29 kwietnia 2014

JR. & BamBam




                    Siedziałem w swoim pokoju i przygotowywałem się do bardzo ważnego egzaminu z języka chińskiego. Chiński nie był moją mocną stroną i powiem nawet szczerze,że jestem z niego zagrożony, dlatego tak bardzo zależało mi na tym, by nauczyć się go teraz jak najlepiej. Miałem to szczęście, że każdy członek zespołu posiadał oddzielny pokój, dlatego też miałem idealne warunki do nauki. Cisza, spokój, samotność, pełne, 100-procentowe skupienie. Jednak moją sielankę przerwał roześmiany Mark, który wparował do mojego pokoju.
- Co się stało ?- zapytałem odkładając zeszyt. Mark chichocząc usiadł obok mnie i próbował złapać oddech.
- Jackson przyłapał BamBama jak się masturbował. 
- I to jest takie śmieszne ?
- To prawiczek. Nigdy tego nie robił, także taka masturbacja dla niego to jak najlepszy seks.- debilizm moich kolegów z zespołu zaskakiwał mnie z dnia na dzień coraz bardziej.
- Każdy to robi Mark... także błagam cię ogarnijcie się i ..weź wyjdź,bo się muszę uczyć.
- Czego się uczysz ?
- Chińskiego. Jutro mam z niego test, który zdecyduje o tym,czy ukończę szkołę,czy nie...także żegnam pana. - po moich słowach chłopak wstał i opuścił pokój,a ja znów zasiadłem do książek. Jednak moje myśli zaczęły krążyć w okół BamBama. Zrobiło mi się go strasznie szkoda. W końcu nikt nie lubi, jak się z niego śmieje...zwłaszcza w tak intymnych sytuacjach. Westchnąłem, odszedłem od biurka i położyłem się na łóżku, by choć na chwilę odpocząć. Ktoś zapukał do drzwi pokoju...
- Mogę wejść ?- BamBam...ten słodki głos rozpoznam wszędzie.
- Pewnie, chodź.- chłopak wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok mnie na łóżku. - Co jest ?
- Pewnie już słyszałeś...- 17-latek spuścił głowę, a jego twarz zalała się rumieńcem.
- Słyszałem...ale nie przejmuj się tym bydłem.- uśmiechnąłem się i wtuliłem go w swoje ciało. - Każdy z nas jest człowiekiem i każdy ma potrzeby, prawda ?- chłopak skinął twierdząco głową i podniósł na mnie swoje wielkie oczy.
- Mogę mieć do ciebie prośbę ?
- No jasne.
- Zr...zrobiłbyś to ze mną ?
Zamurowało mnie... nie sądziłem, że BamBam będzie chciał to zrobić akurat ze mną.
- Posłuchaj mnie...- lekko się uśmiechnąłem i pogłaskałem jego delikatny policzek. - To, że jesteś prawiczkiem to nie wstyd, jasne ? A na swojej drodze spotkasz jeszcze miłość swojego życia, z którą ten pierwszy raz będzie niesamowity i którego na pewno nigdy nie zapomnisz. 
- Proszę cię...
- Dla mnie to nie problem...nie chcę po prostu żebyś później tego żałował...
- Nie będę...-chłopak wziął głęboki oddech i zaczął składać niewinne i delikatne pocałunki na mojej szyi. Muszę przyznać, że było to niesamowicie przyjemne. Zwykle moi partnerzy od razu przechodzili do rzeczy...oby się wyżyć...oby zaspokoić swoją potrzebę. Czułem, że z tym dzieciakiem będzie zupełnie inaczej.
- Poczekaj.- szepnąłem i położyłem jego roztrzęsione ciałko na łóżku. - Boisz się ?
- Trochę...ale ci ufam.- lekko się uśmiechnąłem i połączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Język nastolatka zupełnie nie wiedział co ma robić, ale muszę przyznać, że było to niesamowicie urocze. Jego dłonie błądziły po moim ciele. Raz znajdowały się na plecach, zaraz na karku czy pośladkach. Z jego ust natomiast wydobywały się ciche jęki doprowadzające mnie do szaleństwa. Ściągnąłem mu koszulkę i zacząłem składać delikatne pocałunki na jego klatce piersiowej oraz brzuchu. Chłopak głęboko oddychał i głaskał mnie po głowie. Jego mimika twarzy pokazywała mi, że już jest niezwykle podniecony. Uśmiechnąłem się i zacząłem całować jego podbrzusze ściągając w między czasie spodnie chłopaka. Moje usta zaczęły w bardzo namiętny sposób całować członka BamBama przez materiał bokserek. 17-latek krzyczał moje imię i szarpał mnie za włosy. Ściągnąłem zębami jego bieliznę i zacząłem ssać jego penisa. Moje palce w tym czasie wsunęły się w jego wnętrze rozciągając go. Czułem jak członek chłopaka stwardniał. Jako że to był pierwszy raz, gdy był w tak intymnej sytuacji od razu doszedł mi w usta. Czułem jego lepką i bardzo słodką spermę. Zebrałem płyn i popatrzyłem na chłopaka. Leżał wygięty w łuk trzymając kurczowo pościeli. Nachyliłem się do niego i zacząłem go całować. Nasze wargi skleiły się białym płynem. Pocałowałem jego słodkie usta, usiadłem i zacząłem ściągać z siebie ubrania. BamBam podniósł głowę i spojrzał na mojego członka.
- Też....też mam ci zrobić loda ?- zapytał nieśmiało i przełknął głośno ślinę.
- Nieee,spokojnie. Poradzę sobie.- uśmiechnąłem się, położyłem go na łóżku i zacząłem sobie dogadzać drugą ręką jeżdżąc po wejściu chłopaka. Widziałem, że się bał i miał pewne obawy i szczerze powiedziawszy nie chciałem się z nim kochać, bo bałem się, że zrobię mu krzywdę. Ten jednak twardo stał przy swoim i to ze mną chciał przeżyć swój pierwszy raz. Gdy mój członek stanął rozszerzyłem nogi nastolatka i delikatnie całowałem jego uda. W zamian za to otrzymywałem słodkie, ciche jęki. Zbliżyłem się miednicą do jego ciała i spojrzałem na jego twarz.
- Możesz się jeszcze wycofać...
- Nie...proszę cię, zróbmy to.- odpowiedział, po czym zamknął oczy i zacisnął dłonie na pościeli. Westchnąłem i przyłożyłem policzek do jego łydki, która znajdowała się na moim ramieniu.
- Dobrze...to mogę już zacząć ?- chłopak skinął twierdząco głową. Po tym geście wszedłem w niego najdelikatniej jak tylko umiałem. Na twarzy mojego kochanka pojawił się delikatny uśmiech i rumieniec. Nachyliłem się do niego, mocno go przytuliłem i zacząłem całować go po uchu. Nasze ciała współgrały ze sobą idealnie. Pasowały do siebie jak puzzle. Spocone i rozedrżane od emocji pocierały się jedno o drugie. Z naszych ust wydobywały się jęki, westchnięcia i ciche krzyki. BamBam złapał mnie za włosy z tyłu głowy i zaczął mnie całować już nieco śmielej. Nasze języki połączyły się w cudownym tańcu i wirowały jeden w okół drugiego. Pieściły nawzajem nasze podniebienia i penetrowały wnętrza ust. Chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Widziałem na jego twarzy rozkosz i podniecenie. W pewnym momencie jednak zamknął oczy, wygiął się w łuk i doszedł mi na brzuch z dość głośnym krzykiem. O to mi właśnie chodziło. BamBam był spełniony, zaspokojony i szczęśliwy. Uśmiechnąłem się szeroko, wysunąłem z niego członka i go w siebie wtuliłem. Czułem jego mocno bijące serce i ciepło jego spoconego ciała.
- Jak się czujesz ?- zapytałem dysząc mu do ucha.
- Dobrze...za dobrze...- wyszeptał chłopak i mocno mnie przytulił.
- Nic cię nie boli ?
Chłopak pokręcił przecząco głową, podniósł ją, po czym delikatnie mnie pocałował.
- Dziękuję.- na jego twarzy widniał uśmiech. Czułem się w tym momencie bardzo szczęśliwy i dumny z siebie, że nie spiepszyłem tej sprawy i że BamBam jest zadowolony ze swojego pierwszego razu.
- Wiesz co młody ?...muszę ci coś powiedzieć.- uśmiechnąłem się i spojrzałem na twarz przyjaciela, który wtulony w moje ciało....spał. No cóż...moje wyznanie miłości będzie musiało jeszcze trochę poczekać.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



         

23 kwietnia 2014

GOT7

Hej kochani ;*

    Nie wiem kiedy znajdę czas na napisanie kolejnego opowiadania, ponieważ matura zbliża się coraz większymi krokami :D Ale mam w związku z tym dla Was propozycję. Co powiecie na oneshot'a z udziałem chłopaków z GOT7 ? Osobiście niedawno odkryłam ten zespół i jestem nim po prostu zachwycona. Chłopaki są niesamowici.








Mark













 BamBam


















Jackson

















JB
















YongJae
















JR.
















YugYeom
















19 kwietnia 2014

YongGuk & YongNam



   
            -YongNam !! Przynieś mi ręcznik !!- zawołałem stojąc nagi w kabinie prysznicowej. Zawsze jak chodziłem się myć, zapominałem o ręczniku...cały ja.
- Już ci niosę !- zawołał Nam i wszedł do łazienki. - Mmm jaki golas.- zachichotał i przygryzł wargi.
- Spiepszaj zboku..idź mi już stąd, chcę się wytrzeć.
- Daj mi jeszcze chwilkę popatrzeć.
- Grrr Nam,bo mi się cierpliwość skończy.
Brat podszedł do mnie, złapał za biodra i pocałował mnie w ucho.
- Zabawimy się troszkę ?
- YongNam piłeś...wyjdź stąd, proszę cię...
- Nie piłem.- zaprzeczył chłopak i chuchnął. Rzeczywiście...nie wyczułem nawet krzty alkoholu.
- To jak będzie ?
- Zaraz będzie tu Zelo... daj mi się przygotować. 
- Oj braciszku braciszku...- Nam westchnął i przycisnął mnie do kabiny. Jego delikatne usta pieściły moją szyję,na której automatycznie wyskoczyły ciarki. Jedna z jego rąk masowała moją męskość, która z sekundy na sekundę twardniała coraz bardziej.
- Nam wyst...- niestety nie zdążyłem nic powiedzieć. Chłopak skutecznie zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem. Robiliśmy takie rzeczy,ale jak mieliśmy po 15 lat...byliśmy jeszcze dziećmi robiącymi to z czystej ciekawości,a teraz... Mimo to pieszczoty brata podobały mi się.
- Wejść w ciebie ?- wyszeptał mi w usta po czym przejechał językiem po moich wargach. Skinąłem twierdząco głową i odwróciłem się tyłem do brata. Ten po kilku sekundach dogadzania sobie i swojemu penisowi wszedł we mnie i zaczął dość brutalnie pchać. Kocham taki zwierzęcy seks. Niestety z Zelo są to delikatne pieszczoty, gdyż jest jeszcze dzieckiem,ale YongNam...no idealnie. Położyłem rękę na karku brata przyciągając go bliżej siebie, po czym odwróciłem głowę i zacząłem go namiętnie całować. Ręce Nama spoczywały na moich drobnych biodrach,a jego miednica chodziła coraz szybciej i mocniej...cudownie. Jedyne co słyszałem to odbijające się od siebie mokre,nagie ciała i nasze westchnięcia. Chłopak zacisnął swoją rękę na moim nabrzmiałym penisie co doprowadziło mnie do obfitego orgazmu. Lubił gdy dochodziłem mu na dłoń. Zawsze wkładał mi ją do ust i kazał ssać palce. Tak było też tym razem. Czułem jak jego delikatne palce zbierały lepką maź z mojego członka, a następnie wsunęły mi się do ust.
- Wiesz co robić...- wyszeptał chłopak i zaczął mnie całować po uchu. Ja natomiast posłusznie ssałem jego palce. Czułem jak jego penis znajdujący się między moimi pośladkami twardnieje coraz bardziej. O to mi chodziło....Nam był coraz bliżej orgazmu. Ssałem palce w najbardziej namiętny sposób jaki tylko umiałem. Jęczałem przy tym i panienka rodem z pornola. YongNam nie potrzebował wiele. Czułem jak jego cieplutka sperma rozlewała się po moim wnętrzu. Było mi tak cholernie dobrze. Odwróciłem się do niego i delikatnie pocałowałem. Oboje byliśmy rozgrzani i podnieceni do granic możliwości. Spojrzałem w jego błyszczące oczy. Wyglądał tak pięknie gdy był podniecony.
- Bang co ty robisz... 
Zamurowało mnie....Odwróciłem głowę w stronę cichego i przerażonego głosu. W drzwiach do łazienki stał przestraszony i wyraźnie zawiedziony Zelo.
- Zeloś... miałeś być za godzinę...
- Ale przyszedłem wcześniej...
- Zelo ja...
- Nie chcę cię znać... - chłopak rzucił na ziemię bukiet róż i jakieś pudełeczko,po czym wyszedł. Dziś obchodziliśmy kolejną rocznicę....jak mogłem być takim idiotą.
- Co my zrobiliśmy...- spojrzałem na brata,a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Bangi....to dzieciak...przyznaj, że ze mną było ci lepiej.
- Nie mów tak..
- Taka prawda..
- Jesteśmy braćmi...
- A mimo to kocham cię jak kogoś z kim chcę spędzić całe życie.
- To chore...- wyszedłem spod prysznica, narzuciłem ręcznik na biodra i spojrzałem na pudełeczko leżące na podłodze. Podniosłem je i poszedłem do pokoju. Usiadłem na łóżku i otworzyłem prezent od Zelo. Do oczu napłynęły mi łzy... w środku był śliczny pierścionek zaręczynowy. Ten dzieciak chciał mi się dzisiaj oświadczyć,a ja musiałem to wszystko spiepszyć kazirodczym stosunkiem z własnym bratem...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przypominam kochani o comeback'u EXO z piosenką "Overdose"


oraz o nowej piosence Block B "Jackpot"



Buziaki ;*

16 kwietnia 2014

G Dragon & TOP


   
         Znów wraz z Top'em musiałem ruszać na tzw. akcję. Akcje polegały na ściganiu gangów, mordowaniu winnych i niewinnych ludzi, rabunkach itp. Byliśmy postrachem całego Seoulu, co jeszcze bardziej zachęcało nas do działania. Tym razem mieliśmy rozbić świeżo powstający gang, działający w dzielnicy Mapo-gu. Ubrany i nastawiony psychicznie przygotowywałem broń.
- Smoczku pospiesz się !-zawołał TOP i wszedł do pokoju, w którym przebywałem.
- Nie mów do mnie smoczku...
- Oj wiesz,że uwielbiam tak do ciebie mówić.
- Tak,ale ja nie lubię tego słuchać. 
- Oj daj już spokój....jesteś gotowy ?
- No..jak zawsze.- rzuciłem, posłałem mu cwaniacki uśmiech i ruszyłem do samochodu. TOP siadł za kierownicą i w ciszy ruszyliśmy do Mapo-gu. Bałem się...jak przed każdą akcją. Nigdy nie wiadomo jak mogły się one skończyć. Mogłem zginąć ja...mógł zginąć TOP, któryś mógł zostać ranny..nigdy nie mogliśmy tego przewidzieć, a mimo to lubiliśmy to robić. Budziło to w nas szczyptę adrenaliny i napięcia. Po około 15 minutach zajechaliśmy na miejsce, pod opuszczoną fabrykę, która była siedzibą gangu.
- Działamy według planu...pamiętasz go ?-zapytał TOP i wyciągnął z kieszeni spodni broń.
- Pewnie, że pamiętam...
- Widzę, że tym razem jesteś bardzo zestresowany.
- Wydaje ci się.... w końcu nie robię tego pierwszy raz.- odpowiedziałem mu i wysiadłem z samochodu. Chłopak zrobił to samo i dał mi znak głową, w którą stronę mam się udać. Obeszliśmy budynek...ja z lewej, a TOP z prawej strony. Po kolejnej komendzie wszedłem do środka, w którym panowała głucha cisza. Tak, jakby nikt tam nie przebywał. Mimo to szedłem w głąb fabryki. Jedyne co słyszałem to moje kroki i ciężki, płytki oddech. W duszy modliłem się o to,by gangu nie było w środku. Wyjrzałem zza ściany do drugiego pokoju...pustka i cisza. Za wybitą szybą okna zobaczyłem przebiegającą postać.
- TOP tu nikogo nie ma...zwijajmy się.
Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza. Byłem pewny, że osoba biegnąca za oknem to mój wspólnik. Odwróciłem się gwałtownie i od razu znalazłem się w ramionach jednego z członków gangu.
- Kogo ja tu widzę.- uśmiechnął się ukazując rząd zżółkniętych zębów.
- Puść mnie do cholery.
- Nie żartuj... Ji Youn ! Jednego już mam !- zawołał po czym związał mi ręce i prowadził przez fabrykę w nie wiadomo jakie miejsce. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Miałem jedynie nadzieję, że TOP nie da się złapać. Zostałem wepchnięty do pomieszczenia, w którym znajdowała się stara lampa, dająca okropne, żółte światło, obdarty materac, na który zarzucony był kawałek starej szmaty i kilka równie starych krzeseł. Usiadłem na materacu i spojrzałem na mężczyznę stojącego przede mną.
- Czego chcecie...
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Mów...
- To nie ty będziesz tu dyktował warunki.- uśmiechnął się, a drzwi do pokoju otworzyły się. Mężczyzna należący do gangu posadził obok mnie TOP'a. Czułem,że to już koniec...pierwszy raz w życiu ponieśliśmy porażkę. Mężczyźni weszli do pomieszczenia...łącznie było ich siedmiu. Zajęli krzesła stojące w pokoju i wpatrywali się w nas zaćpanymi oczyma. Jeden z nich odwiązał nam ręce i stanął obok drzwi.
- Możecie nie odwalać cyrku ?...Wypuśćcie nas stąd.- powiedział spokojnie TOP i pogłaskał mnie po plecach.
- Wypuścimy...jak spełnicie naszą zachciankę...
- Waszą zachciankę ?- chłopak parsknął śmiechem i wstał.
- Bawi cię coś ?- mężczyzna pchnął TOP'a tak,że znów wylądował obok mnie.
- Dobra...czego chcecie...
Mężczyźni uśmiechnęli się i rzucili nam na materac kajdanki i różne erotyczne gadżety.
- Podpisać wam to,czy jak ?- zaśmiał się TOP i szturchnął mnie, żebym trochę się rozluźnił. Mimo to wiedziałem co się święci i jakoś nie miałem ochoty na śmianie się.
- Żartowniś.... masz przykuć go do łóżka i zgwałcić...
- Posrało was... 
Po tych słowach jeden z gangsterów podniósł mnie i przyłożył mi broń do głowy.
- Mam go zabić ?!
- Nie... zostaw go...
- To zrób to,co wam mówimy !- zostałem pchnięty na łóżko wprost w ramiona mojego przyjaciela. Wizja tego, że miał mnie zgwałcić przerażała mnie. Ufałem mu...ale nie miałem pojęcia jakie wymogi będą mieli gangsterzy.
- Smoczku....przepraszam...- wyszeptał chłopak i zaczął mnie rozbierać.
- Nie przepraszaj....rób to co ci karzą...- do oczu napływały mi łzy. Widziałem jak kolejne części garderoby lądują na środku pokoju. TOP wziął kajdanki i przykuł mnie do kaloryfera znajdującego się nad materacem. Czułem na sobie spojrzenia mężczyzn. TOP rozebrał się i kucnął obok mnie głaszcząc mnie po głowie.
- Usiądź na nim, niech ci machnie loda...- a więc takie było pierwsze polecenie. Chłopak wstał i przetarł twarz rękoma.
- Po co mam to robić ?
- Żeby ci chuja postawił...
- Sam sobie zwalę...
- Zrób to albo twój żałosny wspólnik zginie...
TOP usiadł mi na klatce piersiowej. Spojrzałem na jego bladą twarz, po której spływały łzy. Ujął moją twarz i wsunął mi w usta swojego penisa. Czułem jak do gardła podchodzi mi obiad. Było to niesamowicie upokarzające i obrzydliwe. Jeden z mężczyzn usiadł za TOP'em i zaczął ruszać jego biodrami. Jego męskość podchodziła mi po samo gardło. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Miałem już dość. Próbowałem ruszyć rękoma,ale nie mogłem, ponieważ były przykute do kaloryfera.
- Wystarczy,on już nie może.- powiedział chłopak i wyciągnął z moich ust stojącego już penisa. Zszedł ze mnie i usiadł na łóżku spuszczając głowę. Ja natomiast wychyliłem głowę za łóżko i zwymiotowałem. Seung usiadł koło mnie, podniósł mnie i wytarł mi usta.
- Zaraz będzie po wszystkim...przyrzekam...- wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Strasznie się bałem. Chciałem mieć to już za sobą. Skinąłem twierdząco głową i położyłem się na plecach. Chłopak usiadł za mną i rozszerzył mi lekko nogi.
- Macie jakiś lubrykant ?- zapytał cicho i głaskał mnie po udach.
- Co takiego ?
- Czy macie jakiś lubrykant...
- Jedź z nim na sucho.
- To będzie go bolało...
- Ma boleć... dawaj, bo zaraz stracimy cierpliwość. 
TOP napluł na rękę i rozsmarował wydzielinę na swoim penisie. Następnie usiadł bliżej mnie i zaczął powoli we mnie wchodzić. Czułem jakby ktoś wkładał we mnie nóż. Ból był ogromny, mimo że TOP starał się, by bolało mnie jak najmniej. Skrzywiłem się i złapałem za materac wyginając się w łuk. Chłopak nachylił się do mnie, mocno mnie przytulił i pocałował w ucho.
- Bardzo boli ?
- Już nie mogę...- pisnąłem i objąłem go rękoma bardziej wtulając się w jego ciało.
- Za 10 minut będzie po wszystkim...spokojnie.- chłopak wszedł we mnie do końca. Zaczął delikatnie ruszać biodrami. Każdy jego ruch kończył się moim piskiem i łzami.
- Przypominam, że to miał być gwałt...mam ci pokazać jak to wygląda ?- jeden z mężczyzn powoli tracił cierpliwość.
- Daj nam chwilę do cholery....jego to boli...
- Gówno mnie to obchodzi ! - mężczyzna odepchnął TOP'a, rozebrał się i wszedł we mnie z całej siły. Wrzasnąłem i zacząłem płakać jak dziecko. Gangster bił mnie i gwałcił najbrutalniej jak tylko mógł. TOP trzymany przez jego wspólników spuścił głowę, a na ziemie spływały jego łzy. Po skończonym gwałcie mężczyzna doszedł mi na twarz, co wywołało u mnie kolejne mdłości. Seung wyrwał się z rąk mężczyzn, usiadł na materacu i wtulił mnie w swoje ciało.
- Już po wszystkim, słyszysz ? Wszystko będzie dobrze..- jego głos drżał. Narzucił na mnie koc i mocno mnie przytulił. - Dostaliście to czego chcieliście... macie nas stąd wypuścić...
- Żartujesz sobie ?- gangsterzy zaśmiali się i wyszli z pokoju. Spojrzałem na przyjaciela po czym wtuliłem twarz w jego szyję.
- Chcę do domu...
- Zabiorę cię do domu...obiecuję...
     Mimo obietnic siedzieliśmy w fabryce przez kolejne 4 miesiące. Codziennie bici, gwałceni, upokarzani i molestowani. Kilka dni przed znalezieniem gangu przez policję mój wspólnik i najlepszy przyjaciel zmarł... Był wykończony ciągłymi torturami i gwałtami. Ja natomiast w opłakanym stanie zostałem zamknięty w psychiatryku gdzie moja depresja pogłębiała się coraz bardziej z dnia na dzień...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------





13 kwietnia 2014

Himchan & JongUp



          Stałem przy automacie i parzyłem kawę. Znów...czynność, którą wykonywałem kilkanaście razy dziennie. Wszystko dla Himchana, który traktował mnie jak służącego. A ja idiota, byłem w nim zakochany po uszy i nie widziałem poza nim świata. Wziąłem kubek i podałem go chłopakowi.
- Proszę.
- Dzięki...masaż mi zrób.
Westchnąłem, stanąłem za kolegą i zacząłem masować mu ramiona.
- Co miało oznaczać to westchnięcie ?
- Jakie westchnięcie ?
Himchan wstał i złapał mnie za włosy.
- Nie rób ze mnie idioty !
- Himchan o co ci chodzi ?- czułem jak do oczu napływały mi łzy. Dlaczego człowiek, którego tak kocham traktuje mnie jak psa ? Chłopak nic nie odpowiedział. Pchnął mnie na ziemię i kopnął z całej siły w brzuch. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, a z ust wypłynęła strużka krwi. Mimo to podniosłem się ostatkiem sił i usiadłem na krześle.
- Dalej będziesz robił mi we wszystkim łaskę ?!
- Nie...przepraszam.
- Trochę szacunku gnoju...
Wstałem i poszedłem w stronę łazienki, w której przemyłem zimną wodą twarz, żeby się trochę obudzić. Było mi tak cholernie słabo. Może gdybym mu powiedział,że go kocham zmieniłby do mnie podejście ? Chociaż nie...z nim lepiej nie ryzykować. Chwilę jeszcze patrzyłem na moje żałosne, lustrzane odbicie. Nienawidziłem siebie. Nienawidziłem tego jak traktował mnie Himchan. Kurwa, co ja mu takiego zrobiłem ?!
W emocjach uderzyłem ręką w lustro rozbijając je na tysiące kawałeczków. Nawet nie zwróciłem uwagi na to,że z dłoni leje mi się krew. Ten ból był niczym w porównaniu z bólem psychicznym jaki zadawał mi "kolega" z zespołu. Przemyłem rękę i wróciłem do pokoju. Himchan leżał na łóżku i przeglądał coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył usiadł i spojrzał na moją rękę.
- Co ci ?
- Nic..
- Jak pytam, to odpowiadaj...
- Uderzyłem w lustro..
- Idiota...-chłopak parsknął śmiechem, wstał i wyrzucił z szafy ubrania. -Poprasuj mi to wszystko.
- Przecież są poprasowane...
- JongUp...
- No już...- zebrałem stos ubrań i zabrałem się za prasowanie. Po policzkach zaczęły mi spływał słone łzy. Miałem już tego serdecznie dosyć. Dlaczego nie moglibyśmy być szczęśliwą parką jak Zelo i Bang ? Byłem tylko dla niego kimś w rodzaju chłopca na posyłki.
- JongUp kawa !- po jego kolejnej komendzie pobiegłem do kuchni zostawiając włączone żelazko na jego ulubionej koszulce. Wręczając mu kubek chłopak spojrzał na mnie i pociągnął nosem.
- Jara ci się coś...
- O boże.- szybko pobiegłem do salonu. Na desce do prasowania leżała ulubiona koszulka chłopaka. Gdy podniosłem żelazko zobaczyłem czarną, wypaloną dziurę....zamarłem. Przecież jak Himchan się o tym dowie, to mnie zabije. Podniosłem spalony kawałek materiału, a do oczu napłynęły mi łzy.
- Co ty zrobiłeś....- jego głos był jeszcze groźniejszy niż zwykle. Popatrzyłem w jego wściekłe oczy. Wiedziałem co mnie czeka.
- Przepraszam...Himchan odkupię ci ją...
Chłopak załapał mnie za ubrania i rzucił mną o ziemię. Jego dłonie i nogi waliły na oślep. Dostawałem jak nie w twarz, to w brzuch, klatkę piersiową, ręce, nogi, plecy...
- Himchan to boli !!!! Przestań !!!- wrzasnąłem i rozpłakałem się jak bezbronne dziecko. Chłopak popatrzył na mnie wielkimi oczyma i przestał mnie tłuc. - Co ja ci takiego zrobiłem...- wyszeptałem i skuliłem się starając się bronić przed kolejnymi ciosami. Ten jednak nic nie odpowiedział tylko usiadł na fotelu.
- Robię dla ciebie wszystko... zasuwam dla ciebie jak parobek,a wiesz dlaczego ?...bo jestem idiotą zakochanym w tobie bezgranicznie. Znoszę te twoje humory i napady agresji z miłości... ale ty jesteś nieczułym dupkiem, który ma wszytko i wszystkich w dupie...Potrafiłbyś mnie teraz zatłuc za koszulkę... - miałem już dość. Resztkami sił wstałem i poszedłem do pokoju, w którym opadłem bezwładnie na łóżko. Całe ciało tak mnie bolało, że jedyne na co miałem ochotę to śmierć. Nic teraz nie ukoiłoby tego bólu. Sięgnąłem do szuflady z nadzieją,że będą w niej jakieś środki przeciwbólowe. Niestety...przede mną długie godziny męki i cierpienia. Drzwi do pokoju otworzyły się. Miałem nadzieję, że będzie to Bang. On zawsze wiedział co robić w takich sytuacjach. Niestety...do środka wszedł Himchan z bukietem kwiatów ?....okej trochę się zdziwiłem. Stanął nade mną i głośno przełknął ślinę.
- JongUp ja...ja chciałem...no...przeprosić cię...
- Co takiego ?
- Przepraszam...- po tym szczerym słowie wręczył mi kwiaty i usiadł na swoim łóżku.
- Himchan...dlaczego się tak zachowujesz ?
- Sam nie wiem....nie umiem po prostu panować nad emocjami... 
- A dlaczego wyżywałeś się akurat na mnie ?
- Nie wiem...JongUp na prawdę nie wiem...przepraszam cię za wszystko...
- W porządku...
- Na prawdę ?...Tak po prostu mi wybaczasz ?
- Tak... bo cię kocham...
Na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech. Usiadł koło mnie i wtulił mnie w swoje ciało. Mimo wyrządzonego wcześniej bólu czułem się teraz niesamowicie dobrze i o dziwo bezpiecznie. Bardzo chciałbym żeby te wydarzenia nauczyły czegoś Himchana....chciałbym żeby się zmienił na lepsze...


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------



8 kwietnia 2014

Kidoh & Nakta



            Wraz z chłopakami siedziałem na sali treningowej w wytwórni. Czekaliśmy na przyjście nowego członka. Ponoć nie został przyjęty do Vixx'ów i teraz chce spróbować swoich sił w Topp Dogg.
-Ciekawe czy jest ładny.- zażartował Hansol,ale natychmiast został uciszony przez swojego młodszego chłopaka B-joo.
- Co za różnica Hansol.... oby miał dobry głos, żeby nie narobił nam wstydu.- odpowiedział Gohn i wsadził do ust kwaśną żelkę,która natychmiast wywołała grymas na jego twarzy. Wszyscy zachichotaliśmy. Drzwi do sali otworzyły się. Był do menadżer wraz z nowym członkiem zespołu. Wysoki, lekko opalony brunet. Wydawałoby się,że to ideał.
- No panowie...to jest Nakta, od dzisiaj będzie z Wami w zespole.- powiedział menadżer po czym wyszedł z sali. Wstałem i podszedłem do onieśmielonego chłopaka.
- Hej, jestem Kidoh.- posłałem mu uśmiech i podałem rękę. Ten natychmiast ją uścisnął i odwzajemnił uśmiech.
- Nakta.- zaraz po mnie podeszła do niego reszta. Wydaje się,że będziemy naprawdę dobrze zgraną ekipą.
- Z kim będziesz w pokoju ?- Yano przygryzł wargę i zachichotał.
- Em...menadżer mnie przydzielił do pokoju Kidoha. 
Ah cudownie. Mój ideał będzie ze mną w jednym pokoju...i jednym łóżku. Jako jedyny posiadałem łóżko tzw. małżeńskie.
- A wiesz,że Kidoh ma tylko jedno łóżko.- Yano za wszelką cenę chciał ciągnąć tą bezsensowną rozmowę.
- Aa....do czego zmierzasz ?- zapytał Nakta i uśmiechnął się.
- Do niczego....- skutecznie go uciszył. Już mi się podoba.
- Chłopcy....troszeczkę powagi. Nie pokazujcie się od razu ze swojej najgorszej strony.- uśmiechnął się menadżer i objął Nakte w talii.
- A co w nas jest takiego złego ? Chodzi panu o to,że jesteśmy homo i Kidoh mógłby wykorzystać niczego nie świadom Nakte ?- na słowa Hojoona cała grupa zaśmiała się,a ja zaczerwieniłem się jak burak.
- A...to nic...też jestem gejem, także spoko.- Nakta popatrzył w moją stronę i posłał mi słodki uśmiech. Poczułem nagłą ulgę, a powietrze uszło ze mnie jak z pękniętego balona.
- Dobra, koniec żartów...wracamy do dormu na tłustą pizzę i looody.- menadżer zawsze wiedział jak poprawić nam humor.
- Lody ?-żarty Hojoona nie znały granic.
-.... idź już ośle do vana.
     Po 20 minutach byliśmy w dormie,a ja z Naktą ruszyliśmy do mojego...a raczej już naszego pokoju.
- Mam nadzieję,że nie jesteś na mnie zły,że zabiorę ci pół pokoju.- brunet uśmiechnął się i położył mi rękę na ramieniu.
- Nie no coś ty. Nawet się z tego powodu cieszę. Nudziłem się sam.- uśmiechnąłem się i weszliśmy do środka. W kącie pomieszczenia stało wielkie, małżeńskie łóżko. Na przeciwko niego na ścianie wisiał telewizor,pod którym stało terrarium z wężem albinosem. Resztę pokoju wypełniały dwie duże, lustrzane szafy i biurko z książkami i laptopem.
- Jeeej masz węża.- chłopak ucieszył się jak dziecko i przykucnął przy akwarium.
- Nie boisz się ?
- Nie no co ty. Śliczny jest.
- Śliczny i szczerbaty... jest taką upośledzoną sirotką, także nie zrobi ci krzywdy.
Nakta zachichotał i wziął zwierzaka na ręce.
- Jak się nazywa ?
- SungJae.
- Ooo to tak jak ten z BtoB.
- No tak wyszło...
- Kręcicie ze sobą czy to tylko taki przypadek z tymi imionami ?
- Nieee...jest moim najlepszym przyjacielem i mi go dał rok temu na urodziny...i w sumie stąd to imię.
- Rozumiem.- znów się uśmiechnął, podszedł z wężem do okna i pokazywał mu okolicę. Traktował go zupełnie jak dziecko. Fajnie...przynajmniej wiem,że jest bardzo wrażliwy i opiekuńczy.
    Następne dni mijały bardzo przyjemnie. Rozmawialiśmy, chodziliśmy na rowery i spacery, w weekendy lataliśmy po sklepach i targach, a w nocy opowiadaliśmy sobie straszne historie i oglądaliśmy horrory. Jednak po tym minionym miesiącu miałem ochotę na więcej. Chciałem mu wyznać,że mi się podoba, ale bałem się,że stracę przyjaciela. Zrezygnowany poszedłem do pokoju Hansola, B-joo i Atoma.
- Hej...chcę pogadać.
- A coś już zrobił ?
- Jezus nic...chcę się poradzić.
Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym podszedł do mnie B-joo i posadził mnie na łóżku.
- Słuchamy.
- Chodzi o Nakte....strasznie mi się podoba, ale boję się, że jak mu o tym powiem, to stracę przyjaciela...
- Gdzie się podział ten stary, otwarty Kidoh,co ?- zapytał Atom i przeczesał mi włosy.
- Nakta....on jest inni niż reszta. Strasznie mi na nim zależy i nie chciałbym tego spiepszyć.
- Moim skromnym zdaniem powinieneś z nim szczerze porozmawiać. 
- Właśnie... może być tak, że ktoś cię wyprzedzi. Z tego co wiem spodobał się też Seo.
- Poważnie ?...jezu no to co ja mam robić...jak mu o tym powiedzieć...
- Kidoh...najlepiej wprost. Nie owijaj w bawełnę, bo się tylko zaplączesz i gówno z tego wyjdzie. 
- No dobrze...ale jeszcze może być tak,że mnie odrzuci...
- Przesiadujecie ze sobą 24 godziny na dobę, rozmawia tylko z tobą i ufa tylko tobie...naprawdę myślisz,że cię odrzuci ?
- Sam nie wiem...
- Chłopie... idź do pokoju i powiedz mu co czujesz...proste.
Wstałem i spojrzałem na chłopaków.
- No okej...dzięki.- wyszedłem z pokoju i ruszyłem do siebie. Jednak po drodze złapał mnie przestraszony menadżer.
- Co się stało ?-zapytałem i spojrzałem w jego przerażone, wielkie oczy.
- Nakta..
- Co Nakta...
- Przed chwilą zabrała go karetka..
- Co... jak..
- Kidoh.. on ma raka...
Poczułem jak grunt osuwa mi się pod nogami, a świat rozlatuje się na tysiące drobnych kawałków. Miałem takie plany, właśnie miałem mu powiedzieć,że go kocham, mieliśmy być szczęśliwi do końca życia. Nic nie odpowiedziałem. Wyrwałem się menadżerowi i pobiegłem do szpitala. Całe szczęście był tuż za rogiem. Po kilku minutach wparowałem do szpitala i ruszyłem do lekarza.
- Szukam Shin Yooncheola...
- Kim pan dla niego jest ?
- Przyjacielem...gdzie on jest ?- z moich oczu płynęły wielkie, grube łzy. Lekarz popatrzył na mnie i posadził mnie na krześle.
- Nie mam dla pana dobrych wiadomości...
- To znaczy ?
- Pański kolega zmarł...chorował na raka, który nie był bardzo długo leczony...przykro mi,ale nic nie mogliśmy zrobić...
Wstałem i wyszedłem z gabinetu. Nie wierzyłem w to,co właśnie usłyszałem. Czułem jak mój cały świat się zawalił. Nie zdążyłem mu powiedzieć,że go kocham. Nie popatrzyłem na niego ten ostatni raz. Nie potrzymałem go za rękę....byliśmy przyjaciółmi, a nie towarzyszyłem mu w tych ostatnich minutach życia...dlaczego to musiał być on ?!


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------





4 kwietnia 2014

Kontynuacja Hansol & B-joo



       Po około 10 minutach do pokoju wrócił B-joo z napojami. Gdy zobaczył moje nagie ciało rozwalone na jego łóżku uśmiechnął się i przygryzł wargę.
- Co to ma być ?- usiadł koło mnie i głaskał moje nagi pośladki.
- Niespodzianka.- zachichotałem i pogłaskałem chłopaka po udzie.
- Jeszcze ci mało ?
- Yhym... chcę więcej.
- Nie za wcześnie ?
- Oj przestań nooo.- jęknąłem,co wyraźnie spodobało się B-joo. Usiadł na mnie okrakiem. Czułem na pośladkach jego wielkiego penisa. Ten nachylił się do mnie i zaczął całować mnie po karku i uchu. Mruczałem jak kot i łapałem rękoma białej pościeli chłopaka.
- Dawaj łapkę.- powiedział B-joo i wyciągnął do mnie swoją rękę. Posłusznie mu ją podałem. Ten ściągnął sobie bieliznę i zacisnął moją dłoń na swoim penisie. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem mu dogadzać najlepiej jak umiałem. Miałem wyćwiczone ręce także już po chwili członek kochanka był twardy jak kamień.
- Już skarbie.- zabrałem rękę i zacisnąłem ją z powrotem na pościeli.
- Masz lubrykant ?
- Hmm....nie mam...ale będę delikatny, obiecuję.
- Wiem...ufam ci.
Byung uśmiechnął się i pogłaskał mnie po dole pleców.
- Jesteś gotowy ?- zapytał, po czym ujął członka w dłoń i zaczął jeździć jego główką po moim wejściu. Jęknąłem i skinąłem twierdząco głową. Chłopak zaczął wsuwać we mnie swoją męskość ugniatając przy tym moje pośladki. Było to cudowne uczucie. Po raz pierwszy nie czułem przy tym bólu tylko błogą rozkosz. Po chwili czułem w sobie całego penisa skarba.
- Powiedz kiedy będę mógł zacząć.
- Już możesz.- jęknąłem i bardziej się do niego wypiąłem. Chłopak złapał mnie za biodra i zaczął się powoli we mnie ruszać. Złapałem za penisa i zacząłem sobie dogadzać. B-joo dawał mi lekkie klapsy i jęczał przy tym strasznie podniecająco. Czułem jak moje wejście rozchodzi się jeszcze bardziej.
- Czujesz w ogóle, że we mnie jesteś ?- wysapałem i uklękłem łapiąc chłopaka za biodra.
- Yhym... jest idealnie.- wyszeptał, odwrócił do siebie moją głowę i zaczął mnie całować. Całowaliśmy się bardzo zachłannie tak, jakby miał to być ostatni raz kiedy możemy to zrobić. Jedna z jego dłoni głaskała mnie po klacie zahaczając o twarde już sutki, druga natomiast złapała mojego penisa, zacisnęła się na nim i zaczęła mi dogadzać. Po kilku minutach chłopak krzyknął, a ja poczułem rozlewającą się po moim wnętrzu spermę. B-joo głęboko oddychał i patrzył przed siebie podnieconymi oczyma. Usiadł na łóżku i odchylił głowę do tyłu. Ja natomiast klęknąłem między jego nogami i włożyłem jego penisa do ust. Zebrałem lepki, słodki płyn, nachyliłem się do chłopaka i zacząłem go całować. Nasze usta zalepione były spermą, co dawało jeszcze większe podniecenie. Cmoknąłem jego delikatne usta i spojrzałem mu w oczy.
- Co tak szybciutko ?- zapytałem i pogłaskałem jego rozpalony policzek.
- To...to mój pierwszy raz.- wysapał i lekko się uśmiechnął.
- Spisałeś się.- uśmiechnąłem się i położyłem chłopaka na łóżku. Następnie przykryłem go kołdrą i pocałowałem w czoło. - Prześpij się, później porozmawiamy.
- Yhym...- chłopak wymruczał jeszcze kilka słów, po czym zasnął. Jak aniołek. Był niesamowicie uroczy i słodki. Czułem,że jest to osoba, z którą chcę spędzić całe życie.


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------






1 kwietnia 2014

Hansol & B-joo



              Za 5 minut miał zadzwonić dzwonek na pierwszą lekcje. W zeszłym roku wpadłem w złe towarzystwo i zawaliłem szkołę, efektem czego było przeniesienie do innej placówki i powtarzanie klasy. W okół mnie roiło się od idealnie ułożonych i wychowanych dzieciaków w mundurkach poprasowanych w kant. Każdy wyglądał tak samo. Czarne włosy, te same mundurki...porażka. Jedynie ja wyróżniałem się tlenionymi włosami i ostrym makijażem. Miałem ochotę zapalić, ale już nie było czasu. Wolałem nie robić sobie problemów pierwszego dnia. Spojrzałem w książkę. Chciałem chociaż sprawiać wrażenie zainteresowanego i pilnego ucznia. Gdy ją położyłem z powrotem na ławce zobaczyłem siedzącego przed sobą ucznia o fioletowych włosach.
- Hej.- odwrócił się do mnie uśmiechnięty i podał mi rękę. -Jestem Kim Byungjoo....ale mówią na mnie B-joo. 
- Hansol...- podałem mu rękę i spojrzałem na jego delikatnie zarumienioną twarz. Słodki dzieciak...ale kompletnie nie dla mnie.
- Musisz mieć wielkie ambicje, że przeniosłeś się do tej szkoły.
- Nie miałem nic do gadania...
- Aaa no tak.... rodzice z zawyżonymi ambicjami...pewnie później masz iść na studia medyczne, hm ? Jak połowa tej szkoły..
- O czym ty do mnie mówisz człowieku ? Nie zdałem w poprzedniej szkole i przenieśli mnie tutaj, koniec tematu...
- A... no to przepraszam, nie wiedziałem.
- Dobrze się uczysz ?
- No tak...jak każdy w tej szkole.
- Yhym...
- Rozumiem,że mam ci pomóc.- chłopak uśmiechnął się i przygryzł wargę.
- Nie napalaj się tak... pomyślę nad tym.
- Dobrze, dobrze.. spokoj...
W rozmowie przeszkodził nam nauczyciel, który właśnie wszedł do sali. Na jego widok B-joo automatycznie ucichł i odwrócił się do swojej ławki. Chryste co za dyscyplina... W klasie panowała głucha cisza. Nikt szczególnie nie zwracał na mnie uwagi...i dobrze. Nawet nauczyciel nie przedstawił mnie pozostałym uczniom. Ale znałem Byungjoo...póki co to mi wystarczyło.
Przez cały dzień...a dokładniej przez 9 lekcji nie myślałem o niczym innym,tylko o tym nieszczęsnym dzieciaku. Rozmawialiśmy na każdej przerwie. Wiem, że mieszka w wieżowcu nad rzeką Han, że jego rodzice są prawnikami i sam wybiera się na studia prawnicze. Gra w szkolnej drużynie w kosza, po lekcjach nie robi nic innego tylko się uczy, kocha podróżować i nigdy jeszcze nikogo nie miał. Właśnie....zostaje tylko pytanie czy jest gejem czy hetero.
Właśnie wyszliśmy ze szkoły. Na dworze było już ciemno, a w dodatku wiał lekki, ciepły wiaterek. Już miałem iść w swoją stronę, gdy nagle B-joo złapał mnie za ramię.
- Odprowadzę cię. Gdzie mieszkasz ?
- Na pewno nie w centrum, w apartamentowcu jak ty. 
- Hansol, po co już te złośliwości...powiedz mi gdzie mieszkasz...chętnie cię odprowadzę.
Westchnąłem i odwróciłem od niego głowę. Wstyd mi było przyznać się do tego gdzie i z kim mieszkam.
- A ty nie powinieneś się uczyć ?
- Powinienem...ale mi się nie chcę. Też czasami potrzebuje gdzieś z kimś wyjść.
- Niech ci będzie...- spojrzałem na chłopaka i ruszyłem w stronę domu. Ten jak ten piesek pobiegł za mną.
- Kim są twoi rodzice ?- zapytał i złapał mnie za rękę.
- Co za różnica...
- Oj no powiedz...ja ci powiedziałem o sobie..chyba wszystko.
- No tak... mama....mama robi na kasie, a ojciec jest alkoholikiem i ciągle siedzi w domu.
Czułem jak coś we mnie pęka. Zrobiło mi się strasznie wstyd. Żeby odreagować wyciągnąłem z plecaka papierosa i go zapaliłem. B-joo szedł obok mnie w milczeniu.
- Hansol...
- Spoko, nie musisz nic mówić...- odszedłem trochę od niego żeby nie zatruwać go dymem.
- Nie musisz się tego wstydzić, naprawdę.
- A ty byś się chwalił czymś takim ?
- Hansol on coś ci robi ?
Nic nie odpowiedziałem. Po drodze chłopak zadawał jeszcze wiele pytań i na żadne z nich nie dostał odpowiedzi. Zaszliśmy pod stary blok znajdujący się na obrzeżach Seoulu.
- Przystanek jest po drugiej stronie ulicy...dojedziesz stąd do centrum...
- Mogę wejść ?
- Co..
- No czy mogę do ciebie wejść.
- Po co...nic tam ciekawego nie mam...
- No proszę cię.
- Jak chcesz...- ruszyłem schodami na górę. B-joo szedł za mną i krzywił się od zapachu wilgoci. Wszedłem do mieszkania znajdującego się na 1 piętrze.
- Stara to ty ?!- był to jak zwykle spity ojciec. Popatrzyłem na zdezorientowanego chłopaka.
- Lepiej już idź... 
- Han...-do przedpokoju wparował ojciec w porwanych bokserkach i podkoszulku.
- B-joo idź już stąd, proszę cię... 
- Hansolek już po szkole ? -ojciec podszedł do mnie i objął mnie w pasie. - To teraz do pokoiku zająć się tatusiem.
- Do jutra... - spojrzałem na kolegę, który wpatrywał się na mnie wielkimi oczyma.
- Hansol mamy na jutro projekt do zrobienia...
- Jaki projekt ?
- No...ten na historię...chodź już.
Zrozumiałem o co mu chodzi. Zabrałem rękę ojca i ruszyłem do pokoju po rzeczy. Wziąłem kilka najpotrzebniejszych szmatek i wróciłem do przedpokoju.
- Idę tato do kolegi...
- Uczyć się zachciało gnojowi...a loda kto mi zrobi ?
- Tato przestań... - spuściłem głowę, a do oczu napłynęły mi łzy. Boże,co za wstyd. B-joo złapał mnie za rękę i wyciągnął z mieszkania.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś ?
- A ty byś się chwalił tym,że dogadzasz własnemu ojcu żeby tylko nie dostać wciry ?!
- Nie krzycz, proszę cię... dzisiaj zostaniesz na noc u mnie...a jutro pomyślimy co dalej. 
Po 20 minutach spaceru spędzonego w totalnej ciszy weszliśmy do jego mieszkania. Wszystko nowe, błyszczące, w kuchni nawet krzątała się pomoc domowa.
- Chodź do pokoju.- B-joo wziął mnie za rękę, przeprowadził przez ogromny salon i już po chwili byliśmy w jego małym królestwie. No...nie takim małym. Był wielkości mieszkania moich rodziców. Usiadłem na łóżku i wbiłem oczy w podłogę. B-joo usiadł za mną i wtulił mnie w swoją klatkę piersiową. Poczułem na karku jego ciepły oddech. Jego dłonie delikatnie głaskały mnie po brzuchu. Pierwszy raz poczułem się tak dobrze i spokojnie. Jego usta zaczęły całować mnie po karku i szyi, a dłonie zjeżdżały coraz niżej. Nie był to taki okropny dotyk jak w przypadku ojca, wręcz przeciwnie... miałem ochotę na więcej i więcej. Jego dłonie rozpięły mi spodnie, a usta całowały mnie po uchu.
- Mogę ? Czy mam przestać ?- zapytał i ugryzł moje ucho.
- Nie krępuj się. -odwróciłem do niego głowę i zacząłem go całować. On w tym czasie wyciągnął ze spodni mojego penisa i zaczął mi dogadzać. Wystarczyły dwa ruchy jego zgrabnych dłoni,a ja już czułem,że odpływam. B-joo pogłębił pocałunek i mruczał mi w usta jak kot. Mój penis stwardniał i wyskoczyły na nim żyłki, które od razu przykuły uwagę chłopaka. Uśmiechnął się i zaczął jeździć po nich opuszkami palców. Aish jakie to było przyjemne. Zacząłem całować go po szyi, w zamian za co otrzymywałem ciche jęki i westchnięcia. Czułem, że jestem bliski dojścia, ale chciałem żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Wtedy jednak Byung zacisnął dłoń na penisie i zaczął jeździć kciukiem po główce. Zrobiło mi się tak dobrze, że z wielkim krzykiem doszedłem na jego rękę. B-joo pocałował mnie w policzek i wstał.
- Zaraz wrócę.- wyszeptał i opuścił pokój. Ja natomiast w błogim stanie rozebrałem się i położyłem się na łóżku. Miałem ochotę na więcej i więcej i więcej....


~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------





------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny oneshot o Kidohu i Nakcie.
Następny Himchan i JongUp.

Buziaki ;*