Halloween. Chłopcy z niedawno powstałego zespołu JJCC postanowili to wykorzystać na dobrą zabawę. Horrory, odpowiednio przygotowane jedzenie i upiorne stroje...czyli tradycyjne Halloween. Gdy wszyscy usiedli w salonie na wcześniej przygotowanych kocach do pokoju wparował podekscytowany Simba. W rękach trzymał pudełko z jakąś grą w środku.
- Co tam trzymasz ?- zaciekawił się E.co i podszedł do przyjaciela.
- Nie wiem...to chyba jakaś planszówka. Znalazłem ją na strychu.
- Ooo...gramy ?- zapytał Eddy i objął swojego chłopaka Henrego.
- Ej no...mieliśmy przecież oglądać horrory...- głos zabrał jak zwykle niezadowolony ze wszystkiego maknae- Sancheong.
- Oj nie jęcz...obejrzymy później.- uciszył go Simba, po czym usiadł na środku pokoju i otworzył pudełko. Jego środek zawierał planszę, kilka płaskich pionków, książkę z dziwnymi regułkami i coś w rodzaju lupy.
- Ta gra jest bezpieczna ?- zapytał E.co i usiadł bliżej Simby.
- A czemu ma być niebezpieczna? Nie zachowuj się jak Sancheong.
- No ale przyznaj,że nie jest to tradycyjna planszówka.
- E.co....spokój...
Po tych słowach chłopcy rozpoczęli grę. Chodziło w niej o to,by za sprawą książki wywoływać duchy zmarłych. Następnie gdy nam się to uda, można je zobaczyć przez lupę, jednak członkom JJCC się to nie udało.
- Beznadziejna ta gra...nic się nie stało i w sumie nikogo nie zobaczyliśmy...
- Chryste Sancheong przestań marudzić...przynajmniej się dobrze bawiliśmy.
- Dobra, ja mam dość...idę coś wszamać i spać.- E.co wstał z podłogi i ruszył do kuchni, w której zaczął przygotowywania jakiegoś lekkiego posiłku. W pewnym momencie złapał nieudolnie talerz, który wyślizgnął mu się na ziemię - O ludu...- westchnął i zaczął zbierać większe kawałki szkła. Nagle poczuł powiew chłodnego powietrza - Zamknijcie okna !- odpowiedziała mu jedynie cisza - Panowie ! - E.co podniósł głowę i ujrzał przed sobą drobną postać w białej, nocnej koszuli. Dziewczynka wpatrywała się w chłopaka wielkimi oczami i ciężko oddychała - Kim ty jesteś...
Dziewczynka uśmiechnęła się i szepnęła
- Nigdy nie zaznasz spokoju...- po tych słowach rzuciła się na chłopaka, jednak tuż przed nim zamieniła się w coś w rodzaju mgły. Przerażony E.co zaczął krzyczeć, a jego szczupłe ciało uderzyło z całej siły o kuchenne szafki. Do kuchni wbiegł zdezorientowany Simba i kucnął przy koledze.
- Co się stało ?
E.co był tak przestraszony,że nie mógł wydusić z siebie nawet jednego słowa.
- JoonYoung do cholery, o co chodzi ?
E.co wtulił się w przyjaciela i podniósł lekko głowę.
- Wy...wy kazaliście...słaby żart...
- Co ? Jaki żart ?
- Ta dziewczynka...kto to był...
- E.co kurwa, o czym ty mówisz ?
- No kto to był ?!... Mogłem tu zejść, rozumiesz ?! Nie róbcie tak nigdy więcej !
Do kuchni wbiegła reszta zespołu. Zdezorientowany YoungJin spojrzał na Sancheonga, Eddiego i Prince Maka.
- E.co co się stało ?- zapytał spokojnie Mak i pogłaskał przyjaciela po ramieniu.
- Nie zgrywajcie teraz idiotów...
- E.co...
Chłopak wziął głęboki oddech i złapał kurczowo za koszulkę lidera.
- Zbiłem talerz....jak schyliłem się żeby go pozbierać poczułem zimne powietrze i krzyknąłem wam żebyście zamknęli okno...
- Nie słyszeliśmy cię...- odpowiedział Sancheong i spojrzał na coraz bardziej zdziwionych kolegów.
- Zaczekaj...daj mu dokończyć.- odpowiedział YoungJin.
- Jak podniosłem głowę zobaczyłem dziewczynkę...w białej koszuli...powiedziała,że nigdy już nie zaznam spokoju...
W kuchni zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli po sobie wielkimi oczyma. E.co wstał, wziął leki na uspokojenie i oparł się o blat.
- I co ?....teraz żaden nic nie powie ?
- JoonYoung...ale to nie my...- przestraszony Mak przytulił się do Eddiego.
- Jasne...- chłopak trącił Simbę i zamknął się w swoim pokoju.
- Myślicie,że to przez tą grę ?- lider usiadł przy stole i spojrzał na swoich przyjaciół.
- Oszalałeś ? To przecież zwykła planszówka...nie popadajcie w paranoje...- Eddy zawsze starał się trzymać głowę na karku.
- To jak wytłumaczysz te zwidy E.co ?
- Pił wino podczas gry...a wiesz,że mu po alkoholu odwala.
- W sumie racja...ale wydawał się być naprawdę przerażony.
- Simba...chodźmy spać...zobaczymy jak to będzie wyglądać jutro.
*
Na drugi dzień chłopcy wstali lada świt. Wszyscy zebrali się w kuchni i zaczęli przygotowywanie śniadania.
- E.co jeszcze śpi ?- Simba spojrzał na zaspanego Sancheonga i podał mu kubek z kawą.
- Mmm...nie wiem...pewnie tak.
YoungJin westchnął, po czym wziął talerz ze śniadaniem i ruszył do pokoju chłopaka. Gdy stanął przed jego sypialnią zapukał i lekko uchylił drzwi.
- Mogę wejść ?
Cisza.
- JoonYoung słyszysz mnie ?- zaniepokojony lider wszedł do środka. Zobaczył siedzącego w kącie pokoju kolegę, który trząsł się jak małe dziecko - O fuck...- Simba klęknął przed nim i mocno go przytulił - Co się stało ?
- Wykończą mnie...- głos E.co był bardzo spokojny i cichy.
- Kto ?..Kto cię wykończy ?
- Oni...wszyscy tu przyszli...grożą mi...nie dali mi spać...
Normalny człowiek pomyślałby "wariat", jednak Simba był bardzo wyrozumiały i powoli zaczął wierzyć przyjacielowi.
- E.co...jak oni wyglądali ?
- Była ta dziewczynka...jacyś starsi ludzie i dzieci...dużo dzieci...szarpały mnie i mówiły,że nigdy się nie odczepią...a wy staliście przy oknie i na wszystko patrzyliście...błagałem żebyście ich zabrali,ale wy się tylko śmialiście...- po twarzy 28-latka popłynęły łzy.
- Już dobrze...- lider uniósł delikatnie twarz chłopaka i go pocałował. Na tym jednak nie wywołało to większego wrażenia. Popatrzył chwilę na przyjaciela po czym otulił się kocem i ruszył w stronę tarasu.
Simba westchnął i pokręcił głową
- Żebyś tylko wiedział jak mi cholernie na tobie zależy...- po tych słowach wrócił do kuchni i usiadł przy stole.
- Co z E.co ?- zaciekawił się Mak.
- On...on nie żartuje...naprawdę coś się do niego przyczepiło...
- No chyba sobie żartujesz...
- A czy wyglądam jakbym żartował..?
Chłopcy wymienili spojrzenia, po czym głos zabrał Eddy.
- No to...co robimy ?
- Nie wiem właśnie...ale boję się o niego coraz bardziej...
- Mi się wydaję,że robi sobie z nas jaja...
- Sancheong do cholery...za nim coś łazi...i to wszystko przeze mnie...
- Dobra...to nie czas na obwinianie się...musimy mu pomóc,bo to może się źle skończyć.- Eddy spojrzał na Simbe, po którego bladych ze strachu policzkach spływały łzy- YoungJin...będzie dobrze, obiecuję.
Chłopak jedynie skinął głową i wytarł oczy. Rozmowę chłopców przerwał E.co, który otulony kocem stanął w drzwiach kuchennych. Jego twarz skierowana była ku dołowi i ślepo wpatrywała się w podłogę.
- E.co.....wszystko dobrze ?
28 latek podniósł głowę i lekko się uśmiechnął, co okropnie wystraszyło resztę zespołu. Lider wstał i podszedł niepewnym krokiem do swojego ukochanego.
- Skarbie....już dobrze...?- jego drżąca dłoń powędrowała na lodowaty policzek chłopaka. Ten jednak dalej milcząc wpatrywał się w członków zespołu.
- Błagam zróbcie coś...- szepnął Henry i schował się za Eddim.
- JoonYoung, to już nie jest śmieszne ! Ogarnij się, słyszysz ?!- przerażony Sancheong wstał z miejsca i sięgnął po nóż. E.co na ten gest zachichotał i podszedł do chłopaka mocno łapiąc go za rękę - Puść mnie idioto !- JoonYoung uśmiechnął się i wykręcił maknae rękę. Ból był tak ogromny,że chłopak nie mógł wydusić z siebie słowa. Osunął się po szafkach i zamknął oczy. Od razu pojawił się przy nim Prince Mak, który odpowiednio mu pomógł.
- E.co, co ty zrobiłeś...?- Simba otworzył szeroko oczy i spojrzał na kolegę.
- Hm ?- spojrzenie chłopaka było nieobecne. Zerknął na Sancheonga, który powoli odzyskiwał przytomność - Co się stało...
- Co...
- Co mu się stało ?- głos E.co świadczył o tym,że chłopak chyba rzeczywiście się przejął stanem przyjaciela.
- Ale ty mu to zrobiłeś....nie pamiętasz...?
E.co spojrzał na wijącego się z bólu maknae, a następnie na Simbę. Jego ciało zaczęło drżeć, a oczodoły wypełniły białka. Chłopak zaczął wrzeszczeć, śmiać się i płakać na zmianę. Przerażony lider wtulił go w siebie i starał się uspokoić.
- JoonYoung spokojnie...błagam cię...
Chłopak wyraźnie się męczył. Jego krzyki były coraz głośniejsze, a jakaś dziwna moc robiła z ciałem E.co co chciała.
- Simba zostaw go !- Eddy złapał lidera i starał się go odciągnąć od chłopaka.
- Zobacz jak on się męczy !
- Zostaw go, słyszysz ?! Ty mu w niczym nie pomożesz !- po tych słowach szarpnął Simbę i odciągnął go na koniec kuchni. Wszyscy z przerażeniem wpatrywali się w ciało E.co, które wiło się po kuchennej podłodze. W pewnym momencie zaczął pluć gęstą, okropnie cuchnącą mazią przypominającą krew.
- JoonYoung wytrzymaj...błagam cię...- Simba wtulony w Eddiego zalewał się łzami i błagał by cierpienia E.co jak najszybciej się skończyły. Cisza....E.co leżał spokojnie w kuchennym przejściu i głęboko oddychał. Simba niewiele myśląc od razu do niego podbiegł, posadził i mocno go przytulił.
- Słyszysz mnie ?
Chłopak skinął twierdząco głową.
- Jak się czujesz ?
Joon podniósł lekko głowę i spojrzał na maź rozlaną po całej kuchni.
- Co to...
- Nic takiego...- lider pogłaskał blady policzek ukochanego -Wiesz, co się stało ?
- Y y...ale wszystko mnie boli...
- Chyba już po wszystkim...- szepnął Mak i podniósł ledwo żywego Sancheonga -Zawiozę go do szpitala...
- Co się stało ?- zaciekawił się E.co i spojrzał na Simbę.
- To....wywrócił się...spokojnie...-lider wytarł usta chłopaka i delikatnie go pocałował. Zdziwiony E.co spojrzał na przyjaciela i się do niego przytulił.
- Wszystko mnie boli...
- Wiem skarbie, wiem...jutro zerknie na ciebie lekarz...
JoonYoung skinął głową i wtulił się mocniej w ciepłe ciało lidera. Ten natomiast obiecał sobie, że już do końca życia będzie chronił swojego ukochanego i nigdy więcej nie wpadnie na równie głupi pomysł jak poprzedniej nocy.
~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Mi się wydaję,że robi sobie z nas jaja...
- Sancheong do cholery...za nim coś łazi...i to wszystko przeze mnie...
- Dobra...to nie czas na obwinianie się...musimy mu pomóc,bo to może się źle skończyć.- Eddy spojrzał na Simbe, po którego bladych ze strachu policzkach spływały łzy- YoungJin...będzie dobrze, obiecuję.
Chłopak jedynie skinął głową i wytarł oczy. Rozmowę chłopców przerwał E.co, który otulony kocem stanął w drzwiach kuchennych. Jego twarz skierowana była ku dołowi i ślepo wpatrywała się w podłogę.
- E.co.....wszystko dobrze ?
28 latek podniósł głowę i lekko się uśmiechnął, co okropnie wystraszyło resztę zespołu. Lider wstał i podszedł niepewnym krokiem do swojego ukochanego.
- Skarbie....już dobrze...?- jego drżąca dłoń powędrowała na lodowaty policzek chłopaka. Ten jednak dalej milcząc wpatrywał się w członków zespołu.
- Błagam zróbcie coś...- szepnął Henry i schował się za Eddim.
- JoonYoung, to już nie jest śmieszne ! Ogarnij się, słyszysz ?!- przerażony Sancheong wstał z miejsca i sięgnął po nóż. E.co na ten gest zachichotał i podszedł do chłopaka mocno łapiąc go za rękę - Puść mnie idioto !- JoonYoung uśmiechnął się i wykręcił maknae rękę. Ból był tak ogromny,że chłopak nie mógł wydusić z siebie słowa. Osunął się po szafkach i zamknął oczy. Od razu pojawił się przy nim Prince Mak, który odpowiednio mu pomógł.
- E.co, co ty zrobiłeś...?- Simba otworzył szeroko oczy i spojrzał na kolegę.
- Hm ?- spojrzenie chłopaka było nieobecne. Zerknął na Sancheonga, który powoli odzyskiwał przytomność - Co się stało...
- Co...
- Co mu się stało ?- głos E.co świadczył o tym,że chłopak chyba rzeczywiście się przejął stanem przyjaciela.
- Ale ty mu to zrobiłeś....nie pamiętasz...?
E.co spojrzał na wijącego się z bólu maknae, a następnie na Simbę. Jego ciało zaczęło drżeć, a oczodoły wypełniły białka. Chłopak zaczął wrzeszczeć, śmiać się i płakać na zmianę. Przerażony lider wtulił go w siebie i starał się uspokoić.
- JoonYoung spokojnie...błagam cię...
Chłopak wyraźnie się męczył. Jego krzyki były coraz głośniejsze, a jakaś dziwna moc robiła z ciałem E.co co chciała.
- Simba zostaw go !- Eddy złapał lidera i starał się go odciągnąć od chłopaka.
- Zobacz jak on się męczy !
- Zostaw go, słyszysz ?! Ty mu w niczym nie pomożesz !- po tych słowach szarpnął Simbę i odciągnął go na koniec kuchni. Wszyscy z przerażeniem wpatrywali się w ciało E.co, które wiło się po kuchennej podłodze. W pewnym momencie zaczął pluć gęstą, okropnie cuchnącą mazią przypominającą krew.
- JoonYoung wytrzymaj...błagam cię...- Simba wtulony w Eddiego zalewał się łzami i błagał by cierpienia E.co jak najszybciej się skończyły. Cisza....E.co leżał spokojnie w kuchennym przejściu i głęboko oddychał. Simba niewiele myśląc od razu do niego podbiegł, posadził i mocno go przytulił.
- Słyszysz mnie ?
Chłopak skinął twierdząco głową.
- Jak się czujesz ?
Joon podniósł lekko głowę i spojrzał na maź rozlaną po całej kuchni.
- Co to...
- Nic takiego...- lider pogłaskał blady policzek ukochanego -Wiesz, co się stało ?
- Y y...ale wszystko mnie boli...
- Chyba już po wszystkim...- szepnął Mak i podniósł ledwo żywego Sancheonga -Zawiozę go do szpitala...
- Co się stało ?- zaciekawił się E.co i spojrzał na Simbę.
- To....wywrócił się...spokojnie...-lider wytarł usta chłopaka i delikatnie go pocałował. Zdziwiony E.co spojrzał na przyjaciela i się do niego przytulił.
- Wszystko mnie boli...
- Wiem skarbie, wiem...jutro zerknie na ciebie lekarz...
JoonYoung skinął głową i wtulił się mocniej w ciepłe ciało lidera. Ten natomiast obiecał sobie, że już do końca życia będzie chronił swojego ukochanego i nigdy więcej nie wpadnie na równie głupi pomysł jak poprzedniej nocy.
~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------