29 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.5[Amour Français Coréen]




                           Mimo okropnej pogody plątałem się po osiedlu czekając aż Myungsoo wyjdzie z domu. Było mi potwornie zimno i chciałem już jak najszybciej uciec do mieszkania. Mój... można powiedzieć, że chłopak ma lada moment wykłady na uczelni. Jest on święcie przekonany, że siedzę teraz na historii prawa, ale odkąd dowiedziałem się o rozwodzie rodziców przestałem chodzić na zajęcia. Nie powiedziałem o tym żadnemu wykładowcy... od dłuższego czasu nie poznaję sam siebie. Z ambitnego, ułożonego, grzecznego chłopaka stałem się osobą, której jest wszystko jedno. Najchętniej zamknąłbym się w pokoju z butelką ulubionego wina i w ogóle z niego nie wychodził. O... widzę, że Myungsoo wyszedł z klatki i ruszył w stronę samochodu. Gdy tylko do niego wsiadł ruszyłem pędem do mieszkania... udało się... znów przeszedłem niezauważony. Po wejściu do pokoju wyjąłem z garderoby ostatnią butelkę czerwonego wina, które udało mi się schować przed współlokatorem. Po otwarciu go nalałem trochę do kieliszka ciesząc się jego mocnym, cierpkim smakiem. Wiem, że nie powinienem pić... wiem, że obiecałem to Myungsoo, ale to jest silniejsze ode mnie. Zerknąłem na telefon, w którym świeciła się zielona lampka zwiastująca przyjście sms'a.
-> Pewnie jesteś teraz na wykładzie więc nie będę do Ciebie dzwonić. Jutro mamy z ojcem pierwszą rozprawę... Trzymaj kciuki.
Rzuciłem telefonem na łóżko czując jak narasta we mnie coraz większy żal i złość. Trzęsącą się ręką nalałem sobie kolejną lampkę wina wypijając ją jednym duszkiem. Nie potrafię opisać tego, co teraz czuję. Poza bólem i żalem do mojego ojca nie jestem w stanie wykrzesać z siebie więcej emocji. Usiadłem na łóżku wypijając alkohol do końca. Ostatkiem sił wepchnąłem pustę butelkę pod łóżko, po czym położyłem się czując jak świat wokół mnie wiruje. Zaczynałem wchodzić powoli w ten cudowny stan, który tak bardzo lubię i który pozwala mi zapomnieć o tym co złe. Chciałem wstać, wziąć prysznic i trochę oprzytomnieć przed powrotem Myungsoo, ale wino miało wobec mnie inne plany. Zamknąłem oczy czując jak odpływam. Po chwili bezskutecznej walki ze zmęczeniem moje powieki zamknęły się na dobre, a ja najzwyczajniej w świecie zasnąłem...

*
- Sungjonggie... hej, wstawaj.- mruknąłem czując jak ktoś głaszcze mnie po ramieniu. 
- Która godzina?
- Dochodzi 18-sta.- 18-sta?! O cholera. Usiadłem gwałtownie czując jak kręci mi się w głowie - Co się dzieje?
- Nic... zbyt gwałtownie usiadłem.- Myungsoo westchnął całując mnie w czoło. 
- Jak było na uczelni?- moje serce automatycznie przyspieszyło, a umysł jakby nagle wytrzeźwiał.
- Wiesz... nic specjalnego... przysypiałem dzisiaj na tej historii prawa.
- Mhmm.- chłopak wstał sięgając pod łóżko, spod którego wyciągnął butelkę po winie - Mój dzisiejszy wykład był za to bardzo ciekawy... rozmawialiśmy z wykładowcą o tym w jakie nałogi popadają młodzi ludzie... Jak dobrze, że mam w domu idealny przykład niekontrolującego się, kłamliwego alkoholika.- czułem jak robi mi się głupio i przykro jednocześnie - Chowasz przede mną alkohol?... jak ci nie wstyd Sungjong?
- Myungsoo, ja...
- No słucham... mam nadzieję, że zbajerujesz mnie swoją ckliwą gadką.- w zasadzie po co mam się tłumaczyć? Postąpiłem źle... co tu dużo mówić?
- Nie zamierzam się tłumaczyć... przepraszam.
- Uważasz, że to co zrobiłeś jest w porządku?
- Nie... znów cię okłamałem.
- Sungjong, tu nie chodzi o mnie... ja potrafię zadbać o swoje życie, a ty? Niszczysz je przez to gówno.
- Nie mów tak.- szepnąłem starając się wstać, jednak zostałem zatrzymany przez chłopaka - Proszę cię, puść mnie.
- Najpierw posłuchaj co mam ci do powiedzenia.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na bruneta - Wiem, że nie chodzisz na wykłady...
- Myungsoo...
- Daj mi dokończyć.- przełknąłem z trudem ślinę wbijając wzrok w ziemię - Wiem, że zawalasz uczelnię, wiem że nie chodzisz na nią tylko i wyłącznie po to, by chować się po kątach i pić... Ile chcesz to jeszcze ciągnąć?- nie potrafiłem odezwać się ani słowem. Chłopak wpatrywał się we mnie spojrzeniem przepełnionym nienawiścią. Czułem jak znów się rozklejam, a w środku cały się trzęse - Sungjong, odpowiedz mi.
- Przestań na mnie krzyczeć.
- Przecież w ogóle nie podniosłem głosu... staram się rozmawiać z tobą na spokojnie. 
- Daj mi już spokój.
- Acha... więc masz świadomość tego co zrobiłeś i boisz się o tym mówić. 
- Odwal się ode mnie!- Myungsoo westchnął głaszcząc mnie po dłoniach.
- Sungjong...
- Przepraszam.- szepnąłem czując jak robi mi się gorąco ze wstydu - Przepraszam Hyung.
- Nie masz mnie za co przepraszać... to... to co zrobiłeś świadczy o tym, że masz poważny problem z alkoholem, ale za wszelką cenę nie chcesz dopuścić do siebie takiej myśli. 
- To nie prawda.
- Daj sobie pomóc.
- Co... niby jak?- czułem jak do oczu napływają mi łzy. Nie kontroluję się. Nie wiem już jakie emocje pokazuję, nie wiem jak się zachowuję, powoli zaczynam zapominać kim jestem...
- Może... może zgodzisz się na odwyk?- zamurowało mnie. Pokręciłem przecząco głową wstając z łóżka - Sungjonggie...
- Jesteś niepoważny...
- Uraziłem cię, wiem, ale...
- Nie i koniec.
- Sungjong, posłuchaj mnie.
- Nie... jak mogłeś w ogóle mi coś takiego zaproponować? Już masz mnie dość?
- Co? Boże, Sungjong...
- Chcesz mnie stąd wyrzucić?... Dobrze, ale nie musisz robić tego w tak podły sposób.
- Nic nie rozumiesz.- Myungsoo podszedł do mnie delikatnie mnie całując - Pijesz o każdej porze dnia... martwię się o ciebie, bo... martwię się co cię kocham.- spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma. Nie sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę z jego ust takie słowa.
- Co takiego...- nie potrafiłem w to uwierzyć. Nikt z moich dotychczasowych partnerów nie powiedział mi, że mnie kocha... zwykle chodziło jedynie o seks.
- Kocham cię Sungjong... i się bardzo o ciebie martwię. Nie chcę żebyś zmarnował sobie życie przez alkohol.- Myungsoo głaszcząc mnie po policzku uśmiechnął się lekko - Wiem, że jako francuzik masz słabość do wina, ale wydaje mi się, że jedna lampka raz na dwa-trzy dni powinna ci chyba wystarczyć, hm?- skinąłem jedynie głową nie mogąc dopuścić do siebie myśli o tym, co właśnie usłyszałem - To jak?
- Tak...
- Co?- chłopak zaśmiał się, po czym pocałował mnie w czoło - Budzimy się.
- Ja... przepraszam Hyung...- wtuliłem się w jego ciepłe ciało ciesząc się jego niesamowitym zapachem - Przepraszam.- potwórzyłem szeptem.
- Sungjong, obiecaj mi...
- Obiecuję... tylko proszę, nie wysyłaj mnie nigdzie.- Myungsoo westchnął podnosząc delikatnie moją głowę.
- I tak bym tego nie zrobił... nie zniósłbym myśli, że jesteś daleko ode mnie... Wiem też, że bardzo byś cierpiał na takim odwyku.
- Dlaczego mnie zastraszyłeś?
- Nie wiedziałem jak mam zahaczyć o ten temat i jak cię nakłonić do tego żebyś to ograniczył... przepraszam.- skinąłem głową delikatnie go całując. Hyung uśmiechnął się odwzajemniając pocałunek. Martwi się o mnie... jako pierwszy powiedział mi, że mnie kocha... Nawet nie potrafię opisać jakie to cudowne uczucie usłyszeć coś takiego po tym wszystkim, przez co przeszedłem w przeszłości.
- Pomóż mi Hyung.- szepnąłem amortyzując nasz upadek na łóżko. Myungsoo spojrzał na mnie całując mnie w nos.
- Zawsze będę ci pomagał.- skinąłem głową głaszcząc go po gęstych, czarnych włosach. Chłopak posłał mi ciepły uśmiech, po którym zaczął pieścić wargami moją szyję i szczękę - Proszę cię, wróć na uczelnię... porozmawiam z twoimi wykładowcami. 
- Sam to naprawię.- jęknąłem wyginając się lekko w łuk - Dam radę.
- A co z alkoholem?
- Lampka dziennie.
- Na początek dobre i to... później ci go znacznie ograniczę.
- Hyung...
- Bez dyskusji.- mruknął spoglądając na mnie - Uwielbiam cię, wiesz?- czułem jak moją twarz pokrywa rumieniec.
- Czemu?
- Jesteś niesamowicie przystojny...- mówiąc to pocałował mnie - Wrażliwy...- kolejny buziak, po którym na mojej twarzy zawitał lekki uśmiech - Inteligentny... troszkę zagubiony, co jest niezwykle urocze... kocham w tobie to, że jesteś taki delikatny i czuły.- jego pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne - Uwielbiam twój uśmiech... mógłbym patrzeć na niego godzinami.- uśmiechnąłem się głaszcząc go po twarzy - Jesteś idealny.- w tym momencie poczułem jak po policzku spływa mi łza. Myungsoo wytarł ją pocałunkiem spoglądając na mnie - Nie płacz... nie chcę żebyś płakał.
- To ze szczęścia.- wydusiłem z trudem chowając się w jego ramionach.
- Postaraj się być silnym i nie płakać.- skinąłem głową spoglądając na niego. Chłopak pocałował mnie w nos wzdychając - Muszę wracać na uczelnię.
- Ale... ale jest późno... dlaczego?
- Mam dzisiaj obowiązkowe seminarium, ale postaram się wrócić jak najszybciej.- skinąłem głową. Zrobiło mi się niesamowicie smutno. Nie chciałem rozstawać się z chłopakiem nawet na minutę... nie dziś - Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego.
- Obiecuję... zaufaj mi.
- Ufam ci.- powiedział całując mnie, po czym wstał z łóżka poprawiając koszulę.
- Zrobię... zrobię coś dobrego jak wrócisz... Na co masz ochotę?
- Na ciebie.- zaczerwieniłem się uderzając go w ramię.
- Hyung!- brunet zaśmiał się całując mnie w czoło.
- Co byś nie zrobił, na pewno będzie mi bardzo smakowało.
- Hm... to podam ci płatki z mlekiem, może być?
- Jak najbardziej.- odparł spoglądając na zegarek - Lecę żabko... powinienem być koło 21-ej.
- Buzi.- klęknąłem na skraju łóżka czekając aż partner mnie pocałuje.
- Ale mam ochotę zostać z tobą w domu.- mruknął namiętnie mnie całując. Owinąłem ręce wokół jego szyi pogłębiając pocałunek - Czuję, że wrócę szybciej.- uśmiechnął się - Do zobaczenia.- ukłoniłem się lekko się uśmiechając.
- Uważaj na siebie Hyung.- po chwili chłopaka nie było już w domu. Nie potrafię zrozumieć tego, dlaczego jest dla mnie taki dobry. Piję w jego mieszkaniu, zawodzę jego zaufanie, na imprezach kręcę z innymi... może... może on rzeczywiście mnie kocha i dlatego jest w stanie wybaczyć mi to wszystko? Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym ruszyłem do kuchni by przygotować Myungsoo coś pysznego. Starałem się by przygotowane przeze mnie jedzenie było perfekcyjne. Krojąc warzywa namiętnie rozmyślałem o Myungsoo. No dobra... miałem z nim dość perwersyjne fantazje erotyczne, które... no nie oszukujmy się, ale nigdy się nie spełnią. Gdy wyobrażałem sobie jak kochamy się na stole kuchennym usłyszałem dźwięk telefonu, który przestraszył mnie do tego stopnia, że przeciąłem sobie dłoń... znowu - Mere putain...- syknąłem owijając dłoń ścierką, po czym pobiegłem w stronę telefonu - Słucham.
- Cześć synu.- otworzyłem szeroko oczy z przerażenia. W słuchawce zabrzmiał głos mojego zdradliwego, podłego ojca - Halooo, Sungjong.
- Słucham...
- O, jesteś... co słychać?
- Nic... nic ciekawego.
- Jak tam Seoul? Podoba ci się?
- Czemu do mnie zadzwoniłeś?
- Jak to? Jesteś moim dzieckiem...
- Które zostawiłeś... Słyszałem, że masz nową rodzinę.- mężczyzna westchnął.
- Chcę żebyś był częścią tej rodziny.
- Słucham? Chyba nie rozumiem...
- Będę walczył w sądzie o prawo do opieki nad tobą.
- Co? Nie, dlaczego?
- Wrócisz do Paryża... przecież tego właśnie chcesz.
- Poprawka... chciałem tego... Teraz jest mi dobrze w Seoulu i nie chcę się stąd wyprowadzać. 
- Wrócisz do Paryża, pójdziesz na wymarzoną uczelnię...
- Nie chcę się z tobą kłócić... Uszanuj moją decyzję i nie uszczęśliwiaj mnie na siłę, proszę cię.
- Sungjong, do cholery... co tam się dzieje, że nagle ci się odwidziało?- przełknąłem z trudem ślinę, po czym zerknąłem na rękę, z której cieknąca krew zaczęła brudzić podłogę.
- Zakochałem się... nie wyjadę stąd, rozumiesz?
- Ahh no tak... w takim razie przyjedź z nią tutaj.- teraz albo nigdy...
- Z nim tato... i wybacz mi, ale zostaniemy w Korei.- rozłączyłem się, po czym pospiesznie pobiegłem do zlewu by opatrzeć ranę. Jak on śmie? Po tym wszystkim ma czelność jeszcze tak mieszać? Niech da mi święty spokój... nie ma opcji żebym wrócił do Paryża... chybaże Myungsoo się na to zgodzi, ale szczerze mówiąc wątpię żeby zostawił wszystko i pojechał ze mną na drugi koniec świata.
Owinąłem niechlujnie dłoń bandażem, po czym wróciłem do przygotowywania kolacji. Dupek... podły manipulant... nienawidzę go z całego serca.
                       Siedziałem w kuchni wpatrując się w płonące na stole świeczki. Na zegarku dochodziła 21. Myungsoo powinien być lada moment. Spojrzałem na owiniętą bandażem dłoń, który zbroczony był już lekko krwią.
- Aishh... źle ją owinąłem...- do moich uszu dobiegł dźwięk kodu odblokowującego drzwi do klatki schodowej. Uśmiechnąłem się lekko, po czym wstałem idąc do przedpokoju. Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się, a w nich stanął Myungsoo w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
- No mówię ci... kiedyś cię tam zabiorę, to sam się przekonasz.- zacisnąłem dłonie w pięści pogłębiając tym samym swoją ranę - Oo hej Sungjong.
- Hej...
- Poznaj Kangjoona... przeniósł się do Seoulu z Busan i zapisał się na moją uczelnię. Aż dziwne, że przyjęli go na trzeci rok, co?
- Tak...- ukłoniłem się wymuszając uśmiech - Jestem Sungjong, współlokator Myungsoo... miło mi. 
- Wow... wyglądasz jak model.- odpowiedział Kangjoon ściskając mi dłoń. Syknąłem zabierając odruchowo rękę - Jej... przepraszam, ja...
- W porządku... zapomniałem o niej.
- Co ci się stało?- Myungsoo podszedł do mnie oglądając uważnie moją rękę - Boże, jak ty to zrobiłeś?
- Robiłem kolację dla... dla ciebie i twojego kolegi i się skaleczyłem.- zabrałem rękę spoglądając na Kangjoona - Zajmij się swoim gościem... ja sobie poradzę.
- Zwariowałeś... opatrzę ci to.
- Nie trzeba.
- Sungjong, daj spokój... opatrzymy to i razem coś zjemy.- odpowiedział nowo poznany chłopak podchodząc do mnie.
- Nie jestem głodny.
- On mało co je.- odpowiedział Myungsoo uśmiechając się do swojego kolegi. Dlaczego się do niego uśmiecha? Po co go tu przyprowadził? Gdyby wrócił sam, moja dłoń byłaby już dawno opatrzona, ale on zamiast poświęcić czas mi woli się mizdrzyć do tego dupka... - Daj tą łapkę.
- Jedzenie wam wystygnie.- burknąłem znikając za drzwiami łazienki. Po zamknięciu drzwi wyciągnąłem apteczkę, po czym zacząłem odwijać przesiąknięty krwią bandaż. Zagryzłem wargi robiąc na nich rany, jednak nie chciałem wydawać z siebie nawet najmniejszego dźwięku. Rana ewidentnie potrzebowała szycia... była głęboka jak jasna cholera, a krwawienie w ogóle nie chciało ustąpić. Owinąłem dłoń ręcznikiem, po czym wyszedłem z powrotem do przedpokoju szykując się do wyjścia.
- Poczekaj chwilę.- usłyszałem z kuchni głos Myungsoo... musiał przeprosić swojego kolegę i wystartować do mnie. Westchnąłem łapiąc za klamkę - Sungjong...- zatrzymałem się spoglądając na chłopaka - Dokąd idziesz?
- Do szpitala.
- Co?- Myungsoo podbiegł do mnie uważnie mnie oglądając - Co się dzieje? Źle się czujesz?
- Naprawdę cię to interesuje?- westchnąłem spoglądając na stojącego w drzwiach kuchennych Kangjoona.
- Oczywiście, że tak... Sungjong, co jest?
- Nic... muszę zszyć dłoń, to wszystko...
- Pokaż mi ją.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Sungjong...- zacisnąłem wargi pokazując partnerowi rękę. Ten delikatnie odwinął ręcznik krzywiąc się - O cholera... pojadę z tobą.
- Zajmij się Kangjoonem.
- Przestań.- otworzyłem szerzej oczy spoglądając na wspomnianego wcześniej chłopaka - Jedź z nim Myungsoo... poczekam na was.
- Widzisz durniu?- brunet narzucił na siebie płaszcz sięgając po kluczyki do samochodu - Chodź. 
                   Droga do szpitala minęła w absolutnej ciszy... przynajmniej z mojej strony. Myungsoo co chwilę pytał mnie o samopoczucie. Gdy zobaczył, że go ignoruję, zaczął opowiadać o tym jak poznał Kangjoona. Miałem ochotę wybuchnąć i na niego nakrzyczeć, ale nie byłem w stanie... jest dla mnie zbyt dobry. Nawet jak mnie z nim zdradzi to jakoś to zaakceptuję...
- Piętnaście szwów... przyjedź do nas za jakieś dwa tygodnie na kontrolę.- skinąłem głową wstając z krzesła.
- Bardzo dziękuję.- ukłoniłem się wychodząc z sali, przed którą czekał na mnie Myungsoo.
- I co?
- Nic... piętnaście szwów. Za dwa tygodnie mam przyjechać na kontrolę. 
- Masz już załatwione obie dłonie. O czym ty myślałeś, że tak się załatwiłeś?
- O tobie.- odpowiedziałem beznamiętnie wsiadając do samochodu. Myungsoo usiadł za kierownicą spoglądając na mnie.
- Skarbie, co się stało? Czemu się tak zachowujesz?- wzruszyłem ramionami wyglądając przez okno.
- Jedź... Kangjoon czeka.
- Nic mu nie będzie... Sungjonggie...
- Proszę cię, jedź... chcę być już w domu.
- Jesteś na mnie zły?- milczałem - Chodzi o Kangjoona? Jesteś zazdrosny?- sam sobie na to odpowiedz... - Sungjong...
- A jak myślisz?! Najpierw zadzwonił do mnie ojciec i powiedział, że chce mnie wplątać w swoją nową rodzinkę i że być może wrócę do Paryża, a później gdy chciałem spędzić wieczór z tobą i z tobą porozmawiać, ty przyprowadzasz do domu jakiegoś chłopaka!- wziąłem głęboki oddech wycierając spływające po policzkach łzy - I nie patrz tak na niego w mojej obecności... to obrzydliwe... 

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------


25 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.4[Amour Français Coréen]



                          Nie opuszczałem swojego pokoju do samego wyjścia na tą nieszczęsną imprezę. Godzinę przed wyjściem wziąłem prysznic, uczesałem się, ubrałem w ulubione, jeansowe rurki z obniżonym stanem, zwykły biały t-shirt z kieszonką na piersi, czarny kapelusz i czerwone conversy. W takim zestawieniu wyszedłem do przedpokoju czekając w milczeniu na Myungsoo. Stwierdziłem, że zrobię mu dzisiaj na złość. Nie chce żebym pił? Spiję się jak świnia i narobię mu wstydu przed znajomymi. Nie jest to absolutnie w moim stylu, ale mój współlokator przesadza wmawianiem mi różnych chorób i uzależnień, a to potwornie mnie denerwuje.
- O... jesteś już gotowy.- podniosłem głowę spoglądając na chłopaka, który właśnie opuścił swój pokój. Skinąłem jedynie głową wbijając ponownie wzrok w podłogę - Fajnie wyglądasz.
- Dziękuję... ty również.- usłyszałem donośne westchnięcie i kroki zmierzające w moim kierunku.
- Sungjong, jeśli czymś cię uraziłem...
- Daj spokój.
- Jeśli czymś cię uraziłem to mi to powiedz... Chcę wiedzieć co wolno mi mówić, a czego nie.- milczałem. Myungsoo złapał mnie ostrożnie za podbródek podnosząc moją głowę do góry - Czym cię obraziłem?- w sumie dobrze by było mieć ten temat za sobą. Oblizałem wargi biorąc głęboki oddech.
- Nie lubię jak ktoś mi mówi, że wyglądam jak anorektyk.
- Dlaczego?
- Leczyłem się na to we Francji i nie mam miłych wspomnień z tą chorobą.
- Nie wiedziałem... przepraszam, przecież jakbyś mi powiedział...
- Nie chcę żebyś nazywał mnie dzieckiem... całe życie byłem postrzegany jako infantylny dzieciak, mam już tego dość.- brunet skinął jedynie głową - Piję gdy mam problemy bo nie umiem sobie z nimi poradzić... to nie alkoholizm.
- Takim zapijaniem problemów możesz się w niego wkręcić...
- Liczę na to, że niedługo mój stres minie i nie będę musiał pić.
- Sungjong...
- To wszystko mnie przerasta... rozwód rodziców, to... to co zrobiłem wczoraj... Boże, tak mi wstyd.- szepnąłem zakrywając twarz dłońmi.
- Hej...- Myungsoo chwycił moje dłonie zabierając je z mojej buzi - Przepraszam, że się ciebie czepiałem... Nie miałem pojęcia, że chorowałeś na anoreksję... nie wiedziałem, że ludzie postrzegali cię jako dzieciaka. Jakbym to wiedział uwierz mi, że nie zahaczałbym o ten temat.- skinąłem jedynie głową - Z alkoholem jednak musimy zrobić porządek... wiem, że się teraz bardzo stresujesz, ale... wydaje mi się, że to nie jest dobre wyjście.
- Postaram się z tym skończyć...- brunet uśmiechnął się głaszcząc mnie po ramieniu.
- Wiesz co?- podniosłem głowę patrząc w oczy współlokatora - Bardzo poprawił ci się koreański.
- Merci.- wymieniliśmy się uśmiechami, po czym ruszyliśmy do willi rodziców przyjaciela Dongwoo.

*

- To tutaj.- zajechaliśmy na ogromny podjazd znajdujący się na niesamowicie zalesionym obszarze. 
- Impreza jest w środku, a muzykę słychać aż tutaj.- westchnąłem odpinając pasy.
- Uśmiechnij się Sungjong... pamiętaj, że masz się dzisiaj dobrze bawić. 
- A... co jeśli znowu spotkam tego chłopaka?- Myungsoo spojrzał na mnie łapiąc mnie za rękę.
- Jesteś silnym chłopakiem, pamiętasz? Poza tym będziesz ze mną... a ja nie pozwolę cię skrzywdzić.- po tych słowach wysiadł z auta zostawiając mnie rozpromienionego jak nigdy dotąd. Jak miło usłyszeć takie słowa z ust takiego chłopaka jak Myungsoo - Chodź księciuniu.- zaśmiałem się wychodząc z samochodu. Po chwili byliśmy już w środku... huk muzyki rozsadzający moją klatkę piersiową, lejący się litrami alkohol i obcy sobie ludzie robiący to po kątach... Myungsoo, jedźmy już do domu!- Jest dość... 
- Strasznie.- dokończyłem łapiąc go z przerażenia za rękę - Przepraszam, ale...
- Przestań... wszystko jest okej, spokojnie.- powiedział zaciskając uścisk. Dzięki temu poczułem się odrobine bezpieczniej - Chodź, poszukamy chłopaków!- dobrze, że krzyknął, gdyż huk muzyki zaczynał powoli odcinać mnie od świata rzeczywistego. Przeszliśmy przez ogromny salon, w którym przebywało co najmniej z 50 osób. Na każdej z kanap odbywały się grupowe orgie w grupach zarówno hetero, jak i homoseksualnych. Ludzie stali na każdym skrawku wolnej posadzki pijąc, rozmawiając i śmiejąc się. Gdy przeszliśmy przez kuchnię ujrzałem siedzącą na stole grupę ludzi palących jakieś zielsko, które aż dusiło gdy się nim zaciągnęło. Czułem się coraz gorzej i miałem coraz większą ochotę na powrót do domu. Gdy chorowałem na anoreksję zacząłem unikać ludzi i widzę, że ten wstręt do drugiej osoby pozostał mi do dnia dzisiejszego - Ooo są!- wreszcie... w grupie znajomych mi osób powinienem poczuć się lepiej. 
- Jesteście!- uśmiechnął się Dongwoo ściskając Myungsoo dłoń. Uśmiechnąłem się lekko kłaniając się - Fajnie, że przyszedłeś Sungjong!- dodał klepiąc mnie po ramieniu. 
- Czego się napijecie?!- głos zabrał lekko wstawiony już Sungyeol trzymający w ręku szklankę z jakimś kolorowym drinkiem. 
- Ja tradycyjnie whisky... a Sungjong niestety dzisiaj nie pije!
- Uuu czemu?!
- Pozwól chłopakowi się zabawić!- dodał Sunggyu wręczając mi jakiegoś shota. Spojrzałem na Myungsoo oddając mu kieliszek. 
- Ale go wytresowałeś!
- Prawdziwy francuski piesek!- zaśmiał się Woohyun czym sprawił mi ogromny ból. Mimo to uśmiechnąłem się spoglądając na Myungsoo. Po chwili złapałem go za ramię nachylając się do jego ucha.
- Pójdę poszukać łazienki.
- Sungjong, przepraszam za niego.
- Nic się nie stało... zaraz do ciebie wrócę.- uśmiechnąłem się ponownie oddalając się od znajomych mojego współlokatora. Pragnąłem znaleźć ciche, puste pomieszczenie, w którym przeczekam te katorgi. Szlajałem się po całej willi patrząc z pogardą na obcych mi ludzi - Przepraszam!- zaczepiłem jakąś stojącą pod ścianą dziewczynę - Gdzie tu jest jakiś wolny pokój?!
- A co?! Chcesz się pieprzyć?!
- Ym... nie?!
- Ale sztywniak!- parsknęła śmiechem - Zobacz na końcu korytarza, tam gdzie są takie szklane drzwi!- ukłoniłem się udając się pospiesznie we wskazane miejsce. Rzeczywiście... Znajdował się tam przeszklony pokój, w którym nie było absolutnie nic poza czarnym fortepianem. Uśmiechnąłem się do siebie gdyż od małego uczyłem się gry na tym pięknym instrumencie. Nie sądziłem, że będę miał okazję jeszcze kiedyś na nim zagrać. Wszedłem do środka zamykając za sobą drzwi, które były wykonane w taki sposób, że idealnie izolowały to, co działo się w pozostałej części domu. Usiadłem przy fortepianie ciesząc oczy jego pięknym kształten i wdziękiem. Po chwili jednak uniosłem dłonie kładąc ja na klawiszach i zacząłem odgrywać swoją ulubioną melodię jaką jest Nocturne Chopina. Uwielbiam taką muzykę... po chwili grania absolutnie zatraciłem się w tym co robię. Zapomniałem o rodzicach, porannych problemach z Myungsoo, o tym, że za ścianą jest huczna impreza, a ja zamiast się bawić gram odizolowany od reszty świata. Z mojej twarzy nie schodził uśmiech. Nie potrafię wyrazić emocji jakie mi wtedy towarzyszyły.
- Wow... masz talent.- usłyszałem za sobą klaskanie. Przestraszony odwróciłem się za siebie widząc zmierzającego w moim kierunku chłopaka.
- Merci.- zabrałem dłonie z fortepianu bojąc się, że nieznajomy powie o wszystkim właścicielowi.
- Jesteś Sungjong, mam rację?- zapytał siadając obok mnie... skinąłem jedynie głową - Jooyoung... miło mi.
- Mi również.- uśmiechnąłem się lekko widząc z jakim zainteresowaniem wpatruje się we mnie chłopak.
- Dongwoo opowiadał mi, że bardzo polubiliście się z Myungsoo.
- Tak... myślę, że tak.- Jooyoung uśmiechnął się łapiąc mnie delikatnie za ręce.
- Zagrasz coś jeszcze?- zapytał kładąc je na klawiszach.
- Nie wiem co powie na to właściciel.
- Ja nim jestem... nie denerwuj się tak.- otworzyłem szeroko oczy zerkając na chłopaka - Cieszę się, że ktoś w końcu obudził tego staruszka.- dodał przejeżdżając ręką po górnej nakrywie.
- Też... też grasz?- czułem, że robię się coraz bardziej nieśmiały w stosunku do chłopaka.
- Nie... to fortepian po mojej babci... Był dla niej bardzo ważny więc po jej śmierci rodzice dali mu swój własny pokój, ale szczerze mówiąc od lat stoi nietknięty. 
- Rozumiem...- Jooyoung uśmiechnął się zachęcając mnie do grania. Gdy zacząłem odgrywać melodię z jedynego anime jakie kiedykolwiek obejrzałem chłopak wbił we mnie wzrok uśmiechając się.
- Rozumiem, że nie lubisz imprez.
- Nie... to absolutnie nie moja bajka.
- Więc dlaczego tu przyszedłeś?
- Dla Myungsoo... prosił żebym z nim przyszedł.
- Ciekawe czy Myungsoo wpadł już na to jaki ma koło siebie skarb.- przerwałem grę spoglądając na organizatora imprezy, który wykorzystując moment wbił się w moje wargi.

/w tym samym czasie/
- Gdzie on do cholery jasnej jest?!- Myungsoo nerwowo biegał po willi zerkając w każdy możliwy zakamarek.
- Mówił, że idzie do łazienki!- starał się podpowiedzieć mu Hoya, jednak to tylko bardziej denerwowało zaniepokojonego chłopaka.
- Już tam sprawdzałem i go nie ma!
- Daj sobie z nim spokój! Sam się znajdzie!- chłopak spojrzał z pogardą na Woohyuna.
- Nikt cię nie prosił żebyś go ze mną szukał! Idź poobracaj jakieś panienki, sam go poszukam!
- Spokój panowie!- Sunggyu złapał Myungsoo za ramię nachylając się do jego ucha - Niech oni wracają na imprezę... ja go z tobą poszukam.- brunet skinął głową przedstawiając reszcie pomysł swojego przyjaciela. Po chwili obaj chłopcy byli w drodze na górę willi.
- Boję się, że coś mu się stało.
- Niby co? 
- Sunggyu... wiem o nim dużo więcej niż ci się wydaje.
- Na przykład?
- Teraz to nie jest istotne.
- Chcę cię zrozumieć żeby wiedzieć jak ci pomóc.- Myungsoo westchnął oblizując wargi.
- Chorował na anoreksję, która akurat tu nie ma nic do rzeczy, ale jesteś moim przyjacielem więc powinieneś wiedzieć... ostatnio ma gorszy okres, bo dowiedział się o rozwodzie rodziców... pije przez to jak głupi, sypia z byle kim... boję się żeby nie zrobił niczego głupiego. 
- Uu... to rzeczywiście niezbyt ciekawie... A... sorry, że tak pytam, ale... czemu właściwie tak ci na nim zależy? On jest tylko twoim współlokatorem.- milczenie bruneta było dla Sunggyu wystarczającą odpowiedzią - Okej... mam nadzieję, że kiedyś ze mną o tym pogadasz.
- Tego możesz być pewien...- odpowiedział zawstydzony rozglądając się za Sungjongiem - Zaraz mnie krew zaleje... gdzie on do cholery jest?
- Myungsoo...- Sunggyu stanął przed szklanymi drzwiami przyglądając się uważnie rozgrywającej się tam scenie. Jooyoung obejmował zawstydzonego Sungjonga, a ten z wypiekami na twarzy starał się unikać jego dotyku - Widzę, że jest następną ofiarą Jooyounga.
- Dość tego.
- Myungsoo...

                     Jooyoung obejmował mnie starając się być coraz bliżej mojej osoby. Fakt... chciałem dzisiejszego wieczoru zrobić na złość Myungsoo, ale nie potrafię. Za bardzo mi na nim zależy i mimo że on niczego do mnie nie czuje, to nie chcę robić niczego, co nie jest bezpośrednio związane z jego osobą. Gdyby on mnie tak objął, powiedział, że jestem utalentowanym chłopakiem, prawdziwym skarbem... byłbym w stanie zrobić dla niego wszystko. Komplementy z ust innych osób niezbyt do mnie trafiają.
- Tu jesteś Sungjong.- zamarłem. Serce biło mi jak szalone. Całkowicie zapomniałem o tym, że miałem oddalić się od Myungsoo tylko na chwilę... ale dałem ciała.
- Hyung!- zerwałem się na równe nogi starając się ukryć potworny wstyd i zażenowanie malujące się na mojej twarzy - Przepraszam, ja...
- Chyba wam nie przeszkodziłem, co?
- Nie ukrywam, że spędziliśmy ten czas naprawdę przyjemnie.- organizator imprezy wstał obejmując mnie w talii - Prawda Sungjonggie?- spojrzałem na Myungsoo, na którego twarzy malowała się ogromna złość.
- Hyung... tylko rozmawialiśmy. 
- Na nas już czas.- rzucił brunet nie odrywając wzroku od Jooyounga. Chłopak westchnął spoglądając na mnie.
- Dostanę buziaka na do widzenia?- to było dla mnie zbyt wiele. Czułem, że za chwilę wybuchnę płaczem.
- Poczekaj... czy ja dobrze usłyszałem?- Myungsoo podwinął rękawy koszuli stając twarzą w twarz z właścicielem domu.
- Myungsoo odpuść... szkoda na niego nerwów.- na szczęście do pokoju wszedł Sunggyu starający się opanować nerwy swojego przyjaciela.
- Całowałeś się z nim?!- czułem na sobie wściekłe spojrzenie osoby, na której mi potwornie zależy... co ja narobiłem?
- Tylko raz, ale...
- Z tego co wiem nie jesteście razem więc nie wiem skąd te nerwy.- Jooyoung parsknął śmiechem głaszcząc mnie po plecach - Czyżbym znowu zabrał ci coś, na czym ci zależy?
- Dość.- nie minęła nawet sekunda, a Jooyoung leżał na ziemi jak długi. Z jego nosa toczyła się krew zalewająca podłogę. Wyglądało to strasznie i szczerze mówiąc w tamtym momencie przestraszyłem się Myungsoo jednak nie miałem nawet na tyle odwagi by mu się postawić. Chłopak złapał mnie za rękę ciągnąc mnie w stronę wyjścia. Biegłem za nim jak ten pies... może Woohyun miał rację nazywając mnie tak? Na dworze znów szalał deszcz. Gdy wyszliśmy na zewnątrz Myungsoo wziął głęboki oddech spoglądając na mnie - Podjadę pod ciebie...
- Nie trzeba.- rzuciłem idąc przez deszcz w stronę samochodu. Ruszyliśmy do domu w absolutnej ciszy. Nie wiedziałem czy mam zaczepiać chłopaka, czy lepiej sobie odpuścić i go bardziej nie denerwować. Nie wiem nawet czym zawiniłem. Nie psułem mu imprezy swoim smętnym towarzystwem.. usunąłem się na bok, a jeśli chodzi o Jooyounga... Naprawdę tylko rozmawialiśmy. Chłopak chciał mnie pocałować i owszem zrobił to, ale ja to pospiesznie przerwałem... czułem się z tym po prostu podle. Gdy zajechaliśmy pod nasz blok, brunet wyłączył silnik wyglądając przez okno... deszcz padał coraz mocniej i nie zanosiło się na to, że szybko przestanie - Myungsoo...- spojrzałem na niego z wyrzutami sumienia - Hyung przepraszam, ale... nie rozumiem skąd twoja złość... nic nas nie łączy, ja...
- Nie musisz się tłumaczyć.
- To... powiedz mi dlaczego go pobiłeś... stałeś się agresywny jak zobaczyłeś nas razem.
- Sungjong...
- On... może Jooyoung ci się podoba?- współlokator parsknął śmiechem wysiadając z auta - Co cię tak bawi?- wyszedłem na dwór oddając się w pełni działaniu deszczu.
- Naprawdę jesteś tak ślepy i głupi?!- tego już za wiele. Zacisnąłem dłonie w pięści czując coraz większe, wewnętrzne rozdarcie... takie słowa z jego ust ranią mnie jak najostrzejsze noże.
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi!... i nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówił!- na dworze panował mrok... środek nocy... osiedle spało, a my odstawialiśmy piękną scenę zazdrosnej miłości.
- Nie wiesz o co mi chodzi?!- Myungsoo podszedł do mnie głęboko oddychając.
- Nie...- czułem jak deszcz miesza się ze spływającymi po moich policzkach łzami - I błagam cię... wiem, że jesteś na mnie zły, ale nie wrzeszcz na mnie...- w pewnym momencie chłopak złapał mnie za twarz przykładając swoje czoło do mojego.
- Zakochałem się w tobie i nie pozwolę żeby ktoś inny mi cię zabrał.- po tych słowach złożył na moich wargach delikatny pocałunek. Czułem jak się rozpływam. Lekko oszołomiony odwzajemniałem pocałunki wodząc dłońmi po jego mokrym od deszczu ciele. Nie mogłem sobie tego lepiej wymarzyć. Prawdziwy, namiętny pocałunek z osobą, którą kocham... do tego noc, deszcz, pełna intymność i oddanie się drugiej osobie.
- Dzieci, idźcie do domu, bo się nabawicie zapalenia płuc!- zaśmialiśmy się spoglądając na naszą starszą sąsiadkę, która uwielbiała wyprowadzać swojego psa w środku nocy. Ukłoniliśmy się jej, po czym chłopak złapał mnie za rękę prowadząc mnie w stronę klatki. Gdy tylko weszliśmy do windy znów przywarł do moich ust uśmiechając się.
- Widzisz co narobiłeś... będziemy mieć teraz zapalenie płuc.- zaśmiałem się całując go w policzek.
- Razem chyba sobie z nim poradzimy, co?- przytaknąłem ponownie go całując. Czułem się jak wyjęty z filmu buchającego romantyzmem. O takiej miłości i takich chwilach zawsze marzyłem. Po wejściu do mieszkania całując się zawędrowaliśmy do łazienki - Rozbierzesz się czy mam ci pomóc?- mruknął zdejmując mi z głowy kapelusz.
- Idziemy pod prysznic razem?
- Oczywiście, że tak.
- Wstydzę się.- zaśmiałem się rozpinając mu koszulę.
- Obiecuję, że nie będę patrzył.- uśmiechnąłem się zdejmując pospiesznie buty. Po chwili znajdowaliśmy się w ogromnej kabinie prysznicowej, a nasze zmarznięte ciała ogrzewały ciepłe strużki wody.
- Czemu nie powiedziałeś mi od razu?- chłopak odwrócił mnie tyłem do siebie, po czym objął mnie całując mnie po karku.
- Bałem się, że mnie odrzucisz.- spojrzałem na niego całując go w policzek.
- Moje ostatnie wybryki po pijaku nie ośmieliły cię?
- Nie sądziłem, że robisz to świadomie.
- Na trzeźwo w życiu nie zrobiłbym pierwszego kroku. 
- Aż tak cię onieśmielam?- zapytał całując mnie w ucho. Pisnąłem wyginając się przez co potarłem pośladkami o jego członka.
- Myungsoooo.
- Tak?- tym razem zassał się na moim uchu. Aishh, nienawidzę jak ktoś pieści moje uszy.
- Hyung przestań!- zaśmiałem się czując nabrzmiałego członka chłopaka. Pragnąłem czegoś więcej dzisiejszej nocy, ale nie chciałem być aż tak zachłanny. Odwróciłem się twarzą do niego lekko się uśmiechając - Pocałuj mnie.- brunet oparł mnie o szklaną ścianę kabiny łącząc nasze usta pocałunkiem. Moje dłonie wodziły po jego zbudowanej klatce piersiowej i chudym brzuchu. W końcu jedna z nich spoczęła na jego biodrze, a druga zjechała niepewnie na jego członka. Myungsoo jęknął lekko się czerwieniąc. Nieśmiałymi, powolnymi ruchami zacząłem mu dogadzać. Było to potwornie krępujące jak i niesamowicie podniecające. Oddech chłopaka stawał się coraz cięższy. Mając poczucie, że mój partner jest zadowolony, zaczynam podniecać się tak samo jak on. Moja dłoń przyspieszyła. Myungsoo przerwał pocałunek opierając się ręką o szybę znajdującą się za mną.
- Boże, Sungjong.- chłopak jęknął dochodząc na moją rękę. Mimo grzecznego, pieskowatego wyglądu i osobowości przerobiłem w swoim życiu masę kontrowersyjnych rzeczy więc nic tak naprawdę nie jest mi straszne. Przygryzłem wargi uważnie mu się przyglądając... wyglądał idealnie. Na jego pięknej, porcelanowej twarzy malował się lekki grymas połączony z uroczym rumieńcem - Co ty ze mną robisz?- zaśmiałem się cmokając go.
- Zobaczysz na co jeszcze mnie stać.- mruknąłem zatapiając się w jego ciele.

~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

24 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.3[Amour Français Coréen]



                           Dni mijają, a ja powoli zaczynam zapominać o wydarzeniu z ostatniej imprezy. Można powiedzieć, że mój stan psychiczny zaczyna wracać do normy. Dużo pomagają mi relacje z Myungsoo, z którym złapaliśmy wspólny język i naprawdę świetnie się ze sobą dogadujemy. Cały czas spędzamy ze sobą czas. Gdy jesteśmy w domu, przesiadujemy praktycznie w jego pokoju pijąc kawę czy wino i rozmawiając. Do swojego pokoju chodzę tylko po to, by się pouczyć i spać. Wieczory spędzamy najczęściej na kanapie oglądając filmy lub chodzimy na spacery nad Han, do którego chyba zaczynam się powoli przekonywać. Nawet na głupie zakupy jeździmy razem. Stwierdziłem, że tak będzie lepiej gdyż nasze nawyki żywieniowe całkowicie się różnią. Ja jadę na samej kawie i waflach ryżowych z bezglutenowym masłem orzechowym, podczas gdy mój współlokator preferuje bardziej rozbudowaną, pełną w białka, tłuszcze i inne zbędne mi składniki kuchnię. Co do tych wafli... Myungsoo dzień w dzień czepia się o to, że wyglądam jak anorektyk i powinienem od czasu do czasu zjeść coś porządnego, ale szczerze mówiąc kuchnia koreańska to absolutnie nie moje smaki.
                         Siedząc w kuchni i popijając popołudniową kawę stwierdziłem, że włączę laptopa i zadzwonię do rodziców. Myungsoo poszedł do sąsiadki, która poprosiła go o naprawę gniazdka więc mam chwilkę, by z nimi porozmawiać.
- Hej.- uśmiechnąłem się szeroko widząc przed sobą mamę.
- Cześć synku... mów co u ciebie.
- Jak widać wszystko dobrze.
- Widzę, że jeszcze bardziej schudłeś więc nie wiem czy tak dobrze. 
- Po prostu o siebie dbam.
- Nie Sungjong, to nie jest dbanie o siebie... niszczysz swój organizm.
- Mamo... daj już spokój.- westchnąłem upijając łyk kawy - Gdzie ojciec?- kobieta uciekła wzrokiem biorąc głęboki oddech - Mamo...
- Wyprowadził się jakiś czas temu.- zatkało mnie. Powolnym ruchem odstawiłem kubek na stolik czując jak moje serce coraz bardziej przyspiesza. Jak to się wyprowadził? Przecież jesteśmy tak zgodną, zgraną rodziną...
- Co ty mówisz...
- Sungjong... ten wyjazd do Korei był dla twojego dobra... Wiedzieliśmy, że nie zniesiesz naszego rozwodu będąc z nami w Paryżu.
- Rozwodu?!
- Skarbie, jesteś już dorosłym chłopakiem... proszę cię, zrozum nas.
- Ale mamo...- pisnąłem czując jak po policzkach spływają mi łzy. Owszem, mam 19 lat, ale wydaje mi się, że dziecko w jakim wieku by nie było, to bardzo będzie przeżywać rozwód swoich rodziców - Przecież jesteśmy idealną rodziną... nigdy nie widzieć żebyście się kłócili.
- Tłumiliśmy wszystko w sobie... dopiero gdy wychodziłeś do szkoły to...
- Nie wierzę.- wydawało mi się, że moje życie jest teraz absolutnie perfekcyjne. Kochający się rodzice, o których nie muszę się martwić, życie w nowym miejscu, nowy przyjaciel u boku, fajna uczelnia, kierunek, po którym automatycznie znajdę pracę i poradzę sobie w życiu... dlaczego piękne chwile są tak krótkie i ulotne? Czemu jedna informacja potrafi znów wywrócić nasze życie do góry nogami?
- Sungjonggie...
- I co teraz?- czułem narastającą w gardle gulę... nienawidzę tego uczucia. Przysięgałem sobie, że nigdy więcej nie będę płakał... że będę silny i nigdy nie pokażę swoich słabości.
- Weźmiemy cichy, szybki rozwód bez fatygowania ciebie... Ty masz zostać w Seoulu i się uczyć tak dobrze jak do tej pory... Ja... ja zostanę tutaj, nadal będę pracować... może za rok czy dwa lata też wrócę do Korei...
- A ojciec?
- Twój tato ma już nową rodzinę.- kolejny nóż w plecy.
- Czyli cię zdradził...- mama jedynie skinęła głową.
- Ale spokojnie Sungjong... pogodziłam się z tym. Ty też nie płacz i ciesz się swoim nowym życiem. 
- Jak będziesz się gorzej czuła to dzwoń w każdej chwili...
- Synku...
- Kocham cię.- zamknąłem laptopa wbijając wzrok w podłogę. Nie sądziłem, że taka chwila nastąpi kiedyś w moim życiu... że stracę wszystko, co było do tej pory dla mnie najcenniejsze. Jak mój ojciec mógł tak postąpić? Dlaczego?
- Sungjong...- usłyszałem za sobą spokojny głos Myungsoo. Wytarłem pospiesznie policzki odwracając się w jego stronę z przyklejonym na twarzy uśmiechem.
- Już wróciłeś... zrobić to gniazdko?- chłopak skinął głową wzdychając.
- Przepraszam, ale... usłyszałem trochę twoją rozmowę z mamą...- przełknąłem z trudem ślinę ponownie wbijając wzrok w podłogę - Nie udawaj takiego twardziela... wiem, że musi być ci teraz ciężko. Jeśli chcesz pogadać...
- Nie... wszystko jest dobrze.- kogo ja chcę oszukać? Chyba tylko i wyłącznie samego siebie. W środku krzyczałem i przeklinałem mojego podłego ojca.
- Chodź na spacer nad Han.
- Nie mam ochoty, przepraszam.- wstałem gwałtownie od stołu, po czym sięgnąłem po kubek i wstawiłem go do zlewu, by go umyć. Myungsoo w ciszy przyglądał się temu co robię. Co za dupek. Nie powinienem myśleć tak o swoim ojcu, ale teraz nie potrafię inaczej... jak mógł zniszczyć naszą rodzinę? - Ała.- syknąłem patrząc na rozciętą dłoń, z której do zlewu kawała gęsta, bordowa krew. W złości musiałem zbyt mocno ścisnąć kubek - Kupić ci nowy.- wytłumaczyłem się gdy Myungsoo stanął obok mnie.
- Trzymaj tą rękę pod zimną wodą.- chłopak w tym czasie wyjął z szafki apteczkę, a z niej gazy, wodę utlenioną i bandaże. Po chwili zaczął bardzo ostrożnie opatrywać moją dłoń - Strasznie się trzęsiesz.
- Bo to boli.- zwykle gdy leci mi krew robię się cały blady, moje usta przybierają barwę śliwki, a ciało trzęsie się jak przy kilkunasto stopniowym mrozie.
- Mam nadzieję, że szkło nie weszło ci do rany.- skinąłem tylko głową. Brunet spojrzał na mnie wiążąc supeł z bandażu - Wszystko w porządku? Strasznie pobladłeś.
- Tak... merci.- zrobiłem krok w tył zerkając na zlew - Potem... potem to zbiorę.- jedyne czego teraz pragnąłem to schować się pod kołdrą i przeczekać najgorsze. Ukryty i odizolowany od całego świata za pomocą puchatej kołdry w końcu mogłem pokazać jaki naprawdę jestem. Nie byłem w stanie pohamować łez... jęczałem, krzyczałem, mówiłem sam do siebie... tak nie powinno być. Nie chciałem dalej być tym samym, słabym chłopakiem... Wszystko miało się zmienić... Odkąd poznałem Myungsoo nie chciałem, by postrzegał mnie jako słabego, dziecinnego i delikatnego frajera... Mimo swojej smukłej sylwetki i dziecięcej twarzy chciałem, by widział we mnie prawdziwego, silnego faceta, który jest w stanie poradzić sobie absolutnie ze wszystkim. Dzisiaj musiał wyrobić sobie o mnie opinię... Co za wstyd.
Zmęczony płaczem czułem jak powoli usypiam. Robiłem się coraz spokojniejszy, a oczy co kilka sekund zamykały się na dłuższą chwilę. Może to i lepiej... trochę pośpię i jak wstanę to przeproszę współlokatora za swoje zachowanie...

*

                           Otworzyłem oczy nie widząc wokół siebie nic poza ciemnością. Było mi też potwornie gorąco... czułem, że jestem cały mokry. Zrzuciłem z siebie kołdrę siadając wpół przytomny na łóżku. Przetarłem twarz rozglądając się dookoła. Za oknem panował mrok zagłuszany potężnym deszczem i wiatrem... pogoda adekwatna do mojego nastroju. Na biurku leżała seledynowa kartka papieru, której na pewno tam nie kładłem. Sięgnąłem po nią lekko się uśmiechając.
"Mam nadzieję, że jak pośpisz to poczujesz się lepiej. Nie chciałem Cię budzić dlatego zostawiłem Ci tą kartkę. Pojechałem do Sunggyu, bo musiałem oddać mu notatki z uczelni. Postaram się wrócić jak najszybciej- Myungsoo"
Złożyłem list na pół chowając go do swojego pudełka z ważnymi dla mnie rzeczami. Przetarłem twarz jeszcze raz i zawędrowałem do garderoby by przebrać się w jakieś wygodne, tzw. domowe rzeczy. Narzuciłem na siebie za duży o kilka rozmiarów t-shirt, moją ulubioną, granatową bluzę i skarpetki sięgające kolan. 
- Idealnie.- westchnąłem idąc do kuchni. W zasadzie nie wiem po co do niej przyszedłem. Nie chciało mi się jeść... pić tym bardziej - Winko.- skinąłem głową biorąc z lodówki butelkę czerwonego wina. Po otwarciu go sięgnąłem po kieliszek zapełniając go w połowie. Po chwili jednak stwierdziłem, że będzie to dla mnie za mało więc zgarnąłem do swojego pokoju całą butelkę. Siedząc w ciszy i ciemności na łóżku, przyglądałem się uważnie kroplom deszczu spływającym po oknie. Mimo panującego na dworze wiatru sprawiały wrażenie niezwykle spokojnych. Wyglądało to dokładnie tak, jakby niczym się nie przejmowały i nadal robiły swoje... tańczyły. Ich wędrówkę po szybie można nazwać tańcem... spokojnym, rytmicznym, namiętnym tańcem. Dopiłem pierwszy kieliszek wina podchodząc do okna. Wodziłem palcem po jednej z kropli czując jakbym tańczył razem z nią. Gdy dotarła do parapetu kończąc swój pokaz uśmiechnąłem się lekko nalewając sobie kolejną lampkę wina - Wino moim najlepszym przyjacielem.- czknąłem czując jak coraz bardziej kręci mi się w głowie. Zawsze gdy czuję się źle- piję. Jak piję zaczynam czuć się o wiele lepiej i choć na chwilę o wszystkim zapominam. Dzisiejszego wieczoru chciałem całkowicie zresetować swoje myśli i oddać się działaniu alkoholu. Najwyżej jutro zamiast iść na uczelnię, będę leczył kaca... szczerze mówiąc przestało mi już zależeć. 
Po wypiciu całej butelki zdjąłem z siebie bluzę i skarpetki gdyż było mi strasznie ciepło. Oddając się chwili wskoczyłem na łóżko wyginając się w rytmach jakiegoś koreańskiego zespołu. Wtedy też drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął zdziwiony Myungsoo.
- Co ty wyprawiasz?- zapytał uśmiechając się. Zeskoczyłem z łóżka prosto w jego ramiona... dobrze, że mnie złapał... gdyby tego nie zrobił rano zbierałbym zęby z podłogi - Piłeś.
- Mhmm.
- Ile?
- Całą butelka.
- Całą butelka mówisz... i jak się teraz czujesz?
- Splendidement monsieur. 
- Masz szczęście, że tak działa na mnie ten twój francuski... inaczej już dawno złoiłbym ci dupsko.- mówiąc to poprowadził mnie w stronę łóżka - Połóż się.
- Mmm Hyung... gdzie być tak długo?- jęknąłem na co brunet lekko się zaczerwienił.
- U Sunggyu... napisałem ci...
- Tak, wiem.- chwyciłem go za koszulkę szepcząc mu na ucho - Tęskniłem.- Myungsoo zaśmiał się nerwowo chcąc mnie położyć.
- Za dużo wypiłeś Sungjong... porozmawiamy jutro rano, okej?
- Napij się ze mną... Zaraz przynieść drugie wino.
- Nie nie... na dzisiaj już wystarczy.- odpowiedział kładąc mnie jednak nie dałem za wygraną. Zbyt mocno chciałem czuć dzisiaj jego obecność. Chwyciłem go za bluzkę ciągnąc go na siebie - Sungjong, co ty wyprawiasz?
- Nic takiego.- przekręciłem go na plecy siadając na zaczerwienionym brunecie okrakiem.
- Przestań się wygłupiać.- zaśmiał się łapiąc mnie w talii. Wtedy też nachyliłem się do niego przejeżdżając palcem po jego wargach - Sungjong. 
- Ciii... dzisiaj mówimy językiem miłości.... la langue de l'amour.
- Ja wszystko rozumiem, ale...- Myungsoo jęknął pod wpływem lekkiego ugryzienia w ucho - Nie, proszę cię.
- Czemu? Nie podobam ci się?- mruknąłem całując go po szyi. 
- Sungjong to nie o to chodzi. 
- A o co?- chwyciłem go za włosy odchylając jego głowę do tyłu. Moje wargi pieściły każdy centymetr jego szyi. 
- Jesteś pijany... jutro będziesz tego żałować.- durnoty gada... Widzę jak jest mu dobrze. Z resztą ja też czuję się teraz o wiele lepiej... niech tylko on wykona jakiś gest ze swojej strony. 
- Nie będę... Proszę, podotykaj mnie.- szepnąłem kładąc jego dłoń na swojej talii.
- Odłóżmy to na jutro.
- Chcę się kochać z tobą teraz.
- Co takiego?- chłopak usiadł uważnie mi się przyglądając - Sungjong i tak zrobiliśmy już za dużo...- owinąłem ręce wokół jego szyi zadziornie się uśmiechając.
- Czuję coś twardego.- przygryzłem wargę napierając pośladkami na jego męskość. Chłopak jęknął zaciskając oczy - Rozepnij guzik Hyung.
- Dość, proszę cię.
- Chyba nie będziesz robił tego pierwszy raz.
- Nie... za to ty możesz popełnić ogromny błąd.- uśmiechnąłem się lekko spoglądając mu w oczy.
- Robić to dziesiątki razy... spokojnie.
- Co takiego?
- Wyglądam na słabego, delikatnego pedałka... ludzie robili ze mną co chcieli.
- Dosyć.- zostałem zepchnięty na łóżko. Spojrzałem na chłopaka wielkimi oczyma podczas gdy ten pospiesznie wstawał z łóżka.
- Co ty...
- Do jutra.- burknął opuszczając mój pokój. Westchnąłem kładąc się na łóżku. Zamknąłem oczy ciesząc się zrobionym przez siebie pierwszym krokiem. Jak on pachnie... jego dłonie są tak delikatne, a ciało tak słodkie... Oblizałem wargi formując usta w triumfalny uśmiech. Przynajmniej dzięki temu zapomniałem choć na chwilę o rodzicach.

*

                     Otworzyłem lekko oczy, jednak po chwili znów je zamknąłem przez bijące w nie światło. Mruknąłem czując jak potworny ból przeszywa moją głowę i ciało. Do tego dochodziła suchość w ustach i dziwny, metaliczny posmak... dzień dobry kacu. Sięgnąłem po telefon by sprawdzić, która jest godzina. Dochodziła 11-sta. Westchnąłem przecierając twarz, po czym usiadłem starając się przypomnieć sobie wydarzenia z poprzedniego dnia. Rozwód rodziców, rozcięta ręka, sen, przebranie się w luźne rzeczy, wino... Wino, wino i co dalej. Pamiętam, że przyglądałem się kroplom deszczu, później chyba tańczyłem... o cholera.
- Tylko nie to.- jęknąłem automatycznie trzeźwiejąc. Co ja mam teraz zrobić? Jak się zachować? Przeprosić go? Nie... nie spojrzę mu w twarz. W pokoju też nie mogę siedzieć w nieskończoność. Ale dałem ciała... Zaraz, jest 11-sta... Myungsoo siedzi teraz na zajęciach. Wyszedłem więc z pokoju by wziąć prysznic i coś zjeść. Po zażyciu zimnego prysznica poszedłem do kuchni, by zrobić sobie kawę i przygotować dwa wafle ryżowe z masłem orzechowym. Gdy smarowałem jednego z nich usłyszałem za sobą chrząknięcie... zamarłem. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Chwyciłem za talerzyk ze śniadaniem i kubek kawy, po czym ruszyłem do pokoju.
- Znowu wafle?- przystanąłem potwierdzając jego słowa skinieniem głowy - Masz kaca?- znów tylko skinięcie - Siadaj, zrobię ci coś porządnego żeby ci przeszło.- nie byłem w stanie się ruszyć... było mi tak potwornie głupio, a on zachowywał się zupełnie tak, jakby nic się nie stało - Sungjong.- odstawiłem na ladę wafla i kawę i czym prędzej ruszyłem do swojej sypialni. Usiadłem na łóżku biorąc kilka głębokich wdechów, by znów się nie rozkleić. Muszę z nim porozmawiać i go przeprosić, ale nie potrafię - Sungjong, nie unikaj mnie.- stał za drzwiami. Może jak będę udawał, że go nie słyszę to odpuści? Mój dotychczasowy raj zmienia się w koszmar, ale w sumie czego mogłem się spodziewać? Zawsze tak jest... - Nie zachowuj się jak dziecko.- o nie... chyba te słowa trafiły we mnie najbardziej. Zerwałem się na równe nogi otwierając gwałtownie drzwi.
- Nie jestem dzieckiem...- Myungsoo westchnął wchodząc do pokoju, po czym zasiadł na łóżku.
- Wiesz... pamiętasz co się wczoraj stało?
- Tak... i...- dość tego... zachowałeś się jak gówniarz to teraz się z tego wytłumacz - Przepraszam, że to zrobić... Wypiłem za dużo bo ciężko mi po tym co usłyszałem od mamy.- wziąłem głęboki oddech przecierając twarz - Chciałem się czuć bezpiecznie... dlatego cię... przepraszam.- nie byłem w stanie na niego spojrzeć... czułem jak robi mi się gorąco ze wstydu.
- A... to co mi wczoraj powiedziałeś?- co? Mam nadzieję, że nie wypaliłem jakiejś głupoty w stylu "kocham cię".
- Nie wiem co wczoraj mówić...
- Powiedziałeś, że to nie miał być twój pierwszy raz... ja... przepraszam, że tak wypytuję... w zasadzie to nie moja sprawa...
- Tak... jestem jaki jestem... chłopcy robili ze mną co chcieli. Nie wiem czemu ci o tym wczoraj mówić. No... i mieszkać z gejem... jak chcieć to się wyprowadzę.
- Sungjong...
- Nie chcę o tym mówić.- w pewnym momencie poczułem jak ląduję w jego ramionach. Serce biło mi jak szalone... znów byłem tak blisko niego. Nie, nie jestem w nim zakochany, ale bardzo podoba mi się jego charakter. Chłopak jest bardzo troskliwy, wrażliwy i empatyczny... po prostu idealny.
- Musimy się za ciebie wziąć.
- Jak?
- Koniec z alkoholem, koniec z zamartwianiem się i robieniem głupot z przypadkowymi ludźmi... Wiem, że masz teraz ciężki okres w życiu, ale jakoś damy radę... zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.- spojrzałem na współlokatora z niedowierzaniem.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Nie... po winie jesteś hm... dość uroczy.- zaśmiał się wycierając moje policzki - Wiadomo, że po alkoholu każdemu odbija także spokojnie. 
- Jesteś dla mnie taki dobry.- wtuliłem się w niego chcąc pozostać w tych ramionach do końca życia - Nie przeszkadza ci to, że jestem inny?
- W sensie, że jesteś gejem?- skinąłem jedynie głową - To nie choroba Sungjong... trochę więcej wiary w siebie. 
- To... może ty też jesteś gejem jak tak mówić.
- Nie rozpędzaj się.- zachichotał głaszcząc mnie po głowie. Nie jest... no tak - Chodź na śniadanie. Nauczę cię normalnie jeść.- wymusiłem uśmiech przytakując, po czym ruszyliśmy w stronę kuchni - A właśnie.
- Hm?
- Dongwoo zabiera nas dzisiaj na imprezę do swojego kumpla.
- Ale ja...
- Wiem, że nie przepadasz za imprezami, ale to impreza w willi jego rodziców... basen, drinki, te sprawy.
- Zgoda.- westchnąłem wgryzając się w wafla ryżowego - Ale chcę tam się czegoś napić.- w sumie impreza może mi teraz dobrze zrobić. Choć na chwilę zapomnę o rodzicach i o tym co zrobiłem wczoraj.
- Nie pozwolę ci pić.- miałem ochotę rzucić się na niego i wykrzyczeć, że kim on niby jest, że będzie mi mówił co mogę, a czego nie mogę robić.
- Nie zrobię nic głupiego...
- Oczywiście zrobisz jak zechcesz, ale wolę żebyś trzymał się cały czas mnie i niczego nie pił.- to że będę trzymał się ciebie masz akurat jak w banku. Westchnąłem odkładając nadgryzionego wafla na stolik - Sungjong, ja nie chcę dla ciebie źle.
- Wiem.- wstałem chcąc wyjść do pokoju.
- Chyba się na mnie nie złościsz?
- Nie...- spojrzałem na Myungsoo zmęczonymi oczyma - Nie lubię po prostu jak ktoś mi coś wmawia.
- Ale...
- W twoim mniemaniu jestem dziecinny, mam anoreksje i popadam w alkoholizm... dość.
- Sungjong, to nie tak.- machnąłem ręką opuszczając kuchnię. Znów położyłem się na łóżku zastanawiając się głęboko nad swoim ponownie upadłym życiem.

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Myślałam o tym, by któregoś dnia zrobić na fp transmisję na żywo, na której zrobię pogadankę o tolerancji, k-popie, pisaniu... o tym co by Was interesowało.
Buziaki~

22 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.2[Amour Français Coréen]



- Sungjong.- podałem chłopakowi rękę, na co ten uśmiechnął się jeszcze szerzej zapraszając mnie do środka. Po chwili wszedłem do nowoczesnego, pachnącego nowością przedpokoju.
- To mówisz, że mieszkałeś we Francji?- skinąłem jedynie głową - Widać.
- To znaczy?
- A mniejsza.- brunet machnął ręką otwierając drzwi do jednego z pokoi - Ten pokój jest do wynajęcia.- muszę przyznać, że robił wrażenie. Ogromne łóżko, biurko, garderoba, lustro zajmujące pół ściany... wszystko co było mi niezbędne - I jak?
- Bardzo ładny pokój.- odpowiedziałem spoglądając na właściciela - Mogę zobaczyć cały dom?- kąciki ust Myungsoo uniosły się lekko ku górze.
- Pewnie, chodź.- łazienka mieszcząca w sobie zarówno kabinę prysznicową jak i wannę, duża, przestronna kuchnia z najnowszym sprzętem i ziołami ustawionymi alfabetycznie na parapecie... cudownie - A tutaj jest mój pokój.- wszedłem do dużego, jasnego pokoju z tarasem pokrytym mnóstwem zieleni. W pokoju chłopaka również stało wielkie łóżko, na przeciwko którego wisiała plazma... do tego garderoba, jakiś sprzęt do gier, na którym absolutnie się nie znam, kącik z komputerem, laptopem i ogromnymi głośnikami... naprawdę świetne mieszkanie.
- Jesteś... em... jak to się mówi... informatyk?- brunet zachichotał.
- Nie, nie jestem, ale bardzo lubię kolekcjonować nowe sprzęty.
- Rozumiem.- westchnąłem rozglądając się raz jeszcze po mieszkaniu - Daleko stąd na Yonsei?
- Nie... koło osiedla jest przystanek, wsiadasz w... chyba 453 i za pięć minut jesteś na miejscu.
- Idealnie.- ciągle czułem na sobie spojrzenie właściciela... muszę przyznać, że było to dość krępujące.
- Masz jeszcze jakieś mieszkania na oku czy...
- Nie.- zaprzeczyłem pospiesznie - Wezmę to.- chciałbym powiedzieć to w bardziej kolokwialny, wyrafinowany, francuski sposób, ale nie potrafiłem... szkoda, że ten cały Myungsoo nie umie mówić po francusku - Oczywiście... jeśli jest aktualne.
- Dla ciebie zawsze.- co takiego? Otworzyłem szeroko oczy wbijając je w uśmiechniętego chłopaka - Kiedy chciałbyś się wprowadzić?
- Dzisiaj?- odpowiedź pytaniem na pytanie... tracisz swoją francuską manierę Sungjong...
- Dzisiaj?... No to świetnie. Potrzebujesz pomocy?
- Em...- spojrzałem na bruneta pytająco - Nie rozumieć to ostatnie słowo.
- O proszę jak ta Europa zmienia... pytam czy trzeba ci pomóc z przewiezieniem rzeczy. Zakładam, że trochę ich masz.
- Tak... ale nie chcę cię... ym... 
- Fatygować?
- No właśnie.- Myungsoo zaśmiał się podchodząc do szafki, z której wyciągnął jakieś papiery.
- To jest umowa... podpisz ją i pojedziemy po twoje rzeczy.
- My?
- No tak... pomogę ci.- sympatyczny chłopak. Westchnąłem czytając uważnie umowę. Oczywiście musiałem prześledzić tekst kilka razy by coś zrozumieć, ale koniec końców udało mi się to i złożyłem na niej swój podpis - No to jedziemy.- po wskazaniu chłopakowi dokąd ma jechać, ruszyliśmy do Gwanak-gu w absolutnej ciszy. Wstydziłem się go... Myungsoo jest moim totalnym przeciwieństwem. Wydaje mi się, że jest to typ, którego wszędzie jest pełno, który jest głośny i wiecznie ze wszystkiego zadowolony... nie to co ja. Pytanie czy wytrzymam z takim współlokatorem? Jakby nie patrzeć mieszkanie jest tego warte - Z tego co mówiłeś, to chyba jesteśmy na miejscu.- skinąłem głową wysiadając z auta.
- Merci.- usłyszałem za sobą jedynie cichy chichot... co za prostak... śmieje się z tak pięknego języka. Gdy otworzyłem drzwi, Myungsoo wszedł do środka marszcząc brwi.
- Jesteś spakowany.
- Tak... nie chciałem rozkładać tutaj swoich ubrań. 
- No okej... schowaj laptopa i chodź.- brunet narzucił na plecy jedną z toreb i dwie kolejne wziął w ręce.
- Ja to wziąć.
- Takie chucherko? Jeszcze się połamiesz.- mówiąc to rzucił mi uśmiech wychodząc z goshiwona.
- Chucherko?... Co to jest chucherko?- spojrzałem za chłopakiem, jednak ten był już w drodze do windy. Westchnąłem wzruszając ramionami, po czym schowałem laptopa do torby ruszając za nim. Gdy zszedłem na dół moje rzeczy były już spakowane do bagażnika, a chłopak zadowolony palił przed autem papierosa - Fu.
- Przeszkadza ci dym?
- Brzydko pachnie... em... dusi mnie.
- Spoko... nie będę przy tobie palił.- mówiąc to zgasił go i wsiadł do samochodu.

*

- Jak się rozpakujesz to przyjdź do mnie... Zrobimy sobie kawę i pogadamy.
- Dobrze.- ukłoniłem się, po czym zacząłem się spokojnie rozpakowywać. Tak się cieszę, że udało mi się znaleźć to mieszkanie. Jest idealne... Pokój jest odpowiedniej wielkości i do tego to łóżko i garderoba. 
                 Po około dwóch godzinach wszystkie rzeczy znalazły już dla siebie miejsce. Torby ukryłem w garderobie, dzięki czemu mój pokój wyglądał bardzo schludnie.. wręcz pedantycznie. Swoją drogą nienawidzę bałaganu, a życie w pomieszczeniach, w których jest jak w pudełeczku bardzo mi odpowiada. Po rozpakowaniu się miałem iść do Myungsoo, tak? Aishh, to takie kłopotliwe i niezręczne. Mimo to, by nie zrobić mu przykrości przełamałem się i ruszyłem do jego pokoju. Brunet leżał na łóżku rozmawiając z kimś przez telefon.
- Oh... pardon.- szepnąłem zmieszany wycofując się.
- Oo widzę, że już skończył... Dobra Sunggyu, widzimy się wieczorem.- chłopak pospiesznie wyszedł do przedpokoju, w którym czekałem.
- Nie chcieć ci przeszkodzić.
- No coś ty... przecież nic się nie stało.- spojrzałem na współlokatora lekko się uśmiechając. 
- A... pieniądze za dom? Dać ci?
- Później... póki co się nie pali.- brunet poklepał mnie po ramieniu - Chodź, zrobię ci kawę.- gdy weszliśmy do kuchni Myungsoo włączył ekspres pogwizdując - Na jaką masz ochotę?
- Mmm... może affogato. Tylko mleko sojowe, a nie takie zwykłe.
- Okeeej.- na jego twarzy znów zagościł uśmiech. Myungsoo podszedł do zamrażarki wyciągając z niej lody waniliowe - Masz szczęście... zwykle nie miewam w domu takich rzeczy.- uśmiechnąłem się podchodząc bliżej niego.
- Zrobić to z tobą?- na twarzy bruneta wyskoczyło lekkie zakłopotanie, jednak po chwili parsknął nerwowym śmiechem zerkając na mnie.
- W sensie, czy mi pomóc?- skinąłem jedynie głową - Dam radę... Muszę ci powiedzieć, że bardzo mnie intrygujesz.- powiedział zalewając kulkę lodów mocnym naparem z kawy.
- Czemu?
- Jesteś... dość specyficzny.- spojrzałem na niego pytająco - Inny... wyróżniasz się z tłumu i... do tego jeszcze te francuskie wstawki.
- Podobają ci się?- zapytałem z uśmiechem biorąc swoją kawę.
- Są... ciekawe.- zaśmiał się biorąc swoją kawę - Siadaj.- usiedliśmy przy stole, przy którym można było podziwiać niesamowity widok na rzekę.
- To Han?- brunet skinął głową upijając łyk gorącego napoju.
- Na pewno nie jest tak piękna jak Sekwana, ale wiesz... zawsze coś.
- Sekwana jest najlepsza.- burknąłem wybierając łyżeczką odrobinę lodów z kawy.
- Skoro jesteś taki zakochany we Francji to czemu wróciłeś do Korei?
- Rodzice mi... no.. kazali.
- Wolałeś zostać tam?- skinąłem głową wzdychając - Mieszkałeś tam od urodzenia?
- Nie... rodzice tam pojechać jak miałem 6 lat.
- Hm... przez 6 lat powinieneś się trochę nauczyć tego koreańskiego.- wzruszyłem jedynie ramionami.
- W Paryżu mówimy w domu po francusku.
- Żartujesz... dlaczego?
- Nie wiem.- wziąłem łyka kawy wyglądając ponownie przez okno - Zabrać mnie tam?
- Nad Han?
- Mhm... chcę iść na spacer.
- Jasne, tylko...- chłopak spojrzał na telefon - Dochodzi 18-sta... niedługo mają wpaść do mnie kumple.
- O... to pójdę sam.
- Zgubisz się... pójdziemy razem, ale jutro.
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Chłopaki chętnie cię poznają.- Myungsoo wstał wstawiając kubek do zmywarki - Chodź, pokażę ci ich.- uśmiechnąłem się idąc za chłopakiem. Czuję, że może nam się naprawdę dobrze ze sobą mieszkać. Gdy weszliśmy do jego pokoju, brunet stanął przed biurkiem wskazując na ścianę pełną zdjęć. Na każdym z nich znajdowała się jego grupa znajomych - To oni... Sunggyu, Dongwoo, Woohyun, Howon i Sungyeol... pewnie wpadną ze swoimi znajomymi, także szykuje się coś grubszego.
- To może jednak pójdę.
- Nie lubisz imprez?- pokręciłem przecząco głową. "Nie lubię" to za mało powiedziane. Po prostu ich nienawidzę - Sungjoooong, zrób wyjątek i zostań.
- Czemu tak bardzo chcesz?
- Rozmawiałem z moim najlepszym przyjacielem Sunggyu i powiedział, że bardzo chce cię poznać.
- Hmm... dobrze, ale w nagrodę idziemy jutro na spacer nad ten wasz Han.
- Masz to jak w banku.- wymieniliśmy się uśmiechami - Wiesz... fajnie, że od razu złapaliśmy wspólny język.
- Mhm... to nam ułatwi mieszkanie razem.- chłopak znowu się zaśmiał - Czemu...
- Będę musiał poduczyć cię koreańskiego. 
- Oh... oui monsieur.- uśmiechnąłem się - Pójdę się ładnie ubrać.- dodałem znikając za drzwiami swojego pokoju. Ale mi się trafiło. Idealne mieszkanie blisko uczelni i do tego całkiem sympatyczny współlokator. Póki co wszystko jest na dobrej drodze. Gdy wszedłem do garderoby przyjrzałem się uważnie swoim ubraniom. Wybrałem wśród nich pudrowe rurki, biały, jedwabny t-shirt wycięty w serek i do tego sweterek w odcieniu wiśniowej czerwieni dla uzyskania lepszego, żywszego efektu. Poprawiłem jeszcze włosy, spryskałem się moją ulubioną wodą od Giorgio Armaniego z serii Pierre de lune, po czym wyszedłem do przedpokoju pokazując się współlokatorowi - I jak?
- Idziesz na randkę czy co?
- Chcę się podobać twoim znajomym.- Myungsoo uśmiechnął się podchodząc bliżej mnie.
- Armani?
- Oui... widzę, że się na tym znasz.
- Wyglądasz i pachniesz jak typowy francuzik.
- To źle?
- Tego nie powiedziałem.- rozmowę przerwał dźwięk domofonu - Idą.- wziąłem głęboki oddech czekając na najgorsze. W zasadzie nie rozumiem czemu jako jego współlokator, którego zna od kilku godzin mam uczestniczyć w imprezie z jego przyjaciółmi... boję się, że nie będą się przy mnie dobrze bawić - Rozluźnij się.- uśmiechnął się chłopak otwierając drzwi. Po chwili do mieszkania wszedł ogrom ludzi... miał rację mówiąc, że jego przyjaciele przyprowadzą ze sobą innych znajomych. Schowałem się lekko w swoim pokoju z nadzieją, że mnie nie zauważą - A to jest mój współlokator Sungjong... dzisiaj się do mnie wprowadził.- gdy usłyszałem swoje imię poczułem na sobie kilka par oczu. Uśmiechnąłem się lekko się kłaniając - Sungjong... kolega Howona mówi trochę po francusku.
- I co w związku z tym?- zapytał jeden z chłopaków.
- Sungjong od 6 roku życia mieszkał w Paryżu i lepiej mówi po francusku niż po koreańsku.
- Comment etes-vous?- usłyszałem z tłumu zdecydowany, męski głos. Uśmiechnąłem się robiąc śmielszy krok w przód.
- Bien, merci.
- Wooo jaki akcent.- niski brunet przypominający koreańską wersję Bruno Marsa klasnął w dłonie podchodząc bliżej mnie - Powiedz coś jeszcze.
- Un peu honte.
- Nie męcz go Howon.- Myungsoo uśmiechnął się łapiąc kolegę za ramię - Chodź, lepiej poleję ci soju.- gdy chłopcy poszli do pokoju mojego nowego kolegi, ten spojrzał na mnie wzdychając - W porządku?- skinąłem pospiesznie głową uśmiechając się - Nie śmiem nawet zaproponować ci soju... co powiesz na czerwone, wytrawne wino?
- Bardzo chętnie.- uśmiechnąłem się szeroko idąc za chłopakiem do kuchni. Brunet wyciągnął z lodówki wino nalewając go powoli, z gracją do kieliszka - Dziękuję.- skinąłem głową gdy ten wręczył mi alkohol. 
- Jeśli będziesz miał dość to mi powiedz, okej?
- To twój dom... możesz robić imprezy.
- Tak, ale teraz mieszkamy razem i jeśli imprezy to nie twoja bajka, to nie będę ich robił.
- Ale...
- Jutro zrobimy sobie taką listę, co kto może robić, a teraz chodź.- no cóż... niech tak będzie. W sumie wpadł na dobry pomysł z tą listą. Gdy weszliśmy do pokoju zasiadłem w kącie, by nie wzbudzać niczyjej uwagi. Zamknąłem oczy delektując się pysznym, schłodzonym winem. Muzyka grała w najlepsze... muzyka absolutnie nie w moim guście. To... nawet nie wiem co to za gatunek. Wydaje mi się, że jest to jakaś ichnia, popowa muzyka. Aish... ja wolę słuchać Mozarta czy Czajkowskiego. Spojrzałem na chłopców, którzy pili, śmiali się, niektórzy w coś grali, inni pokazywali sobie coś w telefonach. Innymi słowt dżungla. Westchnąłem, po czym podszedłem do Myungsoo.
- Przepraszam...
- Co tam?- chłopak wstał uśmiechając się.
- Em.. mogę jeszcze?- zapytałem pokazując mu pusty kieliszek.
- Czuj się tutaj jak u siebie... nalejesz sobie sam? Gram z chłopakami o sporą sumkę.
- Jasne, tylko uważaj co robisz.- ruszyłem do kuchni, po czym otworzyłem lodówkę starając się dosięgnąć na ostatnią pułkę - Za wysoko.- jęknąłem stając na palcach. Po chwili poczułem jak ktoś dotyka mojej talii. Przestraszyłem się więc gwałtownie odwróciłem się za siebie. Ujrzałem stojącego za mną, obcego mi chłopaka - Proszę mnie nie dotykać.
- Podać ci wino?- zapytał ciepło lekko się uśmiechając. Skinąłem tylko głową chcąc odejść na bok jednak ten uniemożliwił mi to, napierając na mnie swoim ciałem - Proszę.- nieznajomy wręczył mi butelkę. Ukłoniłem się, po czym podszedłem do stołu nalewając sobie alkoholu. Po chwili znów poczułem jak chłopak wodzi rękoma po moim ciele.
- Przestań.- syknąłem chcąc się wyrwać, jednak ten naparł członkiem na moje pośladki przyciskając mnie do stołu - Co ty robić?- czułem jak do oczu napływają mi łzy... naprawdę się go bałem.
- Jest impreza, a ty wyglądasz jak laska... łatwo się można pomylić.- mruknął wkładając zimne dłonie pod moją koszulkę. 
- Puść mnie.- pisnąłem czując jak zaczynam się trząść ze strachu.
- Już nie bądź taką francuską cnotką... Ulżę sobie i przy okazji tobie.
- Nie rozumiem.- szarpnąłem się jednak wtedy chłopak złapał mnie za członka.
- W ogóle masz coś między tymi nogami?
- Myungsoo!
- Zwariowałeś? Zamknij się.
- MYUNGSOO!- poczułem jak nieznajomy popycha mnie na szafki kuchenne. Przerażony starałem się zapiąć spodnie, jednak moje dłonie zbyt mocno się trzęsły. Gdy podniosłem głowę napastnika już nie było. W progu stał za to zaniepokojony Myungsoo.
- Co... coś się stało?- brunet podszedł do mnie uważnie mi się przyglądając. Czułem się taki poniżony. Nie byłem w stanie nic z siebie wydusić... był to dla mnie za duży szok - Hej... Sungjong...
- Twój... twój kolega mnie rozbierał.- chłopak otworzył szeroko oczy nie wiedząc co ma powiedzieć - Nie kłamię.- spojrzałem na swoją rękę, na której już wyskoczył fioletowy siniak.
- Który kolega? Jak on wygląda?
- Wysoki... ma... 
- Spokojnie.
- Ma czarną bluzkę z fioletowym nadrukiem i...- złapałem oddech spoglądając na zbierający się tłum gapiów.
- Koniec imprezy.- Myungsoo spojrzał na swoich znajomych - Kto przyprowadził chłopaka w czarnej bluzce z fioletowym nadrukiem?!
- Chyba mówisz o Seungjunie.- z tłumu wyszedł jeden z chłopaków.
- Gdzie on jest?
- Widziałem jak wychodził.- odpowiedział Howon - Coś się stało? Skrzywdził Sungjonga?
- To już nie jest istotne.- jak dobrze, że niczego im nie powiedział... jest to dla mnie ogromny wstyd - Przepraszam chłopaki, ale na dzisiaj kończymy.- wytarłem pospiesznie policzki udając się w stronę swojego pokoju. Słyszałem za sobą jedynie szepty, jednak nie miałem ochoty na nie reagować. Zamknąłem za sobą drzwi kładąc się na łóżku. Czułem jak nadal się trzęsę... wciąż czuję na sobie jego wstrętne łapy... jak dobrze, że Myungsoo zareagował na czas. Jak dobrze, że ten oblech nie posunął się dalej. Zamknąłem oczy starając się uspokoić. Nie chciałem wychodzić przed brunetem na płaczkę i łajzę. Po pewnym czasie usłyszałem pukanie do drzwi - Mogę wejść?
- Pewnie.- wziąłem głęboki oddech siadając. Współlokator wszedł do środka siadając obok mnie.
- Sungjong... bardzo cię przepraszam.- spojrzałem na chłopaka ze zdziwieniem.
- Za co?
- Za to co ci się przytrafiło.
- Ale to nie twoja wina.
- Moja, bo cię nie pilnowałem.- poczułem jak robi mi się ciepło na sercu. Skinąłem głową lekko się uśmiechając.
- Dobrze, że przyszedłeś na czas... dziękuję.- chłopak westchnął.
- Bardzo cię skrzywdził?
- Chciał... chyba chciał ze mną... no wiesz... powiedział, że jestem jak dziewczyna. Jak cię zawołać to mnie rzucił na szafki.- mówiąc to wystawiłem przed siebie posiniaczoną rękę.
- Poczekaj.- chłopak wstał wychodząc z pokoju jednak po chwili wrócił trzymając w ręku jakąś maść, którą zaczął smarować opuchnięte miejsce - Wybacz mi... naprawdę nie chciałem żeby spotkało cię coś takiego.
- Zapomnieć o tym.
- Jak?
- Napij się ze mną wina.- Myungsoo spojrzał na mnie lekko zaskoczony.
- Jesteś pewien, że to ci pomoże?
- Tak... nie wracajmy do tego.- gdy chłopak opatrzył moją rękę przyniósł do mojego pokoju wino i dwa kieliszki, po czym napełnił je czerwonym trunkiem. 
- Mam nadzieję, że rano nie będziesz niczego pamiętał. 
- Na pewno tak będzie.- uśmiechnąłem się upijając łyk wina. Mimo uśmiechu czułem wewnętrzne rozdarcie. Można powiedzieć, że w głębi duszy krzyczałem i przeklinałem ten wieczór gdyż nigdy dotąd nie przytrafiło mi się nic takiego i naprawdę bardzo mnie to przeraziło. Jednak tak jak mówiłem... nie chcę wyjść przed nim na panienkę, która się nad sobą użala. Zbyt wielu ludzi postrzega mnie w ten sposób. Chcę żeby chociaż Myungsoo widział we mnie fajnego, pewnego siebie chłopaka.

~c.d.n.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Jeśli wśród Was są osoby uczące się francuskiego, to bardzo przepraszam Was za wszelkie błędy.

21 września 2016

Myungsoo&Sungjong~cz.1[Amour Français Coréen]




                              Znudzony i zmęczony wpatrywałem się w niewielkie okienko, koło którego znajdowało się wyznaczone dla mnie miejsce. Miasto nad którym właśnie leciałem wyglądało jak brokat rozsypany na czarnej, matowej planszy. Wszędzie roiło się od drobnych, oświetlonych punkcików. Generalnie uwielbiam podziwiać świat z lotu ptaka, jednak sytuacja w jakiej się teraz znalazłem sprawiła, że znienawidziłem podróżowanie samolotem. Otóż odkąd skończyłem sześć lat moi rodzice stwierdzili, że wyjedziemy i ułożymy sobie życie w Europie, a konkretnie w Paryżu. To w nim się wychowywałem, chodziłem do szkoły, poznawałem ludzi i świat. Zakochałem się w klimacie tego miasta... w jedzeniu, romantycznej atmosferze i ludziach. Każdy w Paryżu jest inny. Nie znajdziesz tam dwóch identycznych osobowości czy dwojga ludzi ubranych nawet nie tyle identycznie co chociażby podobnie. Jest to miasto indywidualności i niezwykłych, różnorakich temperamentów. W moim życiu jednak nadszedł ten "cudowny" moment, w którym musiałem dorosnąć i podjąć decyzję dotyczącą studiów. Od zawsze chciałem studiować historię sztuki na słynnym Uniwersytecie Paryskim, który jest niezwykle renomowaną uczelnią. Miałem nawet wystarczającą ilość punktów, by się na nią dostać. Oczywiście na drodze do spełnienia marzeń musieli stanąć moi rodzice, którzy bez mojej wiedzy zadecydowali, że mam wrócić do Seoulu i w nim składać papiery na którąś z tamtejszych uczelni. Tradycyjnie... do rodziców nie trafiają żadne argumenty postawione przez ich dzieci, które są "niewystarczająco dojrzałe i które nic nie wiedzą o życiu". Tak więc nie mając nic na swoją obronę musiałem spakować manatki i wrócić na tak zwane "stare śmieci". Strasznie mnie coś takiego denerwuje... spełnianie marzeń i ambicji naszych rodziców z młodości. Nikt nie kazał im wyjeżdżać... mogli siedzieć w Korei i tam spełniać się zawodowo czy rodzicielsko. Mnie powinni zostawić w spokoju i pozwolić mi żyć tak jak ja tego chcę. No cóż...
                       Bez zapewnionego mieszkania, znajomości miasta czy planów co do uczelni, zostałem wsadzony w pierwszy samolot lecący do Seoulu. "Dasz sobie radę", "Wszystko załatwisz już na miejscu"... tylko to usłyszałem na odchodne. Teoretycznie mogę zatrzymać się na kilka dni u dziadków, których nie widziałem X lat, ale szczerze mówiąc nie chcę. Wolę wynająć goshiwona i w nim na spokojnie szukać odpowiadającej mi uczelni i mieszkania. Wprawdzie myślałem już nad Uniwersytetem Yonsei, ale z tego co wiem standardy odpowiadające przyjęciom na daną uczelnie są w Korei dużo bardziej rygorystyczne niż w Europie. Wątpię żebym miał szansę dostać się na jakikolwiek uniwersytet. Pożyjemy zobaczymy... wydaje mi się, że jeszcze gorzej może być ze znalezieniem mieszkania, tak by znaleźć je w odpowiedniej lokalizacji i to za niską cenę. Droga Pani Dorosłość... przeklinam cię z całego serca.

*

                      Po 14-stu godzinach lotu zmęczony i obolały odebrałem walizki i wyszedłem przed główne wejście lotniska. No tak... pytanie "co dalej?". Myśl Sungjong... masz już chłopie 19 lat. Chyba w tym momencie najgorszą sprawą było przełamanie się i ponowne przerzucenie się na język koreański. Odkąd wyjechałem do Europy uczono mnie w kółko francuskiego i angielskiego więc mój ojczysty język był tak naprawdę rzadko kiedy używany. Nawet w domu mówiliśmy częściej po francusku niż koreańsku.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym niepewnie podszedłem do kobiety, która wyraźnie na kogoś czekała gdyż cały czas nerwowo rozglądała się dookoła.
- Przepraszam Panią...- ygh... co za akcent. Czuję, że poza nauką na przyszłym uniwersytecie czeka mnie też porządna nauka koreańskiego.
- O co chodzi?
- Em... gdzie... gdzie znajdę miejsce do spania?- mówiąc to złożyłem dłonie niczym do modlitwy, po czym przyłożyłem je do policzka zamykając przy tym oczy - Yy... tanie... goshiwon...
- Chodzi ci o wynajęcie taniego goshiwonu?- chyba tak... skinąłem głową starając się przemielić w głowie to, co powiedziała do mnie nieznajoma - Typowo studenckie, tanie goshiwony są ponoć w Gwanak-gu.- nie zrozumiałem absolutnie nic poza Gwanak-gu... przynajmniej już mam jakiś trop. 
- Dziękuję bardzo.- ukłoniłem się... z tego co pamiętam, to chyba tak się robi w Korei... po czym rozejrzałem się za jakąś taksówką. Gdy zobaczyłem wolny samochód od razu do niego podszedłem i zagadałem kierowcę - Dzień dobry.
- Witam... gdzie jedziemy?
- Em... Gwanak-gu? Yyy... goshiwon.
- Aaa okej... wsiadaj.- jak okej to okej. Wrzuciłem walizki do bagażnika, po czym zasiadłem z tyłu auta ciesząc się upragnioną chwilą spokoju. Miałem nadzieję, że kierowca mnie nie zagada i da mi odpocząć po locie. Na szczęście mężczyzna nie należał do gadatliwych i w ciszy jechał we wskazane miejsce. Po jakimś czasie udało nam się dotrzeć na Gwanak-gu... pytanie gdzie są te cholerne goshiwony.
- Em... do you speak english?- taksówkarz spojrzał na mnie jak na kompletnego idiotę, ale stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia... pewnie i tak nigdy więcej już go nie zobaczę więc mogę się zbłaźnić.
- Nie jesteś przypadkiem koreańczykiem?
- Mieszkałem w Paryżu i.... nie mówić dobrze po koreańsku.
- Hmm rozumiem.... you want to find nice place to sleep?
- Oh!- naprawdę byłem zaskoczony tym, że taksówkarz... do tego azjata... tak dobrze mówi po angielsku -Yes... I've heard that in this district are the best students goshiwons in the best price but I don't know where is it, so...
- Okay... I will show you the best, cheap place.
- Great! Thank you so much.- o matko i córko, co za ulga. Styrany i zmęczony do granic możliwości wyjrzałem przez okno... hm... Seoul jest całkowicie inny niż Paryż. Jest tu... tak wielkomiejsko i nowocześnie, podczas gdy Paryż jest stolicą niesamowitej, tradycyjnej architektury z unoszącym się w powietrzu zapachem świeżej kawy i croissantów. Boże... gdzie popełniłem w swoim życiu błąd? - Do you have a river in... this city?
- Mhm... Han River.- Han? Co za prymitywna nazwa... w Paryżu mogłem spacerować nad piękną Sekwaną, do tej pory nie mogąc zrozumieć jej niezwykłego uroku, a tu? Han... mogli się wysilić nad wymyśleniem lepszej nazwy - Okay... we are on spot.- zatrzymaliśmy się pod na oko 10-cio piętrowym budykiem... muszę przyznać, że był nawet dość ładny i... chyba nowy. Może nie będzie tu tak źle. Po rozliczeniu się z kierowcą zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem na recepcję, by się zakwaterować na te kilka dni. Udało mi się dostać dość przytulny pokój znajdujący się na siódmym piętrze. Dzięki temu miałem dość przyjemny dla oka widok. Mimo potwornego zmęczenia od razu po wejściu do goshiwonu włączyłem laptopa i zacząłem szukać mieszkania.
- Wszystkie strony są w tych przeklętych krzaczkach i domkach.- warknąłem tłumacząc automatycznie każdą ze stron. W zasadzie nie wiem dlaczego zacząłem od szukania mieszkania, a nie uczelni... może chciałem mieć już zapewniony swój kąt i w nim na spokojnie zacząć działać. 

*

                       Jestem w Seoulu od dziesięciu dni. Jakimś cudem udało mi się dotrzeć na Uniwersytet Yonsei... stwierdziłem, że za bardzo boję się zostania na lodzie i wolałem załatwić uczelnię w pierwszej kolejności. Udało mi się dostać na prawo... nie jest to kierunek, który chciałem studiować, no ale cóż... przynajmniej rodzice są dumni. Po załatwieniu spraw związanych z uczelnią zacząłem umawiać się z właścicielami na oglądanie mieszkań jednak żadne z nich niespecjalnie przypadło mi do gustu. 
                     Właśnie siedziałem przed laptopem i zajadałem się jakimś koreańskim czymś, co od pierwszego gryza zaczęło wypalać mi jamę ustną i żołądek. Byłem jednak tak potwornie głodny, że chcąc nie chcąc musiałem to zjeść.
- Jutro nie wyjdę z ubikacji.- jęknąłem przeglądając kolejne ogłoszenia wynajmu - Hmm, co my tu mamy? Przestronne mieszkanie zlokalizowane na nowym osiedlu w dzielnicy Seocho-gu... mieszkanie jest 2-pokojowe [w jednym z pokoi mieszkam ja- właściciel]... mhmm... bla, bla, bla... Mieszkanie w pełni umeblowane, zaopatrzone w nowe sprzęty... świetne dojazdy w każde miejsce... o... nawet spoko cena.- mieszkanie na zdjęciach prezentowało się niesamowicie. Nowocześnie urządzone mieszkanie aż prosiło, by w nim zamieszkać. Sięgnąłem po telefon wybierając numer z ogłoszenia.
- Tak, słucham.- usłyszałem w słuchawce wesoły, młody, męski głos.
- Dzień dobry... ja... em... dzwonię z ogłoszenia o mieszkanie...
- Mhmm... pan jest obcokrajowcem?- co... myśl do cholery.
- Nie... jestem z Korei, ale mieszkać w Paryżu i...
- Aaa okej, rozumiem.
- Tak... czy to jest... yy... aktualne?
- Jak najbardziej. Chciałby pan je zobaczyć?
- Tak... kiedy mogę?
- Jeśli panu pasuje, możemy spotkać się dzisiaj.
- Super.
- Zaraz prześlę sms'em dokładny adres.
- To czekać... dziękuję bardzo.- rozłączyłem się przeklinając w duszy rodziców za wysłanie mnie do tego piekła. Po chwili otrzymałem sms'a z adresem mieszkania. Dokończyłem jeść, po czym ubrałem się dość ciepło, gdyż dzisiejszy dzień był niesamowicie chłodny - Jak to jedzenie wyjdzie mi w trakcie spotkania to będzie źle.- jęknąłem opuszczając goshiwon. Po złapaniu taksówki i pokazaniu kierowcy dokąd ma jechać zasiadłem wygodnie przyglądając się uważnie ludziom. Hm... dokąd oni tak pędzą? We Francji wygląda to zupełnie inaczej. Ludzie siedzą w kawiarniach, a nie biegają jak wariaci po ulicach... rozmawiają ze sobą, a nie z telefonem... każdy wygląda tam inaczej, a tu? Wszyscy ubrani w białe bluzki i granatowe bądź czarne spodnie czy spódnice. Co jest nie tak z tym krajem? 
- Jesteśmy.- oprzytomniałem spoglądając na nowoczesne, ogrodzone, niezwykle zielone osiedle.
- Super.- uśmiechnąłem się płacąc mężczyźnie należną mu kwotę. Gdy wysiadłem z samochodu podekscytowany ruszyłem we wskazane miejsce. Gdy wszedłem na klatkę pierwsze co ujrzałem to przeszklona, pachnąca jeszcze nowością winda. Uśmiechnąłem się ponownie jadąc nią na ostatnie- piąte piętro. Dopiero gdy stanąłem przed drzwiami mieszkania poczułem lekki stres, w związku z brakiem pewności siebie w języku koreańskim. Wziąłem głęboki oddech dzwoniąc do drzwi. 
- Idę!- czułem jak moje serce bije coraz mocniej. Po chwili drzwi do mieszkania otworzyły się. W progu stanął niezwykle delikatny, niesamowicie przystojny brunet, który po ujrzeniu mnie otworzył szeroko oczy uważnie mi się przyglądając. Po chwili jednak na jego mlecznej buzi zagościł szeroki uśmiech - Nazywam się Myungsoo.- powiedział wesoło podając mi rękę.

~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------