30 maja 2017

Fatum~cz.5[Mino&Jinwoo]




                    Czas mijał, a Mino nie pojawiał się przy mnie nawet na sekundę. Stwierdziłem, że pewnie po naszym pocałunku odpuścił sobie to wszystko i całkowicie postanowił zniknąć z mojego życia. Wprawdzie było to dla mnie potwornie bolesne, ale z drugiej strony ulżyło mi gdyż byłem pewien, że Mino wróci dopiero do mnie gdy będę stary, pomarszczony i będzie mi już wszystko jedno. Z taką też myślą i motywacją na dalsze życie wróciłem na uczelnię. Przejąłem się w sumie tym, co powiedział mi Taehyun. Koniec semestru, a ja jako najlepszy student opuszczam zajęcia i siedzę w domu użalając się nad sobą. Dobra no... straciłem kogoś na kim mi zależy... mam prawo czuć się gorzej.
- Jinwoo!- gdy wszedłem na korytarz, na którym moja grupa miała teraz zajęcia, usłyszałem krzyk koleżanki.
- Kto to do nas wrócił?
- Cześć wam.- uśmiechnąłem się lekko siadając na ławce.
- Zastanawialiśmy się czemu nie ma cię na uczelni, ale widzę, że teraz jest wszystko jasne...- zaczęła jedna z dziewczyn, jednak jej chłopak pospiesznie ją uciszył.
- Minah, przestań... nie masz za grosz wyczucia.
- Co ja znowu zrobiłam?
- Jinwoo, chorowałeś?- obok mnie usiadł Seunghoon- chłopak, z którym jestem w zasadzie najbliżej na roku.
- Ja?
- Źle wyglądasz.- a tak, byłbym zapomniał. Od pocałunku z Mino moja twarz jest blado- szara, a pod oczami znajdują się okropne, fioletowe worki. Poza tym nie czuję się nie wiadomo jak źle, poza tym, że zabija mnie tęsknota za nim.
- A tak... byłem przeziębiony, ale już nie zarażam więc spokojnie.- uśmiechnąłem się wyciągając zeszyt do filozofii - Seunghoon, mógłbyś mi pokazać co zanotowałeś?
- Aaa czekaj czekaj.... byliśmy na to przygotowani.- jednen z kolegów wstał udając się do dziekanatu, po czym po chwili wręczył mi dwie, wypełnione po brzegi teczki.
- Masz tu kserówki notatek z zajęć... może ci się przydadzą.
- Wow... strasznie wam dziękuję.- w życiu bym się tego nie spodziewał... naprawdę jestem mile zaskoczony.
Na szczęście miałem dziś tylko jeden wykład. Wydaje mi się, że na rozruch po takiej przerwie jest to odpowiednia dawka wiedzy do przyswojenia. Mimo to nie chciałem jeszcze wracać do domu. Czułem, że znów wyląduję w łóżku i będę rozmyślał o tym, co się wydarzyło. Idąc przez park minąłem drzewo, pod którym pierwszy raz pokazywałem Mino przyrodę i starałem się wtłoczyć do głowy, co to znaczy "kochać". Bardzo przyjemne, ale też bolesne wspomnienie... Może podczas naszego ostatniego spotkania zrobiłem coś nie tak? Może ten pocałunek go uraził? Nie... gdyby miał coś przeciwko, na pewno by to przerwał, a on nadal brnął w zaparte. Pogoda była dziś wyjątkowo ładna. Usiadłem więc pod drzewem wpatrując się w przebijające się przez gałęzie promienie słońca. Ile bym dał żeby go teraz zobaczyć. Nawet jeśli miałby to być ostatni widok przed moją śmiercią. Oparłem się o konar wbijając wzrok w kwietnik znajdujący się nieopodal. Z racji ładnej pogody wszystkie możliwe owady korzystały z okazji i cieszyły się zapachem i nektarem pięknie kwitnących kwiatów. Westchnąłem zastanawiając się nad tym co by zrobił Mino gdybym sam go przywołał. Wiecie co mam na myśli... próba samobójcza czy coś takiego. Zachowuję się jak szczeniak, ale tak bardzo za nim tęsknię, że już nie wiem, co powinienem zrobić. W pewnym momencie usłyszałem dźwięk telefonu. Dobijał się do mnie Taehyun... no tak. W końcu pół godziny od skończonych zajęć nie pojawiłem się jeszcze w mieszkaniu.
- Słucham?
- Cześć... skończyłeś zajęcia?
- Tak.
- Aa... gdzie teraz jesteś?
- Siedzę w parku... chcę pomyśleć.
- Coś się stało?
- Nie, nie martw się. Niedługo powinienem wrócić. 
- Robię obiad.... bądź najpóźniej za godzinę.
- Dobrze mamusiu.- westchnąłem rozłączając się. Ponownie uniosłem lekko głowę spoglądając na promienie słoneczne - Mino.... nie żartuj sobie ze mnie, co?- delikatny wiatr otulił moją twarz. Uśmiechnąłem się czując, że jest to znak od chłopaka - Nie wiem co się między nami stało, ale chcę żebyś wiedział, że bardzo za tobą tęsknię i... chciałbym się znowu z tobą zobaczyć nawet jeśli miałbym po tym umrzeć.- cisza... rozejrzałem się dookoła czując potworną pustkę. Dlaczego nie odpowiada? I czemu tęsknota za nim boli tak bardzo? - Mino-yah!- do moich oczu napłynęły łzy. Wszyscy moi znajomi mają rację... jestem jeszcze dzieciakiem, który nie potrafi zapanować nad swoimi emocjami - Jesteś cholernym, samolubnym dupkiem...
- Dupkiem, mówisz?- wytarłem pospiesznie policzki rozglądając się dookoła.
- Przepraszam.... wiesz, że tak o tobie nie myślę.... Mino-yah...
- Jestem no.- moim oczom ukazała się sylwetka chłopaka... tak samo idealna jak kiedyś. Twarz tak samo chłodna, niewyrażająca żadnych emocji... mimo to wciąż piękna. Zacisnąłem dłonie w pięści starając się być twardym.
- Dlaczego tak nagle zniknąłeś?!- przechodząca po pobliskim chodniku para spojrzała na mnie jak na wariata, jednak niezbyt się tym przejąłem. Najważniejsze było dla mnie to, że znów zobaczyłem Mino i mogłem zamienić z nim kilka słów.
- Musiałem to wszystko przemyśleć.
- Ale co przemyśleć? Nasz pocałunek? Naprawdę musiałeś zostawić mnie tak bez słowa żeby przemyśleć sobie coś takiego?
- Spójrz na siebie Jinwoo... każde zbliżenie ze mną powoli cię zabija.- przełknąłem z trudem ślinę robiąc kilka śmielszych kroków w kierunku chłopaka.
- O to ci właśnie chodziło, prawda? Przecież chciałeś mnie zabić...- Mino milczał wpatrując mi się z zainteresowaniem w oczy - Powiedz coś!
- Przestań krzyczeć...
- Dlaczego znowu jesteś dla mnie taki chłodny? Powiedz mi co zrobiłem nie tak!
- Tamci ludzie dzwonią po policję... uspokój się, bo będziesz miał kłopoty.- oderwałem niechętnie wzrok od śmierci spoglądając na wspomnianą wcześniej parę, która wpatrywała się raz we mnie, raz w wejście do parku.
- Nie możesz mnie tak zostawiać...
- Jinwoo, zrozum w końcu... Ja nie jestem twoim aniołkiem stróżem, tylko czymś, co czeka jedynie kiedy pójdziesz do piachu, rozumiesz?
- A co jeśli ja tego chcę?
- Czego? Śmierci?
- Jeśli chwila z tobą będzie czymś ostatnim w moim życiu, to jestem na to gotowy...
- Jinwoo, nie chcesz tego.
- Chcę... chcę ciebie, rozumiesz?- Mino wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Byłem pewien, że przypieczętujemy wszystko pocałunkiem i znów będę mógł czuć się szczęśliwy u jego boku.... myliłem się.
- Jinwoo, uciekaj.
- Co?
- Uciekaj do cholery!- byłem w szoku. Nie zdążyłem nawet drgnąć kiedy poczułem jak ktoś zachodzi mnie od tyłu mocno mnie obejmując.
- Co... co się dzieje?!- trzymający mnie mężczyzna westchnął luzując nieco uścisk.
- Dostaliśmy zgłoszenie, że dziwnie się pan zachowuje i jest pan niebezpieczny dla otoczenia.
- Słucham?
- Ponadto krzyczy pan i mówi do kogoś, kogo nie ma... proszę wybaczyć, ale musimy to sprawdzić.
- A...ale... Mino, powiedz im! Zrób coś!- mężczyźni jedynie wymienili się spojrzeniami, podczas gdy Mino wyraźnie dał mi do zrozumienia żebym był cicho - Proszę zadzwonić do mojego przyjaciela, on wam wszystko powie.
- Do Mino?
- Co... nie, nie... do Taehyuna, błagam. 
- Dobrze... zrobimy to na komendzie.
- Na komendzie? Ale ja nic nie zrobiłem.- naprawdę się bałem. Nigdy nie sprawiałem żadnych problemów i nigdy nie zostałem nawet upomniany przez policję, nie mówiąc już o zatrzymaniu - Ja naprawdę nic nie zrobiłem.
- Proszę się nie denerwować.... Jest to normalny proces w tego typu sytuacjach. 
- Jakich sytuacjach? Naprawdę nie rozumiem.
- Jinwoo, uspokój się.- otworzyłem szerzej oczy wbijając je w kierunku idącego obok mnie Mino - Nie patrz na mnie... udawaj, że mnie nie ma. Nic nie mów, nie przytakuj...
- Dowie się pan wszystkiego na komendzie.
- Jeśli nie chcesz zostać zamknięty w ośrodku dla czubków to się uspokój.... nic ci nie zrobią, dopilnuję tego.- stwierdziłem, że posłucham Mino... na pewno wie co mówi. Przez całą drogę wiodącą mnie na komisariat siedziałem cicho jak trusia. Odezwałem się dopiero z momentem poproszenia mnie o numer Taehyuna. Gdy go podałem policjant wykonał telefon, podczas gdy drugi usiadł naprzeciwko mnie uważnie mi się przyglądając.
- Proszę podać mi swój dowód.- skinąłem głową wyjmując drżącymi rękoma portfel znajdujący się w torbie - Spokojnie... nikt do pana nie strzela.- wymusiłem uśmiech wręczając policjantowi swój dowód - Mmm Kim Jinwoo, zgadza się?
- Tak.
- Okej... imiona rodziców, adres... jest pan studentem?
- Tak.
- Co pan studiuje?
- Dziennikarstwo.
- O proszę. I jak panu idzie?
- Jestem najlepszy na roku...- szepnąłem niemalże zerkając ukradkiem na stojącego przy mnie Mino.
- Pewnie ma pan dużo nauki.
- Momentami za dużo.- ponownie wymusiłem uśmiech widząc idącego do nas drugiego mężczyznę.
- Pański przyjaciel już jedzie... Bardzo się zaniepokoił kiedy dowiedział się o całej sytuacji.
- Opiekuje się mną jak brat...
- Tak... mówił, że jesteście bardzo blisko.- policjant usiadł koło mnie wzdychając - Twierdzi, że pańskie dziwne zachowanie może wynikać z niedawnej utraty brata, to prawda?- przysięgam, że kiedyś uduszę Taehyuna, ale z drugiej strony dobrze to wykombinował. Co miał powiedzieć? Że chodzi za mną śmierć i że tylko ja go widzę, słyszę, mogę dotknąć? To byłoby absurdalne - Panie Jinwoo.
- Tak... tak, to prawda...- usłyszałem za plecami chichy chichot Mino - To nie jest śmieszne.
- Jinwoo do cholery...
- Do kogo pan mówi?
- Przepraszam... czasami sobie z tym nie radzę.- Mino ponownie zaśmiał się kucając koło mnie.
- Jesteś przeuroczy.- westchnąłem jedynie widząc wbiegającego na komisariat Tahyuna - Oo... zaraz wrócisz do domu.
- Tae.- poderwałem się z miejsca, jednak siedzący obok mnie policjant pospiesznie usadził mnie na krześle.
- Proszę się nie ruszać.- czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Co jeśli oni mi nie uwierzą i wyślą mnie do czubków? Dopiero bym zwariował i zachowywał się jak skończony idiota.
- Jinwoo, wszystko okej?- skinąłem głową czując się nieco bezpieczniej. Znam Taehyuna i wiem, że zrobi wszystko żeby mnie stąd zabrać - To ze mną panowie rozmawiali... mogę wiedzieć co się stało?
- Oczywiście... pański przyjaciel został przez nas zatrzymany, ponieważ jak twierdzą świadkowie zachowywał się w miejscu publicznym w sposób niepoczytalny i jak twierdzą niebezpieczny.- Taehyun usiadł uważnie mi się przyglądając.
- Chyba nie rozumiem... co znaczy w pańskim mniemaniu w "niebezpieczny sposób"?
- Mówił sam do siebie, krzyczał, wymachiwał rękoma... i jak twierdzą świadkowie wyglądał jakby kogoś szarpał, jednak nikogo przy nim nie było.
- Mówiłem panu, że Jinwoo ma teraz gorszy okres... Stracił w wypadku brata i nie potrafi sobie z tym poradzić. Poza tym ma mnóstwo stresu na uczelni...
- Proszę pana, my to wszystko rozumiemy, ale musi pan też zrozumieć nas. Dostaliśmy zgłoszenie, musieliśmy interweniować.
- Nie no oczywiście... tego nie podważam. Chodzi mi jedynie o to, że nie powinni panowie zabierać w takie miejsce osoby chorej, pozbawionej w chwili zabrania jakiejkolwiek opieki.- normalnie bym się zaśmiał, ale jakoś nieszczególnie miałem na to ochotę. Uwielbiam to, w jaki sposób kłamie mój najlepszy przyjaciel.
- Mógłbym prosić jeszcze pana dowód?
- Jasne.- Tae wręczył mężczyźnie potrzebny dokument, po czym złapał mnie za rękę - Zaraz wrócimy do domu i pogadamy, jasne?- skinąłem głową uśmiechając się w stronę chłopaka.
- Dobrze, to chyba wszystko. Zalecałbym w tej sytuacji terapię dla...
- Poradzimy sobie z tym.- Taehyun uśmiechnął się łapiąc mnie za nadgarstek podnosząc mnie do góry. W drugą rękę chwycił dowód kłaniając się - Przepraszam za kłopot, do widzenia. 
- Do widzenia.- ukłoniłem się, po czym w pośpiechu opuściliśmy komisariat. Chłopak usadził mnie w samochodzie biorąc głęboki oddech.
- Tego jeszcze nie było... Jinwoo złapany przez policję...
- Przepraszam Tae... i bardzo ci dziękuję.
- Powiedz mi co się stało.- wbiłem wzrok w nogi bawiąc się nerwowo palcami - Przecież nie będę na ciebie zły... nie wyśmieję cię... powiedz mi spokojnie o co chodzi. 
- O Mino...
- No dobrze... co zrobił tym razem?
- Pamiętasz jak miałeś nocną zmianę? Jak wróciłeś na drugi dzień byłem blady... mówiłem, że to przez brak snu...
- Pamiętam.
- W nocy był u mnie Mino... Dużo rozmawialiśmy... głównie o miłości.- uśmiechnąłem się nerwowo zerkając na chłopaka - Czuję się potwornie upokorzony mówiąc ci o tym.
- Przestań się wygłupiać.- szepnął łapiąc mnie za rękę.
- Domyślił się, że mi się podoba... całowaliśmy się...- odwróciłem głowę czując jak się czerwienię - Na drugi dzień zniknął... nie przychodził do mnie, nie odzywał się... zacząłem za nim tęsknić...
- Dzisiaj się z nim widziałeś?- skinąłem jedynie głową - Wracaliście do tego tematu?
- Tak...
- Rozumiem, że...
- Każde zbliżenie z nim powoli mnie zabija... Mino chyba chce się z tego wszystkiego wycofać...
- Jinwoo, czy ty siebie słyszysz? W końcu będziesz mógł odetchnąć i dożyć późnych lat starości.- spojrzałem na Taehyuna przełykając z trudem ślinę.
- Problem w tym, że ja tego nie chcę Tae... 
- Co? Czekaj... 
- Chcę być blisko niego nawet jakbym miał po tym umrzeć.
- Jinwoo...
- Proszę cię, jedź już do domu.- Tae odpalił samochód jadąc wreszcie do mieszkania. Jedyne czego chciałem, to znów zamknąć się w pokoju i schować przed światem pod tarczą zwaną kołdrą.
- Jutro złożysz podanie o dziekankę i wrócisz na jakiś czas do domu.
- Co?
- Proszę cię, nie dyskutuj.
- Nie ma opcji Tae. 
- Przemyśl to.

*

- Idę do pracy... poradzisz sobie?- skinąłem głową wertując zeszyt do globalizacji - Błagam cię, nie rób głupot.
- Będę się uczył. 
- Słyszę to za każdym razem.
- Za dwa dni mam ostatni egzamin... przysięgam, że będę się uczył. 
- Jakbyś się gorzej poczuł to dzwoń, okej?
- Dobrze no... 
- Obiad masz w lodówce...
- Taehyun, jestem dorosły...- przyjaciel westchnął narzucając skórzaną kurtkę.
- Wiem... dobrze, jakby co jestem pod telefonem.
- Mhm.... miłego dnia.- wgryzłem się w jabłko czekając aż chłopak wyjdzie z domu. Gdy w końcu to zrobił ruszyłem do kuchni chcąc sprowokować nieco Mino. Nie chce przyjść do mnie po dobroci? Zrobi to pod przymusem. Wyjąłem z szuflady nóż siadając spokojnie na chłodnej posadzce. Tak wiem, jestem dziecinny... jestem idiotą... wiem... wszystko to wiem, ale nie wiem już co mam robić, by Mino nachodził mnie jak dawniej - Mino-yah...
- Nie rób tego.- westchnąłem widząc przed sobą postać chłopaka. 
- W takim razie odwiedzaj mnie jak dawniej.
- Odwiedzaj?- brunet zaśmiał się kucając przede mną - Miałem być twoim prześladowcą... omenem...
- Nie wyszło ci.- klęknąłem chwytając twarz chłopaka w obie dłonie.
- Jinwoo, nie powinieneś...
- Chrzanić to.- szepnąłem muskając kamienne, zimne niczym lód wargi śmierci.

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




Mamy prawie czerwiec, a co za tym idzie?.... rzeź studentów. Właśnie zaczynam najcięższy miesiąc w tym roku (kolokwia, prezentacje, referaty, zaliczenia, egzaminy, sesja itp. itd.). W związku z tym opowiadania mogą pojawiać się nieco rzadziej. Chciałabym zdać wszystko w pierwszym terminie, mieć odbębnione i mieć święty spokój ;) Do tego zmieniam mieszkanie więc dużo czasu spędzę też pewnie na jeżdżeniu i oglądaniu stancji;; Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie <3
Iiii.... 10 czerwca będę w Warszawie na Korea Festival więc jeśli ktoś będzie chętny na spotkanie to proszę o wiadomości. Bardzo chętnie się z Wami spotkam i spędzę z Wami czas:)
Buziaki~

27 maja 2017

Fatum~cz.4[Mino&Jinwoo]




                     Minął tydzień... Codziennie "spotykam się" z Mino, by uczyć go sztuki kochania. Ostatnio nie mówiąc mi ani słowa został u mnie na noc. Gdy zasypiałem byłem w pokoju sam... gdy się obudziłem ujrzałem leżącego obok siebie chłopaka. Mówi, że wpatrywał się we mnie całą noc. Aishh.... już nawet nie można spokojnie spać, bo nie wiadomo na co wpadnie ten głupek. Głupio to zabrzmi, ale dogaduję się z nim coraz lepiej mimo, że w każdej chwili może pozbawić mnie życia. Czuję dziwną więź między nami, ale nie potrafię do końca zdefiniować co to takiego...
- Jinwoo.
- Hm?
- Co chcesz na kolację, bo idę do sklepu.
- To co ty.
- Mam dzisiaj nockę więc musisz zjeść sam.
- Nockę?- westchnąłem unosząc się leniwie z kanapy - Miałeś nie brać nocek.
- Dzisiaj jest wyjątkowa sytuacja. Kolega ma imprezę urodzinową swojej dziewczyny i prosił wyjątkowo o zmianę.
- Rozumiem.- nie lubię być w nocy sam. Wprawdzie nie dzielę pokoju z Taehyunem, ale czuję się bezpieczniej wiedząc, że jest za ścianą.
- A... powiedz mi... jak ty się czujesz? Tak wiesz... psychicznie.- wziąłem głęboki oddech wyłączając telewizor.
- Dobrze.
- Nie kłam. 
- Nie chcę o tym mówić.
- Jinwoo... od tygodnia nie pojawiłeś się na uczelni... co jest?
- Daj mi telefon. 
- Co? Po co?
- No daj.- gdy przyjaciel wręczył mi swój telefon wszedłem w notatki pisząc mu krótką wiadomość. Nie chciałem o tym mówić gdyż byłem pewien, że krąży koło mnie Mino i mógłby wszystko usłyszeć.
"Chyba się zauroczyłem w Mino... To głupie... wzdychać do kogoś, kogo tak naprawdę nie ma."
- Jinwoo...
- Nic nie będę jadł... nie kłopocz się.- wymusiłem uśmiech idąc do pokoju. Plus jest taki, że opuchlizna nogi powoli schodzi i by przejść z pokoju do pokoju nie potrzebuję już kul... jest to dla mnie dużo wygodniejsze.
- Nie, cholera, poczekaj.- usiadłem na łóżku biorąc głęboki oddech. Czuję się naprawdę beznadziejnie i nie wiem co powinienem w tej sytuacji zrobić. Z drugiej strony niewiele zrobić mogę... Mino nie istnieje... nie ma go. Jak mam być z kimś takim? - Jinwoo, porozmawiaj ze mną.
- Nie ma o czym. 
- Wiem, że ten temat jest pewnie dla ciebie drażliwy, ale...
- Skoro to wiesz, to nie mówmy o tym...- spojrzałem na przyjaciela przygryzając nerwowo wargi - Proszę...
- Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie.- uśmiechnąłem się sięgając po laptopa - Obejrzę coś, wezmę prysznic i pójdę spać... to jest najlepsze lekarstwo na wszystko. 
- Nie powinienem brać tej nocki. 
- Przestań, poradzę sobie.
- Nie zrób nic głupiego.... jutro pogadamy, okej?- skinąłem głową widząc jak chłopak kieruje się do drzwi - Napisz mi jak będziesz szedł spać.
- Taehyun... nie jestem dzieckiem.
- Dla mnie zawsze nim będziesz.... do jutra.
- Pa...- westchnąłem kładąc się na łóżku. Włączyłem swój ulubiony film, po czym patrząc nieobecnie w monitor zacząłem rozmyślać nad Mino. Czemu czuję tak silne przywiązanie do kogoś, kto czeka tylko na odpowiedni moment by wsadzić mnie do piachu? Poza tym znam go zaledwie dwa tygodnie... on mnie całe moje życie. Szkoda gadać... naprawdę nie jestem w stanie opisać tego, co czuję.
- Co oglądasz?- nawet nie drgnąłem słysząc za sobą głos śmierci.
- Singles...
- Akurat coś o tobie.- zaśmiał się kładąc się za mną.
- Ta... bardzo śmieszne.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? Nie poznaję cię.
- Chodzi za mną śmierć ciągle mi o sobie przypominając.... uważasz, że jest to czymś dziwnym, że się zmieniłem?
- Przestań no... nie lubię jak jesteś taki drażliwy.- zamknąłem laptopa wstając z łóżka - A ty dokąd?
- Idę się wykąpać. 
- A... no to idę z tobą.- spojrzałem na chłopaka unosząc brwi.
- Chcę iść sam.
- Zakładam, że mamy to samo.- dosłownie w mgnieniu oka zjawił się przy mnie Mino mierząc mnie wzrokiem - No chyba się nie wstydzisz.
- Daj mi spokój.
- O co ci człowieku chodzi?- otworzyłem usta stając twarzą w twarz z chłopakiem, jednak to, co chciałem mu powiedzieć nie mogło mi przejść przez gardło.
- O nic.... o nic mi nie chodzi.
- Wiem, że możesz czuć się rozżalony i tak dalej...
- Daruj sobie.- ruszyłem w stronę łazienki zamykając za sobą z impetem drzwi.
- Zapomniałeś, że przede mną nie można uciec?- westchnąłem widząc siedzącego obok wanny Mino. Zacząłem się rozbierać... chciałem pokazać chłopakowi, że się nim nie przejmuję, ale z momentem zdejmowania spodni poczułem potworną blokadę i wstyd - Dobra, nie patrzę.
- Wszystko mi jedno.- westchnąłem wchodząc do wanny. Gdy w niej usiadłem odkręciłem wodę i zacząłem lać dużą ilość płynu, by wywołać jak największą pianę zasłaniającą moje ciało.
- Powiesz mi co cię gryzie? [włączamy]
- Byłeś kiedyś zakochany?- chłopak zamyślił się opierając głowę o wannę.
- Nie.
- No właśnie...
- To aż tak dobijające uczucie?
- Nie... wszystko zależy od tego w kim się zakochasz.
- Oo... zdradzisz mi w kim się zakochałeś?- nachyliłem się do chłopaka uśmiechając się.
- Nie.
- Ej no... znam go?
- Raczej nie... jest hm... przystojny, ale cham i przygłup.- Mino zamyślił się sprawiając, że automatycznie poprawił mi się humor. Wewnętrznie dusiłem się ze śmiechu.
- Hm.... ten twój Taehyun jest przystojny i przygłupi... ale nie cham.
- Mówiłem, że nie znasz.
- Powiedz mi kto to.
- A po co ci to?
- Muszę pozbyć się konkurencji.- odpowiedział bawiąc się pianą.
- Konkurencji?- parsknąłem śmiechem czując jak robi mi się gorąco - I tak nie miałbyś u mnie żadnych szans.
- Czyżby?
- Oczywiście. Poza tym od kiedy niby jesteś gejem? Kilka dni temu tępiłeś mnie za to.
- A tam od razu tępiłeś... lubię ci dogryzać. 
- Te twoje docinki wcale mnie nie ruszają.- Mino uśmiechnął się cwaniacko, po czym nabrał pianę na dłoń dmuchając nią we mnie.
- W takim razie muszę wymyślić coś, co cię ruszy.
- Mmm... kombinuj.- oparłem się wygodnie o wannę zamykając oczy.
- Obejrzymy coś dzisiaj?
- Znowu? Może tym razem coś innego?
- Hm.. a co proponujesz?
- Spacer, dobra kolacja... cokolwiek.
- Nie jem, a... pójście ze mną na spacer grozi tym, że znów wezmą cię za mówiącego do siebie wariata.
- No tak... 
- Widzisz... nie mogłeś zakochać się w gorszej osobie.- poderwałem się gwałtownie wbijając oczy w chłopaka - Czyżbym miał rację?
- Nie... nie wiem o czym mówisz. 
- Jinwoo, Jinwoo, Jinwoo... zapomniałeś, że potrafię czytać w myślach?
- No patrz... zapomniałeś mi o tym wspomnieć.- sięgnąłem po ręcznik pospiesznie się wycierając.
- Czekaj no, odwrócę się.
- Zakładam, że widziałeś mnie nago setki razy.
- Dobra, masz mnie.- zawinąłem ręcznik na biodrach kierując się w stronę drzwi - Znowu powiedziałem coś nie tak?
- Nie masz za grosz wyczucia.
- Ale co ja zrobiłem?- wszedłem do pokoju przeszukując szafę w celu znalezienia jakiejś koszulki i spodenek.
- Nic... jak zwykle nic. 
- Aaa... chciałeś to zatrzymać dla siebie, tak?- sięgnąłem po koszulkę zerkając z pogardą na chłopaka.
- Idiota.
- Podoba mi się to, że wyrabia ci się przy mnie charakterek.- ubrałem się idąc do kuchni. Jak można cierpieć na taką znieczulicę? Właśnie dowiedział się, że ktoś go pokochał, a ten nic tylko żartuje... tradycyjnie - Jinwoo.
- Czego...
- Naprawdę myślisz, że jestem takim idiotą bez wyczucia?
- Tak... tak myślę. 
- Wiesz, ja...
- Dobra, nic już nie mów.
- Chciałem tylko powiedzieć, że nigdy nikt mnie nie pokochał i nie wiem do końca jak mam się zachować, by cię nie urazić.... czy coś.- wziąłem głęboki oddech podchodząc bliżej Mino, po czym niepewnie spojrzałem mu w oczy.
- Dlatego zapomnijmy o całej sprawie.
- Dlaczego? Nie chcę o tym zapominać.
- Ale ja chcę.
- Jinwoo, określ się w końcu.- położyłem ostrożnie dłoń na policzku śmierci patrząc mu uważnie w oczy.
- Jesteś czymś najgorszym co mnie spotkało w życiu...- szepnąłem delikatnie go całując. Nie sądziłem, że posunę się tak daleko, ale skoro niedługo mam umrzeć, jest mi teraz wszystko jedno. Z mocno bijącym sercem odsunąłem się od chłopaka czekając na to, co powie... potwornie się tego bałem.
- Chciałbym móc cię teraz dotknąć...
- Co...- chłopak przycisnął mnie do ściany opierając się o nią dłońmi, po czym wbił się w moje wargi. Chwyciłem go za twarz odwzajemniając jego pocałunki. Nie rozumiem tej sytuacji i nie wiem tak naprawdę czy chcę ją zrozumieć. Dam sobie te kilka dni szczęścia nie martwiąc się o nic i nie zastanawiając się nad tym, co może się stać i jakie ciągnąć za sobą konsekwencje - Dlaczego to robisz?- szepnąłem czując jak ten przenosi pocałunki na moją szyję. Przez moje ciało przewijał się przyjemny dreszcz wywołany ogromną ekscytacją i nie udaję, że miało też w tym udział lekkie podniecenie. Chłopak uniósł dłoń chcąc ułożyć ją na mojej twarzy, jednak po chwili zacisnął ją w pięść uderzając nią o ścianę - Mino...- chłopak uniósł się spoglądając mi niepewnie w oczy.
- Wybacz mi.
- Ale...- zniknął... mrugnąłem kilkakrotnie z nadzieją, że mi się przywidziało i w rzeczywistości chłopak jest ze mną w pokoju - Mino.- osunąłem się na ziemię starając się unormować oddech. Nie sądziłem, że to się kiedykolwiek wydarzy. Jestem teraz potwornie szczęśliwy, ale też zaniepokojony tym, że Mino tak nagle zniknął... dlaczego to zrobił?

*

                   Tej nocy nie mogłem spać. Bijące o parapet i okno krople deszczu nie pozwoliły mi zasnąć. Poza tym krążące po mojej głowie myśli związane z Mino sprawiały, że odczuwałem dziwny niepokój i strach.... bałem się o niego choć wiem, że jemu jako śmierci nic raczej stać się nie może. 
Leżąc w łóżku usłyszałem dźwięk zamka... Taehyun musiał wrócić z nocnej zmiany. Przekręciłem się na drugi bok wbijając wzrok w drzwi. Tak jak myślałem... przyjaciel od razu złożył mi wizytę.
- Jinwoo.... oo, już nie śpisz.- uśmiechnął się odsłaniając mi roletę - Jak tam?
- W porządku.- chłopak zmarszczył brwi kucając przy łóżku - Jak tam w pracy?
- Dobrze...- odpowiedział przykładając dłoń do mojego czoła - Jinwoo, dobrze się czujesz?
- Mhm, a co?
- Źle wyglądasz.- przetarłem oczy siadając, po czym spojrzałem na lustrzaną szafę stojącą na przeciwko łóżka.
- Trochę pobladłem.
- Trochę? Wyglądasz jak śmierć.- na słowo "śmierć" moje serce zabiło dwa razy szybciej.
- Nie spałem całą noc... to pewnie ze zmęczenia.- uśmiechnąłem się analizując mój pocałunek z Mino... czyżby taka bliskość groziła powolnym uśmiercaniem mnie?
- Nie doszło do niczego między tobą a Mino, prawda?
- Zwariowałeś?- zaśmiałem się czując jak wewnętrznie trzęsę się jak małe dziecko - Nie było go wczoraj u mnie. 
- Nie kłamiesz?
- Znasz mnie...
- No tak.- położyłem się wzdychając.
- Weź prysznic i idź spać... pewnie jesteś zmęczony. 
- Też powinieneś się przespać... Jestem już w domu więc nie masz się czego bać.- uśmiechnąłem się potwierdzając to skinieniem głowy.
- Tak też zrobię Tae. 
- No... jak będziesz chciał to przyjdź do mnie.- chłopak wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Teraz jedynie mogłem po cichu liczyć na to, że przyjdzie do mnie Mino i będę mógł wyjaśnić z nim sprawę mojego tragicznego wręcz wyglądu...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

23 maja 2017

Fatum~cz.3[Mino&Jinwoo]



- Możesz zwolnić? Widzisz, że idę o kulach. 
- Trzeba było myśleć i za mną nie biec. 
- Trzeba było mną nie manipulować żebym to zrobił... Zrobiłeś to specjalnie. 
- Taka moja rola.
- Jinwoo...- zatrzymałem się słysząc głos kolegi z grupy - Wszystko w porządku? 
- Tak, czemu pytasz?
- Wiesz... patrzę na ciebie odkąd wyszedłeś z uczelni... Mówisz cały czas do siebie...
- Do siebie?- zaśmiałem się zerkając na Mino - Przecież jest ze mną Mino.
- Kto?
- Mino, mój... em... kolega?
- Mhmm... wiesz, ja słyszałem, że porządnie spadłeś z tych schodów, ale... nie uderzyłeś się może w głowę?
- Słucham?
- Nikogo koło ciebie nie ma.- z kogo on chce zrobić głupka? Zmarszczyłem brwi widząc stojącego obok mnie Mino z ustami uformowanymi w triumfalny uśmiech.
- Ja...- uśmiechnąłem się lekko chcąc jakoś wybrnąć, ale chyba pogrążyłem się w jego oczach na tyle, że próba sprostowania jest raczej nieosiągalna - Może to ze zmęczenia...
- Może zadzwonić po Taehyuna?
- Nie, nie, spokojnie, nic mi nie będzie.- uśmiechnąłem się zerkając na Mino, który wyraźnie rozbawiony tą sytuacją dawał mi znać żebyśmy szli dalej - Pójdę już... spacer dobrze mi zrobi.- pomachałem koledze oddalając się na tyle iż miałem pewność, że nikt mnie nie zobaczy.
- Powiesz coś w końcu?
- Ja? Może ty mi wytłumaczysz tą sytuację?
- Mmm to może po kolei.- Mino zaśmiał się siadając na ławce. Niepewnie zająłem miejsce obok niego trzymając się jednak w dość bezpiecznej odległości - Słuchaj... wyrok padł na ciebie... tylko osoby, które za moment ma dotknąć śmierć mają zaszczyt mnie zobaczyć.
- Zaszczyt?- parsknąłem śmiechem starając się udawać, że nie usłyszałem wątku o śmierci - Nie ma na co patrzeć szczerze mówiąc...- burknąłem odwracając głowę. Więc miałem rację... czułem, że niedługo stąd odejdę... pytanie tylko dlaczego?
- Nie znałem twojej pyskatej strony.- zaśmiał się chłopak szturchając mnie ramieniem.
- Weź... nie dotykaj mnie.
- Spoooko... nie mam zamiaru cię jeszcze zabijać. Chętnie cię póki co postraszę.- wziąłem głęboki oddech zerkając na chłopaka.
- Udowodnij mi, że jesteś zwiastunem śmierci.
- Zwiastuny to masz w kinie Jinwoo.... ja jestem śmiercią.
- Udowodnij.- chłopak westchnął niechętnie wstając z ławki. Po dokładnym rozejrzeniu się po parku wyrok padł na skaczącego niewinnie po trawie ptaka - Skup się teraz.- Mino kucnął obok niego dotykając ostrożnie palcem jego małego łebka. Przełknąłem z trudem ślinę uważnie im się przyglądając. Ptak wykonał jeszcze dwa mniej żywe podskoki po czym upadł na trawę... tak po prostu. Otworzyłem szerzej oczy nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłem.
- Taki dowód wystarczy?- skinąłem jedynie głową nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa - Wiesz co? Bardziej zastanawia mnie to, że w ogóle się mnie nie boisz... przynajmniej takie sprawiasz wrażenie.- wziąłem kilka głębokich wdechów unosząc wzrok na siadającego ponownie obok mnie chłopaka.
- Nie jestem dzieckiem... nie przerażają mnie takie rzeczy.
- Kogo chcesz oszukać? Jeśli chcesz wiedzieć każdy za plecami obrabia ci tyłek nazywając cię dzieciakiem. 
- Wow... miło, że mi o tym wspominasz... 
- Ale wiesz co? Widząc mnie udowadniasz im właśnie, że nie mieli w sumie racji.
- Nie rozumiem.
- Odkąd pamiętam interesowałeś się rzeczami paranormalnymi i wierzyłeś, że po tej samej ziemi co ty chodzą duchy... miałeś rację.- skinąłem głową wzdychając.
- Tylko powiedz mi co z tego, skoro i tak zaraz umrę...- poczułem jak po policzku spływa mi łza - Dlaczego tak szybko?
- Aishh... weź że nie płacz... bądź facetem. 
- Chyba ta rozmowa nie ma sensu.- wstałem z ławki układając w dłoniach kule.
- Nie no, z jednej strony cię rozumiem.
- I co z tego?- spojrzałem na chłopaka pociągając nosem - Znajdziesz sobie nową ofiarę?
- Nie, ale...
- Daj mi spokój...- ruszyłem powoli w stronę uczelni. Ile bym dał żeby to wszystko było jedynie głupim snem, z którego się zaraz wybudzę? Chciałbym teraz wrócić do domu... zobaczyć się z rodzicami, bratem... spędzić też czas z Taehyunem. Nie wiem tak naprawdę ile mi zostało. Jestem dopiero na III-roku studiów, jestem taki młody. Czym zawiniłem, że już muszę iść do piachu? A Mino? Miał mi wszystko wyjaśnić, a skończyło się na tym, że wiem iż niedługo umrę, to wszystko.
Wróciłem do domu... stwierdziłem, że nie dam rady siedzieć na zajęciach i zadręczać się myślami. Lepiej zadręczać się tym wszystkim we własnym pokoju... Gdy przyszedłem zastałem rozwalonego na kanapie Taehyuna, który akurat dzisiaj jak na złość musiał mieć wolne.
- Już wróciłeś? Czemu nie dzwoniłeś? Przyjechałbym po ciebie.- westchnąłem jedynie zdejmując buta, po czym ruszyłem do swojego pokoju - Jinwoo...- trzasnąłem drzwiami rzucając się na łóżko. Dawno nie czułem się tak paskudnie, naprawdę - Hej, co się stało?- Tae usiadł na łóżku głaszcząc mnie po plecach - Jinwoo...
- Daj mi spokój.
- Dam... jak powiesz mi o co chodzi.
- I tak mi nie uwierzysz.- sięgnąłem po leżące na szafce chusteczki dmuchając nos.
- Chodzi o tego chłopaka?- skinąłem jedynie głową - Uspokój się, proszę cię... chcesz coś do picia?
- Wody.
- Okej.- chłopak zeskoczył z łóżka, po czym przyniósł mi pić. Po upiciu kilku łyków spojrzałem na przyjaciela bawiąc się nerwowo palcami.
- Był u mnie na uczelni.
- Czego chciał?
- Wziął mnie na spacer... Jest śmiercią... zabił na moich oczach ptaka. Poza tym jak szedłem z nim do parku, mój kolega z roku myślał, że mówię sam do siebie... nie widział go, rozumiesz? Mino mówi, że widzą go tylko osoby, które za chwilę umrą.... umieram Tae.
- Czekaj, Jinwoo... Co ty do cholery wygadujesz?- chłopak przyłożył dłoń do mojego czoła - Dobrze się czujesz?
- Świetnie...
- Po kolei... Mino to ten chłopak, tak?- skinąłem głową potwierdzając jego słowa - Przyszedł na twoją uczelnię i zabrał cię na spacer... Twój kolega z grupy myślał, że mówisz sam do siebie, bo go nie widział...
- Tak.
- Ponoć widzą go osoby, które za chwilę mają umrzeć.
- Dokładnie...
- Jinwoo.... może... kurcze... może jesteś przemęczony albo...- uniosłem jedynie wzrok zawieszając go na chłopaku. Ten od razu zamilkł.
- Nadal mi nie wierzysz.
- Naprawdę bardzo bym chciał, ale to brzmi abstrakcyjnie... 
- Wiem, ale ja nie kłamię... naprawdę nie kłamię.
- Wiem, znam cię...- Tae westchnął oblizując wargi - Mimo wszystko ciężko jest mi uwierzyć w coś takiego jak chodząca za człowiekiem śmierć czy... aishh nie wiem cholera. 
- Co byś zrobił jakbym umarł?- przyjaciel spojrzał na mnie wielkimi oczyma. Między nami zapadła cisza... przerywały ją nasze ciężkie oddechy i tykanie zegara wiszącego na ścianie mojego pokoju.
- Nie zadawaj takich pytań...
- Proszę, odpowiedz na nie.- Taehyun wziął głęboki oddech łapiąc mnie za rękę.
- Pewnie poszedłbym za tobą... nie potrafię funkcjonować bez ciebie jednego dnia. Wizja spędzenia reszty życia bez najlepszego przyjaciela jest dla mnie koszmarna. Poza tym obwiniałbym się, że wiedziałem o wszystkim i nic z tym nie zrobiłem...- uśmiechnąłem się lekko wzmacniając uścisk.
- A co jeśli to nasza ostatnia rozmowa?
- Przestań tak mówić... póki jesteś ze mną, nic ci się nie stanie.
- Obiecujesz?
- Przysięgam ci to.- westchnąłem przysuwając się bliżej przyjaciela.
- Mam ochotę się dzisiaj napić. 
- To nie rozwiąże twoich problemów Jinwoo.
- Tak, wiem... ale chcę zapomnieć chociaż na chwilę.
- No dobrze... zaraz skoczę po coś do sklepu.
- Nie, coś ty... sam to zrobię.
- Chyba oszalałeś... nie wypuszczę cię samego.
- Czyli trochę mi wierzysz.
- Uwierzę we wszystko co mi powiesz matołku.- Tae uśmiechnął się schodząc z łóżka. Jak dobrze, że mam go przy sobie. Chyba bym oszalał gdybym był samotny - Leż z tą kostką. Wezmę klucze i cię pozamykam także się stąd nie ruszaj.
- Okej.- uśmiechnąłem się kładąc się wygodnie na łóżku. Znów zaczęło padać... przez uchylone okno dało się słyszeć bijące o parapet krople deszczu. Chłodne, rześkie powietrze przedzierało się przez moje myśli sprawiając, że czułem się coraz spokojniejszy i znów zaczynałem myśleć trzeźwo. Wtedy też usłyszałem krzątanie się po salonie - Jeszcze nie wyszedłeś?!
- Tae jest na dole! Rozmawia z jakimś chłopakiem!- poderwałem się na równe nogi stając tym samym na uszkodzonej kostce. Zagryzłem wargi tłumiąc krzyk wywołany potwornym bólem, po czym kuśtykając ruszyłem do salonu.
- Co ty tu robisz?- po pokoju krzątał się Mino. Oglądał dokładnie każdą książkę, zdjęcia, na których jestem razem z Taehyunem... czepiał się dosłownie wszystkiego - Hej...
- Więc alkohol jest rozwiązaniem twoich problemów, tak?
- Jak się tu dostałeś?
- No nie żartuj... w przeciwieństwie do ludzi jestem w stanie robić wszystko.- westchnąłem siadając na kanapie, po czym zacząłem ostrożnie masować kostkę - Bardzo cię boli?
- A jak myślisz... tak mnie wystraszyłeś, że znowu ją naruszyłem...- Mino westchnął kucając przede mną.
- Pokaż ją.
- Nie dotykaj...
- Spokojnie, zaufaj mi.
- Tobie? Raczej nie mam ku temu powodów.
- Jinwoo... mogę sprawić, że będziesz cierpiał jeszcze bardziej albo zlitować się i uśmierzyć ból... co wybierasz?- patrzyłem dłuższą chwilę na chłopaka, jednak ból był tak ogromny, że nie miałem innego wyjścia. Wyciągnąłem nogę w kierunku Mino uważnie przyglądając się temu co robi. Ten jedynie uniósł rękę nad moją kostką zamykając oczy. Po chwili ból zniknął... dosłownie, jak ręką odjął.
- Jak ty to...
- Wystarczy "dziękuję".
- Dziękuję.- spojrzeliśmy sobie w oczy jednak ten świr jest tak przystojny, że potwornie mnie to zawstydziło i po chwili wbiłem wzrok w nogi ignorując chłopaka - Em... to... dowiem się po co tu przyszedłeś?
- Przyszedłem zobaczyć jak się poniżasz i upijasz.
- Co?- Mino zaśmiał się wstając.
- Jesteś uroczy będąc pod wpływem alkoholu... szkoda byłoby to przegapić. I tak nie mam nic lepszego do roboty. 
- Jak możesz mnie tak śledzić? Do łazienki też za mną chodzisz? 
- W życiu.- prychnął rozsiadając się w fotelu - Nie kręci mnie oglądanie nagich chłopaczków.- spuściłem wzrok znów czując się nieco upokorzonym - Znaczy nie mam nic do tego, ale...
- Wystarczy.- westchnąłem idąc do kuchni. Po nalaniu sobie wody upiłem kilka łyków zastanawiając się nad tym jak ogromny błąd w życiu popełniłem wybierając nieświadomie ścieżkę prowadzącą mnie do homoseksualizmu. Widzę, że wiąże się to z ciągłymi drwinami i upokorzeniem.
- Daj spokój, chyba nie jesteś na mnie zły...
- Nie jestem dzieckiem żeby obrażać się o takie rzeczy...
- Ale?
- Ale mógłbyś pomyśleć zanim coś powiesz.- Mino westchnął stając obok mnie.
- Przepraszam no... nie chciałem.
- Znasz mnie... nie potrafię się gniewać.
- No tak... ale mimo wszystko mogłem się zamknąć.- spojrzałem na chłopaka lekko się uśmiechając.
- Mino...
- Hm?
- Na kiedy wyznaczyłeś datę mojej śmierci?- chłopak odwrócił nerwowo wzrok.
- Nie wyznaczam określonych terminów... zabijam kiedy chcę.
- Śmierć jest bolesna?
- Jinwoo...- podskoczyłem słysząc za sobą zaniepokojony głos Taehyuna.
- O... już wróciłeś. 
- Wszystko w porządku?
- Tak... tak, czemu pytasz?
- Z kim ty rozmawiasz?- przełknąłem z trudem ślinę zerkając na Mino, który gwiżdżąc wyszedł do salonu kładąc się na kanapie.
- Nie widzisz go...
- Boże, o czym ty mówisz? Naprawdę zaczynam się o ciebie martwić...- przetarłem twarz rękoma, po czym sięgnąłem po butelkę soju upijając kilka łyków.
- Tae, ja nie zwariowałem...
- Naprawdę zaczynam w to wątpić.- sięgnąłem po kule podchodząc bliżej Mino.
- Błagam, udowodnij mu.... wychodzę przez ciebie na głupka.
- Niech ci będzie... co mam zrobić?- spojrzałem na przyjaciela, który patrzył na mnie jak na skończonego idiotę, którego należałoby zamknąć w ośrodku dla czubków.
- Kwiatek... zrzuć tą doniczkę z kwiatkiem. 
- Okej.- Mino zeskoczył z kanapy trącając kwiatka o ziemię, który roztrzaskał się z potwornym hukiem. Uniosłem wzrok na przerażonego Taehyuna... musi mi teraz uwierzyć.
- Tae...
- Jak... Jinwoo, do cholery, co to ma być?!
- Wierzysz mi?
- To jest niemożliwe.- chłopak sięgnął po butelkę soju.
- Zostaw, nie możesz pić alkoholu. 
- Teraz mam w dupie te zakazy.
- Tae, proszę cię.- wiem, że jest w szoku, ale alkohol mu w tym nie pomoże... jedyne co może zrobić, to potwornie mu zaszkodzić - Mino...
- Nie no, rozczulam się patrząc na was.- Mino wystawił przed siebie rękę uginając dwa palce. Butelka znajdująca się w ręku Taehyuna wylądowała na ziemi.
- Jinwoo!
- Błagam cię, nie krzycz na mnie... 
- To wyjaśnij mi, co to wszystko ma znaczyć!- podszedłem do chłopaka mocno się w niego wtulając.
- Przysięgałem ci, że nie kłamię... nie krzycz.- czułem jak z Taehyuna schodzi powietrze. Po chwili przytulił mnie biorąc głęboki oddech - Boję się.
- Teraz mogę powiedzieć ci dokładnie to samo...- poczułem ogarniający mnie chłód. Oznaczało to tylko jedno... Mino stanął obok nas chrząkając.
- Nie przeszkadzam wam?
- Przeszkadzasz.- szepnąłem chowając twarz w ciele przyjaciela.
- Hmm... tyle się znacie, tyle razem przeszliście... ja się dziwię, że wy jeszcze nie jesteście razem.
- Przestań.
- Czego on chce?- westchnąłem odrywając się od chłopaka. Czułem, że muszę usiąść... boląca kostka dawała wyraźnie o sobie znać.
- Nic ważnego...
- Powiedz mu prawdę Jinwoo... czujesz coś do niego, prawda? 
- Nie, przestań już. 
- Ale przespałbyś się z nim, co?
- Przestań do cholery! Przestań się w końcu ze mnie nabijać!- Tae stał jak wryty. Sięgnąłem po butelkę soju dopijając alkohol do końca. Jest mi naprawdę przykro gdy Mino rzuca tymi wszystkimi tekstami. Owszem, Tae mi się podoba, ale jest moim najlepszym przyjacielem i w życiu nie zrobiłbym nic, co mogłoby zaszkodzić naszej relacji.
- Jinwoo...
- Przepraszam... muszę się położyć.- szepnąłem zeskakując z krzesła.
- Czym ten dupek cię uraził?
- Ja ci dam dupka szczylu...- syknął Mino, jednak postanowiłem zignorować jego wstawkę.
- Wiesz... nie sądziłem, że bycie homoseksualistą jest tak bolesne...- szepnąłem wymuszając uśmiech, po czym ruszyłem w stronę pokoju.
- Jinwoo...- chłopak westchnął rozglądając się po kuchni -Ty chory sukinsynu... jeszcze jedna nieodpowiednia odzywka w kierunku Jinwoo to pożałujesz.- wszedłem do pokoju zamykając za sobą drzwi. Wierzyłem w zjawiska paranormalne... w duchy... zawsze chciałem przeżyć coś takiego. Na co mi to było...
- Wybacz mi... naprawdę nie chciałem.
- Za często się powtarzasz.- położyłem się na łóżku obok Mino sięgając po telefon.
- Już mnie trochę poznałeś... nie mam wyczucia, no...
- Za grosz.- westchnąłem unosząc wzrok na chłopaka - Jest mi naprawdę przykro, że tak mi dogryzasz. Już wolałbym żebyś mnie zabił niż się non stop ze mnie naśmiewał.
- Nie sądziłem, że boli cię to tak bardzo...
- Żartujesz, prawda? 
- Jest mi głupio... przepraszam.- odłożyłem telefon kładąc się na boku. Cały czas wpatrywałem się w wyjątkowo spokojne oczy śmierci.
- Może to ty masz jakiś problem ze sobą i dlatego nabijasz się z innych?
- Zaraz... sugerujesz mi, że jestem gejem?- wzruszyłem ramionami wzdychając.
- Co za różnica tak naprawdę.... W zasadzie jak to z tobą jest? Od zawsze taki byłeś?
- W sensie?
- Zostałeś stworzony jako śmierć? Jak to wygląda?
- Nigdy nie byłem człowiekiem jeśli o to ci chodzi. Nie wiem co to znaczy kochać, lubić... sam widzisz, że momentami nie potrafię się zachować.- Mino westchnął wygodniej się układając - Umiem jedynie nienawidzić... to chyba nie jest dobra cecha.
- Zdecydowanie.- usiadłem nieco wyżej wbijając wzrok w szafę stojącą naprzeciwko łóżka - To co robisz to przymus z czyjejś strony? Ktoś tobą dyryguje?
- Nie... dzień w dzień przychodzi taki moment, w którym czuję potrzebę uśmiercenia kogoś... to jest po prostu silniejsze ode mnie. 
- Czemu w takim razie się mną bawisz i jeszcze mnie nie zabiłeś?
- Szczerze?
- Tylko szczerze.
- Nie potrafię... choćbym nie wiem jak chciał.- poczułem jak moje serce przyspiesza. Wziąłem głęboki oddech zerkając niepewnie na chłopaka.
- Może zawrzemy układ?- ten uniósł na mnie wzrok okazując tym samym zainteresowanie.
- Jaki układ?
- Ja... ja nauczę cię kochać, a ty dasz mi kilka lat życia więcej.
- Hm... ale jeśli ci się to nie uda, zabijam cię od razu.
- Ale... ale mówiłeś, że nie potrafisz...
- Żartuję.- Mino uśmiechnął się wstając z łóżka - Warto spróbować.- po tych słowach wyparował... dosłownie. Stał na środku pokoju, a w przeciągu sekundy nie został po nim najmniejszy ślad... jak on to robi?

*

- Cześć aniołku.- uśmiechnąłem się wchodząc do kuchni, w której uśmiechnięty Taehyun zbierał się do pracy. 
- Hej.
- Jak spałeś?
- Wyjątkowo dobrze.- dokuśtykałem do krzesła, po czym usiadłem na nim sięgając po kawę przyjaciela - Lecisz do pracy?
- Tak... obiecaj mi, że będziesz na siebie uważał.
- Obiecuję. 
- Postaram się odebrać cię z zajęć.
- Mmm nie musisz... nie idę dzisiaj na uczelnię.
- Ty? Jak to?- uśmiechnąłem się dojadając jego kanapkę.
- Jestem umówiony z Mino... mam nauczyć go kochać.- Taehyun zmarszczył brwi podchodząc bliżej mnie.
- Co takiego?
- Taki zawarliśmy układ.
- Dobra... nie chcę w to ingerować, tylko obiecaj mi, że będziesz ostrożny.
- Przysięgam no.- przyjaciel posłał mi uśmiech idąc do drzwi.
- Do zobaczenia wieczorem!
- Miłego dnia!- nie wiem czy dobrze zrobiłem umawiając się z Mino... z resztą... ten i tak nie odstępuje mnie na krok więc co za różnica. Po śniadaniu oraz prysznicu pojechałem do niewielkiego, miejskiego parku. Był ranek więc miejsce to było całkowicie puste. W pewnym momencie usłyszałem trzask gałęzi. Już po chwili pod moimi nogami leżała sporych rozmiarów kłoda - Mino...- syknąłem widząc wychodzącego zza drzew chłopaka - Dlaczego mi to robisz?
- Przepraszam no... po co właściwie przyszliśmy tutaj?
- Najwidoczniej po to żebym o mały włos nie oberwał gałęzią.- Mino zaśmiał się podążając za mną. Usiadłem na skropionej lekką rosą trawie, po czym wziąłem głęboki oddech wbijając wzrok w skaczące po drzewach ptaki - Siadaj.
- Tu chcesz mnie nauczyć kochać?- wskazałem na niewinne zwierzaki uśmiechając się.
- Popatrz jakie są piękne.
- Zwykłe ptactwo.- westchnąłem zerkając na chłopaka.
- Zamknij oczy i wsłuchaj się w ich śpiew.- długo to trwało, jednak po kilku namowom zrobił to, o co go prosiłem - Słuchaj jak cieszą się życiem... potrafią znaleźć szczęście w najprostszych dla nich czynnościach.- szepnąłem widząc na twarzy chłopaka lekki uśmiech - Nie uważasz, że byłoby bez nich smutno? 
- Być może.- mruknął zerkając na mnie - Dziwnie się czuję, wiesz?... Ale z drugiej strony jakoś tak lekko.
- Wystarczy otworzyć to, co masz tutaj.- odpowiedziałem dotykając niepewnie jego klatki piersiowej - Wtedy codziennie będziesz czuł się lepiej i lżej. 

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


21 maja 2017

Fatum~cz.2[Mino&Jinwoo]



                   Taehyun zawiózł mnie na uczelnię, po czym usiadł przed salą czekając aż skończę pisać kolokwium. Mówiłem, że momentami jego nadopiekuńczość nie zna granic, aczkolwiek w tym wypadku jest dobra, bo naprawdę się bałem. Wiem, że to pewnie głupi zbieg okoliczności, ale mimo wszystko nieco zaniepokoiłem się tym wszystkim.
- Jak tam? Wszystko napisałeś?- po wyjściu z sali ujrzałem od razu uśmiechniętą twarz przyjaciela. Skinąłem jedynie głową biorąc głęboki oddech - Nie martw się... na pewno dostaniesz znowu piątkę.
- Wszystko jedno...
- Aishh dzieciaku.- chłopak objął mnie ramieniem, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia - Zabiorę cię na dobry obiad żebyś trochę odreagował. 
- Nie chcę żebyś wydawał na mnie pieniądze.
- Dajże spokój... pracuję to możemy sobie pozwolić.- no tak... Tae studiuje zaocznie, a na tygodniu chodzi do pracy. Podziwiam go... ja ledwo daję radę z samymi studiami.
- W takim razie ja stawiam ci dzisiaj całą noc soki.- uśmiechnąłem się zerkając na przyjaciela.
- Mmm... ta operacja wszystko mi popsuła.
- Od razu popsuła... całe szczęście, że nie możesz pić. 
- Przynajmniej ma kto odwozić twoje poimprezowe zwłoki, co?
- Wiesz, że nie to miałem na myśli głąbie. 
- Wiem, wiem...- chłopak otworzył mi drzwi do samochodu uśmiechając się - To co na co masz ochotę? Pamiętaj, że jesteś po kolosie i musisz zjeść coś porządnego.
- Hmmm.... to może w takim razie pojedziemy na gogigui? 
- Oooo tak... jestem jak najbardziej za.- po około dwudziestu minutach dojechaliśmy do naszej ulubionej knajpki serwującej najlepszego koreańskiego grilla w mieście. Tradycyjnie jednak panująca w Gyeongsan pogoda nie pozwoliła nam zjeść na dworze. Po wejściu do środka zastaliśmy jednak pustkę, co bardzo nas ucieszyło. Nie lubimy jeść w tłumie ludzi. Każdy zagląda każdemu w talerz i nie idzie nawet spokojnie porozmawiać - Usiądź, ja zamówię.- skinąłem głową zajmując stolik znajdujący się najbliżej okna wybiegającego na główną ulicę. Deszcz, zachmurzone niebo, puste ulice, lekka mgła... to to, co lubię najbardziej. Po chwili dołączył do mnie Taehyun wręczając mi piwo - Zaczynamy before Jinwoo.- uśmiechnąłem się upijając łyk alkoholu - A teraz słucham.
- Hm?
- Co cię gryzie?
- Mnie? Nic.
- Znam cię na wylot... opowiadaj.- westchnąłem wyglądając przez okno.
- Ale nie śmiej się.
- Nie mamy po dziesięć lat.
- No tak...- jest mi trochę głupio. Nie chcę opowiadać mu o swoich przypuszczeniach... to chyba za wcześnie - Bo... wtedy na tym przejściu widziałem chłopaka... Gapił się na mnie z takim wiesz... kamiennym wyrazem twarzy. Trochę to było przerażające.- westchnąłem spoglądając na przyjaciela - A wczoraj... zanim poleciała na mnie szyba widziałem go w autobusie, który zajechał na przystanek. Też patrzył się na wszystko z takim dziwnym spokojem.
- I co? Myślisz, że jest w to zamieszany?- chłopak zaśmiał się upijając colę.
- Wiedziałem, że nie weźmiesz tego na poważnie.
- Nie no Jinwoo... to musi być zwykły zbieg okoliczności. Wiem, że drzemie w tobie dusza dziennikarza i to jeszcze takiego, który lubuje się w paranormalnych zjawiskach, ale... nie przesadzasz troszkę?
- No tak... teraz powiedz, że jestem dziecinny... 
- Bo jesteś... ale za to między innymi cię kocham.- Taehyun zaśmiał się czochrając mi włosy - Zobaczysz, że wszystko już będzie dobrze... musiałeś mieć po prostu chwilowego pecha. 
- Obyś miał rację.- westchnąłem obserwując to jak Tae rozkłada mięso na grillu.
- Wiesz... jeśli nie daje ci to spokoju, zapytaj tego kolesia czy nie jest jakimś widmem...o! Albo jakimś omenem. 
- Zabawne, naprawdę.- prychnąłem dopijając piwo do końca. Tae otworzył szerzej oczy uważnie mi się przyglądając.
- Chcesz... chcesz jeszcze jedno?
- Tak.- burknąłem wstając od stołu.
- A ty dokąd?
- Muszę siku.- chyba jednak przesadziłem z tym piciem alkoholu na raz... no nic. Zrobię siusiu i wszystko będzie dobrze. Gdy się załatwiłem stanąłem przed lustrem myjąc ręce. Lekko śnięty przyglądałem się uważnie swojej osobie - Dorośnij Jinwoo...- szepnąłem wzdychając. Wtedy też drzwi jednej z kabin otworzyły się. Gdy zobaczyłem wychodzącą z niej osobę automatycznie otrzeźwiałem - Ty...- chłopak o kamiennym wyrazie twarzy spojrzał na mnie mierząc mnie wzrokiem. Gdy jego wzrok natknął się na mój, usta nieznajomego przybrały wyraz lekkiego uśmiechu - Ja... już cię widziałem...
- Gdzie?- o matko... jaki niski, przerażający głos. Wziąłem głęboki oddech zakręcając wodę.
- Wtedy na przejściu i na przystanku, siedziałeś w autobusie.
- Wiesz... to małe miasto... nie rób z tego sensacji.
- Tu nie chodzi o żadną sensację...- chłopak podszedł bliżej mnie sprawiając, że moje ciało obiegł potworny chłód - O mały włos nie zginąłem na twoich oczach... w ogóle nie zareagowałeś.- nieznajomy nachylił się do mojego ucha cicho chichocząc.
- Nie jestem od pomagania Jinwoo.- otworzyłem szeroko oczy spoglądając pospiesznie na tego szaleńca.
- Skąd znasz moje imię? 
- Znam całe twoje życie dzieciaku... imię jest przy tym niczym.- moje serce biło tak mocno, jak nigdy dotąd.
- Czego ty ode mnie chcesz?- chłopak uśmiechnął się cwaniacko kierując się w stronę drzwi.
- Niedługo sam się przekonasz.- gdy opuścił łazienkę poczułem ponownie ciepło. Dziwny chłód odszedł razem z nim... kim on jest? Z resztą... kim by nie był widzę, że muszę omijać go szerokim łukiem. Wybiegłem ponownie do przyjaciela, który kończył grillować nasz obiad.
- Gdzie tyle byłeś?
- Nie uwierzysz kogo spotkałem.- ten spojrzał na mnie pytająco - Tego chłopaka, o którym ci dzisiaj mówiłem.
- Żartujesz.
- Chciałbym... zna moje imię, a jak zapytałem czego ode mnie chce, powiedział, że niedługo sam się przekonam.
- Uuu musi cię od dłuższego czasu obserwować... pewnie cię podrywa.- poczułem jak moja twarz płonie rumieńcem, a po plecach spływają strużki potu. Odkąd poszedłem do liceum wiedziałem, że podobają mi się chłopcy... zapomniałem tylko powiedzieć o tym Tae... - Jinwoo....
- Znowu nie bierzesz tego na poważnie...- szepnąłem wbijając wzrok w stół, po czym pospiesznie zająłem się jedzeniem.
- Jinwoo...
- Jedz, bo wystygnie... 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?- przełknąłem z trudem kawałek mięsa popijając go kolejnym piwem - Wstydzisz się mnie?
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale to bardzo istotne...- sięgnąłem po kurtkę i torbę po czym wstałem gwałtownie od stołu. W tym samym jednak czasie Taehyun złapał mnie za nadgarstek - Przepraszam... nie powinienem na ciebie naciskać. Powiesz mi jak będziesz gotowy.
- Od sześciu lat nie byłem gotowy żeby się do tego przyznać... poza tym i tak już wszystko wiesz.- szarpnąłem ręką, po czym wybiegłem na dwór narzucając na siebie skórzaną kurtkę. Nie sądziłem, że to miłe popołudnie zamieni się w koszmar. Szczerze mówiąc nigdy nie chciałem się do tego przyznawać... myślałem, że z czasem to minie, że poznam jakąś dziewczynę, zakocham się. Nie potrafię... Najgorsze jest też to, że nie umiem tego ukrywać. Jeśli ktoś powie przy mnie coś o homoseksualizmie, od razu robi mi się gorąco i zalewa mnie pot. Głupio mi też, że zostawiłem samego Tae, ale czułbym się teraz bardzo niezręcznie przebywając z nim. Pogoda była paskudna... padało i wiało więc nawet nie miałem możliwości powłóczyć się po mieście. Od razu wsiadłem w autobus jadąc do domu. Kurcze... Taehyun musi być na mnie wściekły i bardzo mną rozczarowany. Jesteśmy jak bracia, a ja ukrywałem przed nim taką informację... co ze mnie za przyjaciel. Dzień w dzień walczyłem z samym sobą, nie mogąc przyznać się do tego, że bardziej pociągają mnie faceci... Przyznanie się do tego Tae byłoby samobójstwem.
Gdy wbiegłem na klatkę schodową odetchnąłem zdejmując z siebie przemoczoną kurtkę. Nienawidzę zdejmować z siebie przemoczonych ubrań, a niestety mieszkając w Gyeongsan mam to na co dzień. Gdy wszedłem na półpiętro usłyszałem czyjś ciężki oddech. Po ostatnich wydarzeniach miałem w głowie tylko jedną osobę. Automatycznie poczułem jak dostaję ciarek.
- Tae?- cisza. Zacisnąłem dłonie w pięści idąc na górę. Wtedy ktoś w mgnieniu oka... dosłownie jak zjawa przemknął przez schody. Poczułem się manipulowany - Hej!- zacząłem zbiegać ze schodów w potwornie szybkim tempie - Wróć tutaj!- chwila nieuwagi i zeskakując ze schodów poślizgnąłem się na kałuży leżącej przy wyjściowych drzwiach. Usłyszałem jedynie trzask w kostce, któremu po chwili zaczął towarzyszyć potworny ból. Wrzasnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Mam już tego wszystkiego dość. Jestem pewien, że to chłopak, którego poznałem w restauracji. Tae ma rację, śledzi mnie. Pytanie tylko dlaczego. Co ja mu zrobiłem? - Co ja mam zrobić?- szepnąłem pociągając nosem. Nie byłem w stanie wstać o własnych siłach. Nie mogłem też liczyć na niczyją pomoc, gdyż w klatce znajdowało się jedynie nasze mieszkanie i boczne wejście do sklepu spożywczego, o którym wcześniej wspominałem - Nie bądź dzieckiem...- chwyciłem poręczy kuśtykając do wyjścia. Po otwarciu drzwi nie widziałem jednak nikogo... pusta, pokryta przez deszcz boczna ulica - Jak to boli.- syknąłem kuśtykając z trudem do mieszkania.

*

- Jinwoo, jesteś w domu?!- westchnąłem otwierając niechętnie oczy. Po tym jak dotarłem do mieszkania położyłem się do łóżka zasypiając - Jinwoo... 
- Jestem...- Taehyun westchnął wchodząc do mojego pokoju.
- Spał.... położyłeś się w mokrych ubraniach? Zwariowałeś?
- Tak.
- Jinwoo, myślałem nad tym...
- Pójdziesz po panią Choi?- przyjaciel spojrzał na mnie pytająco. Pani Choi jest naszą sąsiadką mieszkającą w bloku naprzeciwko naszego. Jest lekarzem.... chciałem żeby zawinęła mi w coś tą nieszczęsną kostkę. 
- Źle się czujesz? Coś cię boli?
- Taehyun...- usiadłem rozklejając się - Ten chłopak tu był, rozumiesz? Jak zacząłem za nim biec to spadłem ze schodów i zwichnąłem kostkę. Mówię ci, że z nim jest coś nie tak...
- Uspokój się.- chłopak wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po głowie - Nie płacz no... nie pozwolę żeby coś ci się przez niego stało. 
- I tak mi przecież nie wierzysz. 
- Wierzę... przebierz się, za chwilę o tym porozmawiamy.
- Ale dokąd ty...
- Miałem iść po lekarza, pamiętasz?
- A tak...- skinąłem głową przebierając się w ubrania, które chłopak zostawił na moim łóżku. Po wizycie pani Choi okazało się, że kostka jest poważniej uszkodzona niż mi się z początku wydawało. Została ona jedynie unieruchomiona, a ja zostałem nafaszerowany lekami przeciwbólowymi... wizyta w szpitalu i tak ma być koniecznością. 
- Zrobiłem nam kawę... chcesz pogadać?- skinąłem głową odkładając laptopa. Tae wręczył mi kubek siadając wygodnie obok mnie - Bardzo cię boli?
- Nie... leki zaczęły działać.- chłopak objął mnie biorąc głęboki oddech - Przepraszam.
- Za co?
- Za to, że nie powiedziałem ci prawdy... To wydaje się być błahostką, ale sam nie mogłem się z tym pogodzić i tego zaakceptować... po prostu było.. w zasadzie nadal jest mi wstyd... zwłaszcza przed tobą.
- Jinwoo, oszalałeś... dlaczego jest ci wstyd? 
- Przypomnij sobie ile razy biegałeś przede mną nago... ile razy wchodziłem ci do łazienki... jakbyś wiedział, że jestem gejem...
- Nadal bym to robił... jesteśmy jak bracia durniu... bracia się siebie nie wstydzą i nie mają przed sobą tajemnic, zapamiętaj to w końcu.- skinąłem głową upijając łyk kawy.
- Dziękuję... nie wiem co bym bez ciebie zrobił.- chłopak uśmiechnął się cmokając mnie w głowę.
- Opowiedz mi lepiej o swoich podejrzeniach co do tego dupka... 
- Nie, nie ma o czym mówić.
- Jinwoo...- westchnąłem odkładając na parapet kubek z kawą.
- Miałeś rację mówiąc, że może być jakimś omenem... Zjawia się zawsze tam gdzie coś może mi się stać. Dzisiaj rozmawiając z nim w łazience czułem ogarniający mnie chłód... Dopiero jak wyszedł temperatura wróciła do normy. A teraz jak stał na tej klatce... skąd niby wiedział gdzie mieszkam? Jak go tylko zobaczyłem zbiegł po tych schodach w takim tempie... Tae... w życiu nie widziałem takiej prędkości, rozumiesz?
- Rozumiem, ale jakoś nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że jest on nie wiem... czymś nadprzyrodzonym... To jest po prostu niemożliwe. 
- Tae, nie rozumiesz... Jeśli to omen, to ja na pewno niedługo umrę.- między nami zapadła cisza. Chłopak odstawił kubek ostrożnie mnie na sobie sadzając, po czym wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po ramieniu.
- Nie umrzesz, co ty w ogóle opowiadasz? Wiem, że się boisz, ale zrozum, że to zwykłe zbiegi okoliczności albo ten dupek chce sobie po prostu zadrwić. Niedługo mu się na pewno znudzi. 
- Taehyun.... chcę od dzisiaj spać z tobą. Nic ci nie zrobię, przysięgam.- chłopak zaśmiał się odgarniając mi włosy z czoła - Będę też zrzucał się z tobą na paliwo, ale nie chcę już jeździć na uczelnię autobusem... boję się. 
- Nie ma problemu. 

*

                     Kolejne dwa dni minęły w absolutnym spokoju. Może dlatego, że nie wychodziłem w ogóle z domu. Cały weekend przegniłem z Taehyunem na kanapie przed telewizorem. W poniedziałek z samego rana zostałem odwieziony pod same drzwi uczelni. Po raz kolejny Tae zaangażował się w to wszystko za bardzo, ale przy nim przynajmniej mam pewność, że nic mi się nie stanie. Stałem właśnie przy automacie ze słodyczami czyhając na swojego ulubionego batona. Wtedy jednak usłyszałem za sobą niski, męski głos... zmroziło mnie.
- Jak kostka?- odwróciłem się leniwie unosząc z trudem wzrok na nieznajomego. 
- Boli...
- Głupi dzieciak... po co wtedy za mną biegłeś?
- Po co przyszedłeś pod moje mieszkanie?- chłopak uśmiechnął się mierząc mnie wzrokiem - Przerażasz mnie... nie patrz się tak.
- Muszę ci powiedzieć, że jesteś strasznie uroczy. Nie mam zwyczaju litowania się nad swoimi ofiarami... możesz poczuć się wyjątkowy, ale nie na dłuższą metę.- otworzyłem szeroko oczy wbijając je w przepełnione nienawiścią oczy chłopaka.
- Ofiarami? 
- Widzisz tą dłoń?- zapytał unosząc do góry na oko zwyczajnie wyglądającą rękę. Skinąłem jedynie głową - Wystarczy, że dotknąłbym cię palcem i już byś nie żył.
- Bzdury. 
- Pewny jesteś?- chłopak uniósł palec celując nim we mnie. Zacisnąłem powieki czując coraz bliżej ciężki oddech tego świra - Bu.- zadrżałem otwierając oczy.
- Przestań, to nie jest śmieszne.- chłopak uśmiechnął się nie odrywając ode mnie wzroku.
- Proponuję prosty układ.
- Układ?
- Wchodzisz w to czy nie?- wziąłem głęboki oddech przytakując.
- Dobrze, mów.
- Zrywasz się z zajęć i idziemy na spacer.
- Słucham?
- Wiem, że jesteś gejem, ale nie, nie podrywam cię.... Proponuję jedynie spacer żeby wyjaśnić sobie parę spraw.- zmarszczyłem brwi czując się nieco urażonym. Przecież nie jestem brzydki no...
- A... to my mamy jakieś wspólne sprawy?
- Więcej niż by ci się wydawało.- wyjąłem niepewnie batona z automatu zerkając ponownie na chłopaka.
- No dobrze... niech ci będzie. 
- Mino.
- Hm?
- Jestem Mino... ręki ci nie podam z wiadomych przyczyn.- przytaknąłem idąc o kuli za chłopakiem... dziwna sytuacja. Mam tylko nadzieję, że wybrnę z niej w całości.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

19 maja 2017

Fatum~cz.1[Mino&Jinwoo]





- Jinwoo, czekaj!- zatrzymałem się słysząc głos kolegi.
- Tak?
- Pożyczysz mi do jutra zeszyt do logiki? Muszę skserować notatki do kolosa.
- Jasne.- uśmiechnąłem się szukając pospiesznie w torbie danego zeszytu.
- Spieszysz się gdzieś?
- Taaak... wiesz, mam jechać ze współlokatorem na badania. 
- A co się stało?
- Trzy miesiące temu miał operację i chciał żebym pojechał z nim na badania kontrolne.- uśmiechnąłem się wręczając chłopakowi zeszyt - Proszę. 
- Ratujesz mi tyłek.- zaśmiałem się zarzucając torbę na ramię.
- Masz tu absolutnie wszystko więc masz dostać pięć. 
- Nie widzę nawet innej opcji. Dzięki... w piątek na imprezie stawiam ci piwo.
- Super.- uśmiechnąłem się schodząc schodek niżej - Lecę, bo się spóźnię. Do jutra!- krzyknąłem biegnąc w stronę wyjścia. Wprawdzie Taehyun po całej tej operacji czuje się świetnie, jednak mimo to jego lekarz prowadzący kazał mu co jakiś czas przyjeżdżać na kontrolę. Cóż... w końcu nie codziennie ma się przeszczepianą wątrobę... lepiej sprawdzić czy nic tam się nie dzieje. No dobrze, przechodząc do konkretów. Jak już wiecie, mam na imię Jinwoo. Od trzech lat mieszkam w Gyeongsan gdzie studiuję dziennikarstwo. Czemu wybrałem akurat takie miasto? Hmm... bo jestem osobą dziwną? Wierzącą, że w tak małych, wiecznie deszczowych i pochmurnych miastach dzieją się rzeczy nadprzyrodzone? Wiem, że to głupie, ale odkąd pamiętam, zawsze ciągnęło mnie do cichych, odludnych miejsc, gdzie nie ma masy ludzi, gdzie panuje spokój i cisza. Wraz z moim najlepszym przyjacielem Taehyunem doszliśmy do porozumienia, że wybierzemy to właśnie miasto na dalszą edukację. On z początku chciał iść do Seoulu, ale moim zdaniem stolica Korei jest już nieco przereklamowana. Wszyscy nasi znajomi z liceum poszli właśnie tam. Nie rozumiem w czym stolica jest lepsza od innych miast. Wszystkie powinny bać tak samo ważne. No nic... wiodę w sumie spokojne i nieco nudne życie. W Gyeongsan nie ma w zasadzie zbyt wiele atrakcji. Wiadomo, że mamy tu kluby, kawiarnie, kina, ale nie jest to wszystko robione na tak masową skalę jak chociażby w Seoulu czy Busan. Z drugiej strony jakby nie patrzeć w zupełności nam to wystarczy.
Dobiegając do przejścia usłyszałem dźwięk telefonu. Czułem, że Tae zdenerwuje się moim spóźnieniem. Nie mam tego w zwyczaju, ale sami wiecie jaka była dzisiaj sytuacja. Mam nadzieję, że mój przyjaciel nie będzie długo zły.
- Taeś, przepraszam, już lecę na autobus.
- Dopiero? Wiesz, która jest godzina?
- Wiem, no wiem... wykładowca przedłużył nam wykład, a potem zatrzymał mnie kol...- usłyszałem przerażający pisk opon. Dźwięk był tak potworny, że upuściłem z rąk telefon zatykając sobie uszy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że hamujący tak gwałtownie samochód zatrzymał się przeze mnie... ale ze mnie nieodpowiedzialny dzieciak. Byłem w szoku... Upadłem na kolana głęboko oddychając. Niecały metr i bym nie żył...
- Co ty dzieciaku wyprawiasz?!- uniosłem głowę chcąc spojrzeć na wściekłego kierowcę jednak wtedy ujrzałem stojącego po drugiej stronie przejścia chłopaka... w zasadzie to faceta. Był niezwykle męski i przyglądał mi się z ogromnym spokojem. Nawet nie drgnął... aishhh, przecież mogłem zginąć! Co za znieczulica!
- Ja... bardzo... bardzo pana przepraszam.- wstałem z trudem łapiąc w drżącą dłoń pobity telefon.
- W ogóle nie patrzysz co się dzieje wokół ciebie! 
- Przeprosiłem...
- Co mi z twoich przeprosin?! Gdybym cię potrącił, poszedłbym siedzieć!- przełknąłem z trudem ślinę zerkając na mężczyznę.
- A więc chodzi... chodzi tylko o pana, tak?- wziąłem głęboki oddech gdyż w przypływie emocji nie potrafiłem nawet odpowiednio się wysłowić - Moje życie nie ma tu najmniejszego znaczenia?
- Przez głupotę i nieodpowiedzialność takich jak ty codziennie ginął setki ludzi.- poczułem się naprawdę beznadziejnie... Kim niby jest ten facet, że tak bezczelnie miesza mnie z błotem? - Na pewno nic ci się nie stało?
- Na pewno...- burknąłem kłaniając się - Przepraszam.- skierowałem wzrok w kierunku chodnika, jednak nie było na nim tajemniczego, bezdusznego chłopaka, który przyglądał się całej tej scenie. Westchnąłem zerkając na stłuczony telefon... 14 nieodebranych połączeń od Taehyuna... cholera - Tae, już idę...
- Boże, co się stało?! Ty żyjesz, tak?!
- Hm?
- Ktoś cię potrącił?!
- Co?... Nie, nie, spokojnie... nic mi nie jest. 
- Na pewno jesteś w szoku, zaraz... już do ciebie jadę. Gdzie cię zabrali?
- Tae, nic mi nie jest, spokojnie. Idę właśnie na przystanek... na własnych nogach wyobraź sobie... wszystko jest okej.
- Przyjadę po ciebie.- cały Taehyun... coś mi się stanie... albo grozi mi niebezpieczeństwo i już budzi się w nim starszy brat. W sumie zawsze się o mnie troszczy. Codziennie rano śniadanka, jak jestem chory to pierwszy czuwa przy moim łóżku i wciska we mnie leki. Na imprezę też nie puści mnie samego, bo "coś może mi się przecież stać".
- Jedzie mój autobus... będę niedługo i pojedziemy do szpitala.
- Odwołałem to. 
- Że co? Jak to odwołałeś?
- Myślałem, że wpadłeś pod samochód idioto.... tak do mnie leciałeś, że nawet nie patrzyłeś na drogę. 
- Ale nic mi nie jest...
- Nie ważne... wyjdę po ciebie na przystanek i zaprowadzę cię za rączkę do domu. Już nawet nie można cię samego z domu wypuścić...
- Przestań... nie jestem dzieckiem.
- Ale tak się zachowujesz Jinwoo.- przyjaciel rozłączył się. Westchnąłem zajmując miejsce w autobusie. Dopiero gdy usiadłem poczułem niesamowitą ulgę. W tym momencie poczułem jak cały stres związany z tą sytuacją ze mnie schodzi... nogi miałem dosłownie jak z waty. Wiem jeszcze tyle, że jak się spotkam z przyjacielem, czeka na mnie poważna rozmowa połączona z ogromnym ochrzanem. Zastanawia mnie jeszcze chłopak, który wpatrywał się we mnie, podczas gdy ja siedziałem na środku przejścia jak ta sirota. Nie mówię, że miał podbiec do mnie i wypytywać czy aby na pewno żyję i nic mi nie jest. Chodzi mi bardziej o jakiekolwiek ludzkie odczucia z jego strony. Ja na przykład widząc taką sytuację, na pewno nie stałbym z boku, tylko bym działał. Dziwny typ...

*

- Jesteś...- aishh ten ton. Mogłem się domyślać, że jest na mnie wściekły. 
- Przepraszam, że się spóźniłem...
- Idiota.- Tae chwycił moją twarz w dłonie dokładnie mnie oglądając - Jak się czujesz? Nic ci się nie stało?
- Widzisz przecież, że nie mam nawet zadrapania... tylko się przestraszyłem. 
- Co się w ogóle stało?
- Wbiegłem za szybko na przejście i jakiś facet gwałtownie przede mną zahamował... to wszystko.
- Kiedy ty w końcu zmądrzejesz...
- Ojj... przestań już. Masz kluczyki? Od razu pojedziemy do szpitala.
- Mówiłem ci, że to odwołałem.
- Taehyun... to ty w końcu powinieneś zmądrzeć. Przecież tu chodzi o twoje zdrowie. 
- A czy jeden dzień w tą czy w tamtą wyrządzi mi jakąś krzywdę?- spojrzałem na przyjaciela wzdychając.
- Przełożyłeś to na jutro?
- Tak... i przestań już panikować. 
- Dobra... to kup mi żelki. Mam dzisiaj masę nauki i muszę to czymś zajeść.
- Kiedy w końcu wyrośniesz z tych żelek?
- Nigdy... lubię je.- westchnąłem patrząc przed siebie - Czemu wszyscy uważają mnie za naiwnego i infantylnego dzieciaka...
- Jinwoo, to nie tak...
- A jak? 
- Wiesz, że z mojej strony to tylko forma żartu. Absolutnie nie chciałbym żebyś się zmieniał.- moje usta przybrały wyraz prostej kreski niewyrażającej tak naprawdę żadnych, głębszych uczuć - Jakie chcesz te żelki?
- Już nie chcę.- westchnąłem kierując się do wynajmowanego przez nas mieszkania, które znajdowało się nad niewielkim sklepem.
- Jinwoo, daj spokój!- dam... niedługo dam spokój wam wszystkim. Aishh, generalnie nie jestem osobą, która by na coś narzekała, coś by jej nie pasowało czy smuciło. Wszyscy widzą mnie jako pogodnego, uśmiechniętego i przyjaźnie nastawionego do ludzi chłopaka. Czasami tylko miewam momenty, w których absolutnie wszystko wydaje mi się być beznadziejne i przeciwko mnie. Zwłaszcza denerwują mnie teksty ludzi mówiące o tym, że jestem dziecinny... dorosły chłopak, a zachowuje się jak dziecko. Taką mam osobowość, co ja na to poradzę...

*

- Zaspałeś?- z pokoju wyszedł zaspany Taehyun z włosami wyglądającymi jakby ktoś podpiął pod nie w nocy kilkuset woltowy akumulator. 
- Tak, a zaraz mam kolokwium.- wydyszałem biegając od pokoju do pokoju.
- Wyluzuj, podwiozę cię.
- Masz siedzieć w domu i przygotować się do lekarza.- pobiegłem do kuchni w pośpiechu dopijając kawę - Pamiętaj, że masz przygotować wszystkie wyniki badań i dokumentację z operacji.
- Pamiętam tato.- skinąłem głową biegnąc do łazienki, w której spryskałem się perfumami, po czym ruszyłem w stronę drzwi - Jinwoo, zawiozę cię.
- Pa!- wybiegłem z domu biegnąc na autobus. Byłem święcie przekonany, że się na niego spóźnię, choć nie mam tego w zwyczaju. Zawsze jestem przed czasem, zawsze wstaję razem z budzikiem... Wczoraj uczyłem się bardzo długo, przez co zasnąłem nad notatkami i zapomniałem wcześniej nastawić budzik... teraz mam. Jak dobrze, że dzisiaj piątek. Napiszę to nieszczęsne kolokwium, pojadę z Tae do szpitala, a potem odbijemy gdzieś ze znajomymi na imprezę. Dobiegłem na przystanek zerkając na rozkład... według niego autobus powinien być dwie minuty temu - Przepraszam pana... było już 36C?
- Jeszcze nie chłopcze... dzisiaj coś się spóźnia.
- Jak dobrze.- odetchnąłem stając obok szklanej ściany przystanku, po czym wyjąłem z torby śniadanie w postaci jabłka pospiesznie je jedząc. Czy naprawdę życie studenckie musi być taką ciagłą gonitwą? To potwornie męczące... O! Podjechało moje wybawienie. Uśmiechnąłem się robiąc krok w kierunku autobusu, w którym ujrzałem siedzącego chłopaka... tego samego, który przyglądał mi się dzień wcześniej gdy o mały włos nie wpadłem pod samochód. Chłopak spojrzał na mnie z chłodnym wyrazem twarzy... przerażające.
- Uważaj!
- Hm?- poczułem jak jakiś mężczyzna łapie mnie za rękę ciągnąc mnie tym samym na betonowy chodnik. Wśród krzyków starszych kobiet dało się usłyszeć lecące na ziemię z impetem szkło.
- Matko jedyna, nic mu nie jest?
- Chłopcze, wszystko dobrze?- skinąłem jedynie głową spoglądając z przerażeniem na pobite nieopodal moich nóg kawałki szyby. Uniosłem głowę spoglądając na siedzącego w autobusie chłopaka... nie było po nim ani śladu. Drugi raz w przeciągu dwóch dni o mały włos nie zginąłem... Wstałem z trudem z ziemi przepraszając za zamieszanie, po czym sięgnąłem po telefon wybierając numer do Taehyuna.
- Co tam dzieciaku?
- Tae...
- No co tam?
- Mógłbyś... mógłbyś mnie podwieźć na uczelnię? Proszę...
- Jinwoo, co się stało?
- Ja... szkło na mnie spadło... znaczy nie spadło... ale mało brakowało... 
- Jakie szkło do cholery?
- Tae, boję się...

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


15 maja 2017

Ukryty przekaz~cz.6[Kyungil&Yijeong-Koniec]




                     Kyungil usadził mnie na stole nie odrywając ode mnie warg. Nie przeszkadzały mu nawet spadające z hukiem na ziemię talerze. Dorwałem się do jego koszulki, jednak nie mając jak jej zdjąć rozerwałem materiał zaczynając od miejsca na głowę, po czym postrzępiony materiał rzuciłem na ziemię... nie sądziłem, że mam na tyle siły, by rozerwać T-shirt. Tak wiem, jestem prawdziwym facetem... Chłopak z uśmiechem rozpiął moją uczelnianą koszulę całując mnie po szyi i obojczykach. Czy on właśnie pokazuje mi, że chce się ze mną kochać? Z resztą... jeśli będę o tym myślał, na pewno się na to nie zgodzę. A tak mam nawet na to ochotę i odwagę więc czemu by nie spróbować? Zarzuciłem ręce na rozgrzany już kark partnera delikatnie go drapiąc. Twarz wtuliłem w jego włosy ciesząc się ich cudownym zapachem. Kyungil zasysał się na moim ciele robiąc na nim delikatne, różowawe ślady. Syknąłem przekornie szarpiąc go za włosy, po czym spojrzałem mu w oczy oblizując wargi.
- Co kombinujesz cholero?- mruknął cmokając mnie.
- Zastanawiam się co ty knujesz.- zaśmiałem się wymieniając z nim krótkie pocałunki.
- A powiedz mi, na co ci to wygląda?- zapytał skierowując dłonie na moje spodnie.
- Nie wiem.- nadymałem policzki spuszczając wzrok - Chyba musisz mnie wszystkiego nauczyć Hyung.
- Z przyjemnością.- zaśmialiśmy się ponownie się całując. Kyungil rozpiął moje spodnie, po czym położył mnie na stole zdejmując je ze mnie. Zaczynałem czuć coraz większy wstyd, jednak mimo to pragnąłem go w tej chwili jak nikogo innego. Chłopak chwycił mnie za biodra umiejscawiając je na krawędzi stołu, po czym nachylił się do mnie ssąc moje twarde jak jasna cholera sutki. Z moich ust wydobył się donośny jęk rozchodzący się echem po całej kuchni. Nie powiem... potwornie zawstydziłem się tym, że pokazałem Kyungilowi iż jego pieszczoty tak bardzo na mnie działają. Już miałem w głowie obraz tego, jak ten pajac cieszy się z tego, że doprowadził mnie do takiego stanu.
- Nie ciesz się dupku.- wydyszałem szarpiąc go lekko za włosy.
- Wygrałem... jest to powód do radości.- szepnął całując w cholernie namiętny sposób mój zapadnięty brzuch. Nie mogłem się doczekać aż zejdzie niżej. Wiem, zachowuję się jak pervert, ale zawsze byłem tego bardzo ciekawy... ponoć jest to przyjemne więc też chcę tego spróbować.
- Żebyś... żebyś tylko wiedział...- oblizałem wargi uśmiechając się - Jak bardzo torbą gardzę. 
- Czyżby?- uśmiechnął się całując moje przyrodzenie. Jęknąłem zagryzając wargę. Cholera jasna, jak tak dalej pójdzie to za moment dojdę.
- Przestań pajacu.- bardzo ładnie Yijeong... udawaj, że tego nie chcesz.
- Znam cię krasnalu... widzę, jak bardzo tego chcesz.- zaśmiał się stymulując wargami moją męskość.
- Dobra weź... daj mi chociaż poudawać.- Kyungil zachichotał łapiąc w zęby materiał bokserek. Ooo tak... tyle na to czekałem i fantazjowałem przez dobre kilka lat... w zasadzie od pierwszego pocałunku z tym baranem. Oczywiście pragnąłem z nim być... wspierać się wzajemnie, spędzać przyjemnie czas... nie miałem w głowie jedynie seksu, żeby nie było - Zaczynam się wstydzić.
- Też mi coś.- chłopak chwycił w dłoń mojego członka delikatnie go całując. Zacisnąłem dłonie na krawędziach stołu czując, że za chwilę eksploduję. Nie sądziłem, że tak prosta czynność wiąże się z taką przyjemnością. Nie potrafiłem zapanować nad swoim ciałem. Co chwilę falowało w górę i ponownie opadało na lodowaty, drewniany stół - I jak krasnoludku?
- Nie przestawaj.- jęknąłem czując jak mój członek zanurza się w ciepłych, wilgotnych wargach partnera. Zacisnąłem powieki wyginając się w łuk. Cholera jasna, w życiu nie czułem się tak dobrze. Czuję, że po wszystkim będę musiał odwdzięczyć mu się tym samym, ale szczerze mówiąc mam na to ochotę.. mimo że nigdy tego nie robiłem i zapewne się zbłaźnię, ale każdy przecież zaczynał w każdej dziedzinie od zera - Kyungil...- z trudem usiadłem na krawędzi stołu łapiąc chłopaka za włosy, po czym bez chwili zastanowienia zatopiłem się w jego wargach. W międzyczasie rozpinałem jego spodnie niezdarnie je z niego zdejmując. Gdy w końcu opadły na ziemię, chłopak zdjął je łapiąc mnie za pośladki.
- Łóżko może być w tym wypadku wygodniejsze.- wysapał niosąc mnie do swojej sypialni. Gdy wylądowałem w stosie miękkiej pościeli spojrzałem na męskość partnera przygryzając wargę.
- Ściągaj to.- gdy chłopak zdjął posłusznie bieliznę, podłożyłem poduszkę pod głowę oblizując wargi.
- Co kombinujesz?
- Nie każ mi tego mówić.
- Yijeonggie.- uśmiech na jego twarzy mówił wszystko. Syknąłem czując jak moja twarz zalewa się rumieńcem.
- 69...- szepnąłem mając ochotę zapaść się pod łóżko, podłogę, ziemię, a najlepiej przekopać się dopiero na drugim biegunie i tam zamarznąć za tą durnotę, jaką właśnie wypaliłem.
- Taki jesteś odważny?- mruknął całując mnie w czoło.
- Aishh... chcę tylko spróbować, nie podniecaj się.
- Jak sobie życzysz.- uśmiechnął się przyjmując odpowiednią pozycję, po czym zaczął kontynuować wcześniejszą czynność. Jęknąłem łapiąc chłopaka za biodra zasysając się na główce jego członka. Jęk z ust Kyungila mówił wszystko... musiało mu się to spodobać. Dobra Yijeong, nie poddawaj się. Wyłącz myśli i działaj. Jego członek jest dość sporych rozmiarów więc nie ma opcji, by pomieścić go w całości, ale kij... dam sobie jakoś radę. Wziąłem głęboki oddech ruszając ostrożnie głową... wolałem nie zwymiotować, by nie narobić sobie jeszcze większego wstydu. Już teraz wiem, że to raczej nie będzie należeć do moich ulubionych czynności, ale jak już zacząłem to powinienem skończyć. Miałem jednak szczęście w tym, że Kyungil szybko się podnieca i już po chwili mogłem czuć w ustach jego twardego członka.
- Szybki jesteś.- chciałem z niego zadrwić, jednak wtedy Hyung uniósł się chichocząc.
- Kto to mówi?- uniosłem głowę widząc jak z mojego penisa wycieka sperma... doszedłem? Czyżbym w tym wszystkim nie poczuł swojego pierwszego w życiu orgazmu? Boże Kyungil, nienawidzę cię!
- Dobra, zapomnijmy o tym.- klęknąłem pospiesznie smakując warg chłopaka. Ten ułożył dłoń na moim biodrze, podczas gdy drugą wodził po moich pośladkach i wejściu.
- Gotowy?- mruknął całując mnie po szczęce.
- Przekonajmy się.- gdy poczułem wchodzący we mnie palec zadrżałem wtulając się w ciało partnera. Nie, nie było to bolesne, ale cholernie dziwne.
- I jak?
- Chyba mi niedobrze.- Kyungil uśmiechnął się delikatnie nim poruszając. Jęknąłem zaciskając dłoń na jego włosach - Aishhh czekaj... masz lubrykant? 
- Cholera jasna... zapomniałem.- geniusz... no wziąć go i zatłuc.
- Mam ochotę ci przywalić.- Kyungil zeskoczył z łóżka pospiesznie się ubierając - A ty dokąd?
- Po lubrykant.
- Ale...
- Wybacz, nie planowałem tego, a bez niego nie pójdzie.- jęknąłem niezadowolony opadając na łóżko.
- I chcesz zostawić mnie w takim stanie?
- Skarbie, zajmie mi to pięć minut, przysięgam.- wydyszał biegnąc do drzwi.
- Pięć minut z zegarkiem w ręku!... I nie mów do mnie "skarbie"!- usłyszałem trzask drzwi. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym wbiłem wzrok w sufit głęboko wzdychając. Kurczę... chyba jestem szczęśliwy i... nie wierzę, że to mówię, ale chyba się zakochałem. Szczerze, najmocniej na świecie... oczywiście, by rozwiać wszelkie wątpliwości- nigdy się do tego nie przyznam przed Kyungilem. W życiu bym się nie spodziewał, że sprawy tak się potoczą, ale cóż... widocznie tak miało być. Właśnie będę się kochał z facetem, w którym skrycie podkochuję się od czterech lat. Po prostu wow. Boję się tej całej relacji, pierwszego razu, tego, co będzie potem... ale jednocześnie jestem tym niezwykle podekscytowany i staram się cieszyć chwilą. W sumie nie powinienem wybiegać przedwcześnie w przyszłość.
- Jestem!
- Spóźniony!- dobra... wcale nie patrzyłem na zegarek, ale nie byłbym sobą gdybym nie zwrócił mu uwagi.
- Zaraz ci to wynagrodzę.- Kyungil uśmiechnął się zadziornie, po czym w pośpiechu zaczął ściągać z siebie ubrania. Klęknąłem ponownie całując go. Moja dłoń powędrowała na jego członka, by znów móc pobudzić go do działania. Sam nie wiem dlaczego to robię. To mój pierwszy raz... powinienem się wstydzić i być absolutnie zielonym w tym temacie. Cóż... chyba za czasów licealnych naoglądałem się za dużo filmów dla dorosłych i teraz nadeszła pora, by teorię przenieść do świata rzeczywistego - Tęskniłeś?- mruknął pieszcząc delikatnie dłońmi moje ciało.
- Mmm... nie.
- Ani trochę?
- Może ociupinkę.- zaśmiałem się wymieniając z nim ostatniego buziaka, po czym położyłem się przygryzając wargę.
- Nie boisz się?- chłopak otworzył buteleczkę z fioletowym płynem, po czym zaczął rozsmarowywać go na członku.
- Boję... ale postanowiłem ci zaufać.
- Wooo, nie wierzę... ufasz mi?
- Tylko w tej kwestii.- zaśmiałem się wyciągając ręce w jego kierunku. Gdy ten nade mną zawisł pogłaskałem go po twarzy biorąc głęboki oddech.
- Chciałbym żebyś zaufał mi w każdej kwestii Yijeonggie.- szepnął całując mnie długo w czoło.
- Też tego chcę, ale zrozum, że nie potrafię... przepraszam.
- Wiem... doskonale to wiem...
- Z czasem na pewno tak się stanie.
- Czyli planujesz zostać przy mnie na dłużej?
- A ty nie?- Kyungil uśmiechnął się jedynie szykując się na wejście we mnie - Hej, Kyungil...
- Lubię jak się złościsz.- szepnął całując mnie, po czym zaczął zatapiać swojego członka w moim ciele. Owinąłem ręce wokół ciała chłopaka czując się jak wąż. Z każdym kolejnym wchodzącym we mnie centymetrem, wzmacniałem uścisk na szyi partnera - Boli?
- Jak cholera, ale wytrzymam.- jęknąłem czując jak robi mi się coraz słabiej, ale spokojnie... przecież to normalne przy pierwszym razie.
- Daj sobie chwilę.- skinąłem głową wpatrując się nieprzytomnym wzrokiem w idealną twarz tego bałwana. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że jestem tak blisko niego.
- Boli...- szepnąłem czując jak zbiera mi się na wymioty.
- Chcesz przerwać?- nie no, nie mogę tego zrobić. Znowu wyjdę na sirotę. Zgodzę się na wszystko, najwyżej nie będę mógł jutro chodzić.
- Nie... zaraz pewnie przejdzie.- zamknąłem oczy biorąc głęboki oddech.
- Yijeong...
- Pocałujesz mnie?- jak dobrze, że on nie jest taki złośliwy w stosunku do mnie. Po chwili mogłem cieszyć się subtelnym pocałunkiem Hyunga. Wczułem się w niego na tyle mocno, że po jakimś czasie całkowicie zapomniałem o bólu.
- Jak się czujesz?- szepnął całując mnie w kącik ust.
- Dużo lepiej.- uśmiechnąłem się lekko czując delikatne ruchy bioder chłopaka. Kilka początkowych pchnięć to była katorga i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dopiero po jakimś czasie zaczynałem czuć coś w rodzaju przyjemności. Co by się wydarzyło i jak bardzo źle bym się nie czuł.. i tak najważniejsze dla mnie było to, że jestem teraz z moim... aish... ukochanym facetem.

*

                   Obudziłem się gdy zaczęło świtać. Otulony ramionami chłopaka czułem niezwykłe ciepło i bezpieczeństwo. Wiedziałem, że nawet gdy zacznie się palić i walić i tak nic mi się przy nim nie stanie. Nie mogłem oderwać wzroku od jego twarzy... była tak idealna, spokojna... 
- Hyung...- szepnąłem uśmiechając się. Nawet nie drgnął... musi mieć naprawdę twardy sen, co jest akurat wielkim plusem - Wiesz, że cię nienawidzę, prawda?- zachichotałem całując go w policzek - Żartuję oczywiście.- westchnąłem głaszcząc najdelikatniej jak tylko mogłem jego twarz - Kocham cię od ponad czterech lat, tylko za nic w świecie nie potrafiłem się do tego przyznać przed samym sobą.- ponownie westchnąłem nie mogąc oderwać wzroku od twarzy, którą pokochałem lata temu - Dlatego ciągle cię odtrącam i jestem nieprzyjemny... ale mam nadzieję, że z czasem jakoś do siebie dotrzemy.- pocałowałem go w policzek widząc na jego twarzy szeroki uśmiech - Hy... Hyung...
- Wiesz, co to drzemka krasnalu?
- Co? Wszystko słyszałeś?- chłopak otworzył oczy chichocząc.
- Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej pobudki, wiesz?- powiedział kładąc mnie na plecach, po czym zawisł nade mną uważnie mi się przyglądając.
- Jezu, nie, jaki wstyd.
- Nie uważasz, że jest to idealne podsumowanie tej historii?- zerknąłem na niego pytająco unosząc brew - Żeby nigdy nie wstydzić się miłości i śmiało o niej mówić, hm?
                  Słyszeliście Kyungila? Gdy kogoś pokochacie, nie bójcie się o tym mówić. Należy wiedzieć, że miłość to nie wstyd. Niezależnie od tego czy pokochamy chłopaka, dziewczynę, osobę, która całkowicie odbiega religią, zwyczajami czy przyzwyczajeniami od nas. Każdy zasługuje na to, by obdarować go miłością i dać mu odrobinę ciepła i bezpieczeństwa. Sami widzicie... nawet jeśli posiadacie największego na świecie wroga, czego oczywiście Wam nie życzę, uważajcie... Ten ktoś może z czasem stać się osobą, bez której nie będziecie w stanie wytrzymać chociażby kilku minut. 

~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------