- A przeczytaj mi to, co jest naaa.. chyba na 53 stronie.
- Mmm moment. - przekartkowałem książkę od socjologii, szukając tego, co interesowało mojego przyjaciela - Behawioryzm?
- Tak.
- No to słuchaj. - nie cierpię tego przedmiotu, ale prezentacja niestety sama się nie zrobi, a ocena z zaliczenia na koniec semestru, też nie spadnie mi z nieba. Mam na imię Yuta i pochodzę z Japonii. Przyjechałem do Korei na studia i w chwili obecnej jestem na trzecim roku. Moja fascynacja Koreą zaczęła się, gdy byłem w szkole podstawowej. Moi rodzice zapisali mnie wtedy na kurs językowy, dzięki czemu było mi dużo łatwiej, podczas wyjazdu do Seoulu. Miałem studiować tutaj farmację, ale przez zbyt późną rekrutację i brak miejsc, wylądowałem na psychologii, gdzie poznałem mojego najlepszego przyjaciela - Taeyonga. Przebywam u niego częściej niż we własnym mieszkaniu. On i jego rodzice są dla mnie ogromnym wsparciem, którego nadal potrzebuję mimo swojego wieku. Tęsknota za domem i rodzicami robi jednak swoje.. Jego rodzice są wyjątkowo ciepłymi i niesamowitymi ludźmi. Taeyong opowiadał mi, że 16-cie lat temu, gdy jego mama straciła dziecko, będąc jeszcze w ciąży, zdecydowali się na adopcję. Padło na Sichenga - chińczyka, który urodził się w Korei i wylądował od razu w bidulu. Ponoć jak dorastał, zapowiadał się na niesamowity materiał na ciekawego, mądrego człowieka. Ponoć wraz z pójściem do liceum odbiła mu szajba. Rodzice i ich kupa pieniędzy zrobiła niestety swoje. No i fakt. Za każdym razem, jak go widzę, jest dla mnie niesamowicie nieprzyjemny i opryskliwy... Ciekawą historią jest też to, jak poznałem Tae i jak zaczęła się nasza przyjaźń. Taeyong od samego początku trzymał mnie na dystans. Owszem, bym dla mnie miły, pomocny, zawsze pogadał ze mną przed zajęciami.. Zawsze jednak, gdy proponowałem mu wyjście na kawę, soju czy obiad, ten odmawiał. Tłumaczył to tym, że nie jest ze zbyt zamożnej rodziny i nie ma pieniędzy na takie rzeczy. Przyznał mi się jednak do tego dopiero kilka miesięcy po tym, jak się poznaliśmy. Kiedy powiedziałem, że pieniądze nie mają dla mnie żadnego znaczenia i że uwielbiam go za osobowość i to, jaką jest osobą, ten zabrał mnie do swojego domu. Ogromnego, pięknego, przepełnionego przepychem domu. Wściekłem się na niego za to, że mnie okłamał. Ten jednak tłumaczył się, że zawsze miał wokół siebie fałszywych ludzi, którzy nie patrzyli na niego, tylko jego portfel. Stwierdził, że jestem jego pierwszym, prawdziwym przyjacielem, dlatego postanowił mnie tak "przetestować". Od tamtego momentu jesteśmy niemalże nierozłączni - Nic z tego nie rozumiem.
- Bo jesteś tumanem. - zaśmiał się, uderzając mnie w ramię.
- Wal się.. Ty jesteś na tym kierunku z powołania, a ja z czystego przypadku. Nie rozumiem tych głupich, filozoficznych regułek.
- A chemię byś niby zrozumiał..
- Oczywiście, że tak. Mam ścisły umysł Tae.
- Dobra ścisły umysł.. dokończmy to cholerstwo i pójdziemy na soju. Też mi się nie chce w tym babrać.
- Taeyong.. - unieśliśmy oczy znad książek, widząc stojącego w drzwiach pokoju, Sichenga. Tradycyjnie znudzonego życiem, nie odrywającego wzroku od swojego najnowszego iphone'a, 18-latka.
- Cześć. - uśmiechnąłem się, spotykając się z totalną ignorancją z jego strony.
- Yuta się z tobą przywitał..
- Mama coś od ciebie chce. - burknął, przykładając telefon do ucha - No cześć, co tam?
- Co za gnojek.. - syknął Tae, wstając od biurka - Przepraszam za niego.
- Daj spokój, nic się nie stało. - westchnąłem, kładąc się wygodnie na łóżku - Co go znowu ugryzło w dupę? Ostatnio trochę wyluzował i znowu coś mu walnęło do łba.
- Ooo stary.. nie mówiłem ci. - mój przyjaciel zaśmiał się, idąc do drzwi - Zaraz ci opowiem, tylko zapytam mamy, co chciała. - wkurza mnie ten dzieciak. Za każdym razem gdy go widzę, traktuje wszystkich jak największe ścierwa. Zastanawia mnie to, jaki ma w tym motyw. Jego rodzice i Tae są dla niego niesamowicie mili.. z tego co wiem, ma masę przyjaciół, więc o co mu do cholery chodzi? Może ostatnio ma trochę na pieńku z Tae, ale nie wiem, o co im w zasadzie poszło. Myślę, że za moment się tego dowiem - Jestem... patrz co mam. - zaśmiał się, rzucając we mnie naszymi, ulubionymi ciastkami.
- Twoja mama je kupiła? - uśmiechnąłem się szeroko, dobierając się do słodyczy.
- Mhm.. wiedziała, że tu będziesz... znowu.
- Wal się. - włożyłem ciastko do buzi, rozpływając się pod wpływem jego przepysznego smaku - Opowiadaj.
- O czym?
- No o twoim braciszku.. miałeś mi coś powiedzieć.
- Aaa. - Taeyong zaśmiał się, kładąc się obok mnie - Przeczytałem jego pamiętnik.
- Co? Serio pisze pamiętnik?
- Mhm.. już sam ten fakt wydawał mi się mało męski. - zachichotał, sięgając po ciastko - No a potem przeczytałem, że spodobał mu się kolega ze szkoły, ale ten dał mu kosza, bo jest stuprocentowym hetero. - Sicheng jest gejem? Może właśnie dlatego jest taki zamknięty w sobie i lekko wycofany? W sumie trochę mi go szkoda, bo odkrycie w tak młodym wieku, że jest się gejem, musi być bardzo ciężkie - Gówniarz dowiedział się, że czytałem jego wypociny i tak się wściekł, że mało mnie nie zabił.
- Wiesz.. w sumie nie powinieneś czytać jego pamiętnika. - Tae spojrzał na mnie, unosząc przy tym brew.
- Żartujesz? Jestem jego starszym bratem. Bycie dupkiem i dokuczanie mu, to mój obowiązek. - zaśmiałem się, wkładając do buzi kolejne ciastko.
- No tak, zapomniałem. A nie szkoda ci go?
- Niby dlaczego?
- No.. nie dość, że jest gejem, to jeszcze zakochał się w kimś, kto ma go w dupie.
- Nie.. dobrze mu tak. On wszystkich zlewa i patrzy na ludzi z góry, to w końcu zobaczył, jak to jest. A to że jest pedałem, czułem od dawna.
- No zlituj się.. nie mów tak, przecież to twój brat.
- Dobra no.. czułem, że jest gejem.
- Jak to?
- Jest taki delikatniutki i drażliwy.. wszystko jest w stanie doprowadzić go do szału.
- I myślisz, że geje się tak zachowują? - zaśmiałem się, kładąc głowę na klatce piersiowej przyjaciela.
- A ja wiem.. chyba tak.
- W sumie nie wiem. Nie znam żadnego.
- Chciałbym jakoś się na nim zemścić za jego podłe zachowanie.. ale nie wiem jak. - zamyśliłem się, wpatrując się w pustą przestrzeń. W sumie ten dzieciak też mi nieźle zaszedł za skórę. Zwykle się do mnie nie odzywa, a jak już to zrobi, to zawsze jest opryskliwy i wredny - Myśl.. to ty w końcu jesteś "ścisłym umysłem" w naszym duecie.
- No chwilka, myślę. - przekręciłem się na bok, spoglądając na Taeyonga - Mam.
- Słucham.
- Poznaj go z jakimś frajerem, który zgodzi się poudawać, że się w nim zakochał. Jak Sicheng się w nim zakocha, ten kopnie go w dupę. Myślę, że taka sytuacja dałaby mu porządną lekcję.
- Uuuu okrutne. Podoba mi się.
- Tylko skąd weźmiemy jakiegoś chłopaka, który będzie tak zdesperowany, by udawać geja? - chłopak wpatrywał się we mnie z lekkim uśmieszkiem, poruszając przy tym brwiami - Co... o nie. Nie, Tae, zapomnij.
- No weeeź.
- Powiedziałem "frajera"... A nie świetnego, idealnego chłopaka.
- Ha ha ha. Yuta, on cię już zna. Zanim znajdziemy jakiegoś chłopaka i zanim Sicheng go pozna, to miną wieki.
- Nie zrobię tego, nie jestem gejem.
- Sam powiedziałeś, że chodzi o udawanie.
- Nie.
- Yutaaaa... proszę, zrób to dla mnie.
- Czyś ty na łeb upadł? - poderwałem się gwałtownie, po czym złapałem za poduszkę, uderzając nią przyjaciela.
- Ej no!
- Nie i koniec.
- Prooooszę. Pomyśl, jaki będziesz miał z tego fun. - zawiesiłem się, głęboko przy tym wzdychając - Stawiam ci alkohol do końca roku.
- I...
- Iiii... I obiady.
- Ja pierniczę..
- Czyli się zgadasz. - podskoczył podekscytowany, jednak szybko się uspokoił, widząc ogromną złość w moich oczach - Yuta..
- Zgadzam się idioto. Ale żadne buziaki nie wchodzą w grę. Nie wspomnę już nawet o czymś więcej.
- No jasne. To ty wszystkim kierujesz, pamiętaj.
- Boże.. jestem najlepszym kumplem na świecie. - wstałem z łóżka, zabierając ze sobą całą paczkę ciastek.
- A ty dokąd?
- Mieliśmy iść na soju, nie?
- A projekt?
- Pf.. sam go dokończysz.
- Ale..
- Pamiętaj, jaką wyrządzam ci właśnie przysługę.
- Dobra... niech ci będzie. - chwilę potem byliśmy w drodze do przedpokoju. Nie mogę uwierzyć w to, że zgodziłem się na wzięcie udziału w tym cyrku. Ale ze mnie kretyn. Ale przynajmniej będę miał alkohol i jedzenie za friko, więc są też jakieś plusy. Przechodząc obok otwartego, ogromnego salonu, zauważyłem siedzącego przed telewizorem 18-latka. Zacisnąłem jedynie dłonie w pięści, opierając się o jedną ze ścian.
- Hej Sicheng.. - chłopak nawet nie drgnął. Słysząc za plecami chichot Taeyonga, oblizałem nerwowo wargi, ponawiając próbę - Młody!
- Czego? - chłopak spojrzał na mnie z pogardą, głęboko przy tym wzdychając.
- Idę z Tae na soju. Chcesz iść z nami?
- Hmm.. niech pomyślę. Nie.
- Dlaczego?
- Bo idziesz z Taeyongiem.
- I co w związku z tym? Przecież to twój brat.
- Może.. ale nie mam ochoty przebywać teraz w jego towarzystwie. - usiadłem niechętnie obok chłopaka, starając się grać miłą osobę w stosunku do niego.
- Coś się stało?
- Robisz ze mnie idiotę? Doskonale wiesz, co się stało.
- No.. właśnie nie bardzo. Tae mi nic o tobie nie mówi.
- Jasne. - prychnął, pogłaśniając telewizor.
- Sicheng..
- Możesz być ciszej? Oglądam. - przysięgam, że najchętniej udusiłbym go gołymi rękoma. Gdy wyszedłem z pokoju, spotkałem się z rozbawionym wzrokiem mojego kolegi.
- Serio, zabawne..
- No dajże spokój. W końcu ci się uda.
- Prędzej go zabiję.
- Mm fakt. Jest dość upierdliwy.
- W sumie szybciej go zabiję niż poderwę. - westchnąłem, sięgając po płaszcz - Nie kusi cię bardziej ta opcja?
- Kusi.. ale oboje doskonale wiemy, że to nie przejdzie.
- Niestety..
*
Przez ostatnie dni, bardzo dużo myślę o tym, co obiecałem Taeyongowi. Sicheng zupełnie nic dla mnie nie znaczy, a mimo to bardzo przejmuję się tą sprawą. Z jednej strony, chcę dopiec temu gnojkowi. Z drugiej natomiast, mam świadomość, że to, co robię jest złe i sam, za nic w świecie nie chciałbym znaleźć się w podobnej sytuacji.
- Siema. - uniosłem głowę znad notatek, widząc stojącego nad sobą przyjaciela - Co czytasz?
- Mamy dzisiaj kolokwium.. zapomniałeś?
- Co? Z czego?
- Tak myślałem. - zaśmiałem się, wręczając mu drobny pliczek ściąg, które przygotowałem dzień wcześniej - Z filozofii, debilu.
- Znowu ratujesz mi tyłek. Dziękuję. - chłopak usiadł obok mnie, wczytując się w zapiski.
- Tae..
- Hm?
- To mi nie daje spokoju..
- A przestań. Napiszemy to w 15 minut i będzie z głowy.
- Nie mówię o tym, tylko o Sichengu.
- Nie powinieneś mieć żadnych wyrzutów sumienia. Wczoraj się tak z nim pokłóciłem, jak nigdy.
- O co tym razem?
- Wszedłem do jego pokoju, bo ojciec wołał go na tenisa. Gnojek tak się na mnie rzucił, jakbym nie wiem jaką krzywdę mu tym wyrządził.
- Dziwny dzieciak..
- Dziwny? On jest psychicznie chory. - położyłem głowę na stoliku, tupiąc przy tym ostentacyjnie.
- Pomóż mi coś wymyślić. W końcu znasz go lepiej.
- Hmm... gra na gitarze i pianinie.
- Super.. ja nie umiem.
- No tooo.. lubi pływać.
- Okej, to już coś. - złapałem się za włosy, spoglądając na Tae - To był najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek w życiu wpadłem.
- Nie przesadzasz?
- Ty się będziesz przy tym dobrze bawić, a ja się będę czuł jak skończony idiota.
- Yuta... ogarnij się wreszcie, bo zachowujesz się jak rozhisteryzowana panienka.
- Ty... jeszcze słowo i się wypiszę z tego układu.
- Dobra, sorry.
- Zabiorę go w weekend na basen.. może być?
- Jak dla mnie super. Muszę tylko coś wykombinować żeby się zgodził.
- Właśnie.. przydaj się do czegoś.
- Ty dupku.. nie zachowuj się jak on. - zaśmiałem się, sięgając po plecak.
- Może jak stanę się oziębłym sukinsynem, to wtedy się z nim dogadam.
- Nie no, coś ty. On... kurde, on potrzebuje kogoś opiekuńczego, kochającego i kogoś, kto poświęci mu sto procent swojej uwagi.
- Ty siebie słyszysz? To tylko zakład. A ty mi przedstawiasz Sichenga, jakbym był w nim zakochany i nie wiedział, jak go podejść.
- Chcę po prostu żebyś go lepiej poznał, żeby później zabolało go ze zdwojoną siłą.
- Jesteśmy okropni.
- Wiem.. ale on nie jest lepszy. - fakt.. Czuję jednak, że prędzej czy później, bardzo mocno pożałuję tej decyzji..
~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko, ale mam nadzieję, że na rozkręcenie kolejnego ficzka, to wystarczy.:)
Buziaki~