18 stycznia 2019

12 lat~cz.5 [Mark&Haechan] KONIEC

                                              



                     Wróciłem do mieszkania późno w nocy, do tego niesamowicie wściekły i zmartwiony jednocześnie. Widok Jungwoo w towarzystwie pindy, która o mały włos nie zburzyła tego, na co pracowałem przez całe swoje życie, doprowadził mnie do szału. Po wejściu do przedpokoju ujrzałem odbijające się od ścian światło telewizora. Mark zawsze czekał na mnie do bardzo późna w nocy, oglądając przy tym głupkowate programy, przy których zwykle przysypiał. Twierdził, że nie położy się spokojnie do łóżka, dopóki nie będzie mieć pewności, że wróciłem do domu. Gdy tylko zamknąłem drzwi, światło zniknęło. Ujrzałem stojącą w drzwiach salonu, ciemną postać mojego chłopaka.
- Wreszcie wróciłeś. - Mark podszedł do mnie, całując mnie w czoło - Jak tam w pracy?
- Nie uwierzysz, co się stało.
- Awansowałeś? 
- Nie żartuj. - rozebrałem się, narzucając torbę na ramię.
- Oho.. mów o co chodzi, bo się denerwuję.
- Dzisiaj do knajpy przyszedł Jungwoo..
- Co? Zaczepiał cię?
- Nie.. nie był sam. - ruszyłem do sypialni, rzucając torbę w okolicę biurka.
- Haechan, mów jaśniej. - sięgnąłem po piżamę, odwracając się gwałtownie w kierunku zdezorientowanego Marka.
- Przyszedł na kolację z tą pipą, z którą... - nie chciałem tego mówić. Mimo że targała mną masa negatywnych emocji, obiecałem Markowi, że nigdy już nie wrócimy do tego tematu - Po prostu był z nią.
- Co? Ale... to oni się znają?
- Myślałem, że może coś o tym wiesz.
- Coś ty. Nie miałem o niczym pojęcia. 
- Na pewno? - chłopak westchnął, łapiąc mnie przy tym za ramiona.
- Znowu mi nie wierzysz?
- Wierzę, przepraszam.. Po prostu strasznie mnie to zdziwiło. 
- Wyjaśnię to.
- Jest sens?
- Oczywiście.. coś mi tutaj nie gra. - schowałem się w jego ramionach, głęboko przy tym wzdychając. Czując jego zapach i bliskość, poczułem spadający kamień z serca. Zrobiło mi się lżej, tak po prostu - Nie martw się, dobrze? 
- Postaram się.
- Daj buzi. - pocałowałem go delikatnie, widząc malujący się na jego twarzy, lekki uśmiech - Leć do łazienki.. zrobię ci coś jeść i pójdziemy spać, hm? Jutro porozmawiamy.
- Nie rób, jadłem w pracy.
- Na pewno? 
- Tak. - skinąłem głową, czując na policzku jego chłodną dłoń.
- Haechanie..
- Nie zabiorą mi ciebie, prawda?
- O czym ty mówisz, dzieciaku? - zaśmiał się, przez co automatycznie odtrąciłem jego rękę - Co z tobą?
- Dlaczego nie traktujesz mnie poważnie? 
- O co ci znowu chodzi? 
- O to, że mówię ci, że spotkałem.. - wziąłem głęboki oddech, zaciskając mocniej dłonie na swojej piżamie - I że boję się, że ktoś mi ciebie zabierze.. a ty masz to gdzieś. 
- Nie, nie mam tego gdzieś. Tylko pamiętaj proszę, że nie jestem pionkiem, który zmienia swój obiekt westchnień co minutę.. 
- Ja..
- Kocham cię jak jasna cholera.. proszę cię, zrozum to wreszcie. - burknął, idąc w kierunku kuchni. Znowu sprzeczka... w sumie nie bylibyśmy sobą, gdyby do niej nie doszło. Boję się, że moja zazdrość wszystko zepsuje, ale nie potrafię udawać, że te sprawy mnie nie ruszają. Już raz prawie go straciłem.. nie chcę powtórki z rozrywki. Po wejściu do łazienki, rozebrałem się wchodząc pod ciepłe strużki wody, które gwałtownie spowiły moje spięte, zmęczone tym dniem, ciało. Po takim bodźcu, każdy, nawet najcięższy dzień stawał się na moment nieco lżejszy. Oparłem się ręką o jedną ze ścian, starając się pozbierać porozrzucane po mojej głowie myśli. Wtedy też usłyszałem cichy szelest rozsuwanych drzwi kabiny. Nawet nie drgnąłem. Wokół mojej talii owinęły się zgrabne ręce Marka, a jego ciepłe wargi przywarły do mojego spiętego karku, obdarowując go czułymi pocałunkami.
- Przepraszam. - wydusiłem, czując jak jego usta muskają płatek mojego ucha.
- W porządku. - mruknął, przywierając ciałem do moich pleców. Oparłem bezwładnie głowę na jego ramieniu, czując jak ciepłe strużki wody spadają na moją twarz. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Czułem, jak przez ten czas, cały stres spływa ze mnie wraz z prysznicowymi kroplami wody. Mark głaskał mnie po brzuchu, całując co jakiś czas moje ucho i policzek. Jak mogę oskarżać go cały czas o zdrady i podejrzewać go o cokolwiek? - Jesteś zmęczony?
- Trochę. 
- To co? Szybki prysznic i wychodzimy?
- Moment. - odwróciłem się twarzą do chłopaka, starając się dopatrzeć jego buzi, spoza uniemożliwiających mi to kropel - Mark.. - gwałtownie przywarłem plecami do chłodnych kafelek prysznicowych, pod wpływem ciała chłopaka. Mark chwycił mnie za nadgarstki, umiejscawiając je nad moją głową. Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, głęboko przy tym oddychając. Ciepłe krople wody spadały na nasze ciała, sprawiając, że z każdym kolejnym ich dotykiem, moje ciało drżało. Do tego jego wzrok... przeszywał mnie wręcz na wylot, co sprawiało, że nogi same się pode mną uginały - Co robisz?
- Nic. - chłopak pocałował mnie w kącik ust, spoglądając mi ponownie w oczy - Kocham cię. - uśmiechnąłem się pod nosem, uwalniając ręce z jego uścisku, które spoczęły na jego drobnych biodrach.
- Bardzo?
- Bardzo. - mruknął, całując mnie w szyję - Bardzo. - powtórzył napierając kolanem na mojego członka. Jęknąłem jedynie, odchylając lekko głowę w tył - Najbardziej na świecie. - chłopak przejechał językiem po mojej szyi, doprowadzając mnie do obłędu.
- Co... co ty wyprawiasz? - zaśmiałem się, jednak po chwili moja twarz nabrała wyraźnego grymasu, wywołanego rozkoszą przeszywającą moje ciało.
- Chcę być z tobą blisko.. stęskniłem się. 
- Nie było mnie tylko kilka godzin.
- O kilka godzin za długo.
- Mark. - na moje usta cisnął się uśmiech, a ręce coraz bardziej oplatały jego rozgrzane ciało - Pogięło cię, wiesz?
- Ach... ty to potrafisz schrzanić nastrój.
- Nie no, kontynuuj. - zaśmiałem się, owijając ręce wokół jego szyi - Mów skarbie. 
- Skarbie?
- Mmm jak już się silimy na takie czułości, to będziesz skarbem. 
- Z reguły mnie tak nie nazywasz.
- Przyjemna odmiana?
- Bardzo przyjemna. - Mark wbił się w moje rozedrgane wargi, całując mnie niesamowicie zachłannie. Wow! Dawno nie czułem się tak niesamowicie. Co w niego dziś wstąpiło, że zachowuje się jak zwierzę? Absolutnie mi to nie przeszkadza, bo widzę, że po tylu latach bycia razem, wreszcie weszliśmy na wyższy poziom. Do tej pory nasze zbliżenia były niezwykle subtelne, delikatne.. mimo sześciu lat związku, dość nieśmiałe. Nie znałem go z tej strony, ale cholernie mnie ona kręci. Nie miałem możliwości złapania oddechu. Mark odkleił się ode mnie w momencie, w którym sam chyba zaczął czuć się nieco gorzej. Gdy jego usta spoczęły na mojej szyi, zachłysnąłem się zachłannie powietrzem, zaciskając przy tym sprawną dłoń na jego mokrych od prysznica włosach. Jego wargi zaczęły pieścić moją klatkę piersiową oraz brzuch. Gdy chłopak klęknął, stało się coś, na co czekałem od wieków, ale zawsze się tego cholernie wstydziliśmy.
- Ma.. Mark! - jęknąłem donośnie, czując uginające się pode mną nogi. Moje oczy zaszły mgłą, podczas gdy ja czułem się jak w amoku. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić i jak się zachować, by nie wyjść na idiotę, ale doskonale też czułem, że jest to też nowa, krępująca sytuacja dla mojego chłopaka. Świadomość tego, że obaj jesteśmy w tym zieloni sprawiała, że czułem się nieco lepiej - Mark.. - osunąłem się na ziemię po śliskich, mokrych kafelkach sprawiających, że nie miałem jak uchronić się przed owym upadkiem. Chłopak uniósł głowę, wpatrując się we mnie z wypiekami na twarzy. To wszystko trwało zaledwie minutę, jednak te 60 sekund w zupełności wystarczyły, bym poczuł się nogą na innym świecie. Połączyliśmy nasze wargi w namiętnym pocałunku, przy którym nie potrafiłem opanować emocji. Nigdy dotąd nie pożądałem go w tak zachłanny, niesmaczny wręcz sposób. Nie poznawałem samego siebie. Zawsze stawialiśmy na bliskość, czułość.. zwracaliśmy ogromną uwagę na scenerię w jakiej się znajdowaliśmy, a teraz? Byliśmy o krok od kochania się pod prysznicem.
- Boże.. - spojrzałem na chłopaka, przygryzając lekko drżącą wargę.
- Nie poznaję cię. - szepnąłem, głaszcząc jego gorący, mokry policzek.
- Przepraszam.. nie wiem, co mi jest.
- Nie przepraszaj. - pocałowałem go, łącząc ostrożnie nasze czoła - Nie przepraszaj mnie. 
- Wiesz co?
- Hm?
- Nie wiedziałem, że taka bestyjka z ciebie. - zaśmiałem się, wymieniając z nim czułe tym razem, pojedyncze buziaki.
- Głupi jesteś. 
- Głupi?
- Jak cholera. - zaśmialiśmy się, spoglądając sobie w oczy - Kocham cię... i lubię, jak jesteśmy tak blisko.
- Zawsze byliśmy ze sobą blisko. 
- Y y... nie zawsze.
- Jak to?
- Nie pamiętasz? - przetarłem mokrą twarz, starając się dopatrzeć buzi mojego chłopaka - Swego czasu często mnie odtrącałeś... tak, jakbyś się mnie brzydził, czy coś. - na moich ustach pojawił się gorzki uśmiech. Samo wspomnienie tamtego okresu napełnia moje serce okropną, bolesną goryczą. Może Mark nie robił tego świadomie? Naprawdę ciężko mi to ocenić, ale niesamowicie mnie to bolało. Kiedy chciałem się do niego przytulić, dać mu buziaka, poprosić go żeby mnie mocno przytulił... on śmiał się i mnie odtrącał, nie widząc w tym niczego złego. Może dla niego była to zabawa, ale dla mnie każda taka sytuacja była ciężka do przełknięcia. Potrafił być bardzo opiekuńczy i troskliwy, tego nie mogę mu zarzucić... ale kiedy byliśmy jeszcze gówniarzami, zdarzały mu się takie wpadki - Ale nie rozmawiajmy o tym.
- Nie, właśnie powinniśmy.
- Teraz? Tutaj? - Mark uniósł wzrok na prysznic, uśmiechając się.
- A czemu nie?
- Rachunek.
- Błagam cię. - zostałem obdarowany czułym całusem w czoło - Mów.. bo nie do końca wiem, o co ci chodzi. - westchnąłem, powoli żałując, że poruszyłem ten temat... pewnie za moment znowu się pokłócimy.
- Nie pamiętasz jak byliśmy w gimnazjum? Może jeszcze trochę w liceum... Czasami, jak chciałem być blisko ciebie, odtrącałeś mnie. Traktowałeś to jako żart, ale.. mnie to trochę bolało. - Mark nie odrywał ode mnie wzroku. Czułem, jak moje serce przyspiesza. Tak bardzo nie chciałem się z nim kłócić...
- Pamiętam, ale nie miałem pojęcia, że tak to postrzegasz.
- Przepraszam.
- Dobrze, że mi o tym mówisz. Kocham cię jak cholera, ale może faktycznie nie zawsze potrafiłem to pokazać. Taki już jestem, przecież wiesz... Potrzebowałem po prostu czasu, żeby dojrzeć do czegoś poważnego.
- Wiem. - podrapałem go po głowie, uśmiechając się - Teraz nie mogę ci niczego zarzucić.
- Możesz.
- Ojj... mieliśmy o tym zapomnieć, tak? 
- Mhm. - chłopak skinął głową, po czym usiadł wygodnie, sadzając mnie między swoimi nogami. Wtuliłem się mocno w jego rozgrzane od wody ciało, czerpiąc z tej chwili najwięcej, jak się da - Jak wyjaśnię tą sprawę, to niedługo całkowicie ją zamkniemy. 
- Może nie ma sensu tego drążyć?
- Jest.. czuję, że coś jest nie tak. 
- Jak uważasz. - pocałowałem go w policzek, po czym zamknąłem oczy, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi - Zawsze wiesz, co robić. - nie mam pojęcia, ile minęło czasu, ale przyznam, że czułem się niesamowicie. Zupełnie jak bohater jakiejś powieści albo filmu. Czuję, że czar pryśnie, jak przyjdzie rachunek za wodę, ale kto by się tym w tamtym momencie przejmował...


*


- Na pewno nie jesteś zły? - zapytał Mark, krzątając się po salonie.
- Na pewno.. przecież prędzej czy później trzeba by było to wyjaśnić. - westchnąłem, siadając na jednym z foteli - Może to i lepiej, że wyjaśnimy to tak na świeżo. - Mark zaprosił dziś do nas Jungwoo. Nic o mnie nie mówił... nie mówił o sytuacji, która miała miejsce w restauracji. Po prostu go do siebie zaprosił, a Jungwoo łyknął haczyk. Jestem strasznie ciekaw rozwiązania tej sytuacji. Może to tylko przypadek, że spotkał się z tą panienką, nie wiem. Ale jeśli nie, to chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
- Trochę się boję.
- Przeczuwasz coś złego?
- Sam nie wiem. - westchnął, całując mnie w głowę - Poradzimy sobie z tym, prawda?
- Pewnie, że tak. - chciałem złapać go za kark i wbić się w jego wargi, ale wtedy po mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi - Ma wyczucie.. 
- Potem nadrobimy, nie martw się. - chłopak ruszył w kierunku drzwi, otwierając je - Cześć.
- Heeej. - na sam dźwięk jego głosu robi mi się słabo - Fajnie, że zadzwoniłeś.
- Ta... muszę z tobą pogadać.
- Coś się stało? 
- Moment.. chcesz coś pić?
- Nie, dzięki. Kurde, zestresowałeś mnie. 
- Przestań... chodź do salonu. - wywinąłem oczami, starając się trzymać nerwy na wodzy, by przedwcześnie nie wybuchnąć.
- Oo.. Haechanie.. 
- Zaskoczony? - zapytałem, rozsiadając się wygodniej na fotelu.
- Trochę. - Jungwoo usiadł na kanapie, uważnie nas obserwując - O co chodzi?
- Słuchaj. - Mark usiadł obok swojego znajomego, nabierając przy tym dużo powietrza do płuc - Haechan widział cię ostatnio w pracy... znaczy.. przyszedłeś tam z... nawet nie wiem, jak ma na imię. 
- Cycaty kurwiszon z tlenionymi włosami.. - burknąłem, widząc lekki uśmiech na twarzy mojego chłopaka. Wiem, że rozbawiło go moje zachowanie, bo na co dzień jestem potulną przytulanką, która szuka miłości i czyjejś uwagi. W sumie do tej pory z moich ust nigdy nie padły takie słowa.
- Uważaj co mówisz. 
- Oo.. powiesz nam kto to jest? Albo może inaczej... kim dla siebie jesteście? - nie wytrzymałem, a przecież obiecałem sobie, że zachowam się jak człowiek..
- Sooyoung.. moja siostra. 
- Słucham.. - ewidentnie wryło nas w miejsca, na których siedzieliśmy.
- Przepraszam... nie wiedziałem.
- Mm.. gdyby nie była moją siostrą, mógłbyś nazywać ja kurwiszonem?
- Tak. 
- Zaczynasz mnie denerwować..
- Przystawiała się do Marka, przez co prawie się rozstaliśmy.
- Tak, bo taki był plan.
- Trzymajcie mnie.. - poderwałem się z fotela, jednak Mark pospiesznie mnie zatrzymał.
- O czym ty mówisz? Jaki plan?
- Plan twoich rodziców. - wstrzymałem oddech, wbijając wzrok w zdezorientowanego Marka - Zakładam, że o niczym nie wiedzieliście.
- Oczywiście, że nie... co ty w ogóle pieprzysz? - Jungwoo westchnął, oblizując nerwowo wargi.
- Byłem na stażu w firmie twoich rodziców.. 
- No i? Streszczaj się. 
- Po jakimś czasie... jakoś w trakcie rozmowy wyszło, że mają syna geja.. - Jungwoo spojrzał na mnie, przygryzając wargę - Powiedzieli, że mimo całej sympatii, którą cię darzą, nie są w stanie pogodzić się z tym, że Mark ma spędzić całe życie z chłopakiem.. 
- Chyba sobie żartujesz..
- Nie. Zaproponowali mi za to kupę kasy, a... a że ja i Sooyoung nie mamy w życiu zbyt kolorowo, to się na to zgodziłem. 
- Świetnie. - warknąłem, idąc do pokoju, który swego czasu należał do mnie. Byłem tak zawiedziony postawą jego rodziców i było mi tak cholernie przykro, że to się w głowie nie mieści. Rodzice Marka zawsze stali za mną murem. Nie było sytuacji, w której by mi nie pomogli, zawsze mnie wspierali i bronili, jakbym był ich dzieckiem. W życiu nie powiedziałbym, że będą zdolni do czegoś takiego. Mam tylko nadzieję, że Mark rzeczywiście o niczym nie wiedział, ale wychodzi na to, że chyba nie. W sumie wolałem żyć w nieświadomości. Czasami chyba lepiej nie dowiedzieć się pewnych rzeczy i żyć tak, jak kiedyś. Nie mam pojęcia, jak to się teraz potoczy. Skoro rodzice Marka nie chcą żebyśmy byli razem, na pewno zrobią wszystko żeby nas rozdzielić, a wiem, że ten matoł jest im bardzo uległy. Ma z nimi świetny kontakt i słucha się ich w każdej kwestii. Liczę na to, że w tej kwestii będzie mieć jednak własny rozum.
                            Słyszałem rozmowę Marka z Jungwoo przez następną godzinę. Żywo dyskutowali o tym, co się stało. Jungwoo przyznał się, że poszedł do klubu gejowskiego tylko po to, by zobaczyć Marka i trochę się do niego zbliżyć. Żeby wiedzieć, jakie może stosować zagrywki. Boże, jakie to podłe..
- Mogę? - stałem od godziny z wlepionymi w okno oczami. Nawet nie drgnąłem. Mark westchnął stając za mną. Jego dłonie w ostrożny sposób owinęły się wokół mojej talii, a podbródek spoczął na moim ramieniu - Jak się czujesz?
- Domyśl się. - szepnąłem, pociągając przy tym nosem.
- Nie płacz dzieciaku. 
- Przestań. - chłopak odwrócił mnie w swoją stronę, uważnie mi się przyglądając. Jego ciepłe dłonie spoczęły na moich policzkach, wycierając łzy, które wypływały na nie od dobrej godziny.
- Nie płacz, proszę cię. 
- To podłe.. strasznie podłe.. 
- Wiem. - wylądowałem w jego ramionach. Mimo targających mną złych emocji, przytuliłem go, wzdychając - Haechan, jutro na spokojnie z nimi porozmawiam..
- Porozmawiamy. Też mam im coś do powiedzenia.
- Dobrze.. powiem im, żeby jutro tu przyjechali. - skinąłem głową, zaciskając dłonie na materiale jego koszulki - Haechan, mam gdzieś ich zdanie w tej kwestii, rozumiesz? Nie zostawię cię.
- Słuchasz się ich w każdej kwestii... w każdej.. 
- Ale to, z kim jestem, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Jestem dorosły i oni nie mają tutaj nic do powiedzenia. 
- A jeśli cię przekupią?
- Nie żartuj, proszę cię... jesteś najcenniejszy na świecie. 


*

                          Na drugi dzień, zgodnie z obietnicą, odwiedzili nas rodzice Marka. Myślałem, że to mnie poniosą emocje, ale to, w jaką furię wpadł Mark, było nie do przebicia. W życiu nie widziałem go tak wściekłego i stanowczego. Dopiero po tym, jak padło więcej, nieco ostrzejszych słów, jego ojciec stwierdził, że ten ma rację i że nie powinni mieszać się w jego życie. A jego mama? Przepraszała mnie chyba setki razy i rzeczywiście na początku byłem nieugięty, ale z czasem zrobiło mi się głupio, że wprowadziłem ją w takie zakłopotanie. Mimo pozytywnego zakończenia, Mark powiedział, że póki co nie chce mieć z nimi kontaktu, bo musi ochłonąć i sobie wszystko na spokojnie przetrawić. Coś w tym jest... też robiło mi się słabo na widok jego rodziców i nadal nie mogę pojąć, jak mogli wykręcić nam coś takiego. Cieszę się jednak, że mam tak asertywnego, stanowczego faceta, który broni mnie jak lew i dopiero chyba teraz zrozumiałem, że jestem dla niego naprawdę ważny. Czasami chyba potrzebujemy odczuć w życiu czegoś bolesnego, żeby utwierdzić się w czymś, o czym do tej pory jedynie marzyliśmy i względem czego mieliśmy wygórowane wyobrażenia. Oczywiście nikomu tego nie życzę, ale czasem są to naprawdę cenne, życiowe lekcje.. 





~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz