10 maja 2019

Tylko Ty~cz.5 [Seonho&Kuanlin]




                    Piątek, godzina 20-ta. Dotarliśmy na Jeju, gdzie mamy spędzić ten weekend. Byłem niesamowicie podekscytowany faktem, że nareszcie odpocznę i się zresetuję. Bardziej przerażała mnie wizja rozmowy z mamą i jej facetem... naprawdę nie mam na to najmniejszej ochoty.
- Zanieście dzieciaki walizki do swojego pokoju i zejdźcie na dół. Pojedziemy do sklepu i zrobimy dzisiaj ognisko, co wy na to? - wyjąłem z bagażnika swoją torbę, wymieniając przy tym spojrzenia z Kuanlinem.
- Czekaj tato... mam pokój z Seonho?
- No tak, a to jakiś problem? 
- Nie, tylko... 
- Tak myślałem... spadajcie do siebie i to już. - nie mam pojęcia, jak to jest dzielić z kimś pokój. Wprawdzie to tylko dwie noce, więc wytrzymam, ale przyznam, że trochę mnie to krępuje. Wzięliśmy swoje rzeczy i weszliśmy do drewnianego domku, kierując się schodami na górę. Szedłem za braciszkiem w totalnej ciszy, wsłuchując się jedynie w dźwięk skrzypiących schodów i głosy rodziców, którzy zachwycali się swoją sypialnią.
- To chyba tutaj. - Kuanlin otworzył drzwi do pokoju. Naszym oczom ukazała się niewielka sypialnia z dwoma łóżkami, szafkami nocnymi, szafą i tak pięknym widokiem, że aż zaparło mi dech w piersi.
- Ty to widzisz? 
- Cudo, nie? 
- Wow. - rzuciłem torbę na łóżko, po czym stanąłem przy oknie wbijając wzrok w piękne, wzburzone lekko morze. Widok był niesamowity. Nasz domek stał na jakiejś górze, z której rozpościerał się widok na morze, plażę i masę zieleni. Dopiero teraz zaczynam żałować, że spędzimy tu tylko dwa dni - Zakochałem się. 
- Poczekaj z takimi wyznaniami. 
- Sam przyznaj, że jest pięknie.
- Jest, to fakt. - Kuanlin stanął koło mnie, wbijając we mnie wzrok - Mam nadzieję, że wreszcie odpoczniesz. - zerknąłem na niego dość nieśmiało, lekko się przy tym uśmiechając.
- Na pewno. Przeraża mnie tylko fakt, że mamy wszyscy szczerze rozmawiać.
- Będzie dobrze, obiecuję ci to. 
- Jak możesz obiecać mi coś, na co nie masz wpływu? 
- Myślisz, że nie mam? - spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Bałem się nawet skinąć głową, ale mimo wszystko zrobiłem to, trzymając się swojej wersji - Czemu we mnie wątpisz?. - szepnął, cwaniacko się przy tym uśmiechając. Aishh, nie potrafię go rozgryźć. Bardzo go lubię i jestem mu wdzięczny za masę rzeczy, ale te jego podchody niesamowicie mnie stresują.
- Nie wątpię w ciebie.. Po prostu wiem, że mama będzie chciała wyjaśnić ze mną całą tą sprawę, a twój ojciec będzie tylko jej wtórować i trzymać jej stronę. 
- Nie zapominaj, że znam tego człowieka na wylot... i możesz mi wierzyć, że te rozmowy, których tak bardzo się boisz, naprawdę skończą się dobrze. 
- Obyś miał rację.
- Mam. A teraz narzuć na siebie jakąś bluzę i lecimy do sklepu. 
- Jestem w bluzie. - brunet pokręcił głową, po czym podszedł do mojego łóżka, na którym leżała moja torba. Po chwili wyjął z niej grubą bluzę z kapturem, wyciągając ją w moim kierunku.
- Nakładaj. 
- Będzie mi za ciepło.
- Tak... szczególnie w nocy przy morzu, od którego bije chłód. Spocisz się z gorąca jak cholera.
- O Jezu... czy ty zawsze musisz tak zrzędzić? - wywinąłem oczyma, nakładając na siebie kolejną warstwę.
- Po prostu wkurza cię to, że mam rację. 
- Zawsze musisz mieć rację.
- Co ja na to poradzę? Naucz się wreszcie mnie słuchać, a nie zginiesz. 



*

                       Po zakupach w pobliskim sklepie, rozpoczęliśmy kilkugodzinne ognisko. Co chwilę byłem zagadywany przez ojca Kuanlina, ale nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Mama póki co siedziała cicho. Wyglądała jakby dopiero zbierała siły na rozmowę ze mną. Dopiero gdy rodzice zobaczyli, że nie mam najmniejszej ochoty na ich towarzystwo, odpuścili zajmując się sobą. Ja natomiast większość wieczoru spędziłem w towarzystwie Kuanlina. Bardzo długo rozmawialiśmy. Czasem się wygłupialiśmy, czasami wspominaliśmy... chłopak bardzo dużo opowiadał mi o swoich znajomych, którzy zostali na Tajwanie. Pytał dlaczego przyjaźnię się tylko z Minhyunem, opowiadał trochę o swojej mamie i dziadkach... fajny z niego chłopak. 
                   Dochodziła druga w nocy. Leżałem w swoim łóżku, pisząc z Minhyunem, który kazał relacjonować każdą rzecz, jaka wydarzy się na Jeju. Czekałem też na Kuanlina, który od dobrych 30 minut siedział pod prysznicem. Ja nie wiem co on tam tak długo robi.. Słysząc wreszcie dźwięk otwieranych drzwi, schowałem telefon pod kołdrę, udając, że śpię. Kuanlin wszedł do pokoju bardzo cicho, po czym westchnął, wchodząc do swojego łóżka. 
- Co tak długo? 
- O matko. - brunet złapał się za klatkę piersiową, głęboko oddychając. Zaśmiałem się jedynie, siadając na łóżku - Pogięło cię?
- Musisz mieć coś na sumieniu.
- Jeszcze nie mam, ale za moment będę mieć ciebie. 
- Nie miałbyś serca mnie skrzywdzić. - uśmiechnąłem się, wskakując do jego łóżka.
- Pewny jesteś?
- Niczego w życiu nie byłem taki pewien. - brunet westchnął, czochrając moje mokre jeszcze włosy.
- Tu akurat masz rację. - zachichotałem, pokazując mu swój telefon, w którym widniał budzik nastawiony na czwartą rano - Popsuł ci się telefon, czy co?
- Y y... wstajemy dzisiaj o czwartej.
- Słucham? 
- No.. będziemy wyglądać wschodu słońca.
- Seonho, zlituj się. Przyjechaliśmy tu wypocząć, a nie się katować.
- Katować? Wiesz jaki to musi być piękny widok? I to jeszcze w takich okolicznościach?
- Sorki, ja nie dam rady... Zostają ci niecałe dwie godziny snu. 
- Kuanlin, no zgódź się.
- Zgadzam się. Idź i szukaj słońca. - westchnąłem jedynie, czując jak uchodzi ze mnie cały entuzjazm. Przeniosłem się na swoje łóżko, odwracając się plecami do chłopaka. Było mi przykro. Naprawdę chciałem zobaczyć wschód słońca na Jeju, a wiem, że w towarzystwie tego idioty, bym się przy tym bawił jeszcze lepiej. 
- Dobranoc. 
- O ludzieeee.... dobra. Wstajemy o czwartej, tylko bez marudzenia. Dobranoc. - uśmiechnąłem się pod nosem, czując ogarniające moje ciało ciepło. Nie wiem dlaczego Kuanlin tak mnie lubi i na wszystko się zgadza. Chyba rzeczywiście za bardzo wszedł w rolę starszego brata i może boi się, że coś może mi się stać. Domki znajdują się na górzystym terenie, a wszędzie dookoła jest las i woda. Widocznie naoglądał się za dużo filmów i teraz się o mnie boi. 


*

                     Obudził mnie delikatny dotyk w okolicach szyi. Przekręciłem się na plecy, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc, jednak uczucie to nie ustępowało. Z tym że teraz czułem czyjś dotyk na swoim policzku.
- Seonho... hej, wstawaj. 
- Mmm..
- Mmm.. chciałeś oglądać dzisiaj wschód słońca, pamiętasz? - uchyliłem zmęczone powieki, widząc stojącego nad łóżkiem Kuanlina - Wstawaj, bo nie zdążymy. 
- Ty już wstałeś? - mruknąłem, wyciągając się przy tym jak kot.
- Jak widać. - zaśmiał się, pomagając mi usiąść - Wstałem 15 minut temu. Zrobiłem nam kawę i przygotowałem ci ciepłe ubrania.
- Zimno jest? 
- Seonho, budzimy się. - chłopak pogłaskał mnie po policzku, chichocząc przy tym jak głupi - Jest czwarta rano, oczywiście, że jest zimno. 
- Już.. daj mi chwilę. - ziewnąłem, spoglądając na szczęśliwego, i o dziwo wyspanego Kuanlina.
- Idź umyć buzię, to się obudzisz. Tylko szybko.
- Już idę. - w mgnieniu oka zrobiłem to, o co mnie poprosił. Przemyłem twarz lodowatą wodą, czując jak wraca do mnie jasność myślenia. Gdy wróciłem do naszej sypialni, brunet trzymał wyciągnięte w moim kierunku ubrania.
- Ubieraj się. 
- Mam założyć aż tyle warstw?
- Tak... jest naprawdę zimno. 
- No dobrze.
- Ruchy młody, ruchy. - ubierając się, bacznie obserwowałem chłopaka, który nie odrywał ode mnie wzroku nawet na sekundę.
- A ty co taki szczęśliwy?
- Podłapałem twój pomysł... naprawdę może być fajnie. 
- Będzie.. tylko muszę się obudzić.
- Zrobiłem kawę. Będziesz mógł wyglądać słońce i pić. 
- O wszystkim pomyślisz. - nałożyłem grubą bluzę, wyglądając za okno - Chodź... nie możemy się spóźnić. - gdy wyszliśmy z domu, ruszyliśmy w milczeniu w kierunku najbliższego klifu. Nasze ciała otulał lekki, jednak chłodny wiatr, a uszy pieścił dźwięk obijających się o klif fal. Było cudownie. Mimo panującego na dworze mroku i otaczających nas drzew, czułem się przy Kuanlinie bardzo bezpiecznie. Brunet co chwilę sprawdzał, czy za nim idę, posyłając mi przy tym ciepłe uśmiechy.
- To miejsce jest okej?
- Tak, jest idealne. - uśmiechnąłem się szeroko, wyjmując z dłoni Kuanlina termos z kawą.
- Nie poparz się. 
- Strasznie się cieszę, że zgodziłeś się tu ze mną przyjść. - mówiąc to, zatopiłem usta w gorącym napoju.
- Za bardzo cię lubię gnojku, żeby ci czegoś odmówić. - znów to mocniejsze bicie serca. Cholera jasna, zaczyna mnie to męczyć. Nie wiem czy to zwykły przejaw sympatii z jego strony, czy ubzdurałem sobie w tym głupim łbie coś innego.. Mimo to staram się zachować zimną krew i udawać, że jego teksty całkowicie mnie nie ruszają.
- Ooo... w takim razie marzą mi się wakacje w Stanach. 
- Naprawdę?
- Mhm... zawsze chciałem odwiedzić to miejsce. 
- Marzenie łatwe do zrealizowania.
- Czemu tak myślisz?
- Wystarczy pójść w wakacje do pracy, odłożyć wszystko, co się zarobiło i działać. 
- Wszystko uważasz za takie proste. 
- Nie... to ty widzisz we wszystkim przeszkody. - wbiłem wzrok w Kuanlina, wzdychając. Może ma rację. Choć z drugiej strony, życie wcale do prostych nie należy. Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
- Uważasz mnie za marudę i łajzę?
- Nie... uważam cię za fajnego chłopaka, który potrzebuje solidnego kopa żeby się za siebie wziąć. - spuściłem jedynie wzrok, wbijając go w granatową od mroku trawę. Wiem, że powinienem wreszcie spiąć tyłek i działać, ale nie potrafię. Sam nigdy się do niczego nie zmotywuję - Chodź tu. - braciszek objął mnie jedną ręką, głaszcząc mnie przy tym po plecach - Uwierz wreszcie w siebie Seonho. 
- Postaram się. 
- Nie "postaram się", tylko..
- Uwierzę w siebie.
- O to mi właśnie chodziło. - spojrzeliśmy sobie w oczy, uśmiechając się. Jestem przy nim taki szczęśliwy. Mimo bólu, który jest silnie we mnie zakorzeniony, przy tym olbrzymie czuję, że żyję i że jeszcze coś dobrego może się wydarzyć w moim życiu. Odkąd go poznałem, opiekował się mną, pomagał mi i ciągle pchał mnie do przodu. Tłumaczył mi, że jestem w stanie osiągnąć w życiu wszystko, co zechcę. Jest naprawdę kimś ważnym w moim życiu i jeśli byłbym dziewczyną, już dawno bym się w nim zakochał... Staliśmy w kompletnej ciszy przez dłuższy czas. Popijając gorącą kawę, czekaliśmy na wschód słońca, po którym oczekiwałem naprawdę dużo - Przysypiasz? 
- Troszkę. - mruknąłem, leżąc głową na jego ramieniu.
- To lepiej otwórz oczy, bo przegapisz najlepsze. - uchyliłem powieki, widząc wyłaniające się znad tafli morza, słońce. Na moich ustach pojawił się momentalnie szeroki uśmiech, a zmęczone do tej pory oczy aż zaświeciły się z radości - I jak?
- Wow! Ty to widzisz? - mówiąc to, podskoczyłem aż z podekscytowania. Nie byłem w stanie nacieszyć się tym widokiem. Od zawsze pragnąłem ujrzeć wschód słońca, jednak siedząc non stop w Seoulu, było to niemalże niemożliwe. Owszem, zobaczyłbym go, ale nie w tak pięknych okolicznościach.
- Podoba ci się? - słysząc za plecami głos Kuanlina, odwróciłem się gwałtownie w jego kierunku, spotykając się z jego czarnymi, głębokimi oczami.
- Nawet nie wiesz jak. - poczułem jak dłonie chłopaka lądują na mojej talii, co całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Jego ciepłe, wilgotne od kawy wargi przywarły do moich ust, sprawiając, że całe moje ciało doznało czegoś w rodzaju paraliżu. Nie wiedziałem, co zrobić i jak się zachować. Otworzyłem jedynie szeroko oczy, wpatrując się w niego ze zdziwieniem. Co on do cholery jasnej wyprawia?! - Co ty.. - Kuanlin chyba nie tego się spodziewał. Chłopak spojrzał na mnie lekko przestraszony. Widziałem po nim, że stara się poukładać w głowie myśli, jednak nie wie od czego powinien zacząć. Trząsłem się jak diabli. Moje ciało zachowywało się jak opętane, a ja za nic w świecie nie potrafiłem nad nim zapanować.
- Ja... Seonho, przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć. - nie potrafiłem wydusić z siebie nic sensownego. Odsunąłem się jedynie od chłopaka, zapominając całkowicie o wschodzącym za moimi plecami słońcu. Pocałował mnie, dlaczego? Jest gejem? Może to tylko zły sen? Może to wszystko mi się śni, a ja za moment się obudzę i zobaczę śpiącego na łóżku obok Kuanlina? - Seonho.. - uciekłem, dlaczego? Spanikowany ruszyłem w kierunku naszego domku. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w pokoju, by się uspokoić i pozbierać myśli. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że Kuanlin, mój własny, przyszywany brat, właśnie mnie pocałował - Seonho! - przeszedłem pospiesznie przez ośrodek, w którym się zatrzymaliśmy, wbiegając do domku. Bez chwili namysłu ruszyłem schodami na górę, zamykając za sobą drzwi.
- Ja pierdzielę.. - wyciągnąłem przed siebie dłonie, uważnie im się przyglądając. Trzęsły się jak nigdy dotąd. Nigdy nikogo nie pocałowałem, a już na pewno nie chłopaka. Troszczył się tak o mnie, nie dlatego, że traktował mnie jak młodszego brata... zakochał się we mnie? Nie, nie, nie, tylko nie to, błagam.
- Seonho. - odwróciłem się gwałtownie, słysząc za plecami głos chłopaka. To nie jest tak, że go znienawidziłem, czy brzydzę się osób homoseksualnych... Po prostu jestem w szoku. Niesamowicie mnie zaskoczył i nie mam pojęcia, co powinienem teraz zrobić - Proszę cię, daj mi wytłumaczyć. - skinąłem jedynie głową, widząc jak chłopak ostrożnie zbliża się w moim kierunku - Ja... - westchnął, uciekając przy tym wzrokiem. Przełknąłem zalegającą w gardle, gigantyczną gulę, przywierając ciałem do okna.
- Powiedz wprost.
- Zakochałem się w tobie, przepraszam. - nogi się pode mną ugięły. Chwyciłem niezdarnie parapetu, starając się utrzymać w pionie. Jestem w szoku. W życiu nie powiedziałbym, że usłyszę od kogoś takie wyznanie. Od kogoś... od Kuanlina, którego w końcu zacząłem akceptować, lubić i traktować jak przyszywane rodzeństwo.
- Nie... nie przepraszaj. 
- Nie chciałem żeby tak wyszło.. Może.. może przez twoją sympatię wyobraziłem sobie zbyt wiele. - i co ja mam niby powiedzieć? Lubię go, bardzo go lubię. Ale w życiu nie pomyślałbym, że nasza przyjaźń mogłaby przerodzić się w coś więcej. Nie obchodzi mnie to czy obaj jesteśmy facetami, to dla mnie nigdy nie miało znaczenia... Boję się, że jakby nam nie wyszło, to staniemy się największymi wrogami, albo będziemy schodzić sobie z drogi, a tego bym nie zniósł - Zapomnijmy o tym, proszę cię. 
- Zaczekaj. - chwyciłem go za drżący nadgarstek, wpatrując się w niego przeszklonymi oczyma - Ty... ty nigdy nie traktowałeś mnie jak brata, prawda?
- Próbowałem... codziennie z tym walczyłem, ale to jest silniejsze ode mnie. - uniosłem niepewnie wzrok, spotykając się z wielkimi oczami Kuanlina, w których można było dostrzec teraz strach, niepewność, rozczarowanie i ogromny ból - Jestem... po prostu gustuję w chłopakach i.. może jakbym ci powiedział o tym na początku, ta sytuacja nie miałaby miejsca.. - skinąłem jedynie głową, oblizując nerwowo wargi. W tym momencie musiałem podjąć jedną z ważniejszych na ten moment decyzji. Mogę mu odmówić i sytuacja między nami może stać się dość niezręczna i nieprzyjemna,  albo dać nam szansę i... chyba być szczęśliwym.
- Ja... zaskoczyłeś mnie i..
- Wiem, przepraszam.
- Kuanlin, ja się boję. - brunet chwycił niepewnie moje dłonie, pieszcząc je ostrożnie palcami.
- Czego się boisz? 
- Jeśli to się nie uda... staniemy się dla siebie zupełnie obcymi osobami. Nie chciałbym mijać cię w domu i czuć się przy tobie źle..
- Dlaczego na wstępie zakładasz, że to miałoby się nie udać? - ta rozmowa była dla mnie bardzo trudna. Bałem się, że co nie zrobię i czego nie powiem, to skrzywdzę tym Kuanlina. Pociągnąłem jedynie nosem, spuszczając przy tym głowę. Serce bolało mnie jak diabli, a tysiące myśli wirowało po mojej głowie, wprawiając mnie w coraz to większe osłupienie - Seonho.. hej, popatrz na mnie. - chłopak uniósł mój podbródek, wpatrując się w moje oczy - Nie mogę cię do niczego zmusić. Nie chcę cię do niczego zmuszać... Jeśli tego nie chcesz, to obiecuję ci, że sprawa zostanie zamknięta, a między nami wszystko będzie tak, jak do tej pory.. Nie płacz, proszę cię. 
- Spróbujmy. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, widząc jak oczy chłopaka momentalnie się zaświeciły.
- Nie robisz tego wbrew sobie?
- Nie. Czuję.. czuję się przy tobie świetnie i... i wiem, że nic mi się przy tobie nie stanie. - nabrałem powietrza do płuc. Bałem się, że przez ogromny stres za moment się uduszę - Kuanlin.. to dla mnie nowa sytuacja, ja.. - poczułem jak ciepłe wargi bruneta przywierają do mojego czoła. W jednej chwili ogarnął mnie spokój, którego w tym momencie bardzo potrzebowałem.
- Chodź. - szepnął, prowadząc mnie w stronę swojego łóżka. Z ulgą na nim usiadłem, gdyż już ledwo trzymałem się na rozedrganych nogach. Po chwili chłopak kucnął przede mną, głaszcząc mnie z troską po policzku - Wiem Seonho, że to wszystko dzieje się tak szybko i... pewnie nie wiesz, czy to, co robisz jest słuszne.. Chcę tylko żebyś wiedział, że jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu. Chcę się tobą opiekować i bronić cię przed złem, które cię spotyka.. Chciałbym, żebyś był szczęśliwym człowiekiem i... po prostu chcę być ciągle przy tobie. - na moich ustach pojawił się uśmiech. Chciałem go przytulić i go pocałować, ale tak bardzo się wstydziłem, że nadal siedziałem w bezruchu jak kołek - Uśmiechnąłeś się. To chyba dobry znak. - wziąłem głęboki oddech, przytakując.
- Pocałujesz mnie? - nasz oficjalny, pierwszy pocałunek. Był dość dziwny.. bardzo specyficzny. Byliśmy cholernie zawstydzeni i nabuzowani emocjami. Czułem, że Kuanlin ma już za sobą te sprawy, podczas gdy ja jestem w temacie kompletnie zielony. Mimo to był bardzo ostrożny, czuły, delikatny i co najważniejsze.. nie naciskał na mnie. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało, ale chyba jestem szczęśliwy. W końcu poczułem, jak coś pęka w moim sercu i że ogarnia mnie radość. Wydaje mi się, że tego właśnie potrzebowałem...


*


- Chłopcy! Wstaliście?! - otworzyłem niechętnie oczy, słysząc głos mamy, nawołujący nas z dołu domu. Kuanlin jedynie nakrył mnie bardziej kołdrą, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech.
- Tak!
- To chodźcie powoli na śniadanie! 
- Za moment zejdziemy! - chłopak pocałował mnie w czoło, mocniej mnie w siebie wtulając. Rozmawialiśmy jeszcze przez około dwie godziny, wtuleni w siebie, w łóżku Kuanlina. Zasnęliśmy około siódmej rano, bynajmniej ja. Byłem zmęczony brakiem snu, płaczem i ogólnie emocjami, które towarzyszyły mi tego ranka - Pospałeś trochę?
- Mhm. - przekręciłem się na plecy, wyciągając się - A ty? 
- Patrzyłem jak śpisz. 
- Zwariowałeś? - zaczerwieniłem się, chowając twarz pod kołdrą - Nie rób takich rzeczy. 
- Czemu?
- Zawstydzasz mnie. - brunet chwycił za kołdrę, odsłaniając moją twarz - No co?
- Nico... fajnie jest widzieć cię takiego zadowolonego. 
- Wszystko twoja zasługa. - złapałem chłopaka za twarz, przywierając do niego ostrożnie wargami - A.. co powiemy rodzicom?
- Nic. To tylko i wyłącznie nasza sprawa. 
- Myślisz, że się nie dowiedzą?
- Nie mogą. Musimy przy nich uważać. - skinąłem głową, ponownie muskając jego usta.
- Seonho! Kuanlin! Śniadanie! 
- Idziemy! - chłopak cmoknął mnie w nos, wstając leniwie z łóżka - Chodź.
- Stresuję się. 
- Czym? Zachowuj się normalnie i wszystko będzie dobrze. 
- Obiecujesz? 
- Obiecuję. - z mocno bijącym sercem wyszedłem na taras, na którym siedzieli rodzice przy zastawionym stole. Bałem się, że palnę coś głupiego. Ta sytuacja jest tak dziwna, tak świeża i tak pogmatwana, że w każdej chwili mogłem zrobić coś nieodpowiedniego.
- Jak się spało? - usiadłem na krześle, wbijając wzrok w swój talerz.
- Oho.. ty się chyba Kuanlin nie wyspałeś.
- Wstaliśmy z Seonho o czwartej, żeby zobaczyć wschód słońca.
- Tak... z tym że ja potem poszedłem spać, a Kuanlin... Kuanlin nie mógł zasnąć. - mruknąłem nalewając sobie kawę.
- Oooo oglądaliście słońce? I jak?
- Piękne. Musicie jutro sami zobaczyć. - chłopak wręczył mi miskę z ryżem, uśmiechając się - Zjedz dużo. - skinąłem jedynie głową, pesząc się jak dzieciak. Kuanlin musiał to zauważyć, bo po chwili od razu nawinął kolejny temat - No.. a wam jak się spało? 
- Oj, cudownie.
- Świeże powietrze robi swoje. 
- Oj tak, to prawda. - chłopak zerknął na mnie, jednak nawet nie drgnąłem. Byłem niesamowicie zestresowany tą sytuacją i bałem się, że w każdej chwilę mogę palnąć coś głupiego, albo że nieodpowiednio się zachowam - A jakie mamy na dzisiaj plany?
- Właśnie.. myśleliśmy nad zwiedzaniem Jeju.. ale tak na spokojnie, bez pośpiechu..
- Oczywiście na obiad owoce morza, co wy na to?
- Brzmi super. Prawda Seonho? - skinąłem jedynie głową, sięgając po kubek z kawą.
- Synu, w porządku? - spojrzałem na mamę, wzdychając.
- Tak.. wszystko jest w porządku. 
- Wiecie.. - ojciec Kuanlina upił swoją kawę, wbijając w nas wzrok - Może śniadanie to nie jest najlepszy moment na poruszanie tego tematu, ale... jak wiecie, mamy pewną kwestię do wyjaśnienia. 
- Mówisz o Seonho i jego mamie?
- Tak.. uważam, że..
- W porządku. - burknąłem, przenosząc wzrok na mamę - Jestem wściekły za to, co zrobiłaś i.. i bardzo mnie to zabolało. Zwłaszcza, że wiesz, jak bardzo kocham tatę, a... - poczułem jak pod stołem Kuanlin łapie mnie za rękę. W jednej chwili nabrałem większej pewności siebie, nie czując w międzyczasie, że ten gest może coś ujawnić.. zwykłe, przyjacielskie wsparcie - To nie jest tak mamo, że mam coś przeciwko twojemu związkowi. Jesteś dorosła, zasługujesz na to, by być szczęśliwą, ale... ale ta zdrada.. - ciężko mówi się o takich rzeczach. Mój tata słuchając tego, przewraca się w grobie - Kocham cię, ale nigdy nie wybaczę ci tego, że zdradziłaś tatę. 
- Kochanie.. - wstałem od stołu, biorąc swoją kawę - Seonho, zaczekaj.
- Przepraszam, nie chciałem wam psuć weekendu. - po tych słowach, ruszyłem do pokoju. Cieszyli się na ten weekend, więc po co mam go psuć swoją osobą. Wolałem zejść im z oczu i przeżyć te dwa dni na swój sposób. Gdy wszedłem do sypialni, ustawiłem kubek z kawą na szafce nocnej, po czym wszedłem do łóżka, głęboko przy tym wzdychając. W jednej chwili straciłem humor i wyparowało ze mnie całe życie. Dotychczasowa radość, którą sprawiła mi bliskość z Kuanlinem, nagle ze mnie uciekła, a na jej miejsce wszedł smutek, dlaczego? Dlaczego nie potrafię cieszyć się życiem i tym, co jest teraz? Mam dość tego wszystkiego i tych ciągłych wahań nastroju, naprawdę.
- Seonho. - nawet nie drgnąłem. Kuanlin usiadł na moim łóżku, kładąc dłoń na moim biodrze - Zejdź na dół, pogadamy.
- Nie mam ochoty.
- Zacząłeś rozmawiać z mamą... chodź, trzeba to wyjaśnić.
- Ale ja już swoje powiedziałem. - chłopak westchnął, po czym nachylił się do mnie, całując mnie w głowę.
- Jesteś strasznie uparty. - szepnął mi do ucha, jednak w tym momencie każde jego słowo działało na mnie jak płachta na byka.
- Kuanlin wyjdź.
- Co?
- Wyjdź, okej? Muszę pobyć sam.
- Ale.. Seonho, ja rozumiem, że jesteś zły..
- Nie, niczego nie rozumiesz. Właśnie problem w tym, że niczego nie rozumiesz. - brunet odetchnął ciężko, wstając z łóżka. Po chwili opuścił nasz pokój, zostawiając mnie samemu sobie. Wiem, że nie powinienem go tak traktować, bo niczemu nie zawinił, ale jak uderzy we mnie fala złości, to przelewam ją niestety na każdego.


*

                     Przeleżałem cały dzień w łóżku. Moja nowa rodzinka w tym czasie pojechała na zwiedzanie Jeju. I tak bym z nimi nie pojechał, ale mimo to uważam, że powinni mnie o tym poinformować. Jak zszedłem koło południa na dół, całkowicie zgłupiałem. Mama zostawiła na kuchennym stole karteczkę z informacją, że pojechali na wycieczkę i żebym przemyślał sobie w tym czasie kilka rzeczy. Przemyślałem... Ubrałem się ciepło i poszedłem na skarpę, na której byłem rano z Kuanlinem. Siedziałem wśród wysokiej trawy, wpatrując się w morze i rozciągające się nad nim słońce. Myślałem o wszystkim i o niczym. O rodzicach, sytuacji z Kuanlinem, o Minhyunie, moich prześladowcach, o tym, co chcę robić w życiu, a nawet o tym, co bym w danej chwili zjadł... Były też momenty, gdy w głowie miałem czarną dziurę i zawieszałem się, obserwując fale. Przesiedziałem tak cały dzień. Nie wiem nawet, kiedy ten czas tak zleciał. Ocknąłem się z tego wszystkiego w momencie, gdy słońce zaczęło się chować za taflą wody. Chwilę potem usłyszałem za sobą czyjeś kroki. Odwróciłem się gwałtownie, widząc zaniepokojonego Kuanlina.
- Tak czułem, że tu będziesz. 
- Już wróciliście? - brunet usiadł za mną, mocno mnie przytulając. 
- Mhm.. było super. Szkoda, że z nami nie pojechałeś. - westchnąłem, opierając się o klatkę piersiową chłopaka. 
- Przepraszam. 
- Hm?
- Za to, jak potraktowałem cię rano... przepraszam. 
- Nie wiem o czym mówisz... nie pamiętam niczego takiego. - uśmiechnąłem się lekko, dając mu buziaka w policzek - Co robiłeś?
- Nic... myślałem. 
- Powiesz mi o czym?
- O wszystkim.. - westchnąłem wtulając twarz w jego szyję - Mam dość bycia ofiarą. Muszę się wreszcie za siebie wziąć.
- Nie jesteś ofiarą Seonho. 
- Jestem i mam tego pełną świadomość.. Problem w tym, że niczego nie potrafię z tym zrobić. - Kuanlin objął mnie mocniej, dając mi czułego buziaka w czoło. 
- Jesteś jeszcze dzieciakiem.. to taki wiek, że mamy prawo czuć się źle i..
- To mnie męczy Kuanlin... Mnie i przy okazji wszystkich z mojego otoczenia. 
- No dobrze. - chłopak przytulił mnie mocniej, wzdychając - Co jest powodem twojego złego samopoczucia? Powiedz mi wreszcie o wszystkim.
- Nie chcę cię tym zanudzać.
- Zanudzać? Seonho... wiem, że to świeże, ale jesteśmy razem. Martwię się o ciebie, chcę wiedzieć, co ci siedzi w głowie, co cię boli... może coś ci doradzę, co? - oderwałem się od jego szyi, spoglądając w piękne oczy chłopaka.
- Wszystkie moje problemy zaczęły się po śmierci taty, z którą nadal nie mogę się pogodzić i... i bardzo często żałuję, że to nie ja wtedy zginąłem.. albo że nie odeszliśmy razem..
- Seonho..
- Po prostu tęsknota za nim mnie niszczy. On był moim jedynym przyjacielem. Mogłem do niego przyjść z każdą sprawą.. zawsze wiedział, co mi powiedzieć. - przeniosłem wzrok na morze, nabierając dużo powietrza do płuc - Po jego śmierci zacząłem mieć problemy w szkole. Z pilnego ucznia stałem się przeciętniakiem... ci idioci ze starszej klasy zaczęli mnie też gnębić. 
- Gnębią cię przez tatę?
- Tak... bo jak wróciłem po wypadku do szkoły, zbyt często okazywałem emocje.. Wiesz.. siedziałem na lekcjach, przypomniał mi się tata.. płakałem. Jadłem lunch na stołówce, pomyślałem o wypadku.. znowu płacz. A to takie młoty, które tylko szukają na ofiarę słabszej od siebie osoby. Akurat padło na mnie.. 
- A Minhyun?
- Jest świetny.. poznałem go przez przypadek, ale od razu złapaliśmy dobry kontakt. Mimo to, nigdy nie powiedziałem mu o swoich problemach w szkole. Nie chciałem mu zawracać głowy.
- Seonho... nie rozumiem dlaczego nie rozmawiasz o swoich problemach z mamą albo Minhyunem. Jestem pewien, że twoja mama jak nikt inny, wysłuchałaby twoich problemów związanych z tęsknotą za ojcem, a...
- Ta... zwłaszcza po tym, jak się puściła. - ugryzłem się w język, czując napływające do oczu łzy - Jestem beznadziejnym synem..
- Nie... masz po prostu do niej żal i to jest zrozumiałe. 
- Długo ten żal będzie jeszcze trwać?
- To zależy tylko od ciebie i tego, co czujesz. 
- Ja już nic nie czuję. - szepnąłem, ocierając niezdarnie mokre policzki.
- Nie mów tak. - Kuanlin chwycił moją twarz w obie dłonie, wpatrując się w moje oczy - Znasz to powiedzenie, że czas leczy razy? - przytaknąłem jedynie, pociągając nosem - Uzbrój się w cierpliwość i daj sobie czas... Pamiętaj, że nie jesteś sam i że ze wszystkim możesz przyjść do mnie. 
- Nawet z najbardziej błahym problemem?
- Nie ma błahych problemów... ale na każde można znaleźć jakieś rozwiązanie. I ja jestem tu po to, żeby ci w tym pomóc. 
- Czuję się tak niezręcznie. - szepnąłem, czując jak się czerwienię - Jesteś najlepszy, dziękuję. - na jego buzi pojawił się delikatny, ale bardzo ciepły uśmiech, który momentalnie poruszył moje zbolałe serce.
- Daj dzióbka. - przysunąłem się bliżej niego, po czym zarzuciłem nieśmiało ręce na jego kark, obdarowując go czułymi pocałunkami. Nieśmiałe buziaki przerodziły się po chwili w pełen czułości i delikatności, pocałunek. Na szczęście nie myślałem o tym, że się stresuję tą czynnością. Byłem w stu procentach skupiony na bliskości Kuanlina i tym, że tak wprost oznajmił mi, że jestem dla niego kimś ważnym, komu zawsze będzie w stanie pomóc. Jest najlepszy, przysięgam...





~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. to rozdział, który chyba czytało mi się najdłużej, bo musiałam robić przerwy na piszczenie w poduszkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek nudny ale na szczęście potem sie rozwinęło 🤩

    OdpowiedzUsuń
  3. Po tym rozdziale stwierdzam, że to mój nowy faworyt z ff na tym blogu <33 jak zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały "^-^"

    OdpowiedzUsuń