11 sierpnia 2019

Za zamkniętymi drzwiami~cz.6 [Chani&Rowoon]





                  Nie rozmawiam z Rowoonem od kilku dni, a dzień dobicia do portu w Seoulu zbliża się coraz większymi krokami. Mimo że jestem na niego wściekły i najchętniej dałbym mu w twarz, to już czuję potworną pustkę i tęsknotę za nim. Nie wiem co mam robić, by wspominać dobrze znajomość z nim. Gdy tylko myślę o momencie rozstania, czuję napływające do oczu łzy, a nigdy nie byłem typem osoby sentymentalnej, przywiązującej się do drugiego człowieka. Za bardzo mi na nim zależy, choć tak naprawdę nie mam pojęcia dlaczego...
                Byłem zmęczony... potwornie zmęczony. Całą poprzednią noc pracowałem, w dzień nie mogłem zasnąć, bo słysząc ciężko oddychającego przez sen Rowoona, bałem się zamknąć choć na moment oczy. Mimo że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy, boję się o niego jak jasna cholera. Najchętniej miałbym go cały czas na oku, choć tak naprawdę nie mam pojęcia, co mu jest.. Po podaniu kilku drinków, wyszedłem z sali na dwór, by móc chwilę odetchnąć. Oparłem się o metalową barierkę, wpatrując się w znajdującą się przede mną, pustą przestrzeń. Woda delikatnie odbijała się od statku, co niezwykle mnie uspokajało i koiło wszelkie nerwy... przynajmniej tak mi się wydawało.
- Przerwa? - wzdrygnąłem się, słysząc za plecami głos Rowoona. Mimo to nie odwróciłem się w jego stronę, starając się udawać przed samym sobą, że jest mi całkowicie obojętny.
- Mhm.. jestem zmęczony. 
- Idź do pokoju... poradzimy sobie z chłopakami. 
- Nie mogę. Mam pracę, którą muszę wykonać. - westchnąłem, czując coraz bardziej przyspieszające serce. Na dźwięk jego głosu czuję przyjemne, rozchodzące się po moim ciele ciepło, którego nigdy dotąd nie czułem i którego nie jestem w stanie wyrazić słowami. Dziwne, ale niezwykle miłe uczucie. Rowoon westchnął jedynie stając ze mną ramię w ramię.
- A... jak się czujesz? Wszystko w porządku?
- Chyba ja powinienem cię o to zapytać.
- Chani, ja naprawdę...
- Hyung, nie chcę tak tego kończyć. - wypaliłem, unosząc na niego wzrok. Brunet wpatrywał się we mnie wielkimi oczyma, oblizując przy tym nerwowo wargi - Ale nie potrafię też być z kimś, kto mi nie ufa i nie jest ze mną szczery.. 
- Ufam ci..
- Tak, co widać. 
- Ufam ci do cholery. - poczułem szarpnięcie za kark, po którym moja twarz znajdowała się zaledwie milimetry od idealnej twarzy Rowoona - Ufam ci, ale się boję, rozumiesz? - nasze ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, sprawiając, że miałem ochotę rzucić się na chłopaka, by nie marnować już ani jednej, pozostałej nam sekundy.
- Czego się tak boisz?
- Że mnie znienawidzisz... że będziesz się mnie brzydzić.. - szeptał ciężko, ciągnąc mnie przy tym lekko za włosy - Jedna osoba, której zaufałem, urządziła mi przez to piekło... piekło, rozumiesz? 
- Rowoon, o czym ty mówisz? - ułożyłem dłonie na jego bladych policzkach, czując jak te zaczynają się robić lekko wilgotne od łez chłopaka - Hyung..
- Chanhee... zależy mi na tobie. Bardzo mi na tobie zależy, ja... Zrozum, że tak będzie lepiej dla ciebie. 
- Błagam cię, bądź ze mną szczery.... powiedz mi wreszcie prawdę. - wspiąłem się lekko na palce, muskając przy tym wargi za którymi tak bardzo tęskniłem przez ostatnie dni. W momencie ich dotknięcia, poczułem, że kamień, którym byłem do tej pory został wreszcie rozbity... nikt nigdy nie działał na mnie tak bardzo, jak ten chłopak.
- Robię to dla twojego dobra, rozumiesz? - wydusił przez ściśnięte gardło, pieszcząc tym samym moje rozedrgane wargi - Tylko i wyłącznie dla twojego dobra, Chani. - nie wytrzymałem. Zarzuciłem rękę na kark Rowoona, wbijając się w jego słodkie usta. Nie myślałem o naszej kłótni... o tym, że to zakończyłem... o tym, że byliśmy w miejscu, w którym w każdej chwili ktoś mógł nas przyłapać... nie liczyło się dla mnie nic poza Rowoonem, jego bliskością i czułością. Kocham go. Do cholery jasnej, kocham tego chłopaka.
- Hy... hyung.. - brunet chwycił za moje biodra, dociskając je do metalowej barierki, jednak w tamtym momencie kompletnie nie czułem związanego z tym dyskomfortu. Moje dłonie błądziły po jego buzi, a wargi miotały się w namiętnym, pożądliwym i zachłannym pocałunku.
- Chodźmy stąd.
- Praca.
- Pieprzyć ją. - to nie działo się naprawdę. Czułem jakby ktoś całkowicie odciął mi myślenie. Nie wiem nawet kiedy znalazłem się z Rowoonem w naszym pokoju. Buzowało we mnie milion emocji na raz, nie wiedziałem, co dokładnie czuję, czego chcę... nie myślałem kompletnie o niczym.
- Rowoonie... - brunet położył mnie w swoim łóżku, po czym zawisł nade mną, uważnie mi się przyglądając. Nie słyszałem niczego poza jego ciężkim oddechem i swoim mocno bijącym sercem. Wiedziałem, co stanie się za moment i mimo moim wcześniejszym protestom, postanowiłem dać temu szansę. Wiedziałem, że dopiero porządnie będę tego żałować, jeśli nie zbliżymy się do siebie, a za kilka dni rozjedziemy się w różne strony Korei. Do końca życia plułbym sobie w twarz, że nie spróbowałem - Rowoon. - chwyciłem za kamizelkę chłopaka, rozpinając trzęsącymi się dłońmi jej guziki. Chłopak jednak złapał za moje dłonie, składając na nich ostrożny, niemalże niewyczuwalny pocałunek - Hyung.
- Nie mogę cię do niczego zmusić.
- Ale ja tego chcę.
- Kilka dni temu mówiłeś coś innego.
- Rowoon, proszę cię. - usiadłem gwałtownie, układając dłonie na jego twarzy. Zaraz po tym zacząłem obdarowywać ją pocałunkami, ciesząc się cichymi pomrukami bruneta - Nie chcę potem niczego żałować... Za moment się rozstaniemy, chcę cię dobrze zapamiętać. - poczułem narastającą w gardle gulę, która uniemożliwiała mi swobodne wysławianie się - Bądźmy ze sobą blisko... chociaż fizycznie..
- Chanhee..
- Jeśli nie chcesz powiedzieć mi prawdy o sobie... ja już nie mam siły na to naciskać i walczyć o twoją szczerość. Nie mam siły, rozumiesz? - pociągnąłem nosem, całując go w czoło - Nie chcę wywierać na tobie presji i sprawiać żebyś robił coś wbrew sobie.... widocznie nie jesteś na to gotowy, a ja nie jestem odpowiednią osobą do wyznawania tak poważnej prawdy. - poczułem na policzku delikatne dłonie chłopaka, wycierające moje łzy, których za nic w świecie nie potrafiłem kontrolować - Hyung.. ja.. chciałem cię poznać, mimo że na początku naszej znajomości bardzo mnie od siebie odsuwałeś.. Czułem jednak, że mimo wszystko jesteś dobrą, wartą poznania osobą.. i nie myliłem się. - uniosłem wzrok, spotykając się z pięknymi, przeszklonymi oczami bruneta - Nie żałuję niczego, co się tutaj stało... niczego Rowoon. Boli mnie tylko to, że nie chcesz dać nam szansy.. - gdy chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, przyłożyłem do nich palec, z zamiarem uciszenia go. Wiem co by powiedział.. że się boi... że potrzebuje czasu.. Nie chcę tego słuchać, nie potrafię - Proszę cię... zrób coś, żebym zapamiętał te dwa miesiące na zawsze. - zostałem ułożony na przesiąkniętej zapachem Rowoona pościeli. Sam jej zapach i bijące od niej ciepło sprawiały, że traciłem wszelkie zmysły, a myśli zatrzymywały się tylko i wyłącznie na obrazie współlokatora. Nasze zbliżenie nie wyglądało jak te, tradycyjne, o których się słyszy i które widzi się na filmach. Chłopak klęknął między moimi nogami, a jego delikatne dłonie rozpinały guziki kamizelki i koszuli mojego uniformu. Jego wzrok natomiast cały czas wbity był w moje oczy. Nie powędrował nawet na sekundę w kierunku mojego, nagiego już ciała. Pozbawiony górnej części garderoby, widziałem jak moja naga klatka piersiowa faluje pod wpływem szybkiego, niespokojnego oddechu. Rowoon natomiast zachowywał się niepokojąco spokojnie. Patrzył na moją twarz, jakby analizował każdy jej milimetr, każde jej najmniejsze drgnięcie czy ruch. Między nami panowała kompletna cisza, zagłuszana moim niespokojnym oddechem... było to niezwykle krępujące - Rowoonie.. - w momencie wypowiedzenia jego imienia, chłopak złapał mnie za uda, przyciągając mnie jeszcze bliżej swojego ciała. Zaraz po tym przywarł do mojej nagiej klatki piersiowej, a jego drżące, ciepłe wargi spoczęły na mojej szyi, pieszcząc ją bardzo subtelnie i delikatnie. Owinąłem jedynie ręce wokół jego ciała, czując łaskoczące moje policzki łzy. Dlaczego cała ta sytuacja jest niby prosta, a tak bardzo zawiła i skomplikowana? Co zrobiłem nie tak, że Rowoon nie potrafi się przede mną otworzyć? Może rzeczywiście uważa mnie za gówniarza, który nie będzie w stanie pojąć powagi sytuacji? To boli... bardzo boli i aż dziwię się samemu sobie, że mimo to, nadal chcę o niego walczyć i być tak blisko niego.
- Musisz coś wiedzieć. - szepnął, unosząc przy tym wzrok na moją osobę. Patrzyłem na niego pytająco, ponownie układając drżące dłonie na jego buzi. Czułem ciągłą potrzebę dotykania go. Chciałem czuć jego ciało pod opuszkami palców już do końca życia - Jesteś dla mnie bardzo ważny Chanhee. Ufam ci i wiem, że jesteś dobrym, opiekuńczym i odpowiedzialnym chłopakiem.
- Ale.. - Rowoon westchnął jedynie, przywierając czołem do mojego.
- Ale tak bardzo boję się odrzucenia z twojej strony, że wolę już, żebyś nigdy nie dowiedział się prawdy o mnie. Nawet jeśli to, co jest między nami ma się zakończyć... nie chcę żeby zakończyło się z tego właśnie powodu..
- Rowoon. - chwyciłem mocniej za jego twarz, wpatrując się w niego zapłakanymi, zmęczonymi oczyma - Obiecałem ci, że nie będę już o to pytać i mimo, że bardzo chcę poznać prawdę, nie zrobię tego.. - pociągnąłem nosem, czując na czole czułego całusa z jego strony - Nie chcę żeby to wpływało na twoją decyzję, ja... chcę tylko żebyś wiedział, że zakochałem się w tobie, hyung. Zakochałem się i zniósłbym wszystko... Byłbym przy tobie i... mimo że mam tylko 16-cie lat, wziąłbym za ciebie odpowiedzialność. Nie zostawiłbym cię samego. - widzę, że nie tylko dla mnie ta sytuacja jest trudna. Widzę, że Rowoon chce wyznać mi prawdę, ale lęk i obawy związane z tym są dużo silniejsze niż chęć bycia ze mną... Co takiego musiało się stać w jego życiu, że tak bardzo boi się mi zaufać? Brunet przywarł do mnie wargami, a z każdą kolejną sekundą czułe buziaki zamieniały się w pełen namiętności i pożądania pocałunek. Nasze łzy i ciężkie oddechy mieszały się ze sobą, uniemożliwiając nam zbliżenie, ale nie potrafiliśmy nad tym panować. Negatywne, pełne bólu emocje wzięły nad tym wszystkim górę, całkowicie nas pokonując. Moje dłonie ponownie wylądowały na ubraniach chłopaka. Tym razem jednak głowa była tak bardzo zajęta myślami związanymi z jego bliskością, że nie miałem czasu na zastanawianie się nad tym, jak pozbawić go zbędnych materiałów. Gdy w końcu udało mi się to zrobić, spojrzałem na jego wyrzeźbione ciało, dotykając ostrożnie każdego, zarysowanego mięśnia. Nie mogłem uwierzyć w to, że jestem tak blisko kogoś idealnego. Rowoon to chodząca perfekcja. Nawet jego nieliczne wady można z łatwością przekuć na zalety... poza tą jedną, związaną z prawdą o nim, choć i tak w tej kwestii staram się być wyrozumiały. Brunet nachylił się nade mną, po czym po wbiciu się w moje wargi, zaczął rozpinać moje spodnie, co podniosło temperaturę mojego ciała o dobre kilka stopni. Mimo to nie protestowałem, godząc się na wszystko. Bałem się... wstydziłem... krępowałem... ale w tym momencie nie pragnąłem niczego tak bardzo, jak bliskości Rowoona. Kilka namiętnych pocałunków i już leżałem na łóżku całkowicie nagi. Chłopak jednak nie spojrzał na moje nagie ciało ani razu. Albo pochłonięty był całowaniem mnie.. albo wpatrywał się tylko i wyłącznie w moje oczy - Rowoonie..
- Słucham. - chłopak położył się na boku, tuż obok mnie, głaszcząc mnie po rozgrzanym policzku.
- Popatrz na mnie.
- Hm?
- Na moje ciało... popatrz na moje ciało i zapamiętaj je, proszę cię.
- To jest to, co chcę zapamiętać. - szepnął, trącając palcem mój nos - Wolałbym jednak zapamiętać tą buzię uśmiechniętą... Uśmiechnij się Chani.. tak, jak uśmiechałeś się na początku rejsu. 
- Nie potrafię.
- Zrób to dla mnie... tylko tą jedną rzecz, uśmiechnij się. - wymusiłem uśmiech, czując coraz bardziej narastający ból - Kocham cię takiego. - dodał, całując mnie w czoło.
- Nie mów takich rzeczy. 
- Kocham cię. - powtórzył przejeżdżając dłonią po moim nagim biodrze - Kocham, rozumiesz? Kocham i zawsze będę kochać na swój sposób... Nawet jak będziemy setki kilometrów od siebie.. nawet wtedy, kiedy od rejsu minie rok, pięć lat, dwadzieścia... wciąż będziesz dla mnie bardzo ważny, Chani. 
- Kłamiesz.
- Daj łapkę. - brunet chwycił za mój nadgarstek, po czym przytrzymując go, splótł nasze małe palce, posyłając mi przy tym lekki uśmiech - Przysięgam ci to. - mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dureń. Dureń, który niezależnie od sytuacji, potrafi sprawić, że się uśmiecham - Uśmiechasz się. 
- Pewnie ostatni raz.
- Y y... teraz ty mi coś obiecaj.
- Wszystko hyung. - trzymając nasze palce razem, Rowoon spojrzał mi głęboko w oczy, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Obiecaj mi, że zawsze będziesz szczęśliwym, uśmiechniętym człowiekiem.
- Rowoon..
- Obiecaj mi, że nigdy się nie załamiesz i będziesz walczyć o swoje z uśmiechem na buzi... zasługujesz na wszystko, co najlepsze, wiesz? 
- Dlaczego... dlaczego w takim razie nie mogę cię mieć? Tak po prostu..
- Bo ja nie jestem dobrym człowiekiem, Chani. 
- Bzdury opowiadasz. 
- Nie zawracaj sobie tym głowy. - mruknął składając na mojej twarzy kilka pocałunków - Przestań o tym myśleć i zacznij cieszyć się swoim życiem. 
- Ty jesteś moim życiem, hyung. - chłopak uśmiechnął się jedynie, pieszcząc palcami mój policzek.
- A jakie było twoje życie beze mnie?
- Nudne... puste, takie... takie zimne. 
- Mniej bolesne..
- Jestem w stanie znieść dla ciebie wszystko, już ci to mówiłem. - przekręciłem Rowoona na plecy, siadając na nim okrakiem - Wszystko... płacąc za to nawet największą cenę. - dodałem, rozpinając jego spodnie. Jego wzrok nadal wbity był w moją twarz, a dłonie sunęły subtelnie po moich drżących lekko udach. Gdy w końcu udało mi się rozebrać chłopaka, usiadłem ponownie na jego biodrach, czując jak przez moje ciało przebiega ciepły dreszcz, a krew płynąca w moich żyłach, zaczęła krążyć jakby szybciej - Hyung..
- Słucham cię cały czas.
- To boli... prawda? - Rowoon usiadł, podtrzymując mnie za pośladki, bym nie spadł z jego bioder. Jego wargi przywarły do mojego ucha, pieszcząc je z każdym, wypowiedzianym przez niego słowem.
- Postaram się zrobić wszystko, żebyś czuł się jak najlepiej... nie bój się. 
- Ufam ci. 
- Dzielny z ciebie chłopak. - owinąłem ręce wokół jego szyi, wbijając wzrok w jego czarne oczy - Patrz na mnie cały czas. - skinąłem głową, czując przesuwającego się po moich pośladkach członka chłopaka. Zadrżałem, widząc na jego buzi spokojny uśmiech - Pamiętaj Chanhee, że w każdej chwili możesz się wycofać.
- Nie chcę. 
- Dobrze... skup się na mnie. - poczułem rozrywający mnie ból i towarzyszący mu niesamowity dyskomfort. Wtuliłem się kurczowo w Rowoona, wydając z siebie jęk przepełniony bólem. Z każdą, kolejną sekundą, moje ciało drżało coraz bardziej, a na twarzy zaczęły pojawiać się strużki chłodnego potu. Rowoon jednak nie przerywał. Zanurzał się w moim ciele coraz bardziej, podczas gdy ja walczyłem z ogromnym strachem i podnieceniem jednocześnie.
- Boli. 
- Cii... jeszcze moment. 
- Rowoon.. - wierciłem się na wszystkie możliwe strony. Ból był nie do opisania i mimo że bardzo chciałem się z nim kochać, bałem się, że najzwyczajniej w świecie nie dam rady.
- Już. - brunet wtulił mnie w siebie kurczowo, głęboko przy tym oddychając - Już Chani. - z moich oczu popłynęły łzy. Wiedziałem, że to boli... musi do cholery, ale nie sądziłem, że będzie to aż tak nieprzyjemne doznanie - Mój dzielny skarb. - szepnął, całując mnie w głowę. Uniosłem jedynie wzrok, starając się ukoić ból widokiem Rowoona - Nie płacz... to za moment minie. 
- Skarb? - ten skinął jedynie głową, całując mnie przy tym w czoło - Skoro... - syknąłem, lądując twarzą w szyi chłopaka - Skoro jestem twoim skarbem... dlaczego.. dlaczego nie powiesz mi prawdy? Czemu chcesz to wszystko przekreślić?
- Już ci to powiedziałem. - nabrałem dużo powietrza do płuc, bojąc się nawet drgnąć. Każdy najmniejszy ruch powodował tak nieprzyjemny ból, że ten moment aż prosił się o to, by go jak najszybciej zakończyć.
- Czyli... czyli to jest nasze pierwsze i ostatnie zbliżenie... i po wszystkim się żegnamy? - spojrzałem na niego, czując na policzku jego męską, ciepłą dłoń.
- Tak będzie najlepiej Chani. 
- To niedorzeczne. 
- Obaj się na to zgodziliśmy. 
- Wiem, ale... ja nie mówię o tym, hyung. - jęknąłem, wpatrując się w niego ze zbolałym wyrazem twarzy - Skoro oboje coś do siebie czujemy... dlaczego to ot tak przekreślamy?
- Dla twojego dobra. Tylko i wyłącznie dla twojego dobra. 
- Jakiś czas temu obiecaliśmy sobie, że nie odpuścimy..
- Powiedzieliśmy coś takiego? - zmarszczyłem brwi, wpatrując się w bruneta ze zdziwieniem.
- Tak, nie pamiętasz? 
- Przepraszam... wypadło mi to z głowy.
- Rowoon..
- Jakie to ma teraz znaczenie? - zapytał, łapiąc mnie przy tym za biodra. Przełknąłem jedynie dość głośno ślinę, czekając w napięciu na jakiś ruch z jego strony - Skoro zadecydowaliśmy, że się rozstaniemy... to nie ma znaczenia Chanhee. - po tych słowach poruszył moimi biodrami, całując mnie przy tym w szyję. Wydałem z siebie donośny pisk, łapiąc przy tym łapczywie powietrze - Gdzie twoja pewność siebie i zadziorny, pewny siebie i pyskaty charakterek, co?
- Nie mów tak do mnie. - spojrzałem na chłopaka, wymieniając z nim przy tym ciężkie, dość głośne oddechy - Nie mów, słyszysz?
- Po prostu do tej pory nie znałem twojej nieśmiałej.. delikatnej strony.. 
- To jest właśnie moje prawdziwe oblicze, hyung. Przepraszam, jeśli cię zawiodłem. - brunet ułożył mnie na łóżku, wykonując przy tym ostrożny ruch biodrami.
- Nie żartuj. - szepnął, wbijając się w moje wargi. Wbiłem paznokcie w jego umięśnione plecy, czując jak robię na nich bolesne ślady, jednak Rowoon sprawiał wrażenie, jakby w ogóle go to nie ruszało - Jesteś czymś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, wiesz?
- Nie opowiadaj takich rzeczy. 
- Kiedy to prawda Chani... ale nie zasługuję na ciebie. - spojrzałem na chłopaka, czując coraz bardziej spływające po moich policzkach łzy - Wiem, że prędzej czy później bym cię bardzo skrzywdził, a nie chcę tego. 
- Rowoon. - chwyciłem jego twarz w obie ręce, uważnie mu się przyglądając. Widziałem malujący się na jego buzi strach i ogromny ból, którego nie jestem w stanie opisać słowami. Bardzo cierpiał... dlaczego? - Proszę cię, walczmy o siebie... Potrzebuję cię.
- Nie Chanhee... proszę cię, pogódź się z tym. - ta noc była najbardziej bolesnym doświadczeniem w moim życiu. Kochaliśmy się nieprzerwanie do wczesnych godzin porannych. Rozmawialiśmy, płakaliśmy... Nigdy w życiu nie chciałbym przechodzić przez coś podobnego, to dla mnie stanowczo za wiele. W międzyczasie urywały się do nas telefony od szefa, od chłopaków... jednak żaden z nas nie zareagował. Po kilku próbach skontaktowania się z nami, wyłączyliśmy je, powracając do wcześniej zaczętych czynności. Nigdy nie czułem tak ogromnego bólu i wewnętrznego rozdarcia. Nie wiem co powinienem zrobić. Walczyć o Rowoona czy wreszcie odpuścić? Przecież widzę, że on chce ze mną być, tylko się boi. Prawda o nim przytłacza go tak bardzo, że przez nią odtrąca wszystkich, którzy chcą być bliżej niego. Co takiego musiało się stać, że tak się zachowuje?



*

                 Dochodziła szósta rano. Leżałem wtulony w nagiego Rowoona, głaszcząc go po zmęczonej, spoconej twarzy. Nie oderwałem od niego wzroku przez całą noc, nie potrafiłem. Chciałem wykorzystać w pełni czas, który nam pozostał. Za każdym razem jak moja dłoń dotknęła jego warg, ten całował ją, posyłając mi przy tym delikatny uśmiech, a ja... ja w tym momencie zakochiwałem się w nim coraz bardziej, nie mogąc pogodzić się z myślą, że to już koniec. 
- Jak się czujesz, Chanhee?
- Okropnie... okropnie, rozumiesz? 
- Hej.. nie płacz już, błagam cię. - brunet przyłożył dłoń do mojego policzka, wycierając z niego bardzo delikatnie kolejną porcję łez. 
- Hyung. - przekręciłem się na brzuch, nachylając się lekko nad jego twarzą - Spójrz na mnie bardzo dokładnie i... i powiedz, że nic do mnie nie czujesz.
- Chani..
- Zrób to... nic dla ciebie nie znaczę? Kompletnie nic? - Rowoon oblizał nerwowo wargi, uciekając przy tym wzrokiem. Czułem, co za moment się stanie, ale mimo to tkwiła we mnie iskierka nadziei, że jednak zmieni zdanie i się przede mną otworzy, dając nam tym samym szansę - Hyung.
- Nic dla mnie nie znaczysz, Chanhee... kompletnie nic. - poczułem jak w jednej chwili rozsypuję się na tysiące kawałków. Spodziewałem się takiej odpowiedzi, ale nie sądziłem, że to wyznanie będzie mnie tak bardzo boleć. Odsunąłem się od chłopaka, po czym wstałem z łóżka, czując jak kręci mi się w głowie, a ból wywołany pierwszym razem odejmuje mi czucie w nogach. Sięgnąłem jedynie po bokserki i koszulkę, narzucając je na siebie z dość sporym trudem - Przepraszam. - skinąłem jedynie głową, udając się w kierunku drzwi. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić... dokąd powinienem pójść.. co ja mam teraz zrobić do cholery? - Chani.. - wyszedłem na wąski korytarz, trzaskając przy tym drzwiami. Kręciło mi się w głowie... bardzo... bardzo kręciło mi się w głowie. 
- Chanhee. - poczułem silne szarpnięcie, jednak nawet ono nie sprawiło, bym wybudził się z tego dziwnego transu - Hej, Chani! - dopiero lekkie uderzenie w twarz ze strony stojącego przede mną Inseonga przywróciło mi choć na moment jasność myślenia - Co z tobą? 
- Chanhee.. wszystko w porządku? - zapytał stojący obok niego Hwiyoung. Musieli wracać z pracy... praca.. przecież jak szef mnie dopadnie, to rozszarpie mnie na strzępy. Skinąłem jedynie głową, uciekając przy tym zmęczonymi oczyma.
- Coś się stało, prawda? Dlaczego uciekłeś z pracy?
- Weźmy go do pokoju. Stoi na korytarzu w samych gaciach. - zostałem zaprowadzony do pokoju kolegów. Inseong usadził mnie na łóżku, okrywając mnie przy tym kocem. Niczego już nie rozumiem. Wczorajszej nocy Rowoon twierdził, że jestem największym dobrem jakie go spotkało, a dzisiaj rano... dzisiaj zmieszał mnie z błotem, twierdząc, że kompletnie nic dla niego nie znaczę, dlaczego?
- Chani... wszystko okej? - skinąłem jedynie głową, nabierając dużo powietrza do płuc - Dlaczego nie było cię w pracy?
- Źle się czułem. 
- A co się dzieje?
- Nic.. już jest okej. Wszystko jest okej. - szepnąłem, czując rozdzierający mnie na tysiące kawałków ból. Dlaczego to musi być tak skomplikowane? Może inaczej... to nie jest w ogóle skomplikowane. To Rowoon robi z tego tajemnicę, która w momencie wyjścia na jaw mogłaby zagrozić światu. Skoro nie chce się do niczego przyznać, obstawiam najgorsze... może zżera go nowotwór? Boże nie, nie mogę tak myśleć, to okropne.
- A Rowoon? - uniosłem gwałtownie wzrok, wbijając go w Hwiyounga.
- A... a to nie było go w pracy?
- To chyba logiczne, że byliście razem.
- Nie... nie byliśmy. 
- Chanhee..
- Jeszcze jedno słowo o Rowoonie i się porządnie wkurwię. - w pokoju zapadła grobowa cisza. Spuściłem jedynie wzrok, głęboko przy tym oddychając. Jego temat strasznie mnie drażni. Mimo że non stop o nim myślę, jednak rozmowa o nim jest dla mnie zbyt bolesna.
- A... pokłóciliście się? 
- Daj spokój... nie gadajmy o nim. - syknął Inseong.
- Zawsze był taką trudną osobą?
- Tak... odkąd go znamy to... to taki właśnie był. - skinąłem jedynie głową, wstając z lekkim trudem z łóżka.
- Tyle mi wystarczy.
- Poczekaj. - zdjąłem z siebie koc, wpatrując się w Inseonga - Martwimy się o ciebie.. jeśli Rowoon zrobił coś niestosownego..
- Zrobił. - wypaliłem, rzucając puchaty materiał na łóżko - Ale w tym momencie nie ma to najmniejszego znaczenia. 
- A... ale.. 
- Odpuść... zechce to sam powie. 
- W końcu raz powiedziałeś coś mądrego. - burknąłem w kierunku Hwiyounga, opuszczając ich pokój. Było mi wstyd za swoje zachowanie, ale nie panowałem nad nim... emocje były tak silne, że wyprzedzały one zdrowy rozsądek i jakiekolwiek maniery.



*


                          Mijałem się z chłopakiem przez cały dzień. Nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy, czy przebywać w jego towarzystwie. Skoro wiem już, że nic z tego nie będzie, nie mogę się doczekać, kiedy ten rejs wreszcie się skończy, a wraz z nim odejdą wszelkie wspomnienia i bolesne chwile. 
Przyszedłem do pracy pół godziny przed czasem. Stałem jedynie przy barze, pijąc mocną kawę, która miała za zadanie podtrzymać mnie przy życiu do ranka następnego dnia. Wiedziałem, że za moment na salę przyjdzie Rowoon, nasi znajomi... trzeba będzie przykleić do twarzy uśmiech i udawać, że wszystko jest w porządku.
- Jeszcze jedną? - zapytał mnie wysoki, dziewczęcy głos. Odwróciłem niechętnie wzrok, widząc stojącą obok mnie Minę.
- Hm?
- Kawę... masz ochotę na jeszcze jedną?
- Nie. - burknąłem, jednak po chwili dotarło do mnie jak beznadziejnie się zachowałem - Przepraszam... jestem po prostu zmęczony.
- W porządku, rozumiem. Może powinieneś poprosić szefa o wolne i się porządnie wyspać?
- Nie ma sensu... rejs za moment się kończy to w końcu się wyśpię. 
- No tak. - dziewczyna stanęła bliżej mnie, układając swoje drobne dłonie na mojej kamizelce i koszuli - Masz... masz krzywo zapięte guziki.. pomogę ci. - westchnąłem jedynie, kontynuując beznamiętne picie kawy - Wybierasz się na ten rejs za rok?
- Raczej nie. 
- Dlaczego? Nie podobało ci się?
- Nawet nie wiem... byłem przez ten cały czas zajęty czymś innym. 
- Czym?
- Nie jesteś zbyt ciekawska? - spojrzałem na nią, widząc na jej buzi delikatne rumieńce. 
- Przepraszam... ja.. po prostu chciałam się do ciebie zbliżyć, a... byłeś cały czas poza moim zasięgiem i..
- Nie masz czego żałować.
- Hm?
- Nie jestem typem osoby, którą warto znać.
- Ja... uważam inaczej. - westchnąłem, widząc kątem oka wchodzącego na salę Rowoona w towarzystwie Dawona, Hwiyounga i Inseonga. W momencie gdy chłopak spojrzał w moim kierunku, straciłem jakby zdolność myślenia, gdzie zamiast rozumu, pokierowała mną chęć zemsty i odegrania się na nim. Nachyliłem się do twarzy Miny, składając na jej ustach delikatny, cholernie nieśmiały pocałunek. W momencie zbliżenia do niej nie poczułem żadnej ekscytacji tym faktem. Przez moje ciało nie przeszedł nawet najmniejszy dreszcz. Nie zrobiło mi się nawet odrobinę cieplej... Czułem jednak, że ciało dziewczyny drży, a każdy, kolejny pocałunek z jej strony jest coraz bardziej zachłanny i śmielszy - Chani.. - szepnęła, łapiąc moją twarz w swoje drobne dłonie. Zero podekscytowania... nie miałem w sobie w tym momencie żadnych emocji poza złością i nienawiścią w kierunku Rowoona. W pewnym momencie jednak poczułem tak mocne szarpnięcie za rękę, że byłem święcie przekonany, że przeskoczyła mi w niej jakaś kość.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mógłbyś mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? - ujrzałem przed sobą wściekłego do granic możliwości Rowoona... kretyn.
- Nie dość, że jesteś głupi, to jeszcze ślepy? 
- Posłuchaj mnie gnojku...
- Nie Rowoon, to ty mnie posłuchaj. - wyrwałem rękę z jego uścisku, wpatrując się w niego przeszklonymi oczyma - Mam dość twojego niezdecydowania, rozumiesz? Kopnąłeś mnie w dupę dzisiaj rano, o co ci teraz chodzi? 
- I dlatego w ramach pocieszenia poleciałeś do niej? - Mina jedynie wbiła wzrok w podłogę, wycofując się o kilka kroków.
- Przestań wreszcie mieszać mi w głowie.. - warknąłem, popychając go - Przestań, rozumiesz?!
- Uspokój się.
- Czego ty w końcu chcesz?! - biłem go na oślep, podczas gdy ten bezradnie starał się mnie powstrzymać - Czego?! Już całkiem chcesz mnie wykończyć?! 
- Uspokójcie się do cholery. 
- Ludzie na was patrzą. - po chwili znaleźli się przy nas Dawon, Inseong i Hwiyoung. Inseong złapał mnie za ramiona, odciągając mnie od bruneta - Chani, uspokój się. 
- Ja mam się uspokoić?! Niech ten palant w końcu powie, czego chce! - spojrzałem na Rowoona, czując jak ponownie na moje policzki wypływają strużki chłodnych łez - Czego ty chcesz? - chłopak milczał. Odwrócił jedynie wzrok, głęboko przy tym oddychając - No mów! 
- Chanhee... dla mnie to też jest trudne..
- Przestań wreszcie kłamać! - szarpnąłem go za koszulę, jednak po chwili wtuliłem twarz w jego klatkę piersiową, rozklejając się przy tym na oczach wszystkich pracowników - Przestań, słyszysz? 
- Chani, chodź. - Inseong chwycił mnie w pasie, odciągając mnie od chłopaka - Chodź, pogadamy... a ty Rowoon bierz się za robotę. 
- Zajmij się nim.
- Luz, nie martw się... no chodź młody. - blondyn wyprowadził mnie z sali, gdzie kilka osób zdążyło wytknąć mnie już palcami, chichocząc przy tym na temat mój i Rowoona. Miałem to jednak głęboko w nosie. Nie interesowała mnie opinia innych ludzi... chciałem Rowoona i nic poza nim się dla mnie nie liczyło - Chanhee..
- Przespałem się z Rowoonem. - burknąłem bez chwili zastanowienia, jednak czułem, że gdy to z siebie wyrzucę, poczuję się o wiele lepiej. Chłopak milczał. Wyglądał jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał i analizował to, co mu powiedziałem.
- Masz 16-cie lat? 
- Tak.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że popełniłeś błąd?
- Dlaczego?
- Właśnie dlatego... nie byłeś na to gotowy psychicznie, a ten kretyn oczywiście musiał skorzystać. - Inseong westchnął, przecierając twarz dłońmi - Po wszystkim pewnie ci powiedział, że to nie ma sensu i że nie będziecie razem. 
- Skąd to wiesz?
- Raz już przechodziliśmy tu przez podobną historię. - spojrzałem na niego wielkimi oczyma, czując jak mocno bijące serce rozsadza moją klatkę piersiową - Nie płacz dzieciaku.
- O czym ty mówisz?
- Ta dziewczyna, o której ci opowiadał... Poznali się tutaj, na statku. Ona była pasażerką, on co wieczór podawał jej drinki... zakochali się w sobie. - blondyn parsknął śmiechem, spoglądając na lekko wzburzone morze - Nie minął nawet miesiąc, kiedy wylądowali w łóżku. Rowoon był w niej cholernie zakochany, ciągle o niej mówił i... myślał o niej dość poważnie, ale z drugiej strony bał się, że ją skrzywdzi przez... przez to cholerstwo. - zacisnąłem jedynie dłonie na barierce, wpatrując się w napięciu na kolegę - Zerwał z nią jeszcze przed tym zanim zdążył powiedzieć jej prawdę... Ona jednak nie odpuszczała. Chciała o niego walczyć, ciągle się o niego starała... w końcu się ugiął i wyznał jej prawdę, a ona.. ona go wyśmiała i kopnęła go w tyłek. Rowoon, mimo że bardzo chciałby kogoś kochać i z kimś być, tak bardzo boi się odrzucenia, że obiecał sobie, że nigdy nikomu nie powie prawdy o sobie. 
- A... a tą prawdą jest..
- Przepraszam Chani, nie mogę o tym mówić. Obiecałem mu to. - uderzyłem jedynie ręką o metalową barierkę, czując przeszywający mnie ból - Strasznie mi ciebie szkoda, ale zrozum, że nie mogę nic zrobić. 
- Rozumiem.. 
- Źle zrobiłeś idąc z nim do łóżka..
- Czasu nie cofnę.
- On... on mógł zrobić to zupełnie nieświadomie. Nie wiem czy wykorzystałby 16-latka..
- Nie nazywaj tak tego. - oburzyłem się, patrząc na Inseonga ze złością - Sam się na to zgodziłem... sam tego chciałem. 
- Nie denerwuj się... po prostu uważam, że to nie w porządku. 
- Przyjmuję... ale nie zgadzam się z twoim zdaniem. 
- Chanhee... odpuść, proszę cię. Jeśli nie chcesz cierpieć, to po prostu odpuść. 
- Jak sam widziałeś, to nie zależy tylko ode mnie. Miał do mnie pretensje po tym, jak... 
- Całowałeś Minę? Co ci strzeliło dzieciaku do głowy?
- Nie mam pojęcia, nie chciałem tego. 
- Nie pogrywaj w to samo, co on... Mina lata za tobą od początku rejsu. Nie zauważałeś tego, bo byłeś zajęty Rowoonem, a teraz... teraz zranisz ją tak samo, jak Rowoon ciebie. Uważaj co robisz. 
- Po prostu pogubiłem się w tym wszystkim.. 
- Za dużo jak na 16-latka, co?
- Zdecydowanie za dużo.
- Mam nadzieję, że szybko się z tego wyleczysz. Rowoon to fajny chłopak, tylko... tylko pogubiony i... czasem odnoszę wrażenie, że on sam nie wie kim jest.
- Hyung..
- Zapomnij o nim Chani... daj sobie trochę czasu i zapomnij..






~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz: