14 lipca 2019

Za zamkniętymi drzwiami~cz.1[Chani&Rowoon]





- Jesteś gotowy? 
- Od kilku tygodni. - zaśmiałem się, zapinając walizki.
- Może jednak zrezygnujesz?
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Chani... to niebezpieczne.
- Praca kelnera jest niebezpieczna? - zażartowałem ponownie, podnosząc walizki z ziemi - Ale ciężkie.
- Wiesz o czym mówię... praca na statku to ogromne wyzwanie..
- Z którym świetnie sobie poradzę. Nie musisz się martwić.
- Jestem twoją matką, zawsze będę się martwić.  
- Poradzę sobie, obiecuję. - uśmiechnąłem się, całując ją w policzek - Będę codziennie do ciebie dzwonić, hm?
- Obowiązkowo. Obraziłabym się, jakbyś tego nie robił.
- Koniec gadania... zwijaj się synu.
- Jestem już gotowy. - spojrzałem na mamę, po czym mocno ją przytuliłem, uśmiechając się - Do zobaczenia za dwa miesiące.
- Boże, tak się o ciebie martwię.
- Mamuś, dam radę. Wiesz, że o tym marzyłem..
- Wiem skarbie.
- Dodatkowo coś sobie zarobię i nauczę się pracy, więc same plusy. 
- Wiem... wiem, przepraszam. Jestem po prostu panikarą. 
- Mmmm tak... ja to też wiem. 
- Puszczaj go, bo się chłopak spóźni. 
- Pa mamuś, kocham cię. - cmoknąłem ją jeszcze raz, po czym chwyciłem za walizki, idąc z nimi do drzwi.
- Uważaj na siebie Chanhee! 
- Ty też! - wyruszam dziś w swoją wymarzoną podróż, realizując tym samym swoje największe marzenie. Przede mną dwumiesięczny rejs po Azji. Nie dość, że w końcu popłynę statkiem i zwiedzę trochę świata, to jeszcze zarobię, gdyż zgłosiłem się tam w charakterze kelnera. Niesamowicie się cieszę i już nie mogę się doczekać, kiedy odbijemy od portu. Troszkę się boję, wiadomo, ale jednak znacznie bardziej przemawia przeze mnie podekscytowanie. Ofert zacząłem szukać na początku roku, jak tylko zaczął się styczeń. Wiedziałem, że raczej nigdy nie będzie mnie stać na rejs statkiem, dlatego też zdecydowałem się na pracę połączoną w pewien sposób z wakacjami. Gdy udało mi się znaleźć ofertę pracy na jednym z wycieczkowców, od razu wysłałem swoje CV. Pamiętam, że siedziałem w szkole jak na szpilkach. Odświeżałem maila co chwilę sprawdzając, czy mam już jakieś wieści. Zawsze jednak mojego maila obiegała totalna pustka, a ja z każdym kolejnym dniem traciłem jakiekolwiek nadzieje. Otrzymałem odpowiedź dopiero w maju. Musiałem zdecydować się od razu i na drugi dzień jechać na rozmowę i ewentualne szkolenia... cóż... udało się. Dziś spełniam swoje marzenie.
                          Po pożegnaniu z ojcem, w końcu wszedłem na statek czując jak ogarnia mnie niesamowite szczęście i euforia. Był przeogromny... wiedziałem, że wycieczkowce to olbrzymy, ale jak żyję, nie spodziewałem się czegoś takiego. To wyszło ponad moje wszelkie wyobrażenia i fantazje o tym miejscu. Wiedziałem jednak, że przede mną ponad 60 dni życia na tym olbrzymie i zdążę jeszcze się nim nacieszyć. Musiałem udać się teraz do mężczyzny, który miał wskazać mi miejsce, w którym będę spać i omówić ze mną kwestię pracy.
- Emm.. przepraszam.
- Tak? - w moim kierunku odwróciła się długowłosa brunetka w eleganckim mundurku, charakterystycznym dla tego miejsca.
- Szukam pana Choi zajmującego się kadrą i...
- Ach tak... proszę za mną. - ale jestem podjarany, ja nie mogę. Ruszyłem za kobietą z ogromnym uśmiechem na buzi. Szliśmy długim, wąskim korytarzem, po bokach którego znajdowały się pomieszczenia. Słyszałem jedynie odbijające się od ścian szpilki kobiety i moje hałasujące walizki - Ostatnie drzwi na lewo.
- Dziękuję pani. - ukłoniłem się, kierując się od razu we wskazane miejsce. Niewiele myśląc zapukałem do drzwi. Byłem tak podekscytowany, że chciałem załatwić wszystko w jednej chwili - Dzień dobry.
- Dzień dobry... słucham.
- Nazywam się Kang Chanhee i aplikowałem o pracę tutaj..
- Jako kto?
- Kelner.
- A tak. - mężczyzna podał mi rękę, obdarowując mnie przy tym ciepłym uśmiechem - Miło mi.. usiądź, proszę. - zaraz po tym mężczyzna sięgnął po jakąś teczkę, przeglądając z niej stosy dokumentów - Mhmmm mam cię. Przygotowałem dla ciebie umowę... przeczytaj ją i sprawdź, czy na pewno wszystko ci odpowiada.
- Bez czytania jestem pewien, że tak.
- Podoba mi się twój entuzjazm. - uśmiechnąłem się, przeglądając wręczoną mi umowę. W sumie i tak niewiele z niej rozumiem, więc co za różnica - Cieszysz się z tej pracy?
- Bardzo. Spełnię w tej chwili swoje największe marzenie.
- Naprawdę? Rozumiem, że lubisz pływać.
- Mhm. - skinąłem głową, oddając mężczyźnie dokumenty - Rejs był od zawsze moim marzeniem.
- W takim razie cieszę się, że pomożemy ci je spełnić. - zaraz po tym sięgnął do szuflady wyjmując z niej klucze z doczepionym numerem 9 - Proszę... klucz do twojej kajuty. Pewnie byłeś powiadomiony na rozmowie, że pokoje są dwuosobowe.
- Tak.
- Świetnie... dzisiaj o godzinie 21 zrobimy spotkanie kadry na górnym pokładzie. Powiem wam na czym będzie polegać wasza praca, jakie będą obowiązywać zasady, w jakich godzinach będziecie pracować i tak dalej... jakieś pytania?
- Nie, wszystko jasne.
- Super... w takim razie leć się rozpakować. Dwa miesiące rejsu przed tobą.
- No wiem. - zaszczebiotałem, gryząc się po chwili w język.
- Śmieszny z ciebie dzieciak. 
- Przepraszam.. po prostu bardzo się cieszę.
- W porządku. Oby ta radość trwała jak najdłużej. - porozmawiałem jeszcze chwilę z panem Choi, jednak bardziej ciekaw byłem swojego pokoju i nowego współlokatora niż rozmowy z nim... okrutne, ale niestety taka prawda. Ruszyłem wąskim korytarzem, znajdującym się na dolnym pokładzie. Było naprawdę ciasno, nie mogłem niemalże przecisnąć walizek. Wiem, że zwykle pokoje dla załogi są w nieco gorszych warunkach, ale stwierdziłem, że to nie popsuje mi humoru. Stanąłem przed złotą, widniejącą na drzwiach dziewiątką, pukając w metalowe wejście. Miałem nadzieję, że otworzy mi chłopak, z którym będę mieszkać, ale nikt nie pofatygował się, by to zrobić.
- Może gdzieś poszedł.. - westchnąłem, otwierając. Gdy wszedłem do kajuty, ujrzałem piętrowe łóżko, z leżącym na dole brunetem. Zmarszczyłem jedynie brwi, wprowadzając walizki do środka. Chłopak nie drgnął. Przeglądał coś w telefonie, nie odrywając od niego wzroku nawet na sekundę - Cześć, jestem Chanhee. - brunet przekręcił niechętnie głowę w moim kierunku. Po chwili wydobyło się z niego ciężkie westchnięcie, po którym wstał z łóżka, podchodząc bliżej mnie. Pierwsza myśl? Olbrzym... niesamowicie przystojny, o wyglądzie modela, olbrzym.
- Istnieje od tego jakiś skrót?
- Em... Chani. 
- Chani.. może być. Jestem Rowoon. - uścisnęliśmy sobie dłonie, podczas gdy na twarzy Rowoona pojawił się lekki uśmiech - Też będziesz tu pracować. - oznajmił, wracając na łóżko.
- Tak... będę kelnerem. 
- Ooo to tak jak ja. Jesteś tu pierwszy raz, nie? - potwierdziłem jedynie jego słowa skinieniem głowy - Ja trzeci... jest super, zobaczysz. 
- Naprawdę trzeci? To może zdradzisz mi parę wskazówek? 
- Jak być kelnerem? - zaśmiał się, sięgając po telefon - Bądź sobą i przygotuj się na ciężką pracę, to wszystko. 
- Ah... no tak, dzięki. - dziwny chłopak, no ale cóż... W sumie fajnie, że mam przy sobie kogoś, kto wie na czym polega ta praca. Będę się czuł przy nim bezpieczniej i pewniej... chyba - A... ty już jesteś rozpakowany?
- Mhm... twoja szafa stoi bliżej drzwi. Rozpakuj się i wskakuj do łóżka. Zbieraj lepiej siły na jutro. 
- Jest aż tak ciężko?
- Zależy na jaką kelnerkę cię rzucą, ale zakładam, że będziesz robić w kilku miejscach na raz.
- To znaczy?
- Na przykład możesz robić na śniadaniówce... ale też równie dobrze mogą cię rzucić na obsługę bankietów, wieczorów tematycznych i tak dalej. Nie mówili ci, gdzie będziesz robić?
- Nie, jeszcze nie.
- Hm.. ja za każdym razem pracowałem wieczorami. Wtedy najwięcej się dzieje. Jak zapytają cię na zebraniu, gdzie chcesz robić, powiedz, że chcesz pracować wieczorami i na nocki.
- A co, jeśli nie chcę? - Rowoon spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Uniosłem jedynie brew, lekko się przy tym uśmiechając.
- Cóż... to czeka cię wstawanie o czwartej, żeby się zebrać i żeby przygotować śniadania dla pasażerów.
- Żartujesz..
- Nie.
- A... no to jednak zdecyduję się na twoją propozycję. - brunet zaśmiał się, wbijając ponownie wzrok w telefon.
- Good choice. - powiedział z dość zabawnym, angielskim akcentem. Westchnąłem jedynie zabierając się za rozpakowywanie swoich rzeczy. Trochę się go wstydzę, ale myślę, że z czasem się dogadamy. Jest... jest chyba dość specyficzny, ale myślę, że w końcu zrozumiem jego poczucie humoru. Gdy wrzucałem swoje rzeczy do szafy, między nami nami panowała kompletna, okropnie niezręczna cisza. Dobrze chociaż, że mamy w kajucie piętrowe łóżko... przynajmniej nie będę krępował się podczas spania. Mimo że kompletnie się nie znamy, po rozładowaniu swoich walizek usiadłem na łóżku Rowoona wpatrując się w niego z uśmiechem. Ten jednak przez dłuższą chwilę nie wykazywał żadnego zainteresowania moją osobą. Dopiero po pewnym czasie odłożył telefon, wpatrując się we mnie z uwagą - Coś się stało?
- Odklej się wreszcie od tego telefonu. 
- Rozmawiam z dziewczyną.
- Jeszcze nie wypłynęliśmy i już tęskni?
- Powiedzmy. - westchnął, odkładając telefon - Co tam?
- Opowiedziałbyś mi coś o tej pracy? - na twarzy chłopaka zagościł lekki uśmiech. Zaraz po tym brunet usiadł, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Jesteś niezmordowany, co? 
- Po prostu pełen energii do pracy. 
- Ojjj przyda ci się. 
- Nie wierzę, że jest tak ciężko.
- Hmm... zazwyczaj w takie rejsy wybierają się niesamowicie bogaci ludzie, którzy na te dwa miesiące wydają tyle, co my przez trzy lata. Trzeba koło nich skakać jak błazny i być na każde ich zawołanie... Niektórzy są bardzo sympatyczni i wyrozumiali, ale trafiają się też tacy upierdliwi ludzie, że nawet sobie nie wyobrażasz. - Rowoon podrapał się po głowie, wzdychając - Pracowałeś już kiedyś?
- Nie.. to moja pierwsza praca.
- Wow, no to odważnie. 
- Jak zacząć, to z przytupem.
- Podoba mi się twój entuzjazm. - wow, usłyszałem te słowa dwa razy w ciągu  dwóch godzin - Nie wiem co mogę ci powiedzieć, bo nie wiem gdzie wylądujesz. Jeśli będziesz tam gdzie ja, to powiem ci, że naprawdę jest świetnie. Poznajesz fajnych ludzi, obracasz się wśród obrzydliwie bogatych i wpływowych osób, bierzesz udział w fajnych imprezach i podjadasz dobre jedzenie. - spojrzeliśmy na siebie, chichocząc - No i pracują tu fajni ludzie. Z tego co wiem do naszej ekipy mają dojść dwie nowe osoby... ty i chyba jakaś dziewczyna. Także jeśli trafimy na jedną zmianę, będą się działy fajne rzeczy.
- Poznasz mnie z ludźmi? 
- Pewnie.. tylko szczerze mówiąc nie wiem czy już wszyscy przyjechali. - brunet sięgnął ponownie po telefon - Mmm czekaj... na konfie pisał tylko Inseong i Dawon, że już przyjechali. Reszta pewnie jeszcze jest w drodze. Polubicie się.
- Oby. - westchnąłem, rozsiadając się nieco pewniej - A.. co robicie w wolnym czasie?
- Śpimy. - cóż... wyglądał na bardzo poważnego mówiąc te słowa. Nie żeby coś, ale chyba nie chcę spędzać dwóch miesięcy w podróży marzeń, śpiąc.
- Serio?
- Mhm.
- Och... mam nadzieję, że jednak będę mieć siłę, żeby trochę pozwiedzać. - Rowoon zaśmiał się, przytakując.
- Po pracy śpimy tak mniej więcej do południa, a potem robimy co chcemy. Zazwyczaj chodzimy na basen albo siłownię. No chyba że stoimy w porcie, to wtedy staramy się szaleć na maxa.
- Oo.. czyli jednak potrafisz wyjść z pokoju i żyć bez telefonu. - Rowoon uniósł brew, patrząc na mnie z pogardą.
- A co to niby miało znaczyć?
- Ja.. po prostu..
- Po prostu jesteś strasznie pyskaty... w której jesteś klasie?
- Po wakacjach pójdę do pierwszej liceum. - chłopak parsknął śmiechem, oblizując przy tym wargi.
- Taki młody, a taki pyskaty. 
- A ty to niby co?
- Jestem twoim hyungiem młody... ja teraz pójdę do trzeciej. 
- Żadna różnica.. 
- Ojj Chani... będę cię mieć na oku. 
- Miej... i dbaj o mnie. - chłopak jedynie spojrzał na mnie chłodnym wzrokiem - Proszę. - dodałem, uśmiechając się. Na twarzy bruneta zagościł po chwili szeroki, ciepły uśmiech, dzięki któremu wiedziałem, że jestem na wygranej pozycji. Chyba przede mną najciekawsze wakacje, jakie w życiu miałem.


*

- Idziesz? - zatrzymałem się na górnym pokładzie podziwiając przestrzeń znajdującą się wokół nas. Wyruszyliśmy z portu około dwie godziny temu. Znajdowaliśmy się teraz na otwartej wodzie, co trochę mnie przerażało, ale też niesamowicie fascynowało jednocześnie - Chanhee, mówię do ciebie. 
- Hm? - spojrzałem na stojącego za mną Rowoona, który wpatrywał się we mnie jak w kosmitę.
- Mamy za moment spotkanie w sprawie pracy... będziesz tu pracować, pamiętasz?
- Nie rób ze mnie głupka... oczywiście, że pamiętam.
- No to się pospiesz.
- Mamy jeszcze dużo czasu.
- Tak, ale chcę przed tym pogadać jeszcze z chłopakami. Nie widziałem ich przez rok.
- Ojeju... dobra no. - westchnąłem jedynie, idąc posłusznie za swoim współlokatorem. Nie rozumiem go i czuję, że przez długi czas nie będę w stanie go rozgryźć. Raz jest niesamowicie miły i zabawny, a za moment zmienia się w nadymanego gbura.
- Nie musisz ciągle za mną chodzić i robić to co ja, naprawdę..
- Ale..
- Po prostu chciałem być miły i pomóc ci tu jakoś się zaaklimatyzować. Nie jest to łatwe, ale..
- Ale ja ci jestem za to bardzo wdzięczny. - dorównałem brunetowi kroku, uważnie go obserwując - O co ci chodzi?
- O to mi chodzi, że rozumiem, że się cieszysz tym rejsem, ale najpierw załatwmy ważniejsze sprawy, a potem jak chcesz, będziemy spacerować po statku.
- Będziemy? - parsknąłem śmiechem, czując jak robi mi się przykro. Zwykle kiedy jest mi smutno, staję się dość nieprzyjemny, ale nie potrafię wtedy panować nad emocjami - Wiesz.. nie widziałeś się długo ze znajomymi... Chyba wolę sam obejrzeć ten statek.
- Zgubisz się.
- Raczej nie.. - burknąłem, przyspieszając kroku. Wiedziałem w którym miejscu mamy spotkanie i stwierdziłem, że trafię tam sam. Chyba dziś już nie mam ochoty na jego towarzystwo, chociaż wiem, że jest to niestety nieuniknione. Skręciłem jeszcze w kilka wąskich korytarzy, następnie przeszedłem po pokładzie, ciesząc się rześkim powietrzem, po czym dotarłem w umówione miejsce, w którym roiło się aż od nowych twarzy. Z reguły nie lubię takich sytuacji, ale wiedziałem, że muszę się z tym zmierzyć.
- I co? Będziesz tak stać z boku? - wzdrygnąłem się, słysząc za plecami głos Rowoona. Parsknąłem jedynie śmiechem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie... zaraz znajdę sobie miejsce.
- Jasne. Chodź, zapoznam cię z chłopakami. 
- Poradzę sobie. 
- Jak uważasz. - po tych słowach odszedł jak gdyby nigdy nic, witając się z grupką kilku chłopaków. Wyglądali na naprawdę dobrych znajomych. Przytulali się, śmiali, jeden przez drugiego starał się przekrzyczeć jakieś informacje... też bym tak chciał. Stanąłem z boku pokładu, obserwując uważnie ludzi. Widziałem w głównej mierze grupki bądź pary znajomych, ale też kilka samotnych osób, do których chciałem zagadać, ale z drugiej strony nie miałem pojęcia jak to zrobić. Nie lubię kontaktu z ludźmi i raczej staram się ich unikać. Mam kilku znajomych, w stosunku do których jestem śmiałą i otwartą osobą, ale zanim kogoś poznam i się przed nim otworzę, to miną wieki.
- Dobry wieczór państwu! - z rozmyśleń wyrwał mnie donośny głos dyrektora statku. Mężczyzna stanął na podeście, uważnie nam się przyglądając - Jak nastroje?! - wow... wiwatów się tutaj nie spodziewałem. Nie sądziłem, że wszyscy żyją tu ze sobą w tak dobrych stosunkach. Mam nadzieję, że z czasem też zostanę przyjęty do tego grona - Niech humory dopisują wam jak najdłużej dzieciaki! Zobaczycie, że czeka was właśnie przygoda życia! - uśmiechnąłem się pod nosem, zerkając w kierunku mojego współlokatora, którego wzrok skierowany był na moją osobę. Zmieszało mnie to... pospiesznie się odwróciłem, starając się skupić na dyrektorze - Nie chcę was tu trzymać, bo pewnie wolelibyście się teraz poznać i poszaleć, dlatego postaram się załatwić to szybko. Zacznę od kadry naszych niezastąpionych i najlepszych na świecie kelnerów, okej? - zająłem posłusznie jedno z miejsc, czekając na swoją kolej. Poznać się i poszaleć, tak? Owszem, chciałbym, tylko ten Rowoon... yhh, może jednak się do niego przekonam, a on choć w małym stopniu polubi mnie.. - Chanhee! - poderwałem się gwałtownie słysząc swoje imię.
- Tak?
- Myślałeś na jakiej zmianie chciałbyś pracować? - zerknąłem jedynie w kierunku Rowoona, który wyraźnie mówił mi, bym wziął nocną zmianę.. cóż. Chyba warto zaryzykować.
- Tak... chciałbym pracować na nocki.
- Mhmm, już sprawdzam. - mężczyzna spojrzał w papiery, przytakując - Okej, mam wolne miejsce.. pytanie tylko, czy ty się tam sprawdzisz.
- A... a dlaczego nie?
- To ciężka praca od wieczora do białego światu. Przypomnij mi, ile masz lat.
- 16-cie, ale to nie ma żadnego znaczenia.. poradzę sobie, jestem tego pewien. - dyrektor uśmiechnął się cwaniacko, ponownie przytakując.
- Podoba mi się twój zadziorny charakterek... Okej, niech ci będzie. Dam ci tydzień próbny, zobaczymy jak się sprawdzisz. 
- Dam radę, zapewniam pana. 
- W porządku, wierzę w ciebie... hmm następny jest Jeongin. - właściwie nie powinienem pracować w takim miejscu, bo jestem nieletni, a zakładam, że takie nocki to w 3/4 przypadków alkohol i pijani ludzie, ale co mi tam. Rowoon mówił, że dzieją się tam fajne rzeczy, więc zaryzykuję. W dzień trochę pośpię, a potem będę mieć czas na zwiedzanie i cieszenie się rejsem.
                       Gdy spotkanie dobiegło końca, zgodnie z obietnicą daną samemu sobie, ruszyłem wzdłuż górnego pokładu, ciesząc się kompletną ciszą i otaczającą nas pustką. Nie widziałem nic poza ciemnością. Mogłem jedynie wyobrażać sobie to, co może znajdować się wokół nas i przyznam szczerze, że trochę mnie to przerażało. Jakby coś się stało, nikt by nas nie usłyszał i tym samym nikt by nam nie pomógł.. straszne.
- Hej. - podskoczyłem, łapiąc się za klatkę piersiową - Wyluzuj. - odwróciłem głowę, widząc obok siebie chichoczącego Rowoona. Widzę, że jego humor nagle się poprawił... nie jest tym samym, opryskliwym burakiem, który wyszedł z niego przed spotkaniem z dyrektorem.
- Nie spędzasz czasu z chłopakami?
- Spędzam... przyszedłem tylko zobaczyć, co robisz.
- Ciekawość zaspokojona?
- O co ci chodzi? 
- O nic... przepraszam.
- Gorszy dzień? - słucham? Czy ten chłopak jest niepoważny? Zachowuje się jakby nic się nie stało... Może się nie stało, tylko ja demonizuję i to wszystko wyolbrzymiam? Nie powinienem w sumie od razu się do niego zrażać. W końcu będziemy dzielić pokój przez najbliższe dwa miesiące.
- Tak.. chyba za dużo emocji jak na jeden dzień. - wymusiłem uśmiech, widząc szczęście malujące się na jego twarzy.
- Fajnie, że będziemy pracować razem.
- Mhm.. pracować, mieszkać..
- Nooo... z tym mieszkaniem to wiesz..
- Co wiem?
- Wolałbym mieszkać sam. - prychnąłem, uderzając chłopaka w ramię - Auuuć.
- Dobrze ci tak... wredny jesteś. 
- Wredny? Jak chcesz, to dopiero zobaczysz mnie wrednego.
- Chyba wolę nie ryzykować.
- No właśnie, więc uważaj. - odwróciłem głowę, wzdychając. Czułem, że Rowoon cały czas mi się przygląda. Nie lubię takich sytuacji, ale przecież nie powiem mu "nie gap się na mnie" - Do tej pory zawsze mieszkałem sam. Trochę się zdziwiłem, jak mi powiedzieli, że w tym roku będę mieć współlokatora. 
- Jesteś o to zły?
- Nie... całkiem miła iiii... zaskakująca odmiana.
- Nie jestem problematyczny, o to nie musisz się martwić. 
- Luz, jakoś damy radę. To tylko dwa miesiące.
- Właśnie... tylko dwa miesiące. Strasznie szybko to zleci.
- Co z tobą dzieciaku? - brunet poklepał mnie po plecach, marszcząc przy tym brwi - Przed tobą przygoda, która się dopiero zaczyna, a ty już myślisz o jej zakończeniu. 
- No tak, masz rację. - skinąłem głową, ponownie wzdychając.
- Wiesz co? Powinieneś się porządnie wyluzować przed jutrem. - spojrzałem na hyunga, lekko się przy tym uśmiechając.
- Co proponujesz? 
- Imprezę. Ty, ja, chłopaki i jakiś fajny klub.
- Klub? - zaśmiałem się, będąc święcie przekonanym, że mój kolega się pomylił - Gdzie, na morzu chcesz znaleźć klub, hm?
- Na najniższym pokładzie, hm?
- Ale jak to?
- Tak to... na tym statku jest absolutnie wszystko. Kluby, golf, siłownia, baseny, spa, knajpy, kino, kręgielnia... mam wymieniać dalej?
- Wow.
- No właśnie, wow. - zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem - Chodź... obiecuję ci, że dzisiaj wylądujesz na najlepszej imprezie na świecie. 





~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz