22 listopada 2017

Samotność~cz.3 [Jinyoung&Daehwi]




                          Święta. Najbardziej wyczekiwany przez wszystkich okres w roku. Swego czasu też je uwielbiałem. Od śmierci mamy jednak, święta straciły dla mnie jakąkolwiek moc i nie czerpię już z nich takiej radości jak kiedyś.
- Tato...- spojrzałem na siedzącego na kanapie ojca - Chodź na kolację.
- Jaką kolację?
- Są święta.
- A daj ty mi spokój.
- Zrobiłem kolację... Chciałbym żebyś ze mną zjadł. 
- Jak ty zrzędzisz.- ojciec zszedł z kanapy wlokąc się do kuchni - W szkole też tak marudzisz?
- Czasami...
- No to nie dziwię się, że nie masz kolegów.
- Widocznie ich nie potrzebuję.- burknąłem podchodząc do ojca - Tato...
- Hm?- spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Tęsknisz za mamą?
- A co to za pytanie?
- Proste... pamiętasz o niej w ogóle?- mężczyzna westchnął opierając się o stół.
- Pamiętam.... i z każdym dniem tęsknię za nią coraz bardziej.
- A... dlaczego tak mnie odtrąciłeś po jej śmierci?
- Wołałeś mnie chyba na kolację...
- Chociaż w święta ze mną porozmawiaj. Tato...
- Nie radzę sobie bez niej, a ty mi tylko o niej przypominasz. Jesteś identyczny jak matka... nie mogę na ciebie patrzeć, bo wtedy widzę ją...
- Czyli ci tylko zawadzam w życiu, tak?- ojciec zamilkł siadając do stołu - Świetnie...- pociągnąłem nosem zmierzając do wyjścia.
- Jinyoung...- ubrałem się chcąc zniknąć mu z oczu. Tyle, co dla niego robię... nie śpię po nocach, martwiąc się o niego, a on? Jak on tak może? - Nie wydurniaj się.
- Wesołych świąt tato...- burknąłem wychodząc z mieszkania.
- Jinyoung!- powiedzcie mi tak szczerze. Czy gdy facet okazuje łzy i swoje słabości to ujmuje mu to męskości? Tak długo planowałem tą kolację, chciałem porozmawiać z ojcem, spędzić z nim choć trochę czasu, a on? Okazało się, że jestem mu tak naprawdę zbędny i do niczego niepotrzebny.
Na dworze było potwornie zimno i ciemno. Ulice Seoulu były praktycznie puste. Każdy przyzwoity człowiek siedział teraz w mieszkaniu ze swoją rodziną. Też bym tak chciał. Nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu skończę liceum, pójdę do pracy i zniknę ojcu z oczu. Może wtedy go uszczęśliwię.
Przechadzałem się dzielnicą Dongjak-gu. Z każdej, nawet najmniejszej uliczki wydobywały się cudowne zapachy. No cóż... nie ma co się nad sobą użalać, mimo że jest mi potwornie przykro i ciężko. Wziąłem głęboki oddech wymuszając uśmiech, po czym ruszyłem przed siebie, ciesząc się chrupiącym pod nogami śniegiem. Gdy wyszedłem na główną ulicę, ujrzałem biegnącego w moim kierunku, niewielkiego psa. Zwierzak podbiegł do mnie szczekając i merdając ogonem.
- Hej.- zaśmiałem się kucając. Psiak od razu przymilił się do mnie, prosząc o pieszczoty. Uwielbiam psy więc bez najmniejszego zawahania zacząłem go głaskać.
- Makki! Jeju, przepraszam za niego!
- Nic się nie stało.- uśmiechnąłem się unosząc głowę, jednak wtedy uśmiech z mojej twarzy automatycznie zniknął.
- O hej.- nade mną stał uśmiechnięty Daehwi. Zapomniałem, że kretyn mieszka w tej okolicy, ale w życiu nie spodziewałbym się, że akurat dzisiaj na niego wpadnę.
- Cześć...- wstałem pospiesznie otrzepując kolana ze śniegu - Ty nie z rodziną?
- Coś ty. U nas nie ma czegoś takiego jak święta.
- Jak to?
- Rodzice siedzą w pracy, a dziadkowie stwierdzili, że spędzą święta na wakacjach za granicą.
- Mhm... a... gdzie pojechali?
- Naprawdę cię to interesuje?
- Nie, ale staram się podtrzymać rozmowę.- blondyn zaśmiał się przypinając smycz do obroży Makkiego.
- Jak tam twój tata?
- Naprawdę cię to interesuje?
- Naprawdę.- spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Powiedzmy, że w porządku...
- To znaczy?
- Czekaj, bo... nie rozumiem dlaczego mam ci o nim opowiadać.
- Bo się martwię.
- Żartujesz?- parsknąłem śmiechem opierając się o latarnię.
- Dobra... jak nie chcesz mówić, to nie będę cię zmuszał.- przygryzłem wargę wyjmując z kieszeni kurtki paczkę papierosów.
- Co mi tam...- westchnąłem odpalając jednego z nich - Chcesz?
- Daj jednego.- ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Po zaciągnięciu się papierosem, spojrzałem na pustą ulicę.
- Dowiedziałem się dzisiaj od ojca, że mu jedynie zawadzam w życiu.- nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałem. Może rzeczywiście potrzebowałem się wygadać. Już mniejsza z tym, że padło na tego podłego dupka.
- Chyba żartujesz. Powiedział ci to wprost?
- Nie, ale nie trudno było się domyślić.
- Jak to?
- Generalnie jest tak, że po śmierci mamy strasznie mnie odtrącił i zaczął pić... a dzisiaj się dowiedziałem, że za bardzo przypominam mu mamę, a on cholernie za nią tęskni i... nie jest w stanie ze mną przebywać... 
- Przykro mi..
- A tam... jeszcze tylko pół roku.
- A co potem?
- Mam nadzieję, że skończę liceum i pójdę do pracy.
- A studia?
- Nie mam czasu na takie rzeczy...
- Rozumiem, ale wiesz, że to i tak nie rozwiąże twoich problemów z ojcem?
- Póki co o tym nie myślę.- rzuciłem papierosa na ziemię spoglądając na Daehwiego - Dokąd w ogóle idziemy?
- Przed siebie... spieszy ci się gdzieś?
- W zasadzie to nie, ale nie wiem czy mam ochotę na twoje towarzystwo. 
- Ty tak serio, czy teraz już się droczysz? 
- Serio.- w jednej chwili wylądowałem w stercie śniegu - Bawi cię to?
- Mhm.- zaśmiał się chłopak rzucając we mnie śnieżką.
- Idiota.- warknąłem podnosząc się z lodowatego puchu.
- Ej no... przepraszam. To miał być żart. 
- Okej.- uśmiechnąłem się wpychając go w kupę śniegu. Daehwi chwycił mnie za szalik ciągnąc mnie za sobą, przez co wylądowałem na śmiejącym się chłopaku, trafiając twarzą w zimny śnieg.
- No widzisz.- Daehwi nie mógł przestać się śmiać. Uniosłem głowę czując jak zamarzają mi policzki - Obróciło się to wszystko przeciwko tobie.- dodał strzepując śnieg z mojej twarzy.
- Nawet w tak banalnej kwestii wyszło na twoje.
- Pewny jesteś?- blondyn nabrał w rękę śnieg, po czym obsypał nim swoją twarz.
- Co ty masz w głowie?- zaśmiałem się wstając - Daj rękę.- wow... święta chyba rzeczywiście mają w sobie coś magicznego. W życiu nie pomyślałbym, że uśmiechnę się w kierunku Daehwiego. Ruszyliśmy dalej... Chłopak opowiadał mi o swoich rodzicach i tym, że nie ma z nimi praktycznie żadnego kontaktu. Wracają na noc, jak ten już śpi i wychodzą do pracy, zanim wstanie. Może i ma masę pieniędzy, ale co z tego, skoro podobnie jak ja, nie może nigdy liczyć na swoich najbliższych. Przechadzając się krętymi uliczkami, zawędrowaliśmy na jeden z wyższych punktów dzielnicy. Stanęliśmy pod wielkim, przepełnionym przepychem domem, w stronę którego wyrwał się Makki - To... to twój dom?
- Mhm.
- To... chyba powinienem już iść.
- Dlaczego?- wzruszyłem ramionami robiąc krok w tył - Są święta... chodź. 
- Nie, ja nie pasuję do tego wszystkiego. 
- Nie gadaj głupot.- Daehwi chwycił mnie za rękę prowadząc mnie do środka. Czułem się dziwnie. Nie darzyłem go nienawiścią... nie byłem zły... czułem się po prostu nieswojo wśród tego całego przepychu. Po wejściu do domu chłopak zaprowadził mnie do kuchni sadzając mnie przy ogromnym, dębowym stole - Co chcesz do picia?
- Nic...
- To zrobię ci herbaty. 
- Ale...- machnąłem ręką rozglądając się po domu. Ogromny, nowocześnie urządzony, pełny najnowszych sprzętów, kilku sypialni i łazienek dom... zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ale co się dziwić. Rodzice Daehwiego zarabiają tyle pieniędzy, że pewnie nie wiedzą już, co z nimi robić.
- Na co tak patrzysz?
- Na nic.- zmieszałem się sięgając po herbatę. Czułem jak Daehwi uważnie mi się przygląda, ale skrępowało mnie to na tyle, że nie byłem w stanie na niego spojrzeć - A ty na co teraz patrzysz?
- Na ciebie.- parsknąłem śmiechem ogrzewając dłonie na dużym kubku.
- Nadal nie mogę zrozumieć, o co ci chodzi. 
- Już mówiłem.- blondyn położył mi dłoń na ramieniu sprawiając, że aż przeszły mnie ciarki - Chodź, pokażę ci mój pokój. 
- Chcesz mnie wprawić w kolejne kompleksy?- wstałem dość niechętnie od stołu spoglądając na chłopaka.
- Nie... chcę być miły.- westchnąłem przytakując.
- Okej... niech ci będzie. 
- Naprawdę cię nie rozumiem... Jak można tak bardzo nienawidzić kogoś, tylko dlatego, że... ma trochę więcej niż ty. Przepraszam, że tak mówię, ale...
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz...
- To mnie oświeć do cholery. Wiem, źle było między nami, ale dlaczego nadal zioniesz do mnie taką nienawiścią?- weszliśmy do pokoju Daehwiego. No cóż... ogromne łóżko, szafy, telewizor, sprzęt do gier, prywatna łazienka... czego chcieć więcej? Usiadłem na krześle stojącym przy biurku, wbijając wzrok w przejętego chłopaka - Jinyoung...
- Pamiętasz początek liceum? Pierwsza klasa i moment, kiedy ośmieszyłeś mnie już w pierwszym tygodniu szkoły?- Daehwi zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając - Pamiętasz Jaewona? Był wtedy w trzeciej klasie. 
- Pamiętam... 
- Jest gejem... przynajmniej był. Spodobałem mu się, a ty to wykorzystałeś. Teraz już świta?- pamiętam ten dzień bardzo dobrze... niestety aż za dobrze. Pierwszą osobą jaka do mnie zagadała w nowej szkole, był właśnie Jaewon- uczeń trzeciej klasy. Niesamowicie przystojny, szanowany przez innych uczniów, ciepły, zabawny i inteligentny chłopak. Od razu złapaliśmy wspólny język i od samego początku zacząłem go traktować jak najlepszego przyjaciela. Któregoś dnia w trakcie przerwy poszliśmy za szkołę porozmawiać. Właśnie wtedy dowiedziałem się, że jest gejem, co wbiło mnie w ziemię, ale z drugiej strony nie odrzuciło. Nie jestem homofobem, a wizja posiadania przyjaciela geja była czymś naprawdę w porządku... do czasu. Jaewon wyznał mi, że wpadłem mu w oko... pocałował mnie. Byłem w tak ogromnym szoku, że nie byłem w stanie zaprotestować, odepchnąć go. Z drugiej strony już wtedy byłem w absolutnej rozsypce więc bardzo chciałem mieć przy sobie kogoś, kto mnie zawsze wysłucha, pomoże i od czasu do czasu powie coś miłego. Jeszcze tego samego dnia bardzo poważnie się pokłóciliśmy... Chwilę po naszym pocałunku, w internecie pojawiło się nagranie, które zarejestrowało ten incydent. Kto je nagrał i wrzucił? Oczywiście Daehwi. Wszyscy w szkole, którzy znali dłużej Jaewona wiedzieli, że jest gejem i na nikim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Cała uwaga została skupiona na mnie. Przez kolejne kilka tygodni nie miałem życia. Ludzie wysyłali mi ohydne filmiki, propozycje, naśmiewali się ze mnie... Byłem przerażony tym wszystkim więc zerwałem znajomość z Jaewonem, czego bardzo teraz żałuję. Nie wiem czy bylibyśmy teraz razem czy nie, to nie ma znaczenia. Chciałbym tylko żeby przy mnie był... to wszystko. Daehwi natomiast stał się wtedy kimś w rodzaju bohatera... Udało mu się nakryć dwójkę chłopaków podczas pocałunku- to naprawdę było coś.
- Zupełnie o tym zapomniałem... 
- Widzisz.... a ja cały czas pamiętam. 
- Jinyoung, miałem wtedy 15 lat... 
- Jakie to ma znaczenie? Postąpiłeś podle i schrzaniłeś mi życie w szkole... to wystarczy. 
- A Jaewon?- zagryzłem wargę wbijając wzrok w podłogę - Zależy ci na nim?
- Nie... za kogo ty mnie masz?
- Mówię o nim, jako twoim przyjacielu, a nie chłopaku. 
- Nie rozmawialiśmy ze sobą od tamtego incydentu więc teraz to nie ma dla mnie żadnego znaczenia...- westchnąłem spoglądając na Daehwiego - Wiesz już dlaczego za tobą nie przepadam?
- Wiem... i wcale ci się nie dziwię...- blondyn podszedł do mnie kucając między moimi nogami. Poczułem jak moja twarz zalewa się rumieńcem... dlaczego on to robi? - Jinyoung, przepraszam... 
- Potrafisz przepraszać?
- Przepraszam... to było podłe, wiem... Jest mi strasznie głupio.
- Wtedy świetnie się bawiłeś... 
- To było trzy lata temu, wybacz mi. Nie wiem jak mogę ci to zrekompensować... może chciałbyś się spotkać z Jaewonem?
- Nie.- odpowiedziałem pospiesznie, zaciskając nerwowo dłonie - Nie chcę się z nim widzieć. 
- Jinyoung.- chłopak uniósł mój podbródek wzdychając - Przepraszam. Rzeczywiście zachowałem się jak dupek. 
- Dobrze, że chociaż rozumiesz...- wtedy po pokoju rozległ się dźwięk telefonu chłopaka.
- Zobaczę kto to.- Daehwi podszedł do telefonu zerkając na mnie - To Jihoon.
- Może chce ci złożyć życzenia.- chłopak przytaknął odbierając.
- No hej... już jesteś po kolacji?... Dzisiaj nie dam rady.... Nieee, rodzice są w pracy, ale jestem teraz z Jinyoungiem.- nie wierzę, że to powiedział. Znam Jihoona i wiem ile jest w nim agresji i jak bardzo chce mieć Daehwiego tylko dla siebie - Mamy parę spraw do wyjaśnienia... Nie, nie dam dzisiaj rady. Zobaczymy się po jutrze na imprezie. Mhm.... no trzymaj się.- spojrzałem na blondyna oblizując nerwowo wargi.
- To ja już pójdę. 
- Daj spokój. Nic poważnego nie chciał. 
- I tak powinienem już iść... muszę sprawdzić, co robi ojciec. 
- No tak...- wymusiłem uśmiech zmierzając do wyjścia. Dziwny dzień... ale cieszę się, że w końcu powiedziałem Daehwiemu, co leży mi na sercu - Po jutrze idę z chłopakami na imprezę. Pójdziesz z nami?
- Chyba nie mam ochoty na imprezy.- sięgnąłem po kurtkę pospiesznie się ubierając.
- Dlaczego?
- Nie jestem typem imprezowicza. 
- Proszę cię no... przyjdź chociaż na chwilę. Nie mówię, że masz siedzieć do samego końca.
- Dobra... wyślij mi esem szczegóły.


*

                      Za namową Daehwiego, zostawiłem ojca w domu i ruszyłem na imprezę organizowaną przez absolwentów naszego liceum. Tak mnie męczył, że stwierdziłem, że odpuszczę i pójdę chociaż na godzinę. Podchodząc pod drzwi mieszkania, napisałem do Daehwiego z prośbą, by po mnie wyszedł. Tak jak mówiłem, nie jestem typem imprezowicza i takie wydarzenia cholernie mnie przytłaczają. 
- Hej!- otworzyłem szeroko oczy widząc przed sobą wspomnianego chłopaka. Gdy usłyszałem dudniącą za nim muzykę, omal nie zszedłem na zawał - Chodź do środka!
- Chyba...
- No chodź!- gdy wszedłem do środka widziałem same znajome twarze, co trochę mnie uspokoiło. 
- I jak się bawicie?!
- Jest super, zaraz sam zobaczysz!- weszliśmy wgłąb domu. Po chwili podbiegł do nas absolwent naszej szkoły obejmując Daehwiego.
- Tu jesteś!
- Musiałem wyjść po kolegę!- blondyn uśmiechnął się wskazując na mnie.
- Ooo Jinyoung!- ukłoniłem się nie wiedząc zbytnio jak mam się zachować - Przyniosę ci soju! 
- Nie piję!
- No daj spokój, musisz coś wypić! 
- Nie chcę!
- Jak nie chce, to mu nie dawaj!- Daehwi złapał mnie za nadgarstek prowadząc mnie do jakiegoś pokoju.
- Kto to był?! 
- Kwangjo! Skończył nasze liceum dwa lata temu!
- Coś was łączy?!- dlaczego o to zapytałem?! Pospiesznie ugryzłem się w język widząc uśmiech na twarzy chłopaka.
- Tak! Przyjaźnimy się! Nie musisz być zazdrosny!- parsknąłem śmiechem rozglądając się po pokoju, jednak było tak ciemno, że niewiele mogłem zobaczyć. 
- Daehwi!- czy on musi znać tu absolutnie każdą osobę? Po odwróceniu się za siebie ujrzałem jednak Jihoona przez co automatycznie straciłem humor - Co on tu robi?!
- Zaprosiłem go!
- Po cholerę?!
- Jihoon, nie zaczynaj! 
- Mniejsza... zgadnij kto właśnie przyszedł!- Daehwi jedynie wzruszył ramionami - Chodź, zobaczysz!- hm... zostałem sam. Jak ja kocham imprezy. Usiadłem na kanapie obserwując uważnie ludzi. Wciąż nie mogę pojąć, co tak bardzo pociąga ludzi w imprezach. Jest tu głośno, tłocznie, duszno i strasznie śmierdzi alkoholem i papierosami... nie mój klimat. 
- Jinyoung!- spojrzałem na blondyna, który podekscytowany kucnął obok mnie - Jaewon przyszedł!- zatkało mnie. Poczułem jak moje mięśnie się spinają, a serce od razu przyspiesza - W porządku?!- nie widziałem go tyle czasu, a rozstaliśmy się w kłótni... Nie byłem na to przygotowany, nie chciałem go spotkać już nigdy w życiu - Hej... Jinyoung!
- Pójdę już...
- Co?!
- Pójdę już!- wstałem z kanapy chcąc udać się do wyjścia, jednak wtedy do pokoju wszedł Jaewon otoczony wianuszkiem dziewczyn. Gdy go zobaczyłem, nogi się pode mną ugięły. Buzowały we mnie setki emocji. Z jednej strony miałem ochotę podbiec do niego, rzucić się na szyję i wytulić za wszystkie czasy. Z drugiej jednak czułem, że za moment się rozpłaczę i ucieknę. Nie wiedziałem jak mam się zachować, o czym z nim rozmawiać... Co mam robić do cholery?! - O nie...- gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem jak do oczu napłynęły mi łzy. Byłem przerażony i podekscytowany jednocześnie.
- Jinyoung!- chłopak podbiegł do mnie szeroko się uśmiechając. Stałem jak wryty, wpatrując się w niego jak w obrazek - Nie poznajesz mnie?!
- Nie dam rady...- minąłem Jaewona uciekając do wyjścia, jednak ten pobiegł za mną uważnie mi się przyglądając.
- Jinyoung, poznałeś mnie... Hej...- chłopak podszedł mnie wtulając mnie w siebie. Zacisnąłem niepewnie dłonie na jego koszuli czując jak się trzęsę - Uspokój się.- szepnął głaszcząc mnie po głowie - Możemy porozmawiać?- uniosłem na niego wzrok. Po moim policzku spłynęła łza, która została pospiesznie wytarta przez Jaewona. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa... tak cholernie tęskniłem za nim, jako przyjacielem, a tak bardzo odrzucałem od siebie tą myśl. Jednak jak przyszło do spotkania, nie byłem w stanie dłużej udawać - Pokaż mi swoją kurtkę.
- To ta...- wydusiłem widząc jak ten zdejmuje ją z wieszaka, po czym mnie w nią ubiera. 
- Jinyoung...- spojrzałem w kierunku dobiegającego głosu. Na końcu przedpokoju stał Daehwi wpatrujący się we mnie z lekkim niepokojem.
- Porwę go na chwilkę, okej?- Jaewon posłał uśmiech w kierunku blondyna, jednak ten nawet nie drgnął.
- A Jinyoung ma na to ochotę?- dwie pary oczu zostały skierowane w moim kierunku. 
- Jinyounggie...
- Tak.
- Mhm.- Daehwi machnął ręką wracając do pokoju pełnego ludzi.
- Ooo... czy ja o czymś nie wiem?
- Przestań.- wyszliśmy z bloku wychodząc na zaśnieżoną, pustą ulicę. Stojąc na przeciwko siebie, wpatrywaliśmy się sobie w oczy nie mówiąc ani słowa. Nie potrafiłem się przełamać.
- Ale wyrosłeś.- skinąłem jedynie głową chowając dłonie do kieszeni kurtki - Strasznie za tobą tęskniłem... Mam wrażenie, że nadal jesteś na mnie zły za ten pocałunek. Wiesz... dopiero potem zrozumiałem, że to była totalna głupota.
- Dlaczego?
- Pospieszyłem się. Tylko cię tym wystraszyłem i straciłem... Nie wiesz, jak było mi po tym ciężko. 
- Mi też... 
- Mmm.... powiesz mi coś więcej? Z mojej strony mogę ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam i... nadal chciałbym się z tobą przyjaźnić. Codziennie myślałem o tobie, twoim ojcu... martwiłem się, rozumiesz?- pociągnąłem nosem podchodząc bliżej chłopaka - Wyglądasz jakbyś chciał mi przyłożyć. 
- Może chcę.
- Śmiało... należy mi się. 
- Nic się nie zmieniłeś.- uśmiechnąłem się lekko wtulając się w chłopaka. Ależ mi go brakowało. Jego czułości, ciepła i zrozumienia z jego strony. Nie sądziłem, że spotkanie starego, jedynego w życiu przyjaciela może dać człowiekowi tyle radości. Odżyłem... mimo początkowego szoku i absolutnego otumanienia, teraz czuję się niesamowicie. Zupełnie zapomniałem o swoich problemach... Jaewon zawsze tak na mnie działał. Chyba nic lepszego nie mogło mnie dzisiaj spotkać.


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby... opowiadania mogą pojawiać się nieco rzadziej. Dzisiaj zaczęłam drugą pracę więc ciągnę dwie roboty, studia i redakcje, ale nie zapomnę o Was i zawsze w wolnych chwilach będę pisała dla Was ficzki.
Buziaki!

2 komentarze:

  1. O LOSIE O LOSIE ALE SUPER NOWY FICZEK ZACZYNAM CZYTAĆ
    (Po przeczytaniu)
    Nie mogę. Daehwi jest tak ultra uroczy i troskliwy, że nie mogę się oprzeć i ich nie szipiwac. Ale z drugiej strony Jaewon też jest cudowny i nie wiem co robić. Jestem rozdarta. A opowiadanie jest genialne. Może będą rzadziej, ale będziemy czekać bo warto ;)

    OdpowiedzUsuń