27 listopada 2017

Samotność~cz.5 [Jinyoung&Daehwi]



                      Koniec końców zostałem zaciągnięty na badania. Jak się okazało, mam odbite nerki i ledwo widzę na lewe oko. Oczywiście na ojca nie powiedziałem ani jednego, złego słowa. Wszystko zrzuciłem na szkolne bójki z rówieśnikami... lekarz to łyknął, ale Daehwi i Jaewon wiedzieli, jaka jest prawda, jednak mimo to żaden nie pisnął nawet słówka. Dziś mija czwarty dzień odkąd mój tata trafił do szpitala. Do tej pory Jaewon mieszkał razem ze mną i starał się za wszelką cenę dotrzymywać mi towarzystwa. Pomógł mi posprzątać całe mieszkanie na powrót taty. Wyrzuciliśmy plątające się po domu butelki i puszki po alkoholu i wyrzuciliśmy wszystkie alkoholowe zapasy, jakie zrobił mój ojciec. Ostatnio to mieszkanie wyglądało tak ładnie, jak mama jeszcze żyła...
- Hej.- uniosłem głowę widząc stojącego nad sobą Daehwiego - Jak się czujesz?
- Nie jest źle.- westchnąłem zamykając książkę.
- Jak tam tata?
- Za dwa dni mają go wypuścić do domu.
- Pewnie się cieszysz.
- Tak... jest jaki jest, ale tęsknię za nim.- blondyn uśmiechnął się lekko, spoglądając na mnie.
- Wiesz... dzwonił dzisiaj do mnie Jaewon.
- Że co? Po co?
- Powiedział, że wypadła mu dzisiaj nocka w pracy i poprosił mnie żebym przyszedł do ciebie na noc.- poczułem jak się czerwienię, dlatego też pospiesznie odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
- Nie musisz... poradzę sobie sam. 
- Mmm wiesz... zagroził, że jeśli cię nie przypilnuję to gorzko pożałuję.- zaśmiałem się pod nosem udając, że szukam czegoś w plecaku - Wolę nie ryzykować.- wstałem ze schodów, narzucając plecak na ramię.
- Jestem dużym chłopcem Daehwi... poradzę sobie. 
- Ale...
- Na razie.- odszedłem od chłopaka kierując się do łazienki. Byłem wściekły. Jak Jaewon może załatwiać za moimi plecami takie sprawy? Zrobił to specjalnie... za wszelką cenę stara się zeswatać mnie z Daehwim, podczas gdy ja absolutnie tego nie chcę. Jest mi niedobrze na samą myśl o tym, że mógłbym zbliżyć się do tego idioty.
- Słucham?
- Nienawidzę cię.- warknąłem w słuchawkę, zamykając się w jednej z kabin.
- Ooo moje maleństwo dzwoni. Jak się czujesz?
- Czułem się świetnie, dopóki nie zagadał mnie Daehwi.... Jak możesz prosić go o takie rzeczy bez mojej zgody?
- Jinyoung... mam dzisiaj nockę w pracy i nie dam rady cię przypilnować. Daehwi jest twoim jedynym znajomym, którego znam.
- Czy ty nie rozumiesz tego, że go nienawidzę?
- Mhm... ponad dwa lata temu bym w to jeszcze uwierzył, ale nie po tym, co obserwuję teraz Jinyounggie... Pamiętaj, że mnie nie oszukasz.- westchnąłem przecierając dłonią zmęczoną twarz.
- A nie mogę przyjść do ciebie do pracy?
- Przypominam ci, że jestem barmanem, a ty musisz teraz leczyć nerki leżąc w domu, a nie szlajając się po klubie. Poza tym jutro masz szkołę i musisz się wyspać. 
- Ty... nie pomyliły ci się czasem role? Zachowujesz się jak rodzic... 
- Taki już mój urok.- zaśmiał się wywołując uśmiech na mojej twarzy - Powiedz mi jeszcze, jak tam twoje oko.
- Nic się od wczoraj nie zmieniło tato. 
- Nadal cię tak boli?
- Jaewon... nie martw się tak o mnie... Wszystko jest okej, naprawdę. 
- Nie potrafię tak. Wpadnę do ciebie przed pracą, okej?
- Naprawdę nie musisz. Odpocznij dzisiaj ode mnie.
- Będę o 18-stej, a teraz kończę, bo zaczynam wykład. Pa.- rozłączył się. Przysięgam, że któregoś dnia go ukatrupię. Przeze mnie, Jaewon nie ma życia... non stop lata koło mnie, zapominając o sobie i swoim życiu prywatnym.

*

                 Po szkole odwiedziłem tatę w szpitalu, po czym niechętnie wróciłem do pustego mieszkania. Zjadłem ramen, nawet zajrzałem na chwilę do książek, po czym rozłożyłem się na kanapie wpatrując się w telewizor. Wtedy też usłyszałem dzwoniący telefon. Sięgnąłem po niego szeroko się uśmiechając, gdyż widniało na nim imię Jaewona.
- Słucham?
- Jinyoung... domofon wam wysiadł. Zrzuć mi klucze. 
- Zrzucę z balkonu.- rozłączyłem się, po czym chwyciłem za klucze wybiegając z nimi na balkon - Łap!
- Zrzucaj szybko i spadaj do domu!- no fakt. Wybiegłem na balkon zasypany po kostki lodowatym śniegiem. Rzuciłem więc szybko klucze znikając za drzwiami balkonowymi. Ale zimno... Wskoczyłem na kanapę chowając się pod ciepłym kocem, czekając na mojego przyjaciela. Czułem, że gdy wejdzie do mieszkania, przeprowadzi mi wykład o tym, że w ogóle o siebie nie dbam - Gdzie ty jesteś?!
- W salonie!- Jaewon wszedł do pokoju uważnie mi się przyglądając.
- Mogłem poczekać idioto. Nie mogłeś się ubrać?
- Nie nazywaj mnie tak...
- Przepraszam.- chłopak usiadł obok mnie całując mnie w głowę - Przepraszam, ale martwię się o ciebie.- westchnąłem opierając głowę na jego ramieniu - Przyniosłem wam kolację.
- Wam?- jęknąłem spoglądając na chłopaka - Jaewon, naprawdę nie mam ochoty na jego towarzystwo. 
- Jinyounggie... dlaczego tak się przed tym bronisz? Mówiłeś, że się stara, że cię przeprosił więc o co chodzi, hm?
- Nie powiem...
- Mów.- chłopak usiadł po turecku uważnie mi się przyglądając - Wiesz, że mnie nie musisz się wstydzić. 
- Podoba mi się, okej?- widziałem jak na twarzy przyjaciela maluje się uśmiech - Znaczy... Jaewon, ja nie jestem gejem. Nie czuję się gejem, musisz mi uwierzyć... Ale jak przebywam z Daehwim to... czuję, że chciałbym się do niego przytulić, szczerze z nim porozmawiać... pocałować.- burknąłem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu - Ale żenada...
- Przestań.- Jaewon uniósł mój podbródek patrząc mi w oczy - Nie ma w tym nic złego, że Daehwi ci się podoba. To twój wybór i twoje preferencje i nikt nie ma prawa w nie ingerować. Nikt cię nie zmusza do tego, żebyś od razu się przed nim otworzył i poszedł do łóżka, ale wiesz... zaufaj mu troszkę i nie wstydź się tego kim jesteś. Musisz z nim dużo rozmawiać... wtedy najlepiej się poznacie. 
- Nie wyobrażam sobie pójść z nim do łóżka...
- Dlaczego?
- Przepraszam, ale dla mnie... brzydziłbym się siebie...- chłopak zaśmiał się bawiąc się moimi dłońmi.
- Czułem się dokładnie tak samo. Miałem potworne opory przed tym żeby zbliżyć się do jakiegoś chłopaka, ale wszystko zależy od ciebie, drugiej osoby i tego, jakie macie relacje. Uwierz mi, że gdy się dobrze poznacie i zaczniecie czuć się swobodnie w swoim towarzystwie, zbliżenie między wami będzie czymś naturalnym i bardzo przyjemnym...
- Przestań.- szepnąłem czując jak moja twarz płonie.
- Jeszcze tak zawstydzonego nigdy cię nie widziałem.- wtuliłem się w chłopaka zamykając oczy. 
- Dziękuję za wszystko. 
- Od tego mnie masz.- Jaewon przytulił mnie głaszcząc mnie po dole pleców - Brałeś dzisiaj leki na te nerki?
- Mhm.
- Powiedz Daehwiemu żeby ci je nasmarował jak się wykąpiesz. 
- W życiu... Sam to zrobię.
- Dobra, to ja mu powiem.
- Jaewon...- po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka od drzwi. Poderwałem się otwierając szeroko oczy.
- Daehwi przyszedł.- szepnął biegnąc do drzwi. Dobra Jinyoung, wyluzuj. Załóż dzisiaj maskę i udawaj, że jest ci obojętny. Wprawdzie Jaewon ma rację, ale nie potrafię się przełamać i normalnie z nim rozmawiać - Wooo, to z głodu nie zginiecie.
- Też coś przyniosłeś?
- Całą siatę jedzenia. 
- Nie zmarnuje się.- blondyn zaśmiał się wchodząc do pokoju - Hej.
- Cześć.
- A jeszcze jedno.- Jaewon podszedł do kanapy sięgając po swoją kurtkę i plecak - Jak już Jinyoung się wykąpie, trzeba...
- Jaewon, przestań...- warknąłem jednak ten olał to, co mówię... naprawdę kiedyś go zabiję.
- No... trzeba będzie posmarować mu nerki. Maść jest w jego pokoju na szafce.
- Jasne, żaden problem.
- Przestańcie do cholery. Traktujecie mnie jakbym miał pięć lat. 
- No już, już.- Jaewon nachylił się do mnie całując mnie w czoło - Wpadnę jutro wieczorem, okej?
- No nie wiem...
- Bawcie się dobrze panowie.- podsumował idąc do drzwi. Wziąłem głęboki oddech widząc siadającego obok mnie Daehwiego. Dopiero gdy za Jaewonem zamknęły się drzwi, blondyn spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. 
- Ależ on o ciebie dba. 
- Ta... mam szczęście jeśli o to chodzi. 
- Masz ochotę coś zjeść?- aishhh Jinoyung wyluzuj. Pamiętaj... to tylko dupek z twojej szkoły, którego nie lubisz... spokojnie.
- Czemu nie.- Daehwi wstał z kanapy poprawiając koszulę. Zrzuciłem z siebie koc chcąc iść razem z nim, jednak to spotkało się ze sprzeciwem z jego strony. 
- Masz chore nerki, tak?
- Tak jakby...
- To leż... ja się wszystkim zajmę. 
- Ale...
- Leż... jak będę czegoś potrzebował, to cię zapytam, spokojnie. 
- Okej, niech ci będzie.- usiadłem na kanapie przerzucając jakąś telenowele na komedię. Dawno czegoś takiego nie oglądałem więc była to w sumie miła odmiana. Mimo że byłem w swoim domu, u boku osoby, którą znam, czułem się okropnie skrępowany i szczerze mówiąc nie mogłem doczekać się już kolejnego dnia aż pójdziemy do szkoły i znikniemy sobie z pola widzenia. Daehwi krzątał się po kuchni podgrzewając przyniesione jedzenie. Dziwne... w życiu nie pomyślałbym, że tak to się skończy. Nie spodziewałbym się, że po tym jak się biliśmy, wyzywaliśmy i utrudnialiśmy sobie życie, teraz będziemy o siebie dbać.... a w zasadzie on o mnie.
- Mogę przesunąć ten stolik, prawda?- zapytał wskazując na stojący w kącie pokoju niewielki mebel.
- Jasne.- chłopak podsunął stół pod samą kanapę, po czym pobiegł do kuchni przynosząc masę cudownie pachnącego jedzenia - Wow... kolacja jak dla wojska.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować.- wymusiłem uśmiech zajadając się udonem z warzywami - I jak?
- Pycha... smakuje podobnie jak to, które robiła moja mama.- Daehwi uśmiechnął się upijając kilka łyków coli.
- To już pięć lat?- skinąłem jedynie głową - I nadal tak bardzo za nią tęsknisz?- odstawiłem talerz na stolik zerkając na Daehwiego.
- Z dnia na dzień coraz bardziej... Była najbliższą mi osobą.- westchnąłem sięgając po puszkę napoju, wpatrując się w nią beznamiętnie - Nie chcę o tym gadać...- blondyn usiadł obok mnie kładąc niepewnie dłoń na mojej nodze.
- Przepraszam Jinyoung... chcę po prostu wiedzieć o tobie jak najwięcej, ale czasami jestem dość nieuważny. 
- Nie da się ukryć.- spojrzałem na chłopaka lekko się uśmiechając - Okej... załóżmy tak czysto teoretycznie, że też chciałbym cię poznać. 
- Serio?
- Powiedziałem czysto teoretycznie.- Daehwi zaśmiał się sięgając po Bulgogi.
- Nadal mnie tak nie lubisz?- wzruszyłem ramionami podbierając mu trochę mięsa - Mmm chyba powoli odpuszczasz, co?
- Czy ja wiem. 
- No dobra... to powiedz mi w takim razie, dlaczego ostatnio byłeś tak bardzo zazdrosny o Kwangjo? Mało mnie nie pobiłeś na tym parkingu.- poczułem jak robi mi się gorąco. Upiłem kilka łyków coli wbijając wzrok w stolik.
- Byłem pijany... Nawet do tego nie wracajmy, to było żałosne...
- Czy ja wiem. Bardziej urocze. 
- A co?- parsknąłem śmiechem starając się obrócić to wszystko w żart - Jesteś gejem?- Daehwi nachylił się do mnie gwałtownie, oblizując wargi.
- Może.
- Kretyn.- odepchnąłem go widząc jak ten chichocze - Idę do łazienki... nie mogę na ciebie patrzeć.
- A co? Aż cię wzięło na wymioty?
- I to konkretne.- pobiegłem do łazienki czując narastające zgrubienie w spodniach. Gdy zamknąłem drzwi, usiadłem na ziemi rozpinając pasek i zamek. Kurwa mać! Przepraszam, ale nie wytrzymam tego. Tak nie może być do cholery. Przecież tak naprawdę on nic nie zrobił, a... tak to na mnie podziałało jakbyśmy mieli najlepszą grę wstępną. Wyciągnąłem pospiesznie telefon wybierając numer do Jaewona - Odbierz do cholery...
- No co tam?
- Będziesz mnie słyszeć?- szepnąłem odchodząc jak najdalej od drzwi.
- Tak, a co się stało?
- Proszę cię, zabierz go stąd.
- Czekaj... coś ci zrobił? 
- No...
- Mów do cholery, bo się martwię.
- Nie, wiesz co... napiszę ci sms'a.
- Ale...- rozłączyłem się czując jak płonę ze wstydu. I jak ja mam się do kogokolwiek zbliżyć, jak mnie krępuje samo mówienie o tego typu sprawach?
<- Rozmawialiśmy. Tylko się do mnie nachylił, oblizał wargi i dotknął mojego uda, a mi się to spodobało.... no wiesz...
-> Hahah, jesteś przeuroczy! To o czym wy rozmawialiście, że aż tak ci się to spodobało? 
<- Nie traktujesz mnie poważnie...
-> Traktuję to bardzo poważnie. Po prostu chcę wiedzieć, o czym rozmawialiście.
<- O moim zachowaniu na imprezie u Kwangjo. Nie dam rady z nim tu siedzieć, to mnie przerasta. 
-> Wyluzuj, błagam cię. Jeśli ci to pomoże, to przypomnij sobie jak bardzo się nienawidziliście jakiś czas temu i spójrz na niego inaczej.
<- Nadal go nienawidzę.... tylko teraz za to, że mi się spodobał. 
- Wszystko okej?!- schowałem telefon zapinając pospiesznie spodnie.
- Tak, tak... już wychodzę.- otworzyłem drzwi widząc stojącego w nich Daehwiego - Długo tu stoisz?
- Nie, dopiero przyszedłem. 
- A... to dobrze. 
- Czy ja znowu zrobiłem coś nie tak?- zapytał gdy wyminąłem go, by wrócić do salonu.
- Przez cały okres naszej znajomości robisz coś nie tak.
- Jinyoung, ja naprawdę nie mam już siły na te podchody. 
- To ty chcesz się do mnie zbliżyć i się ze mną zakumplować. Musisz uzbroić się w cierpliwość. 
- Naprawdę już nie wiem, co mam zrobić żebyś był zadowolony.- stanąłem z nim twarzą w twarz lekko się uśmiechając.
- Sprawiłbym ci przykrość gdybym ci powiedział, co powinieneś zrobić żeby mnie uszczęśliwić, a tego póki co nie chcę. 
- Jasny przekaz...- Daehwi sięgnął po swoje rzeczy udając się do wyjścia. Zamurowało mnie.... nie takiej reakcji się spodziewałem.
- Daehwi...- pobiegłem za chłopakiem do przedpokoju obserwując uważnie, co robi - Co ty wyprawiasz?
- Wychodzę, nie widać?
- Ale jak to?
- Mam dość tych podchodów. Zioniesz do mnie nienawiścią na kilometr, a ja głupi flaki sobie wypruwam żeby między nami wszystko było okej. Ale wiesz co?- blondyn owinął się szalikiem, zarzucając na ramię plecak - Koniec z tym. Jesteś wolny. Znowu możesz gnić w tej swojej depresyjnej otoczce, nie dopuszczając do siebie nikogo poza Jaewonem. 
- Daehwi...- chłopak szarpnął za klamkę wychodząc z mieszkania. Wybiegłem za nim na klatkę czując jak do oczu napływają mi łzy - Daehwi, przepraszam.
- Daj mi spokój. Naprawdę Jinyoung, to już koniec... Na razie.- ale ze mnie dupek... skończony, egoistyczny, zamknięty w sobie dupek. Wszedłem do mieszkania czując jak policzkach spływają mi łzy. Jak mogłem tak podle go potraktować? Dlaczego nie potrafię się na niego otworzyć? Co jest ze mną nie tak?!

*

                           Nie poszedłem dzisiaj do szkoły. Leżałem na kanapie wpatrując się w jedzenie, które przyniósł wczoraj Daehwi. Strasznie bolała mnie głowa... Przez całą noc nie zmrużyłem oka nawet na minutę, gdyż cały czas myślałem o Daehwim i tym, jak koszmarnie go potraktowałem. Dochodziła 17-sta. Przekręciłem się na drugi bok wbijając wzrok w oparcie kanapy. Wtedy też usłyszałem jak w drzwiach przekręca się klucz.
- Tata?- poderwałem się biegnąc do przedpokoju. 
- Nie tata...- do mieszkania wszedł Jaewon odkładając klucze na szafkę. Musiał wczoraj zapomnieć mi je oddać - Apropo taty... pytał, dlaczego do niego nie przyszedłeś. 
- Byłeś u niego?
- Tak... czuje się i wygląda dobrze. Po jutrze wypiszą go do domu.- skinąłem głową wracając do salonu, po czym znowu położyłem się na kanapie - A teraz słucham.- chłopak wszedł do pokoju sprzątając zalegające na stoliku jedzenie - Co takiego się wczoraj stało, że nie poszedłeś do szkoły i zapomniałeś o własnym ojcu?
- Skąd wiesz, że nie byłem w szkole? 
- Daehwi.- gdy usłyszałem jego imię, poczułem ścisk w klatce piersiowej - Swoją drogą, on też niechętnie ze mną rozmawiał.
- No cóż... 
- Jinyoung, ja już nie mam do ciebie siły.
- To mnie zostaw!- poderwałem się z kanapy wbijając wzrok w przyjaciela - Zostaw mnie tak jak Daehwi, mama i teraz ojciec! Wszyscy ode mnie ucieknijcie!- poszedłem do swojego pokoju kładąc się na łóżku. Ostatnio mam chyba gorsze dni niż zwykle. Wszystko jest w stanie doprowadzić mnie do płaczu...
- Jinyoung...- poczułem jak Jaewon kładzie się za mną, wtulając mnie w swoją klatkę piersiową. Jego ciepła dłoń ujęła moje, pieszcząc je kciukiem - Nigdy w życiu cię nie zostawię... Po prostu widzę, że coś jest nie tak, a wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę żebyś w końcu był szczęśliwy.- pociągnąłem nosem zamykając oczy - Twoja mama cały czas jest przy tobie, mimo że jej nie widzisz, ale możesz być pewien, że nawet nie opuszcza cię na krok. A twój tata pytał dzisiaj jak się czujesz... ciągle obwinia się o to, co ci zrobił... Kocha cię bardzo mocno, tylko trochę się pogubił...- zachłysnąłem się powietrzem wybuchając płaczem - Ciii... nie płacz.- Jaewon przyłożył wargi do mojego karku, dzięki czemu czułem na nim przyjemne ciepło - Daj sobie pomóc. 
- Nie mam już siły.- wyszeptałem starając się uspokoić. 
- Przynieść ci wody?- pokręciłem przecząco głową odwracając się twarzą do chłopaka - Na co nie masz siły?
- Na życie.- uśmiechnąłem się lekko, po czym wtuliłem się w przyjaciela dziękując w głębi duszy, że jest teraz przy mnie. Jestem pewien, że gdyby nie on, skończyłbym źle dzisiejszego wieczoru. 
- Co ty mówisz?
- Tęsknię za mamą, ojciec wróci do domu, napije się i znowu mnie pobije, Daehwi jest na mnie wściekły, bo potraktowałem go jak największe gówno... Ty nie masz przeze mnie swojego życia... non stop latasz koło mnie. Gdybym zniknął, wszyscy by odetchnęli.
- Przestań wygadywać takie głupoty.- usłyszałem w głosie chłopaka lekkie załamanie. Uniosłem wzrok widząc jego zaszklone oczy - Jinyoung...- Jaewon westchnął wycierając moje mokre, zapuchnięte policzki - Gdybyś coś sobie zrobił nie zniósłbym tego, rozumiesz? Posłuchaj.... ojcem się nie przejmuj. Ja wiem, że to ciężki typ człowieka, wiem, że cię rani, ale jest twoim rodzicem i mimo, że jest podły, kocha cię najbardziej na świecie. Daehwi...- chłopak wtulił mnie w swoją klatkę piersiową głaszcząc mnie po głowie - Tutaj tak naprawdę wszystko zależy od ciebie... Miej tylko na uwadze to, że każdemu człowiekowi kiedyś skończy się cierpliwość. Skoro coś do niego czujesz, dlaczego go odtrącasz? 
- To nie jest takie proste...
- Jest to łatwiejsze niż ci się wydaje, tylko musisz się otworzyć... żyć do cholery. Życie toczy się dalej Jinyounggie... jeśli non stop będziesz żył przeszłością, do końca swojego życia będziesz nieszczęśliwy i zamknięty w sobie... Nikogo nie poznasz, nie zakochasz się, nie dasz sobie szansy na lepsze życie. Przełam się w końcu...- wziąłem głęboki oddech zaciskając dłoń na jego bluzie - O co wam wczoraj poszło?
- O to, że jestem kretynem... 
- Jinyoung...
- Zapytał po prostu jak ma mnie uszczęśliwić, bo już nie wie, jak ma do mnie podejść... Powiedziałem mu, że gdybym mu powiedział, co powinien zrobić, to bym go skrzywdził, a tego nie chcę... Wyszedł i powiedział, że to koniec...
- Jak mam być szczery, zrobiłbym to samo.
- Wiem, ale cóż... koniec to koniec... i tak by nic dobrego z tego nie wyszło. 
- Chciałbyś z nim być?
- Nie wiem... z jednej strony tak... z drugiej czułbym się z tym koszmarnie. Poza tym ciągle mam w głowie to, co stało się między nami dwa lata temu... 
- Jinyoung... nie sądziłem, że to będzie aż tak trudne...- spojrzeliśmy na siebie wsłuchując się w nasze ciężkie oddechy i bicie serc - Zależy mi na tobie, ale widzę jak bardzo ciągnie cię do Daehwiego. Jesteśmy przyjaciółmi i to rozumiem... nic na siłę. Chciałbym żebyś był z nim szczęśliwy. Naprawdę to jest dla mnie najważniejsze. 
- Zależy ci na mnie?
- Tak... najbardziej na świecie.- usiadłem gwałtownie czując jak rozbijam się na tysiące kawałków - Jinyoung...
- Dziękuję ci za wszystko, ale... chciałbym zostać teraz sam...
- Nie ma takiej opcji.
- Jaewon proszę... wyjdź.
- Jeśli chodzi o mnie, to się tym nie przejmuj... naprawdę zależy mi na tym żebyś był z Daehwim. 
- Nie wiem jak mam cię przepraszać...
- Zwariowałeś.- Jaewon uśmiechnął się, po czym usiadł za mną, przytulając mnie - Musimy pomyśleć, co zrobić z Daehwim.
- Przepraszam.
- Proszę cię, uspokój się.- odwróciłem się przodem do przyjaciela, po czym wtuliłem się w jego klatkę piersiową, zamykając oczy.
- Ten dzień to jakiś koszmar...

*

                           Sobota. Od dwóch dni nie odzywam się do Jaewona i Daehwiego, mimo iż oboje starają się złapać ze mną jakiś kontakt. Daehwi napisał mi jedynie sms'a, że chce się ze mną spotkać, ale po tym, co mi powiedział, to już jest coś. Czekałem właśnie na ojca, który miał wrócić dzisiaj ze szpitala. Od kilku dni czuję się strasznie i dopiero zaczynam widzieć, jak bardzo mam beznadziejne życie. 
- Jinyoung, jesteś w domu?!- trzask szklanych butelek... no nie wierzę. Nawet wracając ze szpitala po zawale musiał wstąpić do sklepu po alkohol.
- Jestem...
- Wooo, jak tu czysto.- ojciec usiadł na kanapie kładąc obok siebie zakupy. 
- Alkohol?
- No a coś ty myślał? Tydzień nie miałem alkoholu w ustach. 
- I jakoś żyjesz... może właśnie dzięki temu nadal żyjesz. 
- Oj synek... młody jesteś, nic o życiu nie wiesz.- wziąłem głęboki oddech podchodząc bliżej taty.
- Jak się w ogóle czujesz? Może byś się ze mną przywitał, przytulił mnie?
- Masz prawie osiemnaście lat... nie muszę cię już przytulać. 
- Mhm... to chociaż nie pij... jesteś chory, nie możesz pić. 
- Jinyoung, dość zrzędzenia. Czuję się świetnie, a teraz zejdź, bo chcę w końcu pooglądać telewizor.- mam go dość. Chwyciłem za reklamówkę z alkoholem rzucając nią o ziemię - Co ty wyprawiasz?!
- Jesteś beznadziejny! Miałeś zawał! Pieprzyłeś jakieś bajeczki o tym, że mnie przepraszasz i mnie kochasz! Przez ciebie mam odbite nerki i nie widzę na jedno oko! Właśnie przez to gówno, które codziennie chlejesz! Czy ty naprawdę nie widzisz, że stoczyłeś się na dno?! 
- Jak ty do mnie mówisz?! 
- Mam dość udawania, że wszystko jest w porządku! Nie jest, ale ty tego nie widzisz! Pieprzysz mi życie, w ogóle nie myślisz o tym, co ja czuję, jak się czuję, nic! Liczy się dla ciebie tylko wóda...- wziąłem głęboki oddech przecierając twarz - Zapij się na śmierć i dołącz do mamy... mnie to już gówno obchodzi... 
- Jinyoung...
- Skoro alkohol stawiasz ponad mnie, to ja już nie mam nic do powiedzenia.
- Synu, daj mi powiedzieć...
- Nie nazywaj mnie swoim synem... Tak samo jak bardzo cię kocham, równie mocno cię nienawidzę... Nienawidzę, rozumiesz?- nie miałem nic więcej do powiedzenia. Nie tak szczerze mówiąc wyobrażałem sobie swoje spotkanie z ojcem. Byłem pewien, że coś sobie przemyśli, że wróci do domu, przytuli mnie, powie, że pójdzie na terapie.. po co? Lepiej leżeć brzuchem do góry i pić do nieprzytomności... Wyszedłem z mieszkania idąc przed siebie. Było mi potwornie zimno... wybiegłem z domu bez kurtki i czapki... musiałem wyglądać jak idiota. Nie wiem dlaczego w pierwszej kolejności pomyślałem o Daehwim i o tym, by udać się właśnie do niego. Tęskniłem za nim i wiem, że wysłuchałby mnie w tej sytuacji... 
             Stojąc przed jego domem trząsłem się z nerwów i z zimna. Pukając do drzwi czułem jakby miał mi odpaść nadgarstek. 
- Błagam cię, otwórz...- pociągnąłem nosem telepiąc się z zimna. W pewnym momencie ujrzałem lekki ruch klamki zwiastujący coś, czego cholernie teraz potrzebowałem.
- Jinyoung?- wtuliłem się w niego oddychając z ulgą. Daehwi o nic nie pytał... Objął mnie jedynie wciągając mnie do domu. Jeśli teraz to spieprzę, to możecie oficjalnie utworzyć grupę mającą za zadanie ukręcenie mi karku...


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



1 komentarz:

  1. Z każdym rozdziałem jest ze mną coraz gorzej. Jeju ile emocji. Miałam ochotę rzucić telefonem gdy Daehwi wyszedł z tego mieszkania XD Prawie im się udało... Kurde to takie urocze że Jinyoung potrzebuje Daehwiego w trudnym momencie.
    Po raz kolejny świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego jeszcze bardziej

    OdpowiedzUsuń