29 sierpnia 2017

Nie znajdziesz mnie~cz.3[Hansol&Bjoo]



                 Siedzieliśmy w ciszy wsłuchując się w przechodniów spacerujących po ulicy, na którą wychodziło okno mojego pokoju. W powietrzu unosił się zapach świeżo zaparzonej, zielonej herbaty przeplatany z dość intensywnymi perfumami Hansola tworząc tym samym niezwykle przyjemną dla nosa kompozycję.
- Nie lubię takiej ciszy.- szepnąłem sięgając po filiżankę herbaty. Kolega westchnął siadając wygodniej na moim łóżku.
- Ktoś wie o tym dupku i o tym, że cię nachodzi?
- Tylko ty... w zasadzie teraz też babcia... Prędzej czy później wyciągnie ze mnie kto to jest.
- Dlaczego od razu jej nie powiesz?
- Zwariowałeś...- parsknąłem śmiechem wyglądając przez okno - Nikt z mojej rodziny nie może wiedzieć, że jestem...- odetchnąłem odstawiając filiżankę na szafkę - Nie rozumiem dlaczego ktokolwiek ma o tym wiedzieć... jest to tylko i wyłącznie moja sprawa.- chłopak uważnie mi się przyglądając skinął głową upijając łyk herbaty.
- Mhm... powiedz jeszcze, że sam doskonale sobie z nią radzisz.
- Nie rozumiem o co ci chodzi... 
- Nie rozumiesz... moim zdaniem powinieneś przyznać się babci, że jesteś gejem i...
- Czekaj czekaj, nie pozwalaj sobie.- wstałem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu.
- Przepraszam... nie wiedziałem, że to dla ciebie taki wstydliwy temat...
- Teraz już wiesz... nie gadajmy o tym.
- To jak mam ci pomóc?
- A czy ja powiedziałem, że chcę twojej pomocy?- Hansol podszedł do mnie niepewnym krokiem klepiąc mnie po ramieniu.
- Byungjoo... masz jakiś przyjaciół?- wziąłem głęboki oddech zerkając na kolegę.
- Nie.
- W Suwon też?
- Nie mam nikogo.
- Teraz masz mnie.- uśmiechnął się sprawiając, że znów zrobiło mi się ciepło na sercu - Kumple mówią sobie o wszystkim.
- Masz dziesiątki przyjaciół, których znasz pewnie latami... mnie znasz zaledwie trzy dni. Darujmy sobie, co?
- Czemu odpychasz od siebie ludzi?
- Nie wiem...
- Byungjoo zastanów się... nie chcesz być przecież sam...- odetchnąłem teatralnie rzucając się na łóżko, po czym wbiłem wzrok w sufit - Wiesz, że nie odpuszczę.- powiedział kładąc się obok mnie.
- Serio chcesz słuchać tego co mam do powiedzenia?- Hansol skinął pospiesznie głową - Dlaczego?
- Bo cię lubię. Mało kto zyskuje na mojej sympatii tak szybko.- wymieniliśmy się uśmiechami zastygając w takim stanie - No to słucham... powiedz co tam ci leży na sercu.
- To takie głupie...
- Mylisz się... żaden problem nie jest głupi.- wziąłem głęboki oddech spoglądając ponownie w sufit. Nie byłbym w stanie opowiadać mu o swoich problemach patrząc mu prosto w oczy.
- No dobra, to po kolei... Jak mieszkałem w Suwon pracowałem po szkole i w weekendy. Moi nauczyciele stwierdzili, że mam niesamowity potencjał i dzięki nim udało mi się dostać na płatny staż, wiesz... wypełnianie papierków, liczenie i takie tam...
- A gdzie konkretnie był ten staż?
- W jednostce wojskowej...- przełknąłem z trudem ślinę  nie mogąc uwierzyć w to, że opowiadam o tym wszystkim Hansolowi - Siedziałem w biurze Hyunjae... on miał sprawować nade mną opiekę i mówić mi co mam robić, sprawdzać czy wszystko jest dobrze przeliczone... On... spodobał mi się. Cholernie imponował mi swoją inteligencją, tym, że jest tak wysoko ustawiony, że ma masę pieniędzy, apartament, samochody... Wiesz... co chwilę jakieś misje, ochrona kraju... super sprawa... Hyunjae jest generałem... cała jednostka była mu podporządkowana i on lubił to wykorzystywać. Czuł po prostu swoją wyższość... 
- Chcesz mówić dalej?- skinąłem głową biorąc głęboki oddech.
- Ja... byłem w niego bardzo zapatrzony i cholernie głupi. Pamiętam, że była sobota... jak wychodziliśmy z pracy zaproponowałem mu wspólną kolację i... od razu się zgodził. Później jak odwiózł mnie do domu pocałował mnie...- moje serce przyspieszyło, a twarz zrobiła się purpurowa ze wstydu.
- Eeeejjj... spokojnie.- delikatny palec kolegi ostrożnie pogłaskał mnie po rozgrzanym policzku - Mówisz o tym tak, jakbyś zrobił coś złego... spokojnie.- no tak, ma rację... muszę odrobinę wyluzować. W końcu jesteśmy dorosłymi ludźmi...
- No tak... po tym pocałunku uciekłem do domu. Przestraszyłem się.... nie wiedziałem czy pocałował mnie bo mu się spodobałem czy robił sobie ze mnie jaja... Ale jak przyszedłem w poniedziałek do pracy... on... zamknął biuro i...- Hansol westchnął uważnie mi się przyglądając.
- Kochaliście się w biurze?- skinąłem głową czując jak z nerwów robi mi się niedobrze.
- Byliśmy razem... dowiedziałem się, że jest rozwodnikiem, że ma syna, ale... wiesz... ta hetero rutyna w związku była dla niego zwyczajnie nudna... Nigdy nie byłem tak cholernie szczęśliwy... Hyunjae był dla mnie wszystkim... partnerem, wsparciem, autorytetem.. Zanim o czymś pomyślałem już to dostałem... - chłopak uśmiechnął się lekko łapiąc mnie za rękę.
- A kiedy się między wami popsuło?
- Miał jechać do Afganistanu na dwa lata... jakaś misja czy coś, ja się zupełnie na tym nie znam... Wrócił po czterech miesiącach, bo tamtejszy lekarz stwierdził, że ma problemy zdrowotne. Nawet nie wiesz jak się cieszyłem, że znowu go zobaczę.... i... wieczorem pojechałem do niego. Chciałem go tylko zobaczyć, przytulić go... - zawiesiłem się czując jak po policzku spływa mi łza - Na dzień dobry zostałem przez niego pobity... pobił mnie jak psa... przez kilka dni nie byłem w stanie wstać z łóżka o własnych siłach. Zaczął traktować mnie przedmiotowo. Jak się kochaliśmy bił mnie po twarzy, dusił, a... potem jeszcze za to wszystko mi płacił jak jakiejś dziwce... Znienawidziłem go... Jest teraz dla mnie nikim... Po prostu dla mnie nie istnieje.
- Proponowałeś mu terapię?
- Setki razy... nie chciał o tym w ogóle słyszeć. Raz przyprowadziłem psychologa do jego mieszkania... 
- Jak to się skończyło?
- A jak myślisz? Dostałem po gębie.- spojrzałem na kolegę pokazując na lewe oko - Miałem taką śliwę, że przez tydzień nie ruszałem się z domu. 
- Wiesz... wydaje mi się, że nie do końca go znienawidziłeś. Coś musiało się stać w Afganistanie, że tak się zachowuje i wiem, że jest sposób, by mu pomóc.
- Naprawdę mnie to nie interesuje Hansol... on już dla mnie nie istnieje. Ma byłą żonę, syna, masę znajomych w pracy... niech oni się nim zajmują.
- To nie jest tak, że kiedy pojawił się problem... po prostu uciekłeś?
- Nie no nie wierzę.- wstałem pospiesznie z łóżka wbijając wzrok w chłopaka - On mnie lał i traktował jak szmatę, a ty próbujesz wzbudzać poczucie winy we mnie?! Żartujesz sobie?!
- Nie... źle to ująłem...
- Świetnie to ująłeś... wiesz co? Jesteś podły...
- Byungjoo przestań.- chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie za ramiona - Przepraszam... przepraszam, nie to miałem na myśli. Uważam po prostu, że powinieneś podjąć próbę bycia z nim... spróbować jeszcze raz...
- Po co?... Ja go nie kocham... 
- Ah... to...
- Kochałbyś kogoś kto by cię bił i płacił ci za seks? Zmuszał cię do współżycia drogimi prezentami? To obrzydliwe...
- Nie... raczej nie kochałbym takiej osoby.
- Sam widzisz. 
- Przepraszam... zawsze staram się po prostu patrzeć obiektywnie na każdą sprawę.
- Rozumiem.- Hansol uśmiechnął się lekko wtulając mnie w siebie.
- Czujesz się trochę lepiej?
- Tylko trochę.- odetchnąłem zerkając na kolegę. Wtedy jednak ciszę przerwał dźwięk telefonu. Sięgnąłem po niego czując jak skręca mi się żołądek.
- To on?- skinąłem jedynie głową - Daj to.- Hansol wyrwał mi telefon dając na głośnomówiący - Słucham.
- Kto mówi?
- Chłopak Byungjoo.- otworzyłem szeroko oczy siadając z wrażenia na parapecie - Kto mówi? 
- Jego stary znajomy.
- Stary znajomy, tak? Coś mu przekazać?
- Przekaż mu, że będę miał go na oku... tylko tyle.
- Słucham?- Hyunjae rozłączył się - Halo... hej!
- Daj spokój.- wziąłem od chłopaka telefon blokując go - To co... od dzisiaj jesteś moim facetem?- zaśmiałem się uznając jego ściemę za naprawdę dobry żart.
- Czemu nie.
- Pff...- szturchnąłem go uśmiechając się - Wariat.


*

                           Dni mijają, a ja i Hansol jesteśmy niemal nierozłączni. Od razu po uczelni spotykamy się na obiedzie, później idziemy na trening, chłopak zaczął też wyciągać mnie na imprezy... nie sądziłem, że to tak przyjemne uczucie mieć przyjaciela.
- Cześć.- wsiadłem do auta szeroko się uśmiechając.
- Hej... jak się dzisiaj czujesz?
- Bardzo dobrze... co dzisiaj robimy?
- Hm... mój kumpel robi domówkę. Idziemy?
- Zaprosił ciebie więc...
- Nie idioto... zaprosił nas. Chodź, będzie fajnie.
- Dobra... można iść.
- W sumie dochodzi 19-sta więc można powoli jechać. Co dzisiaj tak późno kończyłeś?
- Odrabialiśmy zajęcia... facet nie przyszedł na pierwszy wykład z nami i teraz kazał nam to odrabiać.
- A to dupek.- zaśmialiśmy się jadąc w kierunku mieszkania jego kolegi.
- Głodny jestem... zajedziemy coś zjeść?
- Mam coś lepszego.- gdy stanęliśmy na czerwonym świetle Hansol sięgnął na tylne siedzenia wręczając mi trzy pojemniki z jedzeniem.
- Ooo co to?
- Sam zobacz.- otworzyłem pospiesznie pojemniki próbując potraw.
- Wow, ale pycha... smakuje jak jedzenie mojej babci.- chłopak zaśmiał się ruszając.
- Bo to jest jedzenie twojej babci.
- Co? Jak to?
- Zadzwoniła, że ma dla nas obiad. Powiedziałem jej, że po uczelni gdzieś cię porwę więc kazała mi przyjechać, zjeść i wziąć porcję dla ciebie.
- Żartujesz.- zaśmiałem się jedząc.
- Y y... super z niej kobitka. 
- Oj tak, to prawda. I o czym rozmawialiście?
- O wszystkim... o mojej uczelni, planach, o tobie... 
- O mnie? Mam się bać?
- Spokojnie, nic jej nie powiedziałem.
- Dzięki.- nabrałem mięsa w pałeczki, po czym skierowałem je w kierunku ust chłopaka - Jedz.
- Jadłem godzinę temu.
- No już.
- Tylko kawałek.- oczywiście na jednym kawałku nie stanęło. Rozbroiliśmy trzy pudełka dzieląc się 50/50 - Jesteśmy.
- Które piętro?
- Ostatnie.
- Dobra... leć, zaraz przyjdę. Zadzwonię tylko do babci.
- Okej.- Hansol uśmiechnął się znikając za drzwiami. Wyjąłem telefon wybierając numer jednak nikt po drugiej stronie nie odpowiadał. Był piątek, dochodziła 19:30... o tej porze babcia zawsze jest na yodze ze swoimi koleżankami. Napisałem jej więc sms'a idąc w stronę klatki. Wtedy jednak poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Zatrzymałem się odwracając się za siebie. Jak się domyślacie przy zaparkowanym tuż pod klatką autem stał Hyunjae.
- Znowu ty... myślałem, że dałeś już sobie spokój.- mężczyzna podszedł do mnie pospiesznie łapiąc mnie za włosy - Ała... co ty robisz do cholery?
- Masz nowego faceta, tak?
- Tu cię boli.- chwyciłem mężczyznę za rękę chcąc się wyrwać jednak wszelkie próby szły na marne - Mam i nic ci do tego... daj już sobie spokój. To koniec... koniec, rozumiesz?
- Nie pozwolę ci odejść.
- Nie jestem twoją marionetką.- Hyunjae szarpnął mnie za włosy prowadząc mnie w kierunku samochodu - Puść mnie... Puść mnie psycholu!- mężczyzna otworzył tylne drzwi pchając mnie na siedzenia - POMOCY!
- Zamknij się do cholery jasnej!- warknął przytrzymując mnie, po czym przyłożył do mojej twarzy nasączoną czymś szmatę. Śmierdziała niemiłosiernie, ale nie mam pojęcia co to mogło być.
- Nie...- jeden Hyunjae to już dużo, ale dwóch? Czemu widzę podwójnie? I dlaczego czuję mrowienie w nogach? - Pom... 
- Ciiii... już... już Bjoo.
- Hyung...

*

                              Ale boli mnie głowa. I czemu jest mi tak cholernie niedobrze? Musiałem się czymś struć, ale czym? Nie wiem cholera... może jak pogadam z Hansolem, dowiem się czegoś więcej. Mrugnąłem kilkakrotnie rozglądając się po pokoju. 
- Ooo obudziłeś się.
- Hyunjae...- zaraz... usiadłem czując jak żołądek podchodzi mi do gardła. Kilka głębokich wdechów powinno załatwić sprawę... Muszę zachować spokój, bo inaczej wyjdę stąd z obitą twarzą.
- Jak się czujesz?
- Świetnie...- mężczyzna usiadł koło mnie całując mnie po nagim ramieniu - Przestań.- uniosłem kołdrę widząc siebie absolutnie nagiego - Oddaj mi ubrania. 
- Słodko wyglądasz będąc takim skołowanym. 
- To nie jest śmieszne do cholery.- czuję się jak po porządnych prochach... co za beznadziejne uczucie. 
- Cieszę się, że tu jesteś... tęskniłem za tym widokiem.- mruknął głaszcząc mnie po klatce piersiowej. 
- Nie... przestań.
- Ciii... nie denerwuj się.- mężczyzna położył mnie z powrotem na łóżku całując mnie po szyi. Dlaczego moje ręce są takie bezwładne. Nie mogę się bronić, co mam robić? 
- Kurwa... daj mi spokój...
- Zaraz sobie przypomnisz jak było nam razem dobrze.
- Nie... błagam nie rób tego.- mężczyzna usiadł za mną pocierając członkiem o moje ciało. Znów przeszły mnie ciarki, a żołądek skręcił się w tysiące supłów - Dość.- uniosłem wiotkie ręce chcąc odepchnąć Hyunjae. Nie mogę pozwolić na to, by się do mnie zbliżył... on nigdy nie odpuści. Wtedy też po pokoju rozległ się dźwięk telefonu... chyba hotelowego telefonu. Mężczyzna nie ma mieszkania w Seoulu, a ten pokój wygląda jak typowy, hotelowy apartament.
- Minutka.- szepnął całując mnie w klatkę piersiową, po czym poderwał się z łóżka idąc do telefonu - Słucham? Zostawiłem dowód?... Oj, zapomniałem o nim, ale widziała pani w jakim stanie przyniosłem tu syna...- co za podły dupek. Dobra Byungjoo... musisz dać teraz z siebie jak najwięcej. Dostaniesz w pysk, ale przynajmniej ktoś cię usłyszy i ci pomoże... dasz radę - Oczywiście... nie nie, sam po niego zejdę....- zacisnąłem dłonie na pościeli drąc się jakby ktoś właśnie wyrządzał mi potworną krzywdę.
- POMOCY, ON MNIE GWAŁCI!!!- Hyunjae odłożył pospiesznie słuchawkę patrząc na mnie z chęcią mordu w oczach. Bałem się... przecież jak ta kobieta z recepcji mnie nie usłyszała, to ten psychol mnie zabije... 
- Zabiję cię gnoju... 
- Hyunjae...
- Zabiję cię!

~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

28 sierpnia 2017

Nie znajdziesz mnie~cz.2[Hansol&Bjoo]



                     Nadal nie mogę pogodzić się z faktem, że ten dupek znów zaczyna mnie prześladować. Jak pomyślę o tym, że wczoraj wieczorem stałem z nim twarzą w twarz, trzęsę się jak głupi. Jestem sparaliżowany do tego stopnia, że nie mogę podnieść się z łóżka. Jak dobrze, że nie mam dziś zajęć na uczelni. Czeka mnie jedynie obiad z Hansolem, ale do tego czasu powinienem wygrzebać się spod kołdry.
- Byungjoo!- zerknąłem na telefon wzdychając.
- Tak?!
- Zejdź proszę na dół!- no tak... dochodziła 10-ta więc dla babci był to już środek dnia. Dość niechętnie wstałem z łóżka narzucając na siebie szlafrok, po czym zszedłem na dół do kuchni, w której przebywała starsza kobieta - Wyspałeś się?
- Tak... raczej tak.- pocałowałem ją w policzek siadając przy stole.
- Mam do ciebie prośbę kochanie.
- Jaką?
- Poszedłbyś na zakupy? Kończy nam się parę rzeczy, a tak dzisiaj wieje, że boję się wychodzić na ulicę.
- Pewnie... zapisz mi tylko co mam kupić. 
- Już napisałam listę... zjedz spokojnie śniadanie i pójdziesz.
- Okej.- sięgnąłem po kubek kawy dolewając sobie do niego ostrożnie mleka.
- Byungjoo...- babcia nie odrywając ode mnie wzroku zajęła miejsce przy stole biorąc głęboki oddech - Ten chłopak, który wczoraj tutaj był...
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Rozumiem tylko...
- Babciu... nie wpuszczaj do domu nikogo nieznajomego, dobrze? 
- Dobrze, dobrze.- westchnęła podsuwając mi owoce - Nie chciałam cię denerwować.
- Nie zdenerwowałaś mnie... chcę tylko żebyś uważała, to wszystko.- widząc ogromne zmartwienie kobiety stwierdziłem, że muszę spuścić trochę z tonu. Złapałem ją za rękę lekko się uśmiechając - Kocham cię i nie chcę żeby coś ci się stało. On akurat nic ci nie zrobił, ale kolejna obca osoba, którą wpuścisz już może... nie ryzykuj tak. 
- Tak kochanie, masz rację.- westchnęła całując mnie w rękę - Jedz i leć na zakupy, bo z tego co wiem jesteś dzisiaj umówiony.
- Skąd to wiesz?
- Mówisz przez sen.- zaśmiała się wstając.
- Poważnie?- wow, to mnie zaskoczyła. W życiu nie powiedziałbym, że gadanie przez sen może przytrafić się akurat mi.
- Mhm... idziesz na obiad z jakimś Hansolem... i bardzo bałeś się, że się na niego spóźnisz.- odchrząknąłem jedynie zajmując się jedzeniem - To twój kolega, prawda?
- Tak... poznaliśmy się wczoraj na treningu.
- Może kiedyś go do nas zaprosisz?
- Jasne... jak tylko lepiej go poznam.- wymusiłem uśmiech kontynuując śniadanie.

*

                        Po zrobionych zakupach i przebraniu się wyszedłem przed dom czekając na kolegę. Mówił, że po mnie przyjedzie więc trochę ulżyło mi, że nie muszę tłuc się autobusem. W pewnym momencie w uliczkę wjechało srebrne, sportowe auto. Domyśliłem się, że to Hansol... w sumie ten samochód pasuje do niego. 
- Ładnie to tak kłamać?- zapytał uchylając szybę od mojej strony.
- Nie rozumiem.
- Ponoć nie mieszkasz w centrum.- aishhh cholera jasna... no tak... ale ze mnie idiota - Wskakuj.- gdy wszedłem do środka chłopak uśmiechnął się ruszając.
- Mieszkam tu od niedawna więc ciężko mi wyznaczać odległości.
- Aaa no to luzik... tym razem ci wybaczę.- zachichotał wyjeżdżając po chwili na główną ulicę - Zabiorę cię do mojej ulubionej knajpy, w której zawsze jem coś ze znajomymi.
- Spoko.- chłopak spojrzał na mnie ponownie się uśmiechając. Odwzajemniłem nieśmiało uśmiech wzdychając - Zdradzisz mi coś?
- Co takiego?
- Jak to jest, że non stop jesteś zadowolony?
- Hm... dobre pytanie.- podsumował stając na czerwonym świetle - Czerpię z życia jak najwięcej, staram się otaczać dobrymi ludźmi, toksycznych dla mnie ludzi odsuwam na bok... cieszę się z błahostek...- uśmiechnął się włączając ogrzewanie gdyż pogoda na dworze dawała dziś wiele do życzenia.
- W jaki sposób odsuwasz od siebie toksycznych ludzi?
- Wow... muszę ci powiedzieć, że zaimponowałeś mi.
- Ja? W jaki sposób?
- Zawsze jak ludzie się poznają lecą podstawowym pakietem pytań.... co lubisz, jakiej muzyki słuchasz, twoje ulubione jedzenie, a ty? Od razu przechodzisz do konkretów.
- Przepraszam, ja...
- Nie... podoba mi się to.- przerwał mi ruszając - No cóż, wracając do twojego pytania. Generalnie jestem osobą, która stanowczo mówi jak coś jej się nie podoba. Nie boję się konfrontacji czy kłótni z ludźmi. Jak widzę, że ktoś źle na mnie wpływa zrywam z tym kimś całkowity kontakt. Mówię mu co mi leży na sercu i się oddalam... Wiesz... brak rozmowy, nie odbieranie telefonów czy późniejsze, głupie usunięcie go z fejsa. Ale uwierz mi, że to działa.- skinąłem głową głębiej się nad tym zastanawiając - Rozumiem, że masz jakiś problem skoro o to pytasz.
- Ja? Nie, coś ty... pytam tak zapobiegawczo. 
- Wiesz... nie znamy się, ale jakby co to wal śmiało.- skinąłem jedynie głową czując jak robi mi się ciepło na sercu. W sumie Hansol nie wydaje się być taki zły. Może z czasem się przed nim otworzę i wtedy zrozumie moje dziwne momentami zachowanie nieco lepiej. W końcu zaparkowaliśmy. Tak jak myślałem... dość ekskluzywna dzielnica z równie eleganckimi i drogimi restauracjami... a myślałem, że pójdziemy na ramen do zwykłej budki z rogu ulicy - Nie martw się... moja knajpa jest dość porządnie ukryta. Nikt nas tam nie namierzy. 
- A... nie boję się tego.- zaśmiałem się nerwowo.
- Tak tylko mówię.- miał rację. Była to niewielka, kameralna, prowadzona przez starsze małżeństwo restauracja, ukryta między wieżowcami. Bałem się, że zabierze mnie do jednej z tych drogich lokali i jeszcze będzie chciał za mnie płacić... to byłoby strasznie zawstydzające - Dzień dobry!
- Ooo dzień dobry, dzień dobry.- przywitała nas z uśmiechem starsza kobieta stojąca za ladą - To co zwykle?
- Zgadza się.- usiedliśmy przy stoliku ukrytym za drewnianym parawanem.
- Dobrze się chyba znacie.
- Mhm... jestem tu stałym bywalcem.
- O proszę... a co zamówiłeś?
- Gogi-gui... mam nadzieję, że lubisz.
- Żartujesz? Uwielbiam.- Hansol zaśmiał się nalewając nam przyniesioną przez starszego mężczyznę wodę.
- Ja nie mogę pić, ale jeśli masz ochotę na jakiś alkohol...
- Nieee... nie, nie piję.
- W ogóle?
- Mhm... brzydzę się alkoholem.
- Ah... przepraszam, nie wiedziałem.
- Daj spokój.- uśmiechnąłem się upijając łyk wody - Nic się przecież nie stało.
- No dobra Byungjoo... to może powiesz mi o sobie coś więcej?
- Mmm... zależy co chciałbyś wiedzieć.
- Chciałbym być twoim kumplem więc raczej wszystko.- uśmiechnął się rozkładając na grillu przyniesione mięso oraz warzywa. Chce się ze mną przyjaźnić? Wow... pierwszy raz słyszę coś takiego.
- Ja... cóż... przeprowadziłem się tu z Suwon i zamieszkałem z babcią. Moi rodzice pracują w Stanach... em... w tym roku zacząłem studia i jak sam wiesz treningi. W sumie nie wiem co mam mówić...- zaśmiałem się nerwowo pomagając chłopakowi z grillem - Jak sam widzisz mam dość nudne życie.
- Hm... czemu nie zostałeś w Suwon?- poczułem jak moje serce przyspiesza. Wziąłem głęboki oddech upijając ponownie łyk wody.
- Ja... no... rodzice mi kazali zamieszkać z babcią. Nie chcieli żebym został sam.... po za tym wiesz... studia i tak dalej... lepiej jednak studiować w większym mieście.- widziałem jak chłopak uważnie mi się przygląda. Pewnie czuł, że kłamię, ale co miałem mu od tak wyznać prawdę?
- No tak, rozumiem. 
- Tooo... może teraz ty?
- Chcesz żebym coś o sobie powiedział?- skinąłem pospiesznie głową ładując do buzi kawałek mięsa - Hm... zacząłem teraz naukę na trzecim roku studiów. Tańczę, pomagam w schronisku dla zwierzaków. Mieszkam w Seoulu od urodzenia, ale mimo to wyprowadziłem się od rodziców... mam swoje mieszkanie, samochód, masę przyjaciół... raj.- uśmiechnął się jedząc.
- A... kim są twoi rodzice?
- Mają swoją firmę.- no tak, to wszystko tłumaczy - Mam nadzieję, że nie weźmiesz mnie za rozpieszczonego dupka, który szasta tylko pieniędzmi rodziców.
- Zwariowałeś? W życiu bym tak nie pomyślał.- zapchałem buzię warzywami i ryżem przyglądając się uważnie koledze - A... może wziąłbyś mnie kiedyś do schroniska, co?
- Jasne, kiedy tylko zechcesz. 
- Potrzebuję psa obronnego.- zaśmiałem się.
- Byungjoo... no przecież od samego początku czułem, że jest coś nie tak.
- A nie nie... to dla babci. Boję się jak zostaje sama w domu.
- A... czego konkretnie się boisz?- wbiłem wzrok w stół odkładając pałeczki - Powiedz co się dzieje, może jakoś pomogę.
- Nie pomożesz Hansol.... ja... można powiedzieć, że mam prześladowcę i... wolałbym o tym nie rozmawiać. 
- Nie nie, poczekaj... jak to prześladowcę? Dlaczego?
- Hansol...
- Mów.
- To mój były facet, zadowolony?- wstałem narzucając na siebie bluzę - Dzięki za obiad...- ruszyłem w stronę wyjścia słysząc za sobą nawoływania chłopaka. Ale wstyd... nikt nie wie o tym, że miałem faceta... absolutnie nikt, ale Hansol tak na mnie naciskał, że nie dałbym rady już dłużej tego ukrywać. Z jednej strony trochę mi ulżyło, ale z drugiej poczułem potworne zażenowanie jakby fakt posiadania partnera tej samej płci był czymś złym...
                   Skręciłem w uliczkę, w której znajduje się dom babci, po czym zamyślony ruszyłem do mieszkania. Chciałem znaleźć się już w swoim pokoju i odetchnąć. Musiało mi przejść przez głowę to, że przyznałem się przed kimś do tak żenującej dla mnie sprawy.
- Dzień dobry.- podskoczyłem odwracając się pospiesznie za siebie.
- Co ty tu robisz...- Hyunjae podszedł do mnie łapiąc mnie za rękę - Nie dotykaj mnie.
- Już nie bądź taki groźny.
- Chcę tylko żebyś mnie puścił...- mężczyzna uśmiechnął się puszczając mój nadgarstek - Czego chcesz?
- Tęsknię za tobą Bjoo. Chciałem się z tobą zobaczyć.
- Nie chrzań... nie możesz znaleźć kolejnego naiwniaka, który poleci na twoje słabe teksty i prezenciki?
- Swego czasu bardzo kręciło cię dostawanie wszystkiego o czym tylko pomyślałeś. Wtedy jakoś nie narzekałeś.
- Odwal się...
- Bjoo... powiedz czego teraz chcesz.- Hyunjae nachylił się do mojego ucha wywołując ciarki na moich plecach - Może chcesz własne mieszkanko, hm? Albo może potrzebujesz na czesne na studia? Powiedz... dogadamy się.
- Skończyłem z tym i skończyłem z tobą... daj mi spokój. 
- Byungjoo... tylko godzinka...
- Ja cię kochałem dupku.- warknąłem spoglądając niepewnie mężczyźnie w oczy - Jak możesz mówić mi teraz coś takiego?
- Też cię kochałem... nadal cię kocham, ale nie ma niczego bez pieniędzy... nawet miłości. 
- Pieprzysz... na początku związku tak do tego nie podchodziłeś... po powrocie z Afganistanu zaczęło ci walić na łeb...
- Uważaj co mówisz.
- Mogę mówić co mi się rzewnie podoba... teraz już nie oberwę za to po pysku.
- Pewny jesteś?- parsknąłem śmiechem odpychając od siebie mężczyznę.
- O tym właśnie mówię... zniknij w końcu z mojego życia.- zagryzłem wargę uciekając wręcz do domu. Mam go dość. Nie mogę przecież zgłosić go na policję. Jest tak wysoko postawiony, że policja nie jest w stanie nic mu zrobić. Nie wrócę do niego choć wiem, że byłoby to najlepsze rozwiązanie. Wolałbym zginąć niż znów się z nim spotykać - Jestem!- pobiegłem na górę do swojego pokoju, po czym rzuciłem się na łóżko zamykając oczy. Miałem ochotę się rozpłakać... trochę mnie to wszystko przerosło.
- Skarbie...- westchnąłem starając się zachować jeszcze przez kilka minut twarz.
- Tak babciu?
- Kolega do ciebie przyszedł.- tego już za wiele. Poderwałem się z łóżka biegnąc w stronę drzwi.
- Jeszcze raz tu przyjdziesz to zgłoszę cię na policję!- wrzasnąłem widząc stojącą w progu babcię u boku Hansola - O... przepraszam...
- Wnuniu...
- Przepraszam... zejdź na dół, wszystko jest w porządku.
- Na pewno?
- Tak... wejdź Hansol.- gdy chłopak wszedł do pokoju pocałowałem babcię w czoło wymuszając uśmiech - Jest okej, nie martw się.
- Herbatki wam zrobię.
- Dzięki babciu.- westchnąłem zamykając za nią drzwi - Nie wiedziałem, że to ty...
- Pewnie myślałeś, że to ten facet, z którym gadałeś na dole.
- Co...
- Przyjechałem cię przeprosić i zobaczyłem jak z nim rozmawiasz... to twój były?- skinąłem jedynie głową - Jest dużo starszy od ciebie.
- Co za różnica....


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


25 sierpnia 2017

Nie znajdziesz mnie~cz.1[Hansol&Bjoo]





- Jeszcze jedno słowo...- warknął Hyunjae unosząc rękę chcąc mnie ponownie uderzyć.
- Przepraszam!- krzyknąłem przerażony zaciskając pospiesznie powieki - Przepraszam...- dodałem szeptem. Nie widząc żadnej reakcji ze strony partnera otworzyłem niepewnie oczy widząc na jego twarzy triumfalny uśmiech - Hyung...- znów dałem się nabrać... przecież on nigdy nie odpuszcza. 38- latek uniósł rękę uderzając mnie w twarz - NIE!
                      Usiadłem gwałtownie ciężko oddychając. Znajdowałem się w swojej sypialni pokrytej mrokiem... była noc... a ja znów miałem koszmar. Spokojnie Byungjoo... to tylko sen. Zerknąłem na telefon... dochodziła trzecia w nocy. Wstałem chwiejnym krokiem kierując się w stronę kuchni. Chciałem napić się wody, wziąć leki uspokajające i znów położyć się spać. W końcu jutro miałem rozpoczęcie roku na uczelni. Z resztą... mniejsza z tym. Łyknąłem jakąś tabletkę ziołową przypisaną przez psychologa, po czym oparłem się o blat kuchenny wpatrując się w Seoulską uliczkę. Była pusta... ledwo oświetlona... Walała się po niej jedynie szara gazeta poruszana przez dość silny wiatr. Wziąłem głęboki oddech starając się uspokoić. Tak wiem... to tylko sen... ale niesie on za sobą dość bolesną historię, która ciągnęła się za mną przez rok i... w zasadzie jakby nie patrzeć, nadal nie daje mi spokoju. Póki co wolę o tym nie mówić... chcę spokojnie przespać noc.

*

- Jak było na uczelni?
- W porządku.- cmoknąłem babcię w policzek siadając do nakrytego przez nią stołu. Mieszkam z nią odkąd moi rodzice wyjechali za pieniądzem do Stanów.... czyli jakieś 2 lata. W sumie cieszę się, że wyprowadziłem się z Suwon- mojego rodzinnego miasta. Wydaje mi się, że w stolicy Korei Południowej ułożę sobie na nowo życie, znajdę przyjaciół, może z czasem jakąś dorywczą pracę... musi się poukładać.
- A jak plan? Ciężki?
- Nie, nawet nie. Jak na pierwszy rok nie jest źle, naprawdę.
- To świetnie.- babcia postawiła przede mną miskę z ciepłym ryżem, po czym zdjęła pokrywki z niewielkich garnków z przygotowanymi pysznościami - Jedz kochanie, jedz.
- Dziękuję.
- A jak znajomi?
- Ciężko powiedzieć... niektórzy ludzie wydają się bardzo mili, ale wiesz... ciężko będzie mi kogoś poznać.
- Wnusiu... jesteś wspaniałym chłopakiem. Na pewno złapiesz ze wszystkimi świetny kontakt, mówię ci.- uśmiechnąłem się jedynie ładując do buzi jedzenie - A właśnie Byungjoo... wieczorem przychodzą do mnie koleżanki...
- Żaden problem... ja i tak wychodzę.
- Ooo... dokąd?
- A... nie będziesz się śmiała?- kobieta uśmiechnęła się całując mnie w głowę.
- Co to za tajemnice?
- Chciałem zrobić coś dla siebie i wiesz... zająć czymś myśli i... em... zapisałem się na tańce.
- Tańce? Pewnie te wasze młodzieńcze hip-hopy, co?
- Coś takiego.- zaśmiałem się zerkając na kobietę - Nie masz nic przeciwko?
- Nie... cieszę się. Zwłaszcza, że wiem, że od dawna ci na tym zależało.
- Dzięki babciu.- po obiedzie, prysznicu i krótkim telefonie do rodziców wyszedłem z domu. Zamiast ładować się w autobus, postanowiłem przejść się spacerkiem do studia, w którym odbywają się zajęcia. Pogoda dopisywała więc trzeba było z niej skorzystać. Przechadzając się jedną z głównych ulic zauważyłem stojące na parkingu czarne porsche... zamarłem. Przerażony zrobiłem kilka kroków w tył. Odwracając się poczułem jak uderzam w kogoś z impetem.
- Ałłł... uważaj.- zauważyłem chłopaka, który masował się po ramieniu.
- Przepraszam... naprawdę przepraszam.- wysapałem odwracając się gwałtownie w kierunku auta, z którego po chwili wyszła starsza kobieta. Odetchnąłem z ulgą zerkając ponownie na "potrąconą" osobę - Nic ci się nie stało?
- Nie... ale widzę, że to chyba z tobą jest coś nie tak. 
- Co... nieee... nie, jest okej, naprawdę.- ukłoniłem się, po czym zrobiłem krok w tył - Muszę iść... przepraszam jeszcze raz.- głupieję. Czuję, że popadam w jakąś paranoję. Hyunjae został w Suwon... nie ma powodów, by mnie szukać. Nie każde porsche musi przecież należeć do niego, prawda? To śmieszne co robisz Byungjoo. 
Dotarłem do studia jakieś 15 minut przed rozpoczęciem zajęć. Przebrałem się idąc niepewnym krokiem w kierunku sali. Stresowałem się... może to studio taneczne to nie był najlepszy pomysł? 
- Ooo kolejna gwiazda!- takimi słowami zostałem przywitany przez jednego z chłopaków ćwiczących na wprost lustra. 
- Yy... hej...- wydukałem szukając miejsca by usiąść. Wtedy też zauważyłem chłopaka, którego spotkałem na ulicy. Zadowolony machał do mnie, bym obok niego usiadł. W sumie może to i lepiej... zawsze jakaś znajoma twarz - Cześć.
- Hej... już teraz widzę gdzie się tak spieszyłeś.- zaśmiał się podając mi rękę - Jestem Hansol.
- Byungjoo i... jeszcze raz przepraszam.
- No dajże spokój, nic się nie stało.- uśmiechnąłem się lekko zerkając w stronę dwóch, ćwiczących obok lustra chłopaków.
- Znają się na rzeczy.
- W końcu są instruktorami.- uśmiechnął się machając do jednego z nich.
- Ah... nie wiedziałem.
- To Jooheon i I.M... są mega spoko. Dużo się od nich nauczysz.
- Skąd ich znasz?
- Kiedyś już tutaj tańczyłem. Później nabawiłem się kontuzji i musiałem zrezygnować więc można powiedzieć, że zaczynam od początku.
- Rozumiem...
- Rozchmurz się trochę. Masz się tu przecież dobrze bawić, a nie cierpieć.- no tak, ma rację. Ale są pewne sprawy, które nie dają mi spokoju - Chodź, rozgrzejemy się.
- W jaki sposób?
- Pokażesz mi co potrafisz.- wstałem dość niepewnie nie odrywając wzroku od nowego kolegi. Tańczę trochę w domu... uczę się od 2-3 lat, ale nie czuję się w tym dobry. Nigdy nie miałem żadnego nauczyciela, nikt nigdy mi nie mówił czy robię to dobrze czy źle... cholernie się wstydzę.
- Emm.... może zaczniesz? Ja nie czuję się w tym pewnie.
- Byungjoo... to ma być zabawa, wyluzuj trochę.- blondyn podszedł do wieży - Jooheon, puszczę coś!
- Spoko!- fajnie, że można być tu z instruktorami na "ty". Pewnie po jakimś czasie przywyknę i sam zacznę mówić do nich po imieniu. 
- Dawaj Byungjoo!- oczy instruktorów i dziesiątki przybyłych uczniów zostały skierowane w moim kierunku. 
- Nie... nie, ja naprawdę... 
- Brawa dla Byungjoo!- krzyknął I.M uśmiechając się. No cóż... najwyżej jak się zbłaźnię to zrezygnuję i już. Zamknąłem oczy starając się wczuć w rytm. Gdy w końcu mi się to udało postanowiłem odtworzyć choreografię, którą podpatrzyłem ostatnio w necie. Muszę przyznać, że po kilku sekundach zyskałem nieco pewność siebie i szło mi to coraz lepiej.
                   Wyszedłem z szatni narzucając na ramię torbę. Byłem zmęczony i chciałem szybko wrócić do domu. 
- Hej, Byungjoo!- nie zatrzymując się zerknąłem za siebie widząc biegnącego w moim kierunku Hansola. 
- Co tam?
- Świetnie ci dzisiaj poszło.
- Dzięki.- uśmiechnąłem się wyjmując z torby wodę.
- Idziemy coś zjeść?
- Em... w sumie czemu nie. 
- Zawahałeś się.
- Wcale nie.- uśmiechnąłem się nieśmiało uderzając kolegę w ramię - Co proponujesz?
- Mmm mam ochotę na tofu.
- Tofu... jasne, może być.
- Jeśli masz ochotę na coś inne...
- Nie... tofu jest okej.- chłopak zmierzył mnie wzrokiem wzruszając ramionami - Chodź już... umieram z głodu.- idąc bocznymi, dość ciemnymi uliczkami Seoulu czułem na sobie non stop spojrzenie świeżo poznanego kolegi - Co jest?
- Odkąd cię poznałem sprawiasz wrażenie, jakbyś się czegoś bał.
- Ja?- zaśmiałem się nerwowo stając przy oświetlonej budce z jedzeniem - Wydaje ci się.
- Pewny jesteś?
- Jasne... w stu procentach.
- Dobra... dwa razy dubu-jorim poproszę.- muszę bardziej uważać na tego całego Hansola. Chłopak jest dość inteligentny i spostrzegawczy więc może mi być ciężko cokolwiek przed nim ukryć.

*

Hansol uparł się, że odprowadzi mnie do domu, jednak odwiodłem go od tej myśli mówiąc, że mieszkam cholernie daleko od centrum. Prawda jest taka, że dom babci znajduje się niecałe 15 minut pieszo od centrum Seoulu, ale szczerze mówiąc czułem się zbyt przytłoczony obecnością chłopaka. Za dużo przebywania wśród ludzi jak na jeden dzień. Umówiliśmy się więc na drugi dzień na wspólny obiad. Oczywiście to Hansol wyszedł z inicjatywą, ale w sumie nie miałem nic przeciwko. 
- Jestem babciu!- rozebrałem się idąc powolnym krokiem w stronę kuchni. Babcia zawsze spędzała wieczory siedząc w kuchni i piekąc jakieś ciasto bądź też zwyczajnie rozwiązując babcine krzyżówki - Upiekłaś coś może?- gdy wszedłem do kuchni myślałem, że śnię. W pomieszczeniu przy stole siedziała babcia wraz z moim byłym partnerem- Hyunjae.
- Ooo jesteś skarbie. Kolega z uczelni do ciebie przyszedł.- kolega z uczelni?! Fakt... ten dupek wygląda na młodego, ale nie sądziłem, że babcia jest aż tak naiwna. 
- Cześć Byungjoo.
- Dlaczego go tu wpuściłaś?!
- Ojej... mówił, że się umówiliście, przepraszam.
- Proszę się nie przejmować, załatwię to.- Hyunjae wstał od stołu podchodząc bliżej mnie - Może pokażesz mi swój pokój i tam porozmawiamy?
- Mogę pokazać ci jedynie drzwi wyjściowe.... wypad stąd.- warknąłem szarpiąc mężczyznę za sobą.
- Bjoo, po co ten cyrk?- wypchnąłem byłego partnera za drzwi, po czym zamknąłem je stając z nim twarzą w twarz.
- Cyrk? Powiedz mi, kto tu odwala cyrk?! Co ty tu do cholery robisz?!
- Rozwrzeszczany jak zawsze. Przyjechałem cię odwiedzić.
- Jesteś nienormalny... ile razy mam ci powtarzać, że masz się ode mnie odpieprzyć?
- Zobacz co tutaj mam.- mówiąc to wyciągnął z kieszeni płaszcza dwa bilety - Wakacje w Hiszpanii... zawsze o takich marzyłeś, prawda?
- Wiesz co? Wsadź sobie je w dupę...
- Oj dzieciaku...
- Odwal się ode mnie, bo naślę na ciebie policję.- Hyunjae złapał mnie za nadgarstek cwaniacko się uśmiechając.
- Pewny jesteś, że chcesz mi grozić policją? Już zapomniałeś kim jestem?
- Puść mnie... 
- Proszę bardzo.- mężczyzna puścił mnie wzdychając - Słodkich snów Bjoo... widzimy się jutro.- po tych słowach wsiadł do samochodu odjeżdżając. Nie mogę w to uwierzyć. Jak on mnie tutaj znalazł? Dokąd mam jeszcze uciec żeby dał mi święty spokój? Co ja mam do cholery robić...

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

21 sierpnia 2017

Loneliness~cz.6[V&Jungkook-Koniec]



- Dlaczego to robisz?- Hyung spojrzał na mnie z lekkim niesmakiem. Czułem, że chce się wycofać... że nie chce tego kontynuować. Nie chcę czuć się samotny do końca życia... Nie odpuszczę.
- Zależy mi na tobie...- oczy Taehyunga zrobiły się nagle dwa razy większe. Wiem... nie spodziewał się tego. Też się nie spodziewałem, że w końcu się do tego przyznam - Wiem, że cię obrzydzam...- czułem jak moje oczy robią się szklane od łez - Ale proszę cię... nie odtrącaj mnie.- dodałem szeptem pieszcząc opuszkami palców idealną twarz przyjaciela.
- O czym... o czym ty mówisz Kookie?
- Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem... Wiem, że miałeś dziewczynę, ale... spróbuj być ze mną. Postaram się być dla ciebie najlepszą osobą na świecie...- po twarzy Tae popłynęła łza, którą pospiesznie wytarłem kciukiem - Chcę obdarzyć cię miłością i... chciałbym poczuć to samo... Daj nam szansę.- chłopak milczał... dlaczego? Dlaczego nic nie mówi? Jego oczy wbite są w moją twarz, serce bije jak szalone, ale co ze słowami? Czemu nic nie mówisz?! - Proszę cię, powiedz coś.- szepnąłem czując, że za moment bardzo pożałuję swojej szczerości.
- Ja... Kookie... nie wiem co powiedzieć...
- Powiedz to co czujesz.- chwyciłem go za koszulkę czując jak w gardle narasta mi potworna gula, której cholernie nienawidzę.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Tyle razem dawałem ci znać.... Taehyung... 
- Wiesz, że jestem niedomyślnym idiotą.
- Potwornym idiotą.- po moim policzku spłynęła łza. Westchnąłem puszczając materiał narzucony na chłopaka, po czym otarłem słoną łzę - Pójdę już spać...- chłopak wstał uważnie mi się przyglądając. Mogłem się domyślić, że tak to się skończy - Nie gap się tak.
- Przepraszam...- po tych słowach pospiesznie opuścił mieszkanie. Czułem, że nie poszedł daleko... pewnie tylko na taras po to by zapalić i o wszystkim pomyśleć. Zamknąłem oczy biorąc głęboki oddech. Czuję, że niedługo pożegnam się z Tae, Seoulem, rodzicami... najwyższa pora, by ode mnie odetchnęli...

*

                       Otworzyłem oczy. Do mieszkania docierały już dość intensywne promienie słoneczne, a co za tym idzie... znów długo pospałem. No cóż... w zasadzie to nie mam nic innego do roboty. Wskoczyłem niezdarnie na wózek przecierając zaspaną twarz lekko sparaliżowaną po śnie dłonią. Miałem ochotę na kawę... czułem, że będzie to dość ciężki dzień.
- Dzień dobry.- po wjechaniu wózkiem do niewielkiej kuchni przywitał mnie przybity Tahyung przygotowujący dwa kubki kawy. 
- Hej.- burknąłem uważnie mu się przyglądając - Mógłbyś się przesunąć? Chcę zrobię sobie kawę.
- Już robię.- Tae spojrzał na mnie wzdychając - Chcę z tobą porozmawiać.
- Nie...
- Hm?
- Zapomnij o tym... nie chcę o tym rozmawiać. 
- Daj mi pięć minut.
- Po co?
- Jungkook...- odwróciłem wzrok, po czym skinąłem głową.
- Pójdę zapalić.- wyjechałem na taras wystawiając twarz w kierunku palącego już słońca. Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Czuję, że przez to wszystko nasza przyjaźń się posypie... nie zniósłbym tego.
- Trzymaj.- po chwili stanął przede mną przyjaciel wręczając mi kubek.
- Dzięki.- upiłem łyk uważnie mu się przyglądając. Nie pamiętam kiedy ostatnio było między nami tak drętwo...
- Jungkook... jest coś co potwornie mnie gryzie i... chcę w końcu z tobą o tym pogadać.
- Słucham.
- Ten wypadek... to moja wina.- zmarszczyłem brwi odstawiając gorącą kawę na stolik.
- O czym ty mówisz?
- Gdybym nie załatwił ci tej pracy i nie wyciągnął cię wtedy z domu...
- Tae, błagam cię...
- Cały czas żyję z poczuciem winy, rozumiesz to? Gdybym wtedy do ciebie nie zadzwonił wszystko byłoby dobrze...- to prawda... ale z drugiej strony to nie jest jego wina, że z własnej głupoty i nieuwagi wpieprzyłem się pod pociąg - Nie potrafię na ciebie normalnie patrzeć. Nie chodzi absolutnie o to, że mnie odpychasz... Ja... serce mi pęka jak cię widzę. Kiedy cię dotykam, rozmawiam z tobą... nie wiem jak mam cię przepraszać Kookie...- podjechałem bliżej przyjaciela wtulając twarz w jego brzuch, po czym objąłem go ręką głaszcząc go po plecach.
- Nie obwiniaj się. To nawet w jednym procencie nie jest twoja wina Tae.- uniosłem niepewnie wzrok widząc jego zapłakaną twarz... ten widok łamał mi serce... - Hej... nie płacz.
- Jungkook...- Tae upadł na kolana wtulając się w mój brzuch - Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem twój uśmiech.
- Spójrz na mnie.
- Nie mam na tyle odwagi.
- Nie wygłupiaj się.- gdy chłopak uniósł głowę uśmiechnąłem się głaszcząc go po policzku. Dziwne uczucie, ale jednocześnie niezwykle przyjemne po tak długiej przerwie.
- Nie przestawaj.
- Mam tylko jeden warunek.
- Jaki?
- Weź się w garść i też się uśmiechnij... mi też tego brakuje.
- To dwa warunki.- zachichotał głaszcząc mnie niepewnie po talii - Przepraszam za wczoraj.- oblizałem wargi biorąc głęboki oddech.
- Nie... rozumiem cię. Też bałbym się być z kimś... kimś takim... Poza tym jesteś hetero więc nie miałem prawa w ogóle mówić ci czegoś takiego. 
- Nigdy nie określiłem swojej orientacji Kookie... Ja... boję się, że zrobię coś nie tak. Nie chcę cię bardziej ranić. Nie wiem czy potrafiłbym się tobą odpowiednio zająć.
- Póki co idzie ci świetnie.
- Naprawdę tak myślisz?
- Oczywiście... Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego można mieć.- Tae uśmiechnął się całując mnie w brzuch. Jęknąłem czując jak zalewa mnie rumieniec.
- Ouuuu...
- Świnia.- odepchnąłem go lekko się uśmiechając.
- Ale i tak mnie lubisz.
- Oczywiście.- zawiesiłem się zerkając w stronę słońca - Chociaż teraz w zasadzie muszę się nad tym zastanowić.- Taehyung westchnął kręcąc głową, po czym upił kilka łyków kawy.
- Muszę iść do pracy... poradzisz sobie?
- Jasne.
- Jakby coś było nie tak to dzwoń.
- Dobra, luz.- zmierzyłem przyjaciela wzrokiem lekko się uśmiechając - Pożegnasz się ze mną?
- Mhm.- chłopak podszedł do mnie uśmiechając się - Pa pa.- prychnąłem udając obrażonego. Serio nie domyślił się, że chodzi mi o głupiego buziaka? - Oj Jungkook.- po chwili przywarł do moich warg mrucząc. Zamknąłem oczy lekko się uśmiechając, po czym ułożyłem delikatnie dłoń na jego policzku oddając tą pieszczotę - Muszę spadać.
- Jeszcze chwila.- mruknąłem przedzierając się językiem przez wargi chłopaka.
- Mmm... ale jesteś niecierpliwy.- wysapał w moje usta starając się przejąć dominację. Uśmiechnąłem się jedynie głaszcząc go po ciepłym już policzku oraz szyi.
- Ekhem... dzień dobry panom.- otworzyłem szeroko oczy odpychając od siebie równie zdziwionego jak ja Taehyunga. Naszym oczom ukazał się uśmiechnięty Jimin - Widzę, że przerwałem. Musisz mi wybaczyć Kookie, ale zabieram tego obiboka do roboty. 
- Właśnie miałem iść.- zachichotał Tae zerkając na swojego kolegę.
- Mhm... rwałeś się do pracy jak dziki. 
- Jak widzisz są rzeczy ważne i ważniejsze.- przyjaciel przeniósł na mnie wzrok obdarowując mnie przy tym cudnym, ciepłym uśmiechem - Dzwoń Kookie.
- Poradzę sobie Hyung.- odpowiedziałem z lekkim rumieńcem chcąc jak najszybciej uciec do domu.
- Kookie...
- Hm?- poczułem jak Taehyung ponownie łączy nasze usta delikatnym, subtelnym buziakiem - Przestań...- Jimin zaśmiał się kręcąc głową.
- Słodcy jesteście, ale naprawdę musimy już lecieć.
- Asihh... zaczynamy pracę za godzinę.
- Tak? Widzę, że przez te swoje miłosne przygody zapomniałeś o tym, że szef robi nam dzisiaj przed pracą zebranie.
- Fuck... zapomniałem. Pa Kookiś.
- Pa... miłego dnia.

*

                  Nudzę się jak jasna cholera, a Tae przecież sam powiedział żebym dzwonił gdyby coś się działo, prawda? Leżałem od kilku godzin na łóżku wpatrując się w sufit. Chciało mi się siku, musiałem coś zjeść... ale tak bardzo nie mam siły podnosić się z łóżka. Sięgnąłem po telefon wybierając numer do chłopaka. Jak wyrwę go z pracy te trzy godziny wcześniej to przecież nic się nie stanie. 
- Słucham?- uśmiechnąłem się pod nosem słysząc jego głos.
- Tae... wróć do domu.
- Coś się stało?- tęsknię... to się stało.
- Trochę źle się czuję.
- Jimin, wychodzę... powiedz szefowi... Kookie, coś cię boli?
- Mm... trochę głowa i... niedobrze mi.
- Będę za kilka minut.
- Uważaj na siebie.- rozłączyłem się głęboko wzdychając. Świnia ze mnie... ale co ja na to poradzę, że tak bardzo chcę się z nim teraz zobaczyć? Odłożyłem telefon zamykając oczy... muszę chyba trochę poudawać żeby nie był na mnie zły. 
              Po około dwudziestu minutach usłyszałem dźwięk przekręcanego w zamku klucza. Moje serce automatycznie zaczęło bić kilka razy szybciej. 
- Jestem Kookie.- Tae wszedł do pokoju kucając obok łóżka - Jungkook... Hej!
- Tęskniłem.- otworzyłem oczy przykładając dłoń do jego policzka.
- Co... dlatego zadzwoniłeś?!
- Przepraszam... 
- Myślałem, że coś się stało!
- Nie krzycz.- szepnąłem całując go w kącik ust - Tęskniłem... chciałem po prostu z tobą być.
- Boże Kookie.... mogłeś od razu powiedzieć. Myślałem, że mi serce wyskoczy jak zadzwoniłeś.
- Naprawdę nie chciałem... przepraszam. 
- No już już.- Taehyung westchnął kładąc się obok mnie, po czym wtulił mnie w siebie całując mnie w głowę - Nie strasz mnie tak nigdy więcej.
- Tae...
- Hm?
- Powiem ci coś tylko się nie śmiej.
- No dobrze.
- Skup się, bo powiem to tylko raz.
- No dawaj Kookie.- zaśmiał się głaszcząc mnie po policzku.
- Kocham cię... tak cholernie szczerze. Bardzo mi na tobie zależy i... dziękuję, że jesteś...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Skarby, czy ktoś z Was tu jeszcze został?
Macie jakieś propozycje co do paringu na kolejne opowiadanie?

18 sierpnia 2017

Loneliness~cz.5[V&Jungkook]




- Mógłbym z państwem porozmawiać?- wziąłem głęboki oddech starając się wytężyć słuch. Wiem, że mój powrót do domu byłby wszystkim na rękę, ale nie wyobrażam sobie zostawienia od tak Seoulu, uczelni i przede wszystkim mojego jedynego przyjaciela.
- Taehyung... czy zrobiliśmy coś nie tak?
- Nie... proszę go zrozumieć. 
- Nikt go nie rozumie tak jak my.- parsknąłem pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak oni mogą mówić takie bzdury?
- Nie chcę państwa urazić i absolutnie podważać państwa autorytetu, ale... wydaje mi się, że jeśli chodzi o dobre relacje Jungkooka z kimkolwiek to będę to właśnie ja.- ma rację. Nikt nie wiem o mnie tak dużo jak Tae, a rodzice? Aż śmiać mi się chce. Do tej pory niespecjalnie zwracali na mnie uwagę i byłem jedynie kulą u nogi, a teraz? Znalazła się parka pseudo troskliwych rodziców...
- O tym właśnie chciałeś z nami porozmawiać?
- Ja... proszę go stąd nie zabierać. Wydaje mi się, że wystarczająco już wycierpiał...
- Co masz na myśli?
- Chodzi mi o to, że odcięcie go od tego miejsca i ludzi będzie dla niego kolejnym ciosem. 
- Taehyung.... my to doskonale rozumiemy, ale nie jesteśmy w stanie rzucić wszystkiego i przeprowadzić się tutaj, tylko po to, by Jungkook miał jeszcze namiastkę normalności.- tak jak mówiłem... stuprocentowa troska idealnych rodziców...
- Wiem to... dlatego chcę żeby Jungkook został tu ze mną...
- Tae...
- Umiem się nim zająć... jest dla mnie jak młodszy brat, nie dam mu zrobić krzywdy.- na tarasie zapanowała głucha cisza przerwana jedynie skwierczeniem mięsa ułożonego na grillu - Proszę dać mi szansę... na początek tydzień.
- Sam nie wiem...
- Skarbie, wykluczone. Jungkook wraca z nami do domu.- dość... nienawidzę mojej matki, a nienawiść ta wzrasta z dnia na dzień coraz bardziej.
- Kochanie...
- Przepraszam, że się wtrącam.- niezawodny Tae znów wkroczył do akcji. Swoją drogą nie sądziłem, że będzie aż tak o mnie walczył - Kookie to pani jedyne dziecko... naprawdę chce pani, by cierpiał jeszcze bardziej?
- Oczywiście, że nie, ale...
- Właśnie... proszę dać nam szansę... tydzień.- podjechałem bliżej drzwi łapiąc drżącą dłonią za klamkę - Jeśli ja z Jungkookiem oraz państwo uznamy, że to nie ma sensu... Kookie wróci do Wonju.
- Zgoda...- uchyliłem lekko drzwi widząc jak mama sięga po szklankę z piwem - Ale codziennie masz być pod telefonem... chcę wiedzieć czy wszystko jest w porządku...
- Oczywiście. Proszę się nie martwić, nie zawiodę państwa.- ojciec jedynie się uśmiechnął klepiąc Tae w ramię. Otworzyłem szerzej drzwi spotykając się ze spojrzeniem rodziców i przyjaciela.
- Dziękuję.- wyszeptałem wbijając wzrok w ziemię. Czułem na sobie przeszywające spojrzenie Taehyunga. Dziwne uczucie, zwłaszcza po tym, co zrobiłem kilka minut temu.
- Poprawił ci się humor synu?- spojrzałem na ojca lekko przytakując - To zapraszam do stołu... może w końcu coś zjesz. 
- Nie, naprawdę...
- No już.- Tae złapał za wózek ustawiając mnie przy stole. Po chwili ułożył na moim talerzu solidny kawałek mięsa krojąc go na drobne kawałki. Miałem ochotę się rozpłakać. Chcę z nim zostać, ale nie wyobrażam sobie, by tak proste czynności również leżały w jego geście. Muszę się z czasem usamodzielnić... - Jedz, bo zmienię zdanie.- spojrzałem na uśmiechniętą twarz przyjaciela. Przytaknąłem sięgając niechętnie po pałeczki.
- Przepraszam... już jem...- szepnąłem wpychając w siebie na siłę jedzenie.
- Kookie... powiedziałem coś nie tak?- pokręciłem przecząco głową czując jak po policzku spływa mi łza - Ja... Jungkook przepraszam...
- Chcę pobyć sam.- wykręciłem dość niezdarnie wózek kierując się z powrotem do mieszkania. Rodzinno- przyjacielska impreza... szkoda ją psuć swoją obecnością.

*

                Rodzice w końcu wyjechali z Seoulu. Na drugi dzień po grillu spakowali swoje rzeczy zostawiając mnie w świętym spokoju. Mam przy sobie tylko Taehyunga i to mi w zupełności wystarczy. Chłopak poszedł właśnie po zakupy. Obiecał mi, że przygotuje dziś coś naprawdę pysznego, choć jak mam być szczery od wypadku nie mam ochoty na nic. Nie chcę jeść... zwyczajnie mnie to obrzydza. Nie jestem w stanie wcisnąć w siebie mięsa widząc u siebie te zwisające, bezwładne części ciała. 
- Już jestem!- westchnąłem nie odrywając wzroku od telewizora - Wszystko w porządku?- Tae kucnął obok kanapy głaszcząc mnie po głowie.
- Ta...
- Jesteś głodny?- oczywiście, że nie... ale nie chcę robić ci więcej przykrości.
- Bardzo.
- Kookie...
- Mam pytanie.- chłopak sięgnął po pilot wyłączając telewizor.
- Słucham.
- Jak na mnie patrzysz... nie obrzydza cię mój widok?
- Co...
- Szczerze... jak mnie dotykasz... nie jest ci niedobrze?
- Jungkook, co ty mówisz?
- Ja już dłużej tak nie mogę.- wtuliłem twarz w poduszkę ponownie wylewając z siebie wszystkie żale. Zwykle robię to w nocy tak, by nie martwić Taehynga, ale naprawdę nie mam już siły udawać, że wszystko jest w porządku.
- Dlaczego nic nie mówiłeś?- chłopak usiadł na kanapie wtulając mnie w siebie.
- Nie dotykaj.
- Daj spokój.- Tae spojrzał uważnie na miejsca, w których jeszcze jakiś czas temu znajdowały się moja lewa noga i ręka. 
- Nie patrz na mnie...
- Nie płacz.- delikatna dłoń przyjaciela wytarła ostrożnie moje policzki - Obiecuję ci, że zrobię wszystko żebyś znowu miał rękę i nogę.
- Przestań...
- Mówię to absolutnie poważnie Kookie. 
- Jak chcesz to zrobić? Wystrugać z patyków i wsadzić w to zwisające gówno? Nie bądź śmieszny...- Taehyung zamilkł uciekając wzrokiem. Brawo Jungkook... znowu dałeś popis temu jakim jesteś podłym dupkiem - Przepraszam... po prostu sobie z tym nie radzę.
- Wiem Kookie... ale nie musisz rzucać w moim kierunku takim jadem. Naprawdę staram się ci pomóc...- wtuliłem twarz w szyję kolegi delikatnie muskając ją wargami.
- Przepraszam.
- Już dobrze.- objąłem przyjaciela składając pocałunki na jego szyi i wystającym spod koszulki obojczyku - Jungkook...
- Wiem, że jestem dupkiem.- szepnąłem chcąc pocałować go w policzek jednak ten skutecznie mnie odepchnął.
- Jest okej... spokojnie.- spojrzałem na niego czując się jak skończony pajac. Głupi myślałem, że po naszym pocałunku Tae mógł coś do mnie poczuć... znów tylko się zbłaźniłem - Jungkook...- co za wstyd - Zaskoczyłeś mnie... proszę cię, powiedz coś.- odwróciłem jedynie wzrok chcąc zapaść się pod ziemię - Nie chciałem cię urazić...
- Wiem... nie zasługuję nawet na odrobinę bliskości...- wskoczyłem niezdarnie na wózek chcąc wyjść na taras, by zapalić i uspokoić myśli.
- Kookie, to nie tak...
- Wiedziałem, że cię obrzydzam.- otworzyłem drzwi widząc stojących na tarasie pięciu chłopaków... mniej więcej w moim wieku. Stali oparci o barierki i palili papierosy - Co wy tu robicie...- nieznajomi spojrzeli na mnie, po czym zaczęli wymieniać się spojrzeniami - Wypad stąd!
- Czekaj, czekaj, spokojnie... my...
- Kookie, to moi znajomi.- czułem stojącego za sobą Taehyunga, ale nie miałem odwagi, by spojrzeć mu w oczy - Wpadli do nas na grilla.
- Nie będę wam przeszkadzał...- wziąłem głęboki oddech kierując się na drugi koniec tarasu.
- Wybaczcie mu...
- Nie przejmuj się.
- Rozumiemy to, luz.- tracę powoli cierpliwość do tego wszystkiego. Tae miał coś ponoć dla mnie ugotować... dla mnie... a nie dla swoich nowych przyjaciół. Schowałem się za budynkiem, w którym mieszkam odpalając papierosa.
- Jungkook...
- Zajmij się gośćmi.
- Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem...
- Nie chcę cię ograniczać... rób co chcesz...
- Nie wyobrażam sobie tej imprezy bez ciebie...
- Imprezy.- parsknąłem śmiechem uciekając coraz bardziej wzrokiem - Wiesz... mogę cię zaskoczyć, ale nie bardzo mam ochotę imprezować.
- Źle to ująłem.
- Nie mam ochoty na obcowanie z ludźmi, czy ty tego nie rozumiesz? Spójrz na mnie jak ja wyglądam... ile razy mam ci jeszcze tłumaczyć, że źle mi z tym, że ludzie się non stop na mnie gapią i wytykają palcami? Oszczędź mi tego.
- Jungkook... to wszystko siedzi tutaj.- mówiąc to dotknął palcem mojej głowy - Nikt się z ciebie nie naśmiewa... zaufaj trochę bardziej ludziom.
- Jednemu już zaufałem...- zerknąłem na Tae wypuszczając lekko dym - I dzisiaj dostałem po dupie.
- Panowie, co z wami?- zza budynku wyszedł niezbyt wysoki, jednak mimo to potwornie przystojny brunet.
- Wiesz co Jungkook... potwornie boli mnie to gdy tak o mnie mówisz...- Taehyung wstał idąc w kierunku swojego kolegi - Chodź Jimin.- po chwili oboje zniknęli mi z pola widzenia. Wiem... popełniam masę błędów i jestem momentami niesprawiedliwy... ale czasem nie potrafię opanować swojej złości i żalu.
                 Spojrzałem na telefon. Impreza trwała dopiero lekko ponad dwie godziny, jednak ja przez ten cały czas nie ruszyłem się z miejsca. Czułem jak robi mi się zimno, ale mimo to nie miałem wystarczająco odwagi, by "iść" do mieszkania. 
- Czemu tu siedzisz?- uniosłem wzrok na zagadującego mnie chłopaka - Chodź do nas.- westchnąłem jedynie odwracając głowę w przeciwnym kierunku - Tae wspominał, że jesteś zamknięty w sobie... Jestem Jin.
- No i?
- Wiesz...- chłopak usiadł na przeciwko mnie lekko się uśmiechając - Moja siostra też jeździ na wózku. Wiem jak to jest.
- Mhm...
- Ma teraz 17 lat... w chwili wypadku miała 15. Jej chłopak był trochę od niej starszy... wracali razem z imprezy, wiesz... on za dużo wypił, wsiadł za kółko...- spojrzałem na kolegę Tae będąc coraz bardziej ciekaw co ma do powiedzenia - Wjechali do rowu... barierki całkowicie zmiażdżyły jej nogi.
- Też... też konieczna była amputacja?
- Niestety... wiesz co... ona... przechodziła to niemalże identycznie jak ty. Zamknęła się w sobie, nie chciała z nikim przebywać, rozmawiać... Do tego jej chłopak zostawił ją po tym jak dowiedział się, że resztę życia spędzi na wózku...
- Dupek...
- No właśnie... Ale wiesz co? Mimo tych wszystkich nieprzyjemności nie załamała się i postanowiła walczyć o siebie i swoje szczęście. 
- W jaki sposób?
- Chciała wychodzić z domu... prosiła mnie żebym zabierał ją na spacery, imprezy... Wtłoczyła sobie wręcz do głowy, że ludzie przechodzą w życiu przez większe tragedie. Doceniła to, że ma kochającą i wspierającą ją rodzinę i znajomych... Zaczęła cieszyć się po prostu tym, że żyje...
- To nie jest takie proste.
- Wiem... wiem po niej jaki to jest szok i ból jak z dnia na dzień tracisz niemalże wszystko. Ale wiem też, że z czasem to mija... trzeba być cierpliwym i dać sobie szansę...- westchnąłem czując jak do oczu napływają mi łzy - Ona straciła bliską jej niegdyś osobę... ty po wypadku nie straciłeś Taehyunga... doceń to.- Jin uśmiechnął się nakładając ostrożnie na mnie swoją bluzę - Chodź do nas. Widać, że Tae źle się bez ciebie bawi.- dodał znikając za budynkiem. Ma rację... Taehyung, mimo że nie jestem sprawny nie zostawił mnie... ba... zamieszkał ze mną i podjął się opieki nad takim kalectwem jak ja. Rzeczywiście powinienem patrzeć na to wszystko trochę inaczej. Wziąłem więc kilka głębokich wdechów kierując się niepewnie w kierunku chłopaków. Serce biło mi jak szalone, a dłoń, którą kierowałem wózek pociła się ze stresu. Podjeżdżając bliżej imprezowiczów ujrzałem jedynie lekki uśmiech na twarzy Jina. 
- Mogę... mogę do was dołączyć?
- Pewnie... już dwie godziny na ciebie czekamy.- uniosłem głowę widząc przed sobą chłopaka, który wyglądał jakby porządnie przesadził z jakimiś prochami - Jestem Yoongi. 
- Jungkook... a... gdzie Tae?
- Zaraz pewnie przyjdzie.
- Dokąd poszedł?
- Rozmawia z Namjoonem, spokojnie.
- Ah...
- Co chcesz do picia?
- Em... może piwo?
- Piwo...- jeden z chłopaków sięgnął do przenośnej lodówki wyciągając z niej puszkę piwa - Mówisz, masz.
- Dziękuję.

*

- Dzięki, że mi pomogłeś.
- Nie ma sprawy.- uchyliłem lekko powieki czując jak wszystko wokół mnie wiruje - Widzę, że chyba jednak sobie z nim radzisz.
- Pewnie... momentami jest trudno, ale wiesz... naprawdę go rozumiem i staram się być wyrozumiały.
- No pewnie.... gdybyś jednak potrzebował pomocy to dawaj znać. Pomożemy ci z chłopakami.- aishh chyba przegiąłem z alkoholem. Wbiłem nieprzytomny wzrok w TaeTae i Jimina. Wypiłem przecież tylko jedno piwo... nie no... z mojej dedukcji wynika, że chyba jednak musiało być ich więcej. Czemu tylko nic nie pamiętam? - Spadam... widzimy się jutro w pracy.
- Pewnie. Trzymaj się.- westchnąłem nie odrywając wzroku od Taehyunga. 
- Tae...- przyjaciel podszedł do łóżka nakrywając mnie kołdrą. W jego oczach można było zauważyć łzy. 
- Jak się czujesz?
- Płaczesz?
- Nie.
- Tae... widzę...
- Po prostu się o ciebie martwiłem.- zmarszczyłem brwi starając się przypomnieć sobie co się właściwie stało.
- Jak to...
- Wypiłeś za dużo i spadłeś z wózka... bałem się, że coś się stało.
- Ja.... boże, przepraszam...- co za cholerny wstyd...
- Nic cię nie boli?
- Nie... jest okej.
- Całe szczęście.- Tae wstał chcąc odejść od łóżka jednak spożyty alkohol w końcu ośmielił mnie, bym mógł spróbować zadziałać jeszcze raz.
- Chociaż...
- Nie strasz mnie.
- Głowa... głowa mnie boli.- Taehyung wskoczył do łóżka uważnie przyglądając się mojej głowie.
- W którym miejscu?
- Tu... o tutaj.- jęknąłem wskazując na "obolałe" miejsce. Przyjaciel pocałował je delikatnie sprawiając, że moje serce znów zabiło szybciej.
- Cholera... musiałeś się uderzyć przy upadku.
- Z taką opieką zaraz mi przejdzie.- ułożyłem dłoń na szyi chłopaka patrząc mu w oczy.
- Nic więcej cię nie boli?
- Boli.- szepnąłem przywierając ponownie do niego wargami - Odpuść chociaż ten jeden raz...
- Jungkook, jesteś pijany.
- Ale w pełni świadomy tego, co robię...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


16 sierpnia 2017

Loneliness~cz.4[V&Jungkook]



                     Siedziałem na tarasie wpatrując się w zachodzące słońce. Byłem potwornie zmęczony. Czym? W zasadzie to sam nie wiem. Chyba tym lenistwem i nic nierobieniem. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Taehyung obiecał mi, że porozmawia ze swoim szefem żeby mnie zatrudnił. Gdybym znalazł pracę byłoby naprawdę super. Zszedłbym rodzicom z głowy i w końcu byłbym niezależnym facetem. Sięgnąłem po telefon, który w chwili wzięcia go do ręki zaczął dzwonić doprowadzając mnie do lekkiego zawału.
- Ja pierdziele...- westchnąłem odbierając - Tak?
- Kookie, zbieraj się i chodź do kawiarni.
- Mmm... po co?
- Po to, że masz rozmowę kwalifikacyjną. W sumie jest ona tylko formalnością, bo ładnie cię wybieliłem przed szefem, ale wiesz... wskocz w białą koszulę i chodź szybko. 
- Zestresowałeś mnie.- poderwałem się z krzesła, po czym wbiegłem do mieszkania szukając koszuli i spodni.
- Daj spokój, wszystko będzie dobrze. Zachowuj się naturalnie... po prostu bądź sobą, polubi cię.
- Dobra, dobra...- usiadłem na łóżku zmieniając pospiesznie spodnie - Dzięki Tae, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Spokojnie... jeszcze dzisiaj będziemy opijać naszą współpracę.- uśmiechnąłem się nakładając pospiesznie koszulę.
- Kończę... będę u ciebie za 20 minut.- rozłączyłem się poprawiając włosy. Muszę przyznać, że wyglądałem dziś całkiem nieźle więc nie potrzebowałem wielu poprawek. Sięgnąłem po telefon oraz klucze, po czym wyszedłem pospiesznie z domu. Byłem potwornie podekscytowany tą rozmową. Czułem, że mi się uda i cieszyłem się, że będę pracował u boku najlepszego kumpla. Co jeszcze mogę powiedzieć? Kupię dzisiaj naprawdę dobre jedzenie i soju dla Taehyunga. W końcu będzie co świętować. W pewnym momencie przypomniałem sobie, że nie mam przecież CV. Wyjąłem więc telefon wybierając numer przyjaciela.
- No co tam?
- Tae, nie mam CV.
- To nic. Kiedyś zanosiłem szefowi twoje CV, pamiętasz? Dałeś mi je jakiś czas temu.
- A tak, racja.
- Nie stresuj się tak.- zaśmiał się przygotowując zapewne kolejną kawę gdyż w tle dało się usłyszeć spieniacz do mleka.
- Nie stresuję się, ja tylko...- usłyszałem potworny dźwięk przeszywający całe moje ciało. Brzmiał zupełnie jak klakson ostrzegawczy... ten, którego używają maszyniści. Stanąłem jak wryty widząc nadjeżdżający w moim kierunku pociąg.... zamurowało mnie do tego stopnia, że nie byłem w stanie się ruszyć.
- Jungkook, co jest?... Jungkook!- ostatnie słowo przeleciało przez moją głowę niosąc się echem. Nie wiem co się stało... nie czułem absolutnie nic. Zero bólu... zero jakiejkolwiek świadomości... co się dzieje do cholery?

*

- Tak mi przykro... nie możemy nic więcej zrobić.
- Jaka... jaka jest szansa, że się wybudzi?
- Daję mu 60% szans, ale to naprawdę bardzo dużo. Proszę być dobrej myśli.- mama? Zaraz... czy ona płacze? Aishh, ale boli mnie głowa. Głowa i... całe ciało potwornie mnie rwie. Nie potrafię opisać tego dziwnego uczucia.
- Zapewni mu pan opiekę psychologa?- tata? Jakiego psychologa?
- Tak... pański syn otrzyma od nas najlepszą opiekę, mogą być państwo tego pewni. 
- Boże, to takie wrażliwe dziecko... on się załamie psychicznie.- dość... różnie jest między mną a mamą, ale nie jestem w stanie słuchać tego jak płacze. Otworzyłem lekko usta czując w nich potworną saharę. Woda... woda to jest to, co uratowałoby mi teraz życie. 
- Mama...- przełknąłem z trudem ślinę otwierając lekko oczy, jednak po tym jak uderzyła w nie fala światła, zamknąłem je pospiesznie krzywiąc się - Mamo...
- Jungkook...- poczułem na twarzy jej delikatne dłonie. Nie rozumiem dlaczego po moich policzkach popłynęły łzy... nigdy wcześniej tak nie reagowałem - Skarbie, jak się czujesz?
- Spokojnie... proszę dać mu chwilę.- co to za facet? Dlaczego on mnie dotyka?
- Mm... zostaw...
- Synku, to lekarz... spokojnie, już jest wszystko dobrze.- lekarz? Jaki lekarz do cholery? Nie mam czasu na lekarzy, mam przecież rozmowę o pracę.
- Ciśnienie w normie, praca serca również jest prawidłowa... przyślę za chwilę pielęgniarkę żeby podała synowi odpowiednie leki i zmieniła kroplówkę. 
- Dziękuję panu.- szepnęła kobieta całując mnie w czoło - Synku...
- Mamo... 
- Wszystko będzie dobrze kochanie, nie martw się.
- To tylko kawiarnia...- przełknąłem ślinę otwierając lekko powieki - Na pewno będzie dobrze.
- Kookie...- mama zasłoniła usta dłonią rozklejając się. Zerknąłem na ojca, który za szklaną ścianą rozmawiał z jakimś lekarzem. Jestem w szpitalu? Tak... chyba tak, ale dlaczego?
- Głowa mnie boli... 
- Spróbuj... spróbuj zasnąć synku.
- Ja... chcę się zobaczyć z Tae.
- Śpi na korytarzu... zawołam go.- szepnęła mama wstając dość chwiejnym krokiem z krzesła. Taehyung śpi na korytarzu? Dlaczego?
- Wie?
- Nie, jeszcze nie.- spojrzałem na drzwi, w których stanął zaspany, jednak mimo to przerażony chłopak.
- Kookie...- gdy tylko złapaliśmy kontakt wzrokowy podbiegł do łóżka siadając na nim, po czym wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi - Wybudziłeś się.
- Nie rozumiem... - uniosłem z trudem prawą rękę kładąc ją na włosach przyjaciela - Dostałem tą pracę?- chłopak nie odpowiedział. Po chwili mogłem czuć na szyi jego chłodne łzy - Zawiodłem cię?- cholera jasna! Co zrobiłem nie tak?! Wydaje mi się, że byłem dobrze przygotowany - Przepraszam... wiesz, że nie chciałem.
- O czym ty mówisz?- Tae spojrzał na mnie zapłakanym, zmęczonym wzrokiem - Nie dotarłeś na rozmowę.
- Jak to...
- Nic nie pamiętasz, prawda?
- Ale... czego nie pamiętam?
- Taehyung, błagam, nie teraz...- zerknąłem na chodzącą nerwowo po pomieszczeniu mamę.
- Mamo, o co chodzi?
- Jungkook... miałeś wypadek.- wbiłem wzrok w przyjaciela marszcząc brwi.
- Wypadek? Ale... ja nie mam samochodu.
- Wpadłeś pod pociąg... tego dnia jak szedłeś na rozmowę o pracę.- po twarzy chłopaka popłynęły łzy - Miałeś bardzo dużo szczęścia, bo pociąg dojeżdżał do stacji i hamował... mogłeś zginąć.- szepnął głaszcząc mnie po głowie. O czym on mówi? Naprawdę niczego nie pamiętam.
- Tae... niczego nie pamiętam...
- Lekarz mówił, że może tak być... ale nie martw się... to tym lepiej dla ciebie.
- Wszystko pamiętam, a... wypadek?- zmarszczyłem brwi biorąc głęboki oddech - Chcę porozmawiać z lekarzem.- chwyciłem za kołdrę zsuwając ją z ciała.... to co zobaczyłem kompletnie odjęło mi mowę.
- Kookie...- moje oczy zaszły łzami. To sen... to na pewno tylko zły sen - Kookie, ja ci pomogę...
- Synku, powiedz coś.- mama kucnęła obok łóżka głaszcząc mnie po ramieniu - Skarbie, to cud, że żyjesz... niczym innym się nie przejmuj, błagam cię.- w tym całym rzekomym wypadku straciłem lewą nogę i lewą rękę... nie wierzę, po prostu nie wierzę... Dotknąłem niepewnie miejsca po nodze... coś obrzydliwego. Czułem jak po moich policzkach spływają łzy, a w gardle gromadzi się gula uniemożliwiająca mi normalne oddychanie czy powiedzenie czegokolwiek. Zerknąłem na lewe ramię... gdzie jest do cholery jasnej moja ręka?! Zagryzłem wargi wybuchając płaczem. Nie chcę żyć w taki sposób! Jak ja mam w ogóle tak żyć?! Przecież to ohydne! Kurwa mać, błagam niech ktoś mnie obudzi! To musi być sen!
- Uspokój się.- wylądowałem w ramionach Taehyunga. Nie chciałem być dotykany. Dotykanie mnie musi wywoływać u niego odruch wymiotny. Wolę mu tego oszczędzić. Odepchnąłem więc przyjaciela nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Chciałem wyjść z sali i iść przed siebie, ale jak? Jak mam to zrobić bez tej pieprzonej nogi?! - Kookie, proszę cię...- chłopak dotknął mojego policzka delikatnie mnie po nim głaszcząc - Wiem, że jest to dla ciebie ogromny cios, ale nie jesteś w tym sam... Masz rodziców i mnie, pomożemy ci, słyszysz? To jest cud, że przeżyłeś... 
- Synku....
- Odwalcie się...- szepnąłem kładąc się z powrotem do łóżka... to sen, to tylko zły sen...

*

                  Od tego nieszczęsnego wypadku minął równy miesiąc. Kilka dni temu opuściłem szpital. Moi rodzice przebywają ze mną w wynajmowanej kawalerce i opiekują się mną jak niemowlęciem. Taehyung codziennie po pracy przychodzi do mnie, przynosi mi jedzenie, moje ulubione słodycze... wolałbym dostać z powrotem nogę i rękę... dlaczego nie mogę tego od niego dostać? 
                 Właśnie siedzieliśmy całą czwórką na tarasie. Ojciec rozpalił grilla, mama i Tae szykowali jedzenie... wszyscy ze sobą rozmawiali, uśmiechali się... Nie powinni tego robić. Czy oni nie widzą w jakim jestem stanie? 
- Pierwsza porcja mięsa ugrillowana... Kookie, na co masz ochotę?- zerknąłem na ojca ciężko wzdychając.
- Nie chcę jeść...
- Chociaż kawałek... lubisz przecież grilla.- podjechałem wózkiem do stolika, na którym stały napoje, po czym nalałem sobie coli upijając kilka łyków - Synu...
- Długo macie zamiar tu jeszcze być?- na tarasie zapanowała cisza. Taehyung westchnął zerkając na moich rodziców.
- Proszę mu wybaczyć...
- Synku...- mama kucnęła na przeciwko mnie głaszcząc mnie po udzie - Postanowiliśmy z ojcem, że wrócisz z nami do domu... tak będzie dla ciebie lepiej.- otworzyłem szerzej oczy czując jak ostatni gwóźdź wbija się w moją wyimaginowaną trumnę - Tam też jest uczelnia, dokończysz tam studia...
- Nie.
- Kookie, nie widzimy innej opcji...
- Nie rozumiesz słowa "nie"?- spojrzałem na Taehyunga czując jak kipi we mnie złość - Pozwalasz im mnie zabrać? 
- Jungkook, posłuchaj...
- Problem z głowy, co?! 
- Kookie, nie chcę tego, uwierz mi...
- Kłamiesz!- złapałem za koło od wózka chcąc uciec do domu, jednak poruszanie się na nim za pomocą jednej ręki było koszmarnie trudne. Uderzyłem ręką w kółko rozklejając się. To jest potworne być do końca życia uzależnionym od drugiej osoby.
- Pomogę ci.- Tae chwycił za wózek zaprowadzając mnie do domu. Czułem jak serce pęka mi na tysiące kawałków. Będę sam... do końca tego zasranego życia będę sam - Jungkook...
- Odwal się.
- Nie... najpierw mnie posłuchasz.- chłopak kucnął przede mną patrząc mi uważnie w oczy - Nie chcę żeby mi ciebie zabrali, zrozum. Jesteś moim najlepszym przyjacielem... Nie ma to dla mnie znaczenia czy jesteś w pełni sprawny, czy jeździsz na wózku... Jesteśmy przyjaciółmi i to się nigdy nie zmieni...
- Spadnie ci garb z pleców jak wyjadę...
- Nie mów tak... Chcę żebyś tu został i chcę się tobą zajmować. Dałbym radę...
- Chcę zostać sam...- Taehyung wziął głęboki oddech całując mnie w czoło. Poczułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz.
- Przyniosę ci coś do jedzenia.
- Tae...
- Tak?- chwyciłem go za rękę uważnie mu się przyglądając - Porozmawiam z twoimi rodzicami, nie martw się.
- Kucnij...- gdy zrobił to, o co go poprosiłem, przyłożyłem dłoń do jego policzka patrząc mu w oczy. Ile ja bym dał żeby być taki jak on... przystojny, w pełni sprawny... cały świat stoi przed nim otworem... 
- Co się stało?- nachyliłem się do przyjaciela ostrożnie go całując. W zasadzie nie można nazwać tego pocałunkiem... musnąłem jedynie lekko jego wargi. 
- Nie pozwól mi stąd wyjechać...- szepnąłem nieśmiało się oblizując. Taehyung skinął jedynie głową wychodząc z kawalerki. Cieszę się, że to zrobiłem... Nie planuję żyć długo i szczęśliwie. Nie wiem kiedy stąd odejdę... Dobrze, że go pocałowałem... teraz już niczego nie chcę żałować...

~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak rzadko dodaję wpisy. Mam teraz dwie prace, wyjazdy, koncerty itp., ale cały czas o Was pamiętam. Postaram się dodawać posty częściej:)
Buziaki;*