Zrezygnowany mężczyzna za radą syna ruszył na górę, by sprawdzić co robi Sungjong. Gdy ujrzał pobitego Sunggyu w objęciach nagiego i przerażonego nastolatka natychmiast wezwał karetkę i podbiegł do syna. Sungjong wydawał się być nieobecny...jego oczy wbite były w posiniaczoną twarz swojego chłopaka. Po jego bladych policzkach spływały łzy a ręce trzęsły się tak bardzo,że całe bezwładne ciało Gyu falowało. Mężczyzna nałożył chłopcu koszulkę i pogłaskał go po głowie.
- Sungjong...
- Mama...
- Słucham ?
- MAMA !- nastolatek zaczął przeraźliwie wrzeszczeć i wzywać swoją matkę, która rzadko kiedy bywała w domu z racji ogromu pracy. Przestraszony i nienauczony postępowania z chorym synem mężczyzna wyciągnął telefon i zadzwonił do Dongwoo. Ten jednak za każdym razem odrzucał jego połączenia.
<- Sungjong ma atak paniki, odbierz do cholery
Nie minęło 10 minut, a w pokoju zjawił się Woo. Wtulił w siebie młodszego brata i nakazał ojcu zniesienie Sunggyu na dół, gdzie czekała już karetka.
- Myszko już dobrze...uspokój się.
Nastolatek zacisnął dłonie na koszuli starszego i powoli zaczął się uspokajać. Dongwoo czuł jak po jego szyi spływają zimne łzy Sungjonga. Nienawidził jak najważniejsza osoba w jego życiu cierpi...i to z jego powodu. Ułożył zimne dłonie na plecach brata i zaczął je delikatnie drapać. Zwykle to działało na chłopaka uspokajająco.
- Zimne.
- Mam je zabrać ?
Chłopak skinął twierdząco głową i lekko się odsunął. Zrezygnowany Woo pogłaskał go po policzku i szepnął.
- Myszko przepraszam...wybaczysz mi ?
- Czemu go pobiłeś ?
- Zdenerwowałem się jak zobaczyłem was razem...
- Czemu ?
- Bałem się,że zrobi ci krzywdę.
- Nie zrobił.
- Mam taką nadzieje...przepraszam.- Sungjong przez dłuższą chwilę wpatrywał się w brata po czym delikatnie wtulił się w jego ramiona. W pewnym momencie jednak jęknął jakby z bólu i usiadł na ziemi. Jego ręce mocno przylegały do klatki piersiowej i wygięte były w dość dziwny sposób. Przerażony tym widokiem Dongwoo przeniósł chłopaka na łóżko i pogłaskał go po twarzy.
- Sungjong, co się dzieje ?
- Boli !- po delikatnej buzi nastolatka spływały wielkie łzy. Woo mimo paniki delikatnie rozmasowywał jego ręce, tak, jak uczył się na kursie dla rehabilitantów. Chłopak zrobił wszystkie możliwe kursy właśnie pod kątem Sungjonga i jego nagłych ataków. Gdy młodszy przestał płakać, Dongwoo nachylił się do niego i delikatnie pocałował go w czoło.
- Zamknij oczka i oddychaj głęboko,dobrze ?- Sungjong skinął głową,że rozumie i zaczął robić to, co nakazał mu brat. Wydawałoby się,że sytuacja została opanowana. Sungjong zasnął, a zmęczony całą tą sytuacją Dongwoo zszedł na dół i usiadł w kuchni. Gdy zobaczył idącego w jego stronę ojca wstał gwałtownie i do niego podszedł.
- Sungjong dostał jakiegoś paraliżu...
- Co...jakiego paraliżu ?
- Ręce mu się dziwnie wygięły, a ten zaczął płakać,że to go boli.
- Zrobiłeś coś z tym...?
- Tak...teraz śpi, to go zostaw...
- Dongwoo...- mężczyzna westchnął i posadził syna przy stole -...musimy porozmawiać.
- Powiedziałem,że nie mam ochoty.
- Chodzi o Sunggyu i Sungjonga....głównie o młodego...
- No to słucham.
- Karetka zabrała Gyu, ale lekarze powiedzieli,że obrażenia nie są groźne więc jeszcze dzisiaj wróci do domu.
- Yhym...a co z Sungjongiem ?
- Widzisz...on...
- Tato...
- Oboje z mamą wiemy,że jesteście bardzo ze sobą związani...on...Sungjongowi nie zostało już dużo czasu...
Dongwoo otworzył szeroko oczy i szybko podniósł się z krzesła. Po jego bladych ze strachu policzkach spływały łzy, a serce biło jak szalone. Nie chciał dopuszczać do siebie myśli,że któregoś dnia zostałby bez swojego kochanego brata.
- O CZYM TY MÓWISZ ?!
- Dongwoo uspokój się, wszystko ci zaraz wyjaśnię.
- NO MÓW ! CO ZROBIŁEM ŹLE ?!...PRZECIEŻ OPIEKUJĘ SIĘ NIM NAJLEPIEJ JAK UMIEM, GDZIE ZROBIŁEM BŁĄD ?!
- Synu, to nie twoja wina.- mężczyzna wtulił w siebie roztrzęsionego chłopaka - Na ostatnich badaniach dowiedzieliśmy się,że Sungjong musi przejść przeszczep serca...
- No to na co wy czekacie ?!....dlaczego Sungjong jest tutaj,a nie w szpitalu ?!
- Lekarz powiedział,że nie ma dawcy i musimy czekać...
Chłopak patrzył chwilę na ojca, po czym pobiegł do swojego pokoju. Znalazł w nim książeczkę zdrowia i wyniki wszystkich badań jakie przechodził. Następnie zbiegł na dół i zaczął się pośpiesznie ubierać.
- Dongwoo, dokąd idziesz ?
- Zajmij się Sungjongiem...-po tych słowach chłopak opuścił dom i pobiegł do szpitala, w którym jego młodszy brat zawsze przechodzi różnego rodzaju badania. Tam przeszedł serię badań, które stwierdziłby czy nadaje się na dawcę,czy też nie. Po męczących pytaniach, testach i diagnozach chłopak został odesłany ma korytarz, ma którym miał czekać na wyniki. Bardzo się denerwował i ciągle się zastanawiał czy Sungjong już wstał i czy ojciec odpowiednio się nim zajął. Po kilku godzinach oczekiwań został wezwany do gabinetu ordynatora, w którym dowiedział się,że wszystkie badania są poprawne i może zostać dawcą dla swojego brata. Od razu poprosił lekarza, by ten powiadomił jego rodziców i nie zdradzał, kto odda Sungjongowi swoje serce.
Po powrocie do domu ujrzał mamę, która płakała w ramionach ojca. Przerażony,że coś się stało Sungjongowi podbiegł do nich i szarpnął mężczyznę za ramię.
- Co się stało ? Coś z Sungjongiem ?
- Dzwonił lekarz i powiedział,że jest dawca. - kobieta zanosiła się łzami szczęścia i ulgi. Dongwoo przełknął z trudem ślinę i poszedł na górę, by nie rozpłakać się przy rodzicach. Zajrzał do pokoju młodego...spał jak aniołek. Chłopak lekko się uśmiechnął i wykręcił numer do Sunggyu.
- Słucham..
- Cześć...po pierwsze chcę cię przeprosić...po drugie..być może pożegnać.
W telefonie zapanowała głucha cisza.
- Dongwoo...co się stało ?
- Mogę do ciebie wpaść ?
- Jasne...tylko bez maczet i kijów..nie chcę mieć nowych siniaków.
- Strasznie cię za to przepraszam...
- Żartuję przecież...wpadaj, nikogo nie ma w domu to na luzaku pogadamy. - Dongwoo rozłączył się i ruszył do domu przyjaciela, który znajdował się ulicę dalej. Ciągle zastanawiał się nad tym, jak ma mu powiedzieć o chorobie brata i o tym,że to jego serce uratuje mu życie. Zamyślony zapukał do drzwi. Gdy usłyszał zaproszenie dobiegające z wewnątrz, wszedł do środka i się rozebrał.
- Chodź do salonu !
Dongwoo ruszył do pokoju i usiadł na kanapie obok kolegi.
- Boże, jak ty wyglądasz...- cała twarz Gyu pokryta była siniakami, krwiakami i szwami.
- Dongwoooo...mówiłem,że to nic...mów lepiej co się stało. -chłopak usiadł bliżej przyjaciela i mocno go przytulił.
- Sungjong ma chore serce i musi przejść przeszczep....dzisiaj się o tym dowiedziałem i od razu poleciałem do szpitala żeby zrobić badania, czy nadaję się na dawcę...jutro rodzice wiozą młodego do szpitala, a po jutrze będzie operacja...
Zdezorientowany i zaskoczony Sunggyu podniósł twarz kolegi i spojrzał mu w oczy.
- Żartujesz sobie ?
Ten pokręcił jedynie przecząco głową, a po jego buzi zaczęły spływać łzy.
- Mam nadzieję,że Sungjong wyzdrowieje...jeśli on dojdzie do siebie, ze mną też wszystko będzie dobrze...
- Dongwoo...nie możesz tak ryzykować, on cię przecież potrzebuje...- gdy Gyu patrzył na zapłakanego przyjaciela, łzy same cisnęły mu się do oczu.
- Teraz ma ciebie...obiecaj mi,że jak mnie zabraknie zaopiekujesz się nim...obiecaj mi to, błagam cię.
- Obiecuję...ale obiecuję ci też, że oba przeszczepy się udadzą i z tobą również będzie wszystko dobrze...
Dongwoo wtulił się w przyjaciela i zaczął płakać jak małe dziecko. Nie był w stanie pohamować teraz emocji i ogromnego żalu i bólu jaki czuł. Bał się...okropnie się bał...ale nie o siebie, tylko o zdrowie Sungjonga i stan psychiczny rodziców. W pewnym momencie do chłopaka zadzwonił telefon...był to Sungjong.
- Słucham.
- Czemu cię koło mnie nie ma?- nastolatek był bardzo zaspany i w uroczy sposób mruczał do telefonu.
- Śpij myszko, zaraz przyjdę...jestem teraz u Sunggyu.
- Powiedz,że kocham go.
- Dobrze...- chłopak spojrzał na przyjaciela - Sungjong mówi,że cię kocha.
- Daj mi go...- Gyu wziął telefon i poszedł z nim do kuchni - Cześć skarbie...jak się czujesz ?
- Czuję dobrze...ale nie ma koło mnie Dongwoo i się boję.
- Czego się boisz myszko?
- Potworów i ciemności...zawsze Dongwoo śpi ze mną.
- Dongwoo już do ciebie idzie....mogę przyjść z nim ?
- Tak. Będziemy spać wszyscy razem.
Sunggyu lekko się uśmiechnął i dał znać przyjacielowi żeby zaczął się ubierać.
- Dobrze...to już do ciebie idziemy, a ty spróbuj dalej spać. - Sungjong się rozłączył, a przyjaciele szybko pobiegli do domu. Po wejściu do niego skierowali się do pokoju Sungjonga i położyli się na łóżku mocno go przytulając. Na twarzy nastolatka pojawił się cudowny i promienny uśmiech.
- Gdzie chodzicie w nocy ?...mama mówi,że nie można w nocy.
- Musieliśmy skarbie...obiecaj nam,że to będzie nasza tajemnica i nie powiesz nic mamie, dobrze ?
- Obiecuję. - chłopak cmoknął Gyu i Dongwoo, po czym zamknął oczy i spokojnie zasnął. Woo spojrzał na kolegę i szepnął.
- Śpij...ja będę nad nim czuwał.
- Ale jutro idziecie do szpitala...powinieneś odpocząć.
- Nie śpię od bardzo długiego czasu...nie umiałbym teraz zasnąć.
Sunggyu westchnął i przeczesał włosy przyjaciela. Następnie położył głowę na ramieniu swojego chłopaka i zasnął. Dongwoo natomiast zgodnie z obietnicą przez całą noc wpatrywał się w brata i nad nim czuwał...
~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Boskie szkoda że Dongwoo chce mu oddać serce ale szlachetne z jego strony. Weny
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńPisz szybciej! Kropka
OdpowiedzUsuńNiech jongejung bedzie z homengiem i wiecej sexu....pls
OdpowiedzUsuńNo nie tak to miałaś naprawić ;~; Łeee... No ale przynajmniej ładnie ;_;
OdpowiedzUsuńSongdune ma byc z jongjumiem ... niech sie pogodza mlody niech zyje bez przeszczepu a na zgode sex w trojkonciku
OdpowiedzUsuńOmg, no ja placze;-; niech to nie skonczy sie bad endem prosze:<
OdpowiedzUsuńNeinneinneinnein!
OdpowiedzUsuńTak nie może być!!! :'(
Nie kce, żeby smutno się skończyło, nie kce!
Ma się znaleźć inny dawca no :'(
Weny i czekam na nowy rozdział, bo jestę ciekawa, jak się skończy. (znaczy ma być szczęśliwie, ok? OK! C:)
Ciekawe jak sie to zakończy ;^;
OdpowiedzUsuń