21 maja 2017

Fatum~cz.2[Mino&Jinwoo]



                   Taehyun zawiózł mnie na uczelnię, po czym usiadł przed salą czekając aż skończę pisać kolokwium. Mówiłem, że momentami jego nadopiekuńczość nie zna granic, aczkolwiek w tym wypadku jest dobra, bo naprawdę się bałem. Wiem, że to pewnie głupi zbieg okoliczności, ale mimo wszystko nieco zaniepokoiłem się tym wszystkim.
- Jak tam? Wszystko napisałeś?- po wyjściu z sali ujrzałem od razu uśmiechniętą twarz przyjaciela. Skinąłem jedynie głową biorąc głęboki oddech - Nie martw się... na pewno dostaniesz znowu piątkę.
- Wszystko jedno...
- Aishh dzieciaku.- chłopak objął mnie ramieniem, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia - Zabiorę cię na dobry obiad żebyś trochę odreagował. 
- Nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze.
- Dajże spokój... pracuję to możemy sobie pozwolić.- no tak... Tae studiuje zaocznie, a na tygodniu chodzi do pracy. Podziwiam go... ja ledwo daję radę z samymi studiami.
- W takim razie ja stawiam ci dzisiaj całą noc soki.- uśmiechnąłem się zerkając na przyjaciela.
- Mmm... ta operacja wszystko mi popsuła.
- Od razu popsuła... całe szczęście, że nie możesz pić. 
- Przynajmniej ma kto odwozić twoje poimprezowe zwłoki, co?
- Wiesz, że nie to miałem na myśli głąbie. 
- Wiem, wiem...- chłopak otworzył mi drzwi do samochodu uśmiechając się - To co na co masz ochotę? Pamiętaj, że jesteś po kolosie i musisz zjeść coś porządnego.
- Hmmm.... to może w takim razie pojedziemy na gogigui? 
- Oooo tak... jestem jak najbardziej za.- po około dwudziestu minutach dojechaliśmy do naszej ulubionej knajpki serwującej najlepszego koreańskiego grilla w mieście. Tradycyjnie jednak panująca w Gyeongsan pogoda nie pozwoliła nam zjeść na dworze. Po wejściu do środka zastaliśmy jednak pustkę, co bardzo nas ucieszyło. Nie lubimy jeść w tłumie ludzi. Każdy zagląda każdemu w talerz i nie idzie nawet spokojnie porozmawiać - Usiądź, ja zamówię.- skinąłem głową zajmując stolik znajdujący się najbliżej okna wybiegającego na główną ulicę. Deszcz, zachmurzone niebo, puste ulice, lekka mgła... to to, co lubię najbardziej. Po chwili dołączył do mnie Taehyun wręczając mi piwo - Zaczynamy before Jinwoo.- uśmiechnąłem się upijając łyk alkoholu - A teraz słucham.
- Hm?
- Co cię gryzie?
- Mnie? Nic.
- Znam cię na wylot... opowiadaj.- westchnąłem wyglądając przez okno.
- Ale nie śmiej się.
- Nie mamy po dziesięć lat.
- No tak...- jest mi trochę głupio. Nie chcę opowiadać mu o swoich przypuszczeniach... to chyba za wcześnie - Bo... wtedy na tym przejściu widziałem chłopaka... Gapił się na mnie z takim wiesz... kamiennym wyrazem twarzy. Trochę to było przerażające.- westchnąłem spoglądając na przyjaciela - A wczoraj... zanim poleciała na mnie szyba widziałem go w autobusie, który zajechał na przystanek. Też patrzył się na wszystko z takim dziwnym spokojem.
- I co? Myślisz, że jest w to zamieszany?- chłopak zaśmiał się upijając colę.
- Wiedziałem, że nie weźmiesz tego na poważnie.
- Nie no Jinwoo... to musi być zwykły zbieg okoliczności. Wiem, że drzemie w tobie dusza dziennikarza i to jeszcze takiego, który lubuje się w paranormalnych zjawiskach, ale... nie przesadzasz troszkę?
- No tak... teraz powiedz, że jestem dziecinny... 
- Bo jesteś... ale za to między innymi cię kocham.- Taehyun zaśmiał się czochrając mi włosy - Zobaczysz, że wszystko już będzie dobrze... musiałeś mieć po prostu chwilowego pecha. 
- Obyś miał rację.- westchnąłem obserwując to jak Tae rozkłada mięso na grillu.
- Wiesz... jeśli nie daje ci to spokoju, zapytaj tego kolesia czy nie jest jakimś widmem...o! Albo jakimś omenem. 
- Zabawne, naprawdę.- prychnąłem dopijając piwo do końca. Tae otworzył szerzej oczy uważnie mi się przyglądając.
- Chcesz... chcesz jeszcze jedno?
- Tak.- burknąłem wstając od stołu.
- A ty dokąd?
- Muszę siku.- chyba jednak przesadziłem z tym piciem alkoholu na raz... no nic. Zrobię siusiu i wszystko będzie dobrze. Gdy się załatwiłem stanąłem przed lustrem myjąc ręce. Lekko śnięty przyglądałem się uważnie swojej osobie - Dorośnij Jinwoo...- szepnąłem wzdychając. Wtedy też drzwi jednej z kabin otworzyły się. Gdy zobaczyłem wychodzącą z niej osobę automatycznie otrzeźwiałem - Ty...- chłopak o kamiennym wyrazie twarzy spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem. Gdy jego wzrok natknął się na mój, usta nieznajomego przybrały wyraz lekkiego uśmiechu - Ja... już cię widziałem...
- Gdzie?- o matko... jaki niski, przerażający głos. Wziąłem głęboki oddech zakręcając wodę.
- Wtedy na przejściu i na przystanku, siedziałeś w autobusie.
- Wiesz... to małe miasto... nie rób z tego sensacji.
- Tu nie chodzi o żadną sensację...- chłopak podszedł bliżej mnie sprawiając, że moje ciało obiegł potworny chłód - O mały włos nie zginąłem na twoich oczach... w ogóle nie zareagowałeś.- nieznajomy nachylił się do mojego ucha cicho chichocząc.
- Nie jestem od pomagania Jinwoo.- otworzyłem szeroko oczy spoglądając pospiesznie na tego szaleńca.
- Skąd znasz moje imię? 
- Znam całe twoje życie dzieciaku... imię jest przy tym niczym.- moje serce biło tak mocno, jak nigdy dotąd.
- Czego ty ode mnie chcesz?- chłopak uśmiechnął się cwaniacko kierując się w stronę drzwi.
- Niedługo sam się przekonasz.- gdy opuścił łazienkę poczułem ponownie ciepło. Dziwny chłód odszedł razem z nim... kim on jest? Z resztą... kim by nie był widzę, że muszę omijać go szerokim łukiem. Wybiegłem ponownie do przyjaciela, który kończył grillować nasz obiad.
- Gdzie tyle byłeś?
- Nie uwierzysz kogo spotkałem.- ten spojrzał na mnie pytająco - Tego chłopaka, o którym ci dzisiaj mówiłem.
- Żartujesz.
- Chciałbym... zna moje imię, a jak zapytałem czego ode mnie chce, powiedział, że niedługo sam się przekonam.
- Uuu musi cię od dłuższego czasu obserwować... pewnie cię podrywa.- poczułem jak moja twarz płonie rumieńcem, a po plecach spływają strużki potu. Odkąd poszedłem do liceum wiedziałem, że podobają mi się chłopcy... zapomniałem tylko powiedzieć o tym Tae... - Jinwoo....
- Znowu nie bierzesz tego na poważnie...- szepnąłem wbijając wzrok w stół, po czym pospiesznie zająłem się jedzeniem.
- Jinwoo...
- Jedz, bo wystygnie... 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?- przełknąłem z trudem kawałek mięsa popijając go kolejnym piwem - Wstydzisz się mnie?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale to bardzo istotne...- sięgnąłem po kurtkę i torbę po czym wstałem gwałtownie od stołu. W tym samym jednak czasie Taehyun złapał mnie za nadgarstek - Przepraszam... nie powinienem na ciebie naciskać. Powiesz mi jak będziesz gotowy.
- Od sześciu lat nie byłem gotowy żeby się do tego przyznać... poza tym i tak już wszystko wiesz.- szarpnąłem ręką, po czym wybiegłem na dwór narzucając na siebie skórzaną kurtkę. Nie sądziłem, że to miłe popołudnie zamieni się w koszmar. Szczerze mówiąc nigdy nie chciałem się do tego przyznawać... myślałem, że z czasem to minie, że poznam jakąś dziewczynę, zakocham się. Nie potrafię... Najgorsze jest też to, że nie umiem tego ukrywać. Jeśli ktoś powie przy mnie coś o homoseksualizmie, od razu robi mi się gorąco i zalewa mnie pot. Głupio mi też, że zostawiłem samego Tae, ale czułbym się teraz bardzo niezręcznie przebywając z nim. Pogoda była paskudna... padało i wiało więc nawet nie miałem możliwości powłóczyć się po mieście. Od razu wsiadłem w autobus jadąc do domu. Kurcze... Taehyun musi być na mnie wściekły i bardzo mną rozczarowany. Jesteśmy jak bracia, a ja ukrywałem przed nim taką informację... co ze mnie za przyjaciel. Dzień w dzień walczyłem z samym sobą, nie mogąc przyznać się do tego, że bardziej pociągają mnie faceci... Przyznanie się do tego Tae byłoby samobójstwem.
Gdy wbiegłem na klatkę schodową odetchnąłem zdejmując z siebie przemoczoną kurtkę. Nienawidzę zdejmować z siebie przemoczonych ubrań, a niestety mieszkając w Gyeongsan mam to na co dzień. Gdy wszedłem na półpiętro usłyszałem czyjś ciężki oddech. Po ostatnich wydarzeniach miałem w głowie tylko jedną osobę. Automatycznie poczułem jak dostaję ciarek.
- Tae?- cisza. Zacisnąłem dłonie w pięści idąc na górę. Wtedy ktoś w mgnieniu oka... dosłownie jak zjawa przemknął przez schody. Poczułem się manipulowany - Hej!- zacząłem zbiegać ze schodów w potwornie szybkim tempie - Wróć tutaj!- chwila nieuwagi i zeskakując ze schodów poślizgnąłem się na kałuży leżącej przy wyjściowych drzwiach. Usłyszałem jedynie trzask w kostce, któremu po chwili zaczął towarzyszyć potworny ból. Wrzasnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Mam już tego wszystkiego dość. Jestem pewien, że to chłopak, którego poznałem w restauracji. Tae ma rację, śledzi mnie. Pytanie tylko dlaczego. Co ja mu zrobiłem? - Co ja mam zrobić?- szepnąłem pociągając nosem. Nie byłem w stanie wstać o własnych siłach. Nie mogłem też liczyć na niczyją pomoc, gdyż w klatce znajdowało się jedynie nasze mieszkanie i boczne wejście do sklepu spożywczego, o którym wcześniej wspominałem - Nie bądź dzieckiem...- chwyciłem poręczy kuśtykając do wyjścia. Po otwarciu drzwi nie widziałem jednak nikogo... pusta, pokryta przez deszcz boczna ulica - Jak to boli.- syknąłem kuśtykając z trudem do mieszkania.

*

- Jinwoo, jesteś w domu?!- westchnąłem otwierając niechętnie oczy. Po tym jak dotarłem do mieszkania położyłem się do łóżka zasypiając - Jinwoo... 
- Jestem...- Taehyun westchnął wchodząc do mojego pokoju.
- Spał.... położyłeś się w mokrych ubraniach? Zwariowałeś?
- Tak.
- Jinwoo, myślałem nad tym...
- Pójdziesz po panią Choi?- przyjaciel spojrzał na mnie pytająco. Pani Choi jest naszą sąsiadką mieszkającą w bloku naprzeciwko naszego. Jest lekarzem.... chciałem żeby zawinęła mi w coś tą nieszczęsną kostkę. 
- Źle się czujesz? Coś cię boli?
- Taehyun...- usiadłem rozklejając się - Ten chłopak tu był, rozumiesz? Jak zacząłem za nim biec to spadłem ze schodów i zwichnąłem kostkę. Mówię ci, że z nim jest coś nie tak...
- Uspokój się.- chłopak wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po głowie - Nie płacz no... nie pozwolę żeby coś ci się przez niego stało. 
- I tak mi przecież nie wierzysz. 
- Wierzę... przebierz się, za chwilę o tym porozmawiamy.
- Ale dokąd ty...
- Miałem iść po lekarza, pamiętasz?
- A tak...- skinąłem głową przebierając się w ubrania, które chłopak zostawił na moim łóżku. Po wizycie pani Choi okazało się, że kostka jest poważniej uszkodzona niż mi się z początku wydawało. Została ona jedynie unieruchomiona, a ja zostałem nafaszerowany lekami przeciwbólowymi... wizyta w szpitalu i tak ma być koniecznością. 
- Zrobiłem nam kawę... chcesz pogadać?- skinąłem głową odkładając laptopa. Tae wręczył mi kubek siadając wygodnie obok mnie - Bardzo cię boli?
- Nie... leki zaczęły działać.- chłopak objął mnie biorąc głęboki oddech - Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że nie powiedziałem ci prawdy... To wydaje się być błahostką, ale sam nie mogłem się z tym pogodzić i tego zaakceptować... po prostu było.. w zasadzie nadal jest mi wstyd... zwłaszcza przed tobą.
- Jinwoo, oszalałeś... dlaczego jest ci wstyd? 
- Przypomnij sobie ile razy biegałeś przede mną nago... ile razy wchodziłem ci do łazienki... jakbyś wiedział, że jestem gejem...
- Nadal bym to robił... jesteśmy jak bracia durniu... bracia się siebie nie wstydzą i nie mają przed sobą tajemnic, zapamiętaj to w końcu.- skinąłem głową upijając łyk kawy.
- Dziękuję... nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- chłopak uśmiechnął się cmokając mnie w głowę.
- Opowiedz mi lepiej o swoich podejrzeniach co do tego dupka... 
- Nie, nie ma o czym mówić.
- Jinwoo...- westchnąłem odkładając na parapet kubek z kawą.
- Miałeś rację mówiąc, że może być jakimś omenem... Zjawia się zawsze tam gdzie coś może mi się stać. Dzisiaj rozmawiając z nim w łazience czułem ogarniający mnie chłód... Dopiero jak wyszedł temperatura wróciła do normy. A teraz jak stał na tej klatce... skąd niby wiedział gdzie mieszkam? Jak go tylko zobaczyłem zbiegł po tych schodach w takim tempie... Tae... w życiu nie widziałem takiej prędkości, rozumiesz?
- Rozumiem, ale jakoś nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że jest on nie wiem... czymś nadprzyrodzonym... To jest po prostu niemożliwe. 
- Tae, nie rozumiesz... Jeśli to omen, to ja na pewno niedługo umrę.- między nami zapadła cisza. Chłopak odstawił kubek ostrożnie mnie na sobie sadzając, po czym wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po ramieniu.
- Nie umrzesz, co ty w ogóle opowiadasz? Wiem, że się boisz, ale zrozum, że to zwykłe zbiegi okoliczności albo ten dupek chce sobie po prostu zadrwić. Niedługo mu się na pewno znudzi. 
- Taehyun.... chcę od dzisiaj spać z tobą. Nic ci nie zrobię, przysięgam.- chłopak zaśmiał się odgarniając mi włosy z czoła - Będę też zrzucał się z tobą na paliwo, ale nie chcę już jeździć na uczelnię autobusem... boję się. 
- Nie ma problemu. 

*

                     Kolejne dwa dni minęły w absolutnym spokoju. Może dlatego, że nie wychodziłem w ogóle z domu. Cały weekend przegniłem z Taehyunem na kanapie przed telewizorem. W poniedziałek z samego rana zostałem odwieziony pod same drzwi uczelni. Po raz kolejny Tae zaangażował się w to wszystko za bardzo, ale przy nim przynajmniej mam pewność, że nic mi się nie stanie. Stałem właśnie przy automacie ze słodyczami czyhając na swojego ulubionego batona. Wtedy jednak usłyszałem za sobą niski, męski głos... zmroziło mnie.
- Jak kostka?- odwróciłem się leniwie unosząc z trudem wzrok na nieznajomego. 
- Boli...
- Głupi dzieciak... po co wtedy za mną biegłeś?
- Po co przyszedłeś pod moje mieszkanie?- chłopak uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem - Przerażasz mnie... nie patrz się tak.
- Muszę ci powiedzieć, że jesteś strasznie uroczy. Nie mam zwyczaju litowania się nad swoimi ofiarami... możesz poczuć się wyjątkowy, ale nie na dłuższą metę.- otworzyłem szeroko oczy wbijając je w przepełnione nienawiścią oczy chłopaka.
- Ofiarami? 
- Widzisz tą dłoń?- zapytał unosząc do góry na oko zwyczajnie wyglądającą rękę. Skinąłem jedynie głową - Wystarczy, że dotknąłbym cię palcem i już byś nie żył.
- Bzdury. 
- Pewny jesteś?- chłopak uniósł palec celując nim we mnie. Zacisnąłem powieki czując coraz bliżej ciężki oddech tego świra - Bu.- zadrżałem otwierając oczy.
- Przestań, to nie jest śmieszne.- chłopak uśmiechnął się nie odrywając ode mnie wzroku.
- Proponuję prosty układ.
- Układ?
- Wchodzisz w to czy nie?- wziąłem głęboki oddech przytakując.
- Dobrze, mów.
- Zrywasz się z zajęć i idziemy na spacer.
- Słucham?
- Wiem, że jesteś gejem, ale nie, nie podrywam cię.... Proponuję jedynie spacer żeby wyjaśnić sobie parę spraw.- zmarszczyłem brwi czując się nieco urażonym. Przecież nie jestem brzydki no...
- A... to my mamy jakieś wspólne sprawy?
- Więcej niż by ci się wydawało.- wyjąłem niepewnie batona z automatu zerkając ponownie na chłopaka.
- No dobrze... niech ci będzie. 
- Mino.
- Hm?
- Jestem Mino... ręki ci nie podam z wiadomych przyczyn.- przytaknąłem idąc o kuli za chłopakiem... dziwna sytuacja. Mam tylko nadzieję, że wybrnę z niej w całości.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. Podczas czytania tego przeszedł mnie dreszcz:x Bardzo dobrze napisane

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas czytania tego przeszedł mnie dreszcz:x Bardzo dobrze napisane

    OdpowiedzUsuń
  3. O nieeeeee, czemu to się skończyło?! Wczuwam się w te rozdziały coraz bardziej, a nigdy nie lubiłam tego paringu. Przekonałaś mnie! Zaczyna się dziać... oby następny rozdział ujawnił się szybko ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń