Dni mijały, jednak w leczeniu Zelo widać było niewielkie postępy. Bang Yongguk tracił powoli chęć walki i wszelkie siły by pomóc chłopcu. Nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem i jeszcze nigdy nie czuł się tak bezradny i słaby. Z każdym dniem zastanawiał się czy to co robi ma jakikolwiek sens i czy aby na pewno zostanie psychiatrą było jego powołaniem. W przypadku 18-latka stracił wiarę w siebie i swoje psychologiczne zdolności. Nie wiedział już ja ma rozmawiać z nastolatkiem, o co go pytać, jakie przypisywać mu leki... totalna pustka. Może spowodowane to było zauroczeniem? Hm... ale z drugiej strony chęć pomocy w stosunku do osoby, którą się kocha powinna być silniejsza, prawda? Dlaczego więc w tym przypadku było odwrotnie? Czyżby zauroczenie odbierało dorosłemu mężczyźnie zdrowy rozum?
Dziś mijały trzy miesiące odkąd Junhong znalazł się w szpitalu psychiatrycznym i właśnie dnia dzisiejszego możliwe były odwiedziny ze strony jego bliskich... w tym wypadku jedynie brata chłopca.
- Denerwujesz się czymś?- dyrektor usiadł obok przebierającego nogami nastolatka.
- Y y.
- Zelo... - chłopiec podniósł szybko wzrok na lekarza, jednak po chwili znów wbił go w biegające w miejscu nogi.
- Nie chcę żeby on tu przychodził...- wyszeptał po dłuższej chwili i przygryzł wargę tak mocno, że aż puściła się z niej krew. Bang pospiesznie wytarł usta chłopca i westchnął.
- Jeśli chcesz będę z wami podczas tego spotkania.
- Nie chcę go tu widzieć!- Junhong wrzasnął i w mgnieniu oka rozbił stojącą na pułce szklankę. Tysiące drobnych kawałeczków rozsypało się po pokoju 18-latka, co wywołało u niego jeszcze większy napad złości - No i co zrobiłeś?! - Bang przywykł do takiego zachowania. Jedyne co mógł zrobić to wziąć w objęcia zagubionego chłopca i starać się go uspokoić. Było mu szkoda nastolatka, ale sam też już nie dawał sobie z tym wszystkim rady. Odkąd Zelo znalazł się w ośrodku zaniedbał innych pacjentów i robotę papierkową. Całymi dniami czuwał nad nowym pacjentem i starał się, by było mu jak najlepiej. W zamian otrzymywał jednak wyzwiska, przekleństwa, bluzgi i ciągłe samookaleczanie się chłopca.
- Zelo... już dobrze?- nastolatek skinął głową i położył się do łóżka. Patrząc w białą ścianę myślał o spotkaniu z bratem. Starał się przedstawić go w swojej wyobraźni jako dobrą osobę, ale nie potrafił... nie po tym, co mu zrobił. Po pogrzebie rodziców Junsoo stał się tyranem i despotą. Wrócił z Busan do Seoulu, by zająć się młodszym bratem, jednak jego metody wychowawcze nie przemawiały do chłopca. Ciągłe molestowanie go i wmawianie, że tak wygląda miłość, której teraz potrzebuje przyczyniły się do obecnego stanu psychicznego Zelo - O czym tak myślisz?
Nastolatek milczał, co było oczywistą odpowiedzią dla lekarza. Mężczyzna westchnął i pogłaskał 18-latka po głowie.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci to.- po tych słowach drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich brat Junhonga. Chłopiec nawet nie drgnął. Nie spieszyło mu się do przywitania starszego brata.
- Dzień dobry...- powiedział ponuro i skinął głową w stronę Banga. Ten natomiast miał ochotę rzucić się na mężczyznę i udusić go własnymi rękoma - Mogę z nim tu zostać?
- Oczywiście...
- Wie pan... miałem na myśli zostanie z nim sam na sam.
- Mam obowiązek uczestniczyć w takich wizytach.
- Rozumiem, że to jakaś nowa procedura.
- Otóż to... proszę się nie krępować i z nim porozmawiać... tylko spokojnie.
Junsoo usiadł na łóżku chłopca i naparł na niego swoim ciałem delikatnie go przytulając.
- Jak się czujesz?
- Zostaw mnie...
- Junhong...
- Niech pan na niego nie naciska.
- Co mu zrobiliście?- mężczyzna wstał i podszedł do zdezorientowanego Banga.
- Słucham?
- Nigdy tak na mnie nie reagował.
- Widocznie teraz wychodzą pana metody wychowawcze...
- O czym ty człowieku mówisz..?- widać było, że 30-latek jest lekko poddenerwowany. Nic dziwnego... teraz właśnie toczyło się jego być albo nie być na wolności.
- Junhong powiedział mi o wszystkim bydlaku... myślisz, że ci to daruję?
- A kim ty jesteś, że będziesz mnie osądzał za to co robiłem w przeszłości? To jest mój brat do cholery jasnej i będę z nim robił co mi się rzewnie podoba i wiesz co?... Zabieram go stąd i wyjeżdżamy razem do Stanów... może tam znajdę dla niego kompetentnych lekarzy.
- Nie możesz go stąd zabrać...
- Ta? Z tego co wiem to ja jestem jego prawnym opiekunem więc to ja za niego odpowiadam.
- Stracisz opiekę nad nim jak policja dowie się o tym, że go molestowałeś i gwałciłeś.- by nie tracić czasu Yongguk wyciągnął z kieszeni telefon i wykręcił numer na policję. Przerażony Junsoo pchnął mężczyznę na ścianę i wyrwał z jego dłoni komórkę.
- Dogadamy się jakoś człowieku...
- Oddaj mi ten telefon i nie utrudniaj tego wszystkiego, dobrze ci radzę...
- Nie pójdę siedzieć przez tego gnoja! Nie dam się zamknąć do cholery!- mężczyzna zamarł. Spojrzał wielkimi oczyma na lężacego na ziemi Yongguka i upadł na kolana po czym osunął się na podłogę. Z jego pleców wystawała rączka od noża, a biała koszula zbryzgana była krwią. Nad ciałem stał niewzruszony 18-latek, który głęboko oddychając wpatrywał się w Banga.
- Z...Zelo...co ty do cholery zrobiłeś..
- Nienawidzę go.... nienawidzę, rozumiesz?! Nienawidzę go! Przez pół roku mnie gwałcił i traktował jak największe gówno! ...należało mu się! - Yongguk mimo ogromnego szoku starał się zachować zimną krew i profesjonalizm psychiatry. Pospiesznie wstał i objął roztrzęsionego chłopaka, który zerkając na ciało brata zaczął płakać jak dziecko.
*
Od ostatnich, tragicznych niestety wydarzeń minął rok. Junhong po wyroku sądu pozostał w ośrodku psychiatrycznym. Po wysłuchaniu jednak zeznań jego i Banga uniewinnił go twierdząc, że działał w afekcie. Do tego na jego korzyść działał silny uraz psychiczny, który jeszcze bardziej tłumaczył jego zachowanie. Chłopiec z dnia na dzień czuł się coraz lepiej. Wciąż zdarzało mu się, że wracał myślami do złych wydarzeń, ale wtedy od razu znajdował się przy nim Bang Yongguk... jego lekarz, opiekun, obrońca i ...partner. Starał się pomagać mu we wszystkim. Był zauroczony 19-latkiem, jego bezradnością i bezgraniczną miłością jaką go darzył. Zelo bowiem całą swoją miłość przelał na Banga. Obiecał sobie i swojemu dorosłemu chłopakowi, że jak tylko w pełni dojdzie do siebie to wynagrodzi mu męki jakie musiał z nim przechodzić w ośrodku. Yongguk na każdą taką obietnicę reagował szerokim uśmiechem.. dlaczego?... Nie chciał niczego od Junhonga. Pragnął jedynie jego miłości i szczęścia.. zdecydowanie szczęście nastolatka stało u Banga na pierwszym miejscu.
~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
O jeny, that's so sweet .-.
OdpowiedzUsuńSerio, aż nie wiem, co jeszcze powiedzieć. Końcówka była przeurocza.
Mam nadzieję, że pojawi się tu w przyszłości one shot o ich związku. If you know what I mean .-.
Ogółem weny i... i jeszcze raz weny. O, i powodzenia w pracy, nie zamęczaj się.
I dobrze tak temu JunSoo xD. Cieszę się z happy endu~~~
OdpowiedzUsuńAaaa omgomg!
OdpowiedzUsuńJak mogę komentować to dopiero teraz?!
Ojenys, trochę dramatycznie z tym nożem w JunSoo no ale dobrze, że tak się stało B)
Ah, hepi end bardzo mi się podoba, jednak jak dla mnie, z tego rozdziału wyszły by trzy z bardziej rozwiniętą fabułą.