19 maja 2017

Fatum~cz.1[Mino&Jinwoo]





- Jinwoo, czekaj!- zatrzymałem się słysząc głos kolegi.
- Tak?
- Pożyczysz mi do jutra zeszyt do logiki? Muszę skserować notatki do kolosa.
- Jasne.- uśmiechnąłem się szukając pospiesznie w torbie danego zeszytu.
- Spieszysz się gdzieś?
- Taaak... wiesz, mam jechać ze współlokatorem na badania. 
- A co się stało?
- Trzy miesiące temu miał operację i chciał żebym pojechał z nim na badania kontrolne.- uśmiechnąłem się wręczając chłopakowi zeszyt - Proszę. 
- Ratujesz mi tyłek.- zaśmiałem się zarzucając torbę na ramię.
- Masz tu absolutnie wszystko więc masz dostać pięć. 
- Nie widzę nawet innej opcji. Dzięki... w piątek na imprezie stawiam ci piwo.
- Super.- uśmiechnąłem się schodząc schodek niżej - Lecę, bo się spóźnię. Do jutra!- krzyknąłem biegnąc w stronę wyjścia. Wprawdzie Taehyun po całej tej operacji czuje się świetnie, jednak mimo to jego lekarz prowadzący kazał mu co jakiś czas przyjeżdżać na kontrolę. Cóż... w końcu nie codziennie ma się przeszczepianą wątrobę... lepiej sprawdzić czy nic tam się nie dzieje. No dobrze, przechodząc do konkretów. Jak już wiecie, mam na imię Jinwoo. Od trzech lat mieszkam w Gyeongsan gdzie studiuję dziennikarstwo. Czemu wybrałem akurat takie miasto? Hmm... bo jestem osobą dziwną? Wierzącą, że w tak małych, wiecznie deszczowych i pochmurnych miastach dzieją się rzeczy nadprzyrodzone? Wiem, że to głupie, ale odkąd pamiętam, zawsze ciągnęło mnie do cichych, odludnych miejsc, gdzie nie ma masy ludzi, gdzie panuje spokój i cisza. Wraz z moim najlepszym przyjacielem Taehyunem doszliśmy do porozumienia, że wybierzemy to właśnie miasto na dalszą edukację. On z początku chciał iść do Seoulu, ale moim zdaniem stolica Korei jest już nieco przereklamowana. Wszyscy nasi znajomi z liceum poszli właśnie tam. Nie rozumiem w czym stolica jest lepsza od innych miast. Wszystkie powinny bać tak samo ważne. No nic... wiodę w sumie spokojne i nieco nudne życie. W Gyeongsan nie ma w zasadzie zbyt wiele atrakcji. Wiadomo, że mamy tu kluby, kawiarnie, kina, ale nie jest to wszystko robione na tak masową skalę jak chociażby w Seoulu czy Busan. Z drugiej strony jakby nie patrzeć w zupełności nam to wystarczy.
Dobiegając do przejścia usłyszałem dźwięk telefonu. Czułem, że Tae zdenerwuje się moim spóźnieniem. Nie mam tego w zwyczaju, ale sami wiecie jaka była dzisiaj sytuacja. Mam nadzieję, że mój przyjaciel nie będzie długo zły.
- Taeś, przepraszam, już lecę na autobus.
- Dopiero? Wiesz, która jest godzina?
- Wiem, no wiem... wykładowca przedłużył nam wykład, a potem zatrzymał mnie kol...- usłyszałem przerażający pisk opon. Dźwięk był tak potworny, że upuściłem z rąk telefon zatykając sobie uszy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że hamujący tak gwałtownie samochód zatrzymał się przeze mnie... ale ze mnie nieodpowiedzialny dzieciak. Byłem w szoku... Upadłem na kolana głęboko oddychając. Niecały metr i bym nie żył...
- Co ty dzieciaku wyprawiasz?!- uniosłem głowę chcąc spojrzeć na wściekłego kierowcę jednak wtedy ujrzałem stojącego po drugiej stronie przejścia chłopaka... w zasadzie to faceta. Był niezwykle męski i przyglądał mi się z ogromnym spokojem. Nawet nie drgnął... aishhh, przecież mogłem zginąć! Co za znieczulica!
- Ja... bardzo... bardzo pana przepraszam.- wstałem z trudem łapiąc w drżącą dłoń pobity telefon.
- W ogóle nie patrzysz co się dzieje wokół ciebie! 
- Przeprosiłem...
- Co mi z twoich przeprosin?! Gdybym cię potrącił, poszedłbym siedzieć!- przełknąłem z trudem ślinę zerkając na mężczyznę.
- A więc chodzi... chodzi tylko o pana, tak?- wziąłem głęboki oddech gdyż w przypływie emocji nie potrafiłem nawet odpowiednio się wysłowić - Moje życie nie ma tu najmniejszego znaczenia?
- Przez głupotę i nieodpowiedzialność takich jak ty codziennie ginął setki ludzi.- poczułem się naprawdę beznadziejnie... Kim niby jest ten facet, że tak bezczelnie miesza mnie z błotem? - Na pewno nic ci się nie stało?
- Na pewno...- burknąłem kłaniając się - Przepraszam.- skierowałem wzrok w kierunku chodnika, jednak nie było na nim tajemniczego, bezdusznego chłopaka, który przyglądał się całej tej scenie. Westchnąłem zerkając na stłuczony telefon... 14 nieodebranych połączeń od Taehyuna... cholera - Tae, już idę...
- Boże, co się stało?! Ty żyjesz, tak?!
- Hm?
- Ktoś cię potrącił?!
- Co?... Nie, nie, spokojnie... nic mi nie jest. 
- Na pewno jesteś w szoku, zaraz... już do ciebie jadę. Gdzie cię zabrali?
- Tae, nic mi nie jest, spokojnie. Idę właśnie na przystanek... na własnych nogach wyobraź sobie... wszystko jest okej.
- Przyjadę po ciebie.- cały Taehyun... coś mi się stanie... albo grozi mi niebezpieczeństwo i już budzi się w nim starszy brat. W sumie zawsze się o mnie troszczy. Codziennie rano śniadanka, jak jestem chory to pierwszy czuwa przy moim łóżku i wciska we mnie leki. Na imprezę też nie puści mnie samego, bo "coś może mi się przecież stać".
- Jedzie mój autobus... będę niedługo i pojedziemy do szpitala.
- Odwołałem to. 
- Że co? Jak to odwołałeś?
- Myślałem, że wpadłeś pod samochód idioto.... tak do mnie leciałeś, że nawet nie patrzyłeś na drogę. 
- Ale nic mi nie jest...
- Nie ważne... wyjdę po ciebie na przystanek i zaprowadzę cię za rączkę do domu. Już nawet nie można cię samego z domu wypuścić...
- Przestań... nie jestem dzieckiem.
- Ale tak się zachowujesz Jinwoo.- przyjaciel rozłączył się. Westchnąłem zajmując miejsce w autobusie. Dopiero gdy usiadłem poczułem niesamowitą ulgę. W tym momencie poczułem jak cały stres związany z tą sytuacją ze mnie schodzi... nogi miałem dosłownie jak z waty. Wiem jeszcze tyle, że jak się spotkam z przyjacielem, czeka na mnie poważna rozmowa połączona z ogromnym ochrzanem. Zastanawia mnie jeszcze chłopak, który wpatrywał się we mnie, podczas gdy ja siedziałem na środku przejścia jak ta sirota. Nie mówię, że miał podbiec do mnie i wypytywać czy aby na pewno żyję i nic mi nie jest. Chodzi mi bardziej o jakiekolwiek ludzkie odczucia z jego strony. Ja na przykład widząc taką sytuację, na pewno nie stałbym z boku, tylko bym działał. Dziwny typ...

*

- Jesteś...- aishh ten ton. Mogłem się domyślać, że jest na mnie wściekły. 
- Przepraszam, że się spóźniłem...
- Idiota.- Tae chwycił moją twarz w dłonie dokładnie mnie oglądając - Jak się czujesz? Nic ci się nie stało?
- Widzisz przecież, że nie mam nawet zadrapania... tylko się przestraszyłem. 
- Co się w ogóle stało?
- Wbiegłem za szybko na przejście i jakiś facet gwałtownie przede mną zahamował... to wszystko.
- Kiedy ty w końcu zmądrzejesz...
- Ojj... przestań już. Masz kluczyki? Od razu pojedziemy do szpitala.
- Mówiłem ci, że to odwołałem.
- Taehyun... to ty w końcu powinieneś zmądrzeć. Przecież tu chodzi o twoje zdrowie. 
- A czy jeden dzień w tą czy w tamtą wyrządzi mi jakąś krzywdę?- spojrzałem na przyjaciela wzdychając.
- Przełożyłeś to na jutro?
- Tak... i przestań już panikować. 
- Dobra... to kup mi żelki. Mam dzisiaj masę nauki i muszę to czymś zajeść.
- Kiedy w końcu wyrośniesz z tych żelek?
- Nigdy... lubię je.- westchnąłem patrząc przed siebie - Czemu wszyscy uważają mnie za naiwnego i infantylnego dzieciaka...
- Jinwoo, to nie tak...
- A jak? 
- Wiesz, że z mojej strony to tylko forma żartu. Absolutnie nie chciałbym żebyś się zmieniał.- moje usta przybrały wyraz prostej kreski niewyrażającej tak naprawdę żadnych, głębszych uczuć - Jakie chcesz te żelki?
- Już nie chcę.- westchnąłem kierując się do wynajmowanego przez nas mieszkania, które znajdowało się nad niewielkim sklepem.
- Jinwoo, daj spokój!- dam... niedługo dam spokój wam wszystkim. Aishh, generalnie nie jestem osobą, która by na coś narzekała, coś by jej nie pasowało czy smuciło. Wszyscy widzą mnie jako pogodnego, uśmiechniętego i przyjaźnie nastawionego do ludzi chłopaka. Czasami tylko miewam momenty, w których absolutnie wszystko wydaje mi się być beznadziejne i przeciwko mnie. Zwłaszcza denerwują mnie teksty ludzi mówiące o tym, że jestem dziecinny... dorosły chłopak, a zachowuje się jak dziecko. Taką mam osobowość, co ja na to poradzę...

*

- Zaspałeś?- z pokoju wyszedł zaspany Taehyun z włosami wyglądającymi jakby ktoś podpiął pod nie w nocy kilkuset woltowy akumulator. 
- Tak, a zaraz mam kolokwium.- wydyszałem biegając od pokoju do pokoju.
- Wyluzuj, podwiozę cię.
- Masz siedzieć w domu i przygotować się do lekarza.- pobiegłem do kuchni w pośpiechu dopijając kawę - Pamiętaj, że masz przygotować wszystkie wyniki badań i dokumentację z operacji.
- Pamiętam tato.- skinąłem głową biegnąc do łazienki, w której spryskałem się perfumami, po czym ruszyłem w stronę drzwi - Jinwoo, zawiozę cię.
- Pa!- wybiegłem z domu biegnąc na autobus. Byłem święcie przekonany, że się na niego spóźnię, choć nie mam tego w zwyczaju. Zawsze jestem przed czasem, zawsze wstaję razem z budzikiem... Wczoraj uczyłem się bardzo długo, przez co zasnąłem nad notatkami i zapomniałem wcześniej nastawić budzik... teraz mam. Jak dobrze, że dzisiaj piątek. Napiszę to nieszczęsne kolokwium, pojadę z Tae do szpitala, a potem odbijemy gdzieś ze znajomymi na imprezę. Dobiegłem na przystanek zerkając na rozkład... według niego autobus powinien być dwie minuty temu - Przepraszam pana... było już 36C?
- Jeszcze nie chłopcze... dzisiaj coś się spóźnia.
- Jak dobrze.- odetchnąłem stając obok szklanej ściany przystanku, po czym wyjąłem z torby śniadanie w postaci jabłka pospiesznie je jedząc. Czy naprawdę życie studenckie musi być taką ciagłą gonitwą? To potwornie męczące... O! Podjechało moje wybawienie. Uśmiechnąłem się robiąc krok w kierunku autobusu, w którym ujrzałem siedzącego chłopaka... tego samego, który przyglądał mi się dzień wcześniej gdy o mały włos nie wpadłem pod samochód. Chłopak spojrzał na mnie z chłodnym wyrazem twarzy... przerażające.
- Uważaj!
- Hm?- poczułem jak jakiś mężczyzna łapie mnie za rękę ciągnąc mnie tym samym na betonowy chodnik. Wśród krzyków starszych kobiet dało się usłyszeć lecące na ziemię z impetem szkło.
- Matko jedyna, nic mu nie jest?
- Chłopcze, wszystko dobrze?- skinąłem jedynie głową spoglądając z przerażeniem na pobite nieopodal moich nóg kawałki szyby. Uniosłem głowę spoglądając na siedzącego w autobusie chłopaka... nie było po nim ani śladu. Drugi raz w przeciągu dwóch dni o mały włos nie zginąłem... Wstałem z trudem z ziemi przepraszając za zamieszanie, po czym sięgnąłem po telefon wybierając numer do Taehyuna.
- Co tam dzieciaku?
- Tae...
- No co tam?
- Mógłbyś... mógłbyś mnie podwieźć na uczelnię? Proszę...
- Jinwoo, co się stało?
- Ja... szkło na mnie spadło... znaczy nie spadło... ale mało brakowało... 
- Jakie szkło do cholery?
- Tae, boję się...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


4 komentarze:

  1. Ojaojaojaojaojaoaja!!!! Dawno nie czytałam ff z tak kreatywnym pomysłem! Serio, mega, cały czas siedziałam na szpilkach! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, bo jeśli okaże się, że ten chłopak to Mino...to twój geniusz mnie przerośnie XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale Creepy 😍
    Już mi się podoba moje klimaty

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale Creepy 😍
    Już mi się podoba moje klimaty

    OdpowiedzUsuń
  4. wooo, to jest to co lubię

    OdpowiedzUsuń