21 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.8 [V&Jungkook]




- Dokąd idziesz?
- Na uczelnię. - uśmiechnąłem się, narzucając na siebie płaszcz.
- Co? Jak to? - Taehyung przetarł zaspaną twarz, podchodząc bliżej mnie - Masz zwolnienie od lekarza.
- Mam już dość siedzenia w domu. 
- Jungkook, nie pozwalam ci... 
- Nic mi nie będzie.
- Poczekaj... zbiorę się i cię odwiozę.
- O nie... nie wsiądę do samochodu...
- To jak chcesz dojechać na uczelnię?
- Idę na piechotę.
- Z tą nogą? Jungkook, nie ma nawet takiej opcji. 
- Nie chce mi się siedzieć w domu.
- To pójdziemy na spacer. 
- Chcę iść na uczelnię. 
- Nie. Nie wypuszczę cię z domu.
- Czyś ty zwariował? Taehyung, nie możesz mnie tu trzymać siłą.
- Tak, nie mogę, ale proszę cię, zostań w domu.
- Pa... kocham cię. - pocałowałem go w policzek, kuśtykając do drzwi.
- Jungkook... - wychodząc z mieszkania czułem się dość dziwnie. Nigdy jeszcze nie przeciwstawiłem się Tae, ale jak to mówią - kiedyś musi być ten pierwszy raz. Poza tym, ile można siedzieć w domu i izolować się od ludzi... naprawdę już mi to wychodzi bokiem.

*

- Jungkook! - odwróciłem się, widząc idącego w moim kierunku Jimina - Hej, co ty tu robisz?
- Studiuję. - zaśmiałem się, opierając się o ścianę.
- Nie masz zwolnienia?
- Mam... teoretycznie mam, ale ile można siedzieć w domu i nic nie robić.
- No moim zdaniem nie powinieneś jeszcze wychodzić. 
- Tae mówi to samo... Chciał mnie siłą zatrzymać w domu.
- No... szkoda, że tego nie zrobił. - uderzyłem go w ramię, uśmiechając się.
- Spadaj. 
- Powiedz lepiej, jak się czujesz... Taehyung ostatnio mało nie zszedł na zawał, jak się nałykałeś tych prochów. 
- Ah... nie ma co do tego wracać. - westchnąłem, wymuszając uśmiech - Jest okej. 
- A gdzie ten leń? 
- Został w domu.
- Pewnie zaraz tu przyleci, żeby cię pilnować.
- Nie jestem dzieckiem... 
- On cię kocha, zrozum to. To normalne, że tak się o ciebie martwi. 
- Skąd wiesz, że mnie kocha? - chłopak zmarszczył brwi, stając bliżej mnie.
- A masz jakieś wątpliwości? - wzruszyłem ramionami, wzdychając - Znowu macie jakiś kryzys?
- Nie... jest naprawdę dobrze.
- No to o co chodzi?
- O nic... tak tylko pytam.
- Chcesz pogadać?
- Nieee... nie, co ty. Mówię, tak tylko zapytałem.
- Masz co do niego jakieś wątpliwości...
- Jimin... - chłopak westchnął, oblizując wargę.
- Okej... nie chcesz, to nie mów. Powiedz mi chociaż co z tym dzieckiem?
- Nie wiem... Tae nie robił jeszcze badań.
- Źle robi... Powinien załatwić to jak najszybciej.
- Mi to mówisz? Mam już dość tej szmaty... 
- Kookie i takie słownictwo... kto by pomyślał. 
- Ona rujnuje mi życie, rozumiesz? 
- Słucham w takim razie. 
- Nachodzi mnie pod nieobecność Tae i mnie zastrasza.
- Dajesz się zastraszyć jakiejś niezrównoważonej psychicznie lasce?
- A pamiętasz jak mnie znalazłeś na podłodze? - chłopak otworzył szerzej oczy.
- Naprawdę to była ona?
- Aż wstyd się przyznawać, co?
- Zwariowałeś? To trzeba gdzieś zgłosić. 
- Gdzie? Pójdę na policję i powiem, że jakaś chora panna mnie nachodzi? Wyśmieją mnie. 
- A Tae wie?
- Wie, powiedziałem mu... 
- Bardzo dobrze. Nie możesz ukrywać przed nim takich rzeczy... I co on na to?
- Rozmawiał z nią... 
- I?
- Poszedł do niej... mówił, że znowu się do niego dobierała. - zacisnąłem dłoń w pięść czując, jak robi mi się gorąco - Ona go całowała na moich oczach... Ciekawe, co robili, jak na to nie patrzyłem...
- Widzę, że masz co do Tae ogromne wątpliwości... nie rozumiem tylko dlaczego...
- Nie, to nie tak...
- Nie ufasz mu. - spojrzałem na chłopaka, biorąc głęboki oddech - Jungkook, co się dzieje?
- Nic... po prostu się boję, że go stracę, a... wiem, że sobie bez niego nie poradzę.
- Jungkook... - westchnąłem, wbijając wzrok w podłogę.
- Jak Taehyung odszedł do Sohee, miałem załamanie nerwowe... Poza tym... nie wiem, dlaczego mówię ci to wszystko. - ułożyłem dłonie w kulach, chcąc odejść jak najdalej od Jimina, jednak ten złapał mnie za ramię, po czym objął mnie, głaszcząc mnie po głowie.
- Kupię nam kawę i pogadamy, co?
- Mam teraz wykład.
- Pieprzyć ten wykład... chodź. - chłopak kupił nam po ogromnym kubku kawy i paczkę ciastek, po czym usiedliśmy na parkingu w jego samochodzie - Powiesz mi coś więcej?
- O czym? - ugryzłem ciastko, zapijając je kawą.
- Wiem, że to dla ciebie drażliwy temat, ale ponoć jak człowiek się komuś wygada, to czuje się lepiej... Spróbuj. 
- Ale nie powiesz nic Tae...
- Mhm... czyli Taehyung o niczym nie wie. - Jimin westchnął, sięgając po ciastko - Oczywiście, że mu nic nie powiem... to sprawa między nami. 
- Okej... to... jak przyłapałem Tae z Sohee, w jednej chwili poczułem jak runął mi świat... I... później jak ze mną zerwał... - wbiłem wzrok w kubek, nie mogąc zrozumieć tego, dlaczego w zasadzie opowiadam Jiminowi o tym wszystkim.
- Próbowałeś... - skinąłem jedynie głową.
- Miałem próbę samobójczą... tylko błagam cię, nic nie mów Taehyungowi.
- Obiecałem ci... - brunet spojrzał na mnie, oblizując nerwowo wargę - Aż nie wiem, co powiedzieć...
- Nic. W końcu to z siebie wyrzuciłem. - spojrzałem na chłopaka, wymuszając uśmiech - Wiem, jak to ckliwie i głupio brzmi, ale nie potrafię bez niego żyć... nie umiem bez niego funkcjonować.
- Kookie... moim zdaniem powinieneś z nim o tym porozmawiać.
- Nie ma opcji... Jeśli coś mu powiesz...
- Nie powiem do cholery, obiecałem ci przecież. Ale w każdym związku należy ze sobą rozmawiać... absolutnie o wszystkim.
- Ale po co mam do tego wracać? 
- Jestem pewien, że dobrze by wam to zrobiło. 
- Nie... Tae bałby się podnieść na mnie głos, czy wytknąć mi cokolwiek, bo będzie się bał, że coś sobie zrobię. A czasami kłótnie czy sprzeczki też są potrzebne w związku...
- Prawda... ale mimo wszystko uważam, że Taehyung powinien wiedzieć. - Jimin sięgnął do kieszeni płaszcza, wyjmując z niej telefon - O wilku mowa... Słucham cię.
- Hej, widziałeś może dzisiaj Jungkooka?
- A co?
- Dzwonię do niego jak głupi i nie odbiera.
- Spokojnie... siedzi koło mnie w samochodzie. 
- Dasz mi go?
- Jasne, czekaj.... Kookie, twój stęskniony Tae dzwoni. - wziąłem od chłopaka telefon, wzdychając.
- Co tam?
- Co tam?! Dlaczego nie odbierasz telefonu?!
- Przepraszam... mam wyciszony. 
- Jungkook, do cholery jasnej! Wychodzisz z domu i nie mam z tobą żadnego kontaktu! - zacisnąłem dłoń na telefonie czując, jak mój oddech przyspiesza.
- Jestem dorosły...
- Jesteś pod moją opieką i czuję się za ciebie odpowiedzialny! Przypominam ci, że miałeś wypadek samochodowy i masz napady lęku!
- Naprawdę nie musisz mi o tym przypominać i przestań się w końcu na mnie wydzierać! Ile razy mam cię o to prosić?! - w słuchawce zapadła cisza. Jimin wbił we mnie wzrok, otwierając szerzej usta.
- Przepraszam, martwię się o ciebie... Proszę cię, wróć już do domu.
- Dobrze... - rozłączyłem się, oddając koledze telefon - Przepraszam... nie chciałem krzyczeć.
- Jungkook... między wami na pewno wszystko w porządku?
- Tak.
- Ale to jak na ciebie nakrzyczał... 
- Boi się... to wszystko. 
- Ale z tego co słyszałem, nie był to pierwszy raz.
- Mówiłem ci... W związku potrzebne są też kłótnie i sprzeczki. - dopiłem kawę, unosząc kubek ku górze - Dzięki za kawę i... za to, że w ogóle chciałeś mnie wysłuchać.
- Od tego ma się przyjaciół. - uśmiechnąłem się, otwierając drzwi - Poczekaj, odwiozę cię.
- Nie, nie... przejdę się.
- Taki kawał? Chyba zwariowałeś.
- Jimin... boję się, zrozum.
- Rozumiem... uważaj na siebie, okej?
- Jasne. - droga do domu zajęła mi około 40 minut. By uniknąć kolejnej sprzeczki z Taehyungiem, pisałem do niego co chwilę, meldując mu, gdzie jestem. Skręcając w boczną uliczkę prowadzącą do bloku, w którym mieszkamy, poczułem jak ktoś mnie obserwuje. Dosłownie... czułem się jak na celowniku. Zatrzymałem się, odwracając się niepewnie za siebie - Hej.... Jest tam kto? - nie wiem, czy to tak się kogoś nawołuje, czy nie, ale naprawdę się przestraszyłem.
- Może jest... a może nie. - przełknąłem z trudem ślinę, cofając się.
- Ja... ja mam tylko telefon...
- A na chuj mi twój telefon? - otworzyłem szerzej oczy, zaciskając mocniej dłonie, na trzymanych kulach.
- Mamy do załatwienia inną sprawę.
- A... to my się znamy? - ujrzałem przed sobą dwóch, niezbyt ciekawych zakapiorów, których nigdy dotąd nie widziałem.
- Oo... uroczy. Oczywiście, że się nie znamy.
- Ale za moment się poznamy. I to bardzo dobrze.
- Czego chcecie...
- Hmm... mówi ci coś imię Sohee?
- Ona was nasłała...
- Wow... szybko łączysz fakty.
- A mówiła, że jesteś idiotą. 
- Czego chcecie?!
- Oj oj oj... ale nie krzycz. - jeden z chłopaków podbiegł do mnie, zatykając mi usta - No chyba że chcesz żeby polała się krew.
- Nie strasz dzieciaka. - po chwili podszedł do mnie drugi chłopak, cwaniacko się uśmiechając - Jesteś z Taehyungiem, mam rację? - mężczyzna, który mnie przytrzymywał, zabrał śmierdzącą, przepoconą łapę z mojej twarzy, śmiejąc się.
- Może.
- Może? A wiesz, że rozpieprzyłeś jego związek z Sohee?
- N... nie... nie, to nie prawda. 
- Sohee twierdzi co innego.
- Czego wy do cholery chcecie? 
- Masz zerwać z Taehyungiem.
- Chyba was posrało... - ugryzłem się pospiesznie w język, bojąc się, że solidnie za to oberwę.
- Powtórz... - widząc narastającą w ich oczach złość, nabrałem w płuca tak dużo powietrza, ile tylko były w stanie pomieścić.
- POMOCY! 
- Pieprzony szczur. - poczułem mocne uderzenie w brzuch, po którym zrobiło mi się ciemno przed oczami, a żołądek automatycznie podszedł mi do gardła - Wyraziliśmy się niejasno?! - jęknąłem upadając na ziemię. Uchyliłem powieki, widząc lecącą w moim kierunku stopę oprawioną, w jak się okazało, bardzo ciężki but.
- Wara od Taehyunga gnoju!
- Co tam się dzieje?! 
- Cholera, spadamy.
- Zostawcie go! Dzwonię na policję! - przetarłem twarz, widząc na ręce krew. Cholera jasna... Sięgnąłem po śnieg, chcąc choć trochę zakryć ślady tego, co się stało - Hej... wszystko w porządku? - uniosłem wzrok na dwóch, kucających obok mnie chłopaków.
- T... tak... dziękuję.
- Zadzwoń po karetkę.
- Nie... nie trzeba. - zaprzeczyłem pospiesznie, szukając kul.
- Zadzwonić po kogoś? 
- Nie.
- Chodź, pomogę ci. - jeden z chłopaków pomógł mi wstać, podczas gdy drugi wręczył mi kule - W porządku?
- Tak... naprawdę wam dziękuję. - chłopcy wpatrywali się we mnie przez dłuższą chwilę, podczas gdy ja w pośpiechu zacząłem kuśtykać do domu. Byłem przerażony i zupełnie nie wiedziałem, jak mam się tłumaczyć z tego Taehyungowi. Wszedłem więc po cichu do mieszkania, chcąc udać się jak najszybciej do łazienki, ale jak na złość, spotkałem w przedpokoju Tae, zbierającego się do wyjścia.
- Jesteś... wła... Jungkook! - zamknąłem drzwi na wszelkie możliwe zamki, po czym usiadłem na krześle, głęboko wzdychając - Co ci się stało?!
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jungkook...
- Nie teraz. - chłopak spojrzał na mnie, głaszcząc mnie po twarzy.
- Chodź... pomogę ci się umyć i się położysz. - skinąłem jedynie głową, robiąc to, co nakazał mi Tae.

*

                              Leżałem w łóżku, wpatrując się w zaniepokojonego Taehyunga, który leżąc obok mnie głaskał mnie po policzku.
- Powiedz mi, co się stało. - zacisnąłem dłoń na pościeli, starając się odwrócić wzrok.
- Musisz porozmawiać z Sohee...
- Nie mów, że ona to zrobiła. 
- Nasłała na mnie jakiś oprychów... Grozili mi... mówili, że mam się z tobą rozstać, a później mnie pobili. - uniosłem wzrok, wbijając go w chłopaka - Nie zniosę tego dłużej, rozumiesz? Nie mogę wyjść z domu, bo mam teraz gdzieś z tyłu głowy, że mogę już nie wrócić.
- Zabiję ją... - Tae poderwał się z łóżka, idąc w stronę drzwi.
- Taehyung, gdzie ty idziesz?
- A jak myślisz?
- Tae! - wstałem pospiesznie, kuśtykając za nim - Tae, nie możesz.
- Wracaj do łóżka.
- Nie... błagam cię, nie idź do niej.
- Nie pozwolę jej cię zastraszać, rozumiesz?
- A co, jak ciebie też dorwą?
- Kookie, proszę cię...
- Nie idź. Taehyung, nie idź, no...
- Zamknij drzwi i nikomu nie otwieraj.
- Taehyung! - chłopak wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami, które zgodnie z jego rozkazem, pospiesznie zamknąłem. Bałem się o niego. Wiem, że z jednej strony nikt nie chce zrobić mu krzywdy, bo w końcu Sohee chce z nim być... ale mimo wszystko odczuwałem dziwny niepokój. Wróciłem do pokoju, po czym położyłem się do łóżka. W dłoni ściskałem telefon, z zamiarem wybrania numeru do Jimina. Wiedziałem, że tylko on w pełni zrozumie tą sytuację i będzie wiedział, co robić.
- Cześć Kookie... dotarłeś do domu?
- Jimin...
- Coś się stało?
- Przyjedź do mnie.
- Słucham?
- Przyjedź do mnie.
- A gdzie Taehyung?
- Powiem ci wszystko na miejscu... proszę cię, przyjedź.
- Dobrze... dobra, już jadę. - chłopak rozłączył się. Wpatrywałem się w sufit z mocno bijącym sercem. Co, jeśli on kocha się teraz z Sohee? Co, jeśli o wszystkim wiedział? Może on z nimi współpracuje? Nie... Boże, co ja wygaduję? Chcę tylko, żeby już wrócił.
                             Otworzyłem drzwi, widząc w nich zaniepokojonego Jimina.
- Wreszcie. - odetchnąłem, wpuszczając go do środka.
- Co ci się stało? - zapytał, wskazując na moją twarz.
- Sohee nasłała na mnie jakiś goryli.
- Chyba sobie jaja robisz... - zamknąłem pospiesznie drzwi, spoglądając na kolegę.
- Nie... Taehyung poszedł to załatwić...
- Sam?! 
- Poszedł do Sohee... 
- Gdzie ona mieszka?
- Nie mam pojęcia... Wiem, że gdzieś niedaleko. 
- Cholera jasna... - Jimin wyjął z płaszcza telefon, wybierając numer do Taehyunga - Nie odbiera. - spojrzałem jedynie na chłopaka, przełykając z trudem ślinę.
- Myślisz... myślisz, że ona i Tae...
- Nie, na pewno nie. Przestań w końcu mieć o nim tak okropne zdanie. Taehyung cię nie zdradza... Wiele można mu zarzucić, ale na pewno nie to. - westchnął ponawiając próbę dodzwonienia się do niego.
- Masz rację... - usiadłem przy kuchennym stole, wpatrując się w niewielkie okno.
- Wiem, że ci ciężko, ale zapewniam cię, że temat Tae i Sohee jest już skończony. 
- Wiem... 
- Nie chciałem na ciebie naskakiwać. - brunet usiadł obok mnie, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Daj spokój... miałeś rację. - spojrzałem na niego, wymuszając uśmiech - Napijesz się czegoś?
- W sumie czemu nie. - postawiłem na stole dwa kieliszki i solidną, schłodzoną butelkę soju - Miałem na myśli jakiś sok czy kawę...
- Przestań... zostaniesz u nas na noc. - polałem nam alkoholu, wypijając pospiesznie swój kieliszek.
- Możesz pić?
- Tak... czemu mam nie móc?
- Z tego co wiem, bierzesz dużo leków. - Jimin upił swoją porcję, krzywiąc się.
- Ale nie piję codziennie. Nic mi nie będzie. 
- O... Tae dzwoni. - otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w kolegę.
- Weź na głośny.
- Okej.... Halo?
- Cześć, dzwoniłeś. 
- Powiedz mi, gdzie ty jesteś.
- Czemu pytasz?
- Powiedz mi po prostu, gdzie jesteś.
- Wyszedłem właśnie od Sohee.
- Od Sohee.... a co z Jungkookiem?
- Jimin, o co ci chodzi?
- Mam nadzieję, że wszystko z nią załatwiłeś.... Twój chłopak do mnie dzwonił. Był tak przerażony, że nie wiedział, u kogo ma szukać pomocy. Powiedz mi, co ty kombinujesz.
- Jesteś z Kookim?
- Tak.
- To dobrze.
- Załatwiłeś z nią wszystko?
- Jimin, za moment będę w domu i pogadamy.
- Czyli nic nie załatwił... - westchnąłem, wypijając kolejny kieliszek alkoholu.
- Pospiesz się w takim razie. - chłopak rozłączył się, kładąc telefon na stole - Może nie przesadzaj z tym alkoholem.
- Nie matkuj mi. - wypiłem trzeci kieliszek, głęboko wzdychając.
- Jungkook...
- Słyszałeś go. I powiedz mi do cholery, jak mam nie mieć jakiś podejrzeń, jak on non stop odwala takie rzeczy?
- Poczekaj...
- Może on wcale nie chce urywać z nią kontaktu? 
- A powiedziałeś mu to?
- Nie... nie chcę się z nim kłócić.
- Ale jakie kłócić? Musisz być z nim szczery... to właśnie jest związek.
- Akurat nie musisz mi tłumaczyć, czym jest związek... Wiem, że jesteś ode mnie starszy o całe dwa lata, ale uwierz mi, że wiem co nie co w tym temacie. - chłopak westchnął, nalewając sobie soju - Boże, przepraszam... jaki ze mnie dupek... 
- Nie mów tak. I nie przepraszaj. 
- Robisz dla mnie wszystko, a ja na ciebie naskakuję... przepraszam. - wypiłem kolejną porcję soju, krzywiąc się.
- Nie pij już... i porozmawiaj szczerze z Tae. Obiecaj mi to.... Kookie...
- Obiecuję. 
- No... i nic się nie bój. Wszystko będzie okej... a jak nie, to ja sobie porozmawiam z tym głupkiem.
- Dzięki. - usłyszeliśmy dźwięk klucza. Zerknąłem jedynie na Jimina, po czym wypiłem kolejny kieliszek, wstając od stołu - Tae?
- Tak skarbie. - chłopak wszedł do kuchni, zerkając na Jimina - Cześć.
- Hej.
- Cześć Kookie. - objął mnie, całując mnie w policzek - Piłeś?
- Trochę...
- Trochę? Ledwo stoisz na nogach. - westchnął, sadzając mnie na krześle.
- I co załatwiłeś? - zapytał Jimin, nie odrywając od niego wzroku.
- Jutro idziemy zrobić testy na ojcostwo. 
- Mhm... w końcu. A co zrobiłeś z pobiciem Jungkooka?
- Zgłosiłem to na policję. Powiedziałem, że jeśli sytuacja się powtórzy, to nie będę się z nią cackał. 
- No brawo. W końcu zachowałeś się jak facet.
- Wal się. - "warknął", nalewając sobie soju. Gdy usiadł obok mnie, oparłem głowę na jego ramieniu, wzdychając - Po co dzwoniłeś do Jimina? 
- Bałem się o ciebie.
- Głuptas. - westchnął, całując mnie w głowę - A ile już wypiłeś?
- Nie dużo.
- Wystarczająco. - podsumował Jimin, nalewając soju sobie i Taehyungowi.
- Jimin będzie u nas dzisiaj spał.
- A właśnie widziałem, że przyjechałeś samochodem. 
- Kimnę się na kanapie.
- Weźmiesz pokój Kooka. 
- Nadal macie podział pokoi? 
- Teoretycznie... Kookie i tak śpi ze mną. - uśmiechnął się, ponownie mnie całując - Dzięki, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy. - Jimin spojrzał na mnie, bawiąc się pustym już kieliszkiem - Jungkook chce dzisiaj z tobą o czymś pogadać. - podniosłem pospiesznie głowę, zerkając nerwowo na Tae.
- Tak? O czym żabko chcesz rozmawiać?
- Ja... o niczym...
- Wiecie co? Skoro mam u was zostać, to pójdę po soju i po jakieś jedzonko, co?
- O właśnie. - Taehyung złapał mnie za rękę, nie odrywając wzroku od swojego przyjaciela - Tylko nie wsiadaj do samochodu.
- Zostawię ci nawet kluczyki jak chcesz. - zaśmiał się, udając się do przedpokoju. Gdy usłyszałem dźwięk drzwi, spuściłem wzrok, czując na sobie spojrzenie Taehyunga.
- Co tam Kookie?
- Nic... naprawdę.
- Boisz się ze mną rozmawiać? Czemu Jimin musiał poruszyć tą kwestię?
- Nie chcę po prostu kolejnej kłótni...
- Jungkook, o czym ty mówisz? - westchnąłem, unosząc wzrok.
- Chodzi o Sohee... tylko proszę cię, bądź ze mną szczery. 
- Zawsze jestem z tobą szczery.
- Czy ty aby na pewno chcesz zerwać z nią kontakt? Może masz do niej jakiś sentyment, który cię przy niej trzyma?
- Nie rozumiem...
- Kochasz ją?
- Czyś ty zwariował? Ile wypiłeś?
- Jestem trzeźwy, odpowiedz mi.
- Jungkook, nikogo nie kocham tak mocno jak ciebie, rozumiesz? Nikogo. 
- Tak mocno? Ale jednak kochasz.
- Tak... rodziców i chłopaków, to wszystko... - odwróciłem głowę, zagryzając przy tym wargę - Kookie... wiem, że raz cię zawiodłem i bardzo skrzywdziłem, ale przysięgam ci, że nigdy więcej to się nie powtórzy. Kocham cię, rozumiesz? - chłopak złapał mnie za ręce, całując je - Zaufaj mi w końcu.
- Ufam ci... ale nie ufam innym ludziom, którzy się koło ciebie kręcą. 
- Nie wszyscy ludzie są źli. 
- Wiem. Ale do Sohee jestem wyjątkowo uprzedzony. 
- Niedługo to się skończy, obiecuję. 
- Tae...
- Słucham cię.
- Nie denerwuję cię?
- Niby czym?
- Nie wiem... mam wrażenie, że ostatnio jestem wyjątkowo upierdliwy.
- Dużo przeszedłeś... wcale się nie dziwię. - chłopak chwycił mnie w talii, po czym usadził mnie na swoich kolanach.
- Czyli uważasz, że jestem upierdliwy. - uśmiechnąłem się lekko, głaszcząc go po twarzy.
- Y y... jesteś wyjątkowo słodki. - Tae oblizał wargi, wpatrując mi się w oczy - Daj dzióbka. 
- Tylko jednego?
- Większa ilość jest jak najbardziej wskazana. - nachyliłem się do chłopaka, pieszcząc nosem jego zimny policzek. Zamknąłem oczy, wsłuchując się w jego ciężki oddech. Moje zmysły wariowały, czując jego silny zapach. Taehyung skierował twarz w moim kierunku, przez co nasze wargi się dotknęły - Daje od ciebie wódą... ale to nic.
- Ten twój pieprzony romantyzm. - prychnąłem, całując go. Tae pieścił moją talię, mrucząc jak kot. Moje serce biło jak oszalałe... nadal nie mogę pojąć swojego zachowania w jego obecności.
- Mógłbym tak cały czas. 
- Żaden problem. - cmoknąłem go w kącik ust, uśmiechając się - Kocham cię, wiesz?
- Wiem... ale możesz mi to ciągle powtarzać. - wtuliłem się w niego, czując jak na moich ustach maluje się uśmiech. Jimin miał rację... czasami szczera rozmowa może zdziałać naprawdę wiele.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


17 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.7 [V&Jungkook]




- Wyjdź. - Taehyung odepchnął Sohee, wpatrując się w jej zadowolone, pełne triumfu oczy.
- Zadzwonię w sprawie badań. - uśmiechnęła się, kierując się do jego pokoju - Taejin, wychodzimy.
- Y y. - chłopiec pokręcił przecząco głową, przerysowując z mojej kartki jakiegoś ludzika.
- Pożegnaj się z Jungkookiem i chodź już.
- Nie. 
- Musisz się słuchać mamy, wiesz? - westchnąłem, głaszcząc go po głowie - Odprowadzę cię, dobrze?
- Mhm. - chwyciłem go za drobną rączkę, prowadząc go w kierunku przedpokoju.
- Chyba musisz zmienić metody wychowawcze. - spojrzałem na wściekłą Sohee, sadzając malucha na krześle.
- Nie mów mi, jak mam wychowywać swoje dziecko.
- Rzuciłem tylko propozycję. - westchnąłem, wręczając Taejinowi rysunek - Nie zapomniałeś o czymś? - chłopiec uśmiechnął się, ściskając w rączkach kartkę papieru.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. - pogłaskałem go po głowie, zerkając na Tae, który wściekły wpatrywał się w dziewczynę. Sohee podeszła do mojego chłopaka, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej.
- Dostanę buziaka na do widzenia?
- Nie... a teraz stąd wyjdź. 
- W takim razie sama sobie go wezmę. - dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, po czym pocałowała Taehyunga w policzek.
- Dość! Wypad stąd...
- Tae, dziecko... - wskazałem na małego, po czym pokuśtykałem do kuchni. Co za wyrachowana pipa. Nie mam na nią słów, naprawdę. Wyjąłem z lodówki wino, nalewając sobie solidną porcję. Gdy usłyszałem trzask drzwi, oparłem się o kuchenny blat, wpatrując się w Taehyunga.
- Jungkook, przepraszam za to...
- To nie twoja wina. - westchnąłem, upijając łyk alkoholu. Dość niezręczna sytuacja... Blondyn podszedł do mnie, po czym wyjął kieliszek z mojej dłoni, mocząc w nim usta - Słodki jest. - Tae zerknął na mnie, całując mnie w nos.
- Ładnie się nim zająłeś. 
- Wiesz... Taejin nie jest tu niczemu winien. Ta suka ciągle miesza...
- Nie wiedziałem, że znasz takie słownictwo.
- Taehyung, do cholery... Mam jej dość. Dość, rozumiesz? Non stop do ciebie wydzwania, łapie cię na niewinne dziecko, podrywa cię na moich oczach... Przysięgam, że gdyby nie była dziewczyną, dawno by ode mnie oberwała. 
- Skarbie...
- Jesteś ze mną... jesteś moim chłopakiem i będziesz nim do końca życia. - wziąłem głęboki oddech, odwracając głowę - Przepraszam... Ale boję się, że cię stracę i nie pozwolę jej cię zabrać... 
- Chodź tu. - chłopak wtulił mnie w siebie, całując mnie w głowę - Zapewniam cię, że żadna Sohee czy inna laska, nigdy więcej nie namiesza mi w głowie. 
- Wiem... - odetchnąłem, zamykając oczy - Wiem to, przepraszam.
                              Taehyung w ramach rekompensaty przygotował dla nas naprawdę pyszną kolację. Zjedliśmy ją, oglądając po raz setny nasz ulubiony film. Uwielbiałem takie wieczory i cholernie mi ich brakowało...
- Wygodnie ci? - zapytał kładąc mnie do łóżka.
- Tak, jest okej. 
- Nie dałem ci leków. - blondyn pobiegł w stronę kuchni, przynosząc mi po chwili garść leków przypisanych przez lekarza - Proszę. - gdy je wziąłem, wbiłem w niego wzrok, wpatrując się w niego z ogromnym bólem serca - Co tam? 
- Jak twoja ręka?
- Dobrze... nie boli, ani nic. Lekarz mówił, że wszystko będzie okej. - chłopak zgasił światło, kładąc się obok mnie - Czemu pytasz?
- Latasz koło mnie jak służący, a sam jesteś połamany... mam wyrzuty sumienia... 
- Kotek, to tylko ręka. - uśmiechnął się, całując mnie w policzek - Jutro wpadną do nas chłopaki, okej?
- Jasne. - odwzajemniłem jego uśmiech, wtulając się w jego klatkę piersiową - Czuję, że ten wypadek bardzo nas do siebie zbliżył.
- Mhmm... masz rację. - chłopak sięgnął po książkę oraz okulary - Poczytam, okej?
- Y y. - odłożyłem przedmioty na szafkę nocną, wpatrując się w swojego chłopaka - Dzisiaj zajmiesz się mną.
- Okeeeej... a jak?
- A jak myślisz? - nachyliłem się do niego, całując go po twarzy. Tae ułożył dłoń na mojej talii, pieszcząc ją opuszkami palców. Mruknąłem przywierając do jego warg. Moja dłoń wylądowała pod koszulką blondyna, dotykając jego rozgrzanej klatki piersiowej - Ale bije ci serce.
- Zawsze tak przy tobie mam. - zachichotał, kładąc mnie ostrożnie na plecach. Zdjąłem z siebie koszulkę, ponownie go do siebie przyciągając. Czując na swojej nagiej klatce piersiowej jego ciało, przygryzłem wargę , mrużąc lekko oczy. Taehyung pocałował mnie w szyję, wprowadzając moje ciało w lekkie drżenie - Lubisz jak całuję cię po szyi?
- Uwielbiam. 
- Warto zapamiętać. - szepnął, pieszcząc wargami moją szyję. Palce jego dłoni krążyły wokół mojego sutka, który z sekundy na sekundę twardniał coraz bardziej. Gdy Taehyung oderwał się od mojego czułego punktu, chcąc przejść na obojczyki oraz klatkę piersiową, zaprotestowałem zaciskając dłoń na jego koszulce.
- Chcę jeszcze. - chłopak zaśmiał się ściągając koszulkę, po czym ponownie przywarł do mojej szyi, lekko ją podgryzając, ssąc i całując. Gdy przejechał po niej językiem, jęknąłem dość głośno, szarpiąc go lekko za włosy. Po usłyszeniu cichego chichotu, poczułem ponownie jego język, tym razem jednak na jabłku Adama. Wygiąłem się w łuk, ułatwiając mu dostęp do miejsca, w którym pieszczoty sprawiają mi największą przyjemność.
- Widzę, że nie muszę nic więcej robić. - uśmiechnął się, dotykając ostrożnie mojego członka.
- Proszę, nie tak szybko. - Tae spojrzał mi w oczy, oblizując wargę. Zarzuciłem ręce na jego szyję, nie mogąc oderwać od niego wzroku.
- Gdzie chciałbyś dostać ode mnie buziaka?
- Mmm nie wiem.
- Tutaj? - mruknął całując mnie w policzek - A może tutaj? - jego wargi przywarły do mojego czoła, wywołując uśmiech na mojej twarzy - Mój mały skarb. - szepnął muskając moje wargi - Kochane maleństwo. - nigdy mnie tak nie nazywał. Nie sądziłem, że tak proste słowa, sprawią mi tyle przyjemności. Zaczęliśmy się całować... delikatnie, czule, napawając się swoją bliskością... ucząc się siebie od nowa. Owinięta bandażem dłoń chłopaka sunęła przez moją klatkę piersiową oraz brzuch, lekko drażniąc moją wrażliwą skórę. Ciepłe, wilgotne wargi chłopaka, przeszły na moją klatkę piersiową oraz brzuch - Muszę na chwilę przerwać.
- Dlaczego? - chłopak wyprostował się, łapiąc za spodnie dresowe, w których zwykle śpię.
- Przypominam ci Kookie, że masz połamane biodro i ta cała gra wstępna zajmie nam trochę więcej czasu. - zaśmiałem się, patrząc na blondyna, jak pozbawia mnie dresu - Boli?
- Trochę mnie rwie... ale zaraz mnie wyleczysz. 
- Ty i te twoje teksty na podryw. - zaśmiał się, całując moje biodro.
- Pf... uczę się od najlepszego mistrza podrywu na świecie. - Tae chichocząc, pieścił wargami moją ranę na nodze.
- Jak widać moje teksty na podryw działają. - szepnął przywierając wargami do mojego członka. Zagryzłem wargę, zaciskając dłoń na włosach chłopaka - Tylko nie wierzgaj nogami, bo sobie krzywdę zrobisz.
- Łatwo ci mówić. - mój oddech przyspieszył. Blondyn wsunął mojego członka do ust, oplatając go ostrożnie swoim językiem. Wygiąłem się lekko czując, jak moje palce u stóp wykrzywiają się we wszystkie możliwe strony. Gdy usłyszałem mlaskanie i ciche stękanie chłopaka, zagryzłem dość mocno wargę, szarpiąc go za włosy. Usta Taehyunga pieściły główkę mojego członka, doprowadzając mnie do obłędu. By nie popaść w rutynę, pieścił naprzemiennie językiem moje wrażliwe prącie oraz wsuwał go w cewkę - Tae... - jęknąłem czując jego zimne dłonie na swoich udach. Chłopak zassał się na moich jądrach. Chwyciłem za pościel, wyginając się ponownie w łuk - Taehyung! 
- Mmm... - Tae podniósł się, oblizując wargi - Nie chcę żebyś za szybko doszedł. - zamknąłem oczy, szeroko się uśmiechając.
- Chodź tu. - podłożyłem poduszkę pod głowę, oblizując wargi. Tae zdjął dres wraz z bielizną i klęknął tuż przed moją twarzą.
- Czuję się dziwnie.
- Ja też. - poczułem jak moja twarz się czerwieni - Nie patrz na mnie. - szepnąłem wkładając jego członka do ust. Chłopak jęknął, opierając się dłońmi o ścianę. Tae śmiał się zawsze ze mnie, że mam ssanie jak odkurzacz.... co ja na to poradzę, że to sprawia mi taką przyjemność?
- Kookie... - jego twarz nabrała wyraz grymasu. Uniosłem na niego wzrok czując, jak moja twarz płonie. Z drugiej strony było to dość ciekawe i cholernie podniecające doświadczenie. Tae wpatrywał mi się w oczy, głaszcząc mnie po policzku. Ssałem jego członka, pieszcząc jego talię oraz pośladki. Taehyung ruszył w końcu biodrami, wpychając swojego penisa coraz głębiej w moje gardło. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie... zawsze lubiłem być przez niego lekko "torturowany" i "wykorzystywany". W pewnym momencie, chłopak sięgnął po moją rękę, składając na niej czułe pocałunki. Zamknąłem oczy czując, jak jego wargi ssą każdy z moich palców, co zawsze działało na mnie jak najsilniejszy narkotyk. W pewnym momencie zachłysnąłem się, chcąc złapać powietrze. Chłopak wysunął członka z moich ust, po czym nachylił się do mnie, całując mnie w czoło. Ułożyłem dłonie na jego karku, zachęcając go do pocałunku, na który rzecz jasna nie musiałem długo czekać. Blondyn "przycupnął" obok mnie, namiętnie mnie całując, podczas gdy jego dłoń pieściła ostrożnie moje obolałe trochę biodro - Kocham cię.
- Bardzo?
- Najbardziej. - uśmiechnąłem się, całując go w kącik ust. Tae sięgnął do szafki nocnej, wyjmując z niej lubrykant.
- Kiedy zdążyłeś go kupić? 
- Czułem, że kiedyś do siebie wrócimy. 
- Nie kłam... pewnie sprowadzałeś to jakiś bezbronnych chłopaczków.
- Dobra, masz mnie. - westchnął kładąc mnie na boku - Ale żaden z nich nie był tak dobry jak ty. - szepnął rozprowadzając lodowaty żel po moim wejściu. Zadrżałem zamykając oczy. Taehyung dmuchał delikatnie na mój kark, wywołując ciarki na moim ciele. Po chwili poczułem jak kładzie się za mną, całując mnie po karku oraz plecach.
- Zimne. - szepnąłem spoglądając na niego.
- Ale przyjemne. - zachichotałem, cmokając go.
- Jeszcze w takiej pozycji się nie kochaliśmy.
- Taka pozycja będzie dla ciebie najlepsza. - Tae ułożył dłoń na mojej talii, powoli we mnie wchodząc. Zacisnąłem dłoń na poduszce, jęcząc z rozkoszy. Gdy chłopak wszedł we mnie do końca, przytulił mnie, całując mnie po karku. Jego biodra delikatnie się poruszały, przez co idealnie czułem każdy jego ruch. Chwyciłem jego dłoń, przykładając ją do ust. Zacząłem ją całować i oblizywać jego palce. Tae, podobnie jak ja, uwielbia takie pieszczoty.
- Mocniej.
- Tak jest dobrze. - mruknął, przenosząc wargi na moje ucho.
- Ahhh Tae... - rozpływałem się pod wpływem jego dotyku i bliskości. Nie przypuszczałem, że będzie mi dane kiedykolwiek znów poczuć to samo - Rozpływam się.
- Czuję. - zaśmiał się, pieszcząc dłonią mojego członka. Nie wiedziałem, że delikatny, czuły seks może dawać taką przyjemność - Jesteś taki słodki.
- Wcale nie. - odwróciłem ponownie głowę, spoglądając mu w oczy.
- Widzisz coś? - zaśmiał się, całując mój nos - Oczka zaszły ci mgłą.
- Uwielbiam się z tobą kochać. - połączyłem nasze usta pocałunkiem - Jestem od ciebie uzależniony.
- Żabuńka moja.
- Tae.. - chłopak trafił w mój czuły punkt. Jęknąłem, przygryzając wargę - Mówię prawdę. Proszę... dotykaj mnie cały czas.
- Dotykam. - szepnął przytulając mnie - Jestem cały czas przy tobie i będę... obiecuję. 


*

- O której mają przyjść chłopaki? - oparłem się o ladę, podjadając winogrona.
- Za pół godziny. - Tae cmoknął mnie, idąc do przedpokoju. 
- Gdzie idziesz?
- Do sklepu. Chcesz coś?
- Y y.... tylko uważaj na siebie. - sięgnąłem po kule, kuśtykając za chłopakiem - Kiedy wrócisz?
- Za jakieś piętnaście minut. Idę tylko po alkohol.
- Nie zostawiaj mnie. - jęknąłem siadając na stojącym w przedpokoju krześle.
- Kookie, nie będę cię wyprawiał tylko po to, żebyś poszedł ze mną do sklepu i z powrotem. Idź się położyć i nie nadwyrężaj tej nogi... Ja za moment wrócę. 
- Uważaj, proszę cię.
- Skarbie, na co mam uważać?
- Na samochody... - Taehyung westchnął, kucając przede mną.
- Wieczorem o tym porozmawiamy, dobra?
- Nie, ja... boję się po prostu żeby to się nie powtórzyło.
- Nie powtórzy się. Zapewniam cię. - szepnął całując mnie - Proszę cię, połóż się, okej?
- Mhm...
- Zaraz wrócę. - chłopak sięgnął po klucze, po czym wyszedł z mieszkania. Nie ruszając się z miejsca, wpatrywałem się w drzwi, czekając na jego powrót. 
- Żeby tylko nic ci się nie stało... - szepnąłem, po czym wziąłem głęboki oddech. Miałem wrażenie, że mijające minuty, przemieniają się w potwornie długie godziny. Gdy wstałem dość niechętnie z krzesła, by pójść na kanapę, usłyszałem dzwonek do drzwi. Sięgnąłem po kule, idąc powoli w ich stronę. Dzwonek nie ustępował. Czyżby chłopaki przyszli już lekko wstawieni? - Już idę! - po otwarciu drzwi ujrzałem wściekłą do granic możliwości Sohee - Co ty...
- Widziałam, jak Tae wychodził... mamy do pogadania.
- Siedzisz pod naszym domem? - zamknąłem drzwi, nie odrywając od niej wzroku.
- Moja przyjaciółka mieszka niedaleko, a tak się składa, że teraz u niej mieszkam.
- Ojej... jak bardzo mnie to nie interesuje. - westchnąłem idąc do kuchni - Pewnie chciałabyś zamieszkać tutaj, co?
- Chcę i zrobię to. - parsknąłem śmiechem, opierając się o ladę - Twoja bezczelność mnie irytuje gnojku.
- Odezwała się dorosła. Jesteś zaledwie dwa lata ode mnie starsza.
- Widać to wystarczy. - sięgnąłem po winogrono, wkładając je do buzi.
- Powiedz lepiej, po co tu przyszłaś. 
- Uświadomić ci, jak bardzo cię nienawidzę i jak bardzo spieprzyłeś nam życie.
- Nam?
- Mi i Tae.
- Z tego co wiem, zerwał z tobą po dwóch czy trzech miesiącach... nie wiem, skąd te ciągłe wyrzuty. Pogódź się z tym, że jest ze mną.
- Tak ci powiedział? - dziewczyna zaśmiała się, podchodząc bliżej mnie - Zerwał ze mną po tym, jak spotkał cię na sylwestrze. 
- Nie wierzę ci.
- Najwyższa pora przejrzeć na oczy gnoju.... Taehyung się tobą bawi, jak tylko zechce. Za moment znów mu się znudzisz i wróci do mnie. Mamy dziecko.... a ty co możesz mu dać, hm?
- To nie jest dziecko Tae... - poczułem jak załamuje mi się głos, co wywołało uśmiech na twarzy Sohee.
- Szybko mu się znudzisz... to tylko kwestia czasu. 
- Mówisz tak, bo jesteś zazdrosna... 
- Nie... jestem bardzo wyrozumiała i cierpliwa. Skoro Tae lubi próbować nowych rzeczy, to proszę bardzo... poczekam na niego.
- W takim razie nie wiem, ile czasu będziesz musiała na niego czekać, bo on do ciebie nie wróci... koniec tematu.
- Widzę, że boli cię fakt, że możesz go stracić. 
- Wyjdź stąd...
- To nie twoje mieszkanie.
- Wypad! - zostałem uderzony w twarz. Przyjąłem to w pokorą, zerkając niepewnie na dziewczynę - Jesteś nienormalna... wyjdź stąd...
- Jaka jestem?
- Sohee, proszę... opuść to mieszkanie. - na twarzy byłej dziewczyny Taehyunga, pojawił się cwaniacki uśmiech.
- Mówisz, że byłeś w szpitalu i masz połamane biodro, tak?
- Co ty kombinujesz... Nie... Sohee, do cholery, miej odrobinę... - Sohee uderzyła mnie w pięści w udo. Osunąłem się na ziemię, zwijając się z bólu - Co ty wyprawiasz?!
- Odpieprz się od Taehyunga, dobrze ci radzę popaprańcu! - wrzasnęła, kopiąc mnie w bolące miejsce.
- Dość! - oczy zaszły mi mgłą. Chwyciłem się za nogę czując, jak zbiera mi się na wymioty.
- To dopiero było ostrzeżenie... - zamknąłem oczy słysząc dźwięk zamykanych drzwi. Mimo koszmarnego, przeszywającego moje ciało bólu, starałem się unormować oddech i spróbować się podnieść. Tae nie mógł zobaczyć mnie w takim stanie. Czułem jak zalewa mnie pot, a serce łomocze jak szalone. Błagam, niech to chociaż przestanie boleć... nie podniosę się, nie ma opcji.
- Dobry wieczór panowie! 
- Tae, drzwi zamykaj! - cholera jasna... chwyciłem się klamki szafki, starając się usiąść.
- Hej, gdzie jesteście?! 
- Może są w sypialni? 
- W sumie to dość prawdopodobne. - usiadłem dysząc przy tym jak parowóz - Jungkook? - wymusiłem uśmiech, spoglądając na zaniepokojonego Jimina i Hoseoka.
- Co ty wyprawiasz? - Hoseok nachylił się do mnie, łapiąc mnie w pasie.
- Nie... chwilę. 
- Co jest? - w kuchni zjawiła się reszta chłopaków.
- Jungkook...
- Idźcie do pokoju, ja to ogarnę. - Jimin kucnął przy mnie, uważnie mi się przyglądając.
- Ale..
- No idźcie, idźcie... spoko. - chłopak westchnął, wycierając mi czoło - Co ty wyprawiasz?
- Wywróciłem się. 
- Jasne... wiesz, jak ty wyglądasz?
- Nie mów nic Tae.
- Nie muszę nic mówić... sam zobaczy. - jęknąłem, łapiąc chłopaka za rękę - Pomóc ci? - skinąłem jedynie głową. Jimin podniósł mnie jednym, zwinnym ruchem, opierając mnie o blat.
- Dzięki. - wziąłem głęboki oddech, przecierając twarz.
- Ooo już jesteście. - spiąłem się słysząc, jak do mieszkania wchodzi Taehyung.
- Z Jungkookiem jest coś nie tak.
- Jak to?
- Jimin jest z nim w kuchni. - kretyni. Wymusiłem uśmiech, spoglądając na swojego chłopaka.
- Jungkook...
- Jesteś. - wziąłem od Jimina kulę, kuśtykając w stronę pokoju.
- Hej... - Tae zatrzymał mnie, wbijając we mnie wzrok - Co się dzieje?
- Nic.
- Nic? Wiesz, jak ty wyglądasz?
- Tae... chcę się położyć.
- Boli cię noga?
- Ponoć się wywrócił... - wtrącił Jimin - Ale to tak nie wyglądało.
- Kookie...
- Dość. - spojrzałem na Taehyunga, zaciskając zęby z bólu - Nie lubię skakania nad sobą. Chcę iść do pokoju się położyć... to wszystko. - chłopak skinął głową, wręczając Jiminowi reklamówkę z alkoholem.
- Idź... za chwilę do ciebie przyjdę. - było mi głupio, ale z drugiej strony naprawdę nienawidzę takiego użalania się nad moją osobą i skakania koło mnie, jakbym był nie wiadomo kim. Jestem dorosły i sobie jakoś poradzę. Położyłem się do łóżka, sięgając po stojące na szafce leki przeciwbólowe, po czym nasypałem kilka na dłoń, połykając je.
- Ja pierdzielę... - stęknąłem, zamykając oczy. Miałem szczerą nadzieję, że niedługo mi przejdzie i będę mógł posiedzieć z chłopakami... wolałbym nie spędzać tego wieczoru w łóżku, myśląc o słowach Sohee.
- Jungkook... 
- Hm? - mruknąłem, nie otwierając nawet oczu. Tae usiadł na łóżku, całując mnie w czoło.
- Co się stało?
- Nic... w kuchni była śliska podłoga i się przewróciłem. 
- Upadłeś na tą nogę?
- Mhm..
- Cholera jasna... ciebie naprawdę nie można zostawiać samego...
- Myślisz, że zrobiłem to specjalnie?
- Nie... oczywiście, że nie... ale musisz bardziej na siebie uważać.
- Tae, nic mi nie będzie. Chwilę poboli i przestanie. - spojrzałem na niego czując, jak kręci mi się w głowie. Czasami te proszki przeciwbólowe, działały lepiej, jak niejeden narkotyk - Idź do chłopaków.
- Posiedzą chwilę sami.
- Nie wydurniaj się.... idź. 
- Ale...
- Ja mam złamaną nogę, a nie raka.
- Przestań.
- No sam widzisz. - chwyciłem go za rękę, delikatnie ją całując - Leć... chwilę poleżę i do was przyjdę.
- Jakby cię bardziej bolało, to wołaj.
- Dobrze skarbie, idź już. - jęknąłem, naciągając poduszkę na twarz. Znów zamknąłem oczy... dosłownie na chwilę... chciałem jedynie odpocząć i poczekać, aż mi przejdzie ból...

*

                          Obudziłem się w środku nocy, widząc leżącego obok mnie Taehyunga. Sięgnąłem po telefon, chcąc sprawdzić godzinę - dochodziła czwarta rano. 
- W końcu się obudziłeś.
- Boże. - złapałem się za klatkę piersiową, spoglądając na chłopaka - Myślałem, że śpisz.
- Żartujesz? - Tae usiadł, ziewając - Wiesz, jak się o ciebie bałem?
- Co? Dlaczego?
- Brałeś leki przeciwbólowe? 
- Mhm.
- Ile?
- No... jedną tabletkę...
- Ile, pytam..
- Tae, co za różnica...
- Ile?! - spuściłem głowę w dół, przełykając z trudem ślinę.
- Nie... nie wiem... tyle, ile wypadło mi na rękę...
- Wziąłeś całą garść leków?!
- Przepraszam... bardzo mnie bolało.
- Dlaczego mi nic do cholery nie powiedziałeś? Mogłeś się od tego przekręcić!
- Nie drzyj się na mnie! - wymieniłem z nim spojrzenie, po czym zszedłem z łóżka, sięgając po kule.
- Jungkook...
- Odwal się...
- Nie wygłupiaj się. - Taehyung podszedł do mnie, łapiąc mnie za nadgarstek - Posłuchaj mnie.
- Nie mam ochoty... puść mnie. 
- Nie... porozmawiaj ze mną. 
- Nie będę słuchał twoich krzyków. 
- Przepraszam... nie chciałem na ciebie krzyczeć. Po prostu bałem się o ciebie... Te leki są potwornie silne, przecież wiesz...
- Jest czwarta... rano o tym pogadamy. 
- Skarbie...
- Dobranoc... - nigdy na mnie nie krzyczał. Nienawidzę jak się na mnie krzyczy... po prostu tego nie znoszę. Wolałem spędzić tą noc w swoim pokoju, z dala od niego...
                                    Poczułem silny zapach kawy. Wpół przytomny i całkowicie niewyspany, otworzyłem oczy, widząc przed sobą Taehyunga.
- Dzień dobry. - przekręciłem się na bok, głęboko wzdychając - Spałeś coś?
- Nie.
- Zrobiłem ci śniadanie... zjedz coś i pójdziesz spać.
- Nie jestem głodny. - blondyn westchnął, łapiąc mnie za rękę.
- Przepraszam. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć, naprawdę.
- Wiesz, że tego nie cierpię...
- Wiem... i źle się czuję z tym, że się na ciebie wydarłem. Po prostu się o ciebie bałem... - chłopak położył się obok mnie, całując moją rękę - Nie gniewaj się.
- Nie gniewam się...
- Chodź. - po chwili wylądowałem w jego ramionach. Taehyung objął mnie, głaszcząc mnie delikatnie po plecach - Kocham cię, przepraszam... - uniosłem lekko głowę, całując go w kącik ust.
- Sohee tu wczoraj była...
- O czym ty mówisz?... Dobrze się czujesz?
- Nie chciałem ci wczoraj psuć wieczoru z chłopakami. 
- Jungkook...
- Taehyung, ona mi grozi... wiem, że to głupie, ale naprawdę zaczynam się jej bać...
- Nie bój się... Kookie, no co ty. - Tae wzmocnił uścisk, całując mnie w czoło - A... twoja noga... - skinąłem jedynie głową, wypuszczając z siebie powietrze.
- Aż wstyd się przyznawać do tego, że pobiła mnie dziewczyna...
- Przestań... załatwię to, nie myśl o tym...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



Kochani,
wielkimi krokami zbliża mi się sesja i co za tym idzie, do 10.02 będę raczej wyłączona z blogowania :(
Być może w przerwie między nauką znajdę czas na napisanie kolejnej części, ale niczego nie obiecuję. Przepraszam, że zostawiam Wam z niedokończonym ficzkiem. Miałam nadzieję, że zamknę to opowiadanie przed sesją, ale raczej nie dam rady, bo nauki mam od groma, a czasu coraz mniej.
Mam nadzieję, że wybaczycie:(

Buziaki!

14 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.6 [V&Jungkook]




- Jak się dzisiaj czujemy? - spojrzałem na lekarza, który stanął nad łóżkiem Jina.
- W porządku... 
- Dostałeś teraz leki przeciwbólowe, także wszystko powinno być okej. - mężczyzna podszedł do mojego łóżka, sprawdzając kartę z moimi wynikami - A ty jak się czujesz?
- Boli mnie biodro. 
- Leki przeciwbólowe dostaniesz dopiero na noc. Wytrzymasz? - spojrzałem na wiszący na przeciwko łóżek zegar. Skręcało mnie z bólu, ale nie mogłem przesadzić z marudzeniem. Jin na pewno by wszystko wypaplał Taehyungowi, a ten by chyba umarł z rozpaczy.
- Proszę mi coś dać. 
- Jungkook, dwie godziny temu dostałeś masę leków. Póki co nie mogę ci nic dać. - zacisnąłem dłonie na kołdrze, czując jak robi mi się niedobrze - A jak ci się oddycha? - wczoraj wieczorem dowiedziałem się, że mam złamane trzy żebra. Nawet tak bardzo nie bolą, da się wytrzymać... Tylko to pieprzone biodro. Złamanie kości udowej to nic przyjemnego...
- W porządku.
- Nie masz problemów z oddychaniem?
- Nie... pod tym względem jest okej. 
- Dobrze. Słuchajcie... wasi koledzy już dzisiaj dostali swoje wypisy, także pewnie pojadą do domu. Jesteście z Seoulu, tak?
- Tak.
- No to z Jeonju macie do siebie kawałek. - westchnął podpinając Jinowi nową kroplówkę - Jin... ciebie zostawimy na 3 dni na obserwacji, okej? 
- A ja? - spojrzałem na mężczyznę bojąc się, że wszyscy pojadą do domu, zostawiając mnie samemu sobie.
- Dobrze by było jakbyś został tu tydzień... może dziesięć dni. Zależy jak będziesz się czuł.
- Świetnie... - westchnąłem, sięgając po telefon, który o dziwo skończył jedynie na zbitej szybce.
- Tu chodzi o twoje życie i zdrowie chłopcze.
- Nie mogę pojechać z nimi i chodzić na konsultacje do szpitala w Seoulu?
- Żartujesz? Nikt w takim stanie cię stąd nie wypuści... A sam z tym połamanym biodrem też byś daleko nie zaszedł więc nawet nie ma o czym mówić. 
<- Tae, chodź do mnie. 
Odłożyłem telefon, wbijając wzrok w sufit... znowu.
- Jungkook, ja rozumiem, że to jest dla ciebie trudne. Jeśli chcesz, przyślę do ciebie psychologa...
- Nie ma takiej potrzeby. 
- No to wszystko jasne... za trzy godziny pielęgniarka przyniesie ci leki.
- Nie mogę się doczekać... - lekarz opuścił salę. Jin usiadł na łóżku, uważnie mi się przyglądając. Naprawdę boję się, że zostanę tutaj sam. Do tego jeszcze to biodro... To przez ten okropny ból, jestem taki drażliwy.
- Kookie... co się dzieje?
- Nic, przepraszam.
- Nie przepraszaj, tylko mów, o co chodzi. - spojrzałem na chłopaka wzdychając.
- Boję się zostawać tu sam... Nie chcę po tym wszystkim być sam. Boję się. - Jin sięgnął po kulę, po czym dokuśtykał do mojego łóżka, siadając na stojącym obok niego krześle.
- Wiesz, że cię nie zostawimy. 
- Musicie wrócić do Seoulu... za dwa dni zaczyna się drugi semestr.
- No i co z tego? Powiemy dziekanowi jaka jest sytuacja. Wiesz, że zrozumie. - Jin spojrzał w stronę drzwi. Do sali wszedł zaniepokojony Taehyung - Zostawię was. Pójdę po jakąś herbatę.
- Dasz radę? - mój chłopak spojrzał na Jina, po czym pomógł mu wstać.
- Pewnie.
- W stołówce są chłopaki. Zaraz im napiszę, żeby któryś po ciebie wyszedł.
- Nie zawracaj im głowy. Poradzę sobie. - uśmiechnął się idąc do drzwi. Tae usiadł na krześle, łapiąc mnie za rękę.
- Jak tam?
- Słyszałem, że jedziecie dzisiaj do domu. - chłopak przyłożył moją dłoń do ust, muskając ją delikatnie wargami.
- Mhm... i zostawimy ciebie i Jina. Ale to przecież tylko kilka dni. - westchnąłem czując, jak się rozklejam.
- Szybko zleci. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, wymuszając przy tym uśmiech.
- Co to za łezki?
- Jakie łezki? Ja nie płaczę...
- Kookie. - blondyn nachylił się do mnie, delikatnie mnie całując - Naprawdę myślisz, że byśmy was tutaj zostawili?
- Nie wiem... ale nie chcę być sam.
- Nie jesteś sam i nigdy nie będziesz. Jimin znalazł jakiś hostel... kilka minut od szpitala. Codziennie tutaj będziemy. 
- Nie strasz mnie. - chwyciłem w obie dłonie połamaną rękę chłopaka i mimo że była cała w gipsie, zacząłem składać na niej dość nieśmiałe pocałunki - Przepraszam.
- Już ci coś o tym mówiłem. - Taehyung odgarnął grzywkę z mojego czoła, po czym zaczął mnie drapać po głowie... zawsze działało to na mnie uspokajająco - Powiedz lepiej, jak się czujesz.
- Dobrze... chcę już wrócić do domu. 
- A jak biodro? - zapytał odgarniając kołdrę - Auć. Wygląda to paskudnie. 
- To tylko biodro... nic mi nie będzie... 
- Będę musiał na ciebie bardzo uważać. - wbiłem wzrok w sufit, czując się okropnie przybity. Ile bym dał żeby nigdy nie doszło do tego wypadku... Boję się... wszystkiego się teraz boję - Jungkook, co się dzieje? - w tym samym momencie po sali rozszedł się dźwięk mojego telefonu - To twoja mama.
- Tylko nie to... - wziąłem głęboki oddech, odbierając - Słucham?.. Hej mamuś... Tak, wróciliśmy dwa dni temu... No wiem, zapomniałem zadzwonić, przepraszam.... Było super.... Tak, zaraz mam się z nimi spotkać. Idziemy na jakieś jedzonko.... no... wiem, ja was też... Dobrze, pa.
- Jungkook...
- Tak wiem, powinienem im powiedzieć. - odłożyłem telefon wzdychając - Nie chcę ich martwić. 
- Rozumiem... ale to twoi rodzice.
- Tae... proszę cię.
- Czemu jesteś taki poddenerwowany? 
- No bo tak... - Taehyung usiadł ostrożnie na łóżku, głaszcząc mnie po ręce.
- Pamiętasz naszą umowę? Mówimy sobie o wszystkim... Jungkook.
- Boję się.
- Boisz się? Ale czego? - chłopak usiadł bliżej mnie, głaszcząc mnie po policzku.
- Sam nie wiem. - zerknąłem w stronę okna, przełykając z trudem ślinę - Wszystkiego, co jest tam.
- Jungkook, co ty...
- Przeraża mnie myśl, że mam stąd wyjść. Jednocześnie bardzo tego chcę, ale się boję... Nie chcę być tutaj sam. Nie chcę być z Jinem, tylko z tobą... Tae, po prostu się boję.
- Kookie...
- Nie zostawiaj mnie tutaj. - chłopak nachylił się do mnie, przywierając czołem do mojego.
- Obiecuję, że cały czas tutaj będę. Cały czas, dobrze? - skinąłem jedynie głową, "bawiąc" się jego włosami - Obiecasz mi coś?
- Tak.
- Porozmawiasz o tym z psychologiem... dobrze?
- Y y... wystarczy, że ty o tym wiesz.
- Skarbie, ja nie jestem specjalistą... proszę cię. 
- A chcesz żeby mnie trzymali tutaj dłużej?
- Jeśli będzie taka potrzeba, to tu z tobą zostanę. 
- Nie Tae. - zamknąłem oczy, ciesząc się jego bliskością. W końcu mogłem poczuć się bezpiecznie i choć na chwilę zapomnieć o bólu.
- To ja z nim porozmawiam. 
- A kochasz mnie jeszcze?
- Oczywiście, że tak. 
- Z tą poobijaną twarzą też?
- Z tą poobijaną twarzą jeszcze bardziej. - spojrzałem na niego, pieszcząc opuszkami palców jego wargi - Chcesz buziaka? - skinąłem głową, zamykając oczy. Po chwili poczułem przebiegające po moim ciele ciepło. To zabawne... znamy się tyle czasu, tyle razem przeszliśmy, tyle razy się całowaliśmy i się kochaliśmy... a ja i tak za każdym razem czuję się tak samo podniecony i podekscytowany jego bliskością. Tae drapał mnie delikatnie po głowie, nie odrywając ode mnie warg.
- Przepraszam... - blondyn przerwał pocałunek, spoglądając na stojącego nad łóżkiem Jimina - Pukałem, ale nie słyszeliście. 
- Co tam?
- Jin już wraca do sali, a my spadamy do hostelu. - zacisnąłem dłoń na bluzie Taehyunga.
- Idźcie, ja muszę zostać.
- Chodź, prześpisz się... musisz odpocząć. Wieczorem tu wpadniemy. 
- Zaraz przyjdę, okej? - skinąłem jedynie głową, odprowadzając Tae wzrokiem.
- Co jest?
- Nie mogę go zostawić.
- Dlaczego? - chłopak milczał, rozglądając się po korytarzu - Tae, co jest?
- Nie wiem... ma jakieś napady lęku... mówi, że się boi. Obiecałem mu, że z nim będę. 
- Jak to napady lęku?
- Boi się być sam, boi się wyjść ze szpitala... nie wiem cholera, o co chodzi.
- Niech pogada z psychologiem.
- Problem w tym, że nie chce. 
- Ale musi, nie rozumiesz? - Jimin westchnął przecierając dłonią twarz - Dobra... emm... nie wiem, przynieść ci coś? Ciuchy, cokolwiek...
- W nocy, jak będzie spał, przyjdę do hostelu. Ogarnę się i wrócę tutaj.
- Posiedzę z nim teraz, a ty idź do psychologa i powiedz mu, o co chodzi. 
- Będzie na mnie zły...
- Ja pierdzielę, Tae... Ja rozumiem, że się o niego martwisz, ja też... Ale sam mu niestety nie pomożesz. Możesz na nas liczyć... Jak chcesz, to będziemy siedzieć przy nim na zmianę, ale on musi mieć opiekę lekarza... rozumiesz? 
- Tak... dobra... posiedzisz z nim chwilę?
- Pewnie, idź już. - zacisnąłem dłonie na pościeli, chcąc podsunąć się nieco wyżej. Takie leżenie na płaskim i wpatrywanie się w sufit już mi zbrzydło - Co ty wyprawiasz? - spojrzałem na chłopaka, kontynuując zaczętą już czynność  - Chcesz się położyć wyżej? Czekaj pomogę ci. - Jimin chwycił mnie pod pachami, podsuwając mnie nieco wyżej - Coś się tak zasapał?
- Boli. - jęknąłem, starając się unormować oddech.
- Mówiłeś o tym lekarzowi? - skinąłem jedynie głową - I co on na to?
- Da mi leki dopiero na noc. 
- Cholera... musisz wytrzymać. Na pewno dasz radę.
- Nie mam wyjścia. - zacisnąłem powieki czując, jak po skroni spływa mi strużka potu - Gdzie Taehyung?
- Poszedł do łazienki.... Jungkook... Tae powiedział mi, co się dzieje... mówiłeś o tym komuś?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Wiesz... rozumiem, że się boisz. Wszyscy jesteśmy w szoku... Namjoon też to bardzo przeżył. Może chcesz z nim porozmawiać?
- Nie chcę.
- Jungkook, nie odtrącaj nas. Jesteśmy paczką i dbamy o siebie... każdy o każdego. - odwróciłem głowę w stronę okna, bawiąc się nerwowo pościelą - Wiem, że Taehyungowi ufasz najbardziej, ale nie zamykaj się na nas... Kookie... co jest? - chłopak przerwał monolog, sięgając po leżący na szafce telefon Tae.
- Kto to?
- Daj spokój...
- Sohee... daj mi ten telefon. - wyrwałem z jego dłoni telefon, odbierając - Słucham.
- Cześć słodziaku... słuchaj, tak sobie dzisiaj myślałam, że jakoś na weekend wpadnę do ciebie z Taejinem... co ty na to? - poczułem narastającą w gardle gulę - Tae, jesteś tam?
- Daj to... - Jimin wyjął z mojej ręki telefon, wzdychając - Co chciałaś?
- Kto mówi?
- Przyjaciel Taehyunga... 
- Czemu Tae nie odebrał?
- Bo jest zajęty swoim chłopakiem... mów, o co chodzi.
- Jakim chłopakiem? - dziewczyna parsknęła śmiechem - Nie mów, że wrócił do tego frajera. - Jimin spojrzał na mnie, zagryzając wargę. Nienawidzę jej... odwróciłem jedynie głowę czując, jak buzują we mnie setki emocji - Powiedz mu żeby go zostawił i ze mną porozmawiał.
- Nie bądź śmieszna.
- Jesteś bezczelny.
- A ty podła i głupia... Nie złapiesz Taehyunga na dziecko. Poza tym nie wiem jak byś się starała, Tae do ciebie nie wróci, więc przestań się wygłupiać i ośmieszać... Jungkook jest teraz w szpitalu i nie życzę sobie, żebyś wydzwaniała do Taehyunga i truła mu dupę. Ma ważniejsze sprawy na głowie.
- W szpitalu?
- Tak, w szpitalu.
- Dobrze mu tak.
- Jak możesz tak mówić?
- Normalnie. - zaśmiała się - Nie cierpię gnojka i zawsze życzyłam mu jak najgorzej. W końcu moje prośby zostały wysłuchane. Na razie.
- Ty pindo... halo... co za pustak. - warknął Jimin, odkładając telefon na szafkę.
- Dzięki... - szepnąłem, rozklejając się.
- Co ty się taki płaczliwy zrobiłeś? - Jimin sięgnął po chusteczkę, wycierając moje policzki - Nie przejmuj się nią. Naprawdę opinia takich ludzi jest gówno warta...
- Cześć słodziaku... Taejin...
- Jungkook, nie zawracaj sobie tym głowy.
- O Jimin... a co ty tu jeszcze robisz? - do sali wszedł Jin, po czym opadł na łóżko, głęboko wzdychając - W końcu łóżeczko.
- Czekam na Tae... jak noga?
- W porządku. Niedługo stąd wyjdę. 
- Całe szczęście. 
- Jestem. - Tae wszedł do sali, zerkając na Jimina - Chłopaki czekają na ciebie przed szpitalem. 
- Okej. - usiadłem dość niezdarnie, sięgając po telefon mojego chłopaka.
- Czemu płaczesz?
- Ja już pójdę. - Jimin wstał idąc w kierunku drzwi - Do jutra. - uśmiechnął się w kierunku Jina, wychodząc z sali.
- Jungkook...
- Sohee do ciebie dzwoniła.
- No i co z tego? Niech sobie dzwoni. - Taehyung usiadł na łóżku, wycierając moje policzki.
- Nazwała mnie frajerem... cieszyła się, że jestem w szpitalu i wiesz, co jest najciekawsze? Macie syna... nazywa się Taejin... 
- Rozmawiałeś z nią?
- Jimin rozmawiał... - westchnąłem, wręczając mu telefon - Chce wpaść do ciebie na weekend z dzieckiem. Może to i lepiej, że tutaj leżę...
- Poczekaj...
- Jakoś nie mam ochoty patrzeć na ten pseudo rodzinny cyrk.
- Uspokój się. - chłopak objął mnie ostrożnie, po czym wtulił mnie w siebie, całując mnie w głowę - Nie denerwuj się.
- Nie denerwuję się.
- Przestań być o nią zazdrosny... Sohee to temat zamknięty, przysięgam.
- Jak odebrałem, to powiedziała "cześć słodziaku"...
- I dobrze powiedziała. - uśmiechnął się, całując mnie.
- Naprawdę nie rozumiem twojego podejścia... 
- Sohee to był błąd... przysięgam ci, że to będzie niedługo temat zamknięty.
- Mam nadzieję. Mam jej dość i nie chcę słyszeć o niej ani jednego słowa, rozumiesz?
- Wiem Kookie...
- Zadzwoń do niej i powiedz żeby dała ci spokój. 
- Wiesz, że muszę wyjaśnić z nią sprawę Taejina... 
- Jeśli to twoje dziecko, to dopiero się zacznie.
- Jungkook, proszę cię. 
- Niech da ci w końcu spokój... to wszystko...


*

- Jeszcze kilka. - skinąłem głową wznawiając swoją walkę ze schodami. Mój pobyt w szpitalu minął dość szybko. Po tygodniu wróciliśmy w końcu do Seoulu. Ojciec Jimina wynajął busa, który przywiózł nas bezpiecznie do domu. Nie mogłem się doczekać powrotu do domu i nocy spędzonych u boku Taehyunga - W porządku? - skinąłem głową, siadając na krześle. Tae zdjął mi buty oraz płaszcz i zaprowadził mnie do swojego pokoju - Połóż się. Ogarnę szybko mieszkanie i się tobą zajmę.
- Pomogę ci.
- Zwariowałeś. - szepnął całując mnie w czoło - Podać ci coś?
- Tae, mogę chodzić... poradzę sobie.
- Możesz, ale lekarz kazał ci się nie nadwyrężać, tak?
- Nie zostawiaj mnie tu samego. 
- Będę w pokoju obok. Nie było nas tutaj dwa tygodnie, muszę coś porobić. 
- Tae, no...
- Żabuniu, przestań. - mruknął całując mnie - Posprzątam... - szepnął przenosząc wargi na moją szyję - I do ciebie wrócę. - zamknąłem oczy, głaszcząc go po karku - Nic ci tu nie grozi. 
- Taeś...
- Tak? - chłopak spojrzał na mnie, lekko się uśmiechając.
- Chcę ci tylko powiedzieć, że cię kocham.
- Tylko?
- I dziękuję ci za wszystko. - blondyn uśmiechnął się, głaszcząc mnie po twarzy - Boję się tylko o tą Sohee...
- No już. - szepnął, po czym zassał się na mojej wardze.
- Mmmm... - jego chichot zdradzał wszystko - Dupek. - zaśmiałem się, całując go tak zachłannie i namiętnie jak nigdy dotąd. Nie byłem w stanie nad sobą zapanować. Taehyung pieścił moją talię, doprowadzając mnie do obłędu - Będziemy się kochać?
- Teraz?
- Mhm.
- A co z moimi planami?
- Zawsze można je zmienić. - chwyciłem jego twarz w obie dłonie, patrząc mu w oczy - Za każdym razem jak na ciebie patrzę, chcę ci mówić, jak bardzo cię kocham, wiesz? 
- Naprawdę?
- Mhm... i z każdym dniem kocham cię coraz bardziej. Chcę żebyś o tym wiedział.
- Wiem to skarbie. - szepnął całując mnie po twarzy.
- Chciałbym być z tobą do końca życia... i kilka dni dłużej.
- Będziesz. - westchnął opierając się na przedramionach, po bokach mojej głowy - Zapewniam cię, że będziemy razem do końca życia...
- I?
- I kilka dni dłużej. - chłopak zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając - Czemu płaczesz?
- No bo boję się, że cię stracę.
- Jungkook...
- Wiem, jak to ckliwie brzmi, ale chcę... chcę tylko żebyś wiedział, że cię kocham najbardziej na świecie i jesteś dla mnie bardzo ważny. Uwielbiam cię. - Taehyung nie odrywając ode mnie wzroku, położył się obok mnie, wtulając mnie w siebie. Jego dłoń głaskała mnie po głowie sprawiając, że czułem się bardzo spokojny.
- Kookie...
- Tak?
- Rozmawiałeś wczoraj z lekarzem i psychologiem... Czy ja o czymś nie wiem?
- Myślisz, że mówię ci to wszystko, bo będę umierał?
- Przestań tak mówić. 
- Wszystko jest ze mną w porządku, jeśli o to chodzi. - wpatrywaliśmy się w siebie przez bardzo długi czas. Mogłem patrzeć na niego godzinami... kocham jego oczy, jego twarz, nos, usta, łezkę nad ustami, która jest potwornie urocza... Tae jest chodzącą definicją ideału. Muszę tylko w końcu zaufać mu w stu procentach, że rzeczywiście mnie kocha i nigdy nie zostawi mnie dla Sohee, dziecka i normalnej rodziny. Wiem, że coś do mnie czuje... nie mogę jednak poczuć od niego miłości, którą darzył mnie gdy byłem w gimnazjum. Mam nadzieję, że to jedynie głupia blokada z mojej strony...
- Powiesz mi o czym myślisz? - szepnął bawiąc się moją grzywką. 
- O tobie... Chciałbym, żeby zawsze już tak było. 
- Żebyśmy tak leżeli, przytulali się i rozmawiali? - skinąłem głową, wtulając twarz w jego rozgrzaną szyję - Jesteś uroczy. 
- A kochasz mnie choć trochę?
- Mam ci pokazać, jak bardzo cię kocham? - skinąłem głową, oblizując nieśmiało wargę. Taehyung ułożył mnie ostrożnie na plecach, po czym zawisł nade mną, rozpinając jedną dłonią znajdującą się na moim ciele koszulę. Jego ręka bardzo drżała... zupełnie jak za pierwszym razem, gdy się do siebie zbliżyliśmy. Gdy doszedł do ostatniego guzika, przesunął ostrożnie opuszkami palców po moim podbrzuszu, wywołując z moich ust stłumiony jęk - Jesteś cały w siniakach.
- Nie zwracaj na to uwagi... proszę cię. - blondyn nachylił się do mojego brzucha, obdarowując pocałunkiem każdą z moich ran. Właśnie takiej bliskości z jego strony potrzebowałem. Poprzez te niewinne gesty czułem, że Tae jest przy mnie, dba o mnie i chyba nawet coś do mnie czuje...
- Wiem, że nie jestem idealny. - szepnął głaszcząc mnie po klatce piersiowej - Nie potrafię mówić o miłości tak jak ty. - oblizałem wargę, odgarniając grzywkę z jego czoła - Ale chcę żebyś wiedział, że bardzo mocno cię kocham i codziennie żałuję tego, co zrobiłem. Przysięgam ci, że będę dla ciebie najlepszym chłopakiem na świecie... na pewno bardzo mocno będę się o to starał. 
- Już jesteś najlepszy. - cmoknąłem go w kącik ust, wtulając go w siebie.
- Kookie, żebra... 
- Kij z nimi. - uśmiechnąłem się, składając na jego czole czułe pocałunki - Cieszę się, że jesteś. - ze spodni Taehyunga rozległ się dźwięk telefonu. Ten, nie patrząc nawet kto dzwoni, rozłączył się, ponownie się we mnie wtulając - Nie odbierzesz?
- Y y... chcę spędzić calusieńki dzień z tobą i nikt nie będzie nam przeszkadzał. 
- A co powiesz na jakiś film, dobre jedzonko i przytulanie?
- Ja już znam to nasze oglądanie filmów i przytulanie. - zaśmiał się, całując mnie w policzek.
- Tak tylko zagaiłem. - wymieniliśmy się uśmiechami, smakując znów swoich warg. Po chwili jednak rozległ się dzwonek do drzwi - Może to chłopaki?
- Raczej nie. - Tae wstał niechętnie z łóżka, sunąc w kierunku drzwi. Zapiąłem koszulę, po czym sięgnąłem po kule, idąc za nim - Co ty tu robisz? - do mieszkania wparowało na oko dwuletnie dziecko. Otworzyłem szerzej usta przenosząc wzrok na stojących w przedpokoju Tae w towarzystwie Sohee.
- Przyprowadziłam ci synka. Najwyższa pora żeby poznał swojego ojca. - zakręciło mi się w głowie. Oparłem się o framugę drzwi, przyglądając się obrazkowi idealnej, młodej rodziny... Myślałem, że zaakceptowanie tego wszystkiego będzie łatwe... potwornie się pomyliłem.
- Sohee, to nie jest odpowiedni moment.
- Jak się odkleisz na chwilę od tego pajaca, to naprawdę nic ci nie będzie.
- Nie życzę sobie żebyś mówiła tak o Jungkooku... Poza tym dzisiaj wyszliśmy ze szpitala i chcielibyśmy odpocząć. 
- Wyszliśmy? - dziewczyna rozebrała się wchodząc w głąb mieszkania.
- Sohee, proszę cię... 
- Taejin. Chodź do mnie szybciutko. - chłopiec podbiegł do tej pindy, wskakując jej na kolana - Zobacz... to twój tatuś.
- Przestań mieszać mu w głowie. Nie masz żadnych dowodów na to, że to mój syn.
- A co ty sugerujesz? Że sypiałam z innymi?
- To akurat jest pewne... - wszedłem do kuchni, opierając się o ścianę.
- Pytał cię ktoś inwalido o zdanie?
- Nie mów tak do mnie...
- Ojej, bo co mi zrobisz?
- Naprawdę nie mam pojęcia, co Tae w tobie widział... pieprzony pustak z ciebie...
- Jeszcze jedno słowo...
- Spokój. - Taehyung oparł się o stół, przyglądając się uważnie wesołemu chłopczykowi. Z żadnej strony nie przypominał on Taehyunga, ale co ja tam wiem... nie znam się na dzieciach - Zrobimy testy... jeśli to moje dziecko, będę płacił ci co miesiąc alimenty... jeśli nie, znikniesz z mojego życia raz na zawsze.
- O nie mój drogi... To na sto procent twoje dziecko i poza łożeniem kasy, masz brać udział w jego wychowaniu. Mam dość użerania się z dzieckiem. 
- Słucham? Sohee, nie bądź śmieszna. Jesteś jego matką, to twój zasrany obowiązek. 
- A ty ojcem do cholery...
- Nie, dopóki nie zrobię testów.
- Taejin, chodź ze mną. - wyciągnąłem rękę w stronę zdezorientowanego ich sprzeczką chłopca - Chodź, pobawimy się. - w sumie ten dzieciak nie jest niczemu winien... to nie do niego powinienem zionąć nienawiścią, tylko do jego matki, która za wszelką cenę chce zabrać ode mnie Tae.
- Łapy precz od mojego dziecka.
- Nie bądź bezczelna... - warknął mój chłopak, podprowadzając do mnie chłopca - Niech Jungkook się nim zajmie... my mamy parę spraw do wyjaśnienia. - gdy poczułem jego małą rączkę, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Słodki maluch... szkoda tylko, że w połowie ma geny tej podłej panienki. Zaprowadziłem go do sypialni Tae, po czym usiadłem na łóżku, krzywiąc się. Jednak samodzielne chodzenie jest nie dla mnie.
- Kuku? - zerknąłem na Taejina i jego zaniepokojoną, pulchną buźkę.
- Mhm... wujek ma chorą nóżkę, wiesz?
- Dzie?
- O tutaj. - pokazałem na biodro, które po chwili zostało obdarowane słodkim buziakiem - Ojeju. - zaśmiałem się, głaszcząc go po głowie - Dziękuję. Od razu mi przeszło. - chłopiec usiadł obok mnie, kładąc drobną rączkę na moim udzie.
- Nie boli.
- Nie.. już nie. - westchnąłem, wpatrując się w niego z uśmiechem. Teraz zaczynam wątpić w to, czy to aby na pewno dziecko Sohee. Ta dziewczyna nie ma w sobie za grosz ludzkich uczuć i jakiejkolwiek empatii - Powiedz mi... w co najbardziej lubisz się bawić?
- Mmm... w lysunki.
- W rysunki. - zamyśliłem się, rozglądając się po pokoju - Masz ochotę ze mną porysować?
- Tak. - wskazałem na biurko. Za moją ręką poszedł od razu wzrok zaciekawionego chłopca.
- Weźmiesz stamtąd kartki i długopisy? 
- Tak.

/w tym samym czasie/
- Nie wywiniesz się od ojcostwa.
- Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. Jeśli to rzeczywiście mój syn, to będę płacił ci pieniądze... Błagam cię, nie pieprz mi życia.
- Ja ci pieprzę życie? Sam je spieprzyłeś, wiążąc się z tym gnojkiem.
- Nie nazywaj go tak... 
- Bylibyśmy teraz normalną, szczęśliwą rodziną...
- O czym ty mówisz? Sohee, związek z tobą to był błąd, rozumiesz? Nie wrócę do ciebie, nawet jeśli Taejin okaże się być moim dzieckiem, w co absolutnie nie wierzę. 
- Niby dlaczego?
- Nie czuję z nim żadnej więzi... Naprawdę, daruj sobie.
- Będzie twoim synem, czy ci się to podoba czy nie...
- Jesteś nienormalna. - Sohee podeszła do chłopaka, uśmiechając się pod nosem.
- Tęsknię za tobą, wiesz?
- Mhm... możesz już stąd wyjść?
- Oczywiście. - szepnęła, całując zdezorientowanego Taehyunga...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

12 stycznia 2018

Nowy rok,stara miłość~cz.5 [V&Jungkook]




                       Z samego rana, około godziny 11-stej, dojechaliśmy z chłopakami na Jeju. Wynajęliśmy niewielki, piętrowy domek z widokiem na Morze Żółte. Nigdy nie byłem na wyspie Jeju i byłem niezwykle podekscytowany tą wycieczką.
- Rozdzielamy pokoje! - krzyknął Namjoon, skupiając na sobie uwagę wszystkich - Ja i Jin śpimy w pokoju po lewej, Jimin, Yoongi i Hoseok biorą pokój obok kuchni, a Tae z Jungkookiem idą na górę.
- Mi pasuje.
- Mi też.
- I mi. - uśmiechnąłem się, zerkając na swojego chłopaka.
- To co? - Taehyung spojrzał na mnie, szczerząc się - Idziemy na górę? - skinąłem jedynie głową, słysząc chichot Jimina.
- Tylko się nie rozkręcajcie.
- Właśnie. Za moment wychodzimy.
- Dobra tam... dajcie nam 10 minut. - ruszyliśmy drewnianymi schodami na górę, gdzie znajdował się nasz pokój i niewielka łazienka... idealnie.
- Ale tu ładnie. - uśmiechnąłem się wyglądając przez okno. Po chwili poczułem jak mój chłopak zachodzi mnie od tyłu, mocno mnie przytulając.
- Cieszę się, że ci się podoba. - szepnął całując mnie w ucho - Wrócimy tu na wakacje... będzie jeszcze ładniej. 
- Ale jak wrócimy, to sami, tak?
- Oczywiście. - mruknął ciągnąc mnie w stronę łóżka.
- Tae, nie zdążymy. - zaśmiałem się, upadając z nim na łóżko. Blondyn położył się na mnie, uważnie mi się przyglądając - Co jest?
- Nic... lubię na ciebie patrzeć. - mruknął głaszcząc mnie po policzku - Strasznie się cieszę, że mi wybaczyłeś, wiesz?
- Wszystko ci wybaczę. - objąłem go, głęboko wzdychając - Pocałujesz mnie? Proszę.
- Mmm... no nie wiem, nie wiem.
- Daj buziola. - zrobiłem "dzióbek" czekając na ruch z jego strony. Chłopak uśmiechnął się, cmokając mnie w kącik ust. Po moim jęku zwiastującym niezadowolenie, przywarł do moich warg, namiętnie mnie całując. Uniosłem lekko nogę, napierając nią na jego członka. Taehyung jęknął, wywołując na mojej twarzy uśmiech. Lubię go drażnić i wywoływać u niego lekkie podniecenie.
- Co ty wyprawiasz? 
- A ja wiem. - zaśmiałem się wsuwając dłoń w jego spodnie... jak dobrze, że podróżował w dresie. Znacznie ułatwił mi to zadanie.
- Kotek, nie teraz.
- Oj no weź. Znając cię zajmie nam to dwie minuty.
- Bardzo śmieszne. - chłopak ugryzł mnie w wargę, schodząc ze mnie.
- Tae...
- Chcesz zostać przyłapany?
- Nie robimy nic złego... Jesteśmy razem, to naturalne.... Tae... - blondyn nachylił się do mnie, całując mnie w czoło.
- Obiecuję ci, że wieczorem zrobisz ze mną co zechcesz. 
- Czemu nie teraz?
- Bo za moment wychodzimy.
- Musimy iść z nimi?
- Taehyung! Jungkook! Kończcie seks i chodźcie!
- Sam widzisz...
- Jestem na ciebie zły. - zszedłem z łóżka, idąc w kierunku drzwi.
- Kookie... - zszedłem na dół, wymuszając uśmiech.
- A ten piękny gdzie?
- Idź i sam zapytaj.
- Oho... co już przeskrobał?
- Nie interesuj się Yoongi. - upomniał go Hoseok, odpalając papierosa - To ich sprawa. 
- Nie pal w domu, bo będzie walić. - warknął Namjoon, wypychając chłopaka na taras.
- Taehyung!
- No idę! - gdy zobaczyłem schodzącego Tae, odwróciłem wzrok, udając, że potwornie się na niego gniewam. Prawda jest taka, że wieczorem i tak zrobię z nim co zechcę, a jego opór tylko bardziej mnie podjudza do działania - Kookie...
- Nie odzywaj się do mnie. - wyszedłem na dwór, słysząc za sobą "buczenie"chłopaków.
- Jungkook, zaczekaj. - blondyn złapał mnie za nadgarstek, odciągając mnie od swoich kumpli - Co się dzieje? - parsknąłem śmiechem, ciągnąc go za domek.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, co się dzieje? - warknąłem udając naprawdę wściekłego.
- Tak... Kookie, jeśli zrobiłem coś nie tak... - przycisnąłem go do ściany domku, przytrzymując w górze jego ręce - Co ty... - przejechałem językiem po jego wardze, po czym wsunąłem język w jego usta, przepychając się z jego. Po chwili chwyciłem jego twarz w obie dłonie, pogłębiając pocałunek. Moje ciało przywarło do jego, naciskając kolanem na jego męskość.
- Kocham cię jak cholera... to się dzieje. - mruknąłem kontynuując pocałunek.
- Gołąbeczki... - oderwałem się od Taehyunga, odwracając zawstydzony głowę - Lecimy coś jeść.
- Później się zabawicie.
- Aishh, zero wyczucia. Nie nazywaj tak tego.
- Oj przepraszam no...
- Dobra panowie, luz. - Jimin westchnął podchodząc do mnie - Jungkook...
- Hm?
- Chodź Romeo, idziemy. - Hoseok złapał Tae za rękę, po czym zaciągnął go w stronę samochodu.
- Przepraszam, że tak tu wparowaliśmy... - milczałem. Czułem się cholernie upokorzony. Przez jego przyjaciół nie mam nawet możliwości pobycia z nim sam na sam przez pięć minut - Chodź, pojedziemy coś zjeść i jak wrócimy, damy wam święty spokój.... Jungkook...
- Zostanę... jedźcie beze mnie. 
- Co? Dlaczego?
- Przeze mnie Taehyung nie ma dla was tak dużo czasu.... Niepotrzebnie tu w ogóle przyjeżdżałem... - westchnąłem, wchodząc tylnym wejściem do domku tak, by nie zostać zauważonym przez Taehyunga. Poszedłem schodami na górę, słysząc odjeżdżający samochód. Gdy już miałem pewność, że jestem sam, położyłem się do łóżka i zamknąłem oczy, chcąc sobie wszystko przemyśleć. Było mi naprawdę przykro... Poza tym za każdym razem, gdy chcę się zbliżyć do Taehyunga, ktoś z naszych znajomych musi nam przerwać. Chciałbym po prostu pójść z nim na spacer po Jeju... Z nim... Nie z całą gromadką przyzwoitek. Chciałbym z nim poleżeć i się poprzytulać bez obaw, że za moment ktoś nam wparuje do pokoju. A może przesadzam? Może właśnie za dużo od niego wymagam? Może przytłaczam go tym, że ciągle chcę przy nim być? Ale co ja na to poradzę, że tak bardzo mocno go kocham?

*

                                Wziąłem głęboki oddech, otwierając niechętnie oczy. Za oknem widziałem już zachodzące słońce... cholera, przespałem cały dzień. 
- Wyspałeś się? - usłyszałem za sobą szept Taehyunga. Przytaknąłem jedynie skinieniem głowy, wtulając twarz w rękę, którą mnie obejmował - Dobrze się czujesz?
- Tak. - pocałowałem jego dłoń, po czym przekręciłem się na plecy, wpatrując się w swojego chłopaka - Co dobrego jedliście?
- Poszliśmy na barbecue.
- Mhm. - zamknąłem oczy, wtulając się w chłopaka. Gdy poczułem jak mnie obejmuje, odetchnąłem, czując się cholernie bezpiecznie.
- Skarbuś...
- Pogadamy? - blondyn pocałował mnie w czoło, głaszcząc mnie po talii.
- Musimy... mów, co się dzieje.
- Tylko bądźmy ze sobą całkowicie szczerzy, dobrze?
- Obiecuję. - spojrzałem na chłopaka, głaszcząc go ostrożnie po policzku.
- Chciałbyś spędzać więcej czasu z chłopakami? Wiesz... tak sam na sam, beze mnie? 
- Nie... chłopaki cię uwielbiają, uwierz mi. A ty jesteś moim chłopakiem i to ty jesteś dla mnie najważniejszy. - pocałowałem go w kącik ust, nie odrywając od niego wzroku. 
- Wiesz... boli mnie to, że za każdym razem jak się do ciebie zbliżam, któryś z nich musi nam przeszkodzić. Zaraz pewnie też ktoś tu wejdzie.
- Y y... nie pozwoliłem im wchodzić na górę. - Taehyung pocałował moje zaspane jeszcze powieki, lekko się uśmiechając - Porozmawiam z nimi o tym, obiecuję. 
- To twoi przyjaciele więc w sumie nie powinienem tak marudzić. 
- Jak coś ci się nie podoba, zawsze masz mi o tym mówić. - westchnąłem, czując jak ten głaszcze mnie po twarzy.
- Tae...
- Hm?
- Chciałbym wiedzieć coś jeszcze.
- Śmiało.
- Powiedz mi szczerze.... co chciała Sohee, kiedy do ciebie przyjechała? - poczułem jak chłopak się spina - Nie będę zły, obiecuję... No chyba że mnie zdradzasz.
- Nie, nie zdradzam cię głąbie. 
- No to słucham.
- Jungkook... nie powinniśmy o tym rozmawiać. - moje serce zabiło mocniej. Usiadłem po turecku na łóżku, wpatrując się w swojego chłopaka. 
- Taehyung, mów co się dzieje...
- Sohee ma dziecko... ponoć to moje dziecko. - zatkało mnie. Otworzyłem usta, nie mogąc złapać oddechu - Skarbie... Jungkook, oddychaj. - Tae usiadł, głaszcząc mnie po ramieniu - Uspokój się. 
- Ja... jestem bardzo spokojny... - poczułem jak po policzku spływa mi łza. 
- Kookie, daj mi wyjaśnić... - pociągnąłem nosem, zerkając niepewnie na chłopaka.
- Mów.
- To musiało być wtedy, kiedy byliśmy razem... Poszliśmy ze sobą zaledwie trzy razy do łóżka...
- Widocznie to wystarczyło...
- Jungkook... nie miałem o niczym pojęcia. Poza tym zabezpieczaliśmy się... 
- Dlaczego mi od razu nie powiedziałeś? - szepnąłem, wycierając mokre od łez policzki.
- Między innymi właśnie dlatego... - odpowiedział chcąc mnie przytulić, jednak pospiesznie się od niego odsunąłem.
- Nie teraz.
- Jungkook, zrobię testy... Nie wierzę żeby to było moje dziecko. 
- Muszę pobyć sam. - poderwałem się z łóżka, idąc w stronę drzwi.
- Jungkook, nie idź nigdzie.
- Proszę cię, daj mi teraz spokój. - Tae biegł za mną po schodach, chcąc mnie zatrzymać.
- Robi się ciemno, nie idź nigdzie.
- Mam to w dupie.
- Proszę cię, porozmawiajmy.
- Nie chcę teraz rozmawiać, chcę być sam, rozumiesz? - zdjąłem płaszcz z wieszaka, wychodząc z domku. 
- Taehyung, co jest? - zapytał Jin, siedzący w salonie z resztą chłopaków.
- Powiedziałem mu...
- O fuck... - Jimin poderwał się z kanapy, pospiesznie się ubierając - Spoko, pogadam z nim.... Kookie, stój! - zatrzymałem się, odwracając się niechętnie w kierunku kolegi - Boże, nie płacz.
- Wiedziałeś o tym? - to, że milczał, tłumaczyło absolutnie wszystko - Jak mogłeś to przede mną ukrywać? Myślałem, że się przyjaźnimy. 
- Tae nie chciał cię zranić... 
- I tak prędzej czy później bym się dowiedział.
- Nie chciał doprowadzać cię do takiego stanu. - westchnął wręczając mi chusteczki - Kookie...
- Wróci do niej... - oparłem się o drzewo, wycierając chusteczką oczy.
- Nie zrobi tego, zapewniam cię. 
- Mają dziecko... Sohee zrobi wszystko żeby Taehyung z nimi był.
- Jungkook, nie wiadomo czy to jest w ogóle jego dziecko. I nie mamy pewności, czy ta krowa ma w ogóle jakiekolwiek dziecko. 
- Jak on mnie znowu zostawi, to się załamię... - osunąłem się na ziemię czując jak pęka mi serce. Ostatnio takie wewnętrzne rozdarcie czułem po tym, jak Tae ze mną zerwał.
- Kookie... - chłopak kucnął obok mnie, głaszcząc mnie po dłoniach - Taehyung bardzo cię kocha... wiem to, bo ciągle mi o tym mówi. Ciągle mówi mi o tym, że popełnił błąd zrywając z tobą i ciągle czuje się winny. Jesteś dla niego najważniejszy...
- A co jak któregoś dnia zechce być ojcem i pójdzie do niej?
- Nie... nie zrobi tego, obiecuję ci to. - wziąłem głęboki oddech chcąc się uspokoić.
- Masz może fajki?
- Ty palisz?
- Tak, od dzisiaj. - Jimin westchnął, częstując mnie papierosem - Dzięki.
- Nie mów Tae, bo mnie zabije. - zaciągnąłem się dymem, spoglądając na bijące o brzeg morze - Wybacz mu.
- Nie mam co wybaczać... nie jestem na niego zły. Czuję się po prostu po raz kolejny zraniony i zawiedziony... 
- Jungkook...
- Rani mnie i zawodzi na każdym kroku... 
- Bo momentami jest głupim dzieciakiem, ale wiem jedno... kocha cię i świata poza tobą nie widzi i to jest najważniejsze. 
- Mogę pobyć chwilę sam? - chłopak westchnął, przytakując.
- Jasne... tylko proszę cię, nie idź nigdzie.
- Jestem dorosły...
- Ale nie znasz Jeju. - Jimin wyjął z mojej dłoni papierosa, którego po chwili zgasił o konar drzewa - Wróć niedługo do domu. Taehyung na pewno będzie chciał z tobą pogadać. - dodał, udając się w stronę domku. Mam totalną pustkę w głowie. Naprawdę nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Tak jak mówiłem... nie jestem na niego zły. Był wtedy z Sohee, wpadli, zdarza się... Nie rozumiem tylko, dlaczego nie powiedział mi o tym od razu. Gdyby przyznał się zaraz po jej wizycie, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Nienawidzę tego, jak ma przede mną tajemnice i mnie okłamuje. Po prostu kolejny raz czuję się rozczarowany i zraniony jego postawą.
Po około godzinie wróciłem pod domek, siadając na drewnianych schodach. Było mi potwornie zimno, ale nie wiedziałem jak mam się zachować po wejściu do środka. Może źle zrobiłem zostawiając Taehyunga? Pewnie dla niego to też jest trudne. Zostać ojcem w tak młodym wieku? Ja szczerze mówiąc nie byłbym zadowolony.
- O, jesteś. - wstałem ze schodów, widząc otulonego kocem Yoongiego, który tradycyjnie wyszedł na papierosa - Jak tam? - westchnąłem jedynie, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
- Powiedz mi lepiej, co z Tae...
- Nic. Siedzi w waszym pokoju... nie miał ochoty z nami siedzieć. 
- Bardzo źle zrobiłem zostawiając go?
- Nie... jesteś w szoku, nie dziwię ci się. - chłopak westchnął, po czym zaciągnął się dymem - Ale teraz, jak już ochłonąłeś, powinieneś z nim pogadać.
- Wiem...
- Nie martw się. Na pewno wszystko sobie wyjaśnicie. - wymusiłem uśmiech, wchodząc niepewnie do środka. Czułem, że jestem też coś winien chłopakom, którzy tradycyjnie pili siedząc w salonie.
- Oo Jungkook.
- Kookie...
- Hej... ja... przepraszam za swoje zachowanie. 
- Daj spokój.
- Właśnie... nic się przecież nie stało.
- Nie... od samego początku psuje wam ten wyjazd. - odchrząknąłem uciekając wzrokiem - Pójdę do Taehyunga...
- Powodzenia. - idąc na górę czułem potwornie bijące serce i przyspieszony oddech. Wiem jednak, że oboje jesteśmy dorosłymi ludźmi i nie uciekniemy od tej rozmowy. Wszedłem niepewnie do pokoju, widząc siedzącego na łóżku Taehyunga. Był bardzo przybity, co dobijało też mnie.
- Tae... - blondyn poderwał się z łóżka otwierając usta, jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo wylądował w moich ramionach - Przepraszam, że wyszedłem i zostawiłem cię samego. 
- Jungkook...
- Teraz ja... - wzmocniłem uścisk, głaszcząc go jedną ręką po dole pleców - Jeśli to twoje dziecko, to chcę żebyś wiedział, że będziesz miał moje wsparcie... Przepraszam, że tak zareagowałem, ale byłem i... w zasadzie to nadal jestem w szoku. Chcę tylko żebyś mi coś obiecał...
- Wszystko co zechcesz. - szepnął rozklejając się.
- O wszystkim będziesz mi od razu mówił... o wszystkim, rozumiesz? - ten skinął jedynie głową - I po drugie, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz i nie uciekniesz do niej...
- Zwariowałeś? - spojrzał na mnie zapłakany.
- Nie płacz.
- Jungkook... nigdy więcej nie popełnię tego samego błędu. Nigdy, zrozum to. Będę z tobą do końca życia, czy ci się to podoba czy nie. 
- I będziesz ze mną szczery...
- Do bólu. - pociągnął nosem, wtulając we mnie swoje drobne, drżące ciało.

*

                          Pozostałe dni spędziliśmy tylko we dwoje. Na szczęście chłopaki to zrozumieli i nie mieli nam za złe tego, że się od nich izolujemy. Podczas ostatniego dnia pobytu na Jeju, zaprosiłem wszystkich na obiad w ramach przeprosin. Dałem im ostatnio po dupie, a nie chcę, by mnie znienawidzili i uważali za upierdliwego, wiecznie marudzącego bachora. 
Po dopłynięciu do Korei, odebraliśmy samochód Jina z Mokpo i ruszyliśmy w kierunku Seoulu. 
- Zwolnij trochę.
- Okej. - było już ciemno, a do tego trochę ślisko, gdyż padał śnieg z deszczem. Nigdzie nam się nie spieszyło więc dobrze, że Jin przystał na prośbę Hoseoka i trochę zwolnił. Siedziałem obok swojego chłopaka, trzymając go mocno za rękę. Taehyung głaskał moją dłoń kciukiem, rozmawiając z Jiminem o jakiś pierdołach. 
- Tae... - blondyn zaśmiał się, zerkając na mnie.
- Co tam?
- Spać mi się chce.
- Oprzyj się o mnie i spróbuj zasnąć. - nachyliłem się do jego ucha szepcząc, że bardzo go kocham - Ja ciebie też. - uśmiechnął się, całując mnie w czoło. Po tym geście, oparłem głowę o jego ramię, zamykając oczy. Oczywiście cały czas trzymałem go za rękę, gdyż wtedy czułem się najbardziej bezpieczny. 
                           Obudził mnie wrzask chłopaków. Po otwarciu oczu byłem kompletnie zdezorientowany. 
- Hamuj!
- Wjedzie w nas! - poczułem jak ląduję w objęciach Taehyunga, po czym uderzam w coś z ogromną siłą. W ostatniej chwili zauważyłem wjeżdżający w nas samochód od strony kierowcy i miejsca, które zajmowałem za nim. Ostatnie co widziałem to światła samochodowe... nie mam pojęcia, co działo się potem. Wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyłem nawet poczuć jakiegokolwiek bólu. 
- Halo... hej, słyszysz mnie? - otworzyłem lekko oczy, widząc wirujące, niebiesko - czerwone światła. Automatycznie przez moje ciało przeszedł potworny ból.
- Aishh...
- Słyszysz mnie?
- Boli. - jęknąłem, starając się złapać oddech.
- Dobra mamy go. To już wszyscy.
- To już wszyscy! Mamy ich! - po chwili w moje oczy uderzyło zimne, białe światło, wydobywające się z wnętrza karetki. Dopiero teraz oprzytomniałem i przypomniałem sobie o wypadku - Ale miałeś dużo szczęścia chłopaku.
- Żyją? - dotknąłem palcami dłoni lekarza, starając się zwrócić na siebie jego uwagę - Żyją?
- Wszyscy przeżyliście, spokojnie. 
- Tae... 
- Jedziemy!
- Tae... - mężczyzna nachylił się do mnie, podpinając do mnie jakieś urządzenie.
- Kto?
- Ziel... płaszcz.. zielony... - jęknąłem z bólu, zaciskając powieki.
- Nic mu nie jest. Szybciej! - przeniosłem wpół przytomny wzrok na drugiego mężczyznę.
- Ty i kierowca jesteście w najgorszym stanie.
- Jin... prze... - odetchnąłem, lekko się krzywiąc - Przeżyje?
- To na pewno, nie martw się. - ulżyło mi. Jin będzie żył, a to mi oberwało się najbardziej... naprawdę cholernie mi ulżyło. Najważniejsze, że Taehyungowi nic nie jest. Chciałbym już go zobaczyć. Wszystko mnie tak potwornie boli, że gdybym tylko mógł się ruszyć, wykręcałoby mnie na wszystkie możliwe strony - Słyszysz mnie? - robiłem się coraz bardziej senny. Nie wiem czy mi coś podali, czy o co chodzi... jestem totalnie zdezorientowany - Hej... jak się nazywasz?
- Mm...
- Patrz na nas cały czas. Słyszysz?
- Nie... wiem...
- Nie wiesz jak się nazywasz?
- Mhm.
- Nie jest dobrze.
- Patrz na nas. - zamknąłem oczy czując, jak powoli odpływam - Hej... poopowiadaj nam jeszcze o czymś.

*

- Dobrze, że leżycie na jednej sali.
- Mhm... Jungkook dalej śpi?
- Cały czas... - Tae? Czemu on płacze?
- Nie martw się Taehyung. Lekarze mówili, że wszystko będzie dobrze. - uchyliłem lekko powieki widząc, jak mój chłopak trzyma mnie za rękę, delikatnie mnie po niej głaszcząc. Drugą rękę miał umieszczoną w gipsie. Jego twarz była cała poobijana, a warga rozbita... Mało mi serce nie pękło. Ścisnąłem mocniej jego dłoń. Blondyn spojrzał na mnie, otwierając szerzej oczy.
- Kookie...
- Obudził się.
- Boże skarbie. - chłopak nachylił się do mnie, całując mnie długo w czoło. Uśmiechnąłem się lekko, zamykając znowu oczy - Jak się czujesz? - chłopak uniósł moją dłoń, całując mnie po niej.
- Ciii, Taehyung, spokojnie.
- Daj mu chwilę. 
- On mnie słyszy? Jimin, słyszy mnie?
- Słyszy cię głupku. Musisz dać mu chwilę.
- Spokojnie, już teraz będzie tylko lepiej. 
- Tae... - szepnąłem, ponownie na niego zerkając.
- Słucham cię Kookie.
- Przytul. 
- Nie ma jak Jungkook... ma złamaną rękę. - rozejrzałem się po sali, widząc stojących nad sobą chłopaków. Wszyscy wyglądali naprawdę okropnie, ale potwornie się cieszyłem, że żyją. 
- Żyjecie. - uśmiechnąłem się, ściskając dłoń Tae. 
- Powiedz lepiej, jak ty się czujesz. - Hoseok usiadł obok mojego łóżka, uważnie mi się przyglądając.
- Teraz dobrze... - przełknąłem z trudem ślinę, lekko się krzywiąc - A Jin?
- Jin leży w tej samej sali co ty... ale nic mu nie jest, nie martw się. 
- Dobrze... - westchnąłem, mrużąc oczy - Nie mogę ruszyć głową.
- Masz usztywniacz Kookie. - głos Tae działał na mnie jak najsilniejszy i najskuteczniejszy lek. Zerknąłem na niego, lekko się uśmiechając.
- Tae... jak się czujesz?
- Dobrze. - czemu on płacze? Chciałbym teraz wstać i go przytulić.
- Nie płacz... jest dobrze.
- Przepraszam.
- Tae... - po moim policzku spłynęła łza - Nie płacz...
- Taehyung, chodź. - Yoongi chwycił mojego chłopaka w pasie, chcąc pomóc mu wstać.
- Nie.
- Idź Tae.... idź odetchnąć.
- No chodź, chodź. - gdy Yoongi wyprowadził Tae z sali, spojrzałem na Jimina.
- Coś mi jest... tak?
- Nie Kookie. - Jimin uśmiechnął się, głaszcząc mnie po ręce - Tae po prostu bardzo cię kocha i strasznie to przeżył. 
- Żyjemy... to jest najważniejsze. 
- Dokładnie. - westchnął zerkając na Jina.
- A wy?
- My?
- Co wam się stało?
- Jin ma złamaną nogę... lekarze mówili, że wyglądało to naprawdę poważnie, ale na szczęście skończyło się tylko na nodze... twój Tae złamał rękę... zmiażdżyło mu cały nadgarstek. Odruchowo cię objął i samochód uderzył w jego dłoń.. - poczułem ścisk w klatce piersiowej. Dlaczego on się tak naraża? Co za kretyn... - Mi nic praktycznie nie jest, Hoseokowi też... Yoongi jest tylko poobijany, a Namjoon rozmawia z psychologiem... jest w ogromnym szoku. Lekarze mówią, że mieliśmy bardzo dużo szczęścia. - chłopak zmarszczył brwi, wymieniając spojrzenie z Hoseokiem - Kookie, co jest?
- Hej... czemu płaczesz?
- Tae...
- Idź po niego.
- Co za kretyn... - pociągnąłem nosem czując, że naraziłem go na ogromne niebezpieczeństwo. Czemu on się tak naraża?
- Jungkook, to tylko ręka...
- Wiesz jak to się mogło skończyć?
- Wiem... - brunet westchnął, po czym wstał z krzesła, głaszcząc mnie po głowie - Ale Taehyung to twardy chłopak... nic mu nie będzie. 
- Chłopaki, chodźcie do Namjoona. - do sali wszedł Taehyung w towarzystwie Yoongiego - Zostawcie ich teraz.
- A Jin?
- Śpi teraz, chodźcie. 
- Jestem Kookie. - gdy drzwi do sali się zamknęły, wyciągnąłem rękę w kierunku mojego chłopaka, za którą ten pospiesznie mnie złapał - Co się dzieje?
- Bardzo cię boli?
- Co żabko?
- Ta ręka.
- Nie... nic mnie nie boli.
- Nie możesz tak się narażać...
- Przestań, błagam cię. - chłopak usiadł na łóżku, przybliżając usta do mojego czoła - Zrobiłbym wszystko, żebyś teraz nie cierpiał. 
- Cierpię jak widzę, kiedy płaczesz. 
- Przepraszam... - szepnął muskając wargami moje czoło - Bardzo cię kocham i się o ciebie martwię. 
- Wszystko jest dobrze Tae, słyszysz? - chłopak skinął jedynie głową - No... nie płacz już.


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------