5 maja 2017

Ukryty przekaz~cz.3[Kyungil&Yijeong]




                          Wyszedłem spod prysznica narzucając na siebie szlafrok i moje ukochane, ciepłe papucie przywiezione z rodzinnego Daegu. O niczym innym nie marzyłem teraz tak bardzo jak o położeniu się do łóżka i wyłączeniu całkowicie myśli. Kąpiąc się słyszałem jednak rozmowę mojego współlokatora z jakimś chłopakiem... pewnie znowu wpadli do niego znajomi i będą pić całą noc. W sumie jakby nie patrzeć też mam na to ochotę, należy mi się po tym co ostatnio przeszedłem, a imprezowanie z jego kumplami jest naprawdę zabawne. Wytarłem dokładnie włosy wychodząc z łazienki.
- No wreszcie nasz piękniś wyszedł spod prysznica.- zaśmiał się Sihyoung polewając po kolejnym kieliszku soju.
- Nie przywitasz się?- wziąłem głęboki oddech podchodząc bliżej chłopaków.
- Co ty tu robisz...- Kyungil wyczyścił do cna kieliszek uśmiechając się.
- Mieliśmy porozmawiać.
- Miałeś do mnie wcześniej zadzwonić... 
- Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- No popatrz... jak zwykle jest nieudana. 
- Ej, ej, panowie... spokojnie.- Sihyoung westchnął wyciągając z szafki kieliszek - Yijeonggie, napijesz się z nami, co?
- Czuję, że na trzeźwo tego nie zniosę.- burknąłem siadając obok współlokatora - Wy się w ogóle znacie? Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam do cholery?
- Często razem imprezujemy. Kiedyś po imprezie tu spałem, ale ty byłeś akurat w Daegu u rodziców.
- To są jakieś jaja...- sięgnąłem po kieliszek wypijając jego zawartość - Nie odpieprzysz się ode mnie już nigdy, co?
- Nie no, mamy umowę. Wysłuchasz tego, co mam do powiedzenia i później każdy rozchodzi się w swoją stronę.
- No to mów. 
- Wyczuwam między wami dziwne napięcie, dlatego może już sobie pójdę.- Sihyoung uniósł ręce do góry wychodząc do swojego pokoju. Wbiłem wzrok w stół bojąc się spojrzeć na Kyungila. Nie wiem już co mogę przy nim powiedzieć, a co zostawić lepiej dla siebie... nie chcę być znów pośmiewiskiem.
- Krępuje cię moja obecność?- czy on musi ciągle ze mnie drwić? Mam już tego dość... po prostu dość... ile można?! Uderzyłem ręką w stół zaciskając ją po chwili w pięść - Yijeong...
- Mam cię dość, rozumiesz to?- uniosłem wzrok na chłopaka czując w sobie ogromną chęć zamordowania go gołymi rękoma - Od czterech lat non stop ze mnie kpisz i mieszasz z gównem... Co ja ci człowieku zrobiłem?!
- Poczekaj, nie krzycz...
- Wiesz ile przez ciebie wycierpiałem? Z resztą...- parsknąłem śmiechem nalewając sobie soju - Samolubnych, zapatrzonych w siebie kutasów nie interesują takie rzeczy.- nigdy nie krzyczałem... nigdy nie używałem takich słów... co ten dupek ze mną zrobił?
- Wiem, że jesteś na mnie zły...
- Nie no, zabłysnąłeś...
- Daj mi powiedzieć.- wziąłem głęboki oddech zamykając się. Niech powie, co ma do powiedzenia i spada - Pamiętasz Daniela?- Daniel, Daniel... zaraz... to chyba chłopak, który przyjechał do naszego liceum na wymianę. Chodził z Kyungilem do jednej grupy przez okres klasy maturalnej. Chłopak był z Ameryki więc czuł się tu panem i władcą. Wielokrotnie widziałem jak Kyungil wykonywał posłusznie jego polecenia, byleby przypodobać się koledze z zagranicy.
- Pamiętam.
- Nagrywał nas na ognisku i szantażował mnie, że wrzuci ten filmik do internetu. 
- No i?
- Kazał mi z ciebie żartować... nie chciałem żeby ktoś zobaczył to nagranie.- no tak... w końcu jakby nie patrzeć był jednym z bardziej lubianych, popularnych uczniów.
- A ty nie miałeś własnego mózgu i musiałeś grzecznie wykonywać każde jego polecenie, tak? Wiesz jak to żałośnie brzmi?
- Yijeong...
- Poza tym to nagranie i tak obiegło cały internet... dotarło nawet do mojego brata. Czułem się jak skończony idiota, rozumiesz? 
- Zauważ, że zaraz po tym jak mówiłem ci, że... że mi się podobasz i w ogóle, nagranie zniknęło.
- I co z tego? Ludzie i tak zdążyli to zobaczyć...- między nami zapadła cisza. Polałem nam soju wypijając szybko swój kieliszek - Daniel na pewno nie kazał ci wymyślić Yubin... 
- Wybacz mi.
- Zapomnij.
- Nie sądziłem, że tak się w to zaangażujesz. Pisząc do ciebie, nie sądziłem nawet, że odpiszesz. Trochę cię znam i wiem, że byłeś zawsze nieśmiały w stosunku do dziewczyn...
- Zależało mi na niej...- widząc pełen wyrzutów wyraz twarzy Kyungila, spuściłem wzrok parskając śmiechem - A raczej zależało mi na kimś, kogo nie ma... Czuję się jak skończony idiota. Naprawdę możesz być z siebie dumny... jesteś mistrzem w upokarzaniu drugiego człowieka.
- Yijeong, nie czuję się z tym dobrze... naprawdę, bardzo cię za wszystko przepraszam.
- Daruj sobie.- zeskoczyłem z wysokiego krzesła biorąc do ręki butelkę z alkoholem - Pogadaliśmy... a teraz każdy idzie w swoją stronę i błagam cię... nie wchodź mi w drogę nigdy więcej.


*

                Leżałem w łóżku będąc nieco skołowany wypitym alkoholem. Nie jestem osobą mściwą... łatwo wybaczam, ale nie w tym wypadku. To wszystko może okazać się dla kogoś totalną głupotą, ale to, co przeszedłem przez ostatnie cztery lata to istny koszmar. Cały ten horror zawdzięczam jednej osobie- Kyungilowi. 
- Yijeonggie, śpisz?- westchnąłem zerkając w stronę uchylonych drzwi, w których stał mój współlokator.
- Nie.
- Słyszałem twoją rozmowę z Kyungilem... 
- Więc teraz możesz się ze mnie śmiać, że zakochałem się w dziewczynie, którą okazał się być ten idiota.
- Wiem, że Kyungil zachował się jak świnia, ale... aishh.. co najbardziej podobało ci się w Yubin?- parsknąłem śmiechem siadając.
- Charakter... ale jakie to ma teraz znaczenie?
- Takie, że to prawdziwa strona Kyungila... tak tylko mówię.
- Nie gadaj głupot...- zakryłem się kołdrą czując, że czeka mnie dziś bardzo długa noc. Zamiast spać będę zapewne rozmyślał o słowach Sihyounga.

*

              Nie chciałem iść na uczelnię. Postanowiłem wstrzymać się z zabraniem papierów. Stwierdziłem, że skończę tu I-rok, a potem zobaczymy. Skoro Kyungil ma mi schodzić z drogi to jakoś wytrzymam ten ostatni miesiąc. Wybrałem się więc na spacer, by jeszcze raz nad wszystkim pomyśleć, a potem myśli te przypieczętować jakimś dobrym obiadem. Wybrałem się na spacer po niezbyt ciekawej i nie bardzo zaludnionej dzielnicy Seoulu jaką jest Mapo-gu. Lubię tu przychodzić... fakt, jest to trochę niebezpieczne, ale przynajmniej nie ma tu mnóstwa kręcących się i pędzących gdzieś osób jak w przypadku Gangnam-gu czy Seocho-gu. Przechadzając się cichymi uliczkami cieszyłem się świeżym, pozbawionym spalin powietrzem i lekkimi promieniami słońca, dzięki którym czułem się o niebo lepiej. Stwierdziłem, że przetrzymam Kyungila i powiem mu, że mu wybaczam w dniu wyjazdu z Seoulu. Będąc w Busan będzie mi już wszystko jedno, jednak mimo to rozstaniemy się w zgodzie. Po jakimś czasie on i tak zapomni o mnie i tym, co mi zrobił więc tak naprawdę jakie to ma znaczenie. 
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Dawaj kasę.- zatrzymałem się marszcząc brwi. Słyszałem, że za rogiem w dość wąskiej, ślepej uliczce ewidentnie ktoś wyłudza od kogoś pieniądze. 
- Zejdźcie mi z drogi do cholery.- cóż za przyjemne urozmaicenie spaceru...
- Chyba się nie zrozumieliśmy.- wyjrzałem lekko zza budynku widząc grupkę mężczyzn grożących komuś niewielkim nożem - Pieniądze i telefon, już.
- Mam tu telefon... i jeśli mnie nie puścicie, zadzwonię na policję.- Kyungil?! Co on do cholery jasnej wyprawia? Chociaż... z drugiej strony mnie to nie dziwi. Zawsze cwaniakuje i pakuje się w kłopoty. 
- Nienawidzę takich gnojów jak ty.- jeden z mężczyzn uderzył chłopaka w brzuch. Byłem przerażony... Tak wiem, najchętniej sam bym mu przyłożył, ale z drugiej strony jak widzę, że dzieje mu się krzywda, nie potrafię spokojnie stać i na to patrzeć - Dawaj te pieprzone pieniądze i telefon!
- Żartujesz... nie pozwolę sobie na to.- zacisnąłem wargi czując jak do oczu napływają mi łzy. Mężczyźni rzucili Kyungila na ziemię kopiąc go i okładając na oślep pięściami. Bałem się... cholernie się bałem, ale wiedziałem, że muszę coś zrobić. Nie miałem nawet ochoty myśleć, że "przecież mu się należało". Przełknąłem z trudem ślinę zaciskając dłonie w pięści, po czym wybiegłem na wprost gangu zerkając na główną ulicę.
- Tu są, to tutaj! Szybciej, biją go!
- Cholera, policja.- mężczyźni chwycili za telefon Kyungila, po czym pospiesznie wdrapali się na dach budynku, po drabinach znajdujących się na ścianach. Podbiegłem do chłopaka klepiąc go po poobijanej twarzy.
- Kyungil... słyszysz mnie?
- Ta...- chłopak jęknął siadając. Widzę, że ładnie go załatwili... Nie... nie mam nad nim litości, ma za swoje - Dziękuję.
- Spoko... chodź, pomogę ci.- sam nie wierzę, że to mówię, ale taki już jestem. Nie potrafię zostawić w takiej sytuacji nawet największego wroga. Pomogłem chłopakowi wstać wyprowadzając go powoli na główną ulicę - Co ty tu w ogóle robisz?
- Wynajmuję niedaleko mieszkanie. Akurat wracałem z uczelni...
- Pięknie.- westchnąłem czując dziwne kłucie w sercu. Czemu widok poobijanego Kyungila tak bardzo mnie boli? - Odprowadzę cię.
- No co ty... poradzę sobie.
- Powiedziałem, że cię odprowadzę.- szliśmy w kompletnej ciszy. Po kilku minutach dotarliśmy pod dwupiętrowy budynek wyglądający całkiem ładnie jak na tą dzielnicę. 
- To tu.
- Nie zabrali ci kluczy?- chłopak syknął sięgając do kieszeni spodni, z której wyciągnął po chwili pęk kluczy - Daj je.- otworzyłem drzwi wprowadzając go do środka - Mieszkasz sam?
- Tak.- Kyungil usiadł na pufie stojącej w przedpokoju, po czym zamknął oczy głęboko oddychając. Zamknąłem pospiesznie drzwi nie mogąc oderwać wzroku od jego zbolałej twarzy... wyglądał naprawdę okropnie.
- Bardzo cię boli?
- Trochę.- kucnąłem przed nim rozwiązując ostrożnie jego buty - Yijeong...
- Należało ci się... tak naprawdę ja ich nasłałem.- chłopak uśmiechnął się dając mi delikatnego pstryczka w czoło - Nie pozwalaj sobie, bo znowu po nich zadzwonię.- burknąłem wprowadzając tego idiotę wgłąb mieszkania usadzając go na kanapie stojącej w salonie - Gdzie masz apteczkę?
- Yijeong... nie jestem dzieckiem, poradzę sobie.
- Yijeong... nie jestem dzieckiem, poradzę sobie... wyjdę z domu i dam się pobić i okraść jak ostatni nieudacznik.- przedrzeźniłem go przekopując jego szafki. Kyungil położył się na kanapie chichocząc.
- Ale jesteś wredny.
- Nie znasz tej reguły, że to co małe, jest wredne?
- Taka teza podparta takim malutkim jak ty dowodem to jest coś.
- Ty się nie dasz jednak lubić, wiesz?- kucnąłem obok kanapy stawiając koło siebie miskę z ciepłą wodą, ręcznik i apteczkę - Może trochę zaboleć.- po namoczeniu kawałka ręcznika zacząłem obmywać twarz chłopaka z popiołu i krwi - Boli?
- Mhm... ale należy mi się.- zagryzłem wargę wzdychając. Yijeong, nie wymiękaj... nie wybaczaj mu zbyt wcześnie, bądź twardy do cholery.
- Ta... dobrze, że masz tego świadomość.- po opatrzeniu jego twarzy chciałem zająć się klatką piersiową, brzuchem i ramionami, w które chłopak obrywał najczęściej. Gdy rozpiąłem jego koszulę ujrzałem tak idealnie wyrzeźbione ciało, że całkowicie zaniemówiłem.
- Coś się stało?
- Yyy... tak... tak, masz dużo siniaków.
- A tam... to nic takiego.
- Leż... ja tu jestem lekarzem.- matko jedyna, kiedy on się tak wyrobił? Pamiętam go jeszcze jako zwyczajnego chłopaka bez krzty mięśni. Muszę przyznać, że wygląda to imponująco - Powinny ci szybko zejść.- podsumowałem smarując ostatniego z nich, po czym wstałem wycierając dokładnie ręce.
- Yijeong...- chłopak wstał uważnie mi się przyglądając.
- Czego...
- Bardzo ci dziękuję.- zmieszałem się lekko spuszczając wzrok.
- Mimo nienawiści jaką do mnie zioniesz, też pewnie byś to zrobił gdyby coś mi się stało...- Kyungil westchnął głaszcząc mnie po głowie - Ej...
- Dochodzi 20-sta... zostań, coś nam przygotuję i pogadamy.
- Oszalałeś. 
- Może i tak, ale i tak chcę żebyś został.- chłopak posłał mi uśmiech udając się do kuchni. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem sprzątając apteczkę i miskę z wodą. 
- Nie masz tu żadnych kamer, co? Pewnie wywinąłbyś mi znowu jakiś numer i pochwalił się tym przed kolegami.
- Cholera no, masz mnie.- chłopak oparł się o blat kuchenny wzdychając - Skoro mnie rozgryzłeś to plan z kolacją jest nieaktualny... możesz już iść.
- Dupek.- prychnąłem siadając naprzeciwko niego - Nie ma opcji... masz mi dać coś naprawdę dobrego po tym jak uratowałem ci dzisiaj życie.- Kyungil zaśmiał się wyjmując z lodówki potrzebne składniki.
- Już się robi wredny kurduplu.

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




1 komentarz:

  1. Ich ship jest tak idealny że ahklfssf
    I ten cięty charakterek Yijeonga
    Mam nadzieje że nie da sie za szybko omotać przez Kyungila

    OdpowiedzUsuń