Przebudziłem się około południa, rozglądając się za Roowonem. Dzisiejszego ranka po pracy zasypiałem przy nim... gdzie on znowu poszedł? Znika za każdym razem, gdy kładziemy się razem spać. Nie mam pojęcia, co ten chłopak wyprawia. Zszedłem więc z piętrowego łóżka, widząc śpiącego w swoim łóżku chłopaka. Bez chwili zastanowienia wszedłem pod jego kołdrę, lądując na jego nagiej, rozgrzanej klatce piersiowej. Brunet jedynie mruknął, obejmując mnie.
- Znowu uciekłeś. - szepnąłem, napawając się zapachem jego ciała, który działa na mnie jak najsilniejszy narkotyk.
- Nigdzie nie uciekłem.
- Leżysz w swoim łóżku pacanie.
- Serio?
- Nie denerwuj mnie. - złożyłem delikatny pocałunek na jego obojczyku, po czym zamknąłem oczy z zamiarem ponownego zaśnięcia.
- Jesteś zły?
- Mhm.
- To daj buzi.
- Y y... daj mi spać.
- Chanheeee...
- Wal się. Ciągle ode mnie uciekasz. - chłopak nabrał dużo powietrza do płuc, po czym przekręcił się na plecy, przecierając zmęczoną twarz wolną ręką.
- Nie wiem dlaczego, naprawdę.
- Nie rób ze mnie głupka. Źle ci się ze mną śpi?
- Nie gadaj głupot. - szepnął, całując mnie w czoło. Otworzyłem zaspane oczy, wbijając je w Rowoona. Wyglądał nieziemsko. Uwielbiam go w nagiej, rozczochranej i zaspanej wersji - Głupieję ze zmęczenia.
- Ta... ze zmęczenia. Z natury jesteś głupi.
- Aishh... mam dość tych twoich docinek. - uśmiechnąłem się z satysfakcją, po czym przekręciłem się na bok, wtulając się w mojego faceta.
- Ale wiesz, że cię uwielbiam. Nawet takiego głupiego.
- Chanhee..
- Hm?
- To było zabawne do czasu... teraz mnie to boli, wiesz? - oparłem się na łokciu, wbijając przy tym w Rowoona porządnie zdziwiony wzrok. Co go tak nagle naszło na takie poważne wyznania?
- Przecież wiesz, że to żarty.
- Niby tak... ale ile można słuchać na swój temat, że jest się idiotą, hm?
- Hyung, daj spokój. - nachyliłem się do niego, muskając jego wargi - Przepraszam.
- Nie mów tak do mnie, okej? - zrobiło mi się głupio... znowu. Myślałem, że Rowoon ma to w nosie, jak do niego mówię, ale widzę, że chyba rzeczywiście go to rusza.
- Okej.. przepraszam. - przyłożyłem dłoń do jego idealnej buzi, ostrożnie go po niej pieszcząc. Rowoon wpatrywał się w moje oczy, a na jego twarzy w międzyczasie malował się delikatny uśmiech. Lubię takie momenty, mimo że wciąż mnie nieco krępują... muszę do nich po prostu przywyknąć - Nie gniewasz się?
- Niestety nie potrafię. - zaśmiałem się, przywierając do niego wargami. Chłopak ułożył dłoń z tyłu mojej głowy, pogłębiając tym samym pocałunek. Nie wierzę, że za dwa tygodnie ta sielanka się skończy i każdy z nas rozjedzie się w swoją stronę. Już teraz na samą myśl chce mi się płakać i czuję kompletną pustkę. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego, jak będę się czuć, gdy rzeczywiście statek dobije do portu, a nasze drogi się rozejdą. Przecież to nie przetrwa...
- Rowoonie..
- Hm? - spojrzałem w jego czarne oczy, pieszcząc opuszkami palców jego skronie, nos i wargi.
- Myślałeś o tym, co z nami będzie jak rejs się skończy?
- Myślałem... cały czas o tym myślę.
- Wymyśliłeś już coś?
- Za rok będę iść na studia..
- I co? Przyjedziesz do Seoulu? - chłopak jedynie skinął głową, całując moje palce - Naprawdę uważasz, że to tyle przetrwa?
- A co? Ty masz jakieś wątpliwości?
- Mam hyung... masę wątpliwości i obaw.
- Nie rozumiem.
- Związki na odległość nigdy się nie udają. Poza tym.. - westchnąłem, czując jak Rowoon przyciąga mnie do siebie, całując mnie w kącik ust - Do niedawna nie wierzyłeś w związki.
- Ale potem poznałem lepiej ciebie.
- W takie słowa to ja nie wierzę.. - burknąłem, uciekając wzrokiem. Brunet westchnął ciężko, zaczesując do tyłu swoje czarne, grube włosy.
- Chani.. zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to łatwe, ale nie skreślaj nas. Mamy jeszcze dużo czasu, coś wymyślimy.
- Co? - spojrzałem na niego, sunąc dłonią po jego klatce piersiowej - Po prostu się boję. Nie chcę cię stracić.
- Czyli jednak trochę ci zależy. - wywinąłem oczami, przytakując przy tym skinieniem głowy.
- Oczywiście, że mi zależy. Nie umiem mówić o tym, co czuję, ale zależy mi.. cholernie mi zależy.
- Skoro zależy nam obu, to na pewno nie pozwolimy na to, żeby to się ot tak skończyło.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - szepnął przywierając ponownie do moich warg. Bez chwili namysłu, usiadłem okrakiem na jego biodrach, czując jak robi mi się coraz cieplej.
- Nie masz na sobie bokserek? - zaśmiałem się, wpatrując się w niego wielkimi oczyma.
- No nie.
- Aishhh... wstydu nie masz.
- Nie mam... a ty masz go w sobie za dużo. - mówiąc to chwycił za moją koszulkę, zdejmując ją ze mnie jednym, zwinnym ruchem.
- Nie, proszę cię..
- To tylko koszulka. - szepnął, ponownie mnie do siebie przyciągając. Całowaliśmy się niesamowicie zachłannie. Dodatkowo nakręcał mnie fakt bycia tak blisko z nagim Rowoonem. Chłopak trzymał mnie kurczowo za biodra, dociskając mnie tym samym do swojego członka. Było to tak krępujące, że momentami traciłem jasność myślenia, nie wiedząc co się wokół mnie dzieje. Oparłem się na przedramionach wokół głowy Rowoona, bawiąc się jego czarnymi, potarganymi włosami, podczas gdy jego dłonie zjechały na moje pośladki, łapiąc je nieco mocniej. Uśmiechnąłem się lekko, jednak po chwili poczułem ból wywołany klapsem ze strony chłopaka.
- Asihh... hyung.
- Hm?
- To bolało. - syknąłem przenosząc wargi na jego szyję. Czułem jedynie szybkie bicie serca mojego faceta oraz jego przyspieszony oddech. Pieściłem jego szyję najczulej, jak to było możliwe, ale dla Rowoona to było stanowczo za mało.
- Chanhee.
- Hm? - palce chłopaka znalazły się za gumką moich bokserek, co całkowicie wybiło mnie z rytmu - Co ty..
- Kochajmy się. - usiadłem gwałtownie, czując jak kręci mi się w głowie przez tą propozycję.
- Nie, to za wcześnie.
- Chani, proszę cię. - Rowoon usiadł, po czym chwycił mnie za kark, wbijając się ponownie w moje wargi.
- Hyung..
- Proszę cię, zróbmy to. - starałem się go odepchnąć, ale to na nic... chłopak jest znacznie silniejszy niż ja.
- Nie chcę. - zostałem położony na łóżku. Brunet nachylił się nade mną, pieszcząc wargami moją szyję oraz twarz. W normalnej sytuacji takie czułości bardzo by mi się podobały, ale nie teraz... czy on nie rozumie słowa "nie"?
- Uwielbiam cię.
- Rowoon, co z tobą? - ułożyłem dłonie na jego ramionach, starając się go odepchnąć, kiedy poczułem jak ten napiera kolanem na mojego członka, co w naszej sytuacji i dość krótkiej znajomości, było dla mnie sporą przesadą - No przestań! Przestań, słyszysz?! - spojrzeliśmy na siebie w kompletnej ciszy. Moje serce biło jak szalone, a oddech był tak szybki, że nie byłem w stanie uspokoić go w żaden sposób - Nie rozumiesz słowa "nie"?!
- O co ci chodzi? To tylko seks.
- Tylko... tylko seks? - parsknąłem śmiechem, schodząc pospiesznie z łóżka - Jesteś beznadziejny.
- Co znowu zrobiłem nie tak?
- Naprawdę nie wiesz?!
- Nie histeryzuj. - jak on może tak do mnie mówić? Oblizałem nerwowo wargi, nie wiedząc jak powinienem się teraz zachować. Przestraszył mnie. W życiu nie spodziewałem się po nim czegoś takiego.
- Rowoon, to dla mnie ważne... Poza tym, czy ja powiedziałem coś o tym, że mam na to ochotę i że jestem na to gotowy? Nie... więc nie masz prawa robić mi takich rzeczy, rozumiesz?!
- Chani, daj spokój. - Rowoon wstał z łóżka bez najmniejszego skrępowania, po czym chwycił mnie za nadgarstek.
- Puszczaj.
- Przecież nic się nie stało.
- Puść mnie, powiedziałem. - warknąłem, wyrywając rękę z jego uścisku - Strasznie się na tobie zawiodłem. - sięgnąłem do swojej szafy, wyciągając z niej pierwsze lepsze spodnie i koszulkę. Chciałem jak najszybciej wyjść z kajuty i nie widzieć tego idioty przez cały dzień. W momencie zapinania spodni poczułem, jak Rowoon staje za mną, mocno mnie przytulając.
- Nie bocz się i wracaj do łóżka. - odwróciłem się w kierunku chłopaka, wpatrując się w jego wielkie, jednak jakby nieobecne oczy.
- Jesteś idiotą. - podsumowałem go, idąc w kierunku drzwi.
- Chani, nie wychodź.
- Nie jestem twoją własnością! Nie możesz mi nakazywać takich rzeczy! - szarpnąłem za klamkę, widząc stojącego w drzwiach, lekko zmieszanego Inseonga. Zamarłem. Chłopak uciekł pospiesznie wzrokiem, drapiąc się nerwowo po głowie.
- Ja... przez przypadek.. Przyszedłem na chwilę do Rowoona i... przepraszam.
- Świetnie.. - burknąłem, chcąc go wyminąć, jednak blondyn złapał mnie szybko za rękę.
- Nikomu nic nie powiem.
- Wisi mi to, naprawdę.
- Wy...
- Przecież wszystko słyszałeś.
- Jesteście razem? - szepnął, jednak widząc moje zmieszanie i złość, opuścił - Przepraszam... nie powinno mnie to interesować.
- Puść hyung. - szarpnąłem ręką, idąc prosto przed siebie. Bardzo zawiodłem się na Rowoonie, jestem wręcz przerażony. Jak on może się tak zachowywać w stosunku do mnie? Znamy się dopiero 1,5 miesiąca, jesteśmy ze sobą nieco bliżej od dwóch tygodni, a on? Ciągnie mnie już do łóżka i to w jaki sposób? Jest naprawdę aż tak zdesperowany, że byłby w stanie mnie skrzywdzić, byleby dopiąć swego? Podłe bydle... nie mam ochoty oglądać go do końca dnia.
*
Mieliśmy dziś postój na Filipinach, gdzie będziemy przez kolejne trzy dni. Inseong zapewne o tym chciał powiedzieć Rowoonowi, bo gdy tylko statek dopłynął do portu, od razu wybiegli na ląd jak poparzeni. Nie mam pojęcia dokąd i po co, ale mój chłopak nawet nie zaproponował mi, byśmy poszli tam razem. W sumie i tak nie miałbym na to ochoty, ale wypadałoby chociaż przez grzeczność. Cóż... za moment się okaże, że to ja jestem winien naszej kłótni, bo nie zgodziłem się na to wszystko... dupek. Chłopaków nie było na statku przez cały dzień. Zjawili się na nim dopiero przed 19-tą, gdy mieliśmy rozpoczynać pracę. Do tego momentu musiałem radzić sobie na sali sam. Gdy zaniosłem na jeden ze stolików butelkę wina, wróciłem na kuchnię, widząc rozmawiających ze sobą Dawona, Hwiyounga i Inseonga. Gdy mnie zobaczyli, spojrzeli jedynie na mnie, po czym zaczęli wymieniać się dość znaczącymi spojrzeniami. Nie miałem jednak najmniejszej ochoty na rozmowę z nimi. Podszedłem do chłopaka przygotowującego drinki, nachylając się do lady.
- Youngbin, przygotowałbyś dwa razy cuba librę, mojito i dwa daiquiri?
- Jasne, już robię.
- Dzięki. - sięgnąłem po swoją wodę, upijając z niej kilka łyków, gdy ujrzałem stojącego przy moim boku Rowoona.
- Chani..
- Jestem zajęty.
- Pogadajmy, proszę cię.
- Pracuję. To nie jest najlepszy moment.
- Chani. - uniosłem wzrok, widząc trupio bladego chłopaka, z lejącą się po jego skroni strużką potu.
- Hyung... dobrze się czujesz?
- Tak... zaraz mi przejdzie. - wręczyłem mu wodę, nakłaniając go do napicia się.
- Ale co się dzieje?
- Chani, przepraszam... Ja ci to wszystko kiedyś wytłumaczę, tylko daj mi czas.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. - chwyciłem go w pasie, stawiając go obok lady, by mógł się oprzeć. Wyglądał fatalnie... zupełnie tak, jakby ktoś wyssał z niego całą energię - Rowoon, co się z tobą dzieje? Co wy tam robiliście przez cały dzień?
- Chanhee..
- Nabrałeś się czegoś?
- Co? - brunet przetarł twarz, łapiąc powietrze z coraz większym trudem. Mimo ogromnego żalu i złości, strasznie się o niego martwiłem. Oczywiście nikt nie raczył mnie powiadomić, co się dzieje Rowoonowi, więc nawet nie wiem, jak mam mu pomóc, co frustruje mnie jeszcze bardziej - Niczego nie brałem.
- No to co ci jest?! - zapytałem histerycznie, spoglądając nerwowo w kierunku szykującego się do pracy Hwiyounga - Hwiyoung! - chłopak zerknął na nas, marszcząc przy tym brwi. Gdy zobaczył Rowoona, od razu do nas podszedł, klepiąc go po twarzy.
- Stary, co jest?
- Tak jest za każdym razem..
- No tak, zapomniałem... Chodź, usiądziesz na chwilę.
- O czym wy mówicie?
- Daj mu jeszcze wody Chanhee.
- Ale co się dzieje? - Hwi usadził mojego chłopaka na krześle, po czym kucnął przy nim, klepiąc go ostrożnie po policzkach.
- Nie śpij, jesteś w pracy.
- Niedobrze mi.
- Zaraz ci przejdzie, wytrzymasz. - patrzyłem na to z przerażeniem, będąc kompletnie zdezorientowanym. Mimo to klęknąłem między nogami Rowoona, pomagając mu napić się wody. W międzyczasie sięgnąłem po leżące na stole serwetki, wycierając nimi jego mokrą, białą jak ściana twarz - Zajmiesz się nim Chani?
- Co mu jest? - zapytałem ze łzami w oczach, nie patrząc na to, że za moment mogę się ze wszystkim zdradzić. Z drugiej strony wydaje mi się, że Inseong i tak o wszystkim powiedział chłopakom, a ja tak bardzo bałem się o tego samolubnego palanta, że w tej chwili kwestia naszej bliskiej relacji zeszła na drugi plan.
- Czasami tak ma.
- Brał coś, tak?
- Co?
- Co robiliście, jak zeszliście ze statku?
- Wszystko ci powiem. - szepnął Rowoon, głaszcząc mnie ostatkiem sił po głowie - Obiecuję... wszystko ci powiem.
- Jesteś chory, tak? - po moim policzku spłynęła łza, której za nic w świecie nie mogłem powstrzymać. Rowoon jedynie uśmiechnął się, wycierając ją delikatnie opuszkami palców.
- Nie płacz wariacie... nic mi nie jest.
- Kłamiesz. Ciągle kłamiesz do cholery.
- Chanhee, drinki. - zawołał Youngbin, jednak wtedy też poczułem lekkie klepnięcie w ramię ze strony Hwiyounga.
- Ja je zaniosę. Który stolik?
- Siedemnasty... tak, chyba siedemnasty. - nie zdążyłem nawet spojrzeć na mojego chłopaka, gdy usłyszałem za plecami głos szefa.
- Rowoon, Chanhee, co z wami? Jesteście w pracy, a nie na wakacjach... Hej, Rowoon... co się dzieje? - mężczyzna kucnął, klepiąc go lekko po policzku - Byłeś na poczcie? - słucham? No teraz to już całkowicie zgłupiałem.
- Byłem.. zaraz mi przejdzie.
- Dobra... Chani, ile macie dzisiaj roboty?
- Nie jest tak źle. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując coraz większy niepokój - Poradzimy sobie.
- Okej.. chodź do pokoju.
- Nie, nie zostawię ich.
- Poradzą sobie, chodź.
- Idź. - stanąłem przed chłopakiem, pomagając mu wstać. Ledwo trzymał się na nogach... gdy tylko wstał, chwiało go na wszystkie strony - Proszę cię, idź do pokoju.
- Chani... przepraszam.
- No idź. - warknąłem wściekły, wycierając przy tym nerwowo policzki. Wybaczę mu wszystko i zgodzę się na wszystko, tylko niech ktoś mi wreszcie powie, o co w tym wszystkim chodzi. Złe samopoczucie, jakaś poczta i tajemnica, o której wiedzą wszyscy poza mną. Mam już tego dość. Przysięgam, że jak nie dowiem się, co mu jest to zwariuję. To wszystko kosztuje mnie za dużo nerwów, a chyba nie o to w tym wszystkim chodzi, prawda?
*
Wróciłem do pokoju lekko po szóstej rano. Mimo zmęczenia nie potrafiłem położyć się do łóżka i zasnąć. Usiadłem przy łóżku Rowoona, głaszcząc jego bladą buzię. Nie odrywałem od niego wzroku nawet na sekundę, nie mogłem. Miałem wyrzuty sumienia zostając w pracy, podczas gdy ten musiał być tutaj sam. Czułem, że to mój obowiązek, być teraz przy nim i nad nim czuwać. Bałem się, że gdy odwrócę wzrok choćby na chwilę, to coś mu się stanie... Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Mam w głowie masę myśli i obaw. Boję się, że urzeczywistnią się one po rozmowie z chłopakiem. Co, jeśli coś go boli tylko nie chce o tym głośno mówić? Zdążyłem poznać go na tyle, że wiem iż lubi grać twardziela. Nigdy nie przyzna się do swoich obaw i słabości, choćby się waliło. Martwię się, że coś może go teraz boleć, a ja siedzę przy nim jak gdyby nigdy nic, nie wiedząc jak mu pomóc. Przesunąłem ostrożnie opuszkami palców po jego wargach, czując jak ten zaczyna się przebudzać... nawet to potrafię spieprzyć.
- Ciii... śpij. - szepnąłem, całując go w czoło - Śpij.
- Chani. - chłopak wyciągnął się, ukazując tym samym całą swoją delikatną stronę, którą tak bardzo uwielbiam - Już nie śpisz?
- Niedawno wróciłem z pracy.
- Hm? - Rowoon sięgnął po telefon, marszcząc przy tym brwi - Dochodzi ósma.
- Mhm. - nachyliłem się nad Rowoonem, dając mu ponownie delikatnego buziaka w czoło - Jak się czujesz?
- Dziwnie.
- To znaczy?
- To co wczoraj robiłem... uciekła mi jakby połowa dnia.
- Hyung.. proszę cię, porozmawiajmy.
- W porządku. - brunet podsunął się, robiąc mi tym samym koło siebie miejsce. Położyłem się obok niego, spoglądając mu głęboko w oczy. Chciałem wyczytać z nich jak najwięcej, ale były takie puste.. zmęczone... nie wyrażały kompletnie żadnych emocji - Co tam?
- Jak... jak wczoraj wyszliście z chłopakami ze statku... co robiliście?
- Zwiedzaliśmy.
- Kłamiesz... znowu.
- Zwiedzaliśmy.. możesz przecież zapytać chłopaków. Nie zdradzałem cię, nie bój się.
- Wiem, że mnie nie zdradzałeś... Wiem też, że byliście na jakiejś poczcie. Po co? - brunet przełknął nerwowo ślinę, co od razu go zdradziło. Pytanie tylko, czy się przyzna, czy nadal będzie ściemniać.
- W końcu to Filipiny... chciałem wysłać kartkę..
- Kurwa mać. - usiadłem gwałtownie, przecierając zmęczoną twarz - Przestań wreszcie ściemniać... słyszysz jak to głupio brzmi?
- Nie wiem o co ci chodzi, Chani..
- A wczorajszy wieczór? Pamiętasz go? Rozmawiałeś z szefem, że byliście na jakiejś poczcie... byłeś blady jak ściana, lał się z ciebie pot... Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
- Chanhee... są pewne sprawy, o których nie mogę ci powiedzieć. - zatkało mnie. Spojrzałem na chłopaka, nie mogąc wydusić z siebie nawet jednego słowa.
- A... a to.. czekaj, co masz na myśli? Że jestem gówniarzem? Że nie zrozumiem, o co chodzi? Masz mnie za idiotę?
- Nie.. po prostu się boję, że cię stracę. - niczego już nie rozumiem i mimo... mimo, że chyba naprawdę się w nim zakochałem, nie pozwolę robić z siebie idioty.
- Hyung... stracisz mnie i to za moment, jeśli nie powiesz mi o co chodzi.
- Nie żartuj...
- Wyglądam jakbym żartował? Mam dość tych podchodów, rozumiesz? Czasami zachowujesz się jak skończony palant, nie panujesz nad sobą.. Pamiętasz, że wczoraj chciałeś mnie zmusić do.. - odwróciłem wzrok, czując jak łamie mi się głos. Rowoon usiadł jedynie, wtulając mnie w swoją klatkę piersiową.
- Przepraszam.
- Nie hyung... masz mi w tej chwili powiedzieć o co chodzi. Co się z tobą dzieje?
- Chanhee... może ze zmęczenia masz jakieś urojenia? - uniosłem wzrok na chłopaka, czując jak się we mnie gotuje - Ze mną naprawdę jest wszystko w porządku.
- Dobra... pieprzę to w takim razie. - zszedłem z łóżka, mając ochotę rozpłakać się z bezsilności jak dziecko. Rowoon mi nie ufa... bardzo wyraźnie pokazuje mi to na każdym kroku. Jaki jest więc sens bycia razem, skoro sobie nie ufamy? O ile w ogóle naszą relację można było nazwać związkiem. Kpina i tyle...
- Co ty wyprawiasz..
- Znajdź sobie osobę, której zaufasz... która będzie przy tobie nie ingerując w twoje życie.. nie wiem... która nie będzie interesować się tym, co się u ciebie dzieje. Widocznie potrzebujesz kogoś takiego.
- Chani, nie wygłupiaj się. - chłopak poderwał się z łóżka, jednak po chwili chwycił się jego ramy, zamykając przy tym oczy.
- Wszystko z tobą w porządku, tak? - w moich oczach stanęły łzy. W życiu nie spodziewałbym się po sobie, że tak bardzo będzie mi zależeć na drugiej osobie. Że spotkam kogoś, kto będzie dla mnie najważniejszy i o kogo będę się martwić znacznie bardziej, niż o własne życie. Tą osobą jest właśnie Rowoon. Szkoda tylko, że jest pozbawionym uczuć kretynem..
- Chcesz to teraz zakończyć, tak?
- To? Czyli co? Przytulanie i całowanie się? A gdzie szczere rozmowy? Nic tak naprawdę o sobie nie wiemy... a nie przepraszam. Tylko ja o tobie nic nie wiem. Ja ci mówiłem o wszystkim.
- Chanhee, ja potrzebuję więcej czasu..
- Okej.. jak zdecydujesz się mi zaufać, to daleko nie masz.. Pamiętaj tylko, że zostały nam dwa tygodnie.
- Chani..
- A ja nie będę czekać w nieskończoność.
- Ciii... śpij. - szepnąłem, całując go w czoło - Śpij.
- Chani. - chłopak wyciągnął się, ukazując tym samym całą swoją delikatną stronę, którą tak bardzo uwielbiam - Już nie śpisz?
- Niedawno wróciłem z pracy.
- Hm? - Rowoon sięgnął po telefon, marszcząc przy tym brwi - Dochodzi ósma.
- Mhm. - nachyliłem się nad Rowoonem, dając mu ponownie delikatnego buziaka w czoło - Jak się czujesz?
- Dziwnie.
- To znaczy?
- To co wczoraj robiłem... uciekła mi jakby połowa dnia.
- Hyung.. proszę cię, porozmawiajmy.
- W porządku. - brunet podsunął się, robiąc mi tym samym koło siebie miejsce. Położyłem się obok niego, spoglądając mu głęboko w oczy. Chciałem wyczytać z nich jak najwięcej, ale były takie puste.. zmęczone... nie wyrażały kompletnie żadnych emocji - Co tam?
- Jak... jak wczoraj wyszliście z chłopakami ze statku... co robiliście?
- Zwiedzaliśmy.
- Kłamiesz... znowu.
- Zwiedzaliśmy.. możesz przecież zapytać chłopaków. Nie zdradzałem cię, nie bój się.
- Wiem, że mnie nie zdradzałeś... Wiem też, że byliście na jakiejś poczcie. Po co? - brunet przełknął nerwowo ślinę, co od razu go zdradziło. Pytanie tylko, czy się przyzna, czy nadal będzie ściemniać.
- W końcu to Filipiny... chciałem wysłać kartkę..
- Kurwa mać. - usiadłem gwałtownie, przecierając zmęczoną twarz - Przestań wreszcie ściemniać... słyszysz jak to głupio brzmi?
- Nie wiem o co ci chodzi, Chani..
- A wczorajszy wieczór? Pamiętasz go? Rozmawiałeś z szefem, że byliście na jakiejś poczcie... byłeś blady jak ściana, lał się z ciebie pot... Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie martwię?
- Chanhee... są pewne sprawy, o których nie mogę ci powiedzieć. - zatkało mnie. Spojrzałem na chłopaka, nie mogąc wydusić z siebie nawet jednego słowa.
- A... a to.. czekaj, co masz na myśli? Że jestem gówniarzem? Że nie zrozumiem, o co chodzi? Masz mnie za idiotę?
- Nie.. po prostu się boję, że cię stracę. - niczego już nie rozumiem i mimo... mimo, że chyba naprawdę się w nim zakochałem, nie pozwolę robić z siebie idioty.
- Hyung... stracisz mnie i to za moment, jeśli nie powiesz mi o co chodzi.
- Nie żartuj...
- Wyglądam jakbym żartował? Mam dość tych podchodów, rozumiesz? Czasami zachowujesz się jak skończony palant, nie panujesz nad sobą.. Pamiętasz, że wczoraj chciałeś mnie zmusić do.. - odwróciłem wzrok, czując jak łamie mi się głos. Rowoon usiadł jedynie, wtulając mnie w swoją klatkę piersiową.
- Przepraszam.
- Nie hyung... masz mi w tej chwili powiedzieć o co chodzi. Co się z tobą dzieje?
- Chanhee... może ze zmęczenia masz jakieś urojenia? - uniosłem wzrok na chłopaka, czując jak się we mnie gotuje - Ze mną naprawdę jest wszystko w porządku.
- Dobra... pieprzę to w takim razie. - zszedłem z łóżka, mając ochotę rozpłakać się z bezsilności jak dziecko. Rowoon mi nie ufa... bardzo wyraźnie pokazuje mi to na każdym kroku. Jaki jest więc sens bycia razem, skoro sobie nie ufamy? O ile w ogóle naszą relację można było nazwać związkiem. Kpina i tyle...
- Co ty wyprawiasz..
- Znajdź sobie osobę, której zaufasz... która będzie przy tobie nie ingerując w twoje życie.. nie wiem... która nie będzie interesować się tym, co się u ciebie dzieje. Widocznie potrzebujesz kogoś takiego.
- Chani, nie wygłupiaj się. - chłopak poderwał się z łóżka, jednak po chwili chwycił się jego ramy, zamykając przy tym oczy.
- Wszystko z tobą w porządku, tak? - w moich oczach stanęły łzy. W życiu nie spodziewałbym się po sobie, że tak bardzo będzie mi zależeć na drugiej osobie. Że spotkam kogoś, kto będzie dla mnie najważniejszy i o kogo będę się martwić znacznie bardziej, niż o własne życie. Tą osobą jest właśnie Rowoon. Szkoda tylko, że jest pozbawionym uczuć kretynem..
- Chcesz to teraz zakończyć, tak?
- To? Czyli co? Przytulanie i całowanie się? A gdzie szczere rozmowy? Nic tak naprawdę o sobie nie wiemy... a nie przepraszam. Tylko ja o tobie nic nie wiem. Ja ci mówiłem o wszystkim.
- Chanhee, ja potrzebuję więcej czasu..
- Okej.. jak zdecydujesz się mi zaufać, to daleko nie masz.. Pamiętaj tylko, że zostały nam dwa tygodnie.
- Chani..
- A ja nie będę czekać w nieskończoność.
*
Nie miałem siły kompletnie na nic. Po tym, jak rozstałem się z Rowoonem, poszedłem do pokoju Inseonga i Hwiyounga, chcąc skorzystać z łóżka któregoś z nich, by móc się zdrzemnąć choć przez chwilę. Inseong przeniósł się na kanapę, dzięki czemu mogłem przespać się w jego łóżku. Przespać... chociaż zdrzemnąć. Cały czas myślę o Rowoonie, a jego samopoczucie nie daje mi spokoju. Przekręciłem się na bok, słysząc krzątających się po pokoju chłopaków. Szeptali coś między sobą, jednak byłem tak skupiony na osobie mojego współlokatora, że nie zwracałem na to najmniejszej uwagi.
- O... obudziliśmy cię?
- Nie, spoko.
- Śpij jeszcze.. musisz być zmęczony.
- Przez to wszystko nie chce mi się nawet spać. - usiadłem niechętnie przecierając twarz dłońmi.
- A... to wszystko, to... co się stało?
- Możecie być teraz ze mną szczerzy? - chłopaki popatrzyli na siebie, po czym przenosząc ponownie wzrok na mnie, usiedli na łóżku.
- Co tam?
- Rowoon... on na coś choruje, prawda?
- Dlaczego tak bardzo interesuje cię ten temat? - zapytał Hwiyoung, przeczesując swoje dłuższe włosy - Wczoraj jak miał ten swój napad, mało się nie rozpłakałeś..
- Napad?
- Rowoon.. - wyrwał Inseong, chcąc chyba uciszyć swojego współlokatora - Rowoon ma małe problemy, jak każdy z nas... to przejściowe.
- Jakie problemy?
- On... jak uzna, że to czas żeby ci powiedzieć, to to zrobi..
- No tak. - zszedłem z łóżka, zbierając z podłogi swoje rzeczy - Dzięki za nocleg.
- Chanhee, nie przejmuj się tym. Teraz wszystko będzie dobrze.
- Chcę tylko wiedzieć co mu jest, to wszystko... Nie rozumiem dlaczego robicie z tego taką tajemnicę, ale to jest żałosne.
- Są po prostu pewne sprawy..
- O których nie mówi się swojemu chłopakowi? - Inseong odkaszlnął jedynie, podczas gdy Hwiyoung wbił we mnie szeroko otwarte oczy, starając się wykrzesać z siebie choć jedno słowo, ale widziałem, że nie bardzo mu to wychodzi.
- A... właśnie, ja... tak się zastanawiałem.. Jak to się stało, że jesteście razem?
- W zasadzie to byliśmy.
- Jak to?
- Ej, czekajcie... stop. - długowłosy chłopak poderwał się z łóżka, nabierając dużo powietrza do płuc - Moment... twierdzisz, że byłeś z Rowoonem?
- Tak mi się przynajmniej wydawało.
- O... wow... nie wiedziałem, że wy... no... znaczy Rowoon.. W sumie po nim można się wszystkiego spodziewać.
- Hwiyoung, zamknij się wreszcie.
- No co? Jestem zdziwiony, że wziął się za młodego.
- Po prostu nic już nie mów.
- Moment. - wtrąciłem, podchodząc bliżej Hwiyounga - Powiedz mi, co masz na myśli.
- Słuchaj Chani... ja nie wiem, co ten chłopak ci naopowiadał i czego to ci nie obiecywał, ale ja nie wierzyłbym w żadne jego słowo.
- Ale..
- Dość Hwiyoung... przestań mącić mu w głowie.
- To ty wreszcie przestań go oszukiwać i powiedz mu prawdę... szkoda chłopaka i jego czasu..
~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
tak troszczke sie boje, ale tylko troszeczke
OdpowiedzUsuń