28 listopada 2018

Zakład~cz.1 [Yuta&WinWin]




                 
- A przeczytaj mi to, co jest naaa.. chyba na 53 stronie.
- Mmm moment. - przekartkowałem książkę od socjologii, szukając tego, co interesowało mojego przyjaciela - Behawioryzm?
- Tak.
- No to słuchaj. - nie cierpię tego przedmiotu, ale prezentacja niestety sama się nie zrobi, a ocena z zaliczenia na koniec semestru, też nie spadnie mi z nieba. Mam na imię Yuta i pochodzę z Japonii. Przyjechałem do Korei na studia i w chwili obecnej jestem na trzecim roku. Moja fascynacja Koreą zaczęła się, gdy byłem w szkole podstawowej. Moi rodzice zapisali mnie wtedy na kurs językowy, dzięki czemu było mi dużo łatwiej, podczas wyjazdu do Seoulu. Miałem studiować tutaj farmację, ale przez zbyt późną rekrutację i brak miejsc, wylądowałem na psychologii, gdzie poznałem mojego najlepszego przyjaciela - Taeyonga. Przebywam u niego częściej niż we własnym mieszkaniu. On i jego rodzice są dla mnie ogromnym wsparciem, którego nadal potrzebuję mimo swojego wieku. Tęsknota za domem i rodzicami robi jednak swoje.. Jego rodzice są wyjątkowo ciepłymi i niesamowitymi ludźmi. Taeyong opowiadał mi, że 16-cie lat temu, gdy jego mama straciła dziecko, będąc jeszcze w ciąży, zdecydowali się na adopcję. Padło na Sichenga - chińczyka, który urodził się w Korei i wylądował od razu w bidulu. Ponoć jak dorastał, zapowiadał się na niesamowity materiał na ciekawego, mądrego człowieka. Ponoć wraz z pójściem do liceum odbiła mu szajba. Rodzice i ich kupa pieniędzy zrobiła niestety swoje. No i fakt. Za każdym razem, jak go widzę, jest dla mnie niesamowicie nieprzyjemny i opryskliwy... Ciekawą historią jest też to, jak poznałem Tae i jak zaczęła się nasza przyjaźń. Taeyong od samego początku trzymał mnie na dystans. Owszem, bym dla mnie miły, pomocny, zawsze pogadał ze mną przed zajęciami.. Zawsze jednak, gdy proponowałem mu wyjście na kawę, soju czy obiad, ten odmawiał. Tłumaczył to tym, że nie jest ze zbyt zamożnej rodziny i nie ma pieniędzy na takie rzeczy. Przyznał mi się jednak do tego dopiero kilka miesięcy po tym, jak się poznaliśmy. Kiedy powiedziałem, że pieniądze nie mają dla mnie żadnego znaczenia i że uwielbiam go za osobowość i to, jaką jest osobą, ten zabrał mnie do swojego domu. Ogromnego, pięknego, przepełnionego przepychem domu. Wściekłem się na niego za to, że mnie okłamał. Ten jednak tłumaczył się, że zawsze miał wokół siebie fałszywych ludzi, którzy nie patrzyli na niego, tylko jego portfel. Stwierdził, że jestem jego pierwszym, prawdziwym przyjacielem, dlatego postanowił mnie tak "przetestować". Od tamtego momentu jesteśmy niemalże nierozłączni - Nic z tego nie rozumiem.
- Bo jesteś tumanem. - zaśmiał się, uderzając mnie w ramię.
- Wal się.. Ty jesteś na tym kierunku z powołania, a ja z czystego przypadku. Nie rozumiem tych głupich, filozoficznych regułek.
- A chemię byś niby zrozumiał..
- Oczywiście, że tak. Mam ścisły umysł Tae. 
- Dobra ścisły umysł.. dokończmy to cholerstwo i pójdziemy na soju. Też mi się nie chce w tym babrać. 
- Taeyong.. - unieśliśmy oczy znad książek, widząc stojącego w drzwiach pokoju, Sichenga. Tradycyjnie znudzonego życiem, nie odrywającego wzroku od swojego najnowszego iphone'a, 18-latka.
- Cześć. - uśmiechnąłem się, spotykając się z totalną ignorancją z jego strony.
- Yuta się z tobą przywitał..
- Mama coś od ciebie chce. - burknął, przykładając telefon do ucha - No cześć, co tam? 
- Co za gnojek.. - syknął Tae, wstając od biurka - Przepraszam za niego.
- Daj spokój, nic się nie stało. - westchnąłem, kładąc się wygodnie na łóżku - Co go znowu ugryzło w dupę? Ostatnio trochę wyluzował i znowu coś mu walnęło do łba.
- Ooo stary.. nie mówiłem ci. - mój przyjaciel zaśmiał się, idąc do drzwi - Zaraz ci opowiem, tylko zapytam mamy, co chciała. - wkurza mnie ten dzieciak. Za każdym razem gdy go widzę, traktuje wszystkich jak największe ścierwa. Zastanawia mnie to, jaki ma w tym motyw. Jego rodzice i Tae są dla niego niesamowicie mili.. z tego co wiem, ma masę przyjaciół, więc o co mu do cholery chodzi? Może ostatnio ma trochę na pieńku z Tae, ale nie wiem, o co im w zasadzie poszło. Myślę, że za moment się tego dowiem - Jestem... patrz co mam. - zaśmiał się, rzucając we mnie naszymi, ulubionymi ciastkami.
- Twoja mama je kupiła? - uśmiechnąłem się szeroko, dobierając się do słodyczy.
- Mhm.. wiedziała, że tu będziesz... znowu.
- Wal się. - włożyłem ciastko do buzi, rozpływając się pod wpływem jego przepysznego smaku - Opowiadaj. 
- O czym?
- No o twoim braciszku.. miałeś mi coś powiedzieć.
- Aaa. - Taeyong zaśmiał się, kładąc się obok mnie - Przeczytałem jego pamiętnik.
- Co? Serio pisze pamiętnik?
- Mhm.. już sam ten fakt wydawał mi się mało męski. - zachichotał, sięgając po ciastko - No a potem przeczytałem, że spodobał mu się kolega ze szkoły, ale ten dał mu kosza, bo jest stuprocentowym hetero. - Sicheng jest gejem? Może właśnie dlatego jest taki zamknięty w sobie i lekko wycofany? W sumie trochę mi go szkoda, bo odkrycie w tak młodym wieku, że jest się gejem, musi być bardzo ciężkie - Gówniarz dowiedział się, że czytałem jego wypociny i tak się wściekł, że mało mnie nie zabił.
- Wiesz.. w sumie nie powinieneś czytać jego pamiętnika. - Tae spojrzał na mnie, unosząc przy tym brew.
- Żartujesz? Jestem jego starszym bratem. Bycie dupkiem i dokuczanie mu, to mój obowiązek. - zaśmiałem się, wkładając do buzi kolejne ciastko.
- No tak, zapomniałem. A nie szkoda ci go?
- Niby dlaczego?
- No.. nie dość, że jest gejem, to jeszcze zakochał się w kimś, kto ma go w dupie.
- Nie.. dobrze mu tak. On wszystkich zlewa i patrzy na ludzi z góry, to w końcu zobaczył, jak to jest. A to że jest pedałem, czułem od dawna.
- No zlituj się.. nie mów tak, przecież to twój brat.
- Dobra no.. czułem, że jest gejem.
- Jak to?
- Jest taki delikatniutki i drażliwy.. wszystko jest w stanie doprowadzić go do szału.
- I myślisz, że geje się tak zachowują? - zaśmiałem się, kładąc głowę na klatce piersiowej przyjaciela.
- A ja wiem.. chyba tak. 
- W sumie nie wiem. Nie znam żadnego. 
- Chciałbym jakoś się na nim zemścić za jego podłe zachowanie.. ale nie wiem jak. - zamyśliłem się, wpatrując się w pustą przestrzeń. W sumie ten dzieciak też mi nieźle zaszedł za skórę. Zwykle się do mnie nie odzywa, a jak już to zrobi, to zawsze jest opryskliwy i wredny - Myśl.. to ty w końcu jesteś "ścisłym umysłem" w naszym duecie.
- No chwilka, myślę. - przekręciłem się na bok, spoglądając na Taeyonga - Mam.
- Słucham.
- Poznaj go z jakimś frajerem, który zgodzi się poudawać, że się w nim zakochał. Jak Sicheng się w nim zakocha, ten kopnie go w dupę. Myślę, że taka sytuacja dałaby mu porządną lekcję.
- Uuuu okrutne. Podoba mi się. 
- Tylko skąd weźmiemy jakiegoś chłopaka, który będzie tak zdesperowany, by udawać geja? - chłopak wpatrywał się we mnie z lekkim uśmieszkiem, poruszając przy tym brwiami - Co... o nie. Nie, Tae, zapomnij.
- No weeeź.
- Powiedziałem "frajera"... A nie świetnego, idealnego chłopaka. 
- Ha ha ha. Yuta, on cię już zna. Zanim znajdziemy jakiegoś chłopaka i zanim Sicheng go pozna, to miną wieki. 
- Nie zrobię tego, nie jestem gejem.
- Sam powiedziałeś, że chodzi o udawanie. 
- Nie.
- Yutaaaa... proszę, zrób to dla mnie. 
- Czyś ty na łeb upadł? - poderwałem się gwałtownie, po czym złapałem za poduszkę, uderzając nią przyjaciela.
- Ej no! 
- Nie i koniec.
- Prooooszę. Pomyśl, jaki będziesz miał z tego fun. - zawiesiłem się, głęboko przy tym wzdychając - Stawiam ci alkohol do końca roku.
- I...
- Iiii... I obiady. 
- Ja pierniczę.. 
- Czyli się zgadasz. - podskoczył podekscytowany, jednak szybko się uspokoił, widząc ogromną złość w moich oczach - Yuta..
- Zgadzam się idioto. Ale żadne buziaki nie wchodzą w grę. Nie wspomnę już nawet o czymś więcej.
- No jasne. To ty wszystkim kierujesz, pamiętaj. 
- Boże.. jestem najlepszym kumplem na świecie. - wstałem z łóżka, zabierając ze sobą całą paczkę ciastek.
- A ty dokąd? 
- Mieliśmy iść na soju, nie? 
- A projekt?
- Pf.. sam go dokończysz.
- Ale..
- Pamiętaj, jaką wyrządzam ci właśnie przysługę. 
- Dobra... niech ci będzie. - chwilę potem byliśmy w drodze do przedpokoju. Nie mogę uwierzyć w to, że zgodziłem się na wzięcie udziału w tym cyrku. Ale ze mnie kretyn. Ale przynajmniej będę miał alkohol i jedzenie za friko, więc są też jakieś plusy. Przechodząc obok otwartego, ogromnego salonu, zauważyłem siedzącego przed telewizorem 18-latka. Zacisnąłem jedynie dłonie w pięści, opierając się o jedną ze ścian.
- Hej Sicheng.. - chłopak nawet nie drgnął. Słysząc za plecami chichot Taeyonga, oblizałem nerwowo wargi, ponawiając próbę - Młody! 
- Czego? - chłopak spojrzał na mnie z pogardą, głęboko przy tym wzdychając.
- Idę z Tae na soju. Chcesz iść z nami?
- Hmm.. niech pomyślę. Nie.
- Dlaczego?
- Bo idziesz z Taeyongiem. 
- I co w związku z tym? Przecież to twój brat. 
- Może.. ale nie mam ochoty przebywać teraz w jego towarzystwie. - usiadłem niechętnie obok chłopaka, starając się grać miłą osobę w stosunku do niego.
- Coś się stało?
- Robisz ze mnie idiotę? Doskonale wiesz, co się stało.
- No.. właśnie nie bardzo. Tae mi nic o tobie nie mówi.
- Jasne. - prychnął, pogłaśniając telewizor.
- Sicheng..
- Możesz być ciszej? Oglądam. - przysięgam, że najchętniej udusiłbym go gołymi rękoma. Gdy wyszedłem z pokoju, spotkałem się z rozbawionym wzrokiem mojego kolegi.
- Serio, zabawne.. 
- No dajże spokój. W końcu ci się uda.
- Prędzej go zabiję.
- Mm fakt. Jest dość upierdliwy. 
- W sumie szybciej go zabiję niż poderwę. - westchnąłem, sięgając po płaszcz - Nie kusi cię bardziej ta opcja?
- Kusi.. ale oboje doskonale wiemy, że to nie przejdzie.
- Niestety.. 


*

                     Przez ostatnie dni, bardzo dużo myślę o tym, co obiecałem Taeyongowi. Sicheng zupełnie nic dla mnie nie znaczy, a mimo to bardzo przejmuję się tą sprawą. Z jednej strony, chcę dopiec temu gnojkowi. Z drugiej natomiast, mam świadomość, że to, co robię jest złe i sam, za nic w świecie nie chciałbym znaleźć się w podobnej sytuacji. 
- Siema. - uniosłem głowę znad notatek, widząc stojącego nad sobą przyjaciela - Co czytasz?
- Mamy dzisiaj kolokwium.. zapomniałeś?
- Co? Z czego?
- Tak myślałem. - zaśmiałem się, wręczając mu drobny pliczek ściąg, które przygotowałem dzień wcześniej - Z filozofii, debilu.
- Znowu ratujesz mi tyłek. Dziękuję. - chłopak usiadł obok mnie, wczytując się w zapiski.
- Tae.. 
- Hm?
- To mi nie daje spokoju..
- A przestań. Napiszemy to w 15 minut i będzie z głowy.
- Nie mówię o tym, tylko o Sichengu. 
- Nie powinieneś mieć żadnych wyrzutów sumienia. Wczoraj się tak z nim pokłóciłem, jak nigdy.
- O co tym razem?
- Wszedłem do jego pokoju, bo ojciec wołał go na tenisa. Gnojek tak się na mnie rzucił, jakbym nie wiem jaką krzywdę mu tym wyrządził. 
- Dziwny dzieciak..
- Dziwny? On jest psychicznie chory. - położyłem głowę na stoliku, tupiąc przy tym ostentacyjnie.
- Pomóż mi coś wymyślić. W końcu znasz go lepiej. 
- Hmm... gra na gitarze i pianinie.
- Super.. ja nie umiem.
- No tooo.. lubi pływać. 
- Okej, to już coś. - złapałem się za włosy, spoglądając na Tae - To był najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek w życiu wpadłem. 
- Nie przesadzasz? 
- Ty się będziesz przy tym dobrze bawić, a ja się będę czuł jak skończony idiota. 
- Yuta... ogarnij się wreszcie, bo zachowujesz się jak rozhisteryzowana panienka. 
- Ty... jeszcze słowo i się wypiszę z tego układu. 
- Dobra, sorry. 
- Zabiorę go w weekend na basen.. może być?
- Jak dla mnie super. Muszę tylko coś wykombinować żeby się zgodził. 
- Właśnie.. przydaj się do czegoś. 
- Ty dupku.. nie zachowuj się jak on. - zaśmiałem się, sięgając po plecak.
- Może jak stanę się oziębłym sukinsynem, to wtedy się z nim dogadam. 
- Nie no, coś ty. On... kurde, on potrzebuje kogoś opiekuńczego, kochającego i kogoś, kto poświęci mu sto procent swojej uwagi. 
- Ty siebie słyszysz? To tylko zakład. A ty mi przedstawiasz Sichenga, jakbym był w nim zakochany i nie wiedział, jak go podejść. 
- Chcę po prostu żebyś go lepiej poznał, żeby później zabolało go ze zdwojoną siłą. 
- Jesteśmy okropni.
- Wiem.. ale on nie jest lepszy. - fakt.. Czuję jednak, że prędzej czy później, bardzo mocno pożałuję tej decyzji..





~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak krótko, ale mam nadzieję, że na rozkręcenie kolejnego ficzka, to wystarczy.:)
Buziaki~

25 listopada 2018

W tajemnicy~cz.7 [Minho&Chan] KONIEC




                         Spędzałem dzisiejszy dzień z Siwonem. Chłopak przyjechał do mnie późnym popołudniem, by pomóc mi w sprzątaniu mieszkania. Chciał zabrać istotne dla firmy papiery, pomóc mi z odkurzaniem i przede wszystkim, namówił mnie do tego, bym w końcu zmienił pościel i wyprał wszystkie rzeczy Dongwana. Z pozoru głupia, prosta rzecz - zmiana pościeli.. a ja za nic w świecie nie potrafiłem tego zrobić. Siwon zrobił to niemalże siłą, ale wiem, że to było konieczne.. Na początku naszej znajomości był dla mnie dość surowy. Myślał, że jestem z Dongwanem tylko i wyłącznie dla pieniędzy.. że lecę na jego mieszkanie, samochody i że imponuje mi jego wysokie stanowisko w pracy. Gdy mnie bliżej poznał i zobaczył, jak bardzo jestem zapatrzony w Dongwana, odpuścił i chyba nawet mnie polubił. Od śmierci mojego chłopaka mogę na niego liczyć w każdej sytuacji.
- Nastawiłem ostatnie pranie.. Jakoś za godzinę powinno się zrobić. - oderwałem się od kuchennego blatu, spoglądając na zmęczonego 28-latka.
- Usiądź.. dam ci coś do picia. 
- A co dobrego robisz?
- Gamjatang.. mam nadzieję, że lubisz. - postawiłem na stole szklankę z sokiem, widząc jak ten wpatruje się we mnie przemęczonym wzrokiem.
- Bardzo lubię. 
- A.. dobrze się czujesz?
- Tak.. jestem tylko zmęczony. - westchnąłem, stając za chłopakiem, po czym zacząłem robić mu masaż. Zawsze, gdy mój Hyung był zmęczony, starałem się tak go odstresować.. znów zrobiłem to odruchowo - O wow.. masz wprawę.
- Zawsze robiłem taki masaż Dongwanowi. 
- Mmm słyszałem.. Dongwan wielokrotnie mi o tym mówił. 
- Lubił je? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując napływające do oczu łzy.
- Uwielbiał.. - westchnął, łapiąc mnie za dłoń - Nie rób tego.. Nie chcę żebyś cierpiał.
- W porządku Hyung.. Ciężko dzisiaj pracowałeś. - po półgodzinnym masażu, wróciłem do przygotowywania kolacji. Znów miałem namiastkę normalnego, bajkowego niemalże życia, do którego przywykłem. Momentami zatracałem się w tym wszystkim, mając wrażenie, że jestem znów z Dongwanem. Na moje usta cisnął się uśmiech, o którym dawno zdążyłem już zapomnieć. Gdy znów wróciłem do krojenia warzyw, poczułem jak ręce Siwona owijają się wokół mojej talii. Zamknąłem jedynie oczy, czując jak lekko się spinam - Co robisz?
- Ciii.. - chłopak przywarł wargami do mojego ucha, czule je całując.
- Przestań. 
- Wiem jak bardzo tęsknisz za Dongwanem. - mruknął, wkładając dłonie pod moją koszulkę - Mogę dać ci jego namiastkę jeśli chcesz.
- Nie.. puść mnie, proszę. - szarpnąłem się, czując jak ten napiera na mnie coraz bardziej swoim ciałem - Siwon, przestań..
- Minho, obaj tego potrzebujemy.
- Puszczaj! - chłopak złapał za moje spodnie dresowe, ściągając je ze mnie jednym, zwinnym ruchem - Przestań! Błagam cię, przestań! 
- Minho..
- Co z tobą?! - odepchnąłem go najmocniej jak umiałem, naciągając pospiesznie spodnie. Byłem przerażony.. Byłem święcie przekonany, że mam w nim wsparcie, że mogę na niego liczyć, a on? Chodziło mu tylko o to, by mnie wykorzystać? - Zwariowałeś? 
- Tylko ty mi po nim zostałeś..
- I dlatego chciałeś mnie wykorzystać?! - owinąłem się rękoma, trzęsąc się przy tym z emocji.
- Nie płacz..
- Zaufałem ci. - Siwon podszedł do mnie, chcąc złapać mnie za ramiona, jednak od razu go odepchnąłem - Nie dotykaj mnie. 
- Przepraszam.. przepraszam, nie wiem, co mi się stało. 
- Wyjdź stąd.
- Minho, proszę..
- Wyjdź.. nie chcę cię znać. - 28-latek westchnął, całując mnie przy tym w głowę - Wyjdź.
- Przepraszam. - szepnął, idąc w kierunku drzwi. Usiadłem przy stole, starając się uspokoić. Mam już dość tego wszystkiego. Jedna z niewielu osób, którym ufałem, potraktowała mnie jak łatwą okazję na seks.. Pieprzony dupek.. a tak się starał.. tak mi pomagał, rozmawiał ze mną.. A prawda jest taka, że chciał w zamian za to seksu. Gdy usłyszałem trzask zamykanych drzwi, sięgnąłem po leżący na stole telefon, wybierając numer Chana. Strasznie się denerwowałem, widząc brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony. W momencie, w którym miałem się rozłączać, usłyszałem jego ciepły głos.
- Słucham.
- Hyung..
- Hej.. wszystko w porządku?
- Przyjedź do mnie. - pociągnąłem nosem, przykładając wolną dłoń do ponownie rozpalonej twarzy.
- Płaczesz? Co się dzieje?
- Proszę cię.
- Minho, powiedz mi o co chodzi..
- Myślałem, że mogę na ciebie liczyć. - rozłączyłem się. Byłem tak rozżalony całą tą sytuacją, że nie myślałem racjonalnie. W głowie nie mieściło mi się to, co chciał zrobić Siwon. Wiem, że tęskni za Dongwanem, ale ja nie jestem nagrodą pocieszenia po nim.. to chore i obrzydliwe. Gdyby Dongwan to zobaczył, pewnie byłby wściekły. Chyba że coś łączyło mojego chłopaka z jego najlepszym przyjacielem. Nie... nie, nie, nie, to niemożliwe. Za dużo chyba o tym wszystkim myślę. Stanowczo za dużo..
Posprzątałem w kuchni, po czym owinięty w za dużą bluzę mojego Hyunga, ruszyłem do sypialni. Dochodziła 22. Chciałem położyć się do łóżka, pomyśleć i ochłonąć po dzisiejszym dniu. W momencie wejścia do łóżka, usłyszałem dzwonek do drzwi. Chciałem go zignorować, ale po kilku sekundach zadzwonił ponownie, ze zdwojoną siłą. Trochę się przestraszyłem faktem, że ktoś odwiedza mnie o tej porze. Bałem się, że może to być Siwon.. bałem się, że coś mi zrobi.
- Kto.. kto tam? 
- Chan.. proszę cię, otwórz. - jednak przyjechał.. Otworzyłem pospiesznie drzwi, chowając się w jego ramionach. Zdziwiony chłopak objął mnie, wchodząc ze mną do środka - Już jestem. - szepnął, całując mnie w głowę - Znowu masz gorączkę. - pociągnąłem jedynie nosem, nie mogąc się od niego odkleić. Blondyn pchnął drzwi, zamykając je - Poczekaj, rozbiorę się. 
- Cieszę się, że przyjechałeś. 
- Minho. - Chan chwycił moją twarz w obie dłonie, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia na niego - Masz rozpaloną twarz. 
- Zdenerwowałem się. 
- Opowiesz mi wszystko, okej? - skinąłem głową, przyglądając się temu, jak się rozbiera - Zrobisz mi herbatę?
- Tak. - wytarłem policzki, biorąc przy tym głęboki oddech - Mam Gamjatang.. masz ochotę? 
- Pewnie.. chętnie zjem. - skinąłem jedynie głową, znikając za drzwiami kuchni. Niesamowicie się cieszę, że do mnie przyjechał. Czuję, że z każdym dniem potrzebuję go coraz bardziej. Chcę przy nim być, rozmawiać z nim, mówić mu o tym, co mnie cieszy, a co sprawia mi przykrość. Pragnę mieć przy sobie kogoś zaufanego. Kogoś, komu będę mógł powiedzieć o wszystkim.. kogoś, kto mnie zrozumie i wesprze dobrym słowem. Kogoś, kto sprawi, że poczuję się bezpiecznie i najzwyczajniej w świecie dobrze. Taką właśnie osobą jest Chan - Masz melisę?
- Chyba tak. 
- Gdzie?
- W tamtej szafce. - mówiąc to wskazałem na narożną szafkę, z której Hyung wyciągnął interesujące go rzeczy.
- Usiądź.. ja się wszystkim zajmę. 
- Nie, nie.. ja powinienem to zrobić..
- Minho.. usiądź, proszę. - zignorowałem to. Wyjąłem z lodówki garnek z Gamjatang, stawiając go na blacie - Hej.. - Chan chwycił mnie za nadgarstki, tym samym przyciągając mnie do siebie - Usiądź. - szepnął, obdarowując moje czoło delikatnym buziakiem.
- Nie poparzysz się? - chłopak zmierzył mnie wzrokiem, głęboko przy tym wzdychając.
- Nic mi się nie stanie.. nic, obiecuję. - przewraca mi się w głowie od tego wszystkiego. Od zawsze byłem typem człowieka, który martwił się o innych. Będąc z Dongwanem nawyk ten uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Mimo że był ode mnie dużo starszy, martwiłem się o niego, jak o bezbronne dziecko. Dbałem o niego jak o szklaną figurkę i robiłem wszystko, by nie stała mu się krzywda... teraz pragnę przelać te emocje na Chana.. Gdy w końcu usiedliśmy przy stole, blondyn upił łyk herbaty, wbijając we mnie wzrok - Coś się stało, prawda?
- Siwon u mnie był.. - ułożyłem dłonie na ciepłym kubku, wpatrując się w jego parującą zawartość - Pomógł mi w porządkach.. wyprałem wszystkie rzeczy Dongwana.. Siwon zabrał wszystkie jego dokumenty do pracy.. 
- Rozumiem, że nie chciałeś pozbywać się zapachu Dongwana.. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, czując spływającą po buzi łzę.
- To było ciężkie, ale nie chodzi o to.. 
- Minho..
- Dobierał się do mnie. - oczy Chana dwukrotnie urosły. Było mi bardzo głupio. Coraz częściej zaczynam myśleć o tym, że coś jest ze mną nie tak, skoro jestem tak traktowany przez ludzi.. na raz i do widzenia.. - Przestraszyłem się. 
- Poczekaj.. jak to się do ciebie dobierał? Może coś źle odebrałeś?
- Nie Hyung, nie jestem ani głupi.. ani ślepy.. - zacisnąłem dłonie na kubku, wpatrując się w jego zawartość - Przycisnął mnie do blatu i zdjął ze mnie spodnie.. na co ci to wygląda? - uniosłem na niego wzrok, widząc, jak ewidentnie się w nim gotuje - Nadal będziesz go bronił?
- Nie, absolutnie.. ja nikogo nie bronię. - Chan usiadł bliżej mnie, łapiąc mnie za ręce - Obiecuję ci, że Siwon za to zapłaci..
- Nie.. to najlepszy przyjaciel Dongwana. Przeprosił mnie..
- A jakby cię zgwałcił i przeprosił, też byś mu wybaczył i tłumaczył to tym, że to najlepszy przyjaciel Dongwana? - zamilkłem. Chłopak wtulił mnie w siebie, całując mnie przy tym w głowę - Na szczęście nic ci się nie stało. 
- Najbardziej zabolało mnie to, że mu ufałem, a on chciał mnie tylko wykorzystać..
- Nie myśl o tym.. Ja się tym zajmę.
- Nie.. nic z tym nie rób, proszę cię. 
- Minho, on chciał cię skrzywdzić.. 
- Ale tego nie zrobił.. a ja chcę o tym zapomnieć. - oblizałem wargi, wpatrując się w jego łagodne oczy - Obiecaj mi, że to zostanie tylko i wyłącznie między nami. 
- Obiecuję. - szepnął, unosząc przy tym mój podbródek. Mój wzrok nie mógł ustać w miejscu. Ciągle błądził między jego oczami a wargami. Zdążyłem już zapomnieć o tym, czym jest czuła bliskość drugiej osoby. Od śmierci Dongwana odsunąłem się absolutnie od wszystkich, zapominając przy tym o zwykłych, prostych odczuciach, które towarzyszą na co dzień każdemu z nas. Mimo że chciałem pocałować chłopaka, czułem, że nie mogę jeszcze tego zrobić.. że to stanowczo za wcześnie.
- Dziękuję. - odsunąłem się od blondyna, widząc lekkie rozczarowanie na jego twarzy - I.. dziękuję, że tu przyjechałeś. To dla mnie bardzo dużo znaczy. 
- Przepraszam za pytanie, ale.. ile czasu minęło od śmierci Dongwana?
- Dokładnie 52 dni.. - szepnąłem, unosząc na niego wzrok - Nie rozumiem dlaczego o to pytasz.
- Z ciekawości.. przepraszam.
- Jeśli uważasz, że to moje "nowe życie" powinno się już zacząć, to jesteś w błędzie..
- Co? Minho nie powiedziałem czegoś takiego.
- To po co o to pytasz? To dla mnie cholernie drażliwy temat..
- Wiem.. wiem, przepraszam. - Chan nachylił się do mnie, całując mnie przy tym w czoło - Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować. 
- To po co o to pytasz? - byłem bardzo blisko jego twarzy. Blondyn nachylił się do mnie bardzo niepewnie, łącząc ostrożnie nasze wargi. Przez moje ciało przebiegł ciepły dreszcz, topiąc we mnie tym samym wszelkie złe emocje.
- Momentami nie mogę się przed tym powstrzymać. - szepnął, pieszcząc opuszkami palców mój policzek - Wiem, że to zdecydowanie za wcześnie i nie mam zamiaru na ciebie naciskać.. nie śmiałbym wręcz tego robić. Powinieneś żyć tak, jak czujesz Minho.. robić to, na co masz ochotę.. bez żadnego pośpiechu. - odwróciłem wzrok, zagryzając przy tym wargę.
- Ja.. to dla mnie stanowczo za wcześnie, tylko.. tylko boję się, że przez to stracę też ciebie. Ile można czekać.. 
- Minho, ja nie chcę żebyś czuł jakąś presję z mojej strony.
- Nie.. mam jakieś wewnętrzne poczucie, że cię na każdym kroku zawodzę.. 
- Ale tak nie jest, przysięgam. Uwielbiam z tobą być, bez względu na to, co robimy, o czym rozmawiamy.. czy chcesz się ze mną pośmiać, pomilczeć czy wypłakać. Jeśli będziesz gotowy komuś zaufać i zechcesz znów z kimś być.. ja tu będę Minho. Będę cały czas obok ciebie, bez względu na wszystko. - złapałem go za ciepłe dłonie, spoglądając znów w jego pełne miłości oczy. Do tej pory tylko Dongwan potrafił obdarować mnie takim spojrzeniem..
- A jeśli zdecyduję się być sam do końca życia?
- Jeśli zdecydujesz się być sam do końca życia, to będę twoim wiernym, oddanym do granic możliwości przyjacielem.. co ty na to? - uśmiechnąłem się lekko, czując jak po moim policzku spływa chłodna łza.
- Dziękuję Hyung. 
- Wreszcie się uśmiechnąłeś. - Chan wytarł mój policzek, uśmiechając się - Bardzo przyjemny widok. 
- Może niedługo zacznę się częściej uśmiechać. 
- Bardzo bym tego chciał.
- Ja też.. bycie w ciągłym dołku jest nie w moim stylu. 
- Tak.. jeszcze nie tak dawno uśmiechałeś się praktycznie cały czas. Jak przychodziłeś do firmy, to wnosiłeś coś.. coś, dzięki czemu każdemu robiło się lepiej. 
- Nie przesadzaj Hyung.
- Nie przesadzam. Nie tylko ja to widziałem. - blondyn westchnął, drapiąc mnie przy tym delikatnie za uchem - Jesteś takim małym słoneczkiem. 
- Już nie takim małym. - zaczerwieniłem się, czując ponownie cisnący się na moje usta uśmiech.
- Malutkim, bezbronnym.. najukochańszym na świecie słońcem..



*

                        Chłodne, wiosenne powietrze, uderzyło we mnie dość intensywnie, gdy tylko wysiadłem z samochodu. Stojąc pierwszy raz przed cmentarną bramą, poczułem ogarniające mnie przygnębienie i potworny ból. Mimo to wiedziałem, że muszę tu przyjechać. Chan od dłuższego czasu namawiał mnie, bym to zrobił.. Należałoby w końcu pobyć z moim chłopakiem sam na sam, choć wiem, że to nie będzie łatwe spotkanie.. Od jego śmierci minęły cztery miesiące, a ja dopiero teraz zdecydowałem się na przyjście tutaj.. Czy to świadczy o tym, że byłem złym chłopakiem? Sam nie wiem.. Po prostu nie miałem na tyle siły i odwagi, by stanąć oko w oko z kawałkiem betonu, pod którym leży jego ciało.. 
Gdy przeszedłem szereg wąskich alejek, zauważyłem stojącego przy grobie Dongwana mężczyznę, jednak znajdowałem się w takiej odległości, gdzie nie mogłem go jeszcze rozpoznać. Dopiero gdy podszedłem bliżej, moim oczom ukazała się sylwetka Siwona. Kucnąłem przy nim bez słowa, kładąc na grobie ulubione kwiaty mojego Hyunga.
- Minho.. 
- Potrzebuję ciszy. - szepnąłem, czując jak wszystkie negatywne emocje rozszarpują mnie od środka. Modliłem się, przeklinałem w duszy swoje życie i ten nieszczęsny wypadek, prosiłem, by wrócił.. To na nic.. Najwyższa pora zamknąć ten rozdział swojego życia i zacząć żyć od nowa. Mimo że zawsze w moim sercu pozostanie Dongwan i miłość do niego.. 
- Chciałbym z tobą porozmawiać. - powiedział w końcu, przerywając okropną, przeszywającą mnie od stóp do głów, ciszę. 
- Jeśli chodzi o to, co wtedy zrobiłeś, to nie ma o czym mówić.. - wytarłem policzki, odrywając w końcu wzrok od nagrobka.
- Minho.. - chłopak westchnął, uciekając przy tym ewidentnie zmieszanym wzrokiem - Dongwan zabrał ze sobą tą tajemnicę do grobu, ale ja już tak dłużej nie mogę.. 
- O czym ty mówisz?
- To nie jest odpowiednie miejsce, wiem.. 
- Hyung.. mów.
- Ja... ja i Dongwan sypialiśmy ze sobą.. od ponad roku.. - usiadłem na niewielkiej ławce, łapiąc się za klatkę piersiową - Przegraliśmy zakład na jednym ze szkoleń, gdzie musieliśmy się całować. - zaśmiał się, spoglądając na grób - Jak w przedszkolu.. - z każdym jego kolejnym słowem, robiło mi się coraz bardziej słabo. To kłamstwo.. to musi być kłamstwo. Przecież byłem oczkiem w głowie Dongwana.. nie mógł mnie tak podle oszukiwać i to od ponad roku.. - Wiesz.. jak to na szkoleniu.. Dongwan za dużo wypił, a ja to wykorzystałem. Później bardzo tego żałował i chciał zakończyć naszą znajomość, ale ja znowu postawiłem na swoim, mimo że wiedziałem, że Dongwan wcale tego nie chce.. Obiecaliśmy sobie, że nigdy ci o tym nie powiemy, żeby cię nie krzywdzić, ale ja już tak dłużej nie mogę. Musisz wiedzieć, że kochałem Dongwana.. mimo że wiedziałem, że to ty jesteś dla niego absolutnie wszystkim.. - Siwon kucnął przede mną, uważnie mi się przyglądając. Nie miałem odwagi na niego spojrzeć.. brzydziłem się nim - W dniu wypadku był u mnie. Mówił, że jest na siebie wściekły za to, jak cię traktuje.. że to, że poszedłeś do łóżka z Chanem to kara, która go w końcu dopadła.. Przyjechał powiedzieć mi o tym, że to ty jesteś najważniejszą osobą w jego życiu i skoro chce zacząć z tobą wszystko od początku, musi zakończyć znajomość ze mną.. i zrobił to. Jakoś się z tym pogodziłem.. a on odszedł.. - zamachnąłem się, uderzając z całej siły twarz chłopaka. Nie myślałem o tym, co robię. Gotowało się we mnie i gdybym tylko mógł, najchętniej bym go zabił. O dziwo, nie poczułem żalu do Dongwana. Mimo że ta wiadomość bardzo mnie zabolała, nie potrafiłem winić o to niego.. za bardzo go kocham, by go obarczać jakąkolwiek winą - Minho..
- Zejdź mi z oczu sukinsynie.. 
- Wysłuchaj mnie do końca.
- Wypad! - rzuciłem się na niego jak zwierzę... dzikie, pozbawione jakichkolwiek norm i zahamowań, zwierzę - Nie życzę sobie, żebyś tu przychodził, rozumiesz?! 
- Opanuj się! - warknął, łapiąc mnie za nadgarstki - Przepraszam.. Nie wiem, co mi wtedy odbiło, przepraszam.
- Wtedy?! To trwało rok! - brakowało mi tchu. Niech jeszcze mi powie, że to on stoi za śmiercią mojego chłopaka, to przysięgam, że go rozszarpię - Ja przespałem się z Chanem raz! Jeden jedyny raz! A ty mi to wypominałeś, jak najgorszej szmacie! 
- Obaj jesteśmy winni..
- Nie! To ty jesteś wszystkiemu winien! Tylko i wyłącznie ty! - wyrwałem ręce z jego uścisku, ponownie go uderzając - Nie przychodź tu, dobrze ci radzę.. 
- Minho, do cholery..
- Zapłacisz mi za to.. - wydusiłem, osuwając się na chłodną ziemię.
- Jak? Prawda jest taka, że bez Dongwana jesteś nikim.. Bezbronnym chłopcem, który boi się życia i wszystkiego, co go otacza. 
- Ale ma mnie. - uniosłem zapuchnięte oczy, widząc stojącego nad nami, wściekłego Chana. Wiedział, że dzisiaj będę na cmentarzu.. jak dobrze, że zjawił się właśnie teraz.. - A ze mną jest w stanie zrobić absolutnie wszystko.. 
- Hyung..
- Słyszałem Minho. - blondyn podszedł do Siwona, mierząc go uważnie wzrokiem - Zachowałeś się okropnie i mam nadzieję, że niedługo to wszystko obróci się przeciwko tobie. 
- Nie pouczaj mnie dzieciaku..
- Nie pouczam, bo wiem, że i tak niczego cię nie nauczę. Zabrałeś mu najważniejszą osobę, rozumiesz to? Manipulowałeś Dongwanem jak chciałeś.. a do tego próbowałeś później dobrać się do Minho. Jesteś chory.. 
- A ty zwolniony.
- Szczerze mówiąc, wisi mi to.. bez Dongwana ta firma i tak nie ma racji bytu.. - Chan podszedł do mnie, pomagając mi wstać - Zabiorę cię do domu. 
- Minho.. - Siwon wyciągnął rękę w moją stronę, jednak Chan pospiesznie ją odtrącił.
- Odwal się od niego.. wyrządziłeś mu wystarczająco krzywdy. 
- Daj mi z nim porozmawiać..
- Ale ja nie chcę z tobą rozmawiać. - pociągnąłem nosem, chowając się za Chanem - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
- Minho, wiem, że zawiniłem.. Wiem to, ale chcę ci wszystko wytłumaczyć. 
- Zabrałeś mi Dongwana.. 
- Nikogo ci nie zabrałem.. Jego już nie ma, a ty musiałeś poznać prawdę.
- Idź już stąd. Tak będzie lepiej. - warknął Chan, chowając mnie w swoich ramionach - Po prostu zniknij z życia Minho..



*

- Skarbie, wróciłem! - poprawiłem pospiesznie włosy, biegnąc w kierunku przedpokoju. Na wejściu do mieszkania zauważyłem Chana, trzymającego w rękach ogromny bukiet kwiatów. 
- Hej. - uśmiechnąłem się, dając mu porządnego buziaka.
- To dla ciebie. - mruknął, wręczając mi kwiaty.
- Śliczne.. dziękuję Hyung. 
- Bardzo ładnie wyglądasz. - zachichotałem, czując jak moje policzki nabierają rumieńców.
- W końcu dzisiaj jest nasz dzień. - znam Chana od ponad trzech lat, a od roku jesteśmy oficjalnie parą. Dziś właśnie obchodziliśmy naszą pierwszą rocznicę, która wzbudzała we mnie masę przeróżnych emocji. Od wyrzutów sumienia i koszmarnego smutku, do przepełniającej mnie, niesamowitej radości, motylków w brzuchu i ogromnej miłości, którą przelałem na Chana. Długo dojrzewałem do nowego związku. Nie potrafiłem przekonać się do Chana.. każde spojrzenie na jego osobę przypominało mi o tym, co zrobiłem. Każda chwila spędzona z nim, wzbudzała we mnie pewnego rodzaju nienawiść. Nie do niego.. do samego siebie i świata, który mnie otaczał. Dopóki nie zacząłem być z Chanem, nie było dnia, kiedy bym nie płakał. Przez otaczającą mnie ciszę i pustkę, czułem się niesamowicie samotnie i źle. Rok temu jednak, coś we mnie pękło. Siedziałem z Chanem w moim.. teraz już naszym mieszkaniu.. rozmawiając z nim o przyszłości, planach, marzeniach i obawach. Słuchając jego słów, wiedziałem, że jest to człowiek, którego bardzo potrzebuję.. który rozumie mnie w absolutnie każdej kwestii.. która lubi mnie słuchać i zawsze odpowiednio doradzić. Zaczęliśmy dotykać nieśmiało swoich dłoni, chichocząc przy tym jak dzieciaki podczas pierwszej randki. Od ostrożnych gestów przeszliśmy w końcu do czynów. Chan zaczął mnie całować, a ja oddałem mu się w stu procentach. Wiedziałem, że jeśli teraz się na niego nie otworzę, będę już sam do końca życia. Ten jeden wieczór zaważył na moim obecnym życiu. Dzięki Hyungowi znów się uśmiecham i patrzę optymistycznie w przyszłość. Znowu mam odwagę marzyć i robić szalone rzeczy. Wiem po prostu, że mogę wszystko, gdy mam przy sobie osobę, którą kocham i która kocha mnie.
- Kocham cię najbardziej na świecie. - ułożyłem dłonie na chłodnej buzi chłopaka, wpatrując się w jego łagodne, błyszczące oczy. 
- Też cię kocham Hyung.. i już teraz chcę ci podziękować za wszystko. - blondyn pocałował mnie w czoło, ciepło się przy tym uśmiechając - Niech tak będzie już zawsze... proszę.
- Będzie tylko lepiej Minho. Pamiętaj, że to dopiero początek twojego, nowego życia. 
- Naszego Chan.. naszego życia. - nie żałuję żadnej swojej życiowej decyzji. Pamiętajcie, że jeśli jakakolwiek chwila w życiu czy osoba, przyniosła wam odrobinę radości, to niosące się za tym nieraz przykre konsekwencje nie powinny nieść za sobą bólu, a życiową lekcję. Marzcie, kochajcie, otwierajcie się na ludzi. Najgorszą opcją w chwili bólu i ogromnego smutku, jest zamknięcie się w sobie. Właśnie wtedy człowiek potrzebuje kogoś, kto go wysłucha, zrozumie i doradzi, a kto wie? Może będzie to osoba, na którą czekaliście całe swoje życie?








~Koniec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yuta&WinWin? :) Czy macie ochotę na coś innego?

20 listopada 2018

W tajemnicy~cz.6 [Minho&Chan]




                          Wyszedłem z mieszkania.. w końcu. Konfrontacja ze światem zewnętrznym po tak długim czasie, była dla mnie sporym szokiem. Chciałem odwiedzić firmę Dongwana, by zabrać stamtąd jego rzeczy. Wiedziałem, że jego rzeczy muszą znaleźć się w naszym mieszkaniu, tam gdzie ich miejsce. Gdy wszedłem do budynku, ujrzałem jego współpracowników, którzy kłaniali się przede mną, wprawiając mnie w ogromne zakłopotanie. Nie chciałem tego.. nie chcę współczucia, pomocy ani tych upierdliwych pytań o to, jak się czuję. Jak mam się do cholery czuć? Mój chłopak zginął w wypadku i takie pytania w tej sytuacji, koszmarnie mnie irytują. Wjechałem na czwarte piętro. Gdy tylko wyszedłem z windy, poczułem bolesne kłucie w sercu. Zacisnąłem jednak dłonie w pięści, idąc w kierunku gabinetu Hyunga. Czułem, że przyjechanie tu będzie dla mnie ciężkie, ale dojrzewałem do tej "wyprawy" przez kilka ostatnich dni, gdzie ostatecznie doszedłem do wniosku, że jestem na to gotowy.
- Boże, Minho.. - uniosłem głowę, widząc biegnącego w moją stronę Siwona. Gdy go ujrzałem, coś we mnie pękło. Cały tłumiony we mnie ból, przeistoczył się w jednej chwili w ogromną nienawiść do jego osoby. Gdyby ten pieprzony dupek nie powiedział o niczym Dongwanowi, ten teraz by żył.. - Minho, jak ty wyglądasz..
- Ty sukinsynie.. - warknąłem, unosząc na niego zapuchnięte oczy - To przez ciebie.
- O czym ty mówisz?
- Przez ciebie Dongwan nie żyje! Przez ciebie! - rzuciłem się na niego z rękoma, jednak ten, jako dorosły już facet, był znacznie silniejszy ode mnie - To wszystko twoja wina!
- Minho, opanuj się. - Siwon złapał mnie za nadgarstki, starając się mnie uspokoić - Nie mam z tym nic wspólnego, rozumiesz?
- Ty mu powiedziałeś o mnie i Chanie.. - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując na sobie coraz więcej par oczu - To był błąd.. Błąd, który Dongwan przypłacił własnym życiem. - rozkleiłem się, czując jak tracę siłę w nogach. Mężczyzna złapał mnie w pasie, uważnie mi się przyglądając.
- Chodź.. powoli. - zostałem zaprowadzony do pokoju, w którym pracował Dongwan. Całe pomieszczenie przesiąknięte było jego perfumami, które tak bardzo lubię. Rozejrzałem się po gabinecie, widząc sterty papierów, jego ekspres parzący jego ulubioną kawę, jego laptopa i zdjęcie... zdjęcie stojące na jego biurku, przedstawiające nas. Wydurnialiśmy się, robiąc sobie głupie zdjęcia w lustrze. Przebieraliśmy za różnego rodzaju dziwolągi, by wyjść na nich jak najśmieszniej.. szkoda, że widok tych zdjęć przestał już mnie bawić - Usiądź. 
- Zabiłeś Dongwana. - spojrzałem na mężczyznę, opierając się o biurko chłopaka - Nigdy ci tego nie wybaczę.
- Nie.. zrozum Minho, że to był wypadek. Nieszczęśliwy wypadek.. Dongwan znalazł się w złym miejscu o złej porze..
- Pieprzysz.. - Siwon otworzył szerzej oczy, otwierając usta, jednak pospiesznie mu je zamknąłem - Powiedziałeś mu o tym, że byłem w firmie.. że widziałeś mnie z Chanem.. 
- Posłuchaj. - jego kolega podszedł do mnie, wbijając we mnie wzrok - Tak, powiedziałem mu o tym. Czułbym się źle, nie mówiąc najlepszemu kumplowi o tym, że jego chłopak ma romans z naszym stażystą. 
- To nie był żaden romans.. - warknąłem, ponownie startując do niego z rękoma, jednak ten mocno za nie złapał, powstrzymując mnie przed uderzeniem go - Nic mnie z nim nie łączy. Nic, rozumiesz?
- Kogo chcesz oszukać? Ja powiedziałem tylko Dongwanowi o tym, że mam pewne podejrzenia co do ciebie i Chana... On sam zajął się całą resztą.
- Co?
- Był świetnym informatykiem.. Wejście na twoje konta nie było dla niego żadnym wyzwaniem. 
- On.. - otworzyłem usta, czując jak skręca mnie od środka.
- Tak.. przeczytał wasze wszystkie wiadomości.. Jak myślisz? Jak się czuł, czytając o tym, że jego ukochana osoba tęskni za jakimś studenciakiem? 
- Jesteś podły.. - wyszeptałem, wyrywając przy tym ręce z jego uścisku.
- Nie.. staram ci się coś uświadomić, Minho. - wbiłem wzrok w podłogę, czując jak znów brakuje mi powietrza, a twarz staje się wilgotna od łez - Pójście do łóżka z inną osobą było okropne z twojej strony.. a Dongwan.. to był nieszczęśliwy wypadek, za który nikt nie jest odpowiedzialny. Nie obwiniaj o to mnie. Nigdy nie chciałem skrzywdzić Dongwana.. - mężczyzna sięgnął po chusteczkę, przykładając ją do moich policzków - Nie chcę ci mówić, żebyś nie płakał.. wiem, jak musisz się teraz czuć.
- Chcę cofnąć czas..
- Gdyby to było takie proste. - westchnął, przytulając mnie - Pomogę ci załatwić wszystkie sprawy z prawnikiem.. wyjdziesz w końcu na prostą.. 
- Prawnikiem? - spojrzałem na Siwona, wycierając przy tym twarz.
- Dongwan nie zdążył nawet z tobą o tym porozmawiać.. nikt nie pomyślał, że odejdzie tak szybko.. - mężczyzna usiadł na fotelu, przecierając rękoma twarz - Wasze mieszkanie, drugi samochód, wszystkie oszczędności.. Dongwan przypisał wszystko na ciebie.
- Słucham?
- Ubezpieczył cię w kilku miejscach, opłacił do końca studia.. Błagam cię, nie zawiedź go. - zamilkłem, starając się poukładać sobie wszystko w głowie. Dongwan przypisał wszystko na mnie? Wszystko co miał, oddał mi, a ja? W zamian za to wszystko, go zdradziłem.. - Jak będziesz czuł się na siłach, daj mi znać.. umówię nas z prawnikiem. 
- Chcę żeby wrócił.. nie potrzebuję tego wszystkiego.. 
- Minho.. ja rozumiem, że jest ci ciężko, ale pomyśl teraz o sobie. Z tego co wiem, nigdzie nie pracujesz, a z rodzicami nie utrzymujesz w ogóle kontaktu.. 
- No nie..
- Sam widzisz. Dongwan wiedział, co robi. Sprawiłbyś mu ogromną przykrość, nie korzystając z tego. 
- Myślę, że po tym, czego się o mnie dowiedział, nie chciałby mi tego wszystkiego oddawać..
- Chciałby.. Dongwan.. wiem, jaki był. Wiem, jak momentami cię traktował, ale bardzo mocno cię kochał i wiem, że zdradę też ci wybaczył..
- Skąd to wiesz? - szepnąłem, wycierając policzki rękawami bluzy.
- Jak.. jak miał wypadek... Wracał wtedy ode mnie. - Siwon zagryzł wargę, podczas gdy z jego oczu wypłynęły pojedyncze stróżki łez - Powiedział, że cię pobił i.. był na siebie niesamowicie wściekły. Miałem wrażenie, że cała jego złość spowodowana była jego zachowaniem względem ciebie, a nie twoją zdradą.. On.. stwierdził wtedy, że musiał popełnić jakiś błąd, skoro uciekłeś do Chana. Chciał z tobą porozmawiać.. ale nie zdążył. - poczułem jak robi mi się słabo. Osunąłem się na podłogę, widząc kucającego przy mnie mężczyznę - Minho, co się dzieje?
- Nic.. 
- Słabo ci? Zadzwonić po karetkę?
- Nie, nie.. już jest okej. - wziąłem głęboki oddech, wstając z pomocą Siwona - Ja.. chcę zabrać jego rzeczy i wracać do domu.
- Pomogę ci i cię odwiozę.
- Jestem samochodem.
- Słucham? Wsiadłeś do samochodu w takim stanie?
- Miałem nadzieję, że trafi mnie szlag.. ale Dongwan chyba za bardzo mnie pilnuje.. 
- Minho.. - uniosłem wzrok, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Chan.. zdyszany, przestraszony i przejęty Chan..
- Minho. - blondyn podbiegł do mnie, uważnie mi się przyglądając - Przepraszam, że przeszkadzam, ale usłyszałem, że Minho tu przyjechał i..
- Rozumiem. - Siwon pogłaskał mnie po głowie, robiąc krok w kierunku drzwi - Jakbyś potrzebował pomocy Minho, to daj znać.
- Dziękuję. - gdy drzwi za mężczyzną się zamknęły, spojrzałem w oczy Chana, widząc w nich ogromne zagubienie i lęk.
- Ja.. Boże, nie wiem, co ci powiedzieć.. Jest mi cholernie przykro..
- Tobie? - wydusiłem przez ściśnięte gardło, czując jak ponownie się rozklejam - Chciałeś mieć mnie tylko dla siebie..
- Chciałem i nadal chcę.. ale w życiu nie życzyłem źle Dongwanowi. - oparłem się o biurko, zanosząc się łzami, jak dziecko. Chciałem żeby mnie ktoś przytulił.. chciałem przez sekundę poczuć się bezpiecznie.. - Minho..
- Hyung, ja nie wiem, co mam robić.. Czuję się taki pogubiony... samotny.. I strasznie za nim tęsknię. 
- Chodź do mnie. - chłopak przytulił mnie, całując mnie przy tym w głowę. Potrzebowałem tego.. poza Dongwanem, tylko Chan potrafi sprawić, że czuję się dobrze i bezpiecznie - Nie jesteś sam Minho. Stało się coś strasznego, ale nie możesz przez to odrzucać ludzi.. Chcę ciągle przy tobie być.
- Dongwanowi by się to nie podobało..
- A mi się wydaje, że chciałby, by ktoś się tobą odpowiednio zajął. - spojrzałem na blondyna, czując jak jego delikatne dłonie, osuszają ostrożnie moje policzki.
- To za wcześnie..
- Ja cię do niczego nie pospieszam. Chcę tylko żebyś wiedział, że jestem gotów ci pomóc.. powiedz tylko w czym i kiedy..
- Nie powinienem..
- Minho, musisz dalej żyć. Pomału iść do przodu i układać sobie wszystko od początku.. Ja wiem, że to nie jest proste..
- Jest cholernie trudne.. Chan, ja wylądowałem w piekle.. wcześniej niż sądziłem.
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. - spojrzałem mu w oczy, pociągając przy tym nosem - Otrzymałem najgorszą karę z możliwych, rozumiesz? Nie mogło mnie spotkać nic gorszego.
- Wiem to.. Ja.. jak mam być z tobą szczery, nie mogłem zrozumieć, jak możesz kochać kogoś, kto tak okropnie cię traktuje i poniża i.. chciałem zrobić wszystko żeby cię od niego uwolnić. - moje serce przyspieszyło. Odsunąłem się od chłopaka, wpatrując się w niego wielkimi oczyma - Dopiero teraz widzę, jak bardzo kochasz Dongwana i jak wiele dla ciebie znaczy.. Gdybym zrozumiał to wcześniej, w życiu nie nakłaniałbym cię do zdrady.. Okropnie się z tym czuję. 
- To wszystko to moja wina.. Sam tego chciałem. 
- Ale ja..
- Poszedłem z tobą to łóżka, bo tego chciałem.. a śmierć Dongwana to tylko i wyłącznie moja wina..
- Nie, Minho..
- Proszę cię, skończmy ten temat. - sięgnąłem po przyniesione przez siebie pudło, stawiając je na biurku, po czym zabrałem się za porządkowanie rzeczy mojego chłopaka.
- Minho..
- Słucham.
- Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale.. chciałbym czasami się z tobą widywać. 
- Czuję się samotny, ale póki co tego potrzebuję.. muszę sobie wszystko poukładać. 
- Jasne, rozumiem.. 
- Chan.. - oderwałem się od porządków, spoglądając na Hyunga - Bardzo cię lubię i nie chcę zrywać z tobą kontaktu. Ja naprawdę potrzebuję czasu i spokoju, bo moje życie wywróciło się całkowicie do góry nogami.. 
- Tak, rozumiem to.. Tylko.. patrząc na ciebie, widzę, że jesteś bardzo zaniedbany..
- Dzięki.
- Chodzi mi o to, że w ogóle nie jesz i to widać.. chodzisz w za dużych ubraniach Dongwana i masz rozpalone czoło.. Źle wyglądasz i czuję potrzebę zaopiekowania się tobą. - skinąłem jedynie głową, czując jak Chan przykłada dłoń do mojego czoła - Od dawna masz tą gorączkę?
- Dostałem jej w dniu wypadku..
- Słucham? Chyba żartujesz.. - zaprzeczyłem skinieniem głowy, biorąc przy tym głęboki oddech.
- Po prostu to wszystko kosztuje mnie za dużo nerwów.. 
- Ale..
- Nic mi nie będzie. - sięgnąłem po stojące na biurku zdjęcie, zagryzając przy tym wargę - Mógłbym zostać tutaj sam? 
- Bardzo się o ciebie martwię.. - powiedział na odchodne, kierując się w stronę drzwi.
- Hyung..
- Tak?
- Przyjedź do mnie po pracy.. 
- Powiedziałeś, że chcesz być sam.
- Ale chcę też z tobą porozmawiać... sam, na spokojnie. - chłopak skinął głową, kładąc dłoń na klamce.
- Dobrze.. przyjadę do ciebie po 19-tej. - nie wiem, czy dobrze robię. Nie wiem, co robię i o czym właściwie chcę z nim rozmawiać. Gdyby tylko ktoś powiedział mi, co jest teraz dla mnie dobre, a co złe.. Gdyby ktoś złapał mnie za rękę i wyprowadził na prostą, mówiąc mi, co mam robić. Byłoby mi wtedy o wiele łatwiej..


*

                                    Usłyszałem dzwonek do drzwi. Ruszyłem powoli w ich stronę, ciągnąc po drewnianej podłodze, kapciami w kształcie kotów, które dostałem kiedyś od Dongwana. Chyba każdy, kto mnie zna wie, że mam świra na punkcie tych zwierzaków. Hyung obiecał, że adoptujemy jakiegoś kociaka, ale nie zdążyliśmy.. miałbym teraz przy sobie zwierzaka, który przypominałby mi w pewien sposób o chłopaku.
- Cześć. - skinąłem jedynie głową, otwierając szerzej drzwi Chanowi - Kupiłem ci kolację i.. i wino.. może będziesz mieć ochotę..
- Trafiłeś. - zamknąłem drzwi, biorąc od niego zakupy - Dziękuję. 
- W porządku? - skinąłem głową, robiąc krok w kierunku kuchni.
- Rozbierz się i.. rozgość.. i w ogóle.. - o czym ja mam z nim rozmawiać? Nie mam pojęcia, ale przynajmniej chwilę z kimś pobędę. Chociaż.. powinienem wyjaśnić z nim kilka spraw, tylko nie wiem, czy mam teraz na to wystarczająco siły.. - Wow.. kupiłeś porcję jak dla słonia.
- Powinieneś dużo zjeść.
- Zjemy razem. - położyłem na stole talerze, pałeczki oraz kieliszki na wino. Zaraz po tym wyjąłem z szuflady korkociąg, wręczając go Chanowi - Otworzysz?
- Pewnie. - usiadłem przy stole, czując na sobie spojrzenie blondyna. Gdy włożyłem do ust kawałek wołowiny, zerknąłem na niego, widząc jak ten popija wino - Powinien cię obejrzeć lekarz. 
- Po co?
- Naprawdę kiepsko wyglądasz.. masz podkrążone oczy, a twoje czoło aż płonie. Trochę to niepokojące.. - sięgnąłem po swój kieliszek, unosząc go do góry.
- Zdrówko. 
- Minho.. 
- I jedz, bo wystygnie. - nie chcę rozmawiać o swoim stanie zdrowia, o swoim samopoczuciu.. chcę się skupić na samych przyjemnych rzeczach.
- Proszę cię, nie zachowuj się tak. Naprawdę się o ciebie martwię. 
- Dziękuję Hyung, ale nie chcę o tym rozmawiać. - upiłem kilka łyków wina, podsuwając mu parujące kawałki mięsa - Jak ci minął dzień?
- A.. dobrze. Miło, że pytasz.
- Taki nawyk. - odłożyłem pałeczki, głęboko przy tym wzdychając - Przepraszam.. 
- Niby za co?
- Nie chcę żebyś pomyślał, że traktuję cię jako zastępstwo za Dongwana. 
- Spokojnie, nie przejmuj się tym. - chłopak zamyślił się, jedząc przy tym bulgogi - O czym zazwyczaj rozmawialiście?
- Cóż.. po pięciu latach bycia razem to.. o wszystkim i o niczym. Czuliśmy się ze sobą dobrze, nawet kiedy milczeliśmy. - westchnąłem, spoglądając o czy Hyunga - Ostatnimi czasy naszymi głównymi tematami rozmów był jego problem z alkoholem, jego praca i moje studia.. 
- Hm.. właśnie. Co z twoimi studiami?
- Nie wiem. Od wypadku nie pojawiłem się na uczelni. 
- Usprawiedliwiłeś się, prawda?
- Nie. 
- Co? Minho..
- Zrozum, że to była akurat ostatnia rzecz, o której wtedy myślałem. - Chan zamilkł, siadając bliżej mnie. Odruchowo przytuliłem się do niego, pociągając przy tym nosem - Mam już dość cierpienia i użalania się nad sobą... Chciałbym żeby ten ból już minął.. i chciałbym zacząć żyć na nowo.. 
- Minho, skarbie.. - uniosłem na niego gwałtownie oczy, czując wypływające z nich łzy.
- Nic więcej nie mów, Hyung. - wpakowałem się na jego kolana, jak dziecko. Chłopak objął mnie bardzo mocno, całując mnie przy tym w głowę. Poczułem się dobrze... bardzo dobrze. Gdy przytuliłem się do niego i zamknąłem oczy, czułem ogarniający mnie spokój i błogość, o których istnieniu dawno zapomniałem. Siedziałem "wczepiony" w chłopaka przez bardzo długi czas. Słysząc dźwięk zegara, wybijającego w bardzo charakterystyczny sposób, północ, zrozumiałem, że to najwyższa pora, by w końcu się z nim pożegnać. Mimo że minęło już sporo godzin, Chan siedział w absolutnej ciszy, bardzo cierpliwie, głaszcząc mnie po plecach i drapiąc od czasu do czasu za uchem. Wyprostowałem się niechętnie, spoglądając w oczy Hyunga.. ciepłe, spokojne, łagodne oczy - Przepraszam. - chłopak posłał mi ciepły uśmiech, całując przy tym bardzo ostrożnie moje czoło.
- Jak się czujesz?
- Lepiej.. dziękuję Hyung. Dziękuję, że przy mnie jesteś. - chciałem z niego zejść, jednak ten uniósł mnie bez problemu do góry, idąc ze mną w stronę sypialni - Jestem ciężki..
- Nie żartuj. - wylądowałem w łóżku. Blondyn usiadł obok mnie, głaszcząc mnie ponownie po głowie. Wpatrywałem się w niego z zaciekawieniem, jakbym uczył się go na nowo. Jego mimiki, każdego najdrobniejszego ruchu czy gestu.. - Pokaż jeszcze czoło. - Chan zmarszczył brwi, dotykając całej mojej twarzy - Hm.. wydaje się być w porządku. 
- Potrzebowałem po prostu chwili spokoju.. 
- A na pewno czujesz się lepiej?
- Tak. - złapałem go za rękę, odruchowo obdarowując ją delikatnym buziakiem - Dziękuję. 
- Jesteś.. - Chan wziął głęboki oddech, nachylając się do mnie - Jesteś uroczy Minho.. - szepnął, całując mnie w głowę - Śpij dobrze. 
- Hyung..
- Tak?
- Nie chcę być dzisiaj sam. 
- Mam zostać na noc?
- Jest późno.. jest późno, ciemno.. błagam cię, nie wsiadaj do samochodu.. - zacisnąłem dłoń na kołdrze, czując jak z ogromną siłą uderza we mnie wspomnienie z tamtej przeklętej nocy - Nie idź..
- Nie denerwuj się. - mówiąc to, położył się obok mnie, wtulając mnie w swoje ciepłe ciało - Zostanę, nie bój się. Nic się nie stanie. 
- Nic się nie stanie. - powtórzyłem szeptem, zamykając zmęczone powieki. To zabrzmi beznadziejnie, ale cieszę się, że w całej tej przykrej sytuacji, mam wsparcie Chana. Gdyby nie on, dawno bym się całkowicie już załamał i poszedł w piach za Dongwanem...


*

                        Siedziałem na kuchennym blacie, popijając przy tym kawę. Wpatrywałem się beznamiętnie w okno, za którym malował się piękny widok na Seoul. Przez moją głowę przewijały się setki przeróżnych myśli. Począwszy od bolesnych wspomnień związanych z Dongwanem, poprzez studia i obecną sytuację z Chanem. Wszystko to składało się na jedno, wielkie bluźnierstwo, cisnące się z ogromną siłą na moje usta. Odstawiłem kubek na blat, słysząc donośne pukanie do drzwi. Zszedłem niechętnie na podłogę, idąc do przedpokoju. Po otwarciu drzwi, wryło mnie w ziemię. Rozum podpowiadał mi, bym zamknął je jak najprędzej. Serce jednak pragnęło wypłakania się i otrzymania odrobiny wsparcia od osób, które widziałem... moich rodziców. 
- Nie zaprosisz nas do środka? - palnął na dzień dobry ojciec, sprawiając, że automatycznie zagotowała się we mnie krew. 
- Przestań.. prosiłam cię..
- Zapraszam. - burknąłem, otwierając szerzej drzwi. Moi rodzice rozejrzeli się po mieszkaniu, rozbierając się z płaszczy i butów - Zrobię wam coś do picia.. - poszedłem do kuchni. Co oni tu do cholery jasnej robią? Mamę jeszcze zniosę, ale ojciec? Ostatnio potraktował mnie na ulicy jak psa.. a teraz przychodzi do mojego mieszkania, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Nie mam pojęcia, po co się tutaj fatygowali i mam szczerą nadzieję, że niedługo sobie pójdą..
- Ładnie mieszkasz. 
- Dzięki.. - postawiłem na stole dwa kubki z kawą, po czym oparłem się o blat, uważnie im się przyglądając - Co wy tu robicie? 
- Cóż.. postanowiliśmy się w końcu z tobą zobaczyć..
- Mhm.. teraz, tak? 
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że zapraszałem was tutaj od roku... ponad roku, odkąd wyrzuciliście mnie z domu. A wy zdecydowaliście się na odwiedziny właśnie teraz... dlaczego?
- Minho.. - moja mama westchnęła, odstawiając kubek na stół - Słyszeliśmy z ojcem o Dongwanie.. bardzo nam przykro.. - parsknąłem śmiechem, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Nie żartuj. Wiem, że jesteście szczęśliwi, że wasz syn jest wreszcie sam..
- Nie mów tak.
- Kiedy to prawda. Przecież was znam i pamiętam wojnę, jaką z wami toczyłem o to, żeby być z Dongwanem.. - przełknąłem z trudem narastającą w gardle gulę, wbijając przy tym wzrok w podłogę - W końcu postawiliście na swoim.
- Zrozum synu, że tak będzie dla ciebie lepiej.. - ciśnienie skoczyło mi do 200-stu. Uniosłem wzrok na ojca, zaciskając przy tym dłonie na blacie.
- Ty nie masz prawa zabierać w ogóle głosu w tej sprawie, rozumiesz?
- Nie tym tonem gówniarzu.
- Jestem w swoim mieszkaniu i mam prawo mówić to, co myślę. 
- W swoim? To mieszkanie tego nieszczęsnego Dongwana..
- Przestań. - syknęła moja mama, łapiąc go za nadgarstek.
- Przypisał je na mnie.. a ty nie masz prawa powiedzieć o nim złego słowa. Nie masz prawa.. 
- Nigdy go nie lubiłem..
- On nie żyje! Jak możesz tak źle o nim mówić?! - oparłem się o blat kuchenny, czując jak uderza we mnie fala ciepła i koszmarny ból głowy - Nikt nie dał mi w życiu tyle ciepła, co on.. Ty nigdy nie byłeś obecny w moim życiu.. Od zawsze miałeś mnie w dupie.. 
- Uważaj na słowa!
- Nie.. W końcu mam odwagę powiedzieć ci, co o tobie myślę. Jesteś podłym.. okropnym człowiekiem, myślącym tylko i wyłącznie o sobie.. 
- Minho..
- Nie przerywaj mi.. Nigdy nie lubiłeś Dongwana i miałeś do tego pełne prawo.. ale żeby mówić mi o tym jawnie dzień w dzień, zakazywać mi wychodzenia z domu, dawać szlabany na telefon i... i to wyrzucenie mnie z domu.. to śmieszne, rozumiesz? Śmieszne i niedojrzałe z twojej strony.. Nie możesz zakazywać mi kochania..
- Nie Minho, nie rozumiesz mnie.. Ja ci nie zakazuję miłości. Ale chcę żebyś kochał jak normalni ludzie, a nie, jak.. jak..
- Jak kto?
- Jak zwyrole i zboczeńcy. - odwróciłem wzrok, dotykając gwałtownie bolącej skroni. Boli mnie to, co mówi do mnie mój własny ojciec. Jak byłem mały, był dla mnie największym autorytetem, poza którym świata nie widziałem. A on cały czas starał się mnie zmieniać i wykreować na osobę, którą nie jestem.. żebym przypadkiem go nie zawiódł i nie przyniósł mu wstydu. Szkoda, że zauważyłem to dopiero teraz..
- Minho, co się dzieje? - mama poderwała się z krzesła, jednak szybko ją zatrzymałem.
- Nic.. nic, nie martw się. - odetchnąłem, spoglądając na ojca - W takim razie oswajaj się powoli z myślą, że masz syna zwyrola i zboczeńca.. i proszę cię, wyjdź stąd. 
- Mam nadzieję, że w końcu zmądrzejesz... - warknął, idąc w kierunku drzwi - Czekam w samochodzie! - osunąłem się na podłogę, chowając twarz w dłoniach. Potwór... pieprzony potwór w ludzkiej skórze.
- Synku.. - mama kucnęła przede mną, dotykając mojego policzka - Przejdzie mu, zobaczysz..
- To nie ma dla mnie żadnego znaczenia, naprawdę. 
- To twój ojciec..
- I co z tego? Całe życie miał mnie w dupie i nadal ma.. Skoro mnie nie akceptuje, to nie potrzebuję go w swoim życiu. - kobieta westchnęła, głaszcząc mnie po twarzy.
- Co teraz zamierzasz?
- Nic.. 
- Może wrócisz do domu? Nie powinieneś być sam.
- Nie.. tu jest mój dom, mamo. - spojrzałem w jej oczy, widząc w nich ogromne zdziwienie - Tylko to mi zostało po Dongwanie. Chcę tutaj zostać..
- Musiałeś go bardzo kochać.. - szepnęła, podczas gdy po jej policzku spłynęła pojedyncza łza - Naprawdę było mi bardzo przykro, jak się dowiedziałam o tym, co się stało. 
- Kochałem go i nadal go kocham.. i bardzo za nim tęsknię. - przytuliła mnie.. tak po prostu. Zapomniałem już jakie to uczucie. Zwłaszcza, jeśli przytula cię własna matka.. Cieszę się, że chociaż ona mnie zrozumiała i stara się mnie w pewien sposób wesprzeć. A ojciec? Doskonale poradzę sobie bez niego. Teraz tylko muszę uporządkować i wyciszyć swoje życie po śmierci Dongwana i zacząć żyć od nowa. Od nowa kochać, czuć radość, uśmiechać się, zacząć dbać o swoją przyszłość... wiem, że mój Hyung by tego chciał..







~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Przepraszam, że tak krótko i późno dodane ;; Mam nadzieję, że wybaczycie <3 

15 listopada 2018

W tajemnicy~cz.5 [Minho&Chan]



                  Od kilku dni nie myślę o niczym innym, poza Chanem. Staram się poświęcać sto procent swojej uwagi Dongwanowi i uczelni, ale nie mogę. Jak tylko się czymś zajmę, zaraz w moje myśli uderza obraz chłopaka. Tęsknię za nim.. Tęsknię za obiadami, które z nim jadłem, za spotkaniami, za rozmowami z nim.. za jego dotykiem. Nie sądziłem, że ta jedna noc, tak bardzo namiesza mi w głowie.
- Dokądś się wybierasz? - spojrzałem na stojącego w przedpokoju Dongwana. Chłopak wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem, popijając przy tym kawę.
- Tak.. muszę skoczyć do kolegi po notatki. - Hyung spojrzał na zegarek, otwierając szerzej oczy.
- O tej porze? Jest strasznie późno.
- Dochodzi dopiero 20-sta. 
- Już dochodzi 20-sta... podwiozę cię. 
- Nie. - zaprzeczyłem pospiesznie, widząc zdziwienie wymalowane na jego twarzy - Masz dużo pracy, nie chcę zawracać ci głowy.
- Minho, nie będziesz sam jeździł po nocy. 
- Skarbie.. poradzę sobie. - wspiąłem się na palce, całując go w policzek - Obiecuję, że szybko wrócę.
- Proszę cię, uważaj na siebie.
- Dobrze. - posłałem mu ciepły uśmiech, wychodząc z mieszkania. Chciałem pojechać do Chana i w końcu wyjaśnić z nim całą sprawę. Sam nie wiem, czy chciałem to zakończyć.. czy grać na dwa fronty, wcielając się w podłego dupka.. Nie wiem czego chcę i co powinienem zrobić. Cała ta sytuacja mnie przerosła. Nigdy nie przypuszczałbym, że dopuszczę się zdrady. To totalnie nie w moim stylu.. nie mam pojęcia, co ten chłopak ma w sobie, że całkowicie postradałem zmysły. Boli mnie też fakt, że okłamuję Dongwana. Jisung ma rację.. dał mi w życiu niesamowicie dużo. Był dla mnie chłopakiem, przyjacielem, bratem i doradzał, jak ojciec. A ja w przypływie emocji poszedłem do łóżka z inną osobą. Po prostu brak słów.
                      Zapukałem do drzwi Chana z mocno bijącym sercem. Jadąc do niego ponad pół godziny, dotarłem do wniosku, że muszę to zakończyć. Że dalej tak być nie może. Stało się.. zauroczyłem się, przespaliśmy się i na tym powinniśmy poprzestać.
- Tak? - otworzył mi wysoki, rudowłosy chłopak, ubrany w ogromną bluzę, sięgającą mu po kolana.
- Cześć.. zastałem Chana?
- Ahh ty do Chrisa... jest, wejdź.
- Dzięki. - chłopak przyjrzał mi się uważnie, lekko się przy tym uśmiechając - Mam coś na twarzy?
- Co? Nie, nie.. sorki. - zaśmiał się, drapiąc się po głowie - Chris, masz gościa! 
- Gościa? - zaczerwieniłem się, widząc wychodzącego do przedpokoju blondyna - Minho..
- Cześć... możemy porozmawiać?
- Ale.. byłem pewien, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego..
- Chcę tylko porozmawiać.. proszę.
- Oho.. to może ja was zostawię. - rudzielec schował się za drzwiami swojego pokoju, zostawiając nas samym sobie.
- Chodź do mojego pokoju. - skinąłem jedynie głową, robiąc to, co mi powiedział. Gdy drzwi w końcu się za mną zamknęły, stanąłem z Chanem twarzą w twarz, czując mocno bijące serce - To.. o czym chciałeś porozmawiać?
- Hyung.. jest... jest mi bardzo przykro, że cię skrzywdziłem i.. w pewien sposób wykorzystałem. - wziąłem głęboki oddech, odwracając wzrok - Musimy to zakończyć i.. udawać jakoś, że nic się nie stało. Nie mogę dłużej żyć w taki sposób.. 
- Udawać, że nic się nie stało, tak? - Chan parsknął śmiechem, siadając na swoim łóżku - Uważasz, że to jest dorosłe rozwiązanie?
- Nie poniżaj mnie..
- Nie poniżam, tylko uważam, że masz do tego złe podejście.
- Bo chcę to zakończyć? To jest twoim zdaniem złe podejście? 
- Tak.. bo znowu robisz coś wbrew sobie.. znowu myślisz tylko o Dongwanie.
- Hyung, przestań. Skąd w tobie taka pewność, że ja chcę być z tobą? To był tylko seks.. jeden jedyny raz..
- Minho, znam cię i wiem, że to nie był dla ciebie tylko seks. Wiem jaki jesteś wrażliwy i jakie masz podejście do tego.. Przestań w końcu kłamać. - zamilkłem, wpatrując się w podłogę. Chan wstał z łóżka, po czym podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłonie - Spójrz na mnie. - uniosłem na niego wzrok. W jego oczach malowało się ciepło i wielka chęć zapewnienia mi bezpieczeństwa. Czytam z jego oczu, jak z otwartej księgi. Potrafię odgadnąć towarzyszące mu emocje.. wiem, czego chce w danej chwili i jak się czuje. Dziwne, że przy moim chłopaku, z którym jestem tak długo, nie potrafię tego zrobić - Boisz się.. jesteś pogubiony.. nie wiesz, co zrobić. Wcale ci się nie dziwię, ale.. wiem, że było ci ze mną dobrze.. że lubisz ze mną rozmawiać, bo rozumiemy się, jak nikt inny. Minho, ja to wszystko czuję. 
- Bo tak jest.. - szepnąłem, czując cisnące się do oczu łzy - Nawet jeśli czuję się z tobą rewelacyjnie, to.. to czuję się okropnie w stosunku do Dongwana. 
- Minho.. - chłopak zbliżył się do mnie, dotykając swoim czołem mojego - Poczekam.. poczekam, ile tylko zechcesz. Tylko proszę cię, przemyśl to na spokojnie. Naprawdę mi na tobie zależy. 
- To jest strasznie trudne..
- Dlatego dam ci tyle czasu, ile tylko będziesz chciał. Zastanów się dobrze. 
- Chan.. ja nie potrafię zakończyć swojego pięcioletniego związku. Poza tym w tym momencie mogę ci powiedzieć, że kocham Dongwana..
- A ja? Co czujesz do mnie? 
- Nie wiem. - blondyn chwycił moją twarz w obie dłonie, muskając przy tym moje wargi. Spiąłem się lekko, jednak po chwili wszystkie moje nerwy puściły - Hyung.. 
- Nic się teraz nie liczy, pamiętaj. 
- Ale..
- Ciii. - wylądowałem z nim w łóżku. Chłopak przywarł do mnie swoim ciałem, pogłębiając przy tym pocałunek. Owinąłem ręce wokół jego szyi, oddając mu się w stu procentach. Wtedy też usłyszałem dźwięk swojego telefonu, przez co automatycznie oprzytomniałem.
- Muszę odebrać.
- Daj spokój..
- Nie, to Dongwan. - otworzyłem szerzej oczy, mając przy tym tak mocno bijące serce, jakbym bał się, że wybrał właśnie ten moment na telefon, bo domyślił się, że go zdradzam - Tak?
- Hej słońce, wszystko okej?
- Tak.. pracujesz? - Chan przywarł wargami do mojej szyi, pieszcząc ją delikatnie.
- Właśnie skończyłem i robię nam kolację.
- Ooo to świetnie. - zacisnąłem usta, wbijając przy tym paznokcie w plecy Chana, dając mu wyraźnie do zrozumienia, by przestał.
- Kiedy wrócisz?
- Właśnie wychodzę od kolegi.. będę za niecałą godzinkę. 
- Uważaj na siebie.. jest już ciemno jak cholera.
- Dobrze, nie martw się Hyung.. pa.
- No pa. - rozłączyłem się, zamykając przy tym oczy. Chan wyczuł co jest na rzeczy. Zszedł ze mnie, głęboko przy tym wzdychając. Ta sytuacja jest ciężka dla nas obu, jednak ja mam ten problem, że jestem w związku.. wbrew pozorom, szczęśliwym związku.
- Rozumiem, że musisz iść.. 
- Przepraszam.. Dongwan na mnie czeka. - wstałem z łóżka, zbierając się w pośpiechu do wyjścia.
- Minho... jak tak dalej pójdzie, to nic z tego nie będzie..
- Mówiłem ci to od samego początku. - burknąłem, opuszczając jego mieszkanie. Nienawidzę siebie za to, jak okłamuję Dongwana. Chociaż to, w jaki sposób traktuję Chana, też mnie boli. Pobłądziłem i teraz nie wiem, jak wyjść na prostą.


*

- Minhooo... kocham cię. - uśmiechnąłem się szeroko, czując jak mój Hyung obejmuje mnie od tyłu. Nie przerywałem przygotowywania kolacji, na którą obaj bardzo czekaliśmy. Byliśmy niesamowicie głodni, a chęci do robienia jedzenia, jak zwykle nie mieliśmy. Koniec końców zdecydowałem, że coś mu przygotuję, zwłaszcza, że był po całym dniu pracy. 
- Ja ciebie też. - szepnąłem, całując go w policzek. Dongwan chwycił za moje dłonie, pomagając mi bardzo ostrożnie w krojeniu warzyw - Co robisz? - zachichotałem, patrząc na chłopaka.
- Pomagam ci.
- Mmm... coś przeskrobałeś.
- Ej! Pomagam ci też, jak nie zrobiłem niczego złego! - "oburzył się", całując mnie gwałtownie w szyję. 
- Mów, co zrobiłeś. 
- Jeszcze nic.
- Jak to?
- Aishh... znowu jadę na szkolenie.. na cztery dni.
- Cooo? - jęknąłem, odkładając nóż - Hyung, ciągle gdzieś jeździsz.
- Wiesz, że muszę. Strasznie mi zależy na tym wyższym stanowisku..
- No wiem. - westchnąłem, przytakując - Wiem to. 
- Mysza..
- Nie mam do ciebie żadnych pretensji. Nie chcę żebyś tak to odebrał, ale non stop siedzisz w pracy, albo gdzieś jeździsz.. widujemy się coraz rzadziej i.. boję się o nas. - spojrzałem na chłopaka, czując jak ląduję w jego ramionach - I coraz bardziej za tobą tęsknię. 
- Przepraszam. 
- Nie, nie przepraszaj mnie. 
- Zaniedbuję cię, wiem.. Ale chcę żebyś wiedział, że kocham cię najbardziej na świecie i za każdym razem, jak wyjeżdżam i idę do pracy, o tobie myślę. - zagryzłem dolną wargę, czując napływające do oczu łzy. Jak ja spotykam się z Chanem, w ogóle o nim nie myślę... dopiero po fakcie przypominam sobie, że mam najlepszego faceta na świecie.. - Hej, nie płacz. 
- Jesteś najlepszy Hyung..
- Jejuu... mój prawie 20-letni chłopak się wzruszył. - zaśmiał się, całując mnie w czoło - Nie płacz, proszę cię. 
- A kiedy jedziesz?
- We czwartek. Tym razem lecimy do Tokio.
- Naprawdę? - wytarłem policzki, wymuszając przy tym uśmiech - A.. mógłbym cię o coś prosić?
- No jasne.
- Przywiózłbyś mi coś fajnego? 
- Pewnie. - szepnął, całując mnie - Napisz mi, co chciałbyś z Japonii, okej? 
- Kartkę.. albo magnes. - zaśmiałem się, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Za skromnie jak na mojego chłopaka.. przywiozę ci coś naprawdę fajnego. 
- To mi naprawdę wystarczy.
- Y y... a teraz rób jeść. 
- Co? - zaśmiałem się, uderzając go w ramię - Może ty coś zrobisz, hm?
- Mmm.. mam lepszy pomysł. - chłopak wyciągnął ze spodni telefon, wybierając do kogoś numer - Dobry wieczór, chciałem złożyć zamówienie. - cały Dongwan. Jak ja mogę być taki głupi wdając się w jakieś chore romanse z kimś innym? To obrzydliwe i nieludzkie, ale.. takie ciężkie do zakończenia. A najgorsze jest to, że mam świadomość tego, że gdy tylko mój chłopak wyjedzie, sprowadzę tutaj Chana. Co jest ze mną do cholery jasnej nie tak?!


*

                           Siedziałem okrakiem na Chanie, wymieniając się z nim czułymi, dość nieśmiałymi pocałunkami. Przyszedł do mnie kilka godzin po tym, jak Dongwan wyleciał do Japonii. Nie informowałem go o tym.. nie chciałem. Na pewno cała firma mówiła o tym, że kilku pracowników wylatuje do Japonii na szkolenie.. Chan doskonale wiedział, że Dongwan jako jeden z lepszych pracowników tam poleci i wiedział, że znów będę sam.. Znów drań wykorzystał okazję. Z początku, gdy zobaczyłem go w drzwiach, rzuciłem się na niego wyzywając go od namolnych dupków. Jednak po chwili rozmowy znów mu uległem, zapominając o zdrowym rozsądku. Będę się smażyć w piekle, czuję to..
- Poczekaj. - szepnąłem, odrywając się od warg chłopaka. Zmusił mnie do tego dźwięk mojego telefonu z widniejącym na ekranie napisem "Dongwanie" - Muszę odebrać. 
- W porządku. - wziąłem kilka głębokich wdechów, odbierając telefon.
- Tak?
- Cześć kotek.
- Hej. - wydyszałem niemalże, zapinając odruchowo koszulę - Wylądowałeś?
- Tak, właśnie idziemy po bagaże.
- I jak lot? Wszystko w porządku? - nie potrafiłem zachowywać się naturalnie. Bałem się, że Dongwan coś wyczuje.. w końcu zna mnie na wylot, jak nikt inny. 
- Tak, trochę nawet pospałem... Zaraz mamy jechać do hotelu i jeszcze dzisiaj mamy dwa wykłady. 
- Naprawdę? Myślałem, że trochę tam odpoczniesz. 
- Odpocznę dopiero w grobie, skarbie.
- Nie pozwalam ci tak mówić. 
- No już już... a ty co robisz?
- Co robię? - odchrząknąłem, spoglądając na Chana, który spokojnie głaskał mnie po plecach - Leżę na kanapie, przed telewizorem.
- Oj mysza.. rusz się z domu.
- Nie mam ochoty. 
- To zadzwoń chociaż po Jisunga.
- Dobrze.. coś wykombinuję. 
- Dobra.. kończę, bo już widzę swoją walizkę.
- Okej.. uważaj na siebie.
- Będę. Kocham cię. - odwróciłem wzrok, przełykając z trudem narastającą w gardle gulę.
- Też cię kocham. - szepnąłem, rozłączając się. Chan jedynie przyciągnął mnie do siebie, oplatając mnie swoimi ramionami. 
- Już dobrze.
- Nic nie jest dobrze Hyung. 
- Sprawiasz mi przykrość, jak tak mówisz..
- Przepraszam. - spojrzałem na blondyna, dotykając ostrożnie jego policzka - Przepraszam, ale to jest dla mnie bardzo ciężkie. 
- Wiem Minho. - chłopak westchnął, całując mnie w policzek - W końcu wszystko się wyjaśni, zobaczysz.. 
- Obiecujesz?
- Zrobię wszystko, żeby było ci lżej..
                              Spędziłem tę noc z Chanem. Chłopak wyszedł z mojego mieszkania, gdy ja jeszcze spałem. Musiał iść rano na staż, podczas gdy ja stwierdziłem, że odpuszczę sobie dzisiejsze zajęcia. Po przebudzeniu się zauważyłem, że zostawił u mnie swój telefon. Chciałem mu go jak najszybciej zwrócić, bo wiem, że jest mu on niezbędny do pracy, dlatego też zebrałem się, jadąc do firmy. Byłem totalnie wymęczony przez chłopaka, przez co zupełnie o niczym nie myślałem. Chciałem zwrócić mu telefon, wrócić do domu i położyć się znów spać. 
- Cześć. - zaczepiłem Chana, starając się pohamować emocje. Gdy tylko go zobaczyłem, miałem ochotę wbić się w jego wargi i całować go na oczach wszystkich. 
- O.. co ty tutaj robisz? - syknął, po czym złapał mnie za ramię, ciągnąc mnie do niewielkiej kuchni.
- Zostawiłeś u mnie telefon. 
- Serio? - skinąłem głową, czując jak mój oddech przyspiesza - Daj.. daj go, bo zaraz o tym zapomnę. - nie odrywając wzroku od jego pięknych oczu, położyłem telefon na ladzie, czując jak ten coraz bardziej napiera na mnie swoim ciałem.
- Chan, nie tutaj. - chłopak musnął moje wargi, zachęcając mnie do chwili czułości z nim. Wplątałem dłoń w jego włosy, całując go namiętnie i zachłannie. Chciałem więcej.. i więcej.. i jeszcze więcej - Hyung..
- Jeszcze chwilka. 
- Pewnie, już nam robię kawkę. - do kuchni wszedł Siwon - najlepszy kolega Dongwana. Chan odskoczył ode mnie, głęboko przy tym oddychając. Ja jedynie odwróciłem wzrok, czując, że władowałem się w niezłe bagno - Oo Minho.. co ty tutaj robisz?
- Ja..
- Dongwan Hyung kazał mu przynieść mi jakieś papiery. - powiedział Chan, posyłając mi znaczące spojrzenie.
- Papiery? Jakie?
- Nie wiem.. jeszcze nie miałem okazji do nich zajrzeć. - chłopak odchrząknął, poprawiając się - No.. to dzięki Minho. Przekaż Hyungowi, że jutro wyślę mu to mailem. - skinąłem jedynie głową, widząc jak Siwon przygląda mi się z wielkim zaciekawieniem - Wracam do roboty. - ukłoniłem się, zerkając ponownie na kolegę mojego chłopaka.
- Coś się stało? - zapytałem, widząc lekki uśmiech na jego twarzy.
- Hm? Nie, nic. 
- To.. ja też będę już uciekać. 
- Pozdrów Dongwana jak będziesz z nim rozmawiać.
- Dobrze. Do widzenia. - gorzej być nie mogło. Na pewno widział co robimy i na pewno powie o wszystkim Dongwanowi. Jak się z tego wytłumaczyć i jaką wymówkę wymyślić? Boję się, że niedługo pogubię się w swoich kłamstwach i w końcu sam palnę coś głupiego. Cholera jasna. Nie mogę spotykać się z Chanem. Teraz będę się bać, że ktoś nas przyłapie nawet na pisaniu na kakaotalku.


*

                            Dzisiaj Dongwan wraca z Japonii. Kiedy rozmawiałem z nim przez telefon, zachowywał się normalnie, jak zawsze. Wydaje mi się, że Siwon o niczym mu nie powiedział. Może sam o tym zapomniał, w końcu też ma dużo na głowie.. Nie spotkałem się też więcej z Chanem. Żeby było bezpieczniej, rozmawiałem z nim jedynie przez telefon oraz pisałem wiadomości, które na koniec dnia i tak usuwałem. 
                         Przygotowywałem kolację. Z mocno bijącym sercem czekałem na powrót mojego chłopaka. Z jednej strony bałem się spotkania z nim.. z drugiej natomiast bardzo za nim tęsknię i chcę się w końcu do niego przytulić.. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Wytarłem pospiesznie ręce, biegnąc do przedpokoju.
- Cześć skarbie. - uśmiechnąłem się szeroko, chcąc go przytulić, jednak ten minął mnie bez słowa, niosąc swoją walizkę do sypialni - Hyung.. - czułem, jak moje ciało drętwieje pod wpływem stresu - Hyung, coś się stało? - zapytałem, stając w drzwiach sypialni. 
- Zejdź mi z oczu, bo nie ręczę za siebie..
- Co? - podszedłem do chłopaka, łapiąc go za rękę - Dongwan.. - ten jednak zamachnął się, uderzając mnie w twarz.
- Ile to trwa? - spojrzałem wielkimi oczami na Hyunga, czując jak po moich policzkach spływają łzy - No mów! Ile?!
- O czym.. o czym ty mówisz?
- O Chanie! - zauważyłem stojące w oczach chłopaka łzy. Skąd on do cholery jasnej o tym wie?! Kto mu na nas doniósł?! - Sypiasz z nim! Dlaczego?! - wykrzykując to, złapał mnie za nadgarstki, popychając mnie przy tym na podłogę. 
- Nie.. nie, to nieprawda! 
- Przestań kłamać! - Dongwan chwycił mnie za bluzę, podnosząc mnie do góry - No mów! Mów, bo cię kurwa zatłukę! - wrzasnął, wymierzając mi kolejny cios w twarz - Gadaj gnojku! 
- Raz.. tylko raz.. - szepnąłem przerażony, bojąc się nawet na niego spojrzeć.
- Raz się z nim puściłeś?! - zacisnąłem powieki, dławiąc się płynącymi po mojej twarzy łzami. Bałem się.. bałem się, że Dongwan wyrządzi mi krzywdę.. przerażał mnie fakt, że dowiedział się prawdy.. bałem się, że go teraz stracę.. - No mów! - skinąłem głową, czując jak chłopak łapie mnie za włosy.  Jęknąłem jedynie, łapiąc go za rękę. Chciałem, by mnie puścił, ale Dongwan był nieugięty.. 
- Boli..
- Boli? Ciebie to boli?! - wrzasnął tarmosząc mnie za włosy, jakbym był pozbawioną emocji rzeczą - Ty niewdzięczny sukinsynie! Jak mogłeś?!
- Przepraszam! - spojrzałem na mojego chłopaka, czując jak powoli w tym wszystkim tracę siły. 
- Jesteś nic nie wartym śmieciem.. - warknął, popychając mnie na ścianę - Jedyne, co potrafisz dobrze robić, to dawać dupy!
- Nie obrażaj mnie! - skuliłem się, chowając twarz przed kolejnym ciosem Dongwana - Hyung, ja kocham tylko ciebie, rozumiesz?! 
- Przestań!
- To był błąd! Przepraszam! 
- Posłuchaj mnie uważnie.. - chłopak kucnął przede mną, łapiąc mnie za twarz - Wyjdę teraz z domu, bo przysięgam, że za moment nie wytrzymam i cię zabiję.. A ty się dobrze zastanów.. czy chcesz żyć ze mną na zasadach, które całkowicie się zmienią.. czy po pieprzonych pięciu latach związku, odchodzisz do Chana.. 
- Ja..
- Dobrze się zastanów! - warknął, opuszczając w pośpiechu mieszkanie. Niewiele myśląc sięgnąłem po telefon, wybierając numer Chana. Byłem przerażony postawą mojego chłopaka, ale mimo to chcę o niego walczyć i o to, co już razem wypracowaliśmy..
- Słucham.
- Chan.. - wysapałem trzęsącym się głosem, nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- Minho.. co się dzieje?
- On.. - z trudem łapałem oddech. Chciałem powiedzieć o wszystkim chłopakowi, ale nie mogłem wydobyć z siebie jednego nawet słowa - Dongwan mnie pobił..
- Co? Minho, o czym ty mówisz? Dlaczego?
- Ktoś.. on się o nas dowiedział.. 
- Co?
- Jest wściekły.. 
- Ja pieprzę... Minho, spakuj się i wyjdź przed dom. Przyjadę po ciebie.
- Nie.
- Co? Jak to "nie"?
- To koniec Chan.
- Ale Minho..
- Chcę być z Dongwanem. - rozłączyłem się, blokując jego numer. Mimo, że zakochałem się w Chanie po uszy, nie mogę z nim być. Nie mogę tak krzywdzić Donwaga. Ma rację.. jestem niewdzięcznym dupkiem, który kompletnie na nic nie zasługuje. Miałem moment słabości, ale najwyższa pora się z tego wyleczyć i zacząć trzeźwo myśleć.
                  Czekałem na powrót Dongwana bardzo długo. Mówił, że wychodzi tylko na chwilę, a nie było go już około trzech godzin. Z początku myślałem, że potrzebuje więcej czasu, by pomyśleć. Później jednak zacząłem się obawiać, że może pojechał do Chana, by to z nim wyjaśnić i że się pobili.. Próbowałem dodzwonić się do mojego chłopaka, ale jego telefon milczał.. Czekając na jego powrót, robiłem sobie zimne okłady na poobijaną twarz i głowę. Wszystko bardzo mnie bolało, ale wiedziałem, że zasługiwałem na znacznie gorszą karę. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Myśląc, że to Dongwan, rzuciłem się na telefon i bardzo mocno się zdziwiłem, widząc, że dzwoni do mnie jego ojciec.
- Słucham.
- Dobry wieczór Minho..
- Dobry wieczór.. coś się stało? - mężczyzna pociągnął nosem, głęboko przy tym wzdychając - Proszę pana..
- Posłuchaj.. - usiadłem na kanapie, czując jak serce rozsadza mi klatkę piersiową - Dongwan miał wypadek.
- Słucham? Jaki wypadek?!
- Wsiadł w samochód.. ponoć pędził jak wariat.. - wyszeptał, rozklejając się.
- Ale.. jak.. - poderwałem się z kanapy, biegnąc do drzwi - Gdzie on jest? - po drugiej stronie panowała kompletna cisza - Proszę pana, w którym jest szpitalu?
- Dongwan zginął na miejscu.. - wydusił, rozłączając się. Zamroczyło mnie.. Telefon, który trzymałem, spadł na podłogę, podczas gdy ja ostatkami sił starałem się trzymać w pionie.. Nie dałem rady. Osunąłem się na ziemię, tracąc jakikolwiek kontakt ze światem. Ta informacja była dla mnie tak ogromnym szokiem, że automatycznie zasłabłem..
                       Otworzyłem oczy, czując jak uderza we mnie fala zimna. W mieszkaniu było bardzo jasno, a po podłodze ciągnął straszny wiatr. Podkuliłem nogi, pociągając przy tym nosem. Starałem się pozbierać myśli i przypomnieć sobie dlaczego spędziłem noc na podłodze, ale nie byłem w stanie.. Sięgnąłem po telefon, wybierając odruchowo numer Dongwana, jednak słysząc przy każdej próbie głuchą ciszę, uświadomiłem sobie ponownie, co się stało.
- Hyung.. - pisnąłem, czując cisnące się do moich oczu łzy. Nie mogę uwierzyć w autentyczność telefonu jego ojca. Dongwan nie mógł odejść.. nie teraz. Mieliśmy się razem zestarzeć, żyć razem do końca życia.. żyć razem do końca życia. Czyjego życia? Życie jednego kończyło się automatycznie, gdy ten drugi odchodził.. Co ja teraz zrobię? Nie wierzę w to, że nigdy więcej nie zobaczę jego uśmiechu.. że nie usłyszę ciepłych słów z jego strony.. że nigdy więcej się do niego nie przytulę, nie zasnę przy nim, nie pocałuję go.. - Dongwan! - wrzasnąłem, wybuchając płaczem - Dongwanie... - położyłem się na ziemi, wbijając paznokcie w zimne panele - Wróć do mnie. - szepnąłem, uderzając dłonią o podłogę - Wróć do mnie! - to wszystko moja wina. Gdyby nie moje puszczalstwo, Dongwan by żył.. żył i był teraz ze mną. Zabiłem go. Zabiłem osobę, którą kocham najbardziej na świecie. Nie potrafię opisać tego, co czuję.. nie czuję nic, poza koszmarną pustką, tęsknotą i strachem..


*

                               Leżałem w łóżku, przytulając się do swetra mojego chłopaka. Nie wychodzę z mieszkania od trzech dni. Z nikim się nie kontaktuję, nie jem, nie chodzę nawet do łazienki. Leżę w łóżku przytulony do rzeczy Dongwana i wpatruję się beznamiętnie przed siebie. To wszystko stało się tak nagle.. nie byłem w żaden sposób przygotowany na jego jakiekolwiek odejście..
Wtuliłem się mocniej w puchaty materiał przesiąknięty zapachem mojego chłopaka. Zamykając oczy, usłyszałem przekręcający się w drzwiach klucz. Zdębiałem.. Nie puszczając jego swetra, wstałem niepewnie z łóżka, idąc powoli w kierunku korytarza. Moje serce biło bardzo mocno, a oddech był niesamowicie ciężki.. bałem się, że całkowicie zwariowałem.
- Minho.. Minho! - Jisung.. zapomniałem, że dawno temu, Dongwan dał mu klucze do naszego mieszkania, w razie naszych wyjazdów lub jego nieobecności, by do mnie zaglądał. Stanąłem z nim twarzą w twarz.. Przyjaciel otworzył szeroko oczy, gwałtownie do mnie podchodząc - Jak ty wyglądasz? - szepnął, dotykając ostrożnie mojej twarzy - Masz pełno siniaków.. - chłopak przyłożył dłoń do mojego czoła, nie odrywając wzroku od moich zapłakanych, zmęczonych oczu - Dostałeś z tego wszystkiego gorączki. - zacisnąłem jeszcze mocniej niemalże zdrętwiałe już palce na swetrze Hyunga, czując jak do moich oczu znów cisną się łzy - Tak mi przykro, Minho.. - wylądowałem w jego ramionach.. chłodnych, pozbawionych bijącego od nich ciepła i zapewnienia bezpieczeństwa.. - Nie przyszedłeś wczoraj na po.. - odepchnąłem go, dając mu wyraźnie do zrozumienia, by nie wspominał o pogrzebie chłopaka. Wiedziałem, że był wczoraj, ale najzwyczajniej w świecie, nie dałem rady na niego pójść. Nie byłem w stanie nawet wyjść z domu.. Nie wiem, jakbym się tam zachował.. czy dałbym radę patrzeć na to wszystko.. - Przepraszam. Nie powinienem o tym mówić. - Jisung podszedł do mnie, dotykając niepewnie mojego ramienia - Połóż się do łóżka. - od śmierci Dongwana polubiłem samotność i przebywanie w tym wielkim mieszkaniu, samemu. Nie potrzebuję towarzystwa, nie teraz.. przeszkadza mi nawet mój najlepszy przyjaciel. Chcę oswoić się z całą tą sytuacją.. sam, w spokoju. Jisung usiadł na łóżku, głaszcząc mnie po głowie, jednak gdy usłyszał moje syknięcie, od razu przestał - Pobił cię.. 
- A.. - odchrząknąłem, po czym usiadłem, wbijając wzrok w kolegę - A jakie to ma teraz znaczenie.. 
- Minho..
- No jakie?! - trząsłem się jak głupi. Nie wiem czy spowodowane to było emocjami, gorączką, czy złością na samego siebie - Nie ma go już! Nie ma i nie będzie! 
- Nie krzycz..
- Wyjdź stąd! 
- Ale Minho..
- No wyjdź! - po wzięciu kilku głębokich wdechów, sięgnąłem po kołdrę, chcąc się pod nią ukryć przed całym światem - Chcę być sam. - odwróciłem się plecami do chłopaka, zatapiając się w poduszce Dongwana - Chcę być teraz sam.. 
- Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Martwię się o ciebie. 
- Muszę pomyśleć.. sam.. 
- Rozumiem.. posiedzę w salonie, a ty odpocznij. - blondyn nakrył mnie kołdrą, głęboko przy tym wzdychając - Jeśli będziesz chciał porozmawiać, będę obok, dobrze? 
- Idź już. - szepnąłem, zamykając oczy. Nigdy nie myślałem, że odpowiem za swoje błędy w tak okrutny sposób. Tego nie można nazwać nawet karą. To istny koszmar.. męczarnie, od których nie będę mógł się uwolnić do końca życia.. Chciałbym po prostu zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.. zapomnieć o Chanie i tym przeklętym wypadku. Dlaczego tak po prostu nie można wykasować z pamięci pewnych rzeczy? I dlaczego za każdy, nawet najmniejszy błąd, trzeba płacić tak ogromną cenę?






~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------