28 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.5[Trainee]



                  Trenowałem całą noc. Dopiero gdy dochodziła siódma położyłem się na materacu zamykając oczy choć na chwilę. Nauczyłem się choreografii w jedną noc.. należy mi się chociaż godzina snu.
- Ten?- przekręciłem się na drugi bok naciągając bluzę na głowę - Hej, co ty tu robisz?
- Mmmm...
- Spałeś tutaj?- to już ósma? Boże nie, nie dam rady znowu trenować. Jak oni to robią, że ćwiczą latami i nie widać tak po nich zmęczenia? - Wszystko okej?- zrzuciłem z siebie bluzę przekręcając się na plecy. Zauważyłem wiszącego nad sobą trenera.
- Wszystko okej.- burknąłem czując się jak na kacu.
- Byłeś tu całą noc?
- Mhm... ćwiczyłem układ.
- Zwariowałeś? Ile dzisiaj spałeś?
- Położyłem się koło siódmej.
- Brawo... będziesz dzisiaj nieprzytomny.
- Nie... wezmę prysznic i wszystko będzie okej.
- Tu chodzi o to, że się o ciebie martwię. Możesz nie dać sobie rady.
- Jestem tu po to żeby udowodnić coś sobie i osobie, która mnie podle wykorzystała... dam sobie radę.
- Czekaj... ta osoba jest w tej grupie?- westchnąłem unosząc wzrok gdyż w tym momencie ktoś wszedł na salę. Łatwo się domyślić kto to był... - Ten...
- Pójdę wziąć szybki prysznic.- burknąłem wstając, po czym pospiesznie wyszedłem z sali.
- A temu co?- zadrwił Taeyong stawiając obok lustra butelkę wody.
- Właśnie miałem pytać cię o to samo... 
- Pf... nie znam go... skąd mam wiedzieć o co mu chodzi?- trener podszedł do chłopaka mierząc go wzrokiem.
- To nie jest Taeyong jakiego znam... wiem, że kręcisz. O co wam poszło?
- O nic... daj spokój.
- Ten mówił coś o wykorzystaniu... Wiesz, to nie moja sprawa, ale...
- No właśnie... to nie jest twoja sprawa więc odpuść.
- Taeyong...
- Dajcie mi do cholery wszyscy święty spokój... mam prawo robić co chcę i z kim chcę, jasne?- mężczyzna jedynie westchnął, po czym podszedł do laptopa włączając jakąś muzykę. W tym samym też czasie reszta grupy weszła na salę rozgrzewając się.
- Co z Chittaphonem? Nie będzie go dzisiaj?
- Będzie... 
- W ogóle się do siebie nie odzywacie... on też jest dobry więc pewnie czujesz konkurencję.
- Kurwa, zaraz nie wytrzymam!- na sali zapanowała totalna cisza. Po prysznicu ubrałem się pospiesznie udając się na salę - Nie, nie czuję w nim żadnej konkurencji, jest dla mnie nikim. Jak mi podpadnie to go zniszczę, rozumiecie?... I przestańcie się mnie w końcu wypytywać co z nim... gówno mnie to obchodzi.- poczułem jak moje serca pęka na tysiące kawałków jednak mimo to nie chciałem wyjść na pogubioną sirotę. Chciałem za wszelką cenę poniżyć go przy kolegach.
- Na twoim miejscu zacząłbym się jednak trochę martwić Taeyong.- oczy wszystkich chłopców zostały skupione na mnie. Podszedłem do blondyna patrząc mu głęboko w oczy - Nie rozumiem dlaczego tak denerwuje cię temat mojej osoby... Czyżby coś się między nami popsuło? Może powiesz kolegom o co chodzi i rozwiejesz ich wszelkie wątpliwości? 
- Zamknij się, dobrze ci radzę.
- Daj spokój... jesteśmy dorosłymi ludźmi. 
- Panowie spokój... bierzemy się do pracy.- widać, że trener nie chce mieć nieprzyjemności, ale musi mi to wybaczyć... nie dam się tak traktować.
- Moment... co ty sobie gnoju wyobrażasz?
- Pokazuję ci jedynie, że niesprawiedliwie mnie potraktowałeś i źle mnie oceniłeś... dopiero mogę ci pokazać co potrafię i jaki naprawdę jestem.- chłopak parsknął śmiechem łapiąc mnie za koszulkę.
- To była groźba?
- Nie... jedynie ostrzeżenie.- odepchnąłem chłopaka poprawiając koszulkę, po czym spojrzałem w stronę trenera - Powinniśmy już zacząć.
- A... tak, tak... panowie do roboty!
Po kilkakrotnym zatańczeniu choreografii mężczyzna wyłączył muzykę bijąc brawo. Zmieszałem się nieco gdyż byłem pewien, że jedynie przeszkadzałem chłopakom.
- Wow... naprawdę kawał dobrej roboty panowie. A ty Ten... czuję, że będziesz naszym głównym tancerzem.- co? O nie, nie, tylko nie to. Teraz Taeyong musi być naprawdę wściekły, a sam tak naprawdę nie wiem czy rzeczywiście chcę się z nim kłócić.
- Ja? A... ale ja... nie powinienem...
- Daj spokój... wszyscy doskonale widzieli jak świetnie ci poszło.
- Aish... dziękuję.
- No dobra... macie 10 minut przerwy.- westchnąłem podchodząc do szafki, na której trzymałem wodę, jednak wtedy poczułem jak ktoś szarpie mnie za rękę.
- Co ty...
- Musimy pogadać... teraz.
- Tae... jeśli chodzi o ten układ...
- Chodź.- blondyn pociągnął mnie w stronę korytarza jednak zaraz po tym zniknęliśmy za drzwiami szatni.
- Co jest?
- To, że wyszedłeś na prowadzenie w tej choreografii lata mi koło tyłka... bardziej chodzi mi o to, co przy wszystkich odstawiasz... Co to za szopka? 
- Dajmy sobie już spokój, co?
- Jak? Non stop do tego wracasz.... Zaraz cała wytwórnia będzie gadać.
- Tak bardzo boisz się o swój tyłek?
- Naprawdę po tym wszystkim chcesz mnie upokorzyć i zniszczyć?- wiem, że ta walka i tak nie ma sensu gdyż Taeyong bez najmniejszego wysiłku ją wygra. Westchnąłem jedynie stając twarzą w twarz z chłopakiem.
- Nie... ale nie mam zamiaru cię przepraszać... w zasadzie to nie mam za co. 
- Czy jeśli cię przeproszę, odpuścisz w końcu?
- Nie chcę fałszywych przeprosin. Przeproś mnie dopiero jak zrozumiesz swój błąd. 
- A co jeśli go zrozumiałem, ale należę do osób, którym ciężko jest przyznać się do błędu?
- Jakoś ci nie wierzę...- wtedy też poczułem na ustach słodkie wargi blondyna. Jego dłonie w delikatny sposób pieściły moją twarz.... Na chwilę zapomniałem o naszej kłótni i znów mu się oddałem.
- Teraz mi wierzysz?- uniosłem wzrok na chłopaka głęboko oddychając.
- Nie powinieneś był tego robić...- ruszyłem w stronę drzwi. Gdy je otwierałem Taeyong ponownie je zamknął, po czym oparł mnie o nie znowu smakując moich warg. Dlaczego nie potrafię mu odmówić? Myślałem, że jestem dość asertywną osobą, zwłaszcza w stosunku do tego buraka.
- Przepraszam za to co zrobiłem...- mówiąc to całował mnie dotykając ostrożnie mojego ciała - Przepraszam za te prostackie teksty... 
- Daj już spokój.- wysapałem zarzucając mu ręce na szyję. Co ja najlepszego wyprawiam? Przecież to facet! Z drugiej jednak strony mimo tych kłótni czuję się przy nim naprawdę dobrze i wiem, że z mojej strony może to być coś więcej. Nie! Aishh, Chittaphon w jakim ty świecie żyjesz?! Taeyong debiutuje! Nie ma opcji żebyśmy byli razem! - Taeyong...
- Tak?- blondyn spojrzał na mnie głaszcząc mnie po policzku.
- My... chyba źle robimy. Nie powinniśmy...
- Cholernie mnie do ciebie ciągnie... wiem, że ja też nie jestem ci obojętny.- moja twarz poczerwieniała, a serce jakby nagle przyspieszyło.
- Tak... nie jesteś mi obojętny, ale... Tae, nie...
- Boisz się?- skinąłem jedynie głową - Czego?
- Głównie boję się o ciebie.
- O mnie? Dlaczego?
- Możesz mieć przez to jakieś nieprzyjemności... przecież jakby ktoś się dowiedział...
- Nikt się nie dowie, naprawdę... Nie musisz się o mnie martwić.- chłopak zaśmiał się całując mnie w kącik ust - Pół godziny temy byliśmy jeszcze największymi wrogami.
- Jak mam być szczery miałem wyrzuty sumienia przez to, że tak na ciebie naskakuję...
- Chittaphon...- uniosłem niepewnie wzrok zerkając nieśmiało na chłopaka - Obiecaj mi, że tak będzie już zawsze.
- Jak?- pogłaskałem chłopaka po twarzy delikatnie go całując - O tak?
- Dokładnie tak.- uśmiechnął się głaszcząc mnie po głowie.
- Hm... chyba wolałem się z tobą kłócić.- zaśmiałem się.
- Ty mendo... Jeśli chcesz możemy nadal toczyć ze sobą wojnę.
- Y yyy.... ale jeśli chodzi o chłopaków...
- Traktujemy siebie jak zwykłych kolegów, okej?
- Okej.- przyciągnąłem go do siebie chwilę go całując, po czym wyszedłem z szatni kierując się na salę. Co się ze mną dzieje? Czuję się jak pan tego świata... mogę teraz zrobić absolutnie wszystko! Nigdy jeszcze nie czułem się tak wspaniale! Ja... aishh dobra... chyba się zakochałem. Ale żeby tak w chłopaku? A z resztą... co mi tam.

*

               Po treningu spakowałem wszystkie rzeczy czekając przed budynkiem na Taeyonga. Chciałem się z nim pożegnać i pojechać do domu... marzyło mi się łóżko i solidny, długi sen. 
- Pewnie, że tak, ale dzisiaj Dongyoung wybiera film.- oho... idą. Wziąłem głęboki oddech zerkając w stronę otwieranych drzwi.
- Ooo Chittaphon... jedziesz z nami do dormu?- zapytał Mark. 
- Ja... dziękuję, ale chyba jeszcze nie mogę...
- No tak... pogadaj z szefem żebyś mógł w końcu z nami zamieszkać.
- Dokładnie... codziennie oglądamy filmy i zajadamy cały dzień fast foodami.
- Panowie... idźcie do vana, zaraz do was przyjdę.- gdy usłyszałem głos Tae moje serce zabiło pięć razy szybciej. 
- Tylko bez bójek.
- Bez obaw.- gdy chłopcy odeszli, Taeyong spojrzał na mnie oblizując wargi - Świetnie ci dzisiaj poszło.
- Dziękuję.- zaczerwieniłem się lekko się pesząc.
- Szkoda, że nie możesz z nami jechać.
- Myślałem, że może wpadłbyś do mnie.- blondyn uśmiechnął się opierając się o budynek tuż obok mojej głowy.
- Co na to twoi rodzice?
- Na pewno nie będą mieli nic przeciwko... poza tym z tego co wiem, mamę już poznałeś.
- Mhmm... no sam nie wiem.
- Nie daj się prosić... niedługo nie będzie już czasu na takie rzeczy.- Tae zaśmiał się zerkając w stronę vana.
- Jedźcie beze mnie!... No to co? Lecimy?- po powrocie do domu, w którym nie byłem z resztą od dwóch dni weszliśmy do kuchni trafiając akurat na moją rodzinę jedzącą kolację.
- Hej...
- Dobry wieczór.
- Chittaphon!- mama poderwała się od stołu mocno mnie przytulając - Gdzie ty się podziewałeś?
- Wiesz jak się o ciebie baliśmy?- ojciec podał dłoń Taeyongowi, po czym stanął obok mnie dokładnie mnie oglądając - Nic ci się nie stało?
- Nieee, spokojnie... Przepraszam, że nic wam nie powiedziałem, ale musieliśmy zostać dłużej w pracy.
- Ah tak... wspominałeś, że pracujecie razem.
- Eee... tak... to... może zjemy?
- Oczywiście, siadajcie.- mama podała nam pospiesznie talerze oraz miski. Gdy usiedliśmy przy stole moja siostra spojrzała na blondyna szeroko się uśmiechając.
- Fajnie, że do nas wpadłeś.
- Ah... Chittaphon zaproponował mi dzisiaj nocleg.- chłopak spojrzał na moich rodziców upijając łyk herbaty - Mam nadzieję, że to nie będzie dla państwa kłopot...
- Nie, nie... bardzo się cieszymy, że znów nas odwiedziłeś. Jedz, na pewno jesteś zmęczony po pracy.
- Dziękuję.- w końcu mogłem posiedzieć chwilę z rodzicami i moją głupią siostrą. Niedługo będę musiał porozmawiać z nimi o wytwórni... mam nadzieję, że mnie za to nie zabiją...
- Wiesz... jak coś to możesz spać w moim pokoju.- miałem ochotę wydrzeć się na siostrę, ale na szczęście uprzedził mnie ojciec.
- Hathai, jak ty się dziewucho zachowujesz?
- Żartuję przecież...
- Tym dziewczynom tylko jedno w głowie...  Taeyong...
- Tak?- aaa błagam tylko nie to. Mój ojciec już zaczyna przesłuchanie... oby Tae się nie wygadał.
- Żona mówiła mi, że ty i Chittaphon razem pracujecie.
- Zgadza się.
- Też sprzątasz?- zerknąłem wymownie na blondyna czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową.
- Tak... studiuję zaocznie i muszę jakoś dorobić na studia.
- Super... a co studiujesz?
- Rachunkowość.- uff... jak dobrze, że Taeyong potrafi ściemniać w tak szybkim tempie.
- Może uda ci się namówić Chittaphona na studia.
- Tato... miałem przecież skupić się na pracy...
- Jak widzisz można pogodzić ze sobą te dwie rzeczy.- zaczyna się... cały ojciec. Zawsze jest źle, zawsze jest mu mało, całe życie byłem w jego oczach idiotą i nieudacznikiem.
- Wolę pracować żeby móc utrzymać rodzinę, mimo że to twoje zadanie.- w kuchni zapanowała cisza. Wziąłem głęboki oddech wstając od stołu - Przepraszam.
- Nie synu, masz rację...
- Daj spokój...- wyszedłem z kuchni kierując się do swojego pokoju. Po chwili wszedł za mną Tae, zamykając za nami drzwi.
- Chittaphon...
- Przepraszam... nie chcę o tym gadać.
- Nie mówiłeś, że musisz zarabiać na dom...
- A jest to jakiś powód do chwalenia się? 
- Na pewno nie jest to powód do wstydu.
- Tae... nie chcę o tym rozmawiać.- wręczyłem chłopakowi swoje rzeczy - Weź prysznic, ja pójdę po tobie... chcę się już położyć i odpocząć.
- Rozumiem, że nie mówiłeś rodzicom o wytwórni.
- Nie... i czuję, że szybko im nie powiem.- blondyn podszedł do mnie obejmując mnie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... musi być dobrze.- spojrzałem na niego delikatnie go całując.
- Mam taką nadzieję...- gdy się wykąpaliśmy położyliśmy się do łóżka włączając na laptopie jakiś film, który całkowicie nas nie interesował.
- Nikt tu nie wejdzie?
- Ojciec i Hathai już śpią, mama pewnie coś ogląda... poza tym drzwi i tak są zamknięte na klucz.- wtedy też poczułem jak chłopak nachyla się do mnie głaszcząc mnie po twarzy. Jego wargi błądziły po mojej twarzy przyprawiając mnie o szybsze bicie serca - Co ty robisz?- szepnąłem lekko się uśmiechając.
- Chcę wykorzystać ten moment. 
- W jaki sposób?
- A jak myślisz?
- Nie wiem czy jestem gotowy.
- Zaufaj mi.
- Ufam ci, ale... boję się tego.- chłopak zdjął ze mnie koszulkę całując mnie po szyi i klatce piersiowej. Zagryzłem wargi czując jak odpływam, jednak cała ta sytuacja potwornie mnie stresowała - Nie, nie jestem jeszcze gotowy.
- No daj spokój... sam mówiłeś, że takiej okazji już nie będzie.
- Nie miałem na myśli seksu... jeszcze nie chcę...
- Nie bądź taką cnotką.- blondyn przycisnął mnie do łóżka dość brutalnie mnie całując. Starałem się go odepchnąć, jednak ten kurczowo trzymał moje ręce.
- Mmm... przestań... nie chcę do cholery...- gdy jego dłoń zawędrowała na mojego członka nie wytrzymałem. Zrzuciłem go z siebie czując jak do oczu napływają mi łzy - Co ty wyprawiasz?- syknąłem całkowicie się rozklejając.
- Nie sądziłem, że jesteś aż tak beznadziejny.
- Słucham?- chłopak wstał ubierając się - Taeyong, co ty robisz?
- Wracam do dormu.
- Co?... dlaczego?
- Może dlatego, że mój chłopak nie ma do mnie zaufania i odmawia mi seksu.
- Tae, dla mnie to za szybko... przepraszam...
- Daj spokój.
- Taeyong.- poderwałem się z łóżka łapiąc chłopaka za nadgarstek - Przepraszam, zrozum mnie...
- Ta... jak zmienisz zdanie to wiesz gdzie mnie szukać...

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

26 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.4[Trainee]



               Od kilku dni Taeyong całkowicie mnie ignoruje, co potwornie mnie boli i jednocześnie irytuje. Fakt... sytuacja z pocałunkiem była jednorazowa, ale chyba nadal jesteśmy znajomymi więc powiedzenie mi na korytarzu głupiego "cześć" nie powinno chyba sprawiać mu dużo problemu. Przez ostatnie kilka dni więcej rozmawiam z Jisungiem niż z nim samym.
Sprzątałem właśnie jedną z sal słysząc jak obok mnie trwa jeszcze trening którejś z grup. Miałem szczerą nadzieje, że jest to grupa Tae, gdyż bardzo chciałem z nim porozmawiać. Nie wiedziałem jeszcze jak to rozegram i co mu powiem, ale czułem, że gdy dzisiaj nie zamienię z nim kilku słów to oszaleję. Gdy muzyka ucichła rzuciłem na ziemię mokrą szmatę, którą przemywałem parapety, po czym pędem ruszyłem w stronę drzwi stając w ich progu. Tak jak myślałem... z naprzeciwka zaczęła wychodzić grupa Taeyonga. Zacisnąłem dłonie w pięści wstrzymując oddech. Nienawidzę jak ktoś tak się zachowuje w stosunku do mnie... nie dam się tak traktować. Chłopcy trenujący z moim kolegą uśmiechali się do mnie kierując się w stronę szatni... tradycyjnie Tae wyszedł jako ostatni zerkając na mnie od niechcenia.
- Taeyong...- przełknąłem z trudem ślinę robiąc krok w jego kierunku. Ten jedynie westchnął łapiąc mnie za nadgarstek.
- Dobra, pogadajmy.- burknął ciągnąc mnie do sali, którą właśnie sprzątałem.
- Taeyong.- wyrwałem się głęboko oddychając - Co się z tobą do cholery dzieje?
- Ja... po prostu nie możemy dłużej tego ciągnąć.
- Słucham?
- Mam ważniejsze rzeczy na głowie, wybacz mi.- parsknąłem śmiechem czując się jak skończony idiota.
- Co ty pieprzysz? Jesteśmy tylko znajomymi... tak ciężko jest ci się ze mną przywitać?
- Znajomymi mówisz... myślałem, że po naszej wspólnej nocy jestem dla ciebie kimś więcej.
- Czekaj... jakiej wspólnej nocy? Tylko się całowaliśmy...- poczułem jak moją twarz zalewają rumieńce.
- Musiałeś być naprawdę pijany skoro nic nie pamiętasz...
- O nie... nie wmówisz mi, że sobą spaliśmy.- chłopak westchnął przygryzając nerwowo wargę.
- Zaczęliśmy pocałunkiem... później jednak poszliśmy o krok za daleko... byłem pewien, że to pamiętasz.
- Taeyong, do cholery!
- Przepraszam... myślałem, że jesteś świadomy tego co robisz.- nie wierzę... przespałem się z facetem?! I to z jakim... znam go zaledwie dwa tygodnie! Co ja najlepszego narobiłem?! - Chittaphon...
- Wiesz...- uniosłem wzrok na blondyna głęboko oddychając - Dobrze w takim razie, że po tym wszystkim nie stałem się nikim więcej dla ciebie... 
- Nie zrozum mnie źle.
- Nie tłumacz się.
- Niedługo debiutuję... mam zakaz spotykania się z kimkolwiek... 
- Wiesz co?- byłem wściekły... nie dość, że wykorzystał fakt, że byłem całkowicie pijany żeby się ze mną przespać, to jeszcze po wszystkim mnie zostawia... - Też niedługo debiutuję... w zasadzie ta sytuacja jest dobra dla nas obu.
- Czekaj, co ty mówisz?
- Zaskoczony?... O to mi właśnie chodziło.- zdjąłem pospiesznie z rąk rękawiczki kierując się do biura szefa.
- Chittaphon!- zapukałem wchodząc od razu do środka.
- Zaraz, zaraz... co to za pośpiech?- zamknąłem drzwi głęboko się kłaniając.
- Proszę wybaczyć... mam do pana nagłą sprawę.
- Słucham.
- Pamięta pan gdy przyszedłem tu pierwszy raz? Pytał mnie pan wtedy o moje hobby... taniec, śpiew, rap...
- No tak, pamiętam.
- Chciałbym się panu zaprezentować i starać się o miejsce w wytwórni.- sam nie wierzę, że to mówię. Jestem jednak w stanie zrobić wszystko, by odgryźć się Taeyongowi za to jak mnie potraktował. Szef SM zaśmiał się mierząc mnie wzrokiem.
- Myślisz, że od tak cię tutaj przyjmę?
- Nie... ale mam nadzieję, że chociaż poświęci mi pan 10 minut, bym mógł pokazać to, co potrafię.
- Hm... odwagi to ci nie brakuje. 
- Ponoć to też jest ważne.
- Owszem... mam debiutujący zespół, ale niektórzy chłopcy trenują już od ponad ośmiu lat. Nie wierzę żebyś był tak dobry, bym mógł cię do nich wrzucić.
- Proszę dać mi szansę. 
- Zgoda... mam nadzieję, że nie zmarnujesz mojego czasu.- mężczyzna wręczył mi tekst jednej z piosenek EXO - Masz 15 minut żeby się przygotować. Idź na salę, zaraz do ciebie dojdę.
- Dziękuję panu.- ukłoniłem się kierując się z powrotem na salę treningową. Co ja wyprawiam?! Nigdy nie chciałem być idolem. Owszem, myślałem o tym jak to może wyglądać, ale czy chciałem nim zostać? Sam nie wiem...
- Chittaphon.- fuck, jeszcze jego mi tutaj brakowało.
- Ooo nadal tu jesteś... nie masz co robić?
- Chciałem to z tobą wyjaśnić.
- Nie ma co wyjaśniać.
- Nie wspominałeś mi o tym, że będziesz debiutował.
- Przecież jesteśmy dla siebie nikim... nie muszę ci się chyba ze wszystkiego spowiadać.
- Odpuść do cholery.
- Co mam odpuścić?! Sam zakończyłeś ze mną znajomość więc nie wiem o co ci do cholery chodzi!
- Przestań krzyczeć...- syknął szarpiąc mnie za rękę - Nie chciałem żeby to tak wyszło.
- Całowałeś się ze mną, ponoć ze sobą spaliśmy, spowiadaliśmy się sobie ze wszystkiego, a ty po tym wszystkim postanawiasz kopnąć mnie w dupę... mam ci to wyjaśnić jakoś prościej?
- Jak widać nie spowiadaliśmy się sobie ze wszystkiego skoro nie raczyłeś mi nawet powiedzieć, że jesteś trainee... 
- Uwierz mi, jest to mało istotne.
- Dla mnie jest to bardzo istotne...
- Czemu? Boisz się konkurecji?
- Dobra Ten, pokaż co potrafisz.- na salę wszedł szef pobudzając moje serce do szybszego bicia.
- Ten?
- Mhm... teraz tak możesz się do mnie zwracać.- spojrzałem drwiąco na Taeyonga wychodząc na środek sali.
- Wybierz sobie kilka linijek i je zaśpiewaj... potem przejdziemy do rapu.- wziąłem głęboki oddech wmawiając sobie, że muszę wypaść jak najlepiej, by po pierwsze.. dostać się do wytwórni... po drugie.. pokazać Tae kto tu rządzi. Po odśpiewaniu pięciu linijek spojrzałem niepewnie na mężczyznę, jednak ten jedynie się uśmiechnął przytakując - No dobrze... jeśli chodzi o rap chciałbym żebyś zaimprowizował... liczę na kreatywność moich artystów.
- Jasne.- skinąłem głową nawijając to, co ślina przyniosła mi na język, jednak z czasem dotarło do mnie, że ma to jednak sens i chyba nie robię z siebie właśnie idioty.
- Wow... muszę ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Co myślisz Taeyong?
- Ta... jest całkiem nieźle.- co dupku? Czyżbyś się przestraszył?
- Włącz jakąkolwiek muzykę i zatańcz do tego.- podbiegłem do wieży trafiając akurat na kawałek TVXQ "Mirotic". Po wbiciu się w rytm bez problemu mogłem zatańczyć całą choreografię. Nie oszukujmy się... jest to klasyk klasyków i raczej każdy w Korei zna choćby kawałek piosenki jak i układu. Gdy piosenka się skończyła usłyszałem jedynie brawa ze strony szefa. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu czując, że może mi się udać dostać do wytwórni. Wtedy przysięgam, że zniszczę Taeyonga... - Mogę prosić cię do swojego gabinetu?
- Oczywiście...- wziąłem głęboki oddech idąc za mężczyzną. Z drugiej jednak strony jeśli poniosłem porażkę lepiej żeby powiedział mi o tym na osobności, a nie przy tym dupku.
- Muszę ci powiedzieć, że jestem pod wrażeniem.- zaczął gdy weszliśmy do biura.
- Dziękuję...- wolałem udawać pokornego chłopaczka niż wypytywać się czy dzięki temu zostanę przyjęty na trainee.
- Jutro o ósmej grupa, w której jest Taeyong zaczyna trening. Przyjdź, niech oceni się trener.
- Naprawdę?
- Masz potencjał... szkoda żebyś biegał z mopem skoro masz taki talent. 
- Ja... wow... nie wiem co mam powiedzieć.
- Wystarczy głupie "dziękuję".
- Bardzo panu dziękuję.- ukłoniłem się szeroko się uśmiechając - Ja... nie zawiodę pana... dam jutro z siebie wszystko.
- Mam nadzieję chłopcze... jestem pewien, że nie dostaniesz drugiej takiej szansy więc dobrze się na jutro przygotuj.
- Tak jest.
- Możesz iść.- westchnął siadając z powrotem do papierów.
- Dziękuję.- wyszedłem z gabinetu ciesząc się jak dziecko. Nie wierzę, że mi się udało. Fakt, jeszcze musi ocenić mnie trener, ale mam nadzieję, że poradzę sobie z nim bez najmniejszego problemu. Po przebraniu się wyszedłem z budynku zaciągając się świeżym, chłodnym powietrzem. Pragnąłem jak najszybciej dotrzeć do domu i położyć się do łóżka.
- Jak rozmowa z szefem?- przed wytwórnią stał oparty o budynek Tae palący papierosa.
- Dobrze... musisz ciągle za mną łazić?
- Chcę tylko żebyśmy sobie wyjaśnili pare spraw.
- Jakich spraw człowieku? Ja nie mam z tobą żadnych wspólnych spraw, co ty chcesz wyjaśniać?- blondyn złapał mnie za rękę tym samym mnie zatrzymując.
- Jesteś na mnie taki cięty za to, że powiedziałem, że musimy ograniczyć ze sobą kontakt?
- O nie... ty powiedziałeś, że musimy ten kontakt zerwać, a nie go ograniczać. Poza tym przeleciałeś mnie, to teraz weź za to odpowiedzialność.
- Czy ty siebie słyszysz? Mówisz tak jakbyś ze mną zaciążył.
- Nie bądź śmieszny.
- To ty jesteś śmieszny Chittaphon... ludzie robią takie rzeczy, a później się rozchodzą udając, że nic się nie stało, zrozum...
- A ty zrozum, że nie chcę kończyć z tobą znajomości i udawać, że do niczego między nami nie doszło!- wyrwałem się czując jak do oczu napływają mi łzy, jednak nie chciałem niczego po sobie pokazywać.
- Chittaphon...
- Spieszę się.- burknąłem kierując się w kierunku metra.
- Zaczekaj do cholery.- chłopak ponownie chwycił mnie za ramię. Westchnąłem zatrzymując się jednak nie miałem ochoty odwracać się w jego kierunku - To tylko seks... daj spokój.
- Może ty się pieprzysz na prawo i lewo, ale ja taki nie jestem... jeśli rzeczywiście się ze sobą przespaliśmy to byłeś moim pierwszym partnerem i raczej nie chciałbym o tym zapominać...- wziąłem głęboki oddech zaciskając dłonie w pięści - Wykorzystałeś mnie... tak się po prostu nie robi.
- Byłem pewien, że sam tego chcesz... skoro pamiętasz nasz pocałunek, nie rozumiem dlaczego podczas seksu urwał ci się nagle film. Poza tym... podobało ci się...
- Przestań...
- Jeśli chcesz możemy to powtórzyć... jak będziesz trzeźwy... sam ocenisz.- poczułem jak po policzku spływa mi łza. Odwróciłem się w kierunku chłopaka głęboko oddychając - Chittaphon...
- Za kogo ty mnie masz?! Za puszczalską dziwkę?!... Wiesz co? Popełniłem błąd zadając się z tobą...
- Zaczekaj...
- Jesteś podłym, nic nie wartym dupkiem Taeyong... 
- Chittaphon...- odepchnąłem chłopaka kierując się w stronę metra. Chciałem jak najszybciej zniknąć z oczu blondyna. Jak można być tak podłym? Gdzie ja miałem oczy zadając się z nim? Nigdy nie powiedziałbym, że Tae należy do grupy tak beznadziejnych ludzi. Jestem facetem, a miałem ochotę płakać jak dziecko, po tym czego się dowiedziałem. Naprawdę, szczerze go teraz nienawidzę. Nie sądziłem, że od samego początku może mu chodzić jedynie o seks. Byłem pewien, że po tym jak zaprosił mnie na kawę i imprezę, po tym jak troszczył się o mnie odprowadzając mnie do domu, jednak odrobinę mu na mnie zależy... jako koledze oczywiście.

*

                  Wcale nie miałem ochoty jechać na dziejsze zajęcia z trenerem, jednak czego nie robi się w ramach zemsty. Nie chciałem patrzeć na Taeyonga, to jak ze mnie szydzi i obgaduje za plecami. Dobra... może jestem niesprawiedliwy i trochę to wszystko wyolbrzymiam, ale on też nie zachował się fair. 
Gdy wszedłem do szatni była ona całkowicie pusta... na szczęście. Przebrałem się pospiesznie idąc pod drzwi sali, w której zawsze grupa tego pacana ma treningi. Wtedy też korytarz rozbrzmiał rozmowami chłopców. Wszyscy musieli zjechać się z dormów na zajęcia. Westchnąłem udając, że czytam coś w telefonie, jednak wtedy usłyszałem nad sobą niski, męski głos.
- Hej, słyszałem, że od dzisiaj będziesz z nami trenował.- uniosłem niechętnie wzrok widząc przed sobą wysokiego chłopaka o brązowych włosach i strasznie nieprzyjemnym wyrazie twarzy - Jestem Johnny.
- Chittaphon...- westchnąłem uciekając wzrokiem od całej reszty, która była niezwykle mną zainteresowana - Dam z siebie wszystko żeby wam dorównać.
- Szef mówił, że jesteś naprawdę dobry, ale spokojnie... zajmiemy się tobą.- uśmiechnął się klepiąc mnie w ramię, po czym ruszył do szatni. Zabrzmiało to dość dwuznacznie. Jeśli trzyma z Taeyongiem, a zakładam, że tak jest, to może zajmą się mną w ten sposób, że będą chcieli mnie pobić czy coś? Byleby mieć mniejszą konkurencję. Nie no... nie ma co zakładać takich czarnych scenariuszy. Podniosłem z ziemi butelkę wody idąc do sali. Widziałem jak na korytarz wchodzi Tae, jednak za wszelką cenę chciałem udać, że go nie widzę. 
- Cześć.- westchnąłem zerkając na niego od niechcenia. 
- Hej...
- Fajnie, że jesteś... mam nadzieję, że dasz sobie radę.
- Na twoim miejscu bardziej martwił bym się o swoją dupę... poradzę sobie.
- Przestaniesz w końcu? O co ci chodzi?
- Mam rozwinąć temat jeszcze raz? Chcesz żeby cała wytwórnia wiedziała jaki jesteś?
- A jaki jestem?- ton jego głosu nabrał poważniejszego wyrazu. Przełknąłem z trudem ślinę lekko się pesząc.
- Jesteś podły... to powinno ci wystarczyć.- wszedłem na salę kłaniając się trenerowi.
- Ten, mam rację?- a tak... tak mówi do mnie dyrektor.
- Zgadza się.
- Mogę cię zobaczyć póki nie ma reszty?
- Pewnie.- wyszedłem na środek czekając aż ten włączy mi muzykę. Gdy to zrobił zamknąłem na chwilę oczy wczuwając się w rytm, po czym zacząłem improwizować gdyż ta piosenka była mi całkowicie nieznana. Gdy ta się skończyła uniosłem niepewnie wzrok na mężczyznę głęboko oddychając.
- Witam na pokładzie.- uśmiechnąłem się szeroko głęboko się kłaniając.
- Dziękuję panu.
- Chłopcy pokażą ci teraz choreografię, którą katuję z nimi od tygodnia i... dam ci dwa dni żeby się jej nauczyć. Za dwa dni ocenię czy rzeczywiście się nadajesz czy nie. [-> choreo]
- Jasne, rozumiem.- po przedstawieniu mnie całej grupie, trainee pokazali mi choreografię i cóż mogę powiedzieć? Szczena mi opadła... w życiu się tego nie nauczę. Później jednak omówiliśmy grafik, ćwiczyliśmy choreografię starszych zespołów, które jako tako są mi znane... można więc powiedzieć, że nie dałem dzisiejszego dnia aż tak ogromnej plamy. 
- To co Ten? Rozumiem, że zostajesz.
- Pewnie... muszę się nauczyć choreografi.- uśmiechnąłem się w kierunku trenera.
- Zostawiam ci lapka z filmikiem i muzykę... poradzisz sobie.
- Dziękuję.- ukłoniłem się biorąc kilka łyków wody. Mimo że byłem potwornie zmęczony chciałem nadal ćwiczyć, by pokazać Tae, że wcale nie jestem od niego gorszy. Gdy wszyscy wyszli z sali uśmiechnąłem się w duchu kucając przy laptopie. Wtedy jednak usłyszałem jak ktoś wchodzi na salę. 
- Zostajesz tu sam?- Johnny? Uśmiechnąłem się zerkając na chłopaka.
- Mhm... mam dwa dni żeby się tego nauczyć.
- Czemu nic nie mówisz? Pomogę ci. 
- Nie musisz, ja mu pomogę.- oho... a ten czego znowu tu chce? Wstałem wbijając wzrok w blondyna.
- Mówiłeś, że jesteś zmęczony Tae... jedź do dormu, ja z nim poćwiczę.
- Jestem liderem... to moja robota.
- Chciałem tylko pomóc...- Johnny zmieszał się ostrożnie się wycofując. Westchnąłem podchodząc bliżej Taeyonga.
- Chcesz mnie ośmieszyć czy jest to jakaś próba odkupienia swoich win?
- Daruj sobie...- syknął zerkając na Johnnego.
- Lata mi to koło tyłka czy jesteś liderem czy nie... nie mam zamiaru mieć do ciebie jakiegokolwiek szacunku.
- Może ja już pójdę...
- Zostań.- Tae zatrzymał go, po czym stanął ze mną twarzą w twarz wpatrując się we mnie z nienawiścią - Jesteś pieprzonym hipokrytą Chittaphon.
- Ja?! Wiesz co, jesteś niemożliwy! Widzę, że potrafisz zmieszać człowieka z największym gównem byleby wybielić samego siebie.
- Owszem... obudź się, takie mamy czasy, w których każdy musi dbać o swoją dupę.
- Wiesz... ja bym o swoją zadbał gdyby nie fakt, że mnie spiłeś, a potem bezczelnie wykorzystałeś.
- Sam pchałeś mi się do łóżka dzieciaku... chciałem poprzestać na tym cholernym pocałunku, ale ty musiałeś pójść dalej.
- Byłem pijany jak świnia... mogłeś mnie powstrzymać, a nie mnie wykorzystywać.- chłopak złapał mnie za nadgarstki celując we mnie coraz większym jadem.
- Podobało ci się to i prosiłeś o więcej.
- Nie bądź śmieszny... jestem pewien, że tak nie było. 
- Chcesz się przekonać? Ponoć jestem niezły w te klocki.
- A ty znowu to samo... w życiu nie pójdę z tobą do łóżka. Brzydzę się tobą. Skoro jesteś takim nimfomanem to idź na dziwki... nie brakuje tego w Seoulu. 
- Chłopaki uspokójcie się... na pewno da się to spokojnie i racjonalnie wyjaśnić...- Johnny... cholera, zapomniałem, że tu jest, ale z drugiej strony otrzymał na to pozwolenie od Taeyonga. 
- Właśnie sobie wszystko wyjaśniamy, nie przejmuj się.- blondyn szarpnął mnie za ręce patrząc mi głęboko w oczy - Nie wiem co w tobie widziałem... gdybym wiedział, że jesteś tak podłą, pretensjonalną łajzą to bym w życiu nie zwrócił na ciebie uwagi.- zagryzłem wargi czując jak po policzkach spływają mi łzy.
- Chcesz... chcesz zrzucić całą winę na mnie... co ja ci człowieku zrobiłem? No co?!- blondyn pchnął mnie na lustro powstrzymując kolegę od tego, by mi nie pomógł.
- Johnny, wracamy do dormu....a ty zapamiętaj sobie, że jestem liderem i nie masz prawa podnosić na mnie głosu...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


23 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.3[Trainee]




- Hej!- podskoczyłem łapiąc się za klatkę piersiową.
- Jisung...
- Nie chciałem cię wystraszyć.- zaśmiał się wręczając mi wielką czekoladę - To dla ciebie... nie wiem w zasadzie jak powinienem ci podziękować za to, co dla mnie zrobiłeś.
- No co ty... nie musiałeś...- czułem jak robię się czerwony. Takie gesty bardzo mnie wzruszają i krępują.
- Musiał.- usłyszałem za sobą głos jego starszego brata - Młody, spadaj do szatni.- Jisung uśmiechnął się kierując się w kierunku wskazanego pomieszczenia - On ci dziękował, a ja powinienem cię przeprosić.
- Daj spokój... przecież już wszystko sobie wyjaśniliśmy.
- Nadal dręczą mnie wyrzuty sumienia.
- Ciebie? Twardziela o kamiennym sercu z twardymi jak skała zasadami?
- Nie przeginaj.- zaśmialiśmy się zerkając na siebie nieśmiało, co było cholernie dziwne - To co? Pomogę ci i skoczymy na kawę. 
- Naprawdę nie powinieneś...
- Zapamiętaj sobie w końcu, że ze mną nie wchodzi się w dyskusję. Zawsze ma być tak jak powiem.
- Nie wiem zbytnio jak mam to odebrać. 
- Po prostu pójdź ze mną na kawę, to wszystko.
- Niech tak będzie.


*

               Praca z pomocą Tae idzie mi znacznie szybciej. Dziś skończyliśmy koło 24, po czym po wyjściu z wytwórni Taeyong zabrał mnie do swojej ulubionej, całodobowej kawiarni. 
- Możesz tak bezkarnie szlajać się po Seoulu?- zapytałem gdy wsiedliśmy do metra.
- Jasne... czemu niby mam tego nie robić?
- Hm... może dlatego, że jesteś trainee?
- No tak, ale nikt o tym nie wie... nasze zdjęcia nie zostały póki co nigdzie wypuszczone. 
- Rozumiem... cieszysz się więc ostatnimi dniami wolności?
- Pewnie tak.- westchnął lekko się uśmiechając- Może w takim razie powinniśmy pójść do jakiegoś klubu?
- Coś ty... ja i klub nie chodzimy ze sobą w parze. 
- Najwyższa pora to zmienić.
- Nie, Taeyong, ja naprawdę...
- Pamiętasz co ci mówiłem? Ze mną nie ma żadnej dyskusji.- po przejechaniu kilku stacji metra znaleźliśmy się w samym centrum, tętniącym w tym momencie życiem. Nigdy nie przepadałem za tłumem i imprezami więc już mogę zaliczyć tą noc do całkowicie nieudanych - Oo... tutaj jest najlepszy klub.
- Taeyong...
- Zrób to dla mnie, hm? Chcę się wyszaleć przed debiutem.
- Ale...
- Stawiam alkohol... tyle ile zechcesz. Uwierz mi... jest to bardzo kusząca oferta.- zaśmiałem się przytakując.
- Niech ci będzie.- wchodząc do klubu słyszałem dudniącą muzykę, piski dziewczyn i ciężkie od dymu papierosowego powietrze. Schodząc coraz niżej widziałem coraz większą ciemność przecinaną jedynie kolorowymi światłami. Całkowicie nie moje klimaty, ale jeśli Tae chce się zabawić, to mogę zrobić wyjątek i się na to zgodzić. Gdy zeszliśmy na sam dół chłopak złapał mnie za rękę prowadząc mnie w stronę baru.
- Na co masz ochotę?!
- Zdaję się na ciebie!- po chwili otrzymaliśmy dwa kieliszki i największą butelkę soju. Pijąc kieliszek za kieliszkiem czułem się coraz bardziej wyluzowany i muszę przyznać, że cały klimat klubu i imprezy zaczął mi się nawet podobać.
- I jak się bawisz?!
- Super! Chyba tego właśnie potrzebowałem!- wypiłem kolejny kieliszek wstając gwałtownie z krzesła.
- Co ty wyprawiasz?!
- Idę potańczyć!- po chwili zniknąłem z pola widzenia kolegi i udałem się na parkiet, na którym bawiła się masa ludzi w moim wieku. Wsłuchując się w rozbrzmiewającą na na cały klub piosenkę zacząłem tańczyć. Jak teraz się nad tym zastanawiam musiało to wyglądać przekomicznie... zważając zwłaszcza na ilość alkoholu jaką wypiłem. Po dłuższej chwili poczułem jak ktoś dotyka mojej talii. Odwróciłem się szeroko się uśmiechając i wtedy ujrzałem stojącego obok mnie Taeyonga.
- Lepiej trzymajmy się razem!- uśmiechnął się dołączając do mnie. Przytaknąłem wpatrując się w to jak świetnie tańczy... jego ruchy były niezwykle dokładne i płynne... nie to co ja, kompletne drewno - Co jest?!
- A nic... świetnie tańczysz!- blondyn zbliżył się do mnie uśmiechając się.
- Też ci dobrze idzie!
- Daleko mi do ciebie!- zaśmiałem się czując jak alkohol pożera resztki mojego zdrowego rozumu.
- Nie prawda! Mówiłem ci żebyś zgłosił się na casting! Nadajesz się do tego!- nie wiem czemu, ale byłem z Taeyongiem niezwykle blisko, co trochę mnie krępowało, ale też cholernie mi się to podobało. Czułem jakbym zapomniał o całym świecie i otaczających nas ludziach. Dotykaliśmy się czołami wirując w rytmie nadawanym nam przez muzykę. Godziny mijały nam niezwykle szybko, a alkohol lał się niemalże strumieniami.
Wyszliśmy z klubu około 4 nad ranem. Byłem nieprzytomny... całkowicie straciłem kontrolę nad sobą i nad tym co robię. Taeyong trzymał mnie w talii prowadząc mnie na przystanek.
- Jak się czujesz?- zaśmiał się sadzając mnie na ławce.
- Super...- burknąłem czując jak robi mi się niedobrze.
- Odwiozę cię do domu i... niedobrze ci?- skinąłem głową zasłaniając usta ręką.
- Chodź.- chłopak chwycił mnie za kurtkę, po czym zaprowadził mnie za przystanek gdzie w końcu mogłem sobie ulżyć.
- Ohyda.
- A tam... każdemu się zdarza.- westchnął wycierając mi usta - Poza tym jest to znak, że dobrze się bawiłeś.- spojrzałem na niego nieprzytomnym wzrokiem przytakując.
- No tak... musimy to powtórzyć.
- Byle nie szybko... uwierz mi, że teraz przez najbliższy tydzień będziesz miał uraz do alkoholu.
- Aishhh nic mi nawet nie mów... czuję, że po tej nocy zostanę całkowitym abstynentem. 
- Każdy tak mówi.- zaśmiał się wprowadzając mnie do autobusu. Gdy usiadłem oparłem na nim głowę zamykając oczy - Nie zasypiaj... ile mamy przejechać przystanków?
- Mmm... chyba osiem... na ósmym musimy wysiąść.
- Okej.- Tae zdjął kurtkę przykrywając mnie, po czym westchnął głaszcząc mnie po głowie. Jaki wstyd... żeby tak spić się przy nowo poznanej osobie. Co on teraz musi o mnie myśleć? Musiałem przysnąć... poczułem jak chłopak szturcha mnie zaraz przed tym jak mieliśmy wysiadać - Obudź się... zaraz wysiadamy.
- Mmm... niedobrze mi.
- Zaraz wysiądziemy to zwymiotujesz.- jaki wstyd! Ale z drugiej strony to facet... na pewno mnie rozumie, pewnie sam nie raz przez to przechodził - Chodź... tylko nie zerwij się gwałtownie.- skinąłem głową powoli wstając, po czym z wielkim trudem, ale na szczęście też z pomocą kolegi wytoczyłem się z autobusu.
- Taeyong...
- Jasne.- blondyn postawił mnie za ogromnym drzewem znajdującym się obok przystanku, przez co znów mogłem zwrócić część tego co wlałem w siebie dzisiejszej nocy - Lepiej?
- Mhm.- skinąłem głową zerkając na niego - Przepraszam... tak mi wstyd...
- Przestań, przecież to jest normalne... Gdybyś zobaczył moje początki na imprezach to byś umarł ze śmiechu.
- Czemu?
- Piłem jak głupi, wymiotowałem gdzie popadnie i zawsze budziłem się w innym domu nie wiedząc oczywiście jak do niego trafiłem.- zaraz... w sensie, że po każdej imprezie lądował z łóżku z kimś innym?
- Ale w domu znajomych?
- Niekoniecznie.- uśmiechnął się lekko wycierając mi usta - No dobra... dokąd mamy teraz iść?
- Uliczka w prawo... mieszkam w pierwszym bloku.- Tae złapał mnie w talii prowadząc mnie powoli w kierunku domu. Powinienem chyba zaproponować mu nocleg... z drugiej strony, nie będzie miał problemów jeśli nie wrócił do dormu na czas? - Tae, a... co z dormem? Nie będziesz miał problemów?
- Co chwilę sprawiam jakieś problemy... to, że nie wróciłem na noc to akurat najmniejszy problem. 
- Jakie problemy masz na myśli?
- Ojj wolisz nie wiedzieć.- uśmiechnął się, po czym weszliśmy do klatki jadąc na czwarte piętro.
- Boże, moja głowa.
- Już cię kacyk męczy?- zaśmiał się głaszcząc mnie po ramieniu - Napij się aspiryny... powinno szybciej przejść.- skinąłem głową wysiadając z windy.
- Zostań u mnie na noc... właściwie nie na noc, a na te kilka godzin snu.
- Nie chcę sprawiać ci problemów.
- Przestań... jest 5 rano, zanim wrócisz do dormu, zanim coś zrobisz to już bedziesz musiał jechać na trening.
- Mam dzisiaj dopiero na 13-stą.
- To nic... zapraszam cię do siebie.- włożyłem klucz w zamek biorąc głęboki oddech - A... mam młodszą siostrę więc uważaj.- po wejściu do środka rozebraliśmy się kierując się do mojego pokoju.
- Chittaphon?- w drzwiach kuchni stanęła moja uśmiechnięta siostra - Ooo masz gościa.
- Mm tak... poznaj Taeyonga.- gdy ci się ze sobą przywitali, dziewczyna spojrzała na mnie wzdychając.
- Rozumiem, że mam przynieść ci wody.
- Słucham?
- Jesteś nawalony jak świnia... uwierz mi, widać to. 
- Daj spokój.
- Dobra, nieważne... muszę się zbierać, bo się spóźnię do szkoły.- blondyn zerknął na moją siostrę marszcząc brwi.
- Zbierasz się od 5 rano?
- Tak... muszę zrobić makijaż, a to trochę zajmuje.
- Po co ci makijaż? Teraz wyglądasz bardzo ładnie.- spojrzałem na Taeyonga mordując go wzrokiem. Muszę jednak przyznać, że gdy to powiedział poczułem dziwne kłucie w sercu.
- Naprawdę?
- My już pójdziemy spać.- wtrąciłem się ciągnąc kolegę do swojego pokoju.
- Widzę, że dobrze pełnisz rolę starszego brata.
- To moja siostra... jak możesz ją podrywać?
- Nie podrywałem jej.- zaśmiał się zamykając za nami drzwi - Nie rozumiem po prostu czemu młode dziewczyny tak się szpachlują dzień w dzień.- westchnąłem wręczając chłopakowi swoje rzeczy.
- Trzymaj... idę umyć zęby bo wali ode mnie na kilometr.
- Napij się przy okazji aspiryny.- skinąłem głową, po czym wyszedłem z pokoju udając się do łazienki, w której za zasłoną kąpała się moja siostra.
- To tylko ja.- burknąłem zabierając się za mycie zębów.
- Fajny ten twój kolega.
- Wiem... ale to mój kolega więc uważaj. 
- Boisz się, że go poderwę?
- Hathai... nie denerwuj mnie, dobrze ci radzę.
- Ty... a może on ci się podoba?- zaśmiała się zerkając na mnie zza zasłony.
- Aishh, jesteś taka głupia... czasami naprawdę zastanawiam się nad tym, czy aby na pewno jesteś moją siostrą.
- W takim razie dlaczego tak bardzo nie chcesz żebym go poderwała?
- Bo jesteś moją młodszą, głupszą siostrą... jesteś za młoda na chłopaków.- wypłukałem zęby, po czym przemyłem twarz lodowatą wodą.
- Czasami bardzo mnie denerwujesz.
- Tak to jest jak ma się starszego braciszka.- uśmiechnąłem się kierując się w stronę drzwi - Miłego dnia.- po zażyciu aspiryny wróciłem do pokoju zastając w nim leżącego na ziemi kolegę - Co ty wyprawiasz?
- Czekam na ciebie.
- Na ziemi?
- No tak.
- Wskakuj na łóżko.
- Ziemia mi wystarczy.- rzuciłem się na łóżko, po czym wychyliłem zza niego głowę zerkając na blondyna.
- Ze mną również nie ma dyskusji... na łóżko.
- Uparty jesteś.
- I kto to mówi?- uśmiechnąłem się widząc jak ten kładzie się obok mnie. Położyłem głowę na jego klatce piersiowej czując jak powoli odpływam - Aishh.... czuję się fatalnie. 
- Śpij... pamiętaj, że na 20-stą masz pracę.
- Umrę... praca z kacem powinna być zabroniona.
- Wtedy wszyscy piliby na umór byleby nie pracować.- spojrzałem na Taeyonga uśmiechając się. Ten głaszcząc mnie po policzku zbliżył się do mnie całując mnie w kącik ust. Zadrżałem łapiąc go za twarz, po czym nieśmiało oddałem pocałunek czując jak serce rozsadza moją klatkę piersiową. Co ja do cholery jasnej wyprawiam?! Chyba alkohol spoczywający w moim ciele nadal na mnie działa.
- Nie powinniśmy tego robić.- szepnąłem starając się złapać oddech.
- Nie poddawaj się stereotypom.- wysapał całując mnie ostrożnie po twarzy. Nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze... czemu akurat tak piękną chwilę muszę przeżywać z facetem?!
- Taeyong...
- Robimy dziś wyjątki w każdej kwestii, pamiętasz? 
- Tylko dzisiaj?- chłopak skinął głową ponownie mnie całując. Cóż... skoro jest to nasz pierwszy i ostatni raz to czemu nie... przynajmniej nauczę się całować.

*

- Skarbie wstawaj... spóźnisz się do pracy.
- Mmm...
- Szybciutko.
- Taeee...- otworzyłem oczy zrywając się z łóżka - Mama?!
- Tae wyszedł kilka godzin temu... swoją drogą kto to jest?
- Co... em... Tae to mój kolega z pracy... też sprząta.- wziąłem głęboki oddech sięgając po butelkę wody.
- Chyba wczoraj nieźle zabalowaliście.
- Hathai już się wygadała?
- Też... ale wystarczy na ciebie spojrzeć.- zaśmiała się wstając - Weź prysznic i chodź na obiad.- skinąłęm głową przeczesując włosy - Czemu Taeyong tutaj spał?
- Był zmęczony po imprezie, a mieszka na drugim końcu Seoulu... zaproponowałem mu żeby przespał się tutaj.
- Rozumiem.- kobieta uśmiechnęła się opuszczając mój pokój. Po wzięciu prysznica i zjedzeniu obiadu ruszyłem do pracy czując się jak zwłoki... potwornie skacowane zwłoki. Poza tym jak ja się dziś pokażę w pracy? Po tym co się stało? Zaraz... czy to, że całowałem się dzisiaj rano z Taeyongiem to była prawda czy mi się to śniło? A z resztą... zawsze mogę zgonić to na alkohol. Nie... co ja wygaduję? Jak ja mu teraz spojrzę w oczy?! Aaaa, dawno nie czułem się tak zażenowany! Jak mogłem całować się z chłopakiem?! To takie... nienaturalne. Nigdy nie ciągnęło mnie w stronę facetów więc co mi tak nagle odbiło? Chyba rzeczywiście to wina spożytego alkoholu. 
Po wejściu do pracy przebrałem się, po czym przygotowałem sobie wszystko stając pod jedną z sal, na której trwał trening. Dobiegająca z każdej strony muzyka gwałciła podle moje uszy doprowadzając mnie do szału. Nie mogłem się doczekać gdy wszyscy opuszczą wytwórnię i w spokoju będę mógł zrobić to, co do mnie należy. Bawiąc się telefonem usłyszałem o równej 20-stej absolutną ciszę. Odetchnąłem czekając aż sala pod którą stoję opustoszeje. Chciałem jak najszybciej wpaść w wir pracy, by nie myśleć o Taeyongu. W pewnym momencie drzwi otworzyły się, a z pomieszczenia zaczęli wychodzić chłopcy w mniej więcej moim wieku... czyżby to była grupa Tae? Wstrzymałem oddech czekając aż ten wyjdzie z sali. Jest... idzie jako ostatni. Powinienem się przywitać? Nie... nie, nie mogę. Nikt nie może wiedzieć, że się znamy. Nie wykonam żadnego ruchu dopóki ten się do mnie nie odezwie. Blondyn zerknął jedynie na mnie lekko się uśmiechając, po czym zniknął w szatni wraz ze swoimi kolegami. Uśmiech? Tylko tyle? Jakie to podłe! Zacisnąłem dłonie w pięści wpatrując się w drzwi szatni. Zeszłej nocy razem imprezowaliśmy, umierałem na jego rękach, spaliśmy w jednym łóżku i się całowaliśmy, a on się jedynie do mnie uśmiecha?! Nie daruję mu tego... Nawet nie poczułem kiedy po moim policzku spłynęła łza.
- Ooo hej, jak się masz?... Chittaphon...- wziąłem głęboki oddech zerkając na stojącego obok siebie Jisunga.
- Hej...
- Płaczesz? Co się stało?
- Nic, nie przejmuj się.- wymusiłem uśmiech sięgając po sprzęt pomagający mi w sprzątaniu - Jak dzisiejszy trening?
- Dobrze, ale co z tobą?
- Nie boisz się ze mną rozmawiać?
- Nie rozumiem... czemu miałbym się bać?
- Twój brat się boi.- wszedłem na salę zamykając za sobą drzwi, po czym włożyłem do uszu słuchawki biorąc się do roboty. Wiem... bardzo chamsko potraktowałem Jisunga... w końcu 13-latek nie jest niczemu winien, ale jest mi tak źle i czuję się tak podle, że nie potrafiłem się pohamować. Gdy odkurzałem światło w sali nagle zgasło przyprawiając mnie o zawał. Poderwałem się ściągając pospiesznie słuchawki jednak wtedy poczułem jak ktoś obejmuje mnie od tyłu - Co jest?!
- Ciii.... to ja.- wziąłem kilka głębokich wdechów niepewnie się odwracając. W światłach latarni bijących z ulicy ujrzałem Taeyonga.
- Co... co ty wyprawiasz? 
- Przyszedłem się z tobą zobaczyć.
- Czyżbyś się wstydził rozmawiać ze mną przy zapalonym świetle?
- Wiesz, że powinienem bardziej uważać.- westchnąłem czując jak ten podchodzi do mnie łapiąc mnie za twarz - Jak się czujesz?
- Lepiej... 
- Martwiłem się o ciebie... byłem pewien, że cię dzisiaj nie zobaczę.
- Daj spokój.
- Chittaphon.... chodzi o to, co stało się dzisiaj w nocy?- oblizałem wargi biorąc głęboki oddech.
- Nie wiem jak mam się teraz zachowywać w stosunku do ciebie... nie wiem, co to miało oznaczać i na co mogę sobie teraz pozwolić...
- A co chciałbyś teraz zrobić?- uniosłem wzrok spoglądając mu w oczy.
- Uderzyć cię porządnie w twarz... a później znowu cię pocałować.
- Przejdźmy od razu do tej drugiej rzeczy.- szepnął łącząc nasze wargi pocałunkiem. To chore... naprawdę nie mam pojęcia co do cholery wyprawiam. 
- Taeyong, to chore.
- A czy to cię uszczęśliwia?
- Nie wiesz jak bardzo.
- W takim razie postaraj się spojrzeć na to nieco inaczej.- mruknął stawiając mnie pod ścianą wodząc dłońmi po moich drżących rękach. Gdyby ktoś nas teraz przyłapał byłoby po Taeyongu... Mimo to starałem się o tym nie myśleć, by w pełni oddać się tej chwili. Wiedziałem, że to nie potrwa długo. Gdy tylko Tae zadebiutuje, całkowicie się mnie wyprze i o mnie zapomni...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


19 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.2[Trainee]



                      Pierwszy dzień pracy minął mi dość przyjemnie i nawet szybko. Wyszedłem z budynku SM tuż przed 4 rano. Powiem szczerze, że jest to potwornie męcząca robota, ale czym to jest w porównaniu z tym, co robią tu trainee czy zespoły. Cały czas myślę o grupie, w której jest Taeyong i o tym jak niezwykłe zrobili na mnie wrażenie. To co robią moi rówieśnicy wzbudza we mnie lekką zazdrość, ale z drugiej strony zasłużyli sobie na to ciężką pracą i ciągłymi treningami.
Wszedłem po cichu do mieszkania z ogromną chęcią wykąpania się i położenia się do łóżka. Dochodziła 5 rano więc oczywistym jest to, że spotkam swoją siostrę, która dzień w dzień wstaje potwornie wcześnie, tylko po to, by nałożyć na siebie kilo makijażu i by pokręcić włosy, bo przecież z prostymi to ona nie wyjdzie i nie pokaże się tak znajomym ze szkoły... chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
- To ty braciszku?- zamknąłem drzwi spoglądając w stronę idącej w moim kierunku dziewczyny.
- Ciii, obudzisz rodziców.- szepnąłem zdejmując buty i kurtkę.
- No tak, przepraszam... jak było w pracy?
- Ciężko... ale naprawdę fajnie.
- I gdzie w końcu pracujesz?
- W S... w... a w jakiejś firmie... nic specjalnego, grunt, że dobrze płacą.- dziewczyna westchnęła uważnie mi się przyglądając.
- Miałam iść właśnie pod prysznic, ale poczekam... idź się wykąpać i się połóż bo wyglądasz okropnie. 
- Mogłabyś mi zrobić za ten czas jakiegoś tosta?... Jestem potwornie głodny.
- Jasne.- uśmiechnąłem się całując siostrę w czoło, po czym ruszyłem do łazienki wskakując od razu do wanny. Tego potrzebowałem... Mimo zmęczenia jednak nie mogłem doczekać się godziny 20-stej. Tak bardzo chciałbym poznać wszystkich wykonawców z tej wytwórni... nie mówię już o samym dostaniu się do niej.. to już marzenia wyższych lotów. Jestem bardzo ciekawy jak wyglądają treningi, planowanie comebacku, ich relacje ze sobą, z trenerami i szefostwem... hm, może to być materiał na dobrą książkę.
Po kąpieli narzuciłem na siebie szlafrok udając się do kuchni, w której czekał na mnie kubek herbaty i trzy tosty.
- Już myślałam, że nie wyjdziesz z tej łazienki.
- A nie możesz pójść raz do szkoły bez kilograma tej mazi na buzi?- usiadłem przy stole biorąc gryza kanapki.
- Chyba oszalałeś... wtedy nikt by się za mną nie oglądał.
- Czekaj... chłopcy u ciebie w liceum za tobą latają?- ta jedynie uśmiechnęła się wzruszając ramionami - Widzę, że będę musiał się tam przejść.
- Oj daj już spokój.... na pewno będziesz pierwszą osobą, która pozna mojego przyszłego chłopaka.
- Mam nadzieję.- burknąłem zabierając się za jedzenie. Teraz zostało mi już tylko łóżko... jestem padnięty i marzę o tych kilku godzinach snu.

*

              Spałem do 17-stej... w zasadzie tylko przewracałem się z boku na bok. Podekscytowanie wymieszane ze stresem nie pozwalało mi zasnąć na dłuższą chwilę. Po zjedzeniu obiadu przygotowanego przez mamę wyszedłem z domu w kierunku metra. Można powiedzieć, że dzisiaj tak naprawdę zacznie się moja prawdziwa praca. We wszystkim będę musiał połapać się sam. Kurcze... w sumie powinienem poznać osoby, z którymi pracuję. Powinno być nas conajmniej pięć. Czemu szef nie pozwolił mi rozmawiać nawet z nimi? Dość dziwne... 
Po dotarciu pod budynek SM ujrzałem tradycyjnie grupę ludzi wykrzykujących imiona ulubionych członków w poszczególnych zespołach. Westchnąłem omijając ich, po czym skręciłem w wąską uliczkę kierując się w stronę bocznego wejścia. Żeby nie móc nawet dostać się do swojej pracy... szczyt wszystkiego. Po wejściu do środka skierowałem się na drugie piętro wsłuchując się w dudnienie muzyki i krzyki trenerów. W sumie nie wiem czy bym chciał, by moje życie wyglądało właśnie w taki sposób. Musi być to cholernie męczące i wyniszczające nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Poza tym jestem ciekawy, ile osób tu tak naprawdę jest z własnej, nieprzymuszonej woli, a ilu osobom kazała zrobić to rodzina czy sytuacja materialna? Ciekawe też ile mają za to pieniędzy... skoro taki głupi sprzątacz jak ja ma wyciągać 600000 wonów. Zamyślony wszedłem do łazienki słysząc czyjąś rozmowę przez telefon. Lekko wystraszony schowałem się w jednej z kabin cicho się przebierając.
- Nie, powiedział, że mi nie zapłaci...- aishh.. nie powinienem podsłuchiwać, ale jak mam tego nie robić będąc w tym samym pomieszczeniu? - Powiedz mi lepiej co my teraz zrobimy... ta, na pewno sobie poradzimy, nie wiem jak.... Nie mamo, nie jestem wyjątkiem. Powiedział, że w tym miesiącu nie zapłaci nikomu z Shinee...- że co? Więc stoję koło kogoś z Shinee?! Nie, zaraz, stop... Rozumiem, że ich szef nikomu nie zapłaci... dlaczego? - Postaram się coś wymyślić... mhm.... muszę wracać na trening... pa, kocham cię.- wstrzymałem oddech nie dając o sobie znać. Gdy usłyszałem, że chłopak opuszcza łazienkę wychyliłem głowę zza drzwi sprawdzając czy aby na pewno jestem sam. Gdy byłem w stu procentach pewien, że łazienka jest całkowicie pusta odetchnąłem zastanawiając się o co właściwie tutaj chodzi. Czemu szef SM nie chce zapłacić swoim podopiecznym za ich ciężką harówę? Może mają chwilowe problemy finansowe? Z drugiej strony to niemożliwe... w końcu to jedna z lepszych wytwórni w Korei. Myśląc non stop o tej jednej rzeczy przebrałem się zabierając się do pracy. Wszedłem na pierwszą w sal treningowych widząc na niej jeżdżącego na hoverboardzie młodego chłopaczka.
- Przepraszam...- blondyn uniósł gwałtownie głowę, co skutkowało jego upadkiem na ziemię. Otworzyłem szeroko oczy podbiegając do niego - Nic ci się nie stało?- chłopak o anielskiej twarzy spojrzał na mnie masując się po głowie - Uderzyłeś się w głowę?
- Nie... nic mi się nie stało.
- Jesteś pewien?- jego upadek wyglądał naprawdę groźnie i potwornie się wystraszyłem. 
- Tak... a ty jesteś...
- Chittaphon... sprzątam tutaj.- uśmiechnąłem się pomagając mu wstać.
- Jisung... em... dziękuję.- ukłonił się łapiąc za hoverboarda.
- Czemu tu jeszcze jesteś? 
- Trener powiedział, że mam zostać i ćwiczyć, bo nie umiem jeździć na tym cholerstwie... jako jedyny z resztą...
- Ej no co ty... to nie może być takie trudne.
- Spróbuj.
- Chyba mi nie wolno.
- Daj spokój, wezmę na siebie całą odpowiedzialność.- zaśmiał się stawiając przede mną zabawkę.
- No dobrze, niech ci będzie.- wskoczyłem na maszynę jadąc niepewnie przed siebie. Blondyn śmiał się klaszcząc w ręce.
- Naprawdę dobrze ci idzie!- uśmiechnąłem się "parkując" przy chłopaku.
- Po co w zasadzie na tym jeździsz?
- To główna część naszej choreografii. Wszyscy mogli to załapać tylko nie ja... 
- Hm... pomogę ci. 
- Nie no co ty...
- Nie możesz przecież wypaść najgorzej, prawda?- Jisung jedynie skinął głową - Chodź.- stanąłem za nim łapiąc malucha pod pachami, po czym postawiłem go na hoverboardzie - Gotowy?
- Znowu się wywalę.
- Będę cię trzymał.- asekurowałem go cały czas. Nie chciałem, by ten uroczy dzieciak znów się poobijał - Ile masz lat? Jeśli w ogóle mogę zapytać...
- Trzynaście.
- I już trenujesz? Podziwiam cię.
- Szczerze mówiąc nie miałem wyjścia. Mój brat trenuje i rodzice stwierdzili, że muszę być taki sam.- westchnąłem jedynie prowadząc go przez całą długość sali.
- Czujesz się trochę pewniej?
- Troszkę... może powinienem spróbować sam?
- Jeśli czujesz się na siłach...- puściłem go robiąc kilka kroków w tył. Jisung radził sobie naprawdę świetnie - Zajmę się pracą, a ty ćwicz.- uśmiechnąłem się zaczynając od przemycia lustra. Blondyn nawet mimo błędów nie zniechęcał się i ćwiczył nadal. Szczerze go podziwiam... ja mając 13 lat żyłem sobie totalnie beztrosko... chodziłem do szkoły, grałem z kolegami w piłkę, oglądałem głupie seriale... W życiu nie przyszłoby mi do głowy być w jakiejś wytwórni muzycznej i ćwiczyć od rana do nocy by być bożyszczem nastolatek. W pewnym momencie usłyszałem potworny łomot i płacz. Przerażony odwróciłem się w stronę 13-latka, który leżał na ziemi z rozwalonym nosem - Jisung...- podbiegłem do chłopaka podnosząc go ostrożnie z ziemi - Możesz normalnie oddychać?- ten jedynie skinął głową zanosząc się płaczem - Ciii, nie płacz... zaraz ci to opatrzę.- powolnym krokiem zaprowadziłem nastolatka do łazienki pochylając go nad umywalką, po czym zacząłem przemywać jego zakrwawiony nos - Mogę?- zapytałem dotykając ostrożnie jego nosa - Boli cię?
- Nie.
- Musi być tylko stłuczony.- zdjąłem z siebie koszulkę mocząc ją w zimnej wodzie, po czym po wyciśnięciu jej przyłożyłem ją do karku blondyna.
- Aishh... zimne.
- Ma być zimne... to zatrzyma krwawienie.- uspokoiłem go kontrolując co chwilę sytuację - Kto wymyślił choreografię z tymi przeklętymi maszynami? Czy oni są niepoważni?
- Też się nad tym zastanawiałem.- wydusił obmywając dokładnie nos. 
- Jisung!
- Taeyong... w łazience!
- Taeyong to twój brat?
- Tak... skąd go znasz?
- Przez cały korytarz ciągnie się krew... co ty...- odsunąłem się od nastolatka wbijając wzrok w jego starszego brata - Co ty mu zrobiłeś?!
- Słucham...- chłopak podszedł do mnie uderzając mnie w twarz, przez co osunąłem się na ziemię.
- Nie, Hyung! Miałem wypadek, on mi pomógł!- Jisung podbiegł do Taeyonga odciągając go ode mnie - On mi nic nie zrobił, nie bij go... 
- Jaki wypadek?- zapytał uważnie go oglądając.
- Znowu spadłem z tego gówna.
- Wyrażaj się młody... tak spadłeś, że rozwaliłeś sobie nos?
- Tak... przepraszam, nie chciałem...
- Jak się czujesz?
- Dobrze, ale...- chłopiec spojrzał na mnie pomagając mi wstać - Bardzo przepraszam.- wymusiłem uśmiech głaszcząc go po głowie.
- W porządku.- zerknąłem na Taeyonga wpatrującego się we mnie nieco zmieszanym spojrzeniem.
- Przepraszam... myślałem, że...
- Jesteś jego starszym bratem, to zrozumiałe.- wyminąłem go sięgając po suchą koszulkę, po czym narzuciłem ją na siebie wzdychając - Zabierz go do dormu... ja muszę wracać do pracy.
- Poczekaj...- chłopak złapał mnie za ramię zatrzymując mnie - Ja naprawdę...
- Narobiłeś Hyung.- sprostował 13- latek kłaniając mi się - Bardzo dziękuję ci za pomoc i wiesz... naukę jazdy na tym cholerstwie i... nie gniewaj się na mojego brata... zawsze tak reagował jak myślał, że dzieje mi się krzywda.- uśmiechnąłem się głaszcząc go ponownie po głowie.
- Jasne, rozumiem i nie musisz mi dziękować... jak będziesz potrzebował pomocy to wiesz... 
- Dziękuję.- nastolatek pokazał mi rząd idealnie białych zębów, po czym wyszedł z łazienki. Spojrzałem na Taeyonga biorąc głęboki oddech.
- Dbaj o niego... i opatrz mu jeszcze ten nos...
- Jest mi tak głupio...
- Przestań, wiem dlaczego to zrobiłeś... nic się nie stało.
- Masz siniaka pod okiem... 
- Zdarza się.- uśmiechnąłem się łapiąc za mopa - Przepraszam, muszę wracać do pracy. 
- Wiesz... mój brat tam nabrudził więc... może ci pomogę?
- Jesteś trainee w jednej z lepszych wytwórni... naprawdę chcesz się zniżać do tak niskiego poziomu?
- Co ty mówisz...
- Poradzę sobie... ja tu jestem od brudnej roboty.- wymusiłem uśmiech wychodząc z łazienki. Nie wiem dlaczego zachowałem się jak totalny buc... chyba ze wstydu i absolutnego zażenowania. O czym my mówimy? Bracia... oboje są trainee w SM i ja... biedak z Tajlandii sprzątający ich pot, resztki jedzenia i dzisiaj wyjątkowo krew z nosa najmłodszego członka wytwórni. Jakie to upokarzające... Jestem przy nich nikim... totalnym zerem. Sam fakt, że chcą ze mną rozmawiać jest czymś wręcz niesamowitym. Po wejściu na salę treningową otworzyłem okna, po czym zacząłem wycierać lekko zaschniętą już krew.
- Chittaphon...- uniosłem głowę zerkając w kierunku drzwi, w których stał Taeyong - Wsadzę Jisunga do vana i wrócę ci pomóc.
- Słucham? Mówiłem ci, że nie mu...
- Daj mi dwie minuty.- 13- latek pomachał mi uśmiechając się, po czym obaj bracia wyszli z sali. Westchnąłem ciesząc się jednak w duchu, że ktoś zainteresował się moją osobą... i to w sumie nie byle kto, a sam Taeyong... trainee SM. Pospiesznie więc pozbyłem się krwi, po czym chwyciłem za szmatę wycierając lustra - Jestem.- spojrzałem na chłopaka przygryzając wargę - Co mam robić?
- Możesz tu w ogóle przebywać po godzinach treningów?
- Jasne... pod warunkiem, że nadal trenuję. Pewnie takie sprzątanie to też spory wysiłek.
- No nie mały, nie da się ukryć.
- Widzisz... we dwójkę skończymy dwa razy szybciej i jeszcze zdążymy się przespać przed jutrem.
- Powinieneś wypocząć, a nie marnować tu czas.
- Marnować? Chcę ci jedynie pomóc i spędzić z tobą czas... musisz czuć się źle będąc tu sam.
- Chwila... czy to forma rewanżu za to podbite oko?
- W pewnym sensie też...- podszedłem do chłopaka lekko się uśmiechając.
- To może prościej będzie jak ci przywalę?
- Nie no co ty... muszę mieć nieskazitelną twarz.- zmierzyłem go wzrokiem wybuchając śmiechem.
- Niech ci będzie.- wręczyłem mu szmatę i płyn do mycia szyb - Lustra czekają... jesteś wyższy to będzie ci łatwiej.- westchnąłem rozglądając się dookoła - Ja zamiotę i zmyję podłogę.
- Robi się.- muszę powiedzieć, że pracowało nam się naprawdę przyjemnie i bardzo szybko... o dziwo trainee nie są niemotami, które umieją tylko tańczyć i ładnie wyglądać. Poznałem go i widzę, że ma masę innych talentów i zdolności.
- W zasadzie czemu zostałeś trainee?- zapytałem przebierając się - Rozmawiamy ze sobą od czterech godzin i o to nie zapytałem.- Tae zaśmiał się nakładając kurtkę.
- Szczerze? Miałem dość szkoły i nauki, która wiązała się z tym cholerstwem... Rodzice trochę się o mnie bali i stwierdzili, że wyślą mnie na przesłuchania do wytwórni... padło akurat na SM.
- Hm... żałujesz tego?
- Czasami.- zaśmiał się nerwowo nakładając czapkę - Wiesz... czuję się w pewien sposób zaszczycony i... nie wiem... wyróżniony... ale nie wiem czy to jest to czego naprawdę chcę.
- A zastanawiałeś się co chcesz osiągnąć w życiu?
- Sam nie wiem... czasami odnoszę wrażenie, że mój 13- letni brat jest bardziej rozgarnięty niż ja. 
- Nie mów tak... jesteś młodą osobą, która dopiero wkracza w dorosłość. To zrozumiałe, że nie wiesz jeszcze co chcesz robić.
- A ty?... Wiesz co chciałbyś robić?- zamyśliłem się zamykając za nami boczne drzwi wytwórni.
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym robić.
- Wymienisz chociaż dwie?- uśmiechnąłem się, po czym ruszyliśmy razem w stronę metra.
- Chciałbym iść na studia i... być jak ty... mimo tej ciężkiej harówy to musi być chyba dość przyjemne.- Taeyong spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
- Spróbuj... może szef cię przyjmie.
- Coś ty.- parsknąłem śmiechem, po czym zeszliśmy schodkami w dół w kierunku metra - Nie mam takiego talentu jak wy.
- Jasne... jakie masz hobby?
- Tańczę... czasami pośpiewam.
- Lubisz to robić?
- Nawet nie wiesz jak, ale nie mam niestety na to czasu...
- Nie wiem na co czekasz... masz świetną okazję, nie zmarnuj jej.
- Co ty mówisz...
- Oho... mój pociąg przyjechał.
- Myślałem, że pojedziemy razem...
- Ty pomyśl lepiej o naszej rozmowie... do jutra!- chłopak pomachał mi wbiegając w ostatniej chwili do pojazdu. Pomachałem mu wzdychając. Może ma rację? Nie... bzdura. Nie widzę siebie w takim miejscu. Poza tym co ja powiem rodzicom? Wyśmialiby mnie jakbym rzucił im taki pomysł, a szef? Jeśli poszłoby coś nie tak, to nie dość, że nie zostałbym jednym z trainee to jeszcze pewnie straciłbym pracę jako ten cholerny sprzątacz. Nie... ten pomysł całkowicie odpada...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


No i nasz mały Jisunggie~

17 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.1[Trainee]



                               Dziś jest wielki dzień. Mam podjąć się dzisiaj swojej pierwszej w życiu pracy. Odkąd moja rodzina przeprowadziła się z Tajlandii do Korei ciężko jest nam związać koniec z końcem. Ojciec dostał świetną propozycję pracy co było dla nas głównym powodem przyjazdu do innego kraju, jednak z powodu robienia czystek w firmie tak szybko jak ją zdobył, tak i szybko ją stracił. Mama nie do końca zna język koreański przez co nie może zaczepić się w żadnej pracy. Postanowiłem po ukończeniu szkoły pójść do pracy żeby pomóc jakoś swojej rodzinie i tak też się stało... Po ukończeniu liceum zacząłem przeglądać ogłoszenia, jednak z braku doświadczenia nikt nie chciał przyjąć mnie do lepiej płatnej roboty. Zaczepiłem się więc jako uwaga... sprzątaczka... męski odpowiednik sprzątaczki? Hm... sprzątacz? Uznajmy to za poprawną formę. W ogłoszeniu jednak nie było mowy o stawce ani miejscu, w którym miałbym pracować. Dopiero po wykonaniu telefonu otrzymałem wiadomość, że mam stawić się w wyznaczonym miejscu dzisiaj o 18:00 ze swoim CV i ze strojem na zmianę.
Po około 40-sto minutowej jeździe metrem wysiadłem na jednej ze stacji i ruszyłem w wyznaczonym kierunku. Byłem potwornie zestresowany, ale też niezwykle podekscytowany podjęciem się pierwszej pracy. Mam nadzieję, że mój przyszły pracodawca to fajny człowiek i że będę pracował w naprawdę przyjemnych warunkach z miłymi ludźmi. Po przejściu kilku cichych, ukrytych uliczek znalazłem się przed wysokim budynkiem, na widok którego moje serce zaczęło pracować na znacznie szybszych obrotach.
- To tutaj?- jęknąłem spoglądając na kartkę, na której miałem zapisany adres - Niemożliwe...- zrobiłem kilka kroków bliżej widząc grupę dziewczyn siedzących na betonie, opatulonych kocami i różnymi szalikami - Em... przepraszam.- jedna z dziewczyn spojrzała na mnie marszcząc brwi - Na kogo tu czekacie? Nie jest wam zimno?
- Z choinki się urwałeś? 
- Czekamy na EXO... zaraz mają wyjść z wytwórni.- zwykle takie zachowania wydawały mi się dość dziwne jednak mieszkając w Seoulu powinienem przywyknąć do takich rzeczy.
- Rozumiem...
- A ty co?
- Em... nic, ja tylko...
- Czekaj... może ty jesteś jednym z trainee, którzy mają niedługo zadebiutować?
- Słucham? Nie, nie.... nie mam nic wspólnego z byciem trainee. 
- Na pewno?- dziewczyny podniosły się z ziemi uważnie mi się przyglądając. Powiem szczerze, że czułem się z tym potwornie dziwnie i głupio.
- Na pewno... a teraz przepraszam, spieszę się.- wyminąłem grupkę prześladowców płci żeńskiej, po czym udałem się za budynek zgodnie ze wskazówką, którą otrzymałem przez telefon. Ponoć miał tam czekać na mnie mężczyzna, który wsprowadzi mnie bocznym wejściem. W życiu nie spodziewałbym się, że zostanę przyjęty do pracy w wytwórni... ba... w wytwórni to mało powiedziane. Przyjęło mnie samo SM... dobra wiem... tylko do sprzątania, ale zawsze coś. Idąc dalej zauważyłem opartego o budynek mężczyznę.
- Młody... co ty tu robisz?
- Em... miałem tu przyjść i... bo ja mam tu pracować...
- Aaa, to ty... chodź.- mężczyzna wspuścił mnie na coś w rodzaju klatki schodowej - Śmigaj na drugie piętro... tam znajduje się biuro szefa. 
- Będę rozmawiał z samym szefem?
- A coś ty myślał? On zarządza tu absolutnie wszystkim... nawet głupim sprzątaniem.- pf... sam jesteś głupi. Co za opryskliwy typek. Po przejściu kilkudziesięciu schodów wyszliśmy na korytarz... idealnie czysty, przeszklony, z masą sal treningowych, z których dobiegała głośna muzyka i krzyki trenerów. Poczułem niesamowitą ekscytację... inni ludzi daliby się pokroić za coś takiego. Za bycie wewnątrz wytwórni... za znajdowanie się tak blisko idoli... wow - Pokój 222... powodzenia.- ukłoniłem się wymuszając uśmiech, po czym podszedłem do drzwi pospiesznie pukając. Wiedziałem, że gdy będę to odwlekał to w życiu nie zmuszę się do rozmowy z samym dyrektorem.
- Proszę!- wziąłem głęboki oddech otwierając niepewnie drzwi - Śmiało, nie mam za dużo czasu.- wszedłem do środka głęboko się kłaniając.
- Dobry wieczór. Nazywam się Chittaphon Leechaiyapornkul i...
- O matko, co to za imię.- słucham? Mężczyzna wstał zza biurka podchodząc bliżej mnie - Zgłosiłeś się tu do sprzątania, mam rację?
- Tak.
- Hm... od dzisiaj będę ci mówił Ten. Tak jest łatwiej... Masz CV?- skinąłem jedynie głową wręczając dyrektorowi papiery - Dobra, co my tu mamy?- co za typ... mam nadzieję, że nie będzie miał więcej uwag co do mojej osoby - Ooo... twoim hobby jest śpiew, taniec i rap?
- Zgadza się... ale robię to bardzo rzadko, ponieważ nie mam zbytnio czasu.
- Rozumiem... hmm... rocznik '96... w sumie mogę już cię legalnie zatrudnić.- tak! O to mi właśnie chodziło panie dupku. Dobra, spokojnie... pokory Chittaphon...
- Wie pan... bardzo potrzebuję tej pracy. Mam nieciekawą sytuację w domu i...
- Każdy ma nieciekawą sytuację w domu, ale zgoda, masz tą pracę... Stawka miesięczna to 600000 wonów... pasuje?
- Wow... t... tak, pewnie. 
- Super... zaczynasz pracę codziennie, bez wyjątków od godziny 20-stej. Wtedy zwykle moi podopieczni kończą treningi i wracają do dormów. Dzisiaj zrobiłem wyjątek, bo muszę cię oprowadzić i pokazać co i jak. 
- Rozumiem.
- Nie spoufalasz się z nikim z trenujących, nie chcę żebyś z kimś rozmawiał, wszystko co dzieje się w wytwórni zostaje w wytwórni, jasne?
- Oczywiście. 
- Jeśli dowiem się, że sprzedałeś komuś jakiekolwiek informacje to będziesz miał poważne problemy.
- Pan mnie straszy?
- Jedynie ostrzegam.- skinąłem głową udając się za mężczyzną - Do ciebie należy drugie piętro... cała reszta cię nie interesuje. Na każdym piętrze przydzielona jest jedna osoba, także jak zaczniesz o 20-stej, spokojnie powinieneś wyrobić się ze wszystkim do 4-5 rano. Sprzątasz sale treningowe, siłownię, trzy łazienki z kabinami prysznicowymi, szatnię, moje biuro, ale tylko za moją zgodą no i korytarz. Wszystko co niezbędne jest ci do pracy znajduje się w jednej z łazienek... jakieś pytania?
- Hm... za każdym razem mam wchodzić bocznym wejściem?
- Tak. Nikt nie może zobaczyć cię przy głównym wejściu... później zaczną się plotki, że jesteś jednym z trainee i będę musiał się z tego tłumaczyć.
- Rozumiem.
- Chyba tyle... idź się przebrać i bierz się powoli za robotę.
- Dziękuję panu bardzo.- uśmiechnąłem się patrząc ja ten odchodzi w kierunku swojego biura. Pierwsza myśl? Chcę iść na jakąś salę poznać idoli lub trainee! Wow, nie wierzę w to co się stało. Fakt... mój pracodawca nie należy do najprzyjemniejszych osób, ale sam fakt, że będę pracował w takim miejscu z takimi ludźmi napawa mnie ogromną radością. Mimo ogromnego podniecenia rzeczywiście lepiej będzie jeśli nikomu nic nie powiem i moje miejsce pracy zostanie tajemnicą. Po zaciągnięciu się ohydnym, przepełnionym potem powietrzem ruszyłem w stronę łazienki, w której miały czekać na mnie wszystkie potrzebne mi do pracy rzeczy. Gdy wszedłem do środka wbiło mnie w ziemię. To ma być łazienka? W życiu nie widziałem tak ekskluzywnego pomieszczenia. Aishh, widzę, że wyczyszczenie tego zajmie mi trochę czasu, ale jestem gotów zrobić wszystko, byleby się utrzymać w tej pracy - Od czego mam zacząć?- westchnąłem nakładając gumowe rękawiczki. Chyba wyczyszczenie łazienek będzie teraz najlepszą opcją gdyż trening kończy się dopiero za godzinę. Nie ma więc sensu żebym stał bezczynnie i czekał aż skończą. Z tą myślą sięgnąłem po gąbkę i płyn, po czym zająłem się szorowaniem kabiny prysznicowej. Wtedy też usłyszałem trzask drzwi. Podekscytowany, ale mimo wszystko trochę zażenowany wychyliłem głowę zza drzwi starając się wypatrzeć kto wszedł do łazienki - Chanyeol...
- Hm?- Hyung spojrzał w moim kierunku marszcząc brwi.
- Przepraszam.- ukłoniłem się pospiesznie czując się potwornie głupio - Przepraszam Hyung... 
- Jesteś jednym z trainee?
- Em... nie... ja... ja tu tylko sprzątam.- Chanyeol podszedł bliżej mnie uważnie mi się przyglądając.
- Ile masz lat?
- 20...
- Nie zmarnuj sobie życia.- powiedział dość oschle, po czym przemył ręce opuszczając łazienkę. O czym on mówi? Fakt, mogłem iść na studia i ciężko pracować, by móc pracować później w jakiejś wielkiej korporacji, ale z drugiej strony jestem w dość ciężkiej sytuacji finansowej więc studia mogą poczekać. Może chodzi mu o miejsce w jakim pracuję? Może za murami tej wytwórni kryje się coś złego? Sam nie wiem co mam o tym myśleć. Hm... pierwsze wrażenie o Chanyeolu? Mega wysoki, niezwykle przystojny facet.... wygląda zupełnie inaczej niż w telewizji czy na zdjęciach. Z drugiej strony wygląda też na bardzo smutnego człowieka... i znów przeciwieństwo tego, co mogę zaobserwować w telewizji. Może to jedynie kwestia zmęczenia po treningu? Zaciekawiony tym wszystkim zdjąłem rękawice kierując się pod jedną z sal treningowych z nadzieją, że ponownie spotkam Chanyeola, a co za tym idzie... całe EXO. Muzyka wydobywająca się zza drzwi nie przypominała mi żadnej piosenki tego zespołu, jednak z obawy, że mogę zostać przyłapany przez szefa stałem pod tymi jednymi drzwiami starając się podglądnąć co nieco.
- Aishh, nic nie widzę.- syknąłem zerkając przez dziurkę od klucza.
- A co konkretnie cię interesuje?- zamarłem... myślałem, że zabawa w szpiega będzie trochę łatwiejsza. Uniosłem się niepewnie spoglądając na stojącego obok siebie niezwykle przystojnego chłopaka, którego nie miałem okazji nigdy dotąd zobaczyć... może jest jednym z trainee?
- Przepraszam...
- Hm... chyba nie jesteś trainee... nie kojarzę cię.
- Nie... ja... ja tu tylko sprzątam.- chłopak uśmiechnął się lekko zakładając ręce. Czyżby ten dupek czuł wyższość nade mną z tego tytułu, że jest trainee SM?
- Gdybym był złośliwy powiedziałbym ci żebyś wziął się do roboty, a nie nas podglądał.
- Rozumiem w takim razie, że nie jesteś.
- Jestem, ale dziś odpuszczę... chcesz zobaczyć nasz trening?
- Słucham?... Chyba... chyba mi nie wolno.
- A daj spokój... Szef jest tak pochłonięty robotą, że nie wie pewnie w jakim świecie żyje.- blondyn uśmiechnął się lekko łapiąc za klamkę - Jakby co jestem Taeyong.- po tych słowach wszedł na salę ciągnąc mnie za sobą. Ujrzałem kilkudziesięciu chłopców tańczących do piosenek swoich starszych kolegów. Po chwili nowo poznany kolega dołączył do nich wykonując układ do "Mr. Simple" od Super Junior. Wow... ich synchronizacja i precyzja ruchów naprawdę robiła wrażenie. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że trafiłem w takie miejsce i o dziwo udało mi się dostać tu pracę. Być tak blisko obiektów westchnień dziewczyn i chłopców z całego świata, widzieć jak ciężko pracują, rozwijają się i planują comebacki... czuję, że praca tu będzie najlepszym okresem w moim życiu.

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------