19 lutego 2017

Taeyong&Ten~cz.2[Trainee]



                      Pierwszy dzień pracy minął mi dość przyjemnie i nawet szybko. Wyszedłem z budynku SM tuż przed 4 rano. Powiem szczerze, że jest to potwornie męcząca robota, ale czym to jest w porównaniu z tym, co robią tu trainee czy zespoły. Cały czas myślę o grupie, w której jest Taeyong i o tym jak niezwykłe zrobili na mnie wrażenie. To co robią moi rówieśnicy wzbudza we mnie lekką zazdrość, ale z drugiej strony zasłużyli sobie na to ciężką pracą i ciągłymi treningami.
Wszedłem po cichu do mieszkania z ogromną chęcią wykąpania się i położenia się do łóżka. Dochodziła 5 rano więc oczywistym jest to, że spotkam swoją siostrę, która dzień w dzień wstaje potwornie wcześnie, tylko po to, by nałożyć na siebie kilo makijażu i by pokręcić włosy, bo przecież z prostymi to ona nie wyjdzie i nie pokaże się tak znajomym ze szkoły... chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
- To ty braciszku?- zamknąłem drzwi spoglądając w stronę idącej w moim kierunku dziewczyny.
- Ciii, obudzisz rodziców.- szepnąłem zdejmując buty i kurtkę.
- No tak, przepraszam... jak było w pracy?
- Ciężko... ale naprawdę fajnie.
- I gdzie w końcu pracujesz?
- W S... w... a w jakiejś firmie... nic specjalnego, grunt, że dobrze płacą.- dziewczyna westchnęła uważnie mi się przyglądając.
- Miałam iść właśnie pod prysznic, ale poczekam... idź się wykąpać i się połóż bo wyglądasz okropnie. 
- Mogłabyś mi zrobić za ten czas jakiegoś tosta?... Jestem potwornie głodny.
- Jasne.- uśmiechnąłem się całując siostrę w czoło, po czym ruszyłem do łazienki wskakując od razu do wanny. Tego potrzebowałem... Mimo zmęczenia jednak nie mogłem doczekać się godziny 20-stej. Tak bardzo chciałbym poznać wszystkich wykonawców z tej wytwórni... nie mówię już o samym dostaniu się do niej.. to już marzenia wyższych lotów. Jestem bardzo ciekawy jak wyglądają treningi, planowanie comebacku, ich relacje ze sobą, z trenerami i szefostwem... hm, może to być materiał na dobrą książkę.
Po kąpieli narzuciłem na siebie szlafrok udając się do kuchni, w której czekał na mnie kubek herbaty i trzy tosty.
- Już myślałam, że nie wyjdziesz z tej łazienki.
- A nie możesz pójść raz do szkoły bez kilograma tej mazi na buzi?- usiadłem przy stole biorąc gryza kanapki.
- Chyba oszalałeś... wtedy nikt by się za mną nie oglądał.
- Czekaj... chłopcy u ciebie w liceum za tobą latają?- ta jedynie uśmiechnęła się wzruszając ramionami - Widzę, że będę musiał się tam przejść.
- Oj daj już spokój.... na pewno będziesz pierwszą osobą, która pozna mojego przyszłego chłopaka.
- Mam nadzieję.- burknąłem zabierając się za jedzenie. Teraz zostało mi już tylko łóżko... jestem padnięty i marzę o tych kilku godzinach snu.

*

              Spałem do 17-stej... w zasadzie tylko przewracałem się z boku na bok. Podekscytowanie wymieszane ze stresem nie pozwalało mi zasnąć na dłuższą chwilę. Po zjedzeniu obiadu przygotowanego przez mamę wyszedłem z domu w kierunku metra. Można powiedzieć, że dzisiaj tak naprawdę zacznie się moja prawdziwa praca. We wszystkim będę musiał połapać się sam. Kurcze... w sumie powinienem poznać osoby, z którymi pracuję. Powinno być nas conajmniej pięć. Czemu szef nie pozwolił mi rozmawiać nawet z nimi? Dość dziwne... 
Po dotarciu pod budynek SM ujrzałem tradycyjnie grupę ludzi wykrzykujących imiona ulubionych członków w poszczególnych zespołach. Westchnąłem omijając ich, po czym skręciłem w wąską uliczkę kierując się w stronę bocznego wejścia. Żeby nie móc nawet dostać się do swojej pracy... szczyt wszystkiego. Po wejściu do środka skierowałem się na drugie piętro wsłuchując się w dudnienie muzyki i krzyki trenerów. W sumie nie wiem czy bym chciał, by moje życie wyglądało właśnie w taki sposób. Musi być to cholernie męczące i wyniszczające nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Poza tym jestem ciekawy, ile osób tu tak naprawdę jest z własnej, nieprzymuszonej woli, a ilu osobom kazała zrobić to rodzina czy sytuacja materialna? Ciekawe też ile mają za to pieniędzy... skoro taki głupi sprzątacz jak ja ma wyciągać 600000 wonów. Zamyślony wszedłem do łazienki słysząc czyjąś rozmowę przez telefon. Lekko wystraszony schowałem się w jednej z kabin cicho się przebierając.
- Nie, powiedział, że mi nie zapłaci...- aishh.. nie powinienem podsłuchiwać, ale jak mam tego nie robić będąc w tym samym pomieszczeniu? - Powiedz mi lepiej co my teraz zrobimy... ta, na pewno sobie poradzimy, nie wiem jak.... Nie mamo, nie jestem wyjątkiem. Powiedział, że w tym miesiącu nie zapłaci nikomu z Shinee...- że co? Więc stoję koło kogoś z Shinee?! Nie, zaraz, stop... Rozumiem, że ich szef nikomu nie zapłaci... dlaczego? - Postaram się coś wymyślić... mhm.... muszę wracać na trening... pa, kocham cię.- wstrzymałem oddech nie dając o sobie znać. Gdy usłyszałem, że chłopak opuszcza łazienkę wychyliłem głowę zza drzwi sprawdzając czy aby na pewno jestem sam. Gdy byłem w stu procentach pewien, że łazienka jest całkowicie pusta odetchnąłem zastanawiając się o co właściwie tutaj chodzi. Czemu szef SM nie chce zapłacić swoim podopiecznym za ich ciężką harówę? Może mają chwilowe problemy finansowe? Z drugiej strony to niemożliwe... w końcu to jedna z lepszych wytwórni w Korei. Myśląc non stop o tej jednej rzeczy przebrałem się zabierając się do pracy. Wszedłem na pierwszą w sal treningowych widząc na niej jeżdżącego na hoverboardzie młodego chłopaczka.
- Przepraszam...- blondyn uniósł gwałtownie głowę, co skutkowało jego upadkiem na ziemię. Otworzyłem szeroko oczy podbiegając do niego - Nic ci się nie stało?- chłopak o anielskiej twarzy spojrzał na mnie masując się po głowie - Uderzyłeś się w głowę?
- Nie... nic mi się nie stało.
- Jesteś pewien?- jego upadek wyglądał naprawdę groźnie i potwornie się wystraszyłem. 
- Tak... a ty jesteś...
- Chittaphon... sprzątam tutaj.- uśmiechnąłem się pomagając mu wstać.
- Jisung... em... dziękuję.- ukłonił się łapiąc za hoverboarda.
- Czemu tu jeszcze jesteś? 
- Trener powiedział, że mam zostać i ćwiczyć, bo nie umiem jeździć na tym cholerstwie... jako jedyny z resztą...
- Ej no co ty... to nie może być takie trudne.
- Spróbuj.
- Chyba mi nie wolno.
- Daj spokój, wezmę na siebie całą odpowiedzialność.- zaśmiał się stawiając przede mną zabawkę.
- No dobrze, niech ci będzie.- wskoczyłem na maszynę jadąc niepewnie przed siebie. Blondyn śmiał się klaszcząc w ręce.
- Naprawdę dobrze ci idzie!- uśmiechnąłem się "parkując" przy chłopaku.
- Po co w zasadzie na tym jeździsz?
- To główna część naszej choreografii. Wszyscy mogli to załapać tylko nie ja... 
- Hm... pomogę ci. 
- Nie no co ty...
- Nie możesz przecież wypaść najgorzej, prawda?- Jisung jedynie skinął głową - Chodź.- stanąłem za nim łapiąc malucha pod pachami, po czym postawiłem go na hoverboardzie - Gotowy?
- Znowu się wywalę.
- Będę cię trzymał.- asekurowałem go cały czas. Nie chciałem, by ten uroczy dzieciak znów się poobijał - Ile masz lat? Jeśli w ogóle mogę zapytać...
- Trzynaście.
- I już trenujesz? Podziwiam cię.
- Szczerze mówiąc nie miałem wyjścia. Mój brat trenuje i rodzice stwierdzili, że muszę być taki sam.- westchnąłem jedynie prowadząc go przez całą długość sali.
- Czujesz się trochę pewniej?
- Troszkę... może powinienem spróbować sam?
- Jeśli czujesz się na siłach...- puściłem go robiąc kilka kroków w tył. Jisung radził sobie naprawdę świetnie - Zajmę się pracą, a ty ćwicz.- uśmiechnąłem się zaczynając od przemycia lustra. Blondyn nawet mimo błędów nie zniechęcał się i ćwiczył nadal. Szczerze go podziwiam... ja mając 13 lat żyłem sobie totalnie beztrosko... chodziłem do szkoły, grałem z kolegami w piłkę, oglądałem głupie seriale... W życiu nie przyszłoby mi do głowy być w jakiejś wytwórni muzycznej i ćwiczyć od rana do nocy by być bożyszczem nastolatek. W pewnym momencie usłyszałem potworny łomot i płacz. Przerażony odwróciłem się w stronę 13-latka, który leżał na ziemi z rozwalonym nosem - Jisung...- podbiegłem do chłopaka podnosząc go ostrożnie z ziemi - Możesz normalnie oddychać?- ten jedynie skinął głową zanosząc się płaczem - Ciii, nie płacz... zaraz ci to opatrzę.- powolnym krokiem zaprowadziłem nastolatka do łazienki pochylając go nad umywalką, po czym zacząłem przemywać jego zakrwawiony nos - Mogę?- zapytałem dotykając ostrożnie jego nosa - Boli cię?
- Nie.
- Musi być tylko stłuczony.- zdjąłem z siebie koszulkę mocząc ją w zimnej wodzie, po czym po wyciśnięciu jej przyłożyłem ją do karku blondyna.
- Aishh... zimne.
- Ma być zimne... to zatrzyma krwawienie.- uspokoiłem go kontrolując co chwilę sytuację - Kto wymyślił choreografię z tymi przeklętymi maszynami? Czy oni są niepoważni?
- Też się nad tym zastanawiałem.- wydusił obmywając dokładnie nos. 
- Jisung!
- Taeyong... w łazience!
- Taeyong to twój brat?
- Tak... skąd go znasz?
- Przez cały korytarz ciągnie się krew... co ty...- odsunąłem się od nastolatka wbijając wzrok w jego starszego brata - Co ty mu zrobiłeś?!
- Słucham...- chłopak podszedł do mnie uderzając mnie w twarz, przez co osunąłem się na ziemię.
- Nie, Hyung! Miałem wypadek, on mi pomógł!- Jisung podbiegł do Taeyonga odciągając go ode mnie - On mi nic nie zrobił, nie bij go... 
- Jaki wypadek?- zapytał uważnie go oglądając.
- Znowu spadłem z tego gówna.
- Wyrażaj się młody... tak spadłeś, że rozwaliłeś sobie nos?
- Tak... przepraszam, nie chciałem...
- Jak się czujesz?
- Dobrze, ale...- chłopiec spojrzał na mnie pomagając mi wstać - Bardzo przepraszam.- wymusiłem uśmiech głaszcząc go po głowie.
- W porządku.- zerknąłem na Taeyonga wpatrującego się we mnie nieco zmieszanym spojrzeniem.
- Przepraszam... myślałem, że...
- Jesteś jego starszym bratem, to zrozumiałe.- wyminąłem go sięgając po suchą koszulkę, po czym narzuciłem ją na siebie wzdychając - Zabierz go do dormu... ja muszę wracać do pracy.
- Poczekaj...- chłopak złapał mnie za ramię zatrzymując mnie - Ja naprawdę...
- Narobiłeś Hyung.- sprostował 13- latek kłaniając mi się - Bardzo dziękuję ci za pomoc i wiesz... naukę jazdy na tym cholerstwie i... nie gniewaj się na mojego brata... zawsze tak reagował jak myślał, że dzieje mi się krzywda.- uśmiechnąłem się głaszcząc go ponownie po głowie.
- Jasne, rozumiem i nie musisz mi dziękować... jak będziesz potrzebował pomocy to wiesz... 
- Dziękuję.- nastolatek pokazał mi rząd idealnie białych zębów, po czym wyszedł z łazienki. Spojrzałem na Taeyonga biorąc głęboki oddech.
- Dbaj o niego... i opatrz mu jeszcze ten nos...
- Jest mi tak głupio...
- Przestań, wiem dlaczego to zrobiłeś... nic się nie stało.
- Masz siniaka pod okiem... 
- Zdarza się.- uśmiechnąłem się łapiąc za mopa - Przepraszam, muszę wracać do pracy. 
- Wiesz... mój brat tam nabrudził więc... może ci pomogę?
- Jesteś trainee w jednej z lepszych wytwórni... naprawdę chcesz się zniżać do tak niskiego poziomu?
- Co ty mówisz...
- Poradzę sobie... ja tu jestem od brudnej roboty.- wymusiłem uśmiech wychodząc z łazienki. Nie wiem dlaczego zachowałem się jak totalny buc... chyba ze wstydu i absolutnego zażenowania. O czym my mówimy? Bracia... oboje są trainee w SM i ja... biedak z Tajlandii sprzątający ich pot, resztki jedzenia i dzisiaj wyjątkowo krew z nosa najmłodszego członka wytwórni. Jakie to upokarzające... Jestem przy nich nikim... totalnym zerem. Sam fakt, że chcą ze mną rozmawiać jest czymś wręcz niesamowitym. Po wejściu na salę treningową otworzyłem okna, po czym zacząłem wycierać lekko zaschniętą już krew.
- Chittaphon...- uniosłem głowę zerkając w kierunku drzwi, w których stał Taeyong - Wsadzę Jisunga do vana i wrócę ci pomóc.
- Słucham? Mówiłem ci, że nie mu...
- Daj mi dwie minuty.- 13- latek pomachał mi uśmiechając się, po czym obaj bracia wyszli z sali. Westchnąłem ciesząc się jednak w duchu, że ktoś zainteresował się moją osobą... i to w sumie nie byle kto, a sam Taeyong... trainee SM. Pospiesznie więc pozbyłem się krwi, po czym chwyciłem za szmatę wycierając lustra - Jestem.- spojrzałem na chłopaka przygryzając wargę - Co mam robić?
- Możesz tu w ogóle przebywać po godzinach treningów?
- Jasne... pod warunkiem, że nadal trenuję. Pewnie takie sprzątanie to też spory wysiłek.
- No nie mały, nie da się ukryć.
- Widzisz... we dwójkę skończymy dwa razy szybciej i jeszcze zdążymy się przespać przed jutrem.
- Powinieneś wypocząć, a nie marnować tu czas.
- Marnować? Chcę ci jedynie pomóc i spędzić z tobą czas... musisz czuć się źle będąc tu sam.
- Chwila... czy to forma rewanżu za to podbite oko?
- W pewnym sensie też...- podszedłem do chłopaka lekko się uśmiechając.
- To może prościej będzie jak ci przywalę?
- Nie no co ty... muszę mieć nieskazitelną twarz.- zmierzyłem go wzrokiem wybuchając śmiechem.
- Niech ci będzie.- wręczyłem mu szmatę i płyn do mycia szyb - Lustra czekają... jesteś wyższy to będzie ci łatwiej.- westchnąłem rozglądając się dookoła - Ja zamiotę i zmyję podłogę.
- Robi się.- muszę powiedzieć, że pracowało nam się naprawdę przyjemnie i bardzo szybko... o dziwo trainee nie są niemotami, które umieją tylko tańczyć i ładnie wyglądać. Poznałem go i widzę, że ma masę innych talentów i zdolności.
- W zasadzie czemu zostałeś trainee?- zapytałem przebierając się - Rozmawiamy ze sobą od czterech godzin i o to nie zapytałem.- Tae zaśmiał się nakładając kurtkę.
- Szczerze? Miałem dość szkoły i nauki, która wiązała się z tym cholerstwem... Rodzice trochę się o mnie bali i stwierdzili, że wyślą mnie na przesłuchania do wytwórni... padło akurat na SM.
- Hm... żałujesz tego?
- Czasami.- zaśmiał się nerwowo nakładając czapkę - Wiesz... czuję się w pewien sposób zaszczycony i... nie wiem... wyróżniony... ale nie wiem czy to jest to czego naprawdę chcę.
- A zastanawiałeś się co chcesz osiągnąć w życiu?
- Sam nie wiem... czasami odnoszę wrażenie, że mój 13- letni brat jest bardziej rozgarnięty niż ja. 
- Nie mów tak... jesteś młodą osobą, która dopiero wkracza w dorosłość. To zrozumiałe, że nie wiesz jeszcze co chcesz robić.
- A ty?... Wiesz co chciałbyś robić?- zamyśliłem się zamykając za nami boczne drzwi wytwórni.
- Jest wiele rzeczy, które chciałbym robić.
- Wymienisz chociaż dwie?- uśmiechnąłem się, po czym ruszyliśmy razem w stronę metra.
- Chciałbym iść na studia i... być jak ty... mimo tej ciężkiej harówy to musi być chyba dość przyjemne.- Taeyong spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
- Spróbuj... może szef cię przyjmie.
- Coś ty.- parsknąłem śmiechem, po czym zeszliśmy schodkami w dół w kierunku metra - Nie mam takiego talentu jak wy.
- Jasne... jakie masz hobby?
- Tańczę... czasami pośpiewam.
- Lubisz to robić?
- Nawet nie wiesz jak, ale nie mam niestety na to czasu...
- Nie wiem na co czekasz... masz świetną okazję, nie zmarnuj jej.
- Co ty mówisz...
- Oho... mój pociąg przyjechał.
- Myślałem, że pojedziemy razem...
- Ty pomyśl lepiej o naszej rozmowie... do jutra!- chłopak pomachał mi wbiegając w ostatniej chwili do pojazdu. Pomachałem mu wzdychając. Może ma rację? Nie... bzdura. Nie widzę siebie w takim miejscu. Poza tym co ja powiem rodzicom? Wyśmialiby mnie jakbym rzucił im taki pomysł, a szef? Jeśli poszłoby coś nie tak, to nie dość, że nie zostałbym jednym z trainee to jeszcze pewnie straciłbym pracę jako ten cholerny sprzątacz. Nie... ten pomysł całkowicie odpada...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


No i nasz mały Jisunggie~

1 komentarz: