20 listopada 2018

W tajemnicy~cz.6 [Minho&Chan]




                          Wyszedłem z mieszkania.. w końcu. Konfrontacja ze światem zewnętrznym po tak długim czasie, była dla mnie sporym szokiem. Chciałem odwiedzić firmę Dongwana, by zabrać stamtąd jego rzeczy. Wiedziałem, że jego rzeczy muszą znaleźć się w naszym mieszkaniu, tam gdzie ich miejsce. Gdy wszedłem do budynku, ujrzałem jego współpracowników, którzy kłaniali się przede mną, wprawiając mnie w ogromne zakłopotanie. Nie chciałem tego.. nie chcę współczucia, pomocy ani tych upierdliwych pytań o to, jak się czuję. Jak mam się do cholery czuć? Mój chłopak zginął w wypadku i takie pytania w tej sytuacji, koszmarnie mnie irytują. Wjechałem na czwarte piętro. Gdy tylko wyszedłem z windy, poczułem bolesne kłucie w sercu. Zacisnąłem jednak dłonie w pięści, idąc w kierunku gabinetu Hyunga. Czułem, że przyjechanie tu będzie dla mnie ciężkie, ale dojrzewałem do tej "wyprawy" przez kilka ostatnich dni, gdzie ostatecznie doszedłem do wniosku, że jestem na to gotowy.
- Boże, Minho.. - uniosłem głowę, widząc biegnącego w moją stronę Siwona. Gdy go ujrzałem, coś we mnie pękło. Cały tłumiony we mnie ból, przeistoczył się w jednej chwili w ogromną nienawiść do jego osoby. Gdyby ten pieprzony dupek nie powiedział o niczym Dongwanowi, ten teraz by żył.. - Minho, jak ty wyglądasz..
- Ty sukinsynie.. - warknąłem, unosząc na niego zapuchnięte oczy - To przez ciebie.
- O czym ty mówisz?
- Przez ciebie Dongwan nie żyje! Przez ciebie! - rzuciłem się na niego z rękoma, jednak ten, jako dorosły już facet, był znacznie silniejszy ode mnie - To wszystko twoja wina!
- Minho, opanuj się. - Siwon złapał mnie za nadgarstki, starając się mnie uspokoić - Nie mam z tym nic wspólnego, rozumiesz?
- Ty mu powiedziałeś o mnie i Chanie.. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując na sobie coraz więcej par oczu - To był błąd.. Błąd, który Dongwan przypłacił własnym życiem. - rozkleiłem się, czując jak tracę siłę w nogach. Mężczyzna złapał mnie w pasie, uważnie mi się przyglądając.
- Chodź.. powoli. - zostałem zaprowadzony do pokoju, w którym pracował Dongwan. Całe pomieszczenie przesiąknięte było jego perfumami, które tak bardzo lubię. Rozejrzałem się po gabinecie, widząc sterty papierów, jego ekspres parzący jego ulubioną kawę, jego laptopa i zdjęcie... zdjęcie stojące na jego biurku, przedstawiające nas. Wydurnialiśmy się, robiąc sobie głupie zdjęcia w lustrze. Przebieraliśmy za różnego rodzaju dziwolągi, by wyjść na nich jak najśmieszniej.. szkoda, że widok tych zdjęć przestał już mnie bawić - Usiądź. 
- Zabiłeś Dongwana. - spojrzałem na mężczyznę, opierając się o biurko chłopaka - Nigdy ci tego nie wybaczę.
- Nie.. zrozum Minho, że to był wypadek. Nieszczęśliwy wypadek.. Dongwan znalazł się w złym miejscu o złej porze..
- Pieprzysz.. - Siwon otworzył szerzej oczy, otwierając usta, jednak pospiesznie mu je zamknąłem - Powiedziałeś mu o tym, że byłem w firmie.. że widziałeś mnie z Chanem.. 
- Posłuchaj. - jego kolega podszedł do mnie, wbijając we mnie wzrok - Tak, powiedziałem mu o tym. Czułbym się źle, nie mówiąc najlepszemu kumplowi o tym, że jego chłopak ma romans z naszym stażystą. 
- To nie był żaden romans.. - warknąłem, ponownie startując do niego z rękoma, jednak ten mocno za nie złapał, powstrzymując mnie przed uderzeniem go - Nic mnie z nim nie łączy. Nic, rozumiesz?
- Kogo chcesz oszukać? Ja powiedziałem tylko Dongwanowi o tym, że mam pewne podejrzenia co do ciebie i Chana... On sam zajął się całą resztą.
- Co?
- Był świetnym informatykiem.. Wejście na twoje konta nie było dla niego żadnym wyzwaniem. 
- On.. - otworzyłem usta, czując jak skręca mnie od środka.
- Tak.. przeczytał wasze wszystkie wiadomości.. Jak myślisz? Jak się czuł, czytając o tym, że jego ukochana osoba tęskni za jakimś studenciakiem? 
- Jesteś podły.. - wyszeptałem, wyrywając przy tym ręce z jego uścisku.
- Nie.. staram ci się coś uświadomić, Minho. - wbiłem wzrok w podłogę, czując jak znów brakuje mi powietrza, a twarz staje się wilgotna od łez - Pójście do łóżka z inną osobą było okropne z twojej strony.. a Dongwan.. to był nieszczęśliwy wypadek, za który nikt nie jest odpowiedzialny. Nie obwiniaj o to mnie. Nigdy nie chciałem skrzywdzić Dongwana.. - mężczyzna sięgnął po chusteczkę, przykładając ją do moich policzków - Nie chcę ci mówić, żebyś nie płakał.. wiem, jak musisz się teraz czuć.
- Chcę cofnąć czas..
- Gdyby to było takie proste. - westchnął, przytulając mnie - Pomogę ci załatwić wszystkie sprawy z prawnikiem.. wyjdziesz w końcu na prostą.. 
- Prawnikiem? - spojrzałem na Siwona, wycierając przy tym twarz.
- Dongwan nie zdążył nawet z tobą o tym porozmawiać.. nikt nie pomyślał, że odejdzie tak szybko.. - mężczyzna usiadł na fotelu, przecierając rękoma twarz - Wasze mieszkanie, drugi samochód, wszystkie oszczędności.. Dongwan przypisał wszystko na ciebie.
- Słucham?
- Ubezpieczył cię w kilku miejscach, opłacił do końca studia.. Błagam cię, nie zawiedź go. - zamilkłem, starając się poukładać sobie wszystko w głowie. Dongwan przypisał wszystko na mnie? Wszystko co miał, oddał mi, a ja? W zamian za to wszystko, go zdradziłem.. - Jak będziesz czuł się na siłach, daj mi znać.. umówię nas z prawnikiem. 
- Chcę żeby wrócił.. nie potrzebuję tego wszystkiego.. 
- Minho.. ja rozumiem, że jest ci ciężko, ale pomyśl teraz o sobie. Z tego co wiem, nigdzie nie pracujesz, a z rodzicami nie utrzymujesz w ogóle kontaktu.. 
- No nie..
- Sam widzisz. Dongwan wiedział, co robi. Sprawiłbyś mu ogromną przykrość, nie korzystając z tego. 
- Myślę, że po tym, czego się o mnie dowiedział, nie chciałby mi tego wszystkiego oddawać..
- Chciałby.. Dongwan.. wiem, jaki był. Wiem, jak momentami cię traktował, ale bardzo mocno cię kochał i wiem, że zdradę też ci wybaczył..
- Skąd to wiesz? - szepnąłem, wycierając policzki rękawami bluzy.
- Jak.. jak miał wypadek... Wracał wtedy ode mnie. - Siwon zagryzł wargę, podczas gdy z jego oczu wypłynęły pojedyncze stróżki łez - Powiedział, że cię pobił i.. był na siebie niesamowicie wściekły. Miałem wrażenie, że cała jego złość spowodowana była jego zachowaniem względem ciebie, a nie twoją zdradą.. On.. stwierdził wtedy, że musiał popełnić jakiś błąd, skoro uciekłeś do Chana. Chciał z tobą porozmawiać.. ale nie zdążył. - poczułem jak robi mi się słabo. Osunąłem się na podłogę, widząc kucającego przy mnie mężczyznę - Minho, co się dzieje?
- Nic.. 
- Słabo ci? Zadzwonić po karetkę?
- Nie, nie.. już jest okej. - wziąłem głęboki oddech, wstając z pomocą Siwona - Ja.. chcę zabrać jego rzeczy i wracać do domu.
- Pomogę ci i cię odwiozę.
- Jestem samochodem.
- Słucham? Wsiadłeś do samochodu w takim stanie?
- Miałem nadzieję, że trafi mnie szlag.. ale Dongwan chyba za bardzo mnie pilnuje.. 
- Minho.. - uniosłem wzrok, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Chan.. zdyszany, przestraszony i przejęty Chan..
- Minho. - blondyn podbiegł do mnie, uważnie mi się przyglądając - Przepraszam, że przeszkadzam, ale usłyszałem, że Minho tu przyjechał i..
- Rozumiem. - Siwon pogłaskał mnie po głowie, robiąc krok w kierunku drzwi - Jakbyś potrzebował pomocy Minho, to daj znać.
- Dziękuję. - gdy drzwi za mężczyzną się zamknęły, spojrzałem w oczy Chana, widząc w nich ogromne zagubienie i lęk.
- Ja.. Boże, nie wiem, co ci powiedzieć.. Jest mi cholernie przykro..
- Tobie? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując jak ponownie się rozklejam - Chciałeś mieć mnie tylko dla siebie..
- Chciałem i nadal chcę.. ale w życiu nie życzyłem źle Dongwanowi. - oparłem się o biurko, zanosząc się łzami, jak dziecko. Chciałem żeby mnie ktoś przytulił.. chciałem przez sekundę poczuć się bezpiecznie.. - Minho..
- Hyung, ja nie wiem, co mam robić.. Czuję się taki pogubiony... samotny.. I strasznie za nim tęsknię. 
- Chodź do mnie. - chłopak przytulił mnie, całując mnie przy tym w głowę. Potrzebowałem tego.. poza Dongwanem, tylko Chan potrafi sprawić, że czuję się dobrze i bezpiecznie - Nie jesteś sam Minho. Stało się coś strasznego, ale nie możesz przez to odrzucać ludzi.. Chcę ciągle przy tobie być.
- Dongwanowi by się to nie podobało..
- A mi się wydaje, że chciałby, by ktoś się tobą odpowiednio zajął. - spojrzałem na blondyna, czując jak jego delikatne dłonie, osuszają ostrożnie moje policzki.
- To za wcześnie..
- Ja cię do niczego nie pospieszam. Chcę tylko żebyś wiedział, że jestem gotów ci pomóc.. powiedz tylko w czym i kiedy..
- Nie powinienem..
- Minho, musisz dalej żyć. Pomału iść do przodu i układać sobie wszystko od początku.. Ja wiem, że to nie jest proste..
- Jest cholernie trudne.. Chan, ja wylądowałem w piekle.. wcześniej niż sądziłem.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. - spojrzałem mu w oczy, pociągając przy tym nosem - Otrzymałem najgorszą karę z możliwych, rozumiesz? Nie mogło mnie spotkać nic gorszego.
- Wiem to.. Ja.. jak mam być z tobą szczery, nie mogłem zrozumieć, jak możesz kochać kogoś, kto tak okropnie cię traktuje i poniża i.. chciałem zrobić wszystko żeby cię od niego uwolnić. - moje serce przyspieszyło. Odsunąłem się od chłopaka, wpatrując się w niego wielkimi oczyma - Dopiero teraz widzę, jak bardzo kochasz Dongwana i jak wiele dla ciebie znaczy.. Gdybym zrozumiał to wcześniej, w życiu nie nakłaniałbym cię do zdrady.. Okropnie się z tym czuję. 
- To wszystko to moja wina.. Sam tego chciałem. 
- Ale ja..
- Poszedłem z tobą to łóżka, bo tego chciałem.. a śmierć Dongwana to tylko i wyłącznie moja wina..
- Nie, Minho..
- Proszę cię, skończmy ten temat. - sięgnąłem po przyniesione przez siebie pudło, stawiając je na biurku, po czym zabrałem się za porządkowanie rzeczy mojego chłopaka.
- Minho..
- Słucham.
- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale.. chciałbym czasami się z tobą widywać. 
- Czuję się samotny, ale póki co tego potrzebuję.. muszę sobie wszystko poukładać. 
- Jasne, rozumiem.. 
- Chan.. - oderwałem się od porządków, spoglądając na Hyunga - Bardzo cię lubię i nie chcę zrywać z tobą kontaktu. Ja naprawdę potrzebuję czasu i spokoju, bo moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami.. 
- Tak, rozumiem to.. Tylko.. patrząc na ciebie, widzę, że jesteś bardzo zaniedbany..
- Dzięki.
- Chodzi mi o to, że w ogóle nie jesz i to widać.. chodzisz w za dużych ubraniach Dongwana i masz rozpalone czoło.. Źle wyglądasz i czuję potrzebę zaopiekowania się tobą. - skinąłem jedynie głową, czując jak Chan przykłada dłoń do mojego czoła - Od dawna masz tą gorączkę?
- Dostałem jej w dniu wypadku..
- Słucham? Chyba żartujesz.. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, biorąc przy tym głęboki oddech.
- Po prostu to wszystko kosztuje mnie za dużo nerwów.. 
- Ale..
- Nic mi nie będzie. - sięgnąłem po stojące na biurku zdjęcie, zagryzając przy tym wargę - Mógłbym zostać tutaj sam? 
- Bardzo się o ciebie martwię.. - powiedział na odchodne, kierując się w stronę drzwi.
- Hyung..
- Tak?
- Przyjedź do mnie po pracy.. 
- Powiedziałeś, że chcesz być sam.
- Ale chcę też z tobą porozmawiać... sam, na spokojnie. - chłopak skinął głową, kładąc dłoń na klamce.
- Dobrze.. przyjadę do ciebie po 19-tej. - nie wiem, czy dobrze robię. Nie wiem, co robię i o czym właściwie chcę z nim rozmawiać. Gdyby tylko ktoś powiedział mi, co jest teraz dla mnie dobre, a co złe.. Gdyby ktoś złapał mnie za rękę i wyprowadził na prostą, mówiąc mi, co mam robić. Byłoby mi wtedy o wiele łatwiej..


*

                                    Usłyszałem dzwonek do drzwi. Ruszyłem powoli w ich stronę, ciągnąc po drewnianej podłodze, kapciami w kształcie kotów, które dostałem kiedyś od Dongwana. Chyba każdy, kto mnie zna wie, że mam świra na punkcie tych zwierzaków. Hyung obiecał, że adoptujemy jakiegoś kociaka, ale nie zdążyliśmy.. miałbym teraz przy sobie zwierzaka, który przypominałby mi w pewien sposób o chłopaku.
- Cześć. - skinąłem jedynie głową, otwierając szerzej drzwi Chanowi - Kupiłem ci kolację i.. i wino.. może będziesz mieć ochotę..
- Trafiłeś. - zamknąłem drzwi, biorąc od niego zakupy - Dziękuję. 
- W porządku? - skinąłem głową, robiąc krok w kierunku kuchni.
- Rozbierz się i.. rozgość.. i w ogóle.. - o czym ja mam z nim rozmawiać? Nie mam pojęcia, ale przynajmniej chwilę z kimś pobędę. Chociaż.. powinienem wyjaśnić z nim kilka spraw, tylko nie wiem, czy mam teraz na to wystarczająco siły.. - Wow.. kupiłeś porcję jak dla słonia.
- Powinieneś dużo zjeść.
- Zjemy razem. - położyłem na stole talerze, pałeczki oraz kieliszki na wino. Zaraz po tym wyjąłem z szuflady korkociąg, wręczając go Chanowi - Otworzysz?
- Pewnie. - usiadłem przy stole, czując na sobie spojrzenie blondyna. Gdy włożyłem do ust kawałek wołowiny, zerknąłem na niego, widząc jak ten popija wino - Powinien cię obejrzeć lekarz. 
- Po co?
- Naprawdę kiepsko wyglądasz.. masz podkrążone oczy, a twoje czoło aż płonie. Trochę to niepokojące.. - sięgnąłem po swój kieliszek, unosząc go do góry.
- Zdrówko. 
- Minho.. 
- I jedz, bo wystygnie. - nie chcę rozmawiać o swoim stanie zdrowia, o swoim samopoczuciu.. chcę się skupić na samych przyjemnych rzeczach.
- Proszę cię, nie zachowuj się tak. Naprawdę się o ciebie martwię. 
- Dziękuję Hyung, ale nie chcę o tym rozmawiać. - upiłem kilka łyków wina, podsuwając mu parujące kawałki mięsa - Jak ci minął dzień?
- A.. dobrze. Miło, że pytasz.
- Taki nawyk. - odłożyłem pałeczki, głęboko przy tym wzdychając - Przepraszam.. 
- Niby za co?
- Nie chcę żebyś pomyślał, że traktuję cię jako zastępstwo za Dongwana. 
- Spokojnie, nie przejmuj się tym. - chłopak zamyślił się, jedząc przy tym bulgogi - O czym zazwyczaj rozmawialiście?
- Cóż.. po pięciu latach bycia razem to.. o wszystkim i o niczym. Czuliśmy się ze sobą dobrze, nawet kiedy milczeliśmy. - westchnąłem, spoglądając o czy Hyunga - Ostatnimi czasy naszymi głównymi tematami rozmów był jego problem z alkoholem, jego praca i moje studia.. 
- Hm.. właśnie. Co z twoimi studiami?
- Nie wiem. Od wypadku nie pojawiłem się na uczelni. 
- Usprawiedliwiłeś się, prawda?
- Nie. 
- Co? Minho..
- Zrozum, że to była akurat ostatnia rzecz, o której wtedy myślałem. - Chan zamilkł, siadając bliżej mnie. Odruchowo przytuliłem się do niego, pociągając przy tym nosem - Mam już dość cierpienia i użalania się nad sobą... Chciałbym żeby ten ból już minął.. i chciałbym zacząć żyć na nowo.. 
- Minho, skarbie.. - uniosłem na niego gwałtownie oczy, czując wypływające z nich łzy.
- Nic więcej nie mów, Hyung. - wpakowałem się na jego kolana, jak dziecko. Chłopak objął mnie bardzo mocno, całując mnie przy tym w głowę. Poczułem się dobrze... bardzo dobrze. Gdy przytuliłem się do niego i zamknąłem oczy, czułem ogarniający mnie spokój i błogość, o których istnieniu dawno zapomniałem. Siedziałem "wczepiony" w chłopaka przez bardzo długi czas. Słysząc dźwięk zegara, wybijającego w bardzo charakterystyczny sposób, północ, zrozumiałem, że to najwyższa pora, by w końcu się z nim pożegnać. Mimo że minęło już sporo godzin, Chan siedział w absolutnej ciszy, bardzo cierpliwie, głaszcząc mnie po plecach i drapiąc od czasu do czasu za uchem. Wyprostowałem się niechętnie, spoglądając w oczy Hyunga.. ciepłe, spokojne, łagodne oczy - Przepraszam. - chłopak posłał mi ciepły uśmiech, całując przy tym bardzo ostrożnie moje czoło.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.. dziękuję Hyung. Dziękuję, że przy mnie jesteś. - chciałem z niego zejść, jednak ten uniósł mnie bez problemu do góry, idąc ze mną w stronę sypialni - Jestem ciężki..
- Nie żartuj. - wylądowałem w łóżku. Blondyn usiadł obok mnie, głaszcząc mnie ponownie po głowie. Wpatrywałem się w niego z zaciekawieniem, jakbym uczył się go na nowo. Jego mimiki, każdego najdrobniejszego ruchu czy gestu.. - Pokaż jeszcze czoło. - Chan zmarszczył brwi, dotykając całej mojej twarzy - Hm.. wydaje się być w porządku. 
- Potrzebowałem po prostu chwili spokoju.. 
- A na pewno czujesz się lepiej?
- Tak. - złapałem go za rękę, odruchowo obdarowując ją delikatnym buziakiem - Dziękuję. 
- Jesteś.. - Chan wziął głęboki oddech, nachylając się do mnie - Jesteś uroczy Minho.. - szepnął, całując mnie w głowę - Śpij dobrze. 
- Hyung..
- Tak?
- Nie chcę być dzisiaj sam. 
- Mam zostać na noc?
- Jest późno.. jest późno, ciemno.. błagam cię, nie wsiadaj do samochodu.. - zacisnąłem dłoń na kołdrze, czując jak z ogromną siłą uderza we mnie wspomnienie z tamtej przeklętej nocy - Nie idź..
- Nie denerwuj się. - mówiąc to, położył się obok mnie, wtulając mnie w swoje ciepłe ciało - Zostanę, nie bój się. Nic się nie stanie. 
- Nic się nie stanie. - powtórzyłem szeptem, zamykając zmęczone powieki. To zabrzmi beznadziejnie, ale cieszę się, że w całej tej przykrej sytuacji, mam wsparcie Chana. Gdyby nie on, dawno bym się całkowicie już załamał i poszedł w piach za Dongwanem...


*

                        Siedziałem na kuchennym blacie, popijając przy tym kawę. Wpatrywałem się beznamiętnie w okno, za którym malował się piękny widok na Seoul. Przez moją głowę przewijały się setki przeróżnych myśli. Począwszy od bolesnych wspomnień związanych z Dongwanem, poprzez studia i obecną sytuację z Chanem. Wszystko to składało się na jedno, wielkie bluźnierstwo, cisnące się z ogromną siłą na moje usta. Odstawiłem kubek na blat, słysząc donośne pukanie do drzwi. Zszedłem niechętnie na podłogę, idąc do przedpokoju. Po otwarciu drzwi, wryło mnie w ziemię. Rozum podpowiadał mi, bym zamknął je jak najprędzej. Serce jednak pragnęło wypłakania się i otrzymania odrobiny wsparcia od osób, które widziałem... moich rodziców. 
- Nie zaprosisz nas do środka? - palnął na dzień dobry ojciec, sprawiając, że automatycznie zagotowała się we mnie krew. 
- Przestań.. prosiłam cię..
- Zapraszam. - burknąłem, otwierając szerzej drzwi. Moi rodzice rozejrzeli się po mieszkaniu, rozbierając się z płaszczy i butów - Zrobię wam coś do picia.. - poszedłem do kuchni. Co oni tu do cholery jasnej robią? Mamę jeszcze zniosę, ale ojciec? Ostatnio potraktował mnie na ulicy jak psa.. a teraz przychodzi do mojego mieszkania, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nie mam pojęcia, po co się tutaj fatygowali i mam szczerą nadzieję, że niedługo sobie pójdą..
- Ładnie mieszkasz. 
- Dzięki.. - postawiłem na stole dwa kubki z kawą, po czym oparłem się o blat, uważnie im się przyglądając - Co wy tu robicie? 
- Cóż.. postanowiliśmy się w końcu z tobą zobaczyć..
- Mhm.. teraz, tak? 
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że zapraszałem was tutaj od roku... ponad roku, odkąd wyrzuciliście mnie z domu. A wy zdecydowaliście się na odwiedziny właśnie teraz... dlaczego?
- Minho.. - moja mama westchnęła, odstawiając kubek na stół - Słyszeliśmy z ojcem o Dongwanie.. bardzo nam przykro.. - parsknąłem śmiechem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie żartuj. Wiem, że jesteście szczęśliwi, że wasz syn jest wreszcie sam..
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Przecież was znam i pamiętam wojnę, jaką z wami toczyłem o to, żeby być z Dongwanem.. - przełknąłem z trudem narastającą w gardle gulę, wbijając przy tym wzrok w podłogę - W końcu postawiliście na swoim.
- Zrozum synu, że tak będzie dla ciebie lepiej.. - ciśnienie skoczyło mi do 200-stu. Uniosłem wzrok na ojca, zaciskając przy tym dłonie na blacie.
- Ty nie masz prawa zabierać w ogóle głosu w tej sprawie, rozumiesz?
- Nie tym tonem gówniarzu.
- Jestem w swoim mieszkaniu i mam prawo mówić to, co myślę. 
- W swoim? To mieszkanie tego nieszczęsnego Dongwana..
- Przestań. - syknęła moja mama, łapiąc go za nadgarstek.
- Przypisał je na mnie.. a ty nie masz prawa powiedzieć o nim złego słowa. Nie masz prawa.. 
- Nigdy go nie lubiłem..
- On nie żyje! Jak możesz tak źle o nim mówić?! - oparłem się o blat kuchenny, czując jak uderza we mnie fala ciepła i koszmarny ból głowy - Nikt nie dał mi w życiu tyle ciepła, co on.. Ty nigdy nie byłeś obecny w moim życiu.. Od zawsze miałeś mnie w dupie.. 
- Uważaj na słowa!
- Nie.. W końcu mam odwagę powiedzieć ci, co o tobie myślę. Jesteś podłym.. okropnym człowiekiem, myślącym tylko i wyłącznie o sobie.. 
- Minho..
- Nie przerywaj mi.. Nigdy nie lubiłeś Dongwana i miałeś do tego pełne prawo.. ale żeby mówić mi o tym jawnie dzień w dzień, zakazywać mi wychodzenia z domu, dawać szlabany na telefon i... i to wyrzucenie mnie z domu.. to śmieszne, rozumiesz? Śmieszne i niedojrzałe z twojej strony.. Nie możesz zakazywać mi kochania..
- Nie Minho, nie rozumiesz mnie.. Ja ci nie zakazuję miłości. Ale chcę żebyś kochał jak normalni ludzie, a nie, jak.. jak..
- Jak kto?
- Jak zwyrole i zboczeńcy. - odwróciłem wzrok, dotykając gwałtownie bolącej skroni. Boli mnie to, co mówi do mnie mój własny ojciec. Jak byłem mały, był dla mnie największym autorytetem, poza którym świata nie widziałem. A on cały czas starał się mnie zmieniać i wykreować na osobę, którą nie jestem.. żebym przypadkiem go nie zawiódł i nie przyniósł mu wstydu. Szkoda, że zauważyłem to dopiero teraz..
- Minho, co się dzieje? - mama poderwała się z krzesła, jednak szybko ją zatrzymałem.
- Nic.. nic, nie martw się. - odetchnąłem, spoglądając na ojca - W takim razie oswajaj się powoli z myślą, że masz syna zwyrola i zboczeńca.. i proszę cię, wyjdź stąd. 
- Mam nadzieję, że w końcu zmądrzejesz... - warknął, idąc w kierunku drzwi - Czekam w samochodzie! - osunąłem się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Potwór... pieprzony potwór w ludzkiej skórze.
- Synku.. - mama kucnęła przede mną, dotykając mojego policzka - Przejdzie mu, zobaczysz..
- To nie ma dla mnie żadnego znaczenia, naprawdę. 
- To twój ojciec..
- I co z tego? Całe życie miał mnie w dupie i nadal ma.. Skoro mnie nie akceptuje, to nie potrzebuję go w swoim życiu. - kobieta westchnęła, głaszcząc mnie po twarzy.
- Co teraz zamierzasz?
- Nic.. 
- Może wrócisz do domu? Nie powinieneś być sam.
- Nie.. tu jest mój dom, mamo. - spojrzałem w jej oczy, widząc w nich ogromne zdziwienie - Tylko to mi zostało po Dongwanie. Chcę tutaj zostać..
- Musiałeś go bardzo kochać.. - szepnęła, podczas gdy po jej policzku spłynęła pojedyncza łza - Naprawdę było mi bardzo przykro, jak się dowiedziałam o tym, co się stało. 
- Kochałem go i nadal go kocham.. i bardzo za nim tęsknię. - przytuliła mnie.. tak po prostu. Zapomniałem już jakie to uczucie. Zwłaszcza, jeśli przytula cię własna matka.. Cieszę się, że chociaż ona mnie zrozumiała i stara się mnie w pewien sposób wesprzeć. A ojciec? Doskonale poradzę sobie bez niego. Teraz tylko muszę uporządkować i wyciszyć swoje życie po śmierci Dongwana i zacząć żyć od nowa. Od nowa kochać, czuć radość, uśmiechać się, zacząć dbać o swoją przyszłość... wiem, że mój Hyung by tego chciał..







~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że tak krótko i późno dodane ;; Mam nadzieję, że wybaczycie <3 

1 komentarz: