23 października 2013

SiChul.1




                      Właśnie skreśliłem ostatni dzień w sporządzonym przeze mnie "kalendarzu". Wreszcie..... dzisiaj Heechul wraca z wojska. Tyle na to czekałem, przepłakałem każdą noc spędzoną w naszym wielkim, a teraz niesamowicie pustym mieszkaniu. Brakowało mi jego ciągłego śmiechu i roznoszącego go ADHD. Każdy dzień, południe, wieczór i noc spędzałem w towarzystwie Heebuma, jego....a w zasadzie naszego pogrzmoconego do granic możliwości kota.
Moja księżniczka ma przyjechać dopiero pod wieczór...mam jeszcze czas. Jako tako ogarnąłem mieszkanie, ulubione Kimchi mojego skarba, którego ja osobiśnie nie znosiłem już się gotowało, hmmm..co jeszcze ? Z namysłu wyrwał mnie pędzący przez cały dom Heebum, który z wielką, kocią siłą uderzył w moje nogi. No tak....zapomniałem nakarmić tego oszołoma. Nasypałem mu jego śmierdzące rybą jedzenie i poszedłem do sypialni. Wyciągnąłem z szafy koszulkę Heechula, w której ostatnio chodził...ostatnio....taka niewyprana leżała w szafie przez dwa lata. Położyłem się z nią na łóżku i wtuliłem w nią twarz. Do oczu automatycznie napłynęły mi łzy. Tak bardzo chciałem po tych dwóch latach wtulić się w szczupłe ciało Heechula, powiedzieć, że go kocham, a na sam koniec namiętnie pocałować. Ten zapach i ciepło bijące z jego koszulki doprowadzały mnie do stanu, którego sam dobrze nie umiałem opisać. Było to pomieszanie wielkiego porządania z tęsknotą i pewnego rodzaju bezradnością. W pewnym momencie zamknąłem oczy i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.

                                                                           *

   Nastał wieczór. Poczułem jak ciepła, szczupła dłoń głaszcze moje ciało.
- Troche spalone, ale da się zjeść...- usłyszałem miły, cichy głos...i śmiech....tak, to był Heechul. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na szczupłą sylwetkę siedzącą obok mnie.
-To tak mnie witasz ? -chłopak dalej chichotał i jadł cuchnące spalenizną Kimchi....no tak...wstawiłem je na gaz i poszedłem spać... Dobra...na co ja czekam ? ....
- HEECHUL !- podniosłem się z łóżka i rzuciłem na mojego chłopaka. W końcu mogłem wtulić się w jego cudownie ciepłe ciało. Ciul uśmiechał się, ale mimo to z jego oczu płynął strumień łez, które czułem na swoim karku.
- Nie płacz księż....- Heechul zamknął mi usta swoimi. Wreszcie mogłem znowu poczuć ich smak i ciepło. Nasze wargi połączyły się z początku w namiętnym pocałunku...z czasem jednak przerodził się on w brutalne szarpanie i podgryzanie. No cóż...mimo bólu nie protestowałem...Wiem, że Heechul lubił takie zabawy. W pewnym momencie poczułem jak z warg spływają mi strużki krwi. Ciepła, słona ciecz spływała mi po brodzie kapiąc na moją idealnie białą koszulkę. Heechul głośną jęknął i oderwał się od moich zmasakrowanych warg. Uśmiechając się cwaniacko zbliżył się do mnie i oblizał je z gęstej krwi.
-Nawet nie wiesz skarbie jak mi tego brakowało....- szepnął i wtulił się w moje umięśnione ciało. Niczego więcej nie trzeba było mi do szczęścia... szczęśliwy i spełniony Heechul to wszystko czego pragnąłem...


~Koniec.
trochę krótkie,ale jakoś nie miałam weny na chłopaków z SuJu ;;
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



2 komentarze: