7 listopada 2018

W tajemnicy~cz.3 [Minho&Chan]




- Przepraszam skarbie. - okryłem się dokładniej kołdrą, zamykając przy tym oczy. Nie było go w domu przez około trzy godziny. Nie dawał znaku życia, nie odpisywał na moje wiadomości, nie odbierał. W końcu jednak odpuściłem i doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak ochłonie i dopiero wróci do domu - Minho.. Chciałem nad tym wszystkim pomyśleć.. sam, na spokojnie.
- Mhm.
- Jest mi strasznie przykro.. naprawdę. Wiesz, że jak wypiję to nie myślę. 
- Wiem. - Dongwan westchnął, głaszcząc mnie ostrożnie po ramieniu.
- Nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki.. nigdy bym cię nie obraził. Kocham cię najbardziej na świecie..
- Przestań.
- Wiem, że jesteś na mnie zły, masz do tego pełne prawo... Tylko proszę cię, wybacz mi.. wybacz mi kotek. 
- Nie nazywaj mnie tak... nie życzę sobie tego. - Hyung pocałował mnie w tył głowy, po czym usiadł na łóżku, delikatnie mnie po niej drapiąc.
- Bardzo mocno cię kocham.. I bardzo żałuję tego, co zrobiłem.
- Tak.. - usiadłem niechętnie, wycierając przy tym policzki. Ujrzałem siedzącego obok siebie Hyunga z przeogromnym bukietem kolorowych kwiatów - Teraz żałujesz, a za kilka dni będzie to samo. - chłopak odłożył bukiet na łóżko, przykładając dłoń do mojego policzka.
- Minho.. wiem, że mnie to w żaden sposób nie usprawiedliwia, ale jestem bardzo zmęczony.. bardzo. Mam mnóstwo stresów w pracy.. do tego wiem, że zaniedbuję ciebie i to wszystko mnie wykańcza.. 
- I alkohol ci pomaga? Nie lepiej usiąść ze mną? Porozmawiać? Nie wiem.. wygadać się, przekląć pracę i to wszystko.. Mam 19-naście lat, ale wydaje mi się, że mam coś w głowie. Zawsze cię wysłucham i ci pomogę, tylko daj mi szansę.. daj nam szansę, Hyung. - chłopak wytarł moje mokre policzki, całując mnie przy tym w czoło - Kocham cię najbardziej na świecie, ale nie wyobrażam sobie życia z tobą, jeśli będziesz mnie tak traktować. - spojrzałem mu w oczy, widząc malujące się w nich łzy - Nazwałeś mnie dziwką i darmozjadem.. nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mnie to zabolało. - Dongwan spuścił jedynie głowę, pociągając przy tym nosem. Płakał.. pierwszy raz od pięciu lat, widziałem jak płacze - Nie chcę twoich pieniędzy Hyung. Nie chcę, nie dawaj mi ich.. Chcę tylko żebyś mnie kochał i szanował.. tyle. - milczał. W pokoju słychać było jedynie jego ciężki oddech i nasz płacz - Robię wszystko, co chcesz.. jak mogłeś nazwać mnie dziwką? 
- Nie wiem, co mam ci powiedzieć Minho... Słowo "przepraszam" tutaj nie wystarczy. 
- Jak odstawisz alkohol, większość naszych problemów minie.. jestem tego pewien.
- Będę z tym walczyć, obiecuję.. Obiecuję ci to. - szepnął, całując mnie w dłonie - Jesteś moim małym aniołkiem.. jak mogłem cię tak skrzywdzić..
- Dawno mnie tak nie nazywałeś. - dotknąłem jego twarzy, czując pod palcami chłodne łzy chłopaka - Bardzo dawno..
- Brakowało ci tego? - skinąłem głową, przysuwając się bliżej chłopaka - Chodź do mnie. - wtuliłem się w Dongwana, wsłuchując się w jego mocno bijące serce - Przepraszam. Bardzo cię przepraszam.


*

                      Po skończonych zajęciach poszedłem w stronę stoisk z jedzeniem, na które chodziłem kiedyś z Dongwanem. Stwierdziłem, że zajdę do niego po uczelni i zaniosę mu coś dobrego do jedzenia. Pogodziliśmy się... znowu. Przez sobotni wieczór i przez całą niedzielę bardzo dużo rozmawialiśmy. Nie wytykaliśmy sobie swoich wad.. staraliśmy się po prostu zwracać grzecznie uwagę na to, co powinniśmy w sobie poprawić. Dawno już nie mieliśmy ze sobą tak szczerej rozmowy.. dawno też nie słyszałem tak wielu obietnic z jego strony. Cóż.. szczerze mówiąc nie wierzę w jakąś jego ogromną przemianę, ale widzę, że chyba coś zrozumiał po tym weekendzie. Może chociaż przez chwilę będzie między nami jak dawniej. 
- Dzień dobry! - krzyknąłem, wchodząc do budynku, w którym pracuje mój facet. Po odpowiedzi pracownic, ruszyłem od razu do windy i na słynne, przepracowane do granic możliwości, czwarte piętro. Gdy wysiadłem z windy, jako pierwszy rzucił mi się w oczy Chan. Stał oparty o jakiś blat, czytając przy tym jakieś papiery - Cześć Hyung. 
- Oh Minho.. przestraszyłeś mnie.
- Nie chciałem. - uśmiechnąłem się, zerkając na dokumenty - Co czytasz?
- Twój facet jest tyranem w pracy. - zaśmiał się, podczas gdy przez moją głowę przeszła jedna myśl: "nie tylko w pracy bywa tyranem" - Każe mi wkuwać na pamięć budowę jakiegoś najnowszego systemu.. masakra. 
- Ale chyba jest zadowolony z twojej pracy. 
- Mam taką nadzieję. - westchnął, uważnie mi się przyglądając - Wszystko w porządku?
- Tak.
- A jak piątek? Poradziłeś sobie?
- Od razu poszedł spać.. - odwróciłem wzrok, chcąc jak najszybciej uciąć ten temat - Nie wiesz gdzie go znajdę? Mam dla niego obiad.
- O jak mu dobrze. - Chan uśmiechnął się, kręcąc przy tym głową - Chyba szedł z Jinho do swojego biura.. zobacz tam.
- Dzięki. 
- Ah.. Minho. 
- Tak?
- Zostawisz mu obiad i uciekasz? - skinąłem głową, patrząc w niego z zaciekawieniem - Zaraz będę mieć przerwę.. pójdziesz ze mną coś zjeść? - uniosłem brew, lekko się przy tym uśmiechając - Nie lubię jeść sam.
- Pewnie. Jestem głodny jak wilk. 
- Super. Poczekam na ciebie przy wyjściu.
- W porządku. - no ładnie. Jakby Dongwan się o tym dowiedział, od razu wyrzuciłby go z firmy. Ułożyłem dłoń na klamce od drzwi gabinetu Hyunga, słysząc jego donośny głos. Aishh.. cieszę się w sumie, że z nim nie pracuję.
- Kurwa, Jinho.. ile razy mam ci wtłaczać do łba tą pieprzoną budowę procesora, co?! Widzisz to krzesło?
- Widzę..
- Ono by prędzej zrozumiało, niż ty. - zapukałem niepewnie, wchodząc od razu do środka.
- Mogę?
- Minho.. co tu robisz?
- Wpadłem tylko na chwilkę. Chciałem przynieść ci obiad.
- Ale mnie rozpieszczasz. - Hyung podszedł do mnie, całując mnie w głowę - Dziękuję.
- Nie ma sprawy. Jak ci mija dzień?
- Tragicznie... nie mogę dokończyć projektu, bo się użeram z tymi debilami. - warknął, pokazując na przestraszonego studenta.
- Przestań skarbie, na pewno bardzo się starają.
- Ta.. szkoda tylko, że nie widać żadnych efektów. 
- Przestaaaań. - uśmiechnąłem się, tarmosząc go za policzki, czym rozśmieszyłem stojącego przy jego biurku Jinho.
- Minho nie rób tak, bo stracę ich szacunek.
- A tak mogę? - wspiąłem się na palce, dając mu buziaka w policzek.
- Uroczo. - zaśmiał się stażysta. 
- Ty, uroczo.. zejdź mi póki co z oczu. Masz przerwę.
- Tak jest. - chłopak ukłonił się, wybiegając jak najszybciej z gabinetu. Wiem, że nie powinienem tak robić, ale już nie mogę patrzeć na to, jak mój facet pomiata tymi chłopakami.
- Minho..
- Jesteś zbyt surowy, Hyung. - chwyciłem go za garnitur, subtelnie go całując - Oni się dopiero uczą, odpuść troszkę.
- Ale..
- Są praktycznie w moim wieku. Wyobraź sobie, że masz trzech mnie na stażu. Też byś tak krzyczał?
- Mmmm nie.. ale za to bym cię ciągle całował i szukał pretekstu, żeby spędzić z tobą trochę czasu sam na sam. - zamyśliłem się, uderzając go po chwili w klatkę piersiową.
- Nie, to nie traktuj ich, jak mnie. 
- Zazdrosny?
- Momentami aż za bardzo. - cmoknąłem go, wręczając mu reklamówkę z jedzeniem - Jedz póki ciepłe. 
- Dzięki kotek.. umieram z głodu.
- A o której dzisiaj wrócisz?
- Wydaje mi się, że wyrobię się z robotą, to na 19-nastą powinienem być.
- Super. - przytuliłem go, szczerząc się przy tym jak głupi - Zrobię kolację i może obejrzymy jakiś film, co? 
- Zrób kolację i się do siebie poprzytulamy, co ty na to?
- Ooo... i pogadamy o trudach życia i tym, jak nazwiemy naszego kota. - zaśmiałem się, czując jak ten trąca palcem mój nos.
- Jeszcze nie powiedziałem, że na sto procent przygarniemy tego kota.
- Oj Dongwanie..
- Pogadamy o tym w domu, okej? Muszę wracać do pracy.
- Jasne, rozumiem. - wspiąłem się na palce, całując go w kącik ust - Miłej pracy. 
- Jesteś przeuroczy Minho... Naprawdę, uwielbiam cię. 
- Ja ciebie też. Pa! - pomachałem mu, opuszczając jego biuro. Zawsze po większych kłótniach, nasz związek przez kilka dni wygląda jak bajka. I to bajka przepełniona różową watą cukrową, tęczą i wszystkim co miłe i kolorowe. Wiadomo, że z czasem to przygasa, dlatego staram cieszyć się tym na maksa - Jestem! - wyskoczyłem zza pleców stojącego przed budynkiem Chana, widząc, jak ten odskakuje na kilkanaście centymetrów.
- Jezu, znowu to robisz.
- Przepraszam. - zaśmiałem się, poprawiając szalik - Co zjemy?
- Czekaj, daj mi odetchnąć. - uderzyłem go lekko w ramię, obdarowując go ponownie uśmiechem.
- Jestem aż taki straszny?
- Jeszcze pytasz?
- Hej! Bo zaraz pójdziesz jeść sam! - Chan zaśmiał się, poprawiając przy tym kręcone włosy.
- Dobra, już dobra... Masz ochotę na coś konkretnego?
- Hmm... nie. To twoja przerwa, zdam się na ciebie. 
- Serio? Powinieneś mieć swoje zdanie.. nawet w tak błahych kwestiach.
- Po prostu nie jestem wybredny jeśli chodzi o jedzenie. 
- Mhm. - chłopak zmierzył mnie wzrokiem, zamyślając się - Niedaleko jest knajpa, która podaje mięso psa.. zawsze chciałem go spróbować.
- Słucham? - otworzyłem szerzej oczy, wbijając je w chłopaka - Nie ma opcji, nie zjem tego.
- Oo.. czyli jednak miewasz własne zdanie. - zatrzymałem się, czując się lekko poddenerwowanym. W co on ze mną pogrywa?
- O co ci właściwie chodzi? Mieliśmy tylko razem zjeść, a ty wytykasz mi to, że nie mam własnego zdania. Otóż mam swoje zdanie, a ty nie znasz mnie na tyle dobrze, by wydawać o mnie opinię. Ba.. w ogóle mnie praktycznie nie znasz.
- No i w końcu zaczynasz mówić do rzeczy.. Jestem Chan. Tak oficjalnie. - uśmiechnął się, podając mi rękę.
- Pf... Minho. 
- Pf.. jaka diva.
- Dongwan nazywa mnie tak samo.
- Widocznie wie, co mówi. 
- Irytujesz mnie.. idziemy na to jedzenie?
- Idziemy, idziemy.. nie denerwuj się tak. - poszliśmy do pobliskiej, niewielkiej knajpki, po czym zamówiliśmy sobie po misce rozgrzewającego ramenu. Bardzo fajnie rozmawia mi się z tym chłopakiem i o dziwo w ogóle nie brakuje nam tematów do rozmów. Czuję się przy nim bardzo swobodnie i w ogóle nie ma między nami tego dystansu w związku z tym, że jest on na stażu u mojego chłopaka - Minho.
- Hm?
- Dongwan też jest dla ciebie tak samo ostry, co dla nas? - upiłem łyk coli, odstawiając powoli puszkę na stole.
- Chyba nie powinniśmy tego porównywać. Jesteśmy razem od pięciu lat, więc traktuje mnie troszkę inaczej.
- Już pięć lat? Wooo.. kupę czasu.
- Prawda? - uśmiechnąłem się, wciągając ostre kluski - A ty masz kogoś?
- Y y. 
- Czemu?
- Czemu, czemu.. bo nie wpadłem jeszcze na odpowiednią osobę.
- Aaaa... a jakie masz preferencje?
- Hmm.. chyba nie mam określonego typu. 
- A to dziwne. Większość facetów wie, czego chce.
- Ja jestem otwarty na wszystko. - zaśmiał się, klepiąc się po brzuchu - Ale pojadłem. 
- Ja bym zjadł jeszcze coś słodkiego.
- Na tej ulicy, na rogu, mają dobre ciastka.
- No to postanowione. - uśmiechnąłem się, kończąc swój ramen. Widziałem jednak, że chłopak przygląda mi się z ogromną uwagą - Na co tak patrzysz?
- Ile masz lat?
- Hm? Czemu o to pytasz?
- Wydaje mi się, że to normalne pytanie. - odpowiedział spokojnie, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- 19-naście, a co?
- Dongwan ma chyba z 30.
- Nie.. 27. Czemu to cię tak interesuje?
- A bo ja wiem.. jestem ciekawski.
- No właśnie zauważyłem. 
- Nie no, myślałem, że jest między wami większa różnica wieku. 
- A nawet jeśli by była, to co?
- W sumie to nic.. po prostu interesująca z was para. 
- Może zmieńmy temat. 
- Jak chcesz. - Chan zeskoczył z krzesła, wyciągając portfel ze spodni - Pójdę zapłacić.
- Poczekaj, dam ci pieniądze.
- Ja cię wyciągnąłem na obiad, więc ja stawiam. 
- Ale.. 
- Zbieraj się. Z tego co wiem, chciałeś iść na ciastka. - uśmiechnął się, idąc do właścicielki baru. Aishh głupio mi. Całe życie ktoś za mnie płaci, a ja za każdym razem czuję się z tym okropnie. Powinienem w końcu tak zorganizować sobie czas, by pójść do pracy. O! To właśnie jest pomysł! Myślę, że Dongwan w końcu byłby ze mnie dumny. Zgodnie z umową, poszliśmy z Chanem na ciastka ryżowe, które tak, jak zapewniał, były obłędne - O cholera. - jęknął, wpatrując się w swój dzwoniący telefon.
- Coś się stało?
- Mhm.. Dongwan się stał. - zaśmiałem się, widząc jak ten spanikowany odbiera - Słucham... Mhm, tak, już idę... Jasne, za moment będę. - gdy się rozłączył, uśmiechnąłem się, ładując do buzi ostatniego gryza ciastka - No.. zapomniałem, że dawno skończyła mi się przerwa. - wybuchnąłem śmiechem, uderzając go przy tym w ramię.
- Spokojnie, nic ci nie zrobi.
- No nie wiem.. był wściekły.
- On tylko zgrywa takiego twardziela. Trzeba go po prostu odpowiednio podejść. 
- Niby jak?
- A tak.. zapomniałem, że to nie u każdego przejdzie. - blondyn prychnął, owijając się dokładniej szalikiem.
- Jesteś okropny. 
- Sorki.
- Dobra, spadam, bo mnie obedrze ze skóry i zrzuci z tego czwartego piętra. - zaśmiałem się, głęboko się przed nim kłaniając.
- Dziękuję za obiad. 
- Nie ma za co... na razie.
- Do zobaczenia. - fajny z niego chłopak. Szkoda, że jest na stażu w firmie Dongwana, bo przez to nie będę mógł się z nim spotykać. Mój facet by się wściekł, jakbym zakolegował się z jego podopiecznym. Z resztą... Hyung jest zazdrosny absolutnie o każdą osobę, poza Jisungiem. Jakby dowiedział się, że byłem z Chanem na obiedzie, by mi zrobił o to niezłą awanturę.


*

                       Siedziałem z Dongwanem na kanapie, wpatrując się w telewizor. Hyung głaskał mnie po nogach, które na nim trzymałem, co chwilę na mnie zerkając.
- O czym myślisz? 
- Hm? - spojrzałem na niego, sięgając po garść popcornu.
- Zapytałem, o czym myślisz?
- O niczym szczególnym. 
- A wszystko w porządku?
- Pewnie. - uśmiechnąłem się, rzucając w niego ziarenkiem popcornu.
- O ty cholero. - Dongwan złapał mnie za kostki, po czym zaczął mnie łaskotać po stopach, a jest to tak niesamowicie czuły punkt, że gdy tylko ich dotyka, zaczynam wariować.
- Hyung! - zaśmiałem się, wierzgając nogami - Przestań! 
- Y yyyy.
- Dongwaaaan! - chłopak zaśmiał się, po czym położył się na mnie, przywierając do mnie wargami. Odwzajemniałem jego buziaki, chichocząc od czasu do czasu - Głupi jesteś. - mój facet spojrzał na mnie, unosząc przy tym brew.
- Chcesz powtórkę?
- Nie, nie, nie... nie, skarbie, podziękuję. - uśmiechnąłem się, całując go w nos - Kocham cię. 
- Co?
- Kocham cię.. chcę, żeby zawsze już tak było. - Dongwan przywarł wargami do mojej szyi, ostrożnie mnie po niej całując. Owinąłem ręce wokół jego ciała, drapiąc go po głowie.
- Chcesz żebym zawsze maltretował twoje stopy? - zachichotałem, pospiesznie przytakując.
- To też. 
- A wiesz, że wariat jesteś?
- Ale takiego mnie kochasz, co?
- Hmm... no chyba tak.
- Chyba?
- No wiesz.. to już pięć lat..
- Hyung.. - spojrzałem na niego, przyglądając się jego błyszczącym oczom.
- Oczywiście, że cię kocham, dzieciaku. Kocham cię, tylko się z tobą droczę.. Nie przywykłeś jeszcze do tego?
- No właśnie coś nie mogę. 
- Kocham cię matole. - szepnął, po czym pocałował mnie w czoło, siadając.
- Hyung..
- Tak? - usiadłem dość niechętnie, przysuwając się bliżej chłopaka.
- Podjąłem dzisiaj pewną decyzję i chciałbym poznać twoje zdanie.
- Oo.. no to słucham.
- Chciałbym pójść do jakiejś pracy.. jutro mam wolniejszy dzień, to będę czegoś szukać..
- Czekaj, czekaj.. po co chcesz iść do pracy? Przecież daję ci bardzo dużo pieniędzy.
- Tak skarbie, ale to są twoje pieniądze. A ja chciałbym mieć coś swojego, wiesz.. dołożyć się do rachunków, czasami cię gdzieś zaprosić.. - spuściłem głowę, czując jak Hyung drapie mnie po głowie.
- Jesteś przesłodki i to strasznie miłe, że chcesz się dokładać, ale naprawdę nie musisz tego robić. Powinieneś się teraz skupić na nauce.. ja na nas zarabiam.
- Ale ja się źle z tym czuję.
- Minho... chodzi o to, co ci ostatnio powiedziałem? 
- Nieee, nie.. myślę już o tym od dłuższego czasu. Ty już pracowałeś na studiach.
- Tak, ale na magisterce. Poza tym musiałem, sam wiesz.
- No tak. - rodzicom mojego chłopaka zawsze się powodziło, ale odkąd zachorowała jego mama, większa część pieniędzy szła na jej leczenie. Dongwan chcąc odciążyć ojca poszedł do pracy i siedzi w niej już kilka lat - I co? Chcesz mnie utrzymywać przez cały okres studiów?
- Mhm.. sprawia mi to ogromną przyjemność. - mruknął, całując mnie w głowę. Uniosłem na niego wzrok, układając dłoń na jego klatce piersiowej.
- Kiedy ja ci się za to wszystko odwdzięczę, co?
- Robisz to cały czas. Nie musisz robić nic więcej.
- Hyuuuung. - wpakowałem się na jego kolana, mocno się do niego przytulając - Jesteś najlepszy.
- Ale jesteś przylepą. - chłopak objął mnie, drapiąc mnie delikatnie po plecach. Jego twarz wtuliła się w moją szyję, napawając się przy tym moim zapachem - Uwielbiam twój zapach. - uśmiechnąłem się, cmokając go w szyję.
- Zawsze mi to mówisz. 
- I będę ci to powtarzać do końca życia. - uniosłem lekko głowę, wbijając wzrok w jego oczy. Dłoń Hyunga spoczęła na moim policzku, podczas gdy na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Chcesz iść do sypialni? 
- A co knujesz?
- Potrzebuję twojej bliskości, ale takiej... takiej intymnej.. naszej. 
- Bardzo jej potrzebujesz?
- Bardzo. - szepnąłem, czując, jak chłopak podnosi się ze mną z kanapy bez najmniejszego problemu. Po chwili już byliśmy w sypialni.. ciemnej, bardzo przytulnej, cichej. Z początku jedynie się przytulaliśmy i całowaliśmy, jednak koniec końców skończyło się na tym, że zaczęliśmy się kochać. Nie pamiętam, kiedy Dongwan był taki czuły i delikatny w stosunku do mnie. Moja rozbita brew i posiniaczone ramiona, co chwilę były obdarowywane jego całusami, dzięki którym od razu zapominałem o bólu, jaki mi wtedy sprawił. Ciekawe jak długo potrwa ta jego cudowna przemiana. Potrafi być kochany i generalnie rzecz biorąc jest dobrym człowiekiem. Ale gdy miewa gorsze momenty jest nie do zniesienia i wtedy naprawdę jedyną myślą, jaka przewija mi się przez głowę, to ucieczka.


*

                       Czas mija nieubłaganie. Z październikowych, chłodnych dni, wskoczyliśmy w śnieżny, lodowaty grudzień, który ja i Dongwan niesamowicie uwielbiamy. Przez ten czas zbliżyłem się też bardzo do Chana. Za każdym razem, gdy odwiedzam Dongwana w pracy, ten potajemnie zabiera mnie na obiad. Złapałem z nim wspólny język, dużo się śmiejemy, mamy sporo wspólnych tematów. Naprawdę ostatnio nie mogę narzekać na swoje życie. 
- A co powiesz o tych? - byłem z Hyungiem na corocznych zakupach, by kupić sobie nowe, głupkowate, świąteczne sweterki. W tym momencie pokazywałem mu białe swetry z motywem tańczących reniferów, na które ten zareagował śmiechem.
- Tobie na pewno będzie w nim ślicznie.
- No a ty?
- Ja mysza jestem na to za stary. - mówiąc to podszedł do mnie, całując mnie w głowę.
- Hyuuung, ale to nasza tradycja. 
- Kupię ci go, co?
- Ale..
- Będziesz w nim wyglądać przeuroczo.
- Y y... jak ty go nie kupujesz, to ja też nie chcę. 
- Minho, będę w nim wyglądać jak debil.
- Jak ci się nie podoba, to zaraz znajdę inny.
- Mam już prawie 30-ści lat.
- No i co? Do tej pory nie miałeś problemu z noszeniem naszych sweterków. - podszedłem do niego, po czym stanąłem na palcach, robiąc duże, psie oczy - Przecież chodzimy w nich tylko po domu... dla siebie. 
- Aishhh..
- Proszę kochanie. - wzrok chłopaka w pewnym momencie powędrował lekko ponad mnie. W końcu zmarszczył brwi, wpatrując się bezustannie w jeden punkt - Na co tak patrzysz? - odwróciłem się, widząc stojącego za futryną sklepu mojego ojca. Wpatrywał się w nas wielkimi oczyma, kręcąc przy tym głową. Poczułem, jak nogi się pode mną uginają. Nie widziałem go ponad rok czasu i nie było dnia żebym nie myślał o nim i o mamie. Nigdy nie przypuszczałem, że wpadnę na niego w takich okolicznościach - Tato.. - swetry, które trzymałem w dłoniach, wypadły na posadzkę, a ja bez chwili zastanowienia ruszyłem w stronę wyjścia. 
- Minho, zaczekaj! - wyleciałem przed sklep, jak poparzony. Mój ojciec wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jednak ostatecznie odwrócił się na pięcie, zmierzając dalej w swoim kierunku.
- Tato! 
- Minho, to nie ma sensu. - mój chłopak wybiegł przed sklep, łapiąc mnie za rękę.
- Nie, puść. - wyrwałem się, doganiając bez problemu mojego ojca - Tato, popatrz na mnie..
- Nie mów tak do mnie. - warknął, odwracając się niechętnie w moim kierunku - Jest mi za ciebie wstyd. 
- Proszę cię, nie mów tak. - po moich policzkach spływały łzy. Mimo że na ulicy panował gwar, czułem jakbym znajdował się na niej tylko ja i mój ojciec. W tym momencie nic innego się dla mnie nie liczyło - Bardzo tęsknię za tobą i mamą.. 
- Myślałem, że zmądrzałeś.. że podkulisz ogon i wrócisz do nas.. że to wyrzucenie z domu cię czegoś nauczyło..
- Nauczyło.. nauczyło mnie tego, że mogę liczyć tylko i wyłącznie na Dongwana. - mój ojciec parsknął śmiechem, machając przy tym ręką.
- Dzień dobry. - odwróciłem się, widząc stojącego za mną Hyunga - Może da się pan zaprosić na kawę? Porozmawiamy na spokojnie.
- Nie, dziękuję. 
- Nie jesteś ciekawy, jak sobie radzę? - szczebiotałem zębami, czując przy tym zamarzające na policzkach łzy. 
- Z tego co widzę, to świetnie.. do widzenia. 
- Tato.. - jak on tak może? Dlaczego jak dziecko ma swoje zdanie i robi coś wbrew swoim rodzicom, jest automatycznie skreślane?
- Nie płacz. - wylądowałem w ramionach chłopaka. Przytulił mnie z całej siły, całując mnie przy tym w głowę.. na środku ulicy, jak gdyby nigdy nic - Mówiłem ci dawno temu, że oni potrzebują jeszcze czasu, żeby się z tym oswoić. 
- Chcę do domu.
- Okej.. ale jeszcze gdzieś wstąpimy.
- Hyung.. - Dongwan pocałował mnie w czoło, posyłając mi przy tym ciepły uśmiech.
- Chodź szybciutko. - bez najmniejszego nawet zastanowienia, kupił nam kolejne, obciachowe, świąteczne swetry oraz postawił mi ogromny kubek słodkiej, ciepłej czekolady na poprawę humoru. Zaraz po tym wróciliśmy do mieszkania. Dongwan zaczął przygotowywać dom na przyjęcie jego znajomych z pracy, podczas gdy ja postawiłem na drzemkę, by zresetować umysł po spotkaniu z ojcem.
                 Obudziłem się gdy na dworze było już ciemno. Po wstaniu z łóżka narzuciłem na siebie zakupiony przez Hyunga sweter, idąc leniwym krokiem w stronę drzwi.
- Hyuuuuung! - podrapałem się po rozczochranych włosach, sunąc nogami w kierunku salonu, w którym paliło się światło - Zrobisz mi herbatkę?! 
- Poczekajcie chwilę. - poczekajcie? O cholera, to już jest tak późno, że przyszli do nas goście? Stanąłem w progu, widząc wpatrującą się we mnie grupę ludzi.
- Ym... dzień dobry. - mój rozbawiony chłopak podbiegł do mnie, dając mi buziaka w czoło.
- Wyspałeś się? 
- Czemu mnie nie obudziłeś? 
- Padłeś jak dziecko.. nie miałem serca cię budzić. 
- Hyuuung... wyszedłem do ludzi w świątecznym swetrze.
- Wyglądasz uroczo Minho! - krzyknęła jedna z kobiet, uśmiechając się - Chodź do nas.
- Chodź, posiedzisz z nami. 
- Tylko się przebiorę. - spojrzałem na gości, spotykając się ze spojrzeniem uśmiechniętego Chana.
- Nie musisz. - odwróciłem wzrok, czując jak się czerwienię. Nikt nie może dowiedzieć się o moich spotkaniach z Chanem. Wprawdzie jedynie jemy i rozmawiamy, ale to by rozzłościło mojego chłopaka - Minho..
- Mógłbym wrócić do łóżka?
- Coś się stało?
- Panowie, chodźcie do nas!
- Moment, okej? Przepraszam was na chwilę. - chłopak schował mnie za ścianą, uważnie mi się przyglądając - Źle się czujesz?
- Troszkę.. wypada mi wrócić do pokoju?
- Pewnie.. ale powiedz mi, co się dzieje.
- Wybiegłem z tego sklepu za ojcem.. chyba się przeziębiłem. 
- O masz. - Dongwan pocałował mnie w czoło, wzdychając - Idź do łóżka. Przyniosę ci herbatę i leki.
- Nie, nie.. idź do gości, ja sobie poradzę. 
- Ale..
- Leć skarbie.. przeproś ich w moim imieniu. - pocałowałem go w policzek, idąc do sypialni. Chciałbym z nimi posiedzieć, ale nie potrafię siedzieć koło Chana i udawać, że się nie znamy. Na pewno zaczęlibyśmy ze sobą rozmawiać.. znów długo, szczerze, opowiadając sobie te złe, jak i radosne historie. Dongwan nabrałby podejrzeń i byłby zły, że tak dobrze poznałem jego stażystę. Póki co układa się między nami rewelacyjnie i nie chcę tego psuć.
                     Leżałem w łóżku przez około dwie godziny. Pracowałem na laptopie, udając, że śmiechy dobiegające z salonu w ogóle mnie nie interesują. W pewnym momencie usłyszałem pukanie do drzwi, po którym te się uchyliły.
- Dongwan? 
- Y y. - odłożyłem laptopa, widząc wchodzącego do pokoju Chana.
- Hyung, co ty..
- Wiem, że się źle czujesz i nie chciałem cię denerwować, ale..
- Coś się stało? - poderwałem się z łóżka, czując mocniej bijące serce.
- No.. Dongwan przesadził z alkoholem.. znowu..
- Co? - minąłem chłopaka, wybiegając z sypialni. Do cholery jasnej. Dlaczego ci ludzie pozwolili mu pić? Już nie pamiętają, jak spił się jakiś czas temu? Jak mnie wtedy potraktował? Jak się zachowywał? Przecież już wszystko układało się tak dobrze... Wbiegłem do salonu, widząc w nim ledwo siedzącego przy stole Dongwana - Hyung.. - kucnąłem przed nim, klepiąc go lekko po twarzy. Ten jednak w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, śmiejąc się w najlepsze ze swoimi kolegami - Dongwan, mówię do ciebie. 
- Ooo.. mój Minho! - zaczyna się.. ten donośny, przepity, ochrypnięty głos.
- Ciii nie krzycz.
- Mmm Minhooo! - chłopak poderwał się z krzesła, łapiąc mnie za sweter, który mi dziś kupił, po czym cisnął mną o stół, napierając na mnie swoim ciałem - Moje kochane maleństwo!
- Przestań, proszę cię. - nikt nie zareagował.. spora część naszych gości już się rozeszła. Zostało jedynie jego trzech kolegów i stażyści.
- Hyung, puść go. - otworzyłem szerzej oczy, widząc, jak Chan odciąga ode mnie pijanego chłopaka.
- Zostaw mnie!
- To go nie krzywdź. Powinieneś iść do łóżka. 
- Puść mnie gnojku! - Dongwan wyrwał się, celując we mnie palcem - A ty co? 
- Hyung, chodź już do łóżka.. - wyszeptałem przerażony, uciekając przy tym wzrokiem.
- Nie pouczaj mnie!
- Ale.. - poczułem uderzenie w twarz, po którym w pokoju zapanowała kompletna cisza. Chwyciłem się jedynie za policzek, czując płynące po twarzy łzy. Co za upokorzenie...
- Nie pouczaj mnie.. 
- Boże, Minho.. - Chan zrobił krok w moim kierunku, jednak nie miałem ochoty być nadal główną atrakcją tego wieczoru. Bez chwili namysłu wybiegłem z mieszkania, lądując na lodowatym dworze. Byłem tak rozżalony, smutny i upokorzony, że nie czułem nawet ogarniającego mnie chłodu. Kucnąłem jedynie na ośnieżonym chodniku, chowając twarz w dłoniach. Nie potrafiłem pohamować łez.. nie chciałem. Czułem, że muszę wylać z siebie cały ten ból, by poczuć się lepiej - Minho.. - usłyszałem za plecami głos Chana, jednak nie miałem na tyle odwagi, by na niego spojrzeć. Chłopak okrył mnie pospiesznie kurtką, po czym kucnął obok mnie, mocno mnie przytulając - Wstań. - szepnął, głaszcząc mnie po plecach - Proszę cię, wstań. - zrobiłem to, o co poprosił. Hyung wtulił mnie w siebie, drapiąc mnie przy tym po głowie, a ja? Nie potrafiłem wydusić z siebie nawet jednego słowa. To strasznie boli.. fakt, że uderzyła cię osoba, z którą jesteś od pięciu lat, którą kochasz i z którą chcesz być do końca życia. Żeby to jeszcze stało się pierwszy raz.. to powtarza się co jakiś czas. Jak nie seks wbrew mojej woli, to pchnięcie na futrynę drzwi, uderzenie w twarz czy pobicie... ile można.. - Nie płacz... proszę cię, nie płacz. - płakałem bez przerwy przez dobrych kilka minut. Po tym czasie uniosłem niepewnie głowę, spoglądając w zmartwione oczy chłopaka.
- Przepraszam..
- Przestań.. jak się czujesz? 
- Beznadziejnie.. - Chan westchnął, łapiąc mnie w talii.
- Zabiorę cię do siebie.
- Nie.. powinienem się nim zająć..
- Minho, nie żartuj. Proszę cię.. porozmawiamy na spokojnie. 
- Ale.. 
- Nie puszczę cię do domu. Zrób w końcu coś dla siebie. - wziąłem głębszy oddech, lekko przy tym przytakując. Miałem ogromne wyrzuty sumienia, zostawiając mojego chłopaka w takim stanie, ale Chan ma rację. Powinienem dziś zejść mu z oczu i pozwolić mu na wytrzeźwienie. Wrócę do niego jutro i porozmawiamy... znowu.
                     Przyjechałem do studenckiego mieszkania Chana. Trzy pokoje, trzech spokojnych studentów.. było to coś, czego w tym momencie potrzebowałem. Nie miałem ochoty kompletnie na nic.. na kąpiel, proponowaną herbatę, czy kolację.. Położyłem się do łóżka chłopaka, myśląc bezustannie o Dongwanie i tym, co teraz robi.
- Śpisz? - westchnąłem, widząc wchodzącego do pokoju Chana. Miał na sobie piżamę i wycierał bardzo gwałtownie mokre włosy.
- Nie.. nie mogę zasnąć. 
- A jak się czujesz?
- Trochę lepiej. - chłopak rzucił ręcznik na krzesło, po czym położył się obok mnie w łóżku. Leżeliśmy twarzami do siebie, wpatrując się sobie w oczy.. w kompletnej ciszy i spokoju. Patrząc na niego czułem totalny spokój i bezpieczeństwo.
- O czym myślisz?
- W zasadzie to o niczym. - szepnąłem, czując jego dłoń na obitym policzku.
- Boli?
- Trochę. 
- Może powinienem zrobić ci okład?
- Nie.. jest w porządku. - blondyn przysunął się do mnie, oblizując przy tym wargi. Poczułem jak moje serce przyspiesza, jednak mimo świadomości tego, co się za moment stanie, nie chciałem się wycofywać.
- Przepraszam. - szepnął muskając ostrożnie moje wargi. Mimo chwilowego osłupienia, zamknąłem oczy, kontynuując tę pieszczotę. W tym momencie nie liczyło się dla mnie nic, poza Chanem. Jego delikatność i spokój sprawiały, że czułem się niesamowicie i chciałem jedynie więcej. Pewnie rano będę tego bardzo żałować, ale póki co nie chcę o tym myśleć. Ciągle myślę o samych złych rzeczach, a Chan ma rację... powinienem w końcu zrobić coś dla siebie..






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że rzadko wrzucam ficzki, ale mam strasznie dużo na głowie;; Postaram się to nadrobić w weekend. <3 

3 komentarze:

  1. aaa rozręca się akcja, rozręca..
    i aish, chcę zobaczyć Minho w takim za dużym świątecznym swetrze uwu

    OdpowiedzUsuń
  2. o jeżu... ;o
    szkoda, że tak mało wiemy yet o chanie ;;

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa uwielbiam ogólnie wątek o tym jak partner przelewa swoją frustracje czy agresje na partnera, bo w dzisiejszych czasach jest to tak często spotykane, że ciesze się jak jest o tym mowa w fanfikach. Strasznie nie mogłam się doczekać, aż dojdzie do bliższego kontaktu między Minho, a Chanem i mam nadzieję, że ich kolejne zbliżenia będą również świetnie przedstawione <3

    OdpowiedzUsuń