31 stycznia 2015

Simba & E.co~cz.1 [Romans z wykładowcą]



                  Stałem przed salą i czekałem aż przyjdzie wykładowca. Zdenerwowany do granic możliwości przeglądałem notatki z chemii, z których uczyłem się przez ostatnie dwa tygodnie. To był ostatni egzamin, który został mi do zaliczenia podczas tegorocznej sesji. Chciałem dostać tradycyjnie 5,ale słyszałem od starszych roczników, że u pana Ha ciężko jest dostać nawet 3. W sumie zawsze sprawiał wrażenie nieprzyjemnego, zgrzybiałego faceta. Może nikt mu od dawna nie dogadzał? Cicho zachichotałem i nawet nie zorientowałem się, że przed salą stał już chudy jak patyk, wysoki pan Ha JoonYoung. Patrzył na mnie zimnym, przeszywającym wzrokiem i cicho mówił coś pod nosem. Spuściłem wzrok i schowałem notatki do torby. Nie lubiłem jak tak na mnie patrzył. Ogólnie nie lubiłem jak patrzył na moją osobę. Strasznie mnie to krępowało i zawsze robiło mi się dziwnie ciepło w środku.
- Do sali matoły.
Westchnąłem i wraz z resztą studentów wszedłem do środka. Zająłem miejsce na przeciwko profesora. Ten usiadł za biurkiem i wyciągnął z teczki egzaminy. Jego wzrok cały czas wbity był we mnie. Czemu ten facet musi mi to robić? Ciągle się na mnie patrzeć, na każdym wykładzie pytać, po zajęciach zagadywać... dziwny koleś. Pan Ha wstał i cicho przeszedł się po sali rozdając egzaminy.
- Nawet nie próbujcie ściągać... od razu zostaniecie wyrzuceni z sali... o poprawce możecie zapomnieć. Jak skończycie pisać zostańcie w sali, podam wam od razu wyniki.- mówił to niesamowicie cicho i spokojnie. Gdy zrobił obchód, usiadł za biurkiem i wbił we mnie wzrok. Westchnąłem i rozejrzałem się po sali.
- Niech pan zwróci uwagę na innych...
- Pozwól, że sam zadecyduję na kogo będę patrzył. 
Zaczynało mnie już to irytować. Mimo to postanowiłem go olać i skupić się na egzaminie. Co to jest lignina, budowa lipidów, dieta alkalizująca... na wszystkie pytania odpowiedziałem bezbłędnie. Przynajmniej tak mi się wydawało... Po oddaniu prac, pan Ha rzucił na nie łaskawie okiem i ogłosił, że cała grupa otrzymała 3...z wyjątkiem mnie. W tym momencie miałem ochotę złapać go za koszulę i wymierzyć siarczystego policzka w tą nieskazitelną i bezczelną gębę.
- Kiedy mogę to poprawić?- zapytałem jednak spokojnie, gdy cała grupa opuściła salę. Wykładowca wstał i lekko się uśmiechnął.
- Możesz nawet teraz.
- Super... to poproszę pytania. 
- Pytanie pierwsze... robiłeś to już kiedyś?
- Ale że co?
- Youngjin....ile ty masz lat,hm?
- Dwadz...
- No właśnie... chyba nie muszę ci mówić jak się zalicza na studiach niezdane egzaminy.
- ...podchodzi się do poprawki?
- Pudło.
Dobra...ten dupek podobał mi się od dawna, ale nie sądziłem, że będzie chciał mnie przelecieć, po to, żeby zaliczyć mi ten cholerny egzamin. JoonYoung podszedł do mnie i pogłaskał mnie po głowie patrząc mi znacząco w oczy. Jestem od niego wyższy i lepiej zbudowany, ale mimo to cholernie się go bałem.
- To co panie Kim?...Zacznie pan?
- Ale...
- Hm?
- Wolałbym to zaliczyć pisemnie...w drugim terminie..
- Szkoda pańskich nerwów i mojego czasu...a tak oboje go teraz spożytkujemy w przyjemny sposób.
Ja pierdole... zawsze wyobrażałem to sobie trochę inaczej. Mimo to klęknąłem przed profesorem i trzęsącymi się rękoma zacząłem rozpinać jego spodnie. Ten patrzył się na mnie z cwaniackim uśmiechem i lekko szarpał mnie za włosy. Gdy dotarłem do jego bielizny ten kucnął i położył mi rękę na policzku. Chwilę patrzył mi w oczy, po czym wbił się w moje wargi. Jego język delikatnie wsunął się do moich ust i badał ich wnętrze. Zamknąłem oczy i cicho mruknąłem, łapiąc go za koszulę. Muszę przyznać, że całował niesamowicie dobrze. Same pocałunki wystarczyły by mój członek stwardniał. Ha pieszcząc moje ciało wyczuł to i lekko się uśmiechnął. Strasznie mnie to zażenowało. Delikatnie rozchylił moje nogi i rozpiął spodnie ściągając je wraz z bielizną. Gdy ujrzałem swoją nagą męskość zacisnąłem oczy i spuściłem głowę.
- Wstydzisz się?- usłyszałem szept tóż koło ucha, po którym po całym moim ciele przeszły dreszcze.
Kiwnąłem twierdząco głową i zacisnąłem dłonie na koszuli profesora. Ten jednak delikatnie pocałował mnie w ucho i szyję - Niepotrzebnie... szybko to załatwimy.
Po tych słowach schylił się do mojej męskości i zassał się na główce mojego członka. Jęknąłem i odchyliłem dość gwałtownie ciało, uderzając tym samym o ławkę. Ha przerwał wykonywaną czynność i delikatnie ułożył mnie na ziemi. Następnie zdjął bokserki i zawisł miednicą nad moją twarzą, tworząc ze mną tzw. pozycję 69. Czułem wstyd... miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy więcej nie przychodzić na tę uczelnię. Po chwili poczułem męskość profesora przesuwającą się po moich ustach. Mimo obrzydzenia, chciałem mieć to jak najszybciej za sobą i wziąłem jego penisa do ust. Po chwili poczułem wilgotne usta pana Ha zaciskające się na moim członku. Dogadzaliśmy sobie nawzajem. Jeden starał się być lepszy od drugiego. Ja niestety musiałem być tym, który dojdzie jako pierwszy. Doszedłem w usta JoonYounga. Mężczyzna od razu usiadł za mną i wypluł lepką spermę na rękę, rozprowadzając ją następnie po swoim członku. Wziąłem głęboki oddech i zacisnąłem dłonie na spodniach leżących obok mnie.
- To co panie Kim?..o jaką ocenę walczymy? - zapytał wykładowca wkładając w moje ciasne wejście główkę swojego penisa. Pisnąłem z bólu i zagryzłem wargi.
- O..o tróję...- wydyszałem niemalże i zamknąłem oczy.
- Słabe ma pan ambicje.- Ha kontynuował rozciąganie mnie swoją męskością. Czułem jak robi mi się gorąco i jak pot zalewa moje ciało. Ten ból był nie do opisania. Chciałem już wyjść z tej sali i znaleźć się jak najszybciej w domu. Czułem jak jego wielki penis rozrywa moje wejście.
- Nie...niech pan przestanie.- szepnąłem i spojrzałem zamglonymi oczyma na profesora. Ten nachylił się do mnie i delikatnie mnie pocałował.
- Jeszcze nie zacząłem.
- To boli.- syknąłem i zacisnąłem dłonie na jego koszuli. Pan Ha przytulił mnie i wszedł we mnie do końca delikatnie całując mnie po szyi i twarzy.
- Daj sobie czas... zaraz ból przejdzie.- miał rację. Po kilku minutach zamiast przeszywającego bólu czułem błogość i wielką przyjemność. Gdy JoonYoung poczuł, że moje ciało się rozluźnia zaczął się we mnie poruszać. Z początku powoli i delikatnie... później jakby stracił kontrolę nad swoimi biodrami. Jego ruchy były szybkie i brutalne. Mimo to pragnąłem go jak nikogo innego. Chciałem by ciągle był we mnie i robił ze mną co chce. Mój oddech stawał się coraz płytszy i szybszy. Ręce zaciśnięte na koszuli profesora opadły na ziemię,a nogi bezwładnie rozsunęły się bardziej na boki.

*

Otworzyłem lekko oczy i niepewnie rozejrzałem się dookoła. Wciąż znajdowałem się w sali na uczelni. Za oknami było już ciemno. Powoli, podpierając się ławki wstałem i spojrzałem na biurko profesora. Siedział przy nim pan Ha i palił papierosa. Nie wiedziałem zbytnio jak mam się zachować. Całe szczęście to krępujące milczenie przerwał JoonYoung. 
- Zemdlał pan, panie Kim.- powiedział drwiąco i zgasił papierosa o blat biurka. 
- T...tak... wiem...
- I co teraz?
- M..mogę to napisać...
Mężczyzna westchnął i wstał zbierając swoje rzeczy. 
- Do zobaczenia jutro o 18 u mnie... niech się pan nie spóźni.- po tych słowach posłał mi obrzydliwie słodki uśmiech i wyszedł. Ja natomiast roztrzęsiony i cały w emocjach usiadłem w ławce i czekałem... sam do końca nie wiedząc na co...


~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------


17 stycznia 2015

J-hope,Jimin,Suga,V,Kook&Xero,Zico,Taeil,Suho,Xiumin,Se7en,T.O.P,Yugyeom,Taemin,Kai



Jimin
Właśnie wracaliśmy z weekendu spędzonego w górach. Był środek nocy, a ja mimo zmęczenia dzielnie prowadziłem samochód. Co chwilę zerkałem na śpiącego obok mnie J-hop'a, który ślinił się i gadał przez sen jakieś głupoty. Chciało mi się śmiać, ale gdy patrzyłem na śpiących z tyłu V i Kook'a moje serducho się rozpływało i całą uwagę skupiałem na nich. Był jeszcze Suga...ale ten jak zwykle pochłonięty był telefonem i pisaniem ze swoim chłopakiem. Nie lubiłem jego faceta... glupi, zarozumiały buc...ale cóż...najważniejsze,że Suga był z nim szczęśliwy.
By nie zasnąć włączyłem radio...ta... byliśmy na takim zadupiu,że nie łapało żadnej stacji. Westchnąłem i spojrzałem na zarumienionego Sugę.
- Może się gdzieś zatrzymamy,co?
- Po co?
- Jestem zmęczony, wolę nie prowadzić. 
Niestety jako jedyny posiadałem prawo jazdy więc to ode mnie zależało bezpieczeństwo moich przyjaciół.
- Za zakrętem jest chyba coś w rodzaju hotelu, to możesz się tam zatrzymać.

Suga
Zajechaliśmy na parking. Pomiędzy drzewami i górami znajdował się obskurny, parterowy hostel. Wyglądał przerażająco. Spojrzałem na Jimin'a i głośno przełknąłem ślinę.
- Może jednak dasz radę dojechać do Seoulu?
- Nie...budź chłopaków, a ja pójdę załatwić nam pokoje.- po tych słowach wysiadł z samochodu i ruszył do recepcji. Przestraszony zacząłem dobudzać V i Kook'a. J-hope obudził się sam i nieprzytomny popatrzył w moją stronę. Wyjaśniłem im,że musimy się tutaj zatrzymać, bo Jimin jest bardzo zmęczony. Chłopaki przytaknęli na tą informację i wysiedli z samochodu. Czy tylko mi do cholery nie podobał się ten pomysł? Dlaczego na parkingu stoi tylko nasz samochód, a wokół nie ma żywego ducha? Do tego jeszcze ta noc i ciemny las, który nas otaczał...albo z tym miejscem jest coś nie tak albo naoglądałem się za dużo horrorów.

Jimin
Wszedłem do recepcji. Reszta chłopaków stała na dworze i paliła papierosy. Pokręciłem głową i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Cisza...głucha cisza. W recepcji znajdował się blat, telewizor połączony z monitoringiem i dwa krzesła, chyba przeznaczone dla "gości". Chrząknąłem by zwrócić na siebie czyjąś uwagę, jednak nikt nie przychodził.
- Przepraszam...jest tu ktoś?
- Tak.
Usłyszałem za sobą cichy, chłodny głos. Otworzyłem szeroko oczy i odwróciłem się. Stał za mną wysoki, szczupły mężczyzna. Jego oczy pomalowane były ciemną kredką, co jeszcze bardziej dodawało im grozy. Spojrzałem na plakietkę umieszczoną na jego wymiętej marynarce- "T.O.P". Co to kuźwa ma być? Mężczyzna stanął za blatem i podsunął w moją stronę dwa klucze. Skąd wiedział,że dwa? Że Kook będzie chciał dzielić pokój z V, a reszta by nie przepłacać kimnie się w jednym pokoju? Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w oczy recepcjonisty.
- Ile płacę?
Ten jedynie lekko się uśmiechnął i skinął głową w moją stronę. Zmrużyłem oczy i lekko odwróciłem głowę. Stał za mną chudziutki chłopak o blond wlosach. Tabliczka na jego ubraniu przedstawiała go jako "Xero". Podszedł do blatu biorąc klucze i skinął głową bym szedł za nim.

Kook
Mój kochany V i Suga kończyli palić papierosy. Ja siedziałem na masce samochodu i rozglądałem się po okolicy, która budziła we mnie mieszane uczucia. Byłem trochę przestraszony. Może dlatego, że była noc a wokół był las? Od zawsze bałem się ciemności...to był dobry pretekst, by pchać się V do łóżka. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i spojrzałem na J-hopa, który przysypiał oparty o samochód.
- Idę siku.
- Mhm..
No tak...był śpiący więc niezbyt kontaktował. Zapiąłem bluzę pod samą szyję, nałożyłem na głowę kaptur i ruszyłem na skraj lasu załatwić swoją potrzebę. Cały czas miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jednak gdy po paru minutach wyrzuciłem tę myśl z głowy usłyszałem za sobą kroki. Szybko się odwróciłem jednak nikogo za mną nie było. Miałem ochotę usiąść i płakać jak dziecko. W tej chwili byłem przerażony. Przełknąłem z trudem ślinę i gdy odwracałem się uderzyłem w czyjeś ciało. Podniosłem głowę i otworzyłem szeroko oczy. Stał przede mną chłopak z przedziałkiem na grzywce i w okularach. Gdy już miałem uciekać do chłopaków, złapał mnie za ramie i lekko się uśmiechnął.
- Czego chcesz?
- Musicie stąd uciekać.
Czułem, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Miałem łzy w oczach, a dłonie coraz bardziej się pociły.
- Dlaczego mamy stąd uciekać?
Starałem się grać twardego, ale mój załamujący się głos mnie zdradzał. Wtedy chłopak uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą w głąb lasu.

V
Gdy skończyłem palić poszedłem do bagażnika po torby. Wtedy dopiero zorientowałem się,że nie ma przy mnie mojego słodziaka. Przestraszony pobiegłem do recepcji. Tam jednak nikogo nie było. Przebiegłem parking wzdłuż i wszerz, ale nigdzie nie było śladu po Jungkook'u.
- Jungkook !
- Może poszedł z Jiminem.- odpowiedział Suga.
- Przecież był tutaj... cały czas do cholery był koło samochodu.
- Aaa..- wtedy do dyskusji włączył się J-hope - Poszedł siku.
- Co?...gdzie?
- No do lasu.
- Puściłeś go samego?!
- Daj spokój...jest dużym chłopcem.
Miałem ochotę rozszarpać J-hopa na milion kawałków. Wolałem jednak zostawić tę przyjemność na później. Pobiegłem w wyznaczone przez tego nieodpowiedzialnego idiotę miejsce, jednak po Kook'u nie było nawet śladu.
- JUNGKOOK !!
Wbiegłem do lasu. Biegnąc na oślep zobaczyłem między drzewami mojego chłopaka, który siedział oparty o konar. Rzuciłem się niemal na niego i mocno go przytuliłem. Wzrok Kook'a był nieobecny. Dopiero po dłuższej chwili zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na mnie. Gdy opowiadałem mu o tym, co się stało zaprzeczył mówiąc,że do lasu wprowadził go chłopak w okularach. Stwierdziłem,że plecie bzdury, bo nikogo takiego na parkingu nie było. Wtedy dopiero przypomniałem sobie o Jiminie...

J-hope
Miałem już dość czekania. Byłem glodny, zmarznięty i okropnie śpiący. Siedziałem na parkingu sam. V pobiegł po Kook'a, a Suga zainteresował się długą nieobecnością Jimina. Wescthnąłem i spojrzałem na telefon. Brak zasięgu, a do tego wszystkiego zegarek zatrzymał się na godzinie 02:35. Schowałem telefon do plecaka i rozejrzałem się po parkingu. Moją uwagę przykuł mini taras znajdujący się przy hostelu. Stała na nim drewniana, skrzypiąca huśtawka, na której siedziało dwóch chłopców. Zmrużyłem oczy, by lepiej im się przyjrzeć. Mieli na sobie zwykłe dżinsy i czerwone bluzy z plakietkami- "Taemin" i "Kai". Dlaczego byli podpisani? By pozbyć się nudy podszedłem do nich i szeroko się uśmiechnąłem.
- Hej, co tam?
- Cześć...co tu robisz?- zapytał Kai i wtulił się w chłopaka.
- Pewnie to samo co i wy. Wracam z przyjaciółmi z gór i postanowiliśmy się tu zatrzymać. 
- To nie jest miejsce dla was.
Gdy wypowiadał te słowa powiał dość chłodny wiatr, który przyprawił mnie o gęsią skórkę. Zapiąłem bluzę pod samą szyję i podniosłem oczy na huśtawkę, jednak nikogo na niej nie było.
- Kai?...Chłopaki no co wy..
Znów ten wiatr. Zrobiłem krok do tyłu i poczułem,że uderzam w kogoś plecami. Wrzasnąłem i szybko się odwróciłem. Był to jednak Suga.

Suga
Gdy straciłem zasięg i nie mogłem już pisać z moim chłopakiem postanowiłem zobaczyć jak idzie Jiminowi załatwianie pokoi. Jednak gdy wszedłem do recepcji nikogo w niej nie zastałem. Monitoring również nie przedstawiał nic ciekawego. Wtedy pomyślałem,że spędzę ten czas z
J-hopem, jednak gdy ten mnie zobaczył zaczął wrzeszczeć jak opętany.
- Czemu tak krzyczysz?
- Nie strasz mnie durniu!
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Przed chwilą chyba widziałem..
- Co?
Zachichotałem,ale poważna mina J-hopa sprawiła,że cały humor ze mnie uleciał.
- Dobra wiesz co...chodź lepiej poszukać Jimina. 

J-hope
Złapałem Suge za rękę i ruszyliśmy na recepcję. Cały się trząsłem, a przez głowę przechodziły mi tysiące przedziwnych myśli. Do tego wszystkiego nigdzie nie było śladu po V, Kook'u i Jiminie. Weszliśmy do pomieszczenia i rozejrzeliśmy się po nim. Wokół nie było żywej duszy, która powiedziałaby nam cokolwiek o położeniu naszych przyjaciół.  Wtedy zobaczyłem zeszyt, w którym zapisane były nazwiska ludzi wynajmujących pokoje w tym hostelu. Podszedłem do lady i zacząłem go przeglądać. Suga w tym czasie przeglądał monitoring. Słysząc krzyki na nagraniach podniosłem głowę i spojrzałem na ekran.
- To Kai i Taemin..
- Kto?
- Widziałem ich... siedzieli na huśtawce..
- Na tym nagraniu zarzynani są żywcem... co lepsze w jednym z tutejszych pokoi.
Popatrzyliśmy po sobie, a przez głowę przeszła mi chyba najgorsza myśl.
- Sprawdź nagrania z dzisiaj...
- Chyba nie myślisz,że Ji...
- Sprawdź..
Suga trzęsącymi się rękoma zaczął szukać dzisiejszych nagrań.
- Zatrzymaj.
Na jednym z nagrań zauważyłem Jimina, który rezerwuje pokoje,ale...rozmawiając sam ze sobą. Za ladą nie było nikogo, kto by go obsługiwał.
- Suga uciekajmy stąd...
Gdy ruszyliśmy do wyjścia zauważyliśmy stojących przy samochodzie dwóch chłopaków. Brunet z tabliczką "Suho"obejmował w pasie wiewiórkopodobnego chłopaka o imieniu "Xiumin". Miałem dość. Zacząłem się szczypać po rękach, ale to niestety nie był sen.

Jimin
Już od dłuższego czasu siedziałem w pokoju i starałem się uregulować stary telewizor. Czekałem kiedy Xero przyprowadzi do mnie Suge i J-hopa, ale tych nie było już dobrą godzinę. Nagle ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi, które wybiegały od razu na parking.
- Wreszcie jesteście.- powiedziałem uśmiechając się, jednak gdy otworzyłem drzwi nikogo przed nimi nie zastałem - Chłopaki chodźcie... pora już spać. 
Nikt nie odpowiadał na moje słowa. Wzruszyłem ramionami i zamknąłem drzwi. Nie zdążyłem nawet dojść do łóżka, gdy znów ktoś zaczął pukać. Zakradłem się do okna i lekko odsłoniłem zasłone. Pukanie nie ustępowało, jednak nikogo nie było przed drzwiami.
- Co jest do cholery...- zacząłem się nerwowo rozglądać po pokoju - To jakiś żart?! Co się tu dzieje?!
Nikt mi nie odpowiadał. W sumie kto miałby mi cokolwiek powiedzieć. Zwykle nie bałem się tym podobnych historii, ale noc, las i ogólnie ten hostel przyprawiały mnie o dreszcze. Nieustające pukanie doprowadzało mnie do szału. Złapałem za klamkę, bo chciałem stąd jak najszybciej wyjść i pójść do samochodu jednak drzwi były zamknięte. Przekląłem w myślach to miejsce i odwróciłem się twarzą w stronę pokoju. Nie wiem jakim cudem, ale na moim łóżku leżał chłopak. Na jego twarzy mieszało się przerażenie i smutek.
- Kim...co ty tu robisz..
"Zico"...bo tak miał na imię chłopak, nic nie powiedział i podszedł do telewizora. Wyciągnął spod niego kasetę i wsadził do odtwarzacza. Niepewnie usiadłem na łóżku i wbiłem oczy w telewizor. Zico na nagraniu przebierał się. Wtedy ktoś zaczął pukać do drzwi i tak jak w moim wypadku po otwarciu ich nikogo nie było. Rozejrzałem się po pokoju, ale Zico już w nim nie było. Gdy przeniosłem oczy na telewizor zobaczyłem jak ktoś wchodzi do pokoju przez łazienkę i zabija siekierą chłopaka. Dosłowanie...rzuca go na łóżko i bije jak świnie w rzeźni. Postanowiłem zajrzeć do łazienki...sam nie wiem dlaczego. Wyglądała całkiem normalnie... kabina prysznicowa, umywalka i toaleta. Nikogo na szczęście w niej nie było. W pewnym momencie zapanowała głucha cisza. Pukanie ustąpiło. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Czułem się obserwowany i na celowniku jak jakaś kaczka. Albo rzeczywiście ktoś się na mnie zaczaił albo moja wyobraźnia zaczęła działać zbyt bujnie. Wyszedłem gwałtownie z łazienki i ruszyłem biegiem w stronę drzwi. Całe szczęście były otwarte i po chwili znajdowałem się na parkingu.

V
Prowadziłem mojego chłopaka w stronę parkingu. Chciałem posadzić go do samochodu i jak najszybciej opuścić to nawiedzone miejsce. Gdy wyszliśmy z lasu zobaczyłem spanikowanego Jimina, który biegał po żużlu robiąc przy tym trochę hałasu.
- Jimin !
Brunet tak się ucieszył, że rzucił się niemalże na mnie i nieprzytomnego Jungkooka tuląc nas i mówiąc,że się cholernie cieszy, że nas widzi. Zdezorientowany zaprowadziłem ich obu do samochodu i kazałem w nim na mnie czekać. Sam poszedłem poszukać J-hopa i Sugi. Kręciłem się po hostelu i zaglądałem w okno każdego pokoju. Nigdzie ich jednak nie było. Gdy zaglądałem do ostatniego pokoju zobaczyłem siedzącego na fotelu bruneta. Zmrużyłem oczy, by lepiej mu się przyjrzeć. Pomieszczenie, w którym siedział było ciemne więc niewiele widziałem. Telewizor, obok którego siedział śnieżył i wydawał dość nieprzyjemny szum. Chłopakowi jednak w ogóle to nie przeszkadzało...przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Zapukałem w szybę, by zapytać go o kilka rzeczy. Gdy podniósł głowę zobaczyłem tabliczkę z imieniem "Yugyeom".
- Yugyeom, możemy pogadać?
Ten jednak nic nie powiedział i ruszył w stronę łazienki znikając za jej drzwiami. Westchnąłem i poszedłem na recepcję. Coraz mniej mi się tu podobało. Za każdym razem gdy wyciągałem telefon, ten pokazywał mi tę samą godzinę...02:35. Do tego ciągle ta cholerna noc, która wydawałoby się nie ma końca i las... szumiący, ciemny las, z którego ciągle słychać było jakieś szepty, głosy i wycie tutejszych wilków. Gdy wszedłem na recepcję zobaczyłem Sugę i J-hopa, którzy przerażeni siedzieli pod ladą.
- Jezus, ile można was szukać... zwijamy się do domu.
Widać,że nie trzeba było im więcej powtarzać. Wyrwali do samochodu i już po chwili zajmowali w nim miejsca. Wzruszyłem ramionami i położyłem na ladzie pieniądze. Nie wiem w sumie za co, bo nie spaliśmy w tej norze, ale wolałem je zostawić na wszelki wypadek. Wychodząc usłyszałem cichy, chłodny, męski głos dziękujący nam za pobyt w hostelu. Gdy się odwróciłem nikogo jednak nie zastałem. Pieniędzy na ladzie również nie było. Ruszyłem biegiem do samochodu. Jimin jednak był w takim stanie,że nie mógł prowadzić więc to ja musiałem się tym zająć. Jednak wszelkie próby odpalenia samochodu kończyły się niepowodzeniem. Zamknąłem na wszelki wypadek auto od środka i ponawiałem próby jego odpalenia. Wtedy jednak o zawał przyprawił mnie wrzask Jungkooka.

Suga
Kook krzyknął tak głośno, że byłem pewny, że ogłuchnę. Gdy podniosłem oczy w miejsce, na które pokazywał ujrzałem zamglone postaci wychodzące masowo z hostelowych pokoi, recepcji i lasu. Widziałem nawet po Jiminie, że na ten widok zrobiło mu się ciężej w spodniach.
- Co tu się do cholery dzieje...
- Przyznaj się J-hope, czego nam dosypałeś...- powiedział Jimin starając się zachować resztki godności i trzeźwego umysłu.
- Tae, błagam cię jedź.- piszczał niemalże Kook i wtulał się w siedzącego obok niego J-hopa. Ten jednak mimo wielu prób nie mógł odpalić silnika. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie chciałem skończyć jak ci ludzie. Nie chciałem zostać zarżnięty jak świnia i nagrany na kasetę, by później kolejni goście mogli to oglądać jako przestrogę i "grę wstępną". Chciałem żyć i to za wszelką cenę. Mimo ogromnego strachu wysiadłem z samochodu i zacząłem coś majstrować pod jego maską. Chęć życia była teraz silniejsza od strachu. Słyszałem krzyki chłopaków, bym wsiadł do samochodu, ale nie mogłem pozwolić na to żebyśmy wszyscy zginęli. W pewnym momencie poczułem obok siebie czyjąś obecność. Przełknąłem z trudem ślinę i niepewnie przeniosłem wzrok na tę osobę. Koło mnie stał nieziemsko przystojny mężczyzna.
- Se7en...miło mi.
Poczułem jak ulatuje ze mnie całe życie. Nogi dosłownie załamały mi się i czułem jak osuwam się po masce samochodu na ziemię...zemdlałem.

*
Jimin
Był ranek...koło godziny siódmej. Siedzieliśmy wszyscy w samochodzie na pobliskiej stacji benzynowej i powoli dochodziliśmy do siebie. Suga na szczęście już się wybudził i w objęciach J-hopa popijał gorącą herbatę... Do samochodu wsiadł Jungkook, który chyba najbardziej przeżył tę noc. W ręku trzymał gazetę i z przerażeniem w oczach mi ją wręczył.
- Trzecia strona..- szepnął, a ja od razu przeniosłem oczy na znajdujący się we wskazanym miejscu artykuł.
- Słuchajcie...- wziąłęm głęboki oddech i zacząłem czytać - ...po tutejszej okolicy chodzi legenda o nawiedzonym hostelu. Jego właściciel Choi SeungHyun zwany jako T.O.P pokłócił się o dochody ze swoim nażeczonym Choi DongWook'iem, działającym w branży pod pseudonimem Se7en. Wściekły i pazerny mężczyzna zamordował go w jednym z hotelowych pokoi, a jego zwłoki ukrył na skraju lasu otaczającego hostel. Lekarze i psychiatrzy stwierdzili u SeungHyuna problemy psychiczne. Ponoć po morderstwie nażeczonego każdy kto przyjechał do hostelu ginął w wynajmowanym pokoju, a zwłoki chowane były w tym samym dole, co ciało jego partnera. Co ciekawsze T.O.P mordował jedynie mężczyzn, tym samym pokazując do nich swoją ogromną nienawiść. Wszystko wydarzyło się rzekomo dwanaście lat temu, jednak czasami do tej pory mieszkańcy z okolicznych wiosek skarżą się, że z hostelu słychać krzyki, a zaparkowane wcześniej samochody lądują w rowach bądź są porzucane na pobliskich parkingach. Osobiście nie wierzymy w takie historie, jednak mimo to wolimy Państwa ostrzec i zachęcić do omijania owego hostelu.


~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Być może słabe...mam niestety tego świadomość. Mam jednak teraz sesję i niestety większą uwagę skupiam na nauce ;; Następnym razem postaram się dodać coś o wiele lepszego. Buziaki

9 stycznia 2015

Gohn,Yano & Hansol~cz.3 [Romans- Koniec]


                  Yano odwzajemniał moje pocałunki strasznie namiętnie i zachłannie. Ślina ciekła mu po brodzie, a z ust co chwilę wydobywały się jęki. Wiedziałem, że robię źle, ale jak już mówiłem... bycie dupkiem to moja specjalność. Złapałem chłopaka za pośladki i posadziłem go na blacie nie odrywając od niego ust. Yano chwycił mnie za twarz i przyciągnął bliżej siebie, tym samym bardziej zatapiając się w moich wargach. Widać, że Gohn niezbyt się nim zajmował, a Yano, jak każdy inny w tym wieku miał swoje potrzeby. Strasznie chciałem, by całą tą akcję zobaczył mój głupkowaty kuzyn. Z drugiej jednak strony chyba byłoby mi go żal. Oderwałem się od ust nastolatka i zatopiłem język w jego delikatnym uchu. Moje ręce natomiast zajęły się ściąganiem jego bokserek. Yano wił się i jęczał i zaciskał dłonie na mojej koszulce.
- Wiesz, że zdradzasz teraz Gohna?- szepnąłem i zrobiłem mu malinkę tuż pod uchem. Młodszy pisnął i zacisnął kurczowo dłoń na moich włosach.
- Ty...Ty nie jesteś lepszy.- sapnął niemalże i wygiął się w cudny łuk, po tym jak przejechałem opuszkami palców po jego męskości.
- Wiesz skarbie... Byungjoo mi to wybaczy. Nie wiem jak będzie z Gohnem.- przeniosłem go na stół i pozbawiłem go koszulki. Zacząłem całować jego klatkę piersiową i brzuch. Ręką natomiast go masturbowałem. Yano rzucał się po stole i jęczał jak panienka z japońskiego pornola. Śmieszyło mnie to, ale z drugiej strony było to cholernie urocze i podniecające. Gdy jego penis był wystarczająco twardy wskoczyłem na stół i usiadłem okrakiem na chłopaku. Pocierając naszymi członkami zacząłem ściągać z siebie koszulkę. Yano głaskał moje uda co chwilę zatapiając w nich paznokcie. Gdy pozbawiłem się ubrania nachyliłem się do niego i znów zacząłem całować. Tym razem nasz pocałunek był pełny obrzydliwego pożądania i agresji. Yano wbijał mi paznokcie w plecy i talię. Momentami czułem się jak podczas seksu z B-joo. Nasze stosunki były równie ostre i zwierzęce. Gdy poczułem drżącą miednicę nastolatka, oderwałem od niego usta i spojrzałem na jego twarz, która wyrażała teraz pełne zadowolenie i błogość. Czułem jak jego ciepła sperma rozlewa się i skleja nasze podbrzusza. Uśmiechając się cwaniacko zebrałem na palce płyn i umieściłem je w ustach Yano.
- Spróbuj skarbie.- szepnąłem i po chwili czułem cudowne ssanie i siorbanie. Zamknąłem oczy i przygryzłem wargi. Drugą ręką złapałem nasze członki i zacząłem nas masturbować. Chłopak przygryzł moje palce, co wywołało u mnie głośny jęk. Wyciągnąłem rękę z jego ust i zacząłem kreślić palcami kółka na jego twardych sutkach.
- Wejdź we mnie..- ten cichy i niepewny głos doprowadził mnie do szaleństwa. Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem cwaniacko na chłopaka.
- Powtórz to.
Yano chwilę się wahał i zamknął oczy. Nachyliłem się do niego i przejechałem językiem po jego policzku.
- Powtórz to myszko.
Cicho jęcząc nastolatek poprosił bym w niego wszedł. Przygryzłem jego policzek i nachyliłem się tuż nad jego twarzą.
- Otwórz oczka.
Yano je otworzył i patrzył na mnie zamglonym spojrzeniem.
- Powiedz mi to prosto w oczy.
- W...wejdź we mnie..
- Mmm...nie słyszę kruszynko. 
Yano położył drżącą dłoń na moim rozgrzanym policzku i delikatnie musnął moje usta.
- Wejdź we mnie Hansol. Chcę znowu cię w sobie poczuć..
Cicho westchnąłem odgarniając jego włosy z czoła.
- Pozwól, że zrobię to po swojemu.
- Po...potraktuj mnie jak rzecz.
- Co takiego? - coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Wszedłem w niego samą główką cały czas nie odrywając wzroku od jego podnieconej twarzy. Yano jęknął i chwycił mnie za talię.
- Zrób ze mną co... co chcesz. 
- Jak sobie pan życzy.- po tych słowach wszedłem w niego najgłębiej jak mogłem trafiając od razu w jego prostatę. Skąd to wiem? Yano krzyknął jak to mu ze mną dobrze i że mam go pchać właśnie w to miejsce. Drażniłem się z nim cały czas trafiając obok jego czułego punktu. Nachyliłem się do niego i zacząłem robić dość bolesne malinki na jego brzuchu i wrażliwej talii. Yano złapał mnie za włosy i dociskał do swojego ciała. Z jego ust co chwilę wydobywały się krzyki i piski.
- Musisz być ciszej... w każdej chwili może wparować tutaj Gohn.- po tych słowach trafiłem w jego prostatę, a brzuch Yano ponownie zalał się gęstą, białą cieczą. Wyprostowałem się i uśmiechnąłem się dumny ze swojej roboty.
- Yano...- cichy, chłodny głos przywrócił mi jasność myślenia. Był to Gohn, który z przerażeniem w oczach wpatrywał się w swojego spełnionego chłopaka.
- Go..Gohn...- widziałem jak oczy młodszego napełniają się łzami.
- Z nami koniec...- po policzkach kuzyna zaczęły spływać łzy. Wytarł je i spojrzał w moją stronę - Wiedziałem, że jesteś dupkiem, ale nie sądziłem, że aż takim...
- Gohn !- Yano wrzasnął i wstał lekko obolały ze stołu. Kuzyn podszedł do niego i spojrzał mu w oczy.
- Obiecałeś mi, że będziesz czekał aż będę gotowy...
- Gohn ja...
- Tak bardzo ci się podoba jak ten skurwiel cię wykorzystuje ?! To nie jest miłość Yano !...To zwykła chęć zaspokojenia swojej wiecznej chcicy !
Nałożyłem bokserki i stanąłem między chłopakami. Nie lubiłem Gohna, a Yano był dla mnie zwykłą zabaweczką, ale nie chciałem rozwalać ich związku.
- Gohn... ja go do tego zmusiłem... daj mu się wytłumaczyć.
Chłopak patrzył na mnie dłuższą chwilę i głęboko oddychał. Czekałem tylko kiedy mnie wyzwie i uderzy. W sumie zasłużyłem sobie na to. Ten jednak podał swojemu chłopakowi koszulkę i bokserki i spuścił głowę.
- Daj mi czas...- po tych słowach udał się do swojego pokoju, a przerażony Yano pobiegł za nim.

*

Minął miesiąc...drugi i trzeci, a chłopcy wciąż się do siebie nie odzywali. Byłem pewien, że to już koniec. Siedziałem właśnie w salonie w objęciach mojego kochanego Byungjoo i karmiłem go truskawkami. Niedaleko nas na kanapie siedział Yano i smutny wpatrywał się w telewizor. Chciałem do niego zagadać, ale wtedy do pokoju wszedł Gohn.
- Yano...
- Tak?- chłopak podniósł się i spojrzał na swojego być może byłego chłopaka. 
- Możemy porozmawiać?
Yano skinął twierdząco głową i jak ten pies poleciał za Gohnem do pokoju. Westchnąłem i spojrzałem na B-joo.
- Myślisz, że się pogodzą?
- Nie wiem kotuś...ale powiem ci, że okropnie namieszałeś. 
- Wiem..i pierwszy raz mam w sobie coś takiego jak poczucie winy.- cmoknąłem Byungjoo w policzek i poszedłem na górę. Stanąłem pod pokojem Gohna. Drzwi były lekko uchylone, ale bałem się zaglądać do środka. Zaniepokoiła mnie troche cisza dobiegająca z wnętrza pomieszczenia. Mimo strachu, ciekawość wzięła nade mną górę i niepewnie zajrzałem do pokoju. To co ujrzałem okropnie mnie ucieszyło. Yano siedział okrakiem na Gohnie i delikatnie go całował. To wszystko wyglądało tak jakby zanosiło się na coś więcej. W sumie powinni mi być wdzięczni. To dzięki mnie młodszy przekonał się do seksu i w końcu, po ponad dwóch latach związku zaciągnął swojego nudnego chłopaka do łóżka.


~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------



8 stycznia 2015

Gohn,Yano & Hansol~cz.2 [Romans]


                 W tej chwili nabrałem również ochoty na mojego zgrzybiałego i wiecznie znudzonego kuzyna. Przed oczami miałem orgię, o której normalnie wstydziłbym się nawet pomyśleć. W tej chwili Gohn cofnął głowę i z trudem połknął ślinę.
- Już.
Uśmiechnąłem się lekko i złapałem przestraszonego Yano za rękę.
- Wstań. 
Mlodszy zrobił to zakrywając się bluzą. Patrzyłem na niego dłuższą chwilę, po czym obróciłem go tyłem do siebie i lekko pochyliłem jego spięte ciało do przodu. Podnosząc jego bluzę od razu zatopiłem język w jego ciasnym jak cholera wejściu. Z ust Yano wydobył się krzyk, a delikatne ciało poleciało na wściekłego Gohna. Wtedy wpadłem na kolejny pomysł. Nakazałem Yano klęknąć między nogami jego chłopaka. Gdy to zrobił ułożyłem jego drżące dłonie na spodniach Gohna.
- Do roboty.- kucając przy nim i bawiąc się jego wejściem, patrzyłem jak z zakłopotaniem patrzy w oczy swojego ukochanego - Yano...wiesz co masz robić.- kalectwo tego szczeniaka strasznie mnie irytowało.
- N...nie...nie wiem.- szepnął, a po jego policzku spłynęła kolejna łza. Westchnąłem i nachyliłem się do jego ucha.
- Zrób dobrze swojemu chłopakowi.- chwyciłem go mocno za twarz i zatopiłem język w jego uchu. Jego jęki sprawiały, że moje podbrzusze wypełniało cudowne ciepło. Tak bardzo chciałbym by był teraz przy mnie Byungjoo. Chciałem w niego wejść i kochać się z nim całą noc. Przynajmniej mógłbym wyżyć się i poszaleć, a przy Yano będę musiał być niestety delikatny. Odrywając się od jego ucha przygryzłem je i oblizałem usta. Yano delikatnie przekręcił głowę w moją stronę. Widziałem jego przeszklone oczy i wielkie, czerwone rumieńce.
- Hansol....ja nie chcę.- o mamooo...pozbawiasz mnie skarbie cudownej zabawy, którą wspominałbym do końca życia. Wywróciłem oczami i wstałem. Gohn widząc to zaczął podnosić z ziemi swojego chłopaka.
- Zostaw go Gohn... nie skończyłem jeszcze.- zdjąłem sobie spodnie wraz z bielizną i odetchnąłem z ulgą. Mojemu przyjacielowi było naprawdę ciasno i źle. Usiadłem w rozkroku przed Yano i zacząłem się masturbować patrząc cały czas w oczy chłopaka. Młodszy co chwilę spuszczał wzrok i czerwienił się.
- Jesteś obleśny... skończ do cholery.- warknął Gohn. Ja natomiast zachichotałem i chwyciłem Yano za włosy przyciskając go do swojej męskości. Gdy wziął go do ust mruknąłem z zadowolenia i spojrzałem podniecony na kuzyna. Yano nic nie robił. Trzymał jedynie moją męskość w ustach. Czułem jak po moich jądrach i udach spływały jego łzy. Przyciągnąłem go do siebie i mocno przytuliłem znów nachylając się do jego ucha.
- Zrób mi dobrze myszko... inaczej poważnie skrzywdzę twojego chłopaka.- Yano spojrzał na mnie przestraszony, a następnie na Gohna, który miał w oczach coraz większą złość i nienawiść do mojej osoby. Widziałem jak młodszy waha się. Dopiero po kilku minutach nachylił się do mojego penisa i zaczął go ssać i lizać. Ułożyłem dłoń na jego głowie i co chwilę zatapiałem ją w jego gęstych włosach. Jego siorbanie i jęki sprawiały, że mój penis prężył się coraz bardziej. Czułem, że niedługo będę dochodził. Wtedy położyłem się na miękkim dywanie i złapałem go mocno za głowę uniemożliwiając mu jakichkolwiek ruchów. Wprawiłem w ruch miednicę i pchałem ją z całej siły w usta młodszego. Słyszałem jak Yano zaczyna się dusić i to zaczęło podniecać mnie coraz bardziej. Ten, kto mnie zna wie, że uwielbiam ostry, niemalże zwierzęcy seks. Kiedy poczułem, że jestem blisko spełnienia wyciągnąłem penisa z ust chłopaka i doszedłem na jego twarz. Chwilę patrzyłem jak gęsty płyn spływa po jego delikatnej buźce, ale gdy ten widok mi się znudził rzuciłem chłopcem o dywan i popatrzyłem na Gohna, którego oczy wyrażały przerażenie i chęć mordu na mojej osobie. Yano leżał na podłodze jak zwłoki... nie wykonywał żadnego ruchu i z trudem łapał powietrze. Uśmiechnąłem się pod nosem i usiadłem za chłopakiem rozszerzając jego nogi. Palcami zebrałem spermę z jego twarzy i wsadziłem w niego jednego palca. Yano nie miał siły nawet jęknąć. Patrzył na mnie nieprzytomny, a jego oczy stawały się coraz cięższe i co chwilę się zamykały. Zachichotałem i w jednej chwili zamieniłem palec na coś znacznie większego. Gdy Yano poczuł w sobie moją męskość wykrzywił usta w wyraźnym grymasie, a zaciśnięte w pięści ręce rozluźniły się. Wykonałem kilka porządnych ruchów i nachyliłem się blisko twarzy chłopaka odgarniając z czoła jego spoconą grzywkę.
- Yano..popatrz na mnie.
Nic... młodszy nie dawał żadnych oznak życia. Zacząłem całować go po twarzy i znów zassałem się na jego uchu... wciąż nic. Przestraszony Gohn zerwał się z kanapy i z całej siły odepchnął mnie od nieprzytomnego Yano. Przerażony klepał go po twarzy i błagał by się ocknął. Ha...nieźle go zajechałem. Zaśmiałem się cicho i podniosłem się, by się ubrać. Kuzyn w tym czasie tulił swojego chłopaka, który zaczął łaskawie dawać pierwsze oznaki życia.

*

Na drugi dzień wstałem dość wcześnie. Spełniony i nabuzowany pozytywnymi emocjami po wczorajszym wieczorze nie potrzebowałem zbyt dużo snu. Zszedłem do kuchni, w której zastałem jedzącego twarożek Yano. Uśmiechnąłem się cwaniacko i zabrałem się za przygotowywanie kawy. 
- Hansol...- aishh...ten cichy i wiecznie przestraszony głos. Przymknąłem chwilowo oczy i przygryzłem wargi.
- Słucham.
Gdy się odwróciłem stanąłem twarzą w twarz z młodszym. 
- Ja...ja ciągle... ciągle myślę o tym, co wczoraj robiliśmy...
- I ?- moje usta wyginały się w coraz szerszy uśmiech. 
- Po...podobało mi się to.
Nie powiem... cholernie mnie to zdziwiło. Otworzyłem szeroko oczy. Z drugiej jednak strony byłem z siebie dumny, że ten mini gwałt spodobał się Yano. 
- Mhm...i co w związku z tym myszko?
- Powtórzmy to...- znów poczułem przyjemne kłucie w podbrzuszu. Złapałem młodszego chłopaka za drobne biodra i przycisnąłem go do blatu kuchennego namiętnie go całując.



 ~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------





6 stycznia 2015

Gohn,Yano & Hansol~cz.1 [Romans]


             Siedziałem w pokoju i wpatrywałem się w telefon. Odkąd Byungjoo wyjechał na kontrakt do Stanów czułem ogromną pustkę i samotność. Z każdym dniem brakowało mi go coraz bardziej i szczerze nie wiedziałem jak mam wypełniać swój czas, by o nim nie myśleć. Moją jedyną, nazwijmy to rozrywką było wpatrywanie się w świeży związek Yano i Gohna, którzy za największy i najbardziej intymny krok uważali mocniejsze przytulenie. Śmieszyło mnie to, gdyż ja i B-joo już po dwóch dniach związku przeszliśmy do konkretów. Eh...mniejsza z tym. Może powiem Wam jak wygląda obecna sytuacja. Otóż ja, Byungjoo i Yano poznaliśmy się w liceum, kiedy to wylądowaliśmy w jednej klasie. Z Gohnem znam się od małego, gdyż niestety jest moim kuzynem. Nigdy za nim nie przepadałem...jest moim całkowitym przeciwieństwem. Ja lubię się dobrze bawić, od razu przechodzić do konkretów, imprezować, rozmawiać i poznawać nowych ludzi, a on? Całe życie zamknięty w książkach, pozezji i bzdetnych historyjkach. Gdy w drugiej klasie liceum zaczął być z Yano strasznie się z niego śmiałem. W trzeciej klasie, gdy naszej czwórce udało się zdać maturę, rodzice zgodzili się byśmy wszyscy razem zamieszkali. Kupiliśmy dwupiętrowe mieszkanie w centrum Seoulu. Ja i B-joo od razu zajęliśmy największy pokój znajdujący się na drugim piętrze, a Gohn i Yano... dwa osobne, mniejsze pokoiki. Boże...być ze sobą dwa lata i wstydzić się przebywać w swoim towarzystwie. Przecież to głupie i niedojrzałe.
Właśnie mieliśmy najdłuższe wakacje jakie kiedykolwiek można mieć. Była dopiero połowa pierwszego miesiąca, a ja już umierałem z nudów. Nie miałem co robić bez mojego skarba. Apropo B-joo... brał w szkole udział w jakimś konkursie tanecznym i wygrał kontrakt na nagranie kilku klipów z gwiazdkami ze Stanów. Byłem z niego strasznie dumny i oboje cieszyliśmy się, gdy odbierał nagrodę. Na tym polegał przecież nasz związek. Cieszyliśmy i smuciliśmy się razem, z tych samych rzeczy. Jednak gdy wyjeżdżał czułem, że mogłem zaprotestować i nie puszczać go na te cztery miesiące na drugi koniec świata.... Jak już mówiłem siedziałem w pokoju i wpatrywałem się w telefon. W Korei dochodziła godzina 21. Czyli u Byungjoo była pora obiadowa..dlaczego więc nie pisał ani nie dzwonił? Westchnąłem i zszedłem na dół. Oczywiście pierwszą osobą, którą ujrzałem był Gohn siedzący w salonie z kolejną książką w ręku. Zaśmiałem się z pogardą i do niego podszedłem stając za kanapą.
- Co czytasz?
- Książkę.
Cicho warknąłem i zabrałem kuzynowi przedmiot.
- "Sto sposobów na udany związek"....serio?
Gohn milczał...z resztą jak zwykle. Nigdy nie rwał się do rozmowy, a już na pewno nie ze mną. A więc mój kochany braciszek nie był zadowolony ze swojego związku. Ha..ciekawe dlaczego. W końcu być z kimś dwa lata i tylko raz go pocałować, to faktycznie trzeba być tylko Gohnem. Czemu ten głupek jest tak zamknięty w sobie? Cholernie mnie to irytowało.
- Yano wie,że czytasz takie poradniki?- zapytałem siadając obok niego.
- Nie.
- Ha...tak też myślałem. Pewnie zmartwiłby się gdyby się dowiedział, że jesteś niezadowolony z waszego związku. A przecież twoja delikatna duszyczka nie śmiałaby go skrzywdzić...mam rację?
Gohn westchnął mamrocząc coś pod nosem i lekko się ode mnie odsunął. A więc tak chce się bawić?... Z lekkim uśmiechem przysunąłem się bliżej niego i złapałem go za udo.
- Zagramy w grę.
- Wal się Hansol.
- Daj spokój...czasami należy ci się inna rozrywka niż te bzdetne książeczki. 
Kuzyn westchnął i odwrócił głowę patrząc tym samym w okno, za którym rozprzestrzeniała się piekna panorama Seoulu. By go zachęcić do zabawy postanowiłem wkręcić w nią jego ukochanego.
- Gra toczy się o Yano.
Wiedziałem, że to na niego zadziała. Gohn popatrzył na mnie z nienawiścią i warknął.
- Co to za gra..
Ha..i tu cię mam braciszku. Przysunąłem się bliżej chłopaka i złapałem go za podbródek. Zbliżyłem twarz do jego i musnąłem jego usta.
- Pozwolę ci wybrać.
Kuzyn skrzywił się i odsunął głowę. Wiedziałem, że nienawidzi mojego dotyku i mojej obecności. A ja jako chodzący dupek uwielbiałem to wykorzystywać przeciwko niemu, tylko i wyłącznie dla własnej rozrywki i satysfakcji.
- Dlaczego ta gra toczy się o Yano...?
Wyczułem jad w każdym wypowiedzianym do mnie słowie. Uśmiechnąłem się cwaniacko i oblizałem wargi.
- Wiesz jak bardzo tęsknię za B-joo. Yano to takie urocze stworzonko,które strasznie mi go przypomina...
- Nawet o tym nie myśl..- łał...przerwał mi wypowiedź by obronić swojego chłopaka. Może być ciekawiej niż sądziłem. Uśmiechnąłem się złowieszczo i złapałem kuzyna za kark, przysuwając tym samym jego twarz bliżej swojej. Drugą ręką przejechałem po jego delikatnych wargach, które na mój dotyk zadrżały i zacisnęły się. Oblizałem usta i znów połączyłem je z wargami chłopaka.
- Zaczynamy grę braciszku... Jeśli wygram będę mógł przelecieć Yano na twoich oczach.- Gohn wypuścił nagromadzone w płucach powietrze i zacisnął powieki. Widziałem, że strasznie nie podoba mu się ten pomysł, ale szczerze mówiąc w ogóle mnie to nie obchodziło. Miałem w tym momencie wielką ochotę na seks i tym samym wielką ochotę na zrobienie temu sztywniakowi na złość.
- A co będzie jak ja wygram?- zapytał cicho i skrzywił się, gdy poczuł, że mówiąc to muska moje usta.
- Przeżyjecie w nagrodę swój pierwszy raz na moich oczach. 
Gohn oburzył się i odsunął się na drugi koniec kanapy.
- Seks to dość intymna sprawa... nie mam ochoty przeżywać go na twoich oczach. 
- Łał... chyba jeszcze nigdy nie widziałem żebyś był tak oburzony.- zachichotałem i przygryzłem wargi. Nie ważne w co zagramy.. zwycięstwo i tak mam w kieszeni.
- Musisz troszeczkę wyluzować braciszku...to jak? Wchodzisz w to?
Widziałem jak chłopak toczy ze sobą wewnętrzną walkę. Czułem, że podejmie wyzwanie, by po raz kolejny nie dać mi satysfakcji z poniżenia go.
- Dobra...co to za gra?
- Hmm...bitwa na spojrzenia.
- Może być.- kuzyn usiadł na kanapie i przysunął się dość blisko mnie. Idealnie... wiem już jak to wykorzystam by wygrać. Oboje zamknęliśmy oczy, a moje usta wywinęły się w cwaniacki uśmiech.
- Gotowy ?....1....2....3, start.- oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. Widziałem jego zdenerwowanie i stres. Starał się być jak najlepszy by uchronić swojego chłopaka przed gwałtem. Zaśmiałem się w duszy z jego naiwności. By nie przedłużać wystawiłem język i przejechałem nim po ustach kuzyna. Ten jedynie lekko zmrużył oczy, w których pojawiło się uczucie nienawiści i większa chęć walki. Zachichotałem i pocałowałem go. Wtedy Gohn wymiękł i zamknął oczy.
- Dziękuję za wygraną.- oblizałem wargi i wygodnie oparłem się o oparcie kanapy.
- Ale..
- Żaden z nas nie powiedział, że nie można oszukiwać, prawda?
- Dupek..
- Tak skarbie...to cały ja.- westchnąłem przyglądając się swoim paznokciom - To co?...Zaczynamy zabawę.- czułem jak moje podniecenie i adrenalina wzrastają. Rzuciłem jeszcze raz okiem na wściekłego Gohna, który starał się zatopić myśli w książce. - Yano, pozwól na chwilkę !
Usłyszałem jak coś zatłukło się na piętrze. Co za sirota. Pewnie na mój krzyk spadł z łóżka albo tak do nas biegł, że przywalił w jakąś szafkę. W końcu stanął na schodach w zakolanówkach i za dużej bluzie sięgającej mu do połowy chudych ud.
- Wołałeś mnie Hyung?- zapytał cicho patrząc na Gohna.
- Ja cię wołałem Yano.- podszedłem do chłopaka i złapałem go za szczupły nadgarstek - Chodź, usiądziesz swojemu chlopakowi na kolanach. 
- A..ale..
- Szybciutko.- pociągnąłem go za sobą i pchnąłem na kolana Gohna. W jednej chwili twarz młodszego zalała się rumieńcem. Słodki, nieświadomy niczego dzieciak. Zaśmiałem się i spojrzałem na twarz kuzyna, która wyrażała wstyd i nienawiść na mnie i siebie samego, że tak łatwo się poddał i nie walczył o cnotę swojego chłopaka.
- Go...Gohn...o co chodzi?- zapytał Yano i zacisnął drobne dłonie w pięści układając je sobie na kolanach. Gohn milczał... Westchnął jedynie i spojrzał w moją stronę. Miałem ochotę dobrać się do jego zgrabnego ciała, ale z drugiej strony nie chciałem odbierać sobie przyjemności i się ze wszystkim spieszyć. Kucnąłem między nogami młodszego i delikatnie przejechałem po nich opuszkami palców. Były gładkie i delikatne jak u dziecka. Gdy Yano poczuł moje dłonie westchnął cicho i wtulił twarz w szyję swojego chłopaka. Gohn pokręcił głową i rzucił mi spojrzenie typu "Jeszcze mi za to zapłacisz". Parsknąłem śmiechem i jednym zwinnym ruchem pozbawiłem Yano bielizny. Chłopak zacisnął nogi i pisnął.
- Hansol przestań...ja..ja nie chcę.- oderwałem oczy od męskości Yano i popatrzyłem na jego chłopaka. Oczy Gohna powoli napełniały się łzami. Co chwilę jednak mrugał i odwracał głowę, by nie pokazywać swoich emocji. Zdezorientowany Yano patrzył na mnie z zażenowaniem i starał się zakrywać bluzą swojego nagiego członka. Westchnąłem i pokręciłem głową.
- Gohn przytrzymaj mu ręce. - chłopak popatrzył na mnie z chęcią zabicia mnie. Posłałem mu ciepły uśmiech i ponowiłem rozkaz. Kuzyn złapał swojego chłopaka za nadgarstki i trzymając je skrzyżował je na jego klatce piersiowej. Podwinąłem bluzę młodszego i zacząłem całować jego delikatny, zapadnięty niemalże brzuch. Z ust chłopaka wydobywały się ciche, stłumione jęki. Tak samo każdej nocy jęczał B-joo. To było dla mnie za wiele. Chciałem rzucić chłopaka na dywan i dobrać się do niego jak do przedmiotu, biorąc go na wszystkie możliwe sposoby. Wiedziałem jednak, że muszę się pohamować i robić wszystko powoli. Nie mogłem się doczekać, kiedy dobiorę się do jego "dziewiczej" i przez nikogo nie tkniętej męskości. Czułem ogromną satysfakcję, że to ja zrobię to po raz pierwszy z Yano, a nie jego własny chłopak. Podniosłem spojrzenie na zawstydzonego i czerwonego chłopaka i językiem przejechałem go jego penisie. Ten zadrżał, a jego członek delikatnie się podniósł. Rozbawiło mnie to, a kąciki ust lekko sie podniosły.
- Widzisz Gohn jak bardzo mu tego brakuje?- zachichotałem i przeniosłem oczy na Yano -Nie wiedziałem, że taki z ciebie zboczuch. Taki słodziak, a takie sprośne myśli w tej cudnej główce.
- Han...Hansol zostaw...proszę.- po policzku młodszego spłynęła łza. Gohn warknął i wytarł ją delikatnym pocałunkiem. Widziałem, że to co zrobiłem do tej pory w zupełności im wystarczało, a to był dopiero początek.
- Yano nie bój się mnie... Skoro twój delikatny i wiecznie pochłonięty książkami chlopak nie umie ci dogodzić, to ja to zrobię za niego.- po tych słowach otworzyłem szerzej usta i zacisnąłem je na członku młodszego. Yano uniósł biodra i krzyknął. Widziałem,że mu się to podobało. Czułem jak penis w moich ustach twardnieje...nie powiem, dość szybko. Gdy pierwszy raz dogadzałem Byungjoo, który wtedy również był prawiczkiem, doprowadzenie go do orgazu trwało dobre pół godziny. W przypadku Yano...minutę? Chciało mi się śmiać, ale miałem ogromną satysfakcję z tego, że dojdzie wprost do moich ust na oczach swojego wściekłego i zazdrosnego chłopaka. Uśmiechnąłem się zadziornie i zassałem się na główce jego członka. Yano wygiął się w łuk i doszedł z głośnym jękiem. Po chwili mogłem delektować się jego słodką i okropnie gęstą spermą. Zebrałem płyn i podniosłem głowę spoglądając tym samym na spoconą twarz nastolatka. Wyplułem płyn na rękę i popatrzyłem na zniesmaczoną twarz Gohna.
- Spróbuj.- mruknąłem i podsunąłem dłoń pod jego usta.
- Nie chcę..
- Brzydzisz się swojego chłopaka?...Robisz mu tym wielką przykrość. 
Yano spojrzał na Gohna, a jego twarz zrobiła się czerwona jak burak. Widziałem w jego oczach strach i zakłopotanie. Nie wiedział, że ta akcja jest wynikiem przegranej gry jego chłopaka. Nie wiedział, że jest moim obiektem kpin i żartu i że będę się z tego śmiał do końca życia.
- Nie rób tego Hyung..- szepnął Yano i spuścił głowę. Gohn jednak spojrzał na pobrudzone spermą palce i wziął je do ust. Ssąc je cały czas patrzył w moje oczy z nienawiścią i chęcia ukręcenia mi karku. Ja natomiast co chwilę oblizywałem wargi i wyobrażałem sobie, że palce ssie mi B-joo. Było mi w tej chwili cholernie dobrze i czułem jak penis w moich spodniach twardnieje.


~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------




4 stycznia 2015

Hansol & B-joo [I'm your Vampire]



  Hansol
Znów musiałem przenosić się do innej szkoły. Szczerze mówiąc już mnie to męczyło. Co kilka lat konieczne były przeprowadzki i zmiany...ciągłe zmiany. Tym razem przeniosłem się do Seoulu i tam zapisałem się do liceum. Wszedłem do budynku i rozejrzałem się za swoją nową klasą. Gdy podszedłem pod salę mój wzrok przyciągnął chłopak o jasnej karnacji i blond loczkach. Był strasznie uroczy i miał w sobie "to coś". Siedział na ławce i zamyślony przeglądał podręcznik do chemii. By nie tracić czasu i okazji, podszedłem do niego i usiadłem z nim ramię w ramię.
- Hej, jestem Hansol.
Chłopak podniósł głowę. Miał wielkie, czarne oczy, w których zakochałem się w jednej sekundzie. Odłożył książkę i lekko się uśmiechnął.
- Cześć, Byungjoo.- mówiąc to podał mi rękę -Ty jesteś tym nowym uczniem,tak ?
- Zgadza się. Mam nadzieję,że dobrze się mną zaopiekujesz. 
B-joo...bo później jak się okazało tak wszyscy go nazywali, uśmiechnął się szeroko i przytaknął. Usiedliśmy razem w ławce i spędziliśmy każdą przerwę razem. Mimo że Byungjoo posiadał grupkę przyjaciół całą swoją uwagę poświęcał mi. To była kolejna rzecz, którą mnie zauroczył...

  B-joo
Gdy tego dnia Hansol usiadł obok mnie poczułem bijący od niego chłód. Przerażający, przeszywający do ostatniego włosa na głowie chłód. Gdy podniosłem głowę ujrzałem jego białą wręcz cerę i żółto-brązowe oczy. Z początku nieco mnie wystraszył, jednak po spędzeniu całego dnia w jego towarzystwie przekonałem się do niego i zobaczyłem,że jest naprawdę fajnym chłopakiem. Dowiedziałem się, że słuchamy tej samej muzyki, lubimy jeść te same potrawy i interesują nas podobne rzeczy...przyjaciel idealny.

  Hansol
Po szkole zaproponowałem Byungjoo żebyśmy poszli do mojego domu. Mieszkałem sam, a goście byli u mnie rzadkością. Mimo że byłem samotnikiem czasami potrzebowałem towarzystwa... szczególnie kogoś takiego jak B-joo. Wiem...znałem go jeden dzień, ale zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia...można by powiedzieć, że było to coś w stylu miłości z filmów. Glupie ? Być może...ale w moim świecie takie rzeczy były normą. Wracając do odwiedzin B-joo... chłopak się zgodził i po lekcjach ruszyliśmy do mojego mieszkania. Całą drogę czułem od niego pewien dystans. By rozluźnić atmosferę dźgnąłem go w brzuch i zachichotałem.
- Ejjj to bolało, małpo. 
- Małpo ?- zaśmiałem się ukazując piękne, białe uzębienie.

  B-joo
Po dostaniu w brzuch Hansol zaczął się strasznie śmiać. Wtedy moją uwagę przykuły jego zęby...nie mówię tutaj o bijącej od nich bieli, ale o ostrości kłów. Chłód, kły, ciągłe przeprowadzki...od początku wiedziałem, że coś jest z nim nie tak. Jednak by stwierdzić to, co podejrzewałem od samego początku potrzebowałem jeszcze trochę czasu i kilku dowodów. Po wejściu do mieszkania Hansol zaprowadził mnie do swojego pokoju. Moją uwagę przykuł płaski materac zamiast łóżka.
- Śpisz na materacu ?
- Tak...w zupełności mi to wystarcza. Poza tym nie sypiam za dużo. 
No to mam cię. Chociaż...chyba za dużo naoglądałem się "Zmierzchu"...Hansol wampirem? Boże, to przecież głupie. Takie rzeczy nie istnieją...to, że jest blady, zimny i ma kły o niczym przecież nie świadczy, prawda?
- Napijesz się czegoś?- poczułem jak jego chłodne wargi muskają moje ucho. Odwróciłem się gwałtownie i spojrzałem mu w oczy, które były teraz czarne jak smoła. Był tak cholernie przystojny i pociągający...jedyne na co miałem ochotę, to rzucić się na niego i kochać się z nim przez resztę dnia - Masz strasznie brudne myśli.- mówiąc to uśmiechnął się zadziornie i przycisnął mnie lekko do ściany.
- C..co ? O czym ty mówisz ?
- Hm ? O niczym.- cmoknął mnie delikatnie w usta i poszedł do kuchni.

  Hansol
Cholera...mogłem się zdradzić tym wyznaniem. Ale gdy usłyszałem jego brudne i zarazem podniecające mnie myśli, nie mogłem się powstrzymać. Chciałem zatopić kły w jego długiej szyi, która wręcz prosiła się o ugryzienie. Jego krew pachniała tak słodko...smakowała pewnie równie dobrze. Po nalaniu napojów wziąłem szklanki i ruszyłem z nimi w stronę pokoju. Wtedy do kuchni wparował Byungjoo z rozciętą na nadgarstku skórą, z której kapała krew. Gdy poczułem jej nieziemski zapach oblizałem wargi i spojrzałem na opanowaną twarz chłopaka.
- Co się stało?- zapytałem odstawiając napoje.
- Niechcący strąciłem wazon...strasznie cię przepraszam...

   B-joo
Zrobiłem to celowo. Chciałem sprawdzić jak w tej sytuacji zachowa się chłopak. Widziałem jak jego czarne oczy przybrały nagle złotego koloru. Po pokazaniu nadgarstka Hansol podszedł do mnie i delikatnie złapał mnie za krwawiącą rękę. Jego wargi drżały. Widziałem jak toczy sam ze sobą wewnętrzną walkę. Byłem pewien, że mnie ugryzie i wyssie ze mnie całą krew, a ciało poćwiartuje i zostawi w słoiczkach na pamiątkę. Zdziwiłem się, gdy ten delikatnie zlizał kapiącą z ręki krew.

  Hansol
Miałem na niego straszną ochotę. Jego krew pachniała tak słodko, świeżo i delikatnie. Mimo że od ponad 200 lat żywiłem się krwią zwierząt nie mogłem pohamować chęci spróbowania jego. Oblizałem wargi i podniosłem głowę spoglądając w wielkie oczy B-joo. Oddychał bardzo głęboko i głośno. Zbliżyłem się do niego i delikatnie połączyłem nasze wargi.
- Przepraszam....zaraz ci to opatrzę.- szepnąłem muskając jego usta. Byungjoo cicho westchnął i zamknął oczy.
- Kim jesteś..
- Zwyczajnym 18-latkiem...nic specjalnego.- mówiąc to cały czas pieściliśmy swoje wargi.
- 18-latkiem mającym wampirze kły, bladą i zimną cerę i zamiłowanie do krwi?
- Wiesz czym jestem, prawda?
- Wiem..
- Nie boisz się?
- Boję... boję się jak cholera... ale ufam ci.

  B-joo
W tym momencie okropnie się bałem. Czułem jak po plecach spływa mi strużka zimnego potu, a serce wali tak, jakby chciało mi uciec z piersi. Mimo strachu pragnąłem Hansola jak nikogo innego. Chciałem zatopić się w jego wargach i poczuć bliskość jego lodowatego ciała.
- Znów o tym myślisz.- szepnął chłopak i włożył mi lewą dłoń do tylnej kieszeni spodni.
- Czytasz mi w myślach?
- Taki mam dar.
- To przestań...czuję się z tym głupio. 
- Zawsze możesz powiedzieć na głos o czym myślisz.- mówiąc to złapał mnie lekko za pośladek co wywołało u mnie drżenie i cichy, stlumiony jęk. Hansol zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował mnie w szyję. Przełknąłem głośno ślinę i zacisnąłem mocno oczy - B-joo, powiedz o czym myślisz.
- Hansol...
- Powiedz to.- chłopak nie odrywał się od mojej szyi i składał na niej delikatne i czułe pocałunki. Jego ręce natomiast błądziły po moim ciele i delikatnie je pieściły.
- Przecież wiesz o czym myślę.- czułem jak moje spodnie robią się coraz ciaśniejsze. Hansol nachylił się do mojego ucha i wyszeptał.
- Wiem doskonale o czym myślisz skarbie. Chcę byś powiedział to na głos...proszę, powiedz to.
Zacisnąłem dłoń na jego gęstych włosach i zbliżyłem się do jego wciąż drżących i pobrudzonych krwią warg.
- Nie wiem dlaczego, ale pragnę cię jak nikogo innego.
Chłopak uśmiechnął się zadziornie i lekko mnie pocałował wkładając jednocześnie lodowatą dłoń pod koszulę mojego mundurka.
- I ?
- I chcę się z tobą kochać tu i teraz...nawet jakbym miał przypłacić to życiem..
Hansol widocznie zdziwił się tym wyznaniem. Jego ręce spoczęły na moich biodrach przyciągając mnie tym samym bliżej jego ciała. Znów mnie pocałował, ale tym razem czulej i dłużej.
- Nie krzywdzę osób, które kocham. Nie bój się mnie Byungjoo. 
- Znasz mnie jeden dzi...
- Znam cię dłużej niż myślisz.

   Hansol
Czułem jakbym go znał całą wieczność...dosłownie i w przenośni. Był to chłopak stworzony dla mnie. Jak widać takie potwory jak ja również zasługiwały na miłość. Pewnie nasze spojrzenia na miłość i seks były zupełnie inne,ale mimo to mogliśmy przecież spróbować. By przerwać ciszę połączyłem nasze usta w namiętnym i czułym pocałunku. B-joo odwzajemniał go i głaskał mnie po dole pleców. W międzyczasie mogłem poczytać co dzieje się w jego głowie. Hm...chłopak był porządnie napalony, co mnie wcale nie zniechęcało. Walczył z porządaniem i z tym, by się na mnie nie rzucić. Wiedziałem też,że nie jest gejem...więc skąd ten pociąg do mojej osoby? Dlaczego tak bardzo mnie pragnął i po jedym dniu znajomości zaufał mi na tyle, by pójść ze mną do łóżka?

  B-joo
Wampir przerwał pocałunek i lekko się uśmiechnął. Powoli ściągnął ze mnie marynarkę i koszulę i całował mnie po obojczykach. Ponownie zatopiłem dłoń w jego włosach i starałem się rozluźnić, by móc cieszyć się tą chwilą.
- Więc masz ochotę na seks na stole?- mruknął cicho i spojrzał mi w oczy.
- Skąd...aishh...przestań, dobrze?
- Przepraszam..tego nie da się tak po prostu wyłączyć.- po tych słowach przeniósł mnie na stół i delikatnie na nim posadził. Mimo że był drobniejszy ode mnie miał w sobie bardzo dużo siły. Przyciągnąłem go do siebie i zacząłem całować. Można by powiedzieć,że nasze języki gwałciły się w obrzydliwie namiętny sposób. W końcu chłopak położył mnie na stole i zaczął całować klatkę piersiową i podbrzusze. Robił to bardzo delikatnie i powoli. Moje pragnienie rosło z sekundy na sekundę coraz bardziej. Chciałem już poczuć go w sobie, czuć jego chłód, szybki oddech, lodowate i słodkie wargi. Chciałem słyszeć od niego,że mnie kocha i pragnie jak nikogo innego. Że zawsze przy mnie będzie i będzie mnie chronił przed światem.
- Aż tak ci się spieszy?- zapytał w końcu ściągając ze mnie spodnie.
- Hansol, cholera jasna, bo się wkurzę. 
Ten jedynie uśmiechnął się szeroko i delikatnie zaczął całować moje uda.
- Wychwycasz tylko myśli, które mnie najbardziej zawstydzają.
Chłopak podniósł się i patrzył mi prosto w oczy głaszcząc mnie po brzuchu i udach.
- Nie myszko...wiem,że chcesz bym został przy tobie do końca życia. I obiecuję ci,że tak będzie. 

  Hansol
Po tym wyznaniu uśmiechnąłem się ciepło i wróciłem do dopieszczania ciała mojego kochanka. Widziałem jego zażenowanie i czerwieniącą się twarz gdy ściągnąłem z niego bieliznę. W sumie patrząc na wielkość jego członka nie miał się czego wstydzić, gdyż był dość pokaźnych rozmiarów. Ach ci ludzie...wstydzą się nagości jakby była niewiadomo czym. Nadzy się urodziliśmy i nagość zawsze będzie tym,co mnie najbardziej zachwyca i zdumiewa. Gdy usłyszałem jego głośno bijące serce nachyliłem się do niego i delikatnie pocałowałem.
- Mam przestać?
- Nie...nie przestawaj.
- Wstydzisz się skarbie...nie masz czego, naprawdę.
- Nigdy się nie kochałem...
- Wiem...obiecuję, że będę delikatny.- cmoknąłem go w czoło i ustami zacząłem dopieszczać jego męskość. Byungjoo jęczał niesamowicie słodko i podniecająco. Jego ciało co chwilę wyginało się w łuk, a ręce łapały wszystko co było w ich zasięgu.

  B-joo
Język Hansola potrafił zdziałać cuda. Było mi tak cholernie dobrze jak nigdy. Chciałem by ta chwila trwała wiecznie, ale mój penis nie mógł mi dać tej przyjemności i po chwili wystrzelił lepkim płynem wprost do ust Hansola. Oczy zaszły mi lekko mgłą, a ciało odmówiło chwilowo posłuszeństwa. Leżałem bezwładny i wpatrywałem się w sufit. Czułem jak słodkie usta mojego wampirka składały delikatne pocałunki na moim brzuch i klatce piersiowej. W końcu nachylił się do mnie, pocałował mnie w nos i mocno przytulił pytając czy wszystko ze mną dobrze. Gdy przytaknąłem zszedł ze stołu i zdjął z siebie mundurek ukazując pięknie wyrzeźbione. blade jak ściana ciało. Usiadłem lekko zamroczony i przejechałem dłonią po jego torsie. Chłopak jedynie lekko się uśmiechnął i złapał mnie za rękę prowadząc ją na swoją męskość. Czułem jak znów się czerwienie. Gdy złapałem za jego penisa Hansol mruknął i wtopił się w moje usta. Całował mnie niesamowicie namiętnie i z porządaniem, a ja w przypływie emocji dogadzałem jego członkowi, który już po chwili stał na baczność. Gdy Hansol to poczuł oderwał się od moich ust i oblizał wargi.
- Połóż się skarbie.- jak nakazał, tak też zrobiłem. Rozszerzyłem niepewnie nogi, a rękoma zakryłem nabrzmiałego penisa. Chłopak zbliżył się od mnie i podniósł moje ręce delikatnie je całując - Nie wstydź się mnie.- ton jego głosu trochę mnie przeraził, ale starałem sie tego nie okazywać.

  Hansol
Ucałowałem delikatnie drżące ręce Byungjoo i ułożyłem je na swoich biodrach. Widziałem i czułem jego stres. Jego serce biło szybko jak jeszcze nigdy. Czułem jak jego dłonie się pocą, a gardło co chwilę przełyka kolejną dawkę śliny. Mimo to czytałem w jego myślach. Wiedziałem, że mnie porząda i chce to ze mną zrobić.
- Byungjoo...
- Zrób to delikatnie.
Lekko się uśmiechnąłem i pocałowałem go w brzuch.
- Obiecuję.- po tych słowach zacząłem wchodzić w ciasnego chłopaka. Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, a z ust wydobył się głośny jęk. W tym momencie mimo ogromnego porządania miałem ochotę się wycofać. Bałem się, że go krzywdzę, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. Gdy przerwałem B-joo podniósł lekko głowę i prosił żebym go pocałował, Nachyliłem się do niego z pewnym dystansem, by moje biodra nie powędrowały dalej i delikatnie zacząłem całować chłopaka. Po tych krótkich czułościach pogłaskał mnie po policzku i lekko się uśmiechnął.
- Ufam ci Hansol.
- Wiem to Byungjoo...wiem co ci siedzi w tej pięknej główce, ale mimo tego, że cię cholernie pragnę boję się, że zrobię ci krzywdę...nie chcę tego.
- Jak będę czuł się źle, to ci powiem...obiecuję. 

  B-joo
Widziałem strach Hansola. Bał się, że nie wytrzyma i emocje poniosą go za daleko. Mimo to nie bałem się bólu i konsekwencji tego stosunku. Chciałem się z nim kochać nawet jakby to miała być najbardziej bolesna czynność w moim życiu. Wtedy poczułem jak Hansol bierze głęboki oddech i nachyla się do mojego ucha. Delikatnie mnie przytulił i wypuścił powietrze dalej we mnie wchodząc. Starał się odwrócić moje myśli od bólu szepcząc mi do ucha jak bardzo mnie kocha, że mnie nigdy nie skrzywdzi i nie zostawi. Mówił, że czekał na mnie całe swoje wampirze życie...że widział, że kiedyś mnie spotka. Gdy wszedł we mnie do końca poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Spojrzałem ponownie zamglonymi oczami na Hansola i lekko się uśmiechnąłem. Ten całując mnie po twarzy czekał aż przyzwyczaję się do obecności jego członka. Po kilku dobrych minutach rozpoczął to, na co tak długo czekałem. Ruchy jego wampirzych, drobnych bioder były niesamowicie powolne i delikatne. Każdym pchnięciem badał uważnie moje ciało i sprawdzał na ile może sobie pozwolić. Gdy byłem wystarczająco rozciągnięty jego biodra trochę przyspieszyły. Zacisnąłem dłonie na jego talii i zacząłem całować go po uchu głęboko do niego oddychając.

  Hansol
Czułem,że B-joo zaraz dojdzie. Jako że był to jego pierwszy raz chłopak nie potrzebował do spełnienia dużo czasu. Czułem jak jego nabrzmialy penis ociera się o mój brzuch, co sprawiało mi mnóstwo przyjemności. Spojrzałem na jego podnieconą twarz, która co chwilę przybierała wyraz grymasu. Czułem jakbym go znał setki lat więc wiedziałem czym doprowadzić go do ostatecznego orgazmu. Chwyciłem go za blond loczki odchylając jego głowę i zacząłem lizać i ssać jego ucho. Byungjoo krzyknął i po chwili czułem jak ciepła sperma skleja nasze brzuchy. Był to tak podniecający moment, że doszedłem zaraz po nim opadając tym samym na jego drżące ciało. Jego delikatne ręce spoczęły na moich plecach, a spięte ciało powoli zaczęło się rozluźniać i dociskać się do stołu.

  B-joo
Spojrzałem na Hansola i lekko się uśmiechnąłem. Było mi tak dobrze, że nie mogłem nic z siebie wydusić. Czułem w sobie cały czas jego męskość. Zacisnąłem na niej wejście wywołując tym samym u Hansola cichy jęk.
- Przestań skarbie.- mruknął i mocniej mnie przytulił, chowając lodowatą twarz w zagłębieniu mojej szyi. Cicho zachichotałem i chwyciłem za marynarkę. Okryłem nią plecy chłopaka i mocno go przytuliłem. Chciałem trwać z nim w tej pozycji do końca życia. Chciałem pieścić jego usta i czuć jego oddech na mojej rozgrzanej skórze. Wtedy Hansol spojrzał na mnie i znów zadziornie się uśmiechnął.
- Też tego chcę.- wyszeptał i znów przyssał się do moich ust.



~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------







2 stycznia 2015

B-joo & Hojoon [Bądź szczęśliwy...]


                     Siedziałem przed kominkiem i wpatrywałem się w tańczące płomienie. Moje myśli wypełniała tylko jedna osoba- Hojoon. Chłopak podobał mi się od bardzo dawna. Można powiedzieć, że od dobrych 10 lat. Znaliśmy się od małego...razem poszliśmy do wytwórni i wylądowaliśmy w jednym zespole. Można by powiedzieć, że to spełnienie marzeń. A jednak...odkąd zakochałem się w najlepszym przyjacielu nie czułem się szczęśliwy. Dzień w dzień chodziłem przygnębiony, a odkąd zamieszkaliśmy pod jednym dachem mój stan pogorszył się jeszcze bardziej. Codziennie widziałem jak kręcą się koło niego Sangdo i Xero, jak go podrywają, zagadują i jak się razem śmieją. Cholernie mnie to bolało. Najgorsze było to,że dzieliliśmy razem pokój. Gdy patrzyłem na leżącego na łóżku Hojoona miałem wielką ochotę podejść do niego, przytulić go i pocałować. Chciałem choć przez chwilę czuć jego słodkie usta i ciepło jego ciała. Zamknąłem oczy i cicho westchnąłem. Miałem dość ukrywania swoich uczuć...jest to okropnie męcząca sprawa.
- Hej młody..co robisz ?
Zerwałem się na równe nogi i spojrzałem w stronę dobiegającego głosu. Był to Hojoon. Gdy spojrzałem na jego bladą i śliczną buźkę automatycznie się zarumieniłem a serce jakby przyspieszyło.
- Możemy pogadać ?
Cholera jasna...dlaczego zawsze mnie przy nim zatykało ?
- Ja...jasne...co jest ?
Hojoon usiadł na kanapie i kazał zająć miejsce obok siebie. Gdy koło niego usiadłem złapał mnie za ręce i lekko się uśmiechnął. W tej chwili myślałem,że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej.
- O czym chciałeś porozmawiać ?
- Xero powiedział mi, że się we mnie zakochał. - chłopak uśmiechnął się szeroko i wziął głęboki oddech - Noo...i zgodziłem się z nim być.
W tym momencie poczułem jak grunt osuwa mi się pod nogami. Lekko się uśmiechnąłem i spuściłem głowę. Czułem jak do oczu napływają mi łzy, które po chwili kapały na moje kolana.
- Byungjoo...co się dzieje ?- przyjaciel pogłaskał mnie po plecach. Nie mogłem nic z siebie wydusić. Wstałem i można powiedzieć,że uciekłem do pokoju. Siedzący przy stole Hansol spojrzał na zdezorientowanego Hoojona i głośno westchnął.
- B-joo cię kocha od kilku dobrych lat. -po tych słowach wstał i ruszył na górę.
- O czym ty mówisz...
- Łącz wątki idioto..Byungjoo się w tobie zakochał..przeliterować ?
Chłopak był wyraźnie zaskoczony. Cholera wie po co przyszedł do pokoju i usiadł przy biurku. Ja leżałem na swoim łóżku zakryty kołdrą i starałem się uspokoić i wyciszyć.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś ?- na te słowa zacisnąłem rękę na kołdrze i głośno przełknąłem ślinę.
- Bałem się,że mnie zostawisz.
- Dlaczego miałbym cię zostawić ?- Hojoon usiadł na łóżku i pogłaskał mnie po ramieniu.
- Pamiętasz jak było z Naktą i Atomem ?...przyjaźnili się od małego jak my..Nakta powiedział Atomowi,że się w nim zakochał i od tamtej pory w ogóle się do siebie nie odzywają. Wolałem już cierpieć z powodu nieodwzajemnionej miłości niż utraty najlepszego przyjaciela. 
Usłyszałem jedynie ciche westchnięcia Hojoona. Po chwili jednak położył się obok mnie i zrzucił ze mnie kołdrę.
- Jak długo to trwa ?
- 10 lat..
Hojoon otworzył szeroko oczy i mocno mnie przytulił. Poczułem jego silne bicie serca i płytki,ale szybki oddech. Miałem ochotę zrzucić z niego ubrania i całować każdy milimetr jego ciała. Chciałem powtarzać mu jak bardzo go kocham i że jest dla mnie całym światem. Chciałem wtulić się w niego i całować tak długo i namiętnie dopóki nie potracimy oddechów. Chciałem codziennie przy nim zasypiać i budzić się w jego ramionach, pić poranną kawę w jego za dużej koszuli, chciałem....chciałem po prostu by zawsze przy mnie był i mnie kochał...widocznie pragnąłem zbyt wiele. Może należałem do tych osób, które nie zasługują na miłość? Ale dlaczego...czym zawiniłem? Zacisnąłem pięść na koszuli przyjaciela, a z moich oczu popłynęły wielkie łzy. Jedna goniła drugą...nic już nie widziałem i coraz gorzej mi się oddychało. Czułem jedynie dłoń Hojoona zaciskającą się na moich włosach. Moja ręka powoli zawędrowała na jego talię, a kciuk zaczął ją delikatnie głaskać. Wtedy do pokoju wparował Xero. Gdy go zobaczyłem szybko wstałem z łóżka, by nie robić przyjacielowi problemów. Chłopak jedynie skinął na Hojoona głową i wyszedł z pomieszczenia.
- Hojoon przepraszam.- wytarłem oczy i spojrzałem na kolegę, który szedł w stronę drzwi.
- Przestań, nic się przecież nie stało. Zaraz do ciebie wrócę. - gdy wyszedł z pokoju stanął przed Xero i uraczył go wymuszonym uśmiechem - Co jest skarbie?
- Skarbie?...Hojoon, nie mogłeś mi od razu powiedzieć?
- Ale o czym..
- Zawsze widziałem jak ty i B-joo na siebie patrzycie. Przyznaj, że to z nim wolałbyś być niż ze mną.
- Xero ja...
- Chcę tylko znać prawdę.
Hojoon skinął lekko głową w celu potwierdzenia i wbił oczy w ziemię.
- Przepraszam..
Xero mimo zawodu poklepał go po ramieniu i lekko się uśmiechnął.
- Mam nadzieję,że cię nie skrzywdzi..
Zdziwiony i pogubiony w uczuciach chłopak wrócił do pokoju i spojrzał w moją stronę. Leżałem na łóżku z zamkniętymi oczami i co chwilę wycierałem łzy spływające po policzkach. W pewnym momencie poczułem jak na mnie siada. Jego ręce chwyciły mnie za nadgarstki i położyły je obok mojej głowy. Pocałunkami składanymi na mojej twarzy zbierał słone łzy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale w tym momencie zacząłem płakać jeszcze bardziej. Było to spowodowane nadmiarem duszonych w sobie emocji czy byłem aż tak zachłanny na jego pieszczoty?...sam tego nie wiedziałem. W końcu Hojoon zatopił dłoń w moich włosach i delikatnie mnie pocałował. Nic już nie rozumiałem i nie wiedziałem tak naprawdę czy chcę zrozumieć. W głębi siebie bardzo cieszyłem się tą chwilą, ale z drugiej strony nie chciałem by Xero cierpiał przez utratę ukochanej osoby.
- Hojoon..
- Tak ?- chłopak podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Co z Xero ?
- Z mojej strony musiało być coś wcześniej na rzeczy...Xero twierdzi,że widział jak na ciebie patrzę...kochałem cię samemu do końca o tym nie wiedząc. 
- Co?
Hojoon uśmiechnął się lekko i pogłaskał mnie po policzku.
- Przytul mnie Byungjoo.
Jak prosił tak też zrobiłem. Czułem, że trzymam w rękach cały mój świat. Najchętniej nigdy bym go już nie puszczał. Chciałem go bronić przed całym złem krążącym po świecie..chciałem być dla niego czymś w rodzaju tarczy...aniołem stróżem...
- Strasznie cię kocham Hojoon. 
Poczułem jedynie lekki pocałunek złożony na mojej szyi. Chłopak wtulił w nią twarz i cicho mruknął. Uśmiechnął się w duszy i wzmocniłem uścisk...chciałem wierzyć, że to nie jest sen i że Hojoon jest naprawdę tak blisko mnie...już na zawsze.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------