2 czerwca 2016

Hyungwon & Minhyuk~cz.7 [All in]



- Ja... nie wiem co powiedzieć...- zatkało mnie. Dlaczego to zrobiłem? Jak mogę być takim idiotą?
- Szkoda... wolałbym jednak żebyś mi to wyjaśnił...
- Minhyuk, ja naprawdę...
- Posłuchaj mnie...- blondyn westchnął rzucając papierosa na ziemię, którego po chwili przydeptał - Wiem, że jest ci teraz ciężko... naprawdę to rozumiem, ale... skoro.... skoro nadal kochasz Shownu, dlaczego postanowiłeś zacząć układać sobie życie z kimś innym? 
- Minhyuk...
- Powinieneś wyleczyć się najpierw z poprzedniej miłości, a dopiero potem brać się za drugą...- w jego pięknych, ciemnych oczach mogłem dostrzec łzy. Zagryzłem wargi z trudem łykając ślinę - Zerwałem dla ciebie oświadczyny... zrobiłem to dla ciebie, bo cię kocham... Ja... wydaje mi się, że nie zasłużyłem na coś takiego...
- Skarbie, błagam cię...
- Ten moment był dla mnie cholernie ważny, a ty.... ty go po prostu spieprzyłeś...- spuściłem głowę w dół czując jak po zmarzniętej twarzy spływają mi łzy. 
- Naprawdę nie chciałem żeby to tak wyszło... Przepraszam...
- Hyungwon...- chłopak podszedł do mnie unosząc delikatnie mój bodbródek - Przemyśl to... zamknij kwiaciarnię, zrób sobie wolne i pomyśl co dalej... co z nami...- głos partnera załamał się, a ten z trudem przełknął ślinę - Kocham cię, ale nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Naprawdę cię kocham... nie wiem co mi się stało...
- Ja wiem...- wstrzymałem oddech wpatrując się w zaszklone oczy Minhyuka - Owszem, kochasz mnie... czuję to, ale... nadal żyjesz związkiem z Shownu... wciąż jakaś część ciebie go kocha i... nie ukrywam, że to mnie boli...
- Nie, Minhyuk...
- Wrócę wieczorem... muszę iść do pracy.
- Minhyuk...- ten jedynie posłał mi wymuszony uśmiech, po czym zniknął za drzwiami mieszkania. Roztrzęsionymi dłońmi sięgnąłem po paczkę papierosów leżących na parapecie. Gdy odpaliłem jednego z nich usiadłem na schodku wpatrując się we wschodzące słońce. Miałem potwore wyrzuty sumienia... byłem wręcz na siebie wściekły. W pewnym momencie poczułem, że ktoś za mną stoi. Odwróciłem się do tyłu widząc za sobą gotowego do pracy Minhyuka.
- Nie pal...- mówiąc to wyciągnął z mojej dłoni papierosa gasząc go o schodek - I nie płacz... po prostu sobie wszystko przemyśl...
- Ja...
- Poczekam...- zostałem ucałowany delikatnie w czoło, jednak po tym geście blondyn pospiesznie opuścił ogród wsiadając do swojego służbowego samochodu. Wybaczył mi... mimo bólu i rozczarowania mi wybaczył. Minhyuk to najprawdziwszy anioł i największy skarb jaki można mieć... szkoda, że jestem takim potwornym idiotą i nie potrafię tego docenić. Mimo natłoku myśli i ogromu niepowodzeń i przeszkód postanowiłem się ruszyć i wziąć się w garść. W pierwszej kolejności zdecydowałem się w końcu wejść do domu i wziąć prysznic, który stanowczo mnie orzeźwił. Po ogarnięciu mieszkania stwierdziłem, że muszę pojechać do Jooheona i wyjaśnić z nim i resztą chłopaków kilka spraw. Nie będzie to przyjemna rozmowa i przyjemny dzień, ale czuję, że jak dzisiaj tego nie załatwię, to prawdopodobnie nigdy się już za to nie zabiorę. Wpół przytomny z nerwów ruszyłem na autobus jadący prosto na osiedle, na którym mieszkałem niegdyś z Shownu. Teraz mieszkanie, w którym wynajmowaliśmy pokój oblegane jest przez Jooheona, Wonho i ich nową zdobycz- Changkyuna. Jak chłopak do nich trafił... tego nie wiem i szczerze mówiąc mnie to nie interesuje. Mam masę innych problemów na głowie. Nałożyłem słuchawki, po czym oparłem głowę o szybę zamykając oczy. Mógłbym tak pojechać w nieznane... jechać przed siebie... byle gdzie. Nie myśląc i nie martwiąc się o nic. Wiem jednak, że nie mogę sobie na to pozwolić ze względu na Minhyuka... kocham go i nie wyobrażam sobie go zostawić. Ostatni przystanek... westchnąłem wysiadając leniwie z autobusu. Wziąłem głęboki oddech rozglądając się dookoła... moja była okolica, z którą wiążą się niezwykle przyjemne jak i potwornie bolesne wspomnienia. W oczy od razu rzucił mi się 10-piętrowy blok... światła na siódmym... ponoć szczęśliwym piętrze były zapalone. Zacisnąłem dłonie w pięści idąc przed siebie. Gdy znalazłem się przed drzwiami byłego mieszkania poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Mój pierwszy, prawdziwy dom... sypialnia dzielona z chłopakiem... miłością mojego życia. Codzinne poczucie miłości i bezpieczeństwa... hm... do czasu.
- Hej... ty to pewnie Hyungwon.- drzwi otworzył nieznany mi chłopak.
- Changkyun, mam rację?
- Wystarczy I.M.... wejdź.- ukłoniłem się lekko, po czym wszedłem do środka. Niegdyś zadbane, przytulne mieszkanko zamieniło się w melinę i miejsce spotkań ćpunów - Chciałbym ci powiedzieć, że bardzo mi przykro...
- Jasne...- uśmiechnąłem się delikatnie rozglądając się po mieszkaniu - Jesteś sam?
- Nie... Jooheon Hyung!- chłopak westchnął spoglądając na mnie - Właśnie przyniósł nowy towar i biorą z Wonho.
- Świetnie... a co z tobą? Nie chcesz sobie spierdolić życia jak oni i Shownu?- wypowiadając ostatnie słowo poczułem jak kłuje mnie serce.
- Moje życie jest wystarczająco spieprzone... prochy pozwalają mi o tym na chwilę zapomnieć.- pokręciłem zrezygnowany głową wbijając wzrok w Jooheona, który właśnie wszedł do pokoju.
- Ooo... Hyungwon.- chłopak podszedł do mnie obejmując mnie - Tak mi przykro...
- Darujcie już to sobie...- westchnąłem spoglądając na jego pokłute i posiniaczone ręce - Co tym razem?
- Zmieszaliśmy barbituran i metamfetaminę... mnie kopnęło, a Wonho troszkę zcięło, ale tam...- chłopak machnął ręką - Nic mu nie będzie.
- Idioci...- syknąłem idąc do pokoju chłopaka. Blondyn leżał na łóżku polowym. Jego ręce oraz głowa spoczywały na ziemi.... powrót do przeszłości. Taki widok to dla mnie norma - Wonho.- ułożyłem go na łóżku, klepiąc go dość mocno po twarzy - Hej! Wonho, popatrz na mnie!
- Mmm...- żyje... co za ulga.
- Nie "mmm", tylko wstawaj... dobrze mnie słyszysz?
- Ta...
- Co u ciebie?- usadziłem go klepiąc go bez przerwy po nieprzytomnej buźce.
- Źle...
- Źle? A co się dzieje?- oparłem go o lodowatą ścianę - I.M przynieś zimne okłady!... Wonho...
- Show.... Shownu odszedł... to nie tak... nie tak miało wyglądać...
- Wiedzieliście, że chce się zabić?- Changkyun przyniósł okłady wpatrując się w blondyna.
- Wonho, siedź cicho...- syknął czym ogromnie mnie zaskoczył. Zaczałem przykładać lód do ciała Wonho wpatrując się w młodszego chłopaka.
- O czym ty mówisz...
- O niczym... 
- On tak... tak bardzo cię kocha...- szepnął blondyn otwierając lekko oczy.
- Ale już go nie ma Wonho!... Oprzytomnijcie wreszcie!- podniosłem się gwałtownie wpatrując się w I.M'a.
- Wyjdź stąd...
- To teraz mój dom.
- Wypad powiedziałem!- chłopak patrzył na mnie krótką chwilę, jednak po tym czasie wyszedł trzaskając drzwiami. Pospiesznie usiadłem na przeciwko Wonho, opierając o siebie jego bezwładne niemalże ciało - Wonho... hej, słyszysz mnie?- ten skinął jedynie głową - Dasz radę ze mną porozmawiać?
- Hyungwon... tak... tak mi źle...- czułem jak moja szyja robi się wilgotna od łez kolegi.
- Wiem to... pomogę ci, dobrze? Wyciągnę cię stąd, tylko... błagam cię, powiedz mi prawdę o Shownu.
- Pomożesz?
- Przyrzekam ci to.- blondyn przysunął się bliżej mnie opierając głowę o moją klatkę piersiową. Zacząłem głaskać go po głowie, a drugą ręką robiłem zimne okłady na karku i plecach, których przyjaciel nie czuł, ale wbrew pozorom trochę mu pomagały - To jak?
- Hyungwon... Shownu... ciągle o tobie mówił... bardzo cię kochał i... jak się wyprowadziłeś... zaczął ćpać więcej...- Wonho wziął głęboki oddech - Chciał dla ciebie... skończyć... ale ten twój nowy chłopak... to go tak zdołowało, że przestał... przestał panować nad dawkami prochów.
- Wszystko w porządku?- oddech chłopaka stawał się coraz płytszy.
- Tak... on... Jooheon przyprowadził tu Changkyuna.... dawał dupy na melinach i... Hyung się nad nim zlitował... wziął go tu... wziął go żeby zakręcił się koło Shownu...
- Co takiego?
- I.M się w nim zakochał... ale... ale Shownu mówił, że kocha ciebie... i że już zawsze tak będzie...- blondyn podniósł powoli głowę wpatrując się we mnie naćpanymi oczyma - On... I.M zmusił go do samobójstwa - otworzyłem szeroko oczy nie mogąc wydobyć z siebie nawet najmniejszego dźwięku - Podał mu silne prochy.... dał kartkę i długopis... kazał napisać list pożegnalny... on... Gdy Shownu to zrobił... dał mu więcej prochów... wszystko co mieliśmy... nikt nie przeżyłby czegoś takiego...- Wonho złapał mnie za rękę - Przepraszam... nie umiałem go powstrzymać.- po jego posiniaczonej twarzy popłynęły łzy. 
- To... to nie twoja wina...- szepnąłem schodząc powoli z łóżka - Pakuj swoje rzeczy...
- Ale...
- Zabieram cię stąd...- przełknąłem z trudem ślinę wychodząc do przedpokoju. W salonie ujrzałem Changkyuna palącego papierosa - Jak mogłeś?!- chłopak spojrzał na mnie nie odpowiadając. Podbiegłem do niego łapiąc go za koszulkę, po czym z całej siły cisnąłem nim o ścianę - Ty dupku, jak mogłeś go zabić?!- kopałem go na oślep. Czułem jak oczy zachodzą mi łzami - Zabiłeś Shownu! Będziesz miał go na sumieniu do usranej śmierci!- rzuciłem się na niego uderzając jego głową o podłogę. Wtedy do salonu wparował Jooheon odpychając mnie na bok. Wylądowałem obok kaloryfera masując się po ramieniu, w które oberwałem. Podniosłem się jednak pospiesznie wpatrując się w Jooheona - Bronisz go?! On zabił twojego najlepszego przyjaciela!
- Wyjdź stąd...
- Jooheon... bronisz jakieś męskiej dziwki?! A co z Shownu?!- wściekły I.M wyrwał w moją stronę uderzając mnie z całej siły w twarz.
- Nie nazywaj mnie tak!
- Wszyscy pieprzyli cię jak ostatnią szmatę! Dlaczego musiałeś uczepić się Shownu?!... Co on ci kurwa zrobił?!
- Kocham go, a on był ślepo zapatrzony w takie ścierwo jak ty!
- Dość!- między nami stanął Jooheon - Hyungwon... pogódź się z jego odejściem.- wziąłem kilka głębszych wdechów patrząc na stojącego w progu, przestraszonego Wonho.
- Nie... to nie było samobójstwo... zabiliście go z zimną krwią... zmusiliście go do tego...
- Hyungwon...
- Manipulowaliście nim... nie zostawię tak tego...
- Chyba nie chcesz na nas donieść...
- Nie no skąd... dwójka ćpunów zabiła mojego byłego chłopaka... najlepszego przyjaciela i osobę, której zawdzięczam całe swoje życie i myślisz, że nie wyciągnę z tego dla was żadnych konsekwencji?
- Hyungwon, chodźmy...- powiedział cicho Wonho zaciskając dłoń na futrynie drzwi. 
- Chwila... wsadzę was do pierdla... mam nadzieję, że tam zgnijecie i że przed śmiercią potraktują was jak największe gówno.
- Jeśli na nas doniesiesz...- warknął Jooheon.
- To co... co mi zrobisz...- chłopak uśmiechnął się zadziornie obejmując Changkyuna.
- Miej lepiej oko na tego swojego nowego faceta.
- Odpieprz się od Minhyuka... to sprawa między mną i wami!
- Jeśli nie chcesz żeby coś mu się stało, zamknij lepiej mordę i trzymaj się od nas z daleka...- przemilczałem to wychodząc z pokoju. Wonho ruszył za mną zamykając za nami drzwi.
- Hyungwon... nie dam rady tak szybko...
- Przepraszam.- zatrzymałem się biorąc go w pasie, po czym powolnym krokiem zaprowadziłem go do samochodu. Gdy w nim usiedliśmy musiałem zastanowić się co dalej.
- Hyungwon...
- Słucham...
- Przepraszam... próbowałem ich powstrzymać, ale... Jooheon rzucił się na mnie... straciłem przytomność... jak się ocknąłem, Shownu...
- Wonho, wiem... nie obwiniaj się...- spojrzałem na kolegę głaszcząc go po głowie - Dziękuję, że przy nim byłeś...
- Dla przyjaciół wszystko...- uśmiechnąłem się delikatnie zapinając mu pasy.
- Jestem twoim przyjacielem?
- Tak.
- Zrób to dla mnie i zgódź się na odwyk.
- Nie... Hyungwon, proszę...
- To dla twojego dobra... błagam cię. Chyba nie chcesz żeby twoje życie wyglądało tak jak do tej pory... musisz pokonać to gówno i zacząć wszystko od początku... dla Shownu.- chłopak skinął lekko głową zaciskając pięści.
- Zgoda...- co za ulga... Odetchnąłem odpalając samochód.
- Ośrodek jest dosłownie kilka kilometrów za Seoulem... będę Cię codziennie odwiedzał.
- Dobrze...- spojrzałem na chłopaka.
- Wonho, wierzę w ciebie... na pewno dasz sobie radę.- musiałem odłożyć na bok myśli związane z zaplanowanym zabójstwem Shownu i skupić się na odwyku Wonho i ratowaniu życia mojego Minhyuka. Póki co sprawa z policją musiała poczekać.
- Nie zawiodę was...
- Wiem to... zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.- ruszyłem łapiąc kolegę za rękę - Jak cię odwiozę odstawię ci tutaj samochód.
- Weź go sobie... jeśli mi się uda, niczym innym nie będę w stanie ci się odwdzięczyć...

~c.d.n.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

3 komentarze:

  1. Minhyuki jest bardzo wyrozumiały, nie wszystkich na to stać. Chociaż trochę się martwię Joohe... i odwykiem Wonho no ale cóż zobaczymy jak to dalej rozwiniesz.
    Życzę weny i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś tak zrobiło mi się szkoda Wonho. Trudno jest poradzić sobie z uzależnieniem. Mam nadzieję, że poukłada swoje życie, ułoży je na nowo.
    Zaskoczyłaś mnie, iż I.M zrobił coś tak potwornego Shownu. Chociaż mówi się, że zakochany człowiek, to nieobliczany człowiek...
    Powodzeniach w dalszym pisaniu 😏

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś zakończyć w takim momencie???!!!! Strasznie jestem ciekawa tego co będzie dalej...
    Ogólnie rozdział super. Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń