11 stycznia 2019

12 lat~cz.4 [Mark&Haechan]




- Co robisz? - wszedłem nieśmiało do kuchni, widząc zajętego czymś Marka. Chłopak zaraz po szpitalu zabrał mnie od razu do siebie, po czym sam pojechał po moje rzeczy. Czuję się nieco skrępowany, przebywając z nim znów w jednym mieszkaniu, ale z drugiej strony niesamowicie mnie to cieszy.
- Japchae.. może być?
- No jasne. - stanąłem za nim, wtulając się niepewnie w jego plecy. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, jak bardzo za nim tęskniłem i jak cholernie go potrzebuję. Owinąłem ostrożnie ręce wokół jego talii, czując jak ten dotyka mojej zagipsowanej ręki.
- Jak się czujesz?
- Świetnie. - szepnąłem, szeroko się uśmiechając - Trochę dziwnie, ale bardzo dobrze.
- Czemu dziwnie?
- Rano się jeszcze kłóciliśmy. 
- Mmm o to chodzi. - Mark odwrócił się przodem do mnie, obdarowując mnie przy tym najsłodszym uśmiechem na świecie - Popatrz na to z drugiej strony. Byliśmy razem masę czasu, a to był dopiero nasz pierwszy konflikt..
- To ma mnie pocieszyć?
- Hm.. no.. to mnie nie tłumaczy, ale wiesz..
- Kochasz mnie? - spojrzałem w jego błyszczące oczy, widząc w nich ogrom miłości i troski. Znam go tyle czasu, że potrafię doskonale czytać z jego spojrzenia.
- Najbardziej na świecie.
- I nigdy nie zrobisz niczego podobnego?
- Żartujesz? To był pierwszy i ostatni raz. - szepnął, przywierając do mnie wargami - Przysięgam. - odwzajemniłem jego buziaka, czując się jak podczas naszego pierwszego pocałunku. Moje serce biło niesamowicie szybko, a oddech był bardzo płytki - Denerwujesz się.
- Przestań. - uderzyłem go w klatkę piersiową, chichocząc - Mówiłem ci, że dziwnie się czuję.
- Przecież to stary ja.. znasz mnie od ponad 12-stu lat.
- Wiem. - zarzuciłem ręce na jego kark, uważnie mu się przyglądając - Wiem to. - westchnąłem, pieszcząc sprawną dłonią jego ucho.
- Wiesz, ale coś cię niepokoi. 
- Tak.. niepokoi mnie ten zapach przypalonego jedzenia. 
- O cholera. - Mark poderwał się gwałtownie, zajmując się przygotowywanym obiadem. Zaśmiałem się jedynie, dając mu buziaka w policzek.
- Nie przejmuj się. Na pewno będzie pyszne.
- Nigdy nie wybrzydzałeś.. widzę, że to się nie zmieniło. 
- Oczywiście, że nie. - podszedłem do szafki z naczyniami, niezdarnie ją otwierając.
- Co robisz?
- Chcę przygotować talerze.
- Zostaw, ja to zrobię.
- Mam jeszcze jedną rękę.. poradzę sobie. 
- Haechan, zostaw to. - chłopak wyminął mnie, wyjmując wszystkie potrzebne rzeczy - Mówiłem, że to zrobię.
- Uparty jesteś.
- Wiesz to od 12-stu lat. 
- No tak. - westchnąłem, siadając przy stole. Mark postawił przede mną wszystkie rzeczy potrzebne do obiadu, siadając obok mnie.
- Co się dzieje?
- Hm?
- Coś jest nie tak... o co chodzi? 
- O nic.. nie martw się.
- Przecież znam cię dzieciaku na wylot.. Chodzi o nas? Haechan, ja przysięgam, że nigdy więcej nie zrobię ci żadnego świństwa.. 
- O nas, o rodziców... o wszystko. - wymusiłem uśmiech, nakładając sobie japchae - Przepraszam.
- Przestań.. mów, co cię gryzie. 
- Co mnie gryzie.. - powtórzyłem, dłubiąc pałeczkami w makaronie - Boję się o rodziców, boję się o studia, teraz jeszcze ta praca... boję się, że Jungwoo mi ciebie zabierze. Jakoś tak.. chcę się do ciebie zbliżyć, ale coś mnie hamuje i nie wiem, co to jest. 
- Brak zaufania.. - westchnął, sięgając po szklankę z napojem - Wcale ci się nie dziwię.
- Nie.. ufam ci..
- Haechan, nie oszukuj samego siebie. Zawiodłem, masz prawo być na mnie wściekły i trzymać mnie na dystans. 
- Ale nie chcę.. Mam już tego dość, rozumiesz? 
- Zdaję sobie sprawę z tego, że nie łatwo będzie ci się znowu do mnie przekonać..
- Kocham cię jak cholera, rozumiesz? - wydusiłem przez zaciśnięte zęby, czując jak z serca spada mi ogromny, niesamowicie ciężki kamień. Twarz Marka nabrała nagle rumieńców. Wpakowałem mu się na kolana, wtulając twarz w jego szyję. Chłopak objął mnie, obdarowując mnie przy tym buziakiem w głowę - Kocham cię. 
- Też cię kocham. - szepnął, głaszcząc mnie po plecach. Uniosłem jedynie wzrok, spotykając się z jego uroczym uśmiechem. Uwielbiam go. Czasem czuję, jakbym się od niego uzależnił. Jest największym szczęściem, jakie mnie spotkało. Czasami się sprzeczamy, kłócimy, potrafimy nie odzywać się do siebie przez kilka dni, ale wiem, że gdyby ktoś rozdzielił nas na stałe, długo byśmy bez siebie nie wytrzymali.
- Dawno tak sobie nie słodziliśmy. - zaśmiałem się, głaszcząc go po rozgrzanym policzku.
- Bardzo dawno. - Mark przywarł do mnie wargami, całując mnie bardzo czule. Czułem, jakby robił to specjalnie, by poznać mnie na nowo. Darzyliśmy się takimi czułościami przez sześć lat i to codziennie. Znaliśmy się na wylot i wiedzieliśmy, co lubimy najbardziej, jak całujemy.. wiedzieliśmy, że raczej niczym się już nie zaskoczymy. A jednak... tak czułej i dokładnej strony Marka jednak nie znałem. Jego bliskość pozwoliła mi zapomnieć na chwilę o Bożym świecie i całkowicie dałem ponieść się emocjom, które tłumiłem w sobie przez ostatnie tygodnie. Włożyłem sprawną dłoń pod jego koszulkę, pieszcząc chłodnymi opuszkami palców jego klatkę piersiową i brzuch. Słysząc wydobywające się z jego ust stłumione jęki, totalnie zakręciło mi się w głowie. Zakochałem się w nim na nowo... Zapomniałem jakie to cudowne uczucie. Może właśnie po tylu latach tego potrzebowaliśmy? Jakiegoś silnego bodźca, który uświadomi nas, jak bardzo się kochamy i jak wiele dla siebie znaczymy? - Haechan. - Mark uniósł mnie, kładąc mnie na stole. Wylądowałem w misce smażonego makaronu, czując jak przykleja się do moich pleców, jednak w tamtym momencie niesamowicie mnie to bawiło - Z czego się śmiejesz?
- Mam kluski na koszulce. - zaśmiałem się, zarzucając gips na kark chłopaka, chcąc ponownie przykleić się do jego ciała.
- No nie żartuj. - Mark zachichotał, spoglądając na stół - No to po obiedzie.
- To twoja wina.
- To twoja wina. - przedrzeźnił mnie, ponownie mnie całując - Idź się przebrać. 
- Mmm muszę?
- No leć. - dałem mu szybkiego buziaka w policzek, idąc do pokoju, w którym znajdowała się moja sypialnia i w której stały moje walizki. Zgodnie z prośbą Marka, przebrałem się. No... przebrałem to może za dużo powiedziane. Rozebrałem się do naga, narzucając na siebie puchaty szlafrok, który kiedyś od niego dostałem. Byłem tak niesamowicie podekscytowany powrotem do niego, że nie chciałem czekać ani minuty dłużej. Słyszałem jedynie dobiegający z przedpokoju trzask drzwi i czyjąś rozmowę, ale byłem święcie przekonany, że to odgłosy dobiegające z mieszkania naszych sąsiadów. Cóż... akustyka w tym bloku akurat nie powalała. Poza tym byłem tak zaaferowany swoim planem na dzisiejsze popołudnie, że moje myśli były skupione tylko i wyłącznie na tym - Haechanie.. co tak długo? - uniosłem wzrok, widząc stojącego w drzwiach Marka - Ooo masz jeszcze ten szlafrok.
- Oczywiście, że go mam. - wskoczyłem nieudolnie na jedną z komód, przyglądając się zdziwionemu chłopakowi - No chodź do mnie. 
- Co ty kombinujesz? - Mark stanął między moimi nogami, wpatrując się w moją twarz z lekkim uśmiechem.
- Nic takiego. - szepnąłem, rozwiązując jedną dłonią pasek szlafroka, ukazując się chłopakowi w pełnej okazałości.
- Haechan.. - puchaty materiał osunął się z moich ramion. Chwyciłem Marka za koszulkę, wbijając się w jego słodkie wargi - Mmm poczekaj.
- No pocałuj mnie. - chwyciłem go za kark, całując jego twarz.
- No no... tego się nie spodziewaliśmy. - otworzyłem szeroko oczy, słysząc rozbawiony głos Taeila.
- Fuck.. - zacząłem miotać się w materiale szlafroka, nie mogąc go ponownie na siebie narzucić.
- To ten... może wpadniemy jednak wieczorem? 
- Idźcie do kuchni do cholery. - syknął mój chłopak, pomagając mi się ubrać.
- Idziemy... wypad panowie. - zarządził Johnny, zamykając drzwi do pokoju.
- Co oni tu robią? 
- A bo ja wiem... nie mówili mi, że przyjdą. 
- Musieli teraz... - westchnąłem, zeskakując z komody.
- Poczekaj. - Mark chwycił mnie w talii, dając mi przy tym buziaka w czoło - Zaskoczyłeś mnie. 
- Przepraszam..
- Przepraszam? - chłopak chwycił moją twarz w obie dłonie, ponownie mnie całując - Szybko ich wygonimy i do tego wrócimy, hm?
- No nie wiem..
- Mmm nie daj się prosić. - zaśmiałem się, wtulając twarz w jego szyję.
- Idź do kuchni.. muszę się ubrać.
- Nie musisz.
- Ale wtopa. - zaśmialiśmy się, podczas gdy dłoń Marka dotykała ostrożnie dołu moich pleców - No idź już. - szepnąłem, unosząc wzrok na jego idealną twarz - Idź. - powtórzyłem, smakując ponownie jego warg. Nie sądziłem, że odklejenie się od niego będzie aż tak trudne. Poza tym, tym razem to on sprowokował tą sytuację, a ja nie mam zamiaru mu odmawiać.
- No chodźcie! - Mark musnął moje wargi, lekko się przy tym uśmiechając.
- Ubieraj się. - zostałem sam. Miałem ochotę biegać po ścianach z radości... śmiać się, piszczeć, skakać. Czuję jakbym zakochał się jeszcze raz. Teraz tylko musimy się pozbyć chłopaków i w końcu zająć się sobą.
- No jest nasza gwiazda. - Johnny przyciągnął mnie do siebie, przez co usiadłem na jego kolanach. Spokojnie.. w naszym wypadku takie sytuacje są całkowicie normalne -  Coś ty zrobił w tą rękę? 
- A nic... drobny wypadek. - chłopak westchnął, kręcąc zrezygnowany głową.
- Jak ty to zrobiłeś, co? - szepnął mi do ucha, wywołując u mnie śmiech.
- Mam swoje sposoby.
- Rozumiem, że do siebie wróciliście. - skinąłem jedynie głową, szeroko się przy tym uśmiechając - Mamy już iść?
- No co ty.. przestań. Teraz w końcu będzie powód do świętowania. 



*

                       Chłopaki siedzieli u nas do późnych godzin. Zamówiliśmy masę jedzenia, Doyoung poszedł do sklepu po soju... w końcu poczułem się tak samo szczęśliwy jak kiedyś. Kiedyś, kiedy mieszkałem ze swoim chłopakiem, kiedy wszystko między nami się świetnie układało, kiedy spędzaliśmy czas z przyjaciółmi, kiedy cieszyły mnie zwykłe, proste czynności. 
- Mark.. - zapukałem do drzwi jego pokoju, lekko je uchylając - Mogę?
- No jasne. - chłopak odłożył książkę na szafkę nocną, uważnie mi się przyglądając. Zamknąłem za sobą drzwi, siadając na łóżku, na wprost niego - Co tam?
- A nic. - usiadłem na nim nieśmiało, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Dobrze, że przyszedłeś.. miałem ci powiedzieć, żebyś spał znowu ze mną. 
- Naprawdę?
- Mhm. - uśmiechnąłem się, całując go w policzek.
- Mark..
- Słucham. 
- Kocham cię. 
- Jak bardzo? 
- No nie przesadzajmy... tylko trochę. - chłopak przekręcił mnie gwałtownie na plecy, wkładając mi rękę pod koszulkę.
- Trochę? 
- No tak, a ile ty byś chciał tej miłości? - zaczął mnie łaskotać, a wie, że tego nie znoszę - Ty dupkuuuu!
- Grabisz sobie. 
- Puszczaj! - chłopak usiadł na mnie okrakiem, przywierając wargami do mojej szyi i ucha - Mark. - jęknąłem, nadal przy tym chichocząc - Dostaniesz zaraz z gipsu. 
- Wal śmiało. - owinąłem ręce wokół jego szyi, namiętnie go całując. Mark odwdzięczył mi się tym samym. Jego dłoń pieściła mój brzuch i talię, sprawiając, że z każdą kolejną sekundą zatracałem się w tym wszystkim - Poddajesz się?
- Poddaję. - szepnąłem, kontynuując pocałunek. 
- Cały Haechanie. - zaśmiałem się, czując ciepłą dłoń sunącą po moim udzie. Automatycznie się spiąłem.. kiedyś była to dla mnie normalna sytuacja, ale teraz czuję się, jak podczas naszych pierwszych zbliżeń, które niesamowicie mnie stresowały i ekscytowały jednocześnie. Po chwili jego ręka wsunęła się pod materiał moich bokserek przez jedną z nogawek. Wygiąłem się, słysząc cichy chichot mojego chłopaka - Gdzie twoja pewność siebie?
- Musisz jej poszukać. - szepnąłem, całkowicie mu się oddając. Zostałem pozbawiony koszulki i bokserek w błyskawicznym tempie. Wstydziłem się... autentycznie się wstydziłem, jednak z drugiej strony pragnąłem go tak bardzo, że za wszelką cenę starałem się wyprzeć wszelkie krępujące mnie myśli. Jego ciepłe wargi przywarły do mojego brzucha, podczas gdy dłonie przytrzymywały moje biodra. Zalała mnie fala ogromnej przyjemności, za którą cholernie tęskniłem. Moja sprawna dłoń chwyciła za jego czarne włosy, lekko za nie szarpiąc. Wargi chłopaka muskały moją klatkę piersiową, obojczyki i szyję. Wiłem się pod wpływem jego dotyku, jak głupi - Mark. - chłopak rozebrał się, przywierając do mnie swoim drobnym ciałem. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, głęboko przy tym oddychając. Byłem niesamowicie podekscytowany i zaaferowany całą tą sytuacją. Z jednej strony chciałem jej dalszego rozwoju jak najszybciej. Z drugiej natomiast byłem skrępowany i chciałem, by ta chwila trwała jak najdłużej. Dawno nie czułem tak beznadziejnej rozbieżności. Czułem bijący od chłopaka stres... wiem, że po takiej przerwie i sytuacji, jaka nas spotkała, też nie czuje się teraz zbyt pewnie - Oppaaaa.. - wydukałem przesłodzonym głosem, wywołując uśmiech na jego twarzy.
- Jesteś nienormalny. 
- Mmmm Oppa jest taki przystojny. 
- Co z tobą gnojku? - zaśmiał się, wtulając się w moje ciało - Znowu to robisz.
- No bo się denerwujemy.. trzeba coś z tym zrobić.
- Może za bardzo się pospieszyliśmy? - objąłem go zagipsowaną ręką, głęboko przy tym wzdychając.
- Byliśmy razem sześć lat.. kochaliśmy się przecież setki razy..
- A mimo to, coś jest nie tak. - Mark spojrzał na mnie, głaszcząc mnie ostrożnie po policzku.
- Nie tak? - moje serce przyspieszyło. Dlaczego on wygaduje takie rzeczy? - Mark, jeśli coś zrobiłem..
- Niee.. przestań dzieciaku. - brunet pocałował mnie, zjeżdżając dłonią z mojej twarzy na moją talię, a zaraz po niej na drżące udo - Przestań. I mi tutaj nie Oppuj. - zaśmiał się, smakując moich warg. Jego dłoń spoczęła spokojnie na moim członku, robiąc to, na co czekałem od bardzo dawna. Odpłynąłem.. wiedziałem, że jestem w łóżku.. wiedziałem, że zbliżyłem się ponownie do Marka, ale co działo się potem.. totalna pustka w głowie. Zaczęliśmy się kochać.. bardzo powoli, ostrożnie, z niesamowitym wyczuciem. W momencie, w którym znalazł się we mnie, zapomniałem o wszystkim. Cały stres ze mnie wyparował, a ja znów czułem się tak, jak kiedyś. Wielokrotnie przestawaliśmy się całować, wpatrując się sobie w oczy. Chyba oboje nie mogliśmy do końca uwierzyć w to, że znów jesteśmy razem. Targały mną tak sprzeczne, różnorodne emocje, których nie potrafię za nic w świecie opisać. Momentami miałem ochotę płakać, nie mogąc uwierzyć w to, że znów jestem w jego ramionach... że powoli wszystko wraca do normy.
                       

*

- A kuku! - wyszczebiotałem, zasłaniając przy tym oczy Jaehyunowi. 
- Cześć gnojku. - zaśmiał się, odwracając się twarzą do mnie - Widzę, że humorek dopisuje.
- Oj i to jak. - minął miesiąc odkąd wróciłem do Marka. Z dnia na dzień docieramy się coraz bardziej i czujemy się znów coraz swobodniej w swoim towarzystwie, a ja z każdym kolejnym dniem, zakochuję się w tym pajacu coraz bardziej.
- Trochę seksu i człowiek znów wraca do normy.
- Przestań. - zaśmiałem się, uderzając go gipsem - Wiesz, że nie chodzi o to. 
- Dobra, dobra... a co z twoją ręką?
- Chyba jest lepiej.. szef powiedział, że mogę przychodzić kiedy chcę i robić tyle, na ile pozwoli mi ręka.
- Ooo.. dobrze się składa, bo właśnie jestem sam na zmianie. - zaśmiałem się, rozbierając się niezdarnie z płaszcza.
- W czym ci pomóc?
- No na salę cię nie wyślę.. będziesz stać za ladą i wklepywać wszystko w kompa.
- Ooo spoko. 
- No dobra.. to teraz opowiadaj, co z tym twoim Markiem.
- A.. wszystko w porządku. - uśmiechnąłem się, sięgając po fartuch.
- No powiedz mi coś więcej. 
- No co mam ci powiedzieć? Że jestem najszczęśliwszą osobą na świecie?
- Ooo.. na to właśnie czekałem. Strasznie się cieszę. 
- Wreszcie będziesz miał spokój, co?
- To też głąbie. - uśmiechnął się, dając mi pstryczka w czoło.
- Auć.
- Spadaj za ladę, a ja idę na salę... potem pogadamy. 
- Idź... przepadnij. - wieczór w pracy upłynął mi wyjątkowo miło. Niewiele się działo, dzięki czemu miałem czas na rozmowę z Jaehyunem. Dopiero godzinę przed zamknięciem stało się coś, przez co kompletnie zgłupiałem. Do knajpy wszedł Jungwoo, ale nie sam...
- Patrz... to nie ten chłopak, z którym był tu kiedyś Mark? - wychyliłem się zza komputera, czując jak grunt osuwa mi się spod nóg - Haechan..
- To ta pinda.. 
- Znasz ją? - Jungwoo usiadł przy stoliku w towarzystwie dziewczyny. Wyglądali, jakby znali się od dawna.. Nie było między nimi żadnej bariery. Rozmawiali, śmiali się, żartowali.. o co tu do cholery jasnej chodzi?
- Aż za dobrze.
- Ale kto to jest?
- Z tą panienką zdradził mnie Mark..






~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótko i być może bez ładu i składu, ale w związku ze zbliżającym się końcem semestru mam sporo na głowie, a nie chcę też zostawiać Was na tak długo bez ficzka. ;;

1 komentarz:

  1. Wow! Całość super, a ta końcówka - nie spodziewałem się w ogóle. Cudo jak zawsze! ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń