17 czerwca 2019

Tylko Ty~cz.8 [Seonho&Kuanlin]




- Seonho, otwórz mi drzwi. - Kuanlin od dłuższego czasu stał pod drzwiami mojego pokoju, prosząc mnie o to, bym wpuścił go do środka. Nie chcę z nim rozmawiać. Z jednej strony chcę wiedzieć, co łączy go z Jinyoungiem, ale z drugiej strony wiem, że te informacje złamią mi serce - Błagam cię.. - zacisnąłem powieki, nabierając dużo powietrza do płuc. Prędzej czy później musiałbym z nim to wyjaśnić. Chyba lepiej mieć już to za sobą... Otworzyłem drzwi, unosząc zapuchnięte oczy na przestraszoną twarz chłopaka. Brunet wparował do mojego pokoju, po czym zamknął drzwi, uważnie mi się przyglądając.
- Jak mogłeś.. - Kuanlin podszedł do mnie, chcąc dotknąć mojej twarzy, jednak dość brutalnie odtrąciłem jego ręce.
- Proszę cię, nie płacz.
- Nie płacz? Zdradziłeś mnie. - syknąłem, starając się dusić w sobie emocje, by nie usłyszeli mnie rodzice.
- Nie zdradziłem cię. Daj mi wytłumaczyć.
- Myślisz, że ci uwierzę? 
- Daj mi chociaż powiedzieć... błagam cię. - usiadłem na łóżku, przecierając twarz dłońmi. Byłem bardzo zmęczony i przygnębiony tym wszystkim - Seonho. - chłopak usiadł obok mnie, głęboko wzdychając - Myślałem, że nigdy nie będę musiał ci o tym mówić, bo... bo to nic dla mnie nie znaczyło..
- Przejdź do konkretów. Jesteś z nim?
- Nie i nigdy nie byłem.
- Przestań kłamać..
- Nie kłamię do cholery. 
- A te zdjęcia? - poderwałem się z łóżka, nie odrywając wzroku od chłopaka - Jak ostatnio pytałem cię o to czy jesteś prawiczkiem... to z nim się kochałeś, prawda? 
- Też..
- Też? - parsknąłem śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem - Nie no, nie wierzę.. 
- Daj mi powiedzieć... dla mnie to też nie jest proste. 
- Mów. - brunet nabrał powietrza do płuc, rozsiadając się wygodniej na łóżku.
- Na Tajwanie... na Tajwanie miałem chłopaka przez dwa lata. Wyjazd do Korei był mi w sumie na rękę, bo.. ostatnio niezbyt się dogadywaliśmy... Ciągle się kłóciliśmy, mieliśmy do siebie pretensje o wszystko.. Był ode mnie trochę starszy, miał swoje życie.. mniejsza z nim. Po przyjeździe do Korei od razu złapałem wspólny język z Jinyoungiem. Ty mnie ignorowałeś, ciągle się o wszystko boczyłeś.. odtrącałeś mnie, a ja... ja potrzebowałem kogoś, z kim będę mógł pogadać, spędzić czas, wyżalić się, pośmiać... A ty miałeś mnie w dupie..
- Chcesz.. chcesz mi powiedzieć, że to moja wina, że przespałeś się z Jinyoungiem?
- Nie.. po prostu... - chłopak westchnął, wstając z łóżka - Musiałem odreagować, a on nie protestował.. sam tego chciał. 
- Nie mogę tego słuchać.
- Chciałeś znać prawdę, Seonho.. Byłem kiedyś u niego na weekend i stało się. Na drugi dzień zachowywaliśmy się jak gdyby nigdy nic... Nie chcieliśmy być razem, to był tylko seks. - podszedłem bliżej Kuanlina, zaciskając dłonie w pięści. Byłem tak wściekły i rozżalony, że to się w głowie nie mieści - Uderz mnie... zasłużyłem. 
- A ja? Co ze mną? Jestem kolejną osobą, którą tylko chciałeś przelecieć, żeby zapomnieć o byłym i poczuć się znowu dowartościowanym? - Kuanlin odwrócił wzrok, przełykając z trudem ślinę.
- Zastanów się, co mówisz... Kocham cię najbardziej na świecie, w życiu nie zrobiłbym ci czegoś takiego. 
- Jasne.. wtedy jak był u ciebie Jinyoung.. kiedy siedzieliście do bardzo późna.. Doszło do czegoś między wami, prawda? 
- Nie. Przysięgam ci, że nie. - wytarłem nerwowo policzki, po czym podszedłem do okna, otwierając je. Chciałbym mu uwierzyć, ale nie potrafię. Co mam zrobić żeby uwierzyć w jego słowa i zacząć normalnie żyć? - Seonho, to był tylko seks.. ludzie tak robią, tylko... tylko ty jesteś zbyt porządnym chłopakiem, żeby to zrozumieć. 
- Normalne jest puszczanie się na prawo i lewo, tak? 
- Nie, dalej nie rozumiesz.. 
- Przepraszam, że jestem poukładaną osobą... może potrzebujesz kogoś takiego jak Jinyoung, co? Da ci gdzie zechcesz i kiedy zechcesz..
- Seonho, do cholery. - Kuanlin podszedł do mnie gwałtownie, po czym chwycił mnie za twarz, uważnie mi się przyglądając - Uwielbiam w tobie to, że jesteś taką spokojną i porządną osobą.. 
- Przestań.
- Kocham cię dzieciaku... błagam cię, wybacz mi. Nie zdradziłem cię.. to wszystko stało się przed tym, zanim zaczęliśmy być razem.
- Ale to koniec... - chłopak otworzył szerzej oczy. Wydawało mi się, że wyraźnie dałem mu do zrozumienia, że nie pozwolę się okłamywać i robić z siebie idioty.. Kocham go, ale jakie to ma teraz znaczenie? Skąd mogę mieć pewność, że nigdy mnie nie okłamie? Że za moment mu się nie znudzę i nie zacznie szukać przygód u kogoś innego? Raz już mnie zawiódł i to mi wystarczy...
- Koniec? - zapytał z nerwowym uśmiechem, jednak zaraz po tym stało się coś, czego najbardziej się bałem. Kuanlin musnął moje wargi, sprawiając, że moje roztrzęsione z emocji nogi ugięły się, przez to ten zmuszony był przytrzymać mnie w pasie.
- Puść. - szepnąłem, lekko go odpychając. Kocham go jak jasna cholera i mam do niego słabość, ale nie pozwolę robić się w konia.
- Seonho, wybacz mi.. 
- Wyjdź. Muszę zostać sam. 
- Wyjdę... obiecaj mi tylko, że jeszcze to przemyślisz. - spuściłem jedynie wzrok, czując jak po moich policzkach spływają chłodne strużki łez - Nie płacz. - mówiąc to pocałował mnie w głowę, po czym jak gdyby nigdy nic, opuścił mój pokój. Nie rozumiem go... co za chora sytuacja. Nie potrafię też powiedzieć, czego chcę. Z jednej strony mam ochotę uderzyć go w twarz i zwyzywać, jak najgorszego potwora... z drugiej natomiast, chciałbym się do niego przytulić, poczuć jego bliskość i dzięki temu poczuć choć namiastkę szczęścia.


*

                    Od kilku dni nie rozmawiam z Kuanlinem. Powiedział, że jak będę gotowy z nim porozmawiać, to po prostu mam to zrobić... obiecał, że będzie czekać tak długo, jak będzie trzeba. Ponad to, mama zaczęła wciskać we mnie leki, które przypisał mi psychiatra. Czuję się po nich jeszcze gorzej, niż wcześniej, ale rodzice nie chcą tego słuchać. Pilnują mnie, jak dziecka i siedzą przy mnie tak długo, dopóki nie wezmę leków. 
- Zjedz skarbie.. nie weźmiesz leków na pusty żołądek. 
- Nie jestem głodny. - przebywanie w towarzystwie Kuanlina bardzo mnie męczy. Ciągle mi się przygląda, a to mnie jedynie stresuje i krępuje jednocześnie. Siedzieliśmy teraz przy kolacji i podczas gdy ci zajadali się w najlepsze, ja wpatrywałem się w stół myśląc o tym, jak bardzo nienawidzę siebie, rodziców i Kuanlina... Do tego dochodzi jeszcze sytuacja z Minhyunem. Potrzebuję mu się wygadać, a on totalnie mnie ignoruje, twierdząc, że ma dużo nauki.. Nie rozmawiam z nim od kilku dni i przysięgam, że jak to wszystko nadal będzie tak wyglądać, to oszaleję. 
- Twoja mama wyraźnie powiedziała, że masz zjeść.. Wybierz coś, na co masz ochotę i jedz. 
- Nie mam ochoty na nic.. - warknąłem, czując jak zaczyna się we mnie gotować. Jak ten facet mnie irytuje. Ciągle się wtrąca, ciągle mnie poucza, non stop bawi się w mojego ojca, a ja z każdym, kolejnym dniem, nienawidzę go coraz bardziej. 
- Tato, daj spokój.. - szepnął nieśmiało Kuanlin - Niech nie je, jak nie chce.
- Proszę. - uniosłem wzrok, widząc stojącą nad sobą mamę. Po chwili położyła gwałtownie leki na stole, uważnie mnie obserwując - Weź je... tylko potem nie dziw się, jak będzie ci znowu niedobrze.
- Jest mi niedobrze odkąd zacząłem je brać.. 
- Musisz je wziąć. - burknął facet mojej mamy.
- Przecież lekarz powiedział, że na początku to normalne. Za jakiś czas będzie lepiej. 
- Nie wezmę ich. 
- Seonho, skarbie... przecież jesteś dorosłym chłopakiem i chyba sam rozumiesz, że musisz je wziąć..
- Ale ty w ogóle z nim nie dyskutuj. - nienawidzę tego człowieka... dlaczego on ciągle się wtrąca? - Bierz te leki. Nie jesteś dzieckiem... chyba nie chcesz żebyśmy cię do tego zmusili.
- Nie możesz mnie do niczego zmusić. - szepnąłem, czując automatycznie cisnące się do oczu łzy. Nie mam siły. Leki, które miały mi pomóc sprawiają, że czuję się jeszcze gorzej. Ciągle jest mi niedobrze, jestem zmęczony, nie mam apetytu i mam wrażenie, że moje samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej. 
- Proszę cię, nie mów tak do niego.. 
- Po prostu nie mogę patrzeć, jak ciągle koło niego skaczesz. To nie jest dziecko, a zachowuje się jakby miał trzy lata.... Weź te leki. - nie wytrzymałem. Strąciłem je ze stołu, tak że te rozsypały się po całej posadzce w kuchni. W pomieszczeniu zapanowała cisza... nareszcie. Wstałem od stołu, mierząc wszystkich wzrokiem. Słyszałem jedynie ciężkie oddechy, czując tym samym na sobie spojrzenie Kuanlina, mamy i jej fagasa. 
- Dajcie mi wreszcie święty spokój... wszyscy. 
- Seonho.. 
- Nie... przestań koło niego skakać. - mężczyzna wstał od stołu, podchodząc bliżej mnie - Widać, że brakuje ci ojca i męskiej ręki.
- Tato.. - Kuanlin wstał od stołu w kompletnym osłupieniu - Przestań, proszę cię. - zacisnąłem dłonie w pięści, czując coraz mocniej bijące serce i przyspieszony oddech. 
- Kim ty do cholery jesteś, żeby mnie pouczać i wspominać mojego ojca? - spojrzałem na niego z ogromną nienawiścią. Nigdy nie czułem takiego żalu i nienawiści, w stosunku do jakiejś osoby - No kim?! 
- Posłuchaj mnie gnoju..
- Nie! Ciągle tylko "posłuchaj mnie", "masz zrobić to", "masz zrobić tamto"! Odwal się, rozumiesz?! - nie panowałem nad sobą. Uniosłem ręce, uderzając nimi w klatkę piersiową mężczyzny. Biłem go na oślep, nie mogąc przestać - Odwal się wreszcie ode mnie! 
- Przestańcie!
- Seonho.. - Kuanlin podszedł do mnie, odciągając mnie od swojego ojca - Uspokój się, słyszysz? 
- I co?! Teraz znowu pokłócimy się o to, że śmiałem zwrócić uwagę twojemu ojcu?! 
- Seonho.
- Nienawidzę was.. Po prostu was nienawidzę. - ruszyłem w kierunku przedpokoju, z zamiarem wyjścia z domu. Oczywiście cała moja wspaniałomyślna pseudorodzina ruszyła za mną, chcąc mnie zatrzymać.
- Proszę cię, nie wychodź... musimy porozmawiać.
- I znowu go prosisz. Nie możesz mu wreszcie czegoś nakazać? 
- Przestań, błagam cię...
- Seonho, zostajesz w domu, zrozumiałeś? 
- Myślisz, że będę się ciebie słuchać? Nie bądź śmieszny. - burknąłem, wychodząc pospiesznie z domu. Na dworze było w miarę ciepło i przyjemnie. Momentami powiewał ciepły wiatr, a na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Słyszałem za sobą kroki... Kuanlin nie potrafi odpuścić. Nie rozumie, że potrzebuję i chcę być sam. Dlaczego on jest tak cholernie upierdliwy? - Dasz mi wreszcie spokój? - zatrzymałem się, wbijając wzrok w bruneta - Naprawdę nie rozumiecie, że chcę być sam? Mam dość waszej upierdliwości i nadopiekuńczości. Mam dość tego, że twój ojciec non stop na mnie naskakuje.. 
- Seonho..
- Po prostu się odpieprzcie, to wszystko. 
- Uspokój się. - chłopak podszedł do mnie, łapiąc mnie za ręce. Zaraz po tym zaczął ich ostrożnie dotykać, wpatrując się przy tym w moje oczy - Proszę cię, nie nakręcaj się tak.
- O czym ty mówisz? Ja się nakręcam? To wy robicie ze mnie czubka i faszerujecie mnie lekami..
- To wszystko dla twojego dobra.
- Gówno prawda. Dla mojego dobra zamknijcie mnie jeszcze w psychiatryku... Przynajmniej będziecie mieć mnie z głowy. - Kuanlin pociągnął mnie za ręce, przez co wylądowałem w jego objęciach. Czując jego ciepło i niesamowicie przyjemny zapach, poczułem jak znów uginają się pode mną nogi.
- Kocham cię Seonho... i bardzo się o ciebie martwię. 
- Rozstaliśmy się.
- Nie, to tylko chwilowy kryzys.
- Przes... - chwyciłem odruchowo Kuanlina za koszulkę, czując jak ten wbija się w moje wargi. Kocham jego usta... to, jak mnie całuje, jak jest blisko mnie.. Czuję się wtedy szczęśliwy choć przez chwilę - Co ty... przestań. 
- Seonho, potrzebujesz mnie... a ja cholernie potrzebuję ciebie, zrozum. 
- Zdradziłeś mnie..
- Przestań, naprawdę dalej nie rozumiesz? To wszystko stało się przed tym, zanim zaczęliśmy być razem... Świata poza tobą nie widzę, idioto. - odwróciłem wzrok, czując napływające do oczu łzy. Jestem zmęczony swoim samopoczuciem i niemocą... Jestem zmęczony sytuacją w domu, kryzysem z Kuanlinem i ciszą ze strony Minhyuna. Chciałbym spotkać się z tatą... usłyszeć od niego, że jestem dzielnym chłopakiem i że wszystko będzie dobrze.. A jeśli nie.. po prostu chciałbym zniknąć. I tak jestem święcie przekonany, że wszystkim tylko zawadzam - Seonho... uderz mnie, nawrzeszcz na mnie... płacz... powiedz mi do cholery, co teraz czujesz. Muszę to wiedzieć. 
- Daj mi spokój..
- Dzieciaku. - brunet chwycił mnie za nadgarstki, wpatrując się w moje przeszklone oczy - Powiedz mi, co czujesz.
- Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć, co czuję? - pociągnąłem nosem, czując jak z każdą kolejną sekundą brakuje mi tchu - Czuję pustkę... totalną pustkę.. Czuję nienawiść i złość do całego świata... Czuję, że nikt mnie już nie potrzebuje. Mam dość swojego życia, Kuanlin.. 
- Nie mów tak. - szepnął, mocno wtulając mnie w swoje drżące ciało - Cierpisz na depresję, ale przysięgam ci, że wyjdziesz z tego... razem z tego wyjdziemy. 
- Nie mam żadnej depresji. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując jak rozklejam się coraz bardziej - Znowu mi to wmawiacie. 
- Tak, masz rację... przepraszam. Pomyliłem się.. - nabrałem powietrza do płuc, spoglądając na Kuanlina, w którego oczach malował się strach.
- Pomóż mi, proszę. 
- Pomogę ci we wszystkim, przecież wiesz. 
- We wszystkim?
- Tak. - owinąłem ręce wokół szyi chłopaka, mocno się do niego przytulając. W momencie, gdy poczułem, że ten robi to samo, ośmieliłem się wreszcie wypowiedzieć swoje myśli na głos.
- Pomóż mi stąd odejść. - poczułem jak jego ciało się spina, a oddech staje się coraz cięższy. Przylegając do jego ciała, czułem jego coraz szybciej bijącej serce i drżące dłonie.
- O czym ty mówisz, Seonho? 
- Nie mam już siły.
- Popatrz na mnie. - Kuanlin chwycił mnie za twarz, wbijając we mnie wzrok - Masz 17-cie lat.. Twoje życie się dopiero zaczyna. 
- Nie, nie mogę..
- Błagam cię, przestań wygadywać takie durnoty. - głos chłopaka załamał się, a piękne, czarne oczy zaszły łzami - Zostawiłbyś mnie? 
- Ty zrobiłeś to pierwszy.. 
- Co?
- Najpierw tata... ty.. Minhyun. Wszyscy się ode mnie odwracają. 
- Seonho, co ty wygadujesz? 
- Jestem sam... sam, rozumiesz? - pociągnąłem nosem, czując na policzku ciepłą dłoń Kuanlina - Nie mam ojca.. dla mamy też już nie istnieję. Twój ojciec traktuje mnie jak psa.. Minhyun mnie ignoruje, Ty... ty wolisz kogoś innego. 
- Seonho, posłuchaj mnie, proszę..
- Pomóż mi.
- Pomogę.. oczywiście, że ci pomogę, ale nie w tym. Pomogę ci wyjść na prostą, przysięgam. 
- Posłuchaj raz mnie i tego, czego ja chcę... tylko raz.
- Seonho, ty tego nie chcesz. Nie chcesz tego, zrozum... Jesteś chory, to przez to..
- Przestań! - warknąłem, odtrącając jego ręce - Przestań traktować mnie jak idiotę! Tak, wiem, nie dorastam ci do pięt! Ale przestań mi to pokazywać na każdym kroku! - Kuanlina wbiło w ziemię. Między nami zapadła cisza, przerywana jedynie odgłosami nocnych ptaków i cykad.
- Ja... Seonho, nie rozumiem, o czym mówisz..
- Nie rozumiesz? Przez cały czas mnie pouczałeś... ciągle mi coś nakazywałeś albo mi czegoś zabraniałeś. Cały czas starałeś się mi pokazać, że jesteś lepszy ode mnie i tak, wiem... jesteś, każdy jest.. tylko dlaczego starałeś się udowodnić mi, że przy tobie jestem nikim? - Kuanlin zamilkł, opierając się o mur otaczający jeden z sąsiednich domów. Wreszcie mogłem wyrzucić z siebie to, co bałem się wypowiedzieć do tej pory. Coś, co także nie dawało mi żyć, jednak znosiłem to, bo bardzo kochałem i nadal kocham tego człowieka.
- Ja... dałem ci tylko kilka rad i wskazówek, żeby ci pomóc. Nie miałem pojęcia, że odbierasz to jako atak.. Dlaczego od razu mi o tym nie powiedziałeś?
- Bo się bałem... bałem się, że cię stracę. Nadal uważasz, że tylko ty wiesz, co jest dla mnie najlepsze i czego ja chcę.. W ogóle mnie nie słuchasz albo ignorujesz to, co do ciebie mówię, dlaczego?
- Bo cię kocham... i chcę dla ciebie jak najlepiej. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby cię zabraknąć. 
- Jakbyś mnie kochał, nie poszedłbyś do łóżka z tym pieprzonym Jinyoungiem. 
- Seonho, do cholery jasnej. - chłopak podszedł do mnie, po czym chwycił mnie za ramiona, gwałtownie mną potrząsając - Co się z tobą dzieje?! Oprzytomnij wreszcie, błagam cię! Naprawdę chcesz żebym zaczął traktować cię jak dziecko?! - po jego bladych jak ściana policzkach spłynęły łzy, a usta nabrały wyrazu zbolałego grymasu - Traktowałem cię jak najlepszego przyjaciela, partnera do rozmowy... jak osobę, którą kocham! Jak możesz opowiadać takie rzeczy?!
- Nie krzycz.. 
- Boli mnie to, co wygadujesz, ale wiem z czego to wynika i staram się być wyrozumiały. I powtórzę to jeszcze raz... nie zdradziłem cię i nigdy w życiu nie zrobiłbym ci czegoś takiego.. Jeśli chcesz, zerwę kontakt z Jinyoungiem.. to na tobie zależy mi najbardziej, a nie na nim.. 



*

                 Wyszedłem z pokoju z zamiarem zejścia do kuchni. Od jakiegoś czasu nie chodzę do szkoły, więc całe dnie spędzam w czterech ścianach swojej sypialni. Dzisiaj niestety w domu został także ojciec Kuanlina, ale na szczęście nie miałem jeszcze okazji na niego wpaść. Moje stosunki z Kuanlinem nieco się poprawiły. Zaczęliśmy więcej ze sobą rozmawiać, a do mnie zaczęło powoli docierać, że niesłusznie go oskarżałem. Nie ukrywam, że niesamowicie zabolał mnie fakt, że mój chłopak przespał się ze swoim kolegą i z tego tytułu byłem i nadal jestem o niego potwornie zazdrosny, ale to było przed tym, nim zaczęliśmy być razem. Kuanlin też twierdzi, że zerwał kontakt z Jinyoungiem, a ja chyba mu wierzę...
- Dzień dobry. - westchnąłem jedynie, słysząc witający mnie głos mężczyzny. Podszedłem w ciszy do czajnika, nastawiając w nim wodę, po czym zająłem się szukaniem ulubionej herbaty - Dzień dobry Seonho. - po wsypaniu herbaty do kubka, oparłem się o blat, wbijając wzrok w okno. Pogoda była dzisiaj naprawdę paskudna. Od rana padało i wiało... pogoda idealna, by siedzieć w domu pod kocem, pić herbatę i oglądać jakiś fajny film - Mhm, tak teraz będziesz się bawić... Będziesz udawać, że mnie nie słyszysz, tak? - zalałem herbatę, po czym sięgnąłem po kubek, robiąc z nim kilka kroków w kierunku drzwi - Seonho, posłuchaj mnie. 
- Nie mam ochoty.
- Ooo... czyli jednak mnie słyszysz. - wywinąłem oczami, zatrzymując się - Dlaczego mnie ignorujesz?
- Serio nie wiesz?
- No serio, serio... słucham.
- Bo traktujesz mnie jak psa. 
- Słucham?
- Ciągle się do mnie rzucasz, pouczasz mnie, czegoś mi nakazujesz, szarpiesz mnie... jestem już tym zmęczony. 
- W takim razie powiedz mi, co mam zrobić, żebyś w końcu zaczął się mnie słuchać?
- Ja nie jestem psem czy małpą do wytresowania, żeby wykonywać każde twoje polecenie. 
- Chcę się z tobą po prostu dogadać..
- Ciągłym poniżaniem mnie i zastraszaniem, wow... Kuanlina też tak wychowywałeś?
- Nie powinno cię interesować, jak wychowywałem swojego syna... poza tym on był dużo pokorniejszy niż ty. W życiu nie widziałem tak rozkapryszonego dzieciaka. 
- Cieszę się, że mogłem cię czymś zaskoczyć. 
- Naprawdę nadal zamierzasz się tak zachowywać? 
- Oczywiście... a tobie nic do tego. Przypominam ci, że jestem w swoim domu, w którym to ty jesteś gościem. 
- Posłuchaj mnie gnojku. - mężczyzna szarpnął mnie za nadgarstek, przez co zawartość kubka znajdującego się w moich dłoniach, rozlała się po moich rękach. Syknąłem jedynie, odruchowo upuszczając go na podłogę - I co narobiłeś?! 
- Aua... - jęknąłem podchodząc do zlewu, po czym umieściłem ręce pod zimną wodą. Skóra piekła mnie jak jasna cholera, a ten dupek zamiast mi pomóc, stał nade mną i się na mnie wydzierał.
- Kubka też nie potrafisz porządnie utrzymać?! Ja nie wiem dzieciaku, co się z tobą dzieje! 
- Odpieprz się. - zacisnąłem powieki, czując jak jestem uderzany w tył głowy. Zatkało mnie. Ten człowiek nie raz podnosił na mnie rękę, ale nigdy nie doszło do tak porządnego uderzenia. Zakręciłem wodę, spoglądając na niego ze łzami w oczach. Gdy zobaczyłem, jak ten wykonuje krok w moim kierunku, skuliłem się, zakrywając głowę piekącymi rękoma - Nie bij mnie! Przepraszam!
- Wystarczy dać ci raz w łeb, żebyś wreszcie nabrał pokory. 
- Nie bij mnie.. - powtórzyłem przestraszony, po czym uniosłem niepewnie wzrok.
- Nie próbuj nawet mówić o czymkolwiek swojej matce, zrozumiałeś?
- Tak. - chwyciłem się blatu, podnosząc się ostrożnie do pionu.
- Naprawdę chciałem się z tobą dogadać Seonho, ale jak nie chcesz mnie do siebie dopuścić, będzie to wyglądać, jak wygląda, wybacz.. 
- Jesteś okropny. - wyszeptałem, uciekając do swojego pokoju. Nienawidziłem tego człowieka od samego początku, ale wtedy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zrobi mi jakąś krzywdę. Dopiero po tych kilku miesiącach zaczynam zauważać, że jest zdolny do wszystkiego.
                          Leżałem w swoim pokoju, wpatrując się beznamiętnie w wędrujące po szybie krople deszczu. Cały czas myślałem o sytuacji, jaka miała miejsce w kuchni i za każdym razem gdy patrzyłem na swoje ręce, czułem potworny ścisk w sercu i towarzyszący im strach i niepewność.
- Hej, mogę? - przekręciłem się na bok, odwracając się tym samym plecami do mojego chłopaka - Przepraszam, że tyle mnie nie było, ale miałem dzisiaj sporo zajęć po szkole. - skinąłem jedynie głową, czując jak chłopak kładzie się za mną, mocno mnie przytulając - Tęskniłem. - szepnął, przywierając wargami do mojego karku.
- Ja też. 
- Na pewno?
- Na pewno. - złapałem go ostrożnie za rękę, wzdychając - Jak ci minął dzień?
- Był ciężki jak cholera... ale wiedziałem, że po powrocie do domu zobaczę się z tobą i to mnie napędzało do działania. - skinąłem głową, bawiąc się palcami bruneta - Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Pokaż mi się... chcę ci dać buziaka. 
- Później.
- Seonhooo.. - Kuanlin złapał mnie za nadgarstki, przez co z moich ust wydobył się stłumiony jęk - Co się stało?
- Puść. 
- Hej, pokaż się. - chłopak przekręcił mnie na plecy, po czym zaczął z ogromną dokładnością oglądać moje ręce - Wyglądają na poparzone.. 
- Zagoi się. 
- Jak to zrobiłeś?
- Wylałem herbatę.. zamyśliłem się.
- Boże, Seonho. - Kuanlin poderwał się na równe nogi, biegnąc w kierunku łazienki, w której trzymana jest jedna z apteczek. Po chwili wrócił, siadając ponownie na łóżku, gdzie zaczął rozpakowywać potrzebne rzeczy - Dlaczego nie poprosiłeś o pomoc mojego ojca?
- To... bo twój ojciec jest zajęty i nie chciałem mu przeszkadzać. 
- No co ty... na pewno by ci pomógł, jakby zobaczył, co się stało. - ta, bez wątpienia... nie będę już skarżyć się Kuanlinowi, że to właśnie przez jego ojca mam poparzone ręce. Boję się, że ten dupek by się mścił i byłoby tylko gorzej.
- Kuanlin?
- Tak?
- Czemu to wszystko się tak teraz nawarstwiło? - spojrzeliśmy na siebie, wpatrując się w siebie w kompletnej ciszy - Moje życie to ciągły pech.. ciągły, niekończący się pech, dlaczego?
- Skarbie..
- Co ja zrobiłem?
- Nic.. nie zrobiłeś niczego złego, nie pozwalam ci tak myśleć. To minie Seonho, przysięgam. 
- A jeśli nie? 
- To przysięgam ci, że zabiorę z ciebie te wszystkie nieszczęścia i przeniosę je na siebie. 
- Ale..
- Zrobię to... wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko. 
- Wszystko? - Kuanlin westchnął, dotykając ostrożnie mojego policzka.
- Z małymi wyjątkami. - szepnął, całując mnie w czoło.
- Hm... a pocałujesz mnie?
- W nosek? - uśmiechnął się, obdarowując buziakiem mój nos - W czółko? - szepnął składając na moim czole trzy pocałunki - W policzek?
- W usta.
- W usta. - powtórzył, przyglądając mi się z uwagą. Widziałem w jego oczach troskę i miłość. Nigdy nie sądziłem, że z czyiś oczu można wyczytać takie rzeczy - Bardzo chętnie. - po chwili byłem całowany przez mojego chłopaka i delikatnie dopieszczany przez jego dłonie. Potrzebowałem tego. Dopiero w takich momentach uświadamiam sobie, jak bardzo potrzebuję Kuanlina... że jestem w stanie zaakceptować absolutnie wszystko i równie wszystko mu wybaczyć... że nie przy nim... a bez niego jestem nikim...





~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że tak krótko... i w sumie nie wiem czy z ładem i składem, ale miałam dłuższą przerwę i wypadłam z rytmu.;;