15 listopada 2017

Samotność~cz.1[Jinyoung&Daehwi]




                         Siedziałem na szkolnym korytarzu wpatrując się w telefon. W głowie miałem jedynie sprawdzian z koreańskiego, który miałem mieć zaraz po przerwie, a na który nie umiałem absolutnie nic.
- Hej.- oderwałem wzrok od telefonu zerkając na stojącego nade mną Woojina.
- Cześć... co tam?
- Spoko.- chłopak usiadł obok mnie wyjmując z plecaka zeszyt oraz podręcznik. Parsknąłem jedynie śmiechem wracając do gry - Zakładam, że znowu nic nie umiesz. 
- Mam ciekawsze rzeczy na głowie niż nauka do sprawdzianu. 
- Mhm... wbijanie kolejnego levelu w grze?
- Odwal się, o co ci znowu chodzi?- kolega westchnął, lekko się ode mnie odsuwając.
- Jinyoung, nie poznaję cię. Od kilku miesięcy jesteś zupełnie inną osobą.
- Nie musisz się ze mną przyjaźnić, jak ci się coś nie podoba.
- Po prostu się o ciebie martwię. Uważam, że parę miesięcy przed egzaminami powinieneś skupić się na nauce, a nie jakiś gierkach.
- Nie każdy ma takie parcie na dostanie się na najlepszą uczelnię, wiesz?
- Wiem... i może to właśnie jest twój błąd. 
- Daruj sobie.- burknąłem spoglądając na korytarz. Mój wzrok zatrzymał się na chłopaku z równoległej klasy, którego nienawidzę jak psa. Daehwi, bo tak ma na imię, stał ze swoimi dwoma kolegami drwiąc z ludzi przechadzających się korytarzem. Zapatrzony w siebie cwaniak z bogatej rodziny. Rodzice są lekarzami, znanymi w całej Korei, a ten jedyne co potrafi, to chwalić się ich zasługami i pieniędzmi. Totalna żenada. Mógłby chociaż błyszczeć intelektem, ale gdzie tam. Uczy się dość przeciętnie, ale co z tego? Ojciec i tak załatwi mu miejsce na najlepszej uczelni - Dupek...
- Kto?- Woojin uniósł głowę wzdychając - Aaa... no tak. 
- Wystarczy, że na niego spojrzę i automatycznie robię się agresywny.
- Wyluzuj. Wystarczy ci uwag za bójki z nim. 
- Nienawidzę go...
- Dlaczego? Bo ma dzianych rodziców i kupę kasy? Nie wszyscy muszą być tacy jak on.
- Przeginasz...- poderwałem się z miejsca idąc w kierunku łazienki. Chciałem jedynie się załatwić i zapalić fajkę przed końcem przerwy i wtedy musiało nastąpić coś, co totalnie wyprowadziło mnie z równowagi.
- Jinyoung! Jak miło cię widzieć.- przystanąłem przy Daehwim i jego kolegach biorąc głęboki oddech.
- Nie psuj mi choć raz dnia. 
- Skąd ten nowy siniak koło oka?- przygryzłem wargę przenosząc wzrok na jednego z jego kolegów - Tatuś znowu za dużo wypił? Aishh... jak można być takim nieudacznikiem...
- Dajże spokój.- zaśmiał się Daehwi, chcąc chyba przywrócić do pionu swojego przyjaciela, jednak było na to stanowczo za późno. Chwyciłem chłopaka za mundurek, ciskając nim o ścianę. Zrozumiem wszystko... mogą śmiać się ze mnie, drwić, poniżać... ale wara od mojej rodziny.
- Jeszcze słowo, a przysięgam, że roztrzaskam ci gębę. 
- Strach się bać. W sumie mówią, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, nie?
- Jihoon, daj już spokój... nie rób sobie problemów.- odepchnąłem chłopaka słysząc dzwonek na lekcje. Dlatego tak bardzo nienawidzę Daehwiego i jego kolegów. Non stop się mnie czepiają, uważają się za pępki świata, a to tylko dlatego, że ich rodzice są bardzo szanowani. Na szczęście należę do tego typu osób, które nie pozwolą wejść sobie na głowę i doskonale potrafię poradzić sobie z każdym.

*

                    Po skończonych zajęciach wyszedłem tylnym wyjściem szkoły odpalając papierosa. Chciałem iść nad Han, by uniknąć zbyt wczesnego powrotu do domu. Wychodząc zza budynku ujrzałem mojego ulubionego kolegę w towarzystwie jego świty, jednak stwierdziłem, że będę ponad to i nawet nie spojrzę w ich kierunku. 
- Jinyoung!- zaciągnąłem się papierosem odwracając głowę.
- Głuchy jesteś?!
- Jinyoung no!- zatrzymałem się rzucając papierosa na ziemię, po czym przydeptałem go nogą. Widziałem jak trójka chłopców zachodzi mi drogę cwaniacko się uśmiechając. 
- Chcecie coś konkretnego? Spieszę się. 
- Dokąd? Do domku?
- To chyba nie wasza sprawa.- burknąłem chcąc przejść, jednak jeden z chłopaków odepchnął mnie tak mocno, że wylądowałem na ziemi - Przeginacie.- pospiesznie wstałem czując, co się święci. 
- Ojciec cię tylko bije?
- Słucham?
- Może też wiesz... wpada do twojego pokoju w nocy...- parsknąłem nerwowym śmiechem zaciskając dłoń w pięść, po czym uderzyłem Daehwiego z całej siły w twarz. 
- Nie daj się Daehwi!- chwyciłem blondyna za kurtkę wywracając go na ziemię, po czym usiadłem na nim wpatrując się w niego ze łzami w oczach.
- Jakim prawem drwisz z innych ludzi?! Myślisz, że jak twoi rodzice mają kupę kasy, to możesz wszystko!?- krzyknąłem uderzając go ponownie w twarz - Jesteś nikim, rozumiesz?! 
- Złaź z niego śmieciu!- zostałem zepchnięty z blondyna. Czułem jak jestem kopany po ciele i głowie. Chciałem się podnieść i pokazać im, że wcale nie jestem gorszy od nich, ale nie miałem już na to siły.
- Co tu się dzieje?!
- O cholera, spadamy.
- Stać!- za budynek wparowała dyrektorka w towarzystwie dwóch szkolnych ochroniarzy. Z jednej strony wiedziałem, że mam przerąbane, ale z drugiej poczułem ogromną ulgę. 
- Panowie, proszę zaprowadzić ich do mojego gabinetu.- dyrektorka podeszła do mnie pomagając mi wstać - Znowu narozrabiałeś...
- Oni mnie ciągle prowokują...- syknąłem idąc wraz z kobietą do szkoły. 
- Jinyoung, wiesz, że masz nieciekawą sytuację. Jeśli tak dalej pójdzie, nie zostaniesz dopuszczony do egzaminów. 
- Mam większe problemy niż egzaminy.
- Wiem, ale twoim priorytetem powinny być teraz egzaminy i ukończenie liceum, a nie ciągłe bójki.- gdy doszliśmy do jej gabinetu, stanęliśmy w rządku czekając na wyrok - Powiedzcie mi chłopcy... ile razy mam was upominać? Co musi się wydarzyć, żebyście w końcu się uspokoili, co? No słucham. 
- Jinyoung ciągle nas zaczepia, Pani Dyrektor. Musimy reagować, żeby go utemperować. 
- O czym ty mówisz?- oburzyłem się zerkając na dyrektorkę - Skąd pani wie o bójce? Z monitoringu, prawda? Widziała pani kto kogo zaczepił i wywołał kolejną kłótnię...
- Stul pysk...
-Spokój!- kobieta usiadła przy biurku sięgając po telefon - Nie pozostawiacie mi wyboru. Muszę powiadomić waszych rodziców i wezwać ich na rozmowę do szkoły.- otworzyłem szerzej oczy widząc ich kątem drwiące uśmiechy na twarzach moich wrogów. 
- Do szkoły? Ale po co?- zacząłem się jąkać czując, że znów będę pośmiewiskiem - Jesteśmy dorośli, załatwimy to między sobą. 
- Dorośli ludzie nie załatwiają spraw przemocą Jinyoung. Wyjdźcie proszę i poczekajcie na waszych rodziców.
- Świetnie...- burknąłem wychodząc na korytarz. Usiadłem na jednym z krzeseł czekając na ojca. Nie lubiłem jak przychodził do szkoły. Zawsze przynosił mi wstyd. Jak dobrze, że większość klas jest już po lekcjach... będzie obserwować nas mniejsze grono ludzi. 
                    Drzwi do gabinetu dyrektorki otworzyły się. Poderwałem się z krzesła wbijając wzrok w mojego tatę... oczywiście wytoczył się z pomieszczenia jako pierwszy. Zaraz po nim dwójka ojców w garniturach i mama Daehwiego w plisowanej spódnicy i długim, piekielnie drogim płaszczu. 
- Ty pieprzony gówniarzu.
- Tato, proszę cię.- podbiegłem do niego łapiąc go za kurtkę. Chciałem jak najszybciej zniknąć wszystkim z pola widzenia - Porozmawiamy w domu.
- Ile razy mam tu jeszcze przyłazić?! Nic, tylko byś się bił! 
- Tato, nie krzycz, ludzie się na nas patrzą.
- A niech się patrzą! 
- Chodź stąd...- zacisnąłem dłonie na jego kurtce wyprowadzając go na zewnątrz - Znowu śmierdzisz wódką. Nie możesz przestać pić choć na jeden dzień?
- A po co?
- Za pracę byś się wziął...- burknąłem prowadząc go do domu.
- Żartujesz sobie? Dostaję zasiłek, to wystarczy.- nie ma sensu z nim dyskutować, bo i tak to nic nie zmieni. Przyprowadziłem ojca do domu sadzając go na kanapie, po czym ruszyłem do łazienki z zamiarem obmycia twarzy z krwi. Jeden z kolegów Daehwiego tak uderzył mnie w nos, że ten aż zaczął krwawić. Dotykając go, nie poczułem jednak złamania więc mam choć jeden plus tej całej sytuacji - Jinyoung!
- Tak?!
- Piwo mi przynieś!- westchnąłem wycierając twarz, po czym pobiegłem do kuchni po wspomniane wcześniej piwo.
- Kiedy przestaniesz pić?- zapytałem podając ojcu alkohol.
- Jak umrę.- zaśmiał się włączając telewizor.
- W takim razie już niedługo...
- Pięknie życzysz swojemu ojcu.
- Mam tylko ciebie i się o ciebie martwię... chlejesz jak świnia, niedługo ci narządy powysiadają. 
- Nic mi nie powysiada, przestań jęczeć.- machnąłem ręką idąc do swojego pokoju. Dopiero w nim mogłem odetchnąć i znów być sobą... Zdjąłem maskę zbuntowanego nastolatka, usiadłem na łóżku i zacząłem płakać... znowu. Tak wygląda mój każdy dzień. Nie mam już siły udawać. Mam na głowie same problemy, a na karku zaledwie 17 lat. Mój ojciec dzień w dzień chodzi pijany. Od zawsze po pracy sięgał po piwo czy dwa, ale nigdy nie pił na umór. Po śmierci mamy odszedł z pracy i nie robi nic innego poza chlaniem. Trwa to już pięć lat. Z jednej strony go rozumiem... mi też nie jest łatwo, ale picie to nie jest wyjście z sytuacji. Gdy pije, staje się agresywny. Nie raz zdarzało się, że dostawałem do niego za nic, ale cóż... po pięciu latach człowiek się przyzwyczaja. Przez to wszystko nie mam bliskiego przyjaciela. Nie dlatego, że mój ojciec jest alkoholikiem, czy dlatego, że nie mam pieniędzy na różnego rodzaju wyjścia. Wstydzę się zaprosić kogokolwiek do swojego mieszkania. Nie chcę też, by ktokolwiek wiedział o tym, że mój dom przypomina melinę, a ojciec jest jej królem. Jest to ogromny wstyd, a najgorsze jest to, że nie potrafię nic z tym zrobić.

*

                       Szedłem do szkoły starając się zakryć szalikiem wyrwaną w kurtce dziurę. Tak potwornie wiało, a zimne powietrze dostawało się do mojego ciała poprzez tą nieszczęsną dziurę. Jak dobrze, że dziś jest piątek. Mam tylko sześć lekcji więc teoretycznie ten dzień powinien zlecieć dość szybko. Po powrocie do domu będę musiał jakoś zaszyć dziurę w kurtce. 
- Jinyoung, zaczekaj!- odwróciłem się widząc za sobą Woojina - Cześć.
- Hej...
- Słyszałem, co się wczoraj stało.
- Super... pewnie już cała szkoła o tym gada. 
- To ty nic nie widziałeś?
- Co miałem widzieć?- chłopak wyjął z kieszeni telefon włączając filmik, na którym walczę z pijanym ojcem - Nie wierzę...
- Myślałem, że o wszystkim wiesz...
- Zatłukę ich.- oddałem koledze telefon biegnąc w stronę szkoły.
- Jinyoung, daj spokój! Jinyoung!- wbiegłem do szkoły rozglądając się za klasą tych dupków. 
- Ty draniu...- rzuciłem się na Daehwiego odciągając go od znajomych z klasy. 
- Ejjj... po co te nerwy, co?
- Jak mogłeś nagrać mojego ojca i wrzucić to do internetu...
- Aaaa o to chodzi. 
- Naprawdę cię to bawi? Znajdź sobie do cholery inne hobby, a nie dręczenie innych!
- Ojojoj... przecież ty jesteś taki dzielny i waleczny. Nie sądziłem, że tknie cię coś takiego.
- Odpieprz się od mojej rodziny.
- Ojciec nieudacznik i do tego pijak i matka, która... kij wie czym się zajmuje...
- Nie żyje.- powiedziałem przez zaciśnięte zęby widząc jak blondyn wbija wzrok w ziemię.
- Nie wiedziałem...- parsknąłem śmiechem łapiąc chłopaka za mundurek.
- I tak nic by to nie zmieniło... Takich egoistów i zapatrzonych w siebie dupków nie ruszają sprawy innych. Grunt, że tobie się powodzi, prawda?- pchnąłem go na ścianę, chcąc zniknąć z tłumu gapiów. Mam już dość tej ciągłej walki między nami, bycia poniżanym i bitym jak najgorszy pies. Nie zasługuję na takie życie... nikt nie zasługuje...


~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze: