Znacie to okropne uczucie, kiedy niesamowicie długo na coś czekacie, macie coś zaplanowane, a gdy już nadchodzi ten upragniony kulminacyjny punkt, to wszystkie te plany się sypią i zmieniają? No właśnie... Jestem absolwentem liceum. Przede mną zapowiadały się cudowne, 4- miesięczne wakacje, podczas których razem z przyjaciółmi planowaliśmy wyjazd do Japonii oraz Singapuru. Czekałem na ten moment bardzo długo, z ogromną niecierpliwością, a czego dowiedziałem się tydzień przed wyjazdem? Że mama dostała świetną pracę w Seoulu i podczas wakacji musimy się tam koniecznie przeprowadzić. Na nic były moje błagania... rodzice byli nieugięci i stwierdzili, że każdy członek rodziny przez tydzień ma szukać idealnego domu dla naszej czwórki... tak, mam niestety młodszą, okropnie rozpuszczoną siostrę Minah. W dniu, w którym miałem zacząć przygodę życia, zamiast pakować się na wycieczkę, ja pakowałem całe swoje życie w tekturowe pudła i znosiłem je do ogromnego, wynajętego busa. Bolesne również w tym wszystkim jest to, że dopiero teraz przekonałem się jakich mam przyjaciół. Zamiast pożegnać się ze mną, obiecać, że będziemy utrzymywać ze sobą kontakt, że zawsze będziemy przyjaciółmi... oni jak gdyby nigdy nic, życzyli mi miłego życia w Seoulu i pojechali...tak po prostu.
Przeprowadzka z Wonju, w którym mieszkałem wcześniej zajęła nam około trzech godzin. Nie wyobrażałem sobie życia w Seoulu... jakoś nigdy nie przepadałem za tym miastem. Przytłaczało mnie masą świateł, ogromem wieżowców, niezliczoną liczbą ludzi... to nie dla mnie. Całe szczęście udało nam się znaleźć dom jednorodzinny, umiejscowiony w jednej ze spokojniejszych dzielnic tego popapranego miasta. Miałem nadzieję, że dzięki temu nie wciągnę się w wir stolicy Korei i wciąż pozostanę tym samym, spokojnym chłopakiem z Wonju.
- Rozpakowałeś się już?- westchnąłem i spojrzałem na mamę stojącą na tarasie.
- Ta...- znów spojrzałem na telefon... brak wiadomości od znajomych, szkoda.
- Jesteś głodny? Zaraz będziemy zamiawiać jedzenie.
- Nie... niczego nie chcę.- burnąłem jedynie i położyłem się na hamaku ukrytym w cieniu wysokich drzew. Tak wiem, jestem dość dziwnym chłopakiem. Wydaje mi się, że przeciętny nastolatek ucieszyłby się z awansu rodzica i przeprowadzki do stolicy. Pewnie też zaraz po przyjeździe normalna osoba rzuciłaby się w wir miasta, chodziłaby ślepo różnymi uczliczkami, próbowała jedzenia... znów przeciwieństwo mnie. Ja wolę usiąść w ogrodzie i cieszyć się samotnością. Pewnie to ona będzie moim najlepszym przyjacielem.
- Minwoo Oppa...- yh... niechętnie otworzyłem oczy i spojrzałem na stojącą nad hamakiem 16-letnią siostrę.
- Co jest?
- Pójdziesz ze mną do sklepu?...nie chcę iść sama.
- Masz już 16 lat.... nie muszę cię prowadzić za rączkę...- dziewczyna spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem, po czym usiadła na moich nogach.
- Czemu się tak zachowujesz? Gdzie podział się mój kochany i uśmiechnięty Minwoo?
- Został w Wonju...
- Martwisz się o znajomych?... Aishh...wiele razy mówiłam ci, że to idioci. Na pewno poznasz tu masę ludzi.- Minah wstała i szeroko się uśmiechnęła - No ale na pewno nie poznasz ich siedząc w ogrodzie... chodź do tego sklepu, trochę się rozejrzymy po okolicy.- w sumie miała rację. Westchnąłem i podniosłem się do pionu.
- Po co idziemy?
- Mama prosiła o jakieś podstawowe produkty... oczywiście ty to załatwisz Oppa, a ja pójdę na słodycze.- no tak... cała Minah. Uśmiechnąłem się lekko, po czym oboje ruszyliśmy ślepo przed siebie. Faktycznie, dzielnica jest bardzo spokojna. Znajdowały się tu jedynie domy jednorodzinne oraz dwie kawiarnie... po sklepie nie było ani śladu - Oppa... zapytaj kogoś o ten sklep, bo nie ma sensu tak krążyć.- znowu ja... Rozejrzałem się dookoła, by znaleźć jakiegoś przechodnia. Niestety pogoda tak dawała w kość, że zapewne większość ludzi siedziała o tej porze w domach.
- Czekaj tu... podejdę do tej kawiarni....w zasadzie kawiarnio-cukierni...- wziąłem głęboki oddech i pewnym krokiem wszedłem do środka - Dzień dobry.
- Hej... Co podać?- zza lady wyłonił się uśmiechnięty, niesamowicie przystojny chłopak, na oko w moim wieku. Jego brązowe, gęste włosy swobodnie opadały na jego idealną twarz. Koszula z podwiniętymi rękawami oraz fartuch dodawały mu jeszcze więcej uroku.
- S...słucham?
- Przyszedłeś do kawiarnii...- chłopak znów obdarzył mnie szerokim uśmiechem - Stąd moje pytanie "co podać?".
- Aa....a nie... chciałem się jedynie zapytać gdzie tu w pobliżu jest jakiś większy sklep.
- Po wyjściu stąd skręcasz w lewo, mijasz dwie uliczki, w trzecią skręcasz i masz sklep.
- Dzięki.- bałem się, że rumieńca, który właśnie wprosił się na moją twarz nie da się już w żaden sposób ukryć.
- Spoko... to co? Może jednak skusisz się na jakieś ciacho?- ta... w tym momencie chciałem odpowiedzieć, że jedno, stojące za ladą ciacho w zupełności wystarczy, ale w porę ugryzłem się w język.
- Mmm....to poproszę pudełko suksilgwa i... yakgwa.
- Już się robi.- znów ten uśmiech. Chłopak zapakował wspomniane wcześniej ciastka, po czym wręczył mi je. Po zapłaceniu uśmiechnąłem się lekko i nacisnąłem na klamkę.
- Mam nadzieję, że twoje ciastka się spiszą i będę tu wracał.- yes! Wreszcie udało mi się powiedzieć coś sensownego.
- Również na to liczę...niestety reklamacji nie przyjmuję.- oboje posłaliśmy sobie szerokie uśmiechy, po czym z szybko bijącym sercem wyszedłem na dwór.
- Co dla mnie masz?
- Twoje ulubione ciastka... a teraz trzymaj i chodź do tego sklepu.- hm.. może to życie w Seoulu wcale nie będzie takie złe. Z resztą... nie ma co wybiegać daleko w przyszłość. Póki co poznałem jedną osobę i wcale nie jest powiedziane, że zostanie ona moim przyjacielem. Tak Minwoo... nie napalaj się zbyt szybko.
Podczas zakupów cały czas myślałem o moich "przyjaciołach", którzy teraz beztrosko imprezowali w Tokio... na samą myśl do oczu napływały mi łzy. Byłem o krok od spełnienia marzeń.. ta pieprzona przeprowadzka wszystko musiała zepsuć. Z drugiej jednak strony przynajmniej wiem jakich miałem do tej pory znajomych. Mam szczerą nadzieję, że tutaj wszystko się zmieni i znajdę chociaż dwie zaufane i oddane osoby. Po dość długim spacerze po okolicy postanowiłem wrócić do domu gdyż było już ciemno, a wolałem nie zabłądzić i wplątać się w nieodpowiednie towarzystwo. Skręcając na podwórko zauważyłem jakiegoś chłopaka wchodzącego na taras domu stojącego obok mojego. Posesje na tym osiedlu były osadzone bardzo blisko siebie... zakładam więc, że wszyscy wiedzą co u kogo się dzieje, gdyż każdy zagląda sobie do okien.
- Synku, chodź już do domu!- aishh... spojrzałem w stronę okna, z którego dobiegał głos mamy. W tym samym czasie tajemniczy sąsiad zerknął w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Znam ten uśmiech...i powiem szczerze, że wiadomość o tym, że przystojny chłopak z kawiarnii jest moim sąsiadem bardzo mnie ucieszyła.
- O proszę...to ty się dzisiaj tutaj wprowadziłeś.- zamurowało mnie, gdy brązowowłosy chłopak wypowiedział w moją stronę to zdanie.
- Em...t..tak...
- Moja mama była strasznie podekscytowana na wieść, że będziemy mieć nowych sąsiadów.- chłopak zszedł z tarasu i podszedł bliżej mnie, wyciągając w moją stronę rękę - Jestem Jeongmin... miło mi.
- Minwoo...- uśmiechnąłem się lekko. Czułem pewną blokadę. Bałem się poznawania nowych ludzi.. ogólnie relacje z drugim człowiekiem szły mi bardzo topornie.
- Zobacz co mam.- Jeongmin uśmiechnął się zadziornie i podniósł do góry pudełko pochodzące prawdopodobnie z kawiarnii, w której pracuje - Suksilgwa... masz ochotę?
- Em... w sumie... chętnie.- czuję, że wychodzę na idiotę. Sąsiad jedynie się uśmiechnął i poczęstował mnie słodyczami.
- Co jutro robisz?... Mam wolne więc mogę pokazać ci okolicę.
- Naprawdę mógłbyś to zrobić?
- Pewnie... hm.. najlepiej będzie jak przygotujesz sobie rower. Wtedy pokażę ci więcej.
- Nie ma problemu.- cieszyłem się z tej wycieczki jak dziecko i wcale nie miałem zamiaru tego ukrywać. Gdy Jeongmin zobaczył mój entuzjazm zaśmiał się i poczochrał mi włosy.
- Zbudzę cię jutro o 9 dzieciaku.- mówiąc to oblizał w niesamowicie cudowny sposób palec po lepkim łakociu, po czym uśmiechnął się i zniknął za drzwiami swojego domu. Czułem jak radość rozsadza mnie od środka. Pierwszy raz nie mogłem doczekać się wczesnej pobudki. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, że mimo tylu przeszkód już pierwszego dnia po przeprowadzce do Seoulu udało mi się kogoś poznać. Hm... może to pewnego rodzaju przeznaczenie? Czuję, że jakoś to się ułoży, a póki co lecę do domu odpocząć przed jutrem.
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapowiada się świetnie :D
OdpowiedzUsuńJak słodko <3
OdpowiedzUsuń