7 września 2020

I am WHO~cz.3 [Felix&Changbin]

 


             

                Takie chwile mogły dla mnie trwać wiecznie. Changbin od dobrej godziny leżał obok mnie całując moją szyję, policzki, obojczyki i usta. Za każdym razem gdy chciałem więcej jego czułości, ten oddalał się ode mnie z lekkim uśmiechem, jednak równie szybko jak to robił, tak samo szybko do mnie wracał. W końcu nie wytrzymał. Przykleił się do mojego ciała, łącząc nasze wargi czułym pocałunkiem. Byłem absolutnie uzależniony od jego bliskości. Moje dłonie pieściły każdy, najmniejszy milimetr jego skóry, a z ust co chwilę wydobywały się ciche pomruki i westchnięcia pokazujące jedynie, jak cholernie dobrze mi z nim jest. W pewnym momencie hyung przerwał pocałunek, wpatrując się w moje oczy z tak wielką łagodnością i miłością, z którą nikt inny nie potrafił na mnie nigdy spojrzeć. Gdy chciałem znów mu powiedzieć, jak bardzo go kocham, jakaś niewidzialna siła zepchnęła go na podłogę. Changbin mimo że jest silną osobą, nie był w stanie z nią wygrać. To coś krzywdziło go na wszelkie możliwe sposoby, a hyung niczego nie potrafił z tym zrobić. Wyrywał się, krzyczał, błagał o pomoc, a ja? Leżałem na łóżku czując duszący mnie ciężar. Chciałem poderwać się na równe nogi i mu pomóc, ale nie mogłem. Ze łzami w oczach oglądałem, jak coś wykańcza osobę, którą kocham najbardziej na świecie. W pewnym momencie poczułem kłujący ból w klatce piersiowej, który skutecznie pomógł mi usiąść. Trzymałem się za koszulkę w miejscu serca z trudem łapiąc przy tym powietrze. To sen... to tylko sen. Czując jak zimne strużki potu spływają po moich plecach, rozejrzałem się po ciemnym pokoju. 

- Lix.. - przetarłem dłonią spoconą twarz, widząc stojącego przy moim łóżku Changbina - Co się dzieje? - szepnął, drapiąc mnie po głowie - Jesteś cały mokry. 

- Przepraszam... miałem.. miałem zły sen. 

- Będziesz w końcu ciszej? - burknął Woojin, zerkając na nas zza ramienia - To już któraś noc z rzędu, kiedy się tak wydzierasz... daj ludziom spać.

- Przeprosił... męczą go koszmary, daj spokój. - hyung stanął w mojej obronie, podając mi przy tym rękę - Chodź... będziesz spać ze mną. 

- Mógłbym?

- No pewnie, chodź. - złapałem za jego dłoń, schodząc ostrożnie z piętrowego łóżka. 

- To lepiej o niego zadbaj. Ogląda Bóg wie co, a potem co noc się wydziera jak opętany.

- Hyung, przepraszam.. - ukłoniłem się, jednak Changbin pospiesznie poklepał mnie po ramieniu, dając mi do zrozumienia, bym tego nie robił.

- Idź przemyć twarz i wracaj do łóżka, okej? - skinąłem więc głową robiąc to, o co mnie poprosił. Swoją drogą, dlaczego od kilku nocy śnią mi się tak okropne rzeczy? Wszystkie związane są z Changbinem. Początek snu jest absolutną sielanką, a jego końcówka to rzeź, w której cierpi Binnie, a ja za nic w świecie nie potrafię mu pomóc. A co, jak to zły znak i Changbinowi coś się stanie? Nigdy nie wierzyłem w takie rzeczy, ale teraz sam już nie wiem, co o tym myśleć. Pociągnąłem nosem, przemywając ponownie twarz i kark zimną wodą. Na samą myśl, że Changbinowi mogłoby się coś stać, automatycznie się rozklejałem - Yongbokkie.. - odwróciłem gwałtownie głowę w kierunku drzwi, widząc stojącego w nich hyunga - Co się dzieje?

- Nic. Przepraszam, że to tyle trwa. - wytarłem się, gasząc światło.

- Płaczesz.. pytam o to, a nie o to, dlaczego byłeś tak długo w łazience.. - widząc moje milczenie westchnął, łapiąc mnie w pasie - W porządku. Chodź spać, musisz być zmęczony. - gdy znaleźliśmy się w jego łóżku, hyung wtulił mnie w swoje umięśnione ciało, biorąc głęboki oddech - Nie bój się.. tutaj nic ci nie grozi. 

- Hyung. - starałem się szeptać najciszej, jak to możliwe, by znów nie obudzić Woojina.

- Tak?

- U ciebie wszystko w porządku?

- Tak.. dlaczego tak nagle pytasz?

- A dobrze się czujesz? Nic cię nie boli?

- Felix, zapewniam cię, że wszystko u mnie dobrze. Co się dzieje? - przełknąłem z trudem ślinę, zaciskając dłoń na jego czarnej bluzce.

- Męczą mnie sny... sny, w których dzieje ci się krzywda, a ja nie potrafię ci pomóc.. - pociągnąłem nosem, mając ponownie przebłyski moich koszmarów - Chcę, ale nie potrafię.. Coś mi nie pozwala... tak jakby siedziało na mnie i mnie dusiło. 

- Za moment ja cię uduszę, jak się nie uciszysz. - z drugiego końca pokoju ponownie zabrzmiał groźny głos Woojina.

- Woojin, do cholery, odpuść mu. - warknął Changbin, mocniej mnie obejmując - Naprawdę dałbyś sobie spokój. - wtedy też chłopak poderwał się wraz ze swoją kołdrą, posyłając nam zaspane, jednak groźne spojrzenie.

- Idę na kanapę... mam już tego dość. - gdy opuścił pokój, uniosłem wzrok na hyunga, wzdychając.

- Przepraszam. 

- Nie przepraszaj.. Woojin od jakiegoś czasu ma takie humorki. - brunet westchnął zerkając na mnie - Lixie... coś się stało, że masz takie sny?

- Nie... chyba nie.

- Sam widzisz. Mamy ze sobą świetny kontakt, dobrze się dogadujemy.. jesteśmy na szczęście zdrowi... nie rozumiem dlaczego masz tak okropne sny. 

- Hyung..

- Tak?

- Jakby coś było nie tak... cokolwiek... powiesz mi o tym? 

- Powiem, obiecuję... A teraz zamykaj oczy i śpij. Za trzy godziny musimy być na nogach. - westchnąłem, wtulając się mocniej w chłopaka.

- Dzięki hyung.. dziękuję, że jesteś. 

                       Na drugi dzień menadżer zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, zerwał nas z łóżek o godzinie siódmej. Jeongin został wysłany do szkoły, a my musieliśmy jechać do wytwórni, by zaplanować kolejny album. Gdy wywlokłem się w końcu z łóżka, ujrzałem siedzących w kuchni członków Stray Kids, pijących ciepłe napoje i jedzących jakieś pyszności przyniesione przez menadżera.

- Dzień dobry. - mruknąłem, wyciągając się.

- Achh słodziak. - zaśmiał się Hyunjin, wkładając zaraz po tym do buzi jakąś ryżową kulkę.

- Cześć Lixie... jak się spało? - zapytał Chan.

- Tak jak co noc od jakiś dwóch tygodni. - burknął absolutnie nieprzytomny Woojin, trzymający w dłoni kubek z kawą.

- Chyba nie rozumiem.

- Nie słyszycie, jak od dwóch tygodni drze się w środku nocy? Jakby go coś opętało.

- Co? - Seungmin spojrzał na mnie, otwierając szerzej oczy - Coś się stało?

- Stało... ma sny, w których coś znęca się nad Changbinem, a Yongbok patrzy na to i nie może mu pomóc, bo jak uważa... dusi go niewidzialna siła. - w kuchni zapanowała absolutna cisza.

- Hyung.. - spojrzałem na chłopaka z żalem w oczach, czując jak się czerwienię. 

- Lixie, może chciałbyś pogadać z psychologiem, co? - menadżer podszedł do mnie, głaszcząc mnie po głowie - Powiedz mi tylko, kiedy chcesz, to cię umówię.

- Nie... nie, dziękuję. 

- Bokkie, ja też chodzę przecież do psychologa. - powiedział Jisung, po czym podszedł do mnie, wręczając mi kawę - Wprawdzie z innymi problemami, ale czuję się po tym lepiej. 

- Dajcie spokój panowie. - do kuchni wszedł Changbin, po czym stanął za mną obejmując mnie w pasie. Jego broda oparła się na moim ramieniu, a splecione dłonie spoczęły na moim brzuchu - Ja będę jego osobistym psychologiem. Felix na pewno mi powie, jak zechce pogadać z jakimś specjalistą... dobrze mówię? - skinąłem lekko głową, czując jak kącik moich ust wędruje ku górze. Wszyscy chłopcy wymienili się jedynie spojrzeniami i uśmiechami wracając do śniadania.

- Okej Changbin... od dzisiaj pilnujesz naszego Felixa jak oka w głowie. - zarządził menadżer - I jak zauważysz, że coś będzie nie tak, od razu mi to meldujesz.

- Tak jest szefie! 

- A teraz siadajcie do śniadania, bo zaaa... za pół godziny musimy wychodzić. 



*


                        Przechadzałem się korytarzem JYP Entertainment, szukając Chana. Powiedziano mi, że jest w swoim ulubionym pokoju, bo planuje niedługo zrobić vlive dla fanów. Miałem nadzieję, że uda mi się z nim jeszcze chwilę przed tym porozmawiać. Chciałem zapytać go o zachowanie Changbina i co o nim myśli, a wiem, że w dormie taka rozmowa byłaby dość utrudniona.

- Stary, ile razy mam ci powtarzać, że kompletnie nic do niego nie czuję? - zatrzymałem się pod wskazanymi mi drzwiami, słysząc głosy Chana oraz Binniego.

- To wytłumacz mi swoje zachowanie, bo nadal nie rozumiem.

- Kocham go, tak samo jak was wszystkich. Jesteście dla mnie jak najlepsi przyjaciele i rodzina w jednym. 

- Jasne, rozumiem, ale o nas nie dbasz tak, jak o Felixa. Nie jesteś z nami praktycznie 24 godziny na dobę, jak z nim. Do nikogo się tak nie kleisz, jak do niego..

- Bo jest moim najlepszym kumplem do cholery. Poza tym widzę, że ostatnio dzieje się z nim coś złego i chcę mu pomóc.

- Więc twoje zachowanie wynika z troski?

- Między innymi. - w moim gardle pojawiła się tak bolesna gula, że nie byłem w stanie przełknąć nawet normalnie śliny. Zacisnąłem dłonie w pięści, czując jak do moich oczu cisną się łzy.. nie zwracałem nawet uwagi na to, że stoję na korytarzu i że w każdej chwili ktoś może mnie zobaczyć. 

- A nie myślałeś nigdy o tym żeby się do niego zbliżyć?

- Chan... jestem tolerancyjny i to bardzo.. i wiem.. znaczy, domyślam się, że Felix może być gejem i to w pełni akceptuję, ale... ale to nie moja bajka, rozumiesz? Mimo że kocham go na swój sposób, nigdy nie mógłbym z nim być... generalnie rzecz biorąc, nie mógłbym być z facetem. 

- Czekaj, bo chyba nie rozumiem... Domyślałeś się, że Lix jest gejem, a mimo to ciągle dawałeś mu znaki, że moglibyście być ze sobą?

- Że co?

- Wspólne spanie, wypady na jedzenie, to ciągłe przytulanie..

- Chan..

- Wiedziałeś o wszystkim i mimo to bawiłeś się jego uczuciami? 

- Przecież tak do cholery robią przyjaciele.. Felix musiał odebrać to inaczej. - uderzyłem rękoma o ścianę, obok której stałem, po czym ruszyłem pędem na dach wytwórni, na którym znajduje się niewielki ogród. Było mi tak potwornie przykro, że nawet nie wiem jakimi słowami to opisać. Czułem rozrywający ból w klatce piersiowej, który zabierał mi dech. Ponad to mojego ciała nie opuszczał zimny dreszcz.. płakałem jak dziecko, mimo że nie chciałem. Przecież się tego spodziewałem. Mimo że fantazjowałem o związku z najlepszym przyjacielem, miałem świadomość tego, że nigdy ze sobą tak naprawdę nie będziemy. Dlaczego więc tak bardzo mnie to boli? Czemu poczułem się tak bardzo skrzywdzony? Wszedłem na dach, czując jak chłodne powietrze uderza w moje zmęczone ciało. Usiadłem na jednej z ławek, ukrytej między drzewkami, chcąc zastanowić się, co powinienem dalej robić. Skoro Changbin o wszystkim wiedział, dlaczego tak się zachowywał? Czemu się ode mnie nie odsunął? Obstawiam, że to by mi znacznie ułatwiło sprawę. W pewnym momencie zadrżałem, słysząc dźwięk zwiastujący rozpoczęcie vlive. Odetchnąłem, zastanawiając się nad tym, co robi teraz Changbin. Od tak wyszedł z pokoju i wrócił na trening? A może pojechał już do dormu? W końcu jakby nie patrzeć, robiło się już późno. Czułem, że jeśli za moment z kimś o tym nie porozmawiam to oszaleję. W pierwszym momencie przyszedł mi do głowy Minho... Wyjąłem więc telefon, pisząc do niego na kakaotalku.

Felix: Hyung, jesteś w wytwórni?

Minho <3: Tak, idę właśnie po jakiś sok. Chcesz coś?

Felix: Pogadać 

Minho <3: Jasne, gdzie jesteś?

Felix: Siedzę na dachu. Idź po sok, poczekam

Minho <3: Sok może poczekać, już idę

Nie wiem nawet jak powinienem zacząć tą rozmowę. Może wprost mu o tym powiedzieć? W końcu Minho sam śmiało mówi o tym, że czuje się gejem... wie, że Changbin mi się podoba.. W takim razie ta rozmowa nie powinna być dla mnie tak krępująca, przecież to mój przyjaciel. Wtedy też usłyszałem dźwięk metalowych drzwi. Odwróciłem lekko głowę, widząc idącego w moim kierunku Minho.

- Lixie.. 

- Hyung. - chłopak usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.

- Co nasz król ciemności znowu wywinął? 

- Minho.. - pociągnąłem nosem, unosząc wzrok na zmartwionego przyjaciela.

- Śmiało... wyduś to z siebie, poczujesz się lepiej. 

- Ja... słyszałem rozmowę Changbina z Chanem. - chłopak skinął jedynie głową, wycierając moje mokre policzki - Niby od samego początku wiedziałem, że nic z tego nie będzie, ale... jak w końcu usłyszałem to z jego ust.. czemu to tak bardzo boli? - Minho wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie po głowie oraz plecach - Nie prosiłem o to, nie chciałem się zakochać..

- Felix, nie musisz się nikomu tłumaczyć.. Miłość czy zauroczenie to takie cholerstwo, którego nie zaplanujesz. Przychodzi i przykleja się jak gówno do buta.. Powiedz mi proszę, co dokładnie słyszałeś.

- Hyung mówił Chanowi, że... że czuł, że jestem gejem.. - zatrzymałem się, czując jak na samo wypowiedzenie tych słów robi mi się niedobrze - Twierdzi, że to akceptuje, ale bycie z chłopakiem nie jest dla niego.. Opiekuje się mną i spędza ze mną czas, bo mnie lubi... to wszystko. - chłopak przyglądał mi się z uwagą, drapiąc mnie przy tym po głowie. 

- A ty gdzieś w głębi serduszka miałeś nadzieję, że jednak stoi za tym coś więcej? - skinąłem jedynie głową, pociągając przy tym nosem - Słuchaj... od dawna z chłopakami wiedzieliśmy o tym, że czujesz coś do Changbina. Ten głupek był ostatnią osobą, która na to wpadła... i on.. Jisung mi mówił, że Changbin dużo z nim o tobie rozmawiał. Wiesz... jak się zachować, co robić, żeby cię przypadkiem nie urazić.. Jisung wiele razy starał się go podpuszczać..

- Co? Po co?

- Bo chciał waszego szczęścia... ale chyba rzeczywiście niepotrzebnie jątrzyliśmy. - chłopak westchnął, łapiąc mnie za rękę - Zachowuj się przy nim tak, jak do tej pory i daj mu czas... może to dla niego zbyt świeże i musi to wszystko jakoś poukładać.. 

- Nie będę potrafił zachowywać się przy nim normalnie... za bardzo mnie to zabolało. - wytarłem policzki wolną ręką, spoglądając ponownie na Minho - Myślisz... myślisz, że on wie, że się w nim zakochałem?

- Nie mam pojęcia Bokkie.. Jeśli chcesz to pogadam o tym z Chanem i postaram się wybadać sytuację.. - otworzyłem usta, by coś powiedzieć, jednak wtedy usłyszałem dźwięk telefonu. 

- Changbin dzwoni..

- Odbierz. - skinąłem głową, przesuwając w prawo zieloną ikonkę słuchawki. 

- Słucham. 

- Cześć maluchu. Jesteś jeszcze w wytwórni czy pojechałeś do dormu? - nabrałem dużo powietrza do płuc, czując jak do moich oczu ponownie napływają łzy. Nie nazywaj mnie maluchem, skoro niczego do mnie nie czujesz... - Lix, jesteś tam?

- Jestem w wytwórni. 

- Coś się stało?

- Nie.

- A gdzie jesteś? Mam coś dla ciebie. - oblizałem wargi, mieląc w dłoni za dużą bluzę.

- Wyszedłem na dach. 

- Okej, to za moment u ciebie będę. 

- Czekam. - rozłączyłem się, spoglądając na Minho - Hyung ma tu przyjść.

- Słyszałem. Zostawić was? 

- Nie. Posiedź z nami. 

- Czekaj no. - Minho kucnął przede mną, wycierając ostrożnie moje policzki - Trzeba cię jakoś doprowadzić do ładu. 

- Po co? Jak go zobaczę to i tak nie wytrzymam.. 

- Yongbokie... jesteś silnym chłopakiem, tak? Chłopakiem, który zna swoją wartość i który jest najwspanialszą istotą na świecie... wszyscy bardzo mocno cię kochamy, pamiętaj.

- Dziękuję hyung. 

- Głowa do góry. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. - odwróciliśmy się, słysząc dźwięk drzwi. Moje serce zaczęło bić bardzo mocno, jednak za radą Minho, starałem się zachowywać normalnie. Po chwili podszedł do nas Changbin z małym, papierowym pudełkiem i moim ulubionym iced ameriacano. 

- Hej Minho.. nie miałem pojęcia, że też tu jesteś.

- W zasadzie to właśnie miałem się zwijać... idę z Jisungiem na sok. - powiedział wstając - Macie na coś ochotę? - gdy zaprzeczyliśmy skinieniem głowy, Minho posłał nam ciepły uśmiech, oddalając się. Westchnąłem widząc jak hyung siada obok mnie, wręczając mi wspomniane wcześniej pudełko i kawę.

- To dla ciebie.. twój ulubiony. - wymusiłem kosmicznie nieszczery uśmiech, przyjmując prezent.

- Oo.. mój ulubiony donut. 

- Mhm.. i do tego oczywiście kawka. - uśmiechnął się, stawiając ją obok mnie na ławce. 

- Dziękuję hyung. 

- Lix..

- Tak?

- Popatrz na mnie. - uniosłem niepewnie wzrok, wbijając go w chłopaka. W momencie gdy nasze spojrzenia się spotkały, poczułem jak niekontrolowanie po moim policzku znów spływa łza. Wytarłem ją pospiesznie, czując jak brunet łapie mnie za nadgarstek - Felix, posłuchaj mnie uważnie..

- Proszę cię, puść mnie. - chłopak wypełnił moją prośbę, wzdychając.

- Bokkie... mieliśmy być ze sobą szczerzy, tak? 

- Teoretycznie..

- Co to znaczy?

- Jesteś ze mną szczery, hyung? - spojrzałem na Changbina, widząc lekkie zdziwienie w jego oczach.

- Oczywiście, że jestem. 

- Czyżby..

- Felix, o co chodzi? - położyłem pudełko z moim ulubionym pączkiem obok kawy, nabierając dużo powietrza do płuc.

- Wydaje mi się, że oboje nie potrafimy się wystarczająco otworzyć i szczerze ze sobą porozmawiać. -chłopak przełknął dość głośno ślinę... ewidentnie się denerwował. 

- To może w końcu spróbujemy?

- A jest sens? Może lepiej nie ryzykować przyjaźni?

- Yongbok, zaczynam się martwić... co się dzieje? - teraz albo nigdy. Mam dość tego ciągłego ukrywania się i udawania, że nic się nie dzieje. Dzieje się i to stanowczo za dużo. Z każdym dniem kocham go coraz bardziej i za nic w świecie nie potrafię zapanować nad tym uczuciem - Jak będziesz gotowy, to proszę cię, zacznij mówić... pogadajmy w końcu ze sobą. 

- Wydaje mi się, że jestem gejem.. - wypaliłem, widząc na jego buzi absolutny spokój i opanowanie. Zero zaskoczenia... czyli to prawda. Doskonale wiedział z kim ma do czynienia. 

- Jak mam być z tobą szczery, to się domyślałem Bokkie.. Ale.. to przecież nic nie znaczy, tak? Masz we mnie wsparcie.. wiem, że nie czujesz się z tym dobrze, ale jestem przy tobie i zawsze będę, rozumiesz? Zawsze ci pomogę. - skinąłem głową, czując jak coraz bardziej brakuje mi tchu - Yongbokkie, nie płacz. 

- To, że się w tobie zakochałem, też wiedziałeś hyung? - chłopak otworzył szerzej oczy. Dosłownie go zatkało. Przez chwilę miałem nawet wrażenie, że przestał oddychać, podobnie jak ja. Mój oddech był niesamowicie ciężki, a sylwetkę Changbina widziałem jakby przez mgłę... za mocno się stresowałem tym wyznaniem - Kocham cię Changbin.. kocham cię, ale wiem, że nigdy nie będziemy razem. Słyszałem twoją rozmowę z Chanem. - jęknąłem, czując kłujący ból w klatce piersiowej, jednak mimo to nie przerywałem monologu... chciałem już to mieć za sobą - Proszę cię, nie traktuj mnie po tym wyznaniu jak chorego... bądźmy nadal przyjaciółmi. - dodałem wstając z ławki, na której siedzieliśmy. Hyung nie odrywał wzroku od przestrzeni, którą przed chwilą zajmowałem. Wpatrywał się w nią jak zaczarowany, nawet nie drgnął. Zacząłem iść w kierunku drzwi. Chciałem jak najszybciej dojść do pierwszej lepszej łazienki i pobyć przez moment sam. To wyznanie kosztowało mnie zbyt dużo nerwów.

- Felix.. - zamknąłem za sobą metalowe drzwi, udając się do windy. Zjechałem nią na pierwsze piętro, idąc do łazienki.. na szczęście byłem w niej sam. Pochyliłem się nad umywalką wybuchając płaczem. Starałem się sobie przetłumaczyć, że przecież tak miało być... czułem przecież, że tak właśnie będzie. Skąd więc ten ból i rozczarowanie? Odkręciłem zimną wodę z zamiarem przemycia twarzy, jednak wtedy dość mocno zakręciło mi się w głowie, a żołądek dosłownie podszedł mi do gardła. Kucnąłem więc, czując jak zimna strużka wody obmywa jedną z moich dłoni. Czułem się okropnie.. Moja głowa tak wirowała, że nie byłem nawet w stanie otworzyć oczu. 

- Hej, dzieciaku. - usłyszałem męski głos, ale nie miałem pojęcia do kogo może należeć. Jakiś mężczyzna kucnął obok mnie, poklepując mnie lekko po buzi - Słyszysz mnie? - skinąłem jedynie głową, czując jak jestem opierany o jedną ze ścian - Nazywasz się Yongbok? Jesteś w Stray Kids, mam rację? - skinąłem ponownie głową, czując jak lecę w bok. Mężczyzna przytrzymał mnie jednak, wykonując telefon - Yongbok, trzymaj się, słyszysz? Już wzywam pomoc... Cześć stary, słuchaj jest problem... Znalazłem w łazience na pierwszym piętrze Yongboka. Ledwo kontaktuje, wygląda jakby się czegoś nabrał.... Nie wiem, dopiero co tu przyszedłem... Nie, nie widzę koło niego żadnych leków... Dobra... dobra, czekam w takim razie. - nieznajomy poklepał mnie ponownie po twarzy, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał. Gdy otworzyłem oczy, poczułem okropnie bolesny ścisk żołądka. Jęknąłem więc, łapiąc się odruchowo za brzuch - Co się dzieje?

- Brzuch..

- Boli cię brzuch? Yongbok, wziąłeś coś? Przyznaj się.

- Nie. - wziąłem głęboki oddech, masując obolałe miejsce - Przysięgam. 

- Pojedziesz z menadżerem do szpitala na badania krwi.

- Co? - zerknąłem na mężczyznę, jednak po chwili ponownie zamknąłem oczy, czując jak kręci mi się w głowie - Nie.. 

- Felix. - usłyszałem głos jednego z menadżerów - Hej... Lix, co się dzieje?

- Jak przyszedłem do łazienki to siedział ledwo żywy nad umywalką... chyba zasłabł. Wygląda tak, jakby się czegoś nabrał.

- Nie.

- Felix, nic nie wziąłeś, prawda?

- Przysięgam.. słabo mi. 

- Już... już zabieram cię do szpitala. - menadżer chwycił mnie w pasie, pomagając mi wstać. Gdy go objąłem, poczułem się trochę pewniej, jednak z niewiadomych mi przyczyn, każdy najmniejszy krok sprawiał mi ogromną trudność i powodował, że miałem ochotę wymiotować. Menadżer wyprowadził mnie bardzo powoli na parking wytwórni, gdzie w obok vana czekali pozostali członkowie. Wygląda na to, że mieli jechać do dormu... znowu wszystko popsułem - Panowie, wchodźcie szybko do samochodu.

- Ale co z Felixem?

- Co z nim?

- Nie wiem. Pojedziemy do szpitala i to sprawdzimy. 

- Yongbok..

- Panowie, ruchy, ale już. - wszyscy zgodnie weszli do środka samochodu. Chan usiadł z przodu obok mnie, obejmując mnie ramieniem. O dziwo w vanie panowała absolutna cisza... dość nietypowe zjawisko, jak na Stray Kids. Po około dziesięciu minutach dojechaliśmy do najbliższego szpitala - Chan, chodź ze mną i z Felixem... Hyunjin, trzymaj kluczyki. - mówiąc to podał chłopakowi klucze do auta - Jak chcecie to wyjdźcie na powietrze, to może trochę potrwać. 

- Spokojnie, poradzimy sobie. - zostałem zaprowadzony do środka szpitala, gdzie pobrano mi krew i zrobiono płukanie żołądka... po co? Cholera jasna wie, ale było to potwornie nieprzyjemne.. 


/w tym samym czasie/

- Changbin.. w porządku? - brunet kucał przy samochodzie, opierając się o niego plecami. Jego twarz ukryta była w dłoniach, a sam chłopak wyglądał, jakby intensywnie nad czymś rozmyślał - Hyung..

- To moja wina. - płakał. Był to jeden z niewielu razy, gdy członkowie Stray Kids mogli zobaczyć, że Changbin ma ludzkie odruchy. 

- Stary, no co ty. - Jisung pomógł wstać przyjacielowi, po czym zaprowadził go za samochód, uważnie mu się przyglądając - Co ty za bzdury opowiadasz?

- Felix wylądował tutaj przeze mnie. - ciało starszego ponownie osunęło się na zimny beton, a twarz została ukryta w jego drżących dłoniach. 

- Dlaczego tak mówisz?

- Rozmawiałem z nim... on... Boże, jaki ze mnie idiota. Jak mogłem być taki ślepy?

- Hyung. - Jisung chwycił twarz chłopaka w obie dłonie, wbijając wzrok w jego oczy - O czym ty mówisz?

- Felix jest we mnie zakochany, a ja tego nie widziałem... dopiero dzisiaj mi o tym powiedział, a potem... On miał w sobie tyle żalu.. jeśli chciał coś sobie przeze mnie zrobić, to nigdy sobie tego nie wybaczę. 

- Changbin... zapewniam cię, że Felix nie targnął się na swoje życie. Za dobrze go znam. 

- On był taki smutny... Jisung, ja w życiu nie widziałem tak smutnego człowieka, rozumiesz to? - Jisung westchnął jedynie, wtulając w siebie przyjaciela. Nie miał tak naprawdę pewności, czy Yongbok nie wymyślił czegoś głupiego i nie chciał targnął się na swoje życie. Były to jedynie domysły, którymi chciał uspokoić siebie i przyjaciela. 

- Nie płacz.. napiszę do Chana, może już coś wiadomo. 

Jisung: Hyung, co z Felixem? Wiadomo już coś?

Chan: Lekarze pobrali mu krew na obecność jakiegoś świństwa i zrobili płukanie żołądka, ale nic nie wykryli. Lekarz mówi, że to osłabienie było na wskutek silnego stresu

- Changbin.. - młodszy wręczył brunetowi swój telefon z otwartą wiadomością - Widzisz... nic sobie nie zrobił.. 

- Jak on musiał się z tym źle czuć... Boże, jaki ze mnie kretyn. - chłopak warknął, uderzając rękoma o blachę samochodu.

- Idą!

- Ej, chłopaki już idą. 


/Perspektywa Felixa/

                      Po płukaniu żołądka czułem się okropnie. Strasznie mnie teraz wszystko boli, a do tego wiem, że menadżer mi kompletnie nie ufa, skoro zdecydował się na taki krok. W życiu nie targnąłbym się na swoje życie, za kogo oni mnie mają? 

- Felix, usiądziesz z Chanem z przodu, okej? - skinąłem jedynie głową, wychodząc z budynku szpitala. Po wyjściu na dwór poczułem rześkie, wieczorne powietrze, którego bardzo w tym momencie potrzebowałem. Gdy podeszliśmy do vana, ukłoniłem się głęboko przed chłopakami, nie odrywając przy tym wzroku od betonu.

- Przepraszam was za kłopot.. nie chciałem.

- Nie ma o czym mówić Lix.

- Dokładnie.

- Nic się przecież nie stało. 

- Panowie, żeby była jasność... Felix nic sobie nie zrobił. To omdlenie było na wskutek silnego stresu.. - wtedy też poczułem stanowcze szarpnięcie, po którym wylądowałem w ramionach Changbina. Nie spodziewałem się tego. Hyung płakał i trzymał mnie tak mocno, jakby bał się, że za moment się rozpłynę. 

- Przepraszam Yongbokie... nie chciałem doprowadzić cię do takiego stanu... 



~c.d.n.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



1 komentarz:

  1. Przepraszam za ciągłe poprawianie, ale w zdaniu: ,,W pewnym momencie poczułem kujący ból w klatce piersiowej (...)", powinno być napisane ,,kłujacy" z ,,ł", a nie ,,kujący", bo kłuć można, niczym igła, a kuć, to np. żelazo ^^

    W ogóle, jakiś zbieg okoliczności, czy co °.°? Też miałam dzisiaj sen, który z początku był miły, a końcówka wręcz rozdzierała mi serce (szkoda, że na bloggerze emotki się nie pokazują :( ograniczające to strasznie).

    ,,- Za moment ja cię uduszę, jak się nie uciszysz. - z drugiego końca pokoju ponownie zabrzmiał groźny głos Woojina." — Być może nie powinnam, zważając na napiętą sytuację, ale zaśmiałam się hardo w tym momencie XD

    ,,Co nasz król ciemności znowu wywinął?" — król ciemności XD

    ,,(...) kosmicznie nieszczery uśmiech" — takiego określenia jeszcze nie słyszałam ^^

    ,,To, że się w tobie zakochałem, też wiedziałeś Hyung?" — God damn, ile emocji w jednym zdaniu °.°

    Przez chwilę myślałam, że Changbin dodał coś do tej kawy co to mu ją przyniósł, bo chciał go otruć, czy coś - masakra. Biedny Lixie, moje małe bubu T.T

    Ale się rozpisałam pod tym rozdziałem *zszokowana emotka*

    ~Ari <3

    OdpowiedzUsuń