1 sierpnia 2019

Za zamkniętymi drzwiami~cz.4 [Chani&Rowoon]




                 Wszedłem do pokoju, widząc krzątającego się w nim Rowoona. Chłopak przerzucał nerwowo swoje rzeczy, wyraźnie czegoś szukając. Zachowywał się bardzo dziwnie. Nie zwrócił nawet na mnie uwagi, gdy wszedłem do kajuty, a zawsze to robił.
- Hyung.. szukasz czegoś? - brunet odwrócił się gwałtownie, wbijając we mnie wzrok.
- A nie widać? 
- Ja... może ci pomogę?
- Nie trzeba. - chłopak wepchnął pospiesznie swoje ubrania i rzeczy do szafek, po czym wstał, wbijając we mnie wściekłe spojrzenie.
- Rowoon... co się stało? - przecież niczemu nie zawiniłem. Nie dotykam nieswoich rzeczy, niczego mu nie zabrałem...
- Muszę wyjść.
- Ale..
- Odejdź Chanhee. - warknął, podchodząc bliżej mnie. Otworzyłem jedynie szerzej oczy, odsuwając się od drzwi. Rowoon szarpnął za klamkę, opuszczając pokój. Zamurowało mnie. Nie widziałem go jeszcze tak wściekłego. Od kilku dni chodził przygaszony, nie rozmawiał ze mną i z chłopakami, trzymał się raczej na uboczu, a dzisiaj to... coś musiało się stać.
            Atmosfera między Rowoonem, mną i pozostałymi chłopakami jest strasznie napięta. Oni nic sobie z tego nie robią, podczas gdy ja przeżywam jak głupi. Mieszkam z nim w jednym pokoju i boli mnie to, że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Najgorsze jest to, że nie wiem nawet o co chodzi. Może coś mu skradziono? Chociaż to niemożliwe. Gdyby ktoś włamał się do naszej kajuty, zabrałby na pewno mojego laptopa, który non stop leży na wierzchu. By rozwiać wszelkie wątpliwości, udałem się do pokoju Inseonga i Hwiyounga. Znają w końcu Rowoona nie od dziś. Na pewno wiedzą, co się stało.
- Oo.. cześć młody.
- Hej... mogę wejść?
- No jasne. - wszedłem do środka, głęboko przy tym wzdychając. Mój wzrok od razu poleciał w kierunku podłogi, na której siedzieliśmy dwa tygodnie temu i na której doszło do mojego pierwszego pocałunku z tym bałwanem.. Dziwne uczucie. Poczułem ścisk w żołądku, a moje serce przyspieszyło tak bardzo, że nie byłem w stanie nad nim zapanować - Co tam?
- Em.. nie ma Hwiyounga?
- Poszedł na basen. Masz do niego sprawę?
- Nie. W zasadzie to.. chciałem pogadać o Rowoonie.
- O Rowoonie? - Inseong wskazał mi krzesło, po czym zajął te po przeciwnej stronie stołu - A co z nim?
- Nie widzisz, że od kilku dni dziwnie się zachowuje?
- Co masz na myśli? - nabrałem powietrza do płuc, siadając na wskazanym miejscu. On naprawdę tego nie widzi, czy nie chce tego widzieć?
- Najpierw z nami w ogóle nie rozmawiał... potem nakryłem go w pokoju, jak nerwowo czegoś szukał.. był dla mnie strasznie nieprzyjemny. Naprawdę nie widzisz hyung, jak on się zachowuje? Nie można nic do niego powiedzieć, bo od razu wybucha. Przecież taki nie był, coś musiało się stać. - blondyn oblizał nerwowo wargi, spoglądając na stojące na stole napoje.
- Napijesz się czegoś?
- Inseong.. 
- To sprawy Rowoona.
- Tak, tylko... nie wiem, może pokłócił się z dziewczyną? Ale z tego co wiem, wcale mu na niej nie zależało..
- Czekaj, co? - spojrzałem na starszego kolegę, marszcząc brwi. Powiedziałem coś nie tak? - Moment... o czym ty mówisz?
- No... przecież Rowoon od trzech lat ma dziewczynę. 
- Bzdury. - szepnął, wprawiając mnie w jeszcze większe osłupienie.
- Ale... on powiedział, że..
- Rowoon mówi różne rzeczy. Wszystko co powie, najlepiej traktować z dystansem i nie brać tego za bardzo do siebie.
- Nie rozumiem... dlaczego? 
- Chani.. - chłopak wstał od stołu, po czym zaczął kręcić nerwowe kółka po pokoju - Jeśli Rowoon ci wystarczająco zaufa, sam powie ci o co chodzi. Proszę cię, nie prowadź śledztwa na ten temat. 
- Ale.. 
- Po prostu to zostaw. Uwierz mi, że za kilka dni to minie i wszystko będzie okej. 
- Martwię się o niego. - Inseong spojrzał na mnie, posyłając mi przy tym delikatny uśmiech.
- Rowoon dobrze trafił na współlokatora. - skinąłem jedynie głową, zamyślając się nad słowami chłopaka. Dlaczego każdy ma tu przede mną jakieś tajemnice? O co w tym chodzi? Dlaczego wszyscy wszystko wiedzą, tylko ja nie jestem o niczym poinformowany? Fakt, nie znam się z nimi tak dobrze, jak oni między sobą, ale to nie zmienia faktu, że jeśli z moim współlokatorem dzieje się coś nie tak, to chyba powinienem o tym wiedzieć. Co miałbym zrobić, gdyby się coś stało? Nie miałbym pojęcia, jak mu pomóc, a z tego co widzę, to sprawa jest chyba dość poważna - Nie martw się Chanhee. Daj mu czas i obserwuj. To wszystko. 
- A... jak coś się stanie?
- To wtedy przyjdź z tym do mnie.. ale zapewniam cię, że wszystko będzie dobrze. - lekko skołowany wstałem z krzesła, idąc powolnym krokiem w kierunku drzwi - Zostań jak chcesz. Możemy w coś pograć.
- Jakoś nie mam ochoty.. przepraszam. - wyszedłem z pokoju hyunga, mając cały czas w głowie jego słowa: "Rowoon mówi różne rzeczy. Wszystko co powie, najlepiej traktować z dystansem i nie brać tego za bardzo do siebie". Rowoon skłamał, dlaczego? Jaki miał w tym cel? Nie wiem teraz w co powinienem mu wierzyć, a w co nie. Czuję się pogubiony w tej sytuacji. A Inseong? Mówi prawdę? Powinien... w końcu zna Rowoona kilka lat, a nie miesiąc, jak ja. W drodze powrotnej do pokoju, postanowiłem zajść do jednej z kawiarni. Chciałem kupić coś dobrego dla siebie i swojego współlokatora i z nim porozmawiać. W momencie gdy wszedłem do kawiarni, do której chodzimy niemalże codziennie, ujrzałem czekającego przy blacie bruneta. Nabrałem dużo powietrza do płuc, po czym podszedłem do niego, szturchając lekko jego ramię - Cześć hyung. 
- Cześć.. kawka? - skinąłem jedynie głową, czując narastającą w gardle gulę - Zamówię ci. 
- Nie, ja..
- Stawiam, luz. - chyba dziś jest w miarę przyzwoitym humorze, kiedy można z nim porozmawiać. Takie przynajmniej sprawia wrażenie. Oparłem się więc o blat, obserwując mojego kolegę, który stał w kilkuosobowej kolejce, by zamówić dla mnie kawę. Muszę z nim wyjaśnić tę sprawę, choćby miał się obrazić za moją dociekliwość do końca życia.
- Cześć Chanhee. - z rozmyśleń wyrwał mnie delikatny, dziewczęcy głos. Odwróciłem wzrok od Rowoona, by przenieść go na drobną Minę, stojącą na wprost mnie.
- Cześć. Co słychać?
- A... wszystko w porządku. - chwyciłem ostrożnie jej ręce, chcąc im się przyjrzeć. Poczułem wtedy jak drobne ciało brunetki zadrżało, co lekko mnie skrępowało.
- Jak twoje ręce? Goją się jak należy?
- Tak, jest coraz lepiej. - odpowiedziała lekko się czerwieniąc - Ja... tak się zastanawiałam.. masz jakieś plany na jutrzejsze popołudnie? - uśmiechnąłem się, puszczając ostrożnie jej dłonie.
- W zasadzie to..
- Jest umówiony ze mną. - wytrzeszczyłem oczy, widząc stojącego przy moim boku Rowoona z dwoma kubkami mrożonej kawy.
- Ach.. myślałam, że poszłabym z Chanim do kina, ale.. może innym razem.
- Tak, innym razem. - odpowiedział z uśmiechem, wręczając mi kawę - Proszę.
- Co ty.. 
- Chodź. - ukłoniłem się lekko przed dziewczyną, po czym totalnie zdezorientowany ruszyłem za brunetem - Mmm dobra, co? Wziąłem twoją ulubioną.
- Możesz mi wytłumaczyć, co właśnie zrobiłeś? 
- Chodzi ci o Minę?
- Tak, dokładnie... chodzi mi o Minę.
- Uratowałem cię przed fatalną randką.
- Słucham?
- Kino, naprawdę? - chłopak parsknął śmiechem, opierając się o barierki zabezpieczające - Jest tyle sposobów na ciekawą randkę.
- Mimo to nie powinieneś się wtrącać w moje sprawy. 
- Jeszcze mi za to podziękujesz. - wziąłem głęboki oddech, by nie wybuchnąć, stając obok absolutnie wyluzowanego współlokatora.
- Tak? W takim razie gdzie ty zabierasz swoją dziewczynę, żeby mieć ciekawą randkę? 
- Chcesz się przekonać? - uniosłem brew, spotykając się z jego przenikliwym spojrzeniem.
- Dziwnie to zabrzmiało.
- Wiem, jak to zabrzmiało. Jutro po południu? 
- Hyung, nie rób sobie jaj. Zepsułeś mi randkę i jeszcze chcesz mi popsuć humor. - Rowoon stanął bliżej mnie, nachylając się do mojego ucha, przez co po moim ciele przebiegł potworny dreszcz.
- Myślisz, że zaproponuję ci oklepaną randkę połączoną z seksem? - spiąłem się, słysząc jego cichy chichot - Traktuję to jak przyjacielskie spotkanie... też powinieneś. - po tych słowach wbił we mnie wzrok, upijając przy tym łyk kawy - Więcej luzu młody. - dodał, odchodząc. Z każdym kolejnym dniem zaczynam przypuszczać, że mój kolega ma poważne problemy psychiczne, o których nikt nie chce mi powiedzieć. No przecież zachowuje się jak skończony idiota. Jednego dnia ma humorki, gdzie z nikim nie rozmawia, o wszystko się czepia i nie ma jak dojść z nim do jakiegokolwiek porozumienia, a na drugi dzień jest przyjaznym, głupim Rowoonem, którego poznałem... dziwne.


*

- Gotowy? - usłyszałem szczęśliwy głos współlokatora, gdy wyszedłem spod popołudniowego prysznica. 
- Niby na co?
- Byliśmy umówieni, nie pamiętasz? - oczywiście, że pamiętam. Pamiętam, że wczoraj ten głupek zaproponował mi "randkę", ale sądziłem, że to żart.
- Myślałem, że żartujesz.
- Y y... nie wykręcisz się.
- Nie mam zamiaru. Mam tylko nadzieję, że zabierzesz mnie na coś dobrego, bo naprawdę jestem głodny.
- Aishh... ty tylko o tym jedzeniu.
- Dojrzewam... potrzebuję duuuużo jedzenia. - mówiąc to, zatrzepotałem rzęsami, wywołując uśmiech na twarzy Rowoona. 
- Niech ci będzie gnojku. Zbieraj się. 
- Niech ci będzie? To nie przewidziałeś jedzenia podczas naszego spotkania? 
- Zbieraj się, powiedziałem. - zaśmiał się, popychając mnie na łóżko. Dureń... ale takiego właśnie go lubię. Momentami bałem się go, gdy chodził taki nabuzowany i humorzasty, dlatego cieszę się, że teraz mu przeszło. Może powinienem z nim dzisiaj porozmawiać o jego ostatnim zachowaniu? Czy to popsuje jedynie nasze wyjście? Kurcze, sam nie wiem.. 
- Dokąd idziemy? - zapytałem, gdy Rowoon prowadził mnie w nieznanym mi kierunku. Do tego przed opuszczeniem kajuty, zakrył mi oczy, przez co poczułem się kompletnie zdezorientowany. Nie wiem co ten matoł kombinuje. 
- Cierpliwości.
- Pewnie wypchniesz mnie za burtę. 
- Taką opcję też brałem pod uwagę. 
- Żebyś tylko wiedział, jak bardzo mnie denerwujesz. - westchnąłem, potykając się o coś - Hej!
- Dobrze ci tak. - zaśmiał się Rowoon, po czym złapał mnie za ramiona, stawiając mnie przed sobą.
- Jesteśmy na miejscu?
- Mhm. 
- Boję się. 
- Nie masz czego. - czując przy uchu jego szepczące wargi, wzdrygnąłem się, chcąc zrobić coś w rodzaju uniku, jednak Rowoon trzymał mnie tak mocno, że nie byłem w stanie tego zrobić.
- Dobra... odsłoń mi wreszcie te oczy. 
- No już. - ujrzałem przed sobą koc rozłożony na najwyższym pokładzie statku, a raczej jego wydzielonej, trudno dostępnej części, która wynajmowana jest tylko na specjalne okazje. Na kocu przygotowana była masa jedzenia, wino ryżowe, a wszystkiemu towarzyszyła kompletna cisza i widok na rozległe wody... wow.
- Jak ty... 
- Mam swoje wtyki.
- Ale...
- Podoba ci się? - nie odrywając wzroku od całej tej scenerii, skinąłem jedynie głową, jednak na szczęście szybko oprzytomniałem.
- No może być... postarałeś się.
- Wiem, że ci się podoba gnojku. - Rowoon usiadł wygodnie na kocu, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc - Waaaa... jest cudnie. - jest, to prawda, ale nigdy mu przecież tego nie powiem. Czy to, co robimy, nie wydaje się trochę dziwne? 
- Hyung..
- Hm? - usiadłem na wprost chłopaka, sięgając po winogrono.
- Dlaczego to wszystko przygotowałeś? 
- Ostatnio dałem ci trochę w dupsko... chciałbym to jakoś naprawić. - czyli ma świadomość tego, co robi. Dlaczego więc nad tym nie panuje? - Wiem, że byłem dość nieprzyjemny... przepraszam. - wziąłem głęboki oddech, przytakując.
- Co się właściwie stało?
- Nic takiego. - "Jeśli Rowoon ci wystarczająco zaufa, sam powie ci o co chodzi. Proszę cię, nie prowadź śledztwa na ten temat". Czyli mi nie ufa.. z jednej strony nie dziwię się. Znamy się dopiero miesiąc. Z drugiej natomiast wydaje mi się, że żyjemy ze sobą dobrze... dlaczego ma przede mną tajemnice? - Jedz... sam to wszystko przygotowałem.
- Naprawdę? Kiedy?
- Jak odsypiałeś nockę. - wow, naprawdę się postarał. Uśmiechnąłem się lekko, sięgając po przygotowane przez niego sundae. 
- Że też ci się chciało.
- W końcu obiecałem ci randkę. - uniosłem na niego wzrok, parskając przy tym śmiechem.
- Nie nazywaj tego w ten sposób... to głupie. 
- Nie poszedłbyś na randkę z facetem?
- Nie.. na pewno nie. 
- No i widzisz? Oszukujesz samego siebie. 
- Hyung... to nie jest żadna randka. Poza tym z tego co wiem, masz dziewczynę. - ciekawe co teraz powie. Wyjawi mi wreszcie prawdę, czy nadal będzie brnąć w kłamstwa?
- Już niedługo. - westchnąłem jedynie, wbijając wzrok w wodę. Nie potrafię siedzieć przy nim i udawać, że mnie to nie rusza. Znam przecież prawdę... dlaczego taki jest? 
- I co? Po zerwaniu przerzucisz się na chłopaków? - zadrwiłem, jednak po jego minie i tonie głosu wnioskuję, że mówił całkiem poważnie.
- Kto wie... z laskami nie idzie się dogadać. 
- Może powinieneś pobyć trochę sam i zastanowić się czego tak naprawdę chcesz? - Rowoon spojrzał na mnie, nabierając powietrza do płuc. 
- Wydaje mi się, że wiem czego chcę... tylko to jest strasznie ciężkie do dostania. 
- A wystarczająco się starasz?
- Dopiero zaczynam.
- Cóż... wszystko wymaga masy czasu.
- Tylko że ja nie mam tego czasu, Chanhee. - otworzyłem szerzej oczy, odkładając pałeczki którymi jadłem - Jedz, bo wystygnie. 
- Co masz na myśli mówiąc, że nie masz czasu? 
- Jedz. - powtórzył z uśmiechem na twarzy.
- Hyung... chorujesz na coś?
- Nie dzieciaku... mam na myśli to, że do końca rejsu został miesiąc, a ja stoję w miejscu. - zmarszczyłem brwi, czując jak wszystko mi się rozjaśnia.
- To... czekaj, tobie chodzi o Minę? Dlatego nie chciałeś żebym gdzieś z nią poszedł. - Rowoon zaśmiał się, sięgając po kimbap.
- Taka wersja też może być.
- Waa... o mały włos nie odbiłem dziewczyny naszemu modelowi. - powiedziałem z dumą, jednak po chwili przeanalizowałem wszystko, czego dowiedziałem się do tej pory o współlokatorze - Hm... tylko wiesz, że ona siłą rzeczy też jest dziewczyną. Wytrzymasz?
- Chyba nie będę miał wyjścia. - westchnął, zamykając buzię jedzeniem.
- Wiesz co hyung?
- Hm?
- Nie pasujecie do siebie tak wizualnie. - brunet zaśmiał się, sięgając po napój.
- A nie wizualnie?
- Też nie. Ona jest poukładana, cicha, skromna, lekko zamknięta w sobie..
- A ja?
- Hm.. - spojrzałem na chłopaka, mierząc go wzrokiem - Głupi... ale przystojny. - Rowoon wybuchł śmiechem, uderzając mnie w ramię.
- Podły gnojek! 
- Aishh... sama prawda.
- Przynajmniej jestem przystojny.
- No tak... to w końcu najważniejsze.
- Skoro twoim zdaniem nie mam nic w głowie, to chociaż nadrobię urodą.
- Nie twierdzę, że nie masz niczego w głowie... jesteś... dość specyficzny.
- Co masz przez to na myśli?
- No... taki pozytywny głupol. - zachichotałem, sięgając po tteokbokki - Stary a głupi.
- I jeszcze stary... chcesz wylecieć za burtę? 
- Nie umiem pływać. Utopię się i będziesz mnie mieć na sumieniu.
- Ciebie? Proszę.. 
- Hyung! 
- Coooo? - zapytał, przekomarzając się.
- Nico... głupi jesteś i tyle. 
- A ty brudny. 
- Co? Gdzie? - odłożyłem ostre tteokbokki, starając się szybko wytrzeć.
- Chodź tu siroto. - usiadłem pospiesznie bliżej bruneta, obserwując uważnie jego ruchy. Jego delikatne dłonie w bardzo subtelny sposób przejechały po krawędzi moich ust, wywołując dreszcz na moich plecach. Na twarzy mojego współlokatora pojawił się lekki uśmiech, na widok którego zestresowałem się jeszcze bardziej.
- Już? - szepnąłem, widząc jak ten oblizuje wargi.
- Prawie. - mruknął nachylając się do mnie. Nie protestowałem, mimo iż czułem co zamierza zrobić. Moje serce przyspieszyło chyba dziesięciokrotnie... dlaczego on tak na mnie działa? Co się ze mną dzieje do cholery? Rowoon musnął moje usta niemalże w niewyczuwalny sposób. Było to tak niezwykle przyjemne doznanie, którego nie jestem w stanie porównać z niczym, co spotkało mnie do tej pory.
- Hyung... 
- Mam przestać? - szepnął, obdarowując mnie kolejnym buziakiem. Czuję się przy nim tak dobrze, a jednocześnie tak bardzo krępuje mnie ta sytuacja i relacja z nim. Mimo to zaprzeczyłem jedynie skinieniem głowy, układając nieśmiało dłoń na ciepłym karku współlokatora.
- A Mina?
- Myślałeś, że naprawdę chodzi mi o nią?
- Sam już nie wiem, co myślę, hyung. - klęknąłem, będąc tym samym jeszcze bliżej jego idealnego ciała. Chłopak chwycił mnie za biodra, zachęcając mnie tym samym do bliższego kontaktu z nim. Usiadłem więc ostrożnie na jego nogach, kontynuując tą czułą, subtelną i nieśmiałą wymianę pocałunków. Ale się dziwnie czuję... tak lekko i dobrze, a jednocześnie jestem spięty i zestresowany całą tą sytuacją. To co robimy jest złe... nienaturalne... aishh... co ja na to poradzę, że przez ten cholerny pocałunek poczułem coś do tego chłopaka? Nie panuję nad tym i nie zatrzymam tego... nie chcę. Boję się, mam masę obaw, ale nie chcę też wybiegać daleko w przyszłość. Może to przelotne? Wakacyjna przygoda, która skończy się za równy miesiąc... nie chcę tego - Rowoon.. - brunet przerwał pocałunek, spoglądając na mnie spokojnym, lekko rozmarzonym wzrokiem - Co my wyprawiamy.. 
- Musisz nad tym myśleć? 
- Powinienem. 
- Po co?
- Chcę wiedzieć w co się pakuję. - Rowoon uśmiechnął się, drapiąc mnie po tyle głowy.
- Gdzie twoja pewność siebie?
- Wyssałeś ją ze mnie pasożycie. - chłopak zaśmiał się, dotykając ostrożnie mojego policzka.
- Jesteś uroczy.
- Przestań... jak można tak powiedzieć do chłopaka. 
- Kiedy to prawda. - przytuliłem się do jego klatki piersiowej, czując jak na moich ustach maluje się szeroki, szczery uśmiech. Rowoon jedynie objął mnie, obdarowując mnie czułym buziakiem w czubek głowy. Nie mam pojęcia, co wyprawiam, ale w jednym chyba ma rację... po co to wszystko analizować? Niech się dzieje co chce. Mimo iż sam sobie dziwię się, że spodobał mi się facet... W życiu nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. W momencie, gdy ciepła dłoń chłopaka wsunęła się pod moją bluzkę z zamiarem podrapania mnie po plecach, usłyszeliśmy rozlegający się dźwięk telefonu chłopaka - Aishh.. teraz?
- Odbierz.
- Nie chcę.
- No odbierz durniu. 
- Durniu? - Rowoon nachylił się do mnie, gryząc moje ucho.
- Auć! To bolało! 
- Miało boleć. - zaśmiał się, odbierając - No słucham.... mmm jestem trochę zajęty. - chłopak westchnął, przyciągając mnie bardziej do swojego ciała - Nie jestem opryskliwy. Mówię tylko, że jestem zajęty. - wyraźnie słyszałem w słuchawce głos jakiejś dziewczyny... może to, że jest w związku to jednak nie kłamstwo? - Nie, teraz nie... wysłałaś je? No nareszcie... Dobra, zdzwonimy się jutro... Mhm, pa. - uniosłem głowę, wbijając wzrok w wyraźnie zmartwioną twarz Rowoona.
- Coś się stało?
- Nie, nie martw się. 
- To twoja dziewczyna?
- Siostra... a co, zazdrosny?
- O ciebie? Też mi coś.. 
- Wredny gnojek.
- Stara pierdoła. - spojrzeliśmy na siebie, chichocząc - Ale dziwna sytuacja, co?
- A tam dziwna... czułem, że to tak się skończy.
- Słucham?
- Po tym jak całowaliśmy się na imprezie u chłopaków i po tym, jakiego nabrałeś do mnie potem dystansu... wiedziałem, że coś jest na rzeczy.
- Hyung..
- Hyung, hyung... przed twoim hyungiem nic się nie ukryje. 
- Ja nie mogę... jesteś okropny. 
- Nie wiem.. sprawdzimy jeszcze tutaj.
- A jak coś się stało? - otworzyłem szerzej oczy, słysząc głosy naszych znajomych.
- A co się miało stać? 
- Może wypadli za burtę..
- Durny jesteś. - zszedłem pospiesznie z Rowoona, starając się doprowadzić do porządku. Czułem, że mam wypieki na twarzy i że moje serce bije jak szalone, ale za nic w świecie nie potrafiłem tego powstrzymać.
- Oo... tu są nasze zguby. - na schodach prowadzących do tego miejsca pojawił się Hwiyoung, a zaraz za nim Inseong i Dawon.
- Ooo ile jedzenia. 
- A wy co? Na randce? - spojrzałem nerwowo na Rowoona, dotykając przy tym rozgrzanego policzka.
- Przyszliśmy się wyluzować przed pracą. 
- Bez nas? - westchnął Inseong, siadając na kocu.
- Może chcieli pobyć sami? - Dawon... przysięgam, że do końca rejsu zginie z moich rąk.
- Mmm czyli przeszkadzamy. 
- Nie, niby w czym? - wypaliłem widząc jak kąciki ust Rowoona idą lekko ku górze.
- No właśnie nie wiem. Jesteś tak czerwony, że ja nie wiem, co wy tutaj robiliście. 
- To przez słońce.. - burknąłem, sięgając po wodę.
- Okej to... coś się stało, że nas szukaliście? - zapytał mój współlokator.
- I tak i nie.
- To znaczy?
- Pamiętacie tych chłopaków, którzy popchnęli Minę i wrzucili Chanheego do basenu?
- Co z nimi?
- Jak mieliśmy postój na Tajwanie, to wszczęli jakąś bójkę.
- Nooo... szef i kapitan tak się wkurzyli, że ich tam zostawili.
- Ale jak to?
- Dostali zwrot kasy i mają sobie stamtąd wrócić do Korei.
- Serio? - Rowoon zaśmiał się, przenosząc na mnie wzrok - Słyszysz Chani? Możesz odetchnąć. - skinąłem jedynie głową, mając w niej cały czas obraz Rowoona, jego rzekomej dziewczyny, siostry, tego że za miesiąc nasze drogi się rozejdą... zupełnie zapomniałem o studentach, przez których miałem na początku nieprzyjemności. Znów zacząłem zastanawiać się, co będzie dalej. Co my właściwie robimy i czy jest to zgodne z tym w co wierzę, czy nie. Boję się, a wiem, że natłok myśli i wątpliwości napłynie dopiero w momencie, gdy będę całkowicie sam. Wtedy cała ta sytuacja będzie kompletnie pozbawiona sensu...





~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. Może to przelotne? Wakacyjna przygoda, która skończy się za równy miesiąc... nie chcę tego
    Ja też nie ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. hoho ale się zadziało :o ! jak zawsze czekam niecierpliwie na next ^,^ ♥

    OdpowiedzUsuń