Byung,dla przyjaciół L.joe- wysoki, brązowowłosy chłopak siedział w bibliotece znajdującej się przy uczelni i czytał książkę, która będzie mu potrzebna następnego dnia na zajęciach. Chłopak studiował psychologię połączoną z pedagogiką i był w stu procentach oddany nauce. Zajrzał do spisu rozdziałów znajdującego się na końcu książki i przewrócił kartki na dział o uzależnieniach. Bardzo interesowały go te tematy. Gdy pochłonięty myślami czytał wątek o narkomanii ktoś poklepał go w ramię. L.joe odwrócił głowę i spojrzał na profesora.
- Dzień dobry. - chłopak wstał i ukłonił się wykładowcy.
- Dzień dobry Byung. Mam dla ciebie propozycję.
- Jaką ?
- Jutro idę do ośrodka leczenia uzależnień....liczę na to,że zechcesz mi towarzyszyć.
- Naprawdę ? Mógłbym tam z panem pójść ?
- Oczywiście. Jesteś jednym z niewielu studentów, którzy są tak zaangażowani w naukę i myślę,że zasługujesz na to, by tam ze mną pójść.
- Jeju ja...bardzo panu dziękuję.
- Mam nadzieję,że to co tam zobaczysz nie zniechęci cię do dalszej pracy.
- Wręcz przeciwnie panie profesorze.
- Świetnie...to widzimy się tutaj jutro o 8 rano.
Na drugi dzień chłopak przybył w wyznaczone miejsce pół godziny przed ustalonym wcześniej czasem. Był bardzo przejęty, bo nie wiedział tak naprawdę co może go czekać w ośrodku. Całą noc przygotowywał się psychicznie na tą "wycieczkę". Po przyjściu wykładowcy obaj ruszyli na koniec Seoulu, gdzie znajdowała się klinika.
- Jeśli ktoś będzie cię zaczepiał, nie reaguj...chyba że będziesz ze mną albo jakimś opiekunem, jasne ?- zapytał wykładowca wysiadając z samochodu.
- Dlaczego ? Bardzo chętnie porozmawiam z tymi ludźmi.
- Byung...uwierz mi,że oni nie będą mieli nic ciekawego do powiedzenia...wręcz przeciwnie...
Chłopak zamilkł i ruszył za profesorem. Wnętrze ośrodka nie należało do przyjemnych miejsc. Przypominało szpitalną poczekalnię.
- Byung idę porozmawiać z dyrektorem ośrodka...nigdzie się stąd nie ruszaj.
- Tak jest.
Ciekawość jednak była silniejsza. Niepewnym i chwiejnym krokiem nogi L.joe zaczęły kroczyć przez korytarze ośrodka. Ciekawy zaglądał przez szybki do każdej z sal. W większości pomieszczeń znajdowali się chłopcy. Było ich po 2-3 w pokojach. Gdy zaszedł na koniec korytarza zobaczył podrapane drzwi...bez szybki...z pogryzioną i w pół złamaną klamką. Złapał za nią i przełknął głośno ślinę. W pomieszczeniu, do którego wszedł panowała głucha cisza. Ściany pokryte były białą farbą, na której w rogu narysowane były pionowe kreski, skreślone poziomą. Do tego obskurne łóżko i nic więcej. Mimo,że było to 5 piętro w oknach były masywne kraty, które zabierały większość dopływu światła. L.joe podszedł do łóżka. Usiadł na nim i zaczął przyglądać się narysowanym kreskom. Było ich łącznie 1200,z czego skreślonych tylko 400.
- O co w tym chodzi ?- zapytał siebie cicho. W tym momencie drzwi do sali głośno trzasnęły, a przed nimi stał wysoki,szczupły brunet w obdartych ubraniach.
- Kim jesteś ?- zapytał nieco przestraszony Byung i wstał z łóżka. Chłopak jednak milczał i uważnie przyglądał się gościowi. - Mieszkasz w tym pokoju ?
Znów odpowiedziała mu jedynie głucha cisza. L.joe przejechał wzrokiem po sylwetce chłopaka. Na jego rękach, zwłaszcza w zgięciach przy łokciach znajdowały się ogromne, fioletowe krwiaki, na widok których wrażliwego studenta skręcało i zbierało się na płacz.
- Chyba już powinienem iść... puścisz mnie ?
Brunet pokręcił przecząco głową i pokazał mu na łóżko. Byung usiadł i wskazał kreski znajdujące się na ścianie.
- Co one oznaczają ? Powiesz mi ?
Chłopak skinął twierdząco głową i usiadł na ziemi przed L.joe.
- Zamknęli mnie tu na 1200 dni....z czego odsiedziałem już 400...- głos chłopaka był niesamowicie spokojny i cichy. - A kim ty jesteś ?
- Jestem Byung...przyjaciele mówią do mnie L.joe. Przyjechałem tu z profesorem z uczelni. Studiuję psychologię i zaproponował mi przyjazd tutaj...
- Ja jestem Chan....mów mi Chunji...- wyszeptał niemalże i podał chłopakowi rękę.
- Miło mi...- L.joe westchnął i przetarł oczy, by nie popłynęły z nich łzy. -Jak się czujesz ?
- Źle...
- A co się dzieje ?
- Boję się każdego dnia tutaj...traktują mnie jak zwierzę lub jakiegoś zwyrodnialca...- brudne i sine dłonie chłopaka spoczęły na kolanach studenta.
- Obrażają cię ? Czy stosują przemoc wobec ciebie ?
- Mówią, że jestem nikim...- brunet wziął głęboki oddech i spojrzał w oczy L.joe. - ...że niczego w życiu nie osiągnę....że byłem ćpunem, jestem i będę już do końca życia... nie dają mi jeść,ani nie mam dostępu do łazienki....podczas terapii biją mnie...najczęściej prętem...to bardzo boli...
Byung nie mogąc słuchać tego co mówi chłopak, spuścił głowę,a po jego policzku popłynęła łza. Chunji miał jednak wielką chęć wygadania się, dlatego nadal kontynuował.
- Te ręce mnie bardzo bolą... wiesz dlaczego zacząłem ćpać ?
Byung wytarł oczy i spojrzał na chłopaka.
- Dlaczego ?
- Moi rodzice zostawili mnie z babcią gdy miałem 17 lat...po prostu wyjechali...kilka tygodni po tym babcia umarła. Żeby nie być samym znalazłem chłopaka... jednak gdy wracał ze sklepu...do którego sam go wysłałem...miał wypadek...potrącił go samochód i zabił go na miejscu... a to wszystko przeze mnie....bo zachciało mi się w środku nocy ciastek....przez te zasrane ciastka go straciłem...- po twarzy chłopaka zaczęły płynąć łzy - Bardzo to przeżyłem...żeby o tym nie myśleć zacząłem ćpać...
- Chunji...powiedziałeś o tym psychologowi ?
- Temu tutaj ?...nie...do nikogo się tu nie odzywam bo się boję...boję się, rozumiesz ?
- Doskonale cię rozumiem...- Byung westchnął, kucnął przed chłopakiem i mocno go przytulił. - Moim zdaniem powinieneś być z nimi szczery...może wtedy będą potrafili ci pomóc...
- L.joe ?
- Słucham cię.
- A możesz ty do mnie przychodzić na terapię ?....proszę...
- Wiesz....jestem tylko studentem...sam nie wiem...
- Proszę cię, nie zostawiaj mnie tutaj...błagam...
- Porozmawiam z prof....- rozmowę chłopców przerwał profesor, dyrektor i psychiatra.
- Byung, odsuń się od niego...- powiedział wykładowca.
- Nie... co chcecie mu zrobić ?- zapytał patrząc na psychiatrę trzymającego kaftan i torbę, prawdopodobnie ze środkami na uspokojenie.
- Chan pójdzie z panami na terapię... zostaw go.
L.joe poczuł jak chłopak w jego ramionach zaczyna się trząść.
- Na terapię ? Proszę pana oni go tu biją i głodzą...niech pan zobaczy jak on wygląda... nie pozwolę mu to zostać.
- Tak ci powiedział ?- zapytał dyrektor - Ciągle kłamie... każdemu wciska taką bajeczkę...
- Komu ?....Komu jak nikt do niego nie przychodzi ? Traktujecie go jak zwierzę...jesteście od tego żeby mu pomóc,a nie pogrążać jeszcze bardziej...
- Sam się kaleczy, nie chce jeść, a jak go prowadzimy do łazienki to ucieka bóg wie gdzie.
- Niech pan nie kłamie...zabieram go stąd...
- Byung...wychodzimy stąd....w tej chwili...
- Nie...
- Wylecisz z uczelni ! Proszę cię, wyjdź stąd !
Następne dni mijały chłopakowi bardzo wolno. Ciągle myślał o Chunjim i o tym, co się z nim dzieje. Przestał chodzić na uczelnię. Nie miał póki co do tego głowy. Zawalił przez to trzy egzaminy,a jego byt na uczelni wisiał na włosku. Mimo to, nie przejmował się tym. Całymi dniami siedział na kanapie, wpatrując się w ścianę i rozmyślając o brunecie. Nagle do jego uszu dotarł dźwięk otwierających się drzwi. Stał w nich jego oddany przyjaciel MinSoo.
- Cześć matołku...- przywitał się i usiadł na kanapie obok chłopaka.- Jak się czujesz ?
- Okropnie...czuję jak coś we mnie pęka...że się sypię...boże, to uczucie mnie niszczy..
- Wszystko przez tego chłopaka ?
- Tak... strasznie się o niego martwię i chcę mu pomóc choćby nie wiem co...
- L.joe....on jest ćpunem....jest chory...wiesz z czym to się wiąże ?
- Wiem...z wielką odpowiedzialnością, cierpliwością i zaangażowaniem...a ja to wszystko mam...muszę go tylko stamtąd wyciągnąć.
- Po co ?
- Zamieszka ze mną...
- Co ?...gadasz teraz totalne bzdury...możesz chodzić do niego do ośrodka,ale on tutaj ? Zastanów się nad tym...
- Myślę o tym od ponad miesiąca... i jestem gotowy by się nim zająć...
- Byung ty się w nim...
- Tak zakochałem się...- dokończył za niego chłopak - Jest tak naprawdę niesamowicie wrażliwą osobą, której życie dało porządnie po dupie...nie zasłużył sobie na to...
- Tylko raz z nim rozmawiałeś...nic o nim nie wiesz...
- Piszemy do siebie listy...wiem o nim wszystko....i jestem jedyną osobą, której ufa i z którą rozmawia...
- No dobrze...skoro taka jest twoja decyzja to ja jako przyjaciel muszę ci pomóc...
- Naprawdę to zrobisz ?
- Oczywiście...z bólem serca, bo się cholernie o ciebie martwię,ale skoro tego chcesz to ci pomogę.
- Dziękuję.- szepnął L.joe i wtulił się w silne ramiona przyjaciela.
Na drugi dzień chłopcy wdrążyli swój plan w życie. Obaj udali się pod ośrodek, jednak Byung nie wchodził na jego teren. MinSoo natomiast udał się do środka, wmawiając dyrektorowi, że Chunji to jego brat i chce go stąd zabrać do domu. Niezbyt bystry dyrektor łyknął haczyk i pozwolił zabrać chłopaka. Gdy wyszli z ośrodka Chunji stanął jak wryty i spojrzał na zestresowanego Byunga. Na jego twarzy pojawił się niesamowicie szczery i szeroki uśmiech.
- L.joe !- krzyknął wesoło i rzucił się w ramiona chłopaka. - Czułem,że po mnie wrócisz.
- Jak się czujesz ?- chłopak wziął w ręce twarz Chana i spojrzał w jego błyszczące ze szczęścia oczy.
- Teraz cudownie.
- Zamieszkasz ze mną....cieszysz się ?
- Bardzo.- chłopak pisnął i wtulił się w ramiona szatyna.
- Chłopaki chodźcie już, bo jeszcze ktoś was zobaczy i go zabiorą z powrotem do ośrodka.- powiedział MinSoo siadając za kierownicą. Chłopcy pośpiesznie siedli do samochodu i ruszyli do domu.
*
- Usiądź koło mnie.
Gdy L.joe wykonał jego polecenie chłopak mocno wtulił się w jego ramiona.
- Bardzo ci dziękuję... postaram się zrobić wszystko żeby nie przysporzyć ci problemów. I zrobię wszystko żeby się jakoś odwdzięczyć..
- Przestań ćpać i bądź po prostu szczęśliwym człowiekiem...to będzie dla mnie najlepsza nagroda.
- Przy tobie na pewno z tym skończę.
- Będę cię wspierał i ci pomagał...ale pamiętaj, że bardzo dużo zależy od ciebie.
- Tak,wiem o tym. - przytaknął brunet i pocałował delikatne wargi Byunga - Dziękuję...
~Koniec.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W następnym ff Taemin i Minho.
Jejku jakie to piękne :****
OdpowiedzUsuńJejku jakie to piękne :****
OdpowiedzUsuńJejku jakie to piękne :****
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę bałam się, że Chunji zrobi mu krzywdę ! Na szczęście nie ^.^. Fajny pomysł!
OdpowiedzUsuń~Hohu
Bardzo fajne :3
OdpowiedzUsuńSłudziutkie, poza tym kocham psychiatryki i ich pacjentów <3 Ale żal mi ChunJi'ego... tyle przeszedł, a jak sobie wyobraziłam jego stan to... Chciało mi się płakać ;_; Ale wierzę, że L.joe pomoże mu z tego wyjść :3
OdpowiedzUsuń