15 listopada 2018

W tajemnicy~cz.5 [Minho&Chan]



                  Od kilku dni nie myślę o niczym innym, poza Chanem. Staram się poświęcać sto procent swojej uwagi Dongwanowi i uczelni, ale nie mogę. Jak tylko się czymś zajmę, zaraz w moje myśli uderza obraz chłopaka. Tęsknię za nim.. Tęsknię za obiadami, które z nim jadłem, za spotkaniami, za rozmowami z nim.. za jego dotykiem. Nie sądziłem, że ta jedna noc, tak bardzo namiesza mi w głowie.
- Dokądś się wybierasz? - spojrzałem na stojącego w przedpokoju Dongwana. Chłopak wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, popijając przy tym kawę.
- Tak.. muszę skoczyć do kolegi po notatki. - Hyung spojrzał na zegarek, otwierając szerzej oczy.
- O tej porze? Jest strasznie późno.
- Dochodzi dopiero 20-sta. 
- Już dochodzi 20-sta... podwiozę cię. 
- Nie. - zaprzeczyłem pospiesznie, widząc zdziwienie wymalowane na jego twarzy - Masz dużo pracy, nie chcę zawracać ci głowy.
- Minho, nie będziesz sam jeździł po nocy. 
- Skarbie.. poradzę sobie. - wspiąłem się na palce, całując go w policzek - Obiecuję, że szybko wrócę.
- Proszę cię, uważaj na siebie.
- Dobrze. - posłałem mu ciepły uśmiech, wychodząc z mieszkania. Chciałem pojechać do Chana i w końcu wyjaśnić z nim całą sprawę. Sam nie wiem, czy chciałem to zakończyć.. czy grać na dwa fronty, wcielając się w podłego dupka.. Nie wiem czego chcę i co powinienem zrobić. Cała ta sytuacja mnie przerosła. Nigdy nie przypuszczałbym, że dopuszczę się zdrady. To totalnie nie w moim stylu.. nie mam pojęcia, co ten chłopak ma w sobie, że całkowicie postradałem zmysły. Boli mnie też fakt, że okłamuję Dongwana. Jisung ma rację.. dał mi w życiu niesamowicie dużo. Był dla mnie chłopakiem, przyjacielem, bratem i doradzał, jak ojciec. A ja w przypływie emocji poszedłem do łóżka z inną osobą. Po prostu brak słów.
                      Zapukałem do drzwi Chana z mocno bijącym sercem. Jadąc do niego ponad pół godziny, dotarłem do wniosku, że muszę to zakończyć. Że dalej tak być nie może. Stało się.. zauroczyłem się, przespaliśmy się i na tym powinniśmy poprzestać.
- Tak? - otworzył mi wysoki, rudowłosy chłopak, ubrany w ogromną bluzę, sięgającą mu po kolana.
- Cześć.. zastałem Chana?
- Ahh ty do Chrisa... jest, wejdź.
- Dzięki. - chłopak przyjrzał mi się uważnie, lekko się przy tym uśmiechając - Mam coś na twarzy?
- Co? Nie, nie.. sorki. - zaśmiał się, drapiąc się po głowie - Chris, masz gościa! 
- Gościa? - zaczerwieniłem się, widząc wychodzącego do przedpokoju blondyna - Minho..
- Cześć... możemy porozmawiać?
- Ale.. byłem pewien, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego..
- Chcę tylko porozmawiać.. proszę.
- Oho.. to może ja was zostawię. - rudzielec schował się za drzwiami swojego pokoju, zostawiając nas samym sobie.
- Chodź do mojego pokoju. - skinąłem jedynie głową, robiąc to, co mi powiedział. Gdy drzwi w końcu się za mną zamknęły, stanąłem z Chanem twarzą w twarz, czując mocno bijące serce - To.. o czym chciałeś porozmawiać?
- Hyung.. jest... jest mi bardzo przykro, że cię skrzywdziłem i.. w pewien sposób wykorzystałem. - wziąłem głęboki oddech, odwracając wzrok - Musimy to zakończyć i.. udawać jakoś, że nic się nie stało. Nie mogę dłużej żyć w taki sposób.. 
- Udawać, że nic się nie stało, tak? - Chan parsknął śmiechem, siadając na swoim łóżku - Uważasz, że to jest dorosłe rozwiązanie?
- Nie poniżaj mnie..
- Nie poniżam, tylko uważam, że masz do tego złe podejście.
- Bo chcę to zakończyć? To jest twoim zdaniem złe podejście? 
- Tak.. bo znowu robisz coś wbrew sobie.. znowu myślisz tylko o Dongwanie.
- Hyung, przestań. Skąd w tobie taka pewność, że ja chcę być z tobą? To był tylko seks.. jeden jedyny raz..
- Minho, znam cię i wiem, że to nie był dla ciebie tylko seks. Wiem jaki jesteś wrażliwy i jakie masz podejście do tego.. Przestań w końcu kłamać. - zamilkłem, wpatrując się w podłogę. Chan wstał z łóżka, po czym podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłonie - Spójrz na mnie. - uniosłem na niego wzrok. W jego oczach malowało się ciepło i wielka chęć zapewnienia mi bezpieczeństwa. Czytam z jego oczu, jak z otwartej księgi. Potrafię odgadnąć towarzyszące mu emocje.. wiem, czego chce w danej chwili i jak się czuje. Dziwne, że przy moim chłopaku, z którym jestem tak długo, nie potrafię tego zrobić - Boisz się.. jesteś pogubiony.. nie wiesz, co zrobić. Wcale ci się nie dziwię, ale.. wiem, że było ci ze mną dobrze.. że lubisz ze mną rozmawiać, bo rozumiemy się, jak nikt inny. Minho, ja to wszystko czuję. 
- Bo tak jest.. - szepnąłem, czując cisnące się do oczu łzy - Nawet jeśli czuję się z tobą rewelacyjnie, to.. to czuję się okropnie w stosunku do Dongwana. 
- Minho.. - chłopak zbliżył się do mnie, dotykając swoim czołem mojego - Poczekam.. poczekam, ile tylko zechcesz. Tylko proszę cię, przemyśl to na spokojnie. Naprawdę mi na tobie zależy. 
- To jest strasznie trudne..
- Dlatego dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz chciał. Zastanów się dobrze. 
- Chan.. ja nie potrafię zakończyć swojego pięcioletniego związku. Poza tym w tym momencie mogę ci powiedzieć, że kocham Dongwana..
- A ja? Co czujesz do mnie? 
- Nie wiem. - blondyn chwycił moją twarz w obie dłonie, muskając przy tym moje wargi. Spiąłem się lekko, jednak po chwili wszystkie moje nerwy puściły - Hyung.. 
- Nic się teraz nie liczy, pamiętaj. 
- Ale..
- Ciii. - wylądowałem z nim w łóżku. Chłopak przywarł do mnie swoim ciałem, pogłębiając przy tym pocałunek. Owinąłem ręce wokół jego szyi, oddając mu się w stu procentach. Wtedy też usłyszałem dźwięk swojego telefonu, przez co automatycznie oprzytomniałem.
- Muszę odebrać.
- Daj spokój..
- Nie, to Dongwan. - otworzyłem szerzej oczy, mając przy tym tak mocno bijące serce, jakbym bał się, że wybrał właśnie ten moment na telefon, bo domyślił się, że go zdradzam - Tak?
- Hej słońce, wszystko okej?
- Tak.. pracujesz? - Chan przywarł wargami do mojej szyi, pieszcząc ją delikatnie.
- Właśnie skończyłem i robię nam kolację.
- Ooo to świetnie. - zacisnąłem usta, wbijając przy tym paznokcie w plecy Chana, dając mu wyraźnie do zrozumienia, by przestał.
- Kiedy wrócisz?
- Właśnie wychodzę od kolegi.. będę za niecałą godzinkę. 
- Uważaj na siebie.. jest już ciemno jak cholera.
- Dobrze, nie martw się Hyung.. pa.
- No pa. - rozłączyłem się, zamykając przy tym oczy. Chan wyczuł co jest na rzeczy. Zszedł ze mnie, głęboko przy tym wzdychając. Ta sytuacja jest ciężka dla nas obu, jednak ja mam ten problem, że jestem w związku.. wbrew pozorom, szczęśliwym związku.
- Rozumiem, że musisz iść.. 
- Przepraszam.. Dongwan na mnie czeka. - wstałem z łóżka, zbierając się w pośpiechu do wyjścia.
- Minho... jak tak dalej pójdzie, to nic z tego nie będzie..
- Mówiłem ci to od samego początku. - burknąłem, opuszczając jego mieszkanie. Nienawidzę siebie za to, jak okłamuję Dongwana. Chociaż to, w jaki sposób traktuję Chana, też mnie boli. Pobłądziłem i teraz nie wiem, jak wyjść na prostą.


*

- Minhooo... kocham cię. - uśmiechnąłem się szeroko, czując jak mój Hyung obejmuje mnie od tyłu. Nie przerywałem przygotowywania kolacji, na którą obaj bardzo czekaliśmy. Byliśmy niesamowicie głodni, a chęci do robienia jedzenia, jak zwykle nie mieliśmy. Koniec końców zdecydowałem, że coś mu przygotuję, zwłaszcza, że był po całym dniu pracy. 
- Ja ciebie też. - szepnąłem, całując go w policzek. Dongwan chwycił za moje dłonie, pomagając mi bardzo ostrożnie w krojeniu warzyw - Co robisz? - zachichotałem, patrząc na chłopaka.
- Pomagam ci.
- Mmm... coś przeskrobałeś.
- Ej! Pomagam ci też, jak nie zrobiłem niczego złego! - "oburzył się", całując mnie gwałtownie w szyję. 
- Mów, co zrobiłeś. 
- Jeszcze nic.
- Jak to?
- Aishh... znowu jadę na szkolenie.. na cztery dni.
- Cooo? - jęknąłem, odkładając nóż - Hyung, ciągle gdzieś jeździsz.
- Wiesz, że muszę. Strasznie mi zależy na tym wyższym stanowisku..
- No wiem. - westchnąłem, przytakując - Wiem to. 
- Mysza..
- Nie mam do ciebie żadnych pretensji. Nie chcę żebyś tak to odebrał, ale non stop siedzisz w pracy, albo gdzieś jeździsz.. widujemy się coraz rzadziej i.. boję się o nas. - spojrzałem na chłopaka, czując jak ląduję w jego ramionach - I coraz bardziej za tobą tęsknię. 
- Przepraszam. 
- Nie, nie przepraszaj mnie. 
- Zaniedbuję cię, wiem.. Ale chcę żebyś wiedział, że kocham cię najbardziej na świecie i za każdym razem, jak wyjeżdżam i idę do pracy, o tobie myślę. - zagryzłem dolną wargę, czując napływające do oczu łzy. Jak ja spotykam się z Chanem, w ogóle o nim nie myślę... dopiero po fakcie przypominam sobie, że mam najlepszego faceta na świecie.. - Hej, nie płacz. 
- Jesteś najlepszy Hyung..
- Jejuu... mój prawie 20-letni chłopak się wzruszył. - zaśmiał się, całując mnie w czoło - Nie płacz, proszę cię. 
- A kiedy jedziesz?
- We czwartek. Tym razem lecimy do Tokio.
- Naprawdę? - wytarłem policzki, wymuszając przy tym uśmiech - A.. mógłbym cię o coś prosić?
- No jasne.
- Przywiózłbyś mi coś fajnego? 
- Pewnie. - szepnął, całując mnie - Napisz mi, co chciałbyś z Japonii, okej? 
- Kartkę.. albo magnes. - zaśmiałem się, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Za skromnie jak na mojego chłopaka.. przywiozę ci coś naprawdę fajnego. 
- To mi naprawdę wystarczy.
- Y y... a teraz rób jeść. 
- Co? - zaśmiałem się, uderzając go w ramię - Może ty coś zrobisz, hm?
- Mmm.. mam lepszy pomysł. - chłopak wyciągnął ze spodni telefon, wybierając do kogoś numer - Dobry wieczór, chciałem złożyć zamówienie. - cały Dongwan. Jak ja mogę być taki głupi wdając się w jakieś chore romanse z kimś innym? To obrzydliwe i nieludzkie, ale.. takie ciężkie do zakończenia. A najgorsze jest to, że mam świadomość tego, że gdy tylko mój chłopak wyjedzie, sprowadzę tutaj Chana. Co jest ze mną do cholery jasnej nie tak?!


*

                           Siedziałem okrakiem na Chanie, wymieniając się z nim czułymi, dość nieśmiałymi pocałunkami. Przyszedł do mnie kilka godzin po tym, jak Dongwan wyleciał do Japonii. Nie informowałem go o tym.. nie chciałem. Na pewno cała firma mówiła o tym, że kilku pracowników wylatuje do Japonii na szkolenie.. Chan doskonale wiedział, że Dongwan jako jeden z lepszych pracowników tam poleci i wiedział, że znów będę sam.. Znów drań wykorzystał okazję. Z początku, gdy zobaczyłem go w drzwiach, rzuciłem się na niego wyzywając go od namolnych dupków. Jednak po chwili rozmowy znów mu uległem, zapominając o zdrowym rozsądku. Będę się smażyć w piekle, czuję to..
- Poczekaj. - szepnąłem, odrywając się od warg chłopaka. Zmusił mnie do tego dźwięk mojego telefonu z widniejącym na ekranie napisem "Dongwanie" - Muszę odebrać. 
- W porządku. - wziąłem kilka głębokich wdechów, odbierając telefon.
- Tak?
- Cześć kotek.
- Hej. - wydyszałem niemalże, zapinając odruchowo koszulę - Wylądowałeś?
- Tak, właśnie idziemy po bagaże.
- I jak lot? Wszystko w porządku? - nie potrafiłem zachowywać się naturalnie. Bałem się, że Dongwan coś wyczuje.. w końcu zna mnie na wylot, jak nikt inny. 
- Tak, trochę nawet pospałem... Zaraz mamy jechać do hotelu i jeszcze dzisiaj mamy dwa wykłady. 
- Naprawdę? Myślałem, że trochę tam odpoczniesz. 
- Odpocznę dopiero w grobie, skarbie.
- Nie pozwalam ci tak mówić. 
- No już już... a ty co robisz?
- Co robię? - odchrząknąłem, spoglądając na Chana, który spokojnie głaskał mnie po plecach - Leżę na kanapie, przed telewizorem.
- Oj mysza.. rusz się z domu.
- Nie mam ochoty. 
- To zadzwoń chociaż po Jisunga.
- Dobrze.. coś wykombinuję. 
- Dobra.. kończę, bo już widzę swoją walizkę.
- Okej.. uważaj na siebie.
- Będę. Kocham cię. - odwróciłem wzrok, przełykając z trudem narastającą w gardle gulę.
- Też cię kocham. - szepnąłem, rozłączając się. Chan jedynie przyciągnął mnie do siebie, oplatając mnie swoimi ramionami. 
- Już dobrze.
- Nic nie jest dobrze Hyung. 
- Sprawiasz mi przykrość, jak tak mówisz..
- Przepraszam. - spojrzałem na blondyna, dotykając ostrożnie jego policzka - Przepraszam, ale to jest dla mnie bardzo ciężkie. 
- Wiem Minho. - chłopak westchnął, całując mnie w policzek - W końcu wszystko się wyjaśni, zobaczysz.. 
- Obiecujesz?
- Zrobię wszystko, żeby było ci lżej..
                              Spędziłem tę noc z Chanem. Chłopak wyszedł z mojego mieszkania, gdy ja jeszcze spałem. Musiał iść rano na staż, podczas gdy ja stwierdziłem, że odpuszczę sobie dzisiejsze zajęcia. Po przebudzeniu się zauważyłem, że zostawił u mnie swój telefon. Chciałem mu go jak najszybciej zwrócić, bo wiem, że jest mu on niezbędny do pracy, dlatego też zebrałem się, jadąc do firmy. Byłem totalnie wymęczony przez chłopaka, przez co zupełnie o niczym nie myślałem. Chciałem zwrócić mu telefon, wrócić do domu i położyć się znów spać. 
- Cześć. - zaczepiłem Chana, starając się pohamować emocje. Gdy tylko go zobaczyłem, miałem ochotę wbić się w jego wargi i całować go na oczach wszystkich. 
- O.. co ty tutaj robisz? - syknął, po czym złapał mnie za ramię, ciągnąc mnie do niewielkiej kuchni.
- Zostawiłeś u mnie telefon. 
- Serio? - skinąłem głową, czując jak mój oddech przyspiesza - Daj.. daj go, bo zaraz o tym zapomnę. - nie odrywając wzroku od jego pięknych oczu, położyłem telefon na ladzie, czując jak ten coraz bardziej napiera na mnie swoim ciałem.
- Chan, nie tutaj. - chłopak musnął moje wargi, zachęcając mnie do chwili czułości z nim. Wplątałem dłoń w jego włosy, całując go namiętnie i zachłannie. Chciałem więcej.. i więcej.. i jeszcze więcej - Hyung..
- Jeszcze chwilka. 
- Pewnie, już nam robię kawkę. - do kuchni wszedł Siwon - najlepszy kolega Dongwana. Chan odskoczył ode mnie, głęboko przy tym oddychając. Ja jedynie odwróciłem wzrok, czując, że władowałem się w niezłe bagno - Oo Minho.. co ty tutaj robisz?
- Ja..
- Dongwan Hyung kazał mu przynieść mi jakieś papiery. - powiedział Chan, posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Papiery? Jakie?
- Nie wiem.. jeszcze nie miałem okazji do nich zajrzeć. - chłopak odchrząknął, poprawiając się - No.. to dzięki Minho. Przekaż Hyungowi, że jutro wyślę mu to mailem. - skinąłem jedynie głową, widząc jak Siwon przygląda mi się z wielkim zaciekawieniem - Wracam do roboty. - ukłoniłem się, zerkając ponownie na kolegę mojego chłopaka.
- Coś się stało? - zapytałem, widząc lekki uśmiech na jego twarzy.
- Hm? Nie, nic. 
- To.. ja też będę już uciekać. 
- Pozdrów Dongwana jak będziesz z nim rozmawiać.
- Dobrze. Do widzenia. - gorzej być nie mogło. Na pewno widział co robimy i na pewno powie o wszystkim Dongwanowi. Jak się z tego wytłumaczyć i jaką wymówkę wymyślić? Boję się, że niedługo pogubię się w swoich kłamstwach i w końcu sam palnę coś głupiego. Cholera jasna. Nie mogę spotykać się z Chanem. Teraz będę się bać, że ktoś nas przyłapie nawet na pisaniu na kakaotalku.


*

                            Dzisiaj Dongwan wraca z Japonii. Kiedy rozmawiałem z nim przez telefon, zachowywał się normalnie, jak zawsze. Wydaje mi się, że Siwon o niczym mu nie powiedział. Może sam o tym zapomniał, w końcu też ma dużo na głowie.. Nie spotkałem się też więcej z Chanem. Żeby było bezpieczniej, rozmawiałem z nim jedynie przez telefon oraz pisałem wiadomości, które na koniec dnia i tak usuwałem. 
                         Przygotowywałem kolację. Z mocno bijącym sercem czekałem na powrót mojego chłopaka. Z jednej strony bałem się spotkania z nim.. z drugiej natomiast bardzo za nim tęsknię i chcę się w końcu do niego przytulić.. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Wytarłem pospiesznie ręce, biegnąc do przedpokoju.
- Cześć skarbie. - uśmiechnąłem się szeroko, chcąc go przytulić, jednak ten minął mnie bez słowa, niosąc swoją walizkę do sypialni - Hyung.. - czułem, jak moje ciało drętwieje pod wpływem stresu - Hyung, coś się stało? - zapytałem, stając w drzwiach sypialni. 
- Zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie..
- Co? - podszedłem do chłopaka, łapiąc go za rękę - Dongwan.. - ten jednak zamachnął się, uderzając mnie w twarz.
- Ile to trwa? - spojrzałem wielkimi oczami na Hyunga, czując jak po moich policzkach spływają łzy - No mów! Ile?!
- O czym.. o czym ty mówisz?
- O Chanie! - zauważyłem stojące w oczach chłopaka łzy. Skąd on do cholery jasnej o tym wie?! Kto mu na nas doniósł?! - Sypiasz z nim! Dlaczego?! - wykrzykując to, złapał mnie za nadgarstki, popychając mnie przy tym na podłogę. 
- Nie.. nie, to nieprawda! 
- Przestań kłamać! - Dongwan chwycił mnie za bluzę, podnosząc mnie do góry - No mów! Mów, bo cię kurwa zatłukę! - wrzasnął, wymierzając mi kolejny cios w twarz - Gadaj gnojku! 
- Raz.. tylko raz.. - szepnąłem przerażony, bojąc się nawet na niego spojrzeć.
- Raz się z nim puściłeś?! - zacisnąłem powieki, dławiąc się płynącymi po mojej twarzy łzami. Bałem się.. bałem się, że Dongwan wyrządzi mi krzywdę.. przerażał mnie fakt, że dowiedział się prawdy.. bałem się, że go teraz stracę.. - No mów! - skinąłem głową, czując jak chłopak łapie mnie za włosy.  Jęknąłem jedynie, łapiąc go za rękę. Chciałem, by mnie puścił, ale Dongwan był nieugięty.. 
- Boli..
- Boli? Ciebie to boli?! - wrzasnął tarmosząc mnie za włosy, jakbym był pozbawioną emocji rzeczą - Ty niewdzięczny sukinsynie! Jak mogłeś?!
- Przepraszam! - spojrzałem na mojego chłopaka, czując jak powoli w tym wszystkim tracę siły. 
- Jesteś nic nie wartym śmieciem.. - warknął, popychając mnie na ścianę - Jedyne, co potrafisz dobrze robić, to dawać dupy!
- Nie obrażaj mnie! - skuliłem się, chowając twarz przed kolejnym ciosem Dongwana - Hyung, ja kocham tylko ciebie, rozumiesz?! 
- Przestań!
- To był błąd! Przepraszam! 
- Posłuchaj mnie uważnie.. - chłopak kucnął przede mną, łapiąc mnie za twarz - Wyjdę teraz z domu, bo przysięgam, że za moment nie wytrzymam i cię zabiję.. A ty się dobrze zastanów.. czy chcesz żyć ze mną na zasadach, które całkowicie się zmienią.. czy po pieprzonych pięciu latach związku, odchodzisz do Chana.. 
- Ja..
- Dobrze się zastanów! - warknął, opuszczając w pośpiechu mieszkanie. Niewiele myśląc sięgnąłem po telefon, wybierając numer Chana. Byłem przerażony postawą mojego chłopaka, ale mimo to chcę o niego walczyć i o to, co już razem wypracowaliśmy..
- Słucham.
- Chan.. - wysapałem trzęsącym się głosem, nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Minho.. co się dzieje?
- On.. - z trudem łapałem oddech. Chciałem powiedzieć o wszystkim chłopakowi, ale nie mogłem wydobyć z siebie jednego nawet słowa - Dongwan mnie pobił..
- Co? Minho, o czym ty mówisz? Dlaczego?
- Ktoś.. on się o nas dowiedział.. 
- Co?
- Jest wściekły.. 
- Ja pieprzę... Minho, spakuj się i wyjdź przed dom. Przyjadę po ciebie.
- Nie.
- Co? Jak to "nie"?
- To koniec Chan.
- Ale Minho..
- Chcę być z Dongwanem. - rozłączyłem się, blokując jego numer. Mimo, że zakochałem się w Chanie po uszy, nie mogę z nim być. Nie mogę tak krzywdzić Donwaga. Ma rację.. jestem niewdzięcznym dupkiem, który kompletnie na nic nie zasługuje. Miałem moment słabości, ale najwyższa pora się z tego wyleczyć i zacząć trzeźwo myśleć.
                  Czekałem na powrót Dongwana bardzo długo. Mówił, że wychodzi tylko na chwilę, a nie było go już około trzech godzin. Z początku myślałem, że potrzebuje więcej czasu, by pomyśleć. Później jednak zacząłem się obawiać, że może pojechał do Chana, by to z nim wyjaśnić i że się pobili.. Próbowałem dodzwonić się do mojego chłopaka, ale jego telefon milczał.. Czekając na jego powrót, robiłem sobie zimne okłady na poobijaną twarz i głowę. Wszystko bardzo mnie bolało, ale wiedziałem, że zasługiwałem na znacznie gorszą karę. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Myśląc, że to Dongwan, rzuciłem się na telefon i bardzo mocno się zdziwiłem, widząc, że dzwoni do mnie jego ojciec.
- Słucham.
- Dobry wieczór Minho..
- Dobry wieczór.. coś się stało? - mężczyzna pociągnął nosem, głęboko przy tym wzdychając - Proszę pana..
- Posłuchaj.. - usiadłem na kanapie, czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową - Dongwan miał wypadek.
- Słucham? Jaki wypadek?!
- Wsiadł w samochód.. ponoć pędził jak wariat.. - wyszeptał, rozklejając się.
- Ale.. jak.. - poderwałem się z kanapy, biegnąc do drzwi - Gdzie on jest? - po drugiej stronie panowała kompletna cisza - Proszę pana, w którym jest szpitalu?
- Dongwan zginął na miejscu.. - wydusił, rozłączając się. Zamroczyło mnie.. Telefon, który trzymałem, spadł na podłogę, podczas gdy ja ostatkami sił starałem się trzymać w pionie.. Nie dałem rady. Osunąłem się na ziemię, tracąc jakikolwiek kontakt ze światem. Ta informacja była dla mnie tak ogromnym szokiem, że automatycznie zasłabłem..
                       Otworzyłem oczy, czując jak uderza we mnie fala zimna. W mieszkaniu było bardzo jasno, a po podłodze ciągnął straszny wiatr. Podkuliłem nogi, pociągając przy tym nosem. Starałem się pozbierać myśli i przypomnieć sobie dlaczego spędziłem noc na podłodze, ale nie byłem w stanie.. Sięgnąłem po telefon, wybierając odruchowo numer Dongwana, jednak słysząc przy każdej próbie głuchą ciszę, uświadomiłem sobie ponownie, co się stało.
- Hyung.. - pisnąłem, czując cisnące się do moich oczu łzy. Nie mogę uwierzyć w autentyczność telefonu jego ojca. Dongwan nie mógł odejść.. nie teraz. Mieliśmy się razem zestarzeć, żyć razem do końca życia.. żyć razem do końca życia. Czyjego życia? Życie jednego kończyło się automatycznie, gdy ten drugi odchodził.. Co ja teraz zrobię? Nie wierzę w to, że nigdy więcej nie zobaczę jego uśmiechu.. że nie usłyszę ciepłych słów z jego strony.. że nigdy więcej się do niego nie przytulę, nie zasnę przy nim, nie pocałuję go.. - Dongwan! - wrzasnąłem, wybuchając płaczem - Dongwanie... - położyłem się na ziemi, wbijając paznokcie w zimne panele - Wróć do mnie. - szepnąłem, uderzając dłonią o podłogę - Wróć do mnie! - to wszystko moja wina. Gdyby nie moje puszczalstwo, Dongwan by żył.. żył i był teraz ze mną. Zabiłem go. Zabiłem osobę, którą kocham najbardziej na świecie. Nie potrafię opisać tego, co czuję.. nie czuję nic, poza koszmarną pustką, tęsknotą i strachem..


*

                               Leżałem w łóżku, przytulając się do swetra mojego chłopaka. Nie wychodzę z mieszkania od trzech dni. Z nikim się nie kontaktuję, nie jem, nie chodzę nawet do łazienki. Leżę w łóżku przytulony do rzeczy Dongwana i wpatruję się beznamiętnie przed siebie. To wszystko stało się tak nagle.. nie byłem w żaden sposób przygotowany na jego jakiekolwiek odejście..
Wtuliłem się mocniej w puchaty materiał przesiąknięty zapachem mojego chłopaka. Zamykając oczy, usłyszałem przekręcający się w drzwiach klucz. Zdębiałem.. Nie puszczając jego swetra, wstałem niepewnie z łóżka, idąc powoli w kierunku korytarza. Moje serce biło bardzo mocno, a oddech był niesamowicie ciężki.. bałem się, że całkowicie zwariowałem.
- Minho.. Minho! - Jisung.. zapomniałem, że dawno temu, Dongwan dał mu klucze do naszego mieszkania, w razie naszych wyjazdów lub jego nieobecności, by do mnie zaglądał. Stanąłem z nim twarzą w twarz.. Przyjaciel otworzył szeroko oczy, gwałtownie do mnie podchodząc - Jak ty wyglądasz? - szepnął, dotykając ostrożnie mojej twarzy - Masz pełno siniaków.. - chłopak przyłożył dłoń do mojego czoła, nie odrywając wzroku od moich zapłakanych, zmęczonych oczu - Dostałeś z tego wszystkiego gorączki. - zacisnąłem jeszcze mocniej niemalże zdrętwiałe już palce na swetrze Hyunga, czując jak do moich oczu znów cisną się łzy - Tak mi przykro, Minho.. - wylądowałem w jego ramionach.. chłodnych, pozbawionych bijącego od nich ciepła i zapewnienia bezpieczeństwa.. - Nie przyszedłeś wczoraj na po.. - odepchnąłem go, dając mu wyraźnie do zrozumienia, by nie wspominał o pogrzebie chłopaka. Wiedziałem, że był wczoraj, ale najzwyczajniej w świecie, nie dałem rady na niego pójść. Nie byłem w stanie nawet wyjść z domu.. Nie wiem, jakbym się tam zachował.. czy dałbym radę patrzeć na to wszystko.. - Przepraszam. Nie powinienem o tym mówić. - Jisung podszedł do mnie, dotykając niepewnie mojego ramienia - Połóż się do łóżka. - od śmierci Dongwana polubiłem samotność i przebywanie w tym wielkim mieszkaniu, samemu. Nie potrzebuję towarzystwa, nie teraz.. przeszkadza mi nawet mój najlepszy przyjaciel. Chcę oswoić się z całą tą sytuacją.. sam, w spokoju. Jisung usiadł na łóżku, głaszcząc mnie po głowie, jednak gdy usłyszał moje syknięcie, od razu przestał - Pobił cię.. 
- A.. - odchrząknąłem, po czym usiadłem, wbijając wzrok w kolegę - A jakie to ma teraz znaczenie.. 
- Minho..
- No jakie?! - trząsłem się jak głupi. Nie wiem czy spowodowane to było emocjami, gorączką, czy złością na samego siebie - Nie ma go już! Nie ma i nie będzie! 
- Nie krzycz..
- Wyjdź stąd! 
- Ale Minho..
- No wyjdź! - po wzięciu kilku głębokich wdechów, sięgnąłem po kołdrę, chcąc się pod nią ukryć przed całym światem - Chcę być sam. - odwróciłem się plecami do chłopaka, zatapiając się w poduszce Dongwana - Chcę być teraz sam.. 
- Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Martwię się o ciebie. 
- Muszę pomyśleć.. sam.. 
- Rozumiem.. posiedzę w salonie, a ty odpocznij. - blondyn nakrył mnie kołdrą, głęboko przy tym wzdychając - Jeśli będziesz chciał porozmawiać, będę obok, dobrze? 
- Idź już. - szepnąłem, zamykając oczy. Nigdy nie myślałem, że odpowiem za swoje błędy w tak okrutny sposób. Tego nie można nazwać nawet karą. To istny koszmar.. męczarnie, od których nie będę mógł się uwolnić do końca życia.. Chciałbym po prostu zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.. zapomnieć o Chanie i tym przeklętym wypadku. Dlaczego tak po prostu nie można wykasować z pamięci pewnych rzeczy? I dlaczego za każdy, nawet najmniejszy błąd, trzeba płacić tak ogromną cenę?






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1 komentarz: