19 maja 2019

Tylko Ty~cz.6 [Seonho&Kuanlin]




                  Wróciłem ze szkoły, kierując się od razu na górę. Chciałem wparować do pokoju Kuanlina i dać mu porządnego buziaka. Stęskniłem się za nim jak diabli, mimo że widzieliśmy się dzisiaj rano przed wyjściem do szkół. Jesteśmy razem już 1,5 miesiąca. Na szczęście rodzice niczego nie podejrzewają. O niczym nie powiedziałem także Minhyunowi... zaakceptowałby to, ale póki co cholernie się tego boję.
- Dzień dobry! - wykrzyczałem w niebo wzięty, wparowując do jego pokoju. Moim oczom ukazał się mój facet w towarzystwie obcego mi chłopaka. Siedzieli na łóżku nad stertą zeszytów, ale ta prosta rzecz wystarczyła, bym zaczął się niepokoić - O... przeszkadzam. 
- Nie przeszkadzasz głupku. - Kuanlin podszedł do mnie, czochrając mi włosy - Jak było w szkole? - mhm, czyli jego kolega o niczym nie wie. Nabrałem dużo powietrza do płuc, wymuszając przy tym uśmiech.
- W porządku... dostałem dzisiaj 5.
- Wow, gratuluję. Z tego sprawdzianu, do którego się razem uczyliśmy?
- Dokładnie.. - burknąłem, nie odrywając wzroku od chłopaka.
- Jestem z ciebie dumny. - szepnął, całując mnie przy tym w głowę.
- Słodko. - zaśmiał się nieznajomy, wstając z łóżka - Ja z moim bratem żremy się jak psy. Jinyoung... miło mi. - dodał wyciągając rękę w moim kierunku. Uścisnąłem ją niechętnie, wzdychając.
- Seonho... Czego się uczycie?
- Matmy.. jutro mamy sprawdzian, a Kuanlin chyba jako jedyny to ogarnia. 
- Nie przesadzaj. - zaśmiał się mój chłopak, siadając ponownie na łóżku - Po prostu lubię matmę. 
- Tak... mi też wielokrotnie pomagał. - wymamrotałem, łapiąc za klamkę - Jesteś w dobrych rękach. 
- Uciekasz już? - zapytał Kuanlin, odkładając jakąś książkę.
- Tak, nie będę wam przeszkadzać. Uczcie się.
- W kuchni masz obiad, odgrzej sobie. 
- Dziękuję. - wyszedłem z pokoju, czując jak się we mnie gotuje. Dobra wiem, przesadzam. W końcu oni się tylko uczą, ale to wystarczy, bym chodził nabuzowany i zły do końca dnia. Zszedłem do kuchni po wspomniany wcześniej obiad, po czym w ciszy oddałem się swoim obowiązkom, starając się skupić na nich choć odrobinę swojej uwagi. W taki też sposób spędziłem cały swój dzisiejszy dzień. Potem w ciszy zjadłem z rodzicami kolację, podczas gdy Kuanlin i ten cały Jinyoung nadal się uczyli. W mojej głowie kotłowało się już tysiące myśli i czarnych scenariuszy, do czego może między nimi dochodzić. Wiem, że Kuanlin nie zrobiłby mi takiego świństwa, ale wyobraźnia zazdrosnej osoby robi jednak swoje. Po zjedzonej kolacji wykąpałem się i położyłem się do łóżka, pisząc z Minhyunem. Chciałem się z nim wreszcie zobaczyć, bo przez ostatni nawał nauki nie miał na to czasu, a chyba chciałbym z nim wreszcie szczerze porozmawiać. Może wtedy mi ulży i przynajmniej będę mieć przy sobie osobę, która zawsze doradzi mi w kwestii związków. Tak... Minhyun jest w tym mistrzem.
<- Młody, Ty spadaj spać, bo jutro do szkoły nie wstaniesz
-> Wieeeem, właśnie miałem iść. A Ty jak masz jutro zajęcia?
<- Dopiero na 15 to mogę siedzieć do późna
-> Szczęściarz...
<- Ciebie też to czeka za 2 lata 
-> O ile mnie gdzieś przyjmą 
<- Na pewno!!! Zobaczysz, że wylądujemy na tej samej uczelni
-> Mam nadzieję :( Dobra Hyung, spadam spać, bo ledwo żyję 
<- Dobranoc dzieciaku!
-> Dobranoc staruchu!
Odłożyłem telefon na szafkę nocną, nakrywając się dokładniej kołdrą. Bardzo chciało mi się spać, ale myśli związane z Kuanlinem nie dawały mi spokoju. Zasnąłbym dopiero spokojnie z myślą, że mój chłopak jest wreszcie sam. Długo leżałem w łóżku, myśląc o tym, co robi mój skarb. W momencie, gdy czułem jak zmęczenie mnie ścina, usłyszałem jak drzwi do mojego pokoju się uchylają, jednak byłem na tyle zmęczony, że nawet nie drgnąłem.
- Śpisz Seonho? - usłyszałem koło swojego ucha szept chłopaka, który automatycznie mnie rozbudził.
- Y y.
- Y y? - zachichotał, pakując mi się do łóżka - Dlaczego nie śpisz? Jest strasznie późno. - mruknął przytulając mnie.
- Czekałem aż ten chłopak od ciebie pójdzie. - mruknąłem, przekręcając się na plecy. Kuanlin posłał w moim kierunku lekki uśmiech, pieszcząc przy tym opuszkami palców moją twarz.
- Dlaczego? - wzruszyłem jedynie ramionami, wywołując chichot z jego strony.
- To twój przyjaciel?
- Mhm... od razu się z nim zgadałem, jak dołączyłem do nowej klasy. 
- Fajnie.. - westchnąłem, chcąc się odwrócić, jednak chłopak skutecznie mnie zatrzymał.
- Co ty? Zazdrosny jesteś?
- O ciebie? Nie żartuj. 
- Widzę cholero, że jesteś zazdrosny. - mruknął, całując mnie po szyi.
- Spadaj. - zaśmiałem się, chcąc go odepchnąć, jednak Kuanlin jest o wiele silniejszy niż ja, więc miał przewagę - No won. 
- Ja ci dam won. - Kuanlin zarzucił na nas kołdrę, łaskocząc mnie - Przyznaj, że jesteś zazdrosny, to przestanę.
- Nie jestem.
- Jesteś. 
- Przestaaaaań. - wydyszałem, starając się, by nie usłyszeli nas rodzice - Może trochę.
- Tylko trochę? - nie wytrzymałem. Nie cierpię być łaskotany, zwłaszcza jak wiem, że w każdej chwili mogą nakryć nas rodzice. Chyba umarłbym ze wstydu.
- Dob... dobra no. Jestem zazdrosny. 
- Wiedziałem. - chłopak przywarł do moich warg, namiętnie mnie całując. Odwzajemniłem jego pocałunki, jednak byłem tak zasapany, że bałem się iż w każdej chwili mogę się udusić.
- Cze... czekaj no. - zaśmiałem się, starając się złapać oddech. Brunet uśmiechnął się szeroko, mocno mnie przytulając.
- Moje zazdrosne maleństwo. 
- Oj przestań. 
- Mogłeś od razu przyznać, że jesteś o mnie zazdrosny. 
- No jestem, jestem... zależy mi na tobie. - mruknąłem, lądując ponownie w ramionach chłopaka.
- Kocham cię, wiesz? - moje serce zabiło ze zdwojoną siłą. Pierwszy raz Kuanlin powiedział mi takie słowa - Najbardziej na świecie. 
- Naprawdę?
- Naprawdę. - szepnął, całując mnie w czoło.
- Też cię kocham.. - uniosłem wzrok, spotykając się z uśmiechem chłopaka - Najbardziej na świecie. - mam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Kocham go, kocham z nim przebywać, kocham z nim rozmawiać, całować się, po prostu być blisko niego. A po tym wyznaniu czuję, że rzeczywiście jestem dla niego kimś ważnym.
- Czemu tyle z tym zwlekaliśmy?
- Dobre pytanie. - wtuliłem się w ciało chłopaka, szczerząc się jak głupek - Śpij dzisiaj ze mną. 
- Mam lepszy pomysł.
- Jaki? - poczułem jak ciepła dłoń Kuanlina ląduje pod moją bluzką. Spiąłem się, jednak nie zdążyłem niczego powiedzieć, bo jego ciepłe wargi znów przywarły do moich ust. Jego ręka dotykała ostrożnie mojej klatki piersiowej oraz brzucha, doprowadzając mnie do obłędu. Wstydziłem się... bardzo się wstydziłem, ale z drugiej strony niesamowicie mi się to podobało. Ułożyłem nieśmiało dłonie na twarzy bruneta, pieszcząc ją opuszkami palców. Nigdy nie byłem z nim tak blisko. Gdy palec Kuanlina musnął mój sutek, wzdrygnąłem się wydając z siebie cichy jęk.
- Co to było? - zaśmiał się, całując mnie w czoło.
- Nie rób tak. 
- Dlaczego?
- Zawstydza mnie to. 
- No co ty.. przecież to tylko ja.
- Aż Kuanlin. - nachyliłem się do jego ciepłych warg, obdarowując je czułym buziakiem - Nie chcę wyjść przy tobie na durnia.
- No przestań.... przecież to urocze. 
- Ta... to może ja tak tobie zrobię, co?
- A ośmielisz się?
- Oczywiście. 
- No to proszę bardzo... działaj. - wygrzebałem się spod puchatej kołdry, siadając okrakiem na biodrach Kuanlina. Jego dłonie spoczęły na moich udach, a na buzi pojawił się zadziorny uśmiech - Tego się nie spodziewałem.
- Lubię zaskakiwać. - zachichotałem, unosząc jego koszulkę. Po chwili przywarłem wargami do jego rozgrzanej klatki piersiowej, dając z siebie absolutne maximum. Po moim pokoju rozchodził się cichy dźwięk pocałunków, przeplatany z ciężkim oddechem Kuanlina. Podobało mu się to. A ja byłem strasznie podekscytowany, że dogodziłem choć w małym stopniu mojemu chłopakowi.




*


                 Mimo nieprzespanej nocy, poszedłem do szkoły rozpromieniony jak nigdy dotąd. Do rana rozmawiałem z moim chłopakiem. Rozmawialiśmy o nas, o naszej przyszłości, o troskach, o tym, co nas cieszy. Do tego doszło trochę buziaków, pieszczot... Aishh, na samą myśl szczerzę się jak głupi. Czuję się tak cholernie szczęśliwy, że jest to wręcz nie do opisania. Potem Kuanlin stwierdził, że musi się pouczyć do sprawdzianów. Ja już spałem, więc nie wiem jak długo siedział, ale gdy rano się zbieraliśmy, widziałem, że był bardzo zmęczony. 
Po skończonych zajęciach, ruszyłem w kierunku przystanku, by pojechać jak najprędzej do domu. Umówiliśmy się z Kuanlinem na obiad, a potem pod wieczór mam iść z Minhyunem do jakiejś knajpki. Dawno się nie widzieliśmy i zdążyłem się już za nim stęsknić. Gdy dochodziłem do bramy szkoły, zauważyłem stojących przy niej chłopaków, którzy bili mnie przez ostatnie dwa lata.
- Seonho. - zatrzymałem się niechętnie, głęboko przy tym wzdychając.
- Dajcie mi spokój.
- Czekaj no... mamy pytanie.
- Do mnie?
- No do ciebie, do ciebie.
- Ten koleś, który cię kiedyś obronił... to twój brat? - przełknąłem z trudem ślinę, przytakując.
- Tak.. a co?
- Ale przyszywany, nie?
- No tak.
- I pewny jesteś, że dobrze go znasz?
- O co wam chodzi?
- O nic.
- Tak tylko pytamy. 
- Dajcie mi wreszcie spokój.. - burknąłem, idąc dalej przed siebie. Ciekawe o co im chodzi. W sumie nie powinno mnie to interesować, bo to banda buraków, ale mimo wszystko pewnie nie da mi to teraz spokoju.
                Gdy wróciłem do domu, rzuciłem plecak w kąt przedpokoju, słysząc jak Kuanlin krząta się po kuchni. Wiedziałem, że jesteśmy sami. Rodzice pracują do późnych godzin, dzięki czemu mamy święty spokój. Zakradłem się na palcach w kierunku mojego chłopaka, po czym objąłem go gwałtownie, całując go w policzek.
- Boże.. - zaśmiałem się, obdarowując go kolejnym buziakiem.
- Dzień dobry. 
- Nie strasz mnie durniu. 
- Przepraszam. - wskoczyłem na blat, sięgając po stojący nieopodal sok - Co dobrego robisz? 
- Seolleongtang.
- Super. A jak ci minął dzień?
- Hmm... dzisiaj jestem wyjątkowo zmęczony, a jeszcze za dwie godziny zaczynam dodatkowe zajęcia.
- Moje biedactwo. - wyciągnąłem ręce w kierunku chłopaka, na co ten od razu wtulił się w moją klatkę piersiową, wzdychając - Idź do pokoju poleżeć, hm? - szepnąłem, całując go w głowę - A ja to dokończę.
- Nie, no coś ty.. przecież dam radę. - brunet spojrzał na mnie, muskając delikatnie moje wargi - A ty jak się dzisiaj czujesz? 
- A.. - przypomniała mi się sytuacja z tymi głąbami ze szkoły, ale stwierdziłem, że odpuszczę. Pewnie gadali tak, żeby mnie zdenerwować - Dobrze.. pamiętasz, że dzisiaj wychodzę? 
- Aa... z Minhyunem, tak?
- Mhm. 
- O której planujesz wrócić?
- Nie mam pojęcia, a co?
- Dzisiaj piątek.. może byśmy coś obejrzeli jak wrócisz?
- Obejrzymy. - uśmiechnąłem się, głaszcząc go po buzi - Wyglądasz na strasznie zmęczonego, wiesz?
- Mmm.. taki dzień.
- A co dzisiaj robiłeś?
- Miałem bardzo dużo lekcji, dwa sprawdziany, do których uczyłem się chyba do czwartej rano.. na wf'ie musieliśmy jeszcze biegać, a żadna kawa nie była w stanie postawić mnie na nogi. 
- Idź się zdrzemnąć, proszę cię. - cmoknąłem go, zeskakując z blatu - Chociaż godzinę, a potem zjesz i pójdziesz na zajęcia. 
- Chodź ze mną. 
- Zrobię w tym czasie obiad. 
- Dobra.. namówiłeś mnie. Tylko buzi jeszcze daj. - chwyciłem jego twarz w obie dłonie, przywierając do niego na długo rozgrzanymi wargami - Kocham cię.
- Też cię kocham... spadaj już, bo ucieka ci czas. - jest ledwo żywy. Z trudem doczłapał się do salonu, w którym padł nieprzytomny na kanapę. Martwię się o niego i najchętniej wcale bym go nie budził na te dodatkowe zajęcia. Cóż... jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Gdy zasnął, nakryłem go kocem, dokończyłem gotować i wcisnąłem w jego dłoń kartkę z wiadomością "Nie miałem serca Cię budzić, przepraszam.:( Kocham Cię!". Zaraz po tym wyszedłem na spotkanie z moim przyjacielem. Stresowałem się tym spotkaniem, jak nigdy. Chciałem mu wreszcie o wszystkim powiedzieć i bałem się, jak to przyjmie. Spotkaliśmy się w naszej ulubionej knajpce. Zamówiliśmy ramen i dwie, duże butelki soju, przy których zaczęliśmy rozmawiać.
- No mówię ci... taka jazda teraz, że już nie wyrabiam. - westchnął Minhyun, wciągając zaraz po tym ostre kluski - W poniedziałek mam ważną prezentację, nad którą muszę posiedzieć w weekend. 
- Pomóc ci? - chłopak zachichotał, czochrając mi włosy.
- No co ty, poradzę sobie. Ale dziękuję. 
- Jak chcesz, mogę ci donosić kawę i przewracać strony w książkach.
- Jesteś uroczy. - zaśmiał się, upijając soju - Jak będę mieć jakikolwiek problem, na pewno do ciebie zadzwonię. - skinąłem jedynie głową, wlewając w siebie alkohol. Bałem się zacząć temat. W zasadzie to nawet nie wiedziałem, jak go zacząć - Opowiadaj lepiej, co u ciebie. 
- A... nic ciekawego w sumie.
- Jasne... jak tam w szkole? 
- Lepiej. Kuanlin pomaga mi w nauce.
- No to świetnie. Widzę, że się chyba lepiej dogadujecie.
- Tak... lepiej. - burknąłem, upijając kolejny kieliszek.
- A jak z mamą? 
- Trochę ze sobą rozmawiamy, ale dalej mam do niej żal. 
- Daj sobie czas.. z czasem żal będzie coraz mniejszy.
- Mam nadzieję. - usłyszałem dźwięk telefonu. Wyjąłem go z kieszeni bluzy, odczytując wiadomość od mojego chłopaka, po której na mojej buzi zagościł szeroki, niekontrolowany uśmiech: "Też Cię kocham durniu, ale zatłukę Cię za to, że mnie nie obudziłeś!!!! Baw się dobrze i zjedz coś dobrego!".
- Kto to?
- Hm?
- Kto napisał? Cieszysz się jak głupi.
- Em.. nieee, wydaje ci się. - schowałem telefon, dotykając nerwowo gorących policzków.
- Ej... może ty się z kimś spotykasz, co? 
- Ja? Nie żartuj.
- To pokaż telefon.
- No daj spokój. - pochyliłem się nad miską ramenu, wciągając porcję klusków - Jedz, bo wystygnie.
- Nie zmieniaj tematu. Kto to? Znam ją? 
- Nie wiem o czym mówisz. - Minhyun usiadł bliżej mnie, dobierając się do mojej bluzy - Spadaj.
- Mów, bo umrę z ciekawości. - zaśmiał się, zabierając mi telefon.
- Hyung, to moje! Daj spokój! - próbowałem odebrać mu swoją własność, ale to na nic. Minhyun zdążył przeczytać moją ostatnią wiadomość, na co zareagował całkowitym osłupieniem - Oddaj. 
- Wy... wow... rzeczywiście jak bracia. - schowałem telefon do bluzy, polewając sobie drżącą dłonią alkohol. Chciałem mu o tym powiedzieć, ale może nie w tak dosłowny sposób - Jesteście... em... bardzo bezpośredni.
- Trochę..
- Ale no... no fajnie. Fajnie, że macie ze sobą taki dobry kontakt.
- Hyung.. - wziąłem głęboki oddech, wlewając w siebie soju - Kuanlin to mój chłopak. - pałeczki znajdujące się w rękach chłopaka, wylądowały na podłodze, a między nami zapadła cisza, której bałem się najbardziej.
- Chyba.. chyba źle zrozumiałem.. 
- Jesteśmy razem.. już 1,5 miesiąca. - przyjaciel napił się soju, unosząc na mnie niepewnie wzrok.
- Ja.. nie miałem pojęcia, że jesteś gejem. 
- A... a to coś między nami zmienia? 
- Nie.. oczywiście, że nie. Jestem po prostu w szoku. 
- Przepraszam. - szepnąłem, czując cisnące się do oczu łzy - Chyba... chyba dopiero sam niedawno się o tym dowiedziałem. - Minhyun nabrał powietrza do płuc, siadając bliżej mnie.
- Jak się z tym czujesz?
- Trochę.. trochę się boję, ale z drugiej strony jestem bardzo szczęśliwy. - pociągnąłem nosem, czując jak chłopak unosi moją twarz, wycierając moje policzki.
- Skoro jesteś szczęśliwy, to skąd te łzy, hm?
- Bałem się twojej reakcji. 
- Reakcji najlepszego kumpla?
- Tak... zależy mi na twoim zdaniu i... i tym, żebyś mnie akceptował. 
- Oj dzieciaku. - wylądowałem w jego ramionach, na co zareagowałem ogromną ulgą - Akceptuję cię i zawsze będę cię akceptował. Tylko... no muszę przyznać, że jesteś mistrzem niespodzianek. - stara się rozładować dziwną atmosferę, ale wiem, co teraz myśli. Pewnie ma niezły mętlik w głowie.
- Minhyun, obiecasz mi coś?
- Co takiego?
- Obiecaj, że to niczego między nami nie zmieni. 
- Przysięgam. - spojrzałem na przyjaciela, wymuszając przy tym uśmiech - To co? Pora się napić.
- Zdecydowanie. - po trzech kolejnych kieliszkach, Minhyun pomachał w kierunku kelnera z prośbą przyniesienia kolejnych dwóch butelek, po czym spojrzał na mnie, wzdychając.
- Powiesz mi coś więcej? - zaczęło mi już szumieć w głowie. Nadmiar alkoholu połączony ze stresem zrobił swoje - Jak to się w ogóle stało?
- Pamiętasz jak byliśmy wtedy na Jeju?
- Pamiętam.
- No... wstaliśmy z Kuanlinem z samego rana, żeby iść oglądać wschód słońca i.. i wtedy Kuanlin mnie pocałował. 
- I ty tak po prostu to przyjąłeś? Musiałeś coś wcześniej do niego czuć, skoro wywiązało się z tego coś takiego.
- Może, nie wiem.. Byłem w takim szoku, że o tym nie myślałem. 
- Hm... i mówisz, że jesteś z nim szczęśliwy?
- Bardzo. - przytaknąłem pospiesznie, czując jak się czerwienię - Jest najlepszy. 
- Grunt, że jesteś szczęśliwy. - uśmiechnął się, poprawiając mi włosy - Wasi rodzice wiedzą?
- Co ty... nie mogą się dowiedzieć, bo byłoby po nas.
- Tak myślisz?
- Uważają, że jesteśmy najlepszymi braćmi na świecie. Jakby znali prawdę, to... nawet nie chcę myśleć, jak to by się mogło skończyć.
- W sumie prawda... lepiej uważać. - cieszę się, że Minhyun mnie zrozumiał. Wiem, że mam w nim wsparcie, co jest dla mnie niesamowicie ważne. Piłem z chłopakiem do późnych godzin nocnych. Gdy wracałem do domu, nogi plątały mi się, jak cholera. Znowu przegiąłem z alkoholem, ale nie byłem w stanie mówić o tym przyjacielowi na trzeźwo. Gdy w końcu dotarłem pod dom, nie mogłem pocelować kluczem do drzwi. Stałem pod nimi i śmiałem się w najlepsze ze swojej głupoty... to wszystko oczywiście potęgowało wypite tego wieczoru soju.
- No otwórzcie sięęęęę.. - jęknąłem, uderzając kluczami o drzwi - Sezamie, otwórz się. 
- Jesteś. - drzwi otworzyły się. Uniosłem głowę, widząc stojącą w drzwiach mamę w towarzystwie Chiaweia - Gdzieś ty znowu był?! - krzyknęła, wciągając mnie do środka - Wiesz, która jest godzina?!
- Nie krzycz.
- Nie krzycz?! Martwiłam się o ciebie! - mężczyzna złapał mnie za bluzę, obwąchując mnie.
- Znowu śmierdzisz alkoholem gówniarzu.
- No i co? Nie jesteś moim ojcem, żeby prawić mi kazania. - zaśmiałem się, czując jak ten zaczyna mną potrząsać.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jestem z twoją matką i odpowiadam za ciebie, czy ci się to podoba czy nie.
- Nie szarp mnie człowieku. - burknąłem, chcąc go odepchnąć.
- Od jutra masz szlaban na wychodzenie z domu! Rozumiesz to, czy nie?! 
- No nie szarp mnie! Zabieraj te łapy! 
- Tato, zostaw go. - uniosłem nieprzytomny wzrok, widząc zbiegającego ze schodów Kuanlina - Puść go. 
- Przemów mu wreszcie do rozsądku. Tak dalej nie może być. 
- Porozmawiam z nim, idźcie już spać. 
- Seonho, gdzie ty byłeś? - zapytała mama, na co czknąłem jedynie, siadając na stojącej za mną pufie.
- Słyszysz? Matka cię o coś pyta. 
- Tato, jest trzecia w nocy, a on jest pijany... daj spokój, okej? - warknął mój chłopak, pomagając mi zdjąć buty.
- Pijany? Jest nawalony jak świnia, a ma dopiero 17-ście lat.
- Skończ już. - brunet chwycił mnie w pasie, pomagając mi wstać - Możesz pouczać mnie, bo to ja jestem twoim synem... ale proszę cię, nie naskakuj tak na Seonho.
- Kuanlin..
- Wrócimy do tego rano. Położę go spać. Dobranoc. - burknął, prowadząc mnie na górę. Chłopak zaprowadził mnie do swojego pokoju, kładąc mnie od razu do łóżka, w którym zajął się ściąganiem ze mnie spodni - Znowu się upiłeś.. - westchnął, rzucając je na krzesło stojące przy biurku.
- Twój ojciec mnie szarpał. - mruknąłem, wtulając się w poduszkę.
- Wiem, pogadam z nim o tym. - Kuanlin przykrył mnie kołdrą, po czym położył się obok mnie, wzdychając.
- Przytul.
- Walisz alkoholem.
- Kuanliiiiin..
- Boli mnie to, rozumiesz? - poczułem jakbym dostał w głowę czymś ciężkim - Boję się o ciebie Seonho. Nie kontrolujesz się już.. 
- Ale..
- Z resztą.. pogadamy o tym rano, bo teraz to nie ma sensu. 
- Przepraszam. - wtuliłem się w jego plecy, czując bijący od nich chłód - Kocham cię, przepraszam. - nie odpowiedział. Dlaczego milczy? Wolałbym żeby zrobił mi solidną awanturę... nienawidzę takiej ciszy - Kuanlin.. - rozkleiłem się. Bardzo zabolały mnie jego słowa. W jednej chwili poczułem, że moja obecność w tym domu jedynie wszystkich irytuje.
- Nie płacz... słyszysz? - chłopak odwrócił się w moim kierunku, mocno mnie przytulając - Kocham cię, nie płacz... no już.
- Przepraszam.. poprawię się, obiecuję. 
- Wiem, wierzę ci. - szepnął, całując mnie w czoło - Nie płacz i spróbuj zasnąć... wrócimy do tego rano, okej?
- Okej.
- No.. to daj buziaka, żeby mi się lepiej spało. 
- Nie... walę alkoholem. 
- Seonho..
- Dobranoc. - wtuliłem się w klatkę piersiową Kuanlina, czując jak odpływam. Po alkoholu zasypiam jak dziecko, a jak znajduję się w ramionach chłopaka, czuję się tak bezpiecznie, że zasypiam momentalnie.


*


                         Obudziłem się, czując na twarzy silne promienie słońca. Mruknąłem jedynie z niezadowolenia czując ponowną suszę w buzi i potworny ból głowy. Znowu przegiąłem... 
- Dzień dobry. - słysząc ciepły głos mojego chłopaka, wtuliłem się w niego odruchowo, napawając się jego ciepłem i zapachem - Jak się spało?
- Co ja tutaj robię? - wymamrotałem, czując z moich ust ohydny zapach alkoholu.
- Spałeś ze mną... wróciłeś w środku nocy pijany jak diabli i wziąłem cię do siebie. - a faktycznie, coś mi świta. Piłem z Minhyunem, potem wróciłem do domu i pokłóciłem się z ojcem Kuanlina i koniec końców wylądowałem w pokoju mojego chłopaka... ale wstyd.
- Przepraszam. - brunet pocałował mnie w czoło, wstając z łóżka - Kuanlin..
- Wiesz, że znowu przesadziłeś z alkoholem.
- Wiem. - usiadłem niechętnie, przecierając twarz dłońmi.
- Dlaczego?
- Rozmawiałem o nas z Minhyunem i... no nie umiałem powiedzieć mu o nas na trzeźwo..
- Boże.. ty masz 17-ście lat, a mówisz jak zaawansowany alkoholik.
- Nie przesadzaj.
- Mówiłeś swojemu najlepszemu przyjacielowi o związku... i naprawdę tak cię to zdenerwowało, że musiałeś spić się jak menel?
- Tak... dokładnie tak. - chłopak spojrzał na mnie, nabierając dużo powietrza do płuc. Po chwili jednak kucnął przede mną, łapiąc mnie za dłonie.
- Martwię się o ciebie. Jesteś dzieciakiem i uciekasz w alkohol...
- Właśnie.. skoro jestem dzieciakiem, to dlaczego spłynęło na mnie tyle zła, co? 
- Seonho... to wszystko nie jest przyczyną twojego picia. Pijesz bo chcesz pić... Jak... jak twój tato zmarł... zacząłeś od razu pić?
- Nie..
- No właśnie. - Kuanlin westchnął, całując moje dłonie - Muszę porozmawiać o tym z Minhyunem.
- To nie jest jego wina.
- Ja nie twierdzę, że to jego wina.. Po prostu chcę z nim porozmawiać. - skinąłem głową, spoglądając w oczy chłopaka.
- A.. mogę się przytulić? 
- No jasne. - Kuanlin wskoczył na łóżko, po czym mocno mnie przytulił, lądując ze mną w pościeli - Kocham cię. 
- Ja ciebie też... najbardziej na świecie. 
                         Po solidnej, gorącej kąpieli, zszedłem z moim chłopakiem na dół, gdzie po kuchni krzątali się rodzice.
- Dzień dobry.
- Oo nareszcie wstaliście. Siadajcie i jedzcie. - czułem, że ojciec mojego chłopaka uważnie mi się przygląda, ale bałem się nawet spojrzeć w jego kierunku. Usiadłem przy stole, sięgając w pierwszej kolejności po kubek z herbatą. Mężczyzna usiadł na przeciwko mnie, wzdychając.
- Wyjeżdżamy dzisiaj na krótki wypad do Incheon. 
- W sensie, my we dwójkę. - wtrąciła mama, siadając obok tego buca.
- Nie wspominaliście wcześniej, że się gdzieś wybieracie. 
- Podjęliśmy decyzję dzisiaj rano.. Ale zanim wyjedziemy, mamy do pogadania. Prawda Seonho? - oderwałem się niechętnie od kubka, unosząc wzrok na Chiaweia - Wiesz o której wróciłeś wczoraj do domu? - wkurza mnie to, że jest taki bystry i coraz szybciej przyswaja koreański. Jeszcze trzy miesiące temu zdania by do mnie nie powiedział...
- Późno..
- Bardzo późno, bo chyba o trzeciej. Twoja matka chciała dzwonić na policję, bo nie było z tobą żadnego kontaktu.
- Padł mi telefon. 
- To nie jest żadne wytłumaczenie. Wróciłeś do domu kompletnie pijany, z resztą nie po raz pierwszy.
- Nie rozumiem dlaczego ty ze mną o tym rozmawiasz, a nie moja mama. - głos mi się załamał w połowie zdania. Znowu nie potrafiłem zapanować nad emocjami, a nie chciałem pokazywać przy tym dupku, że jego uwagi mnie bolą. 
- Twoja mama poprosiła mnie o to żebym pogadał z tobą jak facet z facetem. Zrozum Seonho, że tak nie może być. Jesteś w drugiej klasie liceum..
- Wiem, w której jestem klasie..
- Powinieneś się uczyć, a nie szlajać się po barach. Brakuje ci wrażeń w życiu? Chcesz żeby wreszcie coś ci się stało?
- Na pewno byłoby wam to na rękę..
- Seonho. - mama chciała wstać od stołu, jednak Chiawei skutecznie ją zatrzymał - Skarbie, nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Odkąd twój facet się tu wprowadził, nic się dla ciebie nie liczy, a już na pewno nie ja. 
- Jestem twoim ojczymem, czy ci się to podoba czy nie. 
- Nie. - wstałem gwałtownie od stołu, widząc kątem oka zdezorientowanego Kuanlina - Jesteś i będziesz dla mnie obcym facetem. Nigdy nie zastąpisz mi ojca, więc przestań wreszcie mnie pouczać i prawić te swoje pseudo psychologiczne kazania. - ruszyłem w kierunku drzwi, jednak wtedy poczułem mocne szarpnięcie za nadgarstek - Puść mnie. 
- Nie skończyłem z tobą rozmawiać. 
- Ale ja już skończyłem. Bawcie się dobrze w tym Incheon i najlepiej już nie wracajcie. - szarpnąłem ręką, idąc do swojego pokoju. Jak dobrze, że wyjeżdżają. Odpocznę od nich chociaż przez dwa dni. Wiem, że zachowuję się podle w stosunku do ojca Kuanlina, ale go nie cierpię. Pewnie jest mu przykro jak słucha naszych kłótni, ale nie jestem w stanie zapanować nad emocjami, jak ten dupek zaczyna się mnie czepiać. Zamknąłem się w swoim pokoju, po czym wskoczyłem do łóżka, wlepiając wzrok w stojące na parapecie zdjęcie taty. Gdyby tata teraz żył, nie poznałbym Kuanlina... jakby był z nami, miałbym przy sobie kochającego ojca, a nie obcego dupka, który za wszelką cenę próbuje mi go zastąpić. I tak źle i tak niedobrze... czemu życie musi być tak skomplikowane?


*

                        Od momentu porannej kłótni nie widziałem się ani z rodzicami, ani z Kuanlinem. Słyszałem jak ci wyjeżdżali, pouczając mojego chłopaka, że jest teraz za mnie odpowiedzialny i żeby mnie pilnował, bym nie wywinął czegoś głupiego. Byłem pewien, że zaraz po tym Kuanlin do mnie przyjdzie, ale przeliczyłem się. Zamknął się w swoim pokoju, nie odzywając się do mnie ani jednym słowem. Może chciał dać mi czas żebym ochłonął? Albo jest zły, że pokłóciłem się z jego ojcem? Cholera jasna... 
Gdy wziąłem wieczorny prysznic, narzuciłem na nagie ciało szlafrok, idąc niepewnie do pokoju chłopaka. Chciałem z nim porozmawiać i się do niego zbliżyć. Czułem, że bardzo teraz tego potrzebuję. Zapukałem do drzwi, słysząc chłodny głos chłopaka.
- Proszę. - wziąłem głęboki oddech, wchodząc do środka. Kuanlin siedział przy biurku, w towarzystwie sterty książek... znowu się uczył. W pokoju panował mrok. Całość oświetlona była jedynie lampką stojącą na biurku.
- Mogę?
- Wejdź. - zamknąłem za sobą drzwi, podchodząc do biurka chłopaka. Oparłem się o nie, spoglądając na bruneta. 
- Jesteś na mnie zły?
- A mam powód?
- Pokłóciłem się z twoim ojcem.. nie przyszedłeś do mnie od rana i... zakładam, że przegiąłem.. 
- Wow... nie wierzę, że sam na to wpadłeś. 
- Kuanlin.. wiem, że nie powinienem mu pyskować.. ale zobacz, jak on mnie traktuje. - Kuanlin oderwał wzrok od książek, przenosząc go na mnie.
- Wiem.. on też nie jest bez winy, ale porozmawiam z nim o tym. Z tobą też powinienem, ale nie wiem czy to coś da. 
- Dlaczego tak mówisz?
- Jesteś strasznie uparty Seonho i.. i mówiłem ci setki razy, że naprawdę rozumiem to, przez co przechodzisz, ale zrozum, że mój ojciec nie jest twoim wrogiem... Szarpie cię i podnosi głos, bo już nie ma do tego wszystkiego siły. Chciał za wszelką cenę być z tobą blisko, a ty go cały czas odtrącasz.
- Ja... zrozum, że twój tato nie zastąpi mi ojca.. 
- On chce być twoim kumplem... kimś, z kim będziesz mógł o wszystkim pogadać, obejrzeć mecz, cokolwiek... proszę cię, odpuść.. - skinąłem głową, czując napływające do oczu łzy. Zabolało mnie to, że mimo wszystko wziął jego stronę. Mimo to chciałem, by ten wieczór był dla nas wyjątkowy. Nie często zdarza nam się zostać samym na weekend. 
- Dobrze, odpuszczę. - usiadłem okrakiem na nogach chłopaka, przyglądając się uważnie jego lekko zdziwionej twarzy - Zrobię to dla ciebie.
- Zrób to przede wszystkim dla siebie, Seonho. - musnąłem jego wargi, rozwiązując pasek szlafroka, owijającego moje ciało. Po chwili ciepły materiał osunął się ze mnie, lądując na podłodze, pozostawiając tym samym moje ciało kompletnie nagie. Chwyciłem za dłonie bruneta, układając je na swoim drżącym, rozgrzanym ciele. Pragnąłem zbliżenia z nim. Może to nie był najlepszy moment... chociaż.. sam nie wiem, nie planowałem tego. Nie chciałem planować tej chwili. Przywarłem wargami do szyi Kuanlina, pieszcząc ją najdelikatniej jak potrafiłem. Usłyszałem głębokie westchnięcie mojego skarba, będąc święcie przekonanym, że to, co robię mu się podoba. Najwyraźniej nie wiedziałem, jak się do tego zabrać... - Seonho..
- Hm? - jeździłem jego dłońmi po swojej klatce piersiowej, talii i udach, czując jak się rozpływam. 
- Co ty wyprawiasz? - spojrzałem na niego, oplatając ręce wokół jego szyi.
- Mamy dzisiaj chwilę dla siebie.. wykorzystajmy to. - chciałem go pocałować, jednak chłopak sięgnął po mój szlafrok, wręczając mi go.
- Ubierz się. 
- Ale... ale jak to? - zapytałem z nerwowym uśmiechem na twarzy.
- Nie teraz. Muszę się uczyć i..
- Aha. - zszedłem z jego kolan, narzucając na siebie szlafrok potwornie trzęsącymi się rękoma.
- Seonho, nie zrozum mnie źle.
- Mogłeś od razu powiedzieć, że jesteś na mnie zły i że nie masz ochoty ze mną przebywać.. 
- Ale..
- Oszczędziłbyś mi takiego wstydu, wiesz? - nie sądziłem, że tak się zachowa. Jest mi tak potwornie wstyd. Wyszedłem z jego pokoju, uciekając pospiesznie do siebie. Nie chciałem go już dzisiaj widzieć. Był pierwszą osobą, przed którą zdecydowałem się na taki krok, a on to spieprzył w jednej chwili. Podły dupek... 
                      Nie zmrużyłem oka przez całą noc. Przez długie godziny myślałem o Kuanlinie i tym, jak mnie zlał. Wprawdzie chłopak podejmował się kilku prób kontaktu ze mną, ale było mi tak wstyd, że nie byłem w stanie otworzyć mu drzwi. Wstałem wczesnym rankiem, schodząc po cichu do kuchni. Marzył mi się kubek kawy i gofry. Tak... coś słodkiego z pewnością poprawiłoby mi teraz humor. Otworzyłem okno wybiegające na niewielki ogród, po czym ciesząc się smakiem kawy rozpocząłem przygotowania gofrów. Na dworze było dość wietrznie i pochmurno, ale lubię taką pogodę. Rześkie powietrze wpadające do kuchni, otulało moje zmęczone ciało, dając mi lekkiego kopa na nadchodzący dzień. 
- Przeziębisz się. - podskoczyłem, widząc jak zza moich pleców, długa ręka Kuanlina zamyka kuchenne okno. Jest dopiero szósta rano... dlaczego ten dupek już wstał? - Już nie śpisz?
- Nie mogłem spać. - burknąłem, wyjmując z gofrownicy dwa pierwsze gofry. W sumie straciłem już apetyt. Sięgnąłem po swoją kawę i jednego z nich, ruszając w kierunku schodów.
- Poczekaj. 
- Mam co robić. 
- Seonho.. - gdy wszedłem na schody, poczułem jak chłopak szarpie mnie za rękę, przez co kubek z gorącą kawą wylądował na podłodze.
- Co ty.. 
- Przepraszam za to, jak cię wczoraj potraktowałem... przepraszam. - wziąłem głęboki oddech, czując jak zimna łza spływa po moim policzku. 
- Nie jestem idealny i wiem, że popełniam ciągle jakieś błędy... ale naprawdę taka kara była przegięciem. 
- Posłuchaj.. 
- Myślałeś chociaż przez chwilę, jak ja się wczoraj czułem?
- Tak... myślałem o tym całą noc i wiem, że zachowałem się jak burak. - zszedłem stopień niżej, stając tym samym bliżej Kuanlina. 
- Dlaczego to zrobiłeś? 
- Myślałem o ojcu... o waszych kłótniach, o... o tym, że nie potrafiłem mu się postawić, kiedy cię szarpał i... byłem tak zły, że nie myślałem o tym, co robię. Przepraszam Seonho, to wszystko działo się tak szybko, ja.. wybacz mi. Wiem, że spieprzyłem coś bardzo ważnego.. - stanąłem z nim twarzą w twarz, muskając ostrożnie jego wargi. Mam do niego żal, ale za bardzo go kocham, by mu nie wybaczyć. Może ten wieczór nie wyglądał tak, jak chciałem, ale cieszę się, że wyjaśniliśmy sobie parę spraw. Teraz dzięki temu nauczyłem się jednej rzeczy. Kluczem do wszystkiego jest szczera rozmowa... bez niej nie można żyć i budować czegoś z drugim człowiekiem...




~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze:

  1. żołądek mi mówi, że ten związek nie pójdzie w dobrą stronę

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dobrze czytało mi się ten rozdział jak nigdy

    OdpowiedzUsuń