16 kwietnia 2019

Tylko Ty~cz.2 [Seonho&Kuanlin]



                Przeciągnąłem się, widząc leżącego obok mnie Minhyuna z książką w ręku. Zostałem u niego na noc. Rozmawialiśmy przez bardzo długi czas, co bardzo mi pomogło. Minhyun rozumie mnie jak nikt inny i zawsze wie, co mi doradzić.
- Oo dzień dobry. - westchnąłem jedynie, przekręcając się na bok.
- Cześć. - burknąłem zaspanym głosem, zamykając ponownie oczy.
- Jak tam?
- W porządku.
- Wyspałeś się?
- Mhm. 
- Mhm... ktoś chyba nie ma humorku.
- A daj spokój Hyung. - położyłem się na plecach, unosząc wzrok na przyjaciela - Nie uśmiecha mi się powrót do domu.
- Nie wyganiam cię... ale wiesz, że prędzej czy później będziesz musiał porozmawiać z mamą. 
- Wiem... niestety to wiem. 
- To co? Zrobić ci śniadanie? 
- Y y... nie jestem głodny. 
- Od wczoraj nic nie jadłeś.
- To nic... naprawdę nie mam ochoty. 
- Oj dzieciaku. - chłopak westchnął, odkładając książkę na szafkę nocną - Mówiłem ci... postaraj się zrozumieć w tym wszystkim swoją mamę. 
- Nie gadajmy już o tym... poza tym znasz moje zdanie. 
- Tak... tylko to, że znalazła sobie faceta po dwóch latach...
- Dość, proszę cię. - usiadłem gwałtownie, nabierając przy tym powietrza do płuc.
- Seonho... powiedz mi chociaż, co teraz zamierzasz.
- Nic, nie wiem... nie mam pojęcia. Boję się tego wszystkiego. - Minhyun usiadł obok mnie, klepiąc mnie po plecach.
- Będzie dobrze dzieciaku... tylko musicie to jakoś na spokojnie przetrawić. 
- Ona tą wiadomością wywróciła całe moje życie do góry nogami. A po śmierci ojca było wystarczająco już pogmatwane. 
- Pamiętaj młody, że nic nie dzieje się bez powodu... Twoja mama też potrzebuje miłości i szczęścia. 
- Ja też. - spojrzałem na przyjaciela, głęboko przy tym oddychając - A teraz to stracę.
- Dlaczego tak myślisz?
- Bo mama w pełni skupi się na tym dupku. 
- Na pewno tak nie będzie.
- Ta..
- A ten chłopak? Może jakoś się z nim dogadasz?
- Nie żartuj... wczoraj na wstępie rzuciliśmy się sobie do gardeł.
- Mhm... obaj? Czy tylko ty jemu? 
- Oj... nie ważne.
- No właśnie. Wiem, że to ciężkie, ale spróbuj na wstępie dogadać z się z nim. Zwłaszcza, że mówisz, że chyba nie jest zbyt wiele od ciebie starszy.
- Tak mi się wydaje.
- No widzisz... zajmij się nim, a potem spróbujesz z tym jego ojcem. 
- Nie wiem, czy chcę..
- Prędzej czy później będziesz musiał. - westchnąłem, wstając z łóżka, po czym podszedłem do okna, otwierając je. Czułem, że potrzebuję świeżego powietrza, by otrzeźwić trochę umysł - To co? Może chociaż kawka? 
- Kawka może być.
- Okej, moment. - Minhyun wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Sięgnąłem po swój telefon, włączając go. Wczoraj, gdy tylko wyszedłem z domu, od razu go wyłączyłem, by nikt nie zawracał mi głowy. I było tak, jak myślałem. Po chwili mój telefon zasypała masa wiadomości i nieodebranych połączeń od mamy.
<- Seonho, gdzie jesteś?
<- Wróć do domu, proszę cię.
<- Seonho, wszystko w porządku? Odpisz, proszę
<- Wiem, że popełniłam błąd, ale błagam Cię, daj mi znać, że wszystko z Tobą okej
-> Żyję, nic mi nie jest 
Odpisałem od niechcenia, rzucając telefon na łóżko. Nie mam pojęcia, co robić. Minhyun radził mi, by porozmawiać spokojnie z mamą, wysłuchać jej, a potem starać się poznać tego dupka, z którym się wczoraj pokłóciłem. Nie chcę go poznawać, po co? Wystarczy, że go zobaczyłem i już wiem, że jest skończonym kretynem, z którym nie chcę mieć nic do czynienia. To, że nasi rodzice są razem, nie oznacza, że nagle mamy zostać najlepszymi przyjaciółmi. To się z pewnością nigdy nie wydarzy.


*

                            Wróciłem do domu późnym wieczorem. Dochodziła 21-ta i miałem szczerą nadzieję, że moja mama nie poruszy już dzisiaj tematu swojego pieprzonego kochanka, ale oczywiście byłem w błędzie.
- Seonho. - odwiesiłem kurtkę na wieszak, widząc wchodzącą do przedpokoju mamę - Wreszcie wróciłeś.
- Pisałem ci, że nic mi nie jest. 
- Gdzie byłeś?
- Co za różnica?
- Seonho.. - narzuciłem torbę na ramię, idąc z nią w kierunku schodów - Hej. - zatrzymałem się, głęboko przy tym wzdychając - Musimy porozmawiać, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Niestety. 
- Chodź. - poszedłem z mamą do salonu, widząc jak ta siada na kanapie - Nie usiądziesz?
- Postoję. 
- Skarbie, posłuchaj mnie... 
- Zamierasz z nim być?
- Tak... chcę z nim być, bo go kocham. - parsknąłem śmiechem, odwracając przy tym głowę.
- A tata?
- Seonho, taty już nie ma..
- Aaa no tak, to wszystko tłumaczy. Czy ty go w ogóle kiedykolwiek kochałaś?
- Co to za pytanie? Oczywiście, że go kochałam i nadal go kocham..
- Dziwnie to okazujesz.
- Po prostu chciałabym być znowu szczęśliwa.. A Chiawei mi to zapewnia.
- Zrzygam się.. 
- Seonho, co z tobą?! 
- Po prostu nie podoba mi się to, co robisz! I zapewniam cię, że nigdy nie zaakceptuję ani tego faceta, ani jego pieprzonego syna! Nie prosiłem cię o ojczyma, a tym bardziej brata!
- Nie tak cię wychowałam Seonho..
- No tak... przykro mi, że cię znowu rozczarowałem. - ruszyłem w kierunku pokoju. Miałem rozmawiać z nią spokojnie, ale ta sytuacja jest ponad moje siły. Nie potrafię po prostu jej zrozumieć, a tym bardziej zaakceptować tego, co robi. To wychodzi już ponad moje wszelkie wyobrażenia.
                   

*

                       Wstałem dziś wyjątkowo wcześnie. Nie mogłem zasnąć w nocy, bo cały czas myślałem o sytuacji, która miała miejsce w ten weekend. Za każdym razem, jak już myślałem, że poukładałem sobie wszystko w głowie, nachodziło mnie jakieś "ale", które uderzało we mnie z ogromną siłą. Z drugiej strony i tak niczego z tym nie zrobię. Moja mama jest dorosła i zrobi, co zechce. Przecież nie będzie w tej kwestii liczyć się z moim zdaniem, czego cholernie żałuję. 
- Ej Seonho! - szedłem spokojnie szkolnym korytarzem, gdy usłyszałem głos jednego z chłopaków, którzy zrobili sobie ze mnie kozła ofiarnego. Łażą za mną, prześladują, grożą, zastraszają, naśmiewają się... Z początku niesamowicie to przeżywałem, ale z czasem człowiek jest w stanie uodpornić się na wszystko. Upatrzyli sobie mnie już w pierwszym tygodniu szkoły. Od tamtego momentu nie dają mi spokoju i świetnie się bawią moim kosztem. Ignoruj... po prostu ignoruj - Mówię do ciebie! - trzech chłopaków podbiegło do mnie, łapiąc mnie za mundurek.
- Ogłuchłeś? 
- Spieszę się na lekcje. - wydyszałem, starając się wyrwać. Mam już tego dość. Nie dość, że te bezmózgi pastwią się nade mną od prawie dwóch lat, to jeszcze ta sytuacja w domu.. 
- Zaraz możesz popędzić gdzieś indziej. 
- Znajdźcie sobie wreszcie inną rozrywkę. To już jest nudne. - burknąłem, czując silne kopnięcie w kostki, przez które wywróciłem się na środku korytarza. Złapałem się za nie, zaciskając przy tym powieki z bólu. Ile można znosić te ciągłe upokorzenia..
- Pożałujesz tych słów, gnojku.
- Policzymy się po lekcjach. - warknęli, oddalając się w kierunku swojej klasy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mam w szkole ani jednego kolegi. Nikogo, kto by chciał mi pomóc. Zawsze jak te barany się nade mną znęcają, jestem w tym wszystkim sam. Już się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie skończę liceum i uwolnię się od tego wszystkiego.
                   Po skończonych ośmiu lekcjach, wyszedłem ze szkoły, kierując się w stronę przystanku. Marzyłem o tym, by wrócić wreszcie do domu i się położyć. Ten dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowo męczący. Może dlatego, że nie byłem w stanie zasnąć w nocy. Gdy wyszedłem z terenu szkoły, ujrzałem stojących w dość wąskiej uliczce, trzech trzecioklasistów, którzy za cel życiowy obrali sobie uprzykrzanie mi życia.
- No jesteś. - wywinąłem jedynie oczyma, chcąc przejść, jednak chłopak gwałtownie mnie zatrzymał, wydmuchując ohydny dym papierosowy, prosto na moją twarz.
- Zabieraj to. - burknąłem, wytrącając z jego dłoni papierosa, co ewidentnie go rozzłościło.
- Posłuchaj mnie gnojku. - warknął ciskając mną o ścianę budynku - Ostatnio pozwalasz sobie na zbyt wiele.
- Mhm... nie będę całe życie waszym popychadłem. 
- Uuu pyskaty.
- Rodzice cię nie nauczyli szacunku do starszych?
- Widocznie nasz Seonho wciąż się rozwija, a tatuś nie zdążył nauczyć go dobrych manier. - poczułem kłucie w sercu i towarzyszący mu ogromny gniew.
- Nie macie prawa mówić czegokolwiek o moim ojcu. - szarpnąłem się, jednak nie miałem szans uwolnić się z uścisku tych idiotów.
- Patrzcie jaki rycerzyk. 
- Aż tak bardzo boli cię temat twojego ojca?
- Zamknij się! - zaczęli się perfidnie śmiać... Czułem ogromną niemoc. Jakakolwiek wzmianka o moim tacie rani mnie bardziej niż przemoc fizyczna.
- Na miejscu twojego starego, też wolałbym przejść na tamten świat, niż bujać się z takim pieprzonym nieudacznikiem, jak ty. - tego już za wiele. Wyrwałem się z uścisku chłopaka jednym, zwinnym ruchem, po czym bez chwili namysłu uderzyłem go z pięści w twarz.
- Stul ten pysk, nie dociera?! - po chwili bardzo tego pożałowałem. Jego dwóch bezmózgich kolegów rzuciło się na mnie, okładając mnie pięściami. Po solidnym uderzeniu w oko, tak bardzo mnie zamroczyło, że przez moment nie wiedziałem, co właściwie się dzieje. Było mi wszystko jedno. Starałem się po prostu ochronić dobre imię mojego taty...
- Dobra już... Słyszycie? Spadamy, bo ktoś nas złapie. 
- Mam ochotę zatłuc gnojka.
- Spadamy powiedziałem! Jeszcze nie raz oberwie! - osunąłem się na zimny beton, krzywiąc się z bólu. Za każdym razem, gdy dzieją się takie rzeczy, przeklinam w duszy swoje życie i to, że to nie mnie trafił szlag podczas tego przeklętego wypadku. Mój tata przyjechał po mnie po skończonym treningu. Wracaliśmy dość późno.. z samochodu rozmawialiśmy przez telefon z mamą, która opowiadała nam, jakie przygotowuje dla nas pyszności na kolację. Byłem cholernie szczęśliwy. Był piątek, na drugi dzień mieliśmy organizować w ogrodzie grilla dla znajomych rodziców. W przyszłym tygodniu miałem jechać z klasą na wycieczkę... wszystko naprawdę układało się rewelacyjnie. Gdy jechaliśmy przez pustą niemalże okolicę, mój tato pozwolił sobie na szybszą jazdę, co zawsze bardzo mi się podobało. W pewnym momencie jednak zahamował zbyt późno przed czerwonym światłem, przez co wyjechał na skrzyżowanie. Słowa "oho... chyba musimy się wycofać", były ostatnimi, które wypowiedział w moim kierunku. Zaraz po tym ujrzałem parę ostrych świateł, słysząc towarzyszący im potworny huk. Mój ojciec zginął na miejscu.. mnie niestety udało się uratować. Potem przez długi czas nie byłem w stanie pójść do szkoły. Wszyscy w niej oczywiście wiedzieli o tym, co się stało, dlatego teraz te sukinsyny obracają moją największą słabość przeciwko mnie.
                    Gdy wreszcie się otrząsnąłem, wróciłem do domu. Gdy tylko do niego wszedłem, usłyszałem dobiegający z kuchni głos mamy.
- To ty Seonho?
- A spodziewasz się kogoś innego? - burknąłem, idąc do swojego pokoju. Gdy przechodziłem jednak obok kuchni, ta ponownie mnie zaczepiła.
- Mamy gości, przywitaj się. - nie no, nie wierzę... Zatrzymałem się, wbijając wzrok w siedzących przy stole mężczyzn - fagasa mojej mamy i jego pieprzonego synka. Wszyscy jednak na mój widok otworzyli bardzo szeroko oczy, wstając odruchowo od stołu. Przez to wszystko zapomniałem, że zostałem pobity, co bardzo wyraźnie widać na mojej twarzy - Boże, co ci się stało? - mama podbiegła do mnie, uważnie mnie oglądając.
- Nic.
- Ktoś cię pobił, dlaczego?
- Masz gości.. zajmij się nimi. - burknąłem, kierując się w stronę schodów. Czuję, że bardzo szybko się tutaj zadomowią. Mam ochotę uciec z tego domu. Chociaż odkąd nie ma w nim taty, nie można nazwać tego miejsca domem...
- Seonho! 
- Ja z nim porozmawiam. - jeszcze tego mi brakowało. Wszedłem do pokoju, rzucając plecak na podłogę, po czym podszedłem do lustra, oglądając uważnie swoją poobijaną twarz. Podbite oko, rozbita warga... super. Nie wiem, jak teraz pokażę się ludziom - Mogę? - nawet nie drgnąłem. Sięgnąłem po chusteczkę, wycierając nią ostrożnie usta - Trzeba to przemyć.
- Odwal się. 
- Boże, jaki ty jesteś wulgarny. - brunet usiadł koło mnie, głęboko przy tym wzdychając - Biłeś się z kimś? - milczałem. Odwiązałem krawat od mundurka, rzucając go na dywan. Czułem się niesamowicie sfrustrowany tą bójką i kolejną wizytą tych przybłęd - Seonho..
- Czego ty chcesz? - spojrzałem w niesamowicie głębokie i wielkie oczy chłopaka, pociągając przy tym nosem - Daj mi wreszcie spokój. 
- Po prostu widzę, że masz jakiś problem.
- Mhm... i nagle zaczęło cię to martwić..
- Wiesz... nie znam cię, ale wygląda to dość poważnie. 
- Poradzę sobie... Możesz śmiało iść się wkupywać w łaski mojej mamy.
- Nie mam zamiaru tego robić. - zaśmiał się, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Lubi mnie, to mi wystarczy. 
- To świetnie.. - zerwałem się z miejsca, zdejmując brudną koszulę, która również wylądowała na ziemi.
- Seonho..
- Jak ty się w ogóle nazywasz? - wyjąłem z szafy pierwszy z brzegu t-shirt, pospiesznie go nakładając.
- Kuanlin.
- I na tym zakończmy naszą znajomość. - burknąłem, otwierając drzwi. Chłopak zrozumiał, że to moment, w którym powinien wyjść, jednak mimo to na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech.
- Zejdź do nas... Twojej mamie bardzo na tym zależy.
- Do widzenia. - zamknąłem drzwi za tym całym Kuanlinem, starając doprowadzić się do normalnego stanu... przynajmniej próbowałem. Z podbitym okiem raczej niczego nie zrobię. Mimo sugestii Kuanlina nie zdecydowałem się na zejście do kuchni. Chciałem zostać w swoim pokoju i w ciszy starać się sobie wszystko poukładać. Gdy dochodziła godzina 21, zdecydowałem się na pójście do łazienki i długi, gorący prysznic, jednak w momencie wstania z łóżka, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Skarbie, mogę wejść? - westchnąłem, siadając ponownie na pościeli.
- Tak. - do pokoju weszła mama. Gdy mnie zobaczyła automatycznie posmutniała - Miałem zejść, ale..
- Nie, w porządku. - kobieta usiadła koło mnie, uważnie mi się przyglądając - Jak się czujesz?
- Dobrze... nie martw się. - wszechogarniający mnie ból rozsadza mnie od środka, a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Przecież nie powiem o tym mamie, bo całkowicie by się załamała, a wiem, że powoli próbuje stawać na nogi. Nie mogę jej dodatkowo dołować.
- Skarbie, nie jest dobrze... proszę cię, porozmawiaj ze mną. 
- Mamo, wiem lepiej, co czuję.
- Wiesz... ale nie chcesz mi o tym powiedzieć. - odwróciłem wzrok, oblizując nerwowo wargi - Kto cię pobił?
- Nikt mnie nie pobił. 
- Do nikogo z tym nie pójdę... to zostanie między nami.
- Bardziej mnie interesuje to, dlaczego twój facet i jego syn coraz częściej do nas przychodzą..
- Seonho, nie teraz.
- A kiedy chcesz o tym rozmawiać?
- Powiedz mi, kto cię pobił.. proszę cię.
- Ale ja nie chcę o tym rozmawiać, rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem.. Kiedyś mówiłeś mi absolutnie o wszystkim.
- Kiedy to było.. - burknąłem, sięgając po piżamę - Ty też kiedyś nie miałaś przede mną tajemnic.. a niedawno dowiedziałem się, że masz faceta. - wstałem z łóżka, wzdychając - Teraz tylko czekać aż się tutaj wprowadzą. 
- Seonho, ty musisz ich zaakceptować. To jest człowiek, którego kocham, zrozum. - parsknąłem śmiechem, patrząc na mamę z pogardą.
- Kochasz... kochasz kogoś po dwóch latach od śmierci taty. Szybko się pocieszyłaś...




~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótko i że rozdziały pojawiają się rzadko, ale tak jak mówiłam, uczelnia mnie zabija. ;; 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz