-Co Ty chcesz ?...wiesz,która jest godzina ?- dochodziła 4 nad ranem...usiadłem na łóżku i spojrzałem na łóżko stojące po drugiej stronie pokoju. Zwykle było zajęte przez Tao. Moją najukochańszą i najsłodszą pandę na świecie. -Gdzie Tao ?- spojrzałem na Lulu z wielkim znakiem zapytania na twarzy.
-Ja właśnie w tej sprawie...
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Złapałem Luhana za rękę i spojrzałem mu głęboko w oczy.
-Hyung co się stało ?
Blondyn spuścił głowę, a po jego twarzy spłynęła łza.
-Tao....on....karetka go zabrała...-wyszeptał i spojrzał na moją przerażoną twarz. Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do salonu, po którym kręcili się przerażeni członkowie zespołu.
-Kris....- podszedł do mnie D.O i przytulił mnie swoim drobnym ciałkiem. Reszta stała jak sparaliżowana i wpatrywała się we mnie jak w widmo.
-Powiecie mi w końcu co się stało ?- czułem jak łamie mi się głos, a do oczu napływają łzy. Okropny ścisk w gardle nie pozwalał mi na złapanie pełnego oddechu. Ręce trzęsły się, a nogi miękły coraz bardziej z każdą, kolejną sekundą. KyungSoo odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczyma.
- Tao ma guza mózgu... -w pokoju zapadła cisza... Czułem na sobie dziesiątki par oczu, czekające na moją reakcję.
-To...to żart tak ?- uśmiechnąłem się ironicznie i chwyciłem D.O za koszulkę...-Powiedz,że to nie prawda !
-Kris zostaw go... -po chwili stał przy nas Kai. Wziął KyungSoo na ręce i go mocno przytulił. -Najlepiej będzie jak do niego pojedziesz...
Czułem jak osuwa mi się grunt pod nogami. Zrobiło mi się słabo, ale wiedziałem,że nie mogę teraz pozwolić sobie na jakieś omdlenia. Skołowany podszedłem do Sehuna. Nie musiałem nic mówić....młodszy doskonale wiedział o co mi chodzi..
-Chodź, zawiozę Cię do niego...- powiedział spokojnie, wziął mnie za rękę i powoli prowadził do samochodu. Usadził mnie na tyle i przykrył kocem. Szpital znajdował się na obrzeżach Seulu, czyli przed nami jakieś...pół godziny drogi. Sehun ruszył, a ja zatraciłem się w myślach i wspomnieniach. Nikt tak naprawdę nie wiedział ile czasu zostało mojemu skarbowi. Pierwsze spotkanie w SM...na samą myśl o nim uśmiechnąłem się lekko pod nosem. Nieśmiały uśmiech i jego pierwsze słowa "Hej...jestem Huang Zitao...i...emm..miło mi cię poznać". Po tych słowach podał mi rękę...od tego wszystko się zaczęło. Pół roku później byliśmy już razem. Pierwszy pocałunek...nie da się go zapomnieć. Ten piękny i pamiętny moment miał miejsce podczas pobytu w Tokio. W nocy po koncercie do mojego pokoju przyszedł przestraszony Tao. Stwierdził, że nie może spać, bo za oknem szaleje burza....w rzeczywistości noc była wyjątkowo spokojna,a panda szukała jedynie pretekstu żeby ze mną pobyć. Oczywiście zgodziłem się by ze mną spał. Długo wtedy rozmawialiśmy, śmialiśmy się i w pewnym momencie niewiadomo dlaczego nasze usta połączyły się w delikatnym i czułym pocałunku. No...od tamtego dnia byliśmy pierwszą....a nie przepraszam....drugą oficjalną parą w EXO. Wyprzedzili nas D.O z Kaim. Od tamtej chwili przechodziliśmy razem te radosne...jak i smutne chwile. Nie odstępowaliśmy siebie na krok...tak zwane "papużki nierozłączki". Chodziliśmy razem na zakupy, wieczorami szaleliśmy na rowerach.... właśnie... rowery... mieliśmy do tego swoje ulubione miejsce. Zawsze jeździliśmy wzdłuż rzeki Han. Po wyczerpującej jeździe kupowaliśmy nasze ulubione kwaśne żelki, siadaliśmy na ławce pod jabłonką i patrzyliśmy na urokliwy Seul i cudownie oświetlony most, mieniący się różnymi barwami. Od różu, przez żółć i kończąc się na mieszance niebieskiego z fioletem. Bardzo chciałbym zabrać tam teraz moją kruszynkę.
