27 lipca 2015

Suwoong & Dabin ~cz.3 [Dziennikarska misja]



                 Czułem się okropnie. Sam nie wiedziałem, czy ta cała sytuacja bardziej mnie obrzydzała czy przyprawiała o gęsią skórkę. Po wejściu do biura poczułem dziwny ucisk w żołądku. Nie miałem pojęcia czego ten facet będzie ode mnie chciał. Może będę musiał paradować przed nim nago? Na samą myśl o tym do oczu napływały mi łzy. Miałem ochotę stąd uciec i schować się w ramionach Wonjuna. Nie mam pojęcia dlaczego to właśnie o nim pomyślałem wchodząc do gabinetu tego starego zboczeńca. Mężczyzna usiadł w fotelu ciągnąc jednocześnie na kolana na oko 16-letniego chłopca. Ten bez najmniejszego sprzeciwu zasiadł na nim i zaczął delikatnie całować go po szyi, co wywołało u mnie odruch wymiotny. 
- No chłopcze... co cię do nas sprowadza?
- Em... tak jak mówiłem... chcę... chcę tu pracować...
Dyrektor uśmiechnął się szeroko i odpalił papierosa, dmuchając dymem w 16-latka. 
- Ile masz lat?
- 23.
- Wyglądasz na mniej... jakby ktoś się pytał ile masz lat, to mów, że 19.
- Rozumiem...- ta... gówno rozumiałem, ale co miałem zrobić? Musiałem przytakiwać na każde polecenie mężczyzny. 
- Masz rodzine?... przyjaciół?...a może drugą połówkę?
- N...nie...
- To dobrze. Jak coś ci się stanie, to nikt nie będzie cię szukał.- zamarłem na te słowa. Chłopcy znajdujący się w pokoju zachichotali i zaczęli coś szeptać między sobą. Nie podobało mi się to. O czym ten dupek mówi i co może mi się tutaj stać? - No dobrze...to teraz ostatnie, kluczowe pytanie... kochałeś się kiedyś?- czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Miałem wrażenie, że zemdleję i już nigdy się nie wybudzę. Nigdy nie odczuwałem takiego stresu jak dzisiaj. Matura, sesje czy rozmowa o pracę w porównaniu z tym to pikuś. I co ja miałem teraz odpowiedzieć? Jeśli powiem, że tak, to zaraz pośle mnie do roboty... a jak powiem, że nie to cały pokój wybuchnie śmiechem,a szef będzie kazał jakiemuś przypadkowemu chłopakowi to ze mną zrobić. Nie chcę czegoś takiego... brzydzi mnie to. Nie tyle kochanie się z facetem, co przypadkowy seks z kimś kogo pierwszy raz widzę na oczy. 
- Tak...
- Świetnie.- mężczyzna podszedł do mnie i odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy. Następnie spojrzał na zegarek i lekko się uśmiechnął - Suwoong kończy spotkanie za 15 minut... oprowadzi cię i powie co i jak. 
- Rozumiem...- odpowiedziałem i pospiesznie odsunąłem się od szefa. Miałem dość. Chciałem by ten dzień jak najszybciej dobiegł końca. Pragnąłem wręcz znaleźć się w domu i móc wypłakać się przyjacielowi. Zwykle 15 minut leci jak z bicza strzelił, jednak w moim przypadku te 15 minut dłużyło się w nieskończoność. Miałem wrażenie, że będę skazany na towarzystwo tego oblecha do końca życia. 
- Nie no zapłacił... tylko tak mnie teraz tyłek boli jak nigdy.- hm? Spojrzałem w stronę dobiegającego głosu. W drzwiach stał uśmiechnięty Suwoong i Minsu palący kolejnego papierosa. 
- Dobrze, że jesteście.- dyrektor podszedł do bruneta i zabrał mu papierosa - Nie pal tyle do cholery.
- Bo?
- Bo klienci się skarżą, że daje od ciebie jak z popielniczki.
- Wiesz gdzie ja to mam?- chłopak uśmiechnął się cwaniacko i delikatnie wyciągnął papierosa z ręki mężczyzny - Hm.. no właśnie.- po obdarowaniu szefa szerokim uśmiechem brunet wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. 
- Aish... bezczelny gnojek. - na te słowa Suwoong westchnął i spojrzał na swojego pracodawcę - Po co pan chciał mnie widzieć? 
- Mamy tu nowego chłopaka... pokażesz mu co i jak. Możesz też sprawdzić czy jest prawiczkiem. Wiesz przecież jak to wygląda, co ja ci będę opowiadał.
- Dobrze.- ma sprawdzić czy jestem prawiczkiem? Widzę, że wplątałem się w niezłe bagno. Nie mam zamiaru paradować nago przed jakimś gnojkiem. Ta... co ja gadam? Przecież on po tym nie stwierdzi czy już się kiedyś kochałem czy nie. Pewnie będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka. Na samą myśl o tym przez plecy przebiegły mi ciarki. Suwoong złapał mnie za rękę i z szerokim uśmiechem wyciągnął mnie na korytarz, zamykając tym samym drzwi do gabinetu szefa - Najpierw pójdziemy do mojego pokoju, a potem pokażę ci co i jak.
Milczałem. Ta cała sytuacja mnie przerosła. Bałem się pisnąć choćby słówko. Suwoong trzymał mnie kurczowo za rękę... wyglądaliśmy jak para. Idąc za nim przez długi korytarz zastanawiałem się, po co chłopak prowadzi mnie do swojego pokoju. Chciałem jak najszybciej zebrać materiał na ten pieprzony artykuł i zapomnieć o tym miejscu raz na zawsze. W sumie materiał na dobry wstęp już mam. Teraz jedynie muszę zobaczyć na własne oczy jak to wygląda i dowiedzieć się co kieruje tymi chłopakami i dlaczego zdecydowali się zarabiać na życie własnym ciałem. Po około 10-minutowym spacerze skręciliśmy w wąski korytarz z jedynymi drzwiami na jego końcu.
- To mój pokój... nie przestrasz się, bo mam lekki bałagan.- chłopak zachichotał i wpuścił mnie do środka. Pomieszczenie było ogromne. Większą jego część wypełniało ogromne, okrągłe łóżko stojące na środku pokoju. Na czerwonych ścianach wisiały czerwono-srebrne światełka. Łóżko z resztą również było koloru czerwonego... jak na prawdziwy burdel przystało. Suwoong zamknął za nami drzwi na klucz, po czym uśmiechnął się lekko przygryzając wargi - Chcesz iść pod prysznic?
- C..co? Po co..?
- Hm... w sumie możemy pominąć tą część.- chłopak popchnął mnie na łóżko. Nie zdołałem się z niego podnieść, bo szybki Suwoong już siedział na mnie okrakiem - Dlaczego zdecydowałeś się tutaj pracować?- mówiąc to głaskał mnie delikatnie po policzku i patrzył mi w oczy.
- T...to nie tak.
- Hm... czyli Minsu ma racje... powiedział, że mam na ciebie uważać.- nastolatek nachylił się nade mną i lekko się uśmiechnął - Widzę przecież, że nie jesteś taki jak my. Ja zaczynając pracę tutaj musiałem od razu porzucić całą nieśmiałość i wziąć się do roboty. - dlaczego ten dzieciak jest tak bezczelnie piękny? W życiu nie widziałem tak uroczego i jednocześnie nieziemsko przystojnego chłopaka. W tej chwili pomyślałem o jednym... "niech się dzieje co chce". Gazeta chce mieć świetne materiały na ten artykuł? Będzie je miała choćbym miał za to zapłacić własnym tyłkiem.
- Pomożesz mi się tutaj odnaleźć?- wyraz twarzy Suwoonga diametralnie się zmienił. Na jego delikatnej buzi widniał cwaniacki uśmiech... oczy natomiast wyrażały smutek i lekkie zakłopotanie. Chyba nie takiej odpowiedzi ode mnie oczekiwał.
- Od tego między innymi tu jestem.- uśmiechnąłem się lekko i powoli zacząłem podnosić się do siadu. Wtedy też natknąłem się na twarz chłopaka. Patrzył na mnie wielkimi, brązowymi oczyma, podczas gdy jego dłonie w delikatny sposób pieściły mój kark.
- Suwoong...- chłopak oblizał wargi i zbliżył je do moich tak, że się dotykały. Wymienialiśmy ciężkie oddechy połączone z moimi niekontrolowanymi westchnięciami. Czułem, że do czegoś między nami dojdzie. Nie wiem dlaczego, ale chciałem tego. Ten dzieciak miał w sobie coś, co mnie tak bardzo do niego przyciągało. Znaliśmy się zaledwie dwie godziny, a ja byłem gotów zaryzykować i pójść z nim do łóżka? Dlaczego?! Wonjuna znam od piaskownicy i nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na seks z nim, mimo że bezgranicznie mu ufam.
- Suwoongie.... ty znowu swoje? - hm? Szarpnąłem głową i spojrzałem w stronę dobiegającego głosu. W drzwiach stał Minsu i kręcił przecząco głową.
- Minsuuuu.... musiałeś przychodzić teraz?- chłopak jęknął i zszedł ze mnie. Cały drżałem. Sam nie wiem czy było to spowodowane stresem, emocjami czy tym, że brunet przerwał nam w kluczowym momencie.
- Młody...trzech klientów chce nas i to już. 
- Oo... pewnie dużo zapłacą.- uśmiechnął się chłopak i pospiesznie cmoknął mnie w policzek - Wrócimy do tego później.- po tych słowach jak poparzony wybiegł przez trzymane przez bruneta drzwi. Minsu spojrzał na mnie i warknął.
- Suwoong jest dla mnie jak brat.... jeśli go skrzywdzisz lub zranisz jakimś nieodpowiednim słowem czy gestem to cię zabiję, rozumiesz? 
Skinąłem lekko głową, po czym opadłem na łóżko i zwinąłem się w kłębek. Słyszałem jak drzwi do pokoju zamykają się. Nie miałem na to wszystko siły. Po narzuceniu na siebie kołdry wybuchnąłem płaczem, którego za cholerę nie mogłem powstrzymać.


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------






23 lipca 2015

Suwoong & Dabin ~cz.2 [Dziennikarska misja]



                 Nie spałem całą noc. Cały czas po głowie chodziły mi złe myśli związane z moim zleceniem. Najłatwiej właśnie jest powiedzieć "zbierz materiał i nic się nie bój, damy ci ochronę", po czym siąść na tyłku i czekać na gotowe. A ja podczas dzisiejszego wyjścia do burdelu ryzykuję i swoim zdrowiem psychicznym i być może nawet życiem, jeśli właściciel dowie się, że jestem dziennikarzem, a nie kolejną maskotką. Chciałem podejść do tego z większym dystansem, ale nerwy mi na to nie pozwalały. Do tego jeszcze Wonjun wziął wolne w pracy żeby przy mnie być i mnie wspierać, a jak już wcześniej wspominałem, nienawidzę gdy się o mnie martwi i jest nadopiekuńczy. Jeśli coś by mi się stało, wziąłby całą winę na siebie, a tego bym nie chciał. 
- Jak się czujesz?- zapytał przyjaciel wpatrując się w moją osobę. Siedziałem jak ten osioł nad miską płatków z mlekiem, wpatrując się w nie i nie wykonując żadnego ruchu w ich kierunku. 
- Hm... z jednej strony zżera mnie ciekawość, a z drugiej strasznie się boję...
- Ciekawość? Co ciekawego jest w dawaniu dupy?- Wonjun usiadł za mną mocno mnie przytulając i właśnie chyba zamiast zbędnej paplaniny wolałem się właśnie poprzytulać w zupełnej ciszy. 
- Zastanawiam się co kieruje tymi chłopakami... wątpie żeby robili to z przyjemności. 
- Wszystkiego się dowiesz podczas pracy... tylko błagam cię, bądź ostrożny. 
- Mhm...- spojrzałem na kolegę i lekko się uśmiechnąłem - Nie bój się o mnie... wszystko będzie dobrze.- widziałem jak oczy Wonjuna skierowane są w stronę moich ust. Przyznam, że totalnie mnie zamurowało, ale mimo to nie chciałem dopuścić do jakiejś niekomfortowej sytuacji między nami. By tego uniknąć przytuliłem go i pospiesznie wstałem - Będę już leciał.
- Odwiozę cię.
- Nieee, nie trzeba. Pan Jung już czeka na mnie pod blokiem.
- Dabin...- chłopak złapał mnie za nadgarstek i stawiając mnie na wprost siebie spojrzał mi głęboko w oczy. Wolałem nie wiedzieć co chce teraz zrobić. Widziałem jedynie po jego oczach, że jest strasznie zmartwiony - Uważaj na siebie...
- Obiecuję... nie martw się.- posłałem w stronę Wonjuna ciepły uśmiech i jak poparzony wyleciałem z mieszkania. Oczywiście słowa dotyczące pana Jung'a były ściemą. Pod burdel miałem dotrzeć sam, a nie chciałem by Wonjun mnie tam odwoził. Lepiej będzie dla niego, jeśli nie będzie się pokazywał w tamtych okolicach. Jeśli czymś podpadnę lepiej będzie, by nikt nie wiedział, że się znamy. Nie mógłbym żyć z myślą, że coś mu się przeze mnie stało. Całą drogę zastanawiałem się jaką bajeczkę mam wcisnąć właścicielowi burdelu. Jestem nowy w firmie, a tu proszę bardzo... nie dość, że dostałem niesamowicie trudny temat, to jeszcze ze wszystkim muszę poradzić sobie sam. Mimo strachu chciałem spisać się jak najlepiej. Jak już wcześniej wspominałem, jestem osobą konsekwentną, dążącą do wcześniej postawionego sobie celu. Do tego muszę popracować jedynie nad siłą psychiczną i odwagą i śmiało będę mógł nazywać siebie dziennikarzem. 
Rozmyślając tak nad Wonjunem, dobrą wymówką i cechami idealnego dziennikarza, nie zauważyłem kiedy doszedłem do dzielnicy Gangnam. Mimo tego, że burdel schowany był w dość ciasnej i ciemnej uliczce, widać go było już z bardzo daleka. Budynek był nowoczesny, oświetlony milionami lampek. Pod jego bramą stała masa drogich samochodów począwszy od sportowych Ferrari 458, skończywszy na ekskluzywnych Bentley'ach. Od razu widać było, że zabawiał się tutaj nie byle kto, tylko największe seoulskie szychy. 
- Ja pierdziele...- drżącymi rękoma włączyłem dyktafon i schowałem go do plecaka. Następnie wziąłem kilka głębokich wdechów i pewnie ruszyłem w stronę wejścia. Przed głównymi drzwiami na dworze stało kilku mężczyzn w garniturach. Niektórzy z nich palili papierosy, inni popijali poranną kawę, ale każdego z nich łączyła jedna, wspólna rzecz. Przy każdym z nich stał młody chłopiec ubrany w bardzo skromne stroje. Myślałem, że burdel to instytucja zamknięta, nie obnosząca się ze swoimi brudnymi interesami, a tu proszę bardzo. Wszystko wystawione było na światło dzienne, bez najmniejszego nawet skrępowania czy też obaw. Całe szczęście biznesmeni zajęci byli swoimi zabaweczkami więc bez żadnego problemu mogłem wślizgnąć się do środka. W budynku panował półmrok. Wnętrze urządzone było z klasą i na pierwszy rzut oka nie przypominało miejsca zaspokajania swoich chorych potrzeb i fantazji. Nie podobał mi się zapach, który wypełniał budynek. Ilość kadzidełek była zbyt duża, przez co dostałem ataku kichania. W pewnym momencie, gdy przestało mnie kręcić w nosie, podniosłem głowę i ujrzałem biegnącego w swoją stronę mężczyznę. 
- Dawaj kasę do cholery!- hm? Skierowałem wzrok w stronę chłopięcego głosu. W drzwiach jednego z pokoi stał drobny chłopak, przepasany jedynie czerwonym prześcieradłem. 
- Zatrzymaj go...- pospiesznie odwróciłem głowę w stronę korytarza znajdującego się po mojej lewej stronie. Brunet opierający się o framugę drzwi palił papierosa i wpatrywał się we mnie znudzonym wzrokiem. Wtedy też poczułem silne uderzenie w bark - Zero pożytku...- westchnął, po czym złapał mężczyznę za koszulę i postawił go pod ścianą - Zapłać mu...- każde słowo wypowiadane przez tego chłopaka było pozbawione jakichkolwiek emocji. Cały czas jednak wpatrywałem się w jego drobne na oko 173 cm wzrostu. Mimo tak drobnej budowy miał w sobie dużo siły. 
- Za taką marnotę?... Nie ma takiej opcji.- brunet uśmiechnął się lekko na te słowa i spojrzał na stojącego w drzwiach skrępowanego chłopaka. 
- Suwoong! Ile ci wisi?
- 100 000 wonów.
- Wyskakuj z kasy, bo inaczej zniszczę ci życie, rozumiesz...?
- Co ty mi możesz gnojku zrobić?
- Z tego co wiem masz dwie córki... jedna ma 11 lat, druga jest w wieku twojej ulubionej maskotki... szkoda by było jakby im się coś stało, prawda..? -zamarłem na te słowa. Czuję, że jest tu niebezpieczniej niż mi się to na początku wydawało. Biznesmen od razu wyciągnął portfel i wręczył brunetowi pieniądze - Nie można było tak od razu..?
- Pieprzona dziwka.
- Jeszcze słowo...
- Coś jest nie tak Minsu?- do bruneta podszedł napakowany mężczyzna... zakładam, że tutejszy ochroniarz.
- Nie... w zasadzie już wszystko mamy wyjaśnione.- Minsu zrobił kilka kroków w stronę Suwoonga, jednak po chwili przystanął i odwrócił lekko głowę -Hm.... w zasadzie to ten pan zaczął mnie obrażać i ma niesamowity dług u Suwoonga... możesz się nim zająć. 
Ochroniarz nie cackał się z klientem. Złapał go za marynarkę i wyprowadził przed burdel. Całe szczęście nie musiałem oglądać tego, co mężczyzna właśnie z nim robił. Brunet podszedł do szarowłosego chłopaka i wręczył mu pieniądze. 
- Dziękuję.... to już nie pierwszy raz kiedy nie chciał mi zapłacić.- Minsu pogłaskał chłopaka po policzku i spojrzał w jego ogromne, brązowe oczy.
- Jeśli jeszcze raz zdaży się coś takiego, od razu masz mnie o tym informować.
Muszę przyznać, że ta scenka wyglądała strasznie rozczulająco. Pewnie poznali się tutaj i zostali parą... tak mi się przynajmniej wydawało. Po chwili poczułem na sobie spojrzenia obu chłopców. Suwoong podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy i lekko się ukłonił.
- Jestem Suwoong... a ty?
- Em... Da... Sunwoo.- tak.. właśnie takim imieniem miałem się tutaj posługiwać. 
- Jesteś tu nowy? Pomóc ci w czymś? Rozumiem, że już jesteś po rozmowie z szefem. Jest nawet spoko, nie? Tylko czasami bywa troszkę ner...
- Suwoong spokojnie...- za chłopakiem stanął Minsu. Przyjrzał mi się dokładnie i odpalil kolejnego papierosa - Czego tu szukasz?
- Em.. ja... ja jestem tu nowy...- czułem jak serce rozsadza mi klatkę piersiową. Bałem się, że Minsu coś podejrzewa.
- No spoko.... rozmawiałeś już z Yongjoonem?
- Z kim..?
- Z szefem...
- Nie... jeszcze nie...
- Ja cię do niego zaprowadzę. Powinieneś mu się spodobać, także nie masz się czym denerwować. Ile masz la...
- Suwoong do cholery...- brunet skarcił młodszego od siebie chłopaka wzrokiem, po czym porządnie zaciągnął się dymem - Masz kolejnego klienta.... jak skończysz to przyjdź do mnie...- chłopak uśmiechnął się w moją stronę i po chwili zniknął za drzwiami pokoju. Chciałem stąd jak najszybciej wyjść, ale wiedziałem, że jest to nierealne. Jak już tu wszedłem to nie ma teraz odwrotu.
- On... on tak ciągle?- co za głupie pytanie. Jestem jednak w takim szoku, że nie umiem skleić nic lepszego.
- To znaczy?
- No Suwoong...
- Ah... no jest chłopak rozchwytywany to fakt... Jednak mimo to, ja tutaj rządzę. - przytaknąłem jedynie głową na znak, że rozumiem i ruszyłem za chłopakiem długim, ciemnym korytarzem prowadzącym do biura ich szefa - Ile masz lat?
- Em... 23...
- Spoko... jeszcze się nadasz.
- Ale, że ja mam się kochać z tymi oblechami..?- Minsu zatrzymał się gwałtownie, po czym powoli odwrócił się w moją stronę - Skoro nie chcesz tego robić, to po jaką cholerę tu przylazłeś?
- To znaczy...
- Jesteś z jakiejś gazety czy z policji...? - brunet postawił mnie pod ścianą i naparł na nią rękoma, tak że nie miałem drogi ucieczki - Wiesz co nam grozi jeśli na jaw wyjdzie to, co tu się dzieje...? Wiesz do cholery?!- zamknąłem odruchowo oczy, jak małe dziecko, które wierzy, że ten gest je przed czymś uchroni. Wtedy też usłyszałem niski męski głos przeganiający Minsu.
- Minsu, ty nie masz co robić?- spojrzałem w stronę mężczyzny. Patrząc na jego ubiór i stadko kręcących się przy nim chłopców, wywnioskowałem, że jest to tutejszy dyrektor. Brunet spojrzał na mnie z wściekłością w oczach, po czym ukłonił się szefowi i odszedł. Czułem jak krople potu spływają mi powoli po twarzy, a serce bije tak głośno, że jest słyszalne dosłownie przez wszystkie osoby znajdujące się w budynku - Czego tu szukasz?
- Hm?- drżącą ręką wytarłem twarz i podszedłem do mężczyzny - Chcę.... chcę tutaj pracować...- na oko 50-latek uśmiechnął się szeroko i obejmując mnie w pasie wprowadził do swojego biura...


~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

                               




19 lipca 2015

Suwoong & Dabin ~cz.1 [Dziennikarska misja]




                     Nazywam się Choi Dabin i jestem świeżo upieczonym magistrem studiów dziennikarskich. Od kilku tygodni szukałem pracy, która spełniłaby moje oczekiwania oraz dziennikarskie zamiłowanie i w końcu mi się to udało. Dostałem stanowisko w koreańskiej gazecie słynącej z plotek i skandali. Hm.. na początek dobre i to. Może jak się sprawdzę przeniosą mnie do lepszej gazety albo w końcu zbiorę się w sobie i zacznę pisać książkę. Od dawna pragnąłem to zrobić, ale zawsze bałem się, że coś zrobię nie tak albo nie daj Boże okaże się, że nie umiem pisać.
  Dzisiaj w pracy mam zebranie, na którym mamy przedyskutować temat nowego artykułu, który ma się znaleźć na pierwszych stronach tego koszmarnego brukowca. Każdy miał coś zaproponować i oczywiście tylko ja niczego nie przygotowałem. Nie miałem na to zbytnio czasu i chęci. Pracuję w tej gazecie dopiero od tygodnia... może moje zdanie jest mało ważne i może dzisiaj szef mi odpuści.
- No dobrze... ktoś ma jeszcze jakiś pomysł? ...Sungjoon? 
- Y y.
Mężczyzna sprawujący władzę w biurze westchnął i przeniósł na mnie swój wzrok.
- A ty Dabin?
- Ja...
- W zasadzie to...- boże Sungjoon ratujesz mi życie i chwała ci za to. Mam nadzieję, że twój pomysł się sprawdzi, bo jak nie to szef będzie odpytywał dalej... a ja dzisiaj jestem zdecydowanie nieprzygotowany - W dzielnicy Gangnam został otwarty nowy burdel... tym razem główną atrakcją są w nim chłopcy...- otworzyłem szeroko oczy i spoglądałem to na szefa, to na kolegę. Widać było, że mężczyzna zaciekawiony był tym pomysłem. W pomieszczeniu zapanowała głucha cisza. Słychać było jedynie seoulkie, zabiegane życie, tętniące 15 pięter pod biurem.
- No to mamy główny temat... brawo Sungjoon.- co... nie mam zamiaru pisać o jakiś zbreźnych pedałach. Mam nadzieję, że wrzucą mnie na dział z listami czy coś - Jeszcze tylko muszę wybrać osobę, która się tym zajmie.
- Szefie... musi pan pamiętać, że ta osoba nie wejdzie do burdelu jako dziennikarz.- głos zabrała młodziutka stażystka z Japonii.
- Racja.- 46-latek westchnął i rozejrzał się po pomieszczeniu - Osoba ta musi być po pierwsze... mężczyzną... po drugie dość młodym mężczyzną i po trzecie musi chcieć utrzymać swoje stanowisko. Hm.... Dabin?
Że co?! Akurat popijałem kawę więc chyba nie muszę mówić gdzie ten napój wylądował. Moja nowiutka koszula poplamiona była kawą od góry do dołu.
- Dlaczego akurat ja?...Ja nie mam pojęcia jak to wygląda...w sensie,że...
- Spokojnie... będziesz działał tak jak tobą pokierujemy.
- Zapytam jeszcze raz....czemu ja?
- Bo szef chce cię sprawdzić. Poza tym jesteś z nas wszystkich najmłodszy więc wpasujesz się w ten burdel.- parsknąłem śmiechem gdy usłyszałem słowa jednej z koleżanek. "Wpasujesz się w ten burdel"?... A co ja przepraszam bardzo wyglądam jak wyuzdany chłopiec do zabawy? Obrzydliwe.
- Zgoda... ale jeśli coś mi się tam stanie...
- Zapewnimy ci ochronę... o to się nie musisz martwić. 
Nie podobał mi się ten pomysł, ale już nie było odwrotu. Z wielkim bólem serca musiałem jak najlepiej wykonać swoją pracę. Chciałem się dzięki temu wyróżnić i wybić z tłumu szarych pracowników, a ten artykuł był dla mnie ogromną szansą, której nie mogłem zaprzepaścić.
    Kilka godzin później wróciłem do mieszkania, które dzieliłem razem z moim najlepszym przyjacielem Wonjunem. Jak zwykle krzątał się po kuchni i przygotowywał dla nas jakieś pyszności.
- Ooo w końcu jesteś! Martwiłem się o ciebie młody. 
- Mhm... jak widzisz nic mi nie jest...- rzuciłem plecak na pufę i usiadłem przy stole - Co jemy?
- Oho... mów szybko Hyungowi co się stało.- cały Wonjun... totalnie nadopiekuńczy i wyczulony na każdy mój gest i słowo.
- Zjedzmy najpierw...
- Nie mów, że wywalili cię z roboty...
- Gorzej... uwierz mi, że wolałbym być wyrzucony.- chłopak usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił. Nie lubiłem gdy tak się o mnie martwił, ale powiedzenie mu prawdy też nie było tutaj najlepszym rozwiązaniem.
- Po prostu dostałem trudny temat na artykuł...
- Młody.... nie stresuj mnie. O czym ma być ten artykuł?- Wonjun wstał i podał mi miskę z parującym, niesamowicie pysznie pachnącym jedzeniem. Westchnąłem i spróbowałem dania.
- Kojarzysz ten nowy burdel w dzielnicy Gangnam?
- Hmmm no coś mówili o nim w pra.... masz o nim napisać?
- Ta... mam się podać za nowego pracownika i w międzyczasie zbierać materiały do artykułu...
- Nie ma opcji żebyś tam poszedł... nie pozwalam ci na to.
- Muszę....to element mojej pracy...
- A co jeśli... no wiesz... nawet nie umiem sobie tego wyobrazić...
Na te słowa wyplułem na stół mięsnego klopsa.
- Zwariowałeś?... nie dam się. Poza tym mam mieć ochronę. 
- Dabin... jeśli coś ci się stanie....
Westchnąłem jedynie i spojrzałem na Wonjuna ciepło się uśmiechając. Mimo targającej mnie od środka rozpaczy, złości i strachu chciałem jakoś poprawić humor mojemu przyjacielowi. Jak już mówiłem, nie lubię gdy jest przeze mnie smutny i się o mnie martwi. Chłopak pogłaskał mnie po głowie i wstawił naczynia do zmywarki.
- Leć do wanny i do łóżka.
- Dobrze Hyung.... dobranooooc.- fakt, było dość późno. Wonjun o 4 musiał wstać do pracy więc w mgnieniu oka zniknął za drzwiami swojej sypialni. Po szybkim prysznicu również położyłem się do łóżka, ale nie mogłem zasnąć. Ciagle zastanawiałem się jak wygląda burdel od środka, jak czują się osoby pracujące w nim i dlaczego właśnie wybrały taki rodzaj zarabiania. W sumie jakby nie patrzeć, rano się tego dowiem...


~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------


16 lipca 2015

Bang & Zelo~cz.5 [Witaj w moim świecie- Koniec]



             Dni mijały, jednak w leczeniu Zelo widać było niewielkie postępy. Bang Yongguk tracił powoli chęć walki i wszelkie siły by pomóc chłopcu. Nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem i jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny i słaby. Z każdym dniem zastanawiał się czy to co robi ma jakikolwiek sens i czy aby na pewno zostanie psychiatrą było jego powołaniem. W przypadku 18-latka stracił wiarę w siebie i swoje psychologiczne zdolności. Nie wiedział już ja ma rozmawiać z nastolatkiem, o co go pytać, jakie przypisywać mu leki... totalna pustka. Może spowodowane to było zauroczeniem? Hm... ale z drugiej strony chęć pomocy w stosunku do osoby, którą się kocha powinna być silniejsza, prawda? Dlaczego więc w tym przypadku było odwrotnie? Czyżby zauroczenie odbierało dorosłemu mężczyźnie zdrowy rozum? 
    Dziś mijały trzy miesiące odkąd Junhong znalazł się w szpitalu psychiatrycznym i właśnie dnia dzisiejszego możliwe były odwiedziny ze strony jego bliskich... w tym wypadku jedynie brata chłopca. 
- Denerwujesz się czymś?- dyrektor usiadł obok przebierającego nogami nastolatka.
- Y y.
- Zelo... - chłopiec podniósł szybko wzrok na lekarza, jednak po chwili znów wbił go w biegające w miejscu nogi. 
- Nie chcę żeby on tu przychodził...- wyszeptał po dłuższej chwili i przygryzł wargę tak mocno, że aż puściła się z niej krew. Bang pospiesznie wytarł usta chłopca i westchnął.
- Jeśli chcesz będę z wami podczas tego spotkania.
- Nie chcę go tu widzieć!- Junhong wrzasnął i w mgnieniu oka rozbił stojącą na pułce szklankę. Tysiące drobnych kawałeczków rozsypało się po pokoju 18-latka, co wywołało u niego jeszcze większy napad złości - No i co zrobiłeś?! - Bang przywykł do takiego zachowania. Jedyne co mógł zrobić to wziąć w objęcia zagubionego chłopca i starać się go uspokoić. Było mu szkoda nastolatka, ale sam też już nie dawał sobie z tym wszystkim rady. Odkąd Zelo znalazł się w ośrodku zaniedbał innych pacjentów i robotę papierkową. Całymi dniami czuwał nad nowym pacjentem i starał się, by było mu jak najlepiej. W zamian otrzymywał jednak wyzwiska, przekleństwa, bluzgi i ciągłe samookaleczanie się chłopca. 
- Zelo... już dobrze?- nastolatek skinął głową i położył się do łóżka. Patrząc w białą ścianę myślał o spotkaniu z bratem. Starał się przedstawić go w swojej wyobraźni jako dobrą osobę, ale nie potrafił... nie po tym, co mu zrobił. Po pogrzebie rodziców Junsoo stał się tyranem i despotą. Wrócił z Busan do Seoulu, by zająć się młodszym bratem, jednak jego metody wychowawcze nie przemawiały do chłopca. Ciągłe molestowanie go i wmawianie, że tak wygląda miłość, której teraz potrzebuje przyczyniły się do obecnego stanu psychicznego Zelo - O czym tak myślisz?
Nastolatek milczał, co było oczywistą odpowiedzią dla lekarza. Mężczyzna westchnął i pogłaskał 18-latka po głowie.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci to.- po tych słowach drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich brat Junhonga. Chłopiec nawet nie drgnął. Nie spieszyło mu się do przywitania starszego brata. 
- Dzień dobry...- powiedział ponuro i skinął głową w stronę Banga. Ten natomiast miał ochotę rzucić się na mężczyznę i udusić go własnymi rękoma - Mogę z nim tu zostać?
- Oczywiście...
- Wie pan... miałem na myśli zostanie z nim sam na sam.
- Mam obowiązek uczestniczyć w takich wizytach.
- Rozumiem, że to jakaś nowa procedura.
- Otóż to... proszę się nie krępować i z nim porozmawiać... tylko spokojnie.
Junsoo usiadł na łóżku chłopca i naparł na niego swoim ciałem delikatnie go przytulając. 
- Jak się czujesz?
- Zostaw mnie...
- Junhong...
- Niech pan na niego nie naciska.
- Co mu zrobiliście?- mężczyzna wstał i podszedł do zdezorientowanego Banga.
- Słucham?
- Nigdy tak na mnie nie reagował.
- Widocznie teraz wychodzą pana metody wychowawcze...
- O czym ty człowieku mówisz..?- widać było, że 30-latek jest lekko poddenerwowany. Nic dziwnego... teraz właśnie toczyło się jego być albo nie być na wolności. 
- Junhong powiedział mi o wszystkim bydlaku... myślisz, że ci to daruję?
- A kim ty jesteś, że będziesz mnie osądzał za to co robiłem w przeszłości? To jest mój brat do cholery jasnej i będę z nim robił co mi się rzewnie podoba i wiesz co?... Zabieram go stąd i wyjeżdżamy razem do Stanów... może tam znajdę dla niego kompetentnych lekarzy.
- Nie możesz go stąd zabrać... 
- Ta? Z tego co wiem to ja jestem jego prawnym opiekunem więc to ja za niego odpowiadam.
- Stracisz opiekę nad nim jak policja dowie się o tym, że go molestowałeś i gwałciłeś.- by nie tracić czasu Yongguk wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer na policję. Przerażony Junsoo pchnął mężczyznę na ścianę i wyrwał z jego dłoni komórkę.
- Dogadamy się jakoś człowieku...
- Oddaj mi ten telefon i nie utrudniaj tego wszystkiego, dobrze ci radzę...
- Nie pójdę siedzieć przez tego gnoja! Nie dam się zamknąć do cholery!- mężczyzna zamarł. Spojrzał wielkimi oczyma na lężacego na ziemi Yongguka i upadł na kolana po czym osunął się na podłogę. Z jego pleców wystawała rączka od noża, a biała koszula zbryzgana była krwią. Nad ciałem stał niewzruszony 18-latek, który głęboko oddychając wpatrywał się w Banga.
- Z...Zelo...co ty do cholery zrobiłeś..
- Nienawidzę go.... nienawidzę, rozumiesz?! Nienawidzę go! Przez pół roku mnie gwałcił i traktował jak największe gówno! ...należało mu się! - Yongguk mimo ogromnego szoku starał się zachować zimną krew i profesjonalizm psychiatry. Pospiesznie wstał i objął roztrzęsionego chłopaka, który zerkając na ciało brata zaczął płakać jak dziecko.

*

    Od ostatnich, tragicznych niestety wydarzeń minął rok. Junhong po wyroku sądu pozostał w ośrodku psychiatrycznym. Po wysłuchaniu jednak zeznań jego i Banga uniewinnił go twierdząc, że działał w afekcie. Do tego na jego korzyść działał silny uraz psychiczny, który jeszcze bardziej tłumaczył jego zachowanie. Chłopiec z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Wciąż zdarzało mu się, że wracał myślami do złych wydarzeń, ale wtedy od razu znajdował się przy nim Bang Yongguk... jego lekarz, opiekun, obrońca i ...partner. Starał się pomagać mu we wszystkim. Był zauroczony 19-latkiem, jego bezradnością i bezgraniczną miłością jaką go darzył. Zelo bowiem całą swoją miłość przelał na Banga. Obiecał sobie i swojemu dorosłemu chłopakowi, że jak tylko w pełni dojdzie do siebie to wynagrodzi mu męki jakie musiał z nim przechodzić w ośrodku. Yongguk na każdą taką obietnicę reagował szerokim uśmiechem.. dlaczego?... Nie chciał niczego od Junhonga. Pragnął jedynie jego miłości i szczęścia.. zdecydowanie szczęście nastolatka stało u Banga na pierwszym miejscu.

~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------


6 lipca 2015

Bang & Zelo ~cz.4 [Witaj w moim świecie]



                       Od ostatniego wydarzenia minęły trzy dni. Bang Yongguk przez ten czas bił się z myślami i rozważał wszystkie możliwe opcje wyleczenia nastolatka. Czuł, że młody chłopak zamknął się w sobie na dobre i już nikogo do siebie nie dopuści. Najbardziej przerażała go wizja Zelo siedzącego w izolatce.. to pomieszczenie widziało mnóstwo chorych dzieciaków, nawet kilka śmierci w wyniku wyczerpania bądź też napadu szału, co doprowadzało młode osoby do samobójstwa. Bał się o Zelo, ale wiedział, że takie są zasady panujące w szpitalu i te trzy dni musowo musi spędzić w izolatce. 
- Yongguk... można już go zabrać.- jeden z lekarzy wszedł do gabinetu dyrektora. Bang wstał i pospiesznie udał się do pokoju, w którym znajdował się 18-latek. Nie wiedział jaki widok go zastanie. Po raz pierwszy odczuwał niepokój i ojcowską wręcz troskę o swojego podopiecznego. 
- Idźcie już stąd...- burknął, gdy zobaczył stojących przed wejściem do izolatki ochroniarzy. 
- Pan Kim kazał nam go pilnować.
Yongguk zacisnął pięści i spojrzał mężczyźnie w oczy.
- A kto tu jest dyrektorem i jednocześnie waszym szefem?....Pan Kim czy ja?!- pracownicy spojrzeli po sobie, po czym zgodnie opuścili obszar izolatki. Bang drżącymi rękoma otworzył drzwi i niepewnie wszedł do środka. Ujrzał siedzącego pod ścianą bladego chłopaka. Na jego rękach wypalone były drobne rany po paralizatorach. Mimo głośnego trzaśnięcia drzwiami nastolatek nawet nie zadrżał, a jego oczy wciąż były zamknięte. Mężczyzna powoli klęknął przed chłopakiem i delikatnie pogłaskał go po policzku. 
- Zelo... słyszysz mnie?.... Zelo...- chłopiec skrzywił się lekko i niepewnie otworzył oczy. Gdy zobaczył przed sobą Banga, rzucił mu się na szyję i wtulił się w niego jak dziecko - Jak się czujesz?
- Zostawiłeś mnie tu...
- Przepraszam...- po raz pierwszy w swojej lekarskiej karierze Bang uronił łzy. Trzymając w ramionach przestraszonego nastolatka czuł, że nie jest on dla niego kolejnym, zwykłym pacjentem, którego postawi na nogi i puści w świat. Na dzień dzisiejszy nie wyobrażał sobie dnia bez Zelo.
- Płaczesz?- chłopiec spojrzał na psychiatrę i delikatnie wytarł mu łzy - Co się stało?- Yongguk złapał ręce Zelo i dokładnie im się przyjrzał.
- Kto ci to zrobił?
- Nie wiem...
- Zelo, nie bój się i mi powiedz.
- Nie wiem... musiałem...być wtedy u siebie...
- Nadal tam uciekasz?...czujesz się tam szczęśliwy?- mówiąc to palce Banga delikatnie pieściły skórę 18-latka. 
- Nie.... przez ostatnie dni nie...
- Dlaczego?
- Bo nie było tam ciebie...- Yongguk otworzył szeroko oczy i lekko odsunął się od chłopca. Faktycznie..czuł do niego coś więcej, ale nie sądził, że któregoś dnia Zelo poczuje to samo. Czuł się w tym momencie zagubiony i nie do końca wiedział jak ma odpowiedzieć - Nie uciekaj ode mnie...- po twarzy 18-latka spłynęły łzy, które momentalnie zostały wytarte przez jego opiekuna - Nie możesz zostawić mnie samego...
- Już dobrze.- po dłuższym wpatrywaniu się w chłopaka, Yongguk zbliżył się do niego i musnął jego usta. Wbrew wszelkim zasadom panującym w ośrodku pragnął być z Zelo. Nie pożądał go w sposób seksualny... wręcz przeciwnie. Chciał być dla niego opiekunem i tarczą chroniącą go przed wszelkim złem panującym na tym świecie. Pragnął go codziennie przytulać i mówić jak bardzo jest dla niego ważny... chciał po prostu dać mu szczęście. 
- Możemy tak?- chłopiec szepcząc odsunął się od lekarza.
- Zelo....to twój świat... zrobimy w nim wszystko co zechcesz.


~c.d.n.
----------------------------------------------------------------------------------------------



~
Przepraszam, że takie krótkie, ale jestem dzisiaj padnięta ;; 

3 lipca 2015

Bang & Zelo ~cz.3 [Witaj w moim świecie]



- Zelo, o czym ty mówisz?- nastolatek uśmiechnął się lekko i niepewnie wtulił się w ramię zdziwionego i lekko poddenerwowanego mężczyzny - Zelo...
- Taka jest moja misja...zginął wszyscy, którzy na to zasłużyli...
Widać było po mężczyźnie, że cała ta sprawa z Zelo go przerasta i nie do końca był pewien co ma robić i jak się zachowywać. 
- Zelo... otworzysz się przede mną i porozmawiamy?...Tylko tak szczerze i na spokojnie, hm?
- Zasłuż sobie na to...- mimo opryskliwego tonu, nastolatek kurczowo trzymał się ramienia psychiatry. Traktował go jak tarczę, która miała go chronić podczas jego wyimaginowanej wojny. 
- Powiesz mi, jak?- chłopak zatrzymał się przed drzwiami do swojego pokoju i półprzytomnym wzrokiem spojrzał na Banga - Zelo nie odpływaj, proszę cię.
- Co chcesz wiedzieć?- Youngguk potrząsnął nastolatkiem i wprowadził go do pokoju, zamykając pospiesznie masywne drzwi. Następnie posadził go na łóżku i siadając na przeciwko niego, złapał go za dłonie i lekko się uśmiechnął.
- Opowiesz mi o swoim świecie i o tym skąd się wziął?
- Obiecujesz, że nikomu nic nie powiesz?- jednym ruchem nastolatek zabrał dłonie z rąk mężczyzny. W tym momencie na myśl nasunął się Bangowi jeden wniosek.... czyżby Zelo był ofiarą molestowania? Zwykle takie osoby nie lubią gdy się je dotyka bądź też przebywa za blisko nich. 
- Obiecuję...to zostanie tylko między nami. - chłopak wziął głęboki oddech i podkulił nogi siadając tym samym pod lodowatą ścianą.
- Nie mam rodziców... po ich śmierci chciałem uciec w lepsze miejsce pozbawione bólu i ciągłego cierpienia... 
- Przecież w twoim świecie ginął ludzie...tak mi powiedziałeś.
- Tak.... ale tylko ci źli...a moi rodzice byli dobrzy...nie rozumiem dlaczego już ich nie ma...- po bladej twarzy chłopaka spłynęła łza, która momentalnie rozczuliła twardego do tej pory Banga. W jego zawodzie stalowe nerwy to podstawa, a w tym wypadku wystarczyła jedna łza, by zapomniał o obowiązujących go zasadach - Później....mój brat...- chłopak urwał i bardziej się skulił. Youngguk doskonale wiedział o co chodzi i mimo ogromnej ciekawości, nie chciał naciskać na przestraszonego 18-latka. Jedynie usiadł bliżej niego i delikatnie pogłaskał go po głowie - Nie dotykaj!! - chłopak wrzasnął tak głośno, że przestraszył samego Banga.
- Nie chciałem... przepraszam...
- Nie jesteś taki jak on, prawda?
- Jak... jak twój brat?- nastolatek jedynie lekko kiwnął głową - Nie jestem... możesz mi zaufać.- mężczyzna widział, że 18-latek potrzebuje kontaktu i bliskości z drugim człowiekiem. Chciał mu to dać, ale bardzo powoli... Zelo bowiem potrzebował masy czasu, by wyjść z depresji i otworzyć się na ludzi i otaczający go, realny świat. Rzeczywiście...nie był on idealny, wręcz przeciwnie... świat, w którym się obracamy jest zakłamany i paskudny...ale takie jest życie i trzeba je przyjąć takim jakie jest... nawet jeśli nie do końca tego chcemy.
Bang ponownie spojrzał na przestraszonego i zagubionego chłopaka, który na pierwszy rzut oka toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Pytanie tylko, czego ta walka dotyczyła? Po chwili jednak Zelo przytulił się do psychiatry i zamknął oczy, wydając tym samym z siebie ciche westchnięcie. Zupełnie tak, jakby odetchnął z ulgą i w jednej chwili poczuł się całkowicie bezpieczny.
- Co się dzieje?- Youngguk niepewnie i bardzo delikatnie przytulił chłopaka, który tym razem przyjął to z pokorą i w żaden sposób nie protestował.
- Przenieś się tam ze mną.
- Jak mam to zrobić?- Zelo podniósł głowę z ramienia mężczyzny i patrząc mu prosto w oczy szepnął:
- Wystarczy odrobina chęci i wyobraźni... ten kto nie ma marzeń, nie ma po co żyć, nie uważasz? To dzięki marzeniom i fantazji jestem jeszcze na tym świecie. - Bang otworzył szeroko oczy. Nie miał pojęcia jak ma odpowiedzieć na te słowa. W tym momencie z pozoru zamknięty w sobie i niekontaktujący z realnym światem nastolatek zaskoczył doświadczonego psychiatrę, intrygując go tym samym jeszcze bardziej - A ty?...o czym marzysz?
- Hm... zawsze marzyłem o tym, by pomagać ludziom takim jak ty.
- Nikt raczej nie marzył o tym, by siedzieć w takim gównie... zastanów się czego tak naprawdę chcesz.
- Zelo, nie mów tak...
- Taka.. jest...- nastolatek uśmiechnął się lekko i zamknął oczy.
- Zelo.... Zelo, popatrz na mnie.
W jednej chwili chłopak uciekł do swojego świata. Jednak co było powodem tej ucieczki? Wydawałoby się, że przy Bangu czuje się dobrze i nie ma potrzeby dezercji do świata fantazji. Mimo wszystko mężczyzna postanowił zostać w pokoju pacjenta i bacznie go obserwować.

Ten facet, mimo że jest dupkiem jest tak niesamowicie pociągający. Zawsze myślałem, że nie kręcą mnie mężczyźni... do tego będący totalnymi świniami terroryzującymi mnie na każdym kroku,a tu proszę. Wystarczyło by szef się trochę przy mnie pokręcił i od razu zmienił się mój pogląd na moją orientację. 
- Zelo wracaj do roboty!
Uśmiechnąłem się jedynie pod nosem i stanąłem bliżej wściekłego szefa. 
- Niech pan się tak nie denerwuje.
- To nie dawaj mi powodów szczylu...
- Wydaje mi się, że wiem, jak poprawić panu humor.
- Poprawisz mi humor jak wrócisz do roboty.
- Hm... mógłbym zamienić z panem słówko?...na osobności.- rozejrzałem się po fabryce. Widziałem jak oczy pracowników skierowane są w naszą stronę, a przy flircie nie potrzebowałem tłumu gapiów. 
- Byle szybko...- warknął szef i wyciągnął mnie na korytarz. 
(włączamy)
Poczułem jak cała pewność siebie uciekła ze mnie w mgnieniu oka. W jednej chwili chciałem stamtąd uciec i zostawić całą tą sprawę z szefem daleko w tyle. Mimo to przyciskając mężczyzne do ściany starałem się patrzeć mu głęboko w oczy i kokietować go jak tylko się da, ale nie potrafiłem... czułem bardzo silne hamulce. 
- No i czego chciałeś?
- Bo... pan...- przełknąłem głośno ślinę i zbliżyłem się do niego, ale nie potrafiłem niczego zrobić. 

- Zelo, wszystko okej?
Chłopak czuł się teraz bardzo zagubiony... tułał się między dwoma światami. Z jednego słyszał głosy...w drugim widział nieodpowiadający im obraz. 
- Co się dzieje?! - Bang właśnie tego się obawiał... histeryczny głos nastolatka rozległ się po całym ośrodku. 
- Zelo, uspokój się i popatrz na mnie.
Pierwszy raz Youngguk spotkał się z czymś takim. 18-latek nie wiadomo z jakich przyczyn stracił kontrolę nad własnym światem i historię przypisaną mu, przeniósł do świata realnego. Do pokoju chłopaka wbiegło kilku mężczyzn z kaftanem bezpieczeństwa i silnymi lekami uspokajającymi.
- Połóżcie go, bo inaczej się do niego nie dobiorę!- za rozkazem jednego z mężczyzn, dwójka ochroniarzy powaliła przerażonego i zapłakanego chłopaka na ziemię. 
- Zostawcie go! Nie macie prawa robić niczego bez mojego polecenia!- Bang nie wytrzymał... poczuł dość silną więź z tym dzieciakiem i chciał mu pomóc za wszelką cenę. 
- Zabił już jednego ochroniarza... ma to teraz spotkać pana?! 
- Nie powinniście się wtrącać do cholery!- zapięty w kaftan nastolatek przeraźliwie błagał o pomoc... nie wiedział co się właściwie dzieje. Wyrwany z własnego świata był teraz na poziomie niczego nieświadomego, 2-letniego dziecka. Jeden z lekarzy nakłuł kilka miejsc na ciele chłopaka, podając mu tym samym silne leki na uspokojenie. 
- Zabierzcie go do izolatki...- mężczyzna podszedł do Youngguka i spojrzał mu w buchające z wściekłości oczy - A ty lepiej zastanów się co robisz...
- Przypominam ci, że to ja jestem tutaj dyrektorem...nie macie prawa podważać moich decyzji...
- Dopóki się nie ogarniesz, nie będziemy mieli wyjścia... za bardzo spoufalasz się z tym dzieciakiem, a przypominam ci, że jest to jedynie kolejny pieprznięty bachor, którego wyleczysz i pogonisz...- Bang wziął zamach i uderzył mężczyzne w twarz. 
- Nie potrzebuję tu takiego pracownika jak ty...
- O... zwalniasz mnie za kilka słów prawdy?
- Zejdź mi z oczu...- dyrektor szpitala pchnął mężczyzne i pospiesznie udał się do swojego biura. Po trzaśnięciu drzwiami kopnął z całej siły w biurko... czuł się bezsilny. Mimo wieloletniego doświadczenia nie wiedział jaką metodą ma leczyć 18-latka... jak do niego trafić i jak mu pomóc. Wiedział jedynie, że przez dzisiejsze zajście stracił zupełnie jego zaufanie...

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------