27 sierpnia 2020

Małe kroki~cz.10 [Felix&Changbin] KONIEC

 






                      Otworzyłem oczy, widząc stojące nade mną, zamglone sylwetki pana Choi, Changbina i dwóch lekarzy, z którymi nie miałem do tej pory do czynienia. Nie miałem pojęcia gdzie jestem i co właściwie się stało. Jedyne co czułem, to koszmarny ból głowy, który promieniował na całą twarz. Nawet mruganie sprawiało mi spory problem.
- Mamy go. 
- Yongbok, słyszysz nas? - skinąłem głową, czując jak koszmarny ból rozrywa ją na tysiące kawałków. Jęknąłem, chcąc odruchowo się podnieść, jednak wtedy zauważyłem, że jestem trzymany przez trzy, skórzane pasy - Nie ruszaj się, dzieciaku.
- Nie ruszaj się, bo pogorszysz sytuację. - usłyszałem zachrypnięty głos Changbina. Spojrzałem na niego mokrymi od łez oczami, czując jak moje serce przyspiesza. 
- Chyba wszystko się udało.. możemy przewieźć go do sali.
- Jak bóle trochę się uspokoją, to dopiero będziemy z nim rozmawiać. - Changbin przytaknął na słowa Choi, zapisując coś na kartkach papieru. Po chwili blade światło rozchodzące się po pokoju zgasło, a nas ogarnęła absolutna ciemność, która w małym stopniu wpłynęła na moje złe samopoczucie. Dlaczego tutaj jestem i czemu niczego nie pamiętam? Dlaczego mój hyung jest taki zimny w stosunku do mnie? Chciałbym żeby mnie przytulił i powiedział, co właściwie się stało. Mam w głowie totalną pustkę... 


*


                  Zostałem przewieziony do sali, w której znajdowało się tylko jedno łóżko, na którym zostałem od razu położony. Gdzie jest Jeongin? A Minho? Dlaczego mnie nie odwiedza już tak długo? Poza tym, moja skręcona kostka i zaszyta ręka... co z nimi? Nie mam śladów po jakichkolwiek urazach. Dlaczego nie mogę sobie niczego przypomnieć?
- Za moment to sprawdzimy. - przeniosłem wzrok w kierunku drzwi, widząc wchodzących do środka Changbina oraz pana Choi - Cześć Yongbokie.
- Dzień dobry. - szepnąłem, zamykając zmęczone oczy.
- Jak się czujesz?
- Lepiej... tylko.. tylko nie rozumiem, co się dzieje. - Choi chwycił mnie za twarz, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał. 
- Wiesz gdzie teraz jesteś?
- Tak... w ośrodku.. 
- Dobrze. A wiesz dlaczego tu wylądowałeś?
- Chyba.. chyba przez mojego wujka. On.. bił mnie.. - zamknąłem oczy, nabierając dużo powietrza do płuc - Nie wiem.. nie pamiętam.
- W porządku. 
- Czemu jestem tu sam? 
- Hm?
- Gdzie moi rodzice.. Jeongin.. - w sali zapadła absolutna cisza. Spojrzałem na Changbina, wyciągając niezdarnie dłoń w jego kierunku - Binnie.. - chłopak otworzył szerzej oczy, podchodząc niepewnie bliżej mojego łóżka - Hyung.. o co chodzi?
- Cóż... miałeś przeprowadzony zabieg. 
- Porozmawiasz z nim, Changbin? Muszę iść do innych pacjentów.
- Tak, postaram się. - Choi poklepał chłopaka po ramieniu, po czym opuścił salę. Hyung usiadł obok mojego łóżka, wzdychając.
- Lobotomia? Udało się?
- Co? - Changbin wyglądał na naprawdę przerażonego - Skąd o tym wiesz? 
- Jak to? Przecież.. przecież o tym rozmawialiśmy jakiś czas temu. - zacisnąłem powieki, podnosząc się z dość sporym trudem do siadu - Nie pamiętasz?
- Yongbok... ja nie mam pojęcia o czym mówisz. - uśmiechnąłem się nerwowo, łapiąc go za dłoń.
- Nie wkręcisz mnie, hyung. 
- Poczekaj, powoli. - chłopak złapał mnie za rękę, oblizując nerwowo wargi - Powiedz mi... jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz? - zamyśliłem się, starając się powrócić myślami do ostatnich wydarzeń. 
- Rozmawiałem z Jeonginem... tylko nie rozumiem, bo.. bo on mi rozciął całą rękę. A nie mam po tym żadnego śladu. 
- Yongbok... on nie mógł ci nic zrobić. - Changbin podwinął rękaw bluzy, prezentując zabandażowaną rękę - Jestem jego opiekunem.. to mnie zaatakował.
- Co?
- Skąd w ogóle o nim wiesz?
- Znowu robisz ze mnie głupka.. - otworzyłem szerzej oczy, wpatrując się w jego ranne ciało - Boli cię?
- Nie.. nie, nie boli, nie martw się. - brunet przetarł twarz dłońmi, ponownie wbijając we mnie wzrok - Skąd wiesz o Jeonginie?
- Changbin, co tu się dzieje?
- Proszę cię, odpowiedz mi. Zaraz sobie wszystko wyjaśnimy. 
- Przecież po wyjściu Minho, wsadzano mi do pokoju Jeongina.. - zachłysnąłem się powietrzem, mieląc w dłoniach kołdrę, pod którą się znajdowałem - Hyung.
- Yongbok, ty byłeś w pokoju sam... po przyjeździe do ośrodka zdiagnozowano cię jako ciężki przypadek i umieszczono w izolatce. Nie poznałeś ani Minho, ani Jeongina... skąd o nich wiesz? - to jakiś żart? Znowu próbuje zrobić ze mnie idiotę? A ta ręka? Przecież to mnie zaatakował ten dzieciak, a Changbin się wtedy mną zajmował - Yongbok, to jest niesamowite, co mówisz... porozmawiaj ze mną.
- Hyung, ja nie rozumiem. - pociągnąłem nosem, wyciągając ręce w jego kierunku... zupełnie jak bezbronne dziecko - Przytul.
- Słucham..
- Hyung, to ja miałem operację, czy ty, że niczego nie pamiętasz?
- Nie rozumiem.
- Przecież jesteśmy razem. - Changbin poderwał się z krzesła, krążąc nerwowo po pokoju - Co tu się dzieje?! - podkuliłem nogi, łapiąc się za pokrytą bandażami głowę, której ból stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania - Nie wytrzymam tego! 
- Uspokój się. - hyung podbiegł do łóżka, łapiąc mnie za dłonie - Słyszysz? Sam robisz sobie krzywdę, spokojnie. 
- Nie wytrzymam.
- Już dobrze. - chłopak usiadł na łóżku, ostrożnie mnie przytulając - Już... nie denerwuj się. - ukryłem twarz w szyi hyunga, a dłonie zacisnąłem na jego bluzie, bojąc się, że za moment zniknie - Uspokój się.. za moment wszystko sobie wyjaśnimy. - zamknąłem oczy, obdarowując jego szyję delikatnym buziakiem, po którym Changbin się wzdrygnął. Nigdy wcześniej tak nie reagował.. - Proszę cię, nie rób tak.
- Hyung.. 
- Jak poczujesz się na siłach, to opowiedz mi o wszystkim, co pamiętasz, dobrze? 
- Nie puszczaj.
- Nie puszczę... jeśli chcesz, możemy siedzieć tak cały czas. - skinąłem głową, ciesząc się tą chwilą jak dziecko. Z każdą mijającą minutą, ból nieco odpuszczał. Mimo to nadal nie rozumiałem, co się wokół mnie dzieje. Wolałem pomilczeć będąc otulony ramionami osoby, którą kocham, niż wyjaśnić sobie całą tą sytuację i stracić go na dobre - Jak się czujesz? - gdy usłyszałem jego szept, poczułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemne ciepło. 
- Sam nie wiem.
- Możemy porozmawiać? Tylko proszę cię.. spokojnie. - skinąłem głową, wtulając się w niego jak rzep - Powiedz mi o wszystkim... całą swoją historię.
- Hyung, znasz ją.
- To nic.. opowiedz mi ją jeszcze raz. - nabrałem dużo powietrza do płuc, układając się wygodniej na klatce piersiowej chłopaka. 
- Wylądowałem tutaj kilka miesięcy temu. Moi rodzice wysłali mnie tu z Australii, bo w Australii nikt nie był w stanie mi pomóc.. Kilka dni po moim przyjeździe zostałem zabrany na wizytę, przy której towarzyszyłeś jako praktykant.. zabrałeś mnie wtedy na ciasto i kawę i od tego wszystko się zaczęło.
- Co się zaczęło?
- My. Mimo że czasem się sprzeczaliśmy, wydaje mi się, że darzyłeś mnie szczerym uczuciem.. ja nadal bardzo cię kocham, hyung. - uniosłem głowę, wbijając wzrok w zaskoczonego moim wyznaniem chłopaka - Nie możesz mnie teraz zostawić.. Za dużo razem przeszliśmy, wiemy o sobie praktycznie wszystko..
- Yongbok. - brunet widocznie bił się z myślami i nie do końca wiedział, jak ugryźć temat. Naprawdę nie rozumiem, co się dzieje, przecież sobie tego nie wymyśliłem - Nie wiem, jak mam cię przepraszać..
- Nie, hyung..
- Poczekaj, daj mi powiedzieć. - przełknąłem głośno ślinę, czekając tylko i wyłącznie na najgorsze - To nie twoi rodzice wysłali cię do Korei.
- Jak to?
- Zrobił to twój wujek, pamiętasz? - gdy zaprzeczyłem skinieniem głowy, chłopak kontynuował - Po śmierci twoich rodziców zacząłeś chorować na depresję... Zajął się wtedy tobą twój wujek, ale źle cię traktował i wylądowałeś tutaj..
- Hyung.. - zaśmiałem się nerwowo, czując cisnące się do oczu łzy - Jakiej... jakiej śmierci? O czym ty mówisz? 
- Twoi rodzice mieli własną firmę znaną na całą Australię... zadłużyli się na sporą ilość pieniędzy i... gdy wsiedli do samochodu, ten wyleciał w powietrze. Ktoś podłożył ładunki i..
- Przestań. - odsunąłem się, szukając nerwowo telefonu - Rozmawiałem z nimi, nie kłam! 
- Tak mi przykro..
- Nie, to nieprawda! - chwyciłem się za głowę, jęcząc ponownie z bólu.
- Połóż się. 
- Nie.. - to niemożliwe, przecież będąc w ośrodku rozmawiałem z nimi. Kilka razy do mnie dzwonili, o czym on mówi? - Muszę... muszę do nich zadzwonić. - krzyknąłem, czując jak ból wywołany zabiegiem i stresem rozsadza moją głowę. 
- Połóż się, nie żartuję. Możesz sobie poważnie zaszkodzić. - zacisnąłem dłonie na bluzie chłopaka, wybuchając płaczem. Changbin jakby złagodniał... usiadł na łóżku, wtulając mnie w swoje umięśnione ciało, które tak bardzo uwielbiałem w swojej chorej, urojonej głowie.. Nie mam pojęcia kim jestem, gdzie jestem, kim jest i był dla mnie Changbin. Nie wiem, co stało się z moimi rodzicami, wujkiem, Jeonginem i Minho. Nie mam pojęcia, dlaczego przeszedłem zabieg lobotomii i czemu nic z tego nie pamiętam... co tu się do cholery jasnej dzieje?


*

                    Otulony bluzą i szlafrokiem, wyszedłem na dziedziniec ośrodka, chcąc zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza. Wiele się działo przez ostatnie dni. Dużo rozmawiałem z Choi, który tłumaczył mi, co właściwie się stało. Changbin miał rację... moi rodzice zmarli. Osoby, u których się zadłużyli podłożyły ładunki wybuchowe pod ich auto, które zabiły ich i ich jednego współpracownika na miejscu. Po tym wydarzeniu całkowicie zamknąłem się w sobie. Nie rozmawiałem z nikim, nawet z moją dziewczyną, która jak się okazało, po tym jak zachorowałem, odeszła do mojego wujka. Dupek przygarnął mnie do siebie. Lał mnie i znęcał się nade mną, za to, że musi marnować na mnie swój czas, wydawać pieniądze na lekarzy i leki, złościł się o to, że nie chcę nic jeść, ani z nikim rozmawiać. Gdy Phoebe mnie odwiedzała, ten zabawiał się z nią na boku... w końcu się z nią związał i postanowił wysłać mnie z dala od siebie. Po przyjeździe do Seoulu, zdiagnozowano mnie jako ciężki przypadek. Zostałem zamknięty w izolatce, starano się do mnie docierać wszelkimi sposobami, ale nie reagowałem absolutnie na nic. I tak... ponoć poznałem Changbina, bo brał udział w jednej z moich sesji z Choi. Ponoć wtedy dużo ze sobą rozmawialiśmy, ale kompletnie tego nie pamiętam. Po tym wydarzeniu wkręciłem sobie całą historię, którą już znacie. W końcu, gdy wszelkie metody leczenia zawodziły, lekarze zdecydowali się na zabieg lobotomii.. Choi jedynie nadal nie może zrozumieć skąd znam Minho i Jeongina, skoro jak się okazuje, nigdy nie miałem z nimi styczności. Często też odwiedza mnie Changbin.. powiedziałem mu o wszystkim. Z początku uważał, że bredzę, ale gdy zacząłem mówić mu o bliznach na jego ciele, czułych punktach, szkołach, które skończył, o jego marzeniach, wyglądzie i lokalizacji jego mieszkania, w końcu mi uwierzył. Dużo ze sobą przebywamy, ale wykańcza mnie fakt, że teraz, gdy najbardziej go potrzebuję, nie mogę się do niego przytulić, pocałować go, poleżeć wtulonym w jego ciało... to tak bardzo boli. Powiedziałem mu o tym, że mimo iż nigdy do niczego między nami nie doszło, bardzo mocno go kocham i zawsze będę na niego czekać.. 
Usiadłem na ławce, wbijając wzrok w przechadzających się parkiem ludzi. W pewnym momencie ujrzałem idącego jedną z alejek, Jeongina. Ten dzieciak w moich wyobrażeniach wiedział więcej niż ktokolwiek inny. Zupełnie jakby posiadał jakąś niezwykłą moc. Wstałem więc z ławki, podchodząc nieśmiało do smukłego bruneta.
- Jeongin.. - chłopak zatrzymał się spoglądając na mnie lekko zdziwionym, jednak mimo to spokojnym wrokiem.
- Felix. - szepnął, przyglądając mi się z wielkim zaciekawieniem. 
- Znasz... znasz mnie? 
- Nie osobiście.. 
- Nie rozumiem.
- Śniłeś mi się pierwszej nocy, po tym, jak tu wylądowałem. - chłopak zmarszczył brwi, wpatrując się uważnie w moje oczy - Nie sądziłem, że rzeczywiście tutaj jesteś... byłem pewien, że to czysty przypadek.
- Jeongin.. ty coś wiesz... co.. co jest z nami nie tak?
- Chyba nie rozumiem. 
- Dowiedziałem się, że moje życie przez ostatnie miesiące to jedno, wielkie kłamstwo, które wytworzyłem w swojej chorej głowie, jak trzymali mnie w izolatce..
- Co takiego?
- Jeongin... byłeś tam ty, Minho, Hyunjin... skąd inaczej bym cię znał? - zatrzymałem się, nabierając dużo powietrza do płuc - Rozciąłeś mi rękę... od ramienia po sam nadgarstek. Znaczy nie mi, tylko mojemu chło... - odchrząknąłem, oblizując nerwowo wargi - Hyungowi... mojemu hyungowi, Changbinowi.
- Skąd ty to wiesz?
- No właśnie.. skąd ja to wiem? 
- Changbin to twój chłopak? - zrobiłem krok w tył, czując jak moja twarz się czerwieni - Sam przed chwilą..
- Nie... jak się okazało, jednak nie. - spuściłem głowę, wbijając wzrok w ziemię.
- Mhmm... ale chciałbyś, żeby nim był?
- Jeongin, to nie jest teraz istotne..
- Dobrze, już dobrze... a skąd znasz Minho?
- Tłumaczę ci cały czas, że nie mam pojęcia.
- Minho mieszka ze mną w pokoju.
- Co? - poczułem jakbym dostał czymś ciężkim po głowie - On... to on nie wyszedł..
- Wychodzi w przyszły piątek. 
- Gdzie mieszkacie?
- Trzecie piętro, pokój 302. 
- Dziękuję. 
- Felix, poczekaj..
- Później pogadamy. - ruszyłem pędem we wskazane miejsce. Skąd ja znam tych wszystkich ludzi? Skąd Jeongin zna mnie? On o czymś wie, nie wierzę, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Gdy wbiegłem na trzecie piętro, bez chwili zastanowienia wparowałem do pokoju znajdującego się na początku korytarza. Widząc siedzącego na łóżku Minho, miałem ochotę wtulić się w niego i rozpłakać jak dziecko. Tak cholernie za nim tęskniłem... za kimś, kogo tak naprawdę nawet nie poznałem - Minho.. - chłopak otworzył szerzej oczy, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
- Przepraszam, ale.. znamy się? Szczerze mówiąc, nie kojarzę cię. - uśmiechnął się, wstając z łóżka.
- Minho. - powtórzyłem, osuwając się na ziemię. Moje oczy zaszły łzami, niczego już nie rozumiem. Może to znowu jakaś inna rzeczywistość, w której zaczynam tę samą śpiewkę od nowa, a gdy tylko znów zbliżę się do chłopaków i Changbina, obudzi mnie kolejny zabieg.
- Hej, co jest? - chłopak kucnął przede mną, łapiąc moją twarz w obie dłonie - Co się dzieje? Zawołać kogoś?
- Jak się czujesz? - Minho otworzył oczy jeszcze szerzej, wpatrując się we mnie, jak w obłąkanego. 
- Dobrze.. ale..
- A Jisung? Jesteś z nim, prawda?
- Co? - chłopak odsunął się ode mnie. Czułem, że jest lekko przestraszony zaistniałą sytuacją - Kim ty jesteś?
- Yongbok.. nazywam się Yongbok. 
- Przykro mi, ale nie znam cię.
- Minho, nie rób mi tego... Już raz cię straciłem. - Minho poderwał się, wybiegając na korytarz. Po chwili usłyszałem jego krzyk, nawołujący jakiegoś lekarza. Zacisnąłem dłonie na bandażach znajdujących się na mojej głowie, czując się jak skończony świr. 
- Tutaj jest.
- Yongbokie. - uniosłem wzrok widząc kucającego przede mną pana Choi - W porządku? 
- Nic... nic nie jest w porządku..
- Wstań. Odprowadzę cię do pokoju. 
- Tu jest mój pokój... mieszkałem z Minho.
- O czym on mówi? - zapytał zaciekawiony chłopak.
- Minho... Jisung, twój chłopak.. zerwał z tobą, tak? A potem do ciebie wrócił, wybaczyłeś mu. A wasz związek? To ty pierwszy pocałowałeś Jisunga.
- Skąd ty...
- Nie mam pojęcia skąd o tym wiem.. Nie wiem, przeraża mnie to wszystko.
- Yongbok, wychodzimy. - Choi chwycił mnie w talii, wyprowadzając mnie na korytarz. 
- Dlaczego pan mi nie powiedział?
- O czym?
- O tym, że Minho i Jeongin są pacjentami tego szpitala.
- Właśnie po to, żeby nie było takiej sytuacji, jak teraz.
- Ale..
- Przeszedłeś ciężki zabieg, musisz dojść do siebie... Minho i Jeonginowi też nie potrzeba teraz dodatkowych atrakcji.
- A jak pan to wszystko wytłumaczy?
- Nie wiem.. nie potrafię wytłumaczyć tego, co się stało. 
- To dla mnie za dużo.. - Choi zatrzymał się, mocno mnie przytulając.
- Jesteś bardzo dzielnym chłopakiem i obiecuję ci, że zrobię wszystko żeby ci pomóc.
- Co ja ze sobą zrobię?
- Yongbokie.. coś wymyślę, daj sobie trochę czasu... wszystko potrzebuje czasu. - oderwałem głowę od jego klatki piersiowej, mając wrażenie, że jeszcze sekunda tego cyrku i resztki mojej psychiki całkowicie mi podziękują za dotychczasową współpracę - W porządku? - złapałem się za głowę, czując jak z sekundy na sekundę słabnę coraz bardziej - Yongbok. - Choi złapał mnie w pasie, starając się przytrzymać mnie w pionie - Hej, słyszysz mnie? Patrz na mnie cały czas.... Yongbok.. 



*


- Yongbok potrzebuje zmienić otoczenie. Nie mam pojęcia, gdzie go wyślę, ale on tu nie może teraz zostać. - mrugnąłem kilkakrotnie, czując jak powraca mi świadomość tego, co się wokół mnie dzieje. 
- Mogę go zabrać na kilka dni do siebie.
- Changbin, on jest po ciężkim zabiegu... wiesz z czym to się wiąże. 
- Wiem.. i wiem też, że sobie poradzę. W razie pytań, będę się z panem kontaktować. - nabrałem dużo powietrza do płuc, zwracając na siebie uwagę pana Choi i Changbina, przebywających w mojej sali. 
- Yongbokie. - mężczyzna podszedł do mojego łóżka, uważnie mnie oglądając - Słyszysz mnie? 
- Mhm.
- Jak się czujesz?
- Zemdlałem?
- Tak, ale na szczęście nic się nie stało. 
- Dobrze.. dobrze słyszałem? - przeniosłem wzrok na Changbina, patrząc na niego zmęczonymi oczyma - Zabierasz mnie do siebie, hyung?
- Tak. Cieszysz się?
- Bardzo. - szepnąłem, lekko się przy tym uśmiechając - Obiecuję.. obiecuję, że nie sprawię ci żadnych problemów.
- Wiem to. - chłopak usiadł obok łóżka, łapiąc mnie za rękę - Wiem to, Yongbok. - w końcu będę mieć czas, by znów na spokojnie z nim porozmawiać, bez obaw, że ktoś z ośrodka nas usłyszy. Mimo że nic nas nie łączy, pomimo tego, że jawnie wyznałem mu, że jestem w nim zakochany, nie czuję się przy nim skrępowany. Changbin opiekuje się mną bardzo dobrze i odpowiedzialnie. Słucha uważnie tego, co do niego mówię, doradza mi, pociesza mnie... jest najlepszym facetem na świecie. 
                               Dwa dni po ostatnich wydarzeniach, Changbin zabrał mnie do siebie. Chciałem wykorzystać ten czas jak najlepiej. Chcę się do niego zbliżyć. Przytulić się do niego, pocałować go.. być po prostu blisko niego. Potrzebuję tego najbardziej na świecie. Siedzieliśmy na kanapie, wpatrując się w telewizor. Hyung zaproponował, żebyśmy obejrzeli film, ale za nic w świecie nie mogłem się na nim skupić. 
- Hyung..
- Tak? 
- Jak się czujesz? - brunet zatrzymał film, uważnie mi się przyglądając.
- Dobrze, dziękuję, że pytasz.
- Jakbyś poczuł się gorzej.. powiedziałbyś mi o tym? 
- Ciężko powiedzieć.
- Hm? - przysunąłem się bliżej chłopaka, wpatrując się w niego psimi oczyma.
- Nie chciałbym cię martwić. Sam masz dużo na głowie. 
- Czyli równie dobrze możesz teraz kłamać, mówiąc, że czujesz się dobrze.
- Nie, Bokkie, nie kłamię... Przysięgam, że mówię prawdę. 
- Hyung.. - usiadłem bardzo blisko chłopaka, przylegając do niego swoim ciałem. Czułem jakbym to robił od dawna, niemalże codziennie. Changbin natomiast lekko się spiął, a jego oddech przyspieszył - Chciałbym żebyś był szczęśliwy... całe życie, tak po prostu. Jakbyś napotkał na swojej drodze jakieś trudności, chciałbym żebyś mi o nich powiedział, żebym mógł się ich pozbyć.. Ja straciłem swoje szczęście dawno temu i zrobię wszystko, żeby tobie żyło się dobrze..
- Yongbok.. - wtuliłem się w ciało chłopaka, przylegając znów twarzą do jego szyi. Kocham jego zapach. Jest dokładnie taki sam, jaki wykreowałem w swojej chorej głowie - Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś tak pięknego.. dziękuję. - zacisnąłem dłoń na jego koszulce, zamykając przy tym oczy. Czułem się w tym momencie tak dobrze i bezpiecznie - Wiem, że jest ci bardzo ciężko, ale wierzę, że będziesz szczęśliwy. Wiem to, tylko daj sobie czas. - kącik moich ust uniósł się lekko ku górze. Znam tę sentencje bardzo dobrze i miło jest w końcu usłyszeć ją z ust Changbina. 
- Powtarzałeś mi to wielokrotnie.
- Co takiego?
- Że wszystko potrzebuje czasu. Chciałbym być cierpliwy i ci go dać, ale to jest takie trudne. - spojrzeliśmy na siebie w absolutnym milczeniu. Byłem wyjątkowo spokojny. Analizowałem każdy centymetr jego twarzy, chcąc nauczyć się jej na nowo - Kocham cię, hyung. - chłopak przełknął nerwowo ślinę, uciekając wzrokiem.
- Yongbokie..
- Wiem, nie chcesz ze mną być. Wydaje ci się, że mnie nie znasz, a w rzeczywistości przejrzałeś mnie już na wylot... Chciałbym.. chciałbym choć raz... jeden, jedyny raz cię pocałować. - brunet spojrzał na mnie, oblizując nerwowo usta - Tylko raz. - szepnąłem, czując jak ten przywiera do mnie swoimi pełnymi, słodkimi wargami, które tak bardzo uwielbiam. Ułożyłem dłoń na jego policzku, pogłębiając tym samym pocałunek. Nasze języki przepychały się nieśmiało, jednak długo nie prowadziłem tej walki, chcąc w pełni oddać się chłopakowi. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie, spoglądając sobie w oczy. Mój wzrok jednak nie potrafił pozostać długo w jednym miejscu. Moje oczy błądziły ciągle między oczami hyunga, a jego ustami. 
- Pieprzyć to. - szepnął, smakując ponownie moich warg. Odruchowo zarzuciłem ręce na jego szyję, czując jak chłopak układa mnie na kanapie. Wsunąłem się pod jego umięśnione ciało, czując jak rozpływam się pod wpływem jego bliskości i dotyku. Nie mogłem uwierzyć, że to, o czym myślałem przez ostatnie miesiące, w końcu przekuło się w rzeczywistość. 
- Hyung.. - z moich ust wydobył się donośny jęk, do którego przyczyniły się wargi Changbina, które przywarły dość zachłannie do mojego ucha. Gdy chłopak zauważył, że mi się to podoba, wessał się w nie jeszcze mocniej. Zacisnąłem dłonie na jego koszulce, starając się wystawić mu większą część swojego ciała, które tak bardzo pragnęło pieszczot z jego strony. Ułożyłem jedną z dłoni na tyle jego głowy, nakierowując ją na swoją szyję. Hyung przesunął po niej językiem, sprawiając, że po mieszkaniu ponownie rozległ się mój donośny jęk. 
- Jesteś uroczy. - szepnął, pieszcząc wargami wspomnianą wcześniej szyję. Czułem, że dłużej tego nie wytrzymam. Wijąc się pod jego ciałem, czułem jak mój członek dotyka męskości chłopaka. Naprawdę sama jego bliskość i kilka chwil pieszczot wystarczyły mi, by stało się właśnie to.. 
- Binnie. - wtuliłem się kurczowo w chłopaka, czując jak moje oczy zachodzą mgłą. Po moim ciele rozeszła się potężna fala niesamowitej przyjemności, której nie byłem w stanie opisać, ale która zawstydziła mnie do tego stopnia, że nie mogłem spojrzeć w oczy hyunga. 
- Co jest? - nie mogłem się od niego oderwać. Moje ciało drżało, a serce biło tak mocno, jak nigdy dotąd - Yongbokie, co się dzieje? - zaniepokojony brunet uniósł ciało z kanapy, wbijając we mnie wzrok. Na moim szarym dresie wyraźnie widać było ślady tego, co właśnie się stało - Nie przejmuj się. Zaraz dam ci jakieś spodnie. - poderwałem się z kanapy, uciekając do łazienki. Było mi tak cholernie wstyd.. - Bokkie, co się dzieje? - hyung zapukał do drzwi, naciskając przy tym na klamkę - Nie wygłupiaj się, otwórz... Słyszysz? Proszę cię, otwórz drzwi. - zdjąłem pospiesznie spodnie, narzucając na siebie wiszący na wieszaku szlafrok chłopaka. Zaraz po tym otworzyłem drzwi, stając z Changbinem twarzą w twarz. 
- Przepraszam. - hyung wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie przy tym ostrożnie po głowie. 
- Chcesz być ze swoim hyungiem i wstydzisz się takich rzeczy? 
- Hm? - uniosłem zawstydzone oczy, wbijając je w uśmiechniętego Changbina.
- Potrzebuję cię Yongbok.
- Uszczypniesz mnie? 
- A co? Nie wierzysz, że to mówię? 
- Nie wiem czy nadal tworzę coś chorego w swojej głowie czy tym razem to prawda.. 
- Mmm fakt, stało się to dość niespodziewanie, aleee... chciałbym spróbować. Oczywiście jeśli nadal tego chcesz.
- Hyung.. - rzuciłem mu się na szyję, nie wiedząc czy śmiać się, płakać, skakać z radości, turlać się po podłodze, czy zadusić hyunga z miłości. Targało mną tak wiele emocji, że nie wiedziałem jak się zachować. Byłem w tym momencie najszczęśliwszym facetem na świecie i nikt nie był w stanie tego zepsuć. 
                        Od ostatnich wydarzeń minęły trzy miesiące. Od dwóch tygodni mieszkam u hyunga, bo lekarze w końcu wypuścili mnie ze szpitala. Oczywiście nadal mam dwa razy w tygodniu wizyty u pana Choi, który chce za wszelką cenę kontrolować mój stan zdrowia. Przez ostatnie miesiące ciężko pracowałem nie tylko nad swoją głową, ale też nad moim związkiem z Changbinem i relacjami z Minho i Jeonginem. Zaprosiłem chłopaków na obiad i wszystko na spokojnie im wytłumaczyłem. Jeongin od razu nabrał do mnie zaufania i stał się moim przyjacielem. Minho natomiast był trochę tym wszystkim przerażony, jednak po kilku tygodniach w końcu się do mnie przekonał. Wydaje mi się, że tworzymy naprawdę zgrane trio. Choi wraz z resztą lekarzy próbują natomiast dowiedzieć się, co takiego stało się w mojej głowie, że wykreowałem taką historię nie znając tak naprawdę jej bohaterów, jednak póki co dość opornie im to idzie. Z Changbinem natomiast układa mi się rewelacyjnie. Hyung bardzo pomaga mi zapomnieć o tym, co stało się moim rodzicom, pomaga mi stworzyć pozew przeciwko mojemu wujkowi... jest po prostu najlepszym facetem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Codziennie bardzo dużo ze sobą rozmawiamy. Zarówno na te dobre, jak i bolesne i krępujące tematy. Doszliśmy do wniosku, że jak w pełni skończę leczenie, to pójdę na studia. Skupię się w pełni na nauce, poznam nowych ludzi, zacznę w końcu wychodzić z domu. Oczywiście Changbin mi już zapowiedział, że najpierw mam przyprowadzać tych znajomych do domu, żeby mógł sprawdzić z kim się zadaję i czy przypadkiem nie poznam kogoś, kto potencjalnie mógłby mi się spodobać... głupek. Wbrew pozorom dość zabawnie i niespodziewanie zakończyła się ta historia. W życiu nie pomyślałbym, że zakocha się we mnie ktoś, z kim świadomie rozmawiałem tylko raz, a potem przeszliśmy już jedynie do pocałunku.... cóż... nie narzekam. Ten człowiek sprawił, że nawet najczarniejszy scenariusz może mieć piękne i dobre zakończenie. 





~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


2 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc mam mega mętlik w głowie. Z jednej strony prawie zeszłam na zawał, kiedy okazało się to wszystko wytworem wyobraźni Felixa, ale z drugiej chyba nie jestem zadowolona z happyendingu. Ostatecznie ten "dramat" mógł nie mieć miejsca, bo chłopaki się zaprzyjaźnili, a Changbin jest z Felixem. I to zakończenie takie trochę naciągane było. Moim zdaniem lepiej by bylo gdyby ten dramat był pociągnięty aż do końca (może nawet samobójstwa Felixa) albo obeszło by się bez niego zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego ale ja też wolałabym by to się skończyło samobójstwem Felixa.

      Usuń