Pamiętam też nasz wspólny wyjazd do Singapuru. Najcudowniejsza rzecz spotkała nas już pierwszego dnia przyjazdu. Po wyczerpującym zwiedzaniu i owocnych zakupach wróciliśmy do apartamentu w centrum miasta. Wtedy też Tao zaproponował mi wspólny prysznic, na który zgodziłem się bez najmniejszego namysłu. Wtedy też podczas tej kąpieli przeżyliśmy nasz pierwszy raz. Emocje i pożądanie wzięły górę. Mimo to oboje staraliśmy się być czuli...delikatni i namiętni....znów się uśmiechnąłem...
-Hyung zaraz będziemy na miejscu. - z cudownej fali wspomnień wyrwał mnie spokojny głos maknae. Skinąłem twierdząco głową i spojrzałem przez okno. Rzeczywiście...do szpitala zostały góra 2 minuty drogi... Czułem jak pocą mi się dłonie, a serce bije coraz szybciej. Znów ten okropny ścisk w gardle i łzy napływające do moich zmęczonych oczu. Sehun zajechał pod szpital i pomógł mi wysiąść. Dowiedzieliśmy się na recepcji, w której sali leży Tao i ruszyliśmy do niej szybkim krokiem. Przed salą jednak włączył mi się hamulec. Z jednej strony bardzo chciałem tam wejść i uściskać najważniejszą osobę w moim życiu, z drugiej jednak zastanawiałem się "a co jeśli Tao już nie ma ?" , "a co jak sala będzie pusta? ". Otrząsnąłem się...nie mogłem przecież myśleć tak pesymistycznie. Byłem w stanie zapłacić wszystkie pieniądze byleby tylko Tao wyzdrowiał. Byłem nawet gotowy oddać dla niego swoje życie, oby tylko moja kochana panda przeżyła.
- Kris wszystko okej ?- Sehun złapał mnie za ręke. Drugą natomiast chwycił za klamkę.
-Tak....- wyszeptałem i weszliśmy do środka.
Cisza... w szpitalnej sali panowała głucha cisza zakłócana jedynie przez ciche "pikanie" maszyny, do której był podłączony Tao. Leżał bezwładnie na łóżku....chyba spał. Wyglądał tak spokojnie i uroczo. Usiadłem niepewnie na łóżku. Moja dłoń spoczęła na bladej twarzy bruneta i po chwili zaczęła głaskać jego delikatny policzek.
-Kris ?- usłyszałem cichy głos mojego skarba. Spojrzałem na niego. Na jego twarzy malował się uśmiech, który tak bardzo kochałem i który zawsze potrafił poprawić mi humor. Nachyliłem się do niego i delikatnie pocałowałem.
-Jak się czujesz kochanie ?- mimo uśmiechu goszczącego na mojej twarzy z oczy spływały wielkie łzy.
-Dobrze...nie płacz, proszę Cię.
Wtedy niespodziewanie do sali wszedł lekarz. Poprosił mnie byśmy wyszli przed pokój. Przez głowę przeszły mi różne myśli ... "to koniec....Tao na pewno umrze".
- Mam dla pana raczej dobrą wiadomość...- zaczął i zerkał raz na mnie raz na leżącego w sali chłopaka.
-Niech pan mówi...
-Jutro czeka go operacja....nie ma co zwlekać. Leczenie jednak będzie ciężkie i dość kosztowne... zapewniam pana jednak, że mimo wszystko Tao z tego wyjdzie....
To niemożliwe....takie rzeczy zdażały się jedynie na filmach. Uścisnąłem lekarzowi dłoń i wparowałem z powrotem do pokoju.
-Skarbie wszystko będzie dobrze, słyszysz ? Wyjdziesz z tego. - płakałem ze szczęścia i tuliłem ciepłe ciałko Tao.
-Mówiłem Ci,że wszystko będzie dobrze... nie ma rzeczy i sytuacji, której byśmy nie przetrwali...zapamiętaj to sobie... -po tych słowach pocałował mnie, ułożył wygodnie na poduszce i zasnął. Mój słodki, kochany aniołek...miał racje...nie ma rzeczy, której byśmy nie przetrwali. W końcu mieliśmy siebie...a we dwójkę potrafiliśmy dokonać wszystkiego...
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Słodkie C: Bardzo słodkie <3 I urocze ~♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://kpop-fanficki-pl.blogspot.com/
WYNOCHA! Poryczałam się no... Jezus, aż mi serce mocniej bije. Na szczęście jest happy end! Uwielbiam Cię no! Idę dalej płakać D:
OdpowiedzUsuńZa krótkie? A to jest NIEWYBACZALNE! ;CCCCCCC
OdpowiedzUsuńNo, w końcu jakiś konkret. Przeraziłam się, że stanie się tutaj jak w tandetnym love story krążącym po Fb, gdzie chłopak dowiedział się, że ma raka i następnego dnia umarł, co jest troszkę nielogiczne.
OdpowiedzUsuńBardzo uroczy shocik, zdecydowanie mój ulubiony pairing w Exo :33
--
bytaasteful.blogspot.com