11 września 2020

I am WHO~cz.4 [Felix&Changbin]

 



                  Od ostatniego wydarzenia staram się omijać Changbina, mimo że on wcale nie chce mi dać o sobie zapomnieć. Wyjeżdżam z jednym z menadżerów z dormu, gdy większość jeszcze śpi i wracam na noc, by tylko wziąć prysznic i położyć się do łóżka. Męczy mnie taki tryb, przez co wielokrotnie zdarzało mi się przysypiać w wytwórni. Bardzo dużo tańczę, chodzę też na siłownię i poprosiłem wytwórnię o więcej lekcji języka koreańskiego. Wszystko po to, by nie patrzeć w oczy Changbinowi.. 

- Ahhh! - Minho upadł na drewnianą podłogę jednej z sal treningowych, głęboko przy tym oddychając - Za moment umrę. 

- Ja też. - wydyszał zmęczony Hyunjin, siadając obok niego - Bokkie, siadaj. Odpocznij trochę. 

- Za moment. - stanąłem przy komputerze ściszając muzykę. Dużo ćwiczę razem z Minho i Hyunjinem. Tworzymy nowe choreografie, ćwiczymy stare, dużo się przy tym wygłupiamy. Jest to coś, czego bardzo teraz potrzebuję. 

- Idziemy na iced americano? 

- Ooo tak! Stanowczo tak! - zgodził się Minho, wstając z ziemi - Chodź Felix, odpocznij trochę.

- Dzięki, ale nie mam ochoty na kawę. Jeszcze trochę poćwiczę. 

- Tańczyliśmy bite cztery godziny, non stop. Usiądź w końcu.

- Idźcie na kawę... zatańczę jeszcze raz Miroh i dam sobie spokój.

- Na pewno?

- Na sto procent.

- To jak nie chcesz kawy, to przyniesiemy ci jakiś sok. Chodź Minho. - gdy moi przyjaciele opuścili salę, włączyłem jedną z moich ulubionych piosenek, wczuwając się w nią całym sobą. Zamknąłem oczy, starając się wyłączyć myślenie. Chciałem za pomocą tego tańca przelać wszystkie towarzyszące mi przez ostatnie dni emocje, a nie ukrywam, że nagromadziło się ich dużo... stanowczo za dużo. Czułem jak po moich skroniach i plecach spływają strużki potu, a oddech staje się coraz szybszy. Mimo to nie przestawałem. Liczyłem na to, że dzięki temu cały towarzyszący mi ból w końcu mnie opuści i znowu będę żyć normalnie. Gdy skończyłem, wylądowałem na podłodze, trzymając się jej kurczowo, jakby była ostatnią deską ratunku w tej beznadziejnej sytuacji. Głęboko oddychając, usiadłem powoli otwierając oczy. Wtedy też zobaczyłem stojącego w drzwiach Changbina, wpatrującego się we mnie z lekkim uśmiechem.

- Wow.. masz talent. 

- Dziękuję. - podszedłem do komputera wyłączając muzykę. Brunet zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do mnie, drapiąc się nerwowo po głowie. Byłem bardzo skrępowany jego obecnością.. To nie jest tak, że w ostatnim czasie w ogóle się nie widywaliśmy i ze sobą nie rozmawialiśmy. Wymienialiśmy się pojedynczymi zdaniami, nic więcej.

- Może znajdziesz dla mnie chwilę i skoczymy na obiad do JYP Bob? - westchnąłem jedynie, zaczesując lekko mokre od potu włosy - Bardzo dużo ćwiczysz... trochę ci się schudło i..

- Jasne.. możemy iść. - wszedłem mu w zdanie, wyłączając komputer i głośniki - Dasz mi parę minut? Muszę się ogarnąć.

- Pewnie.. poczekam tutaj. - skinąłem głową, udając się pod prysznic. Następnie wyjąłem ze swojej szafki jakąś koszulkę na zmianę, spryskałem szyję perfumami i udałem się z powrotem do sali, w której ćwiczyłem - Gotowy?

- Mhm.. możemy już iść. 

- Widziałem, że dzisiaj w menu jest bardzo dużo rzeczy, które lubisz, także masz dzisiaj się najeść za wszystkie czasy. - czemu on taki jest? Czemu tak o mnie dba, nie żywiąc tym samym do mnie żadnych głębszych uczuć? Dlaczego to wszystko musi być tak cholernie pogmatwane? - Lixie..

- Tak, jasne... zjem dzisiaj bardzo dużo, hyung. - wymusiłem uśmiech wchodząc do restauracji znajdującej się we wnętrzu wytwórni. Nałożyłem sobie kilka potraw, które przykuły moją uwagę, po czym zatrzymałem się na końcu lady czekając na Changbina. Dlaczego moje uczucia nie mogą minąć? Czemu tamtego feralnego dnia przyznałem się do tego, że się w nim zakochałem i co dziwniejsze, czemu słowa "kocham cię" przyszły mi z taką łatwością? Nigdy nikomu tego nie powiedziałem,a mówiąc to Changbinowi czułem chwilowy spokój i lekkość...

- Zobacz... może weźmiemy tamten stolik? - chłopak wskazał na dwuosobowy stół, ukryty za niewielką ścianką zieleni. 

- Jasne. - gdy zajęliśmy miejsce, poczułem jak ponownie moje ciało obejmuje paraliżujący lęk i wstyd. Nie miałem ochoty na jedzenie.. przez ostatnie dni całkowicie o nim zapomniałem. Przez wir pracy, w który wszedłem piłem jedynie moje ukochane iced americano i... może skubnąłem jeden posiłek dziennie w postaci jakiejś niewielkiej przekąski. Widząc przed sobą taką ilość jedzenia, robiło mi się niedobrze. Changbin od razu zabrał się za jedzenie, jednak po chwili uniósł na mnie wzrok, wzdychając.

- To japchae wygląda na lekkie... zacznij od niego. - skinąłem jedynie głową smakując po chwili makaronu - W porządku? - ponownie potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy, sięgając po szklankę z lemoniadą. Changbin westchnął, odkładając pałeczki którymi jadł - Bokkie... martwię się o ciebie. 

- O mnie? Ale dlaczego? 

- W ogóle ze sobą nie rozmawiamy.. unikasz mnie Felix. - upiłem dość ciężko łyk napoju, odstawiając powoli szklankę na stół - Ciągle ćwiczysz, wracasz do dormu tylko po to, żeby się przespać..

- Dziwisz się, hyung? - spojrzałem na przyjaciela, starając się trzymać nerwy na wodzy. Nie chciałem znowu płakać.. nie tym razem. 

- Szczerze? Dziwię się... Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi Felix. Rozmawiajmy ze sobą... W końcu przecież jakoś do siebie dotrzemy tylko... tylko pracujmy nad tym. - otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w stół. Hyung przetarł twarz rękoma, wzdychając - Yongbok... darzę cię pewnymi uczuciami. Nie wiem, jak je nazwać, ale zależy mi na tobie i na naszej relacji, rozumiesz? I nie wyobrażam sobie dnia, w którym mógłbym cię stracić... Proszę cię, popracujmy nad nami.  

- Nie stracisz mnie.. zawsze będę twoim przyjacielem. 

- Jesteś pewien? - uniosłem głowę, patrząc na niego pytająco - Dlatego właśnie mnie unikasz? Gdybyśmy nie dzielili pokoju, bym cię w ogóle nie widywał. 

- Hyung... proszę cię, nie rozmawiajmy o tym tutaj. - chłopak skinął głową, sięgając po pałeczki.

- W porządku, masz rację.. Zjedz spokojnie i pójdziemy na dach. - z tym miejscem wiążę najgorsze wspomnienia. Nie wiem co mnie do cholery podkusiło, by wyznać mu miłość... naprawdę nie rozumiem samego siebie. Teraz nie potrafię normalnie się przy nim zachować, nie umiem być sobą.. 

                       Po zjedzonym obiedzie Changbin kupił mi świeżo wyciskany sok, po czym zabrał mnie na dach. Pogoda była dziś bardzo przyjemna.. błękitne niebo, słońce, lekki wiatr. Usiedliśmy na tej samej ławce, na której rozmawialiśmy ostatnio. Hyung widząc moje zakłopotanie uśmiechnął się zadziornie, po czym usiadł na ławce okrakiem. 

- Usiądź tak, jak ja. - nie pytając go o powód, zrobiłem to, co mi nakazał. Chłopak przyciągnął mnie do siebie jednym, zwinnym ruchem, zarzucając moje nogi na jego. 

- Hyung..

- W porządku, nie wstydź się. - zaczerwieniłem się, uciekając przy tym wzrokiem. Dlaczego on mi to robi.. - Napij się dzieciaku. - plastikowa słomka znalazła się w moich ustach, a ja zachęcony słowami hyunga, upiłem kilka łyków - Brakowało mi tego. 

- Dlaczego to robisz? - szepnąłem, czując jak moje policzki robią się coraz bardziej czerwone. 

- Dlaczego? Bo chciałbym żeby między nami było tak, jak dawniej. Tęsknię za tobą.. - uniosłem niepewnie wzrok, wbijając go w łagodną twarz hyunga - Tęsknię za naszymi rozmowami.. za wspólnie spędzonym czasem.. Yongbok, otwórz się, proszę... porozmawiajmy. 

- Jak.. jak mam zachowywać się przy tobie normalnie po tym, co powiedziałem? 

- Lixie..

- Nie, poczekaj hyung. - brunet skinął głową, uważnie mnie słuchając - Wyobraź sobie, że od miesięcy walczysz z samym sobą... że... że zaczynasz powoli nienawidzić siebie za to, kim jesteś.. że jesteś kimś, kim nie chcesz być. - wziąłem głęboki oddech, czując jak hyung łapie mnie za dłonie - A potem się zakochujesz. Na dodatek w osobie, która jest twoim najlepszym przyjacielem... I z jednej strony chcesz być z tą osobą, ale... ale rozum podpowiada ci, że lepszym rozwiązaniem będzie milczenie. W końcu utrata przyjaciela to ogromny cios... Ale któregoś dnia twoja głowa nie wytrzymuje i przyznaje się przyjacielowi do swoich uczuć... i właśnie wtedy rodzi się pytanie.. co robić i jak się zachować? - uniosłem wzrok, widząc że w oczach chłopaka gromadzą się łzy - Jak się zachować, hyung? 

- Być sobą Lixie... zawsze pamiętać o tym, by być sobą. - szepnął wtulając mnie w swoje ciało. Zamknąłem więc oczy ciesząc się tym gestem. Changbin jest jedyną osobą, przy której czuję się tak cholernie dobrze i bezpiecznie... mimo wszystko. 

- Jak mam być sobą Changbin? Powtarzać ci codziennie, jak bardzo jesteś dla mnie ważny i... i że jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem? 

- Chciałbym żebyś mi to powtarzał.. 

- Co? - uniosłem głowę, wbijając lekko wilgotne już oczy w przyjaciela - Po co?

- Po co? - brunet ułożył dłoń na moim policzku, delikatnie mnie po nim głaszcząc. Po chwili jednak opuścił dłoń, a wraz z nią wzrok, który wylądował na drewnianej ławce - Bo... bo chciałbym obdarować cię takimi samymi uczuciami, jakimi darzysz mnie.. Tylko.. ja wiem Felix, że to mi zajmie dużo czasu.

- Hyung... ja nie chcę cię do niczego zmuszać. Nie czuj się zobowiązany. 

- Nie, to nie tak... Po prostu.. od zawsze czułem do ciebie coś więcej. Chan miał rację mówiąc mi o tym, tylko ja byłem tak ograniczony, że nie dopuszczałem do siebie takiej myśli. Boję się tego Felix... boję się zdania wytwórni, boję się opinii chłopaków, boję się... boję się, że jak powinęłaby nam się noga, to nie bylibyśmy w stanie odbudować naszej przyjaźni, którą tak uwielbiam... Boję się, że w pewnym momencie mógłbym cię w jakiś sposób zranić.. - owinąłem ręce wokół ciała chłopaka, wtulając go tym razem w siebie. 

- Jesteś ostatnią osobą Binnie, która byłaby w stanie mnie w jakikolwiek sposób zranić. 

- Tak? A przez kogo ostatnio tyle cierpiałeś?

- Przez samego siebie... nie obwiniaj się. 

- Felix..

- To tylko i wyłącznie moja wina, hyung. To ja się zakręciłem i się w tobie zakochałem... Ty nie masz obowiązku odwzajemniać tego uczucia. - powiedziałem z wyraźnym smutkiem w głosie, czując jak moje serce pęka na tysiące kawałków - Nie masz takiego obowiązku. - dodałem szeptem, czując jak jego dłonie obejmują mnie w dole pleców, delikatnie przesuwając po nich palcami. 

- Czuję, że cię zawiodłem. 

- Zapewniam cię, że mnie nie zawiodłeś... Nie odwróciłeś się ode mnie.. nadal walczysz o naszą znajomość. To jest dla mnie najważniejsze. - unieśliśmy na siebie wzrok, przyglądając się sobie przez dłuższą chwilę - Hyung..

- Tak?

- A... mówiąc, że zawsze czułeś do mnie coś więcej.. Co masz na myśli? 

- Ciężko mi to opisać Lixie.. Zawsze chciałem być blisko ciebie. Bije od ciebie jakaś taka dobra energia, która przyciąga. - Changbin zaśmiał się, uciekając przy tym wzrokiem - Zawsze się o ciebie martwiłem, chciałem dać ci wszystko co najlepsze i naprawdę uwielbiam spędzać z tobą czas i być non stop w twoim towarzystwie, mimo że niekoniecznie potrafię to pokazać.. Bardzo mi na tobie zależy dzieciaku. - muszę przyznać, że po naszej rozmowie poczułem się znacznie lepiej. Mimo że nadal nie doszliśmy do żadnego porozumienia, poczułem, że pomimo mojego głupiego wyznania nadal mam w nim wsparcie i że wciąż jestem dla niego tak samo ważny. Nie wiem nawet ile czasu spędziliśmy na ławce, przytulając się, rozmawiając i milcząc wpatrując się w miasto. Był to dla mnie niesamowicie cenny czas. 

- Dobra, to jest ostatnie miejsce. - Changbin oderwał twarz od moich włosów, wbijając wzrok w metalowe drzwi będące wejściem na dach - No tu jesteście! - wyprostowałem się pospiesznie, słysząc donośny głos Minho. 

- Nie przeszkadzajcie sobie, ale wiesz Lixie... telefon się odbiera. - pouczył mnie Hyunjin, chichocząc. 

- Aa... przepraszam, wyciszyłem go i..

- Nie no, to jest całkowicie zrozumiałe. Już wam nie przeszkadzamy.

- Chcieliśmy tylko sprawdzić czy żyjecie i dostarczyć ci sok, ale widzę, że o to Changbin też zadbał. 

- Aishhh... nie macie nic innego do roboty? - burknął Changbin.

- W zasadzie to mamy.

- I wy też. Także kończcie randkę i o 18-tej macie być na sali treningowej.

- To nie jest randka. - speszyłem się, czując jak moje policzki ponownie płoną. 

- No jasne... do zobaczenia gołąbeczki. - zaśmiał się Minho, po czym razem z Hyunjinem opuścili ogród. Wypuściłem z płuc masę powietrza, czując jak hyung dotyka mojego policzka.

- Auć.. aż parzy. - zachichotałem, unosząc na niego niepewnie oczy. Changbin wpatrywał się we mnie z ogromną łagodnością i troską.

- Trochę niezręcznie.

- Dlaczego?

- Jestem pewien, że Minho opowie wszystkim jakąś zmyśloną historyjkę.

- Mm może. Ale chyba nie powinniśmy się tym przejmować, co? - wzruszyłem ramionami, wzdychając.

- Ja już do tego przywykłem... nie chcę wciągać w to ciebie, hyung. 

- Lix..

- Mm.. nie rozmawiajmy już o tym. - uśmiechnąłem się sięgając po sok, który kupił mi Changbin - Fajnie dzisiaj było. 

- Powtórzymy to. - skinąłem pospiesznie głową, wstając leniwie z ławki. Po chwili w ciszy, wymieniając się jedynie uśmiechami, ruszyliśmy w kierunku sali, w której wraz z grupą mieliśmy odbyć trening. 


*


                       Przebudziłem się w środku nocy. Znów cały roztrzęsiony i mokry od potu. Te koszmary mnie niedługo wykończą, przysięgam. Mimo iż Changbin czuwa nade mną dopóki nie zasnę, a sam menadżer zaprowadził mnie na konsultację do psychiatry, który opiekuje się nami w wytwórni, by przypisał mi leki nasenne, to i tak kilka razy w tygodniu budzę się zlany potem. Odłożyłem swojego misia Ryana, po czym najciszej jak to możliwe, zszedłem z piętrowego łóżka, idąc do kuchni z zamiarem napicia się wody. Gdy wyszedłem do przedpokoju, ujrzałem palące się w kuchni lekkie światło. 

- Hyung.. - przy stole siedział wyraźnie smutny i zmęczony Chan, który pisał coś na swoim laptopie. Obok niego leżały trzy kupki papierów i różnych zapisków dotyczących naszych zaplanowanych comebacków. 

- Lixie.. - chłopak przymknął laptopa, bym nie widział, co jest na jego pulpicie, po czym posłał mi delikatny uśmiech - Nie śpisz?

- Miałem zły sen. - podszedłem do lady, nalewając sobie zimnej wody.

- Znowu? - chłopak podszedł do mnie, sprawdzając moje czoło - Jesteś cały rozpalony i mokry.. co się dzieje? - wzruszyłem jedynie ramionami, wzdychając.

- Czemu nie śpisz? 

- Muszę jeszcze trochę popracować.

- Ale dochodzi trzecia.. odłóż to już. 

- Felix..

- Pomogę ci jeśli chcesz. Szybciej to skończymy. 

- Em... nie.. nieee, spokojnie. Poradzę sobie. - odłożyłem szklankę do zlewu, wbijając zmęczone oczy w przyjaciela. 

- Chan, co ty kombinujesz?

- Dlaczego od razu kombinujesz? 

- Bo nigdy nic przede mną nie ukrywałeś. Coś się stało? 

- Nie maluchu, nic się nie stało. - lider westchnął, głaszcząc mnie po głowie - Wracaj do łóżka. 

- Kłamiesz. - tupnąłem odruchowo nogą, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Hyung, może ty na coś chorujesz?

- Co? - Chan zachichotał, czochrając moje włosy - Jestem w pełni zdrowy, przysięgam. Nic mi nie jest. 

- Ale..

- Ale, ale... niedługo zbiorę was wszystkich i porozmawiamy, dobrze? - otworzyłem szeroko oczy, zapominając w jednej chwili o tym, jak bardzo jestem zmęczony.

- Czyli... czyli to coś poważnego. Boże, hyung, powiedz mi...

- Felix.. - chłopak mocno mnie przytulił, drapiąc mnie ostrożnie po głowie - Przysięgam ci, że wszystko jest w porządku... Dopóki będziemy trzymać się razem, wszystko będzie dobrze, tak? - skinąłem pospiesznie głową, czując jak ten oddycha z ulgą. 

- Zawsze przy tobie będę, hyung.

- Wiem. - mój przyjaciel uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na mnie z wielkim spokojem - Wiem to Lixie... a teraz proszę cię, wracaj do spania, okej? - wbiłem wzrok w podłogę, wzdychając - Hej.. ufasz mi?

- Najbardziej na świecie.

- No właśnie. A ja ci obiecuję, że wszystko jest okej. - spojrzałem na chłopaka, wymuszając przy tym lekki uśmiech.

- W porządku. Już mnie nie ma. - przytuliłem Chana, po czym powolnym krokiem ruszyłem do sypialni. Chce rozmawiać z nami wszystkimi? Do tego te zapiski comebacków i jego zmartwiona twarz... cholera jasna, stanie się coś złego, czuję to. Wszedłem cicho do pokoju, udając się w kierunku łóżka. Gdy postawiłem stopę na drabince, usłyszałem ciche mruknięcie Changbina.

- Lix.. - przestraszony, że go obudziłem, kucnąłem obok jego łóżka, głaszcząc go delikatnie po głowie.

- Śpij hyung. - szepnąłem, wpatrując się w swój najcenniejszy skarb. Ile ja bym dał, by codziennie obok niego zasypiać i budzić się w jego silnych ramionach. Ile bym dał, by codziennie dostawać od niego buziaki, być przez niego przytulanym i zapewnianym, że jestem dla niego najważniejszy na świecie.. Ile bym dał, by usłyszeć od niego, że mnie kocha... ale nie jak przyjaciela, tylko kogoś więcej.. To uczucie mnie wykończy. Nie sądziłem, że miłość jest tak bolesna. 

- Czemu nie śpisz? - uśmiechnąłem się, opierając brodę na materacu. 

- Musiałem napić się wody.

- Mmm... pewnie miałeś zły sen. 

- Miałem.. ale to nic. 

- Chodź. - chłopak uniósł kołdrę, zapraszając mnie do swojego łóżka. Na mojej buzi ponownie zagościł uśmiech. Wskoczyłem do łóżka hyunga, mocno go przytulając. Chciałem, by tym razem to on przy mnie poczuł się bezpiecznie - Tul. - zachichotałem, głaszcząc go po głowie najdelikatniej, jak to możliwe. 

- Tulę. - szepnąłem, obdarowując odruchowo jego czoło czułym buziakiem. Nie wiem dlaczego się na to ośmieliłem. Może to kwestia tego, że była późna noc, a z niewiadomych przyczyn ludzie mają wtedy odwagę na więcej. Poczułem jak przez moje ciało przebiega przyjemne ciepło. Changbin otworzył zaspane oczy, wpatrując się we mnie ze spokojem - Przepra... - nie zdążyłem nawet dokończyć przeprosin, gdyż chłopak nachylił się do mnie, przywierając swoimi słodkimi wargami do kącika moich ust. Mocno bijące serce o mały włos nie rozsadziło mojej klatki piersiowej. Czułem jakbyśmy zatrzymali się w czasie. Chciałem trwać w tej pozycji do końca życia i jeden dzień dłużej. W zasadzie to nie mam pojęcia czy to był sen, czy rzeczywistość. 

- Nie przepraszaj. - szepnął sprawiając, że moje ciało wtopiło się w materac. Uśmiechnąłem się lekko, układając dłoń na policzku hyunga, który zacząłem pieścić ostrożnie kciukiem - Zamykaj oczka i śpij.

- Nie zasnę. - szepnąłem, szczerząc się jak wariat. 

- Musisz.

- Nie muszę. - chichocząc zetknęliśmy się czołami. Mam chłopaka?! Nie no, spokojnie, nie powinienem się tak rozpędzać. Changbin mnie pocałował... Achhh mam ochotę skakać ze szczęścia po całym dormie. Nawet byłbym w stanie zaryzykować wskoczeniem na łóżko wiecznie złego Woojina. Czyli się mu podobam? A może jest tak zaspany, że nie wie, co robi? Nie, kurczę, sam nie wiem. W pewnym momencie Changbin zjechał dłonią na tył mojej głowy, po czym po wplątaniu palców w moje włosy, pocałował mnie w czoło.

- Musisz Yongbokie. 

- Nie zasnę. - chichotałem zbliżając się coraz bardziej do twarzy hyunga. 

- W takim razie rano obaj będziemy niewyspani. - mruknął, smakując tym razem moich warg po raz pierwszy. Wtedy też absolutnie zatraciłem się w tym wszystkim. Wokół mnie mogła wybuchnąć wojna, a ja bym nawet tego nie zauważył... 



~c.d.n.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


 

1 komentarz:

  1. ,,Nie wiem co mnie do cholery podkusiło, by wyznać mu miłość" — oj Lixie, Lixie... Nie zawsze serce godzi się z mózgiem i nie zawsze można nad nim zapanować, czasami powie się coś czego żałuję się przez lata, a konsekwencje ciągną się wraz z nimi (。╯︵╰。)
    ,,(...) przywierając swoimi słodkimi wargami do kącika moich ust" — ☆*:.。.o(≧▽≦)o.。.:*☆
    Ghthhsjsidjsj OMG ta końcówka ♡.♡

    ~Ari <3

    OdpowiedzUsuń