27 listopada 2017

Samotność~cz.5 [Jinyoung&Daehwi]



                      Koniec końców zostałem zaciągnięty na badania. Jak się okazało, mam odbite nerki i ledwo widzę na lewe oko. Oczywiście na ojca nie powiedziałem ani jednego, złego słowa. Wszystko zrzuciłem na szkolne bójki z rówieśnikami... lekarz to łyknął, ale Daehwi i Jaewon wiedzieli, jaka jest prawda, jednak mimo to żaden nie pisnął nawet słówka. Dziś mija czwarty dzień odkąd mój tata trafił do szpitala. Do tej pory Jaewon mieszkał razem ze mną i starał się za wszelką cenę dotrzymywać mi towarzystwa. Pomógł mi posprzątać całe mieszkanie na powrót taty. Wyrzuciliśmy plątające się po domu butelki i puszki po alkoholu i wyrzuciliśmy wszystkie alkoholowe zapasy, jakie zrobił mój ojciec. Ostatnio to mieszkanie wyglądało tak ładnie, jak mama jeszcze żyła...
- Hej.- uniosłem głowę widząc stojącego nad sobą Daehwiego - Jak się czujesz?
- Nie jest źle.- westchnąłem zamykając książkę.
- Jak tam tata?
- Za dwa dni mają go wypuścić do domu.
- Pewnie się cieszysz.
- Tak... jest jaki jest, ale tęsknię za nim.- blondyn uśmiechnął się lekko, spoglądając na mnie.
- Wiesz... dzwonił dzisiaj do mnie Jaewon.
- Że co? Po co?
- Powiedział, że wypadła mu dzisiaj nocka w pracy i poprosił mnie żebym przyszedł do ciebie na noc.- poczułem jak się czerwienię, dlatego też pospiesznie odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
- Nie musisz... poradzę sobie sam. 
- Mmm wiesz... zagroził, że jeśli cię nie przypilnuję to gorzko pożałuję.- zaśmiałem się pod nosem udając, że szukam czegoś w plecaku - Wolę nie ryzykować.- wstałem ze schodów, narzucając plecak na ramię.
- Jestem dużym chłopcem Daehwi... poradzę sobie. 
- Ale...
- Na razie.- odszedłem od chłopaka kierując się do łazienki. Byłem wściekły. Jak Jaewon może załatwiać za moimi plecami takie sprawy? Zrobił to specjalnie... za wszelką cenę stara się zeswatać mnie z Daehwim, podczas gdy ja absolutnie tego nie chcę. Jest mi niedobrze na samą myśl o tym, że mógłbym zbliżyć się do tego idioty.
- Słucham?
- Nienawidzę cię.- warknąłem w słuchawkę, zamykając się w jednej z kabin.
- Ooo moje maleństwo dzwoni. Jak się czujesz?
- Czułem się świetnie, dopóki nie zagadał mnie Daehwi.... Jak możesz prosić go o takie rzeczy bez mojej zgody?
- Jinyoung... mam dzisiaj nockę w pracy i nie dam rady cię przypilnować. Daehwi jest twoim jedynym znajomym, którego znam.
- Czy ty nie rozumiesz tego, że go nienawidzę?
- Mhm... ponad dwa lata temu bym w to jeszcze uwierzył, ale nie po tym, co obserwuję teraz Jinyounggie... Pamiętaj, że mnie nie oszukasz.- westchnąłem przecierając dłonią zmęczoną twarz.
- A nie mogę przyjść do ciebie do pracy?
- Przypominam ci, że jestem barmanem, a ty musisz teraz leczyć nerki leżąc w domu, a nie szlajając się po klubie. Poza tym jutro masz szkołę i musisz się wyspać. 
- Ty... nie pomyliły ci się czasem role? Zachowujesz się jak rodzic... 
- Taki już mój urok.- zaśmiał się wywołując uśmiech na mojej twarzy - Powiedz mi jeszcze, jak tam twoje oko.
- Nic się od wczoraj nie zmieniło tato. 
- Nadal cię tak boli?
- Jaewon... nie martw się tak o mnie... Wszystko jest okej, naprawdę. 
- Nie potrafię tak. Wpadnę do ciebie przed pracą, okej?
- Naprawdę nie musisz. Odpocznij dzisiaj ode mnie.
- Będę o 18-stej, a teraz kończę, bo zaczynam wykład. Pa.- rozłączył się. Przysięgam, że któregoś dnia go ukatrupię. Przeze mnie, Jaewon nie ma życia... non stop lata koło mnie, zapominając o sobie i swoim życiu prywatnym.

*

                 Po szkole odwiedziłem tatę w szpitalu, po czym niechętnie wróciłem do pustego mieszkania. Zjadłem ramen, nawet zajrzałem na chwilę do książek, po czym rozłożyłem się na kanapie wpatrując się w telewizor. Wtedy też usłyszałem dzwoniący telefon. Sięgnąłem po niego szeroko się uśmiechając, gdyż widniało na nim imię Jaewona.
- Słucham?
- Jinyoung... domofon wam wysiadł. Zrzuć mi klucze. 
- Zrzucę z balkonu.- rozłączyłem się, po czym chwyciłem za klucze wybiegając z nimi na balkon - Łap!
- Zrzucaj szybko i spadaj do domu!- no fakt. Wybiegłem na balkon zasypany po kostki lodowatym śniegiem. Rzuciłem więc szybko klucze znikając za drzwiami balkonowymi. Ale zimno... Wskoczyłem na kanapę chowając się pod ciepłym kocem, czekając na mojego przyjaciela. Czułem, że gdy wejdzie do mieszkania, przeprowadzi mi wykład o tym, że w ogóle o siebie nie dbam - Gdzie ty jesteś?!
- W salonie!- Jaewon wszedł do pokoju uważnie mi się przyglądając.
- Mogłem poczekać idioto. Nie mogłeś się ubrać?
- Nie nazywaj mnie tak...
- Przepraszam.- chłopak usiadł obok mnie całując mnie w głowę - Przepraszam, ale martwię się o ciebie.- westchnąłem opierając głowę na jego ramieniu - Przyniosłem wam kolację.
- Wam?- jęknąłem spoglądając na chłopaka - Jaewon, naprawdę nie mam ochoty na jego towarzystwo. 
- Jinyounggie... dlaczego tak się przed tym bronisz? Mówiłeś, że się stara, że cię przeprosił więc o co chodzi, hm?
- Nie powiem...
- Mów.- chłopak usiadł po turecku uważnie mi się przyglądając - Wiesz, że mnie nie musisz się wstydzić. 
- Podoba mi się, okej?- widziałem jak na twarzy przyjaciela maluje się uśmiech - Znaczy... Jaewon, ja nie jestem gejem. Nie czuję się gejem, musisz mi uwierzyć... Ale jak przebywam z Daehwim to... czuję, że chciałbym się do niego przytulić, szczerze z nim porozmawiać... pocałować.- burknąłem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu - Ale żenada...
- Przestań.- Jaewon uniósł mój podbródek patrząc mi w oczy - Nie ma w tym nic złego, że Daehwi ci się podoba. To twój wybór i twoje preferencje i nikt nie ma prawa w nie ingerować. Nikt cię nie zmusza do tego, żebyś od razu się przed nim otworzył i poszedł do łóżka, ale wiesz... zaufaj mu troszkę i nie wstydź się tego kim jesteś. Musisz z nim dużo rozmawiać... wtedy najlepiej się poznacie. 
- Nie wyobrażam sobie pójść z nim do łóżka...
- Dlaczego?
- Przepraszam, ale dla mnie... brzydziłbym się siebie...- chłopak zaśmiał się bawiąc się moimi dłońmi.
- Czułem się dokładnie tak samo. Miałem potworne opory przed tym żeby zbliżyć się do jakiegoś chłopaka, ale wszystko zależy od ciebie, drugiej osoby i tego, jakie macie relacje. Uwierz mi, że gdy się dobrze poznacie i zaczniecie czuć się swobodnie w swoim towarzystwie, zbliżenie między wami będzie czymś naturalnym i bardzo przyjemnym...
- Przestań.- szepnąłem czując jak moja twarz płonie.
- Jeszcze tak zawstydzonego nigdy cię nie widziałem.- wtuliłem się w chłopaka zamykając oczy. 
- Dziękuję za wszystko. 
- Od tego mnie masz.- Jaewon przytulił mnie głaszcząc mnie po dole pleców - Brałeś dzisiaj leki na te nerki?
- Mhm.
- Powiedz Daehwiemu żeby ci je nasmarował jak się wykąpiesz. 
- W życiu... Sam to zrobię.
- Dobra, to ja mu powiem.
- Jaewon...- po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka od drzwi. Poderwałem się otwierając szeroko oczy.
- Daehwi przyszedł.- szepnął biegnąc do drzwi. Dobra Jinyoung, wyluzuj. Załóż dzisiaj maskę i udawaj, że jest ci obojętny. Wprawdzie Jaewon ma rację, ale nie potrafię się przełamać i normalnie z nim rozmawiać - Wooo, to z głodu nie zginiecie.
- Też coś przyniosłeś?
- Całą siatę jedzenia. 
- Nie zmarnuje się.- blondyn zaśmiał się wchodząc do pokoju - Hej.
- Cześć.
- A jeszcze jedno.- Jaewon podszedł do kanapy sięgając po swoją kurtkę i plecak - Jak już Jinyoung się wykąpie, trzeba...
- Jaewon, przestań...- warknąłem jednak ten olał to, co mówię... naprawdę kiedyś go zabiję.
- No... trzeba będzie posmarować mu nerki. Maść jest w jego pokoju na szafce.
- Jasne, żaden problem.
- Przestańcie do cholery. Traktujecie mnie jakbym miał pięć lat. 
- No już, już.- Jaewon nachylił się do mnie całując mnie w czoło - Wpadnę jutro wieczorem, okej?
- No nie wiem...
- Bawcie się dobrze panowie.- podsumował idąc do drzwi. Wziąłem głęboki oddech widząc siadającego obok mnie Daehwiego. Dopiero gdy za Jaewonem zamknęły się drzwi, blondyn spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. 
- Ależ on o ciebie dba. 
- Ta... mam szczęście jeśli o to chodzi. 
- Masz ochotę coś zjeść?- aishhh Jinoyung wyluzuj. Pamiętaj... to tylko dupek z twojej szkoły, którego nie lubisz... spokojnie.
- Czemu nie.- Daehwi wstał z kanapy poprawiając koszulę. Zrzuciłem z siebie koc chcąc iść razem z nim, jednak to spotkało się ze sprzeciwem z jego strony. 
- Masz chore nerki, tak?
- Tak jakby...
- To leż... ja się wszystkim zajmę. 
- Ale...
- Leż... jak będę czegoś potrzebował, to cię zapytam, spokojnie. 
- Okej, niech ci będzie.- usiadłem na kanapie przerzucając jakąś telenowele na komedię. Dawno czegoś takiego nie oglądałem więc była to w sumie miła odmiana. Mimo że byłem w swoim domu, u boku osoby, którą znam, czułem się okropnie skrępowany i szczerze mówiąc nie mogłem doczekać się już kolejnego dnia aż pójdziemy do szkoły i znikniemy sobie z pola widzenia. Daehwi krzątał się po kuchni podgrzewając przyniesione jedzenie. Dziwne... w życiu nie pomyślałbym, że tak to się skończy. Nie spodziewałbym się, że po tym jak się biliśmy, wyzywaliśmy i utrudnialiśmy sobie życie, teraz będziemy o siebie dbać.... a w zasadzie on o mnie.
- Mogę przesunąć ten stolik, prawda?- zapytał wskazując na stojący w kącie pokoju niewielki mebel.
- Jasne.- chłopak podsunął stół pod samą kanapę, po czym pobiegł do kuchni przynosząc masę cudownie pachnącego jedzenia - Wow... kolacja jak dla wojska.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować.- wymusiłem uśmiech zajadając się udonem z warzywami - I jak?
- Pycha... smakuje podobnie jak to, które robiła moja mama.- Daehwi uśmiechnął się upijając kilka łyków coli.
- To już pięć lat?- skinąłem jedynie głową - I nadal tak bardzo za nią tęsknisz?- odstawiłem talerz na stolik zerkając na Daehwiego.
- Z dnia na dzień coraz bardziej... Była najbliższą mi osobą.- westchnąłem sięgając po puszkę napoju, wpatrując się w nią beznamiętnie - Nie chcę o tym gadać...- blondyn usiadł obok mnie kładąc niepewnie dłoń na mojej nodze.
- Przepraszam Jinyoung... chcę po prostu wiedzieć o tobie jak najwięcej, ale czasami jestem dość nieuważny. 
- Nie da się ukryć.- spojrzałem na chłopaka lekko się uśmiechając - Okej... załóżmy tak czysto teoretycznie, że też chciałbym cię poznać. 
- Serio?
- Powiedziałem czysto teoretycznie.- Daehwi zaśmiał się sięgając po Bulgogi.
- Nadal mnie tak nie lubisz?- wzruszyłem ramionami podbierając mu trochę mięsa - Mmm chyba powoli odpuszczasz, co?
- Czy ja wiem. 
- No dobra... to powiedz mi w takim razie, dlaczego ostatnio byłeś tak bardzo zazdrosny o Kwangjo? Mało mnie nie pobiłeś na tym parkingu.- poczułem jak robi mi się gorąco. Upiłem kilka łyków coli wbijając wzrok w stolik.
- Byłem pijany... Nawet do tego nie wracajmy, to było żałosne...
- Czy ja wiem. Bardziej urocze. 
- A co?- parsknąłem śmiechem starając się obrócić to wszystko w żart - Jesteś gejem?- Daehwi nachylił się do mnie gwałtownie, oblizując wargi.
- Może.
- Kretyn.- odepchnąłem go widząc jak ten chichocze - Idę do łazienki... nie mogę na ciebie patrzeć.
- A co? Aż cię wzięło na wymioty?
- I to konkretne.- pobiegłem do łazienki czując narastające zgrubienie w spodniach. Gdy zamknąłem drzwi, usiadłem na ziemi rozpinając pasek i zamek. Kurwa mać! Przepraszam, ale nie wytrzymam tego. Tak nie może być do cholery. Przecież tak naprawdę on nic nie zrobił, a... tak to na mnie podziałało jakbyśmy mieli najlepszą grę wstępną. Wyciągnąłem pospiesznie telefon wybierając numer do Jaewona - Odbierz do cholery...
- No co tam?
- Będziesz mnie słyszeć?- szepnąłem odchodząc jak najdalej od drzwi.
- Tak, a co się stało?
- Proszę cię, zabierz go stąd.
- Czekaj... coś ci zrobił? 
- No...
- Mów do cholery, bo się martwię.
- Nie, wiesz co... napiszę ci sms'a.
- Ale...- rozłączyłem się czując jak płonę ze wstydu. I jak ja mam się do kogokolwiek zbliżyć, jak mnie krępuje samo mówienie o tego typu sprawach?
<- Rozmawialiśmy. Tylko się do mnie nachylił, oblizał wargi i dotknął mojego uda, a mi się to spodobało.... no wiesz...
-> Hahah, jesteś przeuroczy! To o czym wy rozmawialiście, że aż tak ci się to spodobało? 
<- Nie traktujesz mnie poważnie...
-> Traktuję to bardzo poważnie. Po prostu chcę wiedzieć, o czym rozmawialiście.
<- O moim zachowaniu na imprezie u Kwangjo. Nie dam rady z nim tu siedzieć, to mnie przerasta. 
-> Wyluzuj, błagam cię. Jeśli ci to pomoże, to przypomnij sobie jak bardzo się nienawidziliście jakiś czas temu i spójrz na niego inaczej.
<- Nadal go nienawidzę.... tylko teraz za to, że mi się spodobał. 
- Wszystko okej?!- schowałem telefon zapinając pospiesznie spodnie.
- Tak, tak... już wychodzę.- otworzyłem drzwi widząc stojącego w nich Daehwiego - Długo tu stoisz?
- Nie, dopiero przyszedłem. 
- A... to dobrze. 
- Czy ja znowu zrobiłem coś nie tak?- zapytał gdy wyminąłem go, by wrócić do salonu.
- Przez cały okres naszej znajomości robisz coś nie tak.
- Jinyoung, ja naprawdę nie mam już siły na te podchody. 
- To ty chcesz się do mnie zbliżyć i się ze mną zakumplować. Musisz uzbroić się w cierpliwość. 
- Naprawdę już nie wiem, co mam zrobić żebyś był zadowolony.- stanąłem z nim twarzą w twarz lekko się uśmiechając.
- Sprawiłbym ci przykrość gdybym ci powiedział, co powinieneś zrobić żeby mnie uszczęśliwić, a tego póki co nie chcę. 
- Jasny przekaz...- Daehwi sięgnął po swoje rzeczy udając się do wyjścia. Zamurowało mnie.... nie takiej reakcji się spodziewałem.
- Daehwi...- pobiegłem za chłopakiem do przedpokoju obserwując uważnie, co robi - Co ty wyprawiasz?
- Wychodzę, nie widać?
- Ale jak to?
- Mam dość tych podchodów. Zioniesz do mnie nienawiścią na kilometr, a ja głupi flaki sobie wypruwam żeby między nami wszystko było okej. Ale wiesz co?- blondyn owinął się szalikiem, zarzucając na ramię plecak - Koniec z tym. Jesteś wolny. Znowu możesz gnić w tej swojej depresyjnej otoczce, nie dopuszczając do siebie nikogo poza Jaewonem. 
- Daehwi...- chłopak szarpnął za klamkę wychodząc z mieszkania. Wybiegłem za nim na klatkę czując jak do oczu napływają mi łzy - Daehwi, przepraszam.
- Daj mi spokój. Naprawdę Jinyoung, to już koniec... Na razie.- ale ze mnie dupek... skończony, egoistyczny, zamknięty w sobie dupek. Wszedłem do mieszkania czując jak policzkach spływają mi łzy. Jak mogłem tak podle go potraktować? Dlaczego nie potrafię się na niego otworzyć? Co jest ze mną nie tak?!

*

                           Nie poszedłem dzisiaj do szkoły. Leżałem na kanapie wpatrując się w jedzenie, które przyniósł wczoraj Daehwi. Strasznie bolała mnie głowa... Przez całą noc nie zmrużyłem oka nawet na minutę, gdyż cały czas myślałem o Daehwim i tym, jak koszmarnie go potraktowałem. Dochodziła 17-sta. Przekręciłem się na drugi bok wbijając wzrok w oparcie kanapy. Wtedy też usłyszałem jak w drzwiach przekręca się klucz.
- Tata?- poderwałem się biegnąc do przedpokoju. 
- Nie tata...- do mieszkania wszedł Jaewon odkładając klucze na szafkę. Musiał wczoraj zapomnieć mi je oddać - Apropo taty... pytał, dlaczego do niego nie przyszedłeś. 
- Byłeś u niego?
- Tak... czuje się i wygląda dobrze. Po jutrze wypiszą go do domu.- skinąłem głową wracając do salonu, po czym znowu położyłem się na kanapie - A teraz słucham.- chłopak wszedł do pokoju sprzątając zalegające na stoliku jedzenie - Co takiego się wczoraj stało, że nie poszedłeś do szkoły i zapomniałeś o własnym ojcu?
- Skąd wiesz, że nie byłem w szkole? 
- Daehwi.- gdy usłyszałem jego imię, poczułem ścisk w klatce piersiowej - Swoją drogą, on też niechętnie ze mną rozmawiał.
- No cóż... 
- Jinyoung, ja już nie mam do ciebie siły.
- To mnie zostaw!- poderwałem się z kanapy wbijając wzrok w przyjaciela - Zostaw mnie tak jak Daehwi, mama i teraz ojciec! Wszyscy ode mnie ucieknijcie!- poszedłem do swojego pokoju kładąc się na łóżku. Ostatnio mam chyba gorsze dni niż zwykle. Wszystko jest w stanie doprowadzić mnie do płaczu...
- Jinyoung...- poczułem jak Jaewon kładzie się za mną, wtulając mnie w swoją klatkę piersiową. Jego ciepła dłoń ujęła moje, pieszcząc je kciukiem - Nigdy w życiu cię nie zostawię... Po prostu widzę, że coś jest nie tak, a wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę żebyś w końcu był szczęśliwy.- pociągnąłem nosem zamykając oczy - Twoja mama cały czas jest przy tobie, mimo że jej nie widzisz, ale możesz być pewien, że nawet nie opuszcza cię na krok. A twój tata pytał dzisiaj jak się czujesz... ciągle obwinia się o to, co ci zrobił... Kocha cię bardzo mocno, tylko trochę się pogubił...- zachłysnąłem się powietrzem wybuchając płaczem - Ciii... nie płacz.- Jaewon przyłożył wargi do mojego karku, dzięki czemu czułem na nim przyjemne ciepło - Daj sobie pomóc. 
- Nie mam już siły.- wyszeptałem starając się uspokoić. 
- Przynieść ci wody?- pokręciłem przecząco głową odwracając się twarzą do chłopaka - Na co nie masz siły?
- Na życie.- uśmiechnąłem się lekko, po czym wtuliłem się w przyjaciela dziękując w głębi duszy, że jest teraz przy mnie. Jestem pewien, że gdyby nie on, skończyłbym źle dzisiejszego wieczoru. 
- Co ty mówisz?
- Tęsknię za mamą, ojciec wróci do domu, napije się i znowu mnie pobije, Daehwi jest na mnie wściekły, bo potraktowałem go jak największe gówno... Ty nie masz przeze mnie swojego życia... non stop latasz koło mnie. Gdybym zniknął, wszyscy by odetchnęli.
- Przestań wygadywać takie głupoty.- usłyszałem w głosie chłopaka lekkie załamanie. Uniosłem wzrok widząc jego zaszklone oczy - Jinyoung...- Jaewon westchnął wycierając moje mokre, zapuchnięte policzki - Gdybyś coś sobie zrobił nie zniósłbym tego, rozumiesz? Posłuchaj.... ojcem się nie przejmuj. Ja wiem, że to ciężki typ człowieka, wiem, że cię rani, ale jest twoim rodzicem i mimo, że jest podły, kocha cię najbardziej na świecie. Daehwi...- chłopak wtulił mnie w swoją klatkę piersiową głaszcząc mnie po głowie - Tutaj tak naprawdę wszystko zależy od ciebie... Miej tylko na uwadze to, że każdemu człowiekowi kiedyś skończy się cierpliwość. Skoro coś do niego czujesz, dlaczego go odtrącasz? 
- To nie jest takie proste...
- Jest to łatwiejsze niż ci się wydaje, tylko musisz się otworzyć... żyć do cholery. Życie toczy się dalej Jinyounggie... jeśli non stop będziesz żył przeszłością, do końca swojego życia będziesz nieszczęśliwy i zamknięty w sobie... Nikogo nie poznasz, nie zakochasz się, nie dasz sobie szansy na lepsze życie. Przełam się w końcu...- wziąłem głęboki oddech zaciskając dłoń na jego bluzie - O co wam wczoraj poszło?
- O to, że jestem kretynem... 
- Jinyoung...
- Zapytał po prostu jak ma mnie uszczęśliwić, bo już nie wie, jak ma do mnie podejść... Powiedziałem mu, że gdybym mu powiedział, co powinien zrobić, to bym go skrzywdził, a tego nie chcę... Wyszedł i powiedział, że to koniec...
- Jak mam być szczery, zrobiłbym to samo.
- Wiem, ale cóż... koniec to koniec... i tak by nic dobrego z tego nie wyszło. 
- Chciałbyś z nim być?
- Nie wiem... z jednej strony tak... z drugiej czułbym się z tym koszmarnie. Poza tym ciągle mam w głowie to, co stało się między nami dwa lata temu... 
- Jinyoung... nie sądziłem, że to będzie aż tak trudne...- spojrzeliśmy na siebie wsłuchując się w nasze ciężkie oddechy i bicie serc - Zależy mi na tobie, ale widzę jak bardzo ciągnie cię do Daehwiego. Jesteśmy przyjaciółmi i to rozumiem... nic na siłę. Chciałbym żebyś był z nim szczęśliwy. Naprawdę to jest dla mnie najważniejsze. 
- Zależy ci na mnie?
- Tak... najbardziej na świecie.- usiadłem gwałtownie czując jak rozbijam się na tysiące kawałków - Jinyoung...
- Dziękuję ci za wszystko, ale... chciałbym zostać teraz sam...
- Nie ma takiej opcji.
- Jaewon proszę... wyjdź.
- Jeśli chodzi o mnie, to się tym nie przejmuj... naprawdę zależy mi na tym żebyś był z Daehwim. 
- Nie wiem jak mam cię przepraszać...
- Zwariowałeś.- Jaewon uśmiechnął się, po czym usiadł za mną, przytulając mnie - Musimy pomyśleć, co zrobić z Daehwim.
- Przepraszam.
- Proszę cię, uspokój się.- odwróciłem się przodem do przyjaciela, po czym wtuliłem się w jego klatkę piersiową, zamykając oczy.
- Ten dzień to jakiś koszmar...

*

                           Sobota. Od dwóch dni nie odzywam się do Jaewona i Daehwiego, mimo iż oboje starają się złapać ze mną jakiś kontakt. Daehwi napisał mi jedynie sms'a, że chce się ze mną spotkać, ale po tym, co mi powiedział, to już jest coś. Czekałem właśnie na ojca, który miał wrócić dzisiaj ze szpitala. Od kilku dni czuję się strasznie i dopiero zaczynam widzieć, jak bardzo mam beznadziejne życie. 
- Jinyoung, jesteś w domu?!- trzask szklanych butelek... no nie wierzę. Nawet wracając ze szpitala po zawale musiał wstąpić do sklepu po alkohol.
- Jestem...
- Wooo, jak tu czysto.- ojciec usiadł na kanapie kładąc obok siebie zakupy. 
- Alkohol?
- No a coś ty myślał? Tydzień nie miałem alkoholu w ustach. 
- I jakoś żyjesz... może właśnie dzięki temu nadal żyjesz. 
- Oj synek... młody jesteś, nic o życiu nie wiesz.- wziąłem głęboki oddech podchodząc bliżej taty.
- Jak się w ogóle czujesz? Może byś się ze mną przywitał, przytulił mnie?
- Masz prawie osiemnaście lat... nie muszę cię już przytulać. 
- Mhm... to chociaż nie pij... jesteś chory, nie możesz pić. 
- Jinyoung, dość zrzędzenia. Czuję się świetnie, a teraz zejdź, bo chcę w końcu pooglądać telewizor.- mam go dość. Chwyciłem za reklamówkę z alkoholem rzucając nią o ziemię - Co ty wyprawiasz?!
- Jesteś beznadziejny! Miałeś zawał! Pieprzyłeś jakieś bajeczki o tym, że mnie przepraszasz i mnie kochasz! Przez ciebie mam odbite nerki i nie widzę na jedno oko! Właśnie przez to gówno, które codziennie chlejesz! Czy ty naprawdę nie widzisz, że stoczyłeś się na dno?! 
- Jak ty do mnie mówisz?! 
- Mam dość udawania, że wszystko jest w porządku! Nie jest, ale ty tego nie widzisz! Pieprzysz mi życie, w ogóle nie myślisz o tym, co ja czuję, jak się czuję, nic! Liczy się dla ciebie tylko wóda...- wziąłem głęboki oddech przecierając twarz - Zapij się na śmierć i dołącz do mamy... mnie to już gówno obchodzi... 
- Jinyoung...
- Skoro alkohol stawiasz ponad mnie, to ja już nie mam nic do powiedzenia.
- Synu, daj mi powiedzieć...
- Nie nazywaj mnie swoim synem... Tak samo jak bardzo cię kocham, równie mocno cię nienawidzę... Nienawidzę, rozumiesz?- nie miałem nic więcej do powiedzenia. Nie tak szczerze mówiąc wyobrażałem sobie swoje spotkanie z ojcem. Byłem pewien, że coś sobie przemyśli, że wróci do domu, przytuli mnie, powie, że pójdzie na terapie.. po co? Lepiej leżeć brzuchem do góry i pić do nieprzytomności... Wyszedłem z mieszkania idąc przed siebie. Było mi potwornie zimno... wybiegłem z domu bez kurtki i czapki... musiałem wyglądać jak idiota. Nie wiem dlaczego w pierwszej kolejności pomyślałem o Daehwim i o tym, by udać się właśnie do niego. Tęskniłem za nim i wiem, że wysłuchałby mnie w tej sytuacji... 
             Stojąc przed jego domem trząsłem się z nerwów i z zimna. Pukając do drzwi czułem jakby miał mi odpaść nadgarstek. 
- Błagam cię, otwórz...- pociągnąłem nosem telepiąc się z zimna. W pewnym momencie ujrzałem lekki ruch klamki zwiastujący coś, czego cholernie teraz potrzebowałem.
- Jinyoung?- wtuliłem się w niego oddychając z ulgą. Daehwi o nic nie pytał... Objął mnie jedynie wciągając mnie do domu. Jeśli teraz to spieprzę, to możecie oficjalnie utworzyć grupę mającą za zadanie ukręcenie mi karku...


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



25 listopada 2017

Samotność~cz.4 [Jinyoung&Daehwi]


         
                  Spacerowałem z Jaewonem bardzo długo. Można powiedzieć, że zrobiliśmy na zewnątrz swoją własną, dwuosobową imprezę. Bardzo dużo rozmawialiśmy... musieliśmy nadrobić stracone dwa lata.
- Powiesz mi, o co chodzi z Daehwim?- spojrzałem pytająco na Jaewona widząc jak na jego ustach maluje się cwaniacki uśmiech.
- Chyba nie rozumiem.
- Mam na myśli to, że chyba się pogodziliście po tym, co zrobił. 
- Czy ja wiem.- westchnąłem biorąc chłopaka pod rękę.
- Nie zimno ci?
- Nie, jest okej.- Jaewon zarzucił na mnie swój szalik uśmiechając się.
- Widać, że nie jesteś mu obojętny, wiesz?
- Powiem ci, że ostatnio stara się chyba wszystko ze mną wyjaśnić, ale sam nie wiem czy ma szczere intencje. 
- Nie o tym mówię matołku.- zmarszczyłem brwi przyglądając się uważnie przyjacielowi - Wyraźnie był zazdrosny jak wychodziliśmy. 
- Coś ty.- parsknąłem śmiechem widząc przed oczami Daehwiego w towarzystwie Kwangjo. Dlaczego wtedy zapytałem go o to, kim dla niego jest ten chłopak? Co mnie to obchodzi tak naprawdę?
- No ja na twoim miejscu dałbym mu szansę się do siebie zbliżyć.
- Bierz go jak chcesz. Ja nie jestem zainteresowany.
- Mhm... ale gdybym do niego podbił, byś się nieźle zdenerwował. 
- O co ci chodzi?- zatrzymałem się wpatrując się w chłopaka - Wiesz, że nie lubię jak coś mi się wmawia. Podoba ci się, okej... Spróbuj się do niego zbliżyć, ale ja...
- Jinyoung, wyluzuj. Żartuję, nie denerwuj się. Po prostu byłem ciekawy czy nadal tak na siebie naskakujecie. 
- Kilka razy dostał ode mnie po gębie... ja od niego z resztą też. 
- Żartujesz... Wszystko przez ten głupi filmik?
- Dla ciebie może i głupi, ale ja to bardzo przeżyłem...
- W życiu nie pomyślałbym, że tak się o to pożrecie. Przepraszam.
- Mniejsza z tym.- westchnąłem podchodząc do chłopaka - Cieszę się, że między nami jest wszystko okej. 
- Chodź tu.- Jaewon zaśmiał się wtulając mnie w siebie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę ciesząc się sobą i tym, że znów trzymamy się razem - Patrz kto idzie.- uniosłem głowę widząc wychodzącego z klatki schodowej Daehwiego - Już idziesz?!- Daehwi podszedł do nas uważnie nam się przyglądając.
- Jest trzecia... koniec imprezy.
- Już trzecia?- spojrzałem na Jaewona uśmiechając się - Ale zleciało.
- Ta... myślałem, że spędzimy ze sobą trochę czasu na tej imprezie, ale się pomyliłem...
- Daehwi, no co ty.- Jaewon uśmiechnął się puszczając mnie z uścisku.
- Wiem, że kiedyś się przyjaźniliście więc w sumie cieszę się, że się pogodziliście... 
- Daehwi...
- Pójdę już... jestem zmęczony.- blondyn rzucił mi dość znaczące spojrzenie, po czym ruszył w stronę przystanku. Poczułem się dziwnie. Odprowadziłem go wzrokiem czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową.
- Mówiłem.- Jaewon zaśmiał się obejmując mnie - Chodź, odprowadzę cię do domu. 


*

- Wejdziesz na górę?- spojrzałem na ziewającego Jaewona, czując jak maluje mi się na ustach uśmiech. 
- Nie no... nie będę ci się narzucać.
- Nie gadaj durnot. Chodź.
- A twój tata?
- Pewnie się spił i śpi...
- Nadal nie może sobie z tym wszystkim poradzić?
- Z dnia na dzień jest coraz gorzej.- burknąłem łapiąc chłopaka za rękę - Z resztą sam się przekonasz.- weszliśmy cicho do mieszkania. Byłem pewien, że mój ojciec śpi, a obudzenie go byłoby bardzo ryzykowne. 
- Jinyoung?!- westchnąłem zerkając niepewnie na mojego gościa.
- Idź do pokoju...  za moment przyjdę.- pobiegłem do salonu widząc jak mój ojciec podrywa się z kanapy.
- Gdzie byłeś?!
- Mówiłem ci, że wychodzę na imprezę...
- Nie miał mi kto podać kolacji!
- Mówiłem ci, że zostawiam wszystko w lodówce... wystarczyło podgrzać. 
- Ty gówniarzu...- ojciec zamachnął się uderzając mnie w twarz - Już ja cię nauczę szacunku do mnie!
- Niech pan przestanie.
- Jaewon, nie wtrącaj się...
- A ty to kto?
- Jestem przyjacielem Jinyounga i nie pozwolę żeby pan tak go traktował. 
- To jest mój syn... i będę go lał, jeśli sobie na to zasłuży. 
- Jaewon nie dyskutuj z nim.- podszedłem do ojca, po czym łapiąc go w pasie posadziłem go na kanapie - Połóż się, jest późno. 
- Zaraz...
- Tato... dochodzi czwarta, musisz iść spać.- przykryłem ojca kołdrą zerkając na Jaewona - Idź... zaraz przyjdę. 
- Ale...
- Proszę cię, idź do mojego pokoju.- przyjaciel westchnął, po czym zniknął za drzwiami mojego pokoju - Musiałeś mnie bić nawet przy nim?- szepnąłem czując narastającą w gardle gulę. 
- Nie miałem co jeść...- wtuliłem twarz w dłoń ojca czując spływające po policzkach łzy.
- Podać ci coś teraz?
- Teraz to już nie chcę. 
- To spróbuj zasnąć, dobrze?
- Mhm.
- Dobranoc.- pocałowałem ojca w czoło idąc leniwym krokiem w stronę pokoju. Było mi strasznie wstyd, że Jaewon był świadkiem pijackiej awantury mojego taty... wolałem jednak tego uniknąć - Jestem.
- Jinyoung do cholery.... tak jest cały czas?
- Rano o tym pogadamy.- zdjąłem spodnie siadając na łóżku.
- Nie... muszę wiedzieć czy ojciec cały czas cię tak traktuje.
- A jakie to ma znaczenie?- westchnąłem zdejmując skarpetki i koszulkę. Chłopak usiadł obok mnie okrywając mnie kocem - Chcę iść spać... jestem zmęczony.
- Jinyounggie... martwię się o ciebie. 
- Wiem...- westchnąłem zerkając na Jaewona - Ale jestem dorosły i sobie ze wszystkim radzę. 
- Pomogę ci.
- Nie... masz swoje życie i swoje problemy. Żyję tak pięć lat... dam radę.- uśmiechnąłem się kładąc się do łóżka - Chodź, bo zaraz zasnę.- widziałem, że chłopak jest niezadowolony, ale co więcej mogłem zrobić? Jaewon rozebrał się, zgasił światło i wskoczył pod kołdrę uważnie mnie obserwując - Nie patrz tak na mnie... krępuje mnie to.- chłopak zaśmiał się dotykając niepewnie miejsca, w które uderzył mnie ojciec.
- Bardzo cię boli?
- Nie... nie martw się.- szepnąłem kładąc głowę na jego klatce piersiowej - Przytul.- pierwszy raz od pięciu lat czuję się spokojny kładąc się spać. Przy Jaewonie na pewno nic mi nie grozi. Nie widzieliśmy się ponad dwa lata, ale ufam mu jak nikomu innemu.

*

                     Czwartek. Okres świąteczny skończony, a ja znów musiałem iść do szkoły. Na szczęście jutro piątek i weekend. Mam spędzić całe dwa dni u Jaewona, co strasznie mnie cieszy i daje powera na nadchodzące dwa dni. 
- Hej...- oderwałem się od szafki zerkając za siebie - Jezu, co ci się stało?
- Ojciec.- burknąłem poprawiając opaskę znajdującą się na moim oku. Nie chciałem kupić tacie alkoholu więc tak mi podbił oko, że ledwo na nie widzę - Słuchaj Daehwi...- westchnąłem zamykając szafkę. Czułem się okropnie zestresowany. Miałem w głowie taki mętlik, ale wiedziałem, że muszę go w końcu jakoś uporządkować - Możesz mi wytłumaczyć swoje zachowanie po imprezie?
- Co masz na myśli?
- Co mam na myśli?- odciągnąłem kolegę na bok, by nikt nie słyszał o czym rozmawiamy - Miałeś nadzieję, że spędzisz ze mną trochę czasu... wyglądałeś na zazdrosnego.- blondyn parsknął śmiechem nerwowo się rozglądając.
- Byłeś pierwszy. Pytałeś kim jest dla mnie Kwangjo.
- Nie żartuj...
- Masz Jaewona, o to ci przecież chodziło... Dajmy sobie spokój, co?
- Słucham?- zaśmiałem się wpatrując się w oczy chłopaka - Ty naprawdę jesteś zazdrosny. 
- O ciebie? Nie bądź śmieszny.- warknął udając się do sali, w której miał zajęcia. Nie rozumiem go, ale z drugiej strony nie wiem czy chciałbym zrozumieć to, co siedzi mu w głowie. 
                     Daehwi niechętnie ze mną rozmawia. Nie wiem... może zrobiłem coś nie tak. Najpierw stara się naprawić ze mną relacje, a potem udaje, że mnie nie zna... niech on się w końcu zdecyduje. Na szczęście dziś piątek i wieczorem umówiłem się z Jaewonem. Ma mnie zabrać na domówkę do swoich znajomych. Właśnie czekałem na niego na przystanku. Miał po mnie przyjechać... ponoć jego znajomy mieszka niedaleko mnie. 
- Cześć groszku.- zaśmiałem się odwracając się za siebie - Co ty masz na oku?
- Daj spokój.- machnąłem ręką zerkając na zegar znajdujący się na przystanku - Chodź, bo się spóźnimy.
- Pokaż to.- no tak... Jaewon niestety nie odpuści. Musi sprawdzić co mi się stało, choćby nie wiem co - Fatalnie to wygląda. 
- Wiem i co z tego? 
- Widzisz na to oko?- oczywiście, że nie, ale przecież mu tego nie powiem.
- Tak... jest naprawdę dobrze. 
- Wiesz, że jutro i tak to sprawdzę. 
- Wiem... znam cię w końcu nie od dzisiaj.- ruszyliśmy spacerem do mieszkania jego kolegi. Jaewon prowadził mnie tam, jakbym był niewidomy... na pewno wie, że kłamałem w sprawie tego oka, a jutro zaciągnie mnie do lekarza mówiąc, że jestem nieodpowiedzialny i głupi... no cóż - Nie zostawiaj mnie z nikim na tej imprezie. 
- Nie ma takiej opcji. Nie możesz wpaść w towarzystwo tych oszołomów.- zaśmiał się dzwoniąc do drzwi. Po chwili z mieszkania wyłonił się uśmiechnięty Kwangjo, co totalnie mnie zamurowało. Nie spodziewałem się, że domówka będzie akurat u tego palanta - Cześć.
- No w końcu przyszliście. Chodźcie.- odpowiedział rozbawiony wpuszczając nas do środka - Jaewon przyszedł!- mogłem usłyszeć jedynie dobiegające z pokoju owacje. Wow... nie sądziłem, że mój przyjaciel jest aż tak popularny.
- Nie sam.- zaśmiał się Jaewon obejmując mnie. Kwangjo jedynie spojrzał na mnie uśmiechając się lekko pod nosem. Nie wiem, co to miało znaczyć...
- Chodźcie, bo wszyscy na was czekają.- chłopak zniknął w pokoju włączając dość głośną muzykę. Jaewon poszedł przywitać się ze znajomymi, podczas gdy ja stanąłem w drzwiach rozglądając się po pokoju. W pewnym momencie ujrzałem siedzącego na kanapie Daehwiego... w sumie nic dziwnego, że przyszedł. Kwangjo to ponoć jego przyjaciel. Chciałem do niego podejść i się przywitać, ale wtedy usiadł obok niego wspomniany wcześniej chłopak, obejmując go. Zagryzłem wargę kierując się do stołu, na którym stał alkohol i różnego rodzaju przekąski. Generalnie wystrzegam się alkoholu jak ognia, ale gdy zobaczyłem Daehwiego w towarzystwie tego dupka, to aż się we mnie zagotowało. Sięgnąłem po butelkę soju wypijając ją na raz. Zaraz po niej otworzyłem drugą obserwując uważnie mojego szkolnego kolegę. Nienawidzę go, a z drugiej strony odczuwam potworną zazdrość widząc, że bawi się dobrze z kimś innym.
- Jinyoung, no co ty...- spojrzałem na Jaewona, który wpatrywał się we mnie z niepokojem - Przecież ty nie pijesz.
- Daj spokój.- warknąłem nie odrywając wzroku od kanapy. Chłopak przeniósł tam wzrok lekko się uśmiechając.
- Ale mam intuicje. 
- Bawi cię to?
- Nie... ale pomogę ci więc nie denerwuj się. 
- Niby z czym mi pomożesz?
- Będzie twój.
- Przestań, nie chcę...- upiłem łyk alkoholu siadając na jednym z foteli. Najchętniej bym stąd wyszedł i wrócił do domu.... denerwuje mnie ten widok i atmosfera. Są przyjaciółmi, tak? Dla mnie to tak nie wygląda. Widać, że Kwangjo się do niego przymila, ale z drugiej strony ten idiota wcale nie protestuje. Aishh, przecież go nie lubię. Dlaczego więc wszystko we mnie buzuje?
Po dopiciu kolejnej butelki soju wyszedłem do kuchni, by zapalić. Stojąc przy otwartym oknie wpatrywałem się w puste ulice Seoulu. Padał śnieg... Automatycznie przypomniał mi się spacer w towarzystwie Daehwiego w dniu świąt. Odpaliłem kolejnego papierosa słysząc jak ktoś wchodzi do kuchni, jednak szczerze mówiąc nawet mnie to nie ruszyło.
- Ooo Jinyoung.- westchnąłem odwracając się w kierunku Daehwiego - Dawno przyszedłeś? 
- Ta... z 1,5 godziny temu.- burknąłem zaciągając się papierosem.
- Jak się bawisz?
- Nie tak dobrze jak ty.
- Co?- blondyn zaśmiał się wyjmując z lodówki piwo - O co ci chodzi?
- O nic.- stanąłem tyłem do niego ponownie wpatrując się w panoramę miasta. Cholera jasna... nie mogę dać po sobie poznać, że jestem zazdrosny.
- Jinyoung...
- Ooo tu jesteś.- dobra... widzę, że to wszystko nie ma sensu. Widziałem odbijające się w szybie sylwetki Kwangjo i Daehwiego - Chyba wciąłem się wam w rozmowę.
- Nie no, przestań.- chłopak uśmiechnął się dając swojemu przyjacielowi kilka łyków alkoholu - Tradycyjnie nie możemy się dogadać.
- Oj chłopcy chłopcy... mam wam pomóc?- wyrzuciłem przez okno papierosa, zamykając je z donośnym hukiem - Powiedziałem coś nie tak?- wyminąłem ich idąc do przedpokoju, w którym zacząłem się pospiesznie ubierać.
- Jinyoung.- Daehwi podbiegł do mnie uważnie mnie obserwując - Co jest?
- Na razie.- warknąłem wybiegając z mieszkania.
- Jinyoung?- do przedpokoju wbiegł zaniepokojony Jaewon - Coś ty znowu zrobił?- chłopak sięgnął po kurtkę ubierając się.
- Nic, przysięgam.... rozmawiałem tylko z Kwangjo.
- No to wszystko jasne.- Jaewon wybiegł z mieszkania. Słyszałem jak biegnie za mną po schodach, jednak nie chciałem się zatrzymywać. Wybiegłem na dwór rzucając się na słup, który zacząłem kopać bez opamiętania - Jinyoung! 
- Nienawidzę dupka!
- Przestań, co ty wyprawiasz?!- przyjaciel rzucił się na mnie odciągając mnie od biednego, niewinnego słupa - Jinyoung, do cholery!- wziąłem głęboki oddech spoglądając na chłopaka - Uspokój się, proszę cię. No... nie denerwuj się.- chłopak wtulił mnie w siebie głaszcząc mnie po głowie - Co się dzieje? 
- Nic.
- Chodzi o Daehwiego, prawda? Zależy ci na nim?
- Nie, już ci mówiłem...
- Nie kłam.
- Nie kłamie, mam go w dupie.
- Mhm... to dlaczego wybiegłeś z mieszkania? Dlaczego jesteś taki zły?- westchnąłem unosząc wzrok na Jaewona.
- Po prostu się pokłóciliśmy... norma. 
- Jinyoung, proszę cię, nie kłam. Wiesz, że nienawidzę kłamstwa.- milczałem... Przed samym sobą nie potrafię się przyznać do tego, że Daehwi coś zmienił w moim życiu i poprzez to całkowicie zmieniłem do niego stosunek - Polubiłeś go, tak? 
- Może.
- Irytuje cię to, kiedy rozmawia z kimś innym? 
- Nie, to jego sprawa.- Jaewon westchnął głaszcząc mnie po policzku.
- Ależ ty jesteś uparty. 
- Szczery...- chłopak zaśmiał się wbijając wzrok w klatkę schodową.
- Jak ochłoniesz to wróć na górę.
- Co?
- Idę się bawić... dołącz później do mnie.
- Ale...- spojrzałem w stronę klatki schodowej, z której wyszedł Daehwi... teraz już rozumiem zachowanie Jaewona - Jaewon... 
- Tylko nie wybuchnij.- uśmiechnął się wymijając się z Daehwim. Ponownie odpaliłem papierosa... jak tak dalej pójdzie to się przekręcę przez te papierosy jak nic.
- Znowu palisz?- zaciągnąłem się dymem, po czym wypuściłem go prosto w twarz blondyna - Rak cię zeżre. 
- No i? 
- Zostaw to.- Daehwi wyrwał mi papierosa rzucając go w śnieg - Co się z tobą do cholery dzieje? 
- Nic. Dajcie mi wszyscy święty spokój.
- Martwimy się o ciebie.
- Żartujesz?- zaśmiałem się czując jak znów się we mnie gotuje - Proszę cię, zostaw mnie samego. 
- Dlaczego?
- Chcę być sam, to wszystko. 
- Na obecność Jaewona chyba nie narzekałeś.
- A co? Zazdrosny jesteś?- Daehwi zamilkł zagryzając wargę.
- Jinyoung... musimy być ze sobą szczerzy. Dalej tak być nie może. 
- Szczerzy, tak?- chwyciłem chłopaka za kurtkę uważnie patrząc mu w oczy - Co chcesz ode mnie usłyszeć? Że namieszałeś mi w głowie? Że nie wiem, co teraz czuję? Czuję się z tym beznadziejnie, to  jest pewne.
- Ja...
- Wpieprzasz się w moje życie, udajesz dobrego kumpla, a potem kręcisz z jakimś Kwangjo czy innym dupkiem... W co ty ze mną pogrywasz?- blondyn otworzył szerzej oczy kładąc zmarznięte dłonie na moich.
- Już ci tłumaczyłem... Kwangjo to tylko mój przyjaciel.
- Co za różnica.- warknąłem wiedząc, że nie mogę przyznać się ot tak przed tym idiotą, że mi się spodobał - Zajmij się nim i daj mi święty spokój, to wszystko. 
- Co masz na myśli?
- To, że nie chcę cię nigdy więcej widzieć.
- Jinyoung piłeś... porozmawiamy o tym kiedy indziej, okej?
- Nie Daehwi... to jest nasza ostatnia rozmowa.- odepchnąłem chłopaka wracając pospiesznie na domówkę. Nie wiem czy postąpiłem dobrze czy źle, ale nie widząc codziennie Daehwiego, nie będę tak bardzo cierpiał i zastanawiał się, co łączy go z każdą osobą, z jaką go zobaczę.

*

                          Mamy środę, a ja unikam Daehwiego jak ognia. Widziałem, że kilka razy miał ochotę do mnie podejść, ale znikałem wtedy pospiesznie w szatni, łazience albo jakiejś sali. Po skończonych zajęciach poszedłem od razu do domu. Po południu byłem umówiony z Jaewonem, a chciałem jeszcze podać na spokojnie ojcu obiad i chwilę z nim porozmawiać. 
- Wróciłem!- ale smród... widzę, że ojciec od rana nie raczył otworzyć okien, by wywietrzyć zapach piwa i wódki - Tato!- odłożyłem plecak do swojego pokoju, po czym powolnym krokiem ruszyłem w stronę salonu, w którym zawsze przesiadywał mój ojciec - Znowu śpisz?- westchnąłem sięgając po koc, jednak to, co zobaczyłem wystraszyło mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Klatka piersiowa mojego ojca się nie poruszała.... nie chrapał tak, jak miał to w zwyczaju - Tato...- kucnąłem obok kanapy klepiąc go po twarzy, jednak ten nie reagował - Tato!- trzęsącymi się dłońmi wybrałem numer do szpitala błagając wręcz histerycznym tonem o karetkę. Potwornie bałem się, że stało się to, na co nastawiałem się od dłuższego czasu... ojciec mógł przedawkować alkohol, a jego organizm mógł tego zwyczajnie nie wytrzymać. Lekarze widząc w jakim jestem stanie, zlitowali się i zabrali mnie karetką do szpitala. Siedząc na korytarzu modliłem się na głos, by z tego wyszedł. Gdybym został sam, nie zniósłbym tego, za nic w świecie. 
- Cześć Jinyounggie, będę za jakieś pół godziny, okej?- pociągnąłem nosem wycierając rękawem mundurka mokre policzki.
- Nie dam rady dzisiaj... przepraszam.
- Jinyoung, co się dzieje? Dlaczego ty płaczesz?- wypuściłem dość ciężko powietrze spoglądając w stronę sali, jednak drzwi do niej cały czas były zamknięte - Jinyoung.
- Mój ojciec jest w szpitalu...
- Co się stało?
- Nie mam pojęcia.
- W którym jest szpitalu? Zaraz do ciebie przyjadę.
- H Plus Yangji... przyjedź, bo zaraz zwariuję... 
- Wszystko będzie dobrze, słyszysz? Idź po jakąś wodę, ja już do ciebie jadę. 
- Dobrze.- rozłączyłem się idąc posłusznie w stronę barku. Mój ojciec nie jest złym człowiekiem... Owszem, bije mnie, krzyczy, nie szanuje, ale wiem, że to wszystko wina alkoholu. To on namieszał mu w głowie. Nie mam mu za złe tego, że źle mnie traktuje i przysięgam, że zrobię wszystko, by mu pomóc. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Zwariowałbym z tęsknoty, ze strachu i samotności. Obiecuję, że będę najlepszym synem na świecie, tylko niech mój tata z tego wyjdzie... 
      Po kupnie wody, wróciłem pod salę, w której przetrzymują mojego ojca. Strasznie bolała mnie głowa i chciało mi się już bardzo spać przez ciągłe płakanie. 
- Jinyoung...- uniosłem głowę widząc kucającego przed sobą Jaewona - Jak ty wyglądasz.- szepnął wycierając moje policzki - Wiadomo już coś?
- Nie... nikt nie chce ze mną rozmawiać...- szepnąłem wsuwając się wręcz w ramiona chłopaka. 
- Jesteś zmęczony?- skinąłem jedynie głową - Połóż się na krzesłach. 
- Y y.
- No już... a ja porozmawiam z lekarzami.- westchnąłem kładąc się na krzesłach. Po zamknięciu oczu od razu poczułem jak odpływam, jednak wiedziałem, że muszę wytrzymać do powrotu mojego przyjaciela - Jinyounggie...
- Hm?- otworzyłem oczy widząc stojącego nad sobą Jaewona w towarzystwie... ojca Daehwiego?! Świetnie... Poderwałem się na równe nogi głęboko się kłaniając - Czy wiadomo coś w sprawie mojego taty?
- Tak... Miał zawał, ale miał bardzo dużo szczęścia.
- Zawał?- usiadłem na jednym z krzeseł czując jak robi mi się słabo. Ojciec Daehwiego usiadł obok mnie kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Wiem w jakiej jesteś sytuacji... Obiecuję, że zrobię wszystko żeby mu pomóc. 
- Dziękuję.- wydusiłem niepewnie na niego zerkając - Mógłbym się z nim zobaczyć?
- Tak, odzyskał już przytomność. 
- Idź Jinyoung, poczekam tu na ciebie.- odłożyłem wodę idąc za lekarzem do sali. Całe szczęście, że mój ojciec trafił właśnie na niego.
- Tato...- usiadłem na łóżku wtulając się ostrożnie w ojca - Jak się czujesz?
- Lepiej.- poczułem jak jego ręka niepewnie opiera się na moich plecach.
- Wiesz jak mnie przestraszyłeś? 
- Mogło... mnie już zabrać... Nie krzywdziłbym cię...- zacisnąłem dłoń na jego bluzie czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Nie mów tak. Zniosę wszystko, tylko błagam cię, zacznij o siebie dbać. Nie poradzę sobie bez ciebie.
- Ciii...- ojciec ułożył dłoń na mojej głowie, głaszcząc mnie po niej - Nie płacz... wszystko będzie dobrze. 
- Jesteś pod opieką najlepszego lekarza. Na pewno o ciebie zadba. 
- Jinyoung.- uniosłem głowę widząc stojącego obok łóżka ojca Daehwiego - Twój tata musi odpoczywać. Mógłbyś wyjść teraz na korytarz?
- Tak.- wstałem dość niechętnie przykrywając dokładnie ojca kołdrą - Pojadę do domu i przywiozę ci jakieś rzeczy.- wyszedłem na korytarz szpitala biorąc głęboki oddech. Było mi słabo... miałem chyba nadmiar emocji jak na jeden dzień.
- Jak on się czuje?- odwróciłem się w stronę Jaewona, jednak to, co zobaczyłem automatycznie przywróciło mnie do życia.
- Co ty tu robisz?
- Przywiozłem tacie obiad... nie miałem pojęcia, że tu jesteście.- Daehwi podszedł do mnie patrząc mi w zapuchnięte oczy - Na pewno z tego wyjdzie, nie martw się. 
- Powiedziałeś mu?- spojrzałem na zdziwionego Jaewona z wyrzutem. W sumie po ostatniej imprezie nie mówiłem mu, o czym rozmawiałem z Daehwim... Jaewon nie miał o niczym zielonego pojęcia.
- Daj spokój... Daehwi bardzo się o ciebie martwi.
- Jasne...- wyminąłem blondyna podchodząc bliżej mojego przyjaciela - Mógłbyś mnie podwieźć do domu? Muszę jechać po rzeczy taty.
- Pewnie, tylko trochę ochłoń... Daehwi, mógłbyś przynieść mu coś na uspokojenie?
- Jasne, daj mi chwilę.- gdy ten palant zniknął za drzwiami sali spojrzałem na Jaewona czując żal i ogromną złość jednocześnie.
- Zadzwoniłeś po niego?
- Nie... było tak jak powiedział. Poza tym, jakie to ma znaczenie Jinyoung? Twój tata leży w szpitalu, skup się teraz na tym, a nie na twojej wiecznej wojnie z Daehwim.- ma rację. Podszedłem do okna uchylając je. Chciałem zaczerpnąć powietrza by trochę się uspokoić - Do tematu Daehwiego też wrócimy, ale to nie teraz.
- Nie ma o czym mówić.- owinąłem się szalikiem zamykając oczy. Poczułem jak Jaewon staje za mną przytulając mnie... od razu poczułem się nieco lepiej. 
- Wszystko jakoś rozwiążemy, zobaczysz. 
- Jinyoung...- otworzyłem oczy spoglądając na stojącego obok nas Daehwiego - Przyniosłem ci tabletkę.- westchnąłem dość niechętnie po nią sięgając.
- Dziękuję. 
- I... mój tata twierdzi, że nie wyglądasz dobrze. Chce cię zbadać. 
- Nie ma takiej potrzeby.- popiłem tabletkę zerkając na Jaewona - Jedziemy? Chciałbym przebrać ojca. 
- Może ojciec Daehwiego ma rację, co?
- Co się tak wszyscy czepiliście? 
- Martwimy się... 
- Dobra...- westchnąłem czując jak kończy mi się cierpliwość - Pojadę po te rzeczy, a wy... róbcie co chcecie...- machnąłem ręką zmierzając do wyjścia. Nie chcą mi pomóc to nie... ze wszystkim poradzę sobie sam... jak zwykle z resztą. 


~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------




22 listopada 2017

Samotność~cz.3 [Jinyoung&Daehwi]




                          Święta. Najbardziej wyczekiwany przez wszystkich okres w roku. Swego czasu też je uwielbiałem. Od śmierci mamy jednak, święta straciły dla mnie jakąkolwiek moc i nie czerpię już z nich takiej radości jak kiedyś.
- Tato...- spojrzałem na siedzącego na kanapie ojca - Chodź na kolację.
- Jaką kolację?
- Są święta.
- A daj ty mi spokój.
- Zrobiłem kolację... Chciałbym żebyś ze mną zjadł. 
- Jak ty zrzędzisz.- ojciec zszedł z kanapy wlokąc się do kuchni - W szkole też tak marudzisz?
- Czasami...
- No to nie dziwię się, że nie masz kolegów.
- Widocznie ich nie potrzebuję.- burknąłem podchodząc do ojca - Tato...
- Hm?- spojrzałem na niego ze łzami w oczach.
- Tęsknisz za mamą?
- A co to za pytanie?
- Proste... pamiętasz o niej w ogóle?- mężczyzna westchnął opierając się o stół.
- Pamiętam.... i z każdym dniem tęsknię za nią coraz bardziej.
- A... dlaczego tak mnie odtrąciłeś po jej śmierci?
- Wołałeś mnie chyba na kolację...
- Chociaż w święta ze mną porozmawiaj. Tato...
- Nie radzę sobie bez niej, a ty mi tylko o niej przypominasz. Jesteś identyczny jak matka... nie mogę na ciebie patrzeć, bo wtedy widzę ją...
- Czyli ci tylko zawadzam w życiu, tak?- ojciec zamilkł siadając do stołu - Świetnie...- pociągnąłem nosem zmierzając do wyjścia.
- Jinyoung...- ubrałem się chcąc zniknąć mu z oczu. Tyle, co dla niego robię... nie śpię po nocach, martwiąc się o niego, a on? Jak on tak może? - Nie wydurniaj się.
- Wesołych świąt tato...- burknąłem wychodząc z mieszkania.
- Jinyoung!- powiedzcie mi tak szczerze. Czy gdy facet okazuje łzy i swoje słabości to ujmuje mu to męskości? Tak długo planowałem tą kolację, chciałem porozmawiać z ojcem, spędzić z nim choć trochę czasu, a on? Okazało się, że jestem mu tak naprawdę zbędny i do niczego niepotrzebny.
Na dworze było potwornie zimno i ciemno. Ulice Seoulu były praktycznie puste. Każdy przyzwoity człowiek siedział teraz w mieszkaniu ze swoją rodziną. Też bym tak chciał. Nie mogę się już doczekać, kiedy w końcu skończę liceum, pójdę do pracy i zniknę ojcu z oczu. Może wtedy go uszczęśliwię.
Przechadzałem się dzielnicą Dongjak-gu. Z każdej, nawet najmniejszej uliczki wydobywały się cudowne zapachy. No cóż... nie ma co się nad sobą użalać, mimo że jest mi potwornie przykro i ciężko. Wziąłem głęboki oddech wymuszając uśmiech, po czym ruszyłem przed siebie, ciesząc się chrupiącym pod nogami śniegiem. Gdy wyszedłem na główną ulicę, ujrzałem biegnącego w moim kierunku, niewielkiego psa. Zwierzak podbiegł do mnie szczekając i merdając ogonem.
- Hej.- zaśmiałem się kucając. Psiak od razu przymilił się do mnie, prosząc o pieszczoty. Uwielbiam psy więc bez najmniejszego zawahania zacząłem go głaskać.
- Makki! Jeju, przepraszam za niego!
- Nic się nie stało.- uśmiechnąłem się unosząc głowę, jednak wtedy uśmiech z mojej twarzy automatycznie zniknął.
- O hej.- nade mną stał uśmiechnięty Daehwi. Zapomniałem, że kretyn mieszka w tej okolicy, ale w życiu nie spodziewałbym się, że akurat dzisiaj na niego wpadnę.
- Cześć...- wstałem pospiesznie otrzepując kolana ze śniegu - Ty nie z rodziną?
- Coś ty. U nas nie ma czegoś takiego jak święta.
- Jak to?
- Rodzice siedzą w pracy, a dziadkowie stwierdzili, że spędzą święta na wakacjach za granicą.
- Mhm... a... gdzie pojechali?
- Naprawdę cię to interesuje?
- Nie, ale staram się podtrzymać rozmowę.- blondyn zaśmiał się przypinając smycz do obroży Makkiego.
- Jak tam twój tata?
- Naprawdę cię to interesuje?
- Naprawdę.- spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Powiedzmy, że w porządku...
- To znaczy?
- Czekaj, bo... nie rozumiem dlaczego mam ci o nim opowiadać.
- Bo się martwię.
- Żartujesz?- parsknąłem śmiechem opierając się o latarnię.
- Dobra... jak nie chcesz mówić, to nie będę cię zmuszał.- przygryzłem wargę wyjmując z kieszeni kurtki paczkę papierosów.
- Co mi tam...- westchnąłem odpalając jednego z nich - Chcesz?
- Daj jednego.- ruszyliśmy wzdłuż ulicy. Po zaciągnięciu się papierosem, spojrzałem na pustą ulicę.
- Dowiedziałem się dzisiaj od ojca, że mu jedynie zawadzam w życiu.- nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałem. Może rzeczywiście potrzebowałem się wygadać. Już mniejsza z tym, że padło na tego podłego dupka.
- Chyba żartujesz. Powiedział ci to wprost?
- Nie, ale nie trudno było się domyślić.
- Jak to?
- Generalnie jest tak, że po śmierci mamy strasznie mnie odtrącił i zaczął pić... a dzisiaj się dowiedziałem, że za bardzo przypominam mu mamę, a on cholernie za nią tęskni i... nie jest w stanie ze mną przebywać... 
- Przykro mi..
- A tam... jeszcze tylko pół roku.
- A co potem?
- Mam nadzieję, że skończę liceum i pójdę do pracy.
- A studia?
- Nie mam czasu na takie rzeczy...
- Rozumiem, ale wiesz, że to i tak nie rozwiąże twoich problemów z ojcem?
- Póki co o tym nie myślę.- rzuciłem papierosa na ziemię spoglądając na Daehwiego - Dokąd w ogóle idziemy?
- Przed siebie... spieszy ci się gdzieś?
- W zasadzie to nie, ale nie wiem czy mam ochotę na twoje towarzystwo. 
- Ty tak serio, czy teraz już się droczysz? 
- Serio.- w jednej chwili wylądowałem w stercie śniegu - Bawi cię to?
- Mhm.- zaśmiał się chłopak rzucając we mnie śnieżką.
- Idiota.- warknąłem podnosząc się z lodowatego puchu.
- Ej no... przepraszam. To miał być żart. 
- Okej.- uśmiechnąłem się wpychając go w kupę śniegu. Daehwi chwycił mnie za szalik ciągnąc mnie za sobą, przez co wylądowałem na śmiejącym się chłopaku, trafiając twarzą w zimny śnieg.
- No widzisz.- Daehwi nie mógł przestać się śmiać. Uniosłem głowę czując jak zamarzają mi policzki - Obróciło się to wszystko przeciwko tobie.- dodał strzepując śnieg z mojej twarzy.
- Nawet w tak banalnej kwestii wyszło na twoje.
- Pewny jesteś?- blondyn nabrał w rękę śnieg, po czym obsypał nim swoją twarz.
- Co ty masz w głowie?- zaśmiałem się wstając - Daj rękę.- wow... święta chyba rzeczywiście mają w sobie coś magicznego. W życiu nie pomyślałbym, że uśmiechnę się w kierunku Daehwiego. Ruszyliśmy dalej... Chłopak opowiadał mi o swoich rodzicach i tym, że nie ma z nimi praktycznie żadnego kontaktu. Wracają na noc, jak ten już śpi i wychodzą do pracy, zanim wstanie. Może i ma masę pieniędzy, ale co z tego, skoro podobnie jak ja, nie może nigdy liczyć na swoich najbliższych. Przechadzając się krętymi uliczkami, zawędrowaliśmy na jeden z wyższych punktów dzielnicy. Stanęliśmy pod wielkim, przepełnionym przepychem domem, w stronę którego wyrwał się Makki - To... to twój dom?
- Mhm.
- To... chyba powinienem już iść.
- Dlaczego?- wzruszyłem ramionami robiąc krok w tył - Są święta... chodź. 
- Nie, ja nie pasuję do tego wszystkiego. 
- Nie gadaj głupot.- Daehwi chwycił mnie za rękę prowadząc mnie do środka. Czułem się dziwnie. Nie darzyłem go nienawiścią... nie byłem zły... czułem się po prostu nieswojo wśród tego całego przepychu. Po wejściu do domu chłopak zaprowadził mnie do kuchni sadzając mnie przy ogromnym, dębowym stole - Co chcesz do picia?
- Nic...
- To zrobię ci herbaty. 
- Ale...- machnąłem ręką rozglądając się po domu. Ogromny, nowocześnie urządzony, pełny najnowszych sprzętów, kilku sypialni i łazienek dom... zrobił na mnie ogromne wrażenie. Ale co się dziwić. Rodzice Daehwiego zarabiają tyle pieniędzy, że pewnie nie wiedzą już, co z nimi robić.
- Na co tak patrzysz?
- Na nic.- zmieszałem się sięgając po herbatę. Czułem jak Daehwi uważnie mi się przygląda, ale skrępowało mnie to na tyle, że nie byłem w stanie na niego spojrzeć - A ty na co teraz patrzysz?
- Na ciebie.- parsknąłem śmiechem ogrzewając dłonie na dużym kubku.
- Nadal nie mogę zrozumieć, o co ci chodzi. 
- Już mówiłem.- blondyn położył mi dłoń na ramieniu sprawiając, że aż przeszły mnie ciarki - Chodź, pokażę ci mój pokój. 
- Chcesz mnie wprawić w kolejne kompleksy?- wstałem dość niechętnie od stołu spoglądając na chłopaka.
- Nie... chcę być miły.- westchnąłem przytakując.
- Okej... niech ci będzie. 
- Naprawdę cię nie rozumiem... Jak można tak bardzo nienawidzić kogoś, tylko dlatego, że... ma trochę więcej niż ty. Przepraszam, że tak mówię, ale...
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz...
- To mnie oświeć do cholery. Wiem, źle było między nami, ale dlaczego nadal zioniesz do mnie taką nienawiścią?- weszliśmy do pokoju Daehwiego. No cóż... ogromne łóżko, szafy, telewizor, sprzęt do gier, prywatna łazienka... czego chcieć więcej? Usiadłem na krześle stojącym przy biurku, wbijając wzrok w przejętego chłopaka - Jinyoung...
- Pamiętasz początek liceum? Pierwsza klasa i moment, kiedy ośmieszyłeś mnie już w pierwszym tygodniu szkoły?- Daehwi zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając - Pamiętasz Jaewona? Był wtedy w trzeciej klasie. 
- Pamiętam... 
- Jest gejem... przynajmniej był. Spodobałem mu się, a ty to wykorzystałeś. Teraz już świta?- pamiętam ten dzień bardzo dobrze... niestety aż za dobrze. Pierwszą osobą jaka do mnie zagadała w nowej szkole, był właśnie Jaewon- uczeń trzeciej klasy. Niesamowicie przystojny, szanowany przez innych uczniów, ciepły, zabawny i inteligentny chłopak. Od razu złapaliśmy wspólny język i od samego początku zacząłem go traktować jak najlepszego przyjaciela. Któregoś dnia w trakcie przerwy poszliśmy za szkołę porozmawiać. Właśnie wtedy dowiedziałem się, że jest gejem, co wbiło mnie w ziemię, ale z drugiej strony nie odrzuciło. Nie jestem homofobem, a wizja posiadania przyjaciela geja była czymś naprawdę w porządku... do czasu. Jaewon wyznał mi, że wpadłem mu w oko... pocałował mnie. Byłem w tak ogromnym szoku, że nie byłem w stanie zaprotestować, odepchnąć go. Z drugiej strony już wtedy byłem w absolutnej rozsypce więc bardzo chciałem mieć przy sobie kogoś, kto mnie zawsze wysłucha, pomoże i od czasu do czasu powie coś miłego. Jeszcze tego samego dnia bardzo poważnie się pokłóciliśmy... Chwilę po naszym pocałunku, w internecie pojawiło się nagranie, które zarejestrowało ten incydent. Kto je nagrał i wrzucił? Oczywiście Daehwi. Wszyscy w szkole, którzy znali dłużej Jaewona wiedzieli, że jest gejem i na nikim nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Cała uwaga została skupiona na mnie. Przez kolejne kilka tygodni nie miałem życia. Ludzie wysyłali mi ohydne filmiki, propozycje, naśmiewali się ze mnie... Byłem przerażony tym wszystkim więc zerwałem znajomość z Jaewonem, czego bardzo teraz żałuję. Nie wiem czy bylibyśmy teraz razem czy nie, to nie ma znaczenia. Chciałbym tylko żeby przy mnie był... to wszystko. Daehwi natomiast stał się wtedy kimś w rodzaju bohatera... Udało mu się nakryć dwójkę chłopaków podczas pocałunku- to naprawdę było coś.
- Zupełnie o tym zapomniałem... 
- Widzisz.... a ja cały czas pamiętam. 
- Jinyoung, miałem wtedy 15 lat... 
- Jakie to ma znaczenie? Postąpiłeś podle i schrzaniłeś mi życie w szkole... to wystarczy. 
- A Jaewon?- zagryzłem wargę wbijając wzrok w podłogę - Zależy ci na nim?
- Nie... za kogo ty mnie masz?
- Mówię o nim, jako twoim przyjacielu, a nie chłopaku. 
- Nie rozmawialiśmy ze sobą od tamtego incydentu więc teraz to nie ma dla mnie żadnego znaczenia...- westchnąłem spoglądając na Daehwiego - Wiesz już dlaczego za tobą nie przepadam?
- Wiem... i wcale ci się nie dziwię...- blondyn podszedł do mnie kucając między moimi nogami. Poczułem jak moja twarz zalewa się rumieńcem... dlaczego on to robi? - Jinyoung, przepraszam... 
- Potrafisz przepraszać?
- Przepraszam... to było podłe, wiem... Jest mi strasznie głupio.
- Wtedy świetnie się bawiłeś... 
- To było trzy lata temu, wybacz mi. Nie wiem jak mogę ci to zrekompensować... może chciałbyś się spotkać z Jaewonem?
- Nie.- odpowiedziałem pospiesznie, zaciskając nerwowo dłonie - Nie chcę się z nim widzieć. 
- Jinyoung.- chłopak uniósł mój podbródek wzdychając - Przepraszam. Rzeczywiście zachowałem się jak dupek. 
- Dobrze, że chociaż rozumiesz...- wtedy po pokoju rozległ się dźwięk telefonu chłopaka.
- Zobaczę kto to.- Daehwi podszedł do telefonu zerkając na mnie - To Jihoon.
- Może chce ci złożyć życzenia.- chłopak przytaknął odbierając.
- No hej... już jesteś po kolacji?... Dzisiaj nie dam rady.... Nieee, rodzice są w pracy, ale jestem teraz z Jinyoungiem.- nie wierzę, że to powiedział. Znam Jihoona i wiem ile jest w nim agresji i jak bardzo chce mieć Daehwiego tylko dla siebie - Mamy parę spraw do wyjaśnienia... Nie, nie dam dzisiaj rady. Zobaczymy się po jutrze na imprezie. Mhm.... no trzymaj się.- spojrzałem na blondyna oblizując nerwowo wargi.
- To ja już pójdę. 
- Daj spokój. Nic poważnego nie chciał. 
- I tak powinienem już iść... muszę sprawdzić, co robi ojciec. 
- No tak...- wymusiłem uśmiech zmierzając do wyjścia. Dziwny dzień... ale cieszę się, że w końcu powiedziałem Daehwiemu, co leży mi na sercu - Po jutrze idę z chłopakami na imprezę. Pójdziesz z nami?
- Chyba nie mam ochoty na imprezy.- sięgnąłem po kurtkę pospiesznie się ubierając.
- Dlaczego?
- Nie jestem typem imprezowicza. 
- Proszę cię no... przyjdź chociaż na chwilę. Nie mówię, że masz siedzieć do samego końca.
- Dobra... wyślij mi esem szczegóły.


*

                      Za namową Daehwiego, zostawiłem ojca w domu i ruszyłem na imprezę organizowaną przez absolwentów naszego liceum. Tak mnie męczył, że stwierdziłem, że odpuszczę i pójdę chociaż na godzinę. Podchodząc pod drzwi mieszkania, napisałem do Daehwiego z prośbą, by po mnie wyszedł. Tak jak mówiłem, nie jestem typem imprezowicza i takie wydarzenia cholernie mnie przytłaczają. 
- Hej!- otworzyłem szeroko oczy widząc przed sobą wspomnianego chłopaka. Gdy usłyszałem dudniącą za nim muzykę, omal nie zszedłem na zawał - Chodź do środka!
- Chyba...
- No chodź!- gdy wszedłem do środka widziałem same znajome twarze, co trochę mnie uspokoiło. 
- I jak się bawicie?!
- Jest super, zaraz sam zobaczysz!- weszliśmy wgłąb domu. Po chwili podbiegł do nas absolwent naszej szkoły obejmując Daehwiego.
- Tu jesteś!
- Musiałem wyjść po kolegę!- blondyn uśmiechnął się wskazując na mnie.
- Ooo Jinyoung!- ukłoniłem się nie wiedząc zbytnio jak mam się zachować - Przyniosę ci soju! 
- Nie piję!
- No daj spokój, musisz coś wypić! 
- Nie chcę!
- Jak nie chce, to mu nie dawaj!- Daehwi złapał mnie za nadgarstek prowadząc mnie do jakiegoś pokoju.
- Kto to był?! 
- Kwangjo! Skończył nasze liceum dwa lata temu!
- Coś was łączy?!- dlaczego o to zapytałem?! Pospiesznie ugryzłem się w język widząc uśmiech na twarzy chłopaka.
- Tak! Przyjaźnimy się! Nie musisz być zazdrosny!- parsknąłem śmiechem rozglądając się po pokoju, jednak było tak ciemno, że niewiele mogłem zobaczyć. 
- Daehwi!- czy on musi znać tu absolutnie każdą osobę? Po odwróceniu się za siebie ujrzałem jednak Jihoona przez co automatycznie straciłem humor - Co on tu robi?!
- Zaprosiłem go!
- Po cholerę?!
- Jihoon, nie zaczynaj! 
- Mniejsza... zgadnij kto właśnie przyszedł!- Daehwi jedynie wzruszył ramionami - Chodź, zobaczysz!- hm... zostałem sam. Jak ja kocham imprezy. Usiadłem na kanapie obserwując uważnie ludzi. Wciąż nie mogę pojąć, co tak bardzo pociąga ludzi w imprezach. Jest tu głośno, tłocznie, duszno i strasznie śmierdzi alkoholem i papierosami... nie mój klimat. 
- Jinyoung!- spojrzałem na blondyna, który podekscytowany kucnął obok mnie - Jaewon przyszedł!- zatkało mnie. Poczułem jak moje mięśnie się spinają, a serce od razu przyspiesza - W porządku?!- nie widziałem go tyle czasu, a rozstaliśmy się w kłótni... Nie byłem na to przygotowany, nie chciałem go spotkać już nigdy w życiu - Hej... Jinyoung!
- Pójdę już...
- Co?!
- Pójdę już!- wstałem z kanapy chcąc udać się do wyjścia, jednak wtedy do pokoju wszedł Jaewon otoczony wianuszkiem dziewczyn. Gdy go zobaczyłem, nogi się pode mną ugięły. Buzowały we mnie setki emocji. Z jednej strony miałem ochotę podbiec do niego, rzucić się na szyję i wytulić za wszystkie czasy. Z drugiej jednak czułem, że za moment się rozpłaczę i ucieknę. Nie wiedziałem jak mam się zachować, o czym z nim rozmawiać... Co mam robić do cholery?! - O nie...- gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem jak do oczu napłynęły mi łzy. Byłem przerażony i podekscytowany jednocześnie.
- Jinyoung!- chłopak podbiegł do mnie szeroko się uśmiechając. Stałem jak wryty, wpatrując się w niego jak w obrazek - Nie poznajesz mnie?!
- Nie dam rady...- minąłem Jaewona uciekając do wyjścia, jednak ten pobiegł za mną uważnie mi się przyglądając.
- Jinyoung, poznałeś mnie... Hej...- chłopak podszedł mnie wtulając mnie w siebie. Zacisnąłem niepewnie dłonie na jego koszuli czując jak się trzęsę - Uspokój się.- szepnął głaszcząc mnie po głowie - Możemy porozmawiać?- uniosłem na niego wzrok. Po moim policzku spłynęła łza, która została pospiesznie wytarta przez Jaewona. Nie byłem w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa... tak cholernie tęskniłem za nim, jako przyjacielem, a tak bardzo odrzucałem od siebie tą myśl. Jednak jak przyszło do spotkania, nie byłem w stanie dłużej udawać - Pokaż mi swoją kurtkę.
- To ta...- wydusiłem widząc jak ten zdejmuje ją z wieszaka, po czym mnie w nią ubiera. 
- Jinyoung...- spojrzałem w kierunku dobiegającego głosu. Na końcu przedpokoju stał Daehwi wpatrujący się we mnie z lekkim niepokojem.
- Porwę go na chwilkę, okej?- Jaewon posłał uśmiech w kierunku blondyna, jednak ten nawet nie drgnął.
- A Jinyoung ma na to ochotę?- dwie pary oczu zostały skierowane w moim kierunku. 
- Jinyounggie...
- Tak.
- Mhm.- Daehwi machnął ręką wracając do pokoju pełnego ludzi.
- Ooo... czy ja o czymś nie wiem?
- Przestań.- wyszliśmy z bloku wychodząc na zaśnieżoną, pustą ulicę. Stojąc na przeciwko siebie, wpatrywaliśmy się sobie w oczy nie mówiąc ani słowa. Nie potrafiłem się przełamać.
- Ale wyrosłeś.- skinąłem jedynie głową chowając dłonie do kieszeni kurtki - Strasznie za tobą tęskniłem... Mam wrażenie, że nadal jesteś na mnie zły za ten pocałunek. Wiesz... dopiero potem zrozumiałem, że to była totalna głupota.
- Dlaczego?
- Pospieszyłem się. Tylko cię tym wystraszyłem i straciłem... Nie wiesz, jak było mi po tym ciężko. 
- Mi też... 
- Mmm.... powiesz mi coś więcej? Z mojej strony mogę ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam i... nadal chciałbym się z tobą przyjaźnić. Codziennie myślałem o tobie, twoim ojcu... martwiłem się, rozumiesz?- pociągnąłem nosem podchodząc bliżej chłopaka - Wyglądasz jakbyś chciał mi przyłożyć. 
- Może chcę.
- Śmiało... należy mi się. 
- Nic się nie zmieniłeś.- uśmiechnąłem się lekko wtulając się w chłopaka. Ależ mi go brakowało. Jego czułości, ciepła i zrozumienia z jego strony. Nie sądziłem, że spotkanie starego, jedynego w życiu przyjaciela może dać człowiekowi tyle radości. Odżyłem... mimo początkowego szoku i absolutnego otumanienia, teraz czuję się niesamowicie. Zupełnie zapomniałem o swoich problemach... Jaewon zawsze tak na mnie działał. Chyba nic lepszego nie mogło mnie dzisiaj spotkać.


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby... opowiadania mogą pojawiać się nieco rzadziej. Dzisiaj zaczęłam drugą pracę więc ciągnę dwie roboty, studia i redakcje, ale nie zapomnę o Was i zawsze w wolnych chwilach będę pisała dla Was ficzki.
Buziaki!

17 listopada 2017

Samotność~cz.2[Jinyoung&Daehwi]



               
               Daehwi unikał mnie jak ognia przez cały dzień. Wychodząc ze szkoły odpaliłem papierosa zmierzając leniwym krokiem do wyjścia. Podczas siedzenia w szkole spadło jeszcze więcej śniegu, przez co było jeszcze zimniej. Znajdująca się w mojej kurtce dziura skutecznie przypominała mi o szalejącej zimie.
- Nie zimno ci Jinyoung?!- wypuściłem leniwie dym spoglądając na stojących przy wyjściu kolegów Daehwiego.
- Zejdźcie mi z drogi.
- Odpowiadaj jak do ciebie mówię. 
- Dobra panowie, idziemy.- usłyszałem za sobą głos Daehwiego - Masz tutaj dziurę.- powiedział w miarę spokojnie, jednak to wywołało falę śmiechu wśród jego kolegów.
- Wiem... 
- Poproś mamusię.... może zaszyje.- zaśmiał się Jihoon, jednak spotkało się z to zabójczym spojrzeniem Daehwiego. Stwierdziłem, że to przemilczę. Chciałem ponownie minąć chłopaków, jednak zdenerwowało to Jaewoo- drugiego przygłupa, który pchnął mnie na murek.
- Zaczynacie mnie denerwować...- burknąłem rzucając papierosa na ziemię.
- Ojej... i co teraz?
- Powinniśmy już iść.- westchnął Daehwi zmierzając do wyjścia - Chodźcie.
- Daj spokój, zdążymy. Mamy do załatwienia sprawę z Jinyoungiem.- w tym samym czasie rozległ się dźwięk mojego telefonu - Nie odbierzesz?- szczerze mówiąc niechętnie... nie należę do tego typu osób, które zwracają uwagę na gadżety, jednak przy bogatych dzieciakach posiadających najnowsze modele iPhonów, wstydziłem się wyciągać swój telefon.
- O kurwa, co to jest?- Jihoon wybuchł śmiechem zabierając mi telefon - Naprawdę z tego da się dzwonić? 
- Jihoon, oddaj mu to.- nie rozumiem w co pogrywa Daehwi, ale nie podoba mi się to.
- Czekaj no, toż to antyk. Daj nam się napatrzeć.
- Powiedziałem, że masz mu to oddać!- chłopak wyrwał telefon z rąk swojego przyjaciela, po czym włożył go do mojej kurtki - Idziemy... zaraz się spóźnimy.- dodał prowadząc rozbawionych kolegów do wyjścia. Zamknąłem oczy, czując jak spod powiek wypływają zimne stróżki łez. Wspominałem już, że nie mam na to wszystko siły? No właśnie... Po chwili mój telefon znów zadzwonił. Nie patrząc kto to, odebrałem pociągając nosem.
- Słucham.
- Hej... gdzie jesteś?
- Woojin...- westchnąłem idąc powolnym krokiem nad Han - Dopiero wyszedłem ze szkoły.
- Może się spotkamy, co? W końcu jest piątek.
- Wiesz... chętnie, ale nie mam dzisiaj czasu. 
- Ty? A co będziesz robić?
- Em... jadę... jadę z mamą do dziadków. 
- Aaaa okej. To może jutro?
- Może jutro.- rozłączyłem się snując się jak duch. Gdy dotarłem nad Han, usiadłem na jednej z zaśnieżonych ławek wpatrując się w lekko skutą lodem rzekę. Nie wiedziałem nawet, o czym myśleć. Mój umysł przerobił już chyba wszelkie możliwe tematy: tęsknota za mamą, alkoholizm ojca, nienawiść Daehwiego i jego kolegów, co do mojej osoby i potworna samotność, która dobija mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Wiedziałem też, że muszę się wziąć za naukę. Chciałem zdać dobrze egzaminy i iść na studia. To nie jest tak, że mi na tym nie zależy... po prostu nie mam warunków do nauki. Co wieczór mojego ojca odwiedzają koledzy od picia. Drą się, śpiewają, hałasują szklanymi butelkami. Tak bardzo się wtedy boję, że zamiast zajrzeć do książek, siedzę oparty o drzwi pilnując, by nikt do mnie nie wszedł. Wychodzą od nas około trzeciej w nocy i dopiero wtedy mogę skończyć wartę i iść spać. Strasznie tęsknie za czasami, kiedy mama jeszcze żyła. Pracowała jako nauczycielka matematyki, a ojciec jako konsultant do spraw sprzedaży. Byliśmy szczęśliwą rodziną, jeździliśmy na wakacje, w weekendy wychodziliśmy do kina czy restauracji... Później jednak coś zaczęło się walić. Mama coraz gorzej się czuła. Wychodziła wcześniej z pracy, popołudniami spała, wymiotowała... Dwa lata walczyła z nowotworem, ale przegrała tą walkę. Ile bym dał żeby to cholerstwo dopadło mnie. Ona nie zasłużyła na coś takiego.
Zacisnąłem dłonie na ławce, czując jak po moich policzkach spływają łzy. Jestem tak rozgoryczony tym wszystkim, że momentami nad sobą nie panuję. Poderwałem się z ławki kopiąc w stojący obok niej śmietnik. Nie wiem dlaczego to zrobiłem... kopnąłem raz, drugi, trzeci. Odpuściłem dopiero wtedy, kiedy poczułem okropny ból w nodze. Sięgnąłem po plecak narzucając go na ramiona, po czym ruszyłem wzdłuż rzeki. Było mi bardzo zimno, ale nie chciałem jeszcze wracać do domu. W zasadzie tam też nie miałem nic do roboty. Przechodząc obok zaśnieżonych stolików służących do gry w szachy, ujrzałem grupkę kilku mężczyzn pijących najtańszy, sklepowy alkohol.
- Tata?- otworzyłem szerzej oczy podbiegając do mężczyzn - Co ty tutaj robisz? 
- Ooo mój synek... piję, a co mam robić?
- Zmarzniesz, chodź do domu. 
- Nigdzie nie idę.
- Tato...
- Mówi przecież, że nigdzie nie idzie!- wrzasnął jeden z jego "kolegów" podnosząc się z betonowego krzesła.
- Niech pan się nie wtrąca.... Tato, chodź.
- Idź do domu.- chrząknął przepitym głosem sięgając po butelkę alkoholu - Później wrócę.
- Nie ma opcji. Nie trafisz sam jak znowu się napijesz.- kompani mojego ojca wybuchli śmiechem wytykając mnie palcami.
- Młody, ty się nie wtrącaj... tatuś jest dorosły... wie co robi.
- Przestańcie go podpuszczać!- chwyciłem ojca pod rękę chcąc pomóc mu wstać, jednak wtedy zostałem odepchnięty przez mężczyznę, który jako pierwszy podniósł na mnie głos - Ała, co pan wyprawia?!
- Powiedziałem, zostaw go... wypad stąd!- wrzasnął pchając mnie na ziemię.
- Tato, zrób coś!- mój ojciec upił jedynie kilka łyków alkoholu, po czym złapał kolegę za kurtkę.
- Zostaw młodego... zaraz pójdzie. 
- Nie będzie cię szczyl pouczał.- warknął plując na mnie. Dopiero teraz miałem idealny obraz tego, jak nisko upadł mój ojciec. W życiu nie spodziewałbym się po nim czegoś takiego.


*

                   Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale wreszcie mamy poniedziałek. Przesiadywanie w mieszkaniu z pijanym ojcem całkowicie mi się przejadło, a wyjście na kilka godzin do szkoły jest miłą odmianą. 
Siedziałem przed szkołą, paląc papierosa. Miałem jeszcze przed sobą ponad pół godziny do rozpoczęcia zajęć. Jedyne o czym dziś marzyłem to nie natknięcie się na Daehwiego i jego przygłupich kolegów... w sumie drugim marzeniem jest zjedzenie czegoś. Jestem potwornie głodny, a ojciec przepił wszystkie pieniądze. 
- Jinyoung, Jinyoung, Jinyoung!- wywinąłem jedynie oczyma gasząc papierosa o mur ogradzający szkołę - Jak tam weekendzik?
- Super.- chwyciłem się muru próbując wstać. 
- Co robiłeś? Ja pojechałem z rodzicami na Jeju. Spaliśmy w 5-gwiazdkowym hotelu, zwiedzaliśmy...
- Wow... niesamowite.- wziąłem głęboki oddech idąc powolnym krokiem w stronę szkoły.
- Mmm... a ty Jihoon co robiłeś?
- Byłem z Soojin w kinie, później na kolacji.... rodzice pracowali cały weekend więc miałem wolny dom.
- Uuuu było coś?
- No a jak.
- Moja krew!
- Jesteście żałośni.- burknąłem zatrzymując się. 
- Po prostu nam zazdrościsz.- zaśmiał się Jihoon spoglądając na Daehwiego - A ty co robiłeś w weekend? 
- Nic.- chłopak spojrzał na mnie uważnie, łapiąc mnie za ramię - Wszystko okej?
- Odwal się.- szarpnąłem ręką czując jak kręci mi się w głowie.
- Daj spokój Daehwi. Pewnie chlał ze swoim ojcem i teraz męczy go kac.
- Nie widzisz, że źle wygląda?
- Od kiedy tak się o mnie martwisz?- spojrzałem na blondyna mrużąc oczy.
- Jesteś blady i masz podkrążone oczy...
- I co w związku z tym?
- Daehwi, nie bądź taki ckliwy.- nie miałem siły słuchać śmiechu jego przyjaciół. Chwyciłem odruchowo jednego z jego kolegów za kurtkę... za bardzo kręciło mi się w głowie - Puść mnie śmieciu.- zamroczyło mnie. W jednej chwili zobaczyłem mroczki przed oczami, przeistaczające się w ciemność. Nie wiem, co potem się stało...
*
                           Otworzyłem lekko oczy czując uderzające w nie światło. Po ponownym zamknięciu ich, przeszły mnie tak potężne ciarki, że aż zatrzęsło się całe moje ciało. 
- Jinyoung?- poczułem jak ktoś dotyka mojej ręki - Słyszysz mnie? 
- Tak.- ale mam suszę w ustach. Oblizałem wargi uchylając ponownie powieki. Ujrzałem siedzącą obok łóżka szkolną pielęgniarkę - Co ja tu robię?
- Zemdlałeś przed szkołą. Powiedz mi, jak się teraz czujesz?
- Jest okej...
- Mhm... czułeś się ostatnio gorzej?- usiadłem leniwie trzymając się za głowę.
- Nie. 
- Na pewno?- skinąłem jedynie głową - A jadłeś dzisiaj śniadanie?
- Nie...
- A kolację o której jadłeś?- wziąłem głęboki oddech wbijając wzrok w podłogę - Jinyoung?
- Nie jadłem...
- No dobrze. A kiedy ostatni raz coś jadłeś?
- W piątek, w szkole...- ale wstyd. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał przyznać się komuś do tego, że przez głupotę mojego ojca nie ma w lodówce nic poza światłem. 
- Chcesz mi powiedzieć, że nie zjadłeś nic przez cały weekend?
- No tak...
- Dobrze... a dlaczego?
- To jest moja sprawa.
- Nie Jinyoung... Zemdlałeś będąc w szkole. Muszę się dowiedzieć, co jest powodem.
- Brak jedzenia, już to powiedziałem.- kobieta westchnęła wpisując coś w raport.
- Będę zmuszona zadzwonić do twoich rodziców...
- Nie!... Nie ma takiej potrzeby.
- No to słucham...
- Niech mi pani obieca, że to zostanie między nami...
- Obiecuję.- zacisnąłem dłonie na kozetce czując, jak czerwienię się z nerwów.
- Mój tata pije i... przepił cały zasiłek, jaki dostaliśmy na ten miesiąc...
- Jinyoung... jest połowa miesiąca...
- I co ja na to poradzę? Póki nie ma świąt, będę jadł w szkole... później coś wymyślę.- pielęgniarka położyła dłonie na moich kolanach wpatrując się we mnie ze współczuciem. Nienawidzę współczucia. Nie lubię jak ktoś się nade mną lituje. Nikt nie może pojąć tego, że nie potrzebuję pomocy... doskonale radzę sobie ze wszystkim sam. 
- Posłuchaj... To nie może tak wyglądać. Musisz porozmawiać z panią dyrektor, to trzeba zgłosić...
- Nie... Skończę tą szkołę i pójdę do pracy. Proszę się nie wtrącać.
- Jinyoung, nie zrozum mnie źle, ale to twój ojciec powinien zapewnić ci wsparcie finansowe póki się uczysz. To między innymi jego rola, jako ojca.
- Nic pani nie rozumie. 
- A co na to wszystko twoja mama?
- Moja mama nie żyje i pewnie jest jej potwornie wstyd widząc, jak jej mąż stoczył się na dno.- warknąłem sięgając po plecak.
- Przepraszam...
- W porządku...- zszedłem z kozetki biorąc głęboki oddech - Pójdę już na lekcje.
- Napisałam ci zwolnienie.
- I tak nie mam co robić w domu... Dziękuję za pomoc.- wyszedłem z gabinetu otwierając szerzej oczy. Tuż pod drzwiami, na ławce, siedział Daehwi. Chciałem go olać i iść do klasy, ale byłem mu jednak coś winien - Daehwi...- chłopak poderwał się z ławki poprawiając mundurek.
- Jak się czujesz?
- Dobrze... Zakładam, że to ty mnie tu przyniosłeś...
- No tak... ja.
- Dzięki... nie musiałeś przecież tego robić.
- Może mnie nienawidzisz, ale uwierz, że czasami mam ludzkie odruchy. 
- Ta... dzięki jeszcze raz.- poprawiłem na ramieniu plecak, po czym ruszyłem w kierunku schodów. 
- Poczekaj.- zatrzymałem się wbijając wzrok w chłopaka. 
- Pomogłeś mi, ale to nie zmienia niczego między nami. 
- Posłuchaj mnie chociaż.- oblizałem nerwowo wargi wywijając oczami - Jak siedziałem pod drzwiami gabinetu to... słyszałem twoją rozmowę z pielęgniarką...
- Świetnie. Teraz możesz polecieć do Jihoona i Jaewoo i o wszystkim im powiedzieć. Chyba że już zdążyłeś to nagrać i wrzucić do neta. Niestety nie zobaczę, bo w moim złomie nie posiadam takiej funkcji. 
- Aishhh, ile ty gadasz... Chciałem cię tylko zapytać, czy nie miałbyś ochoty wyjść gdzieś po szkole. Ja stawiam.
- Daruj sobie. 
- Jinyoung...
- Gnoisz mnie od początku szkoły i nagle obudziła się w tobie chęć pomocy? Naprawdę jej nie potrzebuję... chyba że to jakiś kolejny podstęp. 
- Po prostu zrozumiałem parę spraw.
- Ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień... a już na pewno nie na lepsze. 
- Zdejmij w końcu z siebie tą skorupę... przestań udawać kogoś, kim nie jesteś.
- Nie wiesz kim jestem.... Gówno o mnie wiesz.- warknąłem idąc do sali, w której miałem teraz lekcje. Ta rozmowa nie miała sensu. To, że mi pomógł, niczego nie zmienia. Nadal jest dla mnie nic nie wartym śmieciem, szastającym na lewo i prawo pieniędzmi rodziców. 

*

                           Przez cały wtorek oraz środę, nie zamieniłem z Daehwim ani słowa i były to najlepsze dwa dni od momentu rozpoczęcia liceum. 
- Jinyoung?
- Tak?- oderwałem wzrok od zeszytu widząc stojącą nad sobą uśmiechniętą dziewczynę - Soojin?- nie rozumiem czego może ode mnie chcieć dziewczyna Jihoona.
- Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Em... jasne.- wstałem ze schodów nie odrywając wzroku od dziewczyny. Nigdy wcześniej nie odezwała się do mnie ani słowem... nawet to jest dla mnie dość podejrzane - O co chodzi?
- Koleżanka wrzuciła za szafki mój kluczyk i nie mam jak się dostać do szafki i...
- Mam odsunąć szafki?
- Jakbyś mógł.- odłożyłem zeszyt podchodząc bliżej szafek. 
- Dlaczego nie poprosisz o to Jihoona?
- Nie ma sensu. Siedziałeś najbliżej szafek więc...
- No tak.- uśmiechnąłem się odsuwając mebel bez najmniejszego problemu - O... jest.- schyliłem się po kluczyk, po czym wręczyłem dziewczynie zgubę. 
- Dziękuję.- brunetka obdarowała mnie uroczym uśmiechem - Uśmiechaj się częściej... do twarzy ci z uśmiechem.- dodała kierując się do swojej szafki. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś w tej szkole powiedział mi coś miłego... bardzo przyjemna odmiana - Ooo cześć Jihoon.
- Cześć...- o masz... ten to zawsze wie, kiedy powinien się zjawić - Rozmawiałeś z moją dziewczyną?
- Mhm.- wróciłem na schody podnosząc zeszyt.
- Wstań, jak do ciebie mówię.- parsknąłem śmiechem wracając do notatek. Chłopak jedynie wyrwał mi zeszyt rzucając go tak, że przeleciał przez pół korytarza gubiąc wszystkie kartki. 
- Po co znowu zaczynasz? 
- Soojin ci się podoba?
- Jihoon... daruj sobie. 
- Odpowiedz mi!
- Przestań, tylko rozmawialiśmy.- dziewczyna chwyciła rudzielca za ramię, jednak ten odepchnął ją, co potwornie mnie zdenerwowało.
- Jak ty ją traktujesz?- warknąłem podrywając się ze schodów.
- To moja dziewczyna i będę ją traktował tak, jak mi się rzewnie podoba.
- Nie... masz ją traktować z szacunkiem.- narzuciłem na ramię plecak spoglądając na Soojin - W porządku?
- Tak.- posłałem Jihoonowi pełne nienawiści spojrzenie idąc w kierunku klasy. Jak on mnie denerwuje. Okej... nie lubimy się, jest zły o to, że rozmawiałem z jego dziewczyną, ale nienawidzę, jak faceci źle traktują swoje kobiety. Najchętniej strzeliłbym mu za to w pysk, ale obiecałem sobie, że skończę z bójkami... muszę skupić się na poprawianiu ocen i egzaminach.
                         Po lekcjach, które skończyłem dość późno, ruszyłem do mieszkania. Chciałem zobaczyć ojca. Bałem się, że po całym dniu mojej nieobecności mógł sobie coś zrobić.
- Już jestem!- zdjąłem kurtkę wieszając ją w przedpokoju, po czym ruszyłem wgłąb mieszkania - Tato!- westchnąłem widząc go leżącego na kanapie. Wyłączyłem telewizor i wyjąłem z jego dłoni pustą butelkę po alkoholu - Kiedy ty w końcu zmądrzejesz?- szepnąłem przykrywając go kocem. Gdy ojciec mruknął, usiadłem przy nim łapiąc go za rękę. Boli mnie ten widok. Ile bym dał, żeby w końcu pokonał nałóg i poszedł do jakiejkolwiek pracy. Chciałbym żeby od czasu do czasu usiadł ze mną i porozmawiał, jak za dawnych czasów... czy ja naprawdę chcę tak dużo? Oparłem głowę na kanapie zamykając oczy. Chciałem jedynie posiedzieć przy ojcu, ale dosłownie po chwili zasnąłem...
Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłem niechętnie oczy zerkając na śpiącego ojca. Miałem jedynie nadzieję, że nie byli to jego pijani koledzy.
- Mmm... cisza.
- Ciii... śpij. Zobaczę kto to.- poderwałem się biegnąc do drzwi. Gdy je otworzyłem wbiło mnie w ziemię - Daehwi...
- Hej.
- Co ty tu robisz?
- Mogę wejść?- spojrzałem na ojca czując jak przyspiesza mi serce.
- Niekoniecznie...
- Chcesz rozmawiać na klatce?
- Kto powiedział, że w ogóle chcę z tobą rozmawiać?- blondyn westchnął wręczając mi swój telefon.
- Nic nie nagram, nic nikomu nie powiem... wpuść mnie.
- Dobra, daj spokój.- wziąłem głęboki oddech wpuszczając chłopaka do środka. Widać, że pierwszy raz przebywał w takim miejscu. Rozglądał się jakby był na wycieczce w egzotycznym kraju.
- Kto to?- o nie... zacisnąłem powieki wypuszczając z płuc zalegające powietrze.
- To do mnie tato.... Chodź już.- chwyciłem chłopaka za nadgarstek prowadząc go do swojego pokoju.
- Wyluzuj... nie musisz się tak spinać.- zamknąłem drzwi wbijając wzrok w Daehwiego.
- Po co tu przyszedłeś?
- Gadałem z Jihoonem. Ma na ciebie niezłego gula. 
- No i?
- Uważaj na siebie... Wiem, że będzie chciał się zemścić.
- Okej... a mówisz mi to, bo...
- Bo chcę być fair w stosunku do ciebie. 
- Nie rozumiem dlaczego... Przecież Jihoon jest twoim przyjacielem, a ja największym wrogiem.- podszedłem bliżej chłopaka uważnie mu się przyglądając - W co ty pogrywasz?
- Jinyoung... Zastanów się, kto wszczął to wszystko.
- A jakie to ma teraz znaczenie?
- To ty nienawidzisz mnie od pierwszego dnia szkoły.
- Dajże spokój... za pół roku każdy z nas pójdzie w swoją stronę i zapomnimy o sobie i o tym, że się gnoiliśmy na każdym kroku. Czego ty ode mnie teraz chcesz?
- Po prostu jestem tym wszystkim zmęczony i znudzony... ile można to ciągnąć?- westchnąłem odwracając od niego wzrok.
- Zapytam jeszcze raz... czego w takim razie ode mnie chcesz?
- Jinyoung!
- Tato mnie woła...- burknąłem wychodząc z pokoju. Jeszcze tylko tego brakowało żeby Daehwi widział jak mój ojciec gnije na kanapie z flaszką w ręku - Tak?
- Piwo.
- Tato, wystarczy już...
- Nie denerwuj mnie. Przynieś mi piwo. 
- Tato...- kucnąłem obok kanapy łapiąc ojca za rękę - Jest teraz u mnie kolega.- szepnąłem zerkając na pokój, czy ten nie podsłuchuje - Proszę cię, wytrzymaj choć trochę.
- A co mnie kolega obchodzi? Dasz mi to piwo czy mam sam po nie iść?
- Dam ci...- wstałem podając ojcu pilot do telewizora - Tylko proszę cię, nie krzycz.- poszedłem do kuchni po piwo, po czym wręczyłem je ojcu - Idę do pokoju... Jak Daehwi wyjdzie, to do ciebie zajrzę. 
- Daehwi? To syn tych lekarzy?
- Tak. 
- Nie za wysoko mierzysz?
- Słucham?
- To nie jest towarzystwo dla ciebie. 
- Wiem to... nie musisz mi ciągle o tym przypominać.- wróciłem do pokoju. Daehwi siedział na łóżku wpatrując się w stojące na szafce zdjęcie mojej mamy - Już jestem...
- To twoja mama?
- Ta...
- Jesteś do niej strasznie podobny.- westchnąłem siadając obok znienawidzonego kolegi.
- Masz do mnie jakąś konkretną sprawę? 
- Może damy sobie spokój i spróbujemy się dogadać?
- Ty, syn lekarzy i ja, syn bezrobotnego alkoholika.... genialny pomysł...
- Ja nie patrzę na to takimi kategoriami.- zaśmiałem się spoglądając na blondyna.
- Kilka dni temu drwiłeś z mojego ojca... za każdym razem jak przychodził do szkoły, śmiałeś się z niego i wytykałeś palcami. Jak przychodziłem do szkoły pobity, też świetnie się przy tym bawiłeś... naprawdę, darujmy sobie takie czułości. 
- Jinyoung...
- Przejrzyj na oczy. Pochodzimy z zupełnie innych sfer.
- A więc o to chodzi.... Twoje kompleksy dotyczące rodziców nie pozwalają ci się do mnie zbliżyć.- wstałem z łóżka krążąc nerwowo po pokoju - Dlatego nienawidzisz mnie od pierwszego dnia szkoły...
- Nie... nienawidzę cię, bo od samego początku się nade mną znęcałeś. 
- Non stop mnie prowokowałeś. Przypomnij sobie... Kiedy nie próbowałem się do ciebie zbliżyć, ty mnie odtrącałeś chamskimi odzywkami. W końcu puściły mi nerwy...
- Dobra... Daehwi, to nie ma sensu. Nie gadaliśmy ze sobą całe liceum... darujmy sobie, naprawdę.- chłopak westchnął wstając z łóżka.
- Przynajmniej wiem, co siedzi ci w głowie.
- Mówiłem ci... nic o mnie nie wiesz. 


~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------