Mimo okropnej pogody plątałem się po osiedlu czekając aż Myungsoo wyjdzie z domu. Było mi potwornie zimno i chciałem już jak najszybciej uciec do mieszkania. Mój... można powiedzieć, że chłopak ma lada moment wykłady na uczelni. Jest on święcie przekonany, że siedzę teraz na historii prawa, ale odkąd dowiedziałem się o rozwodzie rodziców przestałem chodzić na zajęcia. Nie powiedziałem o tym żadnemu wykładowcy... od dłuższego czasu nie poznaję sam siebie. Z ambitnego, ułożonego, grzecznego chłopaka stałem się osobą, której jest wszystko jedno. Najchętniej zamknąłbym się w pokoju z butelką ulubionego wina i w ogóle z niego nie wychodził. O... widzę, że Myungsoo wyszedł z klatki i ruszył w stronę samochodu. Gdy tylko do niego wsiadł ruszyłem pędem do mieszkania... udało się... znów przeszedłem niezauważony. Po wejściu do pokoju wyjąłem z garderoby ostatnią butelkę czerwonego wina, które udało mi się schować przed współlokatorem. Po otwarciu go nalałem trochę do kieliszka ciesząc się jego mocnym, cierpkim smakiem. Wiem, że nie powinienem pić... wiem, że obiecałem to Myungsoo, ale to jest silniejsze ode mnie. Zerknąłem na telefon, w którym świeciła się zielona lampka zwiastująca przyjście sms'a.
-> Pewnie jesteś teraz na wykładzie więc nie będę do Ciebie dzwonić. Jutro mamy z ojcem pierwszą rozprawę... Trzymaj kciuki.
Rzuciłem telefonem na łóżko czując jak narasta we mnie coraz większy żal i złość. Trzęsącą się ręką nalałem sobie kolejną lampkę wina wypijając ją jednym duszkiem. Nie potrafię opisać tego, co teraz czuję. Poza bólem i żalem do mojego ojca nie jestem w stanie wykrzesać z siebie więcej emocji. Usiadłem na łóżku wypijając alkohol do końca. Ostatkiem sił wepchnąłem pustę butelkę pod łóżko, po czym położyłem się czując jak świat wokół mnie wiruje. Zaczynałem wchodzić powoli w ten cudowny stan, który tak bardzo lubię i który pozwala mi zapomnieć o tym co złe. Chciałem wstać, wziąć prysznic i trochę oprzytomnieć przed powrotem Myungsoo, ale wino miało wobec mnie inne plany. Zamknąłem oczy czując jak odpływam. Po chwili bezskutecznej walki ze zmęczeniem moje powieki zamknęły się na dobre, a ja najzwyczajniej w świecie zasnąłem...
*
- Sungjonggie... hej, wstawaj.- mruknąłem czując jak ktoś głaszcze mnie po ramieniu.
- Która godzina?
- Dochodzi 18-sta.- 18-sta?! O cholera. Usiadłem gwałtownie czując jak kręci mi się w głowie - Co się dzieje?
- Nic... zbyt gwałtownie usiadłem.- Myungsoo westchnął całując mnie w czoło.
- Jak było na uczelni?- moje serce automatycznie przyspieszyło, a umysł jakby nagle wytrzeźwiał.
- Wiesz... nic specjalnego... przysypiałem dzisiaj na tej historii prawa.
- Mhmm.- chłopak wstał sięgając pod łóżko, spod którego wyciągnął butelkę po winie - Mój dzisiejszy wykład był za to bardzo ciekawy... rozmawialiśmy z wykładowcą o tym w jakie nałogi popadają młodzi ludzie... Jak dobrze, że mam w domu idealny przykład niekontrolującego się, kłamliwego alkoholika.- czułem jak robi mi się głupio i przykro jednocześnie - Chowasz przede mną alkohol?... jak ci nie wstyd Sungjong?
- Myungsoo, ja...
- No słucham... mam nadzieję, że zbajerujesz mnie swoją ckliwą gadką.- w zasadzie po co mam się tłumaczyć? Postąpiłem źle... co tu dużo mówić?
- Nie zamierzam się tłumaczyć... przepraszam.
- Uważasz, że to co zrobiłeś jest w porządku?
- Nie... znów cię okłamałem.
- Sungjong, tu nie chodzi o mnie... ja potrafię zadbać o swoje życie, a ty? Niszczysz je przez to gówno.
- Nie mów tak.- szepnąłem starając się wstać, jednak zostałem zatrzymany przez chłopaka - Proszę cię, puść mnie.
- Najpierw posłuchaj co mam ci do powiedzenia.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na bruneta - Wiem, że nie chodzisz na wykłady...
- Myungsoo...
- Daj mi dokończyć.- przełknąłem z trudem ślinę wbijając wzrok w ziemię - Wiem, że zawalasz uczelnię, wiem że nie chodzisz na nią tylko i wyłącznie po to, by chować się po kątach i pić... Ile chcesz to jeszcze ciągnąć?- nie potrafiłem odezwać się ani słowem. Chłopak wpatrywał się we mnie spojrzeniem przepełnionym nienawiścią. Czułem jak znów się rozklejam, a w środku cały się trzęse - Sungjong, odpowiedz mi.
- Przestań na mnie krzyczeć.
- Przecież w ogóle nie podniosłem głosu... staram się rozmawiać z tobą na spokojnie.
- Daj mi już spokój.
- Acha... więc masz świadomość tego co zrobiłeś i boisz się o tym mówić.
- Odwal się ode mnie!- Myungsoo westchnął głaszcząc mnie po dłoniach.
- Sungjong...
- Przepraszam.- szepnąłem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu - Przepraszam Hyung.
- Nie masz mnie za co przepraszać... to... to co zrobiłeś świadczy o tym, że masz poważny problem z alkoholem, ale za wszelką cenę nie chcesz dopuścić do siebie takiej myśli.
- To nie prawda.
- Daj sobie pomóc.
- Co... niby jak?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie kontroluję się. Nie wiem już jakie emocje pokazuję, nie wiem jak się zachowuję, powoli zaczynam zapominać kim jestem...
- Może... może zgodzisz się na odwyk?- zamurowało mnie. Pokręciłem przecząco głową wstając z łóżka - Sungjonggie...
- Jesteś niepoważny...
- Uraziłem cię, wiem, ale...
- Nie i koniec.
- Sungjong, posłuchaj mnie.
- Nie... jak mogłeś w ogóle mi coś takiego zaproponować? Już masz mnie dość?
- Co? Boże, Sungjong...
- Chcesz mnie stąd wyrzucić?... Dobrze, ale nie musisz robić tego w tak podły sposób.
- Nic nie rozumiesz.- Myungsoo podszedł do mnie delikatnie mnie całując - Pijesz o każdej porze dnia... martwię się o ciebie, bo... martwię się co cię kocham.- spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę z jego ust takie słowa.
- Co takiego...- nie potrafiłem w to uwierzyć. Nikt z moich dotychczasowych partnerów nie powiedział mi, że mnie kocha... zwykle chodziło jedynie o seks.
- Kocham cię Sungjong... i się bardzo o ciebie martwię. Nie chcę żebyś zmarnował sobie życie przez alkohol.- Myungsoo głaszcząc mnie po policzku uśmiechnął się lekko - Wiem, że jako francuzik masz słabość do wina, ale wydaje mi się, że jedna lampka raz na dwa-trzy dni powinna ci chyba wystarczyć, hm?- skinąłem jedynie głową nie mogąc dopuścić do siebie myśli o tym, co właśnie usłyszałem - To jak?
- Tak...
- Co?- chłopak zaśmiał się, po czym pocałował mnie w czoło - Budzimy się.
- Ja... przepraszam Hyung...- wtuliłem się w jego ciepłe ciało ciesząc się jego niesamowitym zapachem - Przepraszam.- potwórzyłem szeptem.
- Sungjong, obiecaj mi...
- Obiecuję... tylko proszę, nie wysyłaj mnie nigdzie.- Myungsoo westchnął podnosząc delikatnie moją głowę.
- I tak bym tego nie zrobił... nie zniósłbym myśli, że jesteś daleko ode mnie... Wiem też, że bardzo byś cierpiał na takim odwyku.
- Dlaczego mnie zastraszyłeś?
- Nie wiedziałem jak mam zahaczyć o ten temat i jak cię nakłonić do tego żebyś to ograniczył... przepraszam.- skinąłem głową delikatnie go całując. Hyung uśmiechnął się odwzajemniając pocałunek. Martwi się o mnie... jako pierwszy powiedział mi, że mnie kocha... Nawet nie potrafię opisać jakie to cudowne uczucie usłyszeć coś takiego po tym wszystkim, przez co przeszedłem w przeszłości.
- Pomóż mi Hyung.- szepnąłem amortyzując nasz upadek na łóżko. Myungsoo spojrzał na mnie całując mnie w nos.
- Zawsze będę ci pomagał.- skinąłem głową głaszcząc go po gęstych, czarnych włosach. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech, po którym zaczął pieścić wargami moją szyję i szczękę - Proszę cię, wróć na uczelnię... porozmawiam z twoimi wykładowcami.
- Sam to naprawię.- jęknąłem wyginając się lekko w łuk - Dam radę.
- A co z alkoholem?
- Lampka dziennie.
- Na początek dobre i to... później ci go znacznie ograniczę.
- Hyung...
- Bez dyskusji.- mruknął spoglądając na mnie - Uwielbiam cię, wiesz?- czułem jak moją twarz pokrywa rumieniec.
- Czemu?
- Jesteś niesamowicie przystojny...- mówiąc to pocałował mnie - Wrażliwy...- kolejny buziak, po którym na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech - Inteligentny... troszkę zagubiony, co jest niezwykle urocze... kocham w tobie to, że jesteś taki delikatny i czuły.- jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne - Uwielbiam twój uśmiech... mógłbym patrzeć na niego godzinami.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po twarzy - Jesteś idealny.- w tym momencie poczułem jak po policzku spływa mi łza. Myungsoo wytarł ją pocałunkiem spoglądając na mnie - Nie płacz... nie chcę żebyś płakał.
- To ze szczęścia.- wydusiłem z trudem chowając się w jego ramionach.
- Postaraj się być silnym i nie płakać.- skinąłem głową spoglądając na niego. Chłopak pocałował mnie w nos wzdychając - Muszę wracać na uczelnię.
- Ale... ale jest późno... dlaczego?
- Mam dzisiaj obowiązkowe seminarium, ale postaram się wrócić jak najszybciej.- skinąłem głową. Zrobiło mi się niesamowicie smutno. Nie chciałem rozstawać się z chłopakiem nawet na minutę... nie dziś - Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.
- Obiecuję... zaufaj mi.
- Ufam ci.- powiedział całując mnie, po czym wstał z łóżka poprawiając koszulę.
- Zrobię... zrobię coś dobrego jak wrócisz... Na co masz ochotę?
- Na ciebie.- zaczerwieniłem się uderzając go w ramię.
- Hyung!- brunet zaśmiał się całując mnie w czoło.
- Co byś nie zrobił, na pewno będzie mi bardzo smakowało.
- Hm... to podam ci płatki z mlekiem, może być?
- Jak najbardziej.- odparł spoglądając na zegarek - Lecę żabko... powinienem być koło 21-ej.
- Buzi.- klęknąłem na skraju łóżka czekając aż partner mnie pocałuje.
- Ale mam ochotę zostać z tobą w domu.- mruknął namiętnie mnie całując. Owinąłem ręce wokół jego szyi pogłębiając pocałunek - Czuję, że wrócę szybciej.- uśmiechnął się - Do zobaczenia.- ukłoniłem się lekko się uśmiechając.
- Uważaj na siebie Hyung.- po chwili chłopaka nie było już w domu. Nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego jest dla mnie taki dobry. Piję w jego mieszkaniu, zawodzę jego zaufanie, na imprezach kręcę z innymi... może... może on rzeczywiście mnie kocha i dlatego jest w stanie wybaczyć mi to wszystko? Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym ruszyłem do kuchni by przygotować Myungsoo coś pysznego. Starałem się by przygotowane przeze mnie jedzenie było perfekcyjne. Krojąc warzywa namiętnie rozmyślałem o Myungsoo. No dobra... miałem z nim dość perwersyjne fantazje erotyczne, które... no nie oszukujmy się, ale nigdy się nie spełnią. Gdy wyobrażałem sobie jak kochamy się na stole kuchennym usłyszałem dźwięk telefonu, który przestraszył mnie do tego stopnia, że przeciąłem sobie dłoń... znowu - Mere putain...- syknąłem owijając dłoń ścierką, po czym pobiegłem w stronę telefonu - Słucham.
- Cześć synu.- otworzyłem szeroko oczy z przerażenia. W słuchawce zabrzmiał głos mojego zdradliwego, podłego ojca - Halooo, Sungjong.
- Słucham...
- O, jesteś... co słychać?
- Nic... nic ciekawego.
- Jak tam Seoul? Podoba ci się?
- Czemu do mnie zadzwoniłeś?
- Jak to? Jesteś moim dzieckiem...
- Które zostawiłeś... Słyszałem, że masz nową rodzinę.- mężczyzna westchnął.
- Chcę żebyś był częścią tej rodziny.
- Słucham? Chyba nie rozumiem...
- Będę walczył w sądzie o prawo do opieki nad tobą.
- Co? Nie, dlaczego?
- Wrócisz do Paryża... przecież tego właśnie chcesz.
- Poprawka... chciałem tego... Teraz jest mi dobrze w Seoulu i nie chcę się stąd wyprowadzać.
- Wrócisz do Paryża, pójdziesz na wymarzoną uczelnię...
- Nie chcę się z tobą kłócić... Uszanuj moją decyzję i nie uszczęśliwiaj mnie na siłę, proszę cię.
- Sungjong, do cholery... co tam się dzieje, że nagle ci się odwidziało?- przełknąłem z trudem ślinę, po czym zerknąłem na rękę, z której cieknąca krew zaczęła brudzić podłogę.
- Zakochałem się... nie wyjadę stąd, rozumiesz?
- Ahh no tak... w takim razie przyjedź z nią tutaj.- teraz albo nigdy...
- Z nim tato... i wybacz mi, ale zostaniemy w Korei.- rozłączyłem się, po czym pospiesznie pobiegłem do zlewu by opatrzeć ranę. Jak on śmie? Po tym wszystkim ma czelność jeszcze tak mieszać? Niech da mi święty spokój... nie ma opcji żebym wrócił do Paryża... chybaże Myungsoo się na to zgodzi, ale szczerze mówiąc wątpię żeby zostawił wszystko i pojechał ze mną na drugi koniec świata.
Owinąłem niechlujnie dłoń bandażem, po czym wróciłem do przygotowywania kolacji. Dupek... podły manipulant... nienawidzę go z całego serca.
Siedziałem w kuchni wpatrując się w płonące na stole świeczki. Na zegarku dochodziła 21. Myungsoo powinien być lada moment. Spojrzałem na owiniętą bandażem dłoń, który zbroczony był już lekko krwią.
- Aishh... źle ją owinąłem...- do moich uszu dobiegł dźwięk kodu odblokowującego drzwi do klatki schodowej. Uśmiechnąłem się lekko, po czym wstałem idąc do przedpokoju. Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się, a w nich stanął Myungsoo w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
- No mówię ci... kiedyś cię tam zabiorę, to sam się przekonasz.- zacisnąłem dłonie w pięści pogłębiając tym samym swoją ranę - Oo hej Sungjong.
- Hej...
- Poznaj Kangjoona... przeniósł się do Seoulu z Busan i zapisał się na moją uczelnię. Aż dziwne, że przyjęli go na trzeci rok, co?
- Tak...- ukłoniłem się wymuszając uśmiech - Jestem Sungjong, współlokator Myungsoo... miło mi.
- Wow... wyglądasz jak model.- odpowiedział Kangjoon ściskając mi dłoń. Syknąłem zabierając odruchowo rękę - Jej... przepraszam, ja...
- W porządku... zapomniałem o niej.
- Co ci się stało?- Myungsoo podszedł do mnie oglądając uważnie moją rękę - Boże, jak ty to zrobiłeś?
- Robiłem kolację dla... dla ciebie i twojego kolegi i się skaleczyłem.- zabrałem rękę spoglądając na Kangjoona - Zajmij się swoim gościem... ja sobie poradzę.
- Zwariowałeś... opatrzę ci to.
- Nie trzeba.
- Sungjong, daj spokój... opatrzymy to i razem coś zjemy.- odpowiedział nowo poznany chłopak podchodząc do mnie.
- Nie jestem głodny.
- On mało co je.- odpowiedział Myungsoo uśmiechając się do swojego kolegi. Dlaczego się do niego uśmiecha? Po co go tu przyprowadził? Gdyby wrócił sam, moja dłoń byłaby już dawno opatrzona, ale on zamiast poświęcić czas mi woli się mizdrzyć do tego dupka... - Daj tą łapkę.
- Jedzenie wam wystygnie.- burknąłem znikając za drzwiami łazienki. Po zamknięciu drzwi wyciągnąłem apteczkę, po czym zacząłem odwijać przesiąknięty krwią bandaż. Zagryzłem wargi robiąc na nich rany, jednak nie chciałem wydawać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Rana ewidentnie potrzebowała szycia... była głęboka jak jasna cholera, a krwawienie w ogóle nie chciało ustąpić. Owinąłem dłoń ręcznikiem, po czym wyszedłem z powrotem do przedpokoju szykując się do wyjścia.
- Poczekaj chwilę.- usłyszałem z kuchni głos Myungsoo... musiał przeprosić swojego kolegę i wystartować do mnie. Westchnąłem łapiąc za klamkę - Sungjong...- zatrzymałem się spoglądając na chłopaka - Dokąd idziesz?
- Do szpitala.
- Co?- Myungsoo podbiegł do mnie uważnie mnie oglądając - Co się dzieje? Źle się czujesz?
- Naprawdę cię to interesuje?- westchnąłem spoglądając na stojącego w drzwiach kuchennych Kangjoona.
- Oczywiście, że tak... Sungjong, co jest?
- Nic... muszę zszyć dłoń, to wszystko...
- Pokaż mi ją.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Sungjong...- zacisnąłem wargi pokazując partnerowi rękę. Ten delikatnie odwinął ręcznik krzywiąc się - O cholera... pojadę z tobą.
- Zajmij się Kangjoonem.
- Przestań.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na wspomnianego wcześniej chłopaka - Jedź z nim Myungsoo... poczekam na was.
- Widzisz durniu?- brunet narzucił na siebie płaszcz sięgając po kluczyki do samochodu - Chodź.
Droga do szpitala minęła w absolutnej ciszy... przynajmniej z mojej strony. Myungsoo co chwilę pytał mnie o samopoczucie. Gdy zobaczył, że go ignoruję, zaczął opowiadać o tym jak poznał Kangjoona. Miałem ochotę wybuchnąć i na niego nakrzyczeć, ale nie byłem w stanie... jest dla mnie zbyt dobry. Nawet jak mnie z nim zdradzi to jakoś to zaakceptuję...
- Piętnaście szwów... przyjedź do nas za jakieś dwa tygodnie na kontrolę.- skinąłem głową wstając z krzesła.
- Bardzo dziękuję.- ukłoniłem się wychodząc z sali, przed którą czekał na mnie Myungsoo.
- I co?
- Nic... piętnaście szwów. Za dwa tygodnie mam przyjechać na kontrolę.
- Masz już załatwione obie dłonie. O czym ty myślałeś, że tak się załatwiłeś?
- O tobie.- odpowiedziałem beznamiętnie wsiadając do samochodu. Myungsoo usiadł za kierownicą spoglądając na mnie.
- Skarbie, co się stało? Czemu się tak zachowujesz?- wzruszyłem ramionami wyglądając przez okno.
- Jedź... Kangjoon czeka.
- Nic mu nie będzie... Sungjonggie...
- Proszę cię, jedź... chcę być już w domu.
- Jesteś na mnie zły?- milczałem - Chodzi o Kangjoona? Jesteś zazdrosny?- sam sobie na to odpowiedz... - Sungjong...
- A jak myślisz?! Najpierw zadzwonił do mnie ojciec i powiedział, że chce mnie wplątać w swoją nową rodzinkę i że być może wrócę do Paryża, a później gdy chciałem spędzić wieczór z tobą i z tobą porozmawiać, ty przyprowadzasz do domu jakiegoś chłopaka!- wziąłem głęboki oddech wycierając spływające po policzkach łzy - I nie patrz tak na niego w mojej obecności... to obrzydliwe...
~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Odwal się ode mnie!- Myungsoo westchnął głaszcząc mnie po dłoniach.
- Sungjong...
- Przepraszam.- szepnąłem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu - Przepraszam Hyung.
- Nie masz mnie za co przepraszać... to... to co zrobiłeś świadczy o tym, że masz poważny problem z alkoholem, ale za wszelką cenę nie chcesz dopuścić do siebie takiej myśli.
- To nie prawda.
- Daj sobie pomóc.
- Co... niby jak?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie kontroluję się. Nie wiem już jakie emocje pokazuję, nie wiem jak się zachowuję, powoli zaczynam zapominać kim jestem...
- Może... może zgodzisz się na odwyk?- zamurowało mnie. Pokręciłem przecząco głową wstając z łóżka - Sungjonggie...
- Jesteś niepoważny...
- Uraziłem cię, wiem, ale...
- Nie i koniec.
- Sungjong, posłuchaj mnie.
- Nie... jak mogłeś w ogóle mi coś takiego zaproponować? Już masz mnie dość?
- Co? Boże, Sungjong...
- Chcesz mnie stąd wyrzucić?... Dobrze, ale nie musisz robić tego w tak podły sposób.
- Nic nie rozumiesz.- Myungsoo podszedł do mnie delikatnie mnie całując - Pijesz o każdej porze dnia... martwię się o ciebie, bo... martwię się co cię kocham.- spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę z jego ust takie słowa.
- Co takiego...- nie potrafiłem w to uwierzyć. Nikt z moich dotychczasowych partnerów nie powiedział mi, że mnie kocha... zwykle chodziło jedynie o seks.
- Kocham cię Sungjong... i się bardzo o ciebie martwię. Nie chcę żebyś zmarnował sobie życie przez alkohol.- Myungsoo głaszcząc mnie po policzku uśmiechnął się lekko - Wiem, że jako francuzik masz słabość do wina, ale wydaje mi się, że jedna lampka raz na dwa-trzy dni powinna ci chyba wystarczyć, hm?- skinąłem jedynie głową nie mogąc dopuścić do siebie myśli o tym, co właśnie usłyszałem - To jak?
- Tak...
- Co?- chłopak zaśmiał się, po czym pocałował mnie w czoło - Budzimy się.
- Ja... przepraszam Hyung...- wtuliłem się w jego ciepłe ciało ciesząc się jego niesamowitym zapachem - Przepraszam.- potwórzyłem szeptem.
- Sungjong, obiecaj mi...
- Obiecuję... tylko proszę, nie wysyłaj mnie nigdzie.- Myungsoo westchnął podnosząc delikatnie moją głowę.
- I tak bym tego nie zrobił... nie zniósłbym myśli, że jesteś daleko ode mnie... Wiem też, że bardzo byś cierpiał na takim odwyku.
- Dlaczego mnie zastraszyłeś?
- Nie wiedziałem jak mam zahaczyć o ten temat i jak cię nakłonić do tego żebyś to ograniczył... przepraszam.- skinąłem głową delikatnie go całując. Hyung uśmiechnął się odwzajemniając pocałunek. Martwi się o mnie... jako pierwszy powiedział mi, że mnie kocha... Nawet nie potrafię opisać jakie to cudowne uczucie usłyszeć coś takiego po tym wszystkim, przez co przeszedłem w przeszłości.
- Pomóż mi Hyung.- szepnąłem amortyzując nasz upadek na łóżko. Myungsoo spojrzał na mnie całując mnie w nos.
- Zawsze będę ci pomagał.- skinąłem głową głaszcząc go po gęstych, czarnych włosach. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech, po którym zaczął pieścić wargami moją szyję i szczękę - Proszę cię, wróć na uczelnię... porozmawiam z twoimi wykładowcami.
- Sam to naprawię.- jęknąłem wyginając się lekko w łuk - Dam radę.
- A co z alkoholem?
- Lampka dziennie.
- Na początek dobre i to... później ci go znacznie ograniczę.
- Hyung...
- Bez dyskusji.- mruknął spoglądając na mnie - Uwielbiam cię, wiesz?- czułem jak moją twarz pokrywa rumieniec.
- Czemu?
- Jesteś niesamowicie przystojny...- mówiąc to pocałował mnie - Wrażliwy...- kolejny buziak, po którym na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech - Inteligentny... troszkę zagubiony, co jest niezwykle urocze... kocham w tobie to, że jesteś taki delikatny i czuły.- jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne - Uwielbiam twój uśmiech... mógłbym patrzeć na niego godzinami.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po twarzy - Jesteś idealny.- w tym momencie poczułem jak po policzku spływa mi łza. Myungsoo wytarł ją pocałunkiem spoglądając na mnie - Nie płacz... nie chcę żebyś płakał.
- To ze szczęścia.- wydusiłem z trudem chowając się w jego ramionach.
- Postaraj się być silnym i nie płakać.- skinąłem głową spoglądając na niego. Chłopak pocałował mnie w nos wzdychając - Muszę wracać na uczelnię.
- Ale... ale jest późno... dlaczego?
- Mam dzisiaj obowiązkowe seminarium, ale postaram się wrócić jak najszybciej.- skinąłem głową. Zrobiło mi się niesamowicie smutno. Nie chciałem rozstawać się z chłopakiem nawet na minutę... nie dziś - Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.
- Obiecuję... zaufaj mi.
- Ufam ci.- powiedział całując mnie, po czym wstał z łóżka poprawiając koszulę.
- Zrobię... zrobię coś dobrego jak wrócisz... Na co masz ochotę?
- Na ciebie.- zaczerwieniłem się uderzając go w ramię.
- Hyung!- brunet zaśmiał się całując mnie w czoło.
- Co byś nie zrobił, na pewno będzie mi bardzo smakowało.
- Hm... to podam ci płatki z mlekiem, może być?
- Jak najbardziej.- odparł spoglądając na zegarek - Lecę żabko... powinienem być koło 21-ej.
- Buzi.- klęknąłem na skraju łóżka czekając aż partner mnie pocałuje.
- Ale mam ochotę zostać z tobą w domu.- mruknął namiętnie mnie całując. Owinąłem ręce wokół jego szyi pogłębiając pocałunek - Czuję, że wrócę szybciej.- uśmiechnął się - Do zobaczenia.- ukłoniłem się lekko się uśmiechając.
- Uważaj na siebie Hyung.- po chwili chłopaka nie było już w domu. Nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego jest dla mnie taki dobry. Piję w jego mieszkaniu, zawodzę jego zaufanie, na imprezach kręcę z innymi... może... może on rzeczywiście mnie kocha i dlatego jest w stanie wybaczyć mi to wszystko? Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym ruszyłem do kuchni by przygotować Myungsoo coś pysznego. Starałem się by przygotowane przeze mnie jedzenie było perfekcyjne. Krojąc warzywa namiętnie rozmyślałem o Myungsoo. No dobra... miałem z nim dość perwersyjne fantazje erotyczne, które... no nie oszukujmy się, ale nigdy się nie spełnią. Gdy wyobrażałem sobie jak kochamy się na stole kuchennym usłyszałem dźwięk telefonu, który przestraszył mnie do tego stopnia, że przeciąłem sobie dłoń... znowu - Mere putain...- syknąłem owijając dłoń ścierką, po czym pobiegłem w stronę telefonu - Słucham.
- Cześć synu.- otworzyłem szeroko oczy z przerażenia. W słuchawce zabrzmiał głos mojego zdradliwego, podłego ojca - Halooo, Sungjong.
- Słucham...
- O, jesteś... co słychać?
- Nic... nic ciekawego.
- Jak tam Seoul? Podoba ci się?
- Czemu do mnie zadzwoniłeś?
- Jak to? Jesteś moim dzieckiem...
- Które zostawiłeś... Słyszałem, że masz nową rodzinę.- mężczyzna westchnął.
- Chcę żebyś był częścią tej rodziny.
- Słucham? Chyba nie rozumiem...
- Będę walczył w sądzie o prawo do opieki nad tobą.
- Co? Nie, dlaczego?
- Wrócisz do Paryża... przecież tego właśnie chcesz.
- Poprawka... chciałem tego... Teraz jest mi dobrze w Seoulu i nie chcę się stąd wyprowadzać.
- Wrócisz do Paryża, pójdziesz na wymarzoną uczelnię...
- Nie chcę się z tobą kłócić... Uszanuj moją decyzję i nie uszczęśliwiaj mnie na siłę, proszę cię.
- Sungjong, do cholery... co tam się dzieje, że nagle ci się odwidziało?- przełknąłem z trudem ślinę, po czym zerknąłem na rękę, z której cieknąca krew zaczęła brudzić podłogę.
- Zakochałem się... nie wyjadę stąd, rozumiesz?
- Ahh no tak... w takim razie przyjedź z nią tutaj.- teraz albo nigdy...
- Z nim tato... i wybacz mi, ale zostaniemy w Korei.- rozłączyłem się, po czym pospiesznie pobiegłem do zlewu by opatrzeć ranę. Jak on śmie? Po tym wszystkim ma czelność jeszcze tak mieszać? Niech da mi święty spokój... nie ma opcji żebym wrócił do Paryża... chybaże Myungsoo się na to zgodzi, ale szczerze mówiąc wątpię żeby zostawił wszystko i pojechał ze mną na drugi koniec świata.
Owinąłem niechlujnie dłoń bandażem, po czym wróciłem do przygotowywania kolacji. Dupek... podły manipulant... nienawidzę go z całego serca.
Siedziałem w kuchni wpatrując się w płonące na stole świeczki. Na zegarku dochodziła 21. Myungsoo powinien być lada moment. Spojrzałem na owiniętą bandażem dłoń, który zbroczony był już lekko krwią.
- Aishh... źle ją owinąłem...- do moich uszu dobiegł dźwięk kodu odblokowującego drzwi do klatki schodowej. Uśmiechnąłem się lekko, po czym wstałem idąc do przedpokoju. Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się, a w nich stanął Myungsoo w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
- No mówię ci... kiedyś cię tam zabiorę, to sam się przekonasz.- zacisnąłem dłonie w pięści pogłębiając tym samym swoją ranę - Oo hej Sungjong.
- Hej...
- Poznaj Kangjoona... przeniósł się do Seoulu z Busan i zapisał się na moją uczelnię. Aż dziwne, że przyjęli go na trzeci rok, co?
- Tak...- ukłoniłem się wymuszając uśmiech - Jestem Sungjong, współlokator Myungsoo... miło mi.
- Wow... wyglądasz jak model.- odpowiedział Kangjoon ściskając mi dłoń. Syknąłem zabierając odruchowo rękę - Jej... przepraszam, ja...
- W porządku... zapomniałem o niej.
- Co ci się stało?- Myungsoo podszedł do mnie oglądając uważnie moją rękę - Boże, jak ty to zrobiłeś?
- Robiłem kolację dla... dla ciebie i twojego kolegi i się skaleczyłem.- zabrałem rękę spoglądając na Kangjoona - Zajmij się swoim gościem... ja sobie poradzę.
- Zwariowałeś... opatrzę ci to.
- Nie trzeba.
- Sungjong, daj spokój... opatrzymy to i razem coś zjemy.- odpowiedział nowo poznany chłopak podchodząc do mnie.
- Nie jestem głodny.
- On mało co je.- odpowiedział Myungsoo uśmiechając się do swojego kolegi. Dlaczego się do niego uśmiecha? Po co go tu przyprowadził? Gdyby wrócił sam, moja dłoń byłaby już dawno opatrzona, ale on zamiast poświęcić czas mi woli się mizdrzyć do tego dupka... - Daj tą łapkę.
- Jedzenie wam wystygnie.- burknąłem znikając za drzwiami łazienki. Po zamknięciu drzwi wyciągnąłem apteczkę, po czym zacząłem odwijać przesiąknięty krwią bandaż. Zagryzłem wargi robiąc na nich rany, jednak nie chciałem wydawać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Rana ewidentnie potrzebowała szycia... była głęboka jak jasna cholera, a krwawienie w ogóle nie chciało ustąpić. Owinąłem dłoń ręcznikiem, po czym wyszedłem z powrotem do przedpokoju szykując się do wyjścia.
- Poczekaj chwilę.- usłyszałem z kuchni głos Myungsoo... musiał przeprosić swojego kolegę i wystartować do mnie. Westchnąłem łapiąc za klamkę - Sungjong...- zatrzymałem się spoglądając na chłopaka - Dokąd idziesz?
- Do szpitala.
- Co?- Myungsoo podbiegł do mnie uważnie mnie oglądając - Co się dzieje? Źle się czujesz?
- Naprawdę cię to interesuje?- westchnąłem spoglądając na stojącego w drzwiach kuchennych Kangjoona.
- Oczywiście, że tak... Sungjong, co jest?
- Nic... muszę zszyć dłoń, to wszystko...
- Pokaż mi ją.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Sungjong...- zacisnąłem wargi pokazując partnerowi rękę. Ten delikatnie odwinął ręcznik krzywiąc się - O cholera... pojadę z tobą.
- Zajmij się Kangjoonem.
- Przestań.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na wspomnianego wcześniej chłopaka - Jedź z nim Myungsoo... poczekam na was.
- Widzisz durniu?- brunet narzucił na siebie płaszcz sięgając po kluczyki do samochodu - Chodź.
Droga do szpitala minęła w absolutnej ciszy... przynajmniej z mojej strony. Myungsoo co chwilę pytał mnie o samopoczucie. Gdy zobaczył, że go ignoruję, zaczął opowiadać o tym jak poznał Kangjoona. Miałem ochotę wybuchnąć i na niego nakrzyczeć, ale nie byłem w stanie... jest dla mnie zbyt dobry. Nawet jak mnie z nim zdradzi to jakoś to zaakceptuję...
- Piętnaście szwów... przyjedź do nas za jakieś dwa tygodnie na kontrolę.- skinąłem głową wstając z krzesła.
- Bardzo dziękuję.- ukłoniłem się wychodząc z sali, przed którą czekał na mnie Myungsoo.
- I co?
- Nic... piętnaście szwów. Za dwa tygodnie mam przyjechać na kontrolę.
- Masz już załatwione obie dłonie. O czym ty myślałeś, że tak się załatwiłeś?
- O tobie.- odpowiedziałem beznamiętnie wsiadając do samochodu. Myungsoo usiadł za kierownicą spoglądając na mnie.
- Skarbie, co się stało? Czemu się tak zachowujesz?- wzruszyłem ramionami wyglądając przez okno.
- Jedź... Kangjoon czeka.
- Nic mu nie będzie... Sungjonggie...
- Proszę cię, jedź... chcę być już w domu.
- Jesteś na mnie zły?- milczałem - Chodzi o Kangjoona? Jesteś zazdrosny?- sam sobie na to odpowiedz... - Sungjong...
- A jak myślisz?! Najpierw zadzwonił do mnie ojciec i powiedział, że chce mnie wplątać w swoją nową rodzinkę i że być może wrócę do Paryża, a później gdy chciałem spędzić wieczór z tobą i z tobą porozmawiać, ty przyprowadzasz do domu jakiegoś chłopaka!- wziąłem głęboki oddech wycierając spływające po policzkach łzy - I nie patrz tak na niego w mojej obecności... to obrzydliwe...
~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------