1 lutego 2020

Małe kroki~cz.2 [Felix&Changbin]




                  Wyszliśmy na korytarz w absolutnej ciszy. Ruszyłem za brunetem, uważnie obserwując jego pewne siebie ruchy i napawając się silnym zapachem jego perfum. Wszedł do pokoju w idealnym momencie... dziwnie czułem się podczas rozmowy z Minho.
- Widzę, że jednak trochę ze sobą rozmawiacie. - zatrzymaliśmy się przed windą. Spojrzałem uważnie na chłopaka, przełykając z trudem ślinę.
- W zasadzie to... dzisiaj dopiero zaczęliśmy.
- To dobrze. - Changbin uśmiechnął się, wpuszczając mnie pierwszego do windy - Rozmawiajcie ze sobą jak najczęściej.
- Teraz chyba nie będę miał wyjścia..
- A... coś się stało, mam rację?
- Jesteś psychologiem... powinieneś to wiedzieć. - na twarzy Changbina pojawił się zadziorny uśmiech. Chyba przesadziłem - Przepraszam.. po prostu..
- W porządku, nie przepraszaj. Jak Minho będzie czuć się źle, na pewno przyjdzie ze mną pogadać.
- A... to wy się znacie?
- Tak, towarzyszę jego wizytom u pana Choi od dwóch tygodni.
- Ach... myślałem, że.. że przyszedłeś tu dopiero co..
- Y y... ale skąd możesz to wiedzieć, jak nie wystawiasz nosa nawet spod kołdry.
- Nie czuję się po prostu na siłach.. - burknąłem, zatrzymując się przed jedną z kawiarni znajdujących się w ośrodku.
- Chcesz zjeść tutaj? - przytaknąłem jedynie, wchodząc do środka za brunetem - Wybierz wszystko, na co masz ochotę.
- Nie powinienem cię naciągać... hyung. 
- Daj spokój... masz ochotę na dziesięć ciastek, to weź dziesięć... i jedenaste na deser. - spojrzeliśmy na siebie. W momencie spojrzenia w jego czarne oczy, poczułem dziwne ciepło w sercu. Pierwszy raz od bardzo dawna, na mojej buzi pojawił się lekki, niewymuszony uśmiech.
- Może zacznę skromnie... od ciastka ryżowego.
- No dobrze... a czego byś się napił?
- Hm... może cappuccino?
- Okej. Zajmiesz stolik? A ja zamówię.
- Dobrze. - zauważyłem pusty stolik stojący przy dużym oknie wybiegającym na park. Gdy przy nim usiadłem, mój wzrok od razu powędrował na spacerujących parkiem młodych ludzi. Niektórzy się uśmiechali i rozmawiali, inni spędzali czas w samotności.. czytając, rysując, lub po prostu patrząc w niebo i myśląc. Odkąd tu jestem, nie wyszedłem z ośrodka ani razu. Może właśnie dlatego zaczynam już powoli wariować?
- Jestem. - usłyszałem nad sobą szorstki głos Changbina, jednak mimo to nawet nie drgnąłem. Wpatrywałem się w park, zastanawiając się nad tym, jak będzie wyglądać mój pierwszy kontakt ze światem, po wyjściu z tego piekła - O czym myślisz?
- Hm? - spojrzałem na bruneta, wzruszając przy tym ramionami - O niczym. 
- Masz ochotę na spacer?
- Sam nie wiem. - oblizałem wargi, opierając ręce na drewnianym stoliku - Mogę o coś zapytać?
- Pewnie.
- Dlaczego zdecydowałeś się na pracę w tym miejscu?
- Hm?
- Myślałem, że przywożą tu ludzi tylko i wyłącznie siłą... nie sądziłem, że ktoś może tu przyjść z własnej woli. - brunet zmarszczył brwi, przyglądając mi się z ogromną uwagą.
- Uważasz, że jesteś tu wbrew sobie?
- Pytam o ciebie, hyung.
- Cóż... zawsze marzyłem o takiej pracy. Podczas studiów robiłem staż w podobnym miejscu i.. spodobało mi się to. Chcę po prostu pomagać ludziom. 
- Nie przytłacza cię to wszystko? - uniosłem wzrok widząc stojącą nad stolikiem kobietę, trzymającą w dłoniach tacę z naszym zamówieniem - O.. dziękuję.
- Dziękujemy. - Changbin posłał pracownicy ciepły uśmiech, po czym przeniósł ponownie na mnie wzrok - Przytłacza... cholernie mnie przytłacza, ale wiem, że robię coś w słusznej sprawie. 
- Szkodząc tym samym sobie.
- Tak bym tego nie nazwał. - ze strony chłopaka wydobyło się ciche, dość ciężkie westchnięcie - A... długo już tutaj jesteś?
- Ponad cztery miesiące. 
- I jak się czujesz?
- Co za różnica? I tak będą mnie tu dalej trzymać.
- Yongbok... chyba czegoś nie rozumiem.
- Felix.
- Hm?
- Możesz mi mówić Felix... tak jest prościej. 
- Dobrze.. Felix.. wytłumaczysz mi, za co tak bardzo nienawidzisz tego miejsca? - upiłem łyk cappuccino, wbijając wzrok w stół.
- Jestem tu przetrzymywany wbrew sobie. Nie chciałem tu przyjeżdżać, nie chciałem tu być i nadal nie chcę. Czuję się gorzej odkąd tu jestem... to wszystko. 
- Co na to twoi rodzice?
- Mają mnie z głowy... Było im totalnie na rękę, żeby mnie tutaj wysłać. 
- Poczekaj..
- Gdyby nie moje telefony do nich, oni nie zadzwoniliby do mnie ani razu. A ja, jak ten idiota i tak chcę jak najszybciej stąd wyjść i wrócić do domu. 
- Wrócisz... wiem, że pobyt w tym miejscu jest dla ciebie trudny, ale zrozum, że wszyscy tu chcą ci pomóc. Nikt nie jest twoim wrogiem.
- Nie wierzę w to. - na twarzy Changbina pokazało się wyraźne zdziwienie, pomieszane z niezrozumiałym jak dla mnie zakłopotaniem - Co to za mina?
- Wytłumacz mi..
- Nie... przepraszam, ale jestem już tym wszystkim zmęczony. - wgryzłem się w zamówione ciastko, czując jak przez moje ciało przebiega ciepły dreszcz - Wo... ale dobre. 
- Smakuje ci?
- Spróbuj. - mówiąc to, wyciągnąłem rękę z ciastkiem w kierunku bruneta - Przepraszam, że tak się z tobą spoufalam, ale..
- Nie, w porządku. - chłopak spróbował ciastka, otwierając szerzej oczy - Rzeczywiście dobre. 
- Chyba będziesz musiał zabierać mnie tu częściej hyung. - zażartowałem, jednak brunet przyjął tę propozycję niezwykle poważnie.
- Nie ma sprawy. Jutro też tutaj przyjdziemy.
- Ale...
- Postanowiłem. 
- To.. jutro ja zapraszam. - Changbin uśmiechnął się jedynie, próbując swojego ciasta. Czuję się przy nim lekko skrępowany, ale z drugiej strony cieszę się, że mam przy sobie kogoś, kto stara się mnie w jakiś sposób zrozumieć i rozmawiać ze mną po ludzku, a nie tymi wyuczonymi, psychologicznymi regułkami.

*

                Jakkolwiek to nie zabrzmi, ale spotykam się z Changbinem od dłuższego czasu. Chłopak ma do mnie wyjątkowo dużo cierpliwości, a ja powoli zaczynam się przed nim otwierać coraz bardziej. Bardzo go polubiłem, mimo że kompletnie tego przed nim nie pokazuję. 
Siedziałem właśnie w swoim pokoju, mieląc w drobnych dłoniach telefon, który dawany jest nam raz dziennie, około godziny 21 i to tylko na 15 minut. Paranoja, co? Lekko zestresowany wybrałem numer do mamy, czekając na połączenie z nią. Bardzo za nią tęsknię i już nie mogę się doczekać, kiedy wysiądę na lotnisku w Sydney i się zobaczę z nią oraz z ojcem. 
- Halo? - przełknąłem z trudem ślinę, czując jak do oczu napływają mi łzy, a kąciki ust wędrują lekko ku górze.
- Hej.. cześć mamuś.
- Oo Yongbokie... wszystko w porządku?
- Tak, a..
- Nie mogę rozmawiać skarbie, bo jesteśmy z ojcem na bardzo ważnym spotkaniu. Zdzwonimy się kiedy indziej, dobrze? - tradycyjnie... Zagryzłem wargę widząc kątem oka wpatrującego się we mnie z zaciekawieniem Minho. Wytarłem pospiesznie spływającą po policzku łzę, przytakując.
- Jasne.. w takim razie nie przeszkadzam.
- Dbaj o siebie, papa. 
- Pa... kocham was. - szepnąłem do głuchego dźwięku zwiastującego przerwanie połączenia przez drugą stronę. Odłożyłem telefon na łóżko, czując narastającą we mnie coraz większą złość. Za każdym razem, gdy dzieją się takie rzeczy, dzieje się ze mną coś dziwnego, a ja za nic w świecie nie potrafię wtedy uspokoić swoich emocji. 
- Yongbok.. - spojrzałem na zaniepokojonego współlokatora, jednak nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę z nim - Może chcesz pogadać?
- Daj mi spokój. - warknąłem zrzucając telefon na podłogę, po czym wybiegłem z pokoju, kopiąc z całej siły w ścianę znajdującą się na korytarzu - Pieprzeni egoiści! Nienawidzę ich! Nienawidzę! - sięgnąłem po wiszący na ścianie niewielki obraz, rzucając nim z hukiem o ziemię. 
- Yongbok, uspokój się! - zauważyłem wybiegającego z sypialni Minho, który bezskutecznie starał się zapobiec dalszym szkodom - Proszę cię, pogadajmy. Uspokój się. - chłopak chwycił moją twarz w obie dłonie, uważnie mi się przyglądając - Już dobrze... uspokój się. 
- Co tu się dzieje? - po chwili na korytarz wbiegł mój "opiekun" w towarzystwie Changbina, wpatrując się w wyrządzone przeze mnie szkody - Hej.. co się dzieje? - mężczyzna podszedł do mnie, dotykając dłonią mojego mokrego policzka - Yongbok.. co cię tak zdenerwowało? - uniosłem mokre od łez oczy, wbijając je w lekarza. 
- Znowu to samo. 
- Nie rozumiem. 
- Znowu mnie olali.
- Felix. - tylko Changbin tak do mnie mówi. Przeniosłem na niego wzrok, pociągając przy tym nosem - Chodź... porozmawiamy. 
- Trzeba mu podać leki uspokajające.
- Nie widzę takiej potrzeby panie Choi. - brunet objął mnie w pasie, głęboko przy tym wzdychając - Świeże powietrze, spacer i rozmowa podziałają na niego lepiej niż leki. 
- Ale..
- Proszę mi zaufać. - Changbin pociągnął mnie lekko, dając mi wyraźnie do zrozumienia żebym szedł za nim. Szliśmy przez ośrodek w kompletnej ciszy. Było mi głupio. Nienawidzę tych napadów złości i agresji... przecież taki nie jestem.. Dopiero gdy wyszliśmy na dwór, chłopak zarzucił na mnie swoją bluzę, uważnie mi się przyglądając.
- Zmarzniesz hyung. - ten jednak zignorował te słowa, prowadząc mnie bardzo powoli wzdłuż alejki porośniętej drzewami. Ale dziwnie... jest to pierwszy raz, gdy wyszedłem na dwór odkąd wylądowałem w tym przeklętym miejscu. Nie sądziłem, że powietrze może tak przyjemnie pachnieć.
- Coś ty nawywijał dzieciaku?
- Przepraszam... odpracuję to jakoś.
- Daj spokój.. powiedz mi lepiej, co się stało. Zacznij mówić, jak będziesz gotowy.
- Nie, w porządku. - zatrzymałem się, wbijając zaciekawiony wzrok w gwieździste już niebo. Było piękne. Nie wiedziałem, że widok gwiazd kiedykolwiek sprawi mi taką przyjemność - Znowu nie porozmawiałem z rodzicami.
- Dlaczego? Nie odebrali?
- Odebrała mama i... spławiła mnie dosłownie po kilku sekundach. 
- Felix..
- Nie, nie wyolbrzymiam tego. Zapytała tylko czy wszystko w porządku, a kiedy uzyskała odpowiedź, powiedziała, że w takim razie już kończy, bo jest z ojcem na spotkaniu... o tej porze. - nabrałem dużo powietrza do płuc, spoglądając na Changbina - Co jest ze mną nie tak? 
- Ile razy mówiłem ci, żebyś tak nie myślał?
- Hyung, a jak mam myśleć? Jestem sam... zupełnie sam... i do tego rodzice, na których bardzo liczyłem, olewają mnie na każdym kroku. 
- Nie jesteś sam. - wymusiłem uśmiech, czując jak dłoń Changbina ostrożnie łapie za moją, lekko zmarzniętą rękę. Nie był to pierwszy raz, kiedy wykonywał taki gest w moim kierunku. Jest to bardzo miłe, ale wyjątkowo w tym momencie nie miałem ochoty nawet na to. 
- Dziękuję... po prostu pogubiłem się w tym wszystkim. 
- Jutro osobiście zadzwonię do twoich rodziców... co ty na to?
- I co im powiesz?
- To już pozostanie tajemnicą między mną, a twoimi rodzicami.
- Hyuuuuung..
- Nie hyunguj, tylko w końcu ładnie się uśmiechnij, hm?
- Nie potrafię.
- Wiem, że potrafisz. Musisz tylko odrobinkę się wysilić. - mówiąc to przejechał kciukiem po mojej dłoni, co sprawiło, że na mojej twarzy zagościł samoistnie uśmiech - Od razu lepiej. 
- To wszystko twoja wina.
- Y y.. to wszystko dzięki mnie. A teraz chodź... pokażę ci fajne miejsca i udowodnię ci, że ten ośrodek wcale nie jest taki zły.





~c.d.n.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak późno i tak krótko, ale miałam teraz kilka wyjazdów + nadal mam sesję i znów po sporej jak dla mnie przerwie, muszę się wkręcić w pisanie ficzków. ;; 

2 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się pomysł na tego ficzka i jestem bardzo ciekawa, jak to się rozwinie, dlatego trzymam za Ciebie kciuki i będę czekać na kolejny rozdział, ile tylko będzie trzeba! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. jak miło, że pomimo tak zapchanego grafiku dalej nas rozpieszczasz
    nie mam w zwyczaju pisać komenstarze, ale twoje ficzki same się o to proszą XD

    OdpowiedzUsuń