22 sierpnia 2020

Małe kroki~cz.9 [Felix&Changbin]








                      Odbyłem dziś kolejną rozmowę z Choi, jednak zgodnie z prośbą mojego hyunga, nie wspomniałem mu o lobotomii. Boję się tego jak jasna cholera, ale wiem, że to będzie jedyne słuszne rozwiązanie. Nie mam kilku lat życia na zmarnowanie i czekanie, czy te wszystkie terapie i leki przyniosą jakieś efekty, czy nie. Lepiej chwilę pocierpieć i mieć w końcu spokój. 
Wszedłem do pokoju, widząc pakującego się Minho. Gdy mnie zobaczył, zatrzymał się, głęboko przy tym wzdychając. 
- Nie chciałem cię martwić..
- Co ty... już wychodzisz? - chłopak skinął głową, wrzucając do torby trzymaną w rękach bluzę.
- Dzisiaj. - poczułem się, jakbym dostał czymś ciężkim po głowie. Zamknąłem za sobą drzwi, czując napływające do oczu łzy - Przepraszam, że ci nie powiedziałem... uznałem, że tak będzie lepiej. - usiadłem na łóżku, wycierając niezdarnie mokre już policzki - Yongbokie..
- Co ja teraz zrobię..
- Hej... proszę cię, nie płacz. - Minho kucnął przede mną, głaszcząc mnie przy tym po policzku.
- Gdybym nie wrócił w porę, to byś się nawet nie pożegnał, prawda?
- Bym na ciebie czekał.
- Boże, Minho. - osunąłem się na ziemię, wtulając się w jedynego tak naprawdę prawdziwego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałem - Co ja teraz zrobię? - wybuchnąłem płaczem, zaciskając dłonie na jego bluzie - Nie zostawiaj mnie.
- Yongbokie... obiecałem ci jakiś czas temu, że jak wyjdę, to będę cię codziennie odwiedzać, tak? - skinąłem jedynie głową, zaciskając mocniej dłonie na materiale jego bluzy - Wiesz, że dotrzymam obietnicy. Jesteś moim przyjacielem, nie zostawię cię samego. 
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Oczywiście, że tak... proszę cię, nie płacz. 
- Za bardzo się do ciebie przywiązałem... będzie mi ciebie brakować. 
- Yongbokie.. - Minho uniósł gwałtownie głowę, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Minho, długo jeszcze? - uniosłem wzrok, widząc stojącego w drzwiach blondyna, którego widziałem przy Minho już jakiś czas temu. Jisung spojrzał na mnie, głęboko przy tym wzdychając - Dobra, pogadajcie... zabiorę twoich rodziców na kawę.
- Naprawdę mógłbyś? 
- No jasne. 
- Nie chcę was zatrzymywać. - pociągnąłem nosem, wstając z podłogi dość chwiejnie. 
- W porządku? - zapytał Jisung, wyrywając w moim kierunku.
- Tak. - spojrzałem na blondyna, wycierając mokre policzki - Opiekuj się nim dobrze.. proszę. - zdezorientowany chłopak skinął głową, pomagając wstać Minho. 
- Yongbokie.. jeśli chcesz, to jeszcze zostanę.
- Nie.. dzisiaj wielki dzień. - wymusiłem uśmiech, spoglądając na chłopaków - Niedługo się zobaczymy, tak?
- Jutro. Obiecuję, że jutro tu przyjadę. 
- W porządku. 
- Yongbokie..
- Zjedz dzisiaj coś naprawdę dobrego... i zjedz dużo. 
- Dopilnuję tego. - zapewnił mnie Jisung, obejmując mojego przyjaciela.
- Dziękuję. 
Gdy Jisung i Minho opuścili szpital, zająłem miejsce na swoim łóżku, zanosząc się przy tym łzami, jak dziecko. Z początku narzekałem na obecność Minho, ale teraz cholernie mi go brakuje i już za nim tęsknię. Jestem tu teraz zupełnie sam. Nie wiem nawet kiedy i czy w ogóle odwiedzi mnie dzisiaj Changbin. Nie umawialiśmy się, a wiem, że ma teraz bardzo dużo na głowie. Pielęgniarki posprzątały łóżko po Minho, nie zamieniając ze mną ani jednego słowa. Czułem się coraz gorzej. Byłem już zmęczony płaczem i chciałem jak najszybciej zobaczyć się z hyungiem. 
- Puk, puk, można? - odwróciłem się niechętnie, słysząc za sobą głos pana Choi - Hej, co się dzieje? 
- Wiedział pan, prawda? 
- Ale o czym? - mężczyzna usiadł obok mnie, mocno mnie obejmując.
- O tym, że zostanę sam..
- Nie rozumiem.
- Brakuje mi Minho. 
- Achh.. Minho. - mężczyzna westchnął poprawiając mi włosy - Nie chcieliśmy cię denerwować.
- Tak bym przynajmniej się z tym oswoił.. wyszedł z nim gdzieś... - wytarłem policzki, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Yongbokie.. jesteście przyjaciółmi, na pewno będzie cię odwiedzać.
- Tak.. ale to nie to samo. 
- Czy jest coś, czym mógłbym ci poprawić humor? - spojrzałem na lekarza, lekko przytakując.
- Jest coś takiego.
- W takim razie słucham.
- Lobotomia. 
- Co takiego? - Choi zaśmiał się nerwowo, puszczając mnie - Takich zabiegów nie robi się już od lat.
- Nieprawda... wiem, że przeprowadzacie tutaj takie zabiegi.
- Yongbok..
- Nikt się o niczym nie dowie. Proszę mi pomóc. - lekarz nabrał dużo powietrza do płuc, spoglądając na mnie.
- Skąd o tym wiesz?
- Błądziłem po budynku.. i wiem, że w piwnicy jest sala, w której robi się lobotomię.
- Posłuchaj mnie..
- Nikt o niczym nie wie, przysięgam. Proszę mi pomóc... błagam pana. 
- Wierzę ci... ale nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego? - pisnąłem, czując jak po moim policzku znowu spływa łza.
- Za bardzo cię lubię Yongbok. I wierzę, że jest inny sposób, by ci pomóc.
- Tak... gnicie tu do usranej śmierci. Ja już nie mogę, nie mogę tego znieść.. 
- Zastanowię się. 
- Błagam..
- Yongbok.. pomyślę o tym, zgoda? - skinąłem głową, czując jak Choi wyciera moje policzki - Proszę cię, nie płacz... masz ochotę gdzieś wyjść?
- Gdzie?
- Na kawę albo ciastko.
- Y y... przepraszam.. może innym razem.
- Nie przepraszaj. Odpocznij w takim razie.
- Ale przemyśli to pan..
- Tak.. w końcu obiecałem. - czy mu wierzę? Ciężko powiedzieć, bardzo bym chciał. Co to znaczy, że za bardzo mnie lubi, by wykonać na mnie ten zabieg? Jest to zbyt ryzykowne? Nieludzkie? Nie wiem o co w tym chodzi, ale mam nadzieję, że niebawem się dowiem... 


*


                      Ostatnie dni mijają mi niesamowicie wolno. Przepełnione są nudą, ciągłym smutkiem i strachem. Nawet wizyty Changbina mi nie pomagają. Cieszę się, że jest przy mnie, ale nikt nie wypełni pustki po Minho... bardzo za nim tęsknię.
- Cześć Yongbok.
- Dzień dobry. - odburknąłem znad książki, widząc wchodzącego do sali młodego lekarza w towarzystwie jakiegoś chłopaka. 
- Przyprowadziłem ci nowego współlokatora... Poznaj proszę Jeongina. - spojrzałem na wysokiego, jednak mimo to drobnego bruneta o niezwykle pociągłych oczach. Patrzył na mnie chłodnym, pełnym nienawiści wzrokiem przeszywającym mnie na wylot.
- Cześć.. Yongbok jestem. - wspomniany wcześniej Jeongin absolutnie mnie olał. Rzucił pod łóżko torbę z rzeczami, po czym położył się na nim, głęboko przy tym wzdychając.
- Dajcie sobie czas panowie... na spokojnie. Jeonginnie.. wpadnę po ciebie o 18-tej. - gdy lekarz wyszedł z sali, przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nie uśmiecha mi się posiadanie nowego współlokatora, tym bardziej takiego zimnego dupka. Mimo to nie chciałem, by były między nami niepotrzebne spięcia, więc zdecydowałem się zagadać.
- Masz może ochotę na coś słodkiego? - nie odpowiedział. Wstałem z łóżka, po czym podszedłem do chłopaka, siadając niepewnie obok jego nóg - Słodkie pomaga... niezależnie od sytuacji. - nadal cisza - Domyślam się, że nie jest ci łatwo.. też miałem żal do całego świata, kiedy tu trafiłem, ale nie odtrącaj mnie. Chcąc nie chcąc, musimy ze sobą jakoś żyć. 
- Odwalisz się w końcu?!
- Słucham.. - Jeongin poderwał się z łóżka, po czym pchnął mnie na parapet, od którego odbiłem się plecami. Ta sytuacja wyraźnie dała się im odczuć dość silnym, promieniującym bólem - Aishh..
- Odpieprz się! Nie potrzebuję twojej łaski! - chłopak poderwał się na równe nogi, po czym pospiesznie opuścił nasz pokój. Kto to do cholery jasnej jest?! W życiu nie widziałem tak agresywnego dzieciaka. Czuję, że mieszkanie z nim będzie istnym koszmarem, na który chyba nie jestem gotowy... 
                Nadszedł późny wieczór. Po wizycie w gabinecie pana Choi udałem się do biblioteki, by trochę poczytać i zabić tym samym czas. Changbin ostatnio bardzo dużo pracuje, gdyż dostał pracę w nowym ośrodku i nie zawsze ma siłę i czas, by mnie odwiedzić. Zająłem się więc czytaniem, by nauczyć się w końcu żyć z samym sobą. Wszedłem do pokoju, widząc siedzącego na łóżku Jeongina. Oddychał bardzo głęboko, ściskając w rękach czyjeś zdjęcie. Mimo lekkiego strachu przed nim, kucnąłem obok niego, wyjmując wspomniane wcześniej zdjęcie z jego drobnych dłoni.
- Porwiesz je, uważaj. - szepnąłem, jednak brunet wyrwał zdjęcie z moich rąk, zgniatając je doszczętnie - Jeongin.. 
- Skurwysyn! - wrzasnął, wybuchając płaczem. Zatkało mnie, jednak z drugiej strony chciałem pomóc mu za wszelką cenę. Wiem jak to jest być samotnym, zagubionym i zmęczonym swoimi myślami i ciągłym, złym samopoczuciem. Poza tym widzę, że nikt go tutaj nie odwiedza... nie dostaje nawet telefonu, by wieczorem skontaktować się z bliskimi.. musi czuć się okropnie. 
- Porozmawiajmy. - chłopak pchnął mnie na ziemię, po czym podszedł gwałtownie do lusterka wiszącego nad niewielką umywalką. Nie minęła nawet sekunda, kiedy Jeongin zamachnął się uderzając pięścią w szkło. Zamurowało mnie... po jego drobnej dłoni popłynęła krew, jednak chłopak sprawiał wrażenie, jakby absolutnie niczego nie poczuł - Jeongin, uspokój się. 
- Zamknij się wreszcie! - współlokator sięgnął po kawałek rozbitego szkła, po czym w absolutnym amoku usiadł na mnie, celując we mnie rozbitym odłamkiem.
- Co ty wyprawiasz?!
- Najpierw zabije ciebie! A potem siebie! Rozumiesz to?! 
- Błagam cię, oprzytomnij wreszcie! - moje oczy zaszły łzami. Bardzo się bałem, ale byłem tak przerażony, że nie byłem w stanie nawet drgnąć - Błagam, porozmawiajmy. 
- Tak bardzo go przypominasz! Dlaczego?! 
- Kogo?! Ja nie wiem, o czym ty mówisz! - brunet zamachnął się, wbijając szkło w moje ramię. Po moim wrzasku przeciągnął je przez długość mojej ręki, sprawiając, że z bólu słabłem z sekundy na sekundę coraz bardziej. 
- Nienawidzę cię! 
- Jeongin przestań! - poczułem, jak moje ciało robi się lżejsze, gdyż chłopak został pchnięty na ziemię przez lekarzy, którzy wparowali do sali w ostatnim momencie - Daj mi to. Uspokój się, słyszysz?
- Yongbok. - ktoś poklepał mnie po twarzy, pomagając mi pozostać przy zdrowych zmysłach przez kolejne kilka sekund - Yongbok, otwórz oczy, słyszysz? Patrz na mnie.
- To on. 
- Nie, to nie jest twój brat... to nie jest twój wróg, Jeongin. - co jest... otworzyłem lekko zamglone oczy, zerkając na przerażonego współlokatora i trzymającego go lekarza - Zabierz go do lekarza. Ja wezmę Jeongina na obserwację. 
- Yongbok, dasz radę wstać? 
- Boli.
- Wiem, że cię boli, zaraz ci pomożemy. 
- Ja nie chciałem. - usłyszałem chłopięcy szept pomieszany ze szlochem - Nie chciałem.
- Jest... okej. - szepnąłem, czując jak lekarz bierze mnie na ręce - Nie martw się. - moja ręka, po całej jej długości, została pokryta szwami. Boli mnie tak bardzo, że nie mogę wykonać nawet najmniejszego ruchu palcami. Gdy Choi dowiedział się o tym, co się stało, od razu wykonał telefon do Changbina, by ten zabrał mnie do siebie na noc. Sam bałem się wrócić do pokoju po tym zdarzeniu. Nie zasnąłbym obok Jeongina, bo widzę, że ten dzieciak jest nieobliczalny. 
- Słyszysz Felix? - pytanie tylko, jak długo Changbin będzie trzymać mnie u siebie. Prędzej czy później będę musiał wrócić do ośrodka. Co ja wtedy zrobię? - Hej, Lixie.. - mrugnąłem kilkakrotnie, przenosząc wzrok na mojego hyunga - W porządku?
- Tak.
- Słyszałeś co ci mówiłem? 
- Przepraszam... zamyśliłem się. 
- Opowiadałem ci o Jeonginie, ale jeśli nie masz ochoty o nim słuchać, to w porządku. Przełożymy to na kiedy indziej. 
- O Jeonginie? - hyung skinął głową, głaszcząc mnie ostrożnie po policzku - A co o nim wiesz? 
- Na pewno masz ochotę tego słuchać? - skinąłem jedynie głową, czując na czole czułego buziaka. Odkąd przyjechałem do hyunga, ten położył mnie do łóżka i kazał odpoczywać. Widziałem, że bardzo przejął się tym, co się stało. Do tej pory patrzy na mnie ze łzami w oczach, a ja mam wyrzuty sumienia, że doprowadziłem go do takiego stanu - Jego mama bardzo chorowała. Po jej śmierci tato Jeongina zaczął pić, stracił pracę... w końcu przestał się kontrolować, bił Jeongina jak psa. Jego starszy brat, który był już wtedy pełnoletni, uciekał z domu, żeby na to nie patrzeć i Jeongin był zdany tylko na siebie. - chłopak westchnął, drapiąc mnie delikatnie po głowie - W końcu ich ojciec przedawkował i umarł... Starszego brata Jeongina przerosła cała ta sytuacja i opieka nad młodym... 
- I co się stało?
- Co się stało? - westchnął ponownie, odwracając wzrok - Wyładowywał na nim swoją złość... Urządzał w domu głośne imprezy, nie pilnował, by Jeongin chodził do szkoły, codziennie przyprowadzał do domu nową laskę, z którą sypiał często na oczach Jeongina... Jeongin podczas terapii ponoć wspominał też o tym, że przypalał go papierosami i faszerował jakimiś lekami na uspokojenie, by siedział cicho. Jeongin ma tylko jego, a to bydle traktowało go tak okropnie... - przełknąłem z trudem ślinę, czując napływające do oczu łzy.
- On... Jeongin mówił, że przypominam jego brata..
- Tak, widziałem go... jesteście do siebie bardzo podobni. 
- Czym... czym w takim razie są moje problemy w porównaniu z Jeonginem.. 
- Skarbie, to nie konkurs. Każdy z nas przeżywa swoje osobiste tragedie i żadnego z tych problemów nie można bagatelizować. - skinąłem głową, próbując dość niezdarnie usiąść - Co chcesz zrobić?
- Sam nie wiem... mam już dość leżenia. 
- Poczekaj. - hyung usiadł za mną, po czym oparł mnie o swoje ciało, głaszcząc mnie po brzuchu - Lepiej?
- Lepiej. 
- Lixie..
- Tak?
- Nie zadręczaj się tym, dobrze?
- Nie da mi to teraz spokoju. 
- Kotku.. 
- Zajmij czymś moje myśli.
- Hm?
- Proszę.. bo za moment oszaleję. 
- No dobrzeee... masz jakąś propozycję?
- Mam. - szepnąłem, po czym pocałowałem go w szyję, dając mu wyraźnie do zrozumienia, co powinien robić. Hyung uśmiechnął się delikatnie, po czym wbił się w moje wargi, całując mnie niezwykle subtelnie i ostrożnie. Sprawną ręką chwyciłem za jego dłoń, kierując ją w stronę mojego członka. Gdy poczułem lekki sprzeciw z jego strony, wsunąłem ją w dresowe spodnie, pogłębiając tym samym pocałunek.
- Yongbokie... może nie dzisiaj?
- Zawsze szukasz wymówek... po prostu to zrób. - po chwili poczułem, jak dłoń Changbina wsuwa się w moje bokserki i powoli zaczyna przesuwać się po moim członku. Jęknąłem przygryzając tym samym wargę mojego chłopaka. Nigdy nie robiliśmy takich rzeczy i muszę przyznać, że mimo początkowej śmiałości i ogromnego pragnienia, poczułem teraz coś w rodzaju wstydu i miałem nawet ochotę się wycofać. Z tyłu głowy miałem jednak myśl, że nie wiem, jak długo wytrzymam będąc tym, kim jestem i że w każdej chwili mogę się najzwyczajniej w świecie poddać. Chcę odejść stąd wiedząc, że spróbowałem absolutnie wszystkiego. Spojrzałem na mojego chłopaka, czując jak z każdą kolejną sekundą brakuje mi tchu. 
- Felix..
- Nie przerywaj. - Changbin musnął moje wargi ponownie na mnie spoglądając. 
- Jak się czujesz? - zacisnąłem powieki, łapiąc kurczowo ramię mojego chłopaka - W porządku? - jęknąłem czując jak przyjemna fala ciepła rozchodzi się po moim drżącym ciele. Ukryłem twarz w szyi hyunga, głęboko przy tym oddychając - Mój skarb. - szepnął, całując mnie w czoło - Wszystko okej? - skinąłem głową, obdarowując jego szyję buziakiem.
- Hyung..
- Tak? 
- Kocham cię najmocniej na świecie. - chłopak zaśmiał się, wycierając dłoń chusteczką. 
- I mówisz mi o tym w takich okolicznościach? - uniosłem głowę, spoglądając na niego z ogromnym zażenowaniem i potwornym rozczarowaniem. 
- Znowu mi to robisz. - szepnąłem, czując napływające do oczu łzy.
- Co? Yongbokie..
- Między nami nigdy nie będzie normalnie.. - obolały i nadal niesamowicie podniecony, podniosłem się z łóżka, idąc w kierunku kuchni. 
- Felix.. 
- Skoro tak bardzo bawi cię to, że cię kocham, to już nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszysz. - szybko pożałowałem tych słów. Drżącą ręką sięgnąłem po szklankę, nalewając sobie do niej wody, jednak towarzyszące mi nerwy rozlewały ją na wszelkie możliwe strony.
- Daj to. - szepnął chłopak, wyręczając mnie. Gdy upiłem kilka łyków, wbiłem wzrok w podłogę, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Przepraszam... nie chciałem tego powiedzieć. 
- Ja powinienem cię przeprosić... zachowuję się jak skończony idiota. - osunąłem się na ziemię, czując jak rozlatuję się na tysiące kawałków. Po moich policzkach spływały łzy, a ja znów czułem się jak największy śmieć - Skarbie, nie płacz.
- Nie mogę cię stracić.
- Nigdy mnie nie stracisz.. co ty wygadujesz?
- Dlaczego się tak traktujemy? Ja już nie mam na to siły. 
- To moja wina... wybacz mi.
- Wybaczę... ale to już trwa stanowczo za długo. - hyung wytarł moje policzki, wtulając mnie ostrożnie w swoje ciało - Nie kochasz mnie?
- Lixie... przerabialiśmy to już tyle razy. 
- Właśnie... przerabialiśmy już to tyle razy, a ciągle jest tylko gorzej. 
- Nie podoba ci się nasza relacja? 
- Hyung... ja już nie wiem, w czym tkwi problem. W tobie, we mnie, w mojej chorej głowie.. nie wiem, naprawdę. Ale za każdym razem, gdy się do siebie zbliżamy i mówię ci coś miłego, ty ze mnie drwisz... chwilę po tym, jak się do siebie zbliżamy, co uważam... co uważam za coś bardzo ważnego.. 
- Yongbok, popatrz na mnie. - uniosłem wzrok, wbijając go w oczy mojego hyunga - Będę ci to powtarzać tak długo, jak tylko będziesz chciał. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i bardzo... bardzo mocno cię kocham, rozumiesz to? Jestem zamkniętym w sobie dupkiem, który nie potrafi okazywać emocji i swoich uczuć, ale staram się... uwierz mi, że naprawdę bardzo się staram, żeby być dla ciebie najlepszym facetem na świecie.. Podobnie jak ty, ja też potrzebuję czasu. Dajmy go sobie Felix. 
- Chcesz nadal brnąć w tą relację? 
- Oczywiście, że tak.. chcę ciebie i chcę być z tobą do końca życia.
- Do końca życia? - powtórzyłem z lekkim rumieńcem na buzi.
- Tak.. mówiłem ci przecież głuptasie, że tu zamieszkasz jak tylko wyjdziesz z ośrodka. Z czasem poszukamy czegoś lepszego.. ale to też jest czas skarbie. 
- Rozumiem.. przepraszam hyung. 
- Za nic mnie nie przepraszaj. - szepnął, całując mnie w czoło. 
- Chyba jednak powinienem...
- Hm? - Changbin chwycił mnie w pasie, podnosząc mnie z ziemi - Felix, naprawdę..
- Jak już rozmawiamy ze sobą szczerze, to muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało, tak?
- Poniekąd.. - szepnąłem, uciekając wzrokiem. 
- Felix, mów o co chodzi..
- Nie denerwuj się. 
- Jak mam się nie denerwować? Proszę cię, powiedz, co się dzieje.
- Rozmawiałem z Choi... zaraz po tym, jak Minho wyszedł z ośrodka.
- O czym?
- Wiem, że ci obiecałem..
- Yongbok..
- Miałem ci zaufać i czekać... a ja znowu cię nie posłuchałem i zrobiłem swoje. - nabrałem dużo powietrza do płuc, zerkając niepewnie na chłopaka - Powiedziałem mu o lobotomii.
- Słucham? Felix do cholery, obiecałeś..
- Wiem. Wiem, przepraszam.. - Changbin westchnął, drapiąc się nerwowo po głowie.
- Co powiedział ci Choi?
- Że za bardzo mnie lubi, by wykonać na mnie taki zabieg... a potem powiedział, że się zastanowi.
- Czyli tego nie zrobi. - hyung odetchnął z ulgą, siadając przy stole - Całe szczęście. 
- Nie rozumiem waszego podejścia... to by nam w końcu pomogło..
- Nie skarbie, nie wiesz w jakich męczarniach dla pacjenta przeprowadzany jest ten zabieg... ile kosztuje nerwów lekarzy i przede wszystkim tą chorą osobę, która wiąże z tym ogromne nadzieje, a... a zabieg nie zawsze się udaje..
- Jak to?
- Myślałeś, że ci pogrzebią w głowie i wszystko minie?
- A... a tak nie jest?
- Nie, nie jest tak.. - brunet wstał, wtulając mnie w swoje umięśnione ciało - Dlatego błagam cię jeszcze raz... zapomnij o tym zabiegu. 



*


                Wróciłem do ośrodka dopiero po czterech dniach. Choi zapewnił Changbina, że Jeongin jest pod stałym nadzorem i że nigdy więcej nie wyrządzi mi krzywdy. Ciekaw jestem czy mój lekarz domyśla się, że ja i Changbin jesteśmy razem, czy nadal uważa, że hyung jest tylko i wyłącznie moim psychologiem, do którego mam największe zaufanie. 
        Po wejściu do pokoju, ujrzałem siedzącego na łóżku Jeongina. Znów trzymał w dłoniach zdjęcie swojego brata. Po jego bladych policzkach spływały łzy, a usta szeptały coś niesamowicie cicho. Do tego stopnia, że nic nie mogłem zrozumieć. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, Jeongin poderwał się, wycierając nerwowo buzię. 
- Cześć. - powiedziałem niepewnie, widząc, jak ten chowa zdjęcie do swojej szafki nocnej. Po chwili wyciągnął z niej czekoladę, podchodząc nieśmiało w moim kierunku. 
- Ja... nie wiem, jak mam cię przeprosić..
- Nie ma o czym mówić. 
- Ta ręka.. hyung, wybacz mi. - Jeongin położył czekoladę na moim łóżku, cały czas wpatrując się przy tym w podłogę - Bardzo cię przepraszam... nie chciałem cię skrzywdzić. - w jednej chwili przypomniała mi się historia tego dzieciaka, którą opowiedział mi Changbin. Miałem ochotę go przytulić i obiecać mu, że wszystko kiedyś się w końcu ułoży. Musi.... nie możemy tkwić w takim gównie do końca życia.. 
- Nie zadręczaj się tym. Wiem, że nie chciałeś tego zrobić. - brunet skinął głową, pociągając przy tym nosem - Nie płacz..
- Bardzo cię boli? - zapytał, unosząc na mnie przekrwione i zmęczone oczy, jednak gdy tylko spotkał się z moim spojrzeniem, ponownie wbił je w ziemię. Czy mnie boli? Boli jak jasna cholera. Do tego stopnia, że nie jestem w stanie ruszyć ręką, ale przecież mu tego nie powiem.
- Nie.. lekarz powiedział, że ręka będzie się ładnie goić. Trzeba tylko dać jej trochę czasu. 
- Dostałem karę... ale uważam, że to za mało.
- Hm?
- Powinieneś mnie ukarać, hyung.
- Co? - rzuciłem torbę z rzeczami na ziemię, po czym podszedłem bliżej Jeongina, kładąc dłoń na jego ramieniu - Otrzymałeś karę? Jaką?
- Byłem dwa dni w izolatce..
- Co.. kto cię tam zamknął? 
- Nie wiem.. nie pamiętam. - dodał szeptem, rozklejając się.
- Już dobrze. - odruchowo przytuliłem go, czując jak jego drobne ciało się spina - Nie bój się Jeongin... nigdy więcej już tam nie pójdziesz.
- Powinienem. 
- Nie... najważniejsze, że zrozumiałeś to, że zrobiłeś źle. 
- Przepraszam.
- Jeongin, spójrz na mnie. - chłopak zaprzeczył pospiesznie skinieniem głowy, spinając się przy tym jeszcze bardziej.
- Nie każ mi tego robić..
- W porządku. To proszę cię, przestań się obwiniać i mnie przepraszać. Zamknijmy tą sprawę i zacznijmy od początku, dobrze? 
- Nie będziesz na mnie zły?
- Nie.. obiecuję ci to. - brunet skinął głową, po czym lekko się ode mnie odsunął, podając mi rękę.
- Jestem Jeongin. 
- Yongbok... ale możesz mi mówić Felix. - muszę przyznać, że dziwnie mi się z nim rozmawia, gdy ten w ogóle nie patrzy mi w oczy. Może się wstydzi? Może nie przywykł do patrzenia ludziom w oczy.. ciężko powiedzieć. Po rozpakowaniu torby, spojrzałem w kierunku łóżka mojego współlokatora. Jeongin leżał odwrócony plecami do pokoju i znów wpatrywał się w zniszczone i pogniecione zdjęcie. Mimo nienawiści, którą darzy swojego brata, musi bardzo za nim tęsknić.. Sięgnąłem więc po czekoladę, którą dostałem, po czym usiadłem ostrożnie obok nóg chłopaka - Mogę?
- Tak. - Jeongin wsunął zdjęcie pod poduszkę, wzdychając.
- Zjedzmy razem czekoladę. 
- Nie mogę... jest twoja, hyung.
- Nalegam żebyś też ją zjadł. - chłopiec usiadł ostrożnie, po czym wyjął ją z mojej dłoni, powoli ją otwierając.
- Ty pierwszy. - uśmiechnąłem się lekko, sięgając po kostkę. Zaraz w moje ślady poszedł Jeongin, mieląc wybrany przez siebie kawałek niezwykle powoli. 
- Mmm pycha. Wybrałeś moją ulubioną. 
- Naprawdę?
- Mhm. Uwielbiam ją. - westchnąłem po chwili, obserwując jak wbite w pościel oczy chłopaka, coraz bardziej zachodzą łzami - Jeongin..
- Dlaczego tu jesteś, hyung? - zaskoczył mnie tym pytaniem... Nie znamy się za dobrze.. Jeongin nie wie, że znam jego historię, ale może to dobry moment, by w końcu wszystko z siebie wyrzucić i zbliżyć się do siebie. 
- Cóż... mój wujek zrujnował mi życie i psychikę.. Przez niego tutaj jestem.
- Co ci zrobił? - odchrząknąłem, odwracając wzrok. Wiem, że ten dzieciak przeszedł przez gorsze piekło, więc przyznanie się do swojej krzywdy nie powinno sprawiać mi aż tak dużego problemu.
- On... mój wujek odbił mi dziewczynę.. jakkolwiek głupio to nie brzmi.. Zrobił jej dzieciaka.. Znęcał się nade mną, żebym nikomu o niczym nie powiedział. - oblizałem wargi, nabierając dużo powietrza do płuc - Bił mnie, obrażał.. zamknął mnie tutaj, żebym nie powiedział o niczym rodzinie..
- Hyung, wyduś to z siebie.. - zamurowało mnie. Otworzyłem szeroko oczy, wbijając je w nadal wpatrującego się w łóżko współlokatora - Skrzywdził cię..
- Jeongin..
- Znajomi mojego brata też mnie skrzywdzili. - brunet zacisnął dłonie na kołdrze, biorąc przy tym głęboki oddech - Zgwałcił cię. - szepnął wybijając mnie całkowicie z rytmu - Czuję to. 
- Nie wiem o czym mówisz..
- Nie wstydź się... to nie ty jesteś potworem, tylko ludzie wokół których się obracałeś... żyjemy wśród potworów, hyung. - kim on jest do cholery? Poczułem się strasznie nieswojo po tej rozmowie.. - Bardzo mi przypominasz mojego brata... wizualnie.. dlatego coś pomieszało mi się w głowie i tak zareagowałem.
- Mógłbym... mógłbym go zobaczyć? - Jeongin skinął jedynie głową, wyjmując spod poduszki pogniecione zdjęcie - Jest niemalże identyczny..
- Właśnie. Z tym że on jest potworem... a ty hyung wydajesz się być dobrym człowiekiem. - mimo lekkiego lęku przed nim, uśmiechnąłem się, oddając mu zdjęcie.
- A... twój.. twój brat cię tutaj wysłał? 
- Nie. Mój brat ma mnie głęboko w dupie. - chłopak sięgnął po kawałek czekolady, lekko ją smoktając - Moja sąsiadka po kolejnej awanturze mojego brata w końcu się mną zainteresowała.. 
- Jak to?
- Nie mam rodziców... byłem pod opieką starszego brata, który traktował mnie jak śmiecia. - zaskakuje mnie jego otwartość.. widocznie dzieciak potrzebował się wygadać - Jak po raz kolejny lał mnie jak psa, a ja krzyczałem tak bardzo, że aż miałem zdarte gardło, do domu wparowała sąsiadka z policją.. Zabrali mnie do pogotowia opiekuńczego, a potem tutaj. Życie jest straszne, prawda? - przełknąłem z trudem ślinę, czując się jeszcze gorzej niż wcześniej. Dlaczego ten dzieciak tyle przeszedł? Życie jest absolutnie popieprzone... 
- Wiesz... myślę, że życie może być piękne... I wiem, że my też będziemy się nim cieszyć. Wszystko niestety potrzebuje czasu...





~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

2 komentarze:

  1. That was creepy ,,Znajomi mojego brata też mnie skrzywdzili. - brunet zacisnął dłonie na kołdrze, biorąc przy tym głęboki oddech - Zgwałcił cię. - szepnął wybijając mnie całkowicie z rytmu - Czuję to." Jak z horroru o nawiedzonym dziecku.
    ,,Wszystko niestety potrzebuje czasu". Niestety tak i nie wiadomo ile tego czasu tak właściwie potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w ogóle, to zdjęcie na końcu się nie załadowało.

      Usuń