31 sierpnia 2020

I am WHO~cz.1 [Felix&Changbin]

 




                          Opowiem Wam historię. Historię z pozoru zwyczajną, choć w stu procentach nie do końca. Historię zwykłego zauroczenia, jednak w dość otwartym, "celebryckim" wręcz świecie. Historię, która kryje za sobą mnóstwo radosnych, jak i cholernie nieprzyjemnych i podłych momentów. Ciekawi? No to startujemy.. Cofnijmy się do początków 2019 roku, gdy dopiero pomału zaczęło docierać do mnie kim jestem i z jakim wyzwaniem przyjdzie mi się zmierzyć. 
- Yongbokie.. - w głowie miałem tylko jego obraz. Obraz, który znam już na wylot, jednak mimo wszystko obraz, który fascynował mnie coraz bardziej z każdą kolejną minutą. Nie potrafiłem skupić się na niczym. Nie umiałem skupić się na treningach, lekcjach koreańskiego, pogawędkach z przyjaciółmi, czy czymkolwiek innym, czego wymagało ode mnie życie zawodowe - Hej. - poczułem szarpnięcie za ramię, po którym mrugnąłem kilkakrotnie, spoglądając na zaniepokojonego lidera - Chana - W porządku? - skinąłem jedynie głową, widząc wpatrujący się we mnie zespół. 
- Budzimy się Yongbokie. - zaśmiał się Minho.
- Mamy chorełkę do przećwiczenia, także bierzmy się za robotę. - dodał Woojin.
- Tak... tak, pewnie. - uśmiechnąłem się nerwowo, widząc wpatrującego się we mnie Changbina, popijającego spokojnie wodę. Pospiesznie odwróciłem wzrok, lekko się przy tym spinając.
- Yongbok.. chcesz pójść na krótką przerwę? - zapytał Chan, klepiąc mnie przy tym po ramieniu. 
- Mógłbym? 
- Jasne, chodź. - lider pchnął mnie lekko w stronę drzwi, spoglądając na resztę grupy - Zatańczcie MIROH jeszcze dwa razy, my zaraz wrócimy.
- Dobra!
- Okej! - po wyjściu z dusznej sali, usiadłem na jednej z ławek znajdujących się w zagłębieniu korytarza. Chan w tym czasie nalał mi wody z dozownika, wręczając mi plastikowy kubeczek.
- Dziękuję. 
- Stary, co się dzieje? 
- Nic.. Nic, naprawdę. - upiłem łyk wody, wzdychając - Jestem po prostu trochę zestresowany comebackiem.
- Ty? No coś ty. 
- Chcę wypaść jak najlepiej.
- Wypadniesz. Pamiętaj, że jesteś wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. - skinąłem głową, lekko się przy tym uśmiechając. Chan westchnął, poklepując lekko moje ramię - Widzę, że coś cię gryzie i że nie jest to comeback. Chodzisz taki od miesięcy. - spiąłem się, zerkając niepewnie na przyjaciela.
- Nie wiem o czym mówisz, hyung.
- Pamiętaj, że jestem twoim przyjacielem.. Jak zdecydujesz się mi zaufać, to pamiętaj, że możesz do mnie z tym przyjść w każdej chwili.
- Dzięki hyung. - ma rację. Chodzę taki struty i zamyślony od miesięcy, a wszystko zaczęło się w 2017 roku, gdy podczas naszego survivalu, Changbin pocałował mnie w policzek. Głupota, co? Jednak wtedy moje serce zabiło do niego nieco mocniej. Był to jednak dość ciężki okres walki o debiut, więc starałem się to wyprzeć z głowy za wszelką cenę i skupić się na tym, by utrzymać swoją pozycję w zespole. Zauroczyłem się, byłem pewien, że to chwilowe i że za kilka dni emocje związane z buziakiem ze mnie zejdą. Myliłem się. To uczucie męczy mnie od końca 2017 roku i nie potrafię niczego z nim zrobić. Wstydzę się o tym z kimkolwiek rozmawiać, boję się tym bardziej powiedzieć o tym Changbinowi, bo boję się, że stracę naprawdę bliskiego mi przyjaciela. Jeśli nie odwzajemniłby moich uczuć, a na pewno by tak było, musielibyśmy dusić się w jednym pokoju i pracować razem, czując się potwornie niezręcznie w swoim towarzystwie. Wolę oszczędzić tego nam obu. Z jednej strony jestem bardzo skrępowany, gdy przebywam z nim w większej grupie. Staram się z tym kryć i zachowywać się normalnie, ale jak widzę, nie do końca mi to chyba wychodzi. Gdy Changbin mnie dotknie, opowie jakiś żart, zaproponuje wspólne wyjście czy kupi głupiego loda w sklepie, czuję jakbym latał. Ciągle chciałbym przebywać w jego towarzystwie, sprawdzać czy aby na pewno jest zdrowy i szczęśliwy, czy zjadł, wypił wystarczająco dużo wody, czy wziął suplementy, czy nie doznał jakiejś kontuzji... Chcę przyjmować na siebie wszelkie jego troski i smutek. Czy to właśnie jest miłość? Tak... śmiało mogę powiedzieć, że kocham Changbina. Pytanie tylko, co z tego? Muszę dusić emocje w sobie tak długo, jak to możliwe. Może po rozwiązaniu kontraktów do wszystkiego mu się przyznam? Hm.. tylko co to zmieni? A może powinienem zaczerpnąć rady od Minho? On jawnie mówi o tym, że będąc w liceum poczuł, że może jednak być gejem i nie uważa tego za wstyd i koniec świata. Twierdzi, że dobrze żyje mu się w taki sposób. Dla mnie chyba jest to zbyt świeża sprawa, by czuć się komfortowo z tym faktem. Może z czasem też do tego przywyknę... 


*


- Yongbokie. - uniosłem wzrok, widząc wpatrującego się we mnie z przeciwnej strony stołu, Changbina. Promocja z MIROH zakończyła się sukcesem i dziś po porządnym śnie udaliśmy się całą grupą na pyszną kolację. 
- Tak? 
- Otwieraj dzioba.
- Hm? - hyung wycelował w moim kierunku pałeczkami trzymającymi pysznie wyglądający kawałek grillowanego mięska. 
- Aaaa. - zachichotałem otwierając usta zgodnie z jego prośbą - Nasz Yongbokie musi dużo jeść. 
- Słodziaki. - zaśmiał się Minho, co spotkało się z "zabójczym" spojrzeniem Changbina - No co?
- Nic ośle. Jedz. - burknął, układając na jego talerzu kawałek mięsa. 
- Hyung. - spojrzałem na Changbina, gryząc pospiesznie dane mi przez niego mięso.
- Tak?
- Podasz mi pić?
- Jasne. - jak widać, nasza relacja jest czysto przyjacielska. Hyung martwi się o mnie, jak o młodszego brata. Trochę w podobny sposób zachowuje się w stosunku do Jeongina czy Seungmina... sam nie wiem, co o tym myśleć. 
- Mi też dasz mięska, hyung? - zaszczebiotał Jisung, podchodząc do Changbina. Ten jedynie parsknął śmiechem, wkładając ostentacyjnie do ust kawałek mięsa.
- Pf... zasłużyłeś?
- A nie? 
- Sam nie wiem. 
- Chodź. Hyung Minho ci da. - przyglądałem się tej scence z zaciekawieniem i jednoczesnym rozczuleniem. Uwielbiam ich wszystkich. Jedna, wielka, kochająca się rodzina. Byłbym w stanie za nich umrzeć, byleby im wiodło się dobrze. 
- Felix. - odstawiłem napój, spoglądając na Chana.
- Tak?
- Mógłbyś potem podejść ze mną do wytwórni? Zapomniałem zabrać laptopa. 
- No pewnie, nie ma sprawy. - po kolacji, którą zafundowali nam nasi menadżerowie, chłopaki ruszyli na spacer i na lody, podczas gdy ja z Chanem poszliśmy do wytwórni. 
- Ale pojadłem.
- Mmm ja też. Ledwo się ruszam. - chłopak spojrzał na mnie, lekko się przy tym uśmiechając.
- No nie dziwię się. Po takiej porcji jedzenia, Changbin zaczął ładować w ciebie jak w świnkę. - zaśmiałem się, przytakując.
- Dobrze się mną opiekuje... jest najlepszy.
- Lubisz go?
- Oczywiście. Jest moim jednym z ulubionych hyungów. - chłopak zaśmiał się, przytakując.
- Powinienem się obrazić, ale w tym wypadku ci wybaczę. - spojrzałem na przyjaciela, unosząc przy tym brew.
- Czemu w zasadzie o niego pytasz?
- Widzę jak na niego patrzysz. - zatrzymałem się, czując jak tym zdaniem całkowicie wybił mnie z rytmu - Lubisz go.. on ciebie też.
- Nie wiem o czym mówisz, hyung. 
- Yongbokie.. znam was na wylot, obserwuję was codziennie, niemalże 24 godziny na dobę... Pamiętasz jak rozmawialiśmy przed promocją MIROH? - skinąłem jedynie głową, robiąc przy tym jeszcze większe oczy - Przepraszam, że jestem tak bezpośredni, ale widzimy z chłopakami, co się dzieje. Pogadaj o tym ze mną.. może ci jakoś doradzę? Przecież wiesz, że chcę dla was jak najlepiej. - z moich ust wydobyło się nerwowe parsknięcie, a oczy zeszkliły się pod wpływem zbyt silnych emocji - Felix..
- Ile... jak długo to widzicie? 
- Od kilku miesięcy. - skinąłem głową, przeszukując nerwowo kieszenie bluzy, z których wyjąłem maskę na twarz - Felix, to naprawdę nic złego, pogadajmy.
- Idź po laptopa, hyung.. Ja wrócę metrem.
- Co? Nie wygłupiaj się. - nałożyłem maskę oraz kaptur na głowę, czując, że z nerwów za moment wybuchnę - Nie, poczekaj.. Obiecuję, że skończę ten temat. Chodź do wytwórni, menadżer nas potem zgarnie. 
- Uważaj na siebie, dobrze? - rzuciłem, idąc pospiesznie w kierunku najbliższej stacji metra.
- Yongbok! - co ja mam teraz zrobić? Jak teraz pokażę im się na oczy? Boże, chyba w życiu nie czułem takiego upokorzenia. Sądziłem, że wszyscy postrzegają nas jako bliskich przyjaciół. Nie wiedziałem, że jawnie widać po mnie, że Changbin mi się podoba. A on? Może te wszystkie miłe gesty z jego strony, to tylko gra, która ma sprawić, bym poczuł się z tym odrobinę lepiej, a w rzeczywistości jestem dla niego nikim? Całą drogę powrotną czułem na sobie spojrzenia młodych osób. Słyszałem jak szepczą i chichoczą, robiąc mi przy tym zdjęcia. Wtedy jednak nie patrzyłem na siebie, jako idola... byłem pewien, że śmieją się ze mnie, bo dziś na jaw wyszedł mój największy sekret. Lee Yongbok, członek zespołu Stray Kids jest gejem. W Korei jest się spalonym na całej linii przy takiej informacji. Co zrobiłem nie tak, że wszyscy się domyślili? A Changbin? Wie o tym? Widzi to? Czy plotkują o tym wszyscy z wyjątkiem niego? Parszywe uczucie... jest mi wstyd, wracać do dormu. Gdy wszedłem do bloku, w którym znajduje się nasz dorm odetchnąłem z ulgą. Usiadłem na schodach, zastanawiając się co dalej. W momencie, w którym ukryłem twarz w dłoniach, usłyszałem dźwięk kakaotalka. Nasza grupowa konwersacja dała o sobie znać...
Hyunjin: Gdzie jesteście?
Minho: Tęsknimy ><
Chan: Niedługo będę, jadę już z menadżerem
Jisung: A Yongbokie? 
Minho: Kupiliśmy dla was lody, grubasy 
Seungmin: Bokkie, gdzie jesteś? 
Felix: Niedługo wrócę.
Changbin: Czemu nie wracacie razem? Coś się stało?
Odłożyłem wyciszony telefon na jeden ze schodków, czując jak uderza we mnie fala wstydu. Co ja im powiem? A Chan? Jego też postawiłem w dość niekomfortowej sytuacji.. Najgorsze jest to, że jutro wraz z Chanem i Changbinem miałem pojechać na dwa dni w góry, by zregenerować się po pracowitym comebacku. Wydaje mi się, że lepiej będzie, jak zostanę w Seoulu. Nie będę psuć im wyjazdu i dodatkowo się stresować. Czułbym się źle w towarzystwie Changbina, wiedząc, że Chan już o wszystkim wie. Wstydziłbym się cokolwiek przy nim zrobić, żeby tylko nie spotkało się to z jakąś uwagą mojego australijskiego brata. 
- Jasne, tylko zaniosę laptopa na górę. - poderwałem gwałtownie głowę, słysząc wchodzącego do klatki Chana w towarzystwie jednego z menadżerów - Felix..
- Oo cześć dzieciaku. Czemu tutaj siedzisz?
- Chciałem pomyśleć. - wymusiłem uśmiech, chowając telefon do kieszeni bluzy. 
- A coś się stało?
- Nieee... wszystko jest w porządku.
- Na pewno? - skinąłem głową, widząc jak mężczyzna robi kilka kroków po schodach - No dobrze... chodźcie, chłopaki kupili wam lody. Minho wybierał.
- Oho.. to pewnie wziął najgorsze. - zaśmiał się Chan zerkając na mnie kątem oka.
- Cóż... nie da się ukryć. 
- Za moment przyjdziemy, okej?
- Jasne. Tylko już nigdzie nie idźcie.
- W porządku. - gdy menadżer zniknął na krętych schodach, lider usiadł obok mnie, wzdychając - Martwiłem się. 
- Wciąż żyję... niestety. - burknąłem błądząc palcami po chłodnym schodku, na którym siedziałem. 
- Nie mów takich rzeczy. - skinąłem jedynie głową, będąc niesamowicie skrępowanym jego obecnością, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało - Felix... zauroczyłeś się, to nic złego.. 
- W facecie. - parsknąłem śmiechem, czując napływające do oczu łzy.
- Tak... w facecie i co z tego? - ukryłem twarz w dłoniach, czując jak się rozklejam - Hej, co z tobą? - Chan objął mnie, mocno mnie przytulając - Nie płacz. Nie lubię patrzeć na wasz smutek... nie płacz. - zacisnąłem dłoń na jego bluzie, starając się unormować oddech - Męczy cię to?
- Bardzo. 
- Dlaczego o tym nie porozmawiacie?
- A on wie? - oderwałem się od chłopaka, wbijając w niego wielkie oczy.
- Nie... a jak wie, to na pewno nie od nas. 
- To dobrze.. - wytarłem policzki, wzdychając - Nie mogę mu o niczym powiedzieć.. Changbin jest moim przyjacielem... nie mogę go stracić.
- Myślisz, że wyznanie mu swoich uczuć równałoby się z utratą go?
- Znasz go lepiej jak ja, hyung. Powinieneś to wiedzieć najlepiej. - Chan skinął jedynie głową, wzdychając - Hyung... nigdy nie czułem się tak paskudnie. 
- Dlaczego ze mną o tym nie porozmawiałeś? Wiesz, że jestem tu dla ciebie o każdej porze dnia i nocy. Możesz do mnie przyjść z każdą sprawą.
- Wiem. Po prostu... po prostu jest mi cholernie wstyd. - nabrałem dużo powietrza do płuc, wycierając policzki - Hyung.. mógłbyś mi coś obiecać?
- Pewnie.
- Nie wracajmy nigdy więcej do tej rozmowy.
- Ale..
- Proszę cię.. zamknijmy ten temat. Odsunę się na jakiś czas od Changbina, żeby chłopaki przestali plotkować.. w końcu jakoś samo się rozejdzie. - wstałem niechętnie, robiąc kilka kroków do góry. 
- Felix... ja ci nie chcę mówić, co powinieneś zrobić i jaka opcja będzie dla ciebie lepsza.. Proszę cię tylko, żebyś się zastanowił jeszcze raz. - skinąłem jedynie głową, idąc do dormu. Słyszałem jak Chan podąża za mną w kompletnej ciszy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zmuszony przeprowadzić taką rozmowę i nie miałem pojęcia, że zniosę ją tak źle. Po wejściu do dormu przywitało mnie kilka par oczu, które do tej pory wbite były w telewizor. 
- Yongbokkie! - w moim kierunku wyrwał Changbin, witając mnie naszym specyficznym, "dziecięcym" głosem, który tak bardzo lubimy udawać - Leć do pokoju, pakować się na wyjazd. - oblizałem nerwowo wargi, słysząc trzask zamykanych przez Chana drzwi. 
- Czemu po drodze się rozstaliście? - zapytał Jisung, przegryzając przy tym jakieś słone rzeczy. 
- A daj spokój. - wtrącił Changbin - Najważniejsze, że już wrócili.
- Spakowany? - zapytał Chan.
- Oczywiście! Teraz wasza kolej.
- Ja nie jadę. - burknąłem, co spotkało się z absolutną ciszą. Wyminąłem hyunga, udając się do pokoju, który dzielę z nim oraz Woojinem. Słyszałem jedynie za sobą szepty i pytania w kierunku Chana, jednak chłopak uspokoił ich, że wszystko jest w porządku i żeby się nie martwili. Po chwili jednak poczułem wibrację telefonu w kieszeni bluzy. 
Hyung Channie: Jesteś pewien?
Felix: Tak. Przepraszam, nie mam ochoty na ten wyjazd. 
Rzuciłem telefon na łóżko, słysząc jak drzwi pokoju otwierają się. Zaraz po tym do środka wszedł Changbin, uważnie mi się przyglądając.
- Felix.. - słysząc jego głos, moje serce dwukrotnie przyspieszyło - Co to znaczy, że nie jedziesz?
- Mam inne plany.
- Niby jakie?
- Ja... mam do zrobienia kilka rzeczy.
- Jakich? Yongbok, co się dzieje? 
- Nic. Nic się nie dzieje. - spojrzałem na chłopaka, mając wrażenie, że wpatruję się w swój cały świat. Tak bardzo mi na nim zależy, dlaczego to wszystko musi być tak skomplikowane? - Muszę pobyć sam ze sobą.
- Dobrze, rozumiem to... tylko.. wiesz, jakbyś chciał pogadać..
- Jasne. - wymusiłem uśmiech, zbierając się pod prysznic - Dzięki hyung. 




~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


28 sierpnia 2020

~

 Cześć kochani:)

Pomału staram się wracać do formy. Zgodnie z Waszą prośbą, dokończyłam poprzedniego ficzka, jednak w międzyczasie narodził mi się w głowie świeży pomysł, z tym że znów z Changlixami w roli głównej, jednak jeśli paring Wam nie odpowiada, oczywiście dostosuję się do Was. :)

Dajcie znać co u Was.

Uważajcie na siebie w nadchodzącym roku szkolnym! Dbajcie o siebie i o swoich bliskich!

Buziaki <3 

27 sierpnia 2020

Małe kroki~cz.10 [Felix&Changbin] KONIEC

 






                      Otworzyłem oczy, widząc stojące nade mną, zamglone sylwetki pana Choi, Changbina i dwóch lekarzy, z którymi nie miałem do tej pory do czynienia. Nie miałem pojęcia gdzie jestem i co właściwie się stało. Jedyne co czułem, to koszmarny ból głowy, który promieniował na całą twarz. Nawet mruganie sprawiało mi spory problem.
- Mamy go. 
- Yongbok, słyszysz nas? - skinąłem głową, czując jak koszmarny ból rozrywa ją na tysiące kawałków. Jęknąłem, chcąc odruchowo się podnieść, jednak wtedy zauważyłem, że jestem trzymany przez trzy, skórzane pasy - Nie ruszaj się, dzieciaku.
- Nie ruszaj się, bo pogorszysz sytuację. - usłyszałem zachrypnięty głos Changbina. Spojrzałem na niego mokrymi od łez oczami, czując jak moje serce przyspiesza. 
- Chyba wszystko się udało.. możemy przewieźć go do sali.
- Jak bóle trochę się uspokoją, to dopiero będziemy z nim rozmawiać. - Changbin przytaknął na słowa Choi, zapisując coś na kartkach papieru. Po chwili blade światło rozchodzące się po pokoju zgasło, a nas ogarnęła absolutna ciemność, która w małym stopniu wpłynęła na moje złe samopoczucie. Dlaczego tutaj jestem i czemu niczego nie pamiętam? Dlaczego mój hyung jest taki zimny w stosunku do mnie? Chciałbym żeby mnie przytulił i powiedział, co właściwie się stało. Mam w głowie totalną pustkę... 


*


                  Zostałem przewieziony do sali, w której znajdowało się tylko jedno łóżko, na którym zostałem od razu położony. Gdzie jest Jeongin? A Minho? Dlaczego mnie nie odwiedza już tak długo? Poza tym, moja skręcona kostka i zaszyta ręka... co z nimi? Nie mam śladów po jakichkolwiek urazach. Dlaczego nie mogę sobie niczego przypomnieć?
- Za moment to sprawdzimy. - przeniosłem wzrok w kierunku drzwi, widząc wchodzących do środka Changbina oraz pana Choi - Cześć Yongbokie.
- Dzień dobry. - szepnąłem, zamykając zmęczone oczy.
- Jak się czujesz?
- Lepiej... tylko.. tylko nie rozumiem, co się dzieje. - Choi chwycił mnie za twarz, zmuszając mnie do tego, bym na niego spojrzał. 
- Wiesz gdzie teraz jesteś?
- Tak... w ośrodku.. 
- Dobrze. A wiesz dlaczego tu wylądowałeś?
- Chyba.. chyba przez mojego wujka. On.. bił mnie.. - zamknąłem oczy, nabierając dużo powietrza do płuc - Nie wiem.. nie pamiętam.
- W porządku. 
- Czemu jestem tu sam? 
- Hm?
- Gdzie moi rodzice.. Jeongin.. - w sali zapadła absolutna cisza. Spojrzałem na Changbina, wyciągając niezdarnie dłoń w jego kierunku - Binnie.. - chłopak otworzył szerzej oczy, podchodząc niepewnie bliżej mojego łóżka - Hyung.. o co chodzi?
- Cóż... miałeś przeprowadzony zabieg. 
- Porozmawiasz z nim, Changbin? Muszę iść do innych pacjentów.
- Tak, postaram się. - Choi poklepał chłopaka po ramieniu, po czym opuścił salę. Hyung usiadł obok mojego łóżka, wzdychając.
- Lobotomia? Udało się?
- Co? - Changbin wyglądał na naprawdę przerażonego - Skąd o tym wiesz? 
- Jak to? Przecież.. przecież o tym rozmawialiśmy jakiś czas temu. - zacisnąłem powieki, podnosząc się z dość sporym trudem do siadu - Nie pamiętasz?
- Yongbok... ja nie mam pojęcia o czym mówisz. - uśmiechnąłem się nerwowo, łapiąc go za dłoń.
- Nie wkręcisz mnie, hyung. 
- Poczekaj, powoli. - chłopak złapał mnie za rękę, oblizując nerwowo wargi - Powiedz mi... jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz? - zamyśliłem się, starając się powrócić myślami do ostatnich wydarzeń. 
- Rozmawiałem z Jeonginem... tylko nie rozumiem, bo.. bo on mi rozciął całą rękę. A nie mam po tym żadnego śladu. 
- Yongbok... on nie mógł ci nic zrobić. - Changbin podwinął rękaw bluzy, prezentując zabandażowaną rękę - Jestem jego opiekunem.. to mnie zaatakował.
- Co?
- Skąd w ogóle o nim wiesz?
- Znowu robisz ze mnie głupka.. - otworzyłem szerzej oczy, wpatrując się w jego ranne ciało - Boli cię?
- Nie.. nie, nie boli, nie martw się. - brunet przetarł twarz dłońmi, ponownie wbijając we mnie wzrok - Skąd wiesz o Jeonginie?
- Changbin, co tu się dzieje?
- Proszę cię, odpowiedz mi. Zaraz sobie wszystko wyjaśnimy. 
- Przecież po wyjściu Minho, wsadzano mi do pokoju Jeongina.. - zachłysnąłem się powietrzem, mieląc w dłoniach kołdrę, pod którą się znajdowałem - Hyung.
- Yongbok, ty byłeś w pokoju sam... po przyjeździe do ośrodka zdiagnozowano cię jako ciężki przypadek i umieszczono w izolatce. Nie poznałeś ani Minho, ani Jeongina... skąd o nich wiesz? - to jakiś żart? Znowu próbuje zrobić ze mnie idiotę? A ta ręka? Przecież to mnie zaatakował ten dzieciak, a Changbin się wtedy mną zajmował - Yongbok, to jest niesamowite, co mówisz... porozmawiaj ze mną.
- Hyung, ja nie rozumiem. - pociągnąłem nosem, wyciągając ręce w jego kierunku... zupełnie jak bezbronne dziecko - Przytul.
- Słucham..
- Hyung, to ja miałem operację, czy ty, że niczego nie pamiętasz?
- Nie rozumiem.
- Przecież jesteśmy razem. - Changbin poderwał się z krzesła, krążąc nerwowo po pokoju - Co tu się dzieje?! - podkuliłem nogi, łapiąc się za pokrytą bandażami głowę, której ból stawał się coraz bardziej nie do wytrzymania - Nie wytrzymam tego! 
- Uspokój się. - hyung podbiegł do łóżka, łapiąc mnie za dłonie - Słyszysz? Sam robisz sobie krzywdę, spokojnie. 
- Nie wytrzymam.
- Już dobrze. - chłopak usiadł na łóżku, ostrożnie mnie przytulając - Już... nie denerwuj się. - ukryłem twarz w szyi hyunga, a dłonie zacisnąłem na jego bluzie, bojąc się, że za moment zniknie - Uspokój się.. za moment wszystko sobie wyjaśnimy. - zamknąłem oczy, obdarowując jego szyję delikatnym buziakiem, po którym Changbin się wzdrygnął. Nigdy wcześniej tak nie reagował.. - Proszę cię, nie rób tak.
- Hyung.. 
- Jak poczujesz się na siłach, to opowiedz mi o wszystkim, co pamiętasz, dobrze? 
- Nie puszczaj.
- Nie puszczę... jeśli chcesz, możemy siedzieć tak cały czas. - skinąłem głową, ciesząc się tą chwilą jak dziecko. Z każdą mijającą minutą, ból nieco odpuszczał. Mimo to nadal nie rozumiałem, co się wokół mnie dzieje. Wolałem pomilczeć będąc otulony ramionami osoby, którą kocham, niż wyjaśnić sobie całą tą sytuację i stracić go na dobre - Jak się czujesz? - gdy usłyszałem jego szept, poczułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemne ciepło. 
- Sam nie wiem.
- Możemy porozmawiać? Tylko proszę cię.. spokojnie. - skinąłem głową, wtulając się w niego jak rzep - Powiedz mi o wszystkim... całą swoją historię.
- Hyung, znasz ją.
- To nic.. opowiedz mi ją jeszcze raz. - nabrałem dużo powietrza do płuc, układając się wygodniej na klatce piersiowej chłopaka. 
- Wylądowałem tutaj kilka miesięcy temu. Moi rodzice wysłali mnie tu z Australii, bo w Australii nikt nie był w stanie mi pomóc.. Kilka dni po moim przyjeździe zostałem zabrany na wizytę, przy której towarzyszyłeś jako praktykant.. zabrałeś mnie wtedy na ciasto i kawę i od tego wszystko się zaczęło.
- Co się zaczęło?
- My. Mimo że czasem się sprzeczaliśmy, wydaje mi się, że darzyłeś mnie szczerym uczuciem.. ja nadal bardzo cię kocham, hyung. - uniosłem głowę, wbijając wzrok w zaskoczonego moim wyznaniem chłopaka - Nie możesz mnie teraz zostawić.. Za dużo razem przeszliśmy, wiemy o sobie praktycznie wszystko..
- Yongbok. - brunet widocznie bił się z myślami i nie do końca wiedział, jak ugryźć temat. Naprawdę nie rozumiem, co się dzieje, przecież sobie tego nie wymyśliłem - Nie wiem, jak mam cię przepraszać..
- Nie, hyung..
- Poczekaj, daj mi powiedzieć. - przełknąłem głośno ślinę, czekając tylko i wyłącznie na najgorsze - To nie twoi rodzice wysłali cię do Korei.
- Jak to?
- Zrobił to twój wujek, pamiętasz? - gdy zaprzeczyłem skinieniem głowy, chłopak kontynuował - Po śmierci twoich rodziców zacząłeś chorować na depresję... Zajął się wtedy tobą twój wujek, ale źle cię traktował i wylądowałeś tutaj..
- Hyung.. - zaśmiałem się nerwowo, czując cisnące się do oczu łzy - Jakiej... jakiej śmierci? O czym ty mówisz? 
- Twoi rodzice mieli własną firmę znaną na całą Australię... zadłużyli się na sporą ilość pieniędzy i... gdy wsiedli do samochodu, ten wyleciał w powietrze. Ktoś podłożył ładunki i..
- Przestań. - odsunąłem się, szukając nerwowo telefonu - Rozmawiałem z nimi, nie kłam! 
- Tak mi przykro..
- Nie, to nieprawda! - chwyciłem się za głowę, jęcząc ponownie z bólu.
- Połóż się. 
- Nie.. - to niemożliwe, przecież będąc w ośrodku rozmawiałem z nimi. Kilka razy do mnie dzwonili, o czym on mówi? - Muszę... muszę do nich zadzwonić. - krzyknąłem, czując jak ból wywołany zabiegiem i stresem rozsadza moją głowę. 
- Połóż się, nie żartuję. Możesz sobie poważnie zaszkodzić. - zacisnąłem dłonie na bluzie chłopaka, wybuchając płaczem. Changbin jakby złagodniał... usiadł na łóżku, wtulając mnie w swoje umięśnione ciało, które tak bardzo uwielbiałem w swojej chorej, urojonej głowie.. Nie mam pojęcia kim jestem, gdzie jestem, kim jest i był dla mnie Changbin. Nie wiem, co stało się z moimi rodzicami, wujkiem, Jeonginem i Minho. Nie mam pojęcia, dlaczego przeszedłem zabieg lobotomii i czemu nic z tego nie pamiętam... co tu się do cholery jasnej dzieje?


*

                    Otulony bluzą i szlafrokiem, wyszedłem na dziedziniec ośrodka, chcąc zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza. Wiele się działo przez ostatnie dni. Dużo rozmawiałem z Choi, który tłumaczył mi, co właściwie się stało. Changbin miał rację... moi rodzice zmarli. Osoby, u których się zadłużyli podłożyły ładunki wybuchowe pod ich auto, które zabiły ich i ich jednego współpracownika na miejscu. Po tym wydarzeniu całkowicie zamknąłem się w sobie. Nie rozmawiałem z nikim, nawet z moją dziewczyną, która jak się okazało, po tym jak zachorowałem, odeszła do mojego wujka. Dupek przygarnął mnie do siebie. Lał mnie i znęcał się nade mną, za to, że musi marnować na mnie swój czas, wydawać pieniądze na lekarzy i leki, złościł się o to, że nie chcę nic jeść, ani z nikim rozmawiać. Gdy Phoebe mnie odwiedzała, ten zabawiał się z nią na boku... w końcu się z nią związał i postanowił wysłać mnie z dala od siebie. Po przyjeździe do Seoulu, zdiagnozowano mnie jako ciężki przypadek. Zostałem zamknięty w izolatce, starano się do mnie docierać wszelkimi sposobami, ale nie reagowałem absolutnie na nic. I tak... ponoć poznałem Changbina, bo brał udział w jednej z moich sesji z Choi. Ponoć wtedy dużo ze sobą rozmawialiśmy, ale kompletnie tego nie pamiętam. Po tym wydarzeniu wkręciłem sobie całą historię, którą już znacie. W końcu, gdy wszelkie metody leczenia zawodziły, lekarze zdecydowali się na zabieg lobotomii.. Choi jedynie nadal nie może zrozumieć skąd znam Minho i Jeongina, skoro jak się okazuje, nigdy nie miałem z nimi styczności. Często też odwiedza mnie Changbin.. powiedziałem mu o wszystkim. Z początku uważał, że bredzę, ale gdy zacząłem mówić mu o bliznach na jego ciele, czułych punktach, szkołach, które skończył, o jego marzeniach, wyglądzie i lokalizacji jego mieszkania, w końcu mi uwierzył. Dużo ze sobą przebywamy, ale wykańcza mnie fakt, że teraz, gdy najbardziej go potrzebuję, nie mogę się do niego przytulić, pocałować go, poleżeć wtulonym w jego ciało... to tak bardzo boli. Powiedziałem mu o tym, że mimo iż nigdy do niczego między nami nie doszło, bardzo mocno go kocham i zawsze będę na niego czekać.. 
Usiadłem na ławce, wbijając wzrok w przechadzających się parkiem ludzi. W pewnym momencie ujrzałem idącego jedną z alejek, Jeongina. Ten dzieciak w moich wyobrażeniach wiedział więcej niż ktokolwiek inny. Zupełnie jakby posiadał jakąś niezwykłą moc. Wstałem więc z ławki, podchodząc nieśmiało do smukłego bruneta.
- Jeongin.. - chłopak zatrzymał się spoglądając na mnie lekko zdziwionym, jednak mimo to spokojnym wrokiem.
- Felix. - szepnął, przyglądając mi się z wielkim zaciekawieniem. 
- Znasz... znasz mnie? 
- Nie osobiście.. 
- Nie rozumiem.
- Śniłeś mi się pierwszej nocy, po tym, jak tu wylądowałem. - chłopak zmarszczył brwi, wpatrując się uważnie w moje oczy - Nie sądziłem, że rzeczywiście tutaj jesteś... byłem pewien, że to czysty przypadek.
- Jeongin.. ty coś wiesz... co.. co jest z nami nie tak?
- Chyba nie rozumiem. 
- Dowiedziałem się, że moje życie przez ostatnie miesiące to jedno, wielkie kłamstwo, które wytworzyłem w swojej chorej głowie, jak trzymali mnie w izolatce..
- Co takiego?
- Jeongin... byłeś tam ty, Minho, Hyunjin... skąd inaczej bym cię znał? - zatrzymałem się, nabierając dużo powietrza do płuc - Rozciąłeś mi rękę... od ramienia po sam nadgarstek. Znaczy nie mi, tylko mojemu chło... - odchrząknąłem, oblizując nerwowo wargi - Hyungowi... mojemu hyungowi, Changbinowi.
- Skąd ty to wiesz?
- No właśnie.. skąd ja to wiem? 
- Changbin to twój chłopak? - zrobiłem krok w tył, czując jak moja twarz się czerwieni - Sam przed chwilą..
- Nie... jak się okazało, jednak nie. - spuściłem głowę, wbijając wzrok w ziemię.
- Mhmm... ale chciałbyś, żeby nim był?
- Jeongin, to nie jest teraz istotne..
- Dobrze, już dobrze... a skąd znasz Minho?
- Tłumaczę ci cały czas, że nie mam pojęcia.
- Minho mieszka ze mną w pokoju.
- Co? - poczułem jakbym dostał czymś ciężkim po głowie - On... to on nie wyszedł..
- Wychodzi w przyszły piątek. 
- Gdzie mieszkacie?
- Trzecie piętro, pokój 302. 
- Dziękuję. 
- Felix, poczekaj..
- Później pogadamy. - ruszyłem pędem we wskazane miejsce. Skąd ja znam tych wszystkich ludzi? Skąd Jeongin zna mnie? On o czymś wie, nie wierzę, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Gdy wbiegłem na trzecie piętro, bez chwili zastanowienia wparowałem do pokoju znajdującego się na początku korytarza. Widząc siedzącego na łóżku Minho, miałem ochotę wtulić się w niego i rozpłakać jak dziecko. Tak cholernie za nim tęskniłem... za kimś, kogo tak naprawdę nawet nie poznałem - Minho.. - chłopak otworzył szerzej oczy, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
- Przepraszam, ale.. znamy się? Szczerze mówiąc, nie kojarzę cię. - uśmiechnął się, wstając z łóżka.
- Minho. - powtórzyłem, osuwając się na ziemię. Moje oczy zaszły łzami, niczego już nie rozumiem. Może to znowu jakaś inna rzeczywistość, w której zaczynam tę samą śpiewkę od nowa, a gdy tylko znów zbliżę się do chłopaków i Changbina, obudzi mnie kolejny zabieg.
- Hej, co jest? - chłopak kucnął przede mną, łapiąc moją twarz w obie dłonie - Co się dzieje? Zawołać kogoś?
- Jak się czujesz? - Minho otworzył oczy jeszcze szerzej, wpatrując się we mnie, jak w obłąkanego. 
- Dobrze.. ale..
- A Jisung? Jesteś z nim, prawda?
- Co? - chłopak odsunął się ode mnie. Czułem, że jest lekko przestraszony zaistniałą sytuacją - Kim ty jesteś?
- Yongbok.. nazywam się Yongbok. 
- Przykro mi, ale nie znam cię.
- Minho, nie rób mi tego... Już raz cię straciłem. - Minho poderwał się, wybiegając na korytarz. Po chwili usłyszałem jego krzyk, nawołujący jakiegoś lekarza. Zacisnąłem dłonie na bandażach znajdujących się na mojej głowie, czując się jak skończony świr. 
- Tutaj jest.
- Yongbokie. - uniosłem wzrok widząc kucającego przede mną pana Choi - W porządku? 
- Nic... nic nie jest w porządku..
- Wstań. Odprowadzę cię do pokoju. 
- Tu jest mój pokój... mieszkałem z Minho.
- O czym on mówi? - zapytał zaciekawiony chłopak.
- Minho... Jisung, twój chłopak.. zerwał z tobą, tak? A potem do ciebie wrócił, wybaczyłeś mu. A wasz związek? To ty pierwszy pocałowałeś Jisunga.
- Skąd ty...
- Nie mam pojęcia skąd o tym wiem.. Nie wiem, przeraża mnie to wszystko.
- Yongbok, wychodzimy. - Choi chwycił mnie w talii, wyprowadzając mnie na korytarz. 
- Dlaczego pan mi nie powiedział?
- O czym?
- O tym, że Minho i Jeongin są pacjentami tego szpitala.
- Właśnie po to, żeby nie było takiej sytuacji, jak teraz.
- Ale..
- Przeszedłeś ciężki zabieg, musisz dojść do siebie... Minho i Jeonginowi też nie potrzeba teraz dodatkowych atrakcji.
- A jak pan to wszystko wytłumaczy?
- Nie wiem.. nie potrafię wytłumaczyć tego, co się stało. 
- To dla mnie za dużo.. - Choi zatrzymał się, mocno mnie przytulając.
- Jesteś bardzo dzielnym chłopakiem i obiecuję ci, że zrobię wszystko żeby ci pomóc.
- Co ja ze sobą zrobię?
- Yongbokie.. coś wymyślę, daj sobie trochę czasu... wszystko potrzebuje czasu. - oderwałem głowę od jego klatki piersiowej, mając wrażenie, że jeszcze sekunda tego cyrku i resztki mojej psychiki całkowicie mi podziękują za dotychczasową współpracę - W porządku? - złapałem się za głowę, czując jak z sekundy na sekundę słabnę coraz bardziej - Yongbok. - Choi złapał mnie w pasie, starając się przytrzymać mnie w pionie - Hej, słyszysz mnie? Patrz na mnie cały czas.... Yongbok.. 



*


- Yongbok potrzebuje zmienić otoczenie. Nie mam pojęcia, gdzie go wyślę, ale on tu nie może teraz zostać. - mrugnąłem kilkakrotnie, czując jak powraca mi świadomość tego, co się wokół mnie dzieje. 
- Mogę go zabrać na kilka dni do siebie.
- Changbin, on jest po ciężkim zabiegu... wiesz z czym to się wiąże. 
- Wiem.. i wiem też, że sobie poradzę. W razie pytań, będę się z panem kontaktować. - nabrałem dużo powietrza do płuc, zwracając na siebie uwagę pana Choi i Changbina, przebywających w mojej sali. 
- Yongbokie. - mężczyzna podszedł do mojego łóżka, uważnie mnie oglądając - Słyszysz mnie? 
- Mhm.
- Jak się czujesz?
- Zemdlałem?
- Tak, ale na szczęście nic się nie stało. 
- Dobrze.. dobrze słyszałem? - przeniosłem wzrok na Changbina, patrząc na niego zmęczonymi oczyma - Zabierasz mnie do siebie, hyung?
- Tak. Cieszysz się?
- Bardzo. - szepnąłem, lekko się przy tym uśmiechając - Obiecuję.. obiecuję, że nie sprawię ci żadnych problemów.
- Wiem to. - chłopak usiadł obok łóżka, łapiąc mnie za rękę - Wiem to, Yongbok. - w końcu będę mieć czas, by znów na spokojnie z nim porozmawiać, bez obaw, że ktoś z ośrodka nas usłyszy. Mimo że nic nas nie łączy, pomimo tego, że jawnie wyznałem mu, że jestem w nim zakochany, nie czuję się przy nim skrępowany. Changbin opiekuje się mną bardzo dobrze i odpowiedzialnie. Słucha uważnie tego, co do niego mówię, doradza mi, pociesza mnie... jest najlepszym facetem na świecie. 
                               Dwa dni po ostatnich wydarzeniach, Changbin zabrał mnie do siebie. Chciałem wykorzystać ten czas jak najlepiej. Chcę się do niego zbliżyć. Przytulić się do niego, pocałować go.. być po prostu blisko niego. Potrzebuję tego najbardziej na świecie. Siedzieliśmy na kanapie, wpatrując się w telewizor. Hyung zaproponował, żebyśmy obejrzeli film, ale za nic w świecie nie mogłem się na nim skupić. 
- Hyung..
- Tak? 
- Jak się czujesz? - brunet zatrzymał film, uważnie mi się przyglądając.
- Dobrze, dziękuję, że pytasz.
- Jakbyś poczuł się gorzej.. powiedziałbyś mi o tym? 
- Ciężko powiedzieć.
- Hm? - przysunąłem się bliżej chłopaka, wpatrując się w niego psimi oczyma.
- Nie chciałbym cię martwić. Sam masz dużo na głowie. 
- Czyli równie dobrze możesz teraz kłamać, mówiąc, że czujesz się dobrze.
- Nie, Bokkie, nie kłamię... Przysięgam, że mówię prawdę. 
- Hyung.. - usiadłem bardzo blisko chłopaka, przylegając do niego swoim ciałem. Czułem jakbym to robił od dawna, niemalże codziennie. Changbin natomiast lekko się spiął, a jego oddech przyspieszył - Chciałbym żebyś był szczęśliwy... całe życie, tak po prostu. Jakbyś napotkał na swojej drodze jakieś trudności, chciałbym żebyś mi o nich powiedział, żebym mógł się ich pozbyć.. Ja straciłem swoje szczęście dawno temu i zrobię wszystko, żeby tobie żyło się dobrze..
- Yongbok.. - wtuliłem się w ciało chłopaka, przylegając znów twarzą do jego szyi. Kocham jego zapach. Jest dokładnie taki sam, jaki wykreowałem w swojej chorej głowie - Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś tak pięknego.. dziękuję. - zacisnąłem dłoń na jego koszulce, zamykając przy tym oczy. Czułem się w tym momencie tak dobrze i bezpiecznie - Wiem, że jest ci bardzo ciężko, ale wierzę, że będziesz szczęśliwy. Wiem to, tylko daj sobie czas. - kącik moich ust uniósł się lekko ku górze. Znam tę sentencje bardzo dobrze i miło jest w końcu usłyszeć ją z ust Changbina. 
- Powtarzałeś mi to wielokrotnie.
- Co takiego?
- Że wszystko potrzebuje czasu. Chciałbym być cierpliwy i ci go dać, ale to jest takie trudne. - spojrzeliśmy na siebie w absolutnym milczeniu. Byłem wyjątkowo spokojny. Analizowałem każdy centymetr jego twarzy, chcąc nauczyć się jej na nowo - Kocham cię, hyung. - chłopak przełknął nerwowo ślinę, uciekając wzrokiem.
- Yongbokie..
- Wiem, nie chcesz ze mną być. Wydaje ci się, że mnie nie znasz, a w rzeczywistości przejrzałeś mnie już na wylot... Chciałbym.. chciałbym choć raz... jeden, jedyny raz cię pocałować. - brunet spojrzał na mnie, oblizując nerwowo usta - Tylko raz. - szepnąłem, czując jak ten przywiera do mnie swoimi pełnymi, słodkimi wargami, które tak bardzo uwielbiam. Ułożyłem dłoń na jego policzku, pogłębiając tym samym pocałunek. Nasze języki przepychały się nieśmiało, jednak długo nie prowadziłem tej walki, chcąc w pełni oddać się chłopakowi. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie, spoglądając sobie w oczy. Mój wzrok jednak nie potrafił pozostać długo w jednym miejscu. Moje oczy błądziły ciągle między oczami hyunga, a jego ustami. 
- Pieprzyć to. - szepnął, smakując ponownie moich warg. Odruchowo zarzuciłem ręce na jego szyję, czując jak chłopak układa mnie na kanapie. Wsunąłem się pod jego umięśnione ciało, czując jak rozpływam się pod wpływem jego bliskości i dotyku. Nie mogłem uwierzyć, że to, o czym myślałem przez ostatnie miesiące, w końcu przekuło się w rzeczywistość. 
- Hyung.. - z moich ust wydobył się donośny jęk, do którego przyczyniły się wargi Changbina, które przywarły dość zachłannie do mojego ucha. Gdy chłopak zauważył, że mi się to podoba, wessał się w nie jeszcze mocniej. Zacisnąłem dłonie na jego koszulce, starając się wystawić mu większą część swojego ciała, które tak bardzo pragnęło pieszczot z jego strony. Ułożyłem jedną z dłoni na tyle jego głowy, nakierowując ją na swoją szyję. Hyung przesunął po niej językiem, sprawiając, że po mieszkaniu ponownie rozległ się mój donośny jęk. 
- Jesteś uroczy. - szepnął, pieszcząc wargami wspomnianą wcześniej szyję. Czułem, że dłużej tego nie wytrzymam. Wijąc się pod jego ciałem, czułem jak mój członek dotyka męskości chłopaka. Naprawdę sama jego bliskość i kilka chwil pieszczot wystarczyły mi, by stało się właśnie to.. 
- Binnie. - wtuliłem się kurczowo w chłopaka, czując jak moje oczy zachodzą mgłą. Po moim ciele rozeszła się potężna fala niesamowitej przyjemności, której nie byłem w stanie opisać, ale która zawstydziła mnie do tego stopnia, że nie mogłem spojrzeć w oczy hyunga. 
- Co jest? - nie mogłem się od niego oderwać. Moje ciało drżało, a serce biło tak mocno, jak nigdy dotąd - Yongbokie, co się dzieje? - zaniepokojony brunet uniósł ciało z kanapy, wbijając we mnie wzrok. Na moim szarym dresie wyraźnie widać było ślady tego, co właśnie się stało - Nie przejmuj się. Zaraz dam ci jakieś spodnie. - poderwałem się z kanapy, uciekając do łazienki. Było mi tak cholernie wstyd.. - Bokkie, co się dzieje? - hyung zapukał do drzwi, naciskając przy tym na klamkę - Nie wygłupiaj się, otwórz... Słyszysz? Proszę cię, otwórz drzwi. - zdjąłem pospiesznie spodnie, narzucając na siebie wiszący na wieszaku szlafrok chłopaka. Zaraz po tym otworzyłem drzwi, stając z Changbinem twarzą w twarz. 
- Przepraszam. - hyung wtulił mnie w siebie, głaszcząc mnie przy tym ostrożnie po głowie. 
- Chcesz być ze swoim hyungiem i wstydzisz się takich rzeczy? 
- Hm? - uniosłem zawstydzone oczy, wbijając je w uśmiechniętego Changbina.
- Potrzebuję cię Yongbok.
- Uszczypniesz mnie? 
- A co? Nie wierzysz, że to mówię? 
- Nie wiem czy nadal tworzę coś chorego w swojej głowie czy tym razem to prawda.. 
- Mmm fakt, stało się to dość niespodziewanie, aleee... chciałbym spróbować. Oczywiście jeśli nadal tego chcesz.
- Hyung.. - rzuciłem mu się na szyję, nie wiedząc czy śmiać się, płakać, skakać z radości, turlać się po podłodze, czy zadusić hyunga z miłości. Targało mną tak wiele emocji, że nie wiedziałem jak się zachować. Byłem w tym momencie najszczęśliwszym facetem na świecie i nikt nie był w stanie tego zepsuć. 
                        Od ostatnich wydarzeń minęły trzy miesiące. Od dwóch tygodni mieszkam u hyunga, bo lekarze w końcu wypuścili mnie ze szpitala. Oczywiście nadal mam dwa razy w tygodniu wizyty u pana Choi, który chce za wszelką cenę kontrolować mój stan zdrowia. Przez ostatnie miesiące ciężko pracowałem nie tylko nad swoją głową, ale też nad moim związkiem z Changbinem i relacjami z Minho i Jeonginem. Zaprosiłem chłopaków na obiad i wszystko na spokojnie im wytłumaczyłem. Jeongin od razu nabrał do mnie zaufania i stał się moim przyjacielem. Minho natomiast był trochę tym wszystkim przerażony, jednak po kilku tygodniach w końcu się do mnie przekonał. Wydaje mi się, że tworzymy naprawdę zgrane trio. Choi wraz z resztą lekarzy próbują natomiast dowiedzieć się, co takiego stało się w mojej głowie, że wykreowałem taką historię nie znając tak naprawdę jej bohaterów, jednak póki co dość opornie im to idzie. Z Changbinem natomiast układa mi się rewelacyjnie. Hyung bardzo pomaga mi zapomnieć o tym, co stało się moim rodzicom, pomaga mi stworzyć pozew przeciwko mojemu wujkowi... jest po prostu najlepszym facetem, jakiego mogłem sobie wymarzyć. Codziennie bardzo dużo ze sobą rozmawiamy. Zarówno na te dobre, jak i bolesne i krępujące tematy. Doszliśmy do wniosku, że jak w pełni skończę leczenie, to pójdę na studia. Skupię się w pełni na nauce, poznam nowych ludzi, zacznę w końcu wychodzić z domu. Oczywiście Changbin mi już zapowiedział, że najpierw mam przyprowadzać tych znajomych do domu, żeby mógł sprawdzić z kim się zadaję i czy przypadkiem nie poznam kogoś, kto potencjalnie mógłby mi się spodobać... głupek. Wbrew pozorom dość zabawnie i niespodziewanie zakończyła się ta historia. W życiu nie pomyślałbym, że zakocha się we mnie ktoś, z kim świadomie rozmawiałem tylko raz, a potem przeszliśmy już jedynie do pocałunku.... cóż... nie narzekam. Ten człowiek sprawił, że nawet najczarniejszy scenariusz może mieć piękne i dobre zakończenie. 





~Koniec.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


22 sierpnia 2020

Małe kroki~cz.9 [Felix&Changbin]








                      Odbyłem dziś kolejną rozmowę z Choi, jednak zgodnie z prośbą mojego hyunga, nie wspomniałem mu o lobotomii. Boję się tego jak jasna cholera, ale wiem, że to będzie jedyne słuszne rozwiązanie. Nie mam kilku lat życia na zmarnowanie i czekanie, czy te wszystkie terapie i leki przyniosą jakieś efekty, czy nie. Lepiej chwilę pocierpieć i mieć w końcu spokój. 
Wszedłem do pokoju, widząc pakującego się Minho. Gdy mnie zobaczył, zatrzymał się, głęboko przy tym wzdychając. 
- Nie chciałem cię martwić..
- Co ty... już wychodzisz? - chłopak skinął głową, wrzucając do torby trzymaną w rękach bluzę.
- Dzisiaj. - poczułem się, jakbym dostał czymś ciężkim po głowie. Zamknąłem za sobą drzwi, czując napływające do oczu łzy - Przepraszam, że ci nie powiedziałem... uznałem, że tak będzie lepiej. - usiadłem na łóżku, wycierając niezdarnie mokre już policzki - Yongbokie..
- Co ja teraz zrobię..
- Hej... proszę cię, nie płacz. - Minho kucnął przede mną, głaszcząc mnie przy tym po policzku.
- Gdybym nie wrócił w porę, to byś się nawet nie pożegnał, prawda?
- Bym na ciebie czekał.
- Boże, Minho. - osunąłem się na ziemię, wtulając się w jedynego tak naprawdę prawdziwego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miałem - Co ja teraz zrobię? - wybuchnąłem płaczem, zaciskając dłonie na jego bluzie - Nie zostawiaj mnie.
- Yongbokie... obiecałem ci jakiś czas temu, że jak wyjdę, to będę cię codziennie odwiedzać, tak? - skinąłem jedynie głową, zaciskając mocniej dłonie na materiale jego bluzy - Wiesz, że dotrzymam obietnicy. Jesteś moim przyjacielem, nie zostawię cię samego. 
- Jesteśmy przyjaciółmi?
- Oczywiście, że tak... proszę cię, nie płacz. 
- Za bardzo się do ciebie przywiązałem... będzie mi ciebie brakować. 
- Yongbokie.. - Minho uniósł gwałtownie głowę, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
- Minho, długo jeszcze? - uniosłem wzrok, widząc stojącego w drzwiach blondyna, którego widziałem przy Minho już jakiś czas temu. Jisung spojrzał na mnie, głęboko przy tym wzdychając - Dobra, pogadajcie... zabiorę twoich rodziców na kawę.
- Naprawdę mógłbyś? 
- No jasne. 
- Nie chcę was zatrzymywać. - pociągnąłem nosem, wstając z podłogi dość chwiejnie. 
- W porządku? - zapytał Jisung, wyrywając w moim kierunku.
- Tak. - spojrzałem na blondyna, wycierając mokre policzki - Opiekuj się nim dobrze.. proszę. - zdezorientowany chłopak skinął głową, pomagając wstać Minho. 
- Yongbokie.. jeśli chcesz, to jeszcze zostanę.
- Nie.. dzisiaj wielki dzień. - wymusiłem uśmiech, spoglądając na chłopaków - Niedługo się zobaczymy, tak?
- Jutro. Obiecuję, że jutro tu przyjadę. 
- W porządku. 
- Yongbokie..
- Zjedz dzisiaj coś naprawdę dobrego... i zjedz dużo. 
- Dopilnuję tego. - zapewnił mnie Jisung, obejmując mojego przyjaciela.
- Dziękuję. 
Gdy Jisung i Minho opuścili szpital, zająłem miejsce na swoim łóżku, zanosząc się przy tym łzami, jak dziecko. Z początku narzekałem na obecność Minho, ale teraz cholernie mi go brakuje i już za nim tęsknię. Jestem tu teraz zupełnie sam. Nie wiem nawet kiedy i czy w ogóle odwiedzi mnie dzisiaj Changbin. Nie umawialiśmy się, a wiem, że ma teraz bardzo dużo na głowie. Pielęgniarki posprzątały łóżko po Minho, nie zamieniając ze mną ani jednego słowa. Czułem się coraz gorzej. Byłem już zmęczony płaczem i chciałem jak najszybciej zobaczyć się z hyungiem. 
- Puk, puk, można? - odwróciłem się niechętnie, słysząc za sobą głos pana Choi - Hej, co się dzieje? 
- Wiedział pan, prawda? 
- Ale o czym? - mężczyzna usiadł obok mnie, mocno mnie obejmując.
- O tym, że zostanę sam..
- Nie rozumiem.
- Brakuje mi Minho. 
- Achh.. Minho. - mężczyzna westchnął poprawiając mi włosy - Nie chcieliśmy cię denerwować.
- Tak bym przynajmniej się z tym oswoił.. wyszedł z nim gdzieś... - wytarłem policzki, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Yongbokie.. jesteście przyjaciółmi, na pewno będzie cię odwiedzać.
- Tak.. ale to nie to samo. 
- Czy jest coś, czym mógłbym ci poprawić humor? - spojrzałem na lekarza, lekko przytakując.
- Jest coś takiego.
- W takim razie słucham.
- Lobotomia. 
- Co takiego? - Choi zaśmiał się nerwowo, puszczając mnie - Takich zabiegów nie robi się już od lat.
- Nieprawda... wiem, że przeprowadzacie tutaj takie zabiegi.
- Yongbok..
- Nikt się o niczym nie dowie. Proszę mi pomóc. - lekarz nabrał dużo powietrza do płuc, spoglądając na mnie.
- Skąd o tym wiesz?
- Błądziłem po budynku.. i wiem, że w piwnicy jest sala, w której robi się lobotomię.
- Posłuchaj mnie..
- Nikt o niczym nie wie, przysięgam. Proszę mi pomóc... błagam pana. 
- Wierzę ci... ale nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego? - pisnąłem, czując jak po moim policzku znowu spływa łza.
- Za bardzo cię lubię Yongbok. I wierzę, że jest inny sposób, by ci pomóc.
- Tak... gnicie tu do usranej śmierci. Ja już nie mogę, nie mogę tego znieść.. 
- Zastanowię się. 
- Błagam..
- Yongbok.. pomyślę o tym, zgoda? - skinąłem głową, czując jak Choi wyciera moje policzki - Proszę cię, nie płacz... masz ochotę gdzieś wyjść?
- Gdzie?
- Na kawę albo ciastko.
- Y y... przepraszam.. może innym razem.
- Nie przepraszaj. Odpocznij w takim razie.
- Ale przemyśli to pan..
- Tak.. w końcu obiecałem. - czy mu wierzę? Ciężko powiedzieć, bardzo bym chciał. Co to znaczy, że za bardzo mnie lubi, by wykonać na mnie ten zabieg? Jest to zbyt ryzykowne? Nieludzkie? Nie wiem o co w tym chodzi, ale mam nadzieję, że niebawem się dowiem... 


*


                      Ostatnie dni mijają mi niesamowicie wolno. Przepełnione są nudą, ciągłym smutkiem i strachem. Nawet wizyty Changbina mi nie pomagają. Cieszę się, że jest przy mnie, ale nikt nie wypełni pustki po Minho... bardzo za nim tęsknię.
- Cześć Yongbok.
- Dzień dobry. - odburknąłem znad książki, widząc wchodzącego do sali młodego lekarza w towarzystwie jakiegoś chłopaka. 
- Przyprowadziłem ci nowego współlokatora... Poznaj proszę Jeongina. - spojrzałem na wysokiego, jednak mimo to drobnego bruneta o niezwykle pociągłych oczach. Patrzył na mnie chłodnym, pełnym nienawiści wzrokiem przeszywającym mnie na wylot.
- Cześć.. Yongbok jestem. - wspomniany wcześniej Jeongin absolutnie mnie olał. Rzucił pod łóżko torbę z rzeczami, po czym położył się na nim, głęboko przy tym wzdychając.
- Dajcie sobie czas panowie... na spokojnie. Jeonginnie.. wpadnę po ciebie o 18-tej. - gdy lekarz wyszedł z sali, przeszedł mnie dziwny dreszcz. Nie uśmiecha mi się posiadanie nowego współlokatora, tym bardziej takiego zimnego dupka. Mimo to nie chciałem, by były między nami niepotrzebne spięcia, więc zdecydowałem się zagadać.
- Masz może ochotę na coś słodkiego? - nie odpowiedział. Wstałem z łóżka, po czym podszedłem do chłopaka, siadając niepewnie obok jego nóg - Słodkie pomaga... niezależnie od sytuacji. - nadal cisza - Domyślam się, że nie jest ci łatwo.. też miałem żal do całego świata, kiedy tu trafiłem, ale nie odtrącaj mnie. Chcąc nie chcąc, musimy ze sobą jakoś żyć. 
- Odwalisz się w końcu?!
- Słucham.. - Jeongin poderwał się z łóżka, po czym pchnął mnie na parapet, od którego odbiłem się plecami. Ta sytuacja wyraźnie dała się im odczuć dość silnym, promieniującym bólem - Aishh..
- Odpieprz się! Nie potrzebuję twojej łaski! - chłopak poderwał się na równe nogi, po czym pospiesznie opuścił nasz pokój. Kto to do cholery jasnej jest?! W życiu nie widziałem tak agresywnego dzieciaka. Czuję, że mieszkanie z nim będzie istnym koszmarem, na który chyba nie jestem gotowy... 
                Nadszedł późny wieczór. Po wizycie w gabinecie pana Choi udałem się do biblioteki, by trochę poczytać i zabić tym samym czas. Changbin ostatnio bardzo dużo pracuje, gdyż dostał pracę w nowym ośrodku i nie zawsze ma siłę i czas, by mnie odwiedzić. Zająłem się więc czytaniem, by nauczyć się w końcu żyć z samym sobą. Wszedłem do pokoju, widząc siedzącego na łóżku Jeongina. Oddychał bardzo głęboko, ściskając w rękach czyjeś zdjęcie. Mimo lekkiego strachu przed nim, kucnąłem obok niego, wyjmując wspomniane wcześniej zdjęcie z jego drobnych dłoni.
- Porwiesz je, uważaj. - szepnąłem, jednak brunet wyrwał zdjęcie z moich rąk, zgniatając je doszczętnie - Jeongin.. 
- Skurwysyn! - wrzasnął, wybuchając płaczem. Zatkało mnie, jednak z drugiej strony chciałem pomóc mu za wszelką cenę. Wiem jak to jest być samotnym, zagubionym i zmęczonym swoimi myślami i ciągłym, złym samopoczuciem. Poza tym widzę, że nikt go tutaj nie odwiedza... nie dostaje nawet telefonu, by wieczorem skontaktować się z bliskimi.. musi czuć się okropnie. 
- Porozmawiajmy. - chłopak pchnął mnie na ziemię, po czym podszedł gwałtownie do lusterka wiszącego nad niewielką umywalką. Nie minęła nawet sekunda, kiedy Jeongin zamachnął się uderzając pięścią w szkło. Zamurowało mnie... po jego drobnej dłoni popłynęła krew, jednak chłopak sprawiał wrażenie, jakby absolutnie niczego nie poczuł - Jeongin, uspokój się. 
- Zamknij się wreszcie! - współlokator sięgnął po kawałek rozbitego szkła, po czym w absolutnym amoku usiadł na mnie, celując we mnie rozbitym odłamkiem.
- Co ty wyprawiasz?!
- Najpierw zabije ciebie! A potem siebie! Rozumiesz to?! 
- Błagam cię, oprzytomnij wreszcie! - moje oczy zaszły łzami. Bardzo się bałem, ale byłem tak przerażony, że nie byłem w stanie nawet drgnąć - Błagam, porozmawiajmy. 
- Tak bardzo go przypominasz! Dlaczego?! 
- Kogo?! Ja nie wiem, o czym ty mówisz! - brunet zamachnął się, wbijając szkło w moje ramię. Po moim wrzasku przeciągnął je przez długość mojej ręki, sprawiając, że z bólu słabłem z sekundy na sekundę coraz bardziej. 
- Nienawidzę cię! 
- Jeongin przestań! - poczułem, jak moje ciało robi się lżejsze, gdyż chłopak został pchnięty na ziemię przez lekarzy, którzy wparowali do sali w ostatnim momencie - Daj mi to. Uspokój się, słyszysz?
- Yongbok. - ktoś poklepał mnie po twarzy, pomagając mi pozostać przy zdrowych zmysłach przez kolejne kilka sekund - Yongbok, otwórz oczy, słyszysz? Patrz na mnie.
- To on. 
- Nie, to nie jest twój brat... to nie jest twój wróg, Jeongin. - co jest... otworzyłem lekko zamglone oczy, zerkając na przerażonego współlokatora i trzymającego go lekarza - Zabierz go do lekarza. Ja wezmę Jeongina na obserwację. 
- Yongbok, dasz radę wstać? 
- Boli.
- Wiem, że cię boli, zaraz ci pomożemy. 
- Ja nie chciałem. - usłyszałem chłopięcy szept pomieszany ze szlochem - Nie chciałem.
- Jest... okej. - szepnąłem, czując jak lekarz bierze mnie na ręce - Nie martw się. - moja ręka, po całej jej długości, została pokryta szwami. Boli mnie tak bardzo, że nie mogę wykonać nawet najmniejszego ruchu palcami. Gdy Choi dowiedział się o tym, co się stało, od razu wykonał telefon do Changbina, by ten zabrał mnie do siebie na noc. Sam bałem się wrócić do pokoju po tym zdarzeniu. Nie zasnąłbym obok Jeongina, bo widzę, że ten dzieciak jest nieobliczalny. 
- Słyszysz Felix? - pytanie tylko, jak długo Changbin będzie trzymać mnie u siebie. Prędzej czy później będę musiał wrócić do ośrodka. Co ja wtedy zrobię? - Hej, Lixie.. - mrugnąłem kilkakrotnie, przenosząc wzrok na mojego hyunga - W porządku?
- Tak.
- Słyszałeś co ci mówiłem? 
- Przepraszam... zamyśliłem się. 
- Opowiadałem ci o Jeonginie, ale jeśli nie masz ochoty o nim słuchać, to w porządku. Przełożymy to na kiedy indziej. 
- O Jeonginie? - hyung skinął głową, głaszcząc mnie ostrożnie po policzku - A co o nim wiesz? 
- Na pewno masz ochotę tego słuchać? - skinąłem jedynie głową, czując na czole czułego buziaka. Odkąd przyjechałem do hyunga, ten położył mnie do łóżka i kazał odpoczywać. Widziałem, że bardzo przejął się tym, co się stało. Do tej pory patrzy na mnie ze łzami w oczach, a ja mam wyrzuty sumienia, że doprowadziłem go do takiego stanu - Jego mama bardzo chorowała. Po jej śmierci tato Jeongina zaczął pić, stracił pracę... w końcu przestał się kontrolować, bił Jeongina jak psa. Jego starszy brat, który był już wtedy pełnoletni, uciekał z domu, żeby na to nie patrzeć i Jeongin był zdany tylko na siebie. - chłopak westchnął, drapiąc mnie delikatnie po głowie - W końcu ich ojciec przedawkował i umarł... Starszego brata Jeongina przerosła cała ta sytuacja i opieka nad młodym... 
- I co się stało?
- Co się stało? - westchnął ponownie, odwracając wzrok - Wyładowywał na nim swoją złość... Urządzał w domu głośne imprezy, nie pilnował, by Jeongin chodził do szkoły, codziennie przyprowadzał do domu nową laskę, z którą sypiał często na oczach Jeongina... Jeongin podczas terapii ponoć wspominał też o tym, że przypalał go papierosami i faszerował jakimiś lekami na uspokojenie, by siedział cicho. Jeongin ma tylko jego, a to bydle traktowało go tak okropnie... - przełknąłem z trudem ślinę, czując napływające do oczu łzy.
- On... Jeongin mówił, że przypominam jego brata..
- Tak, widziałem go... jesteście do siebie bardzo podobni. 
- Czym... czym w takim razie są moje problemy w porównaniu z Jeonginem.. 
- Skarbie, to nie konkurs. Każdy z nas przeżywa swoje osobiste tragedie i żadnego z tych problemów nie można bagatelizować. - skinąłem głową, próbując dość niezdarnie usiąść - Co chcesz zrobić?
- Sam nie wiem... mam już dość leżenia. 
- Poczekaj. - hyung usiadł za mną, po czym oparł mnie o swoje ciało, głaszcząc mnie po brzuchu - Lepiej?
- Lepiej. 
- Lixie..
- Tak?
- Nie zadręczaj się tym, dobrze?
- Nie da mi to teraz spokoju. 
- Kotku.. 
- Zajmij czymś moje myśli.
- Hm?
- Proszę.. bo za moment oszaleję. 
- No dobrzeee... masz jakąś propozycję?
- Mam. - szepnąłem, po czym pocałowałem go w szyję, dając mu wyraźnie do zrozumienia, co powinien robić. Hyung uśmiechnął się delikatnie, po czym wbił się w moje wargi, całując mnie niezwykle subtelnie i ostrożnie. Sprawną ręką chwyciłem za jego dłoń, kierując ją w stronę mojego członka. Gdy poczułem lekki sprzeciw z jego strony, wsunąłem ją w dresowe spodnie, pogłębiając tym samym pocałunek.
- Yongbokie... może nie dzisiaj?
- Zawsze szukasz wymówek... po prostu to zrób. - po chwili poczułem, jak dłoń Changbina wsuwa się w moje bokserki i powoli zaczyna przesuwać się po moim członku. Jęknąłem przygryzając tym samym wargę mojego chłopaka. Nigdy nie robiliśmy takich rzeczy i muszę przyznać, że mimo początkowej śmiałości i ogromnego pragnienia, poczułem teraz coś w rodzaju wstydu i miałem nawet ochotę się wycofać. Z tyłu głowy miałem jednak myśl, że nie wiem, jak długo wytrzymam będąc tym, kim jestem i że w każdej chwili mogę się najzwyczajniej w świecie poddać. Chcę odejść stąd wiedząc, że spróbowałem absolutnie wszystkiego. Spojrzałem na mojego chłopaka, czując jak z każdą kolejną sekundą brakuje mi tchu. 
- Felix..
- Nie przerywaj. - Changbin musnął moje wargi ponownie na mnie spoglądając. 
- Jak się czujesz? - zacisnąłem powieki, łapiąc kurczowo ramię mojego chłopaka - W porządku? - jęknąłem czując jak przyjemna fala ciepła rozchodzi się po moim drżącym ciele. Ukryłem twarz w szyi hyunga, głęboko przy tym oddychając - Mój skarb. - szepnął, całując mnie w czoło - Wszystko okej? - skinąłem głową, obdarowując jego szyję buziakiem.
- Hyung..
- Tak? 
- Kocham cię najmocniej na świecie. - chłopak zaśmiał się, wycierając dłoń chusteczką. 
- I mówisz mi o tym w takich okolicznościach? - uniosłem głowę, spoglądając na niego z ogromnym zażenowaniem i potwornym rozczarowaniem. 
- Znowu mi to robisz. - szepnąłem, czując napływające do oczu łzy.
- Co? Yongbokie..
- Między nami nigdy nie będzie normalnie.. - obolały i nadal niesamowicie podniecony, podniosłem się z łóżka, idąc w kierunku kuchni. 
- Felix.. 
- Skoro tak bardzo bawi cię to, że cię kocham, to już nigdy więcej tego ode mnie nie usłyszysz. - szybko pożałowałem tych słów. Drżącą ręką sięgnąłem po szklankę, nalewając sobie do niej wody, jednak towarzyszące mi nerwy rozlewały ją na wszelkie możliwe strony.
- Daj to. - szepnął chłopak, wyręczając mnie. Gdy upiłem kilka łyków, wbiłem wzrok w podłogę, nabierając dużo powietrza do płuc.
- Przepraszam... nie chciałem tego powiedzieć. 
- Ja powinienem cię przeprosić... zachowuję się jak skończony idiota. - osunąłem się na ziemię, czując jak rozlatuję się na tysiące kawałków. Po moich policzkach spływały łzy, a ja znów czułem się jak największy śmieć - Skarbie, nie płacz.
- Nie mogę cię stracić.
- Nigdy mnie nie stracisz.. co ty wygadujesz?
- Dlaczego się tak traktujemy? Ja już nie mam na to siły. 
- To moja wina... wybacz mi.
- Wybaczę... ale to już trwa stanowczo za długo. - hyung wytarł moje policzki, wtulając mnie ostrożnie w swoje ciało - Nie kochasz mnie?
- Lixie... przerabialiśmy to już tyle razy. 
- Właśnie... przerabialiśmy już to tyle razy, a ciągle jest tylko gorzej. 
- Nie podoba ci się nasza relacja? 
- Hyung... ja już nie wiem, w czym tkwi problem. W tobie, we mnie, w mojej chorej głowie.. nie wiem, naprawdę. Ale za każdym razem, gdy się do siebie zbliżamy i mówię ci coś miłego, ty ze mnie drwisz... chwilę po tym, jak się do siebie zbliżamy, co uważam... co uważam za coś bardzo ważnego.. 
- Yongbok, popatrz na mnie. - uniosłem wzrok, wbijając go w oczy mojego hyunga - Będę ci to powtarzać tak długo, jak tylko będziesz chciał. Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie i bardzo... bardzo mocno cię kocham, rozumiesz to? Jestem zamkniętym w sobie dupkiem, który nie potrafi okazywać emocji i swoich uczuć, ale staram się... uwierz mi, że naprawdę bardzo się staram, żeby być dla ciebie najlepszym facetem na świecie.. Podobnie jak ty, ja też potrzebuję czasu. Dajmy go sobie Felix. 
- Chcesz nadal brnąć w tą relację? 
- Oczywiście, że tak.. chcę ciebie i chcę być z tobą do końca życia.
- Do końca życia? - powtórzyłem z lekkim rumieńcem na buzi.
- Tak.. mówiłem ci przecież głuptasie, że tu zamieszkasz jak tylko wyjdziesz z ośrodka. Z czasem poszukamy czegoś lepszego.. ale to też jest czas skarbie. 
- Rozumiem.. przepraszam hyung. 
- Za nic mnie nie przepraszaj. - szepnął, całując mnie w czoło. 
- Chyba jednak powinienem...
- Hm? - Changbin chwycił mnie w pasie, podnosząc mnie z ziemi - Felix, naprawdę..
- Jak już rozmawiamy ze sobą szczerze, to muszę ci coś powiedzieć.
- Coś się stało, tak?
- Poniekąd.. - szepnąłem, uciekając wzrokiem. 
- Felix, mów o co chodzi..
- Nie denerwuj się. 
- Jak mam się nie denerwować? Proszę cię, powiedz, co się dzieje.
- Rozmawiałem z Choi... zaraz po tym, jak Minho wyszedł z ośrodka.
- O czym?
- Wiem, że ci obiecałem..
- Yongbok..
- Miałem ci zaufać i czekać... a ja znowu cię nie posłuchałem i zrobiłem swoje. - nabrałem dużo powietrza do płuc, zerkając niepewnie na chłopaka - Powiedziałem mu o lobotomii.
- Słucham? Felix do cholery, obiecałeś..
- Wiem. Wiem, przepraszam.. - Changbin westchnął, drapiąc się nerwowo po głowie.
- Co powiedział ci Choi?
- Że za bardzo mnie lubi, by wykonać na mnie taki zabieg... a potem powiedział, że się zastanowi.
- Czyli tego nie zrobi. - hyung odetchnął z ulgą, siadając przy stole - Całe szczęście. 
- Nie rozumiem waszego podejścia... to by nam w końcu pomogło..
- Nie skarbie, nie wiesz w jakich męczarniach dla pacjenta przeprowadzany jest ten zabieg... ile kosztuje nerwów lekarzy i przede wszystkim tą chorą osobę, która wiąże z tym ogromne nadzieje, a... a zabieg nie zawsze się udaje..
- Jak to?
- Myślałeś, że ci pogrzebią w głowie i wszystko minie?
- A... a tak nie jest?
- Nie, nie jest tak.. - brunet wstał, wtulając mnie w swoje umięśnione ciało - Dlatego błagam cię jeszcze raz... zapomnij o tym zabiegu. 



*


                Wróciłem do ośrodka dopiero po czterech dniach. Choi zapewnił Changbina, że Jeongin jest pod stałym nadzorem i że nigdy więcej nie wyrządzi mi krzywdy. Ciekaw jestem czy mój lekarz domyśla się, że ja i Changbin jesteśmy razem, czy nadal uważa, że hyung jest tylko i wyłącznie moim psychologiem, do którego mam największe zaufanie. 
        Po wejściu do pokoju, ujrzałem siedzącego na łóżku Jeongina. Znów trzymał w dłoniach zdjęcie swojego brata. Po jego bladych policzkach spływały łzy, a usta szeptały coś niesamowicie cicho. Do tego stopnia, że nic nie mogłem zrozumieć. Gdy zamknąłem za sobą drzwi, Jeongin poderwał się, wycierając nerwowo buzię. 
- Cześć. - powiedziałem niepewnie, widząc, jak ten chowa zdjęcie do swojej szafki nocnej. Po chwili wyciągnął z niej czekoladę, podchodząc nieśmiało w moim kierunku. 
- Ja... nie wiem, jak mam cię przeprosić..
- Nie ma o czym mówić. 
- Ta ręka.. hyung, wybacz mi. - Jeongin położył czekoladę na moim łóżku, cały czas wpatrując się przy tym w podłogę - Bardzo cię przepraszam... nie chciałem cię skrzywdzić. - w jednej chwili przypomniała mi się historia tego dzieciaka, którą opowiedział mi Changbin. Miałem ochotę go przytulić i obiecać mu, że wszystko kiedyś się w końcu ułoży. Musi.... nie możemy tkwić w takim gównie do końca życia.. 
- Nie zadręczaj się tym. Wiem, że nie chciałeś tego zrobić. - brunet skinął głową, pociągając przy tym nosem - Nie płacz..
- Bardzo cię boli? - zapytał, unosząc na mnie przekrwione i zmęczone oczy, jednak gdy tylko spotkał się z moim spojrzeniem, ponownie wbił je w ziemię. Czy mnie boli? Boli jak jasna cholera. Do tego stopnia, że nie jestem w stanie ruszyć ręką, ale przecież mu tego nie powiem.
- Nie.. lekarz powiedział, że ręka będzie się ładnie goić. Trzeba tylko dać jej trochę czasu. 
- Dostałem karę... ale uważam, że to za mało.
- Hm?
- Powinieneś mnie ukarać, hyung.
- Co? - rzuciłem torbę z rzeczami na ziemię, po czym podszedłem bliżej Jeongina, kładąc dłoń na jego ramieniu - Otrzymałeś karę? Jaką?
- Byłem dwa dni w izolatce..
- Co.. kto cię tam zamknął? 
- Nie wiem.. nie pamiętam. - dodał szeptem, rozklejając się.
- Już dobrze. - odruchowo przytuliłem go, czując jak jego drobne ciało się spina - Nie bój się Jeongin... nigdy więcej już tam nie pójdziesz.
- Powinienem. 
- Nie... najważniejsze, że zrozumiałeś to, że zrobiłeś źle. 
- Przepraszam.
- Jeongin, spójrz na mnie. - chłopak zaprzeczył pospiesznie skinieniem głowy, spinając się przy tym jeszcze bardziej.
- Nie każ mi tego robić..
- W porządku. To proszę cię, przestań się obwiniać i mnie przepraszać. Zamknijmy tą sprawę i zacznijmy od początku, dobrze? 
- Nie będziesz na mnie zły?
- Nie.. obiecuję ci to. - brunet skinął głową, po czym lekko się ode mnie odsunął, podając mi rękę.
- Jestem Jeongin. 
- Yongbok... ale możesz mi mówić Felix. - muszę przyznać, że dziwnie mi się z nim rozmawia, gdy ten w ogóle nie patrzy mi w oczy. Może się wstydzi? Może nie przywykł do patrzenia ludziom w oczy.. ciężko powiedzieć. Po rozpakowaniu torby, spojrzałem w kierunku łóżka mojego współlokatora. Jeongin leżał odwrócony plecami do pokoju i znów wpatrywał się w zniszczone i pogniecione zdjęcie. Mimo nienawiści, którą darzy swojego brata, musi bardzo za nim tęsknić.. Sięgnąłem więc po czekoladę, którą dostałem, po czym usiadłem ostrożnie obok nóg chłopaka - Mogę?
- Tak. - Jeongin wsunął zdjęcie pod poduszkę, wzdychając.
- Zjedzmy razem czekoladę. 
- Nie mogę... jest twoja, hyung.
- Nalegam żebyś też ją zjadł. - chłopiec usiadł ostrożnie, po czym wyjął ją z mojej dłoni, powoli ją otwierając.
- Ty pierwszy. - uśmiechnąłem się lekko, sięgając po kostkę. Zaraz w moje ślady poszedł Jeongin, mieląc wybrany przez siebie kawałek niezwykle powoli. 
- Mmm pycha. Wybrałeś moją ulubioną. 
- Naprawdę?
- Mhm. Uwielbiam ją. - westchnąłem po chwili, obserwując jak wbite w pościel oczy chłopaka, coraz bardziej zachodzą łzami - Jeongin..
- Dlaczego tu jesteś, hyung? - zaskoczył mnie tym pytaniem... Nie znamy się za dobrze.. Jeongin nie wie, że znam jego historię, ale może to dobry moment, by w końcu wszystko z siebie wyrzucić i zbliżyć się do siebie. 
- Cóż... mój wujek zrujnował mi życie i psychikę.. Przez niego tutaj jestem.
- Co ci zrobił? - odchrząknąłem, odwracając wzrok. Wiem, że ten dzieciak przeszedł przez gorsze piekło, więc przyznanie się do swojej krzywdy nie powinno sprawiać mi aż tak dużego problemu.
- On... mój wujek odbił mi dziewczynę.. jakkolwiek głupio to nie brzmi.. Zrobił jej dzieciaka.. Znęcał się nade mną, żebym nikomu o niczym nie powiedział. - oblizałem wargi, nabierając dużo powietrza do płuc - Bił mnie, obrażał.. zamknął mnie tutaj, żebym nie powiedział o niczym rodzinie..
- Hyung, wyduś to z siebie.. - zamurowało mnie. Otworzyłem szeroko oczy, wbijając je w nadal wpatrującego się w łóżko współlokatora - Skrzywdził cię..
- Jeongin..
- Znajomi mojego brata też mnie skrzywdzili. - brunet zacisnął dłonie na kołdrze, biorąc przy tym głęboki oddech - Zgwałcił cię. - szepnął wybijając mnie całkowicie z rytmu - Czuję to. 
- Nie wiem o czym mówisz..
- Nie wstydź się... to nie ty jesteś potworem, tylko ludzie wokół których się obracałeś... żyjemy wśród potworów, hyung. - kim on jest do cholery? Poczułem się strasznie nieswojo po tej rozmowie.. - Bardzo mi przypominasz mojego brata... wizualnie.. dlatego coś pomieszało mi się w głowie i tak zareagowałem.
- Mógłbym... mógłbym go zobaczyć? - Jeongin skinął jedynie głową, wyjmując spod poduszki pogniecione zdjęcie - Jest niemalże identyczny..
- Właśnie. Z tym że on jest potworem... a ty hyung wydajesz się być dobrym człowiekiem. - mimo lekkiego lęku przed nim, uśmiechnąłem się, oddając mu zdjęcie.
- A... twój.. twój brat cię tutaj wysłał? 
- Nie. Mój brat ma mnie głęboko w dupie. - chłopak sięgnął po kawałek czekolady, lekko ją smoktając - Moja sąsiadka po kolejnej awanturze mojego brata w końcu się mną zainteresowała.. 
- Jak to?
- Nie mam rodziców... byłem pod opieką starszego brata, który traktował mnie jak śmiecia. - zaskakuje mnie jego otwartość.. widocznie dzieciak potrzebował się wygadać - Jak po raz kolejny lał mnie jak psa, a ja krzyczałem tak bardzo, że aż miałem zdarte gardło, do domu wparowała sąsiadka z policją.. Zabrali mnie do pogotowia opiekuńczego, a potem tutaj. Życie jest straszne, prawda? - przełknąłem z trudem ślinę, czując się jeszcze gorzej niż wcześniej. Dlaczego ten dzieciak tyle przeszedł? Życie jest absolutnie popieprzone... 
- Wiesz... myślę, że życie może być piękne... I wiem, że my też będziemy się nim cieszyć. Wszystko niestety potrzebuje czasu...





~c.d.n.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------