7 sierpnia 2020

Małe kroki~cz.8 [Felix&Changbin]







- Fel... Felix.. - uśmiechnąłem się jedynie, kontynuując zaczętą kilka minut wcześniej czynność. Changbin złapał mnie dość mocno za włosy, jednak po chwili zapanował nad emocjami, puszczając je - Achh... przepraszam. - wydyszał, wijąc się na łóżku. Ułożyłem dłonie na udach chłopaka, pieszcząc je opuszkami palców najdelikatniej, jak to możliwe. Czując, że mój hyung jest bliski dojścia, zamieniłem usta na dłoń, przywierając wargami do jego rozgrzanych, lekko drżących ud. Po chwili po ciemnej sypialni Changbina, rozległ się jego donośny jęk przyprawiający mnie o przyjemne mrowienie w brzuchu. Zadowolony ze swojej pracy, uśmiechnąłem się szeroko, obdarowując pocałunkami jego idealne uda, brzuch oraz klatkę piersiową - Dzieciaku..
- Podobało ci się, hyung? - szepnąłem, kładąc się ostrożnie na jego nagim ciele. 
- Jeszcze pytasz? - zaśmiałem się, przejeżdżając palcem po jego policzku.
- Daj buziola. - nachyliłem się nad Changbinem wymieniając z nim kilka pocałunków - A tak się wzbraniałeś przed zbliżeniem ze mną.
- Mam poczucie, jakbym cię wykorzystywał.
- Nie gadaj głupot, proszę cię. - przywarłem wargami do czoła chłopaka, czując jakbym dotykał najbardziej kruchej i najdelikatniejszej osoby na świecie - Kocham cię Binnie. Zrobię wszystko, żeby było ci ze mną jak najlepiej.
- Już teraz jest idealnie. - hyung podtrzymał moje plecy, gwałtownie siadając. Siedząc na nim okrakiem, owinąłem ręce wokół jego szyi, wpatrując się z uwagą w jego oczy. Kocham tę intymność między nami... gdy jesteśmy razem, nie krępujemy się swojej nagości, gdy w pokoju, w którym się znajdujemy panuje absolutna ciemność, a my wsłuchujemy się w swoje ciężkie oddechy i mocno bijące serca. Są to momenty, które dają mi bardzo dużo siły i pewności siebie. 
- Nie jest hyung... Obiecuję, że będę nad sobą pracować. Wyjdę z tego bagna, tylko... potrzebuję po prostu czasu.
- Wiem Lixie.. i tak jestem z ciebie bardzo dumny, świetnie sobie radzisz. - uśmiechnąłem się, całując go najdelikatniej jak mogłem.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Jesteś bardzo dzielny. - wtuliłem się w jego rozgrzane ciało, zamykając oczy. Czułem się teraz tak cholernie dobrze i bezpiecznie. 
- Hyung..
- Tak? - przełknąłem z trudem ślinę, głaszcząc dłonią jego klatkę piersiową. 
- Mogę cię o coś zapytać?
- Oczywiście, że tak. 
- Jakby mnie nagle zabrakło... tak niespodziewanie... zmieniłoby to coś w twoim życiu? - Changbin spiął się, mocniej mnie obejmując.
- O czym ty mówisz? 
- Hyung, odpowiedz mi.
- Felix, co ty opowiadasz? - chłopak uniósł mój podbródek wpatrując mi się w oczy - Gorzej się czujesz? 
- Ja..
- Skarbie, powiedz mi, jeśli coś cię gryzie... Co się dzieje? 
- Nie.. wszystko jest w porządku. - wziąłem głęboki oddech, całując jego policzek - Nie chciałem cię martwić.
- Yongbok..
- Naprawdę hyung. Chciałem tylko wiedzieć, czy... czy może byś za mną tęsknił..
- Boże, dzieciaku. - brunet westchnął, przytulając mnie z całej siły - Zwariowałbym bez ciebie, rozumiesz to? Jeśli poczujesz się gorzej, proszę cię, powiedz mi o tym... razem sobie z tym poradzimy. 
- Dobrze.
- Na pewno wszystko w porządku?
- Tak... obiecałem, że będę silny, prawda? 
- Jesteś bardzo silny, ale jesteśmy tylko ludźmi i czasami mamy gorsze dni. Dlatego proszę cię, rozmawiaj ze mną. - skinąłem głową, łącząc nasze wargi pocałunkiem.
- Przepraszam za to pytanie. Nie chciałem cię martwić. 
- Nie przepraszaj... pamiętaj tylko o tym, co ci powiedziałem. - skinąłem ponownie głową, głaszcząc ciepły policzek mojego chłopaka. Uwielbiam na niego patrzeć i być tak blisko niego - A jak kostka? Nie boli cię? 
- Troszkę... ale jest znacznie lepiej.
- Na pewno?
- Tak. - cmoknąłem go w czoło, uważnie mu się przyglądając - Chciałbyś... chciałbyś może jeszcze coś dzisiaj porobić? 
- Masz na myśli seks? - skinąłem głową, lekko się przy tym czerwieniąc - Kochaliśmy się już dzisiaj.
- Wiem hyung... ale myślałem, że... że może moglibyśmy jeszcze raz. Jutro wracam do ośrodka i...
- Tylko na badania i rozmowę z Choi. Potem zabiorę cię do siebie. - skinąłem głową, schodząc posłusznie z mojego hyunga - Lixie.. 
- Tak?
- Uraziłem cię czymś?
- Nie. 
- To czemu uciekasz?
- Myślałem, że masz dość czułości na dzisiaj.
- Zwariuję z tobą. - Changbin pociągnął mnie na łóżko, po czym nachylił się nade mną, wbijając się w moje wargi - Mam ochotę cię połaskotać, ale lepiej żebyś nie wierzgał tą kostką.- uśmiechnąłem się lekko, chcąc przytulić się do chłopaka, jednak wtedy po sypialni rozległ się dźwięk jego telefonu - Dochodzi północ, co jest.. 
- Boję się... nie odbieraj.
- To tylko telefon skarbie. - Changbin pocałował mnie w czoło, sięgając po niego - Hyunjin? - zmarszczyłem brwi, przysuwając się bliżej mojego chłopaka, by podsłuchać jego rozmowę - Halo? 
- Hyung.. nie obudziłem cię?
- Nie, coś się stało?
- Niedługo wychodzę z ośrodka i wrócę do Busan i.. miałbyś może ochotę się spotkać?
- Teraz? - westchnąłem jedynie, wysuwając się spod ciała bruneta. Changbin nie wspominał, że zna dobrze Hyunjina, a Hyunjin podczas rozmowy nie przyznał mi się, że zna mojego hyunga na tyle, by mogli się spotykać.. - Hyunjin, coś się stało, prawda? - ubrałem bokserki i koszulkę, czując, jak jestem ciągnięty za nią przez chłopaka - Dobrze, przyjadę, tylko spokojnie. - odtrąciłem jego rękę, kuśtykając powoli w kierunku kuchni - Niedługo wyjadę, dam ci znać. - stanąłem przy kuchennym blacie, popijając nalaną chwilę wcześniej wodę. Czułem na karku ciepły oddech chłopaka, jednak byłem tak wściekły, że jedyne na co miałem ochotę, to danie mu w twarz - Dobrze, trzymaj się... Felix.
- Dobrze się składa... przy okazji mnie odwieziesz. - odłożyłem szklankę do zlewu, czując jak Changbin mnie obejmuje - Puść... muszę się spakować. 
- Nie wiedziałem, że jesteś o mnie taki zazdrosny.
- Nie, nie wiedziałeś... pokazuję ci to na każdym kroku, a ty rób mi dalej na złość.
- O czym ty mówisz? 
- Hyung. - odwróciłem się w stronę chłopaka, czując cisnące się do oczu łzy. Tak bardzo go kocham, że nie jestem w stanie zapanować nad emocjami. Jestem o niego cholernie zazdrosny. Wiem, że to niezdrowe, ale nie potrafię tego kontrolować - W środku nocy dzwoni do ciebie chłopak i mówi ci, że musi się z tobą zobaczyć... teraz. 
- Ale proszę cię, nie płacz..
- Nie uważasz, że jest to jednak trochę podejrzane? 
- Lixie..
- On już wychodzi z ośrodka... jest zdrowy. - parsknąłem śmiechem, czując jak po moim policzku spływa łza - Do tego jest cholernie przystojny... opiekuńczy.. znacznie bardziej otwarty niż ja. Też na twoim miejscu wybrałbym kogoś takiego, a nie użerał się z niestabilnym emocjonalnie, gnojem. - Changbin spuścił jedynie wzrok, wbijając go w podłogę. Czułem, jak rozlatuję się na miliony kawałków... koszmarne uczucie - Nie chcę taki być, hyung.. - wyminąłem go, idąc powoli po swoje rzeczy. Czuję, że zachowuję się przy nim jak skończony idiota, ale nie umiem tego kontrolować. Chcę go mieć tylko dla siebie... boję się, że ktoś mi go zabierze, nie przeżyłbym tego. 
- Yongbokie. - hyung podszedł do mnie, mocno mnie obejmując, uniemożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch - Trzęsiesz się... proszę cię, uspokój się.
- Nie spotykaj się z nim.
- Skarbie, brałem udział w jego terapii, wiem o nim bardzo dużo. Niedługo wyjeżdża i..
- I będziesz za nim tęsknić i dlatego lecisz do niego, jak ten pies..
- Felix, nie mów tak. 
- Będziesz za nim tęsknić?
- Będę... jak za dobrym przyjacielem. - skinąłem głową, odpychając lekko Changbina, po czym zająłem się pakowaniem swoich rzeczy - Zostaw je. Przecież jutro tutaj wrócisz.
- Spędź teraz czas z Hyunjinem.
- Felix do cholery..
- Tracisz już do mnie cierpliwość? - spojrzałem na chłopaka, czując jak brakuje mi tchu przez nadmiar emocji.
- Momentami.. ale wiem, że wynika to z twojej choroby..
- To mnie uderz.
- Słucham?
- Uderz mnie, ulży ci. 
- Nigdy w życiu bym cię nie uderzył. 
- Kłamiesz.
- Felix, uspokój się. - chłopak złapał mnie za twarz, dotykając jej ostrożnie kciukami - Uspokój się, już dobrze... Zostaniesz tutaj, okej? Napiszę do Hyunjina żeby przyjechał tutaj. 
- Nie.
- Skarbie..
- Chcę wracać do ośrodka.
- Nie chcesz, przecież wiem.
- Nie mam innego wyjścia. - sięgnąłem po spodnie, po czym usiadłem na łóżku, niezdarnie je nakładając. 
- Pomogę ci. - odepchnąłem jego ręce, zbierając się w absolutnym amoku.. nie mam pojęcia, co mną kierowało - Yongbokie.. - narzuciłem na ramię niewielką torbę, chwyciłem za kule i powolnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi - Felix, porozmawiaj ze mną. 
- Nie mam ochoty. - Changbin nabrał dużo powietrza do płuc, przytakując.
- Dobrze... to poczekaj chwilę, tylko się zbiorę i cię odwiozę. - jechaliśmy do ośrodka w kompletnej ciszy, wśród której moja złość i zazdrość rosła z sekundy na sekundę coraz bardziej. Mimo to bałem się dać upust emocjom. Bałem się, że po powrocie do ośrodka trafię do izolatki, a przysięgam, że po tym strzeliłbym sobie w łeb... jeden raz tam wystarczył, bym panicznie zaczął bać się tego miejsca. Gdy zajechaliśmy pod ośrodek, dochodziła pierwsza w nocy. Mimo to światło na schodach było zapalone, a na nich czekał już Hyunjin. W momencie, w którym go zobaczyłem, znów poczułem cisnące się do oczu łzy... nienawidzę tego uczucia i mam już go serdecznie dość - Jesteśmy.
- Bawcie się dobrze... a.. i proszę cię, nie przyjeżdżaj teraz do mnie. Potrzebuję spokoju.
- Ale Felix... - wysiadłem z samochodu, kuśtykając powoli w kierunku schodów. Po chwili usłyszałem zbiegającego po nich bruneta.
- Yongbokie... pomogę ci.
- Nie trzeba.
- Nie miałem pojęcia, że byłeś u Changbina. Gdybym wiedział.. 
- Dajcie mi wszyscy święty spokój. 
- Co? - wszedłem do budynku, kierując się w stronę swojego pokoju. Gdy doszedłem do schodów, usłyszałem za sobą głos pana Choi.
- Yongbok? Co ty tu dzieciaku robisz?
- Jeszcze się leczę..
- No.. tak, ale nie miałeś wrócić dopiero jutro?
- Ktoś zmienił moje plany. 
- Hej. - mężczyzna chwycił mnie w talii, pomagając mi iść na górę - Chcesz o tym porozmawiać? - zaprzeczyłem jedynie skinieniem głowy - Pokłóciłeś się z Changbinem?
- Nie.. - warknąłem, wchodząc na swoje piętro.
- Yongbok.. porozmawiajmy o tym na terapii, dobrze? O twojej relacji z Changbinem. 
- Ale tu nie ma o czy mówić! - wrzasnąłem wpatrując się z nienawiścią w mężczyznę - Potrzebuję chwili oddechu! Tylko chwili, błagam! - otworzyłem szerzej oczy, widząc wybiegających na korytarz lekarzy dyżurnych - Nie.. - podszedłem bliżej Choi, chowając się w jego ramionach.
- Co tu się dzieje?
- W porządku, ja się tym zajmę.
- Znowu Yongbok. Przynieść coś na uspokojenie?
- Nie, już jest dobrze. - mężczyzna złapał mnie w pasie, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie pozwoli wyrządzić mi krzywdy - Wracajcie na dyżur, ja się nim zajmę. - gdy doszliśmy do mojego pokoju, lekarz westchnął, głaszcząc mnie ostrożnie po głowie - Jest późno... proszę cię, połóż się do łóżka, odpocznij... Jak rano będziesz czuć się na siłach, to przyjdź na terapię. Jeśli nie będziesz mieć ochoty, nie zmuszam cię..
- Przepraszam, że krzyczałem. 
- Nie przepraszaj, nic się nie stało. - skinąłem jedynie głową, jednak po chwili ukłoniłem się głęboko, unosząc wzrok na mężczyznę.
- Dobranoc.
- Śpij dobrze.. wypocznij porządnie. - wszedłem po cichu do pokoju, myśląc, że mój współlokator już dawno śpi, jednak po wejściu zauważyłem, że Minho leży w swoim łóżku, czytając książkę.
- O! Yongbokie? Co ty tu robisz?
- Nie śpisz? 
- Wciągnąłem się w czytanie. - chłopak poderwał się z łóżka, podchodząc bliżej mnie - Płakałeś.
- To nic.
- Hej... co się stało? 
- Nic.. przepraszam, jestem zmęczony. - Minho skinął głową, wręczając mi leżącą na łóżku piżamę.
- Leć pod prysznic, ja cię rozpakuję.
- Nie, no co ty..
- Żaden problem... leć. - nie chciałem się kłócić i dłużej protestować. Gdy wziąłem prysznic i wróciłem do pokoju, zastałem siedzącego w moim łóżku współlokatora. Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko, wyciągając ręce w moim kierunku - Na doła najbardziej pomaga przytulanie... przynajmniej mi. 
- Co ty.. - uśmiechnąłem się mimowolnie, wchodząc do łóżka.
- No chodź. - położyłem się między nogami Minho, układając się wygodnie na jego brzuchu - I jak? - zacisnąłem dłoń na jego koszulce, czując jak chłopak drapie mnie delikatnie po głowie.
- Tego potrzebowałem. 
- Super... to teraz zamykaj oczy i śpij.
- A ty?
- Ja jeszcze poczytam. - nie wyobrażam sobie momentu, w którym Minho opuści ośrodek. Zapanuje tu absolutna pustka, z którą sobie nie poradzę.. 



*



- To co? Gotowy? - skinąłem jedynie głową, łapiąc za swoje kule. Zapytałem Minho czy nie miałby ochoty wyjść ze mną na kawę. Chciałbym go dopytać o relację mojego chłopaka z Hyunjinem - Pomóc ci?
- Nieee.. poradzę sobie. - wyszliśmy na dwór do niewielkiej knajpki znajdującej się w parku ośrodka. Gdy otrzymaliśmy swoje zamówienia, upiłem łyk kawy, słysząc ciche westchnięcie współlokatora.
- Yongbokie... co się dzieje?
- Hyung... mógłbym cię o coś zapytać?
- No pewnie, co jest?
- Ten Hyunjin... - oblizałem nerwowo wargi, nie odrywając wzroku od swojej kawy - Jaki on jest?
- Cóż... em.. nie wiem zbytnio, jak to powiedzieć. - uniosłem gwałtownie wzrok, wbijając go w kolegę - Jest bardzo sympatycznym, miłym, wrażliwym chłopakiem... Mimo tego wszystkiego, co przeszedł jest naprawdę niesamowitym facetem.. Jest bardzo silny i dzielny.. podziwiam go. - skinąłem głową, przenosząc wzrok na jedną z alejek parku - A... przepraszam, że tak wprost... ale myślałem, że świata poza Changbinem nie widzisz..
- To nie to.
- Ach, przepraszam... myślałem, że może..
- Boję się, że zabierze mi Changbina. - Minho zamilkł, przysiadając się tym samym bliżej mnie.
- Co ty wygadujesz?
- Dobrze się znają, prawda?
- Tak.. z tego, co wiem, Changbin brał udział w terapii Hyunjina przez jakiś czas.. Kilka razy widziałem ich razem, ale wiesz...jak dobrych kumpli. 
- I nic mi nie powiedziałeś?
- To było na długo przed tym, zanim zaczęliście się spotykać... Nie rozumiem tylko dlaczego tak nagle o niego pytasz.
- Wczoraj jak byłem u hyunga.. - westchnąłem, sięgając po kawę - Zadzwonił do niego w okolicach północy i zapytał go, czy się spotkają.. 
- Dlatego wróciłeś do ośrodka..
- Changbin poleciał jak poparzony... nawet nie miałem ochoty słuchać jego tłumaczenia. - wytarłem mokry policzek, lekko się przy tym uśmiechając - Aishh, znowu.
- Nie płacz, nic się nie dzieje Yongbokie. - Minho sięgnął po serwetkę, wycierając nią moje oczy - Hyunjin przeszedł w życiu bardzo dużo, a z tego co wiem, Changbin dużo mu pomógł... są po prostu przyjaciółmi.
- Dlaczego jestem o niego tak chorobliwie zazdrosny?
- Kochasz go..
- Ty też jesteś tak zazdrosny o swojego chłopaka? - chłopak zamyślił się, wzdychając.
- Kiedyś byłem... z czasem zacząłem mu bardziej ufać i... wiem, że nie powinien zrobić niczego głupiego, co by mnie skrzywdziło.
- Ale..
- Tak, wiem... raz mnie zranił. Ale od tamtego momentu jest najlepszym facetem na świecie. - przytaknąłem, oblizując nerwowo wargi.
- Przepraszam.
- W porządku.... Changbinowi na pewno na tobie zależy, tylko... no on jest dość specyficzny.
- Co masz na myśli?
- Nie potrafi okazywać swoich emocji, tłumi wszystko w sobie.
- Poczekaj... skąd to wiesz?
- No... od Hyunjina..
- Wiedziałem. - dopiłem swoją kawę, wstając nerwowo od stołu.
- Yongbok, to przecież nic nie znaczy... kompletnie nic. - Minho złapał mnie za rękę, wpatrując się we mnie wielkimi oczyma - Usiądź, proszę cię.
- Co mam zrobić, żeby on był tylko i wyłącznie ze mną? 
- Usiądź. - chłopak chwycił mnie za ramiona, sadzając mnie na krześle - Yongbokie... wiem, że go bardzo kochasz, widzę to.. Ale musisz zrozumieć, że Changbin jest wolnym człowiekiem i ma prawo do spotkań z kim tylko chce.
- Jestem beznadziejny...
- Nie, nie myśl tak. Jesteś po prostu chory... pewne rzeczy postrzegasz czasami inaczej.
- Minho, ja nie chcę taki być.
- Changbin cię takiego kocha.
- Ale ja siebie nienawidzę. - chłopak otworzył szerzej oczy, łapiąc mnie za dłonie.
- Co ty opowiadasz.. 
- Mam siebie dość... siebie, swojego wiecznie złego samopoczucia, swojego życia, mam dość tego, że tu gniję, że nie widzę żadnych efektów... Mam dość mojej pieprzonej rodziny, która już całkiem o mnie zapomniała... i tego, że non stop krzywdzę ludzi wokół mnie, w tym właśnie Changbina.. 
- Yongbokie... to wynika z twojej choroby.
- Nie.. to wynika z tego, że jestem zerem, które nie umiem panować nad swoim życiem. - westchnąłem, wstając leniwie od stołu - Muszę się przejść. 
- Pójdę z tobą.
- Muszę pobyć sam... przepraszam. 


*

                     Dużo ostatnio myślałem. Miałem na to bardzo dużo czasu, bo Changbin zgodnie z moją "prośbą", nie odwiedził mnie ani razu od pięciu dni. Jakaś część mnie umarła z tęsknoty za nim, ale wiem, że dzięki temu przynajmniej trochę ode mnie odpoczął. 
Siedziałem właśnie za ośrodkiem na jednej z betonowych ławek. Wystawiłem twarz w kierunku słońca, ciesząc się jego delikatnymi promieniami. Moje myśli krążyły praktycznie tylko i wyłącznie wokół mojego hyunga. Po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że muszę podjąć się drastycznych kroków, by móc z nim być. Jak moje życie nadal będzie tak wyglądać, Changbin długo by ze mną nie wytrzymał. 
- Felix.. - otworzyłem pospiesznie oczy, słysząc głos mojego hyunga.  
- Changbin... co ty tu robisz?
- Jak to co, dzieciaku? Przyszedłem odwiedzić mojego chłopaka. - brunet kucnął przede mną, dotykając ostrożnie mojej twarzy - Strasznie za tobą tęskniłem. Odpocząłeś trochę?
- Hyung. - zsunąłem się z ławki, wtulając się w mojego chłopaka. Jego zapach i bijące od niego ciepło działają na mnie kojąco, jak nic innego. 
- Już jestem. - szepnął, całując mnie w głowę.
- Przepraszam za to, co ci ostatnio powiedziałem.
- Nie ma o czym mówić.
- Jest... hyung, mam ci tyle do powiedzenia.
- Wstawaj skarbie. - Changbin podniósł mnie, sadzając mnie ponownie na ławce - Jak się czujesz?
- Sam nie wiem. Trochę się boję. - chłopak zmarszczył brwi, odgarniając mi grzywkę z czoła.
- Czego się boisz?
- Hyung.. - spojrzałem na Changbina, oblizując nerwowo wargi - Podejmę się zabiegu.
- Co? Poczekaj, pomału... jakiego zabiegu? Coś nie tak z kostką?
- Nie.. lekarz powiedział, że kostka goi się bardzo dobrze..
- Lixie, to o co chodzi? O jakim zabiegu mówisz? - nabrałem dużo powietrza, wbijając wzrok w oczy chłopaka. 
- Zrobię lobotomię. 
- Słucham? - Changbin zaśmiał się nerwowo, głaszcząc mnie po głowie - Skarbie, takich zabiegów już się nie wykonuje. Są nielegalne.
- Nie rób ze mnie idioty... oboje doskonale wiemy, jak działa ten ośrodek, tak?
- Felix..
- Doskonale wiesz, że jest w tym przeklętym budynku pomieszczenie, w którym robi się takie rzeczy... Rząd o tym nie wie.... pacjenci z reguły też.. do czasu.
- Skąd ty to wiesz?
- Powęszyłem trochę. - hyung westchnął, po czym podrapał się nerwowo po głowie.
- Yongbok, nie zgadzam się. 
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że istnieje taka możliwość? 
- Bo wiem, jak przeprowadzane są te zabiegi... nie zgadzam się na to.
- Podjąłem już decyzję.
- Felix, porozmawiajmy jeszcze o tym.
- Pójdę dzisiaj do Choi o wszystkim mu powiedzieć.
-  Hej. - hyung kucnął przede mną, łapiąc mnie za twarz - Słyszysz, co do ciebie mówię? 
- Słyszę.. nie zgadzasz się, ale ja i tak zrobię swoje.
- Błagam cię, nie bądź uparty. Nie rób tego do cholery.
- Trochę się boję.. ale wiem, że robię to w słusznej sprawie..
- Co ci w ogóle przyszło do głowy?
- Chcę po prostu z tobą być. - Changbin złapał mnie za dłonie, chowając w nich swoją twarz.
- Nie chcę żebyś to robił. Poczekam tak długo, ile będzie trzeba... Przemyśl to wszystko jeszcze milion razy, błagam cię. 
- Hyung... sam ostatnio powiedziałeś, że tracisz do mnie cierpliwość.. Ja już tak dłużej nie mogę. - brunet uniósł na mnie wzrok, głęboko przy tym wzdychając.
- Felix, przepraszam... wiesz, że wcale tak nie myślę. Proszę cię, daj mi tydzień, coś wymyślę... nie idź jeszcze do Choi.
- Co wymyślisz? Wyleczysz mnie w tydzień? Ja męczę się z samym sobą, rozumiesz to? - Changbin otworzył szerzej oczy, po czym usiadł obok mnie, chowając mnie w swoich ramionach. 
- Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? 
- Nie chciałem cię denerwować..
- Denerwować? Boże, co ty wygadujesz?
- Też bym stracił cierpliwość do takiej osoby, jak ja... nienawidzę siebie i nienawidzę tego, że ciągle cię krzywdzę. 
- Ale..
- I ten Hyunjin... nie miałem prawa tak na ciebie naskakiwać. Zachowałem się jak skończony idiota, ale momentami nie potrafię się kontrolować. 
- Wiem, rozumiem to.. I proszę cię, nie nazywaj się w taki sposób.. - uniosłem głowę, wbijając wilgotne od łez oczy w mojego chłopaka.
- Spędziłeś dobrze z nim czas?
- Z kim? Z Hyunjinem? - gdy skinąłem głową, chłopak westchnął całując mnie w czoło - Tak, bo jest moim przyjacielem... ale cały czas myślałem i tęskniłem za tobą, wiesz?
- Naprawdę?
- Naprawdę. Bardzo mocno cię kocham.
- Ja ciebie też, hyung.
- Tak? To proszę cię, zaufaj mi... we dwójkę ze wszystkim sobie poradzimy. 




~c.d.n.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------



3 komentarze:

  1. Bynajmniej, to nie to samo co przynajmniej. Bynajmniej to przeczenie, czyli w zdaniu ,,Na doła najbardziej pomaga przytulenie... bynajmniej mi" wygląda to conajmniej jak:,,Na doła najbardziej pomaga przytulenie... ale nie mi". No i to ,,mi" lepiej zastąpić słowem ,,mnie"�� taka drobna uwaga na przyszłość��

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tak teraz o tym myślę, to Minho jest tutaj strasznie miły, a ogólnie sprawia wrażenie takiego Sassy boy xd przynajmniej dla mnie ;p
    Ten rozdział mnie strasznie stresował, szczególnie jak Felix wyleciał z tą lobotomią (nwm co to, ale zaraz sobie wygoogluje:D)
    No i czytając myśli Felixa czuje, jakby to było o mnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra już wiem co to lobotomia i - ała, Felix kurła nie rób tego, bo się tam przejadę i to ja Cię powstrzymam przed zrobieniem tych głupot x/

      Usuń