- I co? Nie wybaczysz mu? - spojrzałem na Jisunga, mieląc w dłoniach puchaty koc.
- Tobie wybaczyłem... jemu pewnie też. - odwróciłem wzrok, wzdychając - To nie jest takie proste Jisung.. potrzebuję trochę czasu.
- Wiem. - chłopak usiadł bliżej mnie, dając mi przy tym czułego buziaka w czoło - Wiem skarbie.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś. - uśmiechnąłem się pod nosem, zerkając na niego ponownie - Już zapomniałem, jakie to miłe.
- Z drugiej strony dziwnie jest znów się do siebie przekonać, co?
- Ta..
- Jest masa rzeczy, które chcę zrobić i za którymi bardzo tęsknie, a.. wiem, że niekoniecznie musisz mieć na nie ochotę.
- Co masz na myśli?
- Wiesz.. uwielbiałem cię trzymać na kolanach i non stop cię przytulać i całować.. Bardzo lubiłem zrywać z ciebie koszulkę i całować twoją malusią klatę. - zaśmialiśmy się, uciekając po chwili wzrokiem - Jak spaliśmy razem.. - Jisung uśmiechnął się, lekko się przy tym czerwieniąc - Lubiłem wkładać rękę pod twoją koszulkę i dotykać twojego, wiecznie ciepłego brzucha.. miałem wrażenie, że też to lubisz. - skinąłem jedynie głową, czując napływające do oczu łzy - Uwielbiałem robić wszystko.. bo to wszystko było związane z tobą.
- Spróbujmy..
- Hm? - usiadłem bliżej rudzielca, oblizując nerwowo wargi.
- Spróbujmy.
- Felix..
- Tyle się znamy.. przeszliśmy razem przez tak wiele rzeczy, że to się w głowie nie mieści.. - usiadłem okrakiem na nogach chłopaka, uważnie mu się przyglądając - Jestem na ciebie wściekły i momentami mam ochotę dać ci w pysk..
- Dzięki..
- Ale to nie zmienia faktu, że cię kocham i tak naprawdę, nigdy nie przestałem. - dotknąłem jego policzka, lekko się uśmiechając - Jesteś najważniejszym sukinsynem w moim życiu.
- Piękne wyznanie, jak zawsze. - Jisung chwycił mnie ostrożnie w talii, nie odrywając ode mnie wzroku - Nie wiem, na co mogę sobie pozwolić..
- Rób wszystko, na co masz ochotę.. chcę żeby wszystko było jak dawniej. - musnąłem jego wargi, przechodząc bardzo powoli do czułego pocałunku. Chłopak odwzajemniał tą pieszczotę, po czym wsunął dłonie pod moją koszulkę, dotykając niepewnie mojej talii - Brakowało mi tego. - szepnąłem, piszcząc opuszkami palców jego szyję.
- Cze... cześć? - poderwałem się gwałtownie, siadając grzecznie obok Jisunga. W drzwiach stał Minho z szeroko otwartymi oczyma - Ja.. twoja mama mnie wpuściła. - skinąłem jedynie głową, zerkając na mojego chłopaka.
- Zostawię was. - rudzielec wstał z łóżka, idąc do drzwi. Mijając mojego kolegę, posłał mu ciepły uśmiech, zamykając za sobą drzwi.
- Hej.. - zaczerwieniłem się, robiąc koło siebie miejsce - Siadaj.
- Czekaj, bo chyba nie rozumiem... wróciłeś do niego? - Minho usiadł obok mnie, wlepiając we mnie swoje wielkie oczy - Dobrze widziałem?
- No.. tak.
- Zwariowałeś?!
- Nie krzycz.
- Felix, on cię skrzywdził! - złapałem chłopaka za ręce, lekko je za nie pociągając.
- Proszę cię, nie krzycz.
- Nie rozumiem cię, wiesz?
- Minho..
- Ten dupek zrujnował ci psychikę do cholery... dociera to do ciebie?
- Ja..
- On tobą manipuluje. Co ci obiecał, że postanowiłeś do niego wrócić?
- Obiecał, że o mnie zadba i że będzie mnie kochać. - Minho wziął głęboki oddech, odsuwając się ode mnie - Potrzebuję tego..
- Wiem to.. ale dlaczego akurat on?
- Kocham go, zrozum..
- Felix, ja się po prostu o ciebie martwię. Jesteś moim przyjacielem..
- Wiem co robię.. Zaufaj mi.
- Ufam ci, ale jemu już nie. Już raz się popisał.
- Minho..
- Zrozum.. jeśli raz był zdolny do tego, by cię tak potwornie skrzywdzić, na pewno zrobi to drugi raz. - poczułem bolesne kłucie w sercu. Odwróciłem jedynie wzrok, czując jak mój oddech przyspiesza - Przepraszam Felix, ale taka jest prawda.
- Nie znasz go..
- Opowiedziałeś mi o nim masę ciekawych rzeczy. - chłopak wyjął gwałtownie ze swojego plecaka dwie pokaźne teczki - Skserowałem ci wszystkie swoje notatki. - burknął, wstając z łóżka.
- Oh... dziękuję.
- Spoko.. tak robią przyjaciele.
- Minho..
- Hm?
- Nie bądź na mnie zły.
- Ja nie jestem zły.. ja się po prostu o ciebie martwię idioto. Naprawdę cię polubiłem i boję się, że zaraz znów zostaniesz skrzywdzony..
- Nie zostanie. - poderwałem się, wbijając wzrok w drzwi, w których stał Jisung z kubkiem herbaty w ręku - Wiem, jakie masz o mnie zdanie... i wiem, że zrobiłem źle.
- Ta? I co w związku z tym?
- To, że nigdy nie popełnię tego samego błędu.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Wiesz.. doceniam to, że troszczysz się o Felixa, ale on ma swój rozum i wie, co robi.
- Jego rozum jest wyżarty przez prochy, a ty to wykorzystujesz.
- Nie pieprz głupot..
- Przestańcie. - wstałem z łóżka, przyglądając się chłopakom - Nie kłóćcie się..
- Nie denerwuj się.. my tylko rozmawiamy. - Jisung podszedł do mnie, obejmując mnie w pasie - Tłumaczę twojemu koledze, że nie ma się o co martwić.
- Byłem przy nim, kiedy był w totalnej rozsypce więc mam do cholery jasnej podstawy, żeby sądzić, że znów go skrzywdzisz. Przez ciebie jest wrakiem człowieka..
- Nie zapędzaj się..
- Co z tego, że znów jesteście razem i być może z czasem wszystko będzie super, pięknie i kolorowo, jak kiedyś? To, co zrobiłeś, na zawsze zostanie w jego psychice... na zawsze, rozumiesz?
- Minho, proszę cię.. - szepnąłem, zerkając na kolegę.
- Mam nadzieję, że zmądrzejesz Felix. - chłopak narzucił plecak na ramię, robiąc krok w stronę drzwi - A.. Hyunjin, Changbin i Chan chcą żebyś gdzieś z nami wyskoczył w weekend.. ale jak widzę, to jest już nieaktualne. - dodał, wychodząc z mojego pokoju.
- Minho..
- Daj spokój. - Jisung przytulił mnie, całując mnie przy tym w głowę - Daj mu ochłonąć.
- Ale ja nie zrobiłem nic złego..
- Właśnie.. dlatego odpuść. - chłopak posadził mnie na łóżku, uważnie mi się przyglądając - W porządku?
- Tak.
- Wiesz.. moim zdaniem powinieneś gdzieś z nimi wyjść.
- Po co?
- Minho ma rację.. był przy tobie, kiedy naprawdę paskudnie się czułeś.. Nie odtrącaj go teraz.
- Nie odtrącam.. ja po prostu..
- Idź gdzieś. Zobaczysz, że nie pożałujesz.
- Boję się. - rudzielec kucnął między moimi nogami, po czym złapał mnie ostrożnie za dłonie.
- Czego się boisz? Chłopaków?
- Nie.
- Felix..
- Boję się wyjść z domu. - Jisung przyłożył dłoń do mojego policzka, delikatnie mnie po nim głaszcząc.
- Ty nawet niechętnie opuszczasz swój pokój..
- Bo się boję. - powtórzyłem szeptem, ściskając mocniej jedną z rąk chłopaka - Nie chcę nigdzie wychodzić.
- Wiesz, że kiedyś będziesz musiał. Nie możesz siedzieć non stop w domu.
- Ty mnie takim stworzyłeś, Jisung. - zaraz po tym, bardzo mocno ugryzłem się w język - Przepraszam, ja..
- Felix, ja wiem, że słowo "przepraszam" nie naprawi tego, co ci zrobiłem, ale błagam cię... przestań mi to ciągle wypominać. - przełknąłem z trudem ślinę, nie odrywając wzroku od chłopaka, w którego oczach ewidentnie stały łzy - Nie wiem, co mam zrobić żebyś mi uwierzył, że cierpię tak samo jak ty. Boli mnie to jak jasna cholera i nienawidzę siebie za to, co zrobiłem, rozumiesz? Ale nie wiem, co mam zrobić żebyś w końcu mnie zrozumiał.. Mam ciągle przy tobie płakać? Okaleczać się? Pobić?
- Jisung..
- Nie naprawię tego, co zrobiłem, choćbym nie wiem, jak bardzo tego chciał.. Spieprzyłem sprawę po całości i jedyne, co mogę ci obiecać, to to, że będę przy tobie do końca życia, że się tobą zaopiekuję i zawsze będę cię kochać.. Nie cofnę tego, co się stało, Felix.. - mój chłopak pociągnął nosem, wtulając twarz w moje dłonie - Wybacz mi. - znów czuję się w tym wszystkim pogubiony i nie wiem, co powinienem zrobić. Co jeśli Minho ma rację i Jisung jedynie mną manipuluje? Może chęć opieki nade mną ma sprawić, że pozbędzie się wyrzutów sumienia? Może tak naprawdę, dawno przestał mnie kochać, a teraz jest ze mną z litości? Spuściłem jedynie głowę, płacząc, jak mój chłopak. Trzymaliśmy się kurczowo za dłonie, jednak żaden z nas nie potrafił wydusić z siebie nawet najmniejszego słowa.
- Chłopcy.. - uniosłem głowę, widząc stojącą w drzwiach pokoju mamę. Jisung wytarł pospiesznie policzki, siadając obok mnie na łóżku - Powinniśmy porozmawiać.. - cholera jasna.. I teraz wyjdzie na jaw moje kłamstwo. Powiedziałem rodzicom, że Jisung przychodzi tu jedynie po to, by kontrolować to, jak się czuję. Nie mają pojęcia o tym, że dałem mu drugą szansę.. Jestem pewien, że ojciec się wścieknie.. nawet wolę nie myśleć co zrobi, jak wróci do domu..
- Mamo, proszę cię..
- Skarbie.. jestem twoją matką i chcę wiedzieć, co się dzieje.
- Nic.. rozmawiamy. - kobieta kucnęła przed nami, mierząc nas uważnie wzrokiem.
- Może nie powinnam tak wprost, ale.. wróciliście do siebie, prawda?
- Mamo.. - co za żałosna sytuacja. Wprawdzie będąc z Jisungiem mówiłem jej absolutnie o wszystkim, dużo się jej radziłem, pytałem, jak powinienem załatwić daną sprawę.. Jak zacząłem mieć problemy z psychiką, również była dla mnie największym wsparciem i tym samym stała się moją przyjaciółką. Jednak krępujące jest dla mnie rozmawianie z nią o tym, czy wróciłem do swojego byłego chłopaka, pozbywając się w ten sposób resztek godności, czy też nie..
- Boże drogi..
- Wiem, co pani myśli..
- Nie Jisung, nie wiesz.. Nie masz też pojęcia, jak bardzo skrzywdziłeś moje dziecko.
- Mamo..
- Jak możesz być tak lekkomyślny, Felix? - kobieta przeniosła wzrok na przestraszonego Jisunga, mierząc w niego palcem - A ty? Nie masz pojęcia, ile nocy nie przespał Felix, bo bał się tej całej nagonki, którą na niego nasłałeś.. Codziennie czytał komentarze pod waszym prywatnym filmem, gdzie ludzie wyzywali go od najgorszych..
- Mamo, skończ. - wstałem gwałtownie z łóżka, łapiąc ją za nadgarstek, jednak ona nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi.
- Byliście razem przez trzy lata, ale jak widać ten okres nic dla ciebie nie znaczył gówniarzu. A teraz masz czelność codziennie tu przychodzić i prosić Felixa o to, by ci wybaczył? Takich rzeczy się nie wybacza..
- Przestań go obrażać, proszę cię. - wtedy też moja mama wyrwała rękę, za którą ją trzymałem, uderzając mnie tym samym w twarz. Wiem, że nie zrobiła tego specjalnie, jednak na tamten moment to wystarczyło, bym znów poczuł się jak największe ścierwo.
- Boże, przepraszam.. - Jisung poderwał się na równe nogi, łapiąc mnie ostrożnie za twarz. Musiał zauważyć, że coś jest nie tak..
- Felix, nic się nie stało. - zamknąłem jedynie oczy, czując wypływające spod powiek łzy - Skarbie.. to był wypadek.. nic się nie dzieje.
- Przepraszam.. nie zrobiłam tego celowo, przecież wiesz.. - zacisnąłem dłonie w pięści, lądując w ramionach mojego chłopaka.
- Już dobrze.
- Nienawidzę was.. - szepnąłem, czując narastającą we mnie złość.
- Nie mów tak. Przecież naprawdę tak nie myślisz.
- Najłatwiej jest mnie zamknąć, dając mi po gębie, prawda? - spojrzałem na przestraszoną mamę, która ewidentnie nie wiedziała, co ma zrobić - Prawda?!
- Felix, opanuj się.
- Niech pani da mu coś na uspokojenie.. - Jisung posadził mnie na łóżku, trzymając mnie mocno za dłonie - Nie denerwuj się. - zacisnąłem kurczowo zęby, przypominając sobie w jednej chwili, jak traktował mnie Park. Nie mam pojęcia czemu w tamtym momencie pomyślałem właśnie o nim - Felix, co jest? - wgryzłem się w wargę, czując ohydny, metaliczny posmak krwi - Hej, słyszysz mnie?
- Jisung..
- Poczekaj. - chłopak usiadł obok mnie, sięgając po chusteczki, które przyłożył ostrożnie do moich ust - Boli? - skinąłem jedynie głową, widząc wchodzącą do pokoju mamę - Rozgryzł sobie wargę. - ta jedynie pociągnęła nosem, wręczając mi przypisane przez psychiatrę tabletki.
- Ja już nie wiem, co mam z nim zrobić.. - szepnęła, głaszcząc mnie po policzku - Przepraszam słońce.
- Przecież nie chciała go pani uderzyć.. - rudzielec westchnął, całując mnie w czoło - Połóż się.
- To silne leki.. za moment pewnie zaśnie.
- Mogę przy nim posiedzieć dopóki tego nie zrobi? - zauważyłem jedynie kątem oka, jak mama przytakuje chłopakowi.
- Przyjdź potem do kuchni, okej? Chcę z tobą porozmawiać.
- Dobrze. - gdy tylko moja mama opuściła pokój, Jisung położył się obok mnie, głaszcząc mnie po policzku - Śpij piegusie.
- Boli mnie. - pociągnąłem nosem dotykając przy tym dolnej wargi.
- Co ci przyszło go głowy, hm? - chłopak starł ostrożnie resztki krwi, po czym obdarował mnie czułym całusem.
- Za dużo... za dużo jak na jeden dzień..
- Właśnie.. Może jutro o tym pogadamy, a teraz spróbuj zasnąć.
- Idziesz na rozmowę z teściową? - moje oczy fruwały już na wszystkie możliwe strony, a język plątał się tak bardzo, jakbym był na dobrej imprezie. Naprawdę nie trzeba wiele czasu, by moje leki zaczęły działać.
- Z teściową mówisz.. Głupolek z ciebie.
- Ale mnie kochasz.. tak?
- Oczywiście. - westchnął, przywierając ustami do mojego czoła - I cholernie się o ciebie martwię.. W ogóle cię nie poznaję. - dodał szeptem, rozklejając się przy tym - Naprawię to, obiecuję.
- Mnie?
- Hm?
- Naprawisz mnie?
- Naprawię ciebie i swoje podłe zachowanie. Wszystko wróci do normy, zobaczysz..
*
- Dzień dobry. - podskoczyłem, łapiąc się za klatkę piersiową. W kuchni mimo dochodzącego południa, siedział mój ojciec. Było to dla mnie zaskoczenie, bo zawsze o tej porze jest w pracy.
- Cześć. - sięgnąłem po kubek, podstawiając go pod ekspres do kawy.
- Zrobiłem ci śniadanie.
- Dziękuję, ale ja nie jem śniadań.
- No właśnie.. od dzisiaj zaczniesz.
- Nie chcę.
- Dzwoniłem rano do twojego psychiatry. Przypisał ci na rano leki, a bez śniadania ich nie weźmiesz.
- To nie będę brał leków..
- Słucham?
- Nie róbcie ze mnie czubka.
- Synu.. masz świadomość tego, co się wczoraj stało?
- Po części. - burknąłem, biorąc kubek z kawą.
- Mama mówi, że wpadłeś w jakiś szał.. musiała ci dać podwójną dawkę leków.
- Prosiłem żebyście nie robili ze mnie wariata..
- My nie robimy z ciebie wariata, Felix. Martwimy się o ciebie, bo cię cholernie kochamy i nam na tobie zależy.. dociera to do ciebie?
- Ta..
- Chyba nie do końca. - mój tato zdjął okulary, przecierając twarz - Wiem też o Jisungu.
- W końcu wyszłoby to na jaw..
- Wiesz, że tego nie popieram.
- Wiem. - westchnąłem, siadając obok niego - Wiem, że go nienawidzicie, ale zrozum, że ja go potrzebuję..
- Nie Felix. Potrzebujesz kogoś, kto cię pokocha i się tobą zaopiekuje.. to nie musi być ten gnojek.
- Nie mów tak o nim.
- Przepraszam... po prostu nie mogę znieść tego, co ci zrobił.
- Jak z nim jestem, to zupełnie o tym nie myślę. - ojciec zmierzył mnie wzrokiem, głęboko przy tym wzdychając.
- Felix.. to tylko przyzwyczajenie..
- Kocham go, pogódź się z tym wreszcie. - poderwałem się z krzesła, robiąc krok w kierunku drzwi.
- Proszę cię, przemyśl to jeszcze.
- Ale co mam przemyśleć?! To czy go kocham, czy nie?!
- Felix..
- Takie rzeczy się czuje! Ty chyba powinieneś o tym najlepiej wiedzieć! - cisnąłem kubkiem o ziemię, nie odrywając przy tym wzroku od przestraszonego ojca.
- Jak ty się zachowujesz? - zapytał spokojnie, podchodząc do mnie. Uniosłem jedynie na niego wzrok, pociągając nosem - Tylko nie płacz... nic się przecież nie stało.
- Przepraszam.. - kucnąłem, sięgając po części rozbitego kubka - Nie potrafię czasami opanować emocji.
- Zostaw, bo się pokaleczysz.
- Posprzątam to.
- Felix. - tato chwycił mnie za ramiona, unosząc mnie do góry - Ja to ogarnę, zostaw.
- Przepraszam tato. - wytarłem policzek, spoglądając na niego - Ja.. chciałbym żebyście polubili znowu Jisunga. Naprawdę mi na tym bardzo zależy.
- Wiesz, że go uwielbiałem, jak byliście razem.. Ale zrozum mnie, jako swojego rodzica. Nie mogę zaakceptować kogoś, kto skrzywdził moje dziecko..
- Znam go sześć lat... a byliśmy razem przez trzy lata.. Dla mnie to ogrom czasu..
- Dlatego mówię, że boję się, że jesteś z nim z przyzwyczajenia.
- Nie.. naprawdę go kocham.
- No dobrze.. - ojciec oparł się o blat kuchenny, zamyślając się - A.. rozmawiacie o tym, co zrobił?
- Tak.. dość często.
- I co?
- Mówi, że bardzo tego żałuje i że codziennie o tym myśli.. - zaczerwieniłem się, odwracając przy tym wzrok - Obiecał, że będzie przy mnie i się mną zajmie i... nie wiem w zasadzie czemu ci o tym mówię.
- Cieszę się, że mi o tym mówisz.. to znaczy, że mi ufasz.
- Tak, ufam.. ale to trochę krępujące.
- Przestań synek. - ojciec sięgnął po ręcznik papierowy, uśmiechając się - To co? Ja sprzątam, a ty coś skubniesz ze śniadania, okej?
- Okej.. ale nie wezmę żadnych leków.
- Felix..
- Źle się po nich czuję.
- W jakim sensie?
- W takim sensie, że czuję się otumaniony, a wy macie nade mną kontrolę.. Po tych lekach czuję się, jakbym nagle stracił kontakt ze światem.
- Ale..
- Nie chcę się tak czuć, zrozum.
- Ale twój psychiatra..
- On nie wie o mnie wszystkiego, tato.. Ja sam najlepiej wiem, czego i kiedy potrzebuję.
- Synu.. masz świadomość tego, co się wczoraj stało?
- Po części. - burknąłem, biorąc kubek z kawą.
- Mama mówi, że wpadłeś w jakiś szał.. musiała ci dać podwójną dawkę leków.
- Prosiłem żebyście nie robili ze mnie wariata..
- My nie robimy z ciebie wariata, Felix. Martwimy się o ciebie, bo cię cholernie kochamy i nam na tobie zależy.. dociera to do ciebie?
- Ta..
- Chyba nie do końca. - mój tato zdjął okulary, przecierając twarz - Wiem też o Jisungu.
- W końcu wyszłoby to na jaw..
- Wiesz, że tego nie popieram.
- Wiem. - westchnąłem, siadając obok niego - Wiem, że go nienawidzicie, ale zrozum, że ja go potrzebuję..
- Nie Felix. Potrzebujesz kogoś, kto cię pokocha i się tobą zaopiekuje.. to nie musi być ten gnojek.
- Nie mów tak o nim.
- Przepraszam... po prostu nie mogę znieść tego, co ci zrobił.
- Jak z nim jestem, to zupełnie o tym nie myślę. - ojciec zmierzył mnie wzrokiem, głęboko przy tym wzdychając.
- Felix.. to tylko przyzwyczajenie..
- Kocham go, pogódź się z tym wreszcie. - poderwałem się z krzesła, robiąc krok w kierunku drzwi.
- Proszę cię, przemyśl to jeszcze.
- Ale co mam przemyśleć?! To czy go kocham, czy nie?!
- Felix..
- Takie rzeczy się czuje! Ty chyba powinieneś o tym najlepiej wiedzieć! - cisnąłem kubkiem o ziemię, nie odrywając przy tym wzroku od przestraszonego ojca.
- Jak ty się zachowujesz? - zapytał spokojnie, podchodząc do mnie. Uniosłem jedynie na niego wzrok, pociągając nosem - Tylko nie płacz... nic się przecież nie stało.
- Przepraszam.. - kucnąłem, sięgając po części rozbitego kubka - Nie potrafię czasami opanować emocji.
- Zostaw, bo się pokaleczysz.
- Posprzątam to.
- Felix. - tato chwycił mnie za ramiona, unosząc mnie do góry - Ja to ogarnę, zostaw.
- Przepraszam tato. - wytarłem policzek, spoglądając na niego - Ja.. chciałbym żebyście polubili znowu Jisunga. Naprawdę mi na tym bardzo zależy.
- Wiesz, że go uwielbiałem, jak byliście razem.. Ale zrozum mnie, jako swojego rodzica. Nie mogę zaakceptować kogoś, kto skrzywdził moje dziecko..
- Znam go sześć lat... a byliśmy razem przez trzy lata.. Dla mnie to ogrom czasu..
- Dlatego mówię, że boję się, że jesteś z nim z przyzwyczajenia.
- Nie.. naprawdę go kocham.
- No dobrze.. - ojciec oparł się o blat kuchenny, zamyślając się - A.. rozmawiacie o tym, co zrobił?
- Tak.. dość często.
- I co?
- Mówi, że bardzo tego żałuje i że codziennie o tym myśli.. - zaczerwieniłem się, odwracając przy tym wzrok - Obiecał, że będzie przy mnie i się mną zajmie i... nie wiem w zasadzie czemu ci o tym mówię.
- Cieszę się, że mi o tym mówisz.. to znaczy, że mi ufasz.
- Tak, ufam.. ale to trochę krępujące.
- Przestań synek. - ojciec sięgnął po ręcznik papierowy, uśmiechając się - To co? Ja sprzątam, a ty coś skubniesz ze śniadania, okej?
- Okej.. ale nie wezmę żadnych leków.
- Felix..
- Źle się po nich czuję.
- W jakim sensie?
- W takim sensie, że czuję się otumaniony, a wy macie nade mną kontrolę.. Po tych lekach czuję się, jakbym nagle stracił kontakt ze światem.
- Ale..
- Nie chcę się tak czuć, zrozum.
- Ale twój psychiatra..
- On nie wie o mnie wszystkiego, tato.. Ja sam najlepiej wiem, czego i kiedy potrzebuję.
*
Piątkowy wieczór. Dziś Jisung miał wpaść do mnie na noc. Zaplanowaliśmy dzikie obżarstwo i oglądanie naszych ulubionych filmów. Na samą myśl o tym wieczorze uśmiechałem się do siebie, jak głupi. Leżąc na łóżku i wpatrując się beznamiętnie w sufit, usłyszałem dźwięk telefonu. Będąc przekonanym w stu procentach, że to mój chłopak, sięgnąłem po telefon, odbierając go.
- Kiedy będziesz?
- Em.. hej. - usiadłem pospiesznie, słysząc w słuchawce głos Jeongina - Przeszkadzam?
- Nie.
- Ja... aish.. jak się czujesz Hyung?
- W porządku.. dzięki, że pytasz.
- Może.. może chciałbyś jutro do mnie wpaść, co?
- Po co?
- Pogadać.. proszę cię Felix.
- Sam nie wiem..
- Wiem, że mnie nie cierpisz, ale ja to wszystko przemyślałem i chcę odzyskać twoje zaufanie i twoją przyjaźń.
- Dlaczego tak ci na tym nagle zależy?
- Całe życie mi na tym zależało... kocham cię, jak starszego brata Hyung. - wziąłem głęboki oddech, widząc wchodzącego do pokoju Jisunga.
- Hej. - szepnął rudzielec, po czym podszedł do mnie, całując mnie w policzek.
- Dobra... wpadnę jutro wieczorem.
- Naprawdę? - usłyszałem w głosie tego dzieciaka, że cieszy się tym faktem, jak głupi.
- Naprawdę.
- Jeśli chcesz to przyjdź z Jisungiem.. Naprawdę, jak wolisz Hyung.
- Pomyślę... Muszę kończyć, okej?
- Tak.. tak, jasne. Do zobaczenia. - chłopak rozłączył się. Spojrzałem na zdziwionego Jisunga, po czym po chwili musnąłem ostrożnie jego wargi.
- Z kim umawiasz się za moimi plecami?
- Z takim małym gnojkiem.
- Hmm.. Jeongin, mam rację?
- Mhm.
- Powinienem być zazdrosny?
- Oczywiście. Zawsze powinieneś być o mnie zazdrosny. - spojrzałem na reklamówkę, trzymaną przez drobną dłoń chłopaka - Co kupiłeś?
- Nic dla ciebie.
- Bardzo śmieszne.
- Serio... nie zasłużyłeś. - położyłem się na łóżku, wzdychając.
- To idź sobie, jak nie masz dla mnie jedzenia.
- No żabko..
- Srabko... chcę jeść.
- Chcę jeść. - przedrzeźnił mnie, nachylając się nade mną - Cała ta siata jest dla ciebie, ośle. Oby ci w dupę poszło.
- O to teraz, to nie chcę.
- Wiesz.. z tobą to czasem gorzej, jak z babą. - Jisung położył się obok mnie, wyciągając w międzyczasie kupione przekąski.
- Nigdy nie byłeś z żadną dziewczyną więc skąd wiesz?
- A skąd wiesz, czy byłem czy nie?
- Znam cię sześć lat... czyli poznałem cię, jak miałeś jedenaście.. I byłem z tobą trzy lata. Więc albo miałeś kogoś w piątej klasie, albo robiłeś mnie na boku z jakąś panienką.
- Nigdy bym cię nie zdradził.
- No ja myślę. - westchnąłem, wtulając się w niego - Kocham cię. - szepnąłem, głaszcząc go po klatce piersiowej.
- Też cię kocham... Bardzo mocno cię kocham. - spojrzałem na rudzielca, pieszcząc jego twarz opuszkami palców - Jeszcze będę dla ciebie najlepszym chłopakiem, na jakiego zasługujesz... obiecuję.
- Poza drobnym błędem, byłeś nim cały czas.. i wierzę, że dalej będziesz. - nachyliłem się do niego, ostrożnie go całując - Jak nie, to cię zabiję... ojciec kupił mi już potrzebny sprzęt.
- Jakiś kałach czy seria noży?
- Wolisz chyba tego nie wiedzieć. - mruknąłem, zatapiając się w jego ciepłych wargach. Chłopak odwzajemniał tą pieszczotę, drapiąc mnie po plecach. Cieszę się, że przy mnie jest. Czując jego bliskość, całkowicie zapominam o tym, że nasz film krąży po internecie, a ja z każdym dniem zdobywam nowe osoby, które się mną brzydzą i mnie nienawidzą. Naprawdę jestem w stanie to przełknąć, kiedy mam obok siebie Jisunga. Dopóki nie odwali mi jakaś szajba, czuję się naprawdę dobrze i bardzo bym chciał, by już tak zostało. Ba! Wierzę w to, że z każdym dniem będzie tylko lepiej.
~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------