Na drugi dzień wstałem dość wcześnie. Posprzątałem mieszkanie i przygotowałem chłopakowi śniadanie,po czym usiadłem w salonie i wpatrywałem się ślepo w telewizor. Ciągle myślałem o wczorajszym wieczorze. Ciekaw byłem tego, co rzeczywiście B-joo robił w tym klubie. Byłem pewien, że puszczał się za kasę. Z rozmyśleń wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. Zdziwiłem się, ponieważ rzadko kiedy ktoś składał mi wizyty...zwłaszcza o 9 rano. Podniosłem się z kanapy, wszedłem do przedpokoju i złapałem za klamkę. W progu stało czterech osiłków.
- Panowie do kogo ?- zapytałem lekko przestraszony.
- Kogoś nam wczoraj zabrałeś...i wiemy, że jest tutaj...
- Nie wiem o czym mówicie...
- Nie zgrywaj idioty...- powiedział jeden z nich, po czym pchnęli mnie na ścianę i weszli do mieszkania.
- Jego tu nie ma !!- wrzasnąłem najgłośniej jak tylko umiałem. Miałem nadzieję,że B-joo mnie usłyszy i gdzieś się schowa.
- Zamknij mu ten ryj...- po komendzie mężczyzny jeden z osiłków zaszedł mnie od tyłu i zatkał mi usta. Reszta natomiast robiła rewizje mojego mieszkania. Gdy jeden z nich wszedł do sypialni zamarłem. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ręce lekko trząść. Po chwili wyszedł z niej z półnagim chłopakiem. Widziałem jak po jego bladej ze strachu twarzy spływały łzy, a nogi uginały się pod wpływem stresu.
- I co dziwko ? Nie nacieszyłeś się wolnością.- zaśmiał się mężczyzna, przerzucił sobie chudego chłopaka przez ramię i wyszedł z nim z mieszkania. Popatrzyłem na trzymającego mnie mężczyznę. Nasze oczy spotkały się, po czym na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Ty też się przydasz...- po tych słowach wziął mnie na ręce i wyniósł z mieszkania. Byłem przerażony. Nie chciałem puszczać się ze starymi, obleśnymi facetami. Gdy wyszliśmy przed blok, ja oraz B-joo zostaliśmy wrzuceni do bagażnika samochodu, po czym ruszyliśmy z piskiem opon. Chłopak siedział skulony i wpatrywał się w ciemną przestrzeń. Siadłem obok niego i go mocno przytuliłem.
- Poradzimy sobie...nic się nie bój...
- Mówiłeś, że nikt mnie tu nie znajdzie... kłamałeś...- B-joo znów zaczął płakać. Czułem jak jego ciało trzęsło się jak galareta. Westchnąłem i pocałowałem go w czoło.
- Nie zrobią ci krzywdy, przyrzekam...
- Zgwałcą... pobiją...będą ośmieszać....a wieczorem będę musiał zabawiać klientów...
- Cichutko...- czułem jak coś we mnie pękło. Cholernie się o niego bałem...bardziej o niego niż o siebie. Miałem go chronić, obiecałem mu to...a tylko go zawiodłem...
Po 15 minutach zajechaliśmy pod klub. Bagażnik otworzył się. Naszym oczom ukazała się czwórka mężczyzn, którzy wyciągnęli nas z bagażnika i rzucili na lodowaty śnieg. Podszedłem do B-joo i mocno go przytuliłem.
- Zimno mi...- wyszeptał i zamknął oczy mocno się we mnie wtulając. Niewiele myśląc wziąłem go na ręce i wtuliłem w swoje ciało. Mężczyźni zaprowadzili mnie do klubu...a dokładniej na jego zaplecze. Wrzucili nas do jakiegoś pomieszczenia i zaczęli rozbierać.
- Co wy robicie ?!- wrzasnąłem i spojrzałem na B-joo, który bezwładnie i bez większych emocji dawał się mężczyznom.
- Szef chce cie wypróbować.- odpowiedział osiłek i zdarł ze mnie bieliznę. - Zobacz B-joo co będziesz ssał.
Chłopak odwrócił głowę w moją stronę. Jego oczy nie powędrowały na moją męskość, tylko na moje oczy. Widziałem na jego twarzy strach,a zaraz po tym zaczęły po niej spływać grube łzy. Właśnie otwierałem usta by coś powiedzieć,ale do pomieszczenia wszedł szef klubu. Usiadł na fotelu i spojrzał w moją stronę.
- Ładne ciałko Hansol.
- Skąd wiesz jak mam na imię ?
- Jesteś już mój...wiem o tobie wszystko.- mężczyzna uśmiechnął się,a koło jego nogi klęczał B-joo. Zachowywał się jak jego pies. Wszedł mu na kolana i zaczął całować go po szyi.
- Grzeczny piesek.- szef znów się uśmiechnął i pogłaskał chłopaka po głowie. - Zajmij się teraz Hansolkiem.
- Jak ?- zapytał cicho chłopak i spojrzał w oczy mężczyzny.
- Tak jak zawsze skarbie... a później porozmawiamy o twojej wczorajszej ucieczce.
- Przepraszam...
- Co ty sobie myślałeś ? Martwiłem się o ciebie...- powiedział mężczyzna i zaczął całować delikatne wargi chłopaka. Czułem jak śniadanie podchodzi mi do gardła. Szef przerwał pocałunek i skinął na mnie głową. B-joo zszedł z jego kolan i do mnie podszedł. Spojrzał na mnie i poruszył wargami jakby chciał powiedzieć "przepraszam". Skinąłem głową i spojrzałem na szefa, który wpatrywał się na nas z cwaniackim uśmiechem.
- Possij go skarbie.- powiedział mężczyzna. Na jego słowa chłopak pochylił się do mojego penisa i włożył go do ust. Jęknąłem i złapałem B-joo za włosy. Robił to naprawdę dobrze. Czułem jak mój penis twardnieje.
- Niech ci dojdzie w usta.- B-joo przytakiwał na każdy rozkaz szefa, po czym zaczął mocniej ssać moją męskość. Krzyknąłem i doszedłem mu w usta. Nastolatek posłusznie zebrał spermę i popatrzył na szefa.
- Chodź do mnie kotuś.- B-joo podszedł do mężczyzny i usiadł mu na kolanach. Po chwili ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. W tym czasie mężczyzna chwycił w dłoń penisa chłopaka i zaczął mu dogadzać.
- Dobrze ci ?- zapytał patrząc na twarz chłopaka. Ten przytaknął i jęknął w usta mężczyzny. - To teraz skarbie przeleć swojego kolegę, dobrze ?
B-joo popatrzył na mnie i pokręcił przecząco głową.
- Nie mogę...
- Chyba się przesłyszałem...zejdź ze mnie i go wyruchaj.
- Nie...
- B-JOO !- mężczyzna krzyknął i uderzył chłopaka w twarz. - Już do roboty !
Ten znów pokręcił przecząco głową i zszedł z kolan szefa, co go bardzo zdenerwowało. Chwycił go za rękę i rzucił nim o podłogę, po czym ściągnął spodnie i wszedł w niego z całej siły. B-joo krzyknął i zaczął płakać.
- Boli ?!- wrzasnął i pchnął go najmocniej jak tylko mógł.
- Tak...- chłopak pisnął i złapał marynarki mężczyzny.
- I tak ma być !
B-joo krzyczał i błagał, by ten przestał, jednak szefa klubu to nie ruszało. Po skończonym gwałcie doszedł chłopakowi na twarz i na niego splunął. Podszedłem do niego, wytarłem mu twarz i mocno przytuliłem.
- Już dobrze...
Nastolatek wtulił się we mnie i szlochał.
- Zabierz mnie stąd....błagam...
- Zabiorę, obiecuję...tylko daj mi trochę czasu...
Mężczyzna w tym czasie ubrał się i wraz z resztą osiłków wyszedł z pomieszczenia. Nie miałem pojęcia co robić...Nie chciałem skończyć tak jak B-joo. Popatrzyłem na chłopaka, który słodko spał wtulony w moje ramiona. Pocałowałem go w czoło i zacząłem się zastanawiać jak nas wyciągnąć z tego bagna.
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
T.T tak nie wolno...pisz kontynuacje, to się nie może tak skończyć ;;
OdpowiedzUsuńHwaiting!
O nie, nie, nie, nie dam Ci tego tak skończyć ;-;-;-; Oni muszą się stamtąd wydostać i żyć szczęśliwie razem. Ahh.. płakać mi się chce ;-; takie cudowne <3 Napiszesz dalej, prawda? Musisz napisać. Bo my tu umrzemy. Kocham, kocham, kocham <3
OdpowiedzUsuńale, że B-Joo... i Hansol Q.Q
OdpowiedzUsuńPopieram dziewczyny nade mną, to nie może się tak skończyć ;_; Mimo wszystko fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJaki koniec? ;-; Plis napisz jeszcze coś o tym! To sie nie może tak skończyć
OdpowiedzUsuń