14 sierpnia 2019

Za zamkniętymi drzwiami~cz.7 [Chani&Rowoon]





- Halo, Chani. - nie mogę pogodzić się z tym, że to już koniec. Cały czas ściskam w dłoni telefon, zastanawiając się czy powinienem napisać do Rowoona czy odpuścić. Rozstaliśmy się w milczeniu około 15-stu minut temu, a ja już czuję rozdzierającą mnie pustkę - Synek! - mrugnąłem kilkakrotnie, spoglądając na siedzącą z przodu samochodu mamę - Słyszysz co do ciebie mówię?
- Mhm.
- No to opowiadaj jak było. Umieraliśmy z ojcem z ciekawości.
- Właśnie... nie zadzwoniłeś do nas ani razu... ani razu Chanhee. Co z tobą?
- Przepraszam... miałem dużo pracy.
- Cały czas? - skinąłem jedynie głową, czując w ręku wibrację idącą od mojego telefonu. Spojrzałem na niego pospiesznie z nadzieją, że to Rowoon, jednak na ekranie wyświetliła mi się wiadomość od Inseonga.
<- Jak się czujesz młody? 
-> Świetnie
<- Nie zamieniliście z Rowoonem ani słowa..
-> Nie musisz mi przypominać hyung 
<- Pogadam z nim, ale niczego nie obiecuję
-> Nie ma sensu
<- Może da się coś z tym zrobić? Widzę, że cierpisz
-> I co? Za miesiąc pewnie mi przejdzie 
Rzuciłem telefon na siedzenie obok, głęboko przy tym wzdychając.
- A ty co taki zły?
- Mamo... nie teraz, proszę cię. 
- Coś cię ugryzło na tym rejsie? Jesteś zły odkąd wyszedłeś ze statku.
- Jutro ma pierwszy dzień szkoły... to pewnie przez to. Koniec wakacji. - zaśmiał się ojciec, denerwując mnie jeszcze bardziej - Zaczniesz liceum synek... nowy etap... zobaczysz, że będzie fajnie.
- Na pewno. - burknąłem, zaciskając mocno dłonie na materiale dresowych spodni. Bałem się, że za moment się przy nich rozpłaczę. Tak bardzo tęsknię za Rowoonem, że nie potrafię sobie z tym poradzić, a minęło zaledwie kilka minut od naszego rozstania.
- A jak rejs? Jak praca? Fajna?
- Tak... całkiem spoko.
- A ludzie? Poznałeś kogoś fajnego? - zagryzłem wargę, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc.
- Tak... było ze mną sporo fajnych ludzi. 
- A współlokator? Dało się z nim wytrzymać czy jakiś burak? - tego już za wiele. Sięgnąłem po telefon, podpinając do niego pospiesznie słuchawki, które już po chwili znalazły się w moich uszach. Burak? Za mało powiedziane... pieprzony egoista, bojący się nawet własnego cienia. Dupek, któremu bym najchętniej przyłożył, a potem przytulił się do niego, zapominając o tym, co złe. Oszaleję bez niego, czuję to. Mam nadzieję, że w szkole od samego początku będę mieć tak dużo obowiązków, że nie będę mieć nawet czasu na myślenie o nim. Jeszcze rodzice.... zachowuję się strasznie chamsko w stosunku do nich, ale jestem tak bardzo rozgoryczony całą tą sytuacją, że nie panuję nad sobą i swoimi emocjami. Będę musiał ich przeprosić i z nimi porozmawiać, ale nie teraz... nie mam na to siły. Chcecie wiedzieć, jak wyglądały nasze ostatnie dni na statku? Cóż... w życiu nie miałem tak złego i dobijającego okresu. Po mojej kłótni z Rowoonem na oczach całej ekipy pracującej na nocki, Mina domyśliła się, że coś jest na rzeczy. Na drugi dzień spytała mnie o to, czy coś mnie łączy z Rowoonem. Powiedziałem jej całą prawdę, którą przyjęła ze sporym spokojem... stwierdziła, że rozumie i że będzie nam kibicować mimo, że sprawa do łatwych nie należy. Byłem w szoku, ale bardzo to doceniam. Ja i Rowoon... cóż... było mi bardzo ciężko, zważając dodatkowo na fakt, że pracowaliśmy na jednej zmianie i dzieliliśmy pokój. Z początku nie zamienialiśmy ze sobą ani słowa. Na 3-4 dni przed dobiciem do portu, coś ruszyło. Wychodząc spod prysznica, specjalnie narzuciłem na siebie jego za dużą koszulkę. Chciałem jeszcze raz poczuć jego zapach i sprowokować go tym samym do chwili rozmowy. Rowoon zapytał jedynie, co wyprawiam, nakładając jego rzeczy... Udałem głupka, tłumacząc mu, że musiałem pomylić koszulki. Rowoon jednak stwierdził, że uwielbia gdy chodzę w jego ubraniach... że wyglądam wtedy niewinnie i bardziej krucho i delikatnie niż zwykle. Znowu zaczęliśmy się całować, oboje tego potrzebowaliśmy... Jak teraz o tym myślę, uważam, że nasza znajomość i sposób, w jaki ją celebrujemy jest niedorzeczny. Dlaczego ciągle mu się dawałem i czemu nadal chcę o niego walczyć, mimo iż wiem, że nic z tego nie będzie? Że to już koniec... że nigdy się nie zobaczymy.. Nigdy się nie zobaczymy... to w tym wszystkim boli mnie najbardziej.



*


                      Od kilku dni jestem wrakiem człowieka. Nie chce mi się jeść, w nocy nie mogę zasnąć nawet na moment, a w szkole nie mogę się na niczym skupić. Ciągle myślę o tym kretynie, czując jak powoli się wykańczam. Jedyną dobrą wiadomością, o ile w tym wypadku cokolwiek może być dobre, to fakt, że jestem w klasie z chłopakiem z poprzedniej szkoły... przynajmniej mam się do kogo odezwać. 
- Chanhee.
- Hm?
- Masz odrobioną matmę?
- A było coś zadane? - spojrzałem na Hyunjina, głęboko przy tym wzdychając.
- Co się z tobą dzieje?
- Nic... żyję jeszcze wakacjami.
- Właśnie widzę. Zawsze leciałeś na samych piątkach, a póki co łapiesz tróję za tróją.
- A tam.. to tylko oceny. - wzruszyłem ramionami, przenosząc wzrok na szkolny korytarz, jednak wtedy stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewał, nawet w snach.
- Do tej pory były dla ciebie najważniejsze. - wyjąłem pospiesznie telefon z kieszeni spodni, wchodząc w galerię, z której wybrałem swoje zdjęcie z Rowoonem. 
- To ten chłopak, prawda?
- Hm?
- Powiedz mi, że nie zwariowałem. 
- Czekaj, spokojnie. - Hyunjin spojrzał na zdjęcie oraz na stojącego na końcu korytarza bruneta - No on... a kto to jest? - otworzyłem szerzej oczy, czując jak telefon wyślizguje się z mojej dłoni, lądując przy tym z hukiem na podłodze - Aishh Chani, telefon. - co on tu do cholery robi? Przecież wyraźnie mi powiedział, że jest z Daegu, a to aż cztery godziny stąd - No ładnie... poszła ci szybka. - rzuciłem plecak na ziemię, idąc szybkim krokiem w kierunku Rowoona. Ubrany był w mundurek należący do tej szkoły... w co on pogrywa do cholery? Czułem jak z każdym kolejnym krokiem, coraz bardziej uginają się pode mną nogi, a serce zaczyna bić niezwykle szybko. Nie zwariowałem, przecież Hyunjin potwierdził, że to Rowoon.. Niewiele myśląc wparowałem w grupkę 3-klasistów, stając twarzą w twarz z uśmiechniętym od ucha do ucha chłopakiem. 
- Ejjj..
- Co ty wyprawiasz gnojku? 
- Chani. - Rowoon przywitał mnie radośnie, czochrając moje włosy.
- Znasz go?
- Tak, byliśmy razem na rejsie. 
- Co ty tutaj robisz? - wypaliłem bez najmniejszego zastanowienia. Nie mogłem uwierzyć w to, że stoję znów twarzą w twarz z moim... z moim byłym chłopakiem.
- Chodzę tu do szkoły. - zaśmiał się, poprawiając mi marynarkę mundurka - Już nie pamiętasz?
- Nie rób ze mnie idioty... Mówiłeś, że mieszkasz w Daegu. 
- Chanhee, co z tobą?
- To może my was zostawimy..
- Widzimy się potem Rowoon. - ja chyba śnię. Co ten idiota wyprawia? Ja... nie wiem nawet, co mam powiedzieć. Przecież wyraźnie mówił, że jest z Daegu... że często bywa w Seoulu i być może kiedyś mnie odwiedzi. Czy on jest naprawdę jakiś nienormalny, czy to ze mną jest coś nie tak? 
- Cieszę się, że cię widzę. - powiedział z uśmiechem, gdy jego koledzy zostawili nas samych. Zmarszczyłem jedynie brwi, przełykając z trudem gulę znajdującą się w moim gardle. Znów miałem ochotę mu przyłożyć i wtulić się w niego jednocześnie. 
- Ty... ty sobie ze mnie żartujesz?
- O czym ty mówisz?
- Co ty tu robisz do cholery jasnej? 
- Uczę się w tej szkole od trzech lat. 
- Rowoon... nasza pierwsza, poważniejsza rozmowa, pamiętasz? Opowiadałeś mi o swojej dziewczynie, siostrze, Daegu... naprawdę tego nie pamiętasz?
- Hm... chyba się ostatnio nie wysypiasz. - westchnął, głaszcząc mnie po policzku. Czując jego dłoń na swojej twarzy, poczułem jak przez moje ciało przebiega ciepły dreszcz. Chciałem wbić się w jego wargi i nie odklejać się od nich przez długie godziny. Strasznie za nim tęskniłem... - Dobrze się czujesz?
- Rowoon.. - zrobiłem krok w kierunku bruneta, po czym stając z nim twarzą w twarz, dotknąłem ostrożnie jego warg, czując jak ten obdarowuje moje palce czułym, ledwo wyczuwalnym pocałunkiem. Robił to za każdym razem, gdy dotykałem jego ust... to pamięta - Nic nie rozumiem.
- Co ty chcesz tu rozumieć dzieciaku? - nasze oddechy stawały się coraz cięższe. Czułem się jak w jakimś pieprzonym filmie, z nie do końca dopracowaną fabułą. Okłamał mnie, dlaczego? - Tęskniłem za tobą, wiesz?
- To dlaczego się nie odezwałeś?
- Obiecałem sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię.
- Hyung, my... musimy o tym porozmawiać.
- Porozmawiamy... ale nie teraz. - brunet szarpnął mnie za nadgarstek, ciągnąc mnie w kierunku najbliższej łazienki. Czułem jak z nerwów mundurek przykleja się do mojego ciała, a serce bije tak mocno, jakby miało za moment wyskoczyć z piersi. Zapytam jeszcze raz... co on tutaj robi i dlaczego kłamał? Co jest z tym chłopakiem nie tak i czemu daję mu się wplątać w tą jego chorą grę? Gdy weszliśmy do łazienki, Rowoon wepchnął mnie do jednej z kabin, zamykając za nami drzwi. Po chwili stałem przyciśnięty do ściany kabiny, rozgrzanym ciałem chłopaka. Rowoon wbił się w moje drżące wargi, całując mnie tak namiętnie i zachłannie, jak nigdy dotąd. Odwzajemniałem jego pocałunki ze łzami w oczach. Nigdy nie przypuszczałbym, że znów spotkam Rowoona i że będę tak blisko niego. Moje drżące dłonie błądziły po jego spodniach, chcąc ściągnąć je z niego jak najszybciej. Czułem się jak zwierzę. Nie mogłem zapanować nad swoimi emocjami... po prostu czułem ogromną potrzebę kochania się z Rowoonem. Nawet jeśli miałoby to się odbyć w szkolnej łazience, co jest wręcz karygodne i cóż... głupie. Wszystko działo się bardzo szybko. Nie zorientowałem się nawet, kiedy chłopak zsunął ze mnie spodnie. Byłem tak bardzo skupiony na pocałunkach z nim, że nie patrzyłem na to, co robią jego ręce. 
- Rowoon.. - z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk wywołany nagłą bliskością z chłopakiem. Przywarłem bardziej do jego ciała, czując na szyi jego zachłanne, lekko agresywne pocałunki. Jego biodra pracowały bardzo szybko, a ja z każdą kolejną sekundą czułem, jak odpływam coraz bardziej, tracąc jakąkolwiek świadomość i zdolność racjonalnego myślenia - Nie... nie wytrzymam.
- Chodź. - Rowoon usiadł na ubikacji, ciągnąc mnie tym samym za sobą. Kontynuowałem nasz obrzydliwie zwierzęcy stosunek, siedząc na nim okrakiem. Odjęło mi czucie w nogach. Byłem tak podniecony i zaskoczony tym wszystkim, że części mojego ciała odmawiały mi współpracy. W pewnym momencie po szkole rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Chwyciłem twarz hyunga w obie dłonie, stykając się z jego czołem. Wymienialiśmy się jedynie ciężkimi, niemiarowymi oddechami i niedokładnymi pocałunkami.
- Dzwonek.
- Pieprzyć to. - Rowoon rozpiął kilka guzików mojej koszuli, wbijając się wargami w moje obojczyki i klatkę piersiową. Wygiąłem się jedynie lekko do tyłu, opierając się dłońmi na jego kolanach. Moje biodra zaczęły pracować coraz szybciej, czym sprawiałem sobie ogromny ból, ale chęć i potrzeba bycia blisko chłopaka tuszowała cały dyskomfort. 
- Jeszcze... jeszcze moment. - hyung chwycił mnie za biodra, wykonując przy tym bardzo mocne, gwałtowne ruchy, na które nie byłem gotowy. Mimo to, zacisnąłem kurczowo dłonie na jego mundurku, wgryzając się niemalże do krwi w jego szyję. Poczułem jak przyjemne ciepło i miłe mrowienie w podbrzuszu, zalewają moje ciało. Lekko przyćmiony i zdezorientowany, spojrzałem na Rowoona, widząc malujący się na jego buzi uśmiech - Hyung. - owinąłem ręce wokół jego szyi, składając przy tym czuły pocałunek na jego słodkich, ciepłych wargach - Kocham cię nad życie. - szepnąłem, czując jak jego dłonie suną pod koszulą mojego mundurka. 
- Nie opowiadaj takich rzeczy. - mruknął, drapiąc lekko moje plecy - To tylko seks. - przełknąłem z trudem ślinę, spoglądając niepewnie na bruneta.
- Nie rób mi tego po raz drugi. - cała rozkosz i przyjemność, które towarzyszyły mi przez ostatnie minuty, zaczęły powoli zamieniać się w ból i gorycz - Nie rób mi tego, błagam cię. 
- Chanhee, o czym ty mówisz? 
- Rowoon, nie.. - do moich oczu napłynęły łzy. Wbiłem je w hyunga, wpatrując się w niego jak zbity pies, ale do niego nic nie trafiało. Zaczął się nagle zachowywać jak skończony burak, który chciał tylko zaspokoić swoją seksualną potrzebę i znów się ze mną pożegnać.
- Ale o czym ty mówisz? Od początku rejsu chodziło przecież tylko o jedno.
- Chyba nie rozumiem.
- Umawialiśmy się tylko na seks.
- Co ty pieprzysz? - zerwałem się na równe nogi, pospiesznie się ubierając - Rowoon, nie poznaję cię.
- Chyba teraz to ja nie rozumiem. 
- Byliśmy przecież razem... nie rozumiem o jakim seksie mówisz. Dzisiaj był drugi raz kiedy... sam wiesz.. - hyung wpatrywał się we mnie z drwiącym uśmiechem, co niezwykle mnie bolało, ale wiedziałem też, że nie mogę nic z tym zrobić.. nie poznaję go - Rowoon.. 
- Widzimy się po lekcjach?
- Słucham.. 
- Chcesz się spotkać czy nie?
- Nie. - powiedziałem stanowczo, sięgając dłonią na klamkę - Przynajmniej jedna rzecz się w tobie nie zmieniła... jesteś tak samo beznadziejny jak podczas rejsu. 
- Chani.. 
- Jesteś.. aishh nie warto o ciebie walczyć, wiesz? I głupi byłem, że w ogóle próbowałem.
- Ale..
- Pieprz się. - wyszedłem z kabiny, trzaskając mocno drzwiami.
- To już mnie nie kochasz?! - zatrzymałem się, czując cisnące się do oczu łzy. Byłem zabawką w jego rękach? Boże, nie rozumiem... przecież widziałem, jak na mnie patrzył... czułem bijącą od niego miłość, kiedy do mnie mówił... dotykając mnie, pieścił jakby dotykał najdelikatniejszej istoty na świecie. Co się z nim dzieje?
- Kocham! I co to zmienia?! - Rowoon jedynie oblizał wargi, uciekając przy tym wzrokiem - No właśnie... spieprzyłeś mi ten wyjazd i spieprzysz ten rok w nowej szkole. 
- Chanhee.. - wyszedłem z łazienki, czując jak złość i ogromne rozczarowanie Rowoonem rozsadza mnie na miliony kawałków. Nie wiem co mam robić i czy w ogóle jest sens robić cokolwiek. Czuję się beznadziejnie. Nie wierzę, że dałem mu się tak łatwo omotać i znów dać wykorzystać. Boże, jakie to podłe z jego strony. Ale nie spocznę... nie poddam się, dopóki nie poznam prawdy o tym kretynie.



*


                  Nie mogłem skupić się na lekcjach przez cały dzień. Cały czas zastanawiałem się nad tym, dlaczego spotkałem tu Rowoona, skoro twierdził, że mieszka w Daegu. Dlaczego kłamał? I... i ten seks. To było niesamowicie ekscytujące, ale teraz czuję się podle. Czuję się upokorzony i pomieszany z błotem... zdeptany jak ściera. Jak on mógł mi coś takiego zrobić? 
               Wyszedłem ze szkoły, wpatrując się ślepo przed siebie. Nie chciałem wracać do domu.. nie miałem też ochoty iść z Hyunjinem na obiad... miałem ochotę zapomnieć o wszystkim i zniknąć, tak po prostu. Kręcąc się po szkolnym dziedzińcu, zauważyłem wychodzącego na parking Rowoona. Przystojnego, cholernie pociągającego Rowoona. Byłem jednak tak wściekły, że jedyne na co miałem ochotę, to porządne danie mu w twarz. Niewiele więc myśląc ruszyłem w jego kierunku, zaciskając przy tym drżące dłonie w pięści. Wtedy jednak na parking wjechał jakiś czarny, sportowy samochód, ewidentnie trąbiąc na chłopaka. Nie zatrzymywałem się. Wbiegłem na parking, zrzucając przy tym plecak z ramion.
- Rowoon! - auto zatrzymało się, a ze środka wyszła niesamowicie wysoka i piękna brunetka, która przywitała chłopaka szerokim uśmiechem. Wydaje mi się, że to może być jego siostra... są do siebie bardzo podobni.
- Jak tam w szkole?
- Nudy jak zawsze.
- Ja ci dam nudy, leniu! Wskakuj do samochodu, bo nie mamy czasu.
- Rowoon.. - podbiegłem do samochodu, wpatrując się z przejęciem w chłopaka. Ten jednak westchnął głęboko, otwierając sobie drzwi.
- Spieszę się Chani.
- Ale..
- Do jutra. - burknął, wchodząc do środka. Zagryzłem jedynie wargę, czując cisnące się do oczu łzy.
- Hej... co się dzieje? - uniosłem wzrok, widząc zainteresowaną tą sceną młodą kobietę. Stwierdziłem, że jest to moja jedyna i ostatnia szansa, by dowiedzieć się czegoś o Rowoonie.
- Kang Chanhee... nazywam się Kang Chanhee, proszę mnie gdzieś znaleźć. Muszę z panią porozmawiać. 
- Ale o co chodzi?
- Noona! Spieszymy się! 
- Proszę, to dla mnie bardzo ważne. 
- W porządku. Wieczorem postaram się do ciebie odezwać. - gdy odjeżdżali, moje serce biło niezwykle szybko. Ta kobieta może mi pomóc poznać prawdę o tym chłopaku. Obiecuję sobie z tego miejsca, że gdy tylko dowiem się dlaczego Rowoon tak się zachowuje to odpuszczę. Zmienię szkołę, usunę go ze wszystkich możliwych portali.. czuję, że tak będzie najlepiej. 


*


                              Gdy tylko wróciłem do domu, zamknąłem się w swoim pokoju, kręcąc się po nim niezwykle nerwowo. W rękach ściskałem swój telefon, czekając na jakąkolwiek wiadomość od dziewczyny. Pewnie już pracuje i ma dużo rzeczy na głowie i w sumie nazwę to cudem jeśli się odezwie, ale nie mogę tracić nadziei... w końcu obiecała. Minuty podczas czekania dłużyły mi się niesamowicie. Każda z nich przybliżała mnie do kolejnej godziny czekania... jedna, dwie, trzy... dochodziła już 23:24... W momencie, w którym usiadłem na łóżku, godząc się powoli z porażką, w ściskanym w dłoni telefonie poczułem wyraźną wibrację. Spojrzałem na niego, widząc w nim wiadomość od obcej mi osoby. To ona! 
<- Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale dopiero skończyłam pracę. 
-> Nic się nie stało, naprawdę. Dziękuję, że Pani napisała
<- W porządku. Pewnie będziesz mieć teraz problem z wyjściem z domu, prawda? 
Chce się spotkać teraz? Dziwne, ale z drugiej strony chcę załatwić to jak najszybciej, by jak najszybciej odciąć się od tego buraka. 
-> Nie, moi rodzice już śpią. Dam radę wyjść
<- Napisz mi adres, przyjadę do Ciebie
Byłem dziwnie podekscytowany tym faktem, sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że w końcu dowiem się w kim tak naprawdę się zakochałem? Komu zaufałem i z kim sypiałem... Bałem się tej prawdy, ale z drugiej strony musiałem ją poznać. Nie widziałem tu innej opcji. Po około 20-tu minutach dostałem wiadomość, by zejść na dół. Gdy zszedłem pod blok, zauważyłem stojący na parkingu samochód, który widziałem dzisiaj pod szkołą. Wsiadłem do niego bez najmniejszego zawahania, mimo że kompletnie nie znałem tej kobiety, nie wiedziałem jaka jest, do czego jest zdolna... 
- Dobry wieczór.
- Cześć... Chanhee, tak? - skinąłem jedynie głową, widząc jak ta głęboko wzdycha, popijając kupioną w kawiarni obok kawę - O czym chciałeś ze mną rozmawiać?
- O... o Rowoonie. To pani brat, prawda? 
- Tak... to mój brat. - powiedziała niezwykle cicho, wbijając wzrok w pusty parking - Coś się stało?
- On... on na coś choruje.. a ja muszę wiedzieć, co to jest. - brunetka spojrzała na mnie, marszcząc przy tym brwi.
- Kim dla niego jesteś, że tak cię to interesuje? - no tak, mogłem się spodziewać tego pytania. Muszę jej powiedzieć prawdę, by ta przyznała się do choroby swojego brata.
- Ja... byliśmy razem na rejsie... byłem jego współlokatorem i.. my.. 
- Chanhee, co tam się stało?
- Byliśmy razem.... chyba. - dziewczynę zamurowało. Odstawiła pospiesznie swój kubek z kawą, głęboko się nad czymś zastanawiając. Bałem się odezwać choćby jednym słowem. Wiem, że musi być zaskoczona faktem, że jej brat jest chyba gejem... sam nie wiem jak to nazwać. 
- Ja... nie powinnam o to pytać, ale... jak blisko byliście? - odwróciłem jedynie wzrok, bawiąc się przy tym nerwowo palcami - Mhm... powiedz mi, ile masz lat?
- 16-cie.
- Boże kochany. - westchnęła, zaciskając dłonie na kierownicy - Nie powinieneś..
- Teraz już za późno..
- Tak.. masz rację, ale... Boże, co za idiota, wstyd mi za niego. 
- On... ciągle słyszałem o jego chorobie, ale nikt nie chciał mi powiedzieć o co chodzi. Ciągle miał zmienny nastrój, jakieś tajemnice... raz... raz mówił.. - wziąłem głęboki oddech, odrywając z nerwów skórkę znajdującą się blisko paznokcia - Raz byłem dla niego ważny, a za dziesięć minut byłem największym śmieciem.
- Chanhee, posłuchaj mnie... 
- Zależy mi na nim, naprawdę... ja muszę wiedzieć, co mu jest.
- Masz dopiero 16-cie lat.. przed tobą masa takich miłości.
- Nie. - zaprzeczyłem pospiesznie, spoglądając na kobietę - Błagam... proszę mi powiedzieć. Chcę wiedzieć, jak mu pomóc.
- Jemu nie da się pomóc, Chanhee. - otworzyłem szerzej oczy, czując towarzyszący mi, coraz większy strach. Moje oczy zaszły łzami, a ręce zaczęły trząść się jak przysłowiowa galareta - Dobrze, powiem ci.. Wszystko zaczęło się po śmierci naszych rodziców. - skoro na wstępie otrzymałem tak bolesną i mocną informację, boję się myśleć, co będzie dalej - Straciliśmy ich cztery lata temu. Wracali od znajomych, mieszkających dosłownie kilka domów od nas. Wjechał w nich jakiś pijany mężczyzna... nasza mama zginęła na miejscu.. ojciec w drodze do szpitala. - kobieta nabrała dużo powietrza do płuc, podczas gdy jej wymalowane idealnie oczy zaszły łzami - Rowoon bardzo się w sobie zamknął. Był wtedy tak naprawdę dzieciakiem... Bał się, że trafi w ręce opieki społecznej.. każdej nocy, przez równe siedem miesięcy, budził się z krzykiem.. płakał. Nie mógł się pogodzić z odejściem rodziców. W końcu gdy sąd przyznał mi prawa do opieki nad nim, zapisałam go na terapię. Nie miałam siły się nim opiekować, strasznie mnie to przerosło... Miałam wtedy tylko 24 lata, a musiałam rzucić studia, by w stu procentach zająć się pracą, żeby nas utrzymać. Bałam się o niego, dlatego szukałam pomocy u lekarzy... - brunetka zrobiła przerwę, upijając lekko drżącą ręką łyk kawy - Rowoon leczył się u sześciu psychiatrów, ale żaden nie potrafił mu pomóc... zaczął mieć zaburzenia psychiczne... zaburzenia, które postępują z dnia na dzień. - wcisnęło mnie w fotel. Czułem, że coś może być na rzeczy, ale nie sądziłem, że sprawa jest aż tak poważna. Teraz już wiem dlaczego oburzał się, kiedy nazywałem go idiotą i śmiałem się, że pomieszane w głowie. Ma świadomość tego, że coś jest z nim nie tak... jak to działa do cholery?
- Ja... nie wiem co powiedzieć, przepraszam. 
- W porządku... jeśli.. jeśli nie będziesz chciał utrzymywać z nim kontaktu, zrozumiem to..
- Nie. - spojrzałem na kobietę, widząc lekkie zdziwienie na jej twarzy - Ja... hyung jest dla mnie bardzo ważny, on... - zacisnąłem powieki, nabierając dużo powietrza do płuc. Cholera jasna, nie wierzę. Jak to się w ogóle stało, że wpadłem na kogoś takiego? Ba! Że się w kimś takim zakochałem. Ale czy jego choroba coś zmienia? Nie... nadal go kocham, nadal uważam, że jest to osoba, której potrzebuję i nadal chcę z nim być. Pytanie tylko, czy sobie z tym wszystkim poradzę - Problem w tym, że.. że nie potrafię momentami pojąć jego zachowania. Na początku naszej znajomość wydawał się normalnym, fajnym chłopakiem, a... a potem coś się zmieniło...
- Pewnie po tym, jak skończyły mu się leki i zaczął przyjmować nowe. - spojrzałem na brunetkę, marszcząc przy tym brwi - Wysłałam mu leki, jak mieliście postój.. chyba na Filipinach.. milion razy pytałam go, czy aby na pewno wziął odpowiednią ilość leków. A w trakcie rejsu napisał do mnie, że mu się leki skończyły... nieodpowiedzialny dureń. - teraz wszystko zaczyna mi się układać w jedną całość. Jego złość i gwałtowne przekopywanie pokoju... poczta, o której nie chciał mi nic powiedzieć i nagła zmiana nastroju... zmienił leki - Chanhee... - dziewczyna  spojrzała na mnie, wzdychając - Mam nadzieję, że cię w żaden sposób nie skrzywdził. 
- Zależy jak na to patrzeć. - burknąłem, zaciskając dłonie na spodniach.
- Co masz na myśli?
- Nigdy mnie nie uderzył... może parę razy obraził, ale... ale jakoś starałem się przymykać na to oko.. Najgorsze jest to, że on sam nie wie czego chce. - wziąłem głęboki oddech, oblizując nerwowo wargi - Strasznie głupio mi o tym mówić..
- Daj spokój, jestem jego siostrą i jedyną osobą, jaką ma... muszę wiedzieć, co się działo na tym rejsie. 
- Raz twierdził, że mnie kocha i że jestem dla niego najważniejszą osobą na świecie, a na drugi dzień ot tak potrafił kopnąć mnie w dupę, twierdząc, że nic do mnie nie czuje. - powiedziałem na jednym tchu, odwracając przy tym wzrok. Czułem się przygnębiony i zażenowany tą sytuacją, ale wiedziałem, że jego siostra jest moją jedyną deską ratunku.
- Chanhee.. musisz wiedzieć, że Rowoon zapomina o wielu rzeczach. Pamięta twarze, ludzi, ale co z nimi robił... strasznie mu się to miesza. Dużo rzeczy robi nieświadomie... nieświadomie też krzywdzi.. potrafi uderzyć, powiedzieć coś nieprzyjemnego.. - kobieta westchnęła, dopijając swoją kawę, której mocny zapach rozszedł się już po całym samochodzie - Nie powinieneś się w to pakować... jesteś na to za młody.
- Nie.. obiecałem sobie, że jak poznam o nim prawdę to odpuszczę, ale nie potrafię. Czuję się za niego odpowiedzialny. Może... może nigdy nic dla niego nie znaczyłem, ale chcę być ciągle przy nim.
- Mądry z ciebie dzieciak, ale... ale nadal dzieciak..
- Mam rozumieć, że lepszą opcją dla Rowoona będzie to, żeby był cały czas sam, tak? Bez znajomych, przyjaciół... sam.. 
- Nie.. on powinien mieć wokół siebie jak najwięcej ludzi. Tylko co ja poradzę na to, że ci ludzie po pewnym czasie się od niego odwracają, bo nie są w stanie udźwignąć problemu?
- I pani uważa, że jestem taki sam? 
- W zasadzie jesteś pierwszą osobą, która tak o niego walczy. 
- Widocznie to za mało.. - burknąłem, wbijając wzrok w pusty parking. Nie ufa mi... dlaczego nie chce dopuszczać do Rowoona ludzi? Aż dziwię się, że nie zabrała go jeszcze ze szkoły i że nie trzyma go 24 godziny na dobę w jego pokoju.
- Chcesz mi powiedzieć, że umiałbyś zająć się 20-latkiem?
- Słucham? - spojrzałem na nią gwałtownie, mając wrażenie, że się porządnie przesłyszałem.
- Tego też ci nie powiedział..
- Przecież jest w trzeciej liceum.
- Tak, bo nie zdał. Przez długie leczenie zawalił dwa razy drugą klasę. - przetarłem twarz dłońmi, biorąc przy tym porządnie głęboki oddech.
- Czy... czy jest o nim coś jeszcze, czego nie wiem?
- Nie ufa ludziom. Odkąd ta laska z rejsu tak go potraktowała, nabrał ogromnego dystansu. Zauważyłam, że czasami nawet boi się powiedzieć o tym, co czuje, żeby nie zostać wyśmianym..
- Muszę z nim porozmawiać.
- Co?
- Teraz... proszę.
- Jest po 24. Chanhee, przemyśl to jeszcze milion razy, a potem kolejny milion, proszę cię. 
- Nie mam nad czym myśleć. To, że jest chory niczego nie zmienia. Bardzo mi na nim zależy i nie mogę pozwolić na to żeby był sam.
- Rozumiem, że możesz być zakochany, ale w tym wieku... w twoim wieku związki kończą się bardzo szybko..
- Ciągle mnie pani obraża.
- Nie, absolutnie nie.
- To proszę przestać traktować mnie jak dziecko. - zapiąłem pasy, spoglądając na kobietę - Proszę.. muszę go zobaczyć.
- Uparty z ciebie chłopak. - westchnęła, ruszając. Chyba już nie miała siły dłużej nastawiać mnie przeciwko chłopakowi, a ja nie miałem najmniejszej ochoty nadal tego wysłuchiwać. Zakochałem się w chorej psychicznie osobie, która nie ufa ludziom, boi się ich, trzyma na dystans... która momentami nie ma pojęcia, co robi i nie panuje nad własnymi emocjami... która przeszła w życiu więcej niż wszyscy moi znajomi razem wzięci. A mimo to kocham go i chcę ciągle przy nim być. Pytanie tylko czy on tego chce i czy mi na to pozwoli...







~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz: