9 lutego 2015

Simba & E.co~cz.2 [Romans z wykładowcą- Koniec]

                       Cały czas miałem w głowie słowa profesora. "Jutro o 18 u mnie...". Do cholery jasnej... czy ten człowiek nigdy nie da mi spokoju? Ledwo trzymając się na nogach ruszyłem w stronę wyjścia. Gdy wyszedłem na dwór poczułem przyjemny chłód uderzający w moje ciało. Na rozgrzaną twarz spadały lekkie płatki śniegu, które w mgnieniu oka ulegały topnieniu. Szedłem zamyślony w stronę stancji. Mojej głowy cały czas trzymały się myśli związane z JoonYoungiem. Chyba mogę mu mówić na "ty"...w końcu chwilę temu się z nim pieprzyłem. Zrezygnowany wszedłem do mieszkania i ruszyłem do swojego pokoju.
- Jak egzamin?- ten wiecznie znudzony i spokojny głos...Sancheong.
- Dobrze...
- Zdałeś?
- Powiedzmy...- po wejściu do pokoju trzasnąłem drzwiami i upadłem na łóżko. Nie miałem teraz ochoty rozmawiać z Sancheongiem. W sumie to nigdy nie miałem ochoty na rozmowy z nim. Zdjąłem uciskający mnie krawat i przykryłem się kołdrą. Miałem ochotę zasnąć i najlepiej już nigdy się nie obudzić. Chciałem zapomnieć o tym dniu, egzaminie i moim pierwszym razie z profesorem chemii. Niestety mieszkający ze mną Henry mi na to nie pozwolił.
- Youngjin, jutro idziemy z Sancheongiem i Eddim na piwo...idziesz z nami?
- Hm?...Kto to Eddy?
- Mój chłopak..chcę żebyście go w końcu poznali.
- Jutro....nie mogę.- w końcu mam kolejną "randkę" z tym badylem.
- Czemu?
- Jestem umówiony... idź stąd, chce mi się spać.
Prince Mak westchnął i wyszedł z pokoju gasząc mi światło i zamykając cicho drzwi. Wtuliłem twarz w poduszkę i zamknąłem oczy, z których po chwili wypłynęły łzy. Czułem się w tym momencie jak męska dziwka. Brzydziłem się siebie, a na samo wspomnienie o stosunku z panem Ha robiło mi się niedobrze. Nie wiedziałem też jak mam się zachować następnego dnia. Tak po prostu do niego przyjść? Jeśli tak,to co mu powiem? Że przyszedłem...zaliczyć? Zacisnąłem mocniej dłonie na poduszce i krzyknąłem w nią najgłośniej jak potrafiłem. Nie wiem czemu,ale poczułem się po tym niewiarygodnie lekko i dobrze. Można powiedzieć,że problem chwilowo zniknął... dopóki nie nadszedł kolejny dzień.
           Wspomnianego, następnego dnia gniłem w łóżku do godziny 16:25. Odwlekałem wstanie i pójście do profesora. Wiedziałem jednak,że muszę to zrobić, by zdać chemię i świętować zdaną sesję. Wziąłem leki przeciwbólowe i narzuciłem na siebie pierwsze lepsze ubrania, które wyciągnąłem z szafy.
- Gdzie idziesz?- Sancheong...wiecznie ciekawy i wścibski.
- Co cię to... poza tym z tego co wiem masz już plany z Henrym.- okej, nigdy nie odpysknąłem mu w tak chamski sposób - Przepr...
- Nie ważne...idź już.
Po tych słowach rzucił mi pełne żalu spojrzenie i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Przez tą chorą sytuację z Ha, stałem się okropnie nieprzyjemny... nigdy taki nie byłem,ale przecież nie mogę powiedzieć chłopakom dlaczego się tak zachowuję. Może i by zrozumieli...chociaż...sam już nie wiem. Narzuciłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. W windzie zajrzałem do kieszeni spodni... gumki i przeciwbólowe są. W sumie po co mi gumki? W ciąże raczej z nim nie zajdę... ale jakąś chorobę mogę złapać...cholera wie ilu studentom zaliczał tak swój przedmiot.
Po dojechaniu metrem do dzielnicy, w której mieszkał pan Ha zacząłem się zastanawiać czy sobie nie odpuścić i po prostu wrócić do domu. Trudno.. miałbym rok studiowania w plecy. Z drugiej jednak strony ambicje i chęć zostania najlepszym studentem kazały mi iść do mieszkania tego zboka. Wziąłem więc głęboki oddech i zapukałem do drzwi. Serce waliło mi jak szalone. Na odwrót było już chyba za późno. Mimo mojego dwukrotnego pukania, nikt nie otwierał. Uśmiechnąłem się w duszy i już miałem wiać do domu, kiedy pod moje nogi wplątał się średniej wielkości pies. Zaczął mnie obwąchiwać i merdać ogonem. Mimo mojej miłości do zwierzaków, nie miałem teraz ochoty na zabawę z nim. Nie było to ani odpowiednie miejsce ani czas.
- Spadaj.- syknąłem i wtedy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń.
- O już jesteś.- zamurowało mnie. Otworzyłem szeroko oczy i powoli odwróciłem się w stronę głosu. Stał przede mną uśmiechnięty profesor, trzymający w jednej ręce reklamówkę z zakupami,a w drugiej smycz jak się okazało jego pupila. Co za cholerny niefart - Długo już czekasz?
- N...nie....dopiero przyszedłem.
- Pewnie zmarzłeś... zaraz zrobię ci coś ciepłego.- yy...co...lekko zszokowany wszedłem za JoonYoungiem do mieszkania. Typowa, męska kawalerka faceta, który trzepał niezłą kasę za udzielanie wykładów na prywatnych uczelniach. Zdjąłem buty i kurtkę i wbiłem wzrok w wiszący na ścianie kolaż zdjęciowy. Przedstawiał on mojego ukochanego profesora z jakimś chłopakiem. Na każdym zdjęciu uśmiechnięci, przytuleni, buziaczki i te sprawy...ha..czyli jednak kogoś ma. Dlaczego więc wczoraj kochał się ze mną? Zdradliwa, dwulicowa małpa.
- To Jonghyun...mój były chłopak.- mało co nie podskoczyłem, gdy usłyszałem te słowa tuż przy moim uchu. Czy ten facet porusza się tylko i wyłącznie w bezszelestny sposób?
- Czemu były?
- Cztery lata temu mieliśmy wypadek. Wracaliśmy z kolegą z imprezy i wylądowaliśmy w rowie... tylko mi udało się przeżyć. 
Nie wiedziałem jak mam teraz zareagować. Przytulić go i współczuć czy powiedzieć "i dobrze ci tak dupku", masz za swoje. Gdy otwierałem usta JoonYoung lekko się uśmiechnął i wraz z zakupami i skaczącym koło jego nogi psem ruszył do kuchni. Ja natomiast raz jeszcze wbiłem wzrok w zdjęcia. Ten cały Jonghyun był strasznie podobny do mnie. Hmm...czy w takim razie mam być tylko zastępstwem jego byłego?
- Chodź do kuchni. - mrugnąłem kilkakrotnie i poszedłem posłusznie do kuchni. Profesor dał mi kakao,a sam zajął się przygotowywaniem kolacji. Czułem się okropnie niezręcznie - Usiądź.- zaproponował z uśmiechem i wrócił do krojenia warzyw.
- M..może panu pomóc?
- Aishh...przestań mówić mi na pan...czuję się wtedy taki stary.
- Ale przecież pan....jesteś moim wykładowcą.
- Ale nie tutaj... także wyluzuj i mów mi na ty.
- Dobrze...to w takim razie... pomóc ci?
- Y y... zajmij się lepiej kakaem... i ewentualnie Baw.
- Co to Baw?
- ...mój pies.- ale ze mnie idiota. Całe szczęście JoonYoung zareagował na mojego buraka słodkim uśmiechem. Po godzinnej zabawie z psiakiem i odpowiadaniem na pytania profesora zasiedliśmy obaj przy stole przy pysznie wyglądającej kolacji i butelce dobrego, drogiego wina. Nigdy nikt nie zaprosił mnie na tak...romantyczną kolację. Czułem się strasznie skrępowany, ale nie znikający z twarzy JoonYounga uśmiech sprawiał,że powoli dawałem na luz.
- No dobra Youngjin...- zaczął profesor gdy zaczęliśmy jeść - Ty o mnie już trochę wiesz...teraz twoja kolej. 
- A co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej wszystko. 
- Hmm.... no to przyjechałem do Seoulu cztery lata temu, po tym jak zostałem wyrzucony z domu dziecka. Okazało się,że jestem za stary żeby w nim mieszkać. Przyjechałem tu z dwoma kolegami, z którymi wynajmuję teraz mieszkanie...
- Mieszkałeś w domu dziecka?- westchnąłem i przytaknąłem głową lekko się czerwieniąc. Nie wiem dlaczego, ale zawsze był to dla mnie powód do wstydu. JoonYoung nic nie powiedział, tylko skinieniem głowy zachęcił mnie do kontynuowania,
- Po skończeniu studiów chcę zostać w Seoulu... nie widzę teraz siebie w innym mieście. W wolnych chwilach jak się nie uczę, piszę bloga o ge...gastronomii...to takie moje hobby...
- A więc jesteś gejem.
- Tak...zaraz...co?
- Sam powiedziałeś,że piszesz bloga o gejach.
- O gastronomii...
- Błagam...jaki chłopak pisze blogi kulinarne?
W sumie tutaj miał rację.
- Dobra no...
- Wstydzisz się tego?
- Jak cholera.
- Czemu?
- Bo czasem jest trudno nad tym zapanować i zwykle byłem przez to obiektem kpin. 
- Za bardzo się wszystkim przejmujesz... jakbym ja brał do siebie całą krytykę już dawno siadłbym psychicznie...a jak widzisz mimo wyzwisk, kpin i śmierci kochanej osoby dalej żyję i staram się być szczęśliwy. - widziałem,że jak wspomniał o Jonghyunie jego głos lekko się załamał, a do oczu napłynęły łzy. Niepewnie podszedłem do niego i wtuliłem jego głowę w swój brzuch. Ha objął mnie w talii, a ja zacząłem głaskać go po głowie. Widzę,że nawet pod najgrubszą skorupą twardziela kryje się człowiek z uczuciami i ogromną wrażliwością. Po dłuższej chwili JoonYoung sięgnął po butelkę wina i złapał mnie za rękę ciągnąc tym samym do sypialnii. Gdy usiedliśmy na łóżku wręczył mi alkohol i spojrzał mi w oczy. Poczułem w sobie nagłą chęć pocałowania go i kochania się z nim, tylko tym razem ze mną w roli seme. Wytrąciłem kieliszek na dywan i zacisnąłem dłoń na włosach chłopaka wbijając się tym samym w jego usta. Jego walczące z początkiem ciało uległo i po chwili leżał na łóżku przygnieciony moim ciężarem. Pieściłem delikatnie jego wargi, a palcami subtelnie dotykałem jego rozgrzanej szyi i wystająych obojczyków. Czułem,że JoonYoung chce więcej. Jego chude dłonie wsunęły się niepewnie pod moją koszulę i po chwili zaczęły drapać mnie po plecach. Mruknąłem z zadowolenia i zacząłem całować go po uchu. Ten natomiast jęknął i złapał mnie za włosy, spoglądając mi w oczy. Oddychał bardzo szybko. Widziałem w jego oczach smutek, żal, poczucie samotności i pragnienie bliskości drugiej osoby. Gdy nachyliłem się do niego, by go pocałować ten ponownie uniemożliwił mi to. Wpatrywał się we mnie jakby zobaczył właśnie objawienie. Jego dłonie delikatnie pieściły moją twarz. Wzrok ostrożnie badał każdy milimetr mojej skóry. Miałem wrażenie,że w ten sposób sprawdza, czy aby na pewno przy nim jestem i czy zaraz nie zniknę. Gdy był już pewny zamknął oczy i mocno mnie przytulił napawając się zapachem moich włosów.
- Chcę się z tobą kochać JoonYoung. - szepnąłem i zacząłem delikatnie głaskać jego talię.
- Obiecaj mi,że będę dla ciebie najważniejszy na świecie... że będziesz mnie kochał i nigdy mnie nie zostawisz... że codziennie będę się budził obok ciebie, a każdego wieczoru zasypiał w twoich ramionach...nawet nie wiesz jak cholernie tego potrzebuję...
- Obiecuję.- przytaknąłem, po czym znów połączyłem nasze usta w delikatnym, czułym pocałunku. JoonYoung chwilę odwzajemniał pieszczotę, po czym "zrzucił" mnie z siebie i wtulił się w moje ciało. Objąłem go ramieniem i przykryłem kołdrą. Człowiek nie do poznania. Wczoraj bym go mieszał z błotem i wyzywał od najgorszych,ale jak poznałem jego prawdziwą naturę, powiem szczerze,że jestem nim totalnie zauroczony i nie znam drugiego tak wspaniałego człowieka...


~Koniec.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------


5 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie i nie do przewidzenia to zakończyłaś :) Jedna uwaga... To "y" jest trochę... Irytujące i perfidne :l No nawet nie wiem jak to ująć... Oczywiście, że kiedy ludzie się jąkają to używają tej litery, ale w dialogach w opowiadaniach wygląda to trochę niechlujnie... Lepsze jest korzystanie z "eh", "ah", "no" itd. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie to zakończyłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre zakończenie aczkolwiek obietnica zostania z nim na zawsze jest trochę mało wiarygodna. Rozumiem że znają się bo w końcu nauczyciel-uczeń jednak nie tak powiedzmy "od kuchni". Chce po prostu przekazać że nie da się poznać człowieka w jedną kolację i nie można obiecywać czegoś w przypływie namiętności. Aczkolwiek słodko <3. Podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie zakończenie to ja rozumiem *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie opowiadanie. Takie slodkie, troche smutne i pikantne. Nic dodać nic ując. Hwaiting

    PS. Przepraszam za tą reklamę, ale zapraszam na mojego bloga leerikaeverything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń