Całą noc myślałem nad tym, czy porwanie mamy ma jakieś powiązanie z moją przeszłością. Może dorosły już teraz Jihoon chce się na mnie zemścić? W końcu przynosiłem mu spore dochody... codziennie miałem klientów płacących grube tysiące za spotkanie ze mną. Jihoon nie miał na co narzekać, bo zwykle połowa tych pieniędzy szła do niego. Nawet jeśli to odwet z jego strony, to co wspólnego ma z tym moja mama? Czemu to właśnie ona ma płacić za moje szczeniackie błędy i wybryki? Strąciłem z blatu kubek z gorącą kawą i wziąłem głęboki oddech.... wariowałem. Czułem, że powoli przestaje być tym samym, potulnym chłopakiem co kiedyś. Dopiero teraz widzę jak przekroczenie progu w dorosły świat boli. Zaczynam odpowiadać za błędy z lat gimnazjalnych i teraz to ja muszę pomóc mamie i chronić ją jak największy skarb. Do tej pory ona to robiła, ale w ciągu ostatnich dni role się odwróciły.
Byłem cholernie zmęczony. Nie spałem od dwóch dni, bo ciągle myślałem o mamie, Marku i tym pieprzonym, Seoulskim życiu. Przyjezdni zachwycają się pięknem i odmiennością tego miejsca. Owszem... Seoul jest niesamowity pod każdym względem. To właśnie tutaj tradycja miesza się z nowoczesnością... to stąd pochodzą trendy, które z czasem promowane są na całym świecie... stąd wywodzi się muzyka uwielbiana przez młodzież i to właśnie tutejsze jedzenie jest tak bardzo chwalone przez turystów. Można by rzec, że Seoul jest takim przyziemnym rajem. Z pozoru może i tak. Dopóki miasto cię nie wciągnie, jesteś bezpieczny i dalej możesz żyć cudownymi, wyimaginowanymi wyobrażeniami. Gorzej jeśli po dłuższym czasie bytowania tutaj poznasz prawdziwe, niebezpieczne oblicze stolicy Korei. Podczas zwykłego spaceru po Seoulskich ulicach możesz być świadkiem gwałtu, morderstwa czy porwania. W ulicznych zakamarkach, zamieszkiwanych przez gangi możesz stracić życie od tak...np. dlatego, że nie spodobała im się twoja fryzura czy kolczyk w nosie. Dalej nie rozumiem tego, skąd w ludziach jest aż tyle nienawiści i agresji? Dlaczego w dzisiejszym, zabieganym świecie nie potrafimy już ze sobą normalnie rozmawiać, tylko wszystko załatwiamy pięścią i wrzaskiem? Dokąd dalej chce zmierzać ten popieprzony świat? Niedługo na śmierć skazywani będą ludzie nieumiejący poprawnie zaparkować. To śmieszne i zarazem bardzo smutne i niestety prawdziwe. Miałem dość... dość takiego życia. Życia w ciągłym strachu i niepewności. Jednego dnia jesteś, na drugi dzień twoja klepsydra wisi na drzwiach domu, w którym mieszkałeś.
Lekko poddenerwowany spojrzałem na zegarek.... dochodziła 15. Moje serce biło jak szalone. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się bałem. Bałem się kogo spotkam w umówionym miejscu... kto jest porywaczem i przede wszystkim czy spotkam tam moją mamę żywą. Powolnym krokiem ruszyłem do pokoju, z którego słyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Czułem się jak w scenie wyciągniętej rodem z horroru. Dziwne porwanie, niespełniona miłość, pusty, zagracony dom i dźwięk telefonu rozbrzmiewający w głuchej ciszy. Znów się bałem... w sumie powinienem przywyknąć... każdy mój dzień był przepełniony strachem. Spojrzałem na komórkę... Mark. Odetchnąłem z ulgą i odebrałem.
- Słucham..
- Możemy się spotkać i porozmawiać?
- Jestem dzisiaj zajęty...
- Wi....- Mark odchrząknął - Cholerny wiatr...nie słyszę cię przez niego...
Coś mi tu nie grało... Czy on chciał powiedzieć "wiem"? Skąd do cholery jasnej wie, co dzisiaj będę robił?! Może to rzeczywiście on stoi za porwaniem mojej mamy? Ale po co miałby ją porywać? O co tu chodzi do diabła?!
- Chciałeś powiedzieć "wiem"?....skąd wiesz co będę dzisiaj robił?
- Nie wiem o czym mówisz... chciałem się z tobą spotkać i porozmawiać o wczorajszej sytuacji.
- Zapomnij o tym...to nic takiego.- rzuciłem, po czym pośpiesznie się wyłączyłem. Czyli to Mark? Nie... to nie niemożliwe... to musi być tylko moja chora fantazja. Wariuję... powoli zamieniam się w kogoś kim nie jestem. Nie dość, że muszę użerać się z tym zagmatwanym światem, to jeszcze mam z nim walczyć w nie swoim ciele? Nie... to za dużo jak dla mnie. Błagam, niech mnie ktoś stąd zabierze. Gdziekolwiek...byle jak najdalej stąd. Jeśli zasłużyłem na niebo, to chcę się już w nim znaleźć. Może tam odetchnąłbym w końcu od zmartwień życia codziennego? Nie wiedziałem już co mam myśleć o tej sprawie. Każdy był dla mnie podejrzany i każdy wyglądał jak porywacz. Jeśli poznam prawdziwego sprawcę porwania mojej mamy dam mu wszystko czego zechce... niech da tylko mojej rodzinie spokój. Osunąłem się na ziemię i wbiłem wzrok w garderobę znajdującą się na końcu korytarza. Nie wiem czy było to spowodowane zmęczeniem, ale wydawało mi się, że coś poruszało ubraniami... zupełnie tak, jakby ktoś się tam ukrywał. Czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła. Co jeśli to jeden z członków gangu? Przecież w domu panowała głucha cisza...usłyszałbym jakby ktoś tutaj wchodził. Chybaże ten ktoś przesiadywał tu od dawna... zamarłem. Czy od trzech dni przebywam pod jednym dachem z zabójcą? Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Miałem ochotę uciec i nigdy nie wracać do tego domu. Z drugiej jednak strony, skoro chciałem odejść z tego świata, to chyba nie powinienem bać się spotkania ze śmiercią. Nie ma sensu uciekać od czegoś, czego się pragnie, prawda? Mimo początkowego oporu, coś pchnęło mnie bym poszedł w stronę garderoby. Chwiejnym krokiem ruszyłem na spotkanie ze śmiercią. Ciekawiła mnie. Odkąd pamiętam pragnąłem zobaczyć co się ze mną stanie po mojej ostatniej sekundzie życia. Teraz możliwość dostrzeżenia tego jest tak blisko. Niemalże na wyciągnięcie ręki. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Wcześniejsze ruchy ubrań jakby nagle ustały.
- Kto tu jest?- starałem się być opanowany, ale mimo starań mój głos drżał. Nikt nie odpowiadał... czyżby rzeczywiście były to tylko i wyłącznie objawy zmęczenia? W pewnym momencie poczułem za sobą czyjś oddech... zamurowało mnie. Wbiłem oczy w ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie. Bałem się poruszyć nawet jednym palcem - K... kim jesteś?- szepnąłem i zacisnąłem mocno oczy. Zawsze tak robiłem, gdy byłem dzieckiem... zamykałem oczy i potwór z szafy znikał. Nie wiem w jakim celu zrobiłem to teraz. Czyżbym za wszelką cenę pragnął powrotu do przeszłości? A może po prostu chciałem, by i ten potwór po zamknięciu oczu zniknął i zostawił mnie w spokoju? Czułem jak w przeciągu sekundy całe moje życie przemknęło mi przed oczami.
- Nie odwracaj się, dobrze ci radzę...- niski, męski głos. Miałem wrażenie, że gdzieś go już słyszałem. Stałem wbity w ziemię, wpatrując się w białą ścianę. Czułem jak do oczu napływają mi łzy. Fakt... wielokrotnie próbowałem zmieniać swoje życie i starałem się by nie było ono zwyczajne, ale odkąd zaczęły mnie dotykać te wszystkie złe i bolesne doświadczenia, pragnąłem by wróciło ono do spokojnych chwil sprzed kilku lat. Teraz już wiem, że nie wolno pogrywać ze swoim życiem. Każdy ma przypisany scenariusz, którego musi się trzymać. Podjęta próba zmienienia go grozi poważnymi konsekwencjami, które wyjdą wcześniej czy później.
- Kim jesteś?.... i co robisz w moim domu?- poczułem ostre narzędzie przesuwające się po moim karku. Wstrzymałem oddech i czekałem na następny krok mężczyzny. Bałem się, że jego kolejny krok będzie moim ostatnim.
- Obserwuję cię.... to powinno ci wystarczyć.
- Po co?.... masz coś wspólnego z porwaniem mojej mamy?
- Nie mówię "nie"...Hm... szkoda, że taki los dotknął akurat ciebie.
- Dlaczego wybrałeś akurat mnie?
- To nie ja cię wybrałem. Ja tylko miałem za zadanie obserwowanie ciebie. Muszę przyznać, że od czasu porwania twojej matki, twoje życie jest okropnie nudne.
- Gdzie ona jest...?
Usłyszałem cichy chichot mężczyzny i ostrze jadące wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Naprawdę myślisz, że ci powiem?... A właśnie, bym zapomniał... Jak tam układa ci się z Markiem?- co? Skąd on o nim wie? Czyżby rzeczywiście mój.. nazwijmy to chłopak należał do tego gangu? A może obserwują go ze względu na mnie? W tym momencie miałem w głowie totalny mętlik.
- Skąd o nim wiesz?
- Hmmm... Mark jest mi dość bliską osobą. Można by rzec, że jest mi.......jak brat.- nie wytrzymałem. Odwróciłem się gwałtownie, ale nikogo za sobą nie widziałem. Szybko sprawdziłem piętro i zbiegłem na dół, jednak nikogo nie znalazłem. O czym on mówił? Od samego początku czułem, że cała ta sprawa z Markiem śmierdzi. Czy to o jego rodzinie dudni cały Seoul? Czy to oni są nowym gangiem? Dlaczego Mark zrobił mi coś takiego? Pamiętam jego rozmowę z Jacksonem... mówił, że zna mnie dłużej niż mu się to wydaje. Do tego wiedział, że kiedyś mówiono do mnie JB. Skąd... skąd on o tym wszystkim wiedział? O co tu do cholery chodzi?
Szybko nałożyłem buty i ruszyłem w stronę metra. Byłem roztrzęsiony jak zastraszone zwierze. Po mojej głowie pałętała się setka różnych myśli związanych głównie z Markiem. Chyba źle zrobiłem wiążąc się z nim. Teraz dopiero widzę, że spowodowało to mnóstwo problemów w moim życiu. Wsiadłem w linię metra i ruszyłem w stronę umówionego miejsca. O niczym już nie myślałem... może nawet nie chciałem. Doszedłem do wniosku, że za dużo o wszystkim myślę i właśnie między innymi przez to mam tyle kłopotów. Wysiadając z metra skierowałem się do opuszczonej fabryki. Czułem dziwny spokój. Nie miałem przeczucia, że wszystko będzie dobrze... wręcz przeciwnie, ale mimo to mój umysł pochłonięty był błogą beztroską. Czyżby zmęczenie dawało się we znaki? Czy naprawdę jest mi już wszystko jedno? Chcę tylko by wypuścili moją mamę... ze mną mogą już robić co chcą. Wszedłem do fabryki. Dookoła panowała głucha cisza. Czułem ohydny zapach grzyba pomieszany ze stęchlizną... coś obrzydliwego. W środku nie widziałem nikogo, a mimo to czułem się obserwowany z każdej strony. Wyszedłem na środek budynku nerwowo się rozglądając. Z każdego okna parował dziwny, biały dym. Znów zacząłem się bać... nienawidzę tego uczucia.
- Punktualny jak zawsze.
Odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu i szeroko otworzyłem oczy. Nie spodziewałem się czegoś takiego...
- M...Mark?
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Szybko nałożyłem buty i ruszyłem w stronę metra. Byłem roztrzęsiony jak zastraszone zwierze. Po mojej głowie pałętała się setka różnych myśli związanych głównie z Markiem. Chyba źle zrobiłem wiążąc się z nim. Teraz dopiero widzę, że spowodowało to mnóstwo problemów w moim życiu. Wsiadłem w linię metra i ruszyłem w stronę umówionego miejsca. O niczym już nie myślałem... może nawet nie chciałem. Doszedłem do wniosku, że za dużo o wszystkim myślę i właśnie między innymi przez to mam tyle kłopotów. Wysiadając z metra skierowałem się do opuszczonej fabryki. Czułem dziwny spokój. Nie miałem przeczucia, że wszystko będzie dobrze... wręcz przeciwnie, ale mimo to mój umysł pochłonięty był błogą beztroską. Czyżby zmęczenie dawało się we znaki? Czy naprawdę jest mi już wszystko jedno? Chcę tylko by wypuścili moją mamę... ze mną mogą już robić co chcą. Wszedłem do fabryki. Dookoła panowała głucha cisza. Czułem ohydny zapach grzyba pomieszany ze stęchlizną... coś obrzydliwego. W środku nie widziałem nikogo, a mimo to czułem się obserwowany z każdej strony. Wyszedłem na środek budynku nerwowo się rozglądając. Z każdego okna parował dziwny, biały dym. Znów zacząłem się bać... nienawidzę tego uczucia.
- Punktualny jak zawsze.
Odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu i szeroko otworzyłem oczy. Nie spodziewałem się czegoś takiego...
- M...Mark?
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